Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2012

Dystans całkowity:385.42 km (w terenie 57.00 km; 14.79%)
Czas w ruchu:17:44
Średnia prędkość:21.73 km/h
Maksymalna prędkość:57.80 km/h
Suma podjazdów:2598 m
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:42.82 km i 1h 58m
Więcej statystyk

Szlak Żeleńskich

Sobota, 20 października 2012 | dodano:20.10.2012 Kategoria Po górkach, 100 km i więcej, Przez Puszczę Niepołomicką, Zachodniogalicyjskie cmentarze, samotnie
  • DST: 104.35 km
  • Teren: 15.00 km
  • Czas: 05:03
  • VAVG 20.66 km/h
  • VMAX 57.80 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 1105 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wycieczka Szlakiem Żeleńskich z Niepołomic do Jodłownika i z powrotem. Szlak Żeleńskich został otwarty 16 października 2011 r. więc przeszło rok temu, wielokrotnie podczas moich wyjazdów trafiałem na oznaczenia tego szlaku, a od czerwca byłem też posiadaczem mapy szlaku. Na taki wyjazd szykowałem się już od dawna, a że zapowiadali naprawdę piękną pogodę na sobotę, to postawiłem, że czas wykonać plan.

Szlak startuję w Niepołomicach na leśnym parkingu przy byłym ośrodku Krakowianka, czyli dokładnie w tym samym miejscu gdzie szlak Salina Cracoviensis, który przejechałem na wiosnę. Do Niepołomic pojechałem samochodem, zaparkowałem w domu u moich rodziców, była godzina 9 rano, było zimno i strasznie mglisto. Postanowiłem, że pojadę na kawę do kolegi do rynku i poczekam aż mgła opadnie. Niestety do 10:00 nic się nie zmieniło, postanowiłem, więc że nie ma na co czekać, ubrałem kurtkę, wsiadłem na rower i ruszyłem w kierunku Puszczy, na parking gdzie szlak startuje. Porobiłem kilka fotek, włączyłem GPSa i ruszyłem na trasę. Na początek dobrze mi znane tereny, szybka fotka pod pomnikiem pomordowanych na Kozich Górkach, potem koło torów kolejowych przy pomniku upamiętniającym nieudany zamach AK na Hansa Franka i dalej przez Puszczę do Dąbrowy. W Puszczy mgła zalegała wszędzie, natomiast tuż za lasem zaczęło się wyraźnie przejaśniać, zrobiło się też cieplej. Dalej szlak prowadzi nas przez Gruszki do Brzezia, tu po raz pierwszy zauważyłem brak oznakowania, nie ma tabliczki na skrzyżowaniu kierującej nas na cmentarz w Brzeziu, którędy szlak przebiega i rezultacie pojechałem prosto od razu pod kościół. Pod kościołem postój na fotografowanie, na placu przed kościołem znajduje się okazały grobowiec rodziny Żeleńskich. W Brzeziu już słońce grzało na całego, więc ściągnąłem kurtkę i pojechałem dalej w kierunku Grodkowic pod pałac Żeleńskich. Obecny pałac został zbudowany na początku XX wieku i pełni funkcje konferencyjno-imprezowe, można tu np. zorganizować sobie wesele. Zrobiłem kilka fotek pałacu i przyległego parku i ruszyłem dalej. Tu znowu można mieć zastrzeżenia do oznakowania trasy, po prostu nie ma żadnych tabliczek, z mapy wyczytałem, że należy jechać drogą obok pałacu (wyłożoną starą kostką brukową), ale ujechałem kawałek, patrzę brama, napis wstęp wzbroniony, więc postanowiłem się wrócić i pojechać normalnie asfaltem. Szlak biegł jednak tą drogą, którą nie pojechałem, widać to wyraźnie jadąc od drugiej strony, bo tam są tabliczki sygnalizujące skręt, z drugiej strony to dziwne, że szlak poprowadzono przez tereny prywatne z zakazem wstępu.

