Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2012

Dystans całkowity:393.27 km (w terenie 57.00 km; 14.49%)
Czas w ruchu:21:51
Średnia prędkość:18.00 km/h
Maksymalna prędkość:62.70 km/h
Suma podjazdów:2956 m
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:32.77 km i 1h 49m
Więcej statystyk

Prawie na Przełęcz Zubrzycką

Czwartek, 31 maja 2012 | dodano:31.05.2012 Kategoria 0-20 km, Po górkach
  • DST: 13.00 km
  • Czas: 00:42
  • VAVG 18.57 km/h
  • VMAX 45.00 km/h
  • Temp.: 18.0 °C
  • Podjazdy: 302 m
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Na zdjęciach Wielka Polana - widoki w miejscu kulminacji szosy (817 m npm)

Po wczorajszej wycieczce był pewien niedosyt, więc tym razem z DWD skręciliśmy w lewo w kierunku Wielkiej Polany i zaczęliśmy podjazd. Po cichu liczyłem, że może uda nam się zdobyć Przełęcz Zubrzycką (877 m npm). Dojechaliśmy do przystanku PKS Sidzina Wielka Polana, a następnie po stromy serpentynach zaczęliśmy się wspinać pod górę. W internecie wyczytałem, że są tam odcinki 100 metrowe z nachyleniem 12% i 14%. W moim "stalowym rumaku" nie mogłem przerzucić na najmniejszą zębatkę z przodu, więc na tych stromych odcinkach miałem kłopoty, ale stojąc na pedałach jakoś wjechałem na szczyt. W tym miejscu na dużej otwartej polanie znajdowało się kilka domków, kapliczka a droga wyraźnie zaczęła schodzić w dół i założyłem, że jesteśmy już na miejscu, więc po krótkim odpoczynku zaczęliśmy zjeżdżać w dół. Jak się później okazało, miejsce do którego dojechaliśmy to właściwa Wielka Polana położona na wysokości jakiś 817 m npm, a do przełęczy brakło nam jeszcze około 1 km i 50 metrów w pionie podobno po bardzo stromej drodze.

Podjazd od DWD na Wielką Polanę 3845 metrów i 200 metrów przewyższenia, średnie nachylenie 6%, bardzo stroma końcówka po serpentynach i ostatni zakręt po którym dojeżdżamy do punktu kulminacyjnego drogi. Dalej droga wyraźnie opada i wchodzi w las, później jednak jak mówiłem jest jeszcze jeden podjazd do przełęczy.

Po chwili przerwy zjechaliśmy do Sidziny na zakupy i na koniec podjechaliśmy ponownie do DWD w sumie zaliczyliśmy przeszło 300 metrów przewyższenia i tyle mniej więcej ma cały podjazd od Dębu Adam w Sidzinie na Wielką Polanę.

Galeria wycieczki



Mapa geocontext

DWD - Sidzina - Wielka Polana - DWD

Środa, 30 maja 2012 | dodano:31.05.2012 Kategoria 0-20 km, Po górkach
  • DST: 11.40 km
  • Czas: 00:40
  • VAVG 17.10 km/h
  • VMAX 45.00 km/h
  • Temp.: 17.0 °C
  • Podjazdy: 238 m
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Na zdjęciach: kościół w Sidzinie, Dąb Adam oraz Wielka Polana - przystanek początek szlaku czarnego na Halę Krupową.

Po wycieczce pieszej na Halę Krupową, znów po południu mieliśmy trochę wolnego czasu, więc postanowiliśmy ponownie przejechać się na rowerach. Z DWD zjechaliśmy do Sidziny pod dęba i tym razem uderzyliśmy drogą w prawo do centrum Sidziny, zrobiliśmy zakupy i pojechaliśmy jeszcze kawałek dalej przez wieś, ale nie wypatrzyliśmy nic ciekawego, więc po chwili podjeżdżaliśmy pod górę pod DWD. Poszło łatwo, więc postanowiliśmy pojechać jeszcze wyżej do przystanku PKS Wielka Polana, skąd rano startowaliśmy czarnym szlakiem na Halę Krupową.

Podjazd na odcinku od dęba do przystanku na Wielkiej Polanie, startujemy z wysokości 537 m npm by po 5,3 metrach dojechać do przystanku na wysokości 758 m npm, co daję nam 221 metrów przewyższenia o średnim nachyleniu jakiś 4-5%, ale powyżej DWD zaczynają się odcinki bardziej strome. Z Wielkiej Polany zjechaliśmy do DWD, gdzie od pani pracującej z naszymi dziećmi dowiedzieliśmy się, że droga wiedzie jeszcze wyżej i to stromy serpentynami na Przełęcz Zubrzycką.

