- Kategorie bloga:
- 0-20 km (165)
- 100 km i więcej (35)
- 21-40 km (294)
- 41-60 km (130)
- 61-80 km (36)
- 81-99 km (12)
- Akcja cmentarze 2014 (10)
- Geocaching (8)
- Gniezno 2016 (5)
- Jura 2015 (3)
- Jura 2016 (3)
- Jura2012 (2)
- Łapczyca (51)
- Mazury 2012 (9)
- miasto (11)
- pieszo (26)
- Po górkach (325)
- Po płaskim (348)
- praca (107)
- Przez Puszczę Niepołomicką (291)
- Rajdy rekreacyjne (6)
- RNO (24)
- samotnie (383)
- w grupie (29)
- Wiedeń 2013 (6)
- wycieczki piesze (6)
- Wyprawy wielodniowe (34)
- wyścig kolarski (19)
- Z córką (15)
- Z uczniami (5)
- Z Żoną / Narzeczoną (66)
- Zachodniogalicyjskie cmentarze (104)
- zawody (24)
Łapczyca - Niepołomice
Sobota, 31 maja 2014 | dodano:02.06.2014 Kategoria 0-20 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 18.18 km
- Czas: 00:45
- VAVG 24.24 km/h
- VMAX 55.50 km/h
- Temp.: 16.0 °C
- Podjazdy: 120 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Do Niepołomic cisnąłem dość mocno, jak zwykle w sobotę rano - głównymi drogami. Na podjazdach na Górnym Gościńcu czułem się dość świeżo, więc jechałem mocno. Wszystko szło dobrze do skrętu na drogę 75 w Targowisku, wtedy zderzyłem się wiatrem - tempo momentalnie spadło i zacząłem się strasznie męczyć. Ponownie rozpędzić mogłem się dopiero w lesie, ale mój czas na rynku w Niepołomicach był jednak zdecydowanie słabszy niż podczas poprzedniego - rekordowego przejazdu na tej trasie.
Jak już pisałem z powrotu na rowerze do Łapczycy nic nie wyszło, więc ta wycieczka niestety okazała się dość krótka.
Kolejny raz do pracy z Niepołomic
Środa, 28 maja 2014 | dodano:29.05.2014 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 28.53 km
- Czas: 01:05
- VAVG 26.34 km/h
- VMAX 31.75 km/h
- Temp.: 20.0 °C
- Podjazdy: 60 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Po południu zrobiło się ciemno, gdzieś w oddali grzmiało, ale ponieważ w Woli Zabierzowskiej deszczu nie było, więc mniej więcej o 15:40 ruszyłem do Niepołomic. Mocno wiało, więc jechało się dość ciężko. Na Sitowcu wjechałem na mokrą drogę, im bliżej Niepołomic, to kałuże były większe, ale na szczęście mnie deszcz nie dopadł. Zrobiłem krótki postój w rynku i zanim ruszyłem do domu moich rodziców, zrobiło się pięknie i słonecznie.
Do pracy: dyst.: 14,05 km; czas: 31:15; średnia: 26,99 km/h.
Z pracy: dyst.: 14,49 km; czas: 34:25; średnia: 26,7 km/h.
Z Niepołomic do pracy
Poniedziałek, 26 maja 2014 | dodano:28.05.2014 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 29.99 km
- Czas: 01:11
- VAVG 25.34 km/h
- Temp.: 20.0 °C
- Podjazdy: 60 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Do pracy: dyst.: 14,02 km; czas: 32:37; średnia: 25,82 km/h.
Z pracy: dyst.: 15,97 km; czas: 38:42; średnia: 24,76 km/h.
Proszowice na szosie
Niedziela, 25 maja 2014 | dodano:26.05.2014 Kategoria 61-80 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 62.51 km
- Czas: 02:15
- VAVG 27.78 km/h
- VMAX 50.61 km/h
- Temp.: 25.0 °C
- Podjazdy: 324 m
- Sprzęt: Lapierre S Tech 300
- Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś po południu znalazłem chwilę czasu i postanowiłem pojeździć trochę na szosie. Najpierw miałem jechać nad Czarny Staw, ale czasu miałem sporo (wyruszyłem o godzinie 16:20), to pomyślałem o Nowym Brzesku i klasztorze w Hebdowie, ale końcu doszedłem do wniosku, że mogę jechać jeszcze dalej i dojechałem do Proszowic:)
Dziś było ciepło, ale nie gorąco, trochę wiało, ja jednak pierwszy odcinek pokonywałem, przez Puszczę Niepołomicką i z wiatrem nie miałem większych problemów. W puszczy pełno ludzi, miejscami musiałem uważać na pieszych, rolkarzy, czy jadących wolno rowerzystów. Gdy wyjechałem z lasu w Zabierzowie Bocheński to zrobiło się luźniej, ale niestety zderzyłem się wiatrem, musiałem się tak męczyć aż do skrzyżowania 964, kiedy to skręciłem w na wschód. Wiatr dalej trochę przeszkadzał, ale już nie było tak źle. Przejechałem przez Chobot, Ispinę i dojechałem do mostu na Wiśle w Nowym Brzesko, przez most sprint, ale niestety zabrakło mi jakiś 150 metrów, że zdążyć na zielonym świetle przejechać cały most. W Nowym Brzesko na rynku (dyst.: 21,53 km; czas: 43:57; średnia: 29,4 km/h), mniej więcej 3 minutowa przerwa na fotki i ruszyłem dalej na Proszowice. Na tym odcinku jechało mi się ciężko, bo nie dość, że było pod wiatr to jeszcze pojawiły się dość solidne podjazdy. Przeskoczyłem większe górki w Szpitarach, ale lekko wznosząca się droga w Jakubowicach pokonywana pod wiatr, całkowicie mnie wypompowała i do Proszowic przyjechałem mocno zmęczony.
