Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Cmentarze wojenne na Pogórzu Bocheńskim

Niedziela, 22 kwietnia 2012 | dodano:22.04.2012 Kategoria 61-80 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 71.42 km
  • Teren: 5.00 km
  • Czas: 03:57
  • VAVG 18.08 km/h
  • VMAX 71.42 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • Podjazdy: 1153 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Miałem jechać z Krakowa do Rudna na Zamek Tenczyn i do Krzeszowic, ale ponieważ w Krakowie odbywał się Maraton i miasto a szczególnie Błonia miały być wyłączone z użytku to zrezygnowałem i wybrałem się na pagórkowatą trasę po cmentarzach wojennych (z okresu I wojny) na Pogórzu Bocheńskim. W najbliższą sobotę z krakowskich Błoń rusza Rajd Rekreacyjny Kraków - Trzebinia, termin jednak mi nie pasuję i nie pojadę, miałem więc w planach tydzień wcześniej przejechać się po trasie rajdu do zamku Tenczyn w Rudnie, następnie odwiedzić Krzeszowice i wrócić inną drogą. Już wszystko miałem zaplanowane a tu się dowiedziałem, że w niedziele po Krakowie będą biegać maratończycy i w godzina od 9:00 do 16:00 miasto będzie sparaliżowane, a na Błoniach na pewno nie zaparkuję, więc po raz kolejny musiałem odłożyć wycieczkę pod zamek Tenczyn i ostatniej chwili wybrać inną trasę. W niedzielę rano zadecydowałem, że robię objazd cmentarzy wojennych z okresu I wojny na Pogórzu Bocheńskim aż po Rajbrot.

Z domu ruszyłem o 8:20 i skierowałem się do Gierczyc, gdzie rozpocząłem pierwszy podjazd - pod Czyżyczkę, na rowerze górskim kuszą niskie przełożenia, których nie mam w crossie i już na pierwszym wzniesieniu z nich skorzystałem pokonując oczywiście podjazd trochę wolniej niż bym to robił jadąc crossem. Tym razem nie jechałem na szczyt Czyżyczki pod cmentarz 336, który już w tym roku zaliczyłem, ale od razu skierowałem się na zjazd do Zawady. W Zawadzie skręt na Nowy Wiśnicz i od razu stromy podjazd do Olchawy, jednak tu mała niespodzianka, położono nowy asfalt i podjazd stał się łatwiejszy. Dawniej trzeba było walczyć nie tylko ze stromizną, ale i dziurami w drodze - ten problem już nie istnieje. Podjechałem pod Olchawę na prawie 290 m npm a następnie wytraciłem całą wysokość na zjeździe, na skrzyżowaniu skręciłem w prawo i skierowałem się do Królówki. Następne kilometry łatwiejsze, droga ma co prawda lekką tendencje wznoszącą ale na prawie 6 kilometrach jest to niespełna 40 m, co po podjazdach na Czyżyczkę i Olchawę było wręcz odpoczynkiem. Pierwszy postój zrobiłem pod kościołem w Królówce, przeanalizowałem mapę i skierowałem się na podjazd do drogi Muchówka - Leszczyna. Kiedyś już pokonywałem trasę w tym wariancie i wtedy napotkałem na zerwany mostek na rzeczce, tym razem takich problemów nie było za to przede mną stanął mega ciężki podjazd. Droga wznosiła się w zasadzie od skrzyżowania w Nieszkowicach Wielkich, mocniej od kościoła w Królówce, ale od wspomnianego wyżej mostka, robi się naprawdę ciężko. Na pierwszych 100 metrach podjazdu pokonujemy 20 metrów pod górę, potem jest trochę lżej, ale aż do momentu kulminacyjnego wśród zabudowań Muchówki, droga prowadzi cały czas stromo pod górę, dokładając nam co jakiś czas mega strome ścianki. Na dystansie 1 km pokonujemy 98 metrów pod górę (z 270 metrów na 368) potem mały kawałek zjazdu i znowu krótki podjazd do drogi 966 na wysokość 371 metrów. W sumie 1,8 km, 110 metrów pod górę i jakieś 10 w dół (licząc w pionie). Podjazd ten pokonywałem po raz drugi i po raz drugi strasznie się męczyłem, większość podjazdu pokonałem na najlżejszym przełożeniu.

Po dojechaniu do drogi 966, skręciłem w prawo na Leszczynę a po 1,5 km w lewo w drogę szutrową przy słupie informującym o drodze na cmentarze wojenne nr 306-308. Dalsza droga to szutrówka prowadząca głównie w dół, pierwszy jest cmentarz 308 w Królówce, na który dojeżdżam odbijając w lewo. Cmentarz w porównaniu ze stanem w jakim go widziałem ostatnio (w 2010 r.) wygląda bardzo dobrze, teren uporządkowany, trawa wycięta - powód - cmentarz stał się obiektem na Szlaku frontu wschodniego I wojny o czym informuje stosowna tablica. Cmentarz 308 w Królówce to duży obiekt na którym pochowano około 1000 żołnierzy ze wszystkich walczących armii.

