Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2014

Dystans całkowity:212.26 km (w terenie 83.00 km; 39.10%)
Czas w ruchu:10:30
Średnia prędkość:20.22 km/h
Maksymalna prędkość:62.52 km/h
Suma podjazdów:1444 m
Maks. tętno maksymalne:182 (97 %)
Maks. tętno średnie:158 (84 %)
Suma kalorii:5425 kcal
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:35.38 km i 1h 45m
Więcej statystyk

Terenowo po Puszczy

Wtorek, 14 października 2014 | dodano:15.10.2014 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 28.34 km
  • Teren: 23.00 km
  • Czas: 01:17
  • VAVG 22.08 km/h
  • VMAX 32.67 km/h
  • Temp.: 17.0 °C
  • Podjazdy: 65 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dzień nauczyciela, dzień wolny od zajęć lekcyjnych, po porannej akademii i ślubowaniu klasy I, uczniowie poszli do domu. Ja też dziś znalazłem czas na małą wycieczkę po Puszczy Niepołomickiej - dziś bardzo terenowo, kilkoma ścieżkami, którymi jeszcze nie jeździłem.

Na początek przez Kobylą Głowę w kierunku Kłaja, przejeżdżam koło jednostki wojskowej i przed samym Kłajem odbijam w lewo. Jadę szutrową, dobrze utwardzoną drogą równoległą do asfaltu biegnącego wzdłuż ściany lasu od Kłaja do Stanisławic. W bok odbija wiele dobrze zarysowanych leśnych ścieżek, może kiedyś którejś spróbuję. Po kilku kilometrach dojeżdżam do leśnego asfaltu w prowadzącego w kierunku Czarnego Stawu, ale jadę nim tylko kawałek, asfalt skręca w prawo a ja dalej ciągnę na prostu po leśnej drodze. Po kolejnych kilku kilometrach przecinam kolejną nitkę asfaltu, tym razem tą biegnącą od Damienic, ale ja jadę ciągle prosto po szutrze. 

Moim celem jest cmentarz żydowski w Baczkowie, niestety zamiast jechać dalej moją wygodną szutrówką, postanawiam przebić się ścieżką do Drogi Złodziejskiej. Początek jest zachęcający, ścieżka do prawda już nie tak dobrze utwardzona, ale szeroka i można po nie jechać, niestety w pewnym momencie ścieżka najpierw się zwęża, a po chwili zamienia się w błotną masakrę. Jakoś bokiem udaje mi się przejść i po stromym podejściu, dochodzę do Drogi Złodziejskiej. Dalej jadę w miarę bez problemu, choć dość wolno, bo droga jest pełna piasku. Pod cmentarzem chwila przerwy i kilka fotek, a następnie jadę dalej i z Puszczy wyjeżdżam w Proszówkach.

Kilka kolejnych kilometrów do jazda po asfalcie przez Baczków do Gawłówka, gdzie po krótkim postoju pod zapomnianym pomnikiem radzieckiego pilota, odbijam ponownie do Puszczy. Kolejne kilometry znowu stosunkowo wolno, bo droga jest poważnie zniszczona przez ciężki sprzęt pracujący przy wyrębie lasu. W końcu dojeżdżam do przecinki w której znajduje się mogiła radzieckiego skoczka-zwiadowcy, który właśnie w tym miejscu został zastrzelony i pochowany. Grobem chyba ktoś się zajął, bo został on wymalowany, a na grobie pojawiły się kwiaty.

Dalej jadę już dość szybko, cały czas po szutrze, przecinam obie nitki asfaltu, przejeżdżam koło rezerwatu żubrów i po kilku kilometrach dojeżdżam do leśniczówki Przyborów. 

Wyjazd w sumie udany, choć pogoda była taka sobie, po porannym słońcu, później zrobiło się dość chłodno. Tempo jazdy jak na duże odcinki po leśnych drogach (na cienkich oponach) dość wysokie.

