Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2014

Dystans całkowity:407.59 km (w terenie 58.00 km; 14.23%)
Czas w ruchu:18:49
Średnia prędkość:21.66 km/h
Maksymalna prędkość:61.59 km/h
Suma podjazdów:2743 m
Maks. tętno maksymalne:181 (96 %)
Maks. tętno średnie:152 (81 %)
Suma kalorii:7763 kcal
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:31.35 km i 1h 26m
Więcej statystyk

Michał Kwiatkowski mistrzem świata

Niedziela, 28 września 2014 | dodano:29.09.2014 Kategoria 21-40 km, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 36.55 km
  • Czas: 01:15
  • VAVG 29.24 km/h
  • VMAX 42.59 km/h
  • Temp.: 11.0 °C
  • HRmax: 181 ( 96%)
  • HRavg 145 ( 77%)
  • Kalorie: 838 kcal
  • Podjazdy: 103 m
  • Sprzęt: Lapierre S Tech 300
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Od kilku dni czuję się słabo, jestem przeziębiony, więc mimo iż zapowiada się piękna niedziela, nie miałem w planach wyjścia na rower. Gdzieś koło 10 włączam TV, patrzę wyścig o mistrzostwo świata zawodowców, myślałem że transmisja jest dopiero od 12:20, ale nic oglądam. Ucieczka, 15 minut przewagi, Polacy gonią. Koło 12 idę do kościoła, potem na Pola Chwały, wracam koło 14, do mety pozostało 70 kilometrów, ciągle pada, a tu nagle czwórka Polaków wycofuje się jednocześnie w wyścigu. Na 60 km do końca idzie ucieczka, nie ma w niej Polaków, dziś chyba nic z tego nie będzie:(

Po trwającej wieku przerwy na reklamy okazuje się, że jednak większość faworytów dalej jedzie w peletonie, ucieczka nie jest odpuszczona, więc może jeszcze Kwiatek ma szansę. Na kolejnych okrążenia idą kolejne ataki, Polacy siedzą cicho w peletonie, ucieka mocna czwórka, na 20 km mają prawie minutę przewagi, robi się niebezpiecznie, na czoło wychodzi Paterski a za nim Kwiatek. Paterski na kresce przed ostatnim okrążeniem likwiduję groźny kontratak z dwoma Hiszpanami, na przedzie dalej czwórka, dalej ponad 40 sekund przewagi, do pracy biorą się Hiszpanie, przewaga topnieje. Podjazd pod Confederación 5 km średnio 3,3 procent, w końcówce podjazdu Gołaś wyprowadza Kwiatka na czoło, ostatnie metry Kwiatek ciśnie i na zjazd wpada z przewagą może 2 metrów, ale na zjeździe ucieka. Na dole przewaga jest minimalna, ale jednak, po chwili Kwiatek dopada uciekająca czwórkę, chwilę jedzie na kole, ale jak zbliża się peleton i rozpoczyna podjazd od Mirador, Kwiatek ciśnie i ucieka. Peleton dopada ucieczkę i konsternacja, kto ma gonić Kwiatka, myślą i myślą a Kwiatek jedzie. W końcu atakuje Purito, za nim idzie Valverde, Gilbert, Gerrans, Van Avermaet, Breschel, Gallopin, ale Kwiatek jest już na szczycie i pędzi w dół. Przewaga 9 sekund, w drugiej grupie znowu nie ma kto gonić, w końcu Gilbert postanawia się poświęcić, pędzi za Kwiatkiem ile sił w nogach, ale przewaga nie maleje, do mety coraz bliżej. Na 1,5 km przed metą wściekły Gilbert daje znak pomóżcie już nie dam rady. Kwiatek ciągle z przodu, ostatni kilometr, 500 metrów, na 100 metrów przed metą Kwiatek obraca się do tyłu i przestaje kręcić, podnosi ręce, całuję orzełka, a za nim finisz, wygląda jakby mieli go zaraz dopaść, ale nic z tych rzeczy, Kwiatek przetacza się przez linię mety, za nim wpada rozpędzona grupa i mija go 5 metrów za metą. Niesamowite KWIATEK MISTRZEM ŚWIATA.

Drugi Gerrans, trzeci Valverde, przegrani Belgowie, Gilbert nie finiszował bo nie miał sił po pogoni, Van Avermaet nie dał rady i skończył dopiero 5, ale jak to ma znaczenie. Kwiatek wygrywa, w peletonie na 17 miejscu przyjeżdża Paterski, też niesamowity wynik biorąc pod uwagę pracę jaką wykonał dla Kwiatka:)

Przyznam szczerze, że nie wierzyłem, że może się udać, wiadomo było że chłopak ma potencjał, ale zawsze czegoś brakowało. Po cichu liczyłem na medal, ale na mistrzostwo. Jednak Kwiatek rozegrał wyścig jak profesor, czekał prawie do samego końca, zaatakował w najlepszym momencie, wiedział, że jak dojedzie w czołówce to na kresce taki Gerrans i Valverde go ograją, a tu nie dał im na to szans. Pojechał pięknie, choć te ostatnie 100 metrów i celebrowanie zwycięstwa przed metą mnie prawie przyprawiły i o zawał:)

Po czymś takim po prostu nie mogłem zostać w domu, mimo że przecież jestem przeziębiony, szybko się ubieram, oglądam jeszcze dekoracje, wyciągam szosówkę i drogę. Dziś miało być spokojnie, bez walki na segmentach, bez napinki. Jadę sobie przez Puszczę, tempo w granicach 30 km/h i jeszcze raz przeżywam wyścig. Oglądam kolarstwo od dobrych 5-6 lat, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałem, ten sezon był wspaniały, ale to czego dokonał dziś Kwiatek - niesamowite. Miałem jechać nad Czarny Staw, ale decyduję się skręcić na Stanisławice, wyjeżdżam z lasu i kręcę przez Cikowice i Stanisławice ma Kłaj. Słońce powoli zachodzi, robi się chłodno, miało być spokojnie ale w głowie świta mi walka na segmencie w Dąbrowie (na tej dłuższej, nie mojej wersji). Przejeżdżam przez Szarów, skręcam koło wiaduktu i walka. Początek łagodny, maks 3%, zakręt i zaczyna się mój odcinek, po chwili stromizna rośnie, staram się z całych sił, ale właśnie sił mi brakuje. Tętno skacze ponad 180, ale prędkość i tak spada do 14 km/h. Na szczycie prawie zawał, ale wynik udaje się poprawić, na dłuższej wersji wskakuje nawet na 2 miejsce średnia 21,33 km/h, na krótszej (mojej) wersji też się poprawiam, ale końcówkę pojechałem słabo i mam dopiero 4 wynik.

