- Kategorie bloga:
- 0-20 km (165)
- 100 km i więcej (35)
- 21-40 km (294)
- 41-60 km (130)
- 61-80 km (36)
- 81-99 km (12)
- Akcja cmentarze 2014 (10)
- Geocaching (8)
- Gniezno 2016 (5)
- Jura 2015 (3)
- Jura 2016 (3)
- Jura2012 (2)
- Łapczyca (51)
- Mazury 2012 (9)
- miasto (11)
- pieszo (26)
- Po górkach (325)
- Po płaskim (348)
- praca (107)
- Przez Puszczę Niepołomicką (291)
- Rajdy rekreacyjne (6)
- RNO (24)
- samotnie (383)
- w grupie (29)
- Wiedeń 2013 (6)
- wycieczki piesze (6)
- Wyprawy wielodniowe (34)
- wyścig kolarski (19)
- Z córką (15)
- Z uczniami (5)
- Z Żoną / Narzeczoną (66)
- Zachodniogalicyjskie cmentarze (104)
- zawody (24)
Do pracy na szosówce
Wtorek, 9 lipca 2013 | dodano:09.07.2013 Kategoria praca, 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 28.16 km
- Czas: 00:56
- VAVG 30.17 km/h
- VMAX 37.27 km/h
- Temp.: 26.0 °C
- Podjazdy: 50 m
- Sprzęt: Peugeot Nice
- Aktywność: Jazda na rowerze
Po dniu przerwy na odpoczynek po wyprawie do Częstochowy, dziś znów na rowerze do pracy z tym, że tym razem wybrałem się na szosówce. Przez Niepołomice dość wolno, zacząłem się rozpędzać dopiero na Drodze Królewskiej. Bardzo mocny finisz 35-37 km/h zrobiłem jeszcze na Woli Zabierzowskiej i o mały włos nie skończyłoby się zderzeniem z gościem na skuterze, który nagle zatrzymał mi się na środku drogi, na szczęście bokiem jakoś go ominąłem.
Do pracy: 13,9 km; czas: 28:28; średnia: 29,3 km/h
Powrót do Niepołomic szedł mi jakoś lepiej miałem wrażenie, że jechałem szybciej, wzrosła mi też średnia całego wyjazdu do 29,73 km/h mimo iż jechałem przez rynek i zatrzymałem się u mojego kolegi w sklepie.
Z pracy: 14,26 km; czas: 28:23; średnia: 30,15 km/h.
Dzięki temu wyjazdowi przekroczyłem 2000 km w tym sezonie, poprzeczkę podnoszę więc do 3000 km.
Do pracy: 13,9 km; czas: 28:28; średnia: 29,3 km/h
Powrót do Niepołomic szedł mi jakoś lepiej miałem wrażenie, że jechałem szybciej, wzrosła mi też średnia całego wyjazdu do 29,73 km/h mimo iż jechałem przez rynek i zatrzymałem się u mojego kolegi w sklepie.
Z pracy: 14,26 km; czas: 28:23; średnia: 30,15 km/h.
Dzięki temu wyjazdowi przekroczyłem 2000 km w tym sezonie, poprzeczkę podnoszę więc do 3000 km.
Jura 2013 - dzień 4
Niedziela, 7 lipca 2013 | dodano:07.07.2013 Kategoria 61-80 km, Po górkach, Wyprawy wielodniowe
- DST: 72.50 km
- Teren: 5.00 km
- Czas: 03:04
- VAVG 23.64 km/h
- VMAX 57.15 km/h
- Temp.: 25.0 °C
- Podjazdy: 294 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Ostatni etap wyprawy miał prowadzić przez Ojcowski Park Narodowy, Doliną Prądnika, Kraków, Zakrzów, Gruszki do Chełmu gdzie wyprawa miała się skończyć w godzinach popołudniowych. Ja wpadłem na pomysł, że jak z samego rana ruszę sam to na obiad zajadę do domu. Początkowo miałem jechać na Iwanowice i potem podobną drogą jak jechaliśmy pierwszego dnia wyprawy, ale potem po analizie mapy zadecydowałem, że pojadę przez Skałę do Krakowa drogą główną.
Wstałem o 6 rano i o 6:55 przy dość pochmurnym niebie ruszyłem na trasę. Do Skały miałem jeszcze parę niewielki hopek, ale po przejechaniu 7 km po mniej więcej 20 minutach byłem już Skale. Zrobiłem kilka fotek na rynku i postanowiłem odwiedzić jeszcze cmentarz w poszukiwaniu kwater pierwszowojennych. Przed cmentarzem stoi ciekawy pomnik poświęcony poległym w I i II wojnie światowej i tablica szlaku I wojny światowej z której dowiedziałem się, że na cmentarzu znajdują się dwie kwatery. Samym kwater szukałem jednak dość długo i dopiero skorzystanie z internetu pomogło mi odnaleźć niewielkie pomniki wciśnięte między groby cywilne. Około 7:40 ruszyłem dalej na Kraków. Od Skały większość trasy prowadzi w dół miejscami nawet dość ostro, tempo jazdy było więc bardzo wysokie. Po przejechaniu 24 km z Milonek dojechałem do tablicy Kraków, dalej przejechałem pod Dworek Białoprądnicki, następnie ulicą Prądnicką na Nowy Kleparz, ulicą Długą i Filipa na Plac Jana Matejki. Zrobiłem fotkę pomnika na placu, Barbakanu i następnie przez Bramę Floriańską wjechałem na krakowski rynek była 8:40 (30 km, średnia ponad 25 km/h). Zjadłem precelka, zrobiłem kilka zdjęć i ruszyłem do Niepołomic.
