Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2013

Dystans całkowity:305.54 km (w terenie 35.50 km; 11.62%)
Czas w ruchu:13:41
Średnia prędkość:22.33 km/h
Maksymalna prędkość:59.34 km/h
Suma podjazdów:2524 m
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:38.19 km i 1h 42m
Więcej statystyk

Zabawa z Geocaching

Środa, 23 października 2013 | dodano:23.10.2013 Kategoria Geocaching, Zachodniogalicyjskie cmentarze, samotnie, Przez Puszczę Niepołomicką, Po płaskim, 0-20 km
  • DST: 17.97 km
  • Czas: 00:39
  • VAVG 27.65 km/h
  • VMAX 35.55 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 74 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Jestem chory - pełen zestaw przeziębieniowy, boli mnie gardło i leje mi się z nosa. Pogoda jest jednak tak piękna, że nie mogłem sobie odmówić małej przejażdżki, tym bardziej że zainteresowałem się geocaching. Zarejestrowałem się na dwóch portalach i dziś zdobyłem trzy pierwsze kesze:)

Sezon zawodów na orientacje już się chyba dla mnie skończył, więc zainteresowałem się zabawą w poszukiwanie skarbów czyli geocaching. Kiedyś już o takiej zabawie słyszałem, ale ostatnio gdy szukałem jakiś informacji o Duchowej Górze w Lipnicy Murowanej (gdzie znajdował się jeden punktów podczas Galicja Orient), trafiłem na stronę www.opencaching.pl. Zarejestrowałem się w systemie i przeglądnąłem punkty w mojej okolicy, niestety okazało się że nie ma ich zbyt wielu. Zarejestrowałem się więc jeszcze na www.geocaching.pl, stronie będącej polskim odpowiednikiem www.geocaching.com i okazało się, że tam skrzynek w mojej okolicy jest znacznie więcej. Ten drugi system jest co prawda bardziej nastawiony na zysk i na wejście proponuję płatne konto premium, ale do ściągnięcia samych koordynatów punktów wystarczy konto basic.

Na mojejgo GPS - Garmin Dakota 20 pobrałem kilka skrzynek i w drogę. Większość skrzynek czy jak mówią uczestnicy zabawy keszy, znajdowało się w dobrze mi znanych miejscach przy Drodze Królewskiej. Na początek postanowiłem jechać pod leśniczówkę Przyborów, gdzie przy Kapliczce Św. Huberta miał być zlokalizowany kesz z opencaching. Wybrałem ten punkt na początek bo miałem dokładne wskazówki, gdzie się znajduje, więc dla całkowitego debiutanta był to punkt idealny. Do leśniczówki, dojechałem szybko, ze średnią 28,6 km/h, zrobiłem kilka fotek utwardzanych w ostatnich dniach leśnych dróg i zrobiłem nawrót pod kapliczkę. Warto wspomnieć, że kesz trzeba podjąć i odłożyć na miejsce niezauważonym, by nie zdradzić położenia skrzynki, bałem się trochę, że przy ruchliwej Drodze Królewskiej może to być trudne, na szczęście jednak moje obawy okazały się bezpodstawne.

Kesz ma miejscu, wyciągam, otwieram, oglądam, robię wpis i chowam na miejsce. Ustawiam GPS na kolejny punkt czyli Dąb Augusta II (tym razem z geocaching). Dojeżdżam do dębu i szukam, skrzynka ma być mała i magnetyczna, tym razem nie wiem dokładnie gdzie się znajduje, pomagają mi bardzo precyzyjne wskazania GPS. Jest, fajny kesz na magnesiku - bardzo pomysłowe, otwieram, wpis, pakuję na miejsce i jazda do kolejnego punktu.

Trzeci kesz ma się znajdować w pobliżu cmentarza wojennego nr 325 na Sitowcu. Na serwisie geocaching.pl prowadzona jest akcja - Projekt: Zachodniogalicyjskie Cmentarze Wojenne, polegająca na umieszczaniu keszy w pobliżu cmentarzy wojennych z I wojny - super sprawa, szczególnie dla mnie. Podjeżdżam pod cmentarz a tu zonk, w stronę cmentarza zmierza wycieczka szkolna, czy udana mi się podjąć poszukiwania? Na szczęście sam kesz znajduję się dobre kilkadziesiąt metrów od cmentarza, a wycieczka po chwili odchodzi i mogę spokojnie sprawdzić skrzynkę, koordynaty bezbłędne i po chwili mam skrzynkę, fotka, wpis i jazda dalej.

