Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2015

Dystans całkowity:244.61 km (w terenie 25.00 km; 10.22%)
Czas w ruchu:11:59
Średnia prędkość:20.41 km/h
Maksymalna prędkość:62.70 km/h
Suma podjazdów:2477 m
Maks. tętno maksymalne:179 (95 %)
Maks. tętno średnie:145 (77 %)
Suma kalorii:6678 kcal
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:48.92 km i 2h 23m
Więcej statystyk

Proszowice, N. Brzesko

Niedziela, 27 września 2015 | dodano:22.10.2015 Kategoria 41-60 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 57.57 km
  • Czas: 02:13
  • VAVG 25.97 km/h
  • VMAX 50.49 km/h
  • Temp.: 13.0 °C
  • HRmax: 166 ( 88%)
  • HRavg 145 ( 77%)
  • Kalorie: 1392 kcal
  • Podjazdy: 302 m
  • Sprzęt: Trek 1200 SL
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Zaplanowałem sobie ponad 100 km wycieczkę do Kazimierzy Wielkiej, jednak wiatr i słaba kondycja zweryfikowała te plany skończyło się na niecałych 60 km do Proszowic i Nowego Brzeska, po których o mało nie umarłem.

Dość niespodziewanie wypadła mi wolna niedziela, mimo iż od dłuższego czasu nękało mnie przeziębienie to postanowiłem się przyjechać, początkowo planowałem nawet bardzo ambitną trasę, ale szybko się okazało, że jestem na nią zbyt słaby. Gdy zacząłem się wybierać na rower było słonecznie i bezwietrznie, ale zanim ruszyłem na trasę przed 10, to niestety pogoda się pogorszyła i zaczęło wiać.

Co gorsza od samego początku jechałem głównie pod wiatr. Na początek pojechałem do na Cło i następnie odbiłem w kierunku Igołomii, co Cła jechało mi się fatalnie, gdy skręciłem na wschód było trochę lepiej o lekko z wiatrem, ale już po chwili znów skręcałem na północ w kierunku Tropiszowa. Po skręcie pojawiły się pierwsze pagórki, nie były to co prawda jakieś ciężkie podjazdy, ale było ich sporo i do tego pokonywałem je pod wiatr. Zanim więc przebiłem się do prowadzącej do Proszowic drogi 775 w Posadzy, miałem już serdecznie dość jazdy. Potem jeszcze kilka pagórków i dojechałem na Proszowic, na liczniku miałem dopiero 26 km a najchętniej położył bym się do łóżka. W Proszowicach stało się jasne, że do Kazimierzy dziś nie pojadę, odbiłem więc na Nowe Brzesko, ścinając planowaną trasę o połowę.

Po drodze do Nowego Brzeska do pokonania miałem jeszcze dwa podjazdy, z którymi poradziłem sobie z dużym trudem, do samego Brzeska na szczęście w dół i znowu odpoczynek na rynku. Z tego miejsca do domu miałem już dość blisko i do tego po płaskim, ale bylem już mocno zmęczony, więc końcowe 20 km przyszło mi ze sporym trudem. Mimo płaskiej trasy jechałem coraz wolniej i na ostatnich kilometrach musiałem walczyć o utrzymanie prędkości w okolicach 26 km/h co na rower szosowy jest przecież prędkością prawie spacerową.

Do domu wróciłem skrajnie zmęczony, a przejechałem przecież zaledwie 57 km, tylko 300 metrów przewyższenia i to wszystko z dość niską prędkością - forma jednak katastrofalna, trzeba będzie już chyba kończyć sezon.

Praca #37 - na psedo przełaju

Środa, 23 września 2015 | dodano:22.10.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, samotnie
  • DST: 27.51 km
  • Czas: 00:59
  • VAVG 27.98 km/h
  • VMAX 33.19 km/h
  • Temp.: 13.0 °C
  • Kalorie: 939 kcal
  • Podjazdy: 60 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny raz do pracy, tym razem po dłuższej przerwie. Dzień wcześniej postanowiłem zrobić mały eksperyment, a mianowicie przekształcić moją starą szosówkę w przełaja:) W tym celu założyłem do niej opony od mojego crossa szerokości 37 mm z delikatnym bieżnikiem. Opony z trudem przeszły przez hamulce, ale po założeniu kręciły się bezproblemowo.
Wstałem rano, ubrałem się ciepło na było dość chłodno i jazda. Początkowo nawet mi szło, ale po jakiś 3 km miałem już dość. Miałem wrażenie, że opony generują straszny opór i nie miałem siły kręcić. W rezultacie na ostatnich kilometra w Zabierzowie Bocheńskim musiałem już zdecydowanie zwolnić, do pracy przyjechałem bardzo zmęczony i słabiutkim czasie.
Niestety w drodze powrotnej nie było lepiej, dalej nie miałem siły kręcić, do tego miejscami przeszkadzał mi przeciwny wiatr, więc jechałem strasznie wolno. Wycieczkę zakończyłem nietypowo, bo nie w domu, ale u mechanika od którego odbierałem samochód po naprawie.