Przejechałem Starowiślną potem na Plac Bohaterów Getta i bocznymi uliczkami dojechałem do Klimeckiego, tam wjechałem na ścieżkę rowerową, którą popędziłem na Rybitwy. Na tej drodze zacząłem odczuwać lekkie zmęczenie, jechałem też pod wiatr, więc tempo trochę spadło. Dojechałem do końca ścieżki i skręciłem w prawo na ulicę Lutnia, którą wyjechałem z Krakowa. Dalej jazda przez Brzegi, Grabie następnie Podgrabie i mniej więcej około 9:50 po przejechaniu 55 km byłem już domu moich rodziców w Niepołomicach. Tu zrobiłem mniej więcej 25 minutowy postój. Wypogodziło się na całego, zaczęło się robić gorąco, więc postanowiłem nie czekać dłużej tylko ruszyć do domu. Jechałem ścieżką rowerową wzdłuż drogi 75, następnie przez Szarów i Targowisko. Około 10:55 wspiąłem się pod kościół w Chełmie i ruszyłem dalej, punktualnie o 11:06 zaparkowałem rower pod domem, kończąc tym samym 4 dniową wyprawę.
W sumie pokonałem 374 km w czasie niecałych 18 godzin i 53 minut, więc średnia na całej trasie wyniosła 19,8 km/h. Ostatnie dnia zasuwałem naprawdę szybko 72 km z Milonek do Łapczycy pokonałem ze średnią 23,5 km/h z tym, że na odcinku do Krakowa sprzyjała mi grawitacja:). Suma podjazdów na całej trasie wyniosła 2873 m, zdecydowanie najtrudniejszy był trzeci dzień, kiedy to pokonaliśmy najdłuższą trasę, z największą suma przewyższeń i to jeszcze na długich odcinka w deszczu. Całą wyprawę uważam na bardzo udaną, nogi mnie trochę bolały, ale tak naprawdę z dnia na dzień byłem coraz mocniejszy. Mimo iż Jurę pokonywałem już po raz trzeci odkryłem jeszcze wiele ciekawych miejsc, niektóre mogłem obejrzeć ponownie odnowione. Podsumowując bardzo ciekawa wyprawa zorganizowana przy niewielkich kosztach:)
Odcinek Milonki - Łapczyca: 72,50 km; czas: 3:04:32; max: 57,15 km/h; średnia 23,57 km/h
Po czterech dniach jazdy: 374,26 km/h; czas: 18:53:50
Galeria wycieczki
Jura 2013 - dzień 3
Sobota, 6 lipca 2013 | dodano:07.07.2013 Kategoria Po górkach, 100 km i więcej, Wyprawy wielodniowe
- DST: 107.26 km
- Teren: 10.00 km
- Czas: 05:23
- VAVG 19.92 km/h
- VMAX 51.95 km/h
- Temp.: 20.0 °C
- Podjazdy: 1057 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Rankiem trzeciego dnia wyprawy powitał nas deszcz, na trasę ruszyliśmy około 8:00, akurat w tym momencie nie padało, ale jak wyjechaliśmy z Częstochowy zaczęło padać. W deszczu dojechaliśmy do Olsztyna i padać przestało. Podczas podjazdu do Biskupic znowu dogoniliśmy deszczową chmurę, podczas postoju pod sklepem w Biskupicach znowu nie padało, ale jak ruszyliśmy na Żarki to zlało nas już bardzo mocno. Odcinek do Żarek pokonaliśmy z Edmundem dość szybkim tempem, końcówka w ulewie, schowaliśmy się pod daszek budki z drożdżówkami na rynku w Żarkach i czekaliśmy na resztę grupy.
Staliśmy tak dobre 30 minut, w tym czasie padać praktycznie przestało, a reszty ekipy nie ma. Okazało się, że pojechali prosto do pobliskiego Sanktuarium w Leśniowie i tam na nas czekają. Po kilku minutach byliśmy na miejscu, byłem cały mokry i było mi zimno, więc zwiedzanie kościoła sobie odpuściłem. Po przerwie ruszyliśmy na Kotowice drogą nr 792, ja postanowiłem jeszcze odwiedzić cmentarz w Żarkach w poszukiwaniu kwatery wojennej, niestety jej nie znalazłem, a że nie chciałem żeby mi grupa za daleko uciekła to ruszyłem do Kotowic. Po chwili okazało się, że wynikło pewne zamieszanie, grupa się rozdzieliła i daleko nie ujechała, więc dogoniłem wszystkich i ruszyłem do przodu z Edmundem. Podjechaliśmy do Kotowic i potem ruszyliśmy dalej do Włodowic, gdzie na rynku zaczekaliśmy na resztę grupy.
Z Włodowic ruszyliśmy na Zawiercie, przejechaliśmy przez dzielnice Kromołów i Bzów gdzie dojechaliśmy do szlaku prowadzącego szutrową drogą przez górkę wprost pod zamek Ogrodzieniec. Droga szutrowa ciężka, mocno przepłukana przez wodę, ale jakoś daliśmy radę, potem zjazd i po kilku minutach jedliśmy już grochówkę na rynku w Podzamczu. Przerwa obiadowa trochę potrwała, w między czasie jakby zaczęło się lekko rozpogadzać. Po przerwie ruszyliśmy na Ryczów, tuż za Podzamczem na stromym podjeździe osiągnęliśmy najwyższy punkt naszej wyprawy 462 m npm. Potem seria zjazdów, podjazd w kierunku Złożeńca, znowu zjazd, szutrówka przez Krzywopłoty i postój pod sklepem w Bydlinie. Razem z Edmundem znowu byliśmy przed grupą, zjedliśmy lody i poczekaliśmy na resztę wycieczki. Na niebie w końcu pojawiło się słońce i resztę trasy mieliśmy pokonać już przy pięknej pogodzie.
