- Kategorie bloga:
- 0-20 km (165)
- 100 km i więcej (35)
- 21-40 km (294)
- 41-60 km (130)
- 61-80 km (36)
- 81-99 km (12)
- Akcja cmentarze 2014 (10)
- Geocaching (8)
- Gniezno 2016 (5)
- Jura 2015 (3)
- Jura 2016 (3)
- Jura2012 (2)
- Łapczyca (51)
- Mazury 2012 (9)
- miasto (11)
- pieszo (26)
- Po górkach (325)
- Po płaskim (348)
- praca (107)
- Przez Puszczę Niepołomicką (291)
- Rajdy rekreacyjne (6)
- RNO (24)
- samotnie (383)
- w grupie (29)
- Wiedeń 2013 (6)
- wycieczki piesze (6)
- Wyprawy wielodniowe (34)
- wyścig kolarski (19)
- Z córką (15)
- Z uczniami (5)
- Z Żoną / Narzeczoną (66)
- Zachodniogalicyjskie cmentarze (104)
- zawody (24)
Z żoną do Niepołomic powrót przez Puszczę
Czwartek, 23 czerwca 2011 | dodano:23.06.2011 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Z Żoną / Narzeczoną
- DST: 49.60 km
- Teren: 7.00 km
- Czas: 03:18
- VAVG 15.03 km/h
- VMAX 58.80 km/h
- Temp.: 21.0 °C
- Podjazdy: 205 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Pogoda w Boże Ciało od rana była bardzo kiepska, jak byliśmy w kościele to nawet przez chwilę padało, ale około 12 zaczęło się nagle przejaśniać, postanowiliśmy więc zrobić sobie wycieczkę do Niepołomic. Pojechaliśmy najpierw do Chełmu - tu podjazd, ale dla mojej żony taka górka to już pikuś:) Dalej drogą nr 4 przez most na Rabie i od razu skręt w prawo przez żwirownie w stronę Targowiska, dalej przez Targowisko, Kłaj, Szarów i ścieżką rowerową przez Kozie Górki do Niepołomic. Na odpoczynek pojechaliśmy do moich rodziców, cała droga do Niepołomic to zaledwie 1 godzina i 10 minut jazdy - przejechane 18 km.
Po godzinnym odpoczynku ruszyliśmy w drogę powrotną, ponieważ pogoda wyklarowała się już na dobre i było naprawdę pięknie postanowiliśmy jechać na około przez Puszczę Niepołomicką. Trasa Drogą Królewską do leśniczówki Przyborów, dalej prosto po szutrach koło rezerwatu żubrów aż do drogi asfaltowej na Damienice. Tam zrobiliśmy krótki postój nad Czarnym Stawem i ruszyliśmy dalej do Damienic. Dalej kładką na Rabie do Bochni i podjazd pod Górny Gościniec tą samą drogą co dzień wcześniej - czyli z pod cmentarza na Osiedle Niepodległości. Zmęczenie dawało już o sobie znać i żona trochę pod górę się męczyła mimo wszystko jednak dała radę. Przed godziną 18 po pokonaniu prawie 50 km byliśmy w domu w Łapczycy. Wycieczka bardzo udana, pogoda szczególnie w czasie jazdy przez Puszczę była bardzo ładna, żona mimo dość częstego narzekania była naprawdę w niezłej formie:) tempo może jeszcze nie za wysokie, ale nad tym też popracujemy:)
Galeria wycieczki
Z żoną do Bochni
Środa, 22 czerwca 2011 | dodano:23.06.2011 Kategoria 21-40 km, Z Żoną / Narzeczoną
- DST: 21.09 km
- Czas: 01:24
- VAVG 15.06 km/h
- VMAX 55.01 km/h
- Temp.: 28.0 °C
- Podjazdy: 210 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Koniec roku w szkole - wycieczka z żoną do Bochni - żona w formie podjechała pod wszystkie górki łącznie z podjazdem pod górny kościół w Łapczycy:)
Mieliśmy jechać na krótką wycieczkę do Bochni ale ostatecznie przedłużyliśmy wyjazd do granicy Bochni z Krzeczowem, ja odwiedziłem tam cmentarz wojenny nr 315 w Krzeczowie a żona swojego kuzyna. Początki jak zwykle ciężkie czyli podjazd pod Górny Gościniec w Łapczycy, od początku górki jechałem powolutku tempem żony motywując ją do walki z podjazdem. No i opłacało się moja żona po raz pierwszy podjechała cały podjazd:) Dalej szczytem wzniesienia i szybki zjazd do Bochni, tam dosłownie 3 minuty odpoczynku i skierowaliśmy się na Krzeczów - trasa całkowicie płaska. Na miejscu ja pojechałem oglądnąć cmentarz i muszę powiedzieć, że prezentuje się całkiem dobrze, trawa i chwasty wykoszone. Później krótki odpoczynek u kuzyna mojej żony i po pół godziny nadszedł czas na powrót.
