Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2013

Dystans całkowity:114.88 km (w terenie 6.50 km; 5.66%)
Czas w ruchu:05:40
Średnia prędkość:20.27 km/h
Maksymalna prędkość:57.80 km/h
Suma podjazdów:1486 m
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:19.15 km i 0h 56m
Więcej statystyk

Nieudany koniec sezonu

Piątek, 29 listopada 2013 | dodano:02.12.2013 Kategoria Geocaching, 0-20 km, miasto
  • DST: 3.70 km
  • Czas: 00:12
  • VAVG 18.50 km/h
  • VMAX 28.02 km/h
  • Temp.: 2.0 °C
  • Podjazdy: 50 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice - miejski
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś chciałem zakończyć sezon rowerowy keszowanie w Niepołomicach. Rano miałem kilka załatwień na budowie i na rower mogłem ruszyć dopiero przed 11. Niestety pogoda, która rano zapowiadała się dość optymistycznie, do 11 zdążyła się popsuć. Mimo to wsiadłem na mojego miejskiego Peugeota i ruszyłem na Kopiec Grunwaldzki w poszukiwaniu 2 keszy.

Niestety nic nie znalazłem, a w właściwie znalazłem pozostałość jednego z keszy - zarejestrowanego na opencaching.pl, w miejscu gdzie miała znajdować się skrytka leżała tylko karteczka z nazwą kesza:(. Koło kopca miał znajdować się jeszcze jeden magnetyczny kesz z serwisu geocachingi jego niestety nie znalazłem. Miałem jechać jeszcze do Puszczy Niepołomickiej poszukać keszy na Kozich Górkach, ale zrobiło się strasznie zimno, zaczął padać śnieg z deszczem, więc szybko wróciłem do domu.

Ponieważ nie udało mi się przekroczyć 4700 km, to wygląda na to, że jeszcze będę musiał zrobić jeszcze jedno zamknięcie sezonu 2013:)

Kesze w Krakuszowicach, Niegowici i Pierzchowie

Niedziela, 17 listopada 2013 | dodano:17.11.2013 Kategoria 21-40 km, Geocaching, Łapczyca, Po płaskim, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 26.69 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 01:15
  • VAVG 21.35 km/h
  • VMAX 46.65 km/h
  • Temp.: 6.0 °C
  • Podjazdy: 286 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Po ubiegło tygodniowym rekonesansie w ostatni czwartek udało mi się w końcu uruchomić moją pierwszą skrzynkę geocachingową - Cmentarz wojenny 336 Gierczyce - Czyżyczka. Punkt powstał jako część bardzo ciekawego projektu - Zachodniogalicyjskie Cmentarze Wojenne, od kilku lat poważnie interesuję się tą tematyką, dlatego postanowiłem wesprzeć inicjatywę w tym kierunku. Punkt jak już wspomniałem powstał w czwartek, w piątek wieczorem zyskałem aprobatę recenzenta i moją skrzynka została oficjalnie opublikowana. Na pierwsze znalezienie nie czekałem długo, w sobotę o 10:45 do skrzynki dotarli: Lady_Murazor i Murazor - pierwsze opinie o skrzynce pochlebne i mam nadzieję, że tak będzie dalej:)
Dziś postanowiłem jeszcze trochę poszukać, rozważałem skrzynki: Cmentarze wojenny 333 w Cichawie (to mój ulubiony cmentarz wojenny), Kopiec w Krakuszowicach, Cmentarz wojenny 335 w Niegowici, Wikary Wojtyła w Niegowici, Kopiec Dąbrowskiego w Krakuszowicach. Po dłuższej analizie odrzuciłem Cmentarz w Cichawie (trudny teren i z wpisów w logbooku wynika, że chyba skrzynka zaginęła), miałem też spore wątpliwość co do skrzynki Wikary Wojtyła, bo mieści się ona przy kościele, a ja jechałem w niedzielę.

