Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

41-60 km

Dystans całkowity:6503.92 km (w terenie 917.70 km; 14.11%)
Czas w ruchu:327:29
Średnia prędkość:19.86 km/h
Maksymalna prędkość:71.44 km/h
Suma podjazdów:45281 m
Maks. tętno maksymalne:182 (97 %)
Maks. tętno średnie:157 (83 %)
Suma kalorii:36208 kcal
Liczba aktywności:130
Średnio na aktywność:50.03 km i 2h 31m
Więcej statystyk

Z żoną do Niepołomic powrót przez Puszczę

Czwartek, 23 czerwca 2011 | dodano:23.06.2011 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 49.60 km
  • Teren: 7.00 km
  • Czas: 03:18
  • VAVG 15.03 km/h
  • VMAX 58.80 km/h
  • Temp.: 21.0 °C
  • Podjazdy: 205 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Pogoda w Boże Ciało od rana była bardzo kiepska, jak byliśmy w kościele to nawet przez chwilę padało, ale około 12 zaczęło się nagle przejaśniać, postanowiliśmy więc zrobić sobie wycieczkę do Niepołomic. Pojechaliśmy najpierw do Chełmu - tu podjazd, ale dla mojej żony taka górka to już pikuś:) Dalej drogą nr 4 przez most na Rabie i od razu skręt w prawo przez żwirownie w stronę Targowiska, dalej przez Targowisko, Kłaj, Szarów i ścieżką rowerową przez Kozie Górki do Niepołomic. Na odpoczynek pojechaliśmy do moich rodziców, cała droga do Niepołomic to zaledwie 1 godzina i 10 minut jazdy - przejechane 18 km.

Po godzinnym odpoczynku ruszyliśmy w drogę powrotną, ponieważ pogoda wyklarowała się już na dobre i było naprawdę pięknie postanowiliśmy jechać na około przez Puszczę Niepołomicką. Trasa Drogą Królewską do leśniczówki Przyborów, dalej prosto po szutrach koło rezerwatu żubrów aż do drogi asfaltowej na Damienice. Tam zrobiliśmy krótki postój nad Czarnym Stawem i ruszyliśmy dalej do Damienic. Dalej kładką na Rabie do Bochni i podjazd pod Górny Gościniec tą samą drogą co dzień wcześniej - czyli z pod cmentarza na Osiedle Niepodległości. Zmęczenie dawało już o sobie znać i żona trochę pod górę się męczyła mimo wszystko jednak dała radę. Przed godziną 18 po pokonaniu prawie 50 km byliśmy w domu w Łapczycy. Wycieczka bardzo udana, pogoda szczególnie w czasie jazdy przez Puszczę była bardzo ładna, żona mimo dość częstego narzekania była naprawdę w niezłej formie:) tempo może jeszcze nie za wysokie, ale nad tym też popracujemy:)

Galeria wycieczki


Kryterium o Złoty Pierścień Krakowa

Środa, 15 czerwca 2011 | dodano:15.06.2011 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, samotnie, wyścig kolarski
  • DST: 50.36 km
  • Czas: 01:59
  • VAVG 25.39 km/h
  • VMAX 38.90 km/h
  • Temp.: 21.0 °C
  • Podjazdy: 67 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Dziś pojechałem na prolog Małopolskiego Wyścigu Górskiego czyli na kryterium wokół krakowskiego rynku o Złoty Pierścień Krakowa.

Zwolniłem się z pracy i o godzinie 15:20 pedałowałem już w stronę Krakowa, niebo było mocno zachmurzone i po przejechaniu 5 km zaczął padać deszcz. Zatrzymałem się w Grabiu założyłem kurtkę i ruszyłem dalej. Deszcz towarzyszył mi do miejscowości Brzegi, do momentu gdy przekroczyłem most w tej miejscowości, a za rzeczką już słońce. Dalsza droga przez Rybitwy już w lepszej pogodzie, choć asfalt dalej był mokry. Gdy dojechałem do ciągu ulic Christo Botewa, Jana Szurzyckiego, Lipska okazało się, że drogi zostały wyremontowane, położono piękny nowy asfalt, a na poboczach zrobiono piękne asfaltowe ścieżki rowerowe, mogłem więc przejechać ten bardzo ruchliwy odcinek bez najmniejszych problemów:) Jedynym minusem drogi rowerowej jest konieczność wciskania przycisku od świateł na każdym skrzyżowaniu bo światła nie zmieniają się automatycznie jak te dla samochodów. Nie mniej jednak droga jest super i po krótkiej chwili byłem już pod centrum handlowym CHT (dawna tandeta). Dalej niestety jazda chodnikiem, czekanie na światłach na skrzyżowaniu Powstańców Wielkopolskich z Wielicką, później już bez problemu na Plac Bohaterów Getta dalej mostem Powstańców Śląskich i Starowiślną na krakowski rynek. Całą trasę z Niepołomic na rynek w Krakowie pokonałem w czasie 59 minut, ze średnią prędkością powyżej 25 km/h, pod tandetą miałem średnią jeszcze prawie 26,5 km/h ale jazda ulicami Krakowa i wjazd na rynek spowodowały, że średnia spadła. Czas łączny pokonania tego odcinka z postojami na światłach i zakładanie kurtki to około 1:08 - całkiem nieźle biorąc pod uwagę, że bus jedzie jakieś 50 minut (jak nie ma korków) a potem na rynek trzeba przecież jeszcze dojść.

