Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2015

Dystans całkowity:712.44 km (w terenie 60.50 km; 8.49%)
Czas w ruchu:41:45
Średnia prędkość:17.06 km/h
Maksymalna prędkość:33334.00 km/h
Suma podjazdów:8021 m
Maks. tętno maksymalne:178 (95 %)
Maks. tętno średnie:147 (78 %)
Suma kalorii:20935 kcal
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:41.91 km i 2h 27m
Więcej statystyk

Łapczyca - Szczawnica

Niedziela, 30 sierpnia 2015 | dodano:04.09.2015 Kategoria 100 km i więcej, Po górkach, samotnie
  • DST: 130.38 km
  • Czas: 05:58
  • VAVG 21.85 km/h
  • VMAX 65.40 km/h
  • Temp.: 30.0 °C
  • HRmax: 165 ( 88%)
  • HRavg 141 ( 75%)
  • Kalorie: 3462 kcal
  • Podjazdy: 2091 m
  • Sprzęt: Trek 1200 SL
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Koniec wakacji trzeba było specjalnie uczcić, a że akurat miałem wolną niedzielę postanowiłem zrobić poważną wycieczkę rowerową. Początkowo plan był taki, żeby pojechać z Krzyśkiem i Izą samochodem do Szczawnicy, a na miejscu zrobić pętlę przez przełęcz nad Tokarnią (Słowacja), Czerwony Klasztor, Niedzicę i przełęcz Knurowską (od Knurowa). Jednak potem wpadłem na bardziej szalony pomysł pojechania do Szczawnicy na rowerze z Łapczycy, podjechania pod przełęcz Knurowską (od Ochotnicy Dolnej), a następnie przez Niedzicę do Szczawnicy skąd miał mnie zgarnąć Krzysiek.

Wycieczka dość wymagająca, choć jak się wydawało dość realna do zrealizowania, nie wziąłem pod uwagę jednak faktu, że niedziele będzie mega upał, który skutecznie trasę jeszcze utrudni. Z Łapczycy ruszyłem około godziny 9, ponieważ miałem do pokonania prawie 2000 m przewyższenia, to uznałem, że na początek należy pojechać ostrożnie. Do Bochni pojechałem więc DK94, gdzie miałem w miarę delikatny podjazd, następnie zjazd w kierunku centrum i kolejny podjazd w kierunku Nowego Wiśnicza. Na tym podjeździe po raz pierwszy dzisiaj zobaczyłem 2 cyfrowe wartości nachylenia podjazdu. Po serii podjazd, zjazd, podjazd, zjazd dojechałem do Nowego Wiśnicza, gdzie zrobiłem kilkuminutową przerwę, na liczniku miałem dopiero 10 km, a już powoli odczuwałem zmęczenie.

Po przerwie ruszyłem na Połom Wielki w zasadzie cały czas wspinając się pod górę, w Połomiu osiągnąłem wysokości ponad 400 m npm i ruszyłem w dół do Muchówki, potem lekki podjazd (po pokaniu którego zobaczyłem cel mojej kolejnej wspinaczki - przełęcz Widoma) i znów ostro w dół do Łąkty Dolnej na wysokość tylko 275 m npm. Z tego miejsca rozpoczął się kolejny, pierwszy naprawdę poważny dzisiejszy podjazd czyli wspinaczka na Widomą w Rozdzielu (535 m npm). Do Żegociny podjazd jest w miarę łagodny, ale i tak można się zmęczyć, w Żegocinie zatrzymałem się na chwilę, pogadałem z Krzyśkiem, który właśnie zamierzał ruszyć samochodem do Szczawnicy i po chwili ruszyłem na właściwą część podjazdu. Po wyjeździe z Żegociny robi się stromiej, ale naprawdę stromo jest dopiero w Rozdzielu, najgorsze są ostatnie metry podjazdu stromizna waha się w granicach 10-12%. Po pokonaniu podjazdu zrobiłem kilka minut przerwy na punkcie widokowym na fotografowanie.

Podjazd Przełęcz Widoma od Łąkty Dolnej: dystans 7,8 km; przewyższenia 239 m; średnie nachylenie 3,7%, max 12,1%; czas: 26:43; średnia 17,5 km/h (dane z ridewithgps).

Po podjeździe miałem zjazd do Laskowej, niestety nie jest to zjazd na którym można odpocząć, droga dziurawa, nierówna, z któtkimi podjazdami, więc niestety nie specjalnie odetchnąłem po trudach jazdy w górę. Zjechałem do doliny Łososiny i po przejechaniu rzeki, praktycznie od razu musiałem znów jechać pod górę. Co prawda dojazd do centrum Limanowej, ciężko klasyfikować jako podjazd, ale fakt, jest taki, że w zasadzie bez przerwy trzeba jechać pod górę. W rezultacie, jak dotarłem do rynku w Limanowej to znów musiałem odpocząć, zrobiło się już bardzo gorąco, więc skorzystałem z wody w fontannie, żeby się trochę schłodzić. Niestety na limanowskim rynku, nie znalazłem sklepu, w którym mógłbym uzupełnić pusty już bidon, więc ruszyłem w kierunku Starej Wsi z nadzieją, że tam znajdę otwarty sklep. Z rynku w Limanowej zaczął się kolejny poważny dziś podjazd czyli wspinaczka na Przełęcz pod Ostrą. Sklep znalazłem dość szybko, zakupiłem picie i banana, i po chwili ruszyłem dalej.

