Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2011

Dystans całkowity:370.90 km (w terenie 65.50 km; 17.66%)
Czas w ruchu:21:30
Średnia prędkość:17.25 km/h
Maksymalna prędkość:64.60 km/h
Suma podjazdów:3199 m
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:26.49 km i 1h 32m
Więcej statystyk

Z żoną do Chełmu

Poniedziałek, 30 maja 2011 | dodano:30.05.2011 Kategoria 0-20 km, Po górkach, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 11.16 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 00:41
  • VAVG 16.33 km/h
  • VMAX 64.60 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Podjazdy: 180 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


W ramach podnoszenia formy mojej żony:) zrobiliśmy dziś krótką wycieczkę do Chełmu na wzgórze Grodzisko - 268 m npm, w przeciwieństwie do wczorajszej całkiem płaskiej wycieczki dziś na krótkiej trasie pojawiły się pierwsze górki i żona dała radę:) Z Łapczycye przez Moszczenicę skierowaliśmy się do Chełmu, tu pierwszy podjazd - niezbyt wymagający ale dla mojej żony to był ważny sprawdzian:) Pod kościołem Chełmie musieliśmy zrobić krótki postój bo ze wzgórza Grodzisko schodziła właśnie procesja majówkowa - na szczycie jest kapliczka Matki Boskiej. Jak tylko procesja opuściła drogę ruszyliśmy na szczyt, ja na rowerze, żona na piechotę. Sam podjazd na szczyt jest bardzo trudny choć krótki, duża stromizna i do tego nawierzchnia w formie kocich łbów. Jakoś udało mi się wjechać i na szczycie zaczekałem na żonę. Chwila odpoczynku, sesja zdjęciowa i jazda w drogę powrotną.

Krótki podjazd pod cmentarz w Chełmie i dalej już tylko zjazd do samej Moszczenicy. W tym miejscu rozdzieliliśmy się, żona pojechała prosto do domu, a ja postanowiłem jeszcze podjechać pod Górny Gościniec - kościół kazimierzowski w Łapczycy. Podjazd od strony Moszczenicy, jest dość ciężki i zawsze się strasznie się tu męczę - na rowerze górskim nie jest jednak tak ciężko jak na crossie. Ze szczytu, który znajduję się pod kościołem zjechałem najkrótszą drogą do drogi nr 4 - prędkość na zjeździe prawie 65 km/h - i dalej chodnikiem wzdłuż 4 do domu.

Wycieczka krótka ale udana i na pewno był to ważny trening dla mojej żony.

Galeria wycieczki


Z żoną po Puszczy

Niedziela, 29 maja 2011 | dodano:29.05.2011 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 33.55 km
  • Teren: 2.00 km
  • Czas: 02:17
  • VAVG 14.69 km/h
  • VMAX 33.67 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Podjazdy: 50 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wycieczka z żoną po Puszczy Niepołomickiej chciałem odnaleźć Dąb Królewski ale niestety pół godziny błądzenia po lesie musiałem się poddać. Wycieczka nie była zaplanowana, rano pogoda była paskudna i dopiero koło południa zaczęło się przejaśniać postanowiliśmy więc wybrać się na wycieczkę, ale żeby zminimalizować trudności na trasie, do Bochni pojechaliśmy samochodem. Dalej już na rowerach najpierw na kładkę na Rabie pomiędzy Bochnią i Damienicami a później prosto do Puszczy.

Jechaliśmy sobie przez las i pomyślałem, że moglibyśmy poszukać Dębu Królewskiego, więc udaliśmy się w jego pobliże, zostawiliśmy rowery i ruszyliśmy pieszo na poszukiwania. W 2008 roku po dwóch podejściach znalazłem Dąb, tym razem chciałem dojść do niego drogą, którą wtedy wracałem i która moim zdaniem była łatwiejsza - niestety nie udało się:( drzewa nie znalazłem będę musiał się tam wybrać jeszcze raz, ale tym razem lepiej przygotowany i w końcu oznaczyć to miejsce na GPS. Pod tym linkiem znajduję się opis wycieczki z 2008 roku podczas której dotarłem do Dębu Królewskiego.