Do Bochni po płaskim, ale potem trzeba było podjechać, wybraliśmy drogę z pod cmentarza komunalnego na osiedle Niepodległości - podjazd jest dość długi i ciężki, ale za to obok szosy poprowadzona jest szeroka ścieżka rowerowa, więc można podjeżdżać bezpiecznie. Moja żona znowu sobie z tą górką poradziła, kawałek dalej jest jeszcze krótki odcinek pod górę od osiedla na szczyt "przełęczy" - ten odcinek też podjechała:) dalej już było z górki.
W sumie przejechaliśmy 20 km w tym dwa ciężkie podjazdy, żona przejechała całą trasę bez pchania roweru co na pewno jest wielkim sukcesem. Ja jechałem górki tempem żony i muszę stwierdzić, że prawie się nie zmęczyłem mimo iż zwykle oba te podjazdy strasznie mnie męczą - tempo jazdy jest jednak strasznie ważne, zwykle wjeżdżam o jakieś 3-4 km/h szybciej i już jestem strasznie zmęczony.
Galeria wycieczki
Balony nad Łapczycą
Piątek, 17 czerwca 2011 | dodano:17.06.2011 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, samotnie
- DST: 13.55 km
- Teren: 1.00 km
- Czas: 00:45
- VAVG 18.07 km/h
- VMAX 61.70 km/h
- Temp.: 21.0 °C
- Podjazdy: 243 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Pojechałem zobaczyć start balonów, które brały udział w XVII Krakowskich Zawodach Balonowych - super sprawa:)
Wiadomość o zawodach znalazłem w internecie, rano widziałem balony latające nad Puszczą i dowiedziałem, że o godzinie 18:00 mają startować z Górnego Gościńca w Łapczycy. Mniej więcej o 18:10 byłem już na miejscu startu, ale dowiedziałem się, że z powodu wiatru start trochę się opóźni. Postanowiłem więc pojechać jeszcze do Bochni i podjechać pod zalesione wzgórze Uzbornia - drogą od stadionu sportowego. Jest to w zasadzie ścieżka spacerowa - wyłożona betonowymi płytami, stroma z dużą ilością zakrętów. Powolutku wjechałem na szczyt i zjechałem drugą stroną już po asfalcie, kiedyś będę musiał spróbować tego asfaltowego podjazdu. Później jazda przez osiedle Niepodległości na Górny Gościniec, po drodze pokonałem jeszcze jeden podjazd koło kościoła św. Pawła z którym kiedyś dawno temu miałem olbrzymie kłopoty - tym razem na góralu poszło gładko.
Gdy wróciłem na miejsce startu zawodów balonowych, pierwsze statki powietrzne powoli się podnosiły. W sumie obejrzałem start około 12 balonów co dokładnie widać na załączonych poniżej zdjęciach. Po wszystkim wróciłem do domu. Wycieczka krótka lecz bardzo udana, na podjazdach moc niezła i fajne widoki ze zawodów:)
Galeria wycieczki
Kryterium o Złoty Pierścień Krakowa
Środa, 15 czerwca 2011 | dodano:15.06.2011 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, samotnie, wyścig kolarski
- DST: 50.36 km
- Czas: 01:59
- VAVG 25.39 km/h
- VMAX 38.90 km/h
- Temp.: 21.0 °C
- Podjazdy: 67 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś pojechałem na prolog Małopolskiego Wyścigu Górskiego czyli na kryterium wokół krakowskiego rynku o Złoty Pierścień Krakowa.
Zwolniłem się z pracy i o godzinie 15:20 pedałowałem już w stronę Krakowa, niebo było mocno zachmurzone i po przejechaniu 5 km zaczął padać deszcz. Zatrzymałem się w Grabiu założyłem kurtkę i ruszyłem dalej. Deszcz towarzyszył mi do miejscowości Brzegi, do momentu gdy przekroczyłem most w tej miejscowości, a za rzeczką już słońce. Dalsza droga przez Rybitwy już w lepszej pogodzie, choć asfalt dalej był mokry. Gdy dojechałem do ciągu ulic Christo Botewa, Jana Szurzyckiego, Lipska okazało się, że drogi zostały wyremontowane, położono piękny nowy asfalt, a na poboczach zrobiono piękne asfaltowe ścieżki rowerowe, mogłem więc przejechać ten bardzo ruchliwy odcinek bez najmniejszych problemów:) Jedynym minusem drogi rowerowej jest konieczność wciskania przycisku od świateł na każdym skrzyżowaniu bo światła nie zmieniają się automatycznie jak te dla samochodów. Nie mniej jednak droga jest super i po krótkiej chwili byłem już pod centrum handlowym CHT (dawna tandeta). Dalej niestety jazda chodnikiem, czekanie na światłach na skrzyżowaniu Powstańców Wielkopolskich z Wielicką, później już bez problemu na Plac Bohaterów Getta dalej mostem Powstańców Śląskich i Starowiślną na krakowski rynek. Całą trasę z Niepołomic na rynek w Krakowie pokonałem w czasie 59 minut, ze średnią prędkością powyżej 25 km/h, pod tandetą miałem średnią jeszcze prawie 26,5 km/h ale jazda ulicami Krakowa i wjazd na rynek spowodowały, że średnia spadła. Czas łączny pokonania tego odcinka z postojami na światłach i zakładanie kurtki to około 1:08 - całkiem nieźle biorąc pod uwagę, że bus jedzie jakieś 50 minut (jak nie ma korków) a potem na rynek trzeba przecież jeszcze dojść.