Na rynku w Proszowicach zrobiłem mniej więcej 10 minutową przerwę, na liczniku miałem 32 km, średnia 28,5 km/h. Do domu postanowiłem wracać inną drogą, stwierdziłem że pojadę przez Wierzbno, Glewiec i Tropiszów. Tuż za Proszowicami czekała mnie seria podjazdów na drodze 775, asfalt był bardzo dobry, ale droga prowadząca w kierunku Krakowa dość ruchliwa. W Posądzy skręciłem na Wierzbno, nagle dostałem mega kopa - wiatr w plecy, jechałem bardzo szybko nawet pod lekkie wzniesienia. Wierzbnie zrobiłem postój na uzupełnienie wody w bidonie, chwilę postałem bo wszedłem do sklepu, a tam nie było sprzedawcy, dopiero po jakiś 5 minutach pojawiła się pani, która mnie obsłużyła. Kolejne kilometry to ciągła sekwencja podjazdów i zjazdów po kiepskim miejscami asfalcie. W Tropiszowie miałem zjechać na drogę 79, ale po krótkiej analizie mapy, stwierdziłem że pociągnę jeszcze trochę w kierunku Krakowa drogami bocznymi. Po chwili wjechałem w granicę administracyjne Krakowa, bocznymi drogami dojechałem w końcu do drogi 79, ale na wysokości Wyciąża, co pozwoliło mi dojechać do Niepołomic z pominięciem drogi 75. Jechałem nią tylko kawałek przez most na Wiśle, następnie skręciłem na ulicę Wimmera i po chwili w kierunku niepołomickiego rynku. Jeszcze jeden krótki postój zrobiłem pod sklepem w rynku, gdzie kupiłem coś do picia, a potem pojechałem do domu moich rodziców zamykając tym samym przeszło 62 km pętle.
Wyjazd udany, szosówka daje możliwość pokonywania dużej ilości kilometrów w stosunkowo, krótkim czasie (czas z postojami 2 g 45 m, średnia jazdy 27,77 km/h), trzeba by tylko podciągnąć się z formą, żeby uniknąć przestojów na trasie i mocniej ciągnąć pod wzniesienia. Myślę, że teraz będę zdecydowanie częściej jeździł na szosie.
Ślad zapisany dopiero od Nowego Brzeska, nie wiem dlaczego tak się stało.
Dziś było ciepło, ale nie gorąco, trochę wiało, ja jednak pierwszy odcinek pokonywałem, przez Puszczę Niepołomicką i z wiatrem nie miałem większych problemów. W puszczy pełno ludzi, miejscami musiałem uważać na pieszych, rolkarzy, czy jadących wolno rowerzystów. Gdy wyjechałem z lasu w Zabierzowie Bocheński to zrobiło się luźniej, ale niestety zderzyłem się wiatrem, musiałem się tak męczyć aż do skrzyżowania 964, kiedy to skręciłem w na wschód. Wiatr dalej trochę przeszkadzał, ale już nie było tak źle. Przejechałem przez Chobot, Ispinę i dojechałem do mostu na Wiśle w Nowym Brzesko, przez most sprint, ale niestety zabrakło mi jakiś 150 metrów, że zdążyć na zielonym świetle przejechać cały most. W Nowym Brzesko na rynku (dyst.: 21,53 km; czas: 43:57; średnia: 29,4 km/h), mniej więcej 3 minutowa przerwa na fotki i ruszyłem dalej na Proszowice. Na tym odcinku jechało mi się ciężko, bo nie dość, że było pod wiatr to jeszcze pojawiły się dość solidne podjazdy. Przeskoczyłem większe górki w Szpitarach, ale lekko wznosząca się droga w Jakubowicach pokonywana pod wiatr, całkowicie mnie wypompowała i do Proszowic przyjechałem mocno zmęczony.
Na rynku w Proszowicach zrobiłem mniej więcej 10 minutową przerwę, na liczniku miałem 32 km, średnia 28,5 km/h. Do domu postanowiłem wracać inną drogą, stwierdziłem że pojadę przez Wierzbno, Glewiec i Tropiszów. Tuż za Proszowicami czekała mnie seria podjazdów na drodze 775, asfalt był bardzo dobry, ale droga prowadząca w kierunku Krakowa dość ruchliwa. W Posądzy skręciłem na Wierzbno, nagle dostałem mega kopa - wiatr w plecy, jechałem bardzo szybko nawet pod lekkie wzniesienia. Wierzbnie zrobiłem postój na uzupełnienie wody w bidonie, chwilę postałem bo wszedłem do sklepu, a tam nie było sprzedawcy, dopiero po jakiś 5 minutach pojawiła się pani, która mnie obsłużyła. Kolejne kilometry to ciągła sekwencja podjazdów i zjazdów po kiepskim miejscami asfalcie. W Tropiszowie miałem zjechać na drogę 79, ale po krótkiej analizie mapy, stwierdziłem że pociągnę jeszcze trochę w kierunku Krakowa drogami bocznymi. Po chwili wjechałem w granicę administracyjne Krakowa, bocznymi drogami dojechałem w końcu do drogi 79, ale na wysokości Wyciąża, co pozwoliło mi dojechać do Niepołomic z pominięciem drogi 75. Jechałem nią tylko kawałek przez most na Wiśle, następnie skręciłem na ulicę Wimmera i po chwili w kierunku niepołomickiego rynku. Jeszcze jeden krótki postój zrobiłem pod sklepem w rynku, gdzie kupiłem coś do picia, a potem pojechałem do domu moich rodziców zamykając tym samym przeszło 62 km pętle.