Średnia 22,06 km/h.



Szosowy wyjazd w grupie

Sobota, 11 października 2014 | dodano:11.10.2014 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką
  • DST: 36.81 km
  • Czas: 01:20
  • VAVG 27.61 km/h
  • VMAX 40.90 km/h
  • Temp.: 19.0 °C
  • HRmax: 171 ( 91%)
  • HRavg 128 ( 68%)
  • Kalorie: 731 kcal
  • Podjazdy: 65 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Umówiłem się z Krzyśkiem na szosowy wyjazd do Puszczy Niepołomickiej. Krzysiek miał jechać moim Lapierre a ja na starym poczciwym Peugeocie. Później okazało się, że mają do nas dołączyć jeszcze Łukasz (na odcinek do Zabierzowa) i Szymek na cały wyjazd. Mieliśmy wyjechać o 14 bo miałem czas tylko do 16, niestety okazało się, że Łukasz gdzieś utknął i w rezultacie ruszyliśmy z Niepołomic dopiero o 14:35. Na Sitowcu musieliśmy jeszcze chwilę poczekać na Szymka i do skrętu na Żubrostradę dojechaliśmy od 14:50. Łukasz ruszył na dalszą trasę, a my w trójkę pojechaliśmy w kierunku Czarnego Stawu - miałem na jazdę już tylko 1 godz 10 minut.

Jak już wcześnie pisałem na Żubrostradzie trochę podkręciliśmy tempo, później zakręt w prawo i przejazd koło Czarnego Stawu, ja stwierdziłem, że nie mam czasu na postój, więc chłopaki pojechały ze mną. Tak we trójkę dojechaliśmy do skrętu na Stanisławice, tam oni obili w prawo, a ja w lewo zamknąć pętle. Od tego momentu cisnąłem już całkiem mocno. W sumie nie miałem w planach walczyć na segmencie na Drodze Królewskiej, ale dość mi się spieszyło, więc cisnąłem. Po jakiś 2 km postanowiłem powalczyć i przyspieszyłem jeszcze bardziej. Na jakieś 2 km przed końcem segmentu trochę zaczęło mi brakować pary, ale skoro walka to do końca. Na końcu segmentu nowy rekord 11:07 średnia 34,71 km/h rekord poprawiony, ale w klasyfikacji spadłem. Okazało się, że serwis znalazł jakiś przejazd z marca tego roku, lepszy od mojego o 26 sekund. Dziś trochę wolno zacząłem ten segment, więc jest jeszcze miejsce na poprawę, poza tym dziś jechałem stalowym Peugeotem na Lapierre powinno być lepiej.

Do domu przyjechałem 0 15:56. Wycieczka udana, choć trochę szkoda tej pierwszej godziny podczas której pokonałem 9 km, jakbym zaczął solidnie jechać od 14:00 to mogłem zrobić dziś pod 50 km.


Do pracy w październiku

Piątek, 10 października 2014 | dodano:10.10.2014 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 28.06 km
  • Czas: 01:04
  • VAVG 26.31 km/h
  • VMAX 32.94 km/h
  • Temp.: 13.3 °C
  • HRmax: 157 ( 83%)
  • HRavg 143 ( 76%)
  • Kalorie: 777 kcal
  • Podjazdy: 50 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś po raz kolejny wybrałem się do pracy na rowerze. Pogoda zachęcała do jazdy od kilku dni było ciepło, nawet rano koło 10 stopni i słonecznie, więc na koniec tygodnia postanowiłem w końcu taki wyjazd zrealizować. Temperatura odczuwalna podczas jazdy w Puszczy Niepołomickiej wynosiła około 6,5 stopnia, ale nie wiało więc nie było zimna i jechało mi się całkiem dobrze. Niestety kompletnie nie mam siły kręcić, jazda na jakimś twardym obrocie z prędkością powyżej 26 km/h dziś była dla mnie praktycznie nie osiągalna. Starałem się trzymać dobre tempo ale jechałem na miękkim obrocie więc rzadko przekraczałem 26 km/h. Forma już słaba niestety:)

W drodze powrotnej jechało mi się znacznie lepiej, pogoda była piękna, ciepło, bezwietrznie nic tylko jechać. Cisnąłem więc dość mocno w okolicach 28 km/h i dopiero pod koniec zabrakło mi trochę pary.