Potem seria zjazdów, przejazd przez Puszczę i przede mną jeszcze jeden segment na ulicy Dębowej. Rozkręcam rower i pędzie ponad 40 km/h, ale jest próg zwalniający, trochę się boję wjechać na niego z taką prędkością, lekko hamuje, za progiem mam 32 km/h i muszę znów rozkręcać, tym razem dochodzę już tylko do jakiś 38-39 km/h na godzinę. Na domiar złego doganiam samochód, który jeszcze zwalnia przed skrzyżowaniem (metą segmentu). Wynik poprawiony, średnia 38,89 km/h, wskakuję na 3 miejsce, ale ten odcinek na pewno mogę pojechać mocniej, tyle że chyba muszę zaryzykować na progu, no i potrzebne są sprzyjające okoliczność i brak przeszkód w postaci wolno jadących samochodów, do drugiego miejsca brakuje mi 5 sekund.

Do domu dojeżdżam strasznie zmęczony, cała wycieczka na stosunkowo wysokim jak na mnie tętnie. Nie czułem się dziś za dobrze, ale w sumie wycieczka wyszła dość szybka:)

Średnia 28,98 km/h.


Interwałowy trening

Środa, 24 września 2014 | dodano:24.09.2014 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Przez Puszczę Niepołomicką
  • DST: 26.05 km
  • Teren: 3.00 km
  • Czas: 01:10
  • VAVG 22.33 km/h
  • VMAX 46.97 km/h
  • Temp.: 11.0 °C
  • HRmax: 180 ( 96%)
  • HRavg 133 ( 71%)
  • Kalorie: 590 kcal
  • Podjazdy: 200 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny szybki wieczorny trening z Krzyśkiem, tym razem po okolicznych górkach, mocno interwałowo. Po drodze zaliczamy kilka segmentów, wyznaczam też dwa nowe, jeden ciężki podjazd od drogi 94 do Suchoraby z 15% ścianką.

Przez cały dzień było ciepło i słonecznie, ale gdy wyjeżdżaliśmy na trasę około 17:30 zaczęło robić się zimno. Dziś wytyczyłem trasę z paroma podjazdami. Na początek jedziemy do Staniątek i przed nami pierwszy segment "Staniątki Górne" cisnę ile sił w nogach i udaje się poprawić wynik średnia 28,68 km/h (2 miejsce). Potem zjazd i jedziemy na Zagórze,tu segmentu nie było ale po powrocie wycieczki go wytyczam, bo jest to kawałek solidnego wzniesienia: 430 m, 3,1%. Wykręcam tu średnią 23,24 km/h i jak na razie jestem najlepszy. Potem przejazd przez Zagórze, gdy dojeżdżamy do drogi 94 jesteśmy już mocno podmęczeni. Tu zaczyna się kolejny podjazd, najpierw 94, a potem skręt w kierunku Suchoraby. Po skręcie robi się coraz stromiej, ale dopiero końcówka, gdzie alimetr pokazuje 15% jest naprawdę mega ciężki. Wykręcam średnią 14,12 km/h, ale na szczycie jestem wykończony.

Na liczniku mamy tylko 10 km, ale zmęczenie jest już dość duże. Dojeżdżamy do cmentarza wojennego i terenowym skrótem kręcimy, znów lekko pod górę, na Czyżów. Potem długi i szybki zjazd i znów podjazd w Brzeziu, stromizna znów sięga 11%. Z Brzezia w dół w kierunku Dąbrowy i przed nami kolejny segment, nie wiem dokładnie gdzie się zaczyna, wyrywam za wcześnie i rezultacie w końcówce brakuje mi trochę sił. Średnia 20,84 km/h, dopiero 8 miejsce, słabo mimo że podjazd od tej strony nie jest wcale taki ciężki, trzeba będzie tu kiedyś przyjechać poprawić ten wynik.

W planie był jeszcze przejazd przez Szarów i podjazd w pod tą samą górkę z drugiej, zdecydowanie trudniejszej strony, ale robi się ciemno i zimno, my jesteśmy zmęczeni, więc skręcamy na Staniątki i jedziemy do domu. Krzysiek walczy jeszcze jeszcze na segmencie na ulicy Dębowej, ja sobie odpuszczam i spokojnie dojeżdżamy do domu.

Wycieczka udana, choć wyruszyliśmy za późno, jeśli chcemy jeszcze pojeździć w tygodniu po pracy to musimy ruszać przynajmniej o 17:00.


Czarny Staw w Krzyśkiem

Sobota, 20 września 2014 | dodano:20.09.2014 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką
  • DST: 37.14 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 01:34
  • VAVG 23.71 km/h
  • VMAX 40.22 km/h
  • Temp.: 13.0 °C
  • HRmax: 171 ( 91%)
  • HRavg 114 ( 60%)
  • Kalorie: 653 kcal
  • Podjazdy: 52 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś po 17 wybrałem się na wycieczkę - może lekki trening z Krzyśkiem nad Czarny Staw. Dziś przed południem solidnie lało, więc po południu było mokro i dość chłodno, ruszyliśmy też dość późno więc trzeba było się dobrze ubrać.