Forma katastrofalna, byłem słaby, kompletnie bez sił, opony pewnie generowały większe opory (zaraz potem przełożyłem znowu opony 28 mm), ale słaby wynik bez bez wątpienia bardziej efektem słabej formy niż grubszych opon.

Na segmentach:
- do pracy - 13:30 średnia 28,5 km/h (rekord 10:36 średnia 36,32 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)
- z pracy - 13:01 średnia 29,6 km/h (rekord 10:49 średnia 35,63 km/h)

Do pracy: dyst.: 13,50 km; czas: 29:01; średnia: 27,9 km/h.
Z pracy: dyst.: 14,01 km; czas: 30:11; średnia: 27,8 km/h.

Mordownik 2015

Wtorek, 15 września 2015 | dodano:20.09.2015 Kategoria 100 km i więcej, Po górkach, RNO, zawody
  • DST: 104.52 km
  • Teren: 25.00 km
  • Czas: 06:59
  • VAVG 14.97 km/h
  • VMAX 62.70 km/h
  • Temp.: 20.4 °C
  • HRmax: 167 ( 89%)
  • HRavg 138 ( 73%)
  • Kalorie: 2987 kcal
  • Podjazdy: 2005 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Wraz z Wojtkiem wziąłem udział w Mordowniku - zawodach na orientacje, które w tym roku odbyły się Stadnikach koło Dobczyc. Ten rok nie jest dla jakoś specjalnie udany jeśli chodzi o zawody na orientacje, do tej pory byłem tylko na jednych zawodach i to na początku sezonu. Potem co prawda miałem jeszcze kilka planów orientacyjnych, ale nic z nich nie wyszło. Na Ekstremalne Zawody na Orientacje Mordownik 2015 też bym pewnie nie pojechał gdyby nie fakt, że odbywały się one w najbliższej okolicy. Na rywalizacje namówiłem Wojtka, bo Krzysiek nie chciał jechać, jechałem do Stadnik bez jakiś bojowych nastrojów, bo zdawałem sobie sprawę, że w formie jestem dość słabej.

Całkiem innego zdania był natomiast Wojtek, on jechał zawalczyć o medal Immortal przyznawany zawodnikom, którzy ukończyli całą trasę. Baza zawodów znajdowała się szkole podstawowej w Stadnikach, jakieś 5 km od Dobczyc i tylko 27 km od mojego domu. Umiejscowienie bazy zapowiadało dość ciężką trasę z dużą ilością przewyższeń, co zresztą potwierdzał komunikat startowy mówiący o 130 km i 2000 m przewyższenia.

Kilka minut przed 8 dostaliśmy dwie mapy i przystąpiliśmy do planowania trasy, zdecydowaliśmy się na wariant wschodni, zaplanowaliśmy, więc przejazd przez wszystkie punkty na wschodniej mapie i ruszyliśmy na trasę.

Na początek pkt 5 - szczyt (Sypka 358 m npm), do szczytu dojechaliśmy dość szybko, choć na stromym podjeździe trochę się zmęczyliśmy. Szybko odbiliśmy punkt i podjęliśmy decyzje, że próbujemy zjechać stromą leśną ścieżką wprost do drogi na Gdów. Niestety coś nam poszło i zjechaliśmy ścieżką do miejsca z którego rozpoczynaliśmy podjazd.

No nic pędzimy po zmianach do Gdowa, przekraczamy Rabę i wbijamy się na czerwony szlak rowerowy gdzie ma się znajdować pkt 6 - skrzyżowanie. W terenie jest trochę więcej ścieżek niż na mapie, ale po małym błądzeniu znajdujemy punkt i pędzimy na Klęczany.

Tu czeka nas solidny szosowy podjazd (dobrze mi znany, kilka razy już tu podjeżdżałem). Podjazd trochę sił nas kosztuje, ale jakoś wtaczam się na szczyt, dalej jeszcze kawałek leśnymi ścieżkami i zdobywamy pkt 3 - róg ogrodzenia.