Do pracy: 13,8 km/h, czas: 32:24, średnia: 25,57 km/h, maks: 32,13
Z pracy: 14,26 km/h, czas: 31:56, średnia: 26,79 km/h, maks: 32,94

Średnia 26,17 km/h

Czasówka po leśnej ścieżce rowerowej

Czwartek, 9 października 2014 | dodano:10.10.2014 Kategoria 0-20 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 16.56 km
  • Teren: 15.00 km
  • Czas: 00:42
  • VAVG 23.66 km/h
  • VMAX 37.19 km/h
  • Temp.: 14.0 °C
  • HRmax: 175 ( 93%)
  • HRavg 158 ( 84%)
  • Kalorie: 556 kcal
  • Podjazdy: 104 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś zrobiłem sobie czasówkę po leśnej ścieżce rowerowej w Puszczy Niepołomickiej. Kiedyś dawno temu w 2009 roku przejechałem leśną ścieżkę rowerową na czas (jechałem crossem) zmierzone wtedy parametry jazdy to: dystans 6,68 km; czas 14:06; średnia 28,55 km/h; Vmax 37,44 km/h. Dziś postanowiłem ponownie zmierzyć się z tym dystansem, tym razem pojechałem rowerem górskim.

Z domu wyjechałem ul. Wrzosową wprost do Puszczy Niepołomickiej, przejechałem przez las w kierunku Staniątek, przeciąłem szosę i wyjechałem na Kozich Górkach, to właśnie stąd zamierzałem rozpocząć próbę czasową. Od początku czułem, że coś dziś ze mną nie jest za dobrze, na terenowym dojeździe do ścieżki dość wysoko skoczyło mi tętno. Gdy ruszyłem ścieżkę to na pierwszych podjazdach od razu miałem na pulsometrze ponad 160, ale nic cisnę, pierwsze kilka pagórków, potem wyjeżdżam na płaski teren i staram się jechać w granicach 30 km/h. Niestety zaraz pulsometr pokazał mi tętno powyżej 170 i było po jeździe - musiałem zwolnić. Na nawrotce w Szarowie zwalniam i piję mały łyk z bidonu. Znów próbuję przyspieszyć, ale nic z tego. Kolejna nawrotka na końcu ścieżki przy parkingu, wpadam na asfalt i znów próbuję przycisnąć, niestety dalej nic z tego kończę pętle mocno zmęczony. Wynik który osiągnąłem jest gorszy od tego z 2009 roku: dystans 6,6 km; czas 14:29; średnia 27,4 km/h; Vmax 37,3 km/h. 

Po krótkim odpoczynku postanawiam zakręcić tą samą pętle w drugą stronę. Tempo jest już dużo wolniejsze, bo tętno błyskawicznie przekracza 160. Wynik na kółku w przeciwną stronę to: dystans 6,6 km; czas 15:35; średnia 25,41 km/h; Vmax 37,5 km/h.

Końcówka trasy znów terenowo przez las i do domu na Wrzosową. Po odstawieniu roweru, czuję skrajne zmęczenie, tętno długo nie może mi się uspokoić. Mimo iż przejechałem ledwo 16 km, to zrobiłem to na bardzo dużej intensywności i zmęczenie było ogromne. Inna sprawa, że dziś wyraźnie nie był mój dzień i czułem się raczej słabo.

Na Garmin Connect wyznaczałem segmenty w obie strony na ścieżce rowerowej, ale zapis śladu jest chyba słaby, gps gubił się w gęstym lesie. Segment wyszedł mi 6,44 km, podczas gdy czujnik z koła zmierzył okrążenie 6,6 km.



