Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wycieczka do Puszczy i poszukiwanie keszy.

Niedziela, 3 listopada 2013 | dodano:03.11.2013 Kategoria 21-40 km, Geocaching, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 35.18 km
  • Teren: 3.00 km
  • Czas: 01:39
  • VAVG 21.32 km/h
  • VMAX 47.56 km/h
  • Temp.: 12.0 °C
  • Podjazdy: 274 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Dalej nie jestem do końca zdrowy, ale z dobrej listopadowej pogody należy korzystać. Wybrałem się więc do Puszczy na przejażdżkę, planując po drodze podejść do 4 keszy. Ostatecznie zaatakowałem aż 7 punktów, ale znalazłem tylko 4 skrytki.
Z Łapczycy ruszyłem do Bochni drogą nr 4 i po podjeździe zacząłem zjazd do centrum Bochni. Zatrzymałem się na skrzyżowaniu z drogą na Nowy Wiśnicz w pobliżu, którego znajduję się kapliczka i pomnik Marcina Samlickiego - malarza i kolorysty, który zginął w tym miejscu 1945 r. rozjechany przez samochód żołnierzy radzieckich. Przejeżdżałem koło tego miejsca wiele razy, ale dzięki geocachingowi dowiedziałem o istnieniu kogoś takiego jak Marcin Samlicki. Z samym znalezieniem kesza, niestety miałem problem, nie wgrałem punktu do urządzenia i nie miałem dokładnych współrzędnych punktu. Oczywiście zatrzymałem się i rozglądnąłem, ale od razu stwierdziłem, że jest to kesz którego nie lubię - czyli ukryty gdzieś w krzakach lub w ziemi. Pomnik obsadzony jest jakimiś krzakami, a poniżej niego rosną też drzewka i krzaki - bez dokładnych współrzędnych szkoda czasu na szukanie.

Przejechałem przez rynek w Bochni, minąłem Zamek Żupny gdzie podobno też jest kesz i pojechałem na cmentarz komunalny, a konkretnie pod kwaterę wojenną nr 314. W zasadzie miałem nie atakować tego punktu, 3 dzień listopada i do tego niedziela, to kiepski termin na szukanie na cmentarzach, szczególnie tak dużych ja ten w Bochni, w końcu jednak postanowiłem się rozejrzeć. Porobiłem fotki i chyba namierzyłem drzewo w którym schowany jest kesz, ale nie było szans na zajrzenie do skrzynki bez wzbudzenia podejrzeń, więc postanowiłem odpuścić. Początek keszowania więc kiepski 0:2.

Ruszyłem dalej w kierunku kładki na Rabie między Bochnią a Damienicami, którą to zamierzałem przekroczyć rzekę a przy okazji zgarnąć umieszczony na niej kesz. Skrytka magnetyczna - takie lubię, bo są przyczepione do czegoś metalowego, a nie są zagrzebane w krzakach. No i w końcu udało się znaleźć, mój GPS sugerował co prawda trochę inne miejsce, ale po chwili poszukiwania znalazłem kesza - fotka, wpis i jazda dalej do Puszczy.

Moim celem były dwie skrytki nad Czarnym Stawem, więc czekał mnie kilku kilometrowy przelot przez las. Jechało się fajnie, pogoda na rower dobra, było koło 10-12 stopni, niebo co prawda zachmurzone, ale było bezwietrznie - ludzi w puszczy nie brakowało. Na pierwszy ogień poszedł trudniejszy kesz ze strony geocaching.com - zgodnie z informacjami zdobycie punktu wymagało wspinaczki na drzewo. Punkt namierzyłem szybko - koordynaty dokładne a miejsce ukrycia kesza zdradziły czarne zipy na gałęzi, ale schody dopiero się zaczynały. Skrytka znajdowała się jakieś 3,5-4 metry nad ziemią, na cienkim drzewie na które wspinaczka wcale do łatwych nie należała. W końcu jednak się udało, wpis robiłem na drzewie i nawet nie sfotografowałem zawartości kesza, tylko schowałem go z powrotem i wróciłem do roweru. Skoro byłem już na przeciwległym brzegu Czarnego Stawu (nie tym co zwykle odwiedzają turyści) to postanowiłem obejść staw dookoła i zrobić kilka fotek.

