Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2013

Dystans całkowity:451.44 km (w terenie 49.30 km; 10.92%)
Czas w ruchu:23:53
Średnia prędkość:18.78 km/h
Maksymalna prędkość:59.32 km/h
Suma podjazdów:4854 m
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:28.22 km i 1h 35m
Więcej statystyk

Do Niepołomic przez Hucisko

Niedziela, 30 czerwca 2013 | dodano:30.06.2013 Kategoria 61-80 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 64.61 km
  • Teren: 3.00 km
  • Czas: 03:10
  • VAVG 20.40 km/h
  • VMAX 56.03 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 699 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Miałem jechać do Niepołomic spotkać się z gościem od wylewek, ale ponieważ facet przełożył spotkanie na później postanowiłem, że do Niepołomic pojadę przez Hucisko i przy okazji zobaczę Grobowiec Lipowskich i krzesło Kantora. W rezultacie do Niepołomic zamiast 17-18 km przejechałem 47:)

W zasadzie plan na dziś był trochę inny, najpierw miałem jechać do Niepołomic i załatwić sprawę wylewek, a potem wrócić do Łapczycy pętlą przez Biskupice, Hucisko, Niegowić. Jednak tuż przed moim wyjazdem zadzwonił facet od wylewek, że może być dopiero o 11:30, więc postanowiłem odwrócić trasę wycieczki. Z Łapczycy pojechałem do Gierczyc, potem do Książnic i boczną drogą do Niegowici, dalej na Liplas i nieznaną sobie drogą skierowałem się na Bilczyce. Do tego miejsca jechałem głównie po płaskim, ale za pod wiatr, czułem zmęczenie dniem wczorajszym i nie jechało mi się najlepiej. W Bilczyca pojawiły się podjazdy, najpierw wąską drogą między domami podjechałem do drogi Gdów - Wieliczka, przeciąłem ją i kontynuowałem podjazd w kierunku Sławkowic. W pewnym momencie odbiłem na wąską drogę, ciągle pod górę, do Huciska, osiągnąłem pułap 305 m npm i zacząłem zjeżdżać by w Hucisku przy drodze Kunice - Dobranowice być znowu na 250 m npm.

Moim celem było zobaczenie Grobowca Lipowskich i krzesła Kantora. Wiele razy widziałem drogowskaz na krzesło Kantora, ale jakoś nigdy nie było okazji jechać do Huciska i tym razem postanowiłem to zmienić. Zdecydowałem się na jazdę drogą asfaltową za drogowskazami na krzesło Kantora, była też prowadząca prosto pod górę niepewna droga, ale ponieważ nie chciałem się wracać do grobowca Lipowskich, to pierwsza alternatywa była lepsza. Od razu było mocno pod górę, podjazd ciężki - 93 metry pod górę, na dystansie 1,4 km, a z początku było na pewno powyżej 10%. W miejscu kulminacji szosy, w pięknym lesie odbiłem w lewo do lasu i po chwili byłem pod grobowcem Lipowskich (uwaga - nie widoczny z drogi). Grobowiec został zbudowany w formie kopca - kurhanu z krzyżem na szczycie przez Zofię Lipowską na początku XX wieku. W grobowcu spoczywają Lipowscy zmarli nawet już w XXI wieku, więc jest to ciągle czynny cmentarz. Lipowscy byli właścicielami znajdującego się niedaleko dworku i właśnie w tym zacisznym leśnym miejscu postanowili zbudować rodzinny grobowiec.

Wróciłem na drogę, przejechałem jeszcze kawałek i skręciłem w prawo w drogę szutrową za wskazaniem drogowskazu na krzesło Kantora. W latach 1989 - 1990 Kantor zbudował sobie willę letnią w stylu zakopiańskim, a koło niej postawił 14 metrową rzeźbę krzesła. Droga szutrowa, która jechałem prowadzi dość mocno w dół, zjeżdżałem więc sobie ostrożnie i przegapiłem krzesło, zorientowałem się dopiero gdy dojechałem do dworku Lipowskich. Dworku nie da się zwiedzać, jest nawet tablica zakazują wstępu, a z daleka widok zasłaniają niestety drzewa. Obróciłem więc rower i ruszyłem pod górę w poszukiwaniu krzesła. Rzeźba stoi w ogrodzie, jest szczelnie zasłonięta drzewami i krzewami rosnącymi przy ogrodzeniu, więc niestety za wiele nie zobaczyłem, zrobiłem jednak fotkę i popędziłem w dół do drogi na Dobranowice i po chwili wylądowałem na tym samym skrzyżowaniu na którym byłem po zjeździe od strony Bilczyc kilkadziesiąt minut wcześniej.

