- Kategorie bloga:
- 0-20 km (165)
- 100 km i więcej (35)
- 21-40 km (294)
- 41-60 km (130)
- 61-80 km (36)
- 81-99 km (12)
- Akcja cmentarze 2014 (10)
- Geocaching (8)
- Gniezno 2016 (5)
- Jura 2015 (3)
- Jura 2016 (3)
- Jura2012 (2)
- Łapczyca (51)
- Mazury 2012 (9)
- miasto (11)
- pieszo (26)
- Po górkach (325)
- Po płaskim (348)
- praca (107)
- Przez Puszczę Niepołomicką (291)
- Rajdy rekreacyjne (6)
- RNO (24)
- samotnie (383)
- w grupie (29)
- Wiedeń 2013 (6)
- wycieczki piesze (6)
- Wyprawy wielodniowe (34)
- wyścig kolarski (19)
- Z córką (15)
- Z uczniami (5)
- Z Żoną / Narzeczoną (66)
- Zachodniogalicyjskie cmentarze (104)
- zawody (24)
Królowa Beskidów zdobyta !!!
Niedziela, 23 sierpnia 2015 | dodano:24.08.2015 Kategoria wycieczki piesze
- DST: 15.02 km
- Teren: 15.00 km
- Czas: 05:53
- VAVG 2.55 km/h
- Temp.: 20.0 °C
- Kalorie: 1200 kcal
- Podjazdy: 835 m
- Aktywność: Wędrówka
Na ten weekend miałem ambitne plany górskie. Początkowo miałem jechać na wycieczkę PTTK na Słowację z podejściem pod Krywań, potem miałem jechać na weekend w Tatry z przejściem przez Czerwony Wierchy, Kasprowy i Krzyżne, jednak koniec końców nic z tych planów nie wyszło i zrealizowałem plan awaryjny, czyli atak na Królową Beskidów - Babią Górę.
Babią Górę planowałem zdobyć od dawna, po raz pierwszy w 2009 r. kiedy to pojechałem na weekend majowy do Zawoi z moją narzeczoną (obecnie żoną). Pierwszego dnia pobytu zrobiliśmy mały trening na Mosorny Groń i drugiego dnia z samego rana mieliśmy uderzyć na Babią, ale niestety pogoda się popsuła i ataku szczytowego nic nie wyszło. W 2012 r. pojechałem z dziećmi na zieloną szkołę do Sidziny, w planie było podejście na Babią Górę, ale po początkowych przebieżkach po niższych górkach okazało się, że nie wszyscy uczestnicy podołali by takiej trasie i skończyło się na podejściu na Halę Krupową. Od tego czasu jeszcze parę razy planowałem wypad na Babią ale zawsze na planach się kończyło.
Dziś nadszedł czas żeby to zmienić. Razem z Krzyśkiem i Izą pojechaliśmy na przełęcz Krowiarki i mniej więcej o 8:20 ruszyliśmy czerwonym szlakiem na szczyt. Na początkowych metrach przeżyliśmy szok - stromo pod schodach do góry, do tego narzuciliśmy dość szybkie tempo i pojawiło się zmęczenie. Lekko zwolniliśmy, ale mimo to po niecałych 40 minutach byliśmy już na Sokolicy (1367 m npm) skąd po raz pierwszy zobaczyliśmy szczyt Babiej Góry. Zrobiliśmy kilka fotek i ruszyliśmy w kierunku widocznej najbliżej Kępy (1521 m npm), kilkanaście minut przedzierania się wąską ścieżką wśród kosodrzewiny, jeszcze trochę schodów pod górę i byliśmy na miejscu. Na Kępie zrobiliśmy krótki postój na uzupełnienie kalorii i po już chwili zmierzaliśmy w kierunku Gówniaka (1617 m npm).