Dalej szlak prowadzi dobrze utwardzoną, ale dość nierówną szutrówką pomiędzy polami, tu miałem okazję zaobserwować mgłę zalegającą nisko na polami. Tą drogą dojechałem do Cichawy, tam mam wrażenie że oznakowanie szlaku jest trochę inne niż to co widać na mapie, nie mniej znaki pojawiają się kiedy trzeba i można spokojnie jechać za drogowskazami szlaku. Z Cichawy do Niegowici pojechałem asfaltem mimo iż szlak odbija w wąską błotnistą ścieżkę między polami by po chwili wrócić na asfalt, którym ja cały czas jechałem. W Niegowici najpierw przejeżdżamy koło cmentarza (pojawiły się tu poprawne oznakowania szlaku Salina Cracoviensis - gdy jechałem ten szlak na wiosnę to tabliczki jeszcze nie było) i po krótkim podjeździe dojeżdżamy pod kościół. W Niegowici przez dwa lata wikariuszem był Karol Wojtyła i jest tu bardzo wiele miejsc z nim związanych. Na wyjeździe z centrum Niegowici, po lewej stronie widzimy posesję ogrodzoną wysokim murem, za którym znajduje się odnowiony zabytkowy dworek. Jeszcze kilka lat temu dworek był w ruinie obecnie wygląda bardzo ładnie, ale wstęp na jego teren jest wzbroniony - brama zamknięta, zrobiłem więc tylko szybką fotkę i ruszyłem dalej. Po kilkuset metrach szlak skręca w prawo w drogę między polami (znów brak tabliczki sygnalizujące skręt) tym razem postanowiłem jechać za szlakiem po chwili moim oczom ukazał się bardzo ładny widok na Niegowić i okoliczne wzniesienia. Po jakimś kilometrze jazdy ścieżką wyjeżdżamy ponownie na asfalt i kierujemy się na Liplas. Tu ponownie szlak skręca między polami i jest bardzo dobrze oznakowany, jechałem kiedyś między polami tak jak prowadzi szlak (wycieczka szlakiem okrężnym ziemi gdowskiej) ale uważam, że ten odcinek nie wnosi nic ciekawego do wycieczki, więc do Gdowa pojechałem asfaltem. Szlak nie prowadzi nas przez centrum Gdowa, tylko boczną drogą wyprowadza na most na Rabie na drodze 966, zaraz za mostem należy skręcić na parking restauracji Szałas (niestety brak oznakowania skrętu) i po chwili jedziemy już wąską dróżką wzdłuż Raby. Droga niestety nie jest najlepsza, nierówna, błotnista a jedyny jej urok to fakt, że prowadzi brzegiem rzeki i co chwila są miejsca gdzie możemy nad Rabą się zatrzymać. Po kilku minutach jazdy droga zacznie delikatnie odbijać od rzeki, tu trzeba uważać, żeby nie przegapić oznakowania skrętu w polną drogę, która po kilkuset metrach doprowadzi nas do asfaltu w miejscowości Podolany. Przez Podolany znów w zasadzie jedziemy wzdłuż rzeki z tym, że drogą asfaltową, tu natchnąłem się na jakieś zawody samochodów terenowych i quadów zrobiłem kilka fotek i ruszyłem dalej. Wąską drogą między domami dojedziemy do skrzyżowania z drogą prowadzą przez Klęczany i Kobylec do Łapanowa, skręcamy w prawo i rozpoczynamy podjazd pod Kobylec. Jechałem tą drogą w 2008 roku i wtedy podjazd był dla mnie bardzo ciężki, tym razem poszło w miarę gładko, choć trzeba trochę popedałować pod górę. To właśnie tą drogą prowadzi Szlak Papieski z Niegowici do Łapanowa, jeśli więc chcielibyśmy trochę sobie skrócić jazdę do Jodłownika to można nie jechać przez Liplas, Gdów i Podolany tylko z Niegowici jechać za oznakowaniem szlaku papieskiego.

Po podjechaniu do Kobylca czeka nas długi i fajny zjazd do Łapanowa. W Łapanowie znów zgubiłem szlak, nie wiem czy brakowało oznakowania czy po prostu z rozpędu go nie zauważyłem, szlak prowadzi wąską szutrówką pod cmentarz a potem pod kościół a ja pojechałem od razu pod kościół po asfalcie. Jakieś 100 metrów dalej po drugiej stronie ulicy znajduję się zabytkowy drewniany kościółek, tablica z opisem szlaku Żeleńskich i kierunkowskazami mówiącymi, że pokonaliśmy już 35 km a do Jodłownika pozostało nam 15 km. W tym miejscy szlak od razu skręca na widoczną w pobliżu kładkę i boczną drogą wyprowadza nas z Łapanowa, ja postanowiłem jednak podjechać na rynek i zrobić sobie krótką przerwę. Myślę, że warto nadłożyć te kilkaset metrów i zobaczyć sobie niewielki rynek w Łapanowie. Po przerwie wróciłem pod drewniany kościółek i zgodnie z oznakowaniem szlaku przekroczyłem rzeczkę po kładce i bocznymi drogami pojechałem w stronę zalewu w Łapanowie a potem po ponownym przejechaniu rzeczki po wale wyjechałem z Łapanowa. Do tego miejsca jechałem dobrze znanymi mi drogami, no może poza odcinkiem w Podolanach, ale dalszej drogi już nie znałem. Po wyjechaniu na asfalt i przejechaniu jakiegoś kilometra szlak skręca w lewo na most i kieruje nas na Boczów. Po przejechaniu przez wieś dojeżdżamy do skrzyżowania z drogą Tarnawa - Grabie, skręcamy w prawo (uwagi tu tabliczki szlaku są lekko mylące) i po krótkim podjeździe skręcamy w lewo w wąską asfaltową drogę (tu skręt dobrze oznaczony). Krótki zjazd i rozpoczynamy najcięższy podjazd na szlaku do Słupi.