Na krakowskim rynku przygotowania do wyścigu były już na ukończeniu, barierki wyznaczające trasę kryterium były już ustawione, stało też miasteczko wyścigu koło ratusza i przejście przez płytę rynku było ograniczone tylko do kilku miejsc. Znalazłem sobie dobre miejsce, tuż za metą okrążenia po zewnętrznej stronie toru. To właśnie z tego miejsca obejrzałem popisy rowerzystów na bicyklach i prezentacje ekip przed wyścigiem. Jednak później uznałem, że sam wyścig lepiej będzie mi się oglądać od wewnętrznej strony toru czyli z płyty rynku. Taka decyzja miała swoje plusy i minusy, minusem był fakt, że nie mogłem znaleźć dobrego miejsca za metą i ciągle dobre ujęcia zasłaniali mi fotoreporterzy, a plusem na pewno była możliwość szybkie przemieszczania się w różne punkty rundy kryterium i fakt, że po wyścigu miałem blisko na podium:)

O godzinie 17:00 miała miejsce prezentacja ekip, później wręczenie kwiatów byłym kolarzom - wychowankom zawodnika i trenera Józefa Kupczaka, którego pamięci poświęcony było kryterium. Kwiaty otrzymali również zwycięzcy Małopolskiego Wyścigu Górskiego z lat poprzednich będący w peletonie. Następnie cały peleton wykonał rundę honorową wokół rynku. Kolejnym punktem programu były wyścigi dla dzieci w trzech kategoriach wiekowych, dwie młodsze kategorie ścigały się na jedno okrążenie, a kategoria najstarsza musiała pokonać rundę 2 razy, obył się również wyścig na bicyklach (wszyscy medaliści widoczni są na zdjęciach z podium).

Zaraz po godzinie 18:00 ruszył wyścig główny, zawodnicy mieli do pokonania 57 rund po około 700 metrów. Cały peleton był na trasie tylko przez pierwsze kilka okrążeń później ci co zostali w z tyłu wycofywali się z wyścigu lub zostawali zdjęci przez sędziów. Po jakiś 10 okrążenia w wyścigu jechało, więc już tylko około 25 kolarzy - ostatecznie kryterium ukończyło 18. Pierwsze punkty na premiach (punktowane było co piąte okrążenie) zbierali: Dariusz Rudnicki (BDC Team), Krzysztof Jeżowski (Bank BGŻ) oraz Belg Vantornout Klaas z grupy SUN SUNWEB - REVOR. Mniej więcej w połowie kryterium skuteczny atak przeprowadził Robert Radosz z BDC Team, który zyskał około 15 sekundową przewagę nad resztą stawki, próbował go gonić Tomasz Lisowicz z Bank BGŻ, który jechał pomiędzy Radoszem i peletonem. Na kolejnych lotnych premiach punkty zbierali Radosz i Lisowicz z ucieczki i Rudnicki i Vantornout Klaas z peletonu. Długo w kryterium prowadził właśnie Rudnicki, ale fakt że Radosz dojechał do mety przed peletonem sprawił, że zebrał już wszystkie możliwe punkty za zwycięstwa i ostatecznie to właśnie on został zwycięzcą kryterium, drugi był Rudnicki a trzeci Lisowicz, który do mety dojechał jako drugi.

Ostatnim punktem imprezy była dekoracja zwycięzców, którą można obejrzeć na zdjęciach poniżej - pierwszym liderem został Robert Radosz z BDC Team, w czwartek I etap z metą w moich rodzinnych Niepołomicach, niestety nie dam rady być ale wszystkich kibiców zapraszam.

Po wyścigu musiałem oczywiście jeszcze wrócić do domu, na Starowiślnej zrobiłem postój w Kefirku żeby kupić napój i w drogę. Było już dość późno, więc pędziłem ile sił w nogach i wraz ostatnimi promieniami słońca około godziny 20:45 dojechałem do Niepołomic. Średnia na całej trasie powyżej 25 km/h - czas jazdy poniżej 2 godzin - wycieczka mega udana mimo iż zmokłem trochę. Niestety w rowerze mam suport do wymiany przez całą drogę powrotną skrzypiał niemiłosiernie:(

Galeria wycieczki

">Ostatnie 3 okrążenia kryterium - film


Do Królewskich Dębów

Sobota, 4 czerwca 2011 | dodano:04.06.2011 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 54.19 km
  • Teren: 8.00 km
  • Czas: 02:11
  • VAVG 24.82 km/h
  • VMAX 71.44 km/h
  • Temp.: 28.0 °C
  • Podjazdy: 246 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wycieczka w poszukiwaniu Królewskich Dębów w Puszczy Niepołomice.

Wycieczkę rozpocząłem o godzinie 8:40 - pierwszy odcinek to trasa do Niepołomic, zrobiłem jeszcze skrót przez żwirownie i po 41 minutach jazdy i pokonaniu 16,9 km byłem na rynku w Niepołomicach. Tu jest tradycyjna przerwa na kawę w sklepie u kolegi. Później jeszcze pojechałem do domu rodzinnego, wymieniłem rower górski na crossa i ruszyłem w drogę powrotną przez Puszczę Niepołomicką z założeniem odszukania Dębu Królewskiego oraz odwiedzenia stojącego w pobliżu Dębu Jagiellońskiego.