Dalej trochę zjazdów do Kamyka, wbijamy się na również dobrze mi znaną drogę do Grodziska w Chrostowej, gdzie znajduje się kolejny punkt. Na miejsce dojeżdżamy bez problemu, ale samo szukanie lampionu zajmuje nam chwilkę, po chwili już podbijamy pkt 13 - miejsce po zamku. Tu decydujemy się na ryzykowny krok, a mianowicie zejście stromym stokiem do drogi. Wiem, że droga jest blisko, wiele razy jadąc drogą widziałem w pobliżu ścieżkę pod górę, ale niestety nie udaje nam się na nią trafić, jakoś schodzimy, ale na pewno nie było to łatwe zadanie.

Następnie pędzimy do Sobolowa, czeka nas podjazd szosowy pod Zonię, jak zwykle na tej górze jest ciężko, nawet na dość lekkich górskich przełożenia. W końcu jednak zdobywamy szczyt i rozpoczynamy terenowy zjazd do Cichawki na którym znajduję się pkt 9 - skrzyżowanie. Po kilku minutach podbijamy punkt i zjeżdżamy dalej przez Cichawkę do Wieruszyc, dalej do drogi na Łapanów, odbijamy na Leszczyny, a po kilku minutach skręcamy na Trzcianę, jadąc już coraz wyraźniej pod górę.

W Trzcianie rozpoczynamy podjazd w kierunku Kamionnej, potem zjazd, skręcamy w boczną drogę i rozpoczynamy kolejny, tym razem bardzo stromy podjazd pkt 16. Początkowo jedziemy po asfalcie, mimo to stromizna jest duża i ja coraz wyraźniej odczuwam zmęczenie, o ile na poprzednich podjazdach podjeżdżałem pierwszy, teraz zaczynam zostawać. W końcu zdobywamy punkt widokowy, jedziemy kawałek grzbietem i stromym wąwozem zjeżdżamy w dół. Dojeżdżamy do rzeczki i zaczynamy strome podejście do góry, na domiar złego okazuje się, że nie trafiliśmy na tą ścieżkę co trzeba, przedzieramy się przez las, potem przez pola i w końcu musimy się kawałek wrócić do pkt 16 - skrzyżowanie. Pod punktem widać, piękną ścieżkę w dół, tylko w którym momencie ją zgubiliśmy?

Z punktu 16 kawałek zjeżdżamy, ale potem musimy znów podjeżdżać do Starych Rybich, w nagrodę następuję kilku kilometrowy piękny zjazd aż do aż do samej Tarnawy, skąd ruszamy do pkt 7 - rozstaje. Początkowo idzie nam dobrze, ale w końcówce musimy podejść bardzo stromą leśną ścieżką, punkt zdobywamy, ale zaplanowany przez nas zjazd do Słupi jakoś nie do końca nam wychodzi. Ścieżki w lesie nie do końca się zgadzają, a podjęta przez nas próba powrotu na właściwą ścieżkę, kończy się tylko stratą czasu i powrotem na szeroką szutrówkę prowadzącą pod szkołę w Słupi. W końcu zjeżdżamy pod szkołę i znów podjeżdżamy do szczytu w Krasnych Lasocicach, potem na szczęście długi zjazd do centrum i przerwa pod sklepem na uzupełnienie zapasów.

Powiem szczerze, że w tym miejscu na 53 km miałem w zasadzie dość, postanowiłem jeszcze jechać w Wojtkiem na kolejny punkt na Górze Św. Jana, ale w zasadzie byłem już przekonany, że dziś nie zrobię, całej trasy. Podjazd pod Górę Św. Jana jeszcze mnie w tym przekonaniu utwierdził, podbiliśmy szybko pkt 15 - róg cmentarza i wróciliśmy pod kościół, gdzie widzieliśmy odpoczywających Zdezorientowanych. Jak się okazało to miejsce wypadało mniej więcej w połowie trasy i po chwili pod kościołem pojawiło się jeszcze kilku zawodników jadących z obu kierunków. Po rozmowie z Zdezorientowanymi dowiedzieliśmy się, że do pokonania mamy jeszcze jakieś 66 km i 1300 m przewyższenia (już pokonaliśmy 62 km i 1300 m przewyższenia) po tej wiadomości uznałem, że nie jadę na znajdujący się dość daleko i trudny do zdobycia pkt 14 - bufet. Wojtek jednak chciał dalej walczyć, więc w tym miejscu się rozstaliśmy i Wojtek ruszył na pkt 14, a ja zdecydowałem się ściąć trasę pomijając pkt 14 i pkt 4, ruszyłem w dół do pkt 8.