Galicja Orient dzień 2

Niedziela, 5 października 2014 | dodano:06.10.2014 Kategoria 41-60 km, Po górkach, RNO, zawody
  • DST: 43.96 km
  • Teren: 20.00 km
  • Czas: 02:41
  • VAVG 16.38 km/h
  • VMAX 41.60 km/h
  • Temp.: 10.0 °C
  • HRmax: 130 ( 69%)
  • HRavg 157 ( 83%)
  • Kalorie: 1211 kcal
  • Podjazdy: 445 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Drugi dzień rywalizacji na Galicja Orient na trasie piknikowej był rywalizacją "o czapkę gruszek" - nawet sam organizator tak to określił. Medale rozdano po pierwszym dniu, klasyfikacja cyklu Galicja Trophy też już była zamknięta. My pierwszego dnia daliśmy z siebie wszystko, fakt że miałem zepsuty rower i musiałem całą trasę przejechać na twardych przełożenia spowodował, że średnie tętno wyszło mi aż 153, wieczorem po zawodach łapały mnie skurcze, Krzysiek też czuł się mocno zmęczony, więc ustaliliśmy że drugi dzień jedziemy raczej rekreacyjnie, robiąc fotki których zabrakło na pierwszym etapie.

O 9:30 dostaliśmy mapy, do zaliczenia było 7 punktów, spokojnie planujemy trasę i wyjeżdżamy z bazy praktycznie na samym końcu. Na początek solidny podjazd po asfalcie. Krzysiek chyba zbyt dosłownie wziął sobie do serca, że dziś jedziemy rekreacyjnie i musiałem go trochę pogonić:) Po podjeździe zjazd i skręcamy w lewo na czarny szlak rowerowy. Jedziemy dość dobrą ścieżką, dojeżdżamy do lasu i kręcimy sobie w kierunku punktu 22. W pewnym momencie droga odbija w kierunku szczytu wzniesienia, zaczynamy podchodzić, ale coś nam nie gra. Zaczynamy się zastawiać a tu nagle z tyłu dojeżdża nas kilka drużyn, dziwne myślałem, że jesteśmy na szarym końcu. Wracamy się kawałek i szukamy właściwej drogi, nagle widzimy że za zarośniętą łąką jadą dwie dziewczyny, więc rower na plecy i przeprawiamy się do drogi, a tam jeszcze 100 metrów i jest punkt.

Podbijamy i jedziemy dalej, zgodnie z planem dalej szlakiem czarnym, przejeżdżamy jeszcze kilometr i okazuję się że musimy się przeprawić przez solidną górę, niestety na piechotę. Kilka minut ciężkiej wspinaczki i jesteśmy na szczycie wśród sadów z jabłkami. Nagle zrobiło się bardzo ciepło, więc się rozbieramy. Po chwili pędzimy w dół, jednak szczęście trwa tylko chwilę bo po chwili znów pod górę tym razem na szczęście po asfalcie, więc mimo 11% stromizny da się jechać. Dziś mój rower spisuję się lepiej, mam więcej przerzutek, coś pokombinowałem na noclegu i dziś nie muszę się tak męczyć.

Wyjeżdżamy na wysokość 403 m npm, najwyżej podczas tych zawodów, i nagle z pięknej, słoneczniej pogody wjeżdżamy w mega mgłę. Trochę zjazdów i wjeżdżamy do lasu, jest strasznie zimno, około 9 stopni do tego dochodzi wilgoć. Na szczęście jedziemy głównie w dół, po chwili las się kończy i dojeżdżamy do punktu 23 (rozwidlenie jarów). Punkt jest sprytnie ukryty, chwilę szukamy ale po chwili mamy już dziurki w karcie. Na zaliczenie tych dwóch punktów potrzebowaliśmy przeszło godzinę - było ciężko .