Wyjazd udany, szosówka daje możliwość pokonywania dużej ilości kilometrów w stosunkowo, krótkim czasie (czas z postojami 2 g 45 m, średnia jazdy 27,77 km/h), trzeba by tylko podciągnąć się z formą, żeby uniknąć przestojów na trasie i mocniej ciągnąć pod wzniesienia. Myślę, że teraz będę zdecydowanie częściej jeździł na szosie.
Ślad zapisany dopiero od Nowego Brzeska, nie wiem dlaczego tak się stało.
Na budowę
Sobota, 24 maja 2014 | dodano:24.05.2014 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, samotnie
- DST: 37.86 km
- Teren: 3.00 km
- Czas: 01:30
- VAVG 25.24 km/h
- VMAX 54.02 km/h
- Temp.: 30.0 °C
- Podjazdy: 192 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Rano cisnąłem dość mocno. bo jechało mi się bardzo dobrze. Droga jak zwykle do Chełmu Górnym Gościńcem, a potem drogami głównymi 94 i 75. W Niepołomicach na rynku było po 35 minutach, wykręcając chyba rekordowy czas na tym odcinki (czas 35:15; dyst: 15,67 km; średnia: 26,7 km/h).
Potem pracowałem na budowie, było potwornie gorącą co zaowocowało burzami. Do domu ruszyłem celując w okienko pogodowe. Tym razem jechałem ścieżką rowerową wzdłuż drogi 75, a potem przez Szarów na Targowisko. W Szarowie zaczęło trochę kropić i taki lekki deszczyk towarzyszył mi do skrzyżowania z drogą 94. Na odcinku z Niepołomic do Targowiska jechałem również pod wiatr, gdy skręciłem na 94, złapałem lekki wiatr w plecy, postanowiłem więc pociągnąć do Łapczycy drogą główną, bez wjeżdżania na Górny Gościniec. Jazda poszła szybko i sprawnie, ruch był nieduży i po kilkunastu minutach byłem już pod domem w Łapczycy. Wyjazd udany, forma dziś była nie najgorsza, mocno jechałem nawet w drodze powrotnej, mimo iż było pod wiatr, a ja byłem zmęczony po kilkugodzinnym koszeniu trawy w upale.
Do pracy
Piątek, 23 maja 2014 | dodano:23.05.2014 Kategoria samotnie, Przez Puszczę Niepołomicką, praca, Po płaskim, 21-40 km
- DST: 28.40 km
- Czas: 01:02
- VAVG 27.48 km/h
- VMAX 33.92 km/h
- Temp.: 25.0 °C
- Podjazdy: 59 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Do pracy: dyst.: 13,96 km; czas: 30:45; średnia: 27,28 km/h.
Z pracy: dyst.: 14,44 km; czas: 32:05; średnia: 27,01 km/h.
Z pracy jechałem też dość szybko choć częściowo pod wiatr. Najmocniej wiało mi twarz na samym początku, czyli w Woli Zabierzowskie i Zabierzowie, w lesie już było lepiej, choć zdarzały się momenty, że wiatr mi mocno przeszkadzał. Zrobiłem jeszcze postój o u kolegi w rynku - tam miałem średnią 27,3 na jeździe do domy rodziców trochę mi ona jednak spadła. ostatecznie wyszło 27,13 km/h.
Wycieczka szkolna do Niepołomic
Wtorek, 20 maja 2014 | dodano:20.05.2014 Kategoria 21-40 km, Po płaskim
- DST: 27.36 km
- Czas: 01:41
- VAVG 16.25 km/h
- VMAX 26.68 km/h
- Temp.: 24.0 °C
- Podjazdy: 39 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś pojechałem na szkolną wycieczkę rowerową do Niepołomic, wyjazd był dla chętnych, po lekcjach, więc frekwencja nie za duża - 4 osoby, ale może to i lepiej, miałem mniejsze problemy z upilnowaniem towarzystwa:)
Kilka minut po 15 wyjechaliśmy z Woli Zabierzowskiej, tempo w okolicach 15-16 km/h. Pierwszy postój na Sitowcu, gdzie pokazałem dzieciom cmentarz wojenny, nowy Dąb Batorego i geocacha. Następnie dłuższy postój w Niepołomicach, przerwa na lody i zabawę na placu zabaw. W drodze powrotnej jeden postój pod kapliczką św. Huberta, gdzie szukaliśmy kolejnego geocacha. Około 18 wróciliśmy pod szkołę.
Wyjazd udany, pogoda piękna - prawie letnia, żeby tylko utrzymała się do weekendu, to może uda mi się coś więcej pojeździć.
