Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2012

Dystans całkowity:424.45 km (w terenie 86.00 km; 20.26%)
Czas w ruchu:23:02
Średnia prędkość:18.43 km/h
Maksymalna prędkość:71.44 km/h
Suma podjazdów:4095 m
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:42.44 km i 2h 18m
Więcej statystyk

Test butów i pedałów SPD

Poniedziałek, 30 kwietnia 2012 | dodano:02.05.2012 Kategoria 0-20 km, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 20.24 km
  • Czas: 00:42
  • VAVG 28.91 km/h
  • VMAX 37.20 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Podjazdy: 51 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Test butów i pedałów SPD, które otrzymałem na imieniny - wiem, że to zestaw do MTB a nie na szosę, ale zdecydowałem że właśnie komplet SPD będzie dla mnie lepszy i bardziej uniwersalny niż zestaw typowo szosowy.


W prezencie imieninowym dostałem buty Shimano SH-M087 i pedały Shimano PD-M520 - zestaw MTB dla amatorów rozpoczynających przygodę z SPD. Na początek postanowiłem, że założę pedały do szosówki, a jak będzie mi się dobrze jeździć to pomyślę nad założeniem taki pedałów do crossa czy górala. Żebym mógł jeździć w jednych butach na szosówce i rowerach MTB to zdecydowałem, że lepiej mieć zestaw do jazdy MTB bo na szosę od biedy też może być. Nadszedł więc czas na test, sprężynę w pedałach ustawiłem na minimum i ruszyłem w trasę. Pojechałem Drogą Królewska pod leśniczówkę Przyborów - średnia 28,5 km/h. Tam o mały włos bym leżał - zapomniałem, że jestem wpięty i wjechałem na trawkę wyhamowując do zera, na szczęście jak szarpnąłem nogą to pedał wyskoczył. Pod leśniczówką podniosłem trochę siodełko do góry i ruszyłem w drogę powrotną. Do Niepołomic jechałem znacznie szybciej, miałem też lepszą (bardziej komfortową) pozycję na rowerze. Jak dojechałem do rynku w Niepołomicach to średnia mi skoczyła na 29,07 km/h. Zrobiłem postój u kolegi w sklepie, a na koniec postanowiłem podjechać jeszcze pod Kopiec Grunwaldzki - podjazd co prawda krótki, ale zawsze to pod górę. Jazda pod górkę poszła jak z płatka, ze średnią powyżej 21 km/h.

W sumie zakończyłem jazdę ze średnią prędkością 28,5 km/h, w zestawie SPD jechało mi się dobrze, widać że pedałowanie jest skuteczniejsze. Oczywiście to dopiero początek w najbliższym czasie będę musiał spróbować ja będzie mi się jechało na dłuższych trasach i pod większe górki.

Galeria wycieczki


Do Ojcowa

Niedziela, 29 kwietnia 2012 | dodano:30.04.2012 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 50.57 km
  • Teren: 30.00 km
  • Czas: 03:39
  • VAVG 13.85 km/h
  • VMAX 47.10 km/h
  • Temp.: 25.0 °C
  • Podjazdy: 401 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze



Niedziela, piękna słoneczna pogoda, więc wraz z żoną wybrałem się do Krakowa do Ojcowa - jechaliśmy pieszym szlakiem Orlich Gniazd.

Zaparkowaliśmy samochód na krakowskich Błoniach i ruszyliśmy na trasę, przejechaliśmy przez Park Jordana i dalej ulicą Kijowską, Wrocławską, Wybickiego, Łokietka i przez Park Krowoderski dojechaliśmy do ulicy Opolskiej. Potem jeszcze kawałek ulicami Wyki i Pachońskiego i wjechaliśmy na czerwony szlak pieszy Orlich Gniazd. Mniej więcej tak samo rozpoczynaliśmy naszą ubiegłoroczną wycieczkę do Częstochowy, więc te drogi były nam dobrze znane. Jadąc szlakiem przejechaliśmy pod Czerwonym Mostem (tym razem bez żadnych problemów - było sucho) i dalej przez Pękowice dojechaliśmy do Giebułtowa. Kolejna trudność to Kwietniowe Doły, wąska stroma droga na szczęście jadąc do Ojcowa prowadzi ona głównie w dół. Po pokonaniu Kwietniowych Dołów wyjechaliśmy w Hamerni rozpoczynając jazdę Doliną Prądnika. Jechaliśmy dość wolno, ponieważ dla mojej żony była to dopiero druga wycieczka rowerowa w tym roku. Jadąc wzdłuż Prądnika zatrzymaliśmy się jeszcze pod Kaplicą na Łaskawcu, gdzie powoli gromadzili się ludzie - o 12 miała być msza święta.

W planie tej wycieczki było odwiedzenie (oczywiście na piechotę) widokowego wzgórza Okopy, więc zatrzymaliśmy się przy tablicy oznaczającej początek zielonego szlaku Jaskinia Ciemna - Góra Okopy. Z tej strony na wzgórze Okopy, na którym są pozostałości wcześnośredniowiecznego grodziska, mieliśmy tylko 700 metrów, ale pokonywanych po stromym zboczu, po schodach. Po 10 minutach byliśmy na miejscu, zrobiliśmy kilka fotek i zeszliśmy w dół do rowerów. Tą ścieżką można iść dalej i przechodząc przez kolejny widokowy punkt na Rękawicy dojdziemy do Jaskini Ciemnej i wrócimy na drogę do Ojcowa - może następnym razem pokonanym taki szlak. Jak już wspomniałem wróciliśmy jednak do rowerów i spokojnie dojechaliśmy sobie do centrum Ojcowa.

W parku pod zamkiem zrobiliśmy sobie postój. Po krótkich namowach udało mi się przekonać żonę, do jazdy na obiad na Złotą Górę (1,7 km i 110 metrów przewyższenia). Pod górkę było ciężko, ale jakoś wyjechaliśmy i rozsiedliśmy się w restauracji. Niestety obsługa była fatalna, 10 minut czekaliśmy żeby zrobić zamówienie, potem chyba ze 30 minut na obiad - coś tu chyba się pozmieniało od naszej ostatniej wizyty w tym miejscu - niestety na gorsze. Po obiedzie pojechaliśmy ponownie w dół do Ojcowa, na zjeździe jakiś osioł zajechał mi drogę nawracając sobie na drodze postawił tak samochód, że musiałem się zatrzymać, zrobił to mimo iż dobrze widział, że jadę - brawo dla naszych polskich kierowców. Powiedziałem mu co o tym myślę i pojechałem dalej. W centrum Ojcowa jeszcze przez chwilę zbieraliśmy siły przed drogą powrotną i tuż przez 16 ruszyliśmy do Krakowa.

Droga w kierunku Krakowa Doliną Prądnika ma wyraźną tendencję w dół, więc jechaliśmy szybko i sprawnie, ja zatrzymałem się jeszcze po drodze, żeby zrobić zdjęcia górze Okopy na której byliśmy przed południem. Jedyna trudność na drodze to ponownie Kwietniowe Doły pokonywane tym razem głównie pod górę, miejscami bardzo stromo. Później już spokojnie przez Giebułtów, Pękowice i ulicami Krakowa na Błonia.

Wycieczka bardzo udana, przejechaliśmy 50 km podczas których podziwialiśmy sobie widoki. Moja żona dała radę:) choć momentami była bardzo zmęczona, więc musi ostro pracować nad formą. Plany na rowerowy majowy weekend mamy spore, oby tylko pogoda się utrzymała.