Na krakowskim rynku przygotowania do wyścigu były już na ukończeniu, barierki wyznaczające trasę kryterium były już ustawione, stało też miasteczko wyścigu koło ratusza i przejście przez płytę rynku było ograniczone tylko do kilku miejsc. Znalazłem sobie dobre miejsce, tuż za metą okrążenia po zewnętrznej stronie toru. To właśnie z tego miejsca obejrzałem popisy rowerzystów na bicyklach i prezentacje ekip przed wyścigiem. Jednak później uznałem, że sam wyścig lepiej będzie mi się oglądać od wewnętrznej strony toru czyli z płyty rynku. Taka decyzja miała swoje plusy i minusy, minusem był fakt, że nie mogłem znaleźć dobrego miejsca za metą i ciągle dobre ujęcia zasłaniali mi fotoreporterzy, a plusem na pewno była możliwość szybkie przemieszczania się w różne punkty rundy kryterium i fakt, że po wyścigu miałem blisko na podium:)
O godzinie 17:00 miała miejsce prezentacja ekip, później wręczenie kwiatów byłym kolarzom - wychowankom zawodnika i trenera Józefa Kupczaka, którego pamięci poświęcony było kryterium. Kwiaty otrzymali również zwycięzcy Małopolskiego Wyścigu Górskiego z lat poprzednich będący w peletonie. Następnie cały peleton wykonał rundę honorową wokół rynku. Kolejnym punktem programu były wyścigi dla dzieci w trzech kategoriach wiekowych, dwie młodsze kategorie ścigały się na jedno okrążenie, a kategoria najstarsza musiała pokonać rundę 2 razy, obył się również wyścig na bicyklach (wszyscy medaliści widoczni są na zdjęciach z podium).
Zaraz po godzinie 18:00 ruszył wyścig główny, zawodnicy mieli do pokonania 57 rund po około 700 metrów. Cały peleton był na trasie tylko przez pierwsze kilka okrążeń później ci co zostali w z tyłu wycofywali się z wyścigu lub zostawali zdjęci przez sędziów. Po jakiś 10 okrążenia w wyścigu jechało, więc już tylko około 25 kolarzy - ostatecznie kryterium ukończyło 18. Pierwsze punkty na premiach (punktowane było co piąte okrążenie) zbierali: Dariusz Rudnicki (BDC Team), Krzysztof Jeżowski (Bank BGŻ) oraz Belg Vantornout Klaas z grupy SUN SUNWEB - REVOR. Mniej więcej w połowie kryterium skuteczny atak przeprowadził Robert Radosz z BDC Team, który zyskał około 15 sekundową przewagę nad resztą stawki, próbował go gonić Tomasz Lisowicz z Bank BGŻ, który jechał pomiędzy Radoszem i peletonem. Na kolejnych lotnych premiach punkty zbierali Radosz i Lisowicz z ucieczki i Rudnicki i Vantornout Klaas z peletonu. Długo w kryterium prowadził właśnie Rudnicki, ale fakt że Radosz dojechał do mety przed peletonem sprawił, że zebrał już wszystkie możliwe punkty za zwycięstwa i ostatecznie to właśnie on został zwycięzcą kryterium, drugi był Rudnicki a trzeci Lisowicz, który do mety dojechał jako drugi.
Ostatnim punktem imprezy była dekoracja zwycięzców, którą można obejrzeć na zdjęciach poniżej - pierwszym liderem został Robert Radosz z BDC Team, w czwartek I etap z metą w moich rodzinnych Niepołomicach, niestety nie dam rady być ale wszystkich kibiców zapraszam.