Do rezerwatu Gibiel na żubrostradzie jechałem dość mocno, rower crossowy jedzie zdecydowanie szybciej i to jeszcze z mniejszymi oporami toczenia, na płaski teren jest idealny. Za rezerwatem skręciłem w prawo i po dojechaniu do kolejnego skrzyżowania dróg zaparkowałem rower, ubrałem się w długie spodnie i ruszyłem pieszo na poszukiwanie Dębu Królewskiego. Tydzień temu byłem w tym miejscu z żoną i wtedy dębu nie znaleźliśmy, tym razem postanowiłem udać się tam ścieżką, którą trafiłem do dębu za pierwszym razem, czyli poszedłem podmokną drogą od skrzyżowania w prawo i następnie skręciłem w prawo za ostatnim ogrodzonym młodnikiem. Ścieżka wzdłuż ogrodzenia młodnika jest mocno zarośnięta, więc trzeba się trochę przebijać, ale za to wyszedłem prosto na Dąb Królewski, a przynajmniej na to co niego pozostało ponieważ dąb się przewrócił. Ostatnio byłem w tym miejscu w 2008 roku i wtedy mogłem podziwiając ten pomnikowy dąb, pień w dolnej części był zalany betonem żeby wzmocnić spróchniałe już mocno drzewo, ale jak się okazuję nawet to zabezpieczenie nie pozwoliło drzewu przetrwać. Dąb musiał się przewrócić przynajmniej rok temu bo już nie ma śladu żadnych zielonych gałęzi, pozostał tylko gruby pień i kilka konarów porozrzucanych po polanie. Sfotografowałem więc resztki dębu i ruszyłem w drogę powrotną do roweru.

Kilkaset metrów dalej w kierunku widocznego skraju lasu, przy drodze stoi Dąb Jagielloński, który chyba teraz jest największym drzewem pomnikowym w puszczy - zrobiłem więc kolejną sesję zdjęciową, odpocząłem chwilę na łąkach pomiędzy lasem a wałem Drwinki i ruszyłem w drogą powrotną. Jechałem żubrostradą do skrętu na Damienice, dalej przez cały las wszerz do Damienic, przez wioskę, kładką na Rabie i do Bochni na planty. Tu zrobiłem kilka fotek i ulicą Oracką, a później Windakiewicza dojechałem pod cmentarz św. Rozali i po krótkim ostrym podjeździe na osiedle Niepodległości, gdzie wyjechałem na Górny Gościniec, którym dojechałem do starego kościoła w Łapczycy i bardzo stromym zjazdem dojechałem do drogi nr 4 - prędkość na zjeździe wyniosła przeszło 71 km na godzinę, jeszcze nigdy tak szybko tędy nie zjeżdżałem.

Wycieczka bardzo udana, pogoda piękną, forma dość dobra, królewskie dęby odnalezione, szkoda tylko że Dąb Królewski jest już tylko historią. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu w Puszczy występowało aż 5 dębów pomnikowych. Pierwszy przewrócił się dąb stojący w Niepołomicach przy ulicy Dębowej gdzieś w latach 80-tych XX wieku. W roku 2003 przewrócił się 600 letni Dąb Batorego rosnący na Sitowcu koło cmentarza wojennego nr 325 - obecnie w jego miejscu posadzono nowy dąb - natomiast stary można zobaczyć tej fotce. Teraz przewrócił się Dąb Królewski - jak wyglądał można zobaczyć w dziale Ciekawe miejsca. Pozostały więc 2 drzewa - Dąb Jagieloński widoczny na poniższych zdjęciach i Dąb Augusta II - stosunkowo młode drzewo stojące przy Drodze Królewskiej jakieś 2 kilometry za Sitowcem w stronę Zabierzowa - dąb ten zasadzono w 1875 w miejsce starego dębu, który runął rok wcześniej a pod którym podobno w roku 1730 odpoczywał August II Sas podczas polowania.

Galeria wycieczki


Rajd papieski Łapanów - Niegowić

Sobota, 14 maja 2011 | dodano:14.05.2011 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Po płaskim
  • DST: 47.24 km
  • Czas: 02:58
  • VAVG 15.92 km/h
  • VMAX 55.34 km/h
  • Temp.: 24.0 °C
  • Podjazdy: 482 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wraz z kuzynem żony i jego synem wybraliśmy się na coroczny rajd papieski z Łapanowa do Niegowici. Tempo wolne - wycieczka turystyczna:)

Z Łapczycy ruszyliśmy około godziny 8:10 do Wieńca jechaliśmy po płaskim, a następnie skręt w prawo i podjazd do Jaroszówki - w tym miejscu momentami trzeba było czekać na najmłodszego uczestnika naszej wyprawy. Zjeżdżając z Klęczan do Łapanowa minęliśmy idącą pod górę pierwszą grupę pieszą z PSP Łapanów - wyszli przed czasem bo rajd wystartował jakieś pół godziny później. Gdy dojechaliśmy pod szkołę w Łapanowie właśnie robiono pamiątkowe zdjęcie na które się nie załapaliśmy. Później wszyscy przemaszerowali do kościoła w Łapanowie na wspólną modlitwę po której nastąpił oficjalny start rajdu i pierwsze grupy ruszyły na start. Ja w między czasie sfotografowałem jeszcze drewniany kościół w Łapanowie.
Moi współtowarzysze wycieczki postanowili pod górę w Klęczanach udać się na piechotę, więc ja pojechałem jeszcze na pobliski cmentarz na którym znajdują się dwie kwatery cmentarza wojennego z okresu I wojny światowej. Po jakiś 10 minutach wróciłem pod kościół do miejsca skąd startował rajd - zaznaczyłem waypointa w gpsie i ruszyłem w pogoń za pielgrzymami.