Galeria wycieczki


Dwie przełęcze

Piątek, 27 kwietnia 2012 | dodano:27.04.2012 Kategoria 21-40 km, Łapczyca, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 24.04 km
  • Teren: 5.00 km
  • Czas: 01:15
  • VAVG 19.23 km/h
  • VMAX 63.40 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Podjazdy: 411 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Szybka wycieczka przez dwie "przełęcze" - trasy Via Panoramica i Via Regia Antiqua. Obejrzałem Tour de Romandie i o godzinie 18:00 postanowiłem się przejechać na rowerze. Na początek pojechałem wzdłuż drogi nr 4 po chodniku w kierunku Bochni, pod kościołem w Łapczycy musiałem stanąć na światłach dla pieszych, że móc się włączyć do ruchu na drodze. Dalej pojechałem jeszcze kawałek 4 i pod sklepem z meblami sosnowymi skręciłem w prawo i rozpocząłem podjazd do Lasu Kolanowskiego. Tą drogą podjeżdżałem rowerem po raz pierwszy i szybko się przekonałem, że łatwo nie będzie.

Podjazd rozpocząłem przy drodze nr 4 na wysokości 234 m npm, już pierwsze metry pod górę wśród zabudowań są dość ciężkie, po przejechaniu 1 km i 67 metrów w pionie kończy się asfalt i zaczyna droga przez las. Na szczęście droga jest dobrze utwardzona, puszcza też trochę stromizna. Cały podjazd to 1,58 km z 99 metrami przewyższenia (z 234 - 333 m npm) średnie nachylenie podjazdu to 6,2%. Trudniejszy jest odcinek po asfalcie, droga w lesie pnie się do góry już równomiernie bez stromych ścianek.

Następnie postanowiłem zjechać sobie w kierunku Dołuszyc (Bochnia). Pędząc drogą leśną z prędkością 35-39 km na godzinę po chwili dojechałem do drogi Bochnia - Pogwizdów i rozpocząłem kolejny podjazd do skrzyżowania z drogą na Czyżyczkę (1,2 km, 66 metrów przewyższenia). Na skrzyżowaniu w prawo i rozpocząłem bardzo przyjemny odcinek drogi po widokowej trasie Via Panoramica. Niestety nie miałem przy sobie aparatu, więc zrobiłem tylko kilka fotek komórką. 5 km trasą Via Panoramica, dojedziemy do Gierczyc (Czyżyczka), postanowiłem więc jeszcze zdobyć wzgórze Czyżyczka na wysokości ponad 360 metrów - miejsca w którym byłem ten podjazd to już pikuś i po chwili byłem na szczycie. Zrobiłem kilka fotek popędziłem w dół do drogi nr 967 Łapczyca - Myślenice, na liczniku miałem dopiero 16 km, więc postanowiłem przejechać jeszcze drogą "przełęcz" czyli Via Regia Antiqua. Przez Gierczyce dojechałem do drogi nr 4, zrobiłem skrót terenowy koło ogrodzenia dawnej kopalni i wyjechałem na skrzyżowanie z drogą nr 4 tuż za mostem na Rabie. Przeciąłem 4 i rozpocząłem, krótki ale stromy podjazd pod kościół w Chełmie, gdzie rozpoczyna się trasa Via Regia Antiqua, szybka fotka i dalszy podjazd pod cmentarz w Chełmie, później zjazd do Moszczenicy. Ponieważ ciągle jeszcze miałem niedosyt jazdy to rozpocząłem kolejny ciężki podjazd w stronę starego kościoła w Łapczycy. Ten odcinek z Moszczenicy do znaku Łapczyca to 850 metrów i 70 metrów w pionie (średnie nachylenie 8,1%). Potem szczytem przełęczy jest już znacznie łatwiej i tak po kolejnym 1,2 km dojeżdżamy do zabytkowego kościoła w Łapczyc. Dalej to już tylko błyskawiczny zjazd do drogi nr 4 i powrót do domu.

Wycieczka udana, forma taka sobie, niby jedzie mi się dobrze i jakoś specjalnie się nie męczę, ale widać brak siły w kręceniu pod górki. Na rowerze górskim nie ma dla mnie strasznych górek, bo są lekkie przełożenia, ale z drugiej strony nie bardzo mam siłę coś podkręcić szybciej na wyższym przełożeniu. Trasa którą wybrałem jest ciekawa, w zasadzie można by ją powolutku pstrykając fotki, trasy Via Panoramica i Via Regia Antiqua obfitują w piękne widoki i na pewno warto je przejechać w wolnym tempie oglądając widoczki.

Galeria wycieczki


Cmentarze wojenne na Pogórzu Bocheńskim

Niedziela, 22 kwietnia 2012 | dodano:22.04.2012 Kategoria 61-80 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 71.42 km
  • Teren: 5.00 km
  • Czas: 03:57
  • VAVG 18.08 km/h
  • VMAX 71.42 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • Podjazdy: 1153 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Miałem jechać z Krakowa do Rudna na Zamek Tenczyn i do Krzeszowic, ale ponieważ w Krakowie odbywał się Maraton i miasto a szczególnie Błonia miały być wyłączone z użytku to zrezygnowałem i wybrałem się na pagórkowatą trasę po cmentarzach wojennych (z okresu I wojny) na Pogórzu Bocheńskim. W najbliższą sobotę z krakowskich Błoń rusza Rajd Rekreacyjny Kraków - Trzebinia, termin jednak mi nie pasuję i nie pojadę, miałem więc w planach tydzień wcześniej przejechać się po trasie rajdu do zamku Tenczyn w Rudnie, następnie odwiedzić Krzeszowice i wrócić inną drogą. Już wszystko miałem zaplanowane a tu się dowiedziałem, że w niedziele po Krakowie będą biegać maratończycy i w godzina od 9:00 do 16:00 miasto będzie sparaliżowane, a na Błoniach na pewno nie zaparkuję, więc po raz kolejny musiałem odłożyć wycieczkę pod zamek Tenczyn i ostatniej chwili wybrać inną trasę. W niedzielę rano zadecydowałem, że robię objazd cmentarzy wojennych z okresu I wojny na Pogórzu Bocheńskim aż po Rajbrot.

Z domu ruszyłem o 8:20 i skierowałem się do Gierczyc, gdzie rozpocząłem pierwszy podjazd - pod Czyżyczkę, na rowerze górskim kuszą niskie przełożenia, których nie mam w crossie i już na pierwszym wzniesieniu z nich skorzystałem pokonując oczywiście podjazd trochę wolniej niż bym to robił jadąc crossem. Tym razem nie jechałem na szczyt Czyżyczki pod cmentarz 336, który już w tym roku zaliczyłem, ale od razu skierowałem się na zjazd do Zawady. W Zawadzie skręt na Nowy Wiśnicz i od razu stromy podjazd do Olchawy, jednak tu mała niespodzianka, położono nowy asfalt i podjazd stał się łatwiejszy. Dawniej trzeba było walczyć nie tylko ze stromizną, ale i dziurami w drodze - ten problem już nie istnieje. Podjechałem pod Olchawę na prawie 290 m npm a następnie wytraciłem całą wysokość na zjeździe, na skrzyżowaniu skręciłem w prawo i skierowałem się do Królówki. Następne kilometry łatwiejsze, droga ma co prawda lekką tendencje wznoszącą ale na prawie 6 kilometrach jest to niespełna 40 m, co po podjazdach na Czyżyczkę i Olchawę było wręcz odpoczynkiem. Pierwszy postój zrobiłem pod kościołem w Królówce, przeanalizowałem mapę i skierowałem się na podjazd do drogi Muchówka - Leszczyna. Kiedyś już pokonywałem trasę w tym wariancie i wtedy napotkałem na zerwany mostek na rzeczce, tym razem takich problemów nie było za to przede mną stanął mega ciężki podjazd. Droga wznosiła się w zasadzie od skrzyżowania w Nieszkowicach Wielkich, mocniej od kościoła w Królówce, ale od wspomnianego wyżej mostka, robi się naprawdę ciężko. Na pierwszych 100 metrach podjazdu pokonujemy 20 metrów pod górę, potem jest trochę lżej, ale aż do momentu kulminacyjnego wśród zabudowań Muchówki, droga prowadzi cały czas stromo pod górę, dokładając nam co jakiś czas mega strome ścianki. Na dystansie 1 km pokonujemy 98 metrów pod górę (z 270 metrów na 368) potem mały kawałek zjazdu i znowu krótki podjazd do drogi 966 na wysokość 371 metrów. W sumie 1,8 km, 110 metrów pod górę i jakieś 10 w dół (licząc w pionie). Podjazd ten pokonywałem po raz drugi i po raz drugi strasznie się męczyłem, większość podjazdu pokonałem na najlżejszym przełożeniu.