Galeria wycieczki



Mapa geocontext

DWD - Sidzina - DWD

Wtorek, 29 maja 2012 | dodano:31.05.2012 Kategoria 0-20 km, Po górkach
  • DST: 7.80 km
  • Czas: 00:28
  • VAVG 16.71 km/h
  • VMAX 45.00 km/h
  • Temp.: 18.0 °C
  • Podjazdy: 113 m
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Na zdjęciach Dom Wczasów Dziecięcych w Sidzinie oraz pobliska kapliczka na Bińkówce.

Pojechałem wraz z dziećmi z mojej szkoły na zieloną szkołę do Domu Wczasów Dziecięcych w Sidzinie. Jak się okazało do najbliższego sklepu było 3,5 km, więc wypożyczyliśmy od organizatorów rowery, żeby pojechać do sklepu i zrobić zakupy przed planowaną na następny dzień wycieczką na Halę Krupową. Dom Wczasów Dziecięcych (DWD) położony jest przy drodze z Sidziny na Przełęcz Zubrzycką na wysokości 618 m npm, więc do Sidziny mieliśmy w dół i zasadzie bez pedałowania dojechaliśmy pod Dąb Adam - będący symbolem Sidziny i pomnik papieski. Skręciliśmy w lewo i po około kilometrze dojechaliśmy do sklepu gdzie zrobiliśmy zakupy. Następnie powróciliśmy pod dąb i pojechaliśmy kawałek dalej pod kościół w Sidzinie, okazało się że tu znajduję się centrum wioski z kościołem, Zespołem Szkół i kilkoma sklepami. Zrobiłem zdjęcie i ruszyliśmy z powrótem do DWD.

Początek wyraźnego podjazdu na skrzyżowaniu pod dębem na wysokości jakiś 537 m npm, droga wznosi się równomiernie po nowiutkim asfalcie i po jakiś 3,3 km dojeżdżamy do DWD - średnie nachylenie podjazdu to jakieś 4%. Podjazd raczej łatwy.

Galeria wycieczki



Mapa geocontext

Z Bochni do Niepołomic

Niedziela, 27 maja 2012 | dodano:27.05.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 28.44 km
  • Teren: 3.00 km
  • Czas: 01:02
  • VAVG 27.52 km/h
  • VMAX 34.21 km/h
  • Temp.: 18.0 °C
  • Podjazdy: 45 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Jutro jadę z dziećmi na zieloną szkołę, więc postanowiłem wykorzystać ten czas na pomalowanie uszkodzonego błotnika w moim samochodzie. Obejrzałem, więc czasówkę w Giro i pojechałem odstawić samochód do lakiernika do Bochni, a właściwie praktycznie do Krzeczowa. Na miejscu ściągnąłem rower i ruszyłem do Niepołomic. Na początek jazda w kierunku Gawłowa, droga w remoncie bo robią autostradę, musiałem nawet przez chwilę stać na mijance. Dalej skręt na kładkę w Krzyżanowicach. Nad głową wisiała mi ciemna deszczowa chmura, więc miałem większą motywację do szybkiego kręcenia. W Krzyżanowicach przejechałem Rabę i przez wieś ruszyłem w kierunku Baczkowa. W Baczkowie pod sklepem stanąłem dosłownie na dwie minuty, żeby kupić chusteczki higieniczne (od kilku dni mam niestety katar) i skręciłem do Puszczy.

W momencie gdy wydawało mi się, że już wyjeżdżam spod ciemnej chmury, to zaczęło podać. Lekki deszcz towarzyszył mi prawie do drogi na Stanisławice, dopiero tam udało mi się chmurę przegonić - niestety w wyniku deszczu dość wyraźnie spadła temperatura i zacząłem trochę marznąć. Dalej dojechałem do szutrowego odcinka Drogi Królewskiej i skręciłem w kierunku leśniczówki Przyborów zaliczając odcinek Strade Bianche:). Od leśniczówki już asfaltową Drogą Królewską do Niepołomic. Na droga osiedlowych w Niepołomicach na liczniku pojawił mi się dystans 27 km, potrzebował 59:50 sekund, żeby go pokonać. Zanim dojechałem do domu przejechałem jeszcze prawie 1,5 km, udało mi się otrzymać średnią powyżej 27 km/h - całkiem nieźle biorą jeszcze pod uwagę, że jechałem z plecakiem na plechach:)