Najpierw jedziemy wśród domów, potem ładną drogą przez las i potem znowu wśród zabudowań - cały czas pod górę. Podjazd nie jest może specjalnie trudny, ale dość długi i można się na nim zmęczyć. Po wyjeździe z lasu powoli dojeżdżamy do szczytu wzniesienia i możemy obserwować coraz piękniejsze i bardzo odległe widoki. Jadąc cały czas za szlakiem dojeżdżamy w końcu do szczytu wzniesienia i schowanego za murem kolejnego dworku. Potem czeka nas szybki zjazd, na skrzyżowaniu w prawo (trzeba uważać znów brak znaku) i w końcu wyjeżdżamy na drogę w Krasnych Lasocicach, skręcamy w lewoi przez Mstów dojeżdżamy do Jodłownika gdzie na Placu im. III Rzeczypospolitej - szlak się kończy. W Jodłowniku oprócz wspomnianego placu przy który znajduję się budynek banku i OSP są jeszcze dwa kościoły - nowy i zabytkowy drewniany kościół w którym akurat był pogrzeb, zajrzałem więc do środka ale wchodzić nie wypadało. Z Jodłownika jest zaledwie 4 km do Szczyrzyca gdzie znajduję się ciekawy klasztor cystersów - byłem tam wycieczce w 2011 roku. W Jodłowniku zrobiłem tylko krótki postój na uzupełnienie zapasów i po chwili ruszyłem w drogę powrotną.

Kilka danych dotyczących szlaku: według wskazań na tabliczka w Niepołomicach i w Jodłowniku szlak ma długość 49 km, mi wyszło 51,5 km nie wszędzie jednak jechałem za szlakiem choć 2,5 km to chyba raczej nie nadłożyłem. Pokonanie szlaku zajęło mi 2:35:04 jazdy a jakieś 3:10 z przerwami na fotografowanie, jadąc do Jodłownika nawet specjalnie się nie zmęczyłem, choć kilka metrów pod górę trzeba wjechać najpierw na wysokość około 340 m npm w Kobylcu, a potem na wysokość przeszło 420 m npm w Słupi no i jeszcze kilka mniejszych górek po drodze. Szlak jest ciekawy, miejscami fajny widokowo, choć jakiegoś nagromadzenia zabytków na nim nie znajdziemy.

Do domu zdecydowałem się wracać jakąś inną drogą na początek pojechałem jednak tak samo przez Mstów w kierunku na Krasne Lasocice z tym, że tym razem nie skręciłem na Słupię tylko pojechałem prosto i rozpocząłem podjazd. Przejechałem obok kościoła w Krasnych Lasocicach, za którym znajduję się cmentarz parafialny a tam cmentarz wojenny, który już kiedyś widziałem, więc tym razem postanowiłem go sobie odpuścić. Pokręciłem więc w górę aż do szczytu wzniesienia z którego możemy jeszcze odbić na szlak przez Boczów do Łapanowa, ale ja pojechałem za drogą w dół i przez Żerosławice dojechałem do Kępanowa. Przejechałem koło kolejnego cmentarza wojennego i dojechałem do Grabia, tu zdecydowałem się nie jechać do Łapanowa tylko przez Grabie i Lubomierz dojechać do Zagórzan (tej drogi jeszcze na rowerze nie jechałem). Po drodze kilka dość stromy hopek ale w końcu po ładnym zjeździe przez las dojechałem do drogi nr 966 w Zagórzanach, dalej jeszcze kawałek pod górę i dość długi zjazd w kierunku Gdowa. W Gdowie już dziś byłem, ale tylko przejechałem wtedy bokiem, więc tym razem postanowiłem wstąpić na rynek, a potem na cmentarz parafialny zobaczyć kwaterę wojenną z okresu I wojny i kopiec powstańczy z 1846. Po odwiedzinach na cmentarzu wróciłem na drogę do Liplasu, postanowiłem nie jechać tym razem do Niegowici, tylko po krótkiej wizycie w remontowanym dworku w Liplasie ruszyć na Wiatowice. Przez Wiatowice i Zborówek dojechałem do Zabłocia, a po podjechaniu stromym podjazdem do Suchoraby zjechałem w kierunku drogi nr 4. Przejechałem kawałek 4 i skręciłem na Słomiróg, by dalej przez Staniątki dojechać do Niepołomic, postanowiłem, że zamknę pętlę pod tablicą informacyjną na leśnym parkingu, więc przebiłem się między tłumami turystów spacerujących po Puszczy i dojechałem na miejsce gdzie zaczynałem jazdę po Szlaku Żeleńskich - była godzina 16:15, więc do startu na szlak minęło równo 6 godzin.