Skierowałem się na Dobranowice i Sułów, w zasadzie od razu miałem pod górę, początkowo delikatnie, ale i tak do skrzyżowania z drogą Dobranowice - Biskupice wjechałem pod górę dobre 50 metrów. Potem zaczyna się już ostro pod górę, podjazd do Sułowa już kiedyś jechałem, ale wtedy zjechałem wcześniej z Dobranowic, tym razem męczyłem się pod górę już z Huciska, więc byłem bardziej zmęczony. Podjazd jest naprawdę ciężki, zdobyć trzeba 100 metrów w pionie na dystansie mniej więcej 1 kilometra. Na skrzyżowaniu z drogą na Chorągwice podjazd ostatecznie się kończy, ale odpuszcza już znacznie wcześniej, skręcając w kierunku Chorągwicy możemy jeszcze podjechać na 406 m npm na punkt widokowy Bukowiec, dziś nie było rewelacyjnego widoku, ale zwykle widać stąd góry i jezioro Dobczyckie. Dalej zjazd do Biskupic, zaczęło robić się zimno, niebo wyraźnie się zachmurzyło, musiałem więc ubrać bluzę i ruszyłem w dół w kierunku Bodzanowa. Dalej pod górę do Słomirogu, zjazd i przejazd przez Staniątki. Na kilometr przed celem mojej wycieczki zaczęło padać, więc na koniec jeszcze trochę zmokłem. Mniej więcej o 11:00 po przejechaniu 47 km byłem na miejscu.

Załatwiłem sprawę wylewek, odpocząłem i przed 13, ruszyłem w drogę powrotną, w między czasie przeszła burza, więc było dość mokro. Do Kłaja pojechałem drogą 75, niestety mimo iż ruch nie był jakiś mega duży, jazda nie była specjalnie przyjemna. Na poboczu dużo wody, a szybko pędzące samochody zmuszały mnie do jazdy blisko krawędzi jezdni. W Kłaju odbiłem do centrum, potem na Targowisko, koło Raby, drogą nr 4 i do Chełmu, gdzie trwały przygotowania do drugiego dnia wianków. Potem jeszcze kilka hopek i byłem w domu.

Wycieczka w sumie udana, choć przyjechałem mocno zmęczony, bolały mnie mięśnie, pod górki brakowało trochę pary. Już w czwartek jadę na 4-dniową wyprawę do Częstochowy i z powrotem, z sakwami po górkach może być problem, ale myślę że jakoś dam radę. Po powrocie pogoda zepsuła się już całkowicie, oglądałem więc 2 etap Tour de France - Michał Kwiatkowski finiszował na 3 miejscu i zdobył białą koszulkę lidera klasyfikacji młodzieżowej.

Galeria wycieczki

Walki rycerskie w Chełmie, Baczków, Bochnia

Sobota, 29 czerwca 2013 | dodano:29.06.2013 Kategoria 41-60 km, Po płaskim
  • DST: 51.76 km
  • Teren: 7.00 km
  • Czas: 02:17
  • VAVG 22.67 km/h
  • VMAX 56.58 km/h
  • Temp.: 25.0 °C
  • Podjazdy: 287 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Pojechałem do Chełmu zobaczyć walki rycerskie na wzgórzu Grodzisku, impreza odbywała się w ramach 2 dniowych Wianków w Chełmie. Potem zadzwonił Krzysiek i pojechałem jeszcze przez Puszczę do Zabierzowa, potem do Baczkowa, powrót do domu przez Bochnię.

Cały tydzień nie jeździłem, bo cały czas lało a w sumie i tak nie bardzo miałem czas, w piątek miałem w planie jazdę na szosówce, ale oczywiście lało, więc dopiero dziś mogłem pomyśleć o wyjeździe. Rano umyłem rower, wyczyściłem napęd, a potem zasiadłem przed TV zobaczyć początek 1 etapu setnej edycji Tour de France - jak się później okazało wygrał Marcel Kittel. Jednak około 16:00 przerwałem oglądanie wsiadłem na rower i pojechałem do Chełmu zobaczyć walki rycerskie na grodzisku.

III Średniowieczne Spotkanie u Bożogrobców były jedną z imprez zorganizowanych w ramach wianków w Chełmie. Na grodzisko przyjechałem około 16:20 i jak się okazało idealnie trafiłem na pokazy walk. Gdy byłem na Grodzisku słońce przygrzewało na całego i nawet zacząłem się zastanawiać czy czasem nie ubrałem się za ciepło. W między czasie zadzwonił Krzysiek i umówiliśmy się na jazdę do Baczkowa, więc około 16:50 gdy walki się skończyły, ruszyłem w kierunku Puszczy. Droga tradycyjna, przez Targowisko i Kłaj a potem przez Puszczę do Zabierzowa, pod leśniczówka w Przyborowie byłem dokładnie o 17:15. Niestety Krzysiek się spóźniał, więc żeby mnie komary nie zjadły pojechałem w stronę Niepołomic na Sitowiec. Obejrzałem cmentarz wojenny nr 325 i poczekałem na Krzyśka, około 17:35 ruszyliśmy już razem w kierunku Baczkowa.