Po nieudanym poszukiwaniu wróciliśmy na drogę asfaltową i zrobiliśmy małą pętlę po lesie, która zakończyliśmy pod Czarnym Stawem. Nad stawem cała masa ludzi, pogoda zrobiła się piękna, aż trudno było uwierzyć że rano było tak brzydko. Zrobiliśmy małą sesję zdjęciową i ruszyliśmy w drogę powrotną do Bochni. W Bochni jeszcze zatrzymaliśmy się w parku na lody, a następnie wróciliśmy do samochodu.

Wycieczka bardzo udana, szkoda że nie zaplanowaliśmy wyjazdu trochę wcześniej bo może udało by się nabić więcej kilometrów, szkoda też że nie dotarliśmy do Dębu Królewskiego, ale może następnym razem.

Galeria wycieczki


X Małopolski Gwiazdzisty Rajd Rowerowy

Niedziela, 22 maja 2011 | dodano:22.05.2011 Kategoria 81-99 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Rajdy rekreacyjne
  • DST: 86.05 km
  • Teren: 5.00 km
  • Czas: 04:35
  • VAVG 18.77 km/h
  • VMAX 34.90 km/h
  • Temp.: 25.0 °C
  • Podjazdy: 73 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Dziś wyjazd z dziećmi ze Szkoły w Woli Zabierzowskiej na X Małopolski Gwiaździsty Rajd Rowerowy do Borku koło Rzezawy. Okazało się że wyszła mi najdłuższa wycieczka rowerowa w tym roku - 86 km, a dzieci z V i VI klasy przejechały prawie 60 km:) Z Niepołomic wyruszyłem o godzinie 7:41 z dość dużym poślizgiem - na 8 miałem być w Woli Zabierzowskie (14 km). Pędziłem jak mogłem najszybciej ale o godzinie 7:57 byłem dopiero przy leśniczówce Przyborów, musiałem więc zadzwonić żeby dzieci ruszyły z pod szkoły, spotkaliśmy się po drodze i w miejscu spotkania zmieniłem tryby z przodu i znowu jakoś dziwnie wykręciła mi się przerzutka przednia na ramię. Dojechałem ponownie do leśniczówki Przyborów gdzie mieliśmy poczekać na uczestników rajdu jadących z Niepołomic, był więc czas na wyregulowanie przerzutki.

Po jakiś 25 minutach przyjechali uczestnicy rajdu z Niepołomic w sile około 25 osób:) i ruszyliśmy już razem Drogą Królewską a potem asfaltami do Baczkowa. Ponieważ jechaliśmy z obstawą autobusu to kierownik wycieczki zarządził jazdę drogą główną do Proszówek i dopiero za mostem na Rabie skierowaliśmy się przez osiedla w Bochni do Krzeczowa dalej już bezproblemowo przez Rzezawę do Borku. W sumie pokonaliśmy około 32 (ja 45) kilometrów zanim dojechaliśmy do ośrodka rekreacyjnego w Borku. Na miejscu dostaliśmy plakietki, kupony do losowania, na obiad i mieliśmy 4 godziny czasu podczas którego dzieci pobawiły się na placu zabaw, niektóre pojeździły na koniu i wzięliśmy udział w loterii fantowej. Oficjalnie impreza zakończyła się około godziny 15 losowaniem rowerów - niestety nie mieliśmy szczęścia:(

Po wszystkim ruszyliśmy w drogę powrotną już sami w szkolnym składzie, wybraliśmy też inną krótszą drogę, tempo wycieczki też wyraźnie wzrosło, dopingowała nas zbliżająca się czarna chmura. Na szczęście bez problemów i bez deszczu dojechaliśmy do Woli Zabierzowskiej. Mi pozostało jeszcze wrócić do Niepołomic, a nauczycielce WF aż do Nowej Huty. Pojechaliśmy dość mocno główną drogą aż do obwodnicy Niepołomic, tu ja pojechałem prosto a moja koleżanka w prawo na Igołomię. Gdy dojeżdżaliśmy do Niepołomic zaczęło kropić, na szczęście jakieś wielkie ulewy nie było i spokojnie dojechałem do domu.