Wycieczka udana, pogoda ładna a jak na koniec października to nawet bardzo ładna. Łącznie z dojazdem z domu na Krakowiankę i potem do domu przejechałem przeszło 104 km, dzięki czemu przekroczyłem granicę 4 000 km w sezonie, była to dla mnie 99 wycieczka w tym roku, więc do setki brakuje mi już tylko jednej. Ten wyjazd to w zasadzie koniec sezonu rowerowego a na pewno koniec z dłuższymi wyjazdami, może jak będzie pogoda to pojeżdżę sobie jeszcze trochę na szosówce, może coś z żoną jeśli będzie miała ochotę, ale jak będzie zobaczymy.

Na szlaku Niepołomice - Jodłownik:
dystans: 51,52 km
czas: 2:35:04

Na szlaku Niepołomice - Jodłownik - Niepołomice:
dystans: 98,71 km
czas: 4:47:44

Dzięki tej wycieczce przekroczyłem próg 4 000 km w sezonie 2012, do 100 wycieczek pozostał jeszcze jeden wyjazd.

Wszystkie kilometry: 4049.26 km (w terenie 577.00 km, 14%)
Czas aktywności: 219:24
Średnia prędkość: 18.45 km/h
Suma podjazdów: 32152 m
Wycieczek: 99
Średnio na wycieczkę: 40.90 km i 02:13 godz.

Galeria wycieczki


Szosowo po Puszczy

Czwartek, 18 października 2012 | dodano:18.10.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, samotnie
  • DST: 21.23 km
  • Czas: 00:43
  • VAVG 29.62 km/h
  • VMAX 47.00 km/h
  • Temp.: 21.0 °C
  • Podjazdy: 50 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś wycieczka szosowa po Puszczy, dziś było bardzo ciepło przeszło 21 stopni chyba trochę się zgrzałem. Tym razem postanowiłem przejechać się po płaskim z Niepołomic pojechałem Drogą Królewską do Leśniczówki Przyborów. W lesie jest chłodno i wilgotno, pod leśniczówką czas około 17 minut - słabo, bywało już znacznie lepiej. Dalej pojechałem w stronę Zabierzowa i następnie skręciłem w lewo na Ulesie. Dojechałem do drogi nr 964 i nią dojechałem do Woli Batorskiej, następnie odbiłem w prawo na drogę w kierunku Puszczy - nią dojechałem do Sitowca i dalej Drogą Królewską z powrotem do Niepołomic. Na prostej wyciągałem oczywiście zdecydowanie większą prędkość niż podczas jazdy po górkach, ale taka monotonna jazda nie zbyt mi się podobała, zdecydowanie wolę podjeżdżać i zjeżdżać.

Do 4 tys. km w sezonie 2012 pozostały jeszcze 2 wycieczki i 56 km.


Szosowy Tour de Dąbrowa

Środa, 17 października 2012 | dodano:18.10.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 22.15 km
  • Czas: 00:49
  • VAVG 27.12 km/h
  • VMAX 46.00 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • Podjazdy: 130 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Szybki szosowy wyjazd - objechałem w koło Dąbrowę zaliczając po drodze kilka górek. Pogoda była bardzo ładna, było ciepło około 15-16 stopni i bezwietrznie, więc około 16:10 wsiadłem na rower i ruszyłem na trasę. Zdecydowałem się na szybką wycieczkę w zasadzie identyczną do tej, którą jechałem 4 października.
Na początek Al. Dębową do Staniątek tam podjazd pod Winnicę potem zjazd do Dąbrowy przejazd drogą techniczną koło autostrady i następnie skręciłem na Szarów, tu mała zmiana nie pojechałem pod kościół tylko najpierw po płaskim pod Hotel Azalia i następnie pod górę w kierunku kościoła. Pod kościołem w Szarowie zjazd w kierunku Puszczy i krótki ale stromy podjazd pod OSP w Dąbrowie (tu musiałem stanąć na pedały). Potem już standardowo drogą wzdłuż Puszczy w kierunku Staniątek, tym razem nie wiało więc nawet na otwartej przestrzeni poszło mi gładko. Na koniec jazda do rynku na herbatę i po kilkunastu minutach powrót do domu.