Po dojechaniu do drogi 966, skręciłem w prawo na Leszczynę a po 1,5 km w lewo w drogę szutrową przy słupie informującym o drodze na cmentarze wojenne nr 306-308. Dalsza droga to szutrówka prowadząca głównie w dół, pierwszy jest cmentarz 308 w Królówce, na który dojeżdżam odbijając w lewo. Cmentarz w porównaniu ze stanem w jakim go widziałem ostatnio (w 2010 r.) wygląda bardzo dobrze, teren uporządkowany, trawa wycięta - powód - cmentarz stał się obiektem na Szlaku frontu wschodniego I wojny o czym informuje stosowna tablica. Cmentarz 308 w Królówce to duży obiekt na którym pochowano około 1000 żołnierzy ze wszystkich walczących armii.

Aby dojechać do kolejnych cmentarzy, wracam się kawałek, następnie przejeżdżam przez sady skręcam w lewo i wąska błotną ścieżką zjeżdżam w dół, potem kawałek pod górę skręt w lewo i już jestem pod cmentarzem nr 305 w Łąkcie Dolnej to jeden z trzech bardzo podobnych do siebie cmentarzy w znajdujących się w niewielkiej odległości od siebie. Przy okazji udaje mi się sfotografować sarny:) Odwiedzam cmentarz i wracam się kawałek do drogi którą poprzednio jechałem skręcam w lewo i po chwili jestem pod cmentarzami nr 306 i 307 w Łąkcie Dolnej, oba obiekty znajdują się w odległości może 100 metrów od siebie. Jednak żeby do nich dojść musiałem przejść przez zaorane pole, po odwiedzinach na opisanych cmentarzach moje buty i spodnie były niestety mocno brudne. Dalej nastąpił zjazd najpierw polną drogą, a następnie kawałek asfaltem do drogi Łakta Dolna - Trzciana, tu też stoi słup informacyjny kierujący na cmentarze, tym razem nr 305-306-307. Ja skręciłem w lewo i po chwili byłem już przy drodze Bochnia - Limanowa.

Opisany wyżej odcinek trasy już kiedyś pokonałem, wtedy w tym miejscu skręciłem na Bochnię, tym razem skręciłem w prawo na Żegocinę. Do centrum Żegociny czekał mnie odcinek 5,5 km drogi, która ku mojemu zdziwieniu prowadziła dość wyraźnie pod górę (84 metry przewyższenia), Do tej pory pokonywałem ten odcinek wyłącznie samochodem i nie zauważyłem by droga prowadziła pod górę, ale z perspektywy siodełka roweru sprawa ma się zupełnie inaczej i na pewno ten odcinek mnie trochę zmęczył. Na terenie kościoła w Żegocinie znajduje się niewielki cmentarzyk nr 301, a 100 metrów dalej na miejscowym cmentarzu znajduję się cmentarz wojenny nr 302. Najpierw sfotografowałem cmentarz pod kościołem, a następnie podjechałem na cmentarz parafialny, droga jak wspomniałem liczy zaledwie 100 metrów ale przewyższenie na tym odcinku wynosi aż 15 metrów. Cmentarz wojenny nr 302 jest znacznie większy od cmentarza 301, znajduje się na cmentarzu parafialnym przy głównej alejce. Na obu cmentarzach w Żegocinie znajdują się tablice informujące o charakterze obiektu wraz z imienną listą pochowanych pochowanych.

Jadąc dalej wróciłem się kawałek w stronę Bochni i zrobiłem postój na terenie malowniczo wyglądającego Parku Geologicznego Piaskowców Grodziskich. Zjadłem co nieco:) przebrałem się, ubierając spodenki i ruszyłem dalej w kierunku Rajbrotu drogą przez Bytomsko. Droga ta według moich obliczeń miała być stosunkowo łatwa, faktycznie super trudna nie była, ale parę podjazdów się zdarzyło. Mimo wszystko dość szybko znalazłem się pod kościołem, a w zasadzie pod kościołami w Rajbrocie. Na placu przy drodze stoi piękny nowy kościół w którym akurat odbywała się msza święta, a kilkadziesiąt metrów dalej stoi stary, drewniany zabytkowy kościółek. Jadąc od Żegociny cały czas biłem się z myślami czy w Rajbrocie odbić od razu w lewo i jechać w stronę Muchówki czy też spróbować zdobyć wzgórze Kobyła (przeszło 600 m npm) pod szczytem, którego znajduję się cmentarz wojenny nr 300. W tym roku chcę dojechać na rowerze na wszystkie cmentarze okręgu IX z których cmentarz nr 300 jest najdalej położony na południe obiektem, jest to też cmentarz znajdujący się najwyższej na wysokości ponad 500 m npm. Miałem pewne wątpliwości czy dam radę, ale ostatecznie się zdecydowałem, skręciłem więc prawo na Wojakową i jak się okazało od razu zacząłem jechać pod górę. Już od kościoła w Rajbrocie droga zaczyna się wznosić a na dodatek jechałem jeszcze pod wiatr, zanim rozpoczniemy właściwy podjazd pokonujemy 2,2 km oraz 48 metrów pod górę. Na końcu wsi na przeciwko znajdującego się po lewej stronie drogi przystanku, w prawo skręca wąska droga, przy której stoi słup z tabliczką informująca, że droga prowadzi na miejsce gdzie znajduje się pomnik pomordowanych żołnierzy 16 pp ziemi tarnowskiej. Ta sama droga prowadzi również na cmentarz nr 300. Początkowy odcinek trasy jest mega stromy, potem robi się trochę lżej, mijamy od lewej strony 2 kolejne kapliczki (to ważne bo wśród zabudowań mamy kilka dróg). Pierwsza kaplica to w zasadzie mały kościółek, droga kapliczka znacznie mniejsza. Odcinek asfaltowy kończy się po przejechaniu 1,2 km (102 metry pod górę) tuż za ostatnimi zabudowaniami, tam też po prawej stronie drogi zobaczymy charakterystyczny słup informujący o drodze na cmentarz nr 300. Skręcamy w prawo i rozpoczynamy podjazd (podejście przez las). Gdyby leśna droga była sucha i dobrze utwardzona pewnie dało by się ją podjechać, ale niestety trafiłem na błotną masakrę, ledwo byłem wstanie pchać rower pod górę, bo nogi co chwilę mi się ślizgały. Podczas drogi przez las na drzewach po lewej stronie co kilkadziesiąt metrów namalowany jest symbol Polski Walczącej (ma to chyba być znak, że idziemy pod pomnik żołnierzy pomordowanych w czasie II wojny). W pewnym momencie oznaczenia na drzewach kierują nas na ścieżkę na lewo od błotnej drogi przez las, chcąc jednak dość do cmentarz trzeba jechać (iść) dalej drogą na wprost i po chwili po prawie stronie zobaczymy cmentarz. Cmentarz nr 300 Rajbrot-Kobyła znajduje się pod szczytem wzgórza Kobyła na wysokości jakiś 530 metrów, podjazd od drogi na Wojakową to 1,7 km i 150 metrów przewyższenia bez odcinków w dół. Obejrzałem cmentarz o rozpocząłem zjazd, to samą drogą mimo iż przez chwilę korciło mnie spróbować drogi przebiegającej przy samym cmentarzu, która chyba wiodła w dół, ale byłem już mocno zmęczony, więc postanowiłem nie ryzykować. Zjazd błotną drogą leśną był ciężki i powolny, potem bardzo szybki zjazd po asfalcie na którym zacząłem gubić zebrane wcześniej błoto, w rezultacie dość dużo błotka z kół wylądowało na moim ubraniu.