Po rozstaniu w Wojtkiem najpierw miałem piękny zjazd przez Krzesławice i Zegartowice (miejsce zamieszkania Rafała Majki, który właśnie rozpoczynał walkę o podium Vuelty), ale zaraz potem zacząłem podjeżdżać w kierunku Komornik i momentalnie poczułem się słabo. W Komornikach odbiłem na Mierzeń a po chwili skręciłem w kierunku pkt 8 - szczyt, zrobiło się stromiej a ja ledwo jechałem, pomyślałem sobie nawet, że mogę mieć problem z przejechaniem pozostałych punktów. Jakoś jednak punkt zdobyłem i następnie ruszyłem długim zjazdem do drogi Wiśniowa Dobczyce, skąd rozpocząłem kolejną wspinaczkę na pkt 2.

Punkt 2 znów był położony na szczycie, co prawda prowadziła do niego dość dobra (z mapy nie do końca to było wiadomo), ale stroma droga. Na jednym z bardziej stromych momentów, złapał mnie mocny skurcz, musiałem się zatrzymać i rozmasować nogę. W końcu jednak do punktu się dotoczyłem i w końcówce na piechotę szczyt zdobyłem.

Dalej nastąpił ostry zjazd do Kornatki, ale już po chwili znów się wspinałem, by chwili znów zjeżdżać i w końcu ponownie podjeżdżać. W zasadzie wiedziałem, że ta droga będzie właśnie tak wyglądać, bo kiedyś jechałem tędy z żoną do Myślenic. Punkt nr 1 - wieża widokowa, zdobyłem wraz z późniejszą zwyciężczynią w kategorii kobiet - była w tym samym miejscu co ja, ale ze wszystkimi punktami:) Pod wieżą się rozstaliśmy, bo ja postanowiłem iść podziwiać widoki, a ona pognała po zwycięstwo.

Na dojeździe do następnego punktu znów sekwencja zjazd, podjazd, zjazd. Po drodze wstąpiłem jeszcze do sklepu żeby uzupełnić bidon, a następnie ruszyłem na pkt 11 - stara droga. Punkt zdobyłem przez teren szkoły z internatem, przechodząc przez dziurę w płocie, w okolicach punktu zrobiłem znów parę fotek zalewu dobczyckiego i po podbiciu punktu ruszyłem do centrum Dobczyc.

Nie wiem dlaczego narysowałem sobie pkt 6  - brzeg rzeki, korzeń, jako punkt po drugiej stronie Raby. Przejechałem więc przez most i skręciłem na drogę wzdłuż rzeki, ale że ten punkt jako jedyny posiadał rozjaśnienie na zdjęciu satelitarnym, a ja tak miałem zagiętą mapę, że tego rozjaśnienia nie widziałem, więc zatrzymałem się przełożyć mapę. Patrzę, a punkt jest jednak po drugiej stronie rzeki, wróciłem więc przez most i pojechałem tym razem właściwą drogą. Dojechałem do ogródków działkowych, skręciłem na ścieżkę wzdłuż rzeki i drugim odbiciem ruszyłem ku brzegowi rzeki, rower porzuciłem na ścieżce i ruszyłem szukać punktu. Chodziłem chwilę po kamienistym brzegu Raby i jakoś punktu nie mogłem znaleźć, zacząłem więc wracać po rower i nagle zobaczyłem punkt, który znajdował się na zboczu skarpy w miejscu gdzie wyszedłem na brzeg, podbiłem i pojechałem dalej.

Dochodziła godzina 17:00 a ja do mety miałem już tylko kilka kilometrów i jeden punkt do zdobycia, zacząłem się nawet zastanawiać czy nie popełniłem błędu odpuszczając walkę o immortal, jednak zaraz potem przypomniałem sobie jak cierpiałem na dojeździe do 8 i 2, a poza tym na odwrót i do tamtych punktów i tak już było zdecydowanie za późno, więc po prostu pojechałem do mety. Ostatni teoretycznie łatwy punkt nr 12 - ambona, sprawił mi trochę problemów. Najpierw coś mi się nie podobała szeroka droga prowadzącą w kierunku punktu i próbowałem szukać wąskiej ścieżki zaznaczonej na mapie. Potem przejechałem koło zwalonej ambony, gdzie znajdował się punkt i pojechałem dalej. Dopiero potem przypomniałem sobie jak Zdezorientowani mówili, że punkt jest przy trzeciej, przewróconej ambonie, oni jechali z przeciwnej strony, więc dla mnie to powinna być pierwsza ambona, wróciłem się więc i podbiłem ten ostatni dla mnie punkt na trasie.

Pozostał mi już tylko dojazd do mety, na której zameldowałem się godzinie 17:34.