Wycieczka bardzo udana, pogoda piękna - słonecznie i bardzo ciepło, dopiero na sam koniec trochę się zachmurzyło. Sporo przejechany kilometrów, co na rowerze górskim dość mocno odczułem, jednak na crossie jechało by się znacznie lepiej.

Galeria wycieczki


Z domu do domu:)

Sobota, 21 maja 2011 | dodano:21.05.2011 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Po płaskim, samotnie
  • DST: 37.96 km
  • Teren: 8.00 km
  • Czas: 01:38
  • VAVG 23.24 km/h
  • VMAX 56.70 km/h
  • Temp.: 21.0 °C
  • Podjazdy: 234 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wycieczka z domu w Łapczycy do domu w Niepołomicach i z powrotem:). Z Łapczycy wyruszyłem około godziny 8:30 - trasa standardowa przez Chełm, Targowisko, Kłaj i Szarów i dalej ścieżką rowerową wzdłuż głównej drogi do Niepołomic. W Niepołomicach poranna kawa w sklepie u kolegi i później odwiedziny w domu rodzinnym, gdzie uzupełniłem bidon i około godziny 12 ruszyłem w drogę powrotną.

Po drodze odwiedziłem jeszcze 3 miejsca związane z II wojną światową: mogiłę pomordowanych na Kozich Górkach, kilkaset metrów dalej mogiłę Żydów pomordowanych przez hitlerowców i na końcu pomnik przy torach kolejowych postawiony dla upamiętniania akcji żołnierzy AK, który przeprowadzili nieudany zamach na Hansa Franka. Wszystkie te miejsca znajdują się w Puszczy w pobliżu byłego ośrodka Krakowianka - czyli obecnego parkingu przy Puszczy - warto je na pewno odwiedzić.

Dalej do domu pojechałem ścieżką przez las do Szarowa, tu zrobiłem krótki ale dość stromy podjazd pod OSP w Dąbrowie, potem zjazd przez Szarów, przejazd nad autostradą i wyjechałem na drogą główną w Targowisku, dalej już standardowo drogą nr 4 przez Rabę, podjazd pod kościół w Chełmie - na crossie dość ciężko - dalej przez Moszczenicę do domu.

Pogoda bardzo ładna, wycieczka udana ale znowu zerwałem szprychę w rowerze, nawet nie wiem kiedy, dzieje się coś niedobrego chyba będę musiał wymienić komplet szprych przynajmniej w tylnym kole.

Galeria wycieczki


Po maratonie

Poniedziałek, 16 maja 2011 | dodano:16.05.2011 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, samotnie
  • DST: 5.70 km
  • Czas: 00:15
  • VAVG 22.80 km/h
  • VMAX 50.25 km/h
  • Temp.: 12.0 °C
  • Podjazdy: 40 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Na początek posmarowałem rower po wczorajszym maratonie i postanowiłem sprawdzić czy wszystko działa. Niestety amortyzator coś nie domaga:( chyba trzeba będzie zawieść rower do serwisu. Na szczęście dość szybko się zregenerowałem po wczorajszym wysiłku, myślałem że będzie znacznie gorzej a tu brak oznak zmęczenia, żadnych zakwasów - czyli chyba wczoraj nie dałem z siebie wszystkiego:)

Dziś jazda do Chełmu pod kurhan z krzyżem i z powrotem - ekspresowy przejazd.

Powerade Maraton MTB w Zabierzowie

Niedziela, 15 maja 2011 | dodano:15.05.2011 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie, zawody
  • DST: 26.97 km
  • Teren: 20.00 km
  • Czas: 01:58
  • VAVG 13.71 km/h
  • VMAX 44.76 km/h
  • Temp.: 12.0 °C
  • Podjazdy: 510 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Powerade Maraton MTB w Zabierzowie - mega ciężki, warunki ekstremalne, padało, błoto na całej trasie - ostatecznie 145 miejsce, 40 w kategorii M2 słabo ale całkiem nie mogłem sobie poradzić z tą trasą przy takiej pogodzie. Skala trudności trasy w takich warunkach pogodowych została oceniona na 4+ na 6.