W Bydlinie na liczniku mieliśmy 86 km, a do noclegu w Milonka pozostawało jeszcze dobre 20 km, więc po przerwie ruszyliśmy z Edmundem do przodu. Pagórkowatą drogą na Wolbrom dojechaliśmy do Kalisia i odbiliśmy na Gołaczewy, po przecięciu drogi 783 czekał nas dość długi i stromy podjazd pod kościół w Gołaczewach i potem jeszcze delikatnie pod górę w kierunku Suchej. Do drogi 794 na Kraków zjechaliśmy i nie czekając na resztę ruszyliśmy nią w kierunku Trzyciąża, droga w zasadzie cały czas pod górę, momentami nawet dość ostro. Przejechaliśmy przez Trzyciąż i dalej pod górę aż pod kościół w Zadrożu wyjechaliśmy aż na 430 m npm, kolejną miejscowością były Milonki a tuż za znakiem był nas nocleg. Z Częstochowy do Milonek pokonaliśmy przeszło 107 km i 1057 metrów przewyższenia mimo to prędkość średnia wyniosła aż 19,9 km/h.
Odcinek Częstochowa - Milonki: 107,26 km; czas: 5:23:15; max: 51,95 km/h; średnia 19,91 km/h
Po trzech dniach jazdy: 301,75 km/h; czas: 15:49:10
Galeria wycieczki
Jura 2013 - dzień 2
Piątek, 5 lipca 2013 | dodano:07.07.2013 Kategoria 81-99 km, Po górkach, Wyprawy wielodniowe
- DST: 93.10 km
- Teren: 10.00 km
- Czas: 04:56
- VAVG 18.87 km/h
- VMAX 62.80 km/h
- Temp.: 26.0 °C
- Podjazdy: 714 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Drugiego dnia wyprawy pogoda z rana trochę gorsza, ruszamy około godziny 8:00. Pani Ania chcę jechać na zamek Smoleń, więc proponuję terenowy skrót Doliną Wodącej - szlakiem Jaskiniowców, ostrzegam jednak, że może nie być łatwo - reszta ekipy decyduję się na mój skrót, więc ruszamy. Do lasu asfaltem, ale potem zaczyna się dość ciężki odcinek, niestety ścieżka jest mocno wypłukana przez wodę, miejscami ponownie utwardzona ale dużymi kamieniami po których jedzie się jeszcze gorzej. Ja na moich szerokich oponach jeszcze jadę w miarę bez problemu, ale pozostali mający w większości cienkie trekingowe opony mocno się męczą. Po pokonaniu niecałych 8 km jesteśmy na zamku Smoleń, gdy byłem tu przed rokiem podczas Bikeorientu to na zamku trwał remont, teraz mogłem zobaczyć jego efekty. Ruina została zabezpieczona i prezentuje się całkiem dobrze, pooglądaliśmy zamek i po chwili przerwy ruszyliśmy na Pilicę. Do miasta zjazd ale potem trzeba było się wspinać do Biskupic. Pod cmentarzem z I wojny robię sesję zdjęciową i w tym czasie dojeżdża reszta grupy.
Postanawiamy ominąć Podzamcze bokiem i od razu skierować się na Morsko. Jedziemy przez Żerkowice i Skarżyce po drodze podziwiając z daleka zamek Ogrodzieniec i skałę Okiennik Wielki. Dojeżdżamy do Morska i kierujemy się na Włodowice, do których po kilkunastu minutach dojeżdżamy. We Włodowicach przerwa, byliśmy tu też przed rokiem, tym razem postanawiam lepiej zwiedzić tą miejscowość. Jadę na cmentarz gdzie fotografuję kwaterę z I wojny światowej i doskonale widoczne Skały Rzędkowickie, potem jeszcze pod kościół i ruiny pałacu. Podczas postoju we Włodowicach Adam musiał zmienić dętkę w tylnym kole, więc postój trochę się przedłużył w dalszą drogę do Częstochowy ruszyliśmy dopiero około 11:30. Skierowaliśmy się na Mirów, ja zatrzymałem się jeszcze w Kotowicach zobaczyć kolejny cmentarz z okresu I wojny - to bardzo duży obiekt (drugi co do wielkości na Jurze), pierwotnie pochowano to około 800 żołnierzy, jednak w latach 30 XX wieku w wyniku likwidacji pobliskich, mniejszych cmentarzy przeniesiono to jeszcze zwłoki około 400 żołnierzy.
Po wizycie na cmentarzu w Kotowicach musiałem mocno gonić, grupę dojechałem dopiero w Mirowie i przekonałem kilka osób (Adam i Artur zostali) do wizyty w pobliskim zamku w Bobolicach. Zamek ten został w całości odbudowany i prezentuje się bardzo okazale, zrobiliśmy więc kilka fotek i wróciliśmy do Mirowa. Już całą ekipą skierowaliśmy się dobrze nam znanymi drogami przez Lutowiec, Moczydło do Trzebniowa i dalej leśnym skrótem do Złotego Potoku, następnie drogą przez las do Siedlca. Tam zrobiliśmy krótki postój, słońce w końcu zaczęło mocno palić, a po serii podjazdów byliśmy mocno zmęczeni, uzupełniliśmy też zapasy, a następnie przejechaliśmy jeszcze kilka kilometrów do Krasawy, gdzie w wiacie turystycznej przyszedł czas na dłuższy postój.