Po wyścigu musiałem oczywiście jeszcze wrócić do domu, na Starowiślnej zrobiłem postój w Kefirku żeby kupić napój i w drogę. Było już dość późno, więc pędziłem ile sił w nogach i wraz ostatnimi promieniami słońca około godziny 20:45 dojechałem do Niepołomic. Średnia na całej trasie powyżej 25 km/h - czas jazdy poniżej 2 godzin - wycieczka mega udana mimo iż zmokłem trochę. Niestety w rowerze mam suport do wymiany przez całą drogę powrotną skrzypiał niemiłosiernie:(
Galeria wycieczki
">Ostatnie 3 okrążenia kryterium - film
Trening po okolicy
Wtorek, 14 czerwca 2011 | dodano:14.06.2011 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, samotnie
- DST: 13.72 km
- Czas: 00:38
- VAVG 21.66 km/h
- VMAX 70.04 km/h
- Temp.: 22.0 °C
- Podjazdy: 180 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Po założeniu swojego starego koła z nowymi szprychami (ostatnie kilka wycieczek zaliczyłem na kole tymczasowym - które otrzymałem w serwisie), musiałem podregulować tylną przerzutkę a potem pojechałem na mały trening po okolicy żeby wypróbować jak wszystko współpracuje. Po drodze 3 podjazdy: pierwszy do Chełmu (nie zapisał się na poniższym tracku bo zapomniałem włączyć GPS:) drugi w Siedlcu Górnym i trzeci najtrudniejszy z Moszczenicy Górnym Gościńcem pod stary kościół w Łapczycy. Forma średnia, moja regulacja przerzutki to lekkiej poprawy. Jutro jak dobrze pójdzie to jadę do Krakowa na prolog Małopolskiego Wyścigu Górskiego, w czwartek etap wyścigu finiszuję w Niepołomicach, ale niestety nie dam rady być:(
Na kopiec w Pierzchowie z żoną
Poniedziałek, 13 czerwca 2011 | dodano:13.06.2011 Kategoria 0-20 km, Po górkach, Po płaskim, Z Żoną / Narzeczoną
- DST: 18.33 km
- Czas: 01:07
- VAVG 16.41 km/h
- VMAX 50.97 km/h
- Temp.: 20.0 °C
- Podjazdy: 144 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
W po trudach nauki na egzaminy w końcu na rower pojechała moja żona, jako że forma żona jeszcze nie najwyższa (tak przynajmniej twierdzi) należało wybrać w miarę prostą trasę, ale że z Łapczycy w każdą stronę jest pod górkę to trasa była tylko w miarę łatwa. Postanowiliśmy jechać pod kopiec usypany ku pamięci Jana Henryka Dąbrowskiego - dowódcy Legionów Polski walczących u boku Napoleona o niepodległą Polskę. Dąbrowski urodził się w Pierzchowcu będącym obecnie przysiółkiem wsi Piechrzów - w tym też miejscu nad Rabą usypano mu kopiec i postawiono pomnik.
Z Łapczyc do Pierzchowa jest blisko ale trzeba jechać ruchliwą drogą wojewódzką, najpierw oczywiście trzeba podjechać pod górkę, potem zjazd i prosta drogą główną aż do Książnic, gdzie można skręcić w lewo i dojechać do kopca już mało ruchliwą drogą. Po przejechaniu 8 km byliśmy pod kopcem, zrobiliśmy postój, sesję zdjęciowa kopca i pomnika - do działu ciekawe miejsca oraz własną sesję zdjęciową:) - po raz pierwszy wystąpiłem w koszulce sponsora zdroweceny.pl. Po chwili relaksu ruszyliśmy w drogę powrotną, Siedlcu odbiliśmy w lewo żeby uniknąć najbardziej ruchliwego odcinka drogi wojewódzki i przez Siedlec dojechaliśmy na drogi nr 4, którą przecieliśmy na skrzyżowaniu i rozpoczęliśmy krótką, ale mega stromą wspinaczkę pod kościół w Chełmie i tu mega niespodzianka moja żona wjechała pod górkę z która ja mam zwykle spore kłopoty - więc jej słaba forma była chyba symulowana:) Dalej do domu już Górnym Gościńcem.
Wycieczka bardzo udana, tempo turystyczne, ale jak żona ma tyle siły pod górę to następnym razem muszę ją też pogonić szybciej na prostych odcinkach:)
Galeria wycieczki
Karpacki Wyścig Kurierów
Sobota, 11 czerwca 2011 | dodano:11.06.2011 Kategoria 0-20 km, samotnie, wyścig kolarski
- DST: 20.31 km
- Teren: 1.00 km
- Czas: 00:52
- VAVG 23.43 km/h
- VMAX 65.54 km/h
- Temp.: 18.0 °C
- Podjazdy: 340 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
W dniu 11 czerwca w Lipnicę Murowaną przejeżdżał Karpacki Wyścig Kurierów - na rynku była zlokalizowana lotna premia, postanowiłem więc jechać do Lipnicy i zobaczyć peleton młodych kolarzy (kategoria wyścigu U-23). Pierwotnie miałem jechać do Lipnicy z Łapczycy ale w sobotę miałem trochę pracy i stwierdziłem, że mogę nie zdążyć dojechać na miejsce na czas, dodatkowo jeszcze pogoda była kiepska, więc stwierdziłem że w razie czego lepiej mieć blisko pod dach. Do Nowego Wiśnicza pojechałem, więc samochodem, zaparkowałem na parkingu pod cmentarzem wsiadłem na rower i ruszyłem do Lipnicy. Pogoda była kiepska, było dość chłodno, niebo mocno zachmurzone i w każdej chwili groziło deszczem. Do Lipnicy dojechałem błyskawicznie - mimo sporo przecież podjazdu w Leksandrowej - po zaledwie 21 minutach byłem na miejscu ze średnią 26 km/h. Pod górę jechałem w miarę mocno koło 12-14 km/h i tylko momentami musiałem wrzucić na najmniejsze przełożenia i wtedy prędkość spadała do 9-10 km/h, za to z górki pędziłem 45-60 km/h stąd na dole w Lipnicy tak wysoka średnia.