XI Gwiaździsty Zlot Rowerowy

Niedziela, 20 maja 2012 | dodano:20.05.2012 Kategoria 61-80 km, Po płaskim, Rajdy rekreacyjne
  • DST: 78.76 km
  • Teren: 12.00 km
  • Czas: 04:08
  • VAVG 19.05 km/h
  • VMAX 51.45 km/h
  • Temp.: 25.0 °C
  • Podjazdy: 195 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wyjazd z uczennicami Szkoły Podstawowej w Woli Zabierzowskiej do Bochni na XI Gwiaździsty Zlot Rowerowy. Po wczorajszych zawodach byłem mocno zmęczony ale postanowiłem jechać z Łapczycy. Na podjeździe do Chełmu dość mocno bolało mnie kolano i w zasadzie całą drogę przez Kłaj i Puszczę Niepołomicką do Woli Zabierzowskiej jechało mi się dość ciężko. Pod szkołą byłem o 8:40 a około 9:00 w 9 osobowej grupce ruszyliśmy pod leśniczówkę Przyborów. Musieliśmy poczekać na grupę jadącą z Niepołomic, która dojechała około godziny 9:45. Po chwili przerwy ruszyliśmy już razem leśnymi drogami przez Puszczę do Damienic, gdzie przejechaliśmy kładką przez Rabę i po chwili byliśmy już w ośrodku Bochnia - Chodenice, gdzie odbywał się piknik.

W Chodenicach byliśmy przez około 4 godziny, dzieci brały udział w konkurencjach sportowych, zjadły żurek i poopalały się na słońcu. Zlot rowerowy był połączony z oficjalnym otwarcie szlaku rowerowego "Salina Cracoviensis" - rozdawano mapy szlaku oraz przewodniki po najciekawszych miejscach na szlaku. Ja ten szlak już przejechałem w kwietniu, szkoda że wtedy nie miałem mapy, może kiedyś pojadę jeszcze raz tym razem już dokładnie po trasie szlaku. Na zakończenie pikniku o godzinie 14:30 nastąpiło wręczenie nagród i losowanie rowerów dla każdej z reprezentowanych gmin. Gmina Niepołomice, była reprezentowana tylko przez 25 osób z czego 9 z naszej grupy, więc szansę były spore. Nagrodę zgarnęła nauczycielka wf z naszej szkoły:) Około 15 ruszyliśmy w drogę powrotną, w Damienicach zrobiliśmy jeszcze postój na lody, a potem dość mocnym tempem wróciliśmy pod szkołę.

Mi pozostał jeszcze powrót do Łapczycy, jechałem dość spokojnym tempem, na szczęście kolano bolało mniej już trochę mniej i nawet udało mi się wjechać w Chełmie pod górkę. Około 18 dojechałem do domu zaliczając prawie 79 km, co w połączeniu zaliczonymi dzień wcześniej 57 km (w bardzo trudnym terenie) dało mi sporą dawkę kilometrową, ale też duże zmęczenie:)

Galeria wycieczki


Zawody MTBO w Świebodnej

Sobota, 19 maja 2012 | dodano:20.05.2012 Kategoria 41-60 km, Po górkach, RNO, zawody
  • DST: 57.38 km
  • Teren: 25.00 km
  • Czas: 04:24
  • VAVG 13.04 km/h
  • VMAX 57.00 km/h
  • Temp.: 24.0 °C
  • Podjazdy: 1211 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wraz z Krzyśkiem wziąłem udział w zawodach MTBO w Świebodnej - Gmina Pruchnik w Podkarpackim. Było strasznie ciężko, ale jakoś daliśmy radę:)

Ostateczna decyzja o wyjeździe zapadła dosłownie w ostatniej chwili, Krzysiek załatwił sobie zastępstwo w pracy i postanowił jednak jechać. W sobotę o 5 rano ruszyliśmy z Łapczycy w kierunku na Rzeszów. Na szczęście droga nr 4 o tej porze nie jest jeszcze zakorkowana, więc podróż poszła nam sprawnie i kilka minut po 8 byliśmy już w Świebodnej. Start był zaplanowany na 9:30, ale o tej godzinie w zasadzie dopiero rozpoczęła się odprawa, organizator poinformował nas, że do zaliczenia jest aż 17 punktów a do przejechania przy optymalnym wariancie jakieś 70-80 km. Ta informacja nas trochę zaskoczyła bo wcześniej była mowa o 60 km, minimalna ilość punktów, które należało zaliczyć żeby być klasyfikowanym to 10.