Zjeżdżamy do Babic i pędzimy na punkt nr 26 (starorzecze) dojazd łatwy po asfalcie i po płaskim. Tuż przed samym punktem spotykamy jadące z przeciwka dziewczyny, jedna z nich wczoraj w miksie wygrała, dziś jedzie chyba siostrą i obie mocno cisną. Chcę zmobilizować Krzyśka, żebyśmy za nimi pogonili, ale on dalej twierdzi, że dziś rekreacja:) Punkt zdobywamy bez problemu, wracamy się kawałek i skręcamy na Olszyny, droga dalej płaska i asfaltowa, kolejne kilometry pokonujemy szybko. W Olszynach wjeżdżamy na drogę powiatową, którą po chwili dojeżdżamy do Jankowic, gdzie odbijamy na szlak niebieski prowadzący brzegiem Wisły. Droga jest szutrowa, z dużą ilością dziur, ale płaska więc jedziemy dość szybko.

Na szlaku zaliczamy punkt 27 (rozwidlenie rowów), odbijamy i jedziemy dalej szlakiem niebieskim, którym dojeżdżamy Mętkowa Małego, jeszcze kawałek asfaltem i jesteśmy na bufecie. Tuż przed bufetem widzimy jadących z przeciwka wczorajszych zwycięzców, z tym że dziś jadą z jakimś mały dzieckiem, więc oni dziś rekreacyjnie. Na bufecie, na którym dziś postanawiamy się zatrzymać spotykamy kilka drużyn w tym naszych (do wczoraj) największych rywali z Hasajzacnie, dziś też wyraźnie się nie ścigają, jeden z nich jedzie na rowerze z mega szerokimi oponami (chyba ze 4 cm, prawie jak w motorze). Zbieramy kilka informacji o dalszych punktach i w drogę.

Przed nami punkt nr 25 (kładka), punkt wydaje się być banalny jedziemy wygodną, szutrową ścieżką przez las, a punkt ma znajdować się na lewo od tej właśnie ścieżki. Niestety przegapiamy właściwy zjazd, skręcamy w następny, dojeżdżamy do rzeczki, ale ani kładki ani punktu nie ma. Na szczęście wzdłuż rzeczki prowadzi trochę zarośnięta, ale przejezdna ścieżka i po kilku minutach jesteśmy przy kładce, wracamy do drogi już tą co trzeba ścieżką:)

Punkty 26, 27 i 25 były proste, ale dwa kolejne znów mają być trudniejsze. Jedziemy asfaltem w kierunku Chrzanowa, a potem odbijamy na Zagórze. Krzysiek zaczyna coś narzekać na zmęczenie, a tu po chwili zaczynamy widzieć wzgórze na które przyjdzie nam się wdrapać. Wskakujemy na czarny szlak i w górę, początek po asfalcie, potem odcinek bardzo stromy, więc kawałek z buta, ale dalej znów można jechać. Dojeżdżamy do skrzyżowania szlaków, do punktu już blisko ale stromo pod górę. Nagle patrzymy a z góry zjeżdżają dziewczyny, które widzieliśmy już wcześniej i nie chcą nic powiedzieć o punkcie, chyba się boją, że je prześcigniemy:)

Punkt nr 24 to stały punkt BnO, palik wbity w ziemię, bez lampionu. Może być ciężko bo w koło las, taki palik nie bardzo rzuca się w oczy. Chwilę szukamy na piechotę chodząc po lesie, jednak po chwili jest, podbijamy i zjazd w dół. Pierwotnie mieliśmy inny plan, ale postanawiamy wykorzystać szlak zielony i zjechać do asfaltu. Jedziemy po szlaku, ale oczekiwanego zjazdu do asfaltu nie ma, wykorzystujemy kolejny i lądujemy na asfalcie, ale w środku jakieś fabryki. Jedziemy przez zakład, czy się tędy wyjechać?, jest szlaban i strażnik, ale zanim zdążył nas zauważyć byliśmy już za bramą:)