Początkowe kilometry podjazdu prowadzącego przez Starą Wieś nie są jakieś strasznie trudne, choć stromizna jest zauważalna, pod dojechaniu do pierwszego ostrego zakrętu zabezpieczonego metalową barierą żarty się jednak kończą i zaczyna się poważny podjazd ze stromizną 6-8%. Kolejne 4,5 km to naprawdę ciężki podjazd, na szczęście w większości droga prowadzi las. Kiedyś już jechałem ten podjazd, ale wtedy przyjechałem do Limanowej samochodem i dopiero stamtąd ruszyłem rowerem pod górę, wtedy wydawało mi się, że ten podjazd nie jest specjalnie trudny, dziś jednak było całkiem inaczej. Zanim dojechałem do podjazdu pokonałem już ponad 40 km i kilkaset metrów w pionie, do tego upał i to wszystko sprawiło, że podjazd okazał się bardzo ciężki. Powiem szczerze, że w pewnym momencie miałem już dość i do szczytu dojechałem w zasadzie już tylko siłą woli. Ten trudniejszy odcinek podjazdu ma średnie nachylenie 5,9%, a maksymalne 9,3%, jest jednak kilometr ponad 7,5% - nie ma więc bardzo stromo, ale są dłuższe odcinki dość strome.

Podjazd Przełęcz pod Ostrą z Limanowej: dystans 10,9 km; przewyższenia 406 m; średnie nachylenie 4,2%, max 9,3%; czas: 43:20; średnia 15,1 km/h (dane z ridewithgps).

Na szczęście z Ostrej można już sobie naprawdę pozjeżdżać:) Do Kamienicy mknąłem ponad 50 km/h, potem do Zabrzeża już wolniej, ale jeszcze ciągle w dół, dopiero po dojechaniu drogi 969 prowadzącej do Krościenka nad Dunajcem, zacząłem jechać po płaskim a potem nawet lekko pod górkę. Tą ruchliwą drogą na szczęście nie jechałem zbyt długo i po kilku kilometrach dojechałem do skrętu na Ochotnicę Dolną. W zasadzie chciałem zdobyć Przełęcz Knurowską od strony Knurowa drogą 34 zakrętów, ale jadąc rowerem z Łapczycy dojeżdżałem do drugiego końca tego podjazdu, jeszcze domu planowałem, że może wjadę od Ochotnicy, następnie zjadę i znowu podjadę, ale gdy dojechałem na miejsce, to już widziałem, że nie mam na to siły. Na liczniku miałem już 72 km i 1100 m przewyższenia, była godzina 13, było mega gorąco (37 stopni) a ja byłem już mocno zmęczony. Postanowiłem, więc poczekać na Krzyśka i Izę i pojechać pod górę z nimi, zadzwoniłem, ale okazało się, że dojadą do mnie najwcześniej za 30 minut, więc postanowiłem pojechać sklepu, który zdaniem Krzyśka był gdzieś w połowie podjazdu (10 km dalej), tam uzupełnić zapasy i poczekać na resztę.
Ruszyłem, więc pod mający 19 km podjazd na Przełęcz Knurowską. Początkowo podjazd jest bardzo delikatny 1-2%, mimo to jechało mi się dość ciężko, było upalnie i kręciło mi się źle. Gdy po 6 km dojechałem do budki z lodami to postanowiłem się zatrzymać i lekko schłodzić organizm. Zjadłem lody, ochłodziłem się rzece, ale ponieważ Krzyśka i Izy ciągle nie było, to postanowiłem jednak jechać do sklepu. Jak się okazało sklep był nie 4 km dalej, a ledwie 300 metrów od budki lodami, nadszedł więc czas na dłuższy postój. Tak się złożyło, że czekałem ponad godzinę, pozwoliło mi to na dłuższy odpoczynek, którego w pierwszej części dzisiejszego dnia wyraźnie mi brakowało. W końcu już trójkę ruszyliśmy dalej. Przez mniej więcej 5 km jechałem na końcu peletonu, jednak jak dojechaliśmy do Ochotnicy Górnej i zrobiło się trochę stromiej, to uznałem, że nadszedł czas na jazdę własnym tempem.

Szybko zostawiłem Krzyśka i Izę, jadących na rowerach górskich i pojechałem do przodu. Przez wieś jechało mi się jeszcze miarę dobrze, ale upał strasznie dawał w kość. Na jakiś kilometr przed przełęczą wjechałem do lasu, poczułem lekką ulgę od słońca, ale za to zrobiło się naprawdę stromo - na ostatnim kilometrze średnie nachylenie to prawie 5% (maks. 6,5%) co biorąc pod uwagę jazdę w upale, oraz fakt, że już od kilkunastu kilometrów kręcimy pod górę, to końcówka podjazdu może dać mocno w kość. Ostatnie metry przed przełęczą to znowu wyjazd na otwarty teren, na przełęczy było gorąco jak w piekle, więc szybko podjąłem decyzję, żeby zjechać trochę do lasu i tam poczekać na resztę peletonu. Okazało się, że musiałem czekać dobrze ponad 20 minut, ale w końcu wszyscy razem zdobyliśmy przełęcz i ruszyliśmy w dół drogą 34 zakrętów. Ten zjazd był szybki i piękny, ale tak naprawdę to chciałby tędy pojechać pod górę, dziś już nie dałem rady, ale jeszcze kiedyś spróbuję.