Kilka minut po 15 wyjechaliśmy z Woli Zabierzowskiej, tempo w okolicach 15-16 km/h. Pierwszy postój na Sitowcu, gdzie pokazałem dzieciom cmentarz wojenny, nowy Dąb Batorego i geocacha. Następnie dłuższy postój w Niepołomicach, przerwa na lody i zabawę na placu zabaw. W drodze powrotnej jeden postój pod kapliczką św. Huberta, gdzie szukaliśmy kolejnego geocacha. Około 18 wróciliśmy pod szkołę.
Wyjazd udany, pogoda piękna - prawie letnia, żeby tylko utrzymała się do weekendu, to może uda mi się coś więcej pojeździć.
Niepołomice - Łapczyca
Niedziela, 18 maja 2014 | dodano:18.05.2014 Kategoria 0-20 km, Po górkach, Po płaskim, samotnie
- DST: 19.34 km
- Czas: 00:44
- VAVG 26.37 km/h
- VMAX 44.63 km/h
- Temp.: 20.0 °C
- Podjazdy: 180 m
- Sprzęt: Lapierre S Tech 300
- Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś byliśmy z żoną w Krakowie poszukując gniazdek i włączników w najlepszej cenie, potem pojechaliśmy na budowę, żona musiała jechać do domu do dziecka, a ja zostałem sprawdzić jeszcze kilka rzeczy - w rezultacie do Łapczycy musiałem wrócić na rowerze. Po tygodniowych ulewach w niedzielę wieczór w końcu zaczęło się robić ładnie, więc przejażdżka zapowiadała się całkiem przyjemnie.
Mniej więcej o 18:20 wsiadłem na moją szosówkę i ruszyłem do Łapczycy. Jazda szosówką oznaczała, że muszę jechać po szosie, wybrałem, więc drogę przez Staniątki, gdzie musiałem się zmierzyć z podjazdem pod Winnicę, poszło mi całkiem nieźle, choć tempo pod górę nadal nie jest nadzwyczajne. Potem przejazd przez Gruszki i Szarów do Targowiska, gdzie wyjechałem na drogę 75. W zasadzie mogłem jechać tą drogą już od Niepołomic, ale trochę bałem się dużego ruchu, a na szosówce czuję się jeszcze niepewnie. Drogą 75 dojechałem do skrzyżowania z drogą nr 4 (teraz w zasadzie 94), którą z kolei dojechałem do Chełmu gdzie rozpocząłem, krótki ale bardzo stromy podjazd pod kościół w Chełmie. Musiałem skorzystać z najlżejszych przełożeń, ale jakoś wyjechałem pod kościół, dalej też trzeba jechać pod górę, choć już nie tak ostro. Dzień wcześniej jechałem ten mniej stromy odcinek na crossie i jak rozpędziłem rower, to podjeżdżałem tu 25 km/h, a samej końcówce prędkość spadła mi do 18 km/h. Dziś na szosie zmęczony wcześniejszą ścianką, nie rozpędzałem roweru na wypłaszczeniu i na podjeździe nie mogłem za bardzo przekroczyć 15 km/h.
Pod kurhanem w Moszczenicy, zrobiłem jeszcze sesję zdjęciową i ruszyłem w dół do Łapczycy, na zjeździe nie jechałem za specjalnie szybko, bo po ostatnich opadach na asfalcie leży dużo gałązek z drzew i piasku, więc na cienkich szosowych oponach strach było jechać za szybko. Przez chwilę zastanawiałem się czy nie zaatakować jeszcze podjazdu z Moszczenicy pod górny kościół w Łapczycy, ale ostatecznie zrezygnowałem i pojechałem prosto do domu.
Wycieczka udana, choć na szosówce dalej jedzie i się ciężko, siedzenie jest strasznie twarde, na dodatek chyba dętki puszczają mi powietrze i jechałem ze słabo napompowanymi kołami. Teraz szosówka zostaje w Łapczycy i spróbuję się na niej zmierzyć z okolicznymi stromymi podjazdami.
Mniej więcej o 18:20 wsiadłem na moją szosówkę i ruszyłem do Łapczycy. Jazda szosówką oznaczała, że muszę jechać po szosie, wybrałem, więc drogę przez Staniątki, gdzie musiałem się zmierzyć z podjazdem pod Winnicę, poszło mi całkiem nieźle, choć tempo pod górę nadal nie jest nadzwyczajne. Potem przejazd przez Gruszki i Szarów do Targowiska, gdzie wyjechałem na drogę 75. W zasadzie mogłem jechać tą drogą już od Niepołomic, ale trochę bałem się dużego ruchu, a na szosówce czuję się jeszcze niepewnie. Drogą 75 dojechałem do skrzyżowania z drogą nr 4 (teraz w zasadzie 94), którą z kolei dojechałem do Chełmu gdzie rozpocząłem, krótki ale bardzo stromy podjazd pod kościół w Chełmie. Musiałem skorzystać z najlżejszych przełożeń, ale jakoś wyjechałem pod kościół, dalej też trzeba jechać pod górę, choć już nie tak ostro. Dzień wcześniej jechałem ten mniej stromy odcinek na crossie i jak rozpędziłem rower, to podjeżdżałem tu 25 km/h, a samej końcówce prędkość spadła mi do 18 km/h. Dziś na szosie zmęczony wcześniejszą ścianką, nie rozpędzałem roweru na wypłaszczeniu i na podjeździe nie mogłem za bardzo przekroczyć 15 km/h.