Gdy wyjeżdżałem z domu, to na niebie po porannych mgła zaczęło pojawiać się słońce, ale było zimno. Ubrałem się ciepło, ale i tak marzłem. Pojechałem w kierunku Książnic, gdzie obiłem na boczną drogę na Cichawę. Po przejechaniu 10 km od wyjazdu z domu dojechałem do Kopca Krakusa w Krakuszowicach, korzystając ze wskazówki bardzo szybko odnalazłem kesza. Niestety pojemnik był w woreczku foliowym zawiązanym gumką recepturką, z która w rękawiczkach miałem spore problemy. W końcu się udało rozpakować, szybki wpis, fotka, ponowne ukrycie i jazda do Niegowici. Pierwszy z keszy w Niegowici to Cmentarz wojenny nr 335 z odnalezieniem kesza nie miałem żadnych problemów, ale mam do miejsca ukrycia pewne zastrzeżenia, bo w chwili obecnej kesz w zasadzie w żaden sposób nie jest związany z cmentarzem wojennym i można go zaliczyć w ogóle nie patrząc na cmentarz.

Kolejny kesz - Wikary Wojtyła miał znajdować się pobliżu kościoła w Niegowici, sądziłem że będzie gdzieś przy pomniku Karola Wojtyły, tym czasem GPS pokazał miejsce gdzie koło kościoła - trwała msza, więc z tego punktu musiałem zrezygnować. Po kilku fotka ruszyłem do Pierzchowa po kesz na kopcu Dąbrowskiego. Okazało się, że w Garminie nie ma wgranych współrzędnych tego kesza, na szczęście pomocny okazał się smartphone i aplikacja c:geo, która z dużą precyzją doprowadziła mnie do miejsca ukrycia kesza.

W tym momencie postanowiłem wracać do domu, przez chwilę zastanawiałem się jeszcze czy nie pojechać na Czyżyczkę zobaczyć mojego kesza, ale stwierdziłem, że już na dziś mi wystarczy. W Łapczycy podjechałem jeszcze pod kościół poszukać pierwszej skrzynki ze współrzędnymi skrzynki finalnej - niestety znowu bez sukcesu, tym razem nie szukałem za długo, obejrzałem tylko kilka miejsc i po kilku minutach wróciłem do domu.

Wyjazd w sumie bardzo udany, ale jest już na prawdę zimno - chyba trzeba kończyć sezon rowerowy 2013, myślę że dobiję jeszcze 4700 km i odłożę rower do wiosny.

Galeria wycieczki

Kesze w Łapczycy

Poniedziałek, 11 listopada 2013 | dodano:11.11.2013 Kategoria 0-20 km, Geocaching, Łapczyca, Po górkach, samotnie
  • DST: 10.20 km
  • Czas: 00:33
  • VAVG 18.55 km/h
  • VMAX 57.80 km/h
  • Temp.: 6.0 °C
  • Podjazdy: 185 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Po wczorajszej ładnej pogodzie dziś zimno i mglisto, około południa decyduję się jednak na mały wypad jest jakieś 5-6 stopni, wkoło mgły i lekki wiaterek. Moim celem jest skrzynka geochaningowa wieloetapowa w Łapczycy czyli tuż koło mojego domu.
Na początek jadę pod położony przy drodze nr 4 kościół pw. Św. Anny, gdzie ma się znajdować pierwsza skrzynka ze współrzędnymi skrzynki finalnej (gdzieś koło górnego kościoła). GPS wskazuje róg parkingu, między drzewami a ogrodzeniem kościoła. Chodzę szukam, sprawdzam cordy i nic, wchodzę na teren kościoła i sprawdzam ogrodzenie od środka - nic. Po jakiś 20 minutach rezygnuję, nie ma pierwszej skrzynki, więc nie ma też za bardzo szans odnaleźć skrzynkę finalną, mam tylko małą podpowiedź "nisko". Postanawiam jednak podjechać pod górny kościół, robię kilka fotek, ale sprawa jest beznadziejna. W najbliższym otoczeniu kościoła, skrzynka może być wszędzie, sprawdzam pro-forma przy murze kościoła, ale nic nie znajduję, wkoło jest pełno dużych drzew, ale jakoś nie chcę mi się grzebać przy korzeniach każdego drzewa. Muszę jednak namierzyć skrzynkę pierwszą inaczej nie mam szans na odnalezienie skrzynki finalnej.