Po chwili wyszliśmy z piętra kosodrzewiny i podążaliśmy dalej już wśród nagich skał, do tego pojawiły się piękne widoki w obie strony. Zdobycie Gówniaka (1617 m npm), trochę nam zajęło, po drodze pojawiły się jeszcze dwa niby wierzchołki, jednak dopiero ten trzeci mocno skalisty okazał się szczytem Gówniaka. Na szczycie parę fotek i ruszyliśmy dalej. Po drodze na szczyt Babiej znów pokonaliśmy kilka "niby" szczytów, ale jak doszliśmy na miejsce to nie mogło być nowy o pomyłce. Samo końcowej podejście pod szczyt trochę mnie rozczarowało, wydawało się zbyt proste, to zdobycie Gówniaka było bardziej efektowne, ale to właśnie Diablak (1725 m npm) był celem naszej wycieczki.
Na szczycie zrobiliśmy dłuższy postój, fotki, jedzenie, odpoczynek. Widoki ładne, choć na stronę słowacką i Tatry brakowało trochę przejrzystości powietrza. Na szczycie Babiej było dość ciepło i raczej bezwietrznie, co mnie trochę zdziwiło bo w większości opisów na temat tej góry pojawiają się komentarze o niskiej temperaturze i mocnym wietrze. Warto wspomnieć, że szczyt Babiej zdobyliśmy w ekspresowym tempie, od kasy na przełęczy na szczyt szliśmy 2 godziny i o 10:20 odpoczywaliśmy już na szczycie. Na znakach szlaku czas podejścia określono na 2:30.
Z Babiej mieliśmy iść przez przełęcz Brona do schroniska Markowe Szczawiny i o ile podejście na sam szczyt od Krowiarek mnie rozczarowało, to zejście ze szczytu pokazało mi prawdziwą Babią Górę. Ze szczytu Babiej zejście na przełęcz Brona wygląda na spacerek, jednak w rzeczywistości jest jednak inaczej, już samo zejście z wierzchołka to trudne przejście po rumowisku skalnym - gdybym tędy podchodził to rozczarowania szczytem by nie było:) Później jest kawałek z miarę łatwego terenu, ale dalej zejście do przełęczy jest znowu dość ciężkie - ścieżka jest wąską, stroma i nawet schodząc w dół dość się męczyłem, jednak jak widziałem zmęczenie na twarzach ludzi podchodzących pod górę, to zejście stawało się jakby łatwiejsze. Zejście w tą stronę jest ciekawe widokowo, bo praktycznie przez cały czas jak na dłoni widzimy szczyt Babiej Góry.
Na przełęczy Brona (1408 m npm) zrobiliśmy krótki postój, według znaków szlaków, z tego miejsca jest godzina podejścia na Małą Babią Górę (1515 m npm), jednak nie mieliśmy jej dzisiaj w planie, więc znów bardzo stromą ścieżką ruszyliśmy w dół w stronę schroniska. Po kilkudziesięciu minutach ciężkiego zejścia doszliśmy do schroniska Markowe Szczawiny (1180 m npm), gdzie oczywiście zrobiliśmy przerwę na obiad.
Najbardziej naturalnym zejście od schroniska do przełęczy Krowiarki jest szlak niebieski, jednak praktycznie na każdym słupie wisiało ogłoszenie, że szlak jest remontowany i przejścia nim nie ma. Wiedzieliśmy o tym już wcześniej, więc mieliśmy plan zejścia szlakiem czarnym, później niebieskim pod dolną stację wyciągu na Mosorny Groń i następnie podejście wzdłuż drogi - szlakiem niebieskim na Krowiarki. Była to trasa bardzo na około, a gdy tak sobie jedliśmy obiad, to zauważyliśmy, że do schroniska dochodzą ludzie od strony remontowanego szlaku niebieskiego. Były też osoby, które tym szlakiem kierowały się w dół, zapytałem więc jedną panią, czy przeszła tym szlakiem od Krowiarek i czy jest on drożny. Pani powiedziała mi, że remont faktycznie trwa, ale spokojnie można szlakiem przejść, postanowiliśmy więc zaryzykować.