Po dosłownie kilku minutach dogoniłem ostatnie grupy pielgrzymki w który szli moje towarzysze wycieczki - chwilę pojechałem koło nich ale zdecydowałem, że tempo wycieczki pieszej jest zdecydowanie nie dla mnie, więc ruszyłem pod górę powoli mijając kolejne grupy. Były z tym pewne problemy bo młodzież oczywiście lazła całą drogą, ale po kilku minutach byłem już przed grupami pieszymi. Wcześniej na trasę ruszyli też rowerzyści, część z nich udało mi się dogonić po trasie, ale do większości miałem za duże straty. W Niegowici zameldowałem się więc około godziny 11, odwiedziłem i sfotografowałem kościół, a później wróciłem się na początek wioski pod figurę Ojca Pio i czekałem na resztę mojej wycieczki. Później wszyscy udaliśmy się pod kościół w Niegowici na piknik z kiełbaską. Mniej więcej o godzinie 12 zdecydowaliśmy, że nie czekamy na losowanie nagród i jedziemy do Łapczycy.

Do domu udaliśmy się trochę na około przez Cichawę, Książnice, Chełm i dalej Górnym Gościńcem do Łapczycy. Wycieczka udana, pogoda piękna, jazda może nie zbyt szybka ale jak na wycieczkę turystyczną było bardzo przyjemnie. Cieszę się, że wycieczka się udała bo w końcu dla niej zrezygnowałem z Scandia Lang Team Maraton w Krakowie - na drugi dzień miałem się wybrać natomiast na Powerade Maraton do Zabierzowa.

Galeria wycieczki


Łapczyca - Niepołomice - Suchoraba - Niegowić - Łapczyca

Wtorek, 26 kwietnia 2011 | dodano:26.04.2011 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Zachodniogalicyjskie cmentarze, samotnie
  • DST: 50.63 km
  • Teren: 2.50 km
  • Czas: 02:24
  • VAVG 21.10 km/h
  • VMAX 55.01 km/h
  • Temp.: 18.0 °C
  • Podjazdy: 417 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wycieczka do Niepołomic najkrótszą drogą, powrót przez Staniątki, Zagórze, Suchorabę (cmentarz 376), Czyżów, Szczytniki, Cichawę (cmentarz 333), Niegowić (cmentarz 335), Pierzchów, Książnice do Łapczycy.

Wycieczka miała na celu spalić zbędne kalorię, których na pewno sporo zarobiłem w święta. Planowałem nawet dłuższą wycieczkę do Myślenic, ale zapowiadali deszcz, więc stwierdziłem, że pojadę tylko do Niepołomic. Rano było zimno i mglisto, mimo to o godzinie 8:40 już pedałowałem w kierunku Niepołomic. Po 45 minutach byłem już na kawie u mojego kolegi na Rynku w Niepołomicach. Później jeszcze pojechałem do serwisu rowerowego bo miałem wrażenie, że zamontowali mi trochę za krótki łańcuch. Poprawki trwały jakieś 30 minut, później pojechałem do domu rodzinnego, gdzie uzupełniłem bidon i ruszyłem w drogę powrotną, postanowiłem jechać jednak na około.

Najpierw pojechałem do Staniątek i dalej przez Zagórze pod cmentarz wojenny nr 376 w Suchorabie. Podjazd pod cmentarz dość mocno mnie zmęczył - forma po świętach wyraźnie spadła. Na cmentarzu zrobiłem krótki postój, zauważyłem że miejscy urzędnicy umieścili przy cmentarzu tabliczkę z opisem cmentarza pochodzącym mojej strony www - oczywiście nie zapytali czy mogą nie ładnie. Dalej przez Czyżów i Szczytniki dojechałem do Cichawy gdzie znajduję się cmentarz nr 333 - malowniczo położony wśród łąk i pól. Droga do cmentarza prowadziła niestety przez świeżo zaorane pole, więc buty miałem całe w błocie. Kolejny postój to Krakuszowice, gdzie zrobiłem kilka fotek Kopca Krakusa - tajemniczą historię tego miejsca opisywałem w roku ubiegłym, więc zapraszam do archiwum. Z Krakuszowic zjazd do Niegowici i postój najpierw na cmentarzu parafialnym, gdzie znajduję się kwatera z I wojny nr 335 i później pod kościołem. Pod szkołą w Niegowici ma finiszować Rajd Papieski z Łapanowa zaplanowany na dzień 14 maja w którym planuję wziąć udział z żoną.

Z Niegowici ruszyłem do domu najkrótszą drogą, a więc drogą 967, jazda drogą główną była niestety mało przyjemna, ale po pokonaniu 10 kilometrów pod wiatr dojechałem do domu. Wycieczka bardzo udana, forma trochę słabsza niż przed świętami, ale nie było źle.

Galeria wycieczki


Niedziela Palmowa w Lipnicy Murowanej

Niedziela, 17 kwietnia 2011 | dodano:17.04.2011 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Zachodniogalicyjskie cmentarze, samotnie
  • DST: 48.90 km
  • Teren: 3.00 km
  • Czas: 02:37
  • VAVG 18.69 km/h
  • VMAX 62.30 km/h
  • Temp.: 13.0 °C
  • Podjazdy: 867 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Mimo zmęczenia po Odysei postanowiłem wybrać się dziś Lipnicy Murowanej na słynny w całym kraju Konkurs Palm Wielkanocnych. Do Lipnicy wybrał się również Prezydent Komorowski co niestety mocno sparaliżowało możliwość zwiedzania tego miejsca. Na szczęście zabytki Lipnicy widziałem już kilka razy, a dziś pooglądałem sobie Palmy. W drodze powrotnej odwiedziłem leśny rezerwat Kamień Grzyb i Zamek Kmitów i Lubomirskich w Nowym Wiśniczu.