Robi się powoli ciemno, a ja mam w planie jeszcze jeden kesz, na kirkucie żydowskim w Niepołomicach w którego obrębie była kiedyś zlokalizowana kwatera wojenna 328. Dojeżdżam na miejsce, wskazówki mam w miarę dokładne, ale kesza nie ma. Postanowiłem, odpuścić, bo wydawało mi się, że trzeba będzie coś pokopać, a ja nie miałem czym. Gdy wróciłem do domu i jeszcze raz poczytałem o skrzynce dowiedziałem się, że jednak nie trzeba było kopać, tylko dokładniej poszukać, cóż może następnym razem się uda.

Godzina już późna (17:20), robi się ciemno i chłodno, więc trzeba wracać do domu. Dzisiejsza trasa jak na szosówkę, bardzo krótka, ale dziś szukałem keszy, a rower był tylko środkiem lokomocji. Jak na pierwszy raz chyba poszło mi nieźle, namierzyłem 3 z 4 zakładanych na dziś skrzynek:) Wyjazd krótki, ale bardzo udany.

Galeria wycieczki

Galicja Orient - etap II do poprawki

Niedziela, 20 października 2013 | dodano:20.10.2013 Kategoria 41-60 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 55.03 km
  • Teren: 15.00 km
  • Czas: 03:02
  • VAVG 18.14 km/h
  • VMAX 58.41 km/h
  • Temp.: 17.0 °C
  • Podjazdy: 900 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Minęły 3 tygodnie od imprezy na orientacje organizowanej na "moich" terenach w której niestety nie poszło mi za dobrze. Dokładnie trzy tygodnie temu walczyłem na II etapie Galicja Orient, dziś pogoda była piękna, więc postanowiłem jechać i zaliczyć punkty z trasy pucharowej nr 40, 37 i 35, które na zawodach opuściłem. Nie jako przy okazji zaliczyłem jeszcze punkty 33, 38 i 36, które były po drodze:)

Znowu nie miałem za wiele czasu na jeżdżenie, więc nie mogłem odjechać całej trasy II etapu GO, wybrałem więc tylko kilka punktów. Na początek pojechałem do Gierczyc i rozpocząłem szosowy podjazd pod Czyżyczkę, za kulminacją asfaltu skręciłem w prawo w kierunku Buczyny na punkt który na zawodach był oznaczony jako 33. Tym razem dojechałem bez problemu, ale stwierdziłem, że ścieżki przez pole którą trzeba jechać na wprost gdy droga skręca w lewo po prostu nie widać, jest tylko zaorana i zarośnięta trawą łąka, ścieżka pojawia się dopiero po przejechaniu tej łąki. Dalej już bez problemów, fotka pod kapliczką (pkt 33), kilka fotek widoków z tego miejsca i jazda dalej.

Na zawodach kolejny błąd popełniłem nie skręcając w prawo przy krzyżu, tylko pędząc w dół do Grabiny skąd musiałem znowu podjeżdżać. Wtedy nawet zatrzymałem się w dobrym miejscu, ale coś nie grało z nawierzchnią drogi i pojechałem asfaltem, który na mapie był zaznaczony jako droga nie utwardzona. Dziś pojechałem pod krzyżem w prawo, droga która jeszcze 3 tygodnie temu była szutrowa dziś jest prawie cała asfaltowa i co więcej pozwala zaoszczędzić czas i siły jakbym tędy pojechał na GO to na pewno dużo bym zyskał. Po dojechaniu do drogi na Nieszkowice Małe skręciłem w prawo a przy kolejnym krzyżu lewo w ścieżkę miedzy polami. Na GO nawet w planach nie miałem tędy jechać, chciałem zjechać w dół do Nieszkowic i jechać doliną Stradomki, tą ścieżkę wybrałem bo była ona w optymalnym wariancie przejazdu. Jako ścieżka w dół jest w miarę porządku da się nią zjechać (choć nie strasznie szybko) do Stradomki, ale pod górę chyba wolałbym walczyć na około po asfalcie.

Dalej już jazda jak na GO do Wieńca i drogą koło Raby do "końca drogi" - czyli pkt 38. Na GO chwilę go szukałem, lampion był za kupą ziemi w krzakach, przez 3 tygodnie to miejsce się zmieniło, nie ma już ani tej ziemi ani tych krzaków, pozostał tylko znak zakaz wjazdu. Podczas zawodów z tego miejsca się wróciłem i atakowałem punkt nr 39 opuszczając 40, tym razem jadę na 40.

Z szutrowej drogi przez żwirownie koło Raby mam skręcić w ścieżkę biegnącą wzdłuż rzeki, ale jakoś przegapiam skręć i dojeżdżam do asfaltu i do domów, szybko naprawiam błąd i wracam na ścieżkę wzdłuż Raby. Nie jest to rewelacyjna droga, mocno zarośnięta trawą, a tuż przed wyjazdem na asfalt niespodzianka w postaci niewielkiej fosy pełnej wody, po pokonaniu której jestem już cały brudny. Dalej lekko pod górę, zjazd przejazd przez Zręczyce i rozpoczynam podjazd - to właśnie tego podjazdu się bałem na zawodach i dlatego zrezygnowałem z pkt 40.