Do samego kościoła w Rajbrocie ciągle w dół z 530 na 334 m npm (dystans jakieś 4 kilometry), a następnie znowu ostro pod górę aż do cmentarza nr 303 w Rajbrocie. Podjazd to 1,8 km (67 metrów w górę i 13 dół) dojeżdżając do lasu po lewej stronie widzimy piękny cmentarz nr 303. Cmentarz znajduje się jakieś 100 metrów od drogi, otoczony jest kamiennym murem, a na jego teren wchodzimy przez wielką kamienną bramę, na środku placu stoi wysoki kamienny krzyż, po bokach przy murze kamienne ławki, na przeciwległym do bramy odcinku ogrodzenia znajduje się ściana pomnikowa z wnęką na tablicę, której niestety nie ma. Za po drugiej stronie ściany pomnikowej (trzeba przejść przez mur) znajduje się napis w języku niemieckim „Drogim Przyjaciołom z naszej kochanej Armii - 1924”.

Pod cmentarze 303 zdecydowałem się wracać do domu, podjechałem, więc jeszcze kawałek do drogi Muchówka - Lipnica Murowana, skręciłem w lewo na Muchówkę, dalej pod kościołem skręciłem w prawo. Podjechałem do Połomia Dużego, następnie pagórkowata trasą z tendencją w dół dojechałem do Nowego Wiśnicza, ponieważ byłem mocno zmęczony, to na rynku w Wiśniczu zrobiłem krótki postój i po kilku minutach ruszyłem dalej do Bochni. Na odcinku do Bochni już mi trochę brakowało sił, szczególnie gdy trzeba było coś podjechać, ale mimo to dość sprawie dotarłem do Bochni, gdzie skręciłem w lewo, podjechałem do drogi nr 4 i chodnikiem wzdłuż drogi dojechałem do Łapczycy na godzinę 14:00 o której to godzinie miała się rozpocząć transmisja z wyścigu Liege - Baston - Liege. W czasie wycieczki, pominąłem cmentarz 304 w Łąkcie Górnej, ponieważ musiałbym do niego jechać specjalnie z Łąkty Dolnej lub Muchówki. Pominąłem też cmentarz w Nowym Wiśniczu, mimo iż przejeżdżałem koło niego, ale pojadę do Nowego Wiśnicza kiedy indziej i wtedy zajrzę na ten cmentarz.

Wycieczka w sumie bardzo udana choć ciężka, pokonałem przeszło 71 km i 1153 metry różnicy wysokości, odwiedziłem najdalej na południe położone cmentarze wojenne okręgu IX. W tych okolicach pozostają mi jeszcze cmentarze: nr 299 w Lipnicy Murowanej, 304 w Łąkcie Górnej oraz cmentarze 311 i 312 w Nowym i Starym Wiśniczu, więc co najmniej jeszcze jedna wycieczka w te okolice w tym roku musi się odbyć. Rower po tej wycieczce wygląda tragicznie w sobotę go myłem i smarowałem po Odysei a teraz wygląda 100 razy gorzej. Cały jest oblepiony błotem, więc jutro albo pojutrze znowu mycie. Na kolejne wycieczki dalej pozostaje mi zamek Tenczyn, do którego już 2 razy miałem w tym roku jechać.

Galeria wycieczki


Górki na szosówce

Piątek, 20 kwietnia 2012 | dodano:21.04.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 24.20 km
  • Czas: 00:58
  • VAVG 25.03 km/h
  • VMAX 44.73 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • Podjazdy: 120 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Szybki trening na szosówce, jednak nadal jestem słaby:(

Galeria wycieczki


miniOdyseja Miechowska 2012

Sobota, 14 kwietnia 2012 | dodano:14.04.2012 Kategoria Po górkach, 41-60 km, RNO, zawody
  • DST: 56.48 km
  • Teren: 20.00 km
  • Czas: 03:06
  • VAVG 18.22 km/h
  • VMAX 59.34 km/h
  • Temp.: 12.0 °C
  • Podjazdy: 715 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wraz z Wojtkiem przejechałem miniOdyseję Miechowską na trasie turystycznej - miałem kłopoty z rowerem, popełniliśmy kilka błędów nawigacyjnych mimo to poszło nie najgorzej 11 i 12 miejsce w kategorii open oraz 7 i 8 w kategorii Turystyczna Elita. Wynik zdecydowanie lepszy niż jazda i jak zwykle pewien niedosyt ponieważ patrząc na wyniki mam wrażenie, że mogliśmy wypaść znacznie lepiej przegraliśmy o zaledwie 1 minutę z dwójką z Xbox 360 Bike team a tylko ostatnia błędna decyzja kosztowała nas przeszło 8 minut.

Pierwszy błąd popełniłem już przed startem a mianowicie dopiero wieczorem w piątek odebrałem rower z serwisu po wymianie całego napędu i nie zdążyłem go przetestować i jak się okazało miałem z tego powodu mega problemy na trasie. Do Miechowa dojechaliśmy bez przeszkód, odebraliśmy numer i około 9 zaczęliśmy przygotowywać się do startu, jak się okazało zamontowanie mapnika i innych szpejów na rowerze zajęło mi dość dużo czasu, więc na start honorowy pod MDK w Miechowie przyjechaliśmy w ostatniej chwili. Około 9:50 ruszyliśmy za samochodem przez rynek, później bocznymi drogami do drogi krajowej nr 7, przecięliśmy ją i dopiero kilkaset metrów dalej mieliśmy start ostry. Dostaliśmy mapy i od razu można było jechać, ledwo więc zdążyłem wsunąć mapę do mapnika i już musiałem pędzić za Wojtkiem pod górę.

Pierwszy punkt oznaczony nr 1 blisko i bez problemów nawigacją, złamana ambona na skraju lasu, dojechaliśmy w licznej grupie - pod górkę miałem mały problem z przerzutką, ale ostatecznie szybko zaliczyliśmy ten punkt. Dalej postanowiliśmy jechać do punktu nr 4, szybki zjazd błotną ścieżką do asfaltu. Pędząc jednak drogą przegapiliśmy właściwy skręt lewo, więc już na samym początku musieliśmy się wracać, to nie był jak się okazało koniec kłopotów z dotarciem do tego punktu. Wróciliśmy na właściwą asfaltówkę, ale przegapiliśmy ścieżkę w prawo, którą do punktu podążała większość drużyn - na szczęście dla nas tak ścieżka wymagała przejścia odcinka piechotą, więc nas błąd nie kosztował nas aż tak strasznie dużo. My zajechaliśmy na punkt od drugiej strony, co prawda na rowerze, ale nadłożyliśmy trochę metrów, tracąc kontakt z większą grupą. Trzeci punkt znajdował się przy wyciągu narciarskim do którego na szczęście trafiliśmy bez żadnych problemów. Kolejny punkt oznaczony nr 6 miał znajdować się lesie przy ambonie na skraju polany, Wojtek bał się trochę plątaniny leśny ścieżek, ale na szczęście poszło łatwo. Kolejny punkt do którego jechaliśmy był oznaczony nr 9, do tego punktu trzeba było przejechać spory kawałek trasy, a na początek wyjechać z lasu, tu zdarzył się na mały błąd wybraliśmy złą ścieżkę i musieliśmy nadłożyć kilkaset metrów. Pojawił się też niestety większy problem, przerzutki moim rowerze, które od samego początku nie działały najlepiej - całkiem odmówiły mi posłuszeństwa. W momencie gdy wrzuciłem na największe koło z tyłu już nie mogłem zrzucić niżej i rezultacie straciłem całą moc. Musieliśmy się zatrzymać, palcami jakoś naciągnąłem linkę, ale już do końca jazdy działały mi tylko niektóre przełożenia, na dodatek momentami tryby z tyłu zmieniały się same.

Punkt 9 znajdował się wąwozie, Wojtek od razu wypatrzył ślady opon i trafiliśmy bez pudła, odjeżdżając z punktu gościu na traktorze omal nas nie staranował, jak się później okazało lampion oznaczający punkt, zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach, pewnie rolnik się zdenerwował, że jeździ mu się po polu i zwinął punkt. Nas na szczęście te kłopoty ominęły i ruszyliśmy dalej. Punkt 8 znajdował się na skraju lasu do którego prowadziła szutrowa droga mocno pod górę, z moimi przerzutkami miałem pewien problem ale jakoś na szczęście się udało wjechać. Dalej szybki zjazd szutrówką na którym coś się podziało z moim mapnikiem i już do końca drogi stukało coś na każdej nierówności. Punkt oznaczony nr 7 znajdował się na szczycie kopca w Racławicach, ponieważ byłem w tym miejscu rok temu na wycieczce to trafiłem na miejsce bez pudła. Od tego miejsca rozpoczął się powrót w kierunku Miechowa, na początek wróciliśmy się trochę drogą na Dziemięrzyce pod krzyż Styki - z tego miejsca Styka szkicował Panoramę Racławicką, tu skręt w prawo, przejechaliśmy obok mogił kosynierów i popędziliśmy w dół na Marchocice, obok jeziorka skręciliśmy w lewo i ruszyliśmy szutrówką w kierunku lasu. Tu mieliśmy małe problemy i ponieważ naszym zdaniem ścieżka, którą jechaliśmy odchodziła za bardzo w las, to zrobiliśmy skrót między drzewami, co okazało się dobrym pomysłem bo już po chwili byliśmy na punkcie, gdzie spotkaliśmy parę, która tuż przed nami odjeżdżała z kopca. Podbiliśmy punkt i szutrówką przez las ruszyliśmy do ostatniego punktu do zaliczenia - oznaczonego nr 2. Postanowiliśmy wybrać najkrótszą możliwą drogę, czyli ścieżkę przez las, droga okazała się ciężka, na dodatek odbiliśmy w lewo za wcześnie, drogą której na mapie nie było, ale szybko skorygowaliśmy położenie i po chwili byliśmy na punkcie tuż przed parą, którą już spotkaliśmy na wcześniejszych punktach. Do mety mieliśmy jechać drogą wojewódzką, ale ostatniej chwili postanowiliśmy coś przy kombinować, jak się okazało to był straszny błąd, drogi zaznaczonej na mapie zwyczajnie nie było i w końcu musieliśmy wrócić do pierwotnej koncepcji z drogą wojewódzką, tracąc jednak niepotrzebnie 8 minut i robiąc 2 kilometry. Dojazd do drogi wojewódzkiej był ciężki bo pod wiatr, ale jak już wypadliśmy na drogę to dostaliśmy wiatr w plecy i prowadząc na zmiany błyskawicznie dotarliśmy do Miechowa, przejechaliśmy krajówkę i padło hasło ścigamy się mety:)

Od drogi krajowej do mety był równo kilometr z jednym dość wyraźnie zarysowanym podjazdem. Na początek o pół roweru do przodu wyszedł Wojtek, ale jak rozpoczął się podjazd to ja chcąc się liczyć w walce musiałem go pokonać na twardym przełożeniu, ponieważ następny działający dobrze trybik miałem o dwa mniejszy. Ruszyłem więc pod górę z całej siły i zostawiłem Wojtka (który zdradzał objawy braku treningu) dobre 100 metrów z tyłu. Wpadłem na metę, sędziowie siedzieli w budynku, więc wszedłem do środka patrzę a tu karty oddaje dwóch zawodników Xbox360, jak się okazało nie mieli punktu 9, ale sędziowie im go zaliczyli (bo jak wspomniałem wcześniej ktoś zwinął lampion). Mój czas to 3:31, Wojtek miał 3:32 i z takim samym czasem przyjechał dobre nam znany zawodnik enduro69 (też bez punktu 9).

Zgodnie z tabelą wyników ja zająłem ostatecznie 7 miejsce w w kategorii elity na trasie turystycznej, a Wojtek był 8. Wyprzedzili mnie jeszcze: zwyciężczyni w kategorii kobiet i trzech zawodników w kategorii masters, więc w open zająłem 11 miejsce, a Wojtek 12 (skończyło 44 zawodników). Wynik w sumie dobry, ale biorąc pod uwagę błędy na początku i bezsensowny błąd na samym końcu mogło być zdecydowanie lepiej. Trzeci zawodnik na trasie turystycznej miał czas 3:07, więc był od nas lepszy o 24 minuty - na podium byśmy się chyba nie wdrapali, ale tuż za mogliśmy być.

Galeria wycieczki


Salina Cracoviensis

Wtorek, 10 kwietnia 2012 | dodano:10.04.2012 Kategoria Zachodniogalicyjskie cmentarze, samotnie, Przez Puszczę Niepołomicką, Po płaskim, Po górkach, 81-99 km
  • DST: 93.63 km
  • Teren: 10.00 km
  • Czas: 05:03
  • VAVG 18.54 km/h
  • VMAX 71.44 km/h
  • Temp.: 13.0 °C
  • Podjazdy: 853 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Przejazd po szlaku:
Długość: 87,48 km
Czas jazdy: 4:45:10
Średnia prędkość: 18,4 km/h

Wycieczkę rowerowym szlakiem solnym Salina Cracoviensis planowałem od jesieni, kiedy to na parkingu przy Puszczy Niepołomickiej zobaczyłem tablicę z mapą szlaku. Na podstawie oficjalnej strony szlaku www.salinacracoviensis.pl i znajdującej się tam interaktywnej mapy, wyrysowałem sobie trasę, której łączną długość oceniłem na niecałe 84 km. Wtorek po świętach to dzień jeszcze w szkole wolny a ponieważ pogoda dopisała to postanowiłem przejechać ten szlak w ramach treningu przed miniOdyseją w Miechowie.

Przed południem, gdy ruszałem na szlak słońce pięknie świeciło, ale temperatura nie przekraczała 10 stopni i cieniu było dość chłodno, więc gdy zajechałem na parking przy Puszczy to musiałem ubrać kurtkę i rękawiczki. Dopiero na parkingu włączyłem GPS, więc poniższy ślad jest tylko zapisem drogi, którą pokonałem na szlaku, nie uwzględnia dojazdu do parkingu i powrotu do domu po zamknięciu pętli. Na początek jazda Drogą Królewską przez Puszczę Niepołomicką, nie jechałem jakoś strasznie szybko bo starałem się dobrze rozłożyć siły. Pierwszy postój na Sitowcu i szybka fotka, cmentarza wojennego 325 i nowego dębu Batorego. Następny postój 2 km dalej i fotki Dębu Augusta II. Po dojechaniu do lesniczówki Przyborów, skręt w lewo a następnie w prawo na Żubrostradę, w Puszczy szlak solny (rowerek z niebieskim paskiem), jest bardzo dobrze oznakowany i w zasadzie na sposób coś pomylić. Żubrostradą dojechałem do drogi asfaltowej na Damienice, w tym miejscu niebieski szlak solny, łączy się z czarnym szlakiem rowerowym Doliny Drwinki, prowadzący od Ujścia Solnego - ten szlak traktowany jest również jako szlak łącznikowy Salina Cracoviensis. Kolejny postój nad Czarnym Stawem, choć tym razem zrobiłem tylko kilka fotek od strony drogi i ruszyłem dalej. Z Puszczy wyjechałem w Damienicach i od razu wjechałem na plac budowy autostrady, widać że prace są już mocno zaawansowane, wiadukt prawie stoi, a i sama droga już dobrze utwardzona. Kolejny postój w centrum Damienic pod kaplicą, zakupy w sklepie, i rzut oka na kolejną tablicę informującą o przebiegu szlaku solnego. Dalej przejazd, a w zasadzie przejście przez kładkę na Rabie, kładkę wyremontowano, ale i zawieszono znaki zabraniające przejazdu rowerem, więc wolałem nie ryzykować:)