Pod kurhanem w Moszczenicy, zrobiłem jeszcze sesję zdjęciową i ruszyłem w dół do Łapczycy, na zjeździe nie jechałem za specjalnie szybko, bo po ostatnich opadach na asfalcie leży dużo gałązek z drzew i piasku, więc na cienkich szosowych oponach strach było jechać za szybko. Przez chwilę zastanawiałem się czy nie zaatakować jeszcze podjazdu z Moszczenicy pod górny kościół w Łapczycy, ale ostatecznie zrezygnowałem i pojechałem prosto do domu.
Wycieczka udana, choć na szosówce dalej jedzie i się ciężko, siedzenie jest strasznie twarde, na dodatek chyba dętki puszczają mi powietrze i jechałem ze słabo napompowanymi kołami. Teraz szosówka zostaje w Łapczycy i spróbuję się na niej zmierzyć z okolicznymi stromymi podjazdami.
Do Chełmu - zobaczyć Rabę
Sobota, 17 maja 2014 | dodano:17.05.2014 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, samotnie
- DST: 11.82 km
- Teren: 0.50 km
- Czas: 00:40
- VAVG 17.73 km/h
- VMAX 50.51 km/h
- Temp.: 12.0 °C
- Podjazdy: 209 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Mimo iż było dość brzydko, wietrznie i chłodno, pojechałem do Chełmu zobaczyć spustoszenie jakie uczyniła Raba. Od tygodnia pada, Raba jest bardzo wysoka, w kilku miejscach w okolicy wyszła z koryta i zalała niżej położone tereny.
Na początek jazda przez Łapczycę do Moszczenicy, pierwsze co rzuca mi się w oczy to bardzo wysoki stan potoku w Łapczycy, zatrzymuję się nawet żeby zrobić fotkę, przy okazji ubieram wiatrówkę bo jest mi zimno. Dalej przejazd przez Moszczenicę i dojazd do Chełmu. Na cmentarzu w Chełmie robię postój i kilka fotek na Rabę w Stanisławicach i Cikowicach. Następnie zjeżdżam do koryta rzeki w Chełmie - zalane są wszystkie łąki tuż przy Rabie, woda opiera się dopiero na szutrowej drodze wzdłuż rzeki, którą jadę. Wracam pod cmentarz w Chełmie pokonując solidny podjazd, potem zjazd do Moszczenicy i postanawiam spróbować się jeszcze ze stromym podjazdem w kierunku górnego kościoła w Łapczycy. Jadę na najlżejszym przełożeniu, ale idzie mi dość dobrze, równym tempem dojeżdżam do znaku Łapczyca, gdzie kończy się stroma ścianka, dalej jadę już wyraźnie szybciej pod kościół w Łapczycy, po drodze robię jeszcze kilka fotek w kierunku kościoła w Cikowicach - tu też widać sporo wody. Na koniec zjazd do 94 i powrót do domu.
Wycieczka krótka ale udana, forma nawet niezła, mimo iż cały czas jestem dość mocno przeziębiony.
Na początek jazda przez Łapczycę do Moszczenicy, pierwsze co rzuca mi się w oczy to bardzo wysoki stan potoku w Łapczycy, zatrzymuję się nawet żeby zrobić fotkę, przy okazji ubieram wiatrówkę bo jest mi zimno. Dalej przejazd przez Moszczenicę i dojazd do Chełmu. Na cmentarzu w Chełmie robię postój i kilka fotek na Rabę w Stanisławicach i Cikowicach. Następnie zjeżdżam do koryta rzeki w Chełmie - zalane są wszystkie łąki tuż przy Rabie, woda opiera się dopiero na szutrowej drodze wzdłuż rzeki, którą jadę. Wracam pod cmentarz w Chełmie pokonując solidny podjazd, potem zjazd do Moszczenicy i postanawiam spróbować się jeszcze ze stromym podjazdem w kierunku górnego kościoła w Łapczycy. Jadę na najlżejszym przełożeniu, ale idzie mi dość dobrze, równym tempem dojeżdżam do znaku Łapczyca, gdzie kończy się stroma ścianka, dalej jadę już wyraźnie szybciej pod kościół w Łapczycy, po drodze robię jeszcze kilka fotek w kierunku kościoła w Cikowicach - tu też widać sporo wody. Na koniec zjazd do 94 i powrót do domu.
Wycieczka krótka ale udana, forma nawet niezła, mimo iż cały czas jestem dość mocno przeziębiony.
Krynica
Sobota, 3 maja 2014 | dodano:03.05.2014 Kategoria 100 km i więcej, Po górkach
- DST: 123.90 km
- Czas: 05:16
- VAVG 23.53 km/h
- VMAX 62.97 km/h
- Temp.: 20.0 °C
- Podjazdy: 1394 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wyjazd do Krynicy organizowali znajomi z Niepołomic, niektórzy jechali tam na cały długi weekend, ale kilka osób jechało podobnie jak tylko pokonać tą trudną i dość długą trasę. Start wyprawy z Niepołomic, ale ja jechałem od siebie z domu. Na początek w ramach treningu przejechałem się Górnym Gościńcem do Chełmu, zjechałem do mostu na Rabie i czekałem na resztę peletonu.