Zacznijmy jednak od początku - to był mój pierwszy maraton MTB, wiedziałem że trasa raczej nie będzie łatwa, a od kilku dni wszystkie prognozy pogody straszyły kiepską pogodą, ale dziś rano wstałem i pogoda była w miarę więc postanowiłem jednak spróbować. Parę minut po 8 byłem już w Karniowicach gdzie startował maraton, zapłaciłem otrzymałem numer startowy z chipem i zacząłem się przygotowywać do startu. W tym momencie pogoda była jeszcze nie najgorsza co prawda było pochmurno ale nie wiał wiatr i nie padało. O godzinie 10 wystartował dystans GIGA i w tym momencie zaczęło siąpić - porobiłem kilka fotek i wróciłem do samochodu. O 11 wystartował dystans MEGA w który brały udział m.in 2 reprezentantki Polski w MTB - A. Szafraniec i M. Sadłecka. Po sfotografowaniu startu ruszyłem do sektorów - start dystansu MINI zaplanowany był na 11:15.

Ustawiłem się na końcu - stwierdziłem, że nie będę się pchał a jak będę miał siłę kogoś wyprzedzić to na 25 km jeszcze będę miał czas. To był chyba jednak błąd bo zaraz po starcie był podjazd pod górę wąską asfaltową drogą musiałem się tam przebijać, a gdybym był z przodu to miałbym szansę wyskoczyć do przodu i może skończyłbym zawody wyżej. Jednak byłem na końcu więc na pierwszym podjeździe minąłem naprawdę sporo osób, choć było to trudne bo musiałem czekać na jakąś lukę aby przebić się wyżej. Gdy wyjechaliśmy na szutrową drogę wzdłuż ściany lasu było już luźniej i jeszcze wyprzedziłem parę osób. Czułem się dobrze i pomyślałem sobie że może nie będzie tak źle. Po dość długim podjeździe przyszedł czas na zjazd droga prowadziła stromo w dół wąską leśną ścieżką. Momentami było naprawdę niebezpiecznie bo po bokach ścieżki pojawiały się dość głębokie jary. Na jednym z takich miejsc o mało nie wypadłem z trasy i zacząłem od tego miejsca zdecydowanie bardziej uważać. Stwierdziłem też że nie umiem zjeżdżać, wiele osób które machnąłem pod górę teraz mnie wyprzedzało. Zjazd zmęczył mnie zdecydowanie bardziej niż podjazd, a po kawałku wypłaszczenia zaczął się najtrudniejszy podjazd na trasie. Stroma droga przez las, padało już na całego, trasa śliska po kilkuset metrach zsiadłem z roweru zacząłem prowadzić, tak zresztą zrobili wszyscy, który jechali przede mną. Prowadziło się też bardzo źle, było stromo i ślisko, podjazd był dość długi. Po zakończeniu najtrudniejszego odcinka podjazdu jechaliśmy wzdłuż ściany lasu. Tu dopiero było widać, jak zła jest pogoda - zaczęło ostro wiać i mimo że trasa była już prawie płaska jechało mi się bardzo ciężko. Właśnie tym momencie zaliczyłem mega kryzys, ledwo kręciłem i zacząłem się zastanawiać jak dojadę to mety - na liczniku miałem dopiero około 10 km. Po chwili przejechałem przez rozgałęzienie tras - mini prowadziła otwartym terenem przez pola, po odcinku ciężkiej jazdy dojechałem do bufetu. Tu zrobiłem mały postój zjadłem kilka owoców, napiłem się powerada, uzupełniłem bidon i ruszyłem dalej.