Na dziś rezygnuję i postanawiam pojechać jeszcze pod kurhan w Moszczenicy, gdzie mimo dwóch prób ciągle mam nieodnaleziony kesz. Dojeżdżam szybko, ale mimo intensywnych poszukiwań skrzynki ponownie nie znajduję. Ten kesz został ponownie ukryty (pierwszy zginął) na początku października i to tej pory nikt go nie znalazł, robię wpis na stronie, że nie znalazłem (po powrocie do domu, jestem drugim użytkownikiem z takim wpisem). Rezygnuję więc i z tego punktu i wracam do domu, trochę na około przez Gierczyce, chcę dociągnąć tą wycieczkę chociaż do 10 km.

Wyjazdu raczej nie zaliczę do udanych, jedyny plus to fakt, że się przejechałem. Keszowanie bez sukcesu, wczoraj 100% skuteczność w szukaniu, dziś 0%. Ciągle jeszcze zakładam, że te kesze gdzieś tam są, tylko ja nie potrafię ich odnaleźć, będę jeszcze próbował, choć nie wiem czy nie przełożę tego na wiosnę.

Galeria wycieczki

Keszowanie na cmentarzach wojennych - Grabina, Nieprześnia, Sobolów

Niedziela, 10 listopada 2013 | dodano:10.11.2013 Kategoria 21-40 km, Geocaching, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 27.76 km
  • Teren: 2.00 km
  • Czas: 01:25
  • VAVG 19.60 km/h
  • VMAX 47.56 km/h
  • Temp.: 10.0 °C
  • Podjazdy: 484 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Dziś pojechałem poszukać keszy na cmentarzach wojennych w Grabinie, Nieprześni i Sobolowie oraz zaplanować miejsce pod mój pierwszy kesz na cmentarzu wojennym na Czyżyczce.
Na niedziele zapowiadali deszcz, tym czasem od samego rano świeciło słońce, jednak gdy chciałem ruszyć w trasę około 10:00 to się zachmurzyło. Jednak koło 11:00 znowu zaczęło się przejaśniać, więc postanowiłem, że jednak jadę. Zaplanowałem sobie trasę po cmentarzach wojennych w Gierczycach, Grabinie, Sobolowie, a później zmodyfikowałem wyjazd jeszcze o cmentarz wojenny w Nieprześni.

Na początek podjazd pod Czyżyczkę, było ciężko, kręciłem powoli, ale jakoś w końcu się wdrapałem na szczyt wzgórza Patria (363 m npm), znajduje się tu cmentarz wojenny nr 336 przy którym zamierzam założyć swojego pierwszego kesza, a dziś wybrałem się poszukać odpowiedniego miejsca na ukrycie skrzynki. Na szczycie dość nieoczekiwanie spotkałem sporo ludzi i musiałem chwilę zaczekać, żeby sobie poszli, więc po kilku minutach odpoczynku ruszyłem na mały rekonesans. Od razu rzuciło mi się jedno potencjalne miejsce ma schowanie kesza, ale obszedłem jeszcze okolice w poszukiwaniu alternatywnej miejscówki. W końcu jednak doszedłem do wniosku, że mój pierwszy typ będzie najlepszy. Wyznaczyłem współrzędne punktu przy użyciu pomiaru uśrednionego (3 próby), teraz tylko wystarczy schować skrzynkę, co zamierzam zrobić w najbliższym tygodniu.

Następnie zjechałem w dół do Grabiny i wybrałem się pod cmentarz 337, gdzie chciałem dla odmiany kesza poszukać. Pod sam cmentarz prowadzi dość stroma polna droga, już udawało mi się nią podjechać, ale dziś było mokro, koła mojego crossa ślizgały się po trawie, liściach i błocie, więc w rezultacie musiałem kawałek podejść. Samo poszukiwanie też trwało znacznie dłużej niż planowałem, bez problemu zlokalizowałem właściwe miejsce, ale postanowiłem doczytać jeszcze wskazówki na Smartphonie, żeby niepotrzebnie się nie brudzić i nie paprać się w ziemi. Niestety technika zawiodła, nie zapisałem sobie punktów do użytku offline, a zasięg sieci był słaby i miałem problemy z odczytaniem punktu przy pomocy programu c:geo. W końcu postanowiłem wejść bezpośrednio na stronę geocaching.com, znalazłem wskazówkę i po chwili zdobyłem punkt. W pojemniku niestety woda, logbook zawilgocony, jakoś udało się jednak zalogować i po małej sesji zdjęciowej ruszyłem dalej.