Przed nami ostatni punkt nr 21 (jaskinia). W pobliże punktu dojeżdżamy po asfalcie, skręcamy we właściwą ścieżkę i po chwili widzimy jakiegoś zawodnika z trasy pucharowej odbijającego punkt. Mieliśmy szczęście, punkt był słabo widoczny. Obijamy dziurki i dalej po szlaku przez las dojeżdżamy do Piły Kościeleckiej, stąd do Bolęcina prowadzi już tylko kilku kilometrowa prosta. Mobilizuję Krzyśka do mocniejszego finiszu, po kilku minutach dojeżdżamy do Bolęcina i po chwili na metę nad zalewem. 

Znów poszło nie najgorzej, mimo iż w zasadzie dziś się nie ścigaliśmy. Wygrywa Turbo Cola, dalej dziewczyny i potem my, czyli 3 miejsce w open i znowu drugie w MM. To bardzo dobry wynik biorąc pod uwagę zmęczenie wczorajszym dniem, nasze nastawienie, że dziś się nie ścigamy, fotki na każdym punkcie i dłuższy postój na bufecie. Trasa była dość ciężka, szczególnie jej początek, gdzie zrobiliśmy spore przewyższenia, środek łatwy, koniec znowu trochę trudniejszy. Pogoda w niedziele było sporo lepsza, na starcie ciepło, później na wysokości zimno, ale pod koniec rywalizacji już bardzo ciepło. Mi osobiście dziś jechało się dużo lepiej niż w sobotę, działo mi więcej przerzutek, tętno nie skakało mi tak wysoko, nie łapały mnie skurcze.

Rower niestety do gruntownego remontu, w zasadzie przydałby się nowy - lepszy, ale obawiam się, że mój przyszłoroczny budżet takich wydatków nie przewiduje. Skończy się, więc pewnie na wymianie napędu i pewnie jeszcze kilka rajdów na nim obskoczę.

Galeria zdjęć.



Galicja Orient dzień 1

Sobota, 4 października 2014 | dodano:06.10.2014 Kategoria 61-80 km, RNO, zawody
  • DST: 58.53 km
  • Teren: 25.00 km
  • Czas: 03:26
  • VAVG 17.05 km/h
  • VMAX 62.52 km/h
  • Temp.: 12.0 °C
  • HRmax: 182 ( 97%)
  • HRavg 153 ( 81%)
  • Kalorie: 2150 kcal
  • Podjazdy: 715 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Galicja Orient to nasze ostatnie i docelowe zawody na orientacje w tym sezonie. Od początku sezonu walczyliśmy w zawodach z cyklu Galicja Trophy, w Miechowie po dobrej jeździe i katastrofalnym błędzie na ostatnim punkcie zajęliśmy 5 miejsce, w Jordanowie poszło lepiej i zajęliśmy 2 miejsce, co pozwoliło nam się przesunąć na 3 miejsce w cyklu. Do Bolęcina na ostatnie zawody przyjechaliśmy z założeniem wskoczenia na 2 miejsce w cyklu, bo pierwsze niestety było już poza naszym zasięgiem. Żeby sięgnąć po 2 miejsce w Galicja Trophy musieliśmy poprawić 5 miejsce (z Miechowa) przy założeniu, że wyprzedzająca nas drużyna Hasajzacnie nie będzie wyżej niż na 3 miejscu, najlepiej więc było pokonać naszych przeciwników i zakończyć zawody przynajmniej na 4 miejscu.

Niestety przed tymi zawodami nie udało się specjalnie potrenować, przeziębienie i cały tydzień bez roweru. Start wyznaczono na godzinę 10:30, mniej więcej o 9:30 byliśmy na miejscu i pierwsze wrażenie - jest zimno:( Ubieramy się więc dobre i czekamy na start.
Dostajemy mapy i planujemy trasę, wszystkie punkty są na północ od bazy czyli po drugiej stronie autostrady, trzeba więc uwzględnić miejsca przeprawy.