Remont faktycznie jest widoczny, ale dziś była niedziela, nikt więc nie pracował, więc problemów z przejście pod szlaku nie było. Droga nie jest co prawda w najlepszym stanie, ale nie ma na niej żadnych trudności technicznych, idzie się wręcz jak na spacerze przez las, więc spokojnie podążaliśmy nią w dół. W pewnym momencie słyszymy wycie syreny alarmowej, po chwili koło nas przemknął quad GOPRu. Po kilkunastu minutach doszliśmy do miejsca, gdzie ratownicy zbierali ze szlaku jakąś dziewczynę - leżała na noszach i miała zaklejony nos. Ruszyliśmy dalej w dół i po chwili quad minął nas ponownie zwożąc turystkę na Krowiarki. Trochę głupia sprawa, bo wypadek zdarzył się na remontowanym odcinku szlaku i pewnie turystka może mieć z tego powodu nieprzyjemności.
Szlak jest zamknięty aż do Perci Przyrodników, gdzie zaczyna się droga jak przez park. Pewnie dokładnie taką samą drogę, chcą zbudować aż do samego schroniska, tworząc szlak dostępny praktycznie w klapkach - czy to oby na pewno dobry pomysł? Tak sobie myślę, że gdyby tak postępować zgodnie z przepisami, to remont szlaku na odcinku od schroniska do Perci Przyrodników uniemożliwia podejście na Babią przez najtrudniejszy (jednokierunkowy - do góry) szlak czyli Perć Akademików - bo zgodnie z prawem nie ma na nią wejścia, my jednak widzieliśmy ludzi na tym szlaku.
Kilka minut po 14 po pokonaniu 15,5 km wróciliśmy na przełęcz Krowiarki kończąc tym samym naszą wycieczkę. Poszło nadzwyczajnie szybko, fakt że udało nam się przemknąć szlakiem niebieskim, zamiast iść na około, ale mimo wszystko zakończyliśmy tą wycieczkę wyjątkowo szybko. Przez chwilę rozważaliśmy nawet czy gdzieś się jeszcze nie przejść, ale pogoda powoli się psuła. Pierwsze chmury widzieliśmy już schronisku i między innymi to skłoniło nas to przejścia remontowanym szlakiem, na Krowiarkach było chmur zdecydowanie więcej, a w głowie mieliśmy prognozy, które mówiły o możliwych burzach po południu, postanowiliśmy więc wracać do domu.
Wycieczka bardzo udana, Babia Góra zdobyta w bardzo dobrym tempie, widoki piękne, choć do pełni szczęścia zabrakło trochę lepszej przejrzystości powietrza w kierunku południowym. Podejście na Babią od strony Krowiarek dość trudne (szczególnie na początkowym odcinku) choć krótkie, miałem jednak wrażenie, że podejście od schroniska wcale nie byłoby łatwiejsze, do tego jeszcze trzeba by przecież dojść do schroniska, więc droga na szczyt byłaby znacznie dłuższa.
Mapa i galeria
Babią Górę planowałem zdobyć od dawna, po raz pierwszy w 2009 r. kiedy to pojechałem na weekend majowy do Zawoi z moją narzeczoną (obecnie żoną). Pierwszego dnia pobytu zrobiliśmy mały trening na Mosorny Groń i drugiego dnia z samego rana mieliśmy uderzyć na Babią, ale niestety pogoda się popsuła i ataku szczytowego nic nie wyszło. W 2012 r. pojechałem z dziećmi na zieloną szkołę do Sidziny, w planie było podejście na Babią Górę, ale po początkowych przebieżkach po niższych górkach okazało się, że nie wszyscy uczestnicy podołali by takiej trasie i skończyło się na podejściu na Halę Krupową. Od tego czasu jeszcze parę razy planowałem wypad na Babią ale zawsze na planach się kończyło.
