Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2015

Dystans całkowity:74.69 km (w terenie 29.80 km; 39.90%)
Czas w ruchu:09:36
Średnia prędkość:7.78 km/h
Maksymalna prędkość:49.89 km/h
Suma podjazdów:1321 m
Maks. tętno maksymalne:168 (89 %)
Maks. tętno średnie:150 (80 %)
Suma kalorii:3468 kcal
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:24.90 km i 3h 12m
Więcej statystyk

Październikowa wycieczka na szosie

Sobota, 24 października 2015 | dodano:21.01.2016 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 41.55 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 01:35
  • VAVG 26.24 km/h
  • VMAX 37.24 km/h
  • Temp.: 11.0 °C
  • HRmax: 168 ( 89%)
  • HRavg 150 ( 80%)
  • Kalorie: 1082 kcal
  • Podjazdy: 117 m
  • Sprzęt: Trek 1200 SL
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Mój sezon skończył się w zasadzie w połowie września udziałem w Mordowniku, od tego czasu praktycznie jeżdżę. Dzisiejsza przejażdżka była chyba ostatnią w tym roku na rowerze szosowym.

Mimo iż wycieczka raczej łatwa to od samego początku czułem, jak słaba jest moja forma. Na początek pojechałem nad Czarny Staw, gdzie trochę odpocząłem. Po przerwie ruszyłem do Damienic i drogą serwisową wzdłuż autostrady (z krótkim odcinkiem szutrowym) dojechałem do Stanisławic. Skąd drogą przez wieś dojechałem do Kłaja. Z Kłaja do Szarowa, gdzie skręciłem pod Azalią w stronę kościoła i pokonałem niewielki podjazd. Dalej seria zjazdów i wylądowałem w Staniątkach koło stacji kolejowej, wiadukt ciągle w budowie, a drogi dojazdowe z obu stron mocno rozkopane, więc czekał mnie niewielki spacer na nogach. Potem jeszcze tylko dojazd przez las do domu i koniec wycieczki.

Forma bardzo słaba, pod koniec ledwo miałem siły jechać i męczyłem się strasznie, widać, że od połowy września praktycznie wcale nie jeździłem na rowerze.

Po lesie

Sobota, 10 października 2015 | dodano:22.10.2015 Kategoria 0-20 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 13.84 km
  • Teren: 10.00 km
  • Czas: 00:40
  • VAVG 20.76 km/h
  • VMAX 49.89 km/h
  • Temp.: 9.0 °C
  • HRmax: 155 ( 82%)
  • HRavg 135 ( 72%)
  • Kalorie: 406 kcal
  • Podjazdy: 75 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dawno nie jeździłem na rowerze i dziś postanowiłem to zmienić. Sobota była słoneczna, ale wietrzna i zimna. Udało mi się wyrobić na 12:30, ubrałem się więc ciepło dopompowałem crossa i ruszyłem na wycieczkę po lesie. Miałem zamiar przejechać około 20 km i może odwiedzić jakieś nie znane mi jeszcze ścieżki leśne.

Na początek ruszyłem w kierunku Puszczy Niepołomickiej Aleją Dębową, pierwsze metry pokonywałem pod wiatr, potem było już lepiej, więc dobrym tempem dotarłem do Puszczy. Pojechałem drogą leśną prowadzącą w kierunku Dąbrowy, przejechałem pod wyremontowanym wiaduktem kolejowym i zanim niestety spotkała mnie nie miła niespodzianka. Trafiłem mianowicie na panią z pieskiem, który nie mógł się jakoś zdecydować którą stroną ścieżki chce iść. W rezultacie byłem zmuszony do gwałtownego hamowania, a że akurat moje koła były na żwirku, to zaliczyłem uślizg koła i po chwili leżałem jak długi na ziemi. Wstałem otrzepałem się z kurzu, ale od razu poczułem ból na obu dłoniach i w prawym kolanie. Skórę na dłoniach miałem poobcieraną, kolano stłuczone i pewnie też obtarte, ale od razu nie mogłem tego stwierdzić, bo byłem dość grubo ubrany. Popatrzyłem na licznik, a tu dopiero 3,5 km, postanowiłem więc jechać dalej.