Do Czarnego Stawu jechaliśmy raczej wolno, dużo rozmawiając. Dojazd na miejsce zajął nam jakieś 50 minut. Potem 5 minut przerwy i jazda w drogę powrotną. Ponieważ robiło się już szarawo i coraz bardziej chłodno to w powrotnej drodze trochę docisnęliśmy. Tempo na całego poszło na odcinku od leśniczówki Przyborów na Piaski, gdzie wyznaczony jest segment. Ja co prawda nie miałem szans na rekord, który ustawiłem na szosie i wynosi ponad 33 km/h, ale Krzysiek mógł walczyć o poprawę wyniku. Cały odcinek cisnęliśmy bardzo mocno, a na koniec urządziliśmy sobie sprint. W rezultacie średnia w granicach 28,8 km/h, słabiej nawet niż wczoraj z sakwą ale Krzysiek rekord ustanowił.

Ten ostatni odcinek sprawił, że do domu przyjechałem mocno zmęczony. Znowu wskoczył mi tylko segment od strony Zabierzowa, a nie zaliczył mi odcinka od Niepołomic. To ciekawe bo u Krzyśka wskoczyły oba. Co prawda dziś odcinek od Niepołomic jechaliśmy tempem rekreacyjnym ale już drugi raz ten odcinek mi nie wskakuje, mimo iż sam ten segment wyznaczyłem.


Praca w połowie września

Piątek, 19 września 2014 | dodano:20.09.2014 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 28.33 km
  • Czas: 01:03
  • VAVG 26.98 km/h
  • VMAX 34.40 km/h
  • Temp.: 14.0 °C
  • HRmax: 167 ( 89%)
  • HRavg 136 ( 72%)
  • Kalorie: 761 kcal
  • Podjazdy: 65 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
19 września, cały tydzień jest piękny a ja nie mam czasu ani specjalnie ochoty jeździć na rowerze, Mniej więcej od wtorku wybierałem się też rowerem do pracy, ale rano zawsze rezygnowałem. Dziś jest piątek, od poniedziałku ma być ochłodzenie, więc postanawiam jednak się przejechać:) Rano pogoda jest ładna, słoneczna, nie ma nawet specjalnie mgły, ale termometr wskazuje ledwo około 8 stopni. Podczas jazdy przez Puszczę momentami odczuwalna temperatura wynosi nawet 6 stopni. Ja na szczęście jestem ciepło ubrany, nowe spodnie kupione niedawno w Lidlu są naprawdę ok, nie czuję chłodu. Na górę mam ubraną koszulkę z długim rękawem Brubecka i kurtkę softshellową z Lidla, tu mi trochę brakuje, szczególnie na początku odczuwam lekki chłód.

W sumie dziś jechało mi się całkiem nieźle, na początku nawet utrzymywałem niezłe tempo, ale potem zwyczajnie brakło mi sił i pod koniec musiałem nieco zwolnić.

Po południu dużo cieplej, jadę w spodenkach i koszulce. Niestety trochę wieje, mimo to trzymam dobre tempo. Na segmencie Droga Królewska od Zabierzowa wykręcam średnią powyżej 29 km/h co jak na jazdę crossem i to jeszcze sakwą jest całkiem niezłym wynikiem.

Dzięki dzisiejsze przejażdżce pęka 3000 km w tym sezonie.

Do pracy: dyst.: 13,80 km; czas: 31:37; średnia: 26,2 km/h.
Z pracy: dyst.: 14,53 km; czas: 32:59; średnia: 26,43 km/h.





Niepołomice - Łapczyca

Niedziela, 14 września 2014 | dodano:18.09.2014 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po płaskim, samotnie
  • DST: 15.66 km
  • Czas: 00:37
  • VAVG 25.39 km/h
  • VMAX 39.53 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • HRmax: 152 ( 81%)
  • HRavg 137 ( 73%)
  • Kalorie: 411 kcal
  • Podjazdy: 78 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Wczoraj był Mordownik i wieczór kawalerski Wojtka a dziś o 11 ruszyłem z Niepołomic do Łapczycy. Akurat jak wyjeżdżałem to pogoda zaczęła się klarować, musiałem nawet ściągnąć kurtkę. Gdy dojechałem do Łapczycy to słońce świeciło już na całego i było bardzo gorąco. 

Dzisiejsza przejażdżka prowadziła tylko i wyłącznie drogami głównymi, jechałem w całkiem niezłym tempie i nawet nie czułem specjalnego zmęczenia. Zastanawiałem się nawet nad powrotem rowerem do Niepołomic, ale wtedy przeszła mega  burza i do domu pojechałem samochodem:)


Pół Mordownika i wieczór kawalerski

Sobota, 13 września 2014 | dodano:16.09.2014 Kategoria 61-80 km, Po górkach, RNO, zawody
  • DST: 65.34 km
  • Teren: 45.00 km
  • Czas: 05:30
  • VAVG 11.88 km/h
  • VMAX 55.73 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • HRmax: 165 ( 88%)
  • HRavg 133 ( 71%)
  • Kalorie: 2136 kcal
  • Podjazdy: 1155 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Wraz z Krzyśkiem zapisaliśmy się do udziału w Mordowniku odbywającym się w Beskidzie Niskim, a potem dowiedzieliśmy się, że nasz klubowy kolega Wojtek robi tego dnia wieczór kawalerski pojawił się więc dylemat co wybrać? A może dokonać jakiegoś kompromisu ? I tym sposobem zaliczyliśmy pół Mordownika a potem wieczór kawalerski:)

Zawody odbywały się w Jaśliskach w Beskidzie Niski, z domu musieliśmy wyjechać około 4:30, kilka minut po 7 byliśmy na miejscu, rejestracja, przygotowanie rowerów i krótkie oczekiwanie na start. Kilka minut przed 8:00 dostaliśmy mapy, a sam start przewidziano na 8. Do zaliczenia było 15 punktów kontrolnych, w optymalnym wariancie trasa miał mieć 128 km, w zasadzie od początku zakładaliśmy, że nie będziemy zaliczać wszystkich punktów, więc po burzliwiej dyskusji wybraliśmy 8 punktów przez które narysowaliśmy trasę, o ewentualnych dalszych punktach do zaliczenia mieliśmy zdecydować później.