Ponieważ w Puszczy było mokro zdecydowaliśmy się na drogi asfaltowe, Żubrostradą dojechaliśmy do Mikluszowic, a potem drogą główną do Baczkowa gdzie nastąpiła tradycyjna przerwa. Po przerwie ruszyliśmy główną drogą do Bochni, dalej przez Osiedle Niepodległości na Górny Gościniec. Razem z Krzyśkiem zjechałem do Moszczenicy, gdzie się rozstaliśmy on pojechał do Niepołomic, a ja drogą koło kopalni dojechałem do domu.

Tempo wycieczki było mocne, szczególnie szybko jechaliśmy na odcinku z Mikluszowic do Baczkowa, potem trochę wolniej, ale też mocno do Bochni i mocno na podjeździe pod Górny Gościniec. To mocne tempo spowodowało, że przyjechałem do domu zmęczony, bolały mnie mięśnie nóg. Wycieczkę jednak uważam za bardzo udaną, zobaczyłem walki na Grodzisku w Chełmie na potem zaliczyłem ciekawą pętle przez Puszczę.

Galeria wycieczki

Kopiec w Pierzchowie

Niedziela, 23 czerwca 2013 | dodano:23.06.2013 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, Po płaskim, samotnie
  • DST: 18.70 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 00:53
  • VAVG 21.17 km/h
  • VMAX 48.28 km/h
  • Temp.: 26.0 °C
  • Podjazdy: 213 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Plany na niedzielę były duże a ostatecznie skończyło się na krótkiej wieczornej wycieczce do pobliskiego Pierzchowa na kopiec J.H. Dąbrowskiego i szybki powrót do Łapczycy przed nadchodzącą burzą.

Wczoraj wieczór zaplanowałem sobie poranną wycieczkę przez Bochnię, Brzeźnicę do Brzeska i powrót przez Jadowniki i Rzezawę, zamierzałem jechać rano i wrócić na obiad. Jednak gdy wstałem około 7:30 to jakoś mi się odechciało, pogoda była średnia, chmury i zagrożenie deszczem, do tego poczytałem, że Brzesko, Jadowniki i Rzezawa zostały zalane podczas burzy dwa dni temu i w końcu wycieczki zrezygnowałem. Około 16-17 zaczęło się wypogadzać i po powrocie z kościoła postanowiłem, że jednak się przejadę, gdy wyjeżdżałem z Łapczycy o 17:45, było gorąco a na niebie pięknie świeciło słońce. Postanowiłem, że pojadę do Pierzchowa na kopiec Dąbrowskiego uzupełniając tym samym przerwaną przez burzę wycieczkę z końca maja, a potem może zaliczę podjazd pod Kobylec i powrót przez Wieniec - pętla jakieś 30-35 km.

Niestety ledwie przejechałem granicę Łapczycy zobaczyłem nadciągające czarne chmury i to akurat z kierunku w którym jechałem, ale nic jadę dalej. Po przejechaniu 7,5 km dojechałem na kopiec, zrobiłem sesję i zdałem sobie sprawę, że czas wracać, bo w oddali słyszałem już grzmoty. Jadę więc tą samą drogą w kierunku Łapczycy, ale ponieważ bliżej domu pogoda była lepsza, to postanowiłem się jeszcze pokręcić. Podjechałem w kierunku Siedlca Górnego, drogą która jeszcze do góry nie jechałem (myślałem, że będzie trudniej a tu dość łatwy podjazd) i potem skierowałem się w kierunku drogi nr 4, która przeciąłem i podjechałem pod Górny Gościniec. Dojechałem do Moszczenicy i stwierdziłem, że podjadę jeszcze w kierunku górnego kościoła w Łapczycy.

Podjazd z Moszczenicy do granic Łapczycy Górnym Gościńcem to 700 metrów 10% podjazdu jest to chyba trudniejszy odcinek niż podjazd w od drogi nr 4 do Górnego kościoła w Łapczycy. Ten podjazd od czasu do czasu sobie jeżdżę, głównie treningowo, bo po prostu nie mam potrzeby tędy jeździć. Powolutku jakoś wkręciłem pod górę, za znakiem Łapczyca jest wciąż pod górę ale już łagodnie, kulminacja szosy pod kościołem w Łapczycy. Nowa dzwonnica wybudowana niedawno w miejsce spalonej w 2009 starej zabytkowej dzwonnicy, już blednie i pewnie za kilka lat zacznie przypominać tą starą. Dalej już tylko zjazd do 4, mała wizyta w sklepie i powrót do domu. Jakieś 20 minut po moim powrocie zaczęło lać i to solidnie, burza trwałą jakieś 20 minut i znowu się rozpogodziło, kiedy w końcu skończą się burze i lato, które w kalendarzu już jest, zacznie się na całego?