Wyjechałem sobie trochę za wcześnie i musiałem czekać dobre 25 minut, na dodatek akurat się zachmurzyło i trochę zmarzłem. W końcu zobaczyłem kilku osobowy peleton prowadzony przez 3 szosowców. Na początek dobrze mi znany podjazd pod Czyżyczkę, postanowiłem spróbować utrzymać się z przodu z szosowcami. Najcięższe fragmenty jechałem na kole szosowców, ale na wypłaszczeniu przed szczytem straciłem parę metrów, które na zjeździe zamieniły się parędziesiąt. Po zjeździe w Zawadzie zatrzymałem się i poczekałem na pozostałych, żeby wiedzieli gdzie jechać. Następnym wzniesieniem był podjazd pod Olchawę, dość krótki ale stromy, szosowcy odjechali definitywnie i zobaczyliśmy ich dopiero w Krynicy. Do Wiśnicza dojechałem sobie lekko z przodu, poczekałem na resztę i zrobiliśmy krótki postój. Po jakiś 10 minutach ruszyliśmy na Lipnicę Murowaną, gdzie czekał nas oczywiście kolejny podjazd. Tempo jazdy zarówno pod górę jak na płaskich odcinkach było bardzo wysokie, trzeba było mocno walczyć o utrzymanie koła. Cały podjazd jechałem w grupie, docisnąłem dopiero na ostatnim 100 metrowym odcinku pod górę i rezultacie na zjeździe, a po chwili na rynku w Lipnicy znów byłem pierwszy. Tu kolejna przerwa, zjedliśmy nawet sobie po lodzie i po jakiś 15 minutach ruszyliśmy dalej, drogą na Tymową.
Tuż za Lipnica jeszcze jeden wymagający podjazd, ale potem zjazd i dłuższy odcinek jazdy w miarę po płaskim aż do drogi 75 w Tymowej. Zaraz po wjeździe na ruchliwą krajówkę, znowu się zatrzymaliśmy, tym razem na stacji benzynowej gdzie uzupełniliśmy zapasy picia. Kolejne 5 km, mieliśmy do pokonania DK 75, Wojtek z Szymkiem ruszyli do przodu, zostawiając resztę grupy lekko w tyle. Po minięciu ronda w Jurkowie i zjechaniu z krajówki razem z Krystianem ruszyłem w pogoń, po kilkuset metrach stwierdziłem, że nie odrabiamy i sam pojechałem do przodu. Na liczniku pojawiło się 38 km/h i bardzo szybko zredukowałem dystans do połowy, ale potem niestety zabrakło mi pary i ostatnie 100 metrów straty musiałem odrabiać dużo dłużej. Po kilku kilometrach najpierw ja dogoniłem ucieczkę, a po chwili dojechał również Krystian. Ten odcinek był w miarę płaski, zmieniając się na prowadzeniu przejechaliśmy przez Zakliczyn i już zdecydowanie mniej ruchliwą drogą ruszyliśmy na Gromnik. Kolejny postój zrobiliśmy w Sieciechowie koło dwóch kościołów (jeden drewniany) na 58 km wycieczki. Po kilku minutach dojechali Iza i Krzysiek.
Po przerwie ruszyliśmy dalej, minęliśmy Gromnik i dużą prędkością nadawaną przez Krystiana zaczęliśmy pędziliśmy na Ciężkowice. Przejechaliśmy przez Ciężkowice i zatrzymał nas dopiero przejazd kolejowy Sędziszowie (75 km) postanowiliśmy więc zrobić mały postój. Po kilkunastu minutach ruszyliśmy dalej, mieliśmy jechać trochę wolniej oszczędzając siły przed decydującym podjazdem, ale oczywiście nic z tego nie wyszło, dalej jechaliśmy szybko, ja powoli zacząłem odczuwać ból nóg, a prawa łydka coraz wyraźniej mnie spinała i zacząłem się bać żeby nie złapał mnie skurcz.
Kolejny postój zrobiliśmy kilka km przed Grybowem pod sklepem, potem przejechaliśmy Grybów i stanęliśmy jeszcze raz Kąclowej, tu została Iza, która postanowiła resztę drogi do Krynicy pokonać z Maćkiem samochodem, a my w 5 osobowym składzie ruszyliśmy zdobyć najdłuższy podjazd dzisiejszej wyprawy, do pokonania mieliśmy prawie 17,5 km podjazd z różnicą wzniesień wynoszącą 400 metrów. Początek podjazdu stosunkowo łatwy, więc tempo duże, około 22 km/h, dość szybko odjechał nam Krystian i zostaliśmy 4 osobowym składzie. Ja czułem się dość kiepsko, nogi mnie bolały, a łydka coraz bardziej mi się spinała. Pierwszy postój przed Berestem na końcu tej łatwiejszej części podjazdu, potem zaczęło się robić stromiej, więc i prędkość wyraźnie spadła, wjechaliśmy do lasu i zaczęły się serpentyny. Na początku jechał Szymek, potem ja z Krzyśkiem, a na końcu narzekający na kolano Wojtek. Ja nie lubię zatrzymywać się na podjazdach, bo wtedy tracę rytm, więc nawet jak idzie mi kiepsko, to staram się cały czas jechać, ale na prośbę Wojtka zrobiliśmy krótki postój w lesie. Po tym przystanku znowu do przodu wyrwał Szymek, mi jechało się jakoś dziwnie, z jednej strony miałem wrażenie, że nie mam kompletnie siły, a drugiej, że jadę na za miękkim przełożeniu. W końcu postanowiłem wrzucić twardsze przełożenie, szybko odjechałem od Wojtka i Krzyśka, a po kilku minutach dopadłem wyraźnie już zmęczonego Szymka. Na szczyt wzniesienia wjechaliśmy razem, popędziłem w dół i po chwili byliśmy już na skrzyżowaniu z DK 75 przy zjeździe na Krynicę, Szymek chyba zobaczył stojącego gdzieś koło drogi Krystiana i się zatrzymał, ja go nie widziałem, więc popędziłem w dół do Krynicy. Na zjeździe zobaczyłem jadącego pod górę Marcina - miałem z nim wracam do domu, ale on wyraźnie postanowił jeszcze przedłużyć sobie trasę.