Podjazd Przełęcz Knurowska z Ochotnicy Dolnej: dystans 19,1 km; przewyższenia 430 m; średnie nachylenie 2,4%, max 6,5%; czas: 1:05:33; średnia 17,6 km/h (dane z ridewithgps).

Po zjeździe i przecięciu drogi 969 ruszyliśmy na Niedzicę, po drodze zrobiliśmy mały postój na kąpielisku na rzecze Białka, gdzie trochę się ochłodziliśmy. Później już w palącym słońcu ruszyliśmy na podjazd w Falsztynie. Krzysiek i Iza reklamowali ten podjazd jako bardzo trudny, było mega gorąco, a ja miałem już na liczniku ponad 100 km, więc początek podjazdu pojechałem powoli za Krzyśkiem. Jednak w pewnym momencie Krzysiek zaczął redukować biegi w swoim góralu, a ja nie miałem już czego zrzucić, więc powolutku, ale jednak szybciej niż reszta ruszyłem do przodu. Sam podjazd nie był znowu taki strasznie ciężki, choć pokonywany w takim upale, mógł na pewno dać w kość.
Podjazd Falsztyn z Frydmana: dystans 2,87 km; przewyższenia 123 m; średnie nachylenie 4,5%, max 7,9%; czas: 12:17; średnia 14,0 km/h (dane z ridewithgps).
Z Falsztynu zjechaliśmy do Niedzicy, gdzie zrobiliśmy przerwę na obiad. Po obiedzie mieliśmy się rozstać, Krzysiek i Iza mieli pojechać do Czerwonego Klasztoru i tam wzdłuż Dunajca dojechać do Szczawnicy, ja musiałem pojechać pod górę w kierunku Czorsztyna i szosą przez Krościenko dojechać do Szczawnicy. Zarazem dojechaliśmy jeszcze do Sromowców Wyżnych, gdzie ja musiałem zboczyć z trasy żeby zakupić picie na dalszą jazdę, sklep znajdował się na trasie Krzyśka i Izy, ale nie na mojej. Musiałem więc odbić jakieś 500 metrów z mojej trasy i może nie byłoby tragedii gdyby nie fakt, że droga prowadziła w dół, więc z powrotem musiałem podciągnąć pod górkę ze stromizną prawie 10%. Następnie kontynuowałem podjazd drogą na Czorsztyn, jechałem powoli wyraźnie już zmęczony, na szczęście podjazd nie był bardzo stromy i jakoś wmęczyłem pod górkę.

Podjazd Hałuszowa ze Sromowców Wyżnych: dystans 4,56 km; przewyższenia 172 m; średnie nachylenie 4,3%, max 7,9%; czas: 20:40; średnia 17,1 km/h (dane z ridewithgps).

Na szczęście to była już ostatnia wspinaczka dzisiejszego dnia, ze szczytu ruszyłem mocno w dół, początkowo po kiepskim asfalcie, ale potem było już lepiej. Ostro zjeżdżałem aż do skrzyżowania z drogą 969, potem musiałem już pedałować, ale w sumie dalej jechałem w dół. Od Krościenka do Szczawnicy się wypłaszczyło, momentami było nawet chyba lekko pod górę, ale jakoś dojechałem do samochodu Krzyśka. Po kilku minutach dojechali Krzysiek i Iza i ruszyliśmy do domu.

Dzisiejsza wycieczka była udana, choć bardzo trudna. Co prawda sam dystans nie powala i wiele razy pokonywałem dłuższe odcinki, jednak jeśli do podsumowania dołożymy 2091 m przewyższenia i upadł rzędu 35 stopni to trasa zrobiła się strasznie trudna. Bardziej męczący był mój odcinek dojazdowy, który pokonałem dość szybko, mało odpoczywając. Później gdy już jechałem z Krzyśkiem i Izą to nie podkręcałem już tak tempa i miałem zdecydowanie więcej przerw w jeździe podczas których mogłem odpocząć. Niestety mimo zmiany roweru i większej liczby treningów na szosie, dalej daleko mi do szosowców. Na dłuższych podjazdach brakuje mi przełożeń, kadencja mi spada i w rezultacie ledwo kręcę. O mały włos nie pokonała mnie przełęcz pod Ostrą, gdzie stromizna dochodzi ledwo do 8%, a ja w końcówce już ledwo kręciłem. Pod Przełęcz Knurowską było łatwiej, choć w końcówce też już miałem trochę dość. Na krótszych podjazdach było trochę lepiej, choć zbyt szybko też ich nie jechałem. Sprawdziłem sobie nawet, że kiedyś jadąc na crossie pod Ostrą wyjechałem szybciej niż dziś na szosówce, co prawda warunki były całkiem inne, ale jednak fakt jest taki, że na szosówkę jestem po prostu za słaby.

Mapa i galeria wycieczki

Praca #34

Piątek, 28 sierpnia 2015 | dodano:02.09.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 27.37 km
  • Czas: 00:52
  • VAVG 31.58 km/h
  • VMAX 37.30 km/h
  • Temp.: 30.0 °C
  • HRmax: 173 ( 92%)
  • HRavg 146 ( 78%)
  • Kalorie: 668 kcal
  • Podjazdy: 50 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Po wczorajszym dniu gdy pojechałem do pracy wolno, a mimo to mocno się zmęczyłem, dziś postanowiłem pocisnąć od samego początku wkręcając organizm na wysokie obroty. Udało mi się nawet przejechać obwodnicę tylko z lekkim zwolnieniem, więc na Drodze Królewskiej mogłem cisnąć już mocno. Jechałem na przełożeniu 42x16 kręcąc z kadencją około 95-98, co pozwalało mi osiągnąć prędkość w granicach 32 km/h. Co prawda męczyłem się dość mocno i moje tętno prawie cały przekraczało 150, ale jechałem dość mocno.