Galeria wycieczki

Do Niepołomic na budowę

Sobota, 22 czerwca 2013 | dodano:22.06.2013 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, samotnie
  • DST: 33.95 km
  • Teren: 6.00 km
  • Czas: 01:33
  • VAVG 21.90 km/h
  • VMAX 55.34 km/h
  • Temp.: 28.0 °C
  • Podjazdy: 228 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wyjazd rano do Niepołomic, do wykonania kilka prac porządkowych na budowie i spotkanie z gościem od tynków, powrót trochę inną drogą około godziny 12:00.
Około godziny 8:10 ruszyłem do Niepołomic, gdzie miałem załatwić kilka spraw na budowie. Od samego początku pociągnąłem mocno, pod górki ile tylko miałem sił, wjechałem szybko ale z wyraźnymi problemami z wydolnością i oddechem. Potem już łatwiej, koło Raby, przez Targowisko i Kłaj i ścieżką rowerową wzdłuż drogi nr 75 do Niepołomic. Rano jechało się bardzo dobrze pogoda doskonała, ciepło, słonecznie ale jeszcze nie gorąco. W Niepołomicach, krótka przerwa u kolegi w rynku, potem spotkanie w sprawie tynków wewnętrznych w moim przyszłym domu. Potem jeszcze kilka prac na budowie mogłem przejść do działania przy moim rowerze.

W dniach 4-7 lipca planuję wyjazd na wyprawę z PTTK Bochnia do Częstochowy i z powrotem, cztery dni na rowerze 350-400 km, przejazd przez Jurę, częściowo nieznanymi mi jeszcze drogami - zapowiada się super. W ramach przygotowań postanowiłem zmienić moje szosowe przecinaki Kenda Khan 1.35 na gumy Kendy o balonie 1.75, które kupiłem za 50 zł przed ubiegłoroczną wyprawą na Mazury. Muszę powiedzieć, że to całkiem fajne gumy, duży balon zdecydowanie poprawia stabilność roweru i tłumienie drgań na nierównościach a bieżnik w nich zastosowany nie powoduję jakiś znacznych oporów na asfalcie - opony są więc całkiem szybkie i zdecydowanie bardziej stabilne. Na tym oponach przejechałem przed rokiem całe Mazury i Jurę, zamierzam je więc wykorzystać do celów wyprawowych również w tym roku. Jedynym minusem tych opon, jest brak wkładki antyprzebiciowej, ale gumę do tej pory złapałem tylko raz, w Dobczycach podczas wycieczki z moją żoną, zaraz po założeniu opon, od tej pory już awarii nie było, więc liczę na to że i teraz się sprawdzą.

W ramach sprawdzianu przewidziałem drogę powrotną bardziej terenową. Z domu rodziców, pojechałem przez moją działkę w stronę Puszczy, dalej ścieżką przez las, a potem szutrówką do Staniątek. Dalej po asfalcie do Dąbrowy, podjazd wąwozem w Dąbrowie - kiedyś wydał mi się mega trudny, teraz to pikuś, dalej przez Szarów do Targowiska, tam szutrówką koło Raby, wyjazd na czwórkę, podjazd w Chełmie i zjazd do Łapczycy. Jechałem dość dobrym tempem, może trochę wolniej niż do Niepołomic, ale po pierwsze było bardziej terenowo, po drugie było strasznie gorąco i duszno. Opony bez zarzutów, po nierównościach świetnie tłumią, po szosie tną jak rakieta. Będę musiał jeszcze zmienić pedały na zwykłe platformy, które zdecydowanie lepiej sprawdzają się podczas wypraw z sakwami.

Wycieczka super udana, mimo iż w drodze powrotnej grzało niemiłosiernie, może jutro też bym się przejechał ale to chyba zdecydowanie rano.

Galeria wycieczki

Rowerowy dzień

Środa, 19 czerwca 2013 | dodano:19.06.2013 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, praca, samotnie
  • DST: 44.04 km
  • Teren: 5.00 km
  • Czas: 02:02
  • VAVG 21.66 km/h
  • VMAX 31.71 km/h
  • Temp.: 30.0 °C
  • Podjazdy: 60 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Odcinek 1 - do pracy:
Wyjazd z Niepołomic parę minut przed 7 rano, jazda przez Puszczę Niepołomicką na Wolę Zabierzowską. Temperatura około 20 stopni, warunki do jazdy idealne, niestety forma słaba, jakoś nie mogłem się wkręcić na wyższe obroty.

Dystans: 13,48 km, czas: 30:46, średnia 26,3 km, max: 31,44 km/h

Średnia i tak wyszła niezła jak na moje odczucia podczas jazdy, ostatnio zauważyłem że mimo niezłych osiągów na liczniku mam wrażenie wolnej i ciężkiej jazdy.

Odcinek 2 - wycieczka z dziećmi Szkoła - Wola Batorska - Szkoła:
Wycieczka z dziećmi do Gimnazjum w Woli Batorskiej i z powrotem, jechaliśmy bocznymi drogami, kilka kilometrów po szutrowej drodze. Tempo jak na jazdę z dziećmi w sumie niezłe, pogoda już ciężka do jazdy, zrobiło się słonecznie i gorąco.