Wyjazd bardzo udany, szkoda że tak szybko robi się ciemno i zimno, o godzinie 16 było ciepło a już o 17 słońce zaszło i zaczęło się robić zimno i szarawo. Już niedługo ma być przestawienie czasu, więc jeszcze o kilkanaście minut wieczór się wydłuży, więc jest jeszcze szansa na jakąś wycieczkę po pracy.

Do 4 tys. km w sezonie 2012 pozostały jeszcze 3 wycieczki i 76 km.


Do Niepołomic z żoną

Niedziela, 14 października 2012 | dodano:14.10.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 36.19 km
  • Teren: 8.00 km
  • Czas: 02:36
  • VAVG 13.92 km/h
  • VMAX 57.15 km/h
  • Temp.: 15.0 °C
  • Podjazdy: 203 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


W niedzielny poranek padało, ale koło południa zrobiło się słonecznie i ciepło namówiłem, więc na wyjazd na rower moją żoną, która od czasu gdy przekroczyła 1 000 km w sezonie jakoś straciła zapał do jazdy. Pojechaliśmy tradycyjnie do Niepołomic, jak słońce świeciło to było bardzo ciepło, jak chowało się za niewielkie chmury to robiło się chłodniej, ale mimo wszystko jazda była dość przyjemna. Dojechaliśmy do Niepołomic do domu moich rodziców, zrobiliśmy mniej więcej godzinną przerwę a ruszyliśmy do domu.

Wybraliśmy trochę inną, ale już dobrze nam znaną drogę i około godziny 16:30 byliśmy z powrotem w Łapczycy. Wycieczka udana, tempo spacerowe, moja żona miała 3 tygodnie przerwy od ostatniego wyjazdu i jej forma wyraźnie już spada - pewno ciężko będzie ją znowu wyciągnąć na rower. Ja powoli zbliżam się do 4 000 km i do 100 wycieczek, po tym weekendzie myślę że nie powinno być problemów z osiągnięciem założonego celu.

Do 4 tys. km w sezonie 2012 pozostało jeszcze 4 wycieczek i 99 km.

Galeria wycieczki


Niepołomice - Puszcza Niepołomicka - Bochnia

Sobota, 13 października 2012 | dodano:13.10.2012 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 52.68 km
  • Teren: 18.00 km
  • Czas: 02:25
  • VAVG 21.80 km/h
  • VMAX 52.43 km/h
  • Temp.: 13.0 °C
  • Podjazdy: 275 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Prognozy pogody na sobotę były raczej kiepskie, ale w piątek wieczorem nieoczekiwanie się zmieniły więc postanowiłem, że w sobotę rano jadę rowerem do Niepołomic. Niestety rano pogoda była kiepska, około 10 stopni, ale niebo mocno zachmurzone, drogi były mokre ale przynajmniej około 8:30 nie padało, wziąłem więc wszystko co może się przydać w razie deszczu i ruszyłem do Niepołomic. Ledwo ujechałem 2 km a tu pojawiła się dość solidna mrzawka, ale nic jadę dalej, wyjechałem pod górkę na granicy Moszczenicy i Chełmu i nawet zatrzymałem się żeby włożyć kurtkę przeciwdeszczową, ale postanowiłem jechać dalej. Jak przekroczyłem Rabę to padać przestało a jadąc ścieżką rowerową przez Puszczę Niepołomicką zauważyłem, że drogi w okolicach Niepołomic są suche.
W Niepołomicach dłuższy postój, miałem kilka spraw do załatwienia, pojechałem też z kolegą do Krakowa gdzie zakupiłem kurtkę softshellowa z przeznaczeniem na rower. Kurtka co prawda nie miała kroju rowerowego, ale w osiągalnej dla mnie cenie prezentowała się znacznie lepiej niż kurtki typowo rowerowe.

Około godziny 14:00 ruszyłem w drogę powrotną a że zrobiło się słonecznie (choć nie jakoś specjalnie ciepło) postanowiłem, że powtórzę wycieczkę z przed tygodnia przez Puszczę i ponownie poszukam wieży pożarowej w lesie w okolicach Proszówek. Pojechałem więc Drogą Królewską, dotarłem nad Czarny Staw i po krótkiej przerwie ruszyłem dalej, dojechałem do miejsca gdzie powinna być wieża i tym razem trafiłem. Wieża jest widoczna dopiero jak jest się jej bardzo blisko, ja trafiłem tu dopiero za trzecią próbą. Wieża jest ogrodzona i w zasadzie nie można na nią wychodzić ale z tyłu jest dziura w siatce i można spróbować. Ja jechałem na miejsce z założeniem, że wyjdę i pooglądam widoki, ale jak zobaczyłem wieże to postanowiłem jednak nie wchodzić. Na górę można się dostać po chyba ze 30 metrowej pionowej wąskiej drabince i jakoś poczułem respekt przed taką wspinaczką, byłem sam i jakbym spadł to nawet nikt by nie wiedział gdzie jestem. Zrobiłem więc kilka fotek i pojechałem dalej. Przez Proszówki dojechałem do Bochni i dalej Górnym Gościńcem do Łapczycy. W drodze powrotnej testowałem kurtkę założoną tylko na koszulkę termoaktywną i było mi ciepło. Kurtka na pewno jest wiatroszczelna, według producenta ma też wysokie parametry oddychalności - tu też jest nieźle, ale mimo wszystko trochę się spociłem. Muszę chyba kupić lepszą koszulkę termoaktywną bo tą co mam jest już stara a od początku idealna nie była.