Po przerwie przejechaliśmy przez Zrębice i główną drogą nr 46 skierowaliśmy się na Olkusz. Ruszyłem do przodu z Edmundem, grzaliśmy dość mocno i do Olsztyna wyprzedziliśmy grupę o 5 minut. Kilka fotek zamku w Olsztynie z daleka i po chwili popędziliśmy dalej drogą 46 na Częstochowę. Do Odrzykonia jechaliśmy szosą, a potem mogliśmy zjechać na fajną asfaltową ścieżkę rowerową, która zaprowadziła nas aż do granic Częstochowy. Pod znakiem fotka, a po dojeździe reszty grupy, ruszyliśmy dalej do centrum miasta. Jechaliśmy tak jak ja i moja żona 2 lata temu, przez strefę przemysłową i po dobrych 12 km kręcenia dojechaliśmy na Jasną Górę. Była godzina 16:20, a o 17:00 miała pociągiem dojechać jeszcze jedna uczestniczka wyprawy, zrezygnowaliśmy więc ze zdjęcia i szybko pojechaliśmy na Camping Oleńska, gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg.
Po zakwaterowaniu się, wszyscy ruszyli na dworzec a potem mieli jechać do sklepu, a ja postanowiłem zostać i wykąpać się. Dopiero gdy wrócił Edmund to ruszyłem na zakupy, już bez licznika, więc dystans 93,1 km to odcinek Domaniewice - Jasna Góra, potem przejechałem pewnie jeszcze ze 4-5 km ale tego już nie wliczam do dystansu etapu.
Drugiego dnia trochę się męczyłem, przez większość dnia jechaliśmy pod wiatr, a ja albo jechałem sam, albo na czele grupy, przez chwilę udało mi się ukryć za plecami Edmunda, ale on chętniej jechał na kole niż prowadził. Pogoda byłaby dobra, gdyby nie ten wiatr, po południu pojawiło się też słońce. Wieczorem udaliśmy się do klasztoru na apel Jasnogórski. Następnego dnia już 7 osobowym składzie mieliśmy pokonać najdłuższy odcinek tej wyprawy do Milonek.
W tamtym roku jechałem tylko do Częstochowy a z powrotem wróciłem pociągiem, pokonałem 206 km, w tym roku tylko 194 km a przecież obiłem jeszcze z trasy do Bobolic (jakieś 5 km) i jeździłem zwiedzać Włodowice, pewnie ze 2 km, do tego dochodzi jeszcze 6 km wycieczka do Bydlina i z powrotem, więc gdyby trzymał się tylko trasy to do Częstochowy z Łapczycy było około 180 km.
Odcinek Dobramowice - Częstochowa: 93,10 km; czas: 4:56:44; max: 62,8 km/h; średnia 18,82 km/h (to wynik tylko pod klasztor na Jasnej Górze, potem jeździłem jeszcze na Camping i do sklepu, ale już ściągnąłem licznik)
Po dwóch dniach jazdy: 194,39 km/h; czas: 10:25:07
Galeria wycieczki
Jura 2013 - dzień 1
Czwartek, 4 lipca 2013 | dodano:07.07.2013 Kategoria Po górkach, 100 km i więcej, Wyprawy wielodniowe
- DST: 101.28 km
- Teren: 5.00 km
- Czas: 05:28
- VAVG 18.53 km/h
- VMAX 69.23 km/h
- Temp.: 30.0 °C
- Podjazdy: 808 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Podobnie jak przed rokiem postanowiłem wybrać się na wyprawę organizowaną przez PTTK Bochnia do Częstochowy. Co prawda Jurę znam dość dobrze, dwa razy przejechałem ją całą: w 2011 z moją żoną i przed rokiem właśnie z wycieczką PTTK, do tego dochodzą jeszcze jednodniowe wycieczki głównie po Ojcowskim Parku Narodowym i zawody na orientacje, które trzykrotnie odbywały się właśnie na Jurze. Jednak każdy przejazd przez Jurę jest inny, więc postanowiłem, że jadę.
W czwartek 4 lipca wstaję rano, około 6:40 wyruszam spod domu. W Chełmie pod kościołem, gdzie był wyznaczony start imprezy, czeka już Adam po chwili dojeżdża Artur i jeszcze trójka uczestników z Bochni, około 7:10 w sześcioosobowym składzie rozpoczynamy 4 dniową wyprawę do Częstochowy i z powrotem. Na początek doskonale mi znana trasa przez Targowisko i Szarów do Niepołomic, gdzie pod zamkiem robimy pierwszy postój. Potem jedziemy przez Wolicę do Ruszczy gdzie przed mocno zniszczonym zabytkowym dworkiem robimy kolejny postój.
Trasa opracowana przez Adama dość znacznie różni się od tej z ubiegłego roku, tym razem podążamy w kierunku Słomnik, żeby ominąć Kraków, trasa w tym wariancie ma być łatwiejsza i krótsza, pierwszy nocleg podobnie jak przed rokiem zaplanowany jest w Krzywopłotach. Za Ruszczą zaczyna się robić trochę pod górę, pierwszy poważny podjazd wypada nam do drogi 776 w Kocmyrzowie. Postanawiam się sprawdzić, cisnę dość mocno, początkowo podąża za mną Edmund, ale przed samym szczytem zrywam również jego. Skręcam na drogę 776 i jadę nią przez chwilę aż do skrętu na Luborzycę, gdzie czekam na resztę grupy. Jedziemy dalej, górek już coraz więcej, jadę przed grupą razem z Edmundem, tempo jest całkiem niezłe, drogę znam choć dotychczas jeździłem nią tylko samochodem. Jedziemy przez Wysiółek Luborzycki, Marszowice, gdzie trafia się nam mega zjazd na którym pędzimy prawie 70 km/h, do Polanowic, gdzie obijamy w lewo w kierunku na Zaborze. Jedziemy dobre kilka kilometrów po drodze z betonowych płyt, które kończą się dopiero gdy przecinamy drogę nr 7 na Warszawę.