Dystans: 17,1 km, czas: 1:01:35, średnia 17 km, max: 25 km/h (dane odczytane z GPS)

Odcinek 3 - z pracy do Niepołomic:
Powrót do domu, cisnąłem z całej siły, ale jechało się ciężko, było strasznie gorąco, w lesie jechało się nie najgorzej, ale na otwartych terenach było ciężko, szczególnie, że wiał dość mocny wiatr

Dystans: 13,5 km, czas: 30:31, średnia 27 km, max: 31,71 km/h (dane odczytane z GPS)

Wyjazd udany, jazda do pracy z Niepołomic to jakieś 30 minut na rowerze, myślę że już niedługo będę częściej jeździł rowerem i pewnie dość często właśnie z Niepołomic, bo rano muszę zwykle być na budowie lub zawieść tam żonę. Oby tylko pogoda była ładna to będę nabijał kilometry w drodze do pracy.

Galeria wycieczki

Czasówka na Czyżyczkę

Poniedziałek, 17 czerwca 2013 | dodano:17.06.2013 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, samotnie
  • DST: 12.98 km
  • Teren: 4.00 km
  • Czas: 00:41
  • VAVG 19.00 km/h
  • VMAX 53.27 km/h
  • Temp.: 28.0 °C
  • Podjazdy: 240 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Obejrzałem sobie czasówkę kończącą wyścig Tour de Suisse i mimo iż była już 19:30 postanowiłem jeszcze wyskoczyć na rower. Wpadłem na pomysł pojechania na maksa czasówki pod górę na Czyżyczkę - 363 m npm.
Czas pod górę to 10:18 na dystansie 2,38 km, średnia wyszła 13,86 km/h - to wynik lepszy on najlepszego zanotowanego przeze mnie o dobre 3 minuty, więc nawet dobrze pojechałem:)

Z Łapczycy drogą 967 do Gierczyc, gdzie na skrzyżowaniu z drogą na Zawadę wyznaczyłem sobie start czasówki, co prawda droga wznosi już wcześniej i to zarówno od strony Łapczycy jak i od strony Gdowa, tylko jadąc na to skrzyżowanie od drogi nr 4 mamy zjazd. Więc start do czasówki ze skrzyżowania (243 m npm), jest nawet gruba linia foto. Od samego początku jest mocno pod górę, co więcej to właśnie na początkowych metrach podjazd jest najtrudniejszy. Na największej stromiźnie pod kościołem w Gierczycach próbowałem jazdy w stójce, jednak dość szybko się zmęczyłem:( starałem się jednak jechać z całych sił. Za kościołem i małym centrum wsi jedziemy po serpentynach, nie jest już tak stromo jak pod kościołem, ale nadal trzeba cisnąć mocno pod górę. Po przejechaniu 1 km podjazd w końcu odpuszcza, po prawej pojawiają się piękne widoki a prędkość jazdy rośnie nawet do 25 km/h. Wypłaszczenie mam jakieś 500 metrów i droga znowu zaczyna się piąć pod górę, początkowo łagodnie by po chwili zaatakować znowu stroną ścianką, kończącą się na skrzyżowaniu z drogą na Pogwizdów 1,8 km. Potem znowu lekkie wypłaszczenie, po prawej widzimy już zielony zbiornik na wodę znajdujący się na szczycie Czyżyczki. Dalej jeszcze kawałek pod górę po asfalcie i gdy na liczniku pojawi się 2,1 km od początku podjazdu należy skręcić w prawo w wąską szutrówkę miedzy domami. Ostatnie 250 metrów podjazdu to znowu stroma ścianka i to jeszcze po szutrze. Po ostatnich deszczach na dodatek droga zryta jest bruzdami wyżłobionymi przez wodę i jedzie się naprawdę ciężko. W rezultacie to właśnie ten finiszowy odcinek pokonałem najwolniej. Na szczycie Czyżyczki 363 m npm znajduje się zbiornik na wodę i cmentarz wojenny z okresu I wojny nr 336.

Jak już wspomniałem jechałem ten podjazd na maksa i strasznie się zmęczyłem, już pierwsza stroma ścianka pod kościołem, którą przejechałem częściowo w stójce spowodowała, że tętno strasznie mi skoczyło i resztę podjazdu pokonywałem już ciężko dysząc. Czas niezły, ale myślę, że stać mnie na podjazd poniżej 10 minut, zrobię chyba eksperyment i spróbuję podjechać pod górę w butach SPD - zobaczę czy faktycznie dają tak duży profit na podjazdach.

Po odpoczynku i sesji na szczycie, zjechałem kawałek i dół i odbiłem na Pogwizdów, przejechałem przez przysiółek Czyżyczka i skręciłem w lewo w Las Skarbowy. Pagórkowatą szutrówką dojechałem do węzła szlaków pieszych i zjechałem w dół do drogi nr 4 już w Łapczycy, dalej chodnikiem wzdłuż 4 dojechałem do domu. Trasa przez Las Skarbowy ciężka, ulewne deszcze wyżłobiły bruzdy i na moich cienkich oponach w crossie jechało się ciężko, szczególnie że droga ta jest utwardzana dość dużymi kamieniami. Podczas jazdy przez las zacząłem się zastanawiać czy powinienem tędy jechać, od jakiegoś czasu mam już tylną obręcz do wymiany, a zjazdy w terenie po dużych kamieniach na pewno jej nie pomagają.