Wyjechałem z lasu, asfaltem podjechałem pod OSP Dąbrowa, ale ponieważ czułem ciągły ból w kolanie to postanowiłem lekko trasę skrócić i zamiast pod Azalię, pojechałem w dół w kierunku stacji PKP w Szarowie. Pod stacją remont na całego, głębokie wykopy przez które, ledwo się przebiłem, gdy wyjechałem pod drugiej stronie torów to wpadłem na pomysł zwiedzenia nowej ścieżki leśnej. W tym celu pojechałem kawałek DK 75 i po kilkuset metrach odbiłem w szeroką szutrówkę do lasu. Myślałem, że wyjadę gdzieś w okolicach Błota, ale moja droga nieoczekiwanie skręciła w prawo i wyprowadziła mnie na Drogę Królewską praktycznie już na Piaskach. Skręciłem w drogę prowadzącą w kierunku dawnego ośrodka Krakowianka, a po chwili w wąską leśną ścieżkę, która ponownie wyprowadziła mnie na Piaski. Na liczniku miałem około 11 km, ale otarcia i stłuczenia jednak mi trochę dokuczały, więc postanowiłem jechać do domu.

Wycieczka nie udana, nie przejechałem za wiele i do tego ten głupi wypadek, obrażenia może nie wielkie, ale jednak trochę bolały. Forma słaba, ale na crossie da się jechać nawet pod niewielkie górki. Poważnie się zastanawiam, czy nie zarzucić jazdy na szosie i nie kupić wypasionego crossa, który umożliwi mi dość szybkie poruszanie się po szosach, jazdę w niewielkim terenie i sprawne podjeżdżanie nawet pod mega strome górki - mój typ to Unibike Xenon - w zasadzie wszystko mi w nim odpowiada, może poza ceną:)

Nieudana wyprawa na Czerwone Wierchy

Niedziela, 4 października 2015 | dodano:22.10.2015 Kategoria pieszo
  • DST: 19.30 km
  • Teren: 19.30 km
  • Czas: 07:21
  • VAVG 2.63 km/h
  • Temp.: 10.0 °C
  • HRmax: 163 ( 87%)
  • HRavg 114 ( 60%)
  • Kalorie: 1980 kcal
  • Podjazdy: 1129 m
  • Aktywność: Wędrówka
Zapowiadali piękną niedzielę, zdecydowaliśmy się więc na atak na grań Tatr, a konkretnie na Czerwone Wierchy. Pogoda rzeczywiście była piękna, ale w dolinach, natomiast a partii szczytowej wiał tak silny wiatr, że wycofaliśmy się na ostatnie prostej do Ciemniaka (około 30 minut przed szczytem) z Chudej Przełęczy (1850 m npm). Po nieudanym ataku na grań, zeszliśmy do Doliny Kościeliskiej przez Dolinę Tomanową.

Poważną wycieczkę w Tatry planowałem z Krzyśkiem już od dawna, ostatecznie padło na Czerwony Wierchy, które mieliśmy zdobyć od Doliny Kościeliskiej, a następnie przejść granią aż do Kasprowego Wierchu, skąd mieliśmy zejść do Kuźnic jednych z dwóch wariantów: szlakiem zielonym, lub jeszcze przez Halę Gąsienicową. Wyprawa była zaplanowana dwa tygodnie wcześniej, ale wtedy nie dopisała pogoda, dziś miało być pięknie, więc 5 osobowym składzie ruszyliśmy do Kir.

Na miejscu byliśmy koło 8 rano, było faktycznie słonecznie, choć dość mocno wiało. Już na pierwszym kilometrze spaceru przez Dolinę Kościeliską ujrzeliśmy nad głowami Ciemniak - pierwszy z Czerwonych Wierchów, który mieliśmy dzisiaj zdobyć. Po mniej więcej kilometrze doszliśmy do szlaku czerwonego i ruszyliśmy stromą drogą pod górę. Było ciężko, stromo, śliskie kamienie i tak praktycznie bez przerwy. Taki spacer pod górę mieliśmy przez kolejne 2 km, kiedy to wyszliśmy z lasu na dość rozległą łąkę (Polanę Upłaz), a po chwili doszliśmy do Upłaziańskiej Kopki i skały Piec, gdzie zrobiliśmy trochę dłuższy postój. To tu pojawiły się pierwsze symptomy czekających nas za chwilę kłopotów, a mianowicie nad granią zobaczyliśmy czarne chmury i odczuliśmy pierwsze silne podmuchy wiatru. W dolę było widać Zakopane i piękną słoneczną pogodę na dolinami.