Dziś nadszedł czas żeby to zmienić. Razem z Krzyśkiem i Izą pojechaliśmy na przełęcz Krowiarki i mniej więcej o 8:20 ruszyliśmy czerwonym szlakiem na szczyt. Na początkowych metrach przeżyliśmy szok - stromo pod schodach do góry, do tego narzuciliśmy dość szybkie tempo i pojawiło się zmęczenie. Lekko zwolniliśmy, ale mimo to po niecałych 40 minutach byliśmy już na Sokolicy (1367 m npm) skąd po raz pierwszy zobaczyliśmy szczyt Babiej Góry. Zrobiliśmy kilka fotek i ruszyliśmy w kierunku widocznej najbliżej Kępy (1521 m npm), kilkanaście minut przedzierania się wąską ścieżką wśród kosodrzewiny, jeszcze trochę schodów pod górę i byliśmy na miejscu. Na Kępie zrobiliśmy krótki postój na uzupełnienie kalorii i po już chwili zmierzaliśmy w kierunku Gówniaka (1617 m npm).
Po chwili wyszliśmy z piętra kosodrzewiny i podążaliśmy dalej już wśród nagich skał, do tego pojawiły się piękne widoki w obie strony. Zdobycie Gówniaka (1617 m npm), trochę nam zajęło, po drodze pojawiły się jeszcze dwa niby wierzchołki, jednak dopiero ten trzeci mocno skalisty okazał się szczytem Gówniaka. Na szczycie parę fotek i ruszyliśmy dalej. Po drodze na szczyt Babiej znów pokonaliśmy kilka "niby" szczytów, ale jak doszliśmy na miejsce to nie mogło być nowy o pomyłce. Samo końcowej podejście pod szczyt trochę mnie rozczarowało, wydawało się zbyt proste, to zdobycie Gówniaka było bardziej efektowne, ale to właśnie Diablak (1725 m npm) był celem naszej wycieczki.
Na szczycie zrobiliśmy dłuższy postój, fotki, jedzenie, odpoczynek. Widoki ładne, choć na stronę słowacką i Tatry brakowało trochę przejrzystości powietrza. Na szczycie Babiej było dość ciepło i raczej bezwietrznie, co mnie trochę zdziwiło bo w większości opisów na temat tej góry pojawiają się komentarze o niskiej temperaturze i mocnym wietrze. Warto wspomnieć, że szczyt Babiej zdobyliśmy w ekspresowym tempie, od kasy na przełęczy na szczyt szliśmy 2 godziny i o 10:20 odpoczywaliśmy już na szczycie. Na znakach szlaku czas podejścia określono na 2:30.
Z Babiej mieliśmy iść przez przełęcz Brona do schroniska Markowe Szczawiny i o ile podejście na sam szczyt od Krowiarek mnie rozczarowało, to zejście ze szczytu pokazało mi prawdziwą Babią Górę. Ze szczytu Babiej zejście na przełęcz Brona wygląda na spacerek, jednak w rzeczywistości jest jednak inaczej, już samo zejście z wierzchołka to trudne przejście po rumowisku skalnym - gdybym tędy podchodził to rozczarowania szczytem by nie było:) Później jest kawałek z miarę łatwego terenu, ale dalej zejście do przełęczy jest znowu dość ciężkie - ścieżka jest wąską, stroma i nawet schodząc w dół dość się męczyłem, jednak jak widziałem zmęczenie na twarzach ludzi podchodzących pod górę, to zejście stawało się jakby łatwiejsze. Zejście w tą stronę jest ciekawe widokowo, bo praktycznie przez cały czas jak na dłoni widzimy szczyt Babiej Góry.
Na przełęczy Brona (1408 m npm) zrobiliśmy krótki postój, według znaków szlaków, z tego miejsca jest godzina podejścia na Małą Babią Górę (1515 m npm), jednak nie mieliśmy jej dzisiaj w planie, więc znów bardzo stromą ścieżką ruszyliśmy w dół w stronę schroniska. Po kilkudziesięciu minutach ciężkiego zejścia doszliśmy do schroniska Markowe Szczawiny (1180 m npm), gdzie oczywiście zrobiliśmy przerwę na obiad.