Droga wiodła otwartym terenem lekko pod górę, jechało się bardzo ciężko bo ścieżka zamieniła się błotną ślizgawkę i raz za razem zaliczałem jakiś uślizg koła. Jednak w końcu dojechaliśmy do asfaltu, który przez jakiś czas wiódł mocno pod górę ale po około kilometrze rozpoczął się zjazd. Na asfalcie szło mi znacznie lepiej, zarówno na podjeździe jak i na zjeździe. Pędziłem szybko w dół, ale w pewnym momencie trasa zjeżdżała z asfaltu w polną drogę, początkową wiodącą w dół, ale po chwili nastąpił zakręt i zaczęła się jazda wyboistą ścieżką po płaskim. Mimo iż teren był płaski wspominam ten odcinek jako jeden z najtrudniejszych na trasie - droga mega błotnista i strasznie nierówna, mocny wiatr w twarz. W pewnym momencie przed sobą zauważyłem gościa w koszulce ENION postanowiłem za nim pogonić, jednak nie mogłem się zbliżyć po chwili patrzę gościu zsiadł z roweru i prowadzi, ja jadę ale jakoś nie specjalnie go doganiam - na liczniku 7 km/h. Po chwili spróbowałem trochę spaceru, ale po kilku metrach stwierdziłem, że jednak jadę - przed końcem delikatnego wzniesienia w końcu zbliżyłem się do gościa on wsiadł na rower i zaczął znowu uciekać - zaczęły się zjazdy. Na zjazdach ENION zaczął się oddalać więc pogoniłem za nim, początkowo zjazd był dość szeroki, ale po chwili znowu zamienił się w wąska ścieżkę. Po chwili wypłaszczenia znów wjechaliśmy w las i patrzymy mega stromo w dół - stoją porządkowi i mówią, że bardzo ślisko - zaczęliśmy prowadzić rowery - ledwo udało się zejść. Dalej na rower i znowu w dół, ENION zjeżdżał odważniej i znowu mi trochę uciekł - doszedłem go na wypłaszczeniu i po chwili znowu zaczął się zjazd. Po kilkuset metrach niespodzianka przez drogę płynie sobie rzeczka - na przeprawie minęliśmy kogoś, za rzeczką dalej w dół. Gościu w koszulce ENIONA przewrócił się na śliskim uskoku minąłem go ale nie dawał za wygraną, na kolejnej rzeczce ja przeprawiałem się bokiem on zasadził przez wodę i znowu był przede mną. Cały czas byliśmy na zjeździe, minęliśmy jeszcze 3 potoki, pierwszy zaliczyłem przez wodę, ale na kolejnych przejeżdżałem po betonowych płytach, ENION ryzykował przez wodę i znowu mi uciekł. W pewnym momencie dogoniliśmy jakiegoś faceta, który nie chciał się dać wyprzedzić. Najpierw nastąpiło wypłaszczenie, potem lekko pod górę i wyjechaliśmy z Doliny Kobylańskiej i porządkowi mówią, że już nie daleko - proszę sobie jechać prosto rzeczką. Byliśmy w trójkę, obok rzeczki poprowadzony był chodnik z betonowych płyt, ale my mieliśmy jechać rzeczką, więc przez jakieś 500-600 metrów brnęliśmy korytem potoku. ENION uciekł na jakieś 100 metrów, drugi facet z na początku miał problem i trochę został ale po chwili ekspresem mnie wyprzedził. Po wyjeździe z potoku byłem więc trzeci. Do mety prowadził asfaltowy podjazd na początek minąłem biegnącego już po górę faceta, który wyprzedził mnie w potoku i zacząłem się zbliżać do ENIONA - widziałem już miasteczko z metą. Na asfalcie brakło mi do niego może 10 metrów, ale nastąpił nieoczekiwany skręt pomiędzy barierkami do miasteczka, ENION zjechał na trawę i ruszył alejką do mety w tym miejscu zrozumiałem, że już go niedogonie. Mój oficjalny czas to 1:58:24 miejsce 145.

Teraz moje wrażenia - było strasznie trudno, nie umiem zjeżdżać, mój rower nie jest najlepszym sprzętem na takie trasy (za wąskie gumy - 1.95). Na mecie byłem mega zmęczony i strasznie brudny. Ostatnie 5 kilometrów jechałem z poluzowanym siodełkiem, ale walczyłem z ENIONem więc nie było czasu poprawić. Chyba nie będzie ze mnie kolarza MTB, zawody na orientacje bardziej mi odpowiadają. Druga sprawa, że moja forma nie była najlepsza, ogólnie jestem nie zadowolony z wyniku. Uważam, że powinienem pojechać o co najmniej 10 minut szybciej. Przegrałem m.in. z gimnazjalistami z klubu UKS Krzywaczka - oni pewnie ostro trenują, ale mimo wszystko to lekki obciach. Trzeba więc mocno pracować, żeby w sierpniu w Krakowie było lepiej, choć jak mówiłem tego typu zawody raczej nie staną się podstawą mojego rowerowania.