Podjazd ciężki, miejscami bardzo stromo, co prawda widoki piękne i dziś gdy byłem niezmęczony mogłem nawet docenić walory widokowe tego podjazdu, ale podczas GO chyba bym na tej górce umarł:) Najgorsza część podjazdu kończy się pod drewnianą willą z XIX wieku stojącą w pięknym widokowym miejscu, zrobiłem więc krótką przerwę na kilka fotek.

Po przerwie jadę dalej, pod górę ale już znacznie łatwiej, dojeżdżam do asfaltówki biegnącej od Podolan, dalej już tylko ścieżka przez las przykryta gęsto dywanem z liści. Po kilku minutach wspinaczki dojeżdżam do osuwiska, to gdzieś tu znajdował się punkt 40 - okolica malownicza, szczególnie dziś gdy liście spadły z drzew i przykryły cały las. Punkt zdobyty ale dojazd do cywilizacji wymaga jeszcze dobrych kilku minut jazdy leśnymi ścieżkami, w końcu ląduję na asfaltówce w Kobylcu i pędzę szczytem w kierunku Kamyka. Po zjeździe ląduję na skrzyżowaniu na które trafiłem od pkt 39 na GO, na sam punkt nie jadę, ale jego zdobycie z tego miejsca to co najmniej 10-15 minut (droga tam i powrotem).

Mała analiza podczas GO z punktu 38 przez 39 (wspinaczka na nogach pod górę) do skrzyżowania w Kamyku zrobiłem 5 km w czasie 29:26, dziś z punktu 38 przez 40 na to samo skrzyżowanie zrobiłem 11,9 km w czasie 59:43 zdobycie punktu nr 39 kosztowało by mnie jeszcze maks 15 minut czyli łączny czas z zaliczeniem punktów to jakaś 1 godz 15 min, chyba więc dobrze zrobiłem że tą 40 wtedy odpuściłem.

W Kamyku jeszcze trochę w dół i jazda na punkt 37, który też na GO odpuściłem. Kilkaset metrów drogą w kierunku Woli Wieruszyckiej i skręt w lewo, dojeżdżam do zielonego szlaku rowerowego, który zgodnie z mapą biegnie przez punkt. Szlak prowadzi trochę inaczej niż na mapie, ale są znaki więc jadę bez większych problemów, droga pod górę, miejscami na drodze wielkie głazy, ale droga przejezdna w całości na rowerze. Dojeżdżam do drogi wzdłuż ściany lasu, po chwili wjeżdżam w las, chwila coś chyba za daleko, sprawdzam drogę w lewo na wjeździe do lasu, ale po chwili stwierdzam, że muszę się trochę cofnąć. Jakieś 100 metrów wcześnie jest ścieżka w las i coś co przypomina "małą polankę" z opisu - to chyba to miejsce, ale śladów GO nie znajduję.

Jadę dalej przez las w kierunku Kaczej Góry (trzymam się szlaku), problem pojawia się w miejscu gdzie mam ze szlaku zjechać jest droga w lewo, leśna ale przy niej stoi samochód osobowy, więc na pewno przejezdna, ale na mapie jej chyba nie ma. Decyduję się ostatecznie na wąską ścieżkę na wprost w kierunku szczytu, który zdobywam niestety na nogach, dalej jest ścieżka w lewo po szczycie, po chwili dojeżdżam gdzie chciałem, ale widzę też wylot drogi, którą nie pojechałem, mogło się obyć bez ataku szczytowego.

Dalej kawałek po asfalcie przez Cichawkę, trzyma się czerwonego szlaku rowerowego, który ma mnie zaprowadzić na szczyt Zonii. W pewnym momencie szlak opuszcza asfalt i prowadzi pod górę, szeroką szutrową drogą. Kilkaset metrów i jadę już przez las, tu jest znacznie gorzej, po pierwsze stromo, po drugie liście a po trzecie coraz więcej błota. Dojeżdżam do kulminacji ścieżki w lesie, ale prawdziwa jazda zaczyna się na zjeździe, błoto, liście gałęzie, ślisko jak cholera i ze dwa razy a mało nie leżę. W końcu wyjeżdżam z lasu i oczywiście znowu muszę się wspinać, najpierw po szutrze a potem już po asfalcie, w końcu wyjeżdżam przy dobrze mi znanej kapliczce na szczycie w Zonii.

No to analiza: na GO przejazd od skrzyżowania w Kamyku z drogą na Wolę Wieruszycką, przez Sobolów z asfaltowym podjazdem pod Zonię pod wspomnianą wyżej kapliczkę to 4,3 km w czasie 23:38 (postojów na tym odcinku nie było), dzisiejszy przejazd z tego samego skrzyżowania w Kamyku przez pkt 37 do kapliczki to 7,2 km w czasie 51:46 (13:52 postoju). W dobrej formie, ograniczając postoje do podbicia punktu i może chwili namysłu nad mapą (powiedzmy 5 minut) opłacało się jechać na pkt 37, w formie jaką miałem podczas II dnia GO chyba dobrze zrobiłem, że jednak zrezygnowałem.