Po przekroczeniu Raby wjechałem do Bochni kończąc tym samym najłatwiejszy odcinek trasy, dalej jazda pod cmentarz komunalny w Bochni, gdzie zrobiłem fotkę cmentarza wojennego 314 i prac przy montażu tablicy na pomniku ofiar zbrodni katyńskiej, pewnie na szybkości montowani tablicę ku czci ofiar katastrofy smoleńskiej (właśnie minęła 2 rocznica i pewnie tym dniu miały się odbyć jakieś uroczystości). Od cmentarza podjazd w kierunku Osiedla Niepodległości, szlak jednak nie prowadzi na wprost tylko odbija w lewo w kierunku szybu Campi (co prawda znaki szlaku robiąc się nagle zielone, ale to tam trzeba jechać). Szlak omija szyb i wraca na osiedle, ale ja postanowiłem podjechać na plac szybu. Szyb Campi jest atrakcją turystyczną przy której od kilku lat funkcjonuję Osada VI Oraczy ukazująca życie mieszkańców tych terenów we wczesnym średniowieczu, byłem tam żoną gdy otwierano osadę - bardzo ciekawe miejsce. Z parkingu przed szybem jest też bardzo ciekawy widok, widać wieże bazyliki św. Mikołaja. Na pewno jadąc po solnym szlaku warto pojechać do centrum Bochni, zobaczyć rynek, ale ponieważ Bochnia jest mi dobrze znana to od razu powróciłem na szlak, przejechałem przez Osiedle Niepodległości i wyjechałem na ulicę Brodzińskiego prowadzącą do drogi nr 4. W miejscu, gdzie opuszczany Osiedle Niepodległości, do trasy szlaku solnego, dochodzi rowerowa trasa koloru czarnego - Via Regia Antigua z Chełmu do Bochni, która również jest traktowana jako trasa łącznikowa. Szlak Via Regia prowadzący przez Łapczycę, przejeżdżałem wielokrotnie i gorącą polecam, jako piękny widokowy odcinek. Jednak wracając do szlaku solnego, dojeżdżamy do drogi nr 4, wiaduktem pod szosą jadąc pod zakaz, który nie dotyczy tylko pojazdów rolniczych przejeżdżamy przez pod 4 i po skręcie w lewo rozpoczyna podjazd szutrową drogą do widocznego Lasu Skarbowego (Kopalińskiego). Przez ten lasek również już kilka razy przejeżdżałem, choć nigdy nie wjeżdżałem do niego właśnie tędy, odcinek na pewno bardzo ładny, ale dość trudny, droga szczególnie na początku wiedzie mocno pod górę, mój cross co prawda radził sobie z nawierzchnią drogi nie najgorzej, ale na tym odcinku na pewno lepiej by się jechało góralem. Z lasu wyjeżdżamy na trasę Via Panoramica w miejscowości Dąbrowica, czyli mniej więcej w połowie trasy widokowej prowadzącej z Pogwizdowa do Gierczyc, Via Panoramica też gorąco polecam, piękne widoki, co prawda wyjeżdżając w tym miejscu część z nich tracimy ale widoki w kierunku północnym na Łapczycę, Puszczę Niepołomicką i Kraków, a nawet dalej na wzniesienia Proszowickie wciąż przed nami. Trasę Via Panoramica, też już przejeżdżałem kilkukrotnie, więc tym razem tylko kilka zdjęć, ale jeśli ktoś pogrzebie na mojej stronce to na pewno znajdzie ich znacznie więcej. W Gierczycach, skręcamy w lewo w kierunku Zawady, mijamy szczyt Czyżyczki ze zbiornikiem wodnym i cmentarzem wojennym nr 336 (byłem na szczycie 18.03 zachęcam to przejrzenia zdjęć z tej wycieczki), jadąc prosto mamy odcinek zjazdu i dojeżdżamy do skrętu w prawo na Grabinę, 100 metrów lekko po górę i szalony zjazd do Grabiny. Zaraz po zjeździe mamy pomnik poświęcony ofiarom pacyfikacji wsi w styczniu 1945 roku, następnie skręcamy w prawo i rozpoczynamy podjazd do Buczyny, mijamy po prawej cmentarz wojenny 337 (patrz wycieczka 18.03) a w górze możemy zaobserwować szczyt Czyżyczki, ze zbiornikiem i cmentarzem 336. Podjazd do Buczyny nie jest może specjalnie trudny, ale trochę pod górę trzeba się namęczyć w nagrodę mamy bardzo szybki zjazd do Nieszkowic. Mała uwaga w tym miejscu moglibyśmy trochę skrócić szlak jadać w Buczynie w lewo zamiast w prawo, podjechać na szczyt wzgórza Borek i zjechać w Stradomce, a szlak prowadzi nas trochę na około, zjazdem do Nieszkowic i następnie plaskom drogą wzdłuż rzeki Stradomki. Ja pojechałem za szlakiem i po opisanym powyżej odcinku dojechałem do mostu na Stradomce, następnie na skrzyżowaniu skręciłem w prawo na Nieznanowice. Ten plaski odcinek w dolinie Raby do Niegowici, jest raczej mało ciekawy, w pewnym momencie nasz szlak krzyżuje się z czerwonym szlakiem rowerowym ziemi gdowskiej, gdyśmy pojechali nim wzdłuż Raby to dojechalibyśmy pod kopiec J.H. Dąbrowskiego w Pierzchowie. Jadać jednak szlakiem solnym dojeżdżamy do drogi na Gdów, którą przecinamy i po kolejnym dwóch kilometrach dojeżdżamy do Niegowici.

Zabytki Niegowici też mi są dobrze znane, zrobiłem więc parę fotek i stwierdziłem, że czas na dłuższy postój. Na liczniku w tym miejscu miałem już 50 km i mój organizm zaczął zdradzać objawy zmęczenia, uzupełniłem więc zapasy w sklepie, zjadłem batona i banana i po krótkiej analizie trasy ruszyłem dalej. Wracając jeszcze do Niegowici, mamy tu piękny kościół, wikarówkę w której w latach 1948-49 mieszkał Karol Wojtyła, jego pomnik przed kościołem, a kilkaset metrów dalej cmentarz parafialny na którego terenie znajduje się cmentarz wojenny 335. Na cmentarzu w Niegowici, ostatnio zrobiono porządki i wycięto dość dużo drzew, dzięki temu odsłonił się piękny widok, jak na dłoni widać stąd np. kościół kazimierzowski Łapczycy. Wycięto też drzewa i krzewy na terenie cmentarza wojennego.