Wylosowaliśmy nr 12 i startowaliśmy jako druga para, o 9:48 otrzymaliśmy mapę i 2 minuty później ruszyliśmy na trasę. Mimo iż przyjechaliśmy na zawody z myślą, że jedziemy raczej rekreacyjnie (Krzysiek w tym roku przejechał dopiero 100 km, a ja tydzień wcześniej miałem mało przyjemne spotkanie z asfaltem:) to założyliśmy dość ambitny plan zaliczania poszczególnych punktów. Na początek najbliżej położony punkt nr 16 - od razu jechaliśmy mocno pod górę, najpierw po asfalcie a potem szutrówką, Krzysiek już na samym początku miał kłopoty z podjazdami, mimo to ambitnie walczył, po wyjechaniu na szczyt wzniesienia, jechaliśmy kawałek grzbietem, podziwiając widoki, a potem rozpoczęliśmy zjazd, na którym Krzysiek zaliczył wywrotkę. Z małymi przygodami dojechaliśmy do punktu nr 16 zlokalizowanego przy leśniczówce. Następny na liście był punkt nr 15, najpierw kawałek jazdy pod górę, a później szybki zjazd do miejscowości Hucisko Nienadowskie, tu mieliśmy skręcić z asfaltu na przecinkę i bez problemu dojechać do punktu. Niestety nie było tak łatwo, najpierw musieliśmy się przeprawiać przez potok, potem pojechaliśmy przez łąkę, ale w końcu trafiliśmy na właściwą drogę i po podjechaniu kilkuset metrów byliśmy na punkcie nr 15.

Kolejny był punkt nr 14, chyba trochę niepotrzebnie zjechaliśmy do asfaltu i po chwili znów musieliśmy wjeżdżać pod górkę, na szczycie spotkaliśmy zespół Bikeholików za którymi z pewnymi kłopotami dojechaliśmy do punktu, znajdującego się przy maszcie na szczycie wzniesienia. Okazało się, że na punkcie brakuje lampionu, ponieważ byliśmy tam w 3 zespoły, więc zadzwoniliśmy do organizatora i tym samym zaliczyliśmy punkt wirtualnie. Ze wzgórza zjechaliśmy leśną przecinką, droga niestety była fatalna, zarośnięta, z głębokimi koleinami, ale z niewielkimi problemami zjechaliśmy do miejscowości Nienadowa, gdzie skręciliśmy w kierunku szosy powiatowej na Babice. Po drodze zaliczyliśmy jeszcze sklep, bo Krzysiek musiał uzupełnić bidon. Po krótkiej przerwie ruszyliśmy pagórkowatą szosą na Babice, po jakiś 2 km odbiliśmy w lewo na Połanki i dalej jadąc mocno pod górę dotarliśmy pod budynek dawnej szkoły podbijając punkt nr 13.

Następnym punktem na rozkładzie była 12, jechaliśmy do niej leśną ścieżką. Po wyjechaniu z lasu dotarliśmy do punktu położonego w pięknym widokowym punkcie. Dalej mieliśmy do wyboru, jazdę przecinką do asfaltu i potem po asfalcie do miejscowości Skopów lub skrót przez las niepewną drogą. Wybraliśmy oczywiście skrót:) po drodze w pewnym momencie źle skręciliśmy ale po kilkuset metrach dostrzegliśmy błąd i wróciliśmy na właściwą ścieżkę. Po kilku minutach jazdy w dół byliśmy w Skopowie, jak się jednak okazało nie wyjechaliśmy tam gdzie planowaliśmy i rezultacie widząc kościół po prawej pojechaliśmy asfaltówką w lewo. Jechaliśmy tak dobry kilometr zanim się zorientowaliśmy, że coś nie gra, zdecydowałem się zapytać gdzie jesteśmy dwóch Panów naprawiających samochód na podwórku. Okazało się, że jednak jedziemy złą drogą i po chwili znowu wracaliśmy w kierunku kościoła, gdzie dopiero trzeba było skręcić w lewo. Kilkaset metrów dalej skręciliśmy w prawo i rozpoczęliśmy wspinaczkę do punktu nr 10. Prawdę mówiąc miałem pewne wątpliwości czy w ogóle atakować ten punkt, czas mieliśmy raczej słaby a w końcu obowiązywał limit 6 godzin, ale Krzysiek ostro obstawał, że dany radę zaliczyć jeszcze 10 i 9 przed powrotem w kierunku mety. Z punktem nr 10 poszło jeszcze nie najgorzej, co prawda musieliśmy podjechać a częściowo podejść pod dość strome wzniesienie ale potem grzbietem wzgórza bez problemu dotarliśmy na punkt, mogąc przy okazji znów podziwiać piękne widoczki. No ale dalej to już katastrofa, zdecydowaliśmy się jednak jechać na punkt nr 9, mieliśmy się kawałek wrócić i skręcić w pierwszą przecinkę w prawo. Na początku droga w którą skręciliśmy wyglądała dość dobrze, była szeroka i prowadziła w dół. Po drodze spotkaliśmy dwie pary idące pod górę, co upewniło nas w przekonaniu, że na dole musi gdzieś być punkt i tak jechaliśmy sobie aż droga po prostu się skończyła. Byliśmy gdzieś w lesie, do końca nie wiedzieliśmy gdzie, zjechaliśmy w dół 1,1 km i 88 metrów pionie. W tym momencie nasze moralne spadły do zera. Podjąłem szybką decyzję wracamy pod górę i pomijając 9 jedziemy na metę zaliczając po drodze łatwiejsze punkty. Wracaliśmy oczywiście spacerem bo było strasznie stromo a ścieżka była śliska. Podejście kosztowało nas sporo sił a jak już byliśmy na górze, to mieliśmy kompletnie dość.