Ruszyłem o godzinie 9 rano w kierunku Gierczyc do Nowego Wiśnicza zamierzałem pojechać przez Gierczyce, Zawadę i Olchawę. Podjazd pod Czyżyczkę na Crossie okazał się strasznie trudny, już chyba zapomniałem jak to jest ciągnąć pod dużą górę nie mając przełożeń roweru górskiego. Na szczęście mimo braku mocy, wytrzymałości wystarczyło żeby na najlżejszym przełożeniu wciągnąć pod górę. Dalej zjazd do Zawady i krótki ale mega ciężki podjazd pod Olchawę, ledwo ale dałem radę. Przed Wiśniczem, jeszcze sztywny podjazd na rynek i chwila postoju w celu regeneracji sił przed dalszą drogą.

Po chwili ruszyłem przez Leksandrową do Lipnicy Murowanej. W dniu dzisiejszym ruch na tej drodze jak na autostradzie, więc jazda nie zbyt przyjemna. Podjazdy ciężkie, więc najlżejsze tryby cały czas użyciu. Na miejsce dojechałem około godziny 10:20. Na runku w Lipnicy tłumy, stanąłem sobie spokojnie w rogu rynku, porobiłem zdjęcia i zaczekałem na poświęcenie palm w którym wziął udział prezydent Komorowski - widać go na kilku zdjęciach. Potem z trudem opuściłem rynek i udałem się pod Pałac Ledóchowskich, którego jakoś nie miałem okazji do tej pory odwiedzić podczas moich wizyt w Lipnicy. Chciałem jeszcze sfotografować kościół św. Leonarda i cmentarz z okresu I wojny, ale na teren nie wpuściła mnie policja, która przygotowywała grunt pod zwiedzanie zabytkowego kościoła przez prezydenta.

W tej sytuacji ruszyłem w drogę powrotną, postanowiłem jeszcze odwiedzić leśny rezerwat - Kamień Grzyb. Po sesji pod kamieniami ruszyłem do Nowego Wiśnicza, gdzie zrobiłem jeszcze postój pod zamkiem, a później na cmentarzu komunalnym na którym znajdują się dwie kwatery z grobami żołnierzy z okresu I wojny światowej. Następnie ruszyłem do domu główną drogą przez Bochnie i Górny Gościniec. W Łapczycy byłem o godzinie 13:30. Wyjazd bardzo udany, trochę brakowało sił po odysei ale pod żaden podjazd nie wymiękłem, mocy nie ma, ale jest wytrzymałość i szybka regeneracja pod wysiłku na podjazdach a to już coś na początek

Galeria wycieczki


Po Puszczy Niepołomickiej - Cerekiew

Niedziela, 13 marca 2011 | dodano:13.03.2011 Kategoria 41-60 km, Przez Puszczę Niepołomicką, Zachodniogalicyjskie cmentarze, samotnie
  • DST: 59.74 km
  • Teren: 10.00 km
  • Czas: 02:58
  • VAVG 20.14 km/h
  • VMAX 32.30 km/h
  • Temp.: 15.0 °C
  • Podjazdy: 60 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Na niedziele zaplanowałem wycieczkę po Puszczy Niepołomickiej i punktem docelowym w miejscowości Cerekiew, którą wiele razy omijałem na trasie moich wycieczek, ale w samej wiosce nigdy nie byłem.

Ruszyłem przed 10:00 z Niepołomic Drogą Królewska w kierunku Zabierzowa Bocheńskiego. W słońcu temperatura około 15 stopni w cieniu drzew dobre 4 stopnie mniej, jednak rano pogoda na rower była idealna więc kręciłem sobie spokojnie przez las. Pierwszy przystanek pod Dębem Batorego i cmentarzem wojennym nr 325 na Sitowcu, oba punkty dodałem do waypointów i ruszyłem dalej. Kolejny przystanek 2 kilometry dalej i dodanie Dębu Augusta II do moich punktów w Garminie. Postanowiłem dodawać wszystkie ciekawe miejsca w Puszczy, z czasem mam nadzieje stworzyć kompletną bazę ciekawym miejsc w okolicach Puszczy do użycia w GPSach. Po dojechaniu do leśniczówki Hysne, skręt na Zabierzów i na końcu linii lasu w prawo na Żubrostradę, którą dojechałem do Mikluszowic. Po drodze zatrzymywałem się żeby dodać do gpsa Rezerwat Gibiel i fajne jeziorko na lewo od Żubrostrady na wysokości Rezerwatu Żubrów. Jeziorko jeszcze całkowicie skute lodem, takiego widoku podczas moich wycieczek nie widziałem.