Wycieczka w udana, co prawda solidnie się zmęczyłem (mimo nie dużego dystansu) ale w końcu o to chodziło. Wróciłem około 20:20, słońce już zachodziło ale temperatura była idealna do jazdy.

Galeria wycieczki

Piknik z okazji Dnia Rodziny w Woli Zabierzowskiej

Niedziela, 16 czerwca 2013 | dodano:16.06.2013 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 44.96 km
  • Teren: 10.00 km
  • Czas: 02:04
  • VAVG 21.75 km/h
  • VMAX 53.40 km/h
  • Temp.: 25.0 °C
  • Podjazdy: 240 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Do pracy w niedziele czyli wyjazd do Woli Zabierzowskiej na piknik z okazji święta rodziny. Powrót przez Niepołomice.

Z Łapczycy wyjechałem około 13:15 jak zwykle trochę spóźniony, więc zamiast spokojnej piknikowej jazdy, musiałem mocno pocisnąć. Pod górki w Moszczenicy i Chełmie z całych sił, potem zjazd kawałek drogą nr 4 potem skrót szutrówką do Targowiska. Dalej na Kłaj i drogą leśną przez Puszczę Niepołomicką do Zabierzowa Bocheńskiego. Potem jeszcze jakieś 6 km przez Zabierzów do Woli Zabierzowskiej, te ostatnie kilometry po otwartym terenie i to jeszcze pod wiatr. Czas na trasie Łapczyca - Wola Zabierzowska 49:02, dystans 19,10, średnia 23,5 km/h, co prawda słabszy od rekordowego ale biorąc pod uwagę spore odcinki pod wiatr całkiem dobry.

Na miejscu oczywiście praca przy Pikniku, który trwał od 15: do 18:30, a potem powrót do domu. Pojechałem trochę na około, Drogą Królewską do Niepołomic, tuż przed osiedlem Piaski, skrót przez las w stronę drogi nr 75, dalej ścieżką rowerową wzdłuż szosy do Szarowa, pod kościół i dół ponownie do drogi 75. Dalej już standardowo, skrót szutrówką wzdłuż Raby, kawałek 4 i podjazd w Chełmie pod kościół i dalej pod cmentarz, potem już w zasadzie cały czas w dół do Łapczycy.

Wycieczka udana, pogoda już prawie letnia, ciepło i słonecznie, co prawda przez moment postraszyło deszczem, ale na szczęście, tylko lekko pokropiło. Na odcinku Wola Zabierzowska - Niepołomice nie jechałem sam, więc tempo jazdy trochę spadło.

Galeria wycieczki

Małopolski Wyścig Górski - etap Niepołomice - Jodłownik

Piątek, 14 czerwca 2013 | dodano:14.06.2013 Kategoria wyścig kolarski, Po górkach, 21-40 km
  • DST: 37.70 km
  • Czas: 01:44
  • VAVG 21.75 km/h
  • VMAX 59.10 km/h
  • Temp.: 28.0 °C
  • Podjazdy: 520 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Dziś kibicowałem na trasie Małopolskiego Wyścigu Górskiego, najpierw na starcie w Niepołomicach, potem na premii górskiej na Kostrzy i w końcu na mecie w Jodłowniku.
Już trzeci rok z rzędu Małopolski Wyścig Górski odwiedza Niepołomice, a ja jeszcze ani raz na nim w swoim rodzinnym mieście nie byłem, postanowiłem że czas to zmienić. W tym roku w Niepołomicach był start do II etapu. Przyjechałem na rynek, porobiłem fotki przed startem i w czasie startu a następnie postanowiłem zobaczyć coś jeszcze. Zakapowałem więc crossa na dach i samochodem pojechałem do Krasnych Lasocic - miejscowości znajdującej się 5 km od mety etapu w Jodłowniku.