Jadę jeszcze kilkaset metrów i staję w miejscu gdzie na GO znajdował się punkt 36 i bufet, tym razem ciasteczek nie ma, więc robię tylko parę fotek i pędzę na punkt 35, który też podczas zawodów opuściłem. Po niespełna 14 minutach (głównie zjazdu) jestem w Królówce przy punkcie, znajduję nawet taśmę która była rezerwowym oznaczeniem punktu, szybka fotka i powrót. Robię krótką przerwę pod sklepem, bo akurat skończył mi się napój w bidonie i pędzę dalej. Najpierw po płaskim doliną potoku, potem skręt w lewo i rozpoczynam podjazd przez Olchawę. To właśnie przez ten podjazd odpuściłem punkt 35, cisnę mocno, bo chcę zobaczyć ile czasu potrzeba było na zdobycie tego punktu, podjeżdżam, zjeżdżam i jestem na skrzyżowaniu w Zawadzie, czas od punktu 36 to jakieś 34 minuty - 11,2 km (w tym postój w sklepie). Podczas GO zjechałem prosto z Zonii na w/w skrzyżowanie, wtedy potrzebowałem na to 7:26 - 3,8 km. Czyli teraz jest 27 minut więcej licząc z postojem w sklepie, wtedy byłem w słabszej formie, więc mogło to być 27 minut bez postoju, ale zaliczyłem punkt warty 60 minut, więc w ostatecznym bilansie mogłem mieć czas o 33 minuty krótszy, mojej pozycji by to nie zmieniło, ale miałbym łączny czas z karami mniejszy niż 24 godziny:)

Ze skrzyżowania w Zawadzie chciałem jeszcze wypróbować nową drogę przez Pogwizdów, ale czas miałem słaby i musiałem już wracać do domu, więc wybrałem drogę asfaltem przez Czyżyczkę, na podjeździe cisnąłem mocno i w rezultacie mocno się zmachałem. Dalej zjazd i dojazd do Łapczycy drogą 964.

W sumie przejechałem 55 km i 900 metrów przewyższenia, na trasie byłem od 10:15 do 13:50, więc przez 3:35. Limit czasu na GO był 5 godzin, więc w dobrej formie i przy wyborze dobrej trasy pewnie dałbym rady zaliczyć całość. Jednak tego dnia byłem mocno zmęczony, popełniłem kilka błędów na początku i chyba dobrze zrobiłem, że opuściłem punkty 40 i 37, ale 35 trzeba było jednak jechać. Myślę, że z tym dodatkowym odcinkiem jakoś bym sobie poradził, punkt był łatwy do znalezienia, a czas lepszy po 30 minut był nie do pogardzenia.

Teraz już zostaje tylko zrobić poprawkę do I etapu GO, ale na to przydałoby się trochę więcej czasu.

Galeria wycieczki

Niepołomice powrót przez Puszczę

Sobota, 19 października 2013 | dodano:19.10.2013 Kategoria Przez Puszczę Niepołomicką, Po płaskim, 41-60 km
  • DST: 55.07 km
  • Teren: 10.00 km
  • Czas: 02:24
  • VAVG 22.95 km/h
  • VMAX 56.19 km/h
  • Temp.: 14.0 °C
  • Podjazdy: 228 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Koło południa pojechałem do Niepołomic, wybrałem drogi krajowe 4 i 75 i mimo iż w jednym miejscu musiałem się zatrzymać, ze względu na remont to i tak ustanowiłem rekord drogi do Niepołomic, 15,7 km pokonałem w czasie 36:03 ze średnią 26,18 km/h (dane do rynku w Niepołomicach).

W Niepołomicach wizyta u mojego kolegi w rynku i potem małe porządki na budowie.
Mniej o 14:00 przyjechał Krzysiek i ruszyliśmy przez Puszczę nad Czarny Staw, jechaliśmy cały czas Drogą Królewską (również na jej szutrowym odcinku), więc tempo jazdy było niższe niż podczas rajdu krajówkami do Niepołomic. Nad Czarny Stawem mały postój a potem jazda asfaltami na Stanisławice i dalej na Kłaj. W Kłaju pod przejazdem kolejowym każdy z nas pojechał w swoją stronę. Ja pojechałem jeszcze do centrum Kłaja zrobić małe zakupy w sklepie, a potem przez Targowisko i Chełm do domu.