Planowaliśmy dość długo, więc na trasę ruszyliśmy dopiero koło 8:15. Na początek pkt 1 (róg polany) prawie przy samej granicy słowackiej. Do punktu prowadziła szeroka szutrowa droga z niewielkimi hopkami po drodze. Od razu wyłoniły się przed nami piękne krajobrazy, podziwiając więc widoki niespiesznie pedałowaliśmy do 1. Po drodze odpadł mi przedni błotnik, zatrzymałem się, żeby go ponownie zamocować, a Krzysiek w tym czasie cały czas jechał do punktu. Po przejechaniu około 10 km zaliczyliśmy pkt 1 i przy okazji bufet:), zjedliśmy po bananie i w drogę.

Musieliśmy się kawałek wrócić, a następnie skręciliśmy na prowadzący pod górę szlak konny na którym znajdowały się 2 punkty. Od razu widać było, że górę będzie zdobywać z buta, było bardzo stromo, a na drodze było pełno błota. Po kilkunastu minutach wspinaczki dotarliśmy w pobliże pkt 5 (skrzyżowanie zarośniętych dróg). Samego punktu trochę szukaliśmy bo ścieżki coś nie bardzo nam się zgadzały, ale w końcu trafiliśmy na miejsce.

Do kolejnego punktu miało być łatwiej, bo osiągnęliśmy szczyt wzniesienia, a dalsza droga miała prowadzić po szczytach. W zasadzie faktycznie tak było, ale olbrzymia ilość błota na drodze, skutecznie utrudniała nam przeprawę. Po jakiś 5 km pokonanych częściowo na rowerze, a częściowo na noga dotarliśmy do pkt 2 (szczyt wzniesienia), sam punkt zauważyliśmy od razu, więc błyskawicznie podbiliśmy dziurki w karcie.

Dalej miało być jeszcze łatwiej, bo w dól, niestety szlak konny zamienił się w pieszy, co w praktyce oznaczano wąską, mocno zarośniętą, błotnistą ścieżkę. Droga w zasadzie cały czas prowadziła w dół, a my miejscami musieliśmy iść - katastrofa. Gdy w końcu wyjechaliśmy z lasu ma łąkę przez którą mogliśmy swobodnie zjechać w dół ucieszyliśmy się tak bardzo, że o mały włos nie przegapiliśmy pkt 13 pod mostkiem w Zydranowej. Na szczęście w ostatniej chwili zauważyłem punkt i na naszej karcie pojawiły się kolejne dziurki. Na pokonanie leśnego, górskiego, odcinka (około 8 km) między punktami 5, 2 i 13 straciliśmy prawie 2 godziny i mnóstwo siły, nie mówiąc już o fakcie, że nasze rowery były całe oblepione błotem.

Kolejny odcinek do pkt 15 w Zawadce Rymanowskiej, mieliśmy pokonać po asfalcie i mimo kilku wzniesień pokonaliśmy dystans 8 km bardzo sprawie. Sam punkt 15 też nie sprawił nam większych problemów, co prawda na początku lampion przegapiliśmy, ale już po chwili mieliśmy punkt zaliczony. 

Kolejny na liście był punkt nr 14, trudności nawigacyjnych z dojazdem do niego nie mogło być żadnych, natomiast pojawiły się trudności w postaci stromych podjazdów (nawet 12%). Pokonywaliśmy je na szczęście po asfalcie, więc po kilkudziesięciu minutach byliśmy na miejscu.

Dojazd do kolejnego punktu wymagał odrobiny improwizacji, najpierw trzeba było pokonać strome podejście na szczyt wzgórza, a potem mieliśmy się przedrzeć na azymut do leśnej ścieżki.O ile podejście poszło nam sprawnie to druga część planu nie bardzo miała szansę na realizacje. Las który przed nami się pojawił okazał się być gęstym sosnowym młodnikiem. Wyjścia były dwa, albo pojechać za drogą i nadłożyć spory dystans, albo spróbować jeszcze jednego wyjścia. Przejechaliśmy kawałek drogą po szczytach a potem na przełaj przez łąkę pojechaliśmy w dół do widocznej na mapie ścieżki, niestety jak to zwykle bywa w praktyce ścieżki nie było, był za to znów nasadzony 0,5 metrowymi sosnami las. Krzysiek chciał się przedzierając przez krzaki z rowerem na plecach, ale ostatecznie przeforsowałem wersję z powrotem na drogę. Okazało się, że całkiem nie potrzebnie próbowaliśmy w tym miejscu skrótu, co prawda jadąc drogą szczytową trzeba było trochę nadłożyć, ale szybko nadrabiało się to na asfaltowym zjeździe z przełęczy.

Zjechaliśmy więc do miejscowości Królik Polski w pobliżu której znajdował się pkt 8(róg sosnowego zagajnika) z drugim na trasie bufetem. Niestety dotarcie do punktu to kolejny spacer pod strome wzniesienie - na dystansie 1 km trzeba było pokonać 135 m w pionie (średnio ponad 13%, maksymalnie 19%), więc gdy w końcu dotarliśmy na bufet mieliśmy serdecznie dość dzisiejszych zawodów.

Nasz plan wyrysowany na starcie zakładał pominięcie dwóch najdalej na wschód wysuniętych punktów czyli 11 i 6. Z bufetu czyli pkt 8 mieliśmy jechać na pkt 4, jednak po dłuższej analizie stwierdziliśmy, że to zły pomysł. Dojazd do 4 wymagał pokonania (na nogach) wzgórza Jawornik (762 m npm), dopiero teraz zauważyliśmy, że trasa została tak skonstruowana, że z 8 należało jechać na 11 a dopiero potem na 4, co pozwalało ominąć Jawornik, natomiast nasz wariant zakładał mozolną wspinaczkę. Po dłuższych naradach postanowiliśmy wracać do bazy zaliczając po drodze jeszcze pkt 7. Takie rozwiązanie pozwoliło bym nam jeszcze zdążyć na wieczór kawalerski Wojtka:)

Zjechaliśmy więc tą samą drogą do Królika Polskiego i zaczęliśmy asfaltową wspinaczkę pod Przełęcz Szklarską. Mimo iż do pokonania było trochę przewyższenia, to jazda po asfalcie pod górę wydała nam kaszką z mleczkiem. Choć pojawił się problem z moim rowerem, coś strasznie rzęziło a na dodatek nie działały mi trzy najlżejsze przełożenia:( Gdy dojechaliśmy na szczyt przełęczy, czyli do miejsca, skąd zjechaliśmy w kierunku bufetu, stwierdziliśmy, że zaliczanie tego punktu, przy założeniu, że dalej nie jedziemy było bez sensu. Na jeden punkt straciliśmy strasznie dużo czasu i jeszcze więcej sił. 