W Mikluszowicach zatrzymałem się na cmentarzu w kwaterze wojennej nr 323 i nad Rabą koło Góry Św. Jana, by po chwili przeprawić się przez Rabę i ruszyć w kierunku Cerekwi. Po drodze jeszcze krótki przystanek w Bogucicach na cmentarzu wojennym 317 - tu niestety ostro zachlapałem rower błotem, droga dojazdowa do cmentarza była strasznie namoknięta:( Do Cerekwi jechało mi się doskonale, tam szybka fotka kościoła i nawrót o 180 stopni do Majkowic. Po chwili zrozumiałem dlaczego przed chwilą jechało mi się tak fajnie - miałem z wiatrem, niestety z powrotem jechałem już pod czołowy przeciwny wiatr:( Odcinek Cerekiew - Majkowice, prawie mnie wykończył, a pod wiatr musiałem jechać jeszcze na odcinku Mikluszowice - Baczków, w momencie gdy wjeżdżałem do Puszczy w Baczkowie, prawie całkowicie straciłem siły:( Widać forma jeszcze słaba. Jakoś dojechałem do Czarnego Stawu, wiatr ciągle wiał ale na szczęście już tylko z boku, na dodatek drzewa dość dobrze osłaniały od wiatru i tylko na otwartych przestrzeniach musiałem znowu podejmować nierówną walkę:) Pod Czarnym Stawem sporo ludzi w tym kilku rowerzystów z grupy enduro69.pl, który smażyli sobie kiełbaski. Ja chwilę odpocząłem, zrobiłem kilka fotek i ruszyłem dalej. Wybór padł na Drogę Królewską koło Rezerwatu Żubrów. Droga na tym odcinku jest szutrowa, ale mocno utwardzona, niestety mokra zima, trochę ją rozmiękczyła i musiałem się sporo namęczyć, żeby przejechać ten odcinek. Nie można mówić o wielkim błocie, ale koła mimo wszystko sporo błota zbierały.

Po drodze jeszcze krótki postój pod wjazdem do zamkniętego Rezerwatu Żubrów, kilka fotek znajdujących się w pobliżu pomników Leśników i jazda do leśniczówki Hysne, dalej szutrową Drogą Królewską. Tu niestety pełno ludzi i momentami trudno było przejechać, ale jakoś dotarłem do leśniczówki - jednak już naprawdę mocno zmęczony. Pod leśniczówką znajduję się Kapliczka Huberta, która sfotografowałem i dodałem do waypointów, sfotografowałem też samochody pod leśniczówką, naprawdę sporo ludzi wybrało się dziś do Puszczy. Na asfaltowej drodze do Niepołomic udało mi się trochę przyspieszyć, jednak dobra jazda skończyła się na Sitowcu, gdzie nagle w rowerze zaczęło się coś strasznie tłuc. Musiałem się zatrzymać i praktycznie całkiem popuścić tylni hamulec, koło mi strasznie bije i przez resztę drogi modliłem się już żeby coś się nie zablokowało i żebym nie musiał wracać na piechotę z rowerem na plecach.

Całe szczęście jakoś powolutku dojechałem do domu. Cała trasa to prawie 60 km ze sporym odcinkiem jazdy w terenie, może nie w jakimś strasznie trudnym terenie, ale jednak po dość grząskiej drodze. Wycieczka była typowo turystyczna z częstymi przystankami w celu wykonania fotek i dodania miejsc do gpsa. Forma niestety jeszcze kiepska:( rower crossowy nadaję się do całkowitego remontu, jak tylko znajdę jakąś lewą kasę to od razu jadę do serwisu. Na razie trzeba więc będzie przygotować do jazdy rower górski GT, który mam w Łapczycy, więc następna wycieczka pewnie właśnie z Łapczycy.

Galeria wycieczki


Śladami Szarandy + Puszcza Niepołomicka

Niedziela, 31 października 2010 | dodano:31.10.2010 Kategoria 41-60 km, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 45.12 km
  • Teren: 3.20 km
  • Czas: 02:08
  • VAVG 21.15 km/h
  • VMAX 61.10 km/h
  • Temp.: 15.0 °C
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Kolejny piękny i słoneczny weekend i znowu wycieczka rowerowa:) Tym razem postanowiłem się wybrać na poszukiwania śladów radzieckiego lotnika - Szarandy, który został zestrzelony nad Gawłówkiem w 1945. Tą historię "niechcianego bohatera" przeczytałem na stronie www.bochenskie.republika.pl/. Wcześniej widziałem jego grób w kwaterze wojennej żołnierzy z I wojny światowej w Mikluszowicach - wtedy zastanawiałem się skąd wziął się w tym miejscu grób żołnierza z II wojny - teraz już wiem. Celem wycieczki było więc odwiedzenie pomnika postawionego ku czci Szarandy w Gawłówku i cmentarza wojennego nr 324 w Mikluszowicach - gdzie znajduję się grób lotnika. Powrót zaplanowałem przez Puszczę Niepołomicką.

Ruszyłem jak zwykle z Łapczycy, na początek podjazd pod Górny Gościniec, ledwo ale dałem radę:) Dalej Górnym Gościńcem do Bochni i dalej na rynek w celu obejrzenia stojącego tu samolotu. Po krótkim postoju na rynku w Bochni ruszyłem w stronę Proszówek drogą powiatową, od wyjazdu z Bochni czekało mnie jakieś 7 kilometrów jazdy po płaskim, otwartym terenie - te kilometry strasznie mnie zmęczyły. Na szczęście jechałem pięknym równym nowiutkim asfaltem, przed wyborami władze postarały się o wyremontowanie tego odcinka drogi, niestety tylko do granic gminy Bochnia, dalej jest po staremu czyli łata na łacie. Po 7 kilometrach czasówki drogą powiatową dotarłem do Centrum Gawłówka czyli tam gdzie jest przystanek i Dom Ludowy:) Za przystankiem widać mały skwer na którym stoi pomnik Szarandy. Miejsce to jest niestety mocno zaniedbane, wszędzie pełno śmieci, tablica na pomniku zniknęła i przypadkowy turysta nigdy nie dowie się co to za pomnik. Wiem że moda na radzieckich bohaterów dawno minęła, ale skoro pomnik już stoi to może jednak warto o niego zadbać.