W tym momencie mieliśmy zaliczone 6 punktów, do końca limitu czasu pozostawało nam niespełna 2 godziny, a na próbie zdobycia punktu nr 9 straciliśmy przeszło pół godziny:( W tym momencie nie było już co kombinować, postanowiliśmy jechać do mety zaliczając po drodze 4 najprostsze punkty. Z pewnymi kłopotami zjechaliśmy ponownie na asfalt i drogą ruszyliśmy punktu 11, znajdującego się w gospodarstwie agroturystycznym "U Julii". Na początek musieliśmy pokonać mega stromy asfaltowy podjazd. Później jechaliśmy sobie grzbietem przez przysiółek Helusz i nie wiem jakim cudem przegapiliśmy punkt, patrzyłem się na lewo, tym czasem punkt był po prawej stronie drogi i to przyczajony w bramie pod drzewem. Wróciłem, więc kawałek, podbiłem punkt i rozpoczęliśmy zjazd w stronę punktu nr 4 w Kramarzówce. Ten punkt też był dość dobrze ukryty w bocznej drodze, ale miła Pani wskazała nam bez problemu drogę do sklepu przy którym mieścił się punkt.

Dalej popędziliśmy drogą do Pruchnika, 6 km bez podjazdów poszło nam bardzo sprawnie i mając jeszcze 54 minuty podbiliśmy punkt nr 1 przy kościele w Pruchniku. Nasza sytuacja w przestała być beznadziejna, mieliśmy 9 punktów a po drodze na metę był jeszcze jeden punkt. Co prawda, żeby się do niego dostać musieliśmy pokonać dość długi podjazd, ale po 20 minutach byliśmy na miejscu. Pozostał, więc tylko dojazd do mety, planowałem zrobić mały skrót, ale chłopaczek stojący na punkcie doradził nam jazdę asfaltem, więc wróciliśmy się kawałek i rozpoczęliśmy zjazd w kierunku Świebodnej. Najpierw 3 km w dół, ale potem jak się okazało trzeba było pokonać jeszcze 3,7 km w wyraźną tendencją w górę, ponieważ byliśmy już mocno zmęczeni szło nam to dość opornie. Mimo wszystko o godzinie 15:35 zameldowaliśmy się na mecie. Okazało się, że jesteśmy pierwszą parą która wróciła z trasy, jednak startowaliśmy jako 2 para, więc w zasadzie cała reszta ruszała po nas i miała więcej czasu na powrót. Po chwili na mecie pojawiła się mix z rowerowanie.pl który wystartował pierwszy, też zaliczył 10 punktów i zmieścił się limicie czasu.

Wszystkie punkty zaliczyła tylko jedna para i to jeszcze w kategorii masters (suma wieku powyżej 90 lat). Pary na podium w elicie zaliczyły po 14-15 punktów. Drużyn które zaliczyły po 10-11 puntów było bardzo dużo, ale wszystkim startującym ta sztuka się udała. W losowaniu nagród Krzysiek zgarnął rękawiczki, a ja skuwacz do łańcucha i o godzinie 18 wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do domu, gdzie dotarliśmy około 21.

Na koniec kilka słów podsumowania. Impreza w Świebodnej była bardzo kameralna, startowało niewiele drużyn w tym aż 5 z okolic Krakowa, była jedna para nawet ze Słowacji (w kategorii mini) reszta drużyn z okolicy, choć miejscowych nie było wielu. Pojechaliśmy na zawody słabo przygotowali, Krzyśkowi brakowało treningów, ja po wywrotce na kolarzówce też byłem w słabej formie. Teren zawodów zdecydowanie nas przerósł, co prawda górki nie były jakieś mega wysokie (max 419 m npm, min 236 m npm suma przewyższeń 1211 m) ale punktu zostały rozrzucone w ten sposób, że nie można było wybrać między nimi łatwej trasy. Ścieżki, które na mapie wyglądały solidnie, często okazywała się ledwo przejezdne, było sporo błota do tego głębokie koleiny na który trzeba było strasznie uważać podczas zjazdów. Na szczęście pogoda była piękna i przynajmniej mogliśmy podziwiać piękne widoczki.

Na koniec o naszych błędach, a było ich naprawdę sporo. Wybraliśmy chyba nie najlepszy wariant trasy, lepiej poszło zespołom, które pojechały w drugą stronę a najdalszy punkt wyznaczyły sobie na 8 (120 minut kary). Jednak wracając do naszego wariantu, kompletnie niepotrzebnie atakowaliśmy 9, trzeba było ją odpuścić i pojechać na dwa inne punkty bliżej Pruchnika, chyba byśmy lepiej na tym wyszli. W sumie przejechaliśmy mało kilometrów ledwie 57, podczas gdy inni zaliczając 10-11 punktów robili po 70. Jednak teren, którym się przeprawialiśmy był miejscami ekstremalnie ciężki. Słaba forma, błędy nawigacyjne (trochę też niedokładna mapa) i chyba nie najszczęśliwsza taktyka dała nam dość kiepski wynik - 13 miejsce i 890 minut karnych. Opuszczając 9 i atakując 17 i 5 (każda za 60 minut) co mogło się udać, gdybyśmy nie próbowali jechać na 9, mielibyśmy tylko 770 minut kary co dało by nam miejsce 8. Następnym razem musimy się lepiej przygotować i lepiej przemyśleć taktykę jazdy od razu zakładając, że wszystkim punktów nie przejedziemy.

Galeria wycieczki


Trening przed MTBO w Świebodnej

Piątek, 18 maja 2012 | dodano:20.05.2012 Kategoria 0-20 km, Po górkach
  • DST: 8.60 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 00:29
  • VAVG 17.79 km/h
  • VMAX 48.00 km/h
  • Temp.: 15.0 °C
  • Podjazdy: 112 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze
W piątek wieczorem zadzwonił Krzysiek i powiedział, że jednak może jechać na zawody MTBO do Świebodnej, więc po przekręceniu pedałów w rowerze, który Krzysiek pożyczył od Wojtka. Później pojechaliśmy do Chełmu na wzgórze Grodzisko.

Kryterium o Złoty Pierścień Krakowa

Środa, 9 maja 2012 | dodano:10.05.2012 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, samotnie, wyścig kolarski
  • DST: 48.03 km
  • Czas: 01:59
  • VAVG 24.22 km/h
  • VMAX 40.06 km/h
  • Temp.: 23.0 °C
  • Podjazdy: 50 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wyjazd do Krakowa na szosówce obejrzeć Kryterium o Złoty Pierścień Krakowa - prolog do Małopolskiego Wyścigu Górskiego, który na drugi dzień startował z Niepołomic. Jechało mi się świetnie aż do momentu, gdy się przewróciłem i trochę poobcierałem, wyraźnie zabrakło mi doświadczenia w jeździe po mieście na szosówce i to jeszcze w SPD.

Pogoda była piękna, więc tuż przed 15 wsiadłem na kolarzówkę i ruszyłem do Krakowa. Jechałem sobie przez Pograbie, dalej remontowanym odcinkiem drogi do miejscowości Grabie, dalej przez Brzegi (tu średnia 31,77 km/h). Za mostem w Brzegach zderzyłem się trochę z wiatrem i ledwo trzymałem średnią w okolicach 30 km/h, dopiero jak wjechałem do Krakowa to mogłem ponownie przyspieszyć. Dojechałem do kościoła (31,74 km/h) przy ulicy Półtanki i dalej ulicą Rybitwy do ulicy Jana Surzyckiego. Tu zacząłem sobie jechać jechać sobie szeroką asfaltową ścieżką rowerową wzdłuż szosy. Konieczność zatrzymywania się na skrzyżowania sprawiła, że średnia mi spadła, ale i tak szło mi bardzo dobrze. Tak dojechałem do Centrum CHT (dawna tandeta), dalej chodnikiem do skrzyżowania Powstańców Wielkopolskich z Wielicką, i dalej już po drodze przez Plac Bohaterów Getta na Starowiślną.