Gdy dojechałem na miejsce zacząłem się zastanawiać czy aby czegoś nie pomyliłem, bo nie było praktycznie żadnych śladów przygotowań, pojechałem kawałek dalej pod dworek Ledóchowskich i tak zauważyłem stojący na poboczu radiowóz. Byłem na miejscu co prawda prawie 1,5 godziny przed czasem, ale miałem w pamięci przygotowania do Tour de Pologne w Zakopanym - to jednak zupełnie inna kategoria wyścigu. Mając dużo czasu pojechałem jeszcze pod Kościół św. Leonarda i na cmentarz wojenny nr 300 z okresu I wojny, gdy po chwili powróciłem na rynek już jacyś ludzie rozstawiali nagłośnienie, chwilę później podjechał samochód z oznakowaniem wyścigu i panowie ustawili na poboczu niewielką tabliczkę z oznaczającą lotną premię. Myślałem, że wyścig przejedzie przez Lipnicę około 15 natomiast okazało się, że zgodnie z planem miał być dopiero o 15:25, więc pewnie zdążył bym dojechać na miejsce nawet z Łapczycy. Koło 15 nastąpiły pierwsze komunikaty z radia wyścigu, pan poinformował zgromadzonych w sile około 30 osób o charakterze wyścigi, o sytuacji na etapie i dotychczasowej kolejności w klasyfikacji generalnej. Później nastąpiło oczekiwanie w czasie którego przez Lipnicę przejechało kilka samochodów z kolumny wyścigu. Około 15:20 padł komunikat, że jadą kolarze - dalej wszystko nastąpiło błyskawicznie, najpierw przejechało dwóch pojedynczych kolarzy, potem około 6 osobowa grupka i dosłownie 5 sekund później peleton, później jeszcze 3 grupki maruderów i po 5 minutach było po wszystkim.
Ruszyłem, więc z drogę powrotna, znów jechałem dość szybko i po około 25 minutach byłem już w Nowym Wiśniczu, gdzie przywitał mnie deszcz, zapakowałem więc rower na samochód i szybko ruszyłem do Bochni. Ogólnie wycieczka bardzo udana, szkoda że nie było ładniejszej pogody i że nie miałem więcej czasu żeby pojechać z Łapczycy, ale na tej krótkiej trasie przyjechałem dość ciężki podjazd w obie strony, zobaczyłem wyścig i dodatkowo przekroczyłem 1000 km w tym sezonie - same plusy. W dniu 30 czerwca przez Lipnicę mam przejeżdżać Wyścig Kolarski Solidarności i Olimpijczyków, może się wybiorę na ten etap, choć może raczej gdzieś pod Wieliczkę, żeby zobaczyć peleton na podjeździe, bo na płaskim jadą za szybko i ciężko zrobić zdjęcie. Wcześniej bo już najbliższy czwartek w Niepołomicach pod zamkiem finiszuję etap Małopolskiego Wyścigu Górskiego - niestety z powodu obowiązków zawodowych nie dam rady tego zobaczyć, ale może dzień wcześniej wybiorę się na kryterium do Krakowa.
Galeria wycieczki
Opis etapu
Mała pętla Łapczycka
Środa, 8 czerwca 2011 | dodano:08.06.2011 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, samotnie
- DST: 11.29 km
- Czas: 00:27
- VAVG 25.09 km/h
- VMAX 59.90 km/h
- Temp.: 22.0 °C
- Podjazdy: 143 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś w ramach sprawdzenia formy po rekordowej wycieczce, zrobiłem szybki przejazd wokół Łapczycy i okolicznych wiosek. Z Łapczycy podjechałem do Chełmu - górka pokonana bardzo szybko, dalej zjazd do drogi nr 4 i kontrolny podjazd pod byłą kopalnię w Siedlcu - połowę trasy pokonałem w stójce mocno ciągnąc ale potem niestety brakło mi sił. Pod kopalnią droga się kończy więc zjechałem tą samą drogą i pojechałem przez Siedlec do drogi wojewódzkiej 967. Droga wojewódzką powrót do domu po drodze dwie niewielkie zmarszczki dalej króki zjazd i podjazd pod sklep ogrodniczy w Łapczycy, końcówka to zjazd do domu. Pod sam dom muszę podjechać mocno nierówną kamienistą drogą, koło mi się niezłe ślizgało i pod samym garażem noga mi się ześlignęła z pedału i uderzyłem kostką o pedał:( mocno się potłukłem i zdarłem skórę, a podobno sport to zdrowie:(
Łapczyca - Tarnów - Łapczyca
Niedziela, 5 czerwca 2011 | dodano:05.06.2011 Kategoria Po płaskim, 100 km i więcej, Zachodniogalicyjskie cmentarze, samotnie
- DST: 132.89 km
- Teren: 10.00 km
- Czas: 06:19
- VAVG 21.04 km/h
- VMAX 47.90 km/h
- Temp.: 30.0 °C
- Podjazdy: 591 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wycieczkę do Tarnowa planowałem od dłuższego czasu, natomiast ostateczna decyzja zapadła w poprzednim tygodniu, zaplanowałem trasę na 53 kilometry w jedną stronę i założyłem, że w 110-115 kilometrach powinienem się zamknąć, a tym czasem wyszła rekordowa wycieczka na prawie 133 kilometry.