Zjechałem na dół do Krynicy i zatrzymałem się pod Strażą Pożarną i myślałem, że za chwilę dojedzie reszta grupy, ale jakoś ich nie było, podjechałem jeszcze kawałek dalej do parku, gdzie pod mapą Krynicy zrobiłem fotkę mojego krosika. Po chwili zobaczyłem, jadącego samochodem Maćka i Izę z rowerem na dachu, a minutę później moją rowerową grupę, pojechałem na za nimi, nocleg mieli koło deptaku, ale pod pensjonat prowadziła stroma droga z nachyleniem pewno z 12%, na tym ostatnim odcinku dwa razy złapał mnie lekki skurcz, na szczęście po chwili byliśmy już na miejscu.
W pensjonacie trochę się umyłem, przebrałem, a następnie wraz z całą grupą poszedłem na obiad. Oni poszli szukać miejsca gdzie można coś zjeść, a ja jeszcze pojechałem na stację PKP z zamiarem kupienia biletu na pociąg. Niestety kasy były zamknięte, wiec wróciłem na krynicki deptak, przy którym moi znajomi jedli obiad. Ja też coś zjadłem, a potem ponownie pojechałem na dworzec, gdzie już czekałem na pociąg. O 19:36 ruszyłem do domu pociągiem TLK, na stacji w Bochni byłem tuż po północy. Uzbroiłem rower w lampki i pojechałem do Łapczycy, do domu dotarłem około godziny 0:35.
Wyjazd udany, forma chyba niezła, ale miałem też i momenty kryzysu. W sumie tego dnia pokonałem 134,1 km, w czasie 6:05:16 czyli uzyskałem średnią 22,14 km/h. To jednak cała jazda, do której zaliczyłem również wolniutki przejazd krynickim deptakiem. Na samym odcinku Łapczyca - Krynica wyszło mi 123,9 km, czas 5:16:29, średnia 23,49 km. Pierwszy odcinek przez Nowy Wiśnicz - Lipnicę Murowaną do Tymowej zakończyłem ze średnią 22,9 km/h. Potem na bardziej płaskim odcinku nastąpiło wyraźnie przyspieszenie i Grybowie miałem średnią powyżej 25 km/h. Ostatni długi podjazd spowodował, ze średnia trochę spadła, ale i tak na koniec wyszła rewelacyjnie wysoka. Muszę częściej organizować sobie takie długie i wymagające wyjazdy, może następnym razem na szosówce:)
Wyjechałem sobie trochę za wcześnie i musiałem czekać dobre 25 minut, na dodatek akurat się zachmurzyło i trochę zmarzłem. W końcu zobaczyłem kilku osobowy peleton prowadzony przez 3 szosowców. Na początek dobrze mi znany podjazd pod Czyżyczkę, postanowiłem spróbować utrzymać się z przodu z szosowcami. Najcięższe fragmenty jechałem na kole szosowców, ale na wypłaszczeniu przed szczytem straciłem parę metrów, które na zjeździe zamieniły się parędziesiąt. Po zjeździe w Zawadzie zatrzymałem się i poczekałem na pozostałych, żeby wiedzieli gdzie jechać. Następnym wzniesieniem był podjazd pod Olchawę, dość krótki ale stromy, szosowcy odjechali definitywnie i zobaczyliśmy ich dopiero w Krynicy. Do Wiśnicza dojechałem sobie lekko z przodu, poczekałem na resztę i zrobiliśmy krótki postój. Po jakiś 10 minutach ruszyliśmy na Lipnicę Murowaną, gdzie czekał nas oczywiście kolejny podjazd. Tempo jazdy zarówno pod górę jak na płaskich odcinkach było bardzo wysokie, trzeba było mocno walczyć o utrzymanie koła. Cały podjazd jechałem w grupie, docisnąłem dopiero na ostatnim 100 metrowym odcinku pod górę i rezultacie na zjeździe, a po chwili na rynku w Lipnicy znów byłem pierwszy. Tu kolejna przerwa, zjedliśmy nawet sobie po lodzie i po jakiś 15 minutach ruszyliśmy dalej, drogą na Tymową.