W zasadzie postanowiłem nie finiszować, bo pod koniec miałem już 160 uderzeń na pulsometrze, ale ostatecznie na jakieś 600 m przed metą wrzuciłem na blat i rozpocząłem krótki finisz. Okazało się, że finisz nastąpił za późno i nie udało mi się zejść poniżej 26 minut, ale dzisiejszy czas i tak jest całkiem niezły.

Z powrotem też cisnąłem ile się dało, ale niestety miałem trochę pod wiatr i pojechałem trochę wolniej, jednak koniec końców wyszedł całkiem niezły czas.

Na segmentach:
- do pracy - segment nie zaliczony (rekord 10:36 średnia 36,32 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)
- z pracy - 11:53 średnia 32,3 km/h (rekord 10:49 średnia 35,63 km/h)

Do pracy: dyst.: 13,52 km; czas: 26:00; średnia: 31,2 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,86 km; czas: 26:55; średnia: 30,9 km/h.

Praca #33

Czwartek, 27 sierpnia 2015 | dodano:28.08.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, samotnie
  • DST: 27.10 km
  • Czas: 00:54
  • VAVG 30.11 km/h
  • VMAX 35.40 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • HRmax: 162 ( 86%)
  • HRavg 140 ( 74%)
  • Kalorie: 645 kcal
  • Podjazdy: 50 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś postanowiłem pojechać do pracy wolno. Przez miasto przejechałem prawie prędkością patrolową, na Drodze Królewskiej przyspieszyłem, ale rzadko jechałem szybciej niż 30 km/h. Mimo tej stosunkowo luźnej jazdy, męczyłem się zupełnie jak wczoraj, tętno miałem wysokie i wyraźnie czułem brak mocy. Do pracy przyjechałem o minutę wolniej niż wczoraj, ale byłem równie mocno zmęczony.

W drodze powrotnej postanowiłem przycisnąć, co prawda na początku jechało mi się kiepsko, ale z czasem coraz bardziej się rozkręcałem. Od ściany lasu na prowadzącej lekko pod górkę drodze do leśniczówki, zrobiłem sobie sprint, ponieważ ktoś tam ustanowił segment na ridewithgps. Kręciłem mocno i wykręciłem swój rekord 1:04 średnia 34,6 km/h zrównując się czasem z najlepszym zawodnikiem na tym segmencie, można tu oczywiście pojechać jeszcze szybciej i pewnie jak ktoś się zagnie to bez problemu czas poprawi.

Dalej jechało mi się już całkiem dobrze, nie wrzucałem na blat z przodu, tylko z dużą kadencją kręciłem sobie na 42x16 w rezultacie udało mi się podkręcić średnią dla całego wyjazdu na ponad 30 km/h.

Na segmentach:
- do pracy - segment nie zaliczony (rekord 10:36 średnia 36,32 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)
- z pracy - 12:18 średnia 31,3 km/h (rekord 10:49 średnia 35,63 km/h)

Do pracy: dyst.: 13,52 km; czas: 27:38; średnia: 29,3 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,60 km; czas: 26:25; średnia: 30,8 km/h.

Puszcza z Krzyśkiem

Środa, 26 sierpnia 2015 | dodano:27.08.2015 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką
  • DST: 48.26 km
  • Czas: 01:40
  • VAVG 28.96 km/h
  • VMAX 41.47 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • HRmax: 176 ( 94%)
  • HRavg 145 ( 77%)
  • Kalorie: 1109 kcal
  • Podjazdy: 197 m
  • Sprzęt: Trek 1200 SL
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Mimo iż dzisiejszy wyjazd do pracy na rowerze poszedł mi raczej średnio, to jak dowiedziałem, że Krzysiek wybiera się dziś na rower to postanowiłem z nim pojechać:) Krzysiek chciał dziś jechać łatwą trasę w spacerowym tempie, więc za cel wybraliśmy Baczków.
Początek rzeczywiście spacerowy, wolniutko przez miasto, a na Drodze Królewskiej jechaliśmy 25-28 km/h. Na samym końcu Drogi Królewskiej postanowiłem zrobić sobie sprint do leśniczówki, przyspieszyłem do 40 km/h, ale dość szybko zacząłem słabnąć, na samym końcu jechałem gdzieś 37 km/h - słabo:)

Na Żubrostradzie postanowiłem trochę przyspieszyć, ciągnąłem mniej więcej 31-32 km/h, pod koniec trochę się zmęczyłem i Krzysiek dał kilometrową zmianę, a później znów ja dociągnąłem do końca lasu. W Mikluszowicach odbiliśmy na Baczków i pod sklepem zrobiliśmy już tradycyjną przerwę.