Widoki robią się coraz ładniejsze, ale i górek coraz więcej. Dojeżdżamy do Iwanowic, gdzie po krótkich postoju, jedziemy w Dolinę Dłubni w kierunku Sieciechowic i Wysocic. Znów wyskakuję przed grupę, tym razem Edmund zostaje w grupie, następne kilka kilometrów do Wysocic jadę, więc sam, dobrym tempem mimo iż ciągle delikatnie pnę się pod górę. W Wysocicach czekam na resztę, okazuje się, że nadrobiłem dobre 5 minut, gdy przyjeżdżają pozostali jedziemy pod zabytkowy kościół imienia św. Mikołaja z XII-XIII wieku, stromy podjazd i przerwa na zwiedzanie kościoła. Po przerwie wracamy się kawałek na drogę, którą jechaliśmy poprzednio i jedziemy w stronę Ibramowic, gdzie pod klasztorem robimy dłuższy postój na jedzenie i uzupełnienie zapasów wody, bo zaczyna grzać naprawdę mocno.
Tuż za Imbramowicami zwiedzam jeszcze stary cmentarz, w rezultacie muszę mocno gonić pod dość dużą górę, jednak przed szczytem wyprzedzam wszystkich po zwieździe w Suchej jestem pierwszy. Po kilku minutach dojeżdżają pozostali członkowie ekipy i radzimy jak jechać dalej, jesteśmy blisko celu, a jest jeszcze dość wcześnie. W tym momencie dzwoni telefon Artura, pani z noclegu w Krzywopłotach informuje nas, że jest problem z wodą, postanawiamy więc zadzwonić do Domaniewic do Stacji Agroturystycznej w której nocowałem z żoną w 2011 roku. Tam woda jest i cena noclegu dużo niższa, więc decydujemy się zarezerwować miejsca. Do Domaniewic mamy jeszcze bliżej niż do Krzywopłotów, postanawiamy więc odwiedzić jeszcze Wolbrom z nadzieją na jakiś obiad. Na początek mega podjazd pod Chełm, wspinamy się dość stromą drogą aż na wysokość 458 m npm, jadę z przodu z Edmundem, tuż przed szczytem lekko odjeżdżam i na premii górskiej znowu jest pierwszy. Chowamy się do cienia i czekamy na pozostałych, na szczęście do Wolbromia już tylko zjazd po kilkunastu minutach jesteśmy na rynku, dowiadujemy się że przy Urzędzie Miasta jest dobra knajpa i już po chwili wcinamy pyszny obiad.
Przerwa obiadowa trochę trwała i z Wolbromia wyjeżdżamy dopiero około 15:30. Kierujemy się na Bydlin, jednak w połowie drogi odbijamy na kiepskiej jakości drogę, którą dojeżdżamy praktycznie pod sam nocleg w Domaniewicach o 15:55 po przejechaniu mniej więcej 94 km jesteśmy na miejscu. Rozpakowujemy bagaże i już na lekko jedziemy jeszcze do Bydlina, oglądamy ruiny zamku i kwaterę legionową na cmentarzu. Widać, że zbliża się 100 rocznica wybuchu I wojny światowej, Bydlin znalazł się na przebiegającym przez kilka województw szlaku I wojny, są nowej tablice opisujące potyczkę legionistów pod Krzywopłotami, znikła natomiast tablica dotycząca ruin zamku. Po zwiedzeniu obu obiektów wracamy do Domaniec, zahaczamy jeszcze o sklep, tuż przed noclegiem mój licznik przeskakuje 100 km, więc pierwszy dzień wyprawy zamykam setką:)
Wieczorem impreza w wiacie, ognisko i kiełbaski:) Pierwszy dzień wyprawy odbył się przy doskonałej, słonecznej pogodzie, może było trochę za gorąco ale jazda i tak była bardzo przyjemna. Po drodze było kilka górek, no ale w końcu jechaliśmy z niziny na wyżynę, więc musiało być pod górę. Dystans zdecydowanie krótszy od ubiegłorocznego, wtedy jadąc przez Kraków i Krzeszowice do pobliskich Krzywopłotów pokonaliśmy 116 km, teraz byłoby góra 98 km.
Odcinek Łapczyca - Dobramowice: 101,28 km; czas: 5:28:10; max: 69,2 km/h; średnia 18,51 km/h (na odcinku do noclegu jakieś 94 km, reszta to wycieczka już bez sakw do Bydlina na zamek i cmentarz zobaczyć mogiłę legionową).
Galeria wycieczki
Znowu do pracy
Wtorek, 2 lipca 2013 | dodano:02.07.2013 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką
- DST: 28.70 km
- Czas: 01:10
- VAVG 24.60 km/h
- VMAX 31.10 km/h
- Temp.: 22.0 °C
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Ponownie do pracy, trasa jak wczoraj ale dzisiejszy wyjazd jest zdecydowanie inny. Po pierwsze dużo lepsza pogoda, ciepło i słonecznie, raczej bezwietrznie, po drugie zdecydowałem się dziś na tempo lajtowe, miałem dużo czasu i postanowiłem sprawdzić ile czasu zajmie mi dojazd w tempie średnim bez specjalnej napinki. Dzięki lepszym warunkom pogodowym i tak przejechałem trasę dość szybko ledwie 2 minuty wolniej niż wczoraj, co prawda zdarzało mi się już jeździć na tej trasie w czasie około 30,5 minuty ale to było na wąskich oponach, dzisiejszy dojazd do pracy:
Niepołomice - Wola Zabierzowska: dystans - 14,08 km; czas - 34:15; średnia - 24,67 km/h.
Powrót do Niepołomic tą samą drogą, z tym że zrobiłem jeszcze postój w rynku w Niepołomicach, bo miałem do załatwienia kilka spraw. Do domu jechałem chyba trochę mocniej, prędkość miałem wyższą ale jazda po mieście trochę mi średnią obniżyła. Jutro przerwa od roweru, a w czwartek od 7:00 pedałuję do Częstochowy:)
Niepołomice - Wola Zabierzowska: dystans - 14,08 km; czas - 34:15; średnia - 24,67 km/h.