W trasę wyruszyłem o 7:45 z trudem podjechałem pod Górny Gościniec, a następnie ruszyłem w dół do Bochni. Dalej zaczyna się już trasa prawie całkiem płaska, jechałem przez Krzeczów, Rzezawę, Jodłówkę do Brzeska. Jechało mi się średnio, trochę się nie wyspałem, więc te pierwsze kilometry były dla mniej dość ciężkie. W Brzesku odwiedziłem cmentarz wojenny nr 276 i remontowany rynek a następnie ruszyłem dalej. Jechałem przez Jadowniki, Sterkowiec do Wokowic, następnie miałem przejechać drogą do Biadolin Szlacheckich i tu niestety czekała mnie niemiła niespodzianka czyli budowana autostrada, brak przejazdu. Pan pilnujący budowy wytłumaczył mi, że muszę wrócić się aż do Sterkowca, ja oczywiście nie posłuchałem i zacząłem szukać drogi na skróty, po krótkiej chwili znalazłem i dojechałem do Biadolin Szlacheckich, ale zamiast przejechać 500 metrów w dwie minuty jak planowałem, nadrobiłem dobre 5 kilometrów i straciłem 30 minut. W Biadolinach Szlacheckich odwiedziłem cmentarz wojenny i po przejechaniu przez wioskę, ruszyłem drogą leśną do Łętowic. Początkowo jechałem wąską leśną ścieżką ale po około kilometrze droga zmieniła się szeroką szutrówkę, na której miejscami widać było nawet pozostałości starego asfaltu, mimo to droga była strasznie nierówna i na moich cienkich gumach jechało się dość ciężko. Po jakiś 5 kilometrach jazdy byłem w Łętowicach, gdzie odwiedziłem kolejny cmentarz wojenny i ruszyłem w kierunku mostu na Dunajcu. Rzekę przekroczyłem w miejscowości Ostrów a za rzeką byłem już praktycznie w Tarnowie. Przejechałem przez dzielnicę Mościce kierując się na stare miasto. Po drodze odwiedziłem kolejny cmentarz wojenny - duży obiekt oznaczony numerem 200, po czym ruszyłem na rynek. Główna droga prowadzące na rynek w Tarnowie jest rozkopana, więc musiałem dojść na nogach.
Rynek w Tarnowie prezentuję się bardzo okazale, nie jest może wielki ale zarówno stojący na środku ratusz, jak i okalające go kamienice są piękne wyremontowane, w narożniku rynku stoi również bazylika. Objechałem sobie rynek podjechałem jeszcze na znajdujący się w pobliżu dawny skwer synagogi na którym stoi Bima - jedyna pozostałość po synagodze żydowskiej - tu jednak też prowadzony jest remont, teren jest zamknięty i rozkopany, więc zrobiłem jedynie fotkę zza ogrodzenia. W ramach przerwy, poszedłem pod bazylikę na mszę świętą. Po mszy ruszyłem do pobliskiego Tarnowca, gdzie znajdują się ruiny zamku Tarnowskich. Z mapy wynikało, że do zamku prowadzą dwie drogi, ja wybrałem tę krótszą, ale nie wziąłem pod uwagę, że krótsza trasa to droga piesza, stroma i wyłożona kostką. Na początku próbowałem podjeżdżać, ale szybko zrozumiałem, że na tym rowerze i to jeszcze po 70 kilometrach jazdy nie dam rady. Musiałem więc podejść na wzgórze na którym znajdują się ruiny i przepiękny widok na okolice. Zjechać do Tarnowa postanowiłem drogą drogą, która okazałą się asfaltową ścieżką rowerową. Podjazd jest dużo dłuższy, miejscami dość stromy, ale na pewno zdecydowanie łatwiej wyjechać tędy rowerem.