Po krótkim odpoczynku pod pomnikiem ruszyłem dalej, na pobliskim skrzyżowaniu skręciłem w prawo na Niedary i po przejechaniu kilometra byłem pod kościołem w Mikluszowicach, tu skręciłem w lewo i po kilkuset metrach dojechałem do cmentarza parafialnego w Mikluszowicach. Szybciej można tu się dostać oczywiście jadąc cały czas drogą powiatową, ale uznałem że lepiej jechać przez wieś niż męczyć się na łatanym asfalcie. Na cmentarzu w Mikluszowicach znajduję się kwatera żołnierzy z I wojny, a w jej obrębie zobaczymy podpisany grób Majora Mikołaja M. Szarandy (1916 - 1945).

Po sfotografowaniu cmentarza wojennego ruszyłem Żubrostradą przez Puszczę Niepołomicką w kierunku Zabierzowa Bocheńskiego. Minąłem skręt na Damienice i pojechałem dalej skręciłem dopiero drogą na Stanisławice. Jechałem dalej prosto aż do cmentarza żołnierzy z II wojny światowej na Osikówce. Tu zrobiłem kilka zdjęć i zaraz za cmentarzem skręciłem w lewo na drogę szutrową. Szutrówką jechałem przez około 3 km aż do drogi asfaltowej na Damienice, tu skręt w prawo i po kilku kilometrach byłem na skraju Puszczy w Damienicach. Przejechałem przez wieś aż do kładki na Rabie, tu już tradycyjny odpoczynek i zakupy w sklepie:) trzeba było się wzmocnić przed czekającymi mnie górkami. Przeprawiłem się kładką przez Rabę i po prawej stronie miałem piękny widok na znajdujący się na szczycie wzgórza Kościół w Łapczycy - tam właśnie musiałem podjechać. W Bochni pod cmentarzem komunalnym (na rondzie) skręciłem w prawo na w nową drogę, która zgodnie z moimi obliczeniami miała mnie zaprowadzić na osiedle Niepodległości z pominięciem centrum. Piękny nowy asfalt prowadził ostro pod górkę, ale dojechałem tam gdzie chciałem, później jeszcze tylko przejazd przez osiedle i po chwili byłem na szczycie "przełęczy":) czyli na Górnym Gościńcu. Pozostał już tylko powrót do domu.

Wycieczka bardzo udana, przejechałem 45 kilometrów w sumie w niezłym tempie, pogoda była bardzo fajna i trochę żałowałem, że tak szybko muszę wracać do domu.

Galeria wycieczki


Po Puszczy Niepołomickiej i na cmentarze wojenne

Niedziela, 24 października 2010 | dodano:24.10.2010 Kategoria 41-60 km, Przez Puszczę Niepołomicką, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 51.83 km
  • Teren: 6.00 km
  • Czas: 02:19
  • VAVG 22.37 km/h
  • VMAX 54.50 km/h
  • Temp.: 15.0 °C
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Dziś wycieczka z powrotem do źródeł mojego rowerowania - przejażdżka po Puszczy Niepołomickiej i odwiedziny na cmentarzach wojennych z okresu I wojny światowej w tym na nowo odremontowanym cmentarzu 327 w Niepołomicach:).

Pogoda była piękna, było ciepło i mimo, że trochę wiało po prostu trzeba było wyjechać na rower. Moja forma jest bardzo kiepska, więc wybrałem trasę bardzo łatwą po Puszczy Niepołomickiej. Na początek oczywiście pewna trudno - czyli wyjazd na Górny Gościniec - ledwo dałem radę. Tu szybkie fotki remontowanego kościoła i odbudowywanej dzwonnicy w Łapczycy i pojechałem dalej do Bochni. Dalej skierowałem się na kładkę na Rabie między Bochnią i Damienicami, gdzie przeprawiłem się przez rzekę i ruszyłem wprost do Puszczy. Na początek jazda asfaltową drogą z Damienic do Czarnego Stawu, tu krótki odpoczynek i jazda dalej do Żubrostrady którą dojechałem do Zabierzowa Bocheńskiego. Dalej Drogą Królewską w kierunku Niepołomic, krótki postój na Sitowcu gdzie zrobiłem parę fotek cmentarzowi wojennemu nr 325. W Niepołomicach skierowałem się na odremontowany cmentarz wojenny 327.

Przez całe swoje dotychczasowe życie (do 29.05.2010) mieszkałem właśnie koło tego cmentarza - tym razem musiałem przejechać 32 kilometry żeby dotrzeć na miejsce. Cmentarz prezentuję na naprawdę bardzo fajnie, oficjalne otwarcie ma mieć miejsce w dniu 1 listopada - będę na pewno choć pewnie przyjadę samochodem.
Później nadszedł czas na odpoczynek w moim rodzinnym domu. Trasa na około z Łapczycy dość mocno mnie zmęczyła, więc musiałem porządni odpocząć.