Wycieczka w sumie udana, rano straszyło deszczem ale potem było już słonecznie i ładnie - dobrze, że pojechałem na rower, a do 4 tys. km już coraz bliżej:)

Do 4 tys. km w sezonie 2012 pozostało jeszcze 5 wycieczek i 135 km.

Galeria wycieczki


Szosówką na Chorągwicę

Piątek, 12 października 2012 | dodano:13.10.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 38.24 km
  • Czas: 01:34
  • VAVG 24.41 km/h
  • VMAX 49.00 km/h
  • Temp.: 14.0 °C
  • Podjazdy: 305 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Dziś wyszedłem z pracy wcześniej i postanowiłem zrobić trochę dłuższą wycieczkę na szosówce, było słonecznie i względnie ciepło, więc zapowiadał się udany wyjazd. Najpierw miałem jechać do Puszczy nad Czarny Staw ale potem wpadłem na pomysł podjechania na szosówce pod Chorągwicę na najwyższy punkt Pogórza Wielickiego.

Na trasę ruszyłem około 14:00 pojechałem do Staniątek a potem skierowałem się na Zakrzowiec, od razu poczułem że dziś nie jestem w najlepszej formie, do tego dość mocno wiało i szybko poczułem zmęczenie. Mimo wszystko postanowiłem się nie poddawać, podobnie jak kilka dni wcześniej dojechałem do Bodzanowa, przeciąłem drogę nr 4 i podjechałem do Słomianej z tym, że tym razem skręciłem w prawo i ruszyłem na Biskupice. Podjazd pod kościół w Biskupicach to pierwszy poważny sprawdzian, ostatnie 300 metrów to górka o bardzo dużej stromiźnie, po raz pierwszy jadąc na szosówce zobaczyłem na liczniku prędkość 8 km/h, z trudem ale jakoś wyjechałem pod kościół. Tu poważnie zastanawiałem się czy jechać dalej na Chorągwicę, byłem zmęczony a po drodze czekał mnie około 1 km dość stromy podjazd, w końcu postanowiłem jednak spróbować. Podjazd okazał się strasznie ciężki, przepychałem pedały na stojąco przy prędkości około 7-8 km/h, po kilku minutach walki udało mi się wjechać na wypłaszczenie w Sułowie. Zatrzymałem się porobiłem kilka fotek i ruszyłem dalej w kierunku Chorągwicy, na początek lekki zjazd a potem podjazd, z tym że już nie taki trudny i po kilku minutach kręcenia dojechałem pod kościółek w Chorągwicy - czyli na najwyższy punkt Pogórza Wielickiego. Kilkaset metrów dalej znajduję się nadajnik telewizyjny ale to właśnie koło kościoła jest najwyższy punkt. Miałem w planach kilka wariantów powrotu, ale podjazd kosztował mnie sporo sił, więc postanowiłem wracać w miarę najkrótszą drogą. Na początek wróciłem się tą samą drogą przez Sułów i Biskupice do Słomianej, potem jednak zdecydowałem się jeszcze na podjazd w kierunku Suchoraby z tym, że nie pojechałem pod cmentarz wojenny tylko skręciłem wcześniej w stronę drogi nr 4, którą przejechałem kawałek i odbiłem na Słomiróg. Dalej przez Słomiróg, Zakrzów i Staniątki Górne wróciłem do domu.

Wycieczka w sumie udana, choć przed wyjazdem planowałem przejechać jakieś 50 km a skończyło się na 38. Podjazd pod kościół w Biskupicach o potem w kierunku Sułowa to bardzo strome odcinki na których jazda szosówką z moimi przełożeniami jest bardzo ciężka - to zdecydowanie najtrudniejsza górka pod jaką udało mi się szosówką wyjechać.

Do 4 tys. w sezonie 2012 pozostało jeszcze 6 wycieczek i 188 km.