Miałem jechać do Sobolowa, ale ponieważ wyszło piękne słońce to postanowiłem pojechać jeszcze do Nieprześni. Pod sam cmentarz spacer, tym razem punkt namierzony błyskawicznie, w pojemniku sucho, więc szybkie logowanie, sesja zdjęciowa i jazda do Sobolowa.

Po drodze niestety niespodzianka, znak droga zamknięta, remont - objazd. Oczywiście nie chciało mi się objeżdżać i stwierdziłem, że na rowerze jakoś dam radę, tym czasem okazało się, że remont jednak na całego, głębokie wykopy, ciężki sprzęt. Musiałem więc przebijać się z rowerem na plecach i to jeszcze, ze sporym trudem. Po chwili byłem już jednak na cmentarzu parafialnym w Sobolowie. Miejsce ukrycia kesza namierzyłem błyskawicznie, ale podjęciem samej skrzynki był problem. Po pierwsze skrzynka nie była widoczna na pierwszy rzut oka, więc trzeba było dokładnie przepatrzyć świerka (podpowiedż - drzewo, więc możliwa lokalizacja była tylko jedna), a do tego na cmentarzu pełno ludzi, w tym jedna rodzinka tuż przy miejscu gdzie miałem szukać. Chodzę, fotografuję, kombinuję i czekam aż pójdą, a oni nic, minęło dobre 10 minut zanim mogłem podejść i przyjrzeć się dokładnie. Z pewnym trudem zdobyłem kesza, szybki wpis i mała gimnastyka odłożeniem na miejsce - cała operacja na tym cmentarzu trwała na pewno ponad 20 minut.

Dziś 100% skuteczność w szukaniu keszy, zadowolony wracam, więc do domu, a że pogoda dalej piękna (choć za gorąco nie było) postanawiam jechać jeszcze do Moszczenicy i ponownie poszukać pod kurhanem. Po kilkunastu minutach jazdy zajeżdżam na miejsce, ale już daleka widzę, że poszukiwania nici. Pod kurhanem zaparkowane chyba 10 samochodów, a w koło chodzi chyba ze 30 ludzi ze strzelbami - myśliwi wyraźnie szykujący się na jakieś polowanie. Przejeżdżam więc tylko obok kurhanu i jadę do domu, jeszcze tylko szybka fotka "panującego" na okolicą szczytu Czyżyczki (Patrii) do kolekcji - dziś ofotografowałem to wzgórze, ze wszystkich stron. W czasie pierwszej wojny światowej w grudniu 1914 roku, o Czyżyczkę stoczono krwawy bój, samo strategiczne wzgórze kilkukrotnie przechodziło z rąk do rąk, efektem tych walk są właśnie odwiedzone przeze mnie dziś cmentarze wojenne.

Galeria wycieczki

Wycieczka do Puszczy i poszukiwanie keszy.

Niedziela, 3 listopada 2013 | dodano:03.11.2013 Kategoria 21-40 km, Geocaching, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 35.18 km
  • Teren: 3.00 km
  • Czas: 01:39
  • VAVG 21.32 km/h
  • VMAX 47.56 km/h
  • Temp.: 12.0 °C
  • Podjazdy: 274 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Dalej nie jestem do końca zdrowy, ale z dobrej listopadowej pogody należy korzystać. Wybrałem się więc do Puszczy na przejażdżkę, planując po drodze podejść do 4 keszy. Ostatecznie zaatakowałem aż 7 punktów, ale znalazłem tylko 4 skrytki.
Z Łapczycy ruszyłem do Bochni drogą nr 4 i po podjeździe zacząłem zjazd do centrum Bochni. Zatrzymałem się na skrzyżowaniu z drogą na Nowy Wiśnicz w pobliżu, którego znajduję się kapliczka i pomnik Marcina Samlickiego - malarza i kolorysty, który zginął w tym miejscu 1945 r. rozjechany przez samochód żołnierzy radzieckich. Przejeżdżałem koło tego miejsca wiele razy, ale dzięki geocachingowi dowiedziałem o istnieniu kogoś takiego jak Marcin Samlicki. Z samym znalezieniem kesza, niestety miałem problem, nie wgrałem punktu do urządzenia i nie miałem dokładnych współrzędnych punktu. Oczywiście zatrzymałem się i rozglądnąłem, ale od razu stwierdziłem, że jest to kesz którego nie lubię - czyli ukryty gdzieś w krzakach lub w ziemi. Pomnik obsadzony jest jakimiś krzakami, a poniżej niego rosną też drzewka i krzaki - bez dokładnych współrzędnych szkoda czasu na szukanie.