Powrót do Niepołomic tą samą drogą, z tym że zrobiłem jeszcze postój w rynku w Niepołomicach, bo miałem do załatwienia kilka spraw. Do domu jechałem chyba trochę mocniej, prędkość miałem wyższą ale jazda po mieście trochę mi średnią obniżyła. Jutro przerwa od roweru, a w czwartek od 7:00 pedałuję do Częstochowy:)
Do pracy z Niepołomic
Poniedziałek, 1 lipca 2013 | dodano:01.07.2013 Kategoria samotnie, Przez Puszczę Niepołomicką, praca, Po płaskim, 21-40 km
- DST: 28.28 km
- Teren: 0.50 km
- Czas: 01:09
- VAVG 24.59 km/h
- VMAX 32.65 km/h
- Temp.: 15.0 °C
- Podjazdy: 54 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Pierwszy dzień wakacji i pierwszy wyjazd do pracy na rowerze, tym razem z Niepołomic bo musiałem być jeszcze rano na budowie. Około 8:20 gdy ruszałem na trasę było słonecznie ale niestety dość chłodno około 15 stopni, gdy zacząłem się zbliżać do Zabierzowa, słońce zaszło i zrobiło się jeszcze chłodniej, do tego musiałem walczyć z przeciwnym wiatrem. W rezultacie jechało mi się dość ciężko, choć w sumie przejechałem trasę całkiem szybko.
Niepołomice - Wola Zabierzowska: dystans - 14,09 km; czas - 32:04; średnia - 26,38 km/h.
Powrót do Niepołomic drogą główną 964 pod wiatr, jazda mało przyjemna, temperatura trochę wzrosła, ale dalej nie było specjalnie ciepło, do tego mocny wiatr. W Niepołomicach chciałem odwiedzić serwis rowerowy, zapytać czy przyszły nowe obręcze do moich kół, ale serwis ze względu na remont placu targowego zamknięty i chyba do Częstochowy pojadę na starej obręczy, mam nadzieję że jeszcze wytrzyma. Na placu targowym ma powstać galeria (hala) handlowa, budynki już stoją ale na otwarcie trzeba będzie jeszcze poczekać. Koniec wycieczki w domu moich rodziców, jutro chyba powtórzę wyjazd do pracy na rowerze.
Po powrocie do Łapczycy oglądam 3 etap Tour de France - Kwiatkowski tym razem 4, awansuje na 4 miejsce w generalce i dalej jest właścicielem białej koszulki najlepszego młodzieżowca. Jutro jazda drużynowa na czas, Omega Pharma nie jest bez szans na zwycięstwo, więc może Kwiatek jeszcze awansuje, ale równie dobrze może spaść jeśli pojadą czasówkę słabo.
Galeria wycieczki
Do Niepołomic przez Hucisko
Niedziela, 30 czerwca 2013 | dodano:30.06.2013 Kategoria 61-80 km, Po górkach, samotnie
- DST: 64.61 km
- Teren: 3.00 km
- Czas: 03:10
- VAVG 20.40 km/h
- VMAX 56.03 km/h
- Temp.: 20.0 °C
- Podjazdy: 699 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Miałem jechać do Niepołomic spotkać się z gościem od wylewek, ale ponieważ facet przełożył spotkanie na później postanowiłem, że do Niepołomic pojadę przez Hucisko i przy okazji zobaczę Grobowiec Lipowskich i krzesło Kantora. W rezultacie do Niepołomic zamiast 17-18 km przejechałem 47:)
W zasadzie plan na dziś był trochę inny, najpierw miałem jechać do Niepołomic i załatwić sprawę wylewek, a potem wrócić do Łapczycy pętlą przez Biskupice, Hucisko, Niegowić. Jednak tuż przed moim wyjazdem zadzwonił facet od wylewek, że może być dopiero o 11:30, więc postanowiłem odwrócić trasę wycieczki. Z Łapczycy pojechałem do Gierczyc, potem do Książnic i boczną drogą do Niegowici, dalej na Liplas i nieznaną sobie drogą skierowałem się na Bilczyce. Do tego miejsca jechałem głównie po płaskim, ale za pod wiatr, czułem zmęczenie dniem wczorajszym i nie jechało mi się najlepiej. W Bilczyca pojawiły się podjazdy, najpierw wąską drogą między domami podjechałem do drogi Gdów - Wieliczka, przeciąłem ją i kontynuowałem podjazd w kierunku Sławkowic. W pewnym momencie odbiłem na wąską drogę, ciągle pod górę, do Huciska, osiągnąłem pułap 305 m npm i zacząłem zjeżdżać by w Hucisku przy drodze Kunice - Dobranowice być znowu na 250 m npm.
Moim celem było zobaczenie Grobowca Lipowskich i krzesła Kantora. Wiele razy widziałem drogowskaz na krzesło Kantora, ale jakoś nigdy nie było okazji jechać do Huciska i tym razem postanowiłem to zmienić. Zdecydowałem się na jazdę drogą asfaltową za drogowskazami na krzesło Kantora, była też prowadząca prosto pod górę niepewna droga, ale ponieważ nie chciałem się wracać do grobowca Lipowskich, to pierwsza alternatywa była lepsza. Od razu było mocno pod górę, podjazd ciężki - 93 metry pod górę, na dystansie 1,4 km, a z początku było na pewno powyżej 10%. W miejscu kulminacji szosy, w pięknym lesie odbiłem w lewo do lasu i po chwili byłem pod grobowcem Lipowskich (uwaga - nie widoczny z drogi). Grobowiec został zbudowany w formie kopca - kurhanu z krzyżem na szczycie przez Zofię Lipowską na początku XX wieku. W grobowcu spoczywają Lipowscy zmarli nawet już w XXI wieku, więc jest to ciągle czynny cmentarz. Lipowscy byli właścicielami znajdującego się niedaleko dworku i właśnie w tym zacisznym leśnym miejscu postanowili zbudować rodzinny grobowiec.