To niestety był koniec fajnej wycieczki i szybkim tempie, wjeżdżając na właśnie zaczynającą się ścieżkę rowerową na skrzyżowaniu Starowiślnej i Dietla przejeżdżam przez tory tramwajowe, koło wpadło do szyny, a ja zaliczyłem efektowny upadek na asfalt. Nawet nie zdążyłem pomyśleć o wypięciu się z pedałów i już leżałem. Wstałem i już po pasach przeszedłem sobie na chodnik, patrze a tu starta skóra na prawej dłoni, mocno otarte prawe kolano, przecięty palec u lewej ręki - krwawi, otarcie koło prawego oka i jeszcze kilka mniejszych ran na łokciach i rękach i lewym kolanie. Powiem, że jak zobaczyłem to wszystko to zrobiło mi się trochę słabo, musiałem chwilę postać, ale po kilku chwilach mi przeszło, więc powoli spacerkiem doszedłem sobie do rynku. Skorzystałem z toalety i zmyłem co się dało zmyć, następnie już na samym rynku sfotografowałem prezentacje ekip przed Kryterium i udałem się na poszukiwanie apteki, którą znalazłem dopiero na ulicy Grodzkiej. Siadłem sobie na ławeczce w cieniu i przeprowadziłem operacje dezynfekcji ran, nakleiłem też plastry na największe otarcia na dłoni i na kolanie.

Wróciłem na krakowski rynek, gdzie za dwie minuty miał startować wyścig. Obejrzałem sobie jak na 52 okrążeniach (co piąte punktowane) wokół krakowskiego rynku kolarze walczyli o Złoty Pierścień Krakowa. O końcowej zwycięstwo walczyli Bartłomiej Matysiak z CCC i Dariusz Rudnickie z BDC, ostatecznie lepszy okazał się Matysiak, który wyprzedził Rudnickiego o 5 punktów. Podium uzupełnił ubiegłoroczny zwycięzca Robert Radosz. Obejrzałem sobie jeszcze dekoracje zwycięzców Kryterium i dzieci, które w trzech kategoriach wiekowych walczyły o Srebrny Pierścień Krakowa. Po sesji nadszedł czas na powrót do domu.

Przez chwilę myślałem nawet czy nie zadzwonić po kolegę, żeby po mnie przyjechał, ale stwierdziłem w końcu, że jadę. Przez miasto przejechałem bardzo wolno o ostrożnie. Dopiero na ścieżce rowerowej wzdłuż ciągu ulic Lipska, Surzyckiego, Rybitwy trochę przyspieszyłem. Po wyjechaniu na ulicę Lutnia w kierunku Brzegów, zrobiłem jeszcze mały postój pod sklepem w celu uzupełniania bidonu. Dalej przez Brzegi, Grabie i Podgrabie dojechałem do Niepołomic.

Gdyby nie upadek, wycieczka byłaby super udana, niestety się przewróciłem, więc moje odczucia są raczej negatywne. Na razie kolarzówkę i SPD odkładam i wracam do rowerów z pedałami platformowymi. Jak mi minie trauma:) to pewniej jeszcze pojeżdżę sobie na kolarzówce z tym, że raczej tylko po Puszczy bo na jazdę po mieście wyraźnie brakuje mi jeszcze doświadczenia. Na razie czas na leczenie ran, więc pewnie z tydzień przerwy od roweru a później będę jeździł dalej:)

Galeria wycieczki


Z żoną nad Czarny Staw

Poniedziałek, 7 maja 2012 | dodano:07.05.2012 Kategoria 21-40 km, Łapczyca, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 30.18 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 02:00
  • VAVG 15.09 km/h
  • VMAX 62.70 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 211 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Miałem w planie udział w Skandia Maraton w Krakowie, ale po wczorajszej jeździe bolały mnie trochę kostki i kolana - chyba będzie trzeba pokombinować z ustawieniem bloków w butach. Moja żona, która miała też jechać maraton na dystansie Rodzinna Parada jakoś też straciła chęci, więc postanowiliśmy zostać w domu i zrobić sobie wycieczkę do Puszczy Niepołomickiej nad Czarny Staw.