Wycieczka bardzo udana, pogoda piękną i słoneczna, choć jakoś mega ciepło nie było. Dzięki tej wycieczce przekroczyłem 4500 km przejechanych w tym sezonie i gdzie po głowie, chodzi mi myśl żeby powalczyć o te 5 tys., ale czasu mam ostatnio mało, więc może być z tym różnie, wiele będzie zależało od pogody.

Galeria wycieczki

Bodzanów na szosie

Wtorek, 15 października 2013 | dodano:15.10.2013 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 21.30 km
  • Czas: 00:49
  • VAVG 26.08 km/h
  • VMAX 52.60 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • Podjazdy: 240 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Ostatnio stwierdziłem, że coś mało w tym roku jeździłem na szosówce, a że miałem po pracy chwilę czasu w oczekiwaniu na spotkanie na budowie, to wsiadłem na mojego Peugeota i w drogę.

Celem był znajdujący się na górce drewniany kościółek w Bodzanowie, jednak tym razem postanowiłem trochę zmodyfikować pętle dojazdową. Z Niepołomic pojechałem do Staniątek, przejazd obok klasztoru i następnie jazda pod szkołę w Zagórzu, następnie skręt w prawo i przez Słomiróg do Bodzanowa. Od Słomirogu zaczyna się dość konkretny podjazd do granic Gminy Niepołomice, potem zjazd i znowu podjazd do Bodzanowa. Zwykle dojeżdżałem do kościoła w Bodzanowie, stroną drogą koło kapliczki, tym razem postanowiłem zajechać z drugiej strony, czyli od cmentarza. Tu również bardzo stromo i wyjazd trochę wyżej niż drogą koło kapliczki, bo od cmentarza do kościoła się zjeżdża.

Pod kościołem parę fotek i szybki nawrót w kierunku domu, bo zaczynało się powoli ściemniać. Pojechałem drogą w kierunku Zakrzowa, ostatnio jeździłem nią parę razy, ale zawsze w przeciwnym kierunku. Lekki podjazd i potem zjazd do Zakrzowca, następnie przejazd przez Staniątki i powrót do domu.

Wycieczka udana i dość szybka, forma w sumie na taką trasę była nie najgorsza i wszystkie górki podjechałem bardzo sprawnie. Niestety czas gonił i to zarówno w powodu spotkania jakie miałem zaplanowane na 18 jak i powodu szybko zapadającego zmroku, po pracy nie ma jak już za bardzo jeździć:(

Wieczorem jeszcze test jednego programu na moim rowerku stacjonarnym, dziś tylko 10 minut kręcenia, ale podniosłem sobie dość mocno obciążenie i zdążyłem przez ten czas poważnie się zmęczyć.

Galeria wycieczki

Do ujścia Raby

Niedziela, 13 października 2013 | dodano:13.10.2013 Kategoria 61-80 km, Po płaskim, samotnie
  • DST: 61.94 km
  • Teren: 7.00 km
  • Czas: 02:44
  • VAVG 22.66 km/h
  • VMAX 59.34 km/h
  • Temp.: 12.0 °C
  • Podjazdy: 297 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


W niedziele nie miałem zbyt wiele czasu na rowerowanie, postanowiłem się wybrać więc na stosunkowo łatwą wycieczkę do Uścia Solnego w poszukiwaniu ujścia Raby do Wisły. Kiedyś dawno temu bo w 2009 roku przy okazji wycieczki do Szczurowej postanowiłem poszukać miejsca gdzie Raba wpada do Wisły, ale wtedy mimo walki z ciężkim terenem miejsca tego nie znalazłem. Tym razem miało być inaczej, przed wyjazdem zrobiłem analizę mapy i zdjęć google z których wywnioskowałem, że w miejsce styku obu rzek łatwiej będzie dojechać od strony Niedar a nie Uścia Solnego jak kiedyś próbowałem.

Z Łapczycy wyjechałem dopiero o godzinie 10:15, mimo później pory pogoda była kiepska, mgła i temperatura ledwie około 11 stopni. Do Bochni drogą nr 4, potem zjazd do rynku i kierunek na Proszówki. Do Uścia Solnego postanowiłem jechać lewym brzegiem rzeki. Na moście między Bochnią a Proszówkami zrobiłem pierwsze dziś zdjęcie Raby i drogą nr 965 ruszyłem do Milkuszowic. Po drodze w Gawłówku jeszcze szybkie zdjęcie pomnika radzieckiego lotnika i odbicie z drogi głównej w kierunku kościoła w Mikluszowicach. Dalej jazda przez Wyżycze gdzie wychodzę na biegnący równolegle do drogi wał Raby - jednak rzeki nie widać, i dalej przez Bieńkowice gdzie fotografuję zniszczony zabytkowy dworek. Jadę przez płaskie jak stół tereny, między polami, cisnę dość mocno i po mniej więcej godzinie od startu dojeżdżam do drogi 964. Do mostu na Rabie między Niedarami a Uściem Solnym mam dosłownie 300 metrów, robię fotkę Raby i decyduję się przejechać kawałek dobrze wyglądającą ścieżką po wale po stronie Uścia Solnego.