Wróciłem na drogę, przejechałem jeszcze kawałek i skręciłem w prawo w drogę szutrową za wskazaniem drogowskazu na krzesło Kantora. W latach 1989 - 1990 Kantor zbudował sobie willę letnią w stylu zakopiańskim, a koło niej postawił 14 metrową rzeźbę krzesła. Droga szutrowa, która jechałem prowadzi dość mocno w dół, zjeżdżałem więc sobie ostrożnie i przegapiłem krzesło, zorientowałem się dopiero gdy dojechałem do dworku Lipowskich. Dworku nie da się zwiedzać, jest nawet tablica zakazują wstępu, a z daleka widok zasłaniają niestety drzewa. Obróciłem więc rower i ruszyłem pod górę w poszukiwaniu krzesła. Rzeźba stoi w ogrodzie, jest szczelnie zasłonięta drzewami i krzewami rosnącymi przy ogrodzeniu, więc niestety za wiele nie zobaczyłem, zrobiłem jednak fotkę i popędziłem w dół do drogi na Dobranowice i po chwili wylądowałem na tym samym skrzyżowaniu na którym byłem po zjeździe od strony Bilczyc kilkadziesiąt minut wcześniej.
Skierowałem się na Dobranowice i Sułów, w zasadzie od razu miałem pod górę, początkowo delikatnie, ale i tak do skrzyżowania z drogą Dobranowice - Biskupice wjechałem pod górę dobre 50 metrów. Potem zaczyna się już ostro pod górę, podjazd do Sułowa już kiedyś jechałem, ale wtedy zjechałem wcześniej z Dobranowic, tym razem męczyłem się pod górę już z Huciska, więc byłem bardziej zmęczony. Podjazd jest naprawdę ciężki, zdobyć trzeba 100 metrów w pionie na dystansie mniej więcej 1 kilometra. Na skrzyżowaniu z drogą na Chorągwice podjazd ostatecznie się kończy, ale odpuszcza już znacznie wcześniej, skręcając w kierunku Chorągwicy możemy jeszcze podjechać na 406 m npm na punkt widokowy Bukowiec, dziś nie było rewelacyjnego widoku, ale zwykle widać stąd góry i jezioro Dobczyckie. Dalej zjazd do Biskupic, zaczęło robić się zimno, niebo wyraźnie się zachmurzyło, musiałem więc ubrać bluzę i ruszyłem w dół w kierunku Bodzanowa. Dalej pod górę do Słomirogu, zjazd i przejazd przez Staniątki. Na kilometr przed celem mojej wycieczki zaczęło padać, więc na koniec jeszcze trochę zmokłem. Mniej więcej o 11:00 po przejechaniu 47 km byłem na miejscu.
Załatwiłem sprawę wylewek, odpocząłem i przed 13, ruszyłem w drogę powrotną, w między czasie przeszła burza, więc było dość mokro. Do Kłaja pojechałem drogą 75, niestety mimo iż ruch nie był jakiś mega duży, jazda nie była specjalnie przyjemna. Na poboczu dużo wody, a szybko pędzące samochody zmuszały mnie do jazdy blisko krawędzi jezdni. W Kłaju odbiłem do centrum, potem na Targowisko, koło Raby, drogą nr 4 i do Chełmu, gdzie trwały przygotowania do drugiego dnia wianków. Potem jeszcze kilka hopek i byłem w domu.
Wycieczka w sumie udana, choć przyjechałem mocno zmęczony, bolały mnie mięśnie, pod górki brakowało trochę pary. Już w czwartek jadę na 4-dniową wyprawę do Częstochowy i z powrotem, z sakwami po górkach może być problem, ale myślę że jakoś dam radę. Po powrocie pogoda zepsuła się już całkowicie, oglądałem więc 2 etap Tour de France - Michał Kwiatkowski finiszował na 3 miejscu i zdobył białą koszulkę lidera klasyfikacji młodzieżowej.
Galeria wycieczki
Walki rycerskie w Chełmie, Baczków, Bochnia
Sobota, 29 czerwca 2013 | dodano:29.06.2013 Kategoria 41-60 km, Po płaskim
- DST: 51.76 km
- Teren: 7.00 km
- Czas: 02:17
- VAVG 22.67 km/h
- VMAX 56.58 km/h
- Temp.: 25.0 °C
- Podjazdy: 287 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Pojechałem do Chełmu zobaczyć walki rycerskie na wzgórzu Grodzisku, impreza odbywała się w ramach 2 dniowych Wianków w Chełmie. Potem zadzwonił Krzysiek i pojechałem jeszcze przez Puszczę do Zabierzowa, potem do Baczkowa, powrót do domu przez Bochnię.
Cały tydzień nie jeździłem, bo cały czas lało a w sumie i tak nie bardzo miałem czas, w piątek miałem w planie jazdę na szosówce, ale oczywiście lało, więc dopiero dziś mogłem pomyśleć o wyjeździe. Rano umyłem rower, wyczyściłem napęd, a potem zasiadłem przed TV zobaczyć początek 1 etapu setnej edycji Tour de France - jak się później okazało wygrał Marcel Kittel. Jednak około 16:00 przerwałem oglądanie wsiadłem na rower i pojechałem do Chełmu zobaczyć walki rycerskie na grodzisku.