Galeria wycieczki


Kręcenie przed maratonem

Niedziela, 15 maja 2011 | dodano:15.05.2011 Kategoria 0-20 km, samotnie
  • DST: 3.00 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 00:15
  • VAVG 12.00 km/h
  • Temp.: 14.0 °C
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Wcześnie przyjechałem, więc trochę sobie pokręciłem przed startem, ale tylko przez chwilę bo potem zaczęło padać więc schowałem się do samochodu:)

Rajd papieski Łapanów - Niegowić

Sobota, 14 maja 2011 | dodano:14.05.2011 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Po płaskim
  • DST: 47.24 km
  • Czas: 02:58
  • VAVG 15.92 km/h
  • VMAX 55.34 km/h
  • Temp.: 24.0 °C
  • Podjazdy: 482 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wraz z kuzynem żony i jego synem wybraliśmy się na coroczny rajd papieski z Łapanowa do Niegowici. Tempo wolne - wycieczka turystyczna:)

Z Łapczycy ruszyliśmy około godziny 8:10 do Wieńca jechaliśmy po płaskim, a następnie skręt w prawo i podjazd do Jaroszówki - w tym miejscu momentami trzeba było czekać na najmłodszego uczestnika naszej wyprawy. Zjeżdżając z Klęczan do Łapanowa minęliśmy idącą pod górę pierwszą grupę pieszą z PSP Łapanów - wyszli przed czasem bo rajd wystartował jakieś pół godziny później. Gdy dojechaliśmy pod szkołę w Łapanowie właśnie robiono pamiątkowe zdjęcie na które się nie załapaliśmy. Później wszyscy przemaszerowali do kościoła w Łapanowie na wspólną modlitwę po której nastąpił oficjalny start rajdu i pierwsze grupy ruszyły na start. Ja w między czasie sfotografowałem jeszcze drewniany kościół w Łapanowie.
Moi współtowarzysze wycieczki postanowili pod górę w Klęczanach udać się na piechotę, więc ja pojechałem jeszcze na pobliski cmentarz na którym znajdują się dwie kwatery cmentarza wojennego z okresu I wojny światowej. Po jakiś 10 minutach wróciłem pod kościół do miejsca skąd startował rajd - zaznaczyłem waypointa w gpsie i ruszyłem w pogoń za pielgrzymami.

Po dosłownie kilku minutach dogoniłem ostatnie grupy pielgrzymki w który szli moje towarzysze wycieczki - chwilę pojechałem koło nich ale zdecydowałem, że tempo wycieczki pieszej jest zdecydowanie nie dla mnie, więc ruszyłem pod górę powoli mijając kolejne grupy. Były z tym pewne problemy bo młodzież oczywiście lazła całą drogą, ale po kilku minutach byłem już przed grupami pieszymi. Wcześniej na trasę ruszyli też rowerzyści, część z nich udało mi się dogonić po trasie, ale do większości miałem za duże straty. W Niegowici zameldowałem się więc około godziny 11, odwiedziłem i sfotografowałem kościół, a później wróciłem się na początek wioski pod figurę Ojca Pio i czekałem na resztę mojej wycieczki. Później wszyscy udaliśmy się pod kościół w Niegowici na piknik z kiełbaską. Mniej więcej o godzinie 12 zdecydowaliśmy, że nie czekamy na losowanie nagród i jedziemy do Łapczycy.

Do domu udaliśmy się trochę na około przez Cichawę, Książnice, Chełm i dalej Górnym Gościńcem do Łapczycy. Wycieczka udana, pogoda piękna, jazda może nie zbyt szybka ale jak na wycieczkę turystyczną było bardzo przyjemnie. Cieszę się, że wycieczka się udała bo w końcu dla niej zrezygnowałem z Scandia Lang Team Maraton w Krakowie - na drugi dzień miałem się wybrać natomiast na Powerade Maraton do Zabierzowa.