Najbardziej naturalnym zejście od schroniska do przełęczy Krowiarki jest szlak niebieski, jednak praktycznie na każdym słupie wisiało ogłoszenie, że szlak jest remontowany i przejścia nim nie ma. Wiedzieliśmy o tym już wcześniej, więc mieliśmy plan zejścia szlakiem czarnym, później niebieskim pod dolną stację wyciągu na Mosorny Groń i następnie podejście wzdłuż drogi - szlakiem niebieskim na Krowiarki. Była to trasa bardzo na około, a gdy tak sobie jedliśmy obiad, to zauważyliśmy, że do schroniska dochodzą ludzie od strony remontowanego szlaku niebieskiego. Były też osoby, które tym szlakiem kierowały się w dół, zapytałem więc jedną panią, czy przeszła tym szlakiem od Krowiarek i czy jest on drożny. Pani powiedziała mi, że remont faktycznie trwa, ale spokojnie można szlakiem przejść, postanowiliśmy więc zaryzykować.
Remont faktycznie jest widoczny, ale dziś była niedziela, nikt więc nie pracował, więc problemów z przejście pod szlaku nie było. Droga nie jest co prawda w najlepszym stanie, ale nie ma na niej żadnych trudności technicznych, idzie się wręcz jak na spacerze przez las, więc spokojnie podążaliśmy nią w dół. W pewnym momencie słyszymy wycie syreny alarmowej, po chwili koło nas przemknął quad GOPRu. Po kilkunastu minutach doszliśmy do miejsca, gdzie ratownicy zbierali ze szlaku jakąś dziewczynę - leżała na noszach i miała zaklejony nos. Ruszyliśmy dalej w dół i po chwili quad minął nas ponownie zwożąc turystkę na Krowiarki. Trochę głupia sprawa, bo wypadek zdarzył się na remontowanym odcinku szlaku i pewnie turystka może mieć z tego powodu nieprzyjemności.
Szlak jest zamknięty aż do Perci Przyrodników, gdzie zaczyna się droga jak przez park. Pewnie dokładnie taką samą drogę, chcą zbudować aż do samego schroniska, tworząc szlak dostępny praktycznie w klapkach - czy to oby na pewno dobry pomysł? Tak sobie myślę, że gdyby tak postępować zgodnie z przepisami, to remont szlaku na odcinku od schroniska do Perci Przyrodników uniemożliwia podejście na Babią przez najtrudniejszy (jednokierunkowy - do góry) szlak czyli Perć Akademików - bo zgodnie z prawem nie ma na nią wejścia, my jednak widzieliśmy ludzi na tym szlaku.
Kilka minut po 14 po pokonaniu 15,5 km wróciliśmy na przełęcz Krowiarki kończąc tym samym naszą wycieczkę. Poszło nadzwyczajnie szybko, fakt że udało nam się przemknąć szlakiem niebieskim, zamiast iść na około, ale mimo wszystko zakończyliśmy tą wycieczkę wyjątkowo szybko. Przez chwilę rozważaliśmy nawet czy gdzieś się jeszcze nie przejść, ale pogoda powoli się psuła. Pierwsze chmury widzieliśmy już schronisku i między innymi to skłoniło nas to przejścia remontowanym szlakiem, na Krowiarkach było chmur zdecydowanie więcej, a w głowie mieliśmy prognozy, które mówiły o możliwych burzach po południu, postanowiliśmy więc wracać do domu.
Wycieczka bardzo udana, Babia Góra zdobyta w bardzo dobrym tempie, widoki piękne, choć do pełni szczęścia zabrakło trochę lepszej przejrzystości powietrza w kierunku południowym. Podejście na Babią od strony Krowiarek dość trudne (szczególnie na początkowym odcinku) choć krótkie, miałem jednak wrażenie, że podejście od schroniska wcale nie byłoby łatwiejsze, do tego jeszcze trzeba by przecież dojść do schroniska, więc droga na szczyt byłaby znacznie dłuższa.
Mapa i galeria