Z Łapczycy wyruszyliśmy tuż przed godziną 10:00, było ładnie i słonecznie ale trochę chłodnawo. Niby słońce dość mocno przygrzewało, ale w cieniu było zimno. Na początek podjechaliśmy na Górny Gościniec - moja żona sobie poradziła z podjazdem tym razem bez pchania:) a jakiś gościu który też próbował podjechać musiał od połowy podjazdu pchać:) Dalej Górnym Gościńcem do Bochni, skrótem przez Osiedle Niepodległości do kładki na Rabie. W Damienicach przejechaliśmy po placu budowy autostrady A4 i po chwili pędziliśmy już przez las. Szło nam całkiem szybko i po przejechaniu niespełna 15 km byliśmy na miejscu. Nad Czarnym Stawem zrobiliśmy małą sesję fotograficzną i po kilkunastu minutach ruszyliśmy w drogę powrotną.

Droga powrotna szła nam jeszcze lepiej, żona wyraźnie się rozkręciła. W Bochni wstąpiliśmy jeszcze na planty gdzie zjedliśmy lody i ulicą Oracką a potem Windakiewicza dojechaliśmy do Cmentarz Św. Rozalii, dalej mocno pod górę i po chwili byliśmy na Osiedlu Niepodległości. Dalej już jazda po Górnym Gościńcu do Łapczycy. Wycieczka bardzo udana, żona w formie:) pogoda dopisała, dobrze że wybraliśmy się na wycieczkę rano, bo po południu padało.

Galeria wycieczki


Po Puszczy na szosówce

Sobota, 5 maja 2012 | dodano:05.05.2012 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 45.75 km
  • Czas: 01:39
  • VAVG 27.73 km/h
  • VMAX 46.74 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Podjazdy: 58 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Trening w Puszczy na szosówce - wpiąłem się w SPD i jazda. Przez miasto nie za szybko, rozpędzać się zacząłem dopiero na Drodze Królewskiej za osiedlem Piaski. Tempo cały czas pomiędzy 30-32 km/h. Pod leśniczówką Przyborów miałem czas około 17 minut 30 sekund i średnią prawie 29 km/h. Dalej na Żubrostradzie cisnąłem jeszcze mocniej, chciałem jechać jak najmocniej do Mikluszowic. Po 15 km jazdy zaczynałem odczuwać coraz większe zmęczenie, szlaban na końcu lasu w Mikluszowicach widać już około 3 km wcześniej - niby do mety blisko ale ciągle jeszcze trzeba cisnąć. Ostanie metry jechałem już bardzo zmęczony, ale cały czas starałem się cisnąć powyżej 30 km/h. W Mikluszowicach (dystans 19,45 km) zameldowałem się po 39 minutach i 10 sekundach jazdy ze średnią prędkością 29,8 km/h.

W Mikluszowicach odwiedziłem cmentarz wojenny z okresu I wojny światowej nr 323. Porobiłem fotki i ruszyłem do Baczkowa, droga pomiędzy Mikluszowicami a Baczkowem jest katastrofalna, co prawda właśnie łatano dziury, ale na szosówce jedzie się tam fatalnie. Dopiero po przekroczeniu granic Gminy Bochnia wjeżdżamy na nowy równiutki asfalt, na którym mogłem trochę przyspieszyć. W Baczkowie skręciłem ponownie do Puszczy i ruszyłem asfaltem w stronę Czarnego Stawu - jechałem dość spokojnie ale tak miałem niezłe tempo. Zrobiłem postój nad Czarnym Stawem na sesję fotograficzną - musiałem się sporo nabiegać od aparatu do roweru żeby zdjęcie wyszło. Dalej jechałem po asfalcie ponownie do Żubrostrady, Drogą Królewską spod Leśniczówki Przyborów ponownie przycisnąłem, żeby jeszcze trochę podkręcić średnią. Dobrym tempem dojechałem do Niepołomic, przez miasto musiałem trochę zwolnić, ale i tak dojechałem do domu ze średnią 27,6 km/h w czasie 1 godziny 39 minut i 27 sekund.

Przy ładnej pogodzie (choć przed południem dość rześkiej) jechało mi się dobrze, choć dalej brakuje mi trochę siły w nogach. Na szosówce jeżdżę na razie bez użycia dużej tarczy z przodu bo po prostu nie mam siły, ale mam nadzieję, że czasem przyjedzie i to.

Galeria wycieczki