Galeria wycieczki


Kręcenie po Łapczycy

Sobota, 14 maja 2011 | dodano:14.05.2011 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, samotnie
  • DST: 4.00 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 00:15
  • VAVG 16.00 km/h
  • VMAX 30.00 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 50 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Pokręciłem po Łapczycy, bez licznika i bidonu więc powoli sobie pojeździłem po okolicych uliczkach.

Grodzisko w Łapczycy

Środa, 11 maja 2011 | dodano:11.05.2011 Kategoria 0-20 km, samotnie
  • DST: 12.56 km
  • Teren: 1.50 km
  • Czas: 00:42
  • VAVG 17.94 km/h
  • VMAX 62.87 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Podjazdy: 260 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Szybka wycieczka po okolicy zakończona wyprawą rowerowo-pieszą na grodzisko w Łapczycy. Dziś chciałem wypróbować rower crossowy który ostatnio znowu odwiedził serwis, niestety dalej skrzypi przy obracaniu pedałami mimo, że support był sprawdzany i dokręcany - trzeba będzie chyba jednak wymienić. Do Chełmu nad rzekę Rabę ciągnąłem dość mocno, nad Rabą kilka zdjęć m.in Grodziska w Chełmie - widok od strony rzeki i gościa na motolotni latającego właśnie na rzeką i grodziskiem. Po chwili ruszyłem w drogę powrotną. Najpierw podjazd od Raby pod kościół - krótko ale dość stromo, później jazda Górnym Gościńcem do Moszczenicy - głównie zjazdy i stanąłem przed podjazdem w Łapczycy znajdującym się na Górnym Gościńcu. W tym roku jeszcze crossem tam nie wjeżdżałem, więc postanowiłem się sprawdzić. Nie ujechałem jednak daleko i okazało się, że przednia przerzutka nie przerzuca mi na najmniejszy tryb - musiałem się więc zatrzymać i podregulować przerzutkę. Po chwili wjechałem na szczyt przełęczy - strasznie się zmachałem. Po następnych kilkuset metrach po przełęczy dojechałem do tablicy informującej, że w tym miejscu znajduję się pozostałość po średniowiecznym grodzisku. Pod tą tablicą byłem wiele razy, ale do samego grodziska jeszcze nigdy nie dotarłem - i mimo iż nie jechałem na góralu postanowiłem, że czas to zmienić. Dróżka przez pole do grodziska prowadzi mocno w dół, crossem było ciężko jechać po nierównościach ale jakoś zjechałem i już po chwili byłem przed górującym przede mną grodziskiem.

W tym miejscu musiałem zostawić rower i dalej udać się na piechotę, wejście na cypel na którym znajdowało się grodzisko, że wszystkich stron jest bardzo strome. W tej chwili da się jeszcze dojść bez problemu, ale już niedługo wysoka trawa prawdopodobnie to uniemożliwi. Z grodziska mamy piękny widok na kościół w Łapczycy i Górny Gościniec. Od strony Raby widok zasłaniają gęsto rosnące drzewa, w czasie gdy w tym miejscu znajdowało się grodzisko Raba przepływała pod samym grodem odcinając go od nizinnych terenów - teraz koryto zdecydowanie odsunęło się od cypla. Planuję niedługo umieścić na stronie szerszy artykuł dotyczący grodziska a na razie zainteresowanych odsyłam na stronę www.republika.pl/bochenskie do artykułu na temat grodziska. Kilka lat temu gmina Bochnia wystawiła koło kościoła w Łapczycy drewnianą replikę grodziska poniżej publikuję kilka zdjęć tego miejsca oraz archiwalne zdjęcie grodziska i plan grodziska wg A. Jodłowskiego (pobrane z w/w strony).

Po zrobieniu zdjęć grodziska ruszyłem do domu, na początek musiałem niestety pchać rower, ponieważ było bardzo stromo a droga nie nadawała się do jazdy rowerem na cienkich kołach. Po dojechaniu do Górnego Gościnca już szybka jazda do domu.