Ponieważ powoli się ściemniało to w drodze powrotnej cisnąłem w granicach 31-33 km/h cały czas na czele, bo Krzysiek jak mówił "trenuje jazdę na kole":) Tak dojechaliśmy do Zabierzowa, gdzie w ostatniej chwili postanowiłem wracać innym wariantem. Skręciłem w kierunku drogi głównej, do OSP w Woli Batorskiej dociągnęliśmy drogą 964 i tam odbiliśmy na boczne drogi prowadzące wzdłuż Wisły. Niestety na kiepskim asfalcie musieliśmy dość znacznie zwolnić. Mniej więcej na 40 km jazdy złapał nas zachód słońca i zaczęło się robić coraz bardziej szaro. Bocznymi drogami dojechaliśmy do obwodnicy Niepołomic, końcówka przez miasto i rezultacie średnia spadła mi poniżej 29 km/h.

Wycieczka udana, miał całkowity relaks, a wyszło prawie 50 km w niezłym tempie. Zrobiłem też solidny trening, bo prawie całą drogę ciągnąłem sam, niestety momentami miałem dość i musiałem zwalniać. Tętno praktycznie przez całą drogę miałem dość wysokie, średnia 147, ale jak jechałem dłuższy czas na prowadzeniu z tempie powyżej 32 km/h to tętno przekraczało mi 160. Widać wyraźnie, że forma spadła.

Praca #32

Środa, 26 sierpnia 2015 | dodano:26.08.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, samotnie
  • DST: 27.27 km
  • Czas: 00:53
  • VAVG 30.87 km/h
  • VMAX 35.50 km/h
  • Temp.: 18.0 °C
  • HRmax: 166 ( 88%)
  • HRavg 147 ( 78%)
  • Kalorie: 671 kcal
  • Podjazdy: 50 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Wszystko co dobre szybko się kończy, skończył się też mój urlop i od poniedziałku wróciłem do pracy. W poniedziałek jazdę na rowerze sobie odpuściłem, bo byłem trochę zmęczony po wycieczce na Babią Górę, we wtorek padało, więc pierwszy po urlopie wyjazd na rowerze do pracy przypadł na środę.

Ostatnio mało jeżdżę na rowerze, jakoś mi się chcę, więc nie ma się co dziwić, że forma jest taka sobie. W zasadzie miałem dziś jechać na całkowitym luzie, ale mimo to myślałem o średniej w okolicach 30 km/h. Jak się okazało w trakcie jazdy, taka średnia wymagała dziś nie lada wysiłku. Tętno szybko skoczyło mi ponad 145, a jak próbowałem mocniej pocisnąć to moment miałem 155, na finiszu przekroczyłem nawet 160 i przyjechałem do pracy mocno zmęczony. Czas daleki od rekordowego, ale jak na pierwszy raz po urlopie chyba całkiem niezły.

W drodze powrotnej starałem się trochę pocisnąć, niestety nie za bardzo mi to wyszło. Chwilę jechałem na twardszym przełożeniu i wtedy faktycznie tempo wzrosło, ale nie wytrzymałem takiej jazdy zbyt długo. Do obwodnicy udało mi się wyciągnąć średnią na 30,8 km/h, ale w mieście jak zwykle straciłem. Koniec końców czas wyszedł mi dość przeciętny, a zmęczyłem się bardzo, wyraźnie brak formy.

Na segmentach:
- do pracy - segment nie zaliczony (rekord 10:36 średnia 36,32 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)
- z pracy - 12:10 średnia 31,7 km/h (rekord 10:49 średnia 35,63 km/h)

Do pracy: dyst.: 13,51 km; czas: 26:38; średnia: 30,4 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,77 km; czas: 26:55; średnia: 30,7 km/h.

Królowa Beskidów zdobyta !!!

Niedziela, 23 sierpnia 2015 | dodano:24.08.2015 Kategoria wycieczki piesze
  • DST: 15.02 km
  • Teren: 15.00 km
  • Czas: 05:53
  • VAVG 2.55 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Kalorie: 1200 kcal
  • Podjazdy: 835 m
  • Aktywność: Wędrówka
Na ten weekend miałem ambitne plany górskie. Początkowo miałem jechać na wycieczkę PTTK na Słowację z podejściem pod Krywań, potem miałem jechać na weekend w Tatry z przejściem przez Czerwony Wierchy, Kasprowy i Krzyżne, jednak koniec końców nic z tych planów nie wyszło i zrealizowałem plan awaryjny, czyli atak na Królową Beskidów - Babią Górę.

Babią Górę planowałem zdobyć od dawna, po raz pierwszy w 2009 r. kiedy to pojechałem na weekend majowy do Zawoi z moją narzeczoną (obecnie żoną). Pierwszego dnia pobytu zrobiliśmy mały trening na Mosorny Groń i drugiego dnia z samego rana mieliśmy uderzyć na Babią, ale niestety pogoda się popsuła i ataku szczytowego nic nie wyszło. W 2012 r. pojechałem z dziećmi na zieloną szkołę do Sidziny, w planie było podejście na Babią Górę, ale po początkowych przebieżkach po niższych górkach okazało się, że nie wszyscy uczestnicy podołali by takiej trasie i skończyło się na podejściu na Halę Krupową. Od tego czasu jeszcze parę razy planowałem wypad na Babią ale zawsze na planach się kończyło.

Dziś nadszedł czas żeby to zmienić. Razem z Krzyśkiem i Izą pojechaliśmy na przełęcz Krowiarki i mniej więcej o 8:20 ruszyliśmy czerwonym szlakiem na szczyt. Na początkowych metrach przeżyliśmy szok - stromo pod schodach do góry, do tego narzuciliśmy dość szybkie tempo i pojawiło się zmęczenie. Lekko zwolniliśmy, ale mimo to po niecałych 40 minutach byliśmy już na Sokolicy (1367 m npm) skąd po raz pierwszy zobaczyliśmy szczyt Babiej Góry. Zrobiliśmy kilka fotek i ruszyliśmy w kierunku widocznej najbliżej Kępy (1521 m npm), kilkanaście minut przedzierania się wąską ścieżką wśród kosodrzewiny, jeszcze trochę schodów pod górę i byliśmy na miejscu. Na Kępie zrobiliśmy krótki postój na uzupełnienie kalorii i po już chwili zmierzaliśmy w kierunku Gówniaka (1617 m npm).

Po chwili wyszliśmy z piętra kosodrzewiny i podążaliśmy dalej już wśród nagich skał, do tego pojawiły się piękne widoki w obie strony. Zdobycie Gówniaka (1617 m npm), trochę nam zajęło, po drodze pojawiły się jeszcze dwa niby wierzchołki, jednak dopiero ten trzeci mocno skalisty okazał się szczytem Gówniaka. Na szczycie parę fotek i ruszyliśmy dalej. Po drodze na szczyt Babiej znów pokonaliśmy kilka "niby" szczytów, ale jak doszliśmy na miejsce to nie mogło być nowy o pomyłce. Samo końcowej podejście pod szczyt trochę mnie rozczarowało, wydawało się zbyt proste, to zdobycie Gówniaka było bardziej efektowne, ale to właśnie Diablak (1725 m npm) był celem naszej wycieczki.

Na szczycie zrobiliśmy dłuższy postój, fotki, jedzenie, odpoczynek. Widoki ładne, choć na stronę słowacką i Tatry brakowało trochę przejrzystości powietrza. Na szczycie Babiej było dość ciepło i raczej bezwietrznie, co mnie trochę zdziwiło bo w większości opisów na temat tej góry pojawiają się komentarze o niskiej temperaturze i mocnym wietrze. Warto wspomnieć, że szczyt Babiej zdobyliśmy w ekspresowym tempie, od kasy na przełęczy na szczyt szliśmy 2 godziny i o 10:20 odpoczywaliśmy już na szczycie. Na znakach szlaku czas podejścia określono na 2:30.

Z Babiej mieliśmy iść przez przełęcz Brona do schroniska Markowe Szczawiny i o ile podejście na sam szczyt od Krowiarek mnie rozczarowało, to zejście ze szczytu pokazało mi prawdziwą Babią Górę. Ze szczytu Babiej zejście na przełęcz Brona wygląda na spacerek, jednak w rzeczywistości jest jednak inaczej, już samo zejście z wierzchołka to trudne przejście po rumowisku skalnym - gdybym tędy podchodził to rozczarowania szczytem by nie było:) Później jest kawałek z miarę łatwego terenu, ale dalej zejście do przełęczy jest znowu dość ciężkie - ścieżka jest wąską, stroma i nawet schodząc w dół dość się męczyłem, jednak jak widziałem zmęczenie na twarzach ludzi podchodzących pod górę, to zejście stawało się jakby łatwiejsze. Zejście w tą stronę jest ciekawe widokowo, bo praktycznie przez cały czas jak na dłoni widzimy szczyt Babiej Góry.

Na przełęczy Brona (1408 m npm) zrobiliśmy krótki postój, według znaków szlaków, z tego miejsca jest godzina podejścia na Małą Babią Górę (1515 m npm), jednak nie mieliśmy jej dzisiaj w planie, więc znów bardzo stromą ścieżką ruszyliśmy w dół w stronę schroniska. Po kilkudziesięciu minutach ciężkiego zejścia doszliśmy do schroniska Markowe Szczawiny (1180 m npm), gdzie oczywiście zrobiliśmy przerwę na obiad.

Najbardziej naturalnym zejście od schroniska do przełęczy Krowiarki jest szlak niebieski, jednak praktycznie na każdym słupie wisiało ogłoszenie, że szlak jest remontowany i przejścia nim nie ma. Wiedzieliśmy o tym już wcześniej, więc mieliśmy plan zejścia szlakiem czarnym, później niebieskim pod dolną stację wyciągu na Mosorny Groń i następnie podejście wzdłuż drogi - szlakiem niebieskim na Krowiarki. Była to trasa bardzo na około, a gdy tak sobie jedliśmy obiad, to zauważyliśmy, że do schroniska dochodzą ludzie od strony remontowanego szlaku niebieskiego. Były też osoby, które tym szlakiem kierowały się w dół, zapytałem więc jedną panią, czy przeszła tym szlakiem od Krowiarek i czy jest on drożny. Pani powiedziała mi, że remont faktycznie trwa, ale spokojnie można szlakiem przejść, postanowiliśmy więc zaryzykować.
Remont faktycznie jest widoczny, ale dziś była niedziela, nikt więc nie pracował, więc problemów z przejście pod szlaku nie było. Droga nie jest co prawda w najlepszym stanie, ale nie ma na niej żadnych trudności technicznych, idzie się wręcz jak na spacerze przez las, więc spokojnie podążaliśmy nią w dół. W pewnym momencie słyszymy wycie syreny alarmowej, po chwili koło nas przemknął quad GOPRu. Po kilkunastu minutach doszliśmy do miejsca, gdzie ratownicy zbierali ze szlaku jakąś dziewczynę - leżała na noszach i miała zaklejony nos. Ruszyliśmy dalej w dół i po chwili quad minął nas ponownie zwożąc turystkę na Krowiarki. Trochę głupia sprawa, bo wypadek zdarzył się na remontowanym odcinku szlaku i pewnie turystka może mieć z tego powodu nieprzyjemności.