Pomysł z bazą w Krasnych Lasocicach był dobry, bo już na kolejnym skrzyżowaniu policjanci blokowali ruch. Do Jodłownika (już na rowerze) dojechałem jakieś 30 minut przed kolarzami - właśnie organizatorzy rozstawiali metę. Stwierdziłem więc, że mam czas i że spróbuję przejechać pętle, którą zawodnicy mieli zaliczać 3 razy. W zasadzie od samego Jodłownika trzeba było jechać pod górę, początkowo delikatnie ale z czasem zaczęły pojawiać się coraz bardziej strome odcinki. Ten długi, przeszło 8 km podjazd kończył się między Wilkowiskiem a Zawadką, szkoda że nie zatrzymałem się na podjeździe i nie poczekałem na zawodników, ale wtedy wydawało mi się, że mam jeszcze czas. Zjechałem w dół praktycznie do Tymbarku i tu na skrzyżowaniu zatrzymała mnie policja, myślę no nic poczekam na kolarzy, ale coś ich nie było więc wsiadłem na rower i podjechałem jeszcze trochę. Kolarze dopadli mnie na prostej do Piekiełka - nie było to najlepsze miejsce na obserwacje wyścigu, gdyż peleton przejeżdżał tędy bardzo szybko, na szczęście wcześniejsze trudności mocno poszatkowały grupę i mogłem oglądać kolarzy przez dobre kilka minut. Po przejechaniu maruderów, wsiadłem na rower, dojechałem do Piekiełka i rozpocząłem podjazd pod premię górską na Kostrzy. Jeszcze w Niepołomicach spiker wyścigu mocno straszył tym podjazdem, a że już zdążyłem się zmęczyć to miałem pewne obawy czym dam sobie radę na tym podjeździe. Już za skrzyżowaniem w Piekiełku jest mocno pod górę, ale ścianka krótka i po chwili stromizna maleję. Na podjeździe wyprzedziło mnie jeszcze kilku maruderów i co jakiś czas musiałem się zatrzymywać i zwalniać drogę. Przejechałem przez Rupniów w którym niektórzy mieszkańcy brali mnie za kolarza i rozpocząłem kolejną ściankę, nagle zobaczyłem informację, że już tylko 1 km do mety. W między czasie wyprzedzili mnie jeszcze trzej kolarze, który po chwili zatrzymali się na środku drogi i jeden z nich zapakował rower do samochodu z napisem koniec wyścigu wyraźnie rezygnując z dalszej jazdy. Dwaj pozostali wolnym tempem jechali dalej. Po dwóch ostrych zakrętach i ostatniej stromej ściance dojechałem do premii górskiej na wysokości 500 m npm. W sumie podjazd nie był jakoś masakrycznie ciężki, nie był też strasznie długi, mnie dość mocno zmęczył, ale moja forma jest niestety słaba.

Na premii górskiej spotkałem dyrektora sportowego wyścigu (dowiedziałem się o tym na mecie) z hostessami, zaproponował, że zrobi mi zdjęcie, najpierw samemu a potem wraz z dziewczynami:), zdjęcia pierwsza klasa, szkoda tylko, że akurat na wysokości premii stał jakiś dom, bo widoki za nim były dużo lepsze.

Potem postanowiłem się kawałek wrócić i zapolować na kolarzy na tej ostatniej ściance, kilka minut musiałem poczekać, ale po chwili już fotografowałem. Najpierw dwóch kolarzy z drużyny Bank BGŻ - Bodnar i Cieślik, a potem kilka kolejnych grup. Następnie pojechałem jeszcze raz na linię premii, gdzie sfotografowałem jeszcze kilka grup z maruderami, gdy kolarze przejechali rozpocząłem zjazd. Najpierw przez las, potem przez miejscowość o nazwie Szyk - kilka kilometrów ciągłej jazdy w dół. Zjazdy skończyły się jakieś 4 km przed metą, dalej nawet musiałem trochę podjeżdżać, ale ostatnie 2 km to już głównie w dół i kawałek po płaskim. Tuż przed Jodłownikiem była strefa bufetu, już zwinięta bo kolarze zmierzali już do mety, ale na poboczu wypatrzyłem jeszcze 2 bidony:) Potem jeszcze ostatni kilometr lekko pod górę i byłem na mecie, ustawiłem się za barierkami w oczekiwaniu na finisz.

Po jakiś 15 minutach pojawili się pierwsi kolarze: Łukasz Bodnar i Paweł Cieślik z drużyny Bank BGŻ, obaj przejechali metę z rękami podniesionymi do góry, o gumę szybszy był Bodnar i to on został zwycięzcą etapu i jak się później okazało nowym liderem. Trzeci przyjechał Czech J. Hudeczek ze stratą 1:32, a ze stratą 2:55 - 10 osobą grupę przyprowadził Robert Radosz (BDC). Z większymi stratami przyjeżdżały kolejne grupy zawodników, w sumie etap ukończyło 92 zawodników, kilku kolarzy ze dużymi stratami sędziowie zdjęli z trasy przed ostatnim okrążeniem. Po wszystkim nastąpił czas na dekoracje, zwycięskiej trójki z etapu, Łukasza Bodnara jako nowego lidera, Marcina Sapy - najaktywniejszego i ponownie Bodnara w klasyfikacji górskiej. Po tym etapie w zasadzie w wyścigu liczyli się już tylko Bodnar i Cieślik no może jeszcze Hudeczek pozostali mieli już duże straty, czwarty Jacek Morajko (CCC) miał już 3:02 straty - no chyba że znowu jakaś udana ucieczka na ostatnim etapie w Niedzicy.