Do domu w Łapczycy ruszyłem już krótszą drogą przez Kłaj i Targowisko, więc z powrotem przejechałem tylko około 19 kilometrów. Na trasie znów jedna trudność w postaci sztywnego podjazdu pod kościół w Chełmie, ale potem było już z górki. W Chełmie odwiedziłem jeszcze jeden cmentarz wojennych - nr 334 ten cmentarz też był niedawno remontowany - odbudowano ogrodzenie odnowiono krzyże, szkoda że zginął jeden krzyż z pomnika głównego, który był w tym miejscu przed remontem - ten fakt niestety dość wyraźnie psuję efekt remontu.

Galeria wycieczki


Odyseja Compassu dzień 2

Niedziela, 3 października 2010 | dodano:03.10.2010 Kategoria Po górkach, 41-60 km, RNO, zawody
  • DST: 47.03 km
  • Teren: 8.00 km
  • Czas: 02:57
  • VAVG 15.94 km/h
  • VMAX 56.90 km/h
  • Temp.: 14.0 °C
  • Podjazdy: 930 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Po bardzo wyczerpującym pierwszym dniu imprezy, miałem spore wątpliwości czy drugiego dnia dam radę jechać, jak się okazało moje obawy były uzasadnione i na dojeździe do pierwszych dwóch punktów miałem straszny kryzys - jednak udało się przejechać ostatecznie całą trasę z czego jestem bardzo zadowolony.

Rano czułem się strasznie zmęczony szczególnie bolały mnie mięśnie w których dzień wcześniej łapały mnie skurcze. Startowaliśmy o godzinie 9:00, ze wszystkimi drużynami, które w pierwszym dniu imprezy straciły do zwycięzców więcej niż godzinę. W drugim dniu kolejność zaliczania punktów była z góry narzucona, więc chcąc nie chcąc ruszyliśmy do punktu 1 - na około po asfaltach, ale jak się okazało tak samo zrobiła większość zawodników. Sam dojazd do wzgórza na którym mieścił się punkt to 7 kilometrów po drodze bez większych podjazdów, ale wyjazd na górę to była masakra. Po zaledwie 300 metrach musiałem zsiąść z roweru, bo poczułem ból praktycznie w całych noga. Kawałek podprowadziłem, później wsiadłem na rower i końcówkę podjechałem. Z punktu 1 do 2 drugiego można było jechać na dwa sposoby część drużyn postanowiła zjechać z powrotem na dół i jechać dalej drogą powiatową, a część ruszyła odważnie niepewną drogą na skróty. My zjechaliśmy na dół i jak się okazało to był straszny błąd. Droga powiatowa prowadziła cały czas pod górę i to momentami dość stromo (przy drodze był znak nakazujący jazdę z łańcuchami w zimie). Pod tą górę o mało nie zrezygnowałem z jazdy, nogi strasznie mnie bolały szczególnie w miejscach wczorajszych skurczów, część podjazdu musiałem pokonać na noga a na szczycie okazało się, że należało wybrać jednak skrót:(

Dalej na szczęście nastąpiły dojść długie zjazdy, dopiero sam dojazd do punktu drugiego okazał się podjazdem ścieżką przez las - tu znowu spacer w końcowym fragmencie ścieżki, ale po chwili byliśmy już na punkcie. Dojazd do punktu 3 nie okazał się strasznie trudny, do Korzennej były w zasadzie cały czas zjazdy, później długi podjazd ale na szczęście dość łagodny. Sam punkt był schowany w lesie i niektórzy mieli problem z jego odszukaniem, nam się jednak udało bez większych trudności i po chwili ruszyliśmy dalej.

Tym razem zdecydowaliśmy się wybrać skrót przez szczyt wzgórza, początkowo było mocno pod górę, ale dzięki tej decyzji później mieliśmy długi zjazd. Sam dojazd do punktu 4 to znowu długi podjazd na którym znowu nie wytrzymałem i po raz kolejny zaliczyłem kryzys, na domiar złego przed samym punktem spadł mi łańcuch.

W drodze do punktu 5 mieliśmy najpierw szybki zjazd, ale już po chwili musieliśmy znowu pokonywać podjazd, który wcześniej pokonywaliśmy już w dół. Tym razem obyło się jednak bez większych kryzysów, a ze szczytu wzgórza do punktu 5 było już w dół. Na punkcie 5 spotkaliśmy parę 99 do której traciliśmy w generalce 15 sekund, ale popełniliśmy błąd taktyczny i zamiast próbować wrócić do drogi asfaltowej to ruszyliśmy za naszymi rywalami skrótem, który okazał się błotnistą ścieżką. Później był już w zasadzie tylko zjazd do mety, więc ostatecznie musieliśmy się pogodzić z porażką z parą 99. Na mecie zameldowaliśmy się o godzinie 12:21:50, jako 8 drużyna w kategorii rekreacyjnej.

Na rozdanie nagród nie czekaliśmy, ale ostatecznie zajęliśmy 8 miejsce w Odysei jesiennej, w obu imprezach zostaliśmy sklasyfikowani na miejscu 4, ale tylko 5 par ukończyło obie imprezy. Odyseja wiosenna odbyła się temperaturze 5 stopni przy padającym deszczu i momentami gradzie. Podczas odysei jesiennej pogoda była znacznie lepsza, ale deszcze padające niemal nieprzerwanie od wiosny i przez cały tydzień przed imprezą uczyniły trasę strasznie trudną, do tego jeszcze znacznie trudniejsze niż Olkuszu ukształtowanie terenu. Jestem więc strasznie zadowolony, że w ogóle udało mi się przejechać całą trasę obu imprez.



Galeria wycieczki