Szlak jest zamknięty aż do Perci Przyrodników, gdzie zaczyna się droga jak przez park. Pewnie dokładnie taką samą drogę, chcą zbudować aż do samego schroniska, tworząc szlak dostępny praktycznie w klapkach - czy to oby na pewno dobry pomysł? Tak sobie myślę, że gdyby tak postępować zgodnie z przepisami, to remont szlaku na odcinku od schroniska do Perci Przyrodników uniemożliwia podejście na Babią przez najtrudniejszy (jednokierunkowy - do góry) szlak czyli Perć Akademików - bo zgodnie z prawem nie ma na nią wejścia, my jednak widzieliśmy ludzi na tym szlaku.

Kilka minut po 14 po pokonaniu 15,5 km wróciliśmy na przełęcz Krowiarki kończąc tym samym naszą wycieczkę. Poszło nadzwyczajnie szybko, fakt że udało nam się przemknąć szlakiem niebieskim, zamiast iść na około, ale mimo wszystko zakończyliśmy tą wycieczkę wyjątkowo szybko. Przez chwilę rozważaliśmy nawet czy gdzieś się jeszcze nie przejść, ale pogoda powoli się psuła. Pierwsze chmury widzieliśmy już schronisku i między innymi to skłoniło nas to przejścia remontowanym szlakiem, na Krowiarkach było chmur zdecydowanie więcej, a w głowie mieliśmy prognozy, które mówiły o możliwych burzach po południu, postanowiliśmy więc wracać do domu.

Wycieczka bardzo udana, Babia Góra zdobyta w bardzo dobrym tempie, widoki piękne, choć do pełni szczęścia zabrakło trochę lepszej przejrzystości powietrza w kierunku południowym. Podejście na Babią od strony Krowiarek dość trudne (szczególnie na początkowym odcinku) choć krótkie, miałem jednak wrażenie, że podejście od schroniska wcale nie byłoby łatwiejsze, do tego jeszcze trzeba by przecież dojść do schroniska, więc droga na szczyt byłaby znacznie dłuższa.

Mapa i galeria

Płaska 50

Czwartek, 20 sierpnia 2015 | dodano:24.08.2015 Kategoria samotnie, Przez Puszczę Niepołomicką, Po płaskim, 41-60 km
  • DST: 50.52 km
  • Czas: 01:36
  • VAVG 31.57 km/h
  • VMAX 57.81 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • HRmax: 167 ( 89%)
  • HRavg 140 ( 74%)
  • Kalorie: 1025 kcal
  • Podjazdy: 128 m
  • Sprzęt: Trek 1200 SL
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Tydzień bez poważnej wycieczki rowerowej, dziś trzeba było to zmienić, postanowiłem więc przejechać sobie 50 km po w miarę płaskim terenie.
Od samego początku jechałem sobie dość szybko (pomijając bardzo wolny przejazd przez miasto), ale nie zaginając się jakoś bardzo mocno.

Na Drodze Królewskiej wykręciłem średnią 32,5 km/h w zasadzie bez większego wysiłku, na Żubrostradzie dalej kręciłem w podobny tempie, choć w pewnym momencie zacząłem trochę słabnąć i moja prędkość coraz bardziej zbliżała się do 30 km/h. W pewnym momencie usłyszałem, że ktoś się do mnie zbliża, było to dość dziwne, bo mimo iż nie jechałem jakoś na maksa, to przy prędkości 30 km/h rzadko ktoś mnie dogania. Po chwili patrzę a wyprzedza mnie kolarz jadący na Meridzie z lemondką, nie wiele myśląc siadam mu koło i do końca Żubrostrady pędzę z prędkością 37-39 km/h. Szkoda, że taki zając nie trafił mi się wcześniej, bo może ustanowił bym nowy rekord na Żubrostradzie.
Po wyjeździe z lasu pojechałem już sam, bo mój zając pojechał prosto w kierunku kładki na Rabie, a ja skręciłem do Baczkowa. Pod sklepem zrobiłem tradycyjny postój na loda i po kilku minutach ruszyłem w drogę powrotną. Przejechałem koło Czarnego Stawu na wprost i następnie odbiłem na Stanisławice, leśną drogą dojechałem do przejazdu kolejowego w Kłaju, gdzie wyjechałem z lasu i przez centrum Kłaja skierowałem się na Targowisko. Przeciąłem drogę 75 i ruszyłem na Gruszki, pokonałem łatwiejszą wersję podjazdu na Winnicę i zjechałem do Staniątek Górnych. Następnie pojechałem do centrum Staniątek gdzie już czynnym wiaduktem w pobliżu szkoły przejechałem pod torami kolejowymi. Jeszcze tylko dość dziurawa droga do Coca-Coli i dalej drogą 964 do domu.