Przejechałem przez rynek w Bochni, minąłem Zamek Żupny gdzie podobno też jest kesz i pojechałem na cmentarz komunalny, a konkretnie pod kwaterę wojenną nr 314. W zasadzie miałem nie atakować tego punktu, 3 dzień listopada i do tego niedziela, to kiepski termin na szukanie na cmentarzach, szczególnie tak dużych ja ten w Bochni, w końcu jednak postanowiłem się rozejrzeć. Porobiłem fotki i chyba namierzyłem drzewo w którym schowany jest kesz, ale nie było szans na zajrzenie do skrzynki bez wzbudzenia podejrzeń, więc postanowiłem odpuścić. Początek keszowania więc kiepski 0:2.

Ruszyłem dalej w kierunku kładki na Rabie między Bochnią a Damienicami, którą to zamierzałem przekroczyć rzekę a przy okazji zgarnąć umieszczony na niej kesz. Skrytka magnetyczna - takie lubię, bo są przyczepione do czegoś metalowego, a nie są zagrzebane w krzakach. No i w końcu udało się znaleźć, mój GPS sugerował co prawda trochę inne miejsce, ale po chwili poszukiwania znalazłem kesza - fotka, wpis i jazda dalej do Puszczy.

Moim celem były dwie skrytki nad Czarnym Stawem, więc czekał mnie kilku kilometrowy przelot przez las. Jechało się fajnie, pogoda na rower dobra, było koło 10-12 stopni, niebo co prawda zachmurzone, ale było bezwietrznie - ludzi w puszczy nie brakowało. Na pierwszy ogień poszedł trudniejszy kesz ze strony geocaching.com - zgodnie z informacjami zdobycie punktu wymagało wspinaczki na drzewo. Punkt namierzyłem szybko - koordynaty dokładne a miejsce ukrycia kesza zdradziły czarne zipy na gałęzi, ale schody dopiero się zaczynały. Skrytka znajdowała się jakieś 3,5-4 metry nad ziemią, na cienkim drzewie na które wspinaczka wcale do łatwych nie należała. W końcu jednak się udało, wpis robiłem na drzewie i nawet nie sfotografowałem zawartości kesza, tylko schowałem go z powrotem i wróciłem do roweru. Skoro byłem już na przeciwległym brzegu Czarnego Stawu (nie tym co zwykle odwiedzają turyści) to postanowiłem obejść staw dookoła i zrobić kilka fotek.

Po kilku minutach dotarłem na "turystyczny brzeg", zostawiłem rower i ruszyłem na poszukiwanie skrzynki opencaching.pl. Ta była zdecydowanie łatwiejsza, problemem okazały się tylko dwie starsze panie, które szukały grzybów i zaczęły mnie śledzić. Musiałem poczekać aż odejdą dalej i dopiero wyciągnąłem dość pokaźnych rozmiarów kesza. Wpis, fotki, ponowne maskowanie i jazda dalej.

W zasadzie w tym momencie wyczerpałem mój plan keszowania na dziś - wynik 3:2 dla mnie (punkt na cmentarzu był już dodatkowy), ale jadąc w kierunku Stanisławic, postanowiłem poszukać jeszcze kesza opisanego jako "kukułcze jajo" - mój GPS sugerował, że jest blisko. W tym celu skręciłem z asfaltówki w szutrówkę, dojechałem do równoległej szutrówki i znów skręciłem w kierunku asfaltu. Dobrze utwardzoną drogą dojechałem do punktu czerpania wody, nad którym chyba jeszcze nigdy nie byłem. Ostatnimi czasy takie małe jeziorka w puszczy zostały wyposażone w sprzęt do szybkiego poboru wody przez wozy straży pożarnej, dość dokładnie utwardzono też drogi dojazdowe do nich.