W Tarnowie postanowiłem jeszcze odwiedzić 3 cmentarze wojenne, objechałem więc rynek i ruszyłem do pierwszego z nich cmentarza nr 201 znajdującego się na terenie kirkutu żydowskiego. Kirkut był oczywiście zamknięty, więc zrobiłem tylko kilka fotek zza ogrodzenia i ruszyłem dalej. Następny był cmentarza 202, który w zasadzie nie istnieje, został ostatecznie zniszczony w latach 60 tych XX wieku i zamieniony na skwer na którym nie było żadnych śladów czy informacji o cmentarzu. Od kiedy zacząłem się interesować cmentarzami natknąłem się na kilka artykułów o tym zniszczonym obiekcie, kiedyś widziałem nawet program telewizyjny. Okazało się, że ta akcja pomogła i cmentarz został ponownie oznaczony, na skwerze są tabliczki informujące, że jest to teren cmentarza wojennego, a przez środek wytyczono wysypaną kamyczkami alejkę, na środku placu ustawiono pomnik według planu z 1918 roku. Na drzewach rosnących wzdłuż alejki, chyba w ramach jakieś szkolnej akcji powieszono plakaty informujące o charakterze obiektu i jego losach. Ostatnim obiektem, który miałem odwiedzić był cmentarz nr 203 Tarnów - Krzyż. Obecnie kwatera wojenna, a w zasadzie jej pozostałość znajduję się na cmentarzu komunalnym, stworzonym w tym miejscu w latach 20 XX wieku. Cmentarz 203 był kwaterą poświęconą żołnierzom rosyjskim i do chwili obecnej pozostał tylko betonowy dwuramienny krzyż, cała kwatera została zniszczona i zajęta przez pochówki cywilne, tak ciasno że miałem problem z dojściem do pomnika. Co więcej pomnik pełni obecnie rolę grobu gen. Mikołaja Junakiwa Szefa Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy, Ministra spraw wojskowych Ukraińskiej Republiki Ludowej - rządu URL na wychodźstwie, którego pochowano tu w roku 1931, nie ma natomiast żadnych oznaczeń, że jest to miejsce cmentarza wojennego.
Nadszedł czas na powrót do domu, Tarnów odjechałem obwodnicą wzdłuż której prowadzi ścieżka rowerowa i czerwony szlak rowerowy, dalej przejechałem przez Mościce, gdzie zrobiłem sobie krótką przerwę i zaopatrzyłem się w napoje po czym ruszyłem dalej. Przekroczyłem Dunajec przy którym kapało się bardzo dużo ludzi i ruszyłem do Wierzchosławic w celu odwiedzenia cmentarza wojennego, znajdującego się na cmentarzu parafialny. Trochę pobłądziłem, ale po chwili byłem już na cmentarzu, gdzie oprócz kwatery wojennej sfotografowałem jeszcze grób Wincentego Witosa trzykrotnego premiera rządu polskiego. Dalszy odcinek prowadził drogą przez las, droga mimo że szutrowa była dość dobra i odcinek do Bielczy pokonałem bardzo sprawnie. Na łąkach pomiędzy Bielczą a Wokowicami na liczniku pokazało się 100 km a zacząłem odczuwać zmęczenie. Prawdziwy kryzys przeżyłem na około 107 km gdy byłem w Jadownikach po prostu musiałem się zatrzymać, stanąłem więc pod sklepem i gdzie kupiłem banany i niedozwolone wspomagania w postaci puszki RedBulla - dopiero po zażyciu tych środków dopingujących pojechałem dalej:) - na szczęście słońce zaszło za chmury i nie było już tak gorąco jak przez cały dzień. Tym razem Brzesko przejechałem bokiem z pominięciem centrum i drogą przez Jodłówkę, Rzezawę i Krzeczów dojechałem do Bochni tu zrobiłem krótki postój u kuzyna mojej żony w celu nabrania sił przed podjazdem, który czekał mnie w Bochni. Zanim dojechałem do rynku w Bochni złapał mnie bolesny skurcz, musiałem się zatrzymać na chwilę i coraz bardziej zacząłem się martwić o to jak dam radę jechać pod górę. Ostatni podjazd pokonałem bardzo wolno w większości na najlżejszych przełożeniach, mimo wszystko dałem jednak radę, ostatni odcinek to zjazd chodnikiem wzdłuż drogi nr 4. Tuż przed godziną 18 po pokonaniu prawie 133 kilometrów byłem w domu.
Wycieczka bardzo udana, pogoda piękna choć mogło by być trochę chłodniej upał między godziną 12 a 16:30 kiedy to słońce schowało się za chmury był straszny i bardzo uciążliwy. Forma nie była zła, ale na pewno nie było też rewelacji. Dość ciężko pokonałem pierwsze 22 kilometry do Brzeska, później do Tarnowa jechało mi się dobrze, jazda po Tarnowie a szczególnie podjazd czy raczej podejście do ruin zamku pokazało mi jak mocno już jestem zmęczony i kosztowało mnie sporo sił. W drodze powrotnej do setnego kilometra znowu jechało mi się dobrze, natomiast po przekroczeniu setki zacząłem się strasznie męczyć, niedozwolony doping spowodował, że za Brzeskiem do Bochni znowu jechałem dość dobrze, ale podjazd w Bochni przyszedł mi z wielkim trudem. W sumie 133 kilometry to dla mnie trochę za dużo, w domu czułem się strasznie zmęczony, jeszcze kilka razy łapały mnie skurcze, więc nie wiem czy jeszcze w tym roku porwę się na planowane 150 kilometrów bo to dla mniej jednak straszny wysiłek.