Na szczęście dalej był zjazd, a potem krótka wspinaczka dobrej jakości drogą do pkt 7 (wieża). Po szybkim zaliczeniu punktu, Krzysiek który wcześniej zdradzał objawy "odcięcia prądu" sam zaproponował żebyśmy zaliczyli jeszcze pkt 10. Zjechaliśmy więc w pobliże bazy zawodów i ruszyliśmy do punktu. Po drodze czekał nas szutrowy podjazd, na szczęście niezbyt stromy i dość sprawnie zaliczyliśmy pkt 10 (droga/rzeczka). Przy punkcie czekałem chwilę na Krzyśka i przez moment przyszło mi do głowy, że moglibyśmy zaliczyć jeszcze 3 punkty, z których jeden (9) wyglądał na trudny - stromy podjazd, ale dwa pozostałe na mapie wyglądały prosto, choć wymagały dłuższego przelotu. Gdy dotarł Krzysiek to przedstawiłem mu swoją koncepcję, jednak on stwierdził, że to dla niego za dużo. Jeślibyśmy teraz (około 16:20) wrócili do bazy to spokojnie moglibyśmy zdążyć na wieczór kawalerski, zdobycie tych trzech punktów oznaczało jazdę do zmroku czyli do godziny 19, wspólnie więc postanowiliśmy, że wracamy do domu.

Szybki zjazd do szosy i dojazd do bazy. W bazie już byli zwycięzcy trasy męskiej i kobiecej z kompletem punktów oczywiście, my oddajemy karty z zaliczonymi 9 z 15 punktów i przejechanymi zaledwie 65 km. Wydaje się, że na upartego moglibyśmy zaliczyć jeszcze 3 punkty, na więcej niestety trudności trasy i nasza dyspozycja nie pozwalała.

Pakujemy i wracamy do domu. W Niepołomicach jestem o 20:20 a na 21 idę na wieczór kawalerski:).

Pojawiły się wyniki Mordownika, jak można było się spodziewać zajmujemy jedno z ostatnich miejsc 21. Za nami jeszcze dwóch zawodników klasyfikowanych i dwóch nieklasyfikowanych. Okazało się że tegoroczny Mordowni był jednak stosunkowo łatwy do przejechania w limicie czasu. Przed nami jest tylko 4 zawodników bez kompletu punktów, cała reszta zdobyła komplet. Gdy tak zastanowiliśmy się nad imprezą na spokojnie w domu to doszliśmy do wniosku, że w zasadzie ta trasa była w naszym zasięgu, mieliśmy jednak błędne założenie, że nie jedziemy całej trasy. Do tego gdzieś tam z tyłu głowy myśl, że dobrze byłoby wrócić na wieczór kawalerski Wojtka. To wszystko sprawiło, że już na starcie odrzuciliśmy punkty 11 i 6, a trasa była tak ułożona, że po prostu należało przez nie przejechać by w łatwy sposób dostać się do 4. Po zjechaniu z tych punktów otwierały się 4 punkty na dole mapy i droga do tytułu Immortal. Pętla Mordownika była w tym roku bardzo logiczna, na dodatek baza była umieszczona centralnie w środku pętli, więc w zasadzie z każdego punktu można było się wracać na metę w przypadku jakiegoś kryzysu. Należało więc zaplanować cały przejazd, nie myśleć o wieczorze kawalerskim i zaliczyć komplet punktów. Szczególnie, że nas przejazd przez punkty 1, 5, 2, 13, 14, 15 był w wariancie optymalnym, niestety dalej już chcieliśmy upraszczać trasę co spowodowało, że skończyło się na odległym miejscu.

Poważnie zastanawiamy się, czy w przyszłym sezonie nie zrezygnować z walki na trasach mini i nie powalczyć cały sezon na trasach pucharowych. Oznacza to co prawda brak wysokich miejsc, bo do czołówki tras pucharowych jednak nam strasznie daleko, ale z drugiej strony pozwoli nam to wyrobić sobie odpowiednią kondycje i zdobyć doświadczenie.

Średnia prędkość 11,86 km/h.

Ślad niestety nie pełny, brakuje pierwszych 10 km.


Winnica, Brzezie, Dąbrowa

Czwartek, 11 września 2014 | dodano:11.09.2014 Kategoria Po górkach, 21-40 km
  • DST: 24.78 km
  • Czas: 01:03
  • VAVG 23.60 km/h
  • VMAX 56.30 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • HRmax: 176 ( 94%)
  • HRavg 134 ( 71%)
  • Kalorie: 561 kcal
  • Podjazdy: 227 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś znowu trenowałem z Krzyśkiem, przy okazji treningów prowadzimy testy Garmina Edge 800, a w szczególności jego możliwości nawigacji po wytyczonym wcześniej kursie, więc przed wyjazdem za pomocą serwisu Garmin Connect wyrysowałem sobie ładną, mocną interwałową trasę na godzinkę jazdy.

Początek kursu byłpod cmentarzem, jesteśmy na Wielickiej bo wyjechałem kawałek po Krzyśka, nakazujemy Garminowi nawigować do początku kursu, a on nie wiadomo czemu chce nas prowadzić na około po ul. Płaszowskiej i Księcia Witolda. Ignorujemy wskazówki i wjeżdżamy na Cmentarną, mniej więcej po 200 metrach jazdy Garmin pyta czy przeliczyć drogę i po chwili kieruje nas już jak trzeba. Przejeżdżamy punkt z początkiem kursu i garmin już bezproblemowo nawiguje po narysowanej trasie. Jedziemy Dębową do Staniątek.