Sam punkt znajdował się jednak po drugiej stronie jeziorka, zostawiłem rower i w drogę, punkt namierzyłem od razu - GPS pokazał dokładne współrzędne i wystarczyło spojrzeć w górę i zobaczyłem piękne kukułcze gniazdo, a w nim zamiast jajka - kesz. Strasznie spodobała mi się skrytka - bardzo oryginalny i fajny pomysł. Kilka fotek, wpis i jazda w kierunku domu.

Wróciłem na asfalt pod cmentarzem na Osikówce i ruszyłem na Kłaj. Z Puszczy wyjechałem koło przejazdu kolejowego w Kłaju i ruszyłem na Targowisko, a potem nad Rabę. Przez całą drogę myślałem sobie, że skoro prowadzę w walce w keszami i tak 4:2 - zwycięstwo mam w kieszeni:) to może jeszcze w drodze powrotnej spróbuję poszukać pod Kurhanem w Moszczenicy, gdzie wczoraj poległem. Niestety jak dojeżdżam do drogi nr 4 zaczęło kropić. Wyjechałem pod kościół w Chełmie, przejechałem koło cmentarza i dojechałem pod kurhan, jeszcze nie padało, więc pomyślałem - atakuję. Mój GPS wskazywał miejsce niejednoznacznie, w końcu ustaliłem chyba właściwe, ale kesza nie było widać, a na domiar złego zaczęło lać - musiałem więc ponownie się poddać. Wróciłem do roweru, założyłem ortalion i szybka jazda do domu.

Wycieczka udana, keszowanie w gruncie rzeczy też. Z zakładanych przed wyjazdem 4 punktów znalazłem 3 (dwa nad Czarnym Stawem i jeden koło kładki), nie znalazłem tylko tego przy pomniku M. Samlickiego i to jeszcze z własnej głupoty bo nie miałem dokładnych współrzędnych. Gorzej mi poszło z punktami, które w czasie jazdy dołożyłem - nie znalazłem nic na cmentarzu i pod kurhanem, tylko kukułcze gniazdo zostało namierzone.

Zabawa w keszowanie coraz bardziej mnie wciąga, zaczynam myśleć nad własnymi skrytkami - na stronie geocaching.pl jest projekt Zachodniogalicyjskie Cmentarze Wojenne, który zakłada okeszowanie wszystkich cmentarzy na 100-lecie wybuchu I wojny. W okręgu IX - Bochnia (tym o którym wiem najwięcej i gdzie wszystkie cmentarze odwiedziłem) jeszcze wiele obiektów nie ma kesza - mój pierwszy typ to Czyżyczka i cmentarz 336 - może jeszcze zdążę przed zimą.

Galeria wycieczki

Kesze w Chełmie

Sobota, 2 listopada 2013 | dodano:02.11.2013 Kategoria Zachodniogalicyjskie cmentarze, samotnie, Po górkach, Geocaching, 0-20 km
  • DST: 11.35 km
  • Teren: 1.00 km
  • Czas: 00:36
  • VAVG 18.92 km/h
  • VMAX 53.41 km/h
  • Temp.: 12.0 °C
  • Podjazdy: 207 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Ponad tydzień chorowałem, w zasadzie dalej jestem chory, ale dziś postanowiłem się przestawić na leczenie świeżym powietrzem i wybrałem się na krótką wycieczkę, w spacerowym tempie, na poszukiwanie keszy w okolicach Chełmu.
W zasadzie miałem dziś nie iść na rower, bo czuję się jeszcze nie za dobrze, ale pogoda zachęcała więc koło 12 zdecydowałem się wyskoczyć na krótką wycieczkę. Na szybkości zaplanowałem podejście do 3 keszy: Kurhan w Moszczenicy, Cmentarz wojenny 334 w Chełmie i Grodzisko w Chełmie, a na sam koniec miałem jeszcze kesz dodatkowy czyli wizytę w sklepie w Łapczycy:)