Postanawiamy wybrać wariant odwrotny do ruchu wskazówek zegara, pierwszym punktem do zaliczenia jest więc 8 (przepust). Niestety już na starcie robimy błąd, zamiast wybrać drogę na prosto z bazy w kierunku punktu, my mechanicznie jedziemy tak jak przyjechaliśmy samochodem, czyli przez centrum Bolęcina, już na początku duża strata:) Dalej przejazd szosą, wpadamy na niebieski szlak i tu znów błąd, źle sobie skręcamy, musimy zrobić korektę, znów strata ale punkt na szczęście zaliczony.

Dalej już bez przeszkód jedziemy niebieskim szlakiem do Młoszowej, przejeżdżamy obok pałacu gdzie ostanio była meta rajdu Kraków - Trzebinia i rozpoczynamy wspinaczkę na punkt nr 1 (jar). Tu na szczęście idzie bez problemu, dojeżdżamy w pobliże punktu, a tam pełno ludzi szuka punktu, my trafiamy prawie na gotowe, podbijamy punkt i odrabiamy straty z początku trasy.

Niestety nasze szczęście jest chwilowe na dość trudnym wyjeździe z tego punktu w kierunku miasteczka, zaczyna nawalać mi rower. Trąciłem przerzutką o jakieś krzaki i napęd mi wariuje. W efekcie nie jestem w stanie wrzucić żadnego lżejszego trybu bo zaraz przeskakuje mi łańcuch. Muszę pchać rower pod wzniesienie i znowu wszyscy nas wyprzedzają. W Myślachowicach próbuję coś z tym moim napędem zrobić, jest chwilowa poprawa i pędzimy dalej, ale straciliśmy przynajmniej z 10 minut.

Na asfalcie staramy się cisnąć, żeby coś nadrobić, ale po wjechaniu w teren znowu mam problemy. Z pewnymi problemami zaliczamy punkt nr 3 (stara zapora) i szlakami przez las kierujemy się do kolejnego punktu. Tu kolejne terenowe wzniesienie i znów problem z przeskakującym łańcuchem. Zatrzymuję się i zaczynam się zastanawiać czy jest w ogóle sens dalej się męczyć. Rower odmawia posłuszeństwa a my jedziemy na szarym końcu stawki:( Jednak to zawody na orientacje zawsze jest szansa coś nadrobić, biorę więc śrubokręt, majstruję chwilę przy przerzutce i ruszam dalej.

Do dyspozycji mam 3 najtwardsze przełożenia w kasecie i 3 tarcze z przodu w sumie 9 kombinacji raczej twardych:( Kolejne asfaltowe wzniesienie pokazuje, że będzie ciężko, jadę ale z niską kadencją, tętno skacze mi ponad 160, ale trzeba walczyć.

Zdobywamy punkt nr 2 (szczyt kopca), na punkcie dojeżdżamy dwa miksy, może to oznaka, że coś odrabiamy. Dalej zjazd do asfaltu i po asfalcie, niestety drogi którą mieliśmy zaatakować punkt, nie udaje się nam wypatrzeć w terenie.

Zjeżdżamy do centrum wioski, zaznaczona na mapie dróżka koło sklepu to jakiś sajgon, nie chcę nam się taszczyć rowerów na plecach, więc jedziemy za jakąś drużyną w kierunku kościoła, gdzie widać drogę. Z przeciwka jadą dwie drużyny w tym etatowy zwycięzca naszej kategorii team Turbo Cola. Dojeżdżamy do kościoła i jedziemy w kierunku punktu nr 9, jest dość ciężko, szczególnie na moich twardych przełożenia, ale walczymy:) Nieoczekiwanie przy punkcie robi się tłoczno, spotykamy kilka drużyn w tym naszych największych rywali z Hasajzacznie. Podbijamy szybko punkt i pędzimy w drogę powrotną, nasza motywacja rośnie, może nie wszystko jeszcze stracone. 