Zaraz za cmentarzem w Niegowici mamy skrzyżowanie dróg, tu niestety widać słabe oznakowanie szlaku solnego na tym odcinku, ponieważ nie ma znaku pokazującego którą drogą jechać, a należy skręcić w lewo i rozpocząć podjazd przez Krakuszowice. Niedaleko skrzyżowania z tym że jadąc drogą na wprost znajduje się tajemnicy kopiec Krakusa - informacje o nim też znajdują się na mojej stronie (wycieczki 17.04.2010 r.). Dalsza droga prowadzi przez Wiatowice i Trąbki, na tym odcinku po raz pierwszy zobaczyłem, że istnieją rozbieżności pomiędzy mapą szlaku na stronie, a oznakowaniem w terenie. W Trąbkach na lekko wznoszącej się drodze przeżyłem spory kryzys, dopiero kilka łyków Adrenaline Mountain Dew pozwoliło mi jechać dalej. W Trąbka szlak skręca w prawo w szutrową ścieżkę, co też jest zmianą w stosunku to tego co mamy na stronie, ale jest to trasa lepsza, ponieważ pozwala nam w zasadzie uniknąć jazdy drogą główną. Pod kościół w Biskupicach mamy niezłą wspinaczkę, kilkaset metrów od kościoła mijamy tablicę z mapą szlaku solnego. Pod sam kościół już sobie podszedłem, ponieważ podjazd jest od drugiej strony, a szczerze mówiąc nie miałem siły wspinać się mega stromą ścieżką. Ze wzgórza na którym stoi kościół mamy piękną panoramę i widok na pobliską Chorągwicę, która będzie następnym punktem naszej wycieczki.

Kolejne metry wycieczki to droga przez mękę, podjazd z Biskupic do skrzyżowania z drogą na Chorągwicę, to 800 metrów podjazdu i 67 metrów w górę, pokonywałem ten podjazd już wcześniej, ale nigdy po przejechaniu przeszło 60 km, tym razem jechało mi się bardzo ciężko, ale na szczęście jakoś dałem radę. Na wspomnianym wyżej skrzyżowaniu skręcamy w prawo i zaraz po lewej mamy piękne widoki na południe, widać zalew Dobczycki, Gorce, a podczas tej wycieczki, widać było nawet zaśnieżone szczyty Tatr. Kolejne metry to zjazd z 408 m npm do 370 m npm, i rozpoczynamy przeszło 1,5 kilometrową wspinaczkę pod kościółek w Chorągwicy na wysokość 428 m npm, ale porównaniu wcześniejszym mega podjazdem, ten to już pikuś. Pod kościółkiem w Chorągwicy osiągamy najwyższy punkt wycieczki po szlaku solnym, znów możemy podziwiać widoki, tym razem w kierunku północnym. Sam maszt telewizyjny znajduję się jeszcze kilkaset metrów dalej, ale w miejscu gdzie już w zasadzie rozpoczyna się zjazd do Mietniowa.

W Chorągwicy kończy się najtrudniejszy odcinek szlaku solnego i rozpoczynamy przyjemny zjazd do Wieliczki, w pewnym momencie szlak odbija w wąską ścieżkę w prawo, ale cały czas pędzimy mocno w dół, właśnie na tym odcinku gdzieś zgubiłem szlak, oznakowanie było raczej słabe, więc na rynek w Wieliczce wjechałem po swojemu. Widać, że centrum Wieliczki ładnieje, zamek żupny był odremontowany już dawno, ale wypiękniał również rynek, a to jeszcze chyba nie koniec remontów. Następnym odcinek też przejechałem po swojemu, obok szybu Daniłowicza, będącego wizytówką wielickiej kopalni dojechałem do ulicy Marszałka Piłsudskiego, a następnie bocznymi drogami już po szlaku, dojechałem do skrzyżowania z drogą nr 4, przejechałem na prosto w kierunku Śledziejowic. Według strony Salina Cracoviensis, dalej szlak powinien prowadzić przez Śledziejowice, Kokotów, Węgrzce Wielkie do Zakrzowa, jadąc na zjeździe w Śledziejowicach, zobaczyłem znak szlaku prowadzący gdzieś w boczną drogę, ale ponieważ jechałem szybko doszedłem do wniosku, że nie będę się wracał, a szlak pewnie i tak za chwilę powróci na drogę, którą jadę. Niestety okazało się, że tak nie jest, przejechałem przez Śledziejowice, następnie przez Kokotów, gdzie sfotografowałem kapliczkę, przy której był być może kiedyś zlokalizowany cmentarz wojenny, oraz większą już odremontowaną kapliczkę znajdującą się kilkaset metrów dalej. Dalej przejechałem przez Węgrzce, przeciąłem drogę Wieliczka - Niepołomice, a na znaki szlaku solnego nie trafiłem. Zobaczyłem je dopiero w Zakrzowie i za oznakowaniem szlaku przejechałem przez Staniątki obok klasztoru sióstr Benedyktynek, na skraju Puszczy zatrzymałem się jeszcze pod cmentarzem wojennym 329, by po kolejnym kilometrze jazdy zamknąć pętlę Salina Cracoviensis na parkingu przy Puszczy gdzie wycieczkę rozpocząłem.

Na parkingu zobaczyłem sobie dokładnie mapę trasy znajdującą się na tablicy, okazało się że różni się ona od tej która jest na stronie i na podstawie której przygotowałem wycieczkę, a na odcinku Śledziejowice - Zakrzów prowadzi wręcz całkiem inną drogą, chyba krótszą choć nie wiem czy nie trochę trudniejszą. Kiedyś trzeba będzie więc zrobić poprawkę na szlaku Salina Cracoviensis, jeśli nie całego szlaku to może chociaż odcinka od Wieliczki (może Biskupic). Przydałaby się mapa papierowa z naniesionym szlakiem, oraz trochę lepsze oznakowanie (odpowiednio wcześniej sygnalizujące skręty). Na szlaku nie ma też tabliczek kilometrowych z odległościami do kolejnych punktów (takie tabliczki dotyczące też niedawno wytyczonego szlaku Żeleńskich widać na jednym ze zdjęć). Projekt Salina Cracoviensis kosztował 811 tys. złotych, to trochę dużo jak na 4 duże tablice z mapą szlaku, średniej jakości oznakowanie w terenie i stronę internetową wprowadzającą użytkownika w błąd co do przebiegu szlaku. Mimo wszystko jest to szlak ciekawy i na pewno godny polecenia, twórcy szlaku na swojej stronie piszą, że jest to szlak wielodniowy do podróżowania z sakwami, co moim zdaniem jest pewną przesadą, ale chcąc zwiedzić wszystkie zabytki na szlaku i pobliżu szlaku, warto mu poświęcić więcej czasu niż ja i być może faktycznie jest to szlak na 2 dni jazdy.

Na koniec nadszedł czas na podsumowanie wycieczki jako treningu przed odyseją, forma nie jest niestety satysfakcjonująca, widać że nie przepracowałem dobrze zimy. Nie ma mocy pod górę, siły wystarczyło na 50 km, podjazdy nawet te łatwiejsze szły mi opornie i na najlżejszych przełożeniach. Mimo wszystko trasę przejechałem, więc sądzę że na odysei też dam sobie radę, choć na pewno nie ma co liczyć na jakiś nadzwyczajny wynik.

Galeria wycieczki


Rowerowa Wielka Sobota w żoną w Puszczy

Sobota, 7 kwietnia 2012 | dodano:07.04.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 24.89 km
  • Teren: 6.00 km
  • Czas: 01:42
  • VAVG 14.64 km/h
  • VMAX 28.35 km/h
  • Temp.: 10.0 °C
  • Podjazdy: 44 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Po święconce słońce mocniej zaświeciło i moja żona wpadła na pomysł żeby jechać na rower, ponieważ w Łapczycy nie miałem roweru to pojechaliśmy samochodem do Niepołomic, z domu moich rodziców ruszyliśmy na wycieczkę po Puszczy Niepołomickiej. Dla mojej żony był to pierwszy wyjazd na rowerze w tym roku, mimo to na początku dość mocno kręciła, ale po przejechaniu 7 km zaczęła powoli odczuwać zmęczenie. Pierwotny plan przewidywał wycieczkę nad Czarny Staw, ale pod leśniczówką Przyborów postanowiliśmy zmienić trasę. Po krótkim postoju pod leśniczówką, skręciliśmy w prawo w szutrową drogę na Kłaj. Przejechaliśmy Puszczę wszerz a następnie znowu skręciliśmy znowu w prawo i drogą koło tartaku i jednostki wojskowej dojechaliśmy do Koziego Lasu na jeziorko. Niestety w czasie naszej wycieczki pogoda mocno się popsuła, niebo się zachmurzyło i spadła też temperatura, nie było więc czasu na dłuższy postój i po kilku zdjęciach ruszyliśmy szybko w kierunku domu.