Mapa i galeria


Praca #36

Czwartek, 10 września 2015 | dodano:15.09.2015 Kategoria samotnie, praca, Po płaskim, 21-40 km
  • DST: 27.51 km
  • Czas: 00:53
  • VAVG 31.14 km/h
  • VMAX 39.20 km/h
  • Temp.: 12.4 °C
  • HRmax: 168 ( 89%)
  • HRavg 144 ( 77%)
  • Kalorie: 672 kcal
  • Podjazdy: 50 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Drugi dzień z rzędu do pracy na rowerze, dziś rano było zimno (6 stopni) i mglisto. Od samego początku jechało mi się ciężko, mimo to jechałem trochę szybciej niż wczoraj i co najważniejsze udało mi się utrzymać narzucone tempo do samego końca. W rezultacie wykręciłem średnią 31 km/h, przyjechałem zmęczony, ale nie zaliczyłem takiego odcięcia jak wczoraj.

W drodze powrotnej próbowałem trzymać tempo, ale szło mi to dość opornie, męczyłem się strasznie. Do tego brak szczęścia na ulicach miasta, hamowanie praktycznie na każdym skrzyżowaniu i rezultacie średnia powrotu sporo niższa.

Na segmentach:
- do pracy - 12:31 średnia 30,8 km/h (rekord 10:36 średnia 36,32 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)
- z pracy - 12:24 średnia 31,1 km/h (rekord 10:49 średnia 35,63 km/h)

Do pracy: dyst.: 13,65 km; czas: 26:28; średnia: 31,0 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,85 km; czas: 27:31; średnia: 30,2 km/h.

Praca #35

Środa, 9 września 2015 | dodano:10.09.2015 Kategoria samotnie, praca, Po płaskim, 21-40 km
  • DST: 27.50 km
  • Czas: 00:55
  • VAVG 30.00 km/h
  • VMAX 39.00 km/h
  • Temp.: 14.0 °C
  • HRmax: 179 ( 95%)
  • HRavg 145 ( 77%)
  • Kalorie: 688 kcal
  • Podjazdy: 60 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Od 130 km wycieczki w ostatnią niedzielę sierpnie nie jeździłem na rowerze. Trochę nie było pogody, trochę nie miałem i nie za bardzo mi się też chciało. Jednak już sobotę jadę na Mordownik, który ma się odbyć w trudnym terenie w okolicach Dobczyc i Myślenic, stwierdziłem więc, że trzeba coś pojeździć. Co prawda jak wstałem rano to w zasadzie prawie zrezygnowałem z jazdy na rowerze, ale w każdą minutą pogoda się poprawiała, więc postanowiłem jednak jechać.

Ubrałem się ciepło (na termometrze 11 stopni) i przed 7 rano ruszyłem do pracy. Na początku jechało mi się nawet całkiem dobrze, czułem moc pod nogą. Niestety mocy starczyło ledwie na 3,5 km i już przed Sitowcem zacząłem się mocno męczyć. Do leśniczówki udało mi się jeszcze dojechać, ze średnią 30 km/h, ale pod kościołem w Zabierzowie Bocheńskim kompletnie mnie odcięło. Na domiar złego rozpięła mi się opaska na uszy i musiałem się zatrzymać, potem jeszcze przez chwilę próbowałem trzymać tempo na 30 km/h ale z każdym metrem miałem coraz bardziej dość. Zrzuciłem, więc na niższe przełożenie  tempem w granicach 28 km/h dotoczyłem się do szkoły. Ogólnie rzecz mówiąc porażka, na płaskiej, niespełna 14 km trasie, nie dałem rady utrzymać tempa w granicach 30 km/h - katastrofa. Na dodatek do pracy przyjechałem kompletnie wykończony, oj chyba na Mordowniku będzie bardzo ciężko:(

Z powrotem jechało mi się trochę lepiej, pokusiłem się nawet o walkę na segmencie lekko wznoszącej się drogi od ściany lasu do leśniczówki Przyborów - segment ma 630 m i udało mi się go pokonać równo w minutę, co pozwoliło mi wskoczyć na pierwsze miejsce na tym segmencie (ridewithgps). Potem trzymałem w miarę równo tempo i udało mi się nawet lekko podciągnąć średnią całego wyjazdu, niestety nie miałem za bardzo szczęścia na ulicach miasta i tam średnia trochę spadła. 

Na segmentach:
- do pracy - 12:39 średnia 30,4 km/h (rekord 10:36 średnia 36,32 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)
- z pracy - 12:53 średnia 29,9 km/h (rekord 10:49 średnia 35,63 km/h)

Do pracy: dyst.: 13,56 km; czas: 27:31; średnia: 29,5 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,90 km; czas: 28:09; średnia: 29,6 km/h.