Pierwszy podjazd do Staniątek Górnych, Krzysiek wychodzi na prowadzenie i ciśnie z całej siły. Ja początkowo trochę zostaję, ale już po chwili kręcę przed Krzyśkiem, on na poprawia swój rekord na segmencie, mi jednak trochę brakło (czas jest wyśrubowany:) Dalej jedziemy w kierunku Winnicy, wirtualny partner, którego ustawiłem w kursie na 22 km/h mocno depta nam po piętach. Pod Winnicę jadę jakoś bez przekonania, mam tam dobry czas zrobiony na szosówce, a dziś nie specjalnie się czuję. Pod koniec podjazdu na liczniku widzę wartości w granicach 13-14 km/h i już wiem, że czas będzie słaby. Na szczycie wzniesienia czekam na Krzyśka, który coś odpadł na podjeździe, dojeżdża i mówi że formy dziś brak, teraz ma szansę odpocząć bo mamy zjazdy.

Jednak już po chwili znów podjeżdżamy na wzniesienia w Brzeziu. Najpierw kawałek pod górę, potem wypłaszczenie pod wiaduktem, a potem znów mocno pod górę, im bliżej szczytu to coraz ciężej. Wyjeżdżam i znów muszę chwilę zaczekać na Krzyśka. Dalej zjazd przez Łysokanie i znów podjazd w Szarowie, znów około 8% tym razem na szczęście dość krótko. Chwila zjazdu i znów pod górę - pod kościół w Szarowie, tu jest jakieś 3-4%, mam rozpędzony rower i wjeżdżam z dużą szybkością. Zjazd i ostatnie dziś wyzwanie OSP w Dąbrowie. Jadę z całej siły, ale gdy dojeżdżam do największej stromizny (11%) opadam z sił, zrzucam i wciągam z prędkością 10 km/h.

Dalej seria zjazdów, przejazd przez Staniątki, przed nami jest segment Sprint Dębowa, ale dziś odpuszczamy i jedziemy sobie powolutku. Pod cmentarzem garmin informuje o zakończeniu kursu, nawigacja po kursie sprawowała się dobrze, przed zmianą kierunku garmin przełączał się na ekran z mapą i sygnalizował skręt, odliczał też ostatnie 200 metrów do skrętu. Wbrew temu co wyczytałem na forach, urządzenie pokazuje również profil wysokości dla wyrysowanego kursu, oraz przy pomocy dużej kropki miejsce gdzie na tym profilu znajdujemy się my i na rywal - wirtualny partner, niestety nie zauważyłem możliwości przewijania profilu i sprawdzania co dalej przed nami. 

Forma na dzisiejszym treningu słaba, pod górki brakowało mocy, tętno skakało a prędkość spadała. Może dzisiejsza nienajlepsza pogoda tak źle wpłynęła na naszą formę. Jutro przerwa, a sobotę walczymy na Mordowniku - o przetrwanie oczywiście:) bo o medale powalczą inni:)


Słomiróg, Bodzanów

Wtorek, 9 września 2014 | dodano:09.09.2014 Kategoria 21-40 km, Po górkach
  • DST: 26.92 km
  • Teren: 1.00 km
  • Czas: 01:07
  • VAVG 24.11 km/h
  • VMAX 61.59 km/h
  • Temp.: 19.0 °C
  • Podjazdy: 205 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś kolejny trening z Krzyśkiem w ramach przygotowań do nadchodzących zawodów na orientacje. Po drodze zaliczyliśmy dwa segmenty z GC i znów serwis mi ich nie zaliczył:( szkoda bo motywacja do walki mi spada. Na szczęście mam jeszcze ridewithgps, gdzie widzę swoje postępy, niestety tam nie mam z kim rywalizować. 

Ustawiliśmy kurs (pętlę narysowaną w GC) w Krzyśka GPS i ruszyliśmy w trasę, coś nie do końca działo, więc na początku jechaliśmy wolno i nawet ze dwa razy się zatrzymaliśmy. W rezultacie wirtualny partner jadący z prędkością 22,5 km/h wypruł do przodu zostawiając nas za plecami:) W Staniątkach zrobiliśmy tradycyjny podjazd do Staniątek Górnych, ponieważ jeździmy tędy często, a ostatnio ciśniemy pod górę z całej siły, to dziś właśnie wyznaczyłem tam segment. Dalej dojazd wzdłuż autostrady do górki w Słomirogu, tam segment już istniał, więc ruszyliśmy z całych sił na próbę czasową, nie jechało mi się za dobrze, zmęczyłem się strasznie ale udało mi się wycisnąć średnią 16,4 km/h (okazało się, że to nie jest mój rekord - w 2012 podjechałem już 16,6 km/h) jednak GC mi tego podjazdu nie zaliczył. Potem jeszcze kontynuacja podjazdu do granic Gminy Niepołomice, potem zjazd i solidny podjazd z bardzo stromą końcówką pod kościół w Bodzanowie. Po powrocie wyznaczyłem tu segment i okazało się, że dzisiejszy podjazd przegrałem z Krzyśkiem o 1 sekundę, na górze byłem pierwszy, ale miałem przewagę po zjeździe, a pod koniec zwolniłem i się zatrzymałem (na szczycie) żeby zawiązać buta, Krzysiek przejechał podjazd na maksa i mi dołożył:) Dzisiejszy mój czas na tym podjeździe był gorszy o 11 sekund od mojego podjazdu z 29 IV 2014.

Dalej szutrowy zjazd, przejazd przez Zakrzów i Węgrzce Wielkie, odbicie na Grabie, później Podgrabie i przez strefę przemysłową do Niepołomic. Na sam koniec mierzyliśmy się jeszcze z podjazdem pod kopiec, Krzysiek podciągnął swój rekord, ja pojechałem nieznacznie słabiej od rekordu, ale w końcu dziś jechałem na crossie a nie na szosówce.