Galeria wycieczki


Szosówką - Zakrzowiec, Bodzanów, Brzezie

Wtorek, 9 października 2012 | dodano:09.10.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 32.35 km
  • Czas: 01:14
  • VAVG 26.23 km/h
  • VMAX 46.00 km/h
  • Temp.: 11.0 °C
  • Podjazdy: 190 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Ostatnio doszedłem do wniosku, że powalczę o 4000 km i 100 wycieczek w sezonie co prawda pogoda nie rozpieszcza, ale dziś zacząłem realizować ten cel - do przyjechania przed dzisiejszą wycieczką pozostało 258 km i 8 wycieczek.

Po fatalnej pogodzie w niedzielę (kiedy to miałem zaplanowaną dłuższą wycieczkę) i w poniedziałek, we wtorek było w miarę słonecznie, ale niestety wietrznie i zimno. Po po pracy około 16:10 wsiadłem na rower i ruszyłem na trasę. Początek standardowy, ul. Dębową do Staniątek i potem przez Staniątki Górne w stronę Zakrzowca. Postanowiłem dziś wypróbować nową drogę przez Zakrzowiec do Bodzanowa, o której wiedziałem, że jest ale chyba nigdy nią jeszcze nie jechałem. Droga jest łatwiejsza od tej przez Słomiróg i omija dość wymagający podjazd, wyjechałem w Bodzanowie tuż przed podjazdem pod kościół i cmentarz. Tej górki ominąć się już nie ma, więc wydrapałem się na nią i bez postoju skręciłem w stronę drogi nr 4, przeciąłem ją i rozpocząłem podjazd do drogi Suchoraba - Słomiana,górka ta nie jest specjalnie ciężka a na szosówce poszło mi dość gładko i po skręcie w lewo kręciłem pod lekką górkę w do Suchoraby - ten podjazd też bez po problemu i kilku chwilach byłem pod cmentarzem wojennym w Suchorabie. Tym razem bez żadnych postojów ruszyłem dalej, najpierw zjazd i potem znowu dość ciężki podjazd do granicy Gminy Niepołomice.

W tym miejscu zakończyłem serię podjazdów i rozpocząłem zjazdy, pojechałem przez Czyżów do Szczytnik, przejechałem przez wieś i po skręcie w prawo rozpocząłem podjazd do Brzezia. Ta górka jest mi bardzo dobrze znana, ale na szosówce jechało ją po raz pierwszy, poszło bez kłopotów i po chwili stałem na wiadukcie nad drogą nr 4. Dalej zjazd w stronę Szarowa i Dąbrowy, lekki podjazd pod OSP w Dąbrowie (z tej strony to pikuś) i zjazdy w kierunku Staniątek. Po wyjechaniu na otwarty teren jak zwykle na tym odcinku zderzyłem się z wiatrem dziś wiało wyjątkowo mocno i musiałem walczyć z wiatrem na dojeździe do Zakrzowca i teraz jadąc na Staniątki. Jakoś sobie poradziłem i potem pod torami skręciłem o 180 stopni i wiatr przestał mi przeszkadzać. Na koniec pojechałem jeszcze na chwilę do rynku, a po krótkiej przerwie do domu.

Dziś pokonałem przeszło 32 km i zaliczyłem wycieczkę nr 93, pozostaje mi więc pokonać jeszcze 226 km i zrobić 7 wycieczek, może okazja nadarzy się już w piątek, oby tylko pogoda była.

Galeria wycieczki


Do Niepołomic, powrót przez Puszczę

Sobota, 6 października 2012 | dodano:06.10.2012 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 54.47 km
  • Teren: 16.00 km
  • Czas: 02:27
  • VAVG 22.23 km/h
  • VMAX 57.15 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Podjazdy: 220 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