Taka pętla to prawie dokładnie 50 km (jakieś 120 m przewyższenia - jeden podjazd), gdybym nie kombinował na początku z przejazdem po rondzie pod urzędem to pewnie wyszło by dokładnie 50 km. Miałem plan zawodów a w zasadzie rajdu, który nawet przedstawiłem Wydziałowi Promocji, polegający na pokonaniu takiej pętli od 1 do 4 razy i osiągnięciu wyniku w zależności od możliwości od 50 do 200 km. Zawody miały by się odbywać na zasadach Brevetu (choć jazda po pętlach jest nie zgodna z regulaminem takich zawodów) czyli nie byłoby ścigania tylko sprawdzenie swoich możliwości, może kiedyś uda się takie zawody zrealizować:)


Wieczorny trening

Czwartek, 13 sierpnia 2015 | dodano:24.08.2015 Kategoria Po płaskim, 21-40 km
  • DST: 21.58 km
  • Czas: 00:51
  • VAVG 25.39 km/h
  • VMAX 44.34 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Kalorie: 765 kcal
  • Podjazdy: 55 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Wieczorny trening o zachodzie słońca z Krzyśkiem i Maćkiem. Przez cały dzień praży, więc po porannej trasie do przewodnika, siedziałem sobie w domu, wieczorem zadzwonił Krzysiek, że jedziemy na szosę, ale dopiero około 20.

Pojechaliśmy do rynku spotkać się z Maćkiem i dopiero ruszyliśmy na dość oryginalną miejską pętle. Wyjazd ciekawy, momentami jechaliśmy bardzo wolno, by po chwili przyśpieszać do 40 km. Przejechaliśmy kilka dróg, którymi do tej pory nie jeździłem, a już szczególnie na szosie. Do tego pod koniec jazda już całkiem po ciemku, tylko z niewielkimi lampkami. No całe szczęście, że jeździliśmy po dość dobrze oświetlonym mieście, więc większych problemów z widocznością nie było. Dużym plusem tak później wycieczki była bardzo fajna temperatura, którą ostatnimi dniami jest praktycznie nie spotykana:)

Trasy do przewodnika (trasa 6)

Czwartek, 13 sierpnia 2015 | dodano:24.08.2015 Kategoria samotnie, Przez Puszczę Niepołomicką, Po płaskim, 21-40 km
  • DST: 34.43 km
  • Czas: 01:29
  • VAVG 23.21 km/h
  • VMAX 33.06 km/h
  • Temp.: 28.0 °C
  • HRmax: 137 ( 73%)
  • HRavg 119 ( 63%)
  • Kalorie: 654 kcal
  • Podjazdy: 86 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dostałem dość ciekawe zlecenie przejechania rowerem 6 tras do przewodnika jaki UMiG Niepołomice przygotowuje na urządzenia mobilne. Do tras ma być dołączony plik .gpx, który będzie można sobie pobrać i wgrać do dowolnego urządzenia a następnie ruszyć sobie po śladzie. To właśnie te pliki miałem przygotować ja, uzbrojony w dwa GPSy Garmin Edge 800 i Garmin Dakota 20 ruszyłem na trasy.

Na ostatnią trasę postanowiłem wyruszyć wcześnie rano żeby zdążyć przed upałem.

Trasa 6 wzdłuż Wisły
Trasa dość ciekawa, prowadziła przez przysiółki (dzielnice) Niepołomic, Woli Batorskiej, Zabierzowa Bocheńskiego i Woli Zabierzowskiej leżące nad Wisłą. W Zabierzowie dodatkowo przejechałem przez Las Koło i na Łaźni wjechałem na wał, którym dojechałem do przysiółka Flaga już w Woli Zabierzowskiej. Dalej przejechałem przez Wolę Zabierzowską, koło szkoły i Domu Kultury, następnie przez Zabierzów koło kościoła i kąpieliska Bobrowe Rozlewisko wróciłem do Puszczy Niepołomicką. Do Niepołomic wróciłem standardowo Drogą Królewską.

Na wykonanie zlecenia potrzebowałem poświęcić ponad 6 godzin jazdy w czasie których, pokonałem ponad 130 km - szczegółowe statystyki tu.

Mapa i galeria


Trasy do przewodnika (trasa 5)

Środa, 12 sierpnia 2015 | dodano:24.08.2015 Kategoria Przez Puszczę Niepołomicką, Po płaskim, 21-40 km
  • DST: 39.50 km
  • Teren: 10.00 km
  • Czas: 01:41
  • VAVG 23.47 km/h
  • VMAX 33334.00 km/h
  • Temp.: 25.0 °C
  • HRmax: 146 ( 78%)
  • HRavg 127 ( 67%)
  • Kalorie: 1142 kcal
  • Podjazdy: 60 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dostałem dość ciekawe zlecenie przejechania rowerem 6 tras do przewodnika jaki UMiG Niepołomice przygotowuje na urządzenia mobilne. Do tras ma być dołączony plik .gpx, który będzie można sobie pobrać i wgrać do dowolnego urządzenia a następnie ruszyć sobie po śladzie. To właśnie te pliki miałem przygotować ja, uzbrojony w dwa GPSy Garmin Edge 800 i Garmin Dakota 20 ruszyłem na trasy.

Rano zrobiłem trasy 3 i 4 a wieczorem razem z Krzyśkiem ruszyłem na najdłuższą z tras.

Trasa 5 nad Czarny Staw
Dojazd do Czarnego Stawu bardzo standardowo po Drodze Królewskiej a później Żubrostradą i skręt w prawo drugą asfaltówką pod staw. Powrót trochę ciekawiej, najpierw dalej asfaltówką pod cmentarz wojenny na Osikówce, a potem szutrówką koło jednostki wojskowej w Kłaju i powrót na Drogę Królewską w okolicach Dębu Augusta II. Końcówka już po asfaltach pod zamek.

Mapa i galeria