Wyjazd w sumie udany, szkoda tylko że moja Dakota 20 nie bardzo radzi sobie z tymi segmentami, a może to GC nie radzi sobie ze śladem z mojej Dakoty?

Średnia: 23,95 km/h.

Zielony szlak w Puszczy + górki

Niedziela, 7 września 2014 | dodano:07.09.2014 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką
  • DST: 36.72 km
  • Teren: 8.00 km
  • Czas: 01:32
  • VAVG 23.95 km/h
  • VMAX 40.26 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Podjazdy: 129 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Krzysiek wrócił z Egiptu, więc rozpoczynamy przygotowania do Galicji Orient na początku października, gdzie zamierzamy walczyć o podium w całym 3 etapowy cyklu Galicja Trophy. Po drodze już w najbliższą sobotę w ramach przygotowań startujemy w Mordowniku na trasie pucharowej (130 km), więc musimy się ostro przygotować.

Dziś pojechaliśmy do Puszczy Niepołomickiej przejechać terenowy, pieszy szlak zielony, a potem przez Stanisławice i Targowisko pojechaliśmy do Szarowa zmierzyć się podjazdem pod OSP w Dąbrowie.

Na początek pojechaliśmy do przez Puszczę Niepołomicką Drogą Królewską, cisnęliśmy dość mocno bo na tym odcinku wyznaczyłem segment. Ja co prawda raczej nie miałem szans poprawić swojego wyniku soboty kiedy to jechałem na szosówce, ale Krzysiek chciał wskoczyć z jak najlepszym czasem. Pod leśniczówką skręciliśmy w prawo trzymając się zielonego szlaku pieszego. Większość szlaku można przejechać albo asfaltem, albo solidnie ubitą drogą szutrową, ale jest też odcinek specjalny - czyli leśna, wąska, pagórkowata ścieżka przez las. Na szczęście w lesie było względnie sucho, więc i ten ciekawy odcinek pokonaliśmy bardzo sprawnie. Szlak kończy się w Stanisławicach, postanowiliśmy, że do domu wrócimy przez Targowisko, więc kolejne kilometry pokonaliśmy w mocnym tempie po asfaltach. W Szarowie najpierw lżejszy podjazd pod kościół, następnie zjazd i podjazd pod OSP w Dąbrowie. Tu już pełny gaz, niestety pod koniec górki brakło mi pary, próbowałem stanąć na pedałach ale w góralu zaczął mi pompować amor i musiałem wrócić na siodełko. Ostatecznie okazało się, że poprawiłem swój czas zanotowany GC (z szosówki) o 6 sekund, a swój najlepszy sprzed miesiąca o 1 sekundę.

Dalej seria zjazdów i na koniec jeszcze jeden segment - Dębowa sprint. Tu czasy są bardzo wyśrubowane, przecisnąłem z całych sił, Krzysiek siadł mi na koło, niestety trochę wiało, nadchodziła burza. Czas na koniec sprintu niezły, średnia ponad 36 km/h - nowy rekord. Niestety mi żaden z segmentów nie został zaliczony, Krzyśkowi nie wskoczyła OSP Dąbrowa, gdzie też ustanowił swój rekord. Serwis Garmin Connect jest niestety mocno nie doskonały, swoje wyniki znam, ponieważ te same segmenty mam wyznaczone na ridewithgps, gdzie z zaliczaniem odcinków nie ma żadnych problemów.

Ja tak sobie jeździłem po lesie a Przemysław Niemiec wygrał etap na Vuelta a Espania - mityczne Lagos de Covadonga zdobyte i Przemek jako pierwszy Polak w historii wygrał na Vuelcie:)


Czasówka w Puszczy Niepołomickiej

Sobota, 6 września 2014 | dodano:06.09.2014 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 36.20 km
  • Czas: 01:07
  • VAVG 32.42 km/h
  • VMAX 38.62 km/h
  • Temp.: 21.0 °C
  • HRmax: 167 ( 89%)
  • HRavg 152 ( 81%)
  • Kalorie: 780 kcal
  • Podjazdy: 48 m
  • Sprzęt: Lapierre S Tech 300
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Kiedyś dawno temu przeczytałem na blogu Robina, że robił sobie czasówkę po kwadracie dróg długości ponad 11 km w Puszczy Niepołomickiej. Przemierzałem tą trasę wiele razy, często nawet zaliczałem ten kwadrat ale zawsze robiłem postój nad Czarnym Stawem, więc próby czasowej nie robiłem jeszcze nigdy. Dziś ostatni dzień miałem Edga 800 postanowiłem, więc sprawdzić się na czas.

W zasadzie do startu czasówki, która znajduję się jakieś 11 km od mojego domu miałem jechać powoli oszczędzając siły, ale po wolnej przeprawie przez rozkopane miasto, wyraźnie zacząłem się rozkręcać, więc już na Drodze Królewskiej trzymałem mocne tempo rzędu na 33-34 km/h. Trochę wolniej musiałem przejechać łącznik między szosą na Zabierzów a Żubrostradą, bo po pierwsze jest tam dość kiepski asfalt, a po drugie trójka dzieci całkiem zatarasowała mi tam drogę. Potem jeszcze dwa kilometry i dojechałem do startu czasówki, postanowiłem jechać wariant moim zdaniem trudniejszy, więc na początek skręciłem z Żubrostrady w prawo w kierunku Stanisławic, ujechałem może ze 200 metrów i przypomniałem sobie, że miałem robić czasówkę ze startu zatrzymanego, więc nawróciłem rower i wróciłem na skrzyżowanie.

Zjechałem z asfaltu na ścieżkę, żeby linia asfaltu wyznaczała mi start i w drogę. Na początek niewielki mniej więcej 300 metrowy podjazd o stromiźnie rzędu 2%, ponieważ jest on zaraz po starcie to trochę utrudnia rozpędzenie roweru, ale szybko i sprawnie go zdobyłem. Za podjazdem wrzuciłem na 52 zębowy blat z przodu i jazda. O dziwo dawałem radę tak ciągnąć co prawda nie korzystałem najmniejszego trybu w kasecie, ale i tak kręciłem w okolicach 36-37 km/h. Zaraz po starcie na tym niewielkim podjeździe mocno skoczył mi puls do ponad 160, jak podkręciłem tempo to cały czas miałem na pulsometrze ponad 160. Jak na mnie to strasznie dużo, zacząłem się obawiać, czy zaraz nie spuchnę.