Po kilku minutach dotarłem na "turystyczny brzeg", zostawiłem rower i ruszyłem na poszukiwanie skrzynki opencaching.pl. Ta była zdecydowanie łatwiejsza, problemem okazały się tylko dwie starsze panie, które szukały grzybów i zaczęły mnie śledzić. Musiałem poczekać aż odejdą dalej i dopiero wyciągnąłem dość pokaźnych rozmiarów kesza. Wpis, fotki, ponowne maskowanie i jazda dalej.

W zasadzie w tym momencie wyczerpałem mój plan keszowania na dziś - wynik 3:2 dla mnie (punkt na cmentarzu był już dodatkowy), ale jadąc w kierunku Stanisławic, postanowiłem poszukać jeszcze kesza opisanego jako "kukułcze jajo" - mój GPS sugerował, że jest blisko. W tym celu skręciłem z asfaltówki w szutrówkę, dojechałem do równoległej szutrówki i znów skręciłem w kierunku asfaltu. Dobrze utwardzoną drogą dojechałem do punktu czerpania wody, nad którym chyba jeszcze nigdy nie byłem. Ostatnimi czasy takie małe jeziorka w puszczy zostały wyposażone w sprzęt do szybkiego poboru wody przez wozy straży pożarnej, dość dokładnie utwardzono też drogi dojazdowe do nich.

Sam punkt znajdował się jednak po drugiej stronie jeziorka, zostawiłem rower i w drogę, punkt namierzyłem od razu - GPS pokazał dokładne współrzędne i wystarczyło spojrzeć w górę i zobaczyłem piękne kukułcze gniazdo, a w nim zamiast jajka - kesz. Strasznie spodobała mi się skrytka - bardzo oryginalny i fajny pomysł. Kilka fotek, wpis i jazda w kierunku domu.

Wróciłem na asfalt pod cmentarzem na Osikówce i ruszyłem na Kłaj. Z Puszczy wyjechałem koło przejazdu kolejowego w Kłaju i ruszyłem na Targowisko, a potem nad Rabę. Przez całą drogę myślałem sobie, że skoro prowadzę w walce w keszami i tak 4:2 - zwycięstwo mam w kieszeni:) to może jeszcze w drodze powrotnej spróbuję poszukać pod Kurhanem w Moszczenicy, gdzie wczoraj poległem. Niestety jak dojeżdżam do drogi nr 4 zaczęło kropić. Wyjechałem pod kościół w Chełmie, przejechałem koło cmentarza i dojechałem pod kurhan, jeszcze nie padało, więc pomyślałem - atakuję. Mój GPS wskazywał miejsce niejednoznacznie, w końcu ustaliłem chyba właściwe, ale kesza nie było widać, a na domiar złego zaczęło lać - musiałem więc ponownie się poddać. Wróciłem do roweru, założyłem ortalion i szybka jazda do domu.

Wycieczka udana, keszowanie w gruncie rzeczy też. Z zakładanych przed wyjazdem 4 punktów znalazłem 3 (dwa nad Czarnym Stawem i jeden koło kładki), nie znalazłem tylko tego przy pomniku M. Samlickiego i to jeszcze z własnej głupoty bo nie miałem dokładnych współrzędnych. Gorzej mi poszło z punktami, które w czasie jazdy dołożyłem - nie znalazłem nic na cmentarzu i pod kurhanem, tylko kukułcze gniazdo zostało namierzone.

Zabawa w keszowanie coraz bardziej mnie wciąga, zaczynam myśleć nad własnymi skrytkami - na stronie geocaching.pl jest projekt Zachodniogalicyjskie Cmentarze Wojenne, który zakłada okeszowanie wszystkich cmentarzy na 100-lecie wybuchu I wojny. W okręgu IX - Bochnia (tym o którym wiem najwięcej i gdzie wszystkie cmentarze odwiedziłem) jeszcze wiele obiektów nie ma kesza - mój pierwszy typ to Czyżyczka i cmentarz 336 - może jeszcze zdążę przed zimą.

Galeria wycieczki


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa oryna
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]