Galeria wycieczki
Do Królewskich Dębów
Sobota, 4 czerwca 2011 | dodano:04.06.2011 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 54.19 km
- Teren: 8.00 km
- Czas: 02:11
- VAVG 24.82 km/h
- VMAX 71.44 km/h
- Temp.: 28.0 °C
- Podjazdy: 246 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wycieczka w poszukiwaniu Królewskich Dębów w Puszczy Niepołomice.
Wycieczkę rozpocząłem o godzinie 8:40 - pierwszy odcinek to trasa do Niepołomic, zrobiłem jeszcze skrót przez żwirownie i po 41 minutach jazdy i pokonaniu 16,9 km byłem na rynku w Niepołomicach. Tu jest tradycyjna przerwa na kawę w sklepie u kolegi. Później jeszcze pojechałem do domu rodzinnego, wymieniłem rower górski na crossa i ruszyłem w drogę powrotną przez Puszczę Niepołomicką z założeniem odszukania Dębu Królewskiego oraz odwiedzenia stojącego w pobliżu Dębu Jagiellońskiego.
Do rezerwatu Gibiel na żubrostradzie jechałem dość mocno, rower crossowy jedzie zdecydowanie szybciej i to jeszcze z mniejszymi oporami toczenia, na płaski teren jest idealny. Za rezerwatem skręciłem w prawo i po dojechaniu do kolejnego skrzyżowania dróg zaparkowałem rower, ubrałem się w długie spodnie i ruszyłem pieszo na poszukiwanie Dębu Królewskiego. Tydzień temu byłem w tym miejscu z żoną i wtedy dębu nie znaleźliśmy, tym razem postanowiłem udać się tam ścieżką, którą trafiłem do dębu za pierwszym razem, czyli poszedłem podmokną drogą od skrzyżowania w prawo i następnie skręciłem w prawo za ostatnim ogrodzonym młodnikiem. Ścieżka wzdłuż ogrodzenia młodnika jest mocno zarośnięta, więc trzeba się trochę przebijać, ale za to wyszedłem prosto na Dąb Królewski, a przynajmniej na to co niego pozostało ponieważ dąb się przewrócił. Ostatnio byłem w tym miejscu w 2008 roku i wtedy mogłem podziwiając ten pomnikowy dąb, pień w dolnej części był zalany betonem żeby wzmocnić spróchniałe już mocno drzewo, ale jak się okazuję nawet to zabezpieczenie nie pozwoliło drzewu przetrwać. Dąb musiał się przewrócić przynajmniej rok temu bo już nie ma śladu żadnych zielonych gałęzi, pozostał tylko gruby pień i kilka konarów porozrzucanych po polanie. Sfotografowałem więc resztki dębu i ruszyłem w drogę powrotną do roweru.
Kilkaset metrów dalej w kierunku widocznego skraju lasu, przy drodze stoi Dąb Jagielloński, który chyba teraz jest największym drzewem pomnikowym w puszczy - zrobiłem więc kolejną sesję zdjęciową, odpocząłem chwilę na łąkach pomiędzy lasem a wałem Drwinki i ruszyłem w drogą powrotną. Jechałem żubrostradą do skrętu na Damienice, dalej przez cały las wszerz do Damienic, przez wioskę, kładką na Rabie i do Bochni na planty. Tu zrobiłem kilka fotek i ulicą Oracką, a później Windakiewicza dojechałem pod cmentarz św. Rozali i po krótkim ostrym podjeździe na osiedle Niepodległości, gdzie wyjechałem na Górny Gościniec, którym dojechałem do starego kościoła w Łapczycy i bardzo stromym zjazdem dojechałem do drogi nr 4 - prędkość na zjeździe wyniosła przeszło 71 km na godzinę, jeszcze nigdy tak szybko tędy nie zjeżdżałem.
Wycieczka bardzo udana, pogoda piękną, forma dość dobra, królewskie dęby odnalezione, szkoda tylko że Dąb Królewski jest już tylko historią. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu w Puszczy występowało aż 5 dębów pomnikowych. Pierwszy przewrócił się dąb stojący w Niepołomicach przy ulicy Dębowej gdzieś w latach 80-tych XX wieku. W roku 2003 przewrócił się 600 letni Dąb Batorego rosnący na Sitowcu koło cmentarza wojennego nr 325 - obecnie w jego miejscu posadzono nowy dąb - natomiast stary można zobaczyć tej fotce. Teraz przewrócił się Dąb Królewski - jak wyglądał można zobaczyć w dziale Ciekawe miejsca. Pozostały więc 2 drzewa - Dąb Jagieloński widoczny na poniższych zdjęciach i Dąb Augusta II - stosunkowo młode drzewo stojące przy Drodze Królewskiej jakieś 2 kilometry za Sitowcem w stronę Zabierzowa - dąb ten zasadzono w 1875 w miejsce starego dębu, który runął rok wcześniej a pod którym podobno w roku 1730 odpoczywał August II Sas podczas polowania.
Galeria wycieczki