Po 2,5 km pierwszy zakręt o 90%, oczywiście trzeba zwolnić i znowu rozpędzać rower, ale po chwili znowu ciągnę koło 35-36 km/h. Idzie mi całkiem dobrze czuję zmęczenie ale jeszcze nie ma żadnego odcięcia. Niestety przed kolejnym zakrętem mam problemy, najpierw dwie "rolkary" ze słuchawkami  nie reagują na mój głośny krzyk "przepraszam" i zmuszają mnie do zwolnienia do jakiś 20 km/h, a potem 200 metrów przede mną na drogę wyjeżdża traktor z drzewem. Na szczęście traktor wyprzedam już sprawnie i po chwili mam kolejny zakręt o 90 stopni. Drugi odcinek ma długość 3,1 km.

Teraz przejazd koło Czarnego Stawu, rozpędzam rower i pędzę znowu koło o 35-37 km/h, próbuję nawet przerzucić na twardsze przełożenie, tempo wzrasta do 38 km/h, ale czuję że długo tak nie pociągnę, więc po chwili powrót do poprzedniej konfiguracji. Ten odcinek długości 2,6 km na szczęście przez przygód.

Pozostaje ostatnia prosta, powoli czuję że puchnę, a tu jeszcze kilka zmarszczek terenu i duży ruch na drodze. Ze dwa razy muszę zwalniać, raz jadący z przeciwka kolarz wyprzeda jakąś grupkę i wymusza pierwszeństwo muszę zwolnić, przeprasza ale z rytmu mnie wybił. Potem jeszcze zwolnienie prawie na mecie, jedzie jakaś trójka nie wiem czy prosto, czy będą skręcać, więc w rezultacie tuż przed metą muszę dać po hamulcach. Ostatni bok kwadratu ma długość 3,2 km i został przeze mnie pokonany najwolniej.

Patrzę na garmina i widzę, że wykręciłem średnia w okolicach 34 km/h. Teraz jeszcze trzeba wrócić do domu, w zasadzie to miał być już luzik, nawet dość wyraźnie zwalniam do jakiś 30 km/h, ale potem myślę sobie, że może spróbowałbym zrobić średnią na całej trasie ponad 32 km/h bijąc mój dotychczasowy rekord 31,99 km/h przed chyba dwóch lat. Rozpędzam się znowu, dojeżdżam do Drogi Królewskiej i cisnę ile się da, jak zwykle kryzys na Sitowcu ale nie odpuszczam. Garmin pokazuje mi średnią w okolicach 32 km/h tego na mieście (szczególnie rozkopanym) nie da się utrzymać, ale licznik pokazuję więcej, powinno więc się udać. 

W mieście nie mam kompletnie szczęścia, kawałek po szutrze na remontowanej drodze, ale gorsze są dwie osobówki spotkane po drodze przez które muszę strasznie zwolnić. Potem dwa brukowe progi zwalniające na Bocheńskiej, hamowanie na rondzie, niestety nadjechał samochód. Dalej już ile sił w nogach. 

Pod domem moja Sigma pokazuje 32,20 km/h, Garmin 31,9 km/h, ale widziałem że w lesie miał miejscami problemy. Ja jechałem 34 a no pokazywał 27 km/h, poza tym mój dotychczasowy rekord był mierzony Sigmą, więc dzisiejszy odczyt też będzie z Sigmy.

Po powrocie do domu analiza przed kompem:) Wyznaczam segmenty na Garmin Connect:
czasówka w Puszczy: dystans 11,47 km; czas: 20:13; średnia: 34,03 km/h; średni puls 163;
Droga Królewska od Niepołomic: dystans 6,46 km; czas: 11:57; średnia: 32,43 km/h; średni puls 148;
Droga Królewska od Zabierzowa: 6,46 km; czas: 11:36; średnia: 33,41 km/h; średni puls 161;

Na razie na wszystkim tych segmentach jestem sam, a więc 1. Pierwszy segment to moja dzisiejsza czasówka, natomiast pozostałe dwa to ten sam odcinek w przeciwnych kierunkach, podobny segment był wyznaczony na ridewithgps, więc postanowiłem go wyznaczyć również na GC, szczególnie że pokonuję ten odcinek w drodze z pracy i do pracy.

Ponieważ GC dopiero raczkuje jeśli chodzi o segmenty postanowiłem sprawdzić te odcinki również na moim ulubiony ridewithgps i na segmentowy potentacie czyli na stravie.

Najpierw ridewithgps: Na wyznaczony wcześniej segmencie  Droga Królewska od Woli (mój od Zabierzowa) mam 2 czas na 16 zawodników, jednak strata do pierwszego spora bo 42 sekundy. Sam wyznaczam segment Droga Królewska od Niepołomic - również jestem drugi (na 24) przegrywam z tym samym zawodnikiem ale już tylko o 7 sekund. W końcu wyznaczam Czasówka po Puszczy - kwadrat - tu nie ma nikogo, więc na razie jestem pierwszy:)

No to strava: Tu szok na tej trasie, którą dziś pokonałem wyznaczonych jest 11 segmentów. Każda prosta kwadratu jest osobno, są też odcinki na Drodze Królewskiej i Żubrostradzie, ale na koniec znajduję segment  Nowy kwadrat - Puszcza, gdzie nieoczekiwanie mam najlepszy czas na 8 bikerów. Jestem trochę zaskoczony, nie spodziewałem się tak dobrego wyniku, co prawda na poszczególnych odcinkach kwadratu mam wyniki 2, 4, 9 - jednego boku jednak nie ma, ale na całej pętli mam 1 czas:)


Moja wycieczka na stravie.