Po przerwie ruszyliśmy dalej, znów bardzo stromo pod górę, z tym, że opuściliśmy już na dobre las i podążaliśmy przez piętro kosodrzewiny. Po kolejnym kilometrze marszu znikły ostatnie drzewka i wyszliśmy w pasmo hal wysokogórskich. Tu pojawił się poważny problem, na odsłoniętych halach strasznie mocno wiało. Krzyśkowi zwiało z głowy czapkę z daszkiem, a my z trudem pokonywaliśmy kolejne metry pod górę. Po pokonaniu kilkuset metrów, ścieżka schowała się jednak za skałami i już bez wiatru dotarliśmy do Chudej Przełęczy (1850 m npm) a przed nami jak na dłoni widać było cel naszej wyprawy. Co prawda Ciemniak chował się co chwilę w chmurach, ale momentami widzieliśmy nawet ludzi na jego szczycie.

Niestety nie dane nam było zdobyć dziś Ciemniaka. Mimo huraganowego wiatru ruszyliśmy jednak pod górę, ale uszliśmy może ze 100 m i stało się jasne, że trzeba będzie zawrócić. Na odsłoniętej ścieżce, wiało tak mocno, że nie było możliwości normalnie iść, w przerwach między podmuchami można było zrobić może z 5 metrów, ale jak zaczynało wiać, to siadaliśmy na ścieżce zapierając się jeszcze kijkami. Podmuchy trwały 1-2 minuty potem 10 sekund przerwy znów podmuch. Do szczytu mieliśmy tylko 30 minut drogi, ale w tych warunkach trzeba by iść pewnie znacznie dłużej, do tego szczyt Ciemniaka skąpany był w chmurach, więc na widoki nie było co liczyć. Nasz plan drogi po grani w takich warunkach w ogóle odpadał, więc nawet gdybyśmy zdobyli Ciemniak to trzeba by było się wrócić.

Po krótkiej konsultacji zadecydowaliśmy, że wracamy, ale żeby nie iść tą samą drogą to rzuciłem pomysł powrotu do Kir szlakiem zielonym przez Dolinę Tomanową i Schronisko na Hali Ornak. Co prawda po zastanowieniu miałem lekkie wątpliwości czy bezpiecznie jest iść pod wiatr, wąską ścieżką, którą prowadził szlak z Chudej Przełęczy, ale zostałem przegłosowany i po chwili ruszyliśmy w dół. Początkowo faktycznie mocno wiało, ale im schodziliśmy niżej, tym wiatr słabł i robiło się cieplej.

W dolinie zrobiło więc dość ciepło, co więcej nad szczytem Ciemniaka zniknęły chmury, ale było już zdecydowanie za późno na ponowny atak. Po przeszło 2 godzinnym marszu doszliśmy do Schroniska na Hali Ornak. Liczyliśmy na obiad, ale tłumy w kolejce do kasy skutecznie nas odstraszyły. Zjedliśmy więc kanapki i po przerwie postanowiliśmy pójść jeszcze nad Smreczynski Staw do którego prowadził czarny szlak. Podejście okazało się dość męczące, ale niewielki stawek prezentował się bardzo ładnie, po krótkim odpoczynku musieliśmy wrócić ponownie na Halę Ornak i już bez postoju ruszyliśmy Doliną Kościeliską do Kir. Maszerowaliśmy jeszcze prawie 2 godziny, powiem szczerze, że byłem już mocno zmęczony do Dolina Kościeliska jakoś specjalnie mnie nie zachwyciła, co więcej ze względu na tłumy turystów nawet mi się nie podobała, marsz przez nią okazał się strasznie męczący.

W końcu jednak dotarliśmy z powrotem na parking w Kirach, skąd busem wróciliśmy do Zakopanego, gdzie zostawiliśmy samochód. Wycieczka nie do końca udana, bo jej główny cel nie został osiągnięty, nie udało się nawet zdobyć Ciemniaka, który mógł być taką małą nagrodą pocieszenia. Jednak z drugiej stromy zrobiliśmy dość długą i wymagającą trasę punktowaną aż na 30 punktów GOT, więc całą wyprawę można uznać za w miarę udaną. Na Czerwone Wierchy trzeba będzie się wybrać jeszcze raz, tym razem chyba w lecie gdy będzie szansa na bardziej stabilną pogodę.

Galeria i mapa