Jak wspomniałem na wstępie, kiedyś już próbowałem tą stroną dojechać do ujścia rzeki i nie udało mi się, ale i tak miałem wstąpić do Uścia Solnego, więc stwierdziłem, że spróbować nie zaszkodzi. Jednak w pewnym momencie wał wyraźnie oddala się od rzeki, a w kierunku rzeki brak jakiś dobrych ścieżek, postanawiam więc zjechać z wału i za 3 minuty jestem już na odremontowanym rynku Uściu Solnym. Robię parę fotek, ale na odpoczynek nie ma czasu, ponownie przekraczam więc rzekę i po drugiej stronie mostu w Niedarach jadę żwirową drogą równoległą do wału. Na zdjęciach google widziałem, że tą drogą można dojechać w pobliże ujścia Raby. Droga jest dobrze utwardzona, mały kamyczkami, ale rowerem na cienkich oponach jedzie się po niej nie najlepiej, na szczęście jednak we właściwym kierunku. Po kilku minutach jazdy widzę jak z lewej strony do wału Raby dochodzi wał Wisły, droga przejeżdża przez wał i prowadzi mnie dość dobrą ścieżką między łąkami. Po chwili dojeżdżam do Raby i drogą wzdłuż rzeki do cypla na zbiegu Raby i Wisły. Zostawiam rower i na nogach schodzę wąską ścieżką do lustra wody.

Miejsce ma swój specyficzny klimat, po drugiej stronie Wisły widzę jakiegoś wędkarza, wchodzę na wąski, usypany z kamieni cypelek w miejsce styku obu rzek, mała sesja fotograficzna i powrót do roweru. Po przeciwnej stronie Wisły widać jak na dłoni wzniesienia przy drodze DK79, to z jednego z nich w Jaksicach jest piękna panorama miejsca w którym się znajduję, jednak na dziś do dla mnie za daleko, w linii prostej nie więcej niż kilometr, ale żeby tam się dostać musiałbym przejechać Wisłę mostem albo w Nowym Brzesku, albo w Szczurowej - czyli do przejechania dobre 25 km. Wracam do Niedar, robię jeszcze szybką fotkę mocno zniszczonego cmentarza wojennego nr 320 w Niedarach, ponownie przekraczam rzekę wjeżdżam do Uścia Solnego i tym razem drugim brzegiem Raby kieruję się na Bochnię.

Jadę przez Cerekiew gdzie robię kilka fotek kościoła - widziałem ten kościół godzinę wcześniej z Wyżycz też było do niego tak blisko, a jednak tak daleko. Dalej jadę przez Bogucice i Majkowice gdzie robię kilku minutowy postój pod sklepem. Podczas mojego postoju mniej więcej o 12:15 w końcu wychodzi słońce i robi się bardzo ciepło, tak ciepło że w podkoszulku termoaktywnym i kurtce zaczyna mi być gorąco. Mijam kolejne miejscowości - Gawłów, Słomkę, Krzyżanowice i wzdłuż Raby dojeżdżam do Bochni. Jeszcze tylko przejazd koło cmentarza komunalnego podjazd do Osiedla Niepodległości, Górny Gościniec i jestem w domu w Łapczycy.

Wycieczka bardzo udana, cel osiągnięty, trasa przejechana szybko i sprawnie, gdyby nie ograniczony czas na dzisiejszy wyjazd mogłem jak nic zrobić dziś 100 km. Zbliżam się do 4,5 km w sezonie jednak 5 tys. chyba osiągnąć się nie uda, dni są coraz krótsze, a w weekendy nie zawsze mam czas jeździć.

Na opisaną wycieczkę pojechałem w niedzielę, natomiast w sobotę wieczorem nabyłem za niewielkie pieniądze rower stacjonarny, który ma mi pomóc utrzymać formę w zimie. Na allegro wypatrzyłem używany ergometr firmy Stamm, rower magnetyczny automatyczną regulacją oporu i programami tematycznymi. Co prawda jakieś 3 lata temu kupiłem trenażer, w pierwszym roku jeszcze trochę na nim jeździłem, ale potem zapał wyraźnie mi opadł. Jednak na żeby pojeździć na trenażerze musiałem schodzić do piwnicy, więc zwyczajnie mi się nie chciało, natomiast stacjonarka ma stać w pokoju i jak będę się o nią codziennie potykać to może częściej na nią wsiądę:)

Reaktywuję więc mój drogi profil poświęcony jeździe w domu - jasont.bikestats.pl



Galeria wycieczki

Do Niepołomic na budowę

Sobota, 12 października 2013 | dodano:12.10.2013 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 35.72 km
  • Teren: 1.00 km
  • Czas: 01:27
  • VAVG 24.63 km/h
  • VMAX 57.21 km/h
  • Temp.: 15.0 °C
  • Podjazdy: 239 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Pojechałem do Niepołomic załatwić parę spraw na budowie. Do Chełmu jazda jak zwykle, ponieważ było mi trochę chłodno, więc pod górki cisnę z całej siły, dojazd do Chełmu i zjazd do drogi nr 4. W tym momencie wpadłem do pomysł by do Niepołomic jechać drogami krajowymi, kawałek 4 i potem 75 i przy okazji sprawdzić czy nowa warstwa asfaltu na DK75 jest w końcu równa.