Aby dojechać do kolejnych cmentarzy, wracam się kawałek, następnie przejeżdżam przez sady skręcam w lewo i wąska błotną ścieżką zjeżdżam w dół, potem kawałek pod górę skręt w lewo i już jestem pod cmentarzem nr 305 w Łąkcie Dolnej to jeden z trzech bardzo podobnych do siebie cmentarzy w znajdujących się w niewielkiej odległości od siebie. Przy okazji udaje mi się sfotografować sarny:) Odwiedzam cmentarz i wracam się kawałek do drogi którą poprzednio jechałem skręcam w lewo i po chwili jestem pod cmentarzami nr 306 i 307 w Łąkcie Dolnej, oba obiekty znajdują się w odległości może 100 metrów od siebie. Jednak żeby do nich dojść musiałem przejść przez zaorane pole, po odwiedzinach na opisanych cmentarzach moje buty i spodnie były niestety mocno brudne. Dalej nastąpił zjazd najpierw polną drogą, a następnie kawałek asfaltem do drogi Łakta Dolna - Trzciana, tu też stoi słup informacyjny kierujący na cmentarze, tym razem nr 305-306-307. Ja skręciłem w lewo i po chwili byłem już przy drodze Bochnia - Limanowa.

Opisany wyżej odcinek trasy już kiedyś pokonałem, wtedy w tym miejscu skręciłem na Bochnię, tym razem skręciłem w prawo na Żegocinę. Do centrum Żegociny czekał mnie odcinek 5,5 km drogi, która ku mojemu zdziwieniu prowadziła dość wyraźnie pod górę (84 metry przewyższenia), Do tej pory pokonywałem ten odcinek wyłącznie samochodem i nie zauważyłem by droga prowadziła pod górę, ale z perspektywy siodełka roweru sprawa ma się zupełnie inaczej i na pewno ten odcinek mnie trochę zmęczył. Na terenie kościoła w Żegocinie znajduje się niewielki cmentarzyk nr 301, a 100 metrów dalej na miejscowym cmentarzu znajduję się cmentarz wojenny nr 302. Najpierw sfotografowałem cmentarz pod kościołem, a następnie podjechałem na cmentarz parafialny, droga jak wspomniałem liczy zaledwie 100 metrów ale przewyższenie na tym odcinku wynosi aż 15 metrów. Cmentarz wojenny nr 302 jest znacznie większy od cmentarza 301, znajduje się na cmentarzu parafialnym przy głównej alejce. Na obu cmentarzach w Żegocinie znajdują się tablice informujące o charakterze obiektu wraz z imienną listą pochowanych pochowanych.

Jadąc dalej wróciłem się kawałek w stronę Bochni i zrobiłem postój na terenie malowniczo wyglądającego Parku Geologicznego Piaskowców Grodziskich. Zjadłem co nieco:) przebrałem się, ubierając spodenki i ruszyłem dalej w kierunku Rajbrotu drogą przez Bytomsko. Droga ta według moich obliczeń miała być stosunkowo łatwa, faktycznie super trudna nie była, ale parę podjazdów się zdarzyło. Mimo wszystko dość szybko znalazłem się pod kościołem, a w zasadzie pod kościołami w Rajbrocie. Na placu przy drodze stoi piękny nowy kościół w którym akurat odbywała się msza święta, a kilkadziesiąt metrów dalej stoi stary, drewniany zabytkowy kościółek. Jadąc od Żegociny cały czas biłem się z myślami czy w Rajbrocie odbić od razu w lewo i jechać w stronę Muchówki czy też spróbować zdobyć wzgórze Kobyła (przeszło 600 m npm) pod szczytem, którego znajduję się cmentarz wojenny nr 300. W tym roku chcę dojechać na rowerze na wszystkie cmentarze okręgu IX z których cmentarz nr 300 jest najdalej położony na południe obiektem, jest to też cmentarz znajdujący się najwyższej na wysokości ponad 500 m npm. Miałem pewne wątpliwości czy dam radę, ale ostatecznie się zdecydowałem, skręciłem więc prawo na Wojakową i jak się okazało od razu zacząłem jechać pod górę. Już od kościoła w Rajbrocie droga zaczyna się wznosić a na dodatek jechałem jeszcze pod wiatr, zanim rozpoczniemy właściwy podjazd pokonujemy 2,2 km oraz 48 metrów pod górę. Na końcu wsi na przeciwko znajdującego się po lewej stronie drogi przystanku, w prawo skręca wąska droga, przy której stoi słup z tabliczką informująca, że droga prowadzi na miejsce gdzie znajduje się pomnik pomordowanych żołnierzy 16 pp ziemi tarnowskiej. Ta sama droga prowadzi również na cmentarz nr 300. Początkowy odcinek trasy jest mega stromy, potem robi się trochę lżej, mijamy od lewej strony 2 kolejne kapliczki (to ważne bo wśród zabudowań mamy kilka dróg). Pierwsza kaplica to w zasadzie mały kościółek, droga kapliczka znacznie mniejsza. Odcinek asfaltowy kończy się po przejechaniu 1,2 km (102 metry pod górę) tuż za ostatnimi zabudowaniami, tam też po prawej stronie drogi zobaczymy charakterystyczny słup informujący o drodze na cmentarz nr 300. Skręcamy w prawo i rozpoczynamy podjazd (podejście przez las). Gdyby leśna droga była sucha i dobrze utwardzona pewnie dało by się ją podjechać, ale niestety trafiłem na błotną masakrę, ledwo byłem wstanie pchać rower pod górę, bo nogi co chwilę mi się ślizgały. Podczas drogi przez las na drzewach po lewej stronie co kilkadziesiąt metrów namalowany jest symbol Polski Walczącej (ma to chyba być znak, że idziemy pod pomnik żołnierzy pomordowanych w czasie II wojny). W pewnym momencie oznaczenia na drzewach kierują nas na ścieżkę na lewo od błotnej drogi przez las, chcąc jednak dość do cmentarz trzeba jechać (iść) dalej drogą na wprost i po chwili po prawie stronie zobaczymy cmentarz. Cmentarz nr 300 Rajbrot-Kobyła znajduje się pod szczytem wzgórza Kobyła na wysokości jakiś 530 metrów, podjazd od drogi na Wojakową to 1,7 km i 150 metrów przewyższenia bez odcinków w dół. Obejrzałem cmentarz o rozpocząłem zjazd, to samą drogą mimo iż przez chwilę korciło mnie spróbować drogi przebiegającej przy samym cmentarzu, która chyba wiodła w dół, ale byłem już mocno zmęczony, więc postanowiłem nie ryzykować. Zjazd błotną drogą leśną był ciężki i powolny, potem bardzo szybki zjazd po asfalcie na którym zacząłem gubić zebrane wcześniej błoto, w rezultacie dość dużo błotka z kół wylądowało na moim ubraniu.