Po wszystkim musiałem jeszcze wrócić do Krasnych Lasocic, gdzie miałem auto, niestety była to trasa w większości pod górkę i na dodatek pod wiatr, więc trochę się męcząc kręciłem sobie powoli i po kilkunastu minutach zakończyłem wycieczkę. Wyjazd super udany, zaliczyłem całe okrążenie na wyścigu, widziałem start, premię górską i metę i całą nie łatwą trasę przejechałem do dobrym tempie:) Szkoda, że nie uda mi się wyskoczyć na prawdziwie górski etap do Niedzicy, ale może za rok:)

Wyniki wyścigu: Ostatni etap wyścigu wygrał Białorusin SAMOILAU Branislau, który chyba jeszcze niedawno jeździł w PROTOURZE, dzięki temu zwycięstwu zakończył wyścig na 4 miejscu w generalne, pierwsza trójka pozostała bez zmian: Bodnar, Cieślik i Hudeczek, tak więc wyścig rozstrzygnął się na pętli w koło Jodłownika, a Bodnar wygrał wyścig dzięki większej sile rozpędu roweru o grubość gumy i dzięki 4 sekundą bonifikaty za zwycięstwo:). Najlepszym góralem: Bodnar, najaktywniejszy Sapa, młodzieżowiec PIASKOWY Emanuel (POLISH NATIONAL TEAM), najlepsza drużyna: BANK BGŻ. Chyba wyścig odpuścili trochę kolarze CCC, najwyżej Morajko na 5 miejscu, Rutkiewicz daleko (31) i z dużą stratą a przecież przed rokiem nie było na niego mocnych na tym wyścigu.

Galeria wycieczki

Do sklepu po części do drzwi

Czwartek, 13 czerwca 2013 | dodano:14.06.2013 Kategoria miasto
  • DST: 3.00 km
  • VMAX 25.00 km/h
  • Temp.: 28.0 °C
  • Podjazdy: 15 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice - miejski
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Pojechałem do sklepu budowlanego po części do prowizorycznych drzwi, które po długiej pracy zawisły w moim nowym domu, zamykając budynek. Niestety roboty się przedłużyły i mimo pięknej pogody nie udało mi się już nigdzie na rower wyskoczyć.

Po Rowertour przez Brzeźnicę

Środa, 12 czerwca 2013 | dodano:12.06.2013 Kategoria 21-40 km, Łapczyca, miasto, Po górkach, Po płaskim, samotnie
  • DST: 29.95 km
  • Czas: 01:22
  • VAVG 21.91 km/h
  • VMAX 55.34 km/h
  • Temp.: 19.0 °C
  • Podjazdy: 358 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Po raz kolejny wyjazd do Bochni do Galerii Rondo po Rowertour, tym razem pojechałem przez Brzeźnicę i Rzezawę.
W sumie miałem nadzieję, że dziś pojadę do Krakowa na kryterium uliczne o Złoty Pierścień Krakowa, ale wypad mi dzień montażu okien na budowie, więc z wyprawy do Krakowa nic nie wyszło. Jak już wszystko załatwiłem i wróciłem do Łapczycy to postanowiłem pojechać do Bochni po Rowertour, a że akurat zaczęło się robić całkiem ładnie, to postanowiłem pojechać trochę na około.

Z Łapczycy do Bochni drogą nr 4, potem w dół aż do rynku i skręt w prawo koło hali targowej jazda pod górę w kierunku Brzeźnicy. Podjazd jest konkretny, zaczyna się mega stroną ścianką pod halą, potem jest już trochę łatwiej ale ciągle pod górę. Na szczęście na ulicy św. Urbana położono nowy asfalt, więc jazda jest całkiem przyjemna. W sumie podjeżdżamy z 206 m npm do 290 m npm w Brzeźnicy. Następnie przejazd przez Brzeźnicę, fotka pod pracownią rzeźb Migdała i zjazd w dół pod drewniany kościół. Po małej sesji fotograficzne postanowiłem, że do Bochni pojadę na około przez Rzezawę. Za kościołem więc w lewo i przejazd przez Łazy do drogi nr 4, na skrzyżowaniu na wprost i po chwili byłem już w Rzezawie.

Przez Rzezawę przejeżdżałem wielokrotnie, zwykle wracając z wycieczek w okolice Brzeska i Tarnowa i zwykle właśnie w Rzezawie miałem kryzys, a w perspektywie podjazdy w Bochni. Tym razem wycieczka krótka, więc i przejazd przez Rzezawę przyjemniejszy:) Dalej jazda przez Krzeczów i klucząc osiedlowymi uliczka w Bochni pod Galerię Rondo - gdy zaparkowałem rower pod galerią miałem na liczniku prawie 22 km (najkrótszą drogą z Łapczycy jest niecałe 7 km). Odwiedziłem EMPIK kupiłem gazetę i w drogę do domu.

Pod cmentarz i nową drogą pod górę na Osiedle Niepodległości, starałem się targać z całych sił, ale i tak w pewnym momencie musiałem zwolnić do 10 km/h, a zwycięzca czasówki pod Makowicę miał średnią 14 km/h na duuuużo większej stromiźnie - muszę jeszcze bardzo dużo ćwiczyć na podjazdach. Dalej przez osiedle i Górnym Gościńcem do domu.

Wycieczka w sumie bardzo udana, pogoda po wielu dniach w końcu lepsza, pod wieczór jak wracałem nawet słońce wyszło. Trochę szkoda, że nie udało mi się wyskoczyć na kryterium do Krakowa, ale może uda się to nadrobić w piątek, gdy Małopolski Wyścig Górski wystartuje z Niepołomic.

Galeria wycieczki