Po DK4 szybko i bez problemów poboczem szosy, w Targowisko skręt na DK75, tu pobocza już nie ma, więc jazda zdecydowanie mniej bezpieczna. Za węzłem autostradowym rozpoczyna się remontowany odcinek drogi, do Szarowa jest jeszcze tylko warstwa podkładowa, ale za wiaduktem kolejowym w Szarowie w stronę Niepołomic w ostatnim tygodniu położono trzecią (chyba już ostateczną) warstwę asfaltu. Mknę więc po nowym asfalcie, jest zdecydowanie równiej niż wcześniej, ale przy skraju jezdni nie jest idealnie. Na DK75 oczywiście mam przeprawy w kierowcami, a w zasadzie z matołami za kółkiem, kilka samochodów mija mnie na gazetę ale to w zasadzie standard, jednak na tym nowym asfalcie za wiaduktem kolejowym mam przygodę specjalną. Jadę sobie na prostej z przeciwka jedzie sobie samochód a zanim drugi - Astra I i nagle ta Astra zaczyna wyprzedzać i oczywiście wymija mnie moim pasem. Pobocza asfaltowego w tym miejscu nie ma, zeskok rowerem na pobocze ziemne jest też trudny, bo nadlany asfalt wystaje dobre 10 cm powyżej gruntu, na szczęście droga była na tyle szeroka, że jakoś się w trójkę zmieściliśmy. Popukałem gościowi w czoło i pojechałem dalej, na szczęście już bez przygód.

W Niepołomicach jeszcze postój w piekarni i u kolegi w rynku na kawę, potem pojechałem na budowę, robota wrę, robią mi elewacje i na domku pojawił się już kolor. Pojechałem jeszcze do Dorbudu kupić kratkę wentylacyjną, ale bez licznika więc tych kilometrów nie wliczyłem do wycieczki.

Tuż przed 13:00 ruszam do domu, wypogodziło się już na dobre i zrobiło się ciepło (rano chłodno i mgła, która utrzymała się do 11), zmieniam więc kurtkę na bluzę i mknę do domu. Po drodze postój w Niepołomicach na cmentarzu parafialnym gdzie fotografuję kwaterę wojskową i potem na cmentarzu w Chełmie gdzie też szybka fotka cmentarza 334.

Wycieczka udana, jazda krajówkami mało bezpieczna ale szybka w Niepołomicach na rynku miałem średnią 25,37 km/h. Z powrotem już trochę wolniej ale średnia i tak wychodzi wysoka.

Galeria wycieczki

Szosowo wokół Czyżyczki

Wtorek, 8 października 2013 | dodano:08.10.2013 Kategoria 21-40 km, Łapczyca, Po górkach, samotnie
  • DST: 24.69 km
  • Czas: 01:05
  • VAVG 22.79 km/h
  • VMAX 56.70 km/h
  • Temp.: 17.0 °C
  • Podjazdy: 330 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Miałem jeździć dziś szosówką w okolicach Niepołomic, ale jakoś tak wypadło, że musiałem wcześniej jechać do Łapczycy, więc zrobiłem wycieczkę na crossie po szosach wokół pasma Czyżyczki.

W zasadzie miałem plan jechać w pobliże punktu nr 40 z II etapu Galicja Orient i zobaczyć czy dobrze zrobiłem, że na zawodach sobie ten punkt odpuściłem, ale jak już jechałem to stwierdziłem, że jest już trochę późno. Postanowiłem więc zmienić plan i zrobić rajdy wokół Czyżyczki, nową pętlą.

Z Łapczycy pojechałem na Siedlec i tam odbiłem na Stradomkę, jechałem po płaskim, doliną rzeki, omijając pasmo Czyżyczki od zachodu. Dojechałem do mostu na Stradomce i skręciłem w lewo w wąską drogę z płyt betonowych, która mnie zaprowadziła pod cmentarz w Sobolowie. Dalej krótki, ale ostry podjazd i byłem pod kościołem w Sobolowie. Pagórkowatą drogą na której jednak przeważały zjazdy dojechałem do Nieprześni pod zabytkowy dworek i wpadłem na ciekawy pomysł, skrócenia sobie drogi na szczyt Czyżyczki.