III Średniowieczne Spotkanie u Bożogrobców były jedną z imprez zorganizowanych w ramach wianków w Chełmie. Na grodzisko przyjechałem około 16:20 i jak się okazało idealnie trafiłem na pokazy walk. Gdy byłem na Grodzisku słońce przygrzewało na całego i nawet zacząłem się zastanawiać czy czasem nie ubrałem się za ciepło. W między czasie zadzwonił Krzysiek i umówiliśmy się na jazdę do Baczkowa, więc około 16:50 gdy walki się skończyły, ruszyłem w kierunku Puszczy. Droga tradycyjna, przez Targowisko i Kłaj a potem przez Puszczę do Zabierzowa, pod leśniczówka w Przyborowie byłem dokładnie o 17:15. Niestety Krzysiek się spóźniał, więc żeby mnie komary nie zjadły pojechałem w stronę Niepołomic na Sitowiec. Obejrzałem cmentarz wojenny nr 325 i poczekałem na Krzyśka, około 17:35 ruszyliśmy już razem w kierunku Baczkowa.
Ponieważ w Puszczy było mokro zdecydowaliśmy się na drogi asfaltowe, Żubrostradą dojechaliśmy do Mikluszowic, a potem drogą główną do Baczkowa gdzie nastąpiła tradycyjna przerwa. Po przerwie ruszyliśmy główną drogą do Bochni, dalej przez Osiedle Niepodległości na Górny Gościniec. Razem z Krzyśkiem zjechałem do Moszczenicy, gdzie się rozstaliśmy on pojechał do Niepołomic, a ja drogą koło kopalni dojechałem do domu.
Tempo wycieczki było mocne, szczególnie szybko jechaliśmy na odcinku z Mikluszowic do Baczkowa, potem trochę wolniej, ale też mocno do Bochni i mocno na podjeździe pod Górny Gościniec. To mocne tempo spowodowało, że przyjechałem do domu zmęczony, bolały mnie mięśnie nóg. Wycieczkę jednak uważam za bardzo udaną, zobaczyłem walki na Grodzisku w Chełmie na potem zaliczyłem ciekawą pętle przez Puszczę.
Galeria wycieczki
Kopiec w Pierzchowie
Niedziela, 23 czerwca 2013 | dodano:23.06.2013 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, Po płaskim, samotnie
- DST: 18.70 km
- Teren: 0.50 km
- Czas: 00:53
- VAVG 21.17 km/h
- VMAX 48.28 km/h
- Temp.: 26.0 °C
- Podjazdy: 213 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Plany na niedzielę były duże a ostatecznie skończyło się na krótkiej wieczornej wycieczce do pobliskiego Pierzchowa na kopiec J.H. Dąbrowskiego i szybki powrót do Łapczycy przed nadchodzącą burzą.
Wczoraj wieczór zaplanowałem sobie poranną wycieczkę przez Bochnię, Brzeźnicę do Brzeska i powrót przez Jadowniki i Rzezawę, zamierzałem jechać rano i wrócić na obiad. Jednak gdy wstałem około 7:30 to jakoś mi się odechciało, pogoda była średnia, chmury i zagrożenie deszczem, do tego poczytałem, że Brzesko, Jadowniki i Rzezawa zostały zalane podczas burzy dwa dni temu i w końcu wycieczki zrezygnowałem. Około 16-17 zaczęło się wypogadzać i po powrocie z kościoła postanowiłem, że jednak się przejadę, gdy wyjeżdżałem z Łapczycy o 17:45, było gorąco a na niebie pięknie świeciło słońce. Postanowiłem, że pojadę do Pierzchowa na kopiec Dąbrowskiego uzupełniając tym samym przerwaną przez burzę wycieczkę z końca maja, a potem może zaliczę podjazd pod Kobylec i powrót przez Wieniec - pętla jakieś 30-35 km.
Niestety ledwie przejechałem granicę Łapczycy zobaczyłem nadciągające czarne chmury i to akurat z kierunku w którym jechałem, ale nic jadę dalej. Po przejechaniu 7,5 km dojechałem na kopiec, zrobiłem sesję i zdałem sobie sprawę, że czas wracać, bo w oddali słyszałem już grzmoty. Jadę więc tą samą drogą w kierunku Łapczycy, ale ponieważ bliżej domu pogoda była lepsza, to postanowiłem się jeszcze pokręcić. Podjechałem w kierunku Siedlca Górnego, drogą która jeszcze do góry nie jechałem (myślałem, że będzie trudniej a tu dość łatwy podjazd) i potem skierowałem się w kierunku drogi nr 4, która przeciąłem i podjechałem pod Górny Gościniec. Dojechałem do Moszczenicy i stwierdziłem, że podjadę jeszcze w kierunku górnego kościoła w Łapczycy.
Podjazd z Moszczenicy do granic Łapczycy Górnym Gościńcem to 700 metrów 10% podjazdu jest to chyba trudniejszy odcinek niż podjazd w od drogi nr 4 do Górnego kościoła w Łapczycy. Ten podjazd od czasu do czasu sobie jeżdżę, głównie treningowo, bo po prostu nie mam potrzeby tędy jeździć. Powolutku jakoś wkręciłem pod górę, za znakiem Łapczyca jest wciąż pod górę ale już łagodnie, kulminacja szosy pod kościołem w Łapczycy. Nowa dzwonnica wybudowana niedawno w miejsce spalonej w 2009 starej zabytkowej dzwonnicy, już blednie i pewnie za kilka lat zacznie przypominać tą starą. Dalej już tylko zjazd do 4, mała wizyta w sklepie i powrót do domu. Jakieś 20 minut po moim powrocie zaczęło lać i to solidnie, burza trwałą jakieś 20 minut i znowu się rozpogodziło, kiedy w końcu skończą się burze i lato, które w kalendarzu już jest, zacznie się na całego?
Galeria wycieczki