Wracając z punktu nie jedziemy już pod kościół, tylko wybieramy skrót, jedziemy jak się później okaże ze zwycięzcami naszej kategorii i wyjeżdżamy tą mega stromą ścieżką pod sklepem (tym razem jest na szczęście w dół). Jesteśmy na skrzyżowaniu i pędzimy do punktu nr 5 (szczyt urwiska). Przejeżdżamy koło bufetu i mega zarośniętą ścieżką dojeżdżamy (dochodzimy) do punktu. Gdy my wyjeżdżamy z punktu to właśnie przejeżdżają rywale z Hasajzacznie, a przecież z 9 odjechali przed nami. Jest dobrze trzeba walczyć.

Znowu mijamy bufet, ale nie ma czasu na odpoczynek trzeba walczyć. Po raz trzeci lądujemy na tym samym skrzyżowaniu w Nowej Górze i jedziemy pod górę w kierunku punktu nr 4 (kopiec kamieni). Najpierw asfaltowy podjazd potem, szalony zjazd i znowu tym razem szutrowy podjazd po szlaku. Jest stromo ale da się jechać. Punkt nr 4 zaliczamy bez większego problemu i dalej szlakiem pędzimy w dół. 

Mimo błota odcinek do Dulowej pokonujemy bardzo sprawnie, przejeżdżamy drogę 79 i wjeżdżamy do Puszczy Dulowskiej. Tu na szczęście płasko, droga w miarę dobra, ale do punktu dłuższy przelot. Ciśniemy ile się da, w końcu gdzieś tam za nami są nasi rywale. Punkt nr 6 (źródełko) zdobywamy bardzo sprawnie, niestety przy wyjeździe z tego punktu popełniamy karygodny błąd. Mieliśmy się kawałek wrócić, a potem skręcić w lewo, tym czasem my od razu jedziemy w lewo. Przejeżdżamy może 500 metrów, wyjeżdżamy z lasu, jest skrzyżowanie, spostrzegamy błąd i szybki nawrót. Wracając widzimy kilku zawodników skręcających na leśną ścieżkę prowadzącą do punktu. Z daleka wydaję mi się, że to nasi najwięksi rywale. Poganiam więc Krzyśka i pędzimy ile sił w noga. 

Przez las niebieskim szlakiem i wyjeżdżamy przy studiu filmowy - kosmicznej kolonii tuż przy autostradzie. Na szczęście ostatni punkt - nr 7 (brama techniczna) jest przy samej drodze. Szybko podbijamy i pędzimy w kierunku mety.

Do pokonania jeszcze kilka kilometrów, przejeżdżamy pod autostradą i pędzimy w kierunku Bolęcina. Najpierw jedziemy pod górę, zmęczenie jest duże, ale walczymy. Dojazd do Bolęcina pagórkowaty, ale po kilkunastu minutach dojeżdżamy do centrum. Jeszcze tylko ulica Rekreacyjna i wpadamy na metę. Pierwsze wrażenie, jest pusto siedzi tylko jedna drużyna, ta z którą opuszczaliśmy skrótem punkt nr 9, nikogo więcej nie ma. Oddajemy kartę, jesteśmy na drugim miejscu, co automatycznie oznacza awans na drugie miejsce w Galicja Trophy.

Jakieś 5 minut po nas przyjeżdżają zwycięzcy z miksów. Idziemy do samochodów, i obserwujemy finisz, Turbo Cola walczy liderem kategorii Junior - ojciec z synem jednak górą:) Przebieramy się, jemy, dojeżdżają kolejne drużyny, nasi najwięksi rywale dopiero koło 7 pozycji, ale to już nie ważne, my swój cel na dzisiaj osiągnęliśmy. Mimo kiepskiego startu, dużych problemów ze sprzętem zajmujemy 2 miejsce, tracą do zwycięzców zaledwie kilka minut.

Galeria zdjęć