Szybki przejazd przez Kłaj i Szarów a następnie ścieżką rowerową dotarliśmy do dawnego ośrodka Krakowianka (obecnie parking na skraju lasu). Na tym właśnie parkingu stoi duża mapa szlaku Salina Cracoviensis - czy rowerowego szlaku solnego. Szlak ten ma pętle główną i kilka szlaków dojazdowych, główna pętla prowadzi z Bochni do Wieliczki i z powrotem przez Puszczę Niepołomicką - łączną długość jakieś 84 km - chciałbym go przejechać jeszcze przed Odyseją w Miechowie, więc jak będzie pogoda to we wtorek ruszam.

Ostatni odcinek trasy do domu przejechaliśmy polnymi skrótami i do domu moich rodziców zajechaliśmy od strony ulicy Wrzosowej przy której zamierzam budować dom, jak wszytko dobrze pójdzie i za 3 lata przeniosę moją rowerową bazę wypadową z powrotem do Niepołomic. Wycieczka z żoną super udana, szkoda tylko że pogoda podczas jazdy się zepsuła, ale na szczęście uniknęliśmy deszczu, który zaczął podać jakieś 1,5 godziny po naszym powrocie, żona dała radę, co prawda trochę narzekała, ale na pierwszy wyjazd nie było najgorzej.

Galeria wycieczki


Szybka wycieczka po Puszczy

Czwartek, 5 kwietnia 2012 | dodano:05.04.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 30.86 km
  • Teren: 7.00 km
  • Czas: 01:17
  • VAVG 24.05 km/h
  • VMAX 36.41 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • Podjazdy: 53 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Szybka wycieczka po Puszczy Niepołomickiej. Prognozy pogody na święta są niestety mało optymistyczne, trzeba więc trenować dopóki się, postanowiłem więc zrobić szybką wycieczkę po Puszczy. Z domu ruszyłem Drogą Królewską pod leśniczówkę Przyborów i tam miałem skręcić na Kłaj, ale ponieważ jechało mi się dobrze to postanowiłem, że pociągnę na prosto szutrową Drogą Królewską do drogi na Stanisławice i tam dopiero skręciłem w prawo. Przejechałem obok cmentarza na Osikówce i po kilku kilometrach dojechałem do Stanisławic tu ponownie skręciłem w prawo i drogą obok tartaku dojechałem do Kłaja pod jednostkę wojskową. Przejechałem pod torami i wzdłuż ściany lasu pojechałem przez Kłaj w stronę Szarowa. Zrobiłem jeszcze krótki postój nad jeziorkiem w Kozim Lesie i przez Szarów, ścieżką rowerową dojechałem do Niepołomic.

Na rynku w Niepołomicach (gdzie zrobiłem sobie postój) miałem przejechane prawie 30 km ze średnią 23,96 km/h. Na sam koniec dojechałem sobie do domu rodziców.

W sumie wycieczka bardzo udana, przejechałem przeszło 30 km w mocnym tempie a na Drodze Królewskiej pierwszy ślady wiosny w Puszczy.

Galeria wycieczki


Po okolicznych górkach

Środa, 4 kwietnia 2012 | dodano:04.04.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 28.12 km
  • Teren: 3.00 km
  • Czas: 01:23
  • VAVG 20.33 km/h
  • VMAX 58.26 km/h
  • Temp.: 13.0 °C
  • Podjazdy: 294 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Szybka wycieczka po okolicznych górkach, na początek jazda terenowa ulicą Wrzosową przez nowe osiedle Boryczów. Szukałem jakieś szybkiej drogi do Staniątek, niestety na razie jeszcze takiej nie ma, ostatecznie wyjechałem na ulicę Komandosów, którą dojechałem do Wielickiej i dopiero na wysokości Coca-Coli odbiłem w prawo w kierunku Staniątek. Wąską asfaltową drogą wśród pól dojechałem do klasztoru w Staniątkach, przejechałem przez jego teren i ruszyłem w kierunku Zagórza, w ostatniej chwili podjąłem decyzję, że jednak podjadę sobie górkę w Słomirogu, na skrzyżowaniu skręciłem więc w prawo na Zakrzów i po 1,5 kilometra w lewo na Słomiróg. Przede mną podjazd, na początek dwie ścianki na dystansie 800 metrów - 37 metrów w górę zjazd i byłem w centrum wsi. Po chwili wytchnienia znowu pod górę do granicy Gminy Niepołomice na wysokość 264 metrów npm, mój podjazd kończy się jednak jeszcze wyżej, zaraz za tablicą Gmina Niepołomice skręcam w prawo i szutrową drogą dojeżdżam do punktu widokowego na wysokości 271 mnpm. Cały podjazd to 2 km - 66 metrów różnicy wysokości, ale ponieważ na trasie mamy odcinek zjazdu w sumie pod górę kręcimy 72 metry. Nie jest to może jakoś strasznie dużo, ale mi zawsze ten podjazd daje mocno w kość.

Na szczycie zrobiłem krótką przerwę, z tego miejsca mamy piękne widoki niestety zdjęcia dziś robiłem tylko komórką. Kolejny punkt na trasie to kościół w Bodzanowie, najpierw zjazd a potem znowu podjazd z bardzo stromą końcówką pod kościół - łącznie 900 metrów podjazdu i 41 metrów w górę (ostatnie 190 metrów to 17 metrów pod górę na ostatnich metrach przed samym kościołem nachylenie przekracza 10%). Pod kościołem zrobiłem fotkę, potem jeszcze kilka metrów pod górkę pod cmentarz i zjazd w kierunku drogi nr 4. Drogę krajową przeciąłem na pełnej prędkości i rozpocząłem kolejny podjazd - 800 metrów, 27 metrów w pionie, następnie skręt w lewo na Suchorabę i kilka kolejnych mniejszych podjazdów. Do cmentarza wojennego 376 w Suchorabie w zasadzie jedziemy cały czas pod górkę (z niewielkimi odcinkami zjazdów) pod cmentarzem osiągamy szczyt przełęczy na wysokości 302 mnpm.

Po krótkim podstoju pod cmentarzem ruszyłem dalej, terenowym skrótem w kierunku Zborczyc, na drogę asfaltową wyjeżdżam na kolejnej granicy Gminy Niepołomice, szybki przejazd w kierunku Czyżowa i zjazd do drogi nr 4, którą znowu przecinam i rozpoczynam kolejny podjazd do Brzezia (1,2 km - 32 metry pod górę) w Brzeziu skręcam w lewo opuszczając tym razem atrakcje Brzezia i szybki zjazdem dojeżdżam do Gruszek. W Gruszka znowu zjazd wąwozem i dalej skręt w lewo na Staniątki, na koniec skrót przez Puszczę i wyjeżdżam na ulicy Dębowej. Na koniec wycieczki podjechałem jeszcze do sklepu komputerowego po router i do domu.

W sumie wycieczka bardzo udana, pogoda ładna, forma ciągle taka sobie, ale tragedii nie ma. Kilka podjazdów zaliczonych, szkoda że prognozy na święta są takie sobie bo już planowałem kilka wycieczek.

Galeria wycieczki