Tuż za Lipnica jeszcze jeden wymagający podjazd, ale potem zjazd i dłuższy odcinek jazdy w miarę po płaskim aż do drogi 75 w Tymowej. Zaraz po wjeździe na ruchliwą krajówkę, znowu się zatrzymaliśmy, tym razem na stacji benzynowej gdzie uzupełniliśmy zapasy picia. Kolejne 5 km, mieliśmy do pokonania DK 75, Wojtek z Szymkiem ruszyli do przodu, zostawiając resztę grupy lekko w tyle. Po minięciu ronda w Jurkowie i zjechaniu z krajówki razem z Krystianem ruszyłem w pogoń, po kilkuset metrach stwierdziłem, że nie odrabiamy i sam pojechałem do przodu. Na liczniku pojawiło się 38 km/h i bardzo szybko zredukowałem dystans do połowy, ale potem niestety zabrakło mi pary i ostatnie 100 metrów straty musiałem odrabiać dużo dłużej. Po kilku kilometrach najpierw ja dogoniłem ucieczkę, a po chwili dojechał również Krystian. Ten odcinek był w miarę płaski, zmieniając się na prowadzeniu przejechaliśmy przez Zakliczyn i już zdecydowanie mniej ruchliwą drogą ruszyliśmy na Gromnik. Kolejny postój zrobiliśmy w Sieciechowie koło dwóch kościołów (jeden drewniany) na 58 km wycieczki. Po kilku minutach dojechali Iza i Krzysiek.
Po przerwie ruszyliśmy dalej, minęliśmy Gromnik i dużą prędkością nadawaną przez Krystiana zaczęliśmy pędziliśmy na Ciężkowice. Przejechaliśmy przez Ciężkowice i zatrzymał nas dopiero przejazd kolejowy Sędziszowie (75 km) postanowiliśmy więc zrobić mały postój. Po kilkunastu minutach ruszyliśmy dalej, mieliśmy jechać trochę wolniej oszczędzając siły przed decydującym podjazdem, ale oczywiście nic z tego nie wyszło, dalej jechaliśmy szybko, ja powoli zacząłem odczuwać ból nóg, a prawa łydka coraz wyraźniej mnie spinała i zacząłem się bać żeby nie złapał mnie skurcz.
Kolejny postój zrobiliśmy kilka km przed Grybowem pod sklepem, potem przejechaliśmy Grybów i stanęliśmy jeszcze raz Kąclowej, tu została Iza, która postanowiła resztę drogi do Krynicy pokonać z Maćkiem samochodem, a my w 5 osobowym składzie ruszyliśmy zdobyć najdłuższy podjazd dzisiejszej wyprawy, do pokonania mieliśmy prawie 17,5 km podjazd z różnicą wzniesień wynoszącą 400 metrów. Początek podjazdu stosunkowo łatwy, więc tempo duże, około 22 km/h, dość szybko odjechał nam Krystian i zostaliśmy 4 osobowym składzie. Ja czułem się dość kiepsko, nogi mnie bolały, a łydka coraz bardziej mi się spinała. Pierwszy postój przed Berestem na końcu tej łatwiejszej części podjazdu, potem zaczęło się robić stromiej, więc i prędkość wyraźnie spadła, wjechaliśmy do lasu i zaczęły się serpentyny. Na początku jechał Szymek, potem ja z Krzyśkiem, a na końcu narzekający na kolano Wojtek. Ja nie lubię zatrzymywać się na podjazdach, bo wtedy tracę rytm, więc nawet jak idzie mi kiepsko, to staram się cały czas jechać, ale na prośbę Wojtka zrobiliśmy krótki postój w lesie. Po tym przystanku znowu do przodu wyrwał Szymek, mi jechało się jakoś dziwnie, z jednej strony miałem wrażenie, że nie mam kompletnie siły, a drugiej, że jadę na za miękkim przełożeniu. W końcu postanowiłem wrzucić twardsze przełożenie, szybko odjechałem od Wojtka i Krzyśka, a po kilku minutach dopadłem wyraźnie już zmęczonego Szymka. Na szczyt wzniesienia wjechaliśmy razem, popędziłem w dół i po chwili byliśmy już na skrzyżowaniu z DK 75 przy zjeździe na Krynicę, Szymek chyba zobaczył stojącego gdzieś koło drogi Krystiana i się zatrzymał, ja go nie widziałem, więc popędziłem w dół do Krynicy. Na zjeździe zobaczyłem jadącego pod górę Marcina - miałem z nim wracam do domu, ale on wyraźnie postanowił jeszcze przedłużyć sobie trasę.
Zjechałem na dół do Krynicy i zatrzymałem się pod Strażą Pożarną i myślałem, że za chwilę dojedzie reszta grupy, ale jakoś ich nie było, podjechałem jeszcze kawałek dalej do parku, gdzie pod mapą Krynicy zrobiłem fotkę mojego krosika. Po chwili zobaczyłem, jadącego samochodem Maćka i Izę z rowerem na dachu, a minutę później moją rowerową grupę, pojechałem na za nimi, nocleg mieli koło deptaku, ale pod pensjonat prowadziła stroma droga z nachyleniem pewno z 12%, na tym ostatnim odcinku dwa razy złapał mnie lekki skurcz, na szczęście po chwili byliśmy już na miejscu.
W pensjonacie trochę się umyłem, przebrałem, a następnie wraz z całą grupą poszedłem na obiad. Oni poszli szukać miejsca gdzie można coś zjeść, a ja jeszcze pojechałem na stację PKP z zamiarem kupienia biletu na pociąