- Kategorie bloga:
- 0-20 km (165)
- 100 km i więcej (35)
- 21-40 km (294)
- 41-60 km (130)
- 61-80 km (36)
- 81-99 km (12)
- Akcja cmentarze 2014 (10)
- Geocaching (8)
- Gniezno 2016 (5)
- Jura 2015 (3)
- Jura 2016 (3)
- Jura2012 (2)
- Łapczyca (51)
- Mazury 2012 (9)
- miasto (11)
- pieszo (26)
- Po górkach (325)
- Po płaskim (348)
- praca (107)
- Przez Puszczę Niepołomicką (291)
- Rajdy rekreacyjne (6)
- RNO (24)
- samotnie (383)
- w grupie (29)
- Wiedeń 2013 (6)
- wycieczki piesze (6)
- Wyprawy wielodniowe (34)
- wyścig kolarski (19)
- Z córką (15)
- Z uczniami (5)
- Z Żoną / Narzeczoną (66)
- Zachodniogalicyjskie cmentarze (104)
- zawody (24)
Nieudana wyprawa na Czerwone Wierchy
Niedziela, 4 października 2015 | dodano:22.10.2015 Kategoria pieszo
- DST: 19.30 km
- Teren: 19.30 km
- Czas: 07:21
- VAVG 2.63 km/h
- Temp.: 10.0 °C
- HRmax: 163 ( 87%)
- HRavg 114 ( 60%)
- Kalorie: 1980 kcal
- Podjazdy: 1129 m
- Aktywność: Wędrówka
Zapowiadali piękną niedzielę,
zdecydowaliśmy się więc na atak na grań Tatr, a konkretnie na Czerwone
Wierchy. Pogoda rzeczywiście była piękna, ale w dolinach, natomiast a
partii szczytowej wiał tak silny wiatr, że wycofaliśmy się na ostatnie
prostej do Ciemniaka (około 30 minut przed szczytem) z Chudej Przełęczy
(1850 m npm). Po nieudanym ataku na grań, zeszliśmy do Doliny
Kościeliskiej przez Dolinę Tomanową.
Poważną wycieczkę w Tatry planowałem z Krzyśkiem już od dawna, ostatecznie padło na Czerwony Wierchy, które mieliśmy zdobyć od Doliny Kościeliskiej, a następnie przejść granią aż do Kasprowego Wierchu, skąd mieliśmy zejść do Kuźnic jednych z dwóch wariantów: szlakiem zielonym, lub jeszcze przez Halę Gąsienicową. Wyprawa była zaplanowana dwa tygodnie wcześniej, ale wtedy nie dopisała pogoda, dziś miało być pięknie, więc 5 osobowym składzie ruszyliśmy do Kir.
Na miejscu byliśmy koło 8 rano, było faktycznie słonecznie, choć dość mocno wiało. Już na pierwszym kilometrze spaceru przez Dolinę Kościeliską ujrzeliśmy nad głowami Ciemniak - pierwszy z Czerwonych Wierchów, który mieliśmy dzisiaj zdobyć. Po mniej więcej kilometrze doszliśmy do szlaku czerwonego i ruszyliśmy stromą drogą pod górę. Było ciężko, stromo, śliskie kamienie i tak praktycznie bez przerwy. Taki spacer pod górę mieliśmy przez kolejne 2 km, kiedy to wyszliśmy z lasu na dość rozległą łąkę (Polanę Upłaz), a po chwili doszliśmy do Upłaziańskiej Kopki i skały Piec, gdzie zrobiliśmy trochę dłuższy postój. To tu pojawiły się pierwsze symptomy czekających nas za chwilę kłopotów, a mianowicie nad granią zobaczyliśmy czarne chmury i odczuliśmy pierwsze silne podmuchy wiatru. W dolę było widać Zakopane i piękną słoneczną pogodę na dolinami.
Po przerwie ruszyliśmy dalej, znów bardzo stromo pod górę, z tym, że opuściliśmy już na dobre las i podążaliśmy przez piętro kosodrzewiny. Po kolejnym kilometrze marszu znikły ostatnie drzewka i wyszliśmy w pasmo hal wysokogórskich. Tu pojawił się poważny problem, na odsłoniętych halach strasznie mocno wiało. Krzyśkowi zwiało z głowy czapkę z daszkiem, a my z trudem pokonywaliśmy kolejne metry pod górę. Po pokonaniu kilkuset metrów, ścieżka schowała się jednak za skałami i już bez wiatru dotarliśmy do Chudej Przełęczy (1850 m npm) a przed nami jak na dłoni widać było cel naszej wyprawy. Co prawda Ciemniak chował się co chwilę w chmurach, ale momentami widzieliśmy nawet ludzi na jego szczycie.
Niestety nie dane nam było zdobyć dziś Ciemniaka. Mimo huraganowego wiatru ruszyliśmy jednak pod górę, ale uszliśmy może ze 100 m i stało się jasne, że trzeba będzie zawrócić. Na odsłoniętej ścieżce, wiało tak mocno, że nie było możliwości normalnie iść, w przerwach między podmuchami można było zrobić może z 5 metrów, ale jak zaczynało wiać, to siadaliśmy na ścieżce zapierając się jeszcze kijkami. Podmuchy trwały 1-2 minuty potem 10 sekund przerwy znów podmuch. Do szczytu mieliśmy tylko 30 minut drogi, ale w tych warunkach trzeba by iść pewnie znacznie dłużej, do tego szczyt Ciemniaka skąpany był w chmurach, więc na widoki nie było co liczyć. Nasz plan drogi po grani w takich warunkach w ogóle odpadał, więc nawet gdybyśmy zdobyli Ciemniak to trzeba by było się wrócić.
Po krótkiej konsultacji zadecydowaliśmy, że wracamy, ale żeby nie iść tą samą drogą to rzuciłem pomysł powrotu do Kir szlakiem zielonym przez Dolinę Tomanową i Schronisko na Hali Ornak. Co prawda po zastanowieniu miałem lekkie wątpliwości czy bezpiecznie jest iść pod wiatr, wąską ścieżką, którą prowadził szlak z Chudej Przełęczy, ale zostałem przegłosowany i po chwili ruszyliśmy w dół. Początkowo faktycznie mocno wiało, ale im schodziliśmy niżej, tym wiatr słabł i robiło się cieplej.
W dolinie zrobiło więc dość ciepło, co więcej nad szczytem Ciemniaka zniknęły chmury, ale było już zdecydowanie za późno na ponowny atak. Po przeszło 2 godzinnym marszu doszliśmy do Schroniska na Hali Ornak. Liczyliśmy na obiad, ale tłumy w kolejce do kasy skutecznie nas odstraszyły. Zjedliśmy więc kanapki i po przerwie postanowiliśmy pójść jeszcze nad Smreczynski Staw do którego prowadził czarny szlak. Podejście okazało się dość męczące, ale niewielki stawek prezentował się bardzo ładnie, po krótkim odpoczynku musieliśmy wrócić ponownie na Halę Ornak i już bez postoju ruszyliśmy Doliną Kościeliską do Kir. Maszerowaliśmy jeszcze prawie 2 godziny, powiem szczerze, że byłem już mocno zmęczony do Dolina Kościeliska jakoś specjalnie mnie nie zachwyciła, co więcej ze względu na tłumy turystów nawet mi się nie podobała, marsz przez nią okazał się strasznie męczący.
W końcu jednak dotarliśmy z powrotem na parking w Kirach, skąd busem wróciliśmy do Zakopanego, gdzie zostawiliśmy samochód. Wycieczka nie do końca udana, bo jej główny cel nie został osiągnięty, nie udało się nawet zdobyć Ciemniaka, który mógł być taką małą nagrodą pocieszenia. Jednak z drugiej stromy zrobiliśmy dość długą i wymagającą trasę punktowaną aż na 30 punktów GOT, więc całą wyprawę można uznać za w miarę udaną. Na Czerwone Wierchy trzeba będzie się wybrać jeszcze raz, tym razem chyba w lecie gdy będzie szansa na bardziej stabilną pogodę.
Galeria i mapa
Poważną wycieczkę w Tatry planowałem z Krzyśkiem już od dawna, ostatecznie padło na Czerwony Wierchy, które mieliśmy zdobyć od Doliny Kościeliskiej, a następnie przejść granią aż do Kasprowego Wierchu, skąd mieliśmy zejść do Kuźnic jednych z dwóch wariantów: szlakiem zielonym, lub jeszcze przez Halę Gąsienicową. Wyprawa była zaplanowana dwa tygodnie wcześniej, ale wtedy nie dopisała pogoda, dziś miało być pięknie, więc 5 osobowym składzie ruszyliśmy do Kir.
Na miejscu byliśmy koło 8 rano, było faktycznie słonecznie, choć dość mocno wiało. Już na pierwszym kilometrze spaceru przez Dolinę Kościeliską ujrzeliśmy nad głowami Ciemniak - pierwszy z Czerwonych Wierchów, który mieliśmy dzisiaj zdobyć. Po mniej więcej kilometrze doszliśmy do szlaku czerwonego i ruszyliśmy stromą drogą pod górę. Było ciężko, stromo, śliskie kamienie i tak praktycznie bez przerwy. Taki spacer pod górę mieliśmy przez kolejne 2 km, kiedy to wyszliśmy z lasu na dość rozległą łąkę (Polanę Upłaz), a po chwili doszliśmy do Upłaziańskiej Kopki i skały Piec, gdzie zrobiliśmy trochę dłuższy postój. To tu pojawiły się pierwsze symptomy czekających nas za chwilę kłopotów, a mianowicie nad granią zobaczyliśmy czarne chmury i odczuliśmy pierwsze silne podmuchy wiatru. W dolę było widać Zakopane i piękną słoneczną pogodę na dolinami.
Po przerwie ruszyliśmy dalej, znów bardzo stromo pod górę, z tym, że opuściliśmy już na dobre las i podążaliśmy przez piętro kosodrzewiny. Po kolejnym kilometrze marszu znikły ostatnie drzewka i wyszliśmy w pasmo hal wysokogórskich. Tu pojawił się poważny problem, na odsłoniętych halach strasznie mocno wiało. Krzyśkowi zwiało z głowy czapkę z daszkiem, a my z trudem pokonywaliśmy kolejne metry pod górę. Po pokonaniu kilkuset metrów, ścieżka schowała się jednak za skałami i już bez wiatru dotarliśmy do Chudej Przełęczy (1850 m npm) a przed nami jak na dłoni widać było cel naszej wyprawy. Co prawda Ciemniak chował się co chwilę w chmurach, ale momentami widzieliśmy nawet ludzi na jego szczycie.
Niestety nie dane nam było zdobyć dziś Ciemniaka. Mimo huraganowego wiatru ruszyliśmy jednak pod górę, ale uszliśmy może ze 100 m i stało się jasne, że trzeba będzie zawrócić. Na odsłoniętej ścieżce, wiało tak mocno, że nie było możliwości normalnie iść, w przerwach między podmuchami można było zrobić może z 5 metrów, ale jak zaczynało wiać, to siadaliśmy na ścieżce zapierając się jeszcze kijkami. Podmuchy trwały 1-2 minuty potem 10 sekund przerwy znów podmuch. Do szczytu mieliśmy tylko 30 minut drogi, ale w tych warunkach trzeba by iść pewnie znacznie dłużej, do tego szczyt Ciemniaka skąpany był w chmurach, więc na widoki nie było co liczyć. Nasz plan drogi po grani w takich warunkach w ogóle odpadał, więc nawet gdybyśmy zdobyli Ciemniak to trzeba by było się wrócić.
Po krótkiej konsultacji zadecydowaliśmy, że wracamy, ale żeby nie iść tą samą drogą to rzuciłem pomysł powrotu do Kir szlakiem zielonym przez Dolinę Tomanową i Schronisko na Hali Ornak. Co prawda po zastanowieniu miałem lekkie wątpliwości czy bezpiecznie jest iść pod wiatr, wąską ścieżką, którą prowadził szlak z Chudej Przełęczy, ale zostałem przegłosowany i po chwili ruszyliśmy w dół. Początkowo faktycznie mocno wiało, ale im schodziliśmy niżej, tym wiatr słabł i robiło się cieplej.
W dolinie zrobiło więc dość ciepło, co więcej nad szczytem Ciemniaka zniknęły chmury, ale było już zdecydowanie za późno na ponowny atak. Po przeszło 2 godzinnym marszu doszliśmy do Schroniska na Hali Ornak. Liczyliśmy na obiad, ale tłumy w kolejce do kasy skutecznie nas odstraszyły. Zjedliśmy więc kanapki i po przerwie postanowiliśmy pójść jeszcze nad Smreczynski Staw do którego prowadził czarny szlak. Podejście okazało się dość męczące, ale niewielki stawek prezentował się bardzo ładnie, po krótkim odpoczynku musieliśmy wrócić ponownie na Halę Ornak i już bez postoju ruszyliśmy Doliną Kościeliską do Kir. Maszerowaliśmy jeszcze prawie 2 godziny, powiem szczerze, że byłem już mocno zmęczony do Dolina Kościeliska jakoś specjalnie mnie nie zachwyciła, co więcej ze względu na tłumy turystów nawet mi się nie podobała, marsz przez nią okazał się strasznie męczący.
W końcu jednak dotarliśmy z powrotem na parking w Kirach, skąd busem wróciliśmy do Zakopanego, gdzie zostawiliśmy samochód. Wycieczka nie do końca udana, bo jej główny cel nie został osiągnięty, nie udało się nawet zdobyć Ciemniaka, który mógł być taką małą nagrodą pocieszenia. Jednak z drugiej stromy zrobiliśmy dość długą i wymagającą trasę punktowaną aż na 30 punktów GOT, więc całą wyprawę można uznać za w miarę udaną. Na Czerwone Wierchy trzeba będzie się wybrać jeszcze raz, tym razem chyba w lecie gdy będzie szansa na bardziej stabilną pogodę.
Galeria i mapa