W zasadzie w dniu 6 października powinienem pedałować w poszukiwaniu pomarańczowych lampionów po Jurze Krakowsko-Częstochowskiej na Odysei Jurajskiej Krzeszowice 2012, niestety na zawody nie pojechałem więc pozostało mi tylko przejechać się gdzieś na miejscu. Pogoda od rana była bardzo dobra, więc pojechałem do Niepołomic stałą trasą przez Chełm, Targowisko, Kłaj, Szarów i ścieżką rowerową do Niepołomic. Na Rynku zrobiłem krótki postój u kolegi na kawę, a potem pojechałem do domu moich rodziców, gdzie musiałem coś zrobić. Skończyłem około 12 i ruszyłem w drogę powrotną, ale żeby nie było za prosto, to postanowiłem jechać na około przez Puszczę Niepołomicką.
No więc jazda Drogą Królewską na Sitowiec, tam postanowiłem skręcić na Wolę Batorską i przyjrzeć się cmentarzowi wojennemu nr 324 - ostatniemu obiektowi okręgu IX, którego jeszcze w tym roku nie odwiedziłem. Na cmentarz nie ma drogi dojazdowej, można się tam dostać przez bramkę w ogrodzeniu SKR, ale tym razem postanowiłem tam nie wchodzić tylko wykorzystać zoom 12 w moim aparacie i zrobić kilka fotek z pewnej odległości. Zoom dał radę i po sfotografowaniu cmentarza wróciłem na Drogę Królewską. Zrobiłem jeszcze kilka fotek cmentarza 325 i ruszyłem dalej. Po dojechaniu do leśniczówki Przyborów pojechałem dalej szutrową Drogą Królewską, przejechałem koło rezerwatu żubrów i po kolejnych kilku kilometrach dojechałem do Czarnego Stawu. Tu spotkała mnie niespodzianka, na drodze pod stawem stoi autobus, gdy dojechałem pod sam staw musiałem się przedzierać pomiędzy ludźmi z wycieczki, było też trochę turystów rowerowych, słońce mocno przygrzewało było ciepło, nic tylko wybrać się na wycieczkę. W drodze nad Czarny Staw postanowiłem, że spróbuję poszukać wieży pożarowej znajdującej się w pobliżu, pojechałem więc dalej szutrowo-piaskową ścieżką, następnie skręciłem z niej w prawo na drogę pomiędzy drzewami. Przeszło rok temu dostałem wskazówki jak tam dotrzeć od jednego z rowerzystów, wtedy jednak nie znalazłem wieży, w domu miałem nawet mapkę z zaznaczonym punktem, ale jak znowu postanowiłem tam jechać, to mapka leżała sobie w szufladzie. Efekt taki, że mimo iż pokręciłem się trochę po lesie to wieży nie znalazłem. Już w domu popatrzyłem na mapkę i okazało się, że znowu byłem blisko, przez chwilę nawet chciałem jechać w kierunku górki na której stoi wieża, koniec końców jednak pojechałem do Proszówek.

Dalej asfaltem do Bochni, jechało mi się trochę ciężko bo przeszkadzał mi wiatr, co prawda nie do końca przeciwny, ale boczny z mocnymi porywami. W Bochni skręciłem na rondo pod cmentarzem komunalnym i rozpocząłem podjazd na Osiedle Niepodległości, po drodze dogoniłem jakiegoś młodego chłopaczka, po kasku ze szczęką sądząc to był to jakiś miłośnik downhillu, który z konieczności musiał uprawiać uphill:) Dogonienie go poszło jak z płatka, ale potem nie bardzo chciał się dać urwać i mocno gonił za mną, a ja nie mogłem wymięknąć w rezultacie poszedłem tą górkę na maksa. Chłopaczka zostawiłem dość daleko w tyle, ale zmęczyłem się strasznie, w rezultacie podjazd na Górny Gościniec to już tempo spacerowe. Co gorsza jak już tam wyjechałem to zamiast cieszyć się płaskim odcinkiem to musiałem walczyć z centralnie przeciwnym i dość mocnym wiatrem. Zatrzymałem się pod kościołem Kazimierzowskim w Łapczycy, zrobiłem fotkę i popędziłem w dół do domu.

Wycieczka udana, pogoda jak na październik piękna, wykonałem założony cel zwiedzenia wszystkich cmentarzy wojennych okręgu IX w jeden rok, ale niestety wciąż w pamięci mam, że tego dnia powinienem być gdzie indziej i walczyć z lampionami:( Na pocieszenie pozostaje mi fakt, że niedziela - 7 października była fatalna jeśli chodzi o pogodę, a na odysei trzeba by walczyć również w takich warunkach.


Szosówką po górkach

Czwartek, 4 października 2012 | dodano:04.10.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Po płaskim, samotnie
  • DST: 23.76 km
  • Czas: 00:53
  • VAVG 26.90 km/h
  • VMAX 45.00 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 120 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Szybki wyjazd szosówką na objazd okolicznych górek. Z Niepołomic do Staniątek tam podjazd pod Winnicę - poszło całkiem dobrze, choć zauważam już powoli oznaki spadku formy:( Dalej do Szarowa, odkryłem drogę techniczną wzdłuż autostrady, którą skróciłem sobie trochę trasę, potem pod górkę pod kościół w Szarowie - szybko i bez problemów. Pod kościołem na prosto i zjazd, by po chwili podjeżdżać stromo pod górę pod OSP w Dabrowie - tu pod koniec na najbardziej stromym odcinku było naprawdę ciężko. Dalej zjazd do Staniątek i powrót do domu przez rynek i Kopiec Grunwaldzki.

Wyjazd krótki ale udany, niestety szybko już robi się szarawo, około 17:30 trzeba już w zasadzie być w domu żeby nie jeździć po nocy.

Galeria wycieczki