Ruszyłem powoli, tempem spacerowy, postanowiłem się nie męczyć za bardzo. Podjazdy w Moszczenicy pokonałem powolutku i po kilku minutach byłem pod kurhanem na granicy Moszczenicy i Chełmu. Chwilę łaziłem po krzakach w poszukiwaniu kesza, ale w końcu stwierdziłem, że sprawa jest beznadziejna, kesz miał leżeć na ziemi, w koło pełno było różnego rodzaju pudełek i butelek - śmieci. Wszystko dodatkowo przykryte gęstym dywanem z liści. Mój GPS jakoś nie mógł się zdecydować gdzie ten kesz się znajduję, więc po paru minutach odpuściłem - mam tylko blisko, więc będzie jeszcze okazja poszukać. Początek więc kiepski 0:1.

Kilkaset metrów dalej na cmentarzu parafialnym w Chełmie, znajduję się cmentarz wojenny nr 334 a na nim kolejny kesz. Miejsce to zwiedzałem wiele razy w związku moim zainteresowaniem cmentarzami wojennymi z I wojny, ale tym razem miałem szukać kesza. Skrzynkę namierzyłem od razu, ale zaglądnięcie do niej wymagało niemałej gimnastyki, w końcu dziś Dzień Zaduszny, na cmentarzu kupę ludzi - spotkałem nawet mojego znajomego z wycieczek rowerowy do Częstochowy organizowanych przez PTTK w Bochni. Artur w te wakacje pojechał na rowerze do Grecji - przygodę ocenił jako bajeczną:) wymięliśmy kilka uwag, no ale kesz czekał. Poczekałem na dogodny moment i skrzynka była moja, kilka fotek wpis i znowu trochę gimnastyki, żeby ją ponownie schować, ale jakoś się udało. Wyrównałem wynik na 1:1.

Trzeci kesz miał się mieścić na Grodzisku w Chełmie - wskazówka "w środku" - pomyślałem więc, że to pewnie w altanie na szczycie. Powolutku sobie podjechałem stromym podjazdem na szczyt grodziska, ale patrzę na GPS i coś nie gra, kesz jest wyraźnie dalej na północ, a więc nie na szczycie. Najpierw wybrałem się na piechotę, ale po chwili spostrzegłem, że to nie tak znowu blisko, a mój rower stoi sobie w najlepsze na szczycie. Wróciłem, więc i zabrałem rower, zjechałem w bardziej ustronne miejsce, zostawiłem rower, wziąłem GPS i w drogę. Punkt jest w miejscu do którego nie łatwo trafić, na szczęście koordynaty są w porządku i po krótkim poszukiwaniu znalazłem, fotka, wpis i ponowne schowanie kesza. Mecz z keszami wygrany 2:1.

Do domu postanowiłem jechać przez Siedlec, a więc na około, w Łapczycy odwiedziłem jeszcze otwarte niedawno Delikatesy Centrum i wróciłem do domu. Czas jazdy podczas tej wycieczki to jakieś 36 minut, ale z poszukiwaniem keszy wyszło sporo ponad godzinę. Jutro jeśli pogoda i zdrowie pozwoli może wyskoczę na małą przejażdżkę i przy okazji poszperam za keszami:)

Jeszcze niedawno zastanawiałem się czy nie powalczyć o 5 tys. km w tym sezonie, ale niestety plany pokrzyżowała mi choroba. Piękny tydzień spędziłem w łóżku zamiast na rowerze, w ten weekend za wiele kilometrów też nie zdobędę, więc o tych 5 tys. mogę zapomnieć. Listopad to już nie miesiąc na jazdę, w tamtym roku przejechałem ledwie 91 km (2 wycieczki), w 2011 - 76 km (2 wycieczki), 2010 - 114 km (4 wycieczki), a w 2009 - 28 km (1 wycieczka) - łącznie przez 4 lata może 300 km, a tu do 5 tys. brakuję mi przeszło 400 km. Realny cel, przy dobrej pogodzie to może 4800 km, a te 5 000 km trzeba będzie odłożyć na przyszłość.

Galeria wycieczki