Do samego kościoła w Rajbrocie ciągle w dół z 530 na 334 m npm (dystans jakieś 4 kilometry), a następnie znowu ostro pod górę aż do cmentarza nr 303 w Rajbrocie. Podjazd to 1,8 km (67 metrów w górę i 13 dół) dojeżdżając do lasu po lewej stronie widzimy piękny cmentarz nr 303. Cmentarz znajduje się jakieś 100 metrów od drogi, otoczony jest kamiennym murem, a na jego teren wchodzimy przez wielką kamienną bramę, na środku placu stoi wysoki kamienny krzyż, po bokach przy murze kamienne ławki, na przeciwległym do bramy odcinku ogrodzenia znajduje się ściana pomnikowa z wnęką na tablicę, której niestety nie ma. Za po drugiej stronie ściany pomnikowej (trzeba przejść przez mur) znajduje się napis w języku niemieckim „Drogim Przyjaciołom z naszej kochanej Armii - 1924”.

Pod cmentarze 303 zdecydowałem się wracać do domu, podjechałem, więc jeszcze kawałek do drogi Muchówka - Lipnica Murowana, skręciłem w lewo na Muchówkę, dalej pod kościołem skręciłem w prawo. Podjechałem do Połomia Dużego, następnie pagórkowata trasą z tendencją w dół dojechałem do Nowego Wiśnicza, ponieważ byłem mocno zmęczony, to na rynku w Wiśniczu zrobiłem krótki postój i po kilku minutach ruszyłem dalej do Bochni. Na odcinku do Bochni już mi trochę brakowało sił, szczególnie gdy trzeba było coś podjechać, ale mimo to dość sprawie dotarłem do Bochni, gdzie skręciłem w lewo, podjechałem do drogi nr 4 i chodnikiem wzdłuż drogi dojechałem do Łapczycy na godzinę 14:00 o której to godzinie miała się rozpocząć transmisja z wyścigu Liege - Baston - Liege. W czasie wycieczki, pominąłem cmentarz 304 w Łąkcie Górnej, ponieważ musiałbym do niego jechać specjalnie z Łąkty Dolnej lub Muchówki. Pominąłem też cmentarz w Nowym Wiśniczu, mimo iż przejeżdżałem koło niego, ale pojadę do Nowego Wiśnicza kiedy indziej i wtedy zajrzę na ten cmentarz.

Wycieczka w sumie bardzo udana choć ciężka, pokonałem przeszło 71 km i 1153 metry różnicy wysokości, odwiedziłem najdalej na południe położone cmentarze wojenne okręgu IX. W tych okolicach pozostają mi jeszcze cmentarze: nr 299 w Lipnicy Murowanej, 304 w Łąkcie Górnej oraz cmentarze 311 i 312 w Nowym i Starym Wiśniczu, więc co najmniej jeszcze jedna wycieczka w te okolice w tym roku musi się odbyć. Rower po tej wycieczce wygląda tragicznie w sobotę go myłem i smarowałem po Odysei a teraz wygląda 100 razy gorzej. Cały jest oblepiony błotem, więc jutro albo pojutrze znowu mycie. Na kolejne wycieczki dalej pozostaje mi zamek Tenczyn, do którego już 2 razy miałem w tym roku jechać.

Galeria wycieczki



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa namii
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]