Drogą koło dworku w Nieprześni już kiedyś jechałem ale w dół, było to dość dawno i nie pamiętałem jaka to była droga. Zrobiłem fotkę dworku i drogę, ledwo ruszyłem a tu słyszę za sobą "Panie tędy pan nie pojedzie bo za bystro" - patrzę a tu dwóch Panów z piwem z ręce stojących na pobliskim podwórku postanowiło mi udzielić takiej cennej rady. Odpowiadam, więc że dam sobie radę i jadę. Jadę wąskim wąwozem obrośniętym drzewami, droga wyłożona jest betonowymi płytami ponacinanymi, żeby woda lepiej spływała. Na początek dwie stromsze ścianki kończące się jednak krótkimi wypłaszczenia, ale gdzieś tak od połowy podjazdu zaczyna się faktycznie dość "bystro". Ten najbardziej stromy odcinek jest znacznie dłuższy niż poprzednie i na dodatek płyty są gęsto nacięte w celu odprowadzenia wody. Podjazd kończy się przy dojeździe do domów mieszkalnych, kawałek wypłaszczenia i wyjeżdżam na drogę z Zawady do Gierczyc. Podjazd znowu nie taki ciężki, jak straszyli panowie na dole, choć na najbardziej stromej ściance jedzie się ciężko i prędkość spadła mi do 5 km/h.

Dalej kontynuuję podjazd na szczyt Czyżyczki, idzie mi nawet dość gładko i dość szybko pokonuję kolejne zakręty pod górę. Tym razem nie wyjeżdżam na sam szczyt, tylko od razu rozpoczynam zjazd do Gierczyc. Na dole przecinam drogę 967 i jadę w stronę drogi nr 4, którą też przecinam i wjeżdżam (znowu po betonowych płytach) na Górny Gościniec. Dalej już w zasadzie tylko zjazdy do samej Łapczycy.

Wycieczka, krótka ale w sumie bardzo udana, pod górki szło mi zdecydowanie lepiej niż ostatnio, pogoda była bardzo ładna i jechało się bardzo fajnie.

Galeria wycieczki

Październikowa wycieczka do Puszczy

Sobota, 5 października 2013 | dodano:05.10.2013 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 33.82 km
  • Teren: 2.50 km
  • Czas: 01:31
  • VAVG 22.30 km/h
  • VMAX 52.92 km/h
  • Temp.: 15.0 °C
  • Podjazdy: 216 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


W najnowszym numerze Rowertour redaktor naczelny, zachęca żeby wyjść na rower i zapolować na czerwony październik:) Pojechałem więc do Puszczy Niepołomickiej poszukać śladów jesieni, nie ma ich jeszcze za wiele, z drzew lecą pojedyncze liście, a te na drzewach są jeszcze w większości zielone.
Od tygodnia nie jeździłem na rowerze i już na pierwszych metrach poczułem, że forma jest raczej słaba. Na podjeździe pod Górny Gościniec w Łapczycy, kręciłem powoli i wyraźnym trudem, mięśnie były mocno zakwaszone i bolały. Na szczęście dalej już było w dół, do Bochni, przez remontowany wiadukt kolejowy (przejście tylko dla pieszych), kładka na Rabie i byłem w Damienicach. To właśnie tu znajdował się cel mojej wycieczki, czyli niedawno odsłonięty pomnik ku pamięci mieszkańców Damienic pomordowanym w Katyniu. Kilka fotek i ruszyłem dalej do Puszczy.

Jazda przez Puszczę bardzo przyjemna, było ciepło, słonecznie i do tego jazda po płaskim:) Dojechałem do Czarnego Stawu, zrobiłem małą sesję zdjęciową z mniej dostępnego brzegu stawu i wróciłem nawrót. Pojechałem asfaltami w stronę Stanisławic, zatrzymałem się na chwilę pod pomnikiem na Osikówce, trwa utwardzanie skrzyżowania, zresztą jak paru innych w Puszczy, na piechotę może będzie się chodzić lepiej, ale rowerem po takich kamyczka zwykle jeździ się gorzej. Następnie dojechałem do Stanisławic i drogą przez las pojechałem do Kłaja, na wysokości przejazdu kolejowego wyjechałem z Puszczy i pojechałem do Targowiska. Tam wybrałem trochę inną drogę niż zwykle i rezultacie musiałem pokonać prawie 2,5 km szutrową drogą koło Raby. Dalej już tylko podjazd do Chełmu - znowu poszło ciężko i zjazd do Łapczycy.

Wycieczka w sumie bardzo udana, pogoda bardzo ładna, choć trochę wiało i miejscami musiałem walczyć z dość silnym przeciwnym wiatrem. Forma słaba, choć w tym roku nie miałem poczucia, że jestem w jakiejś mega formie, jednak dziś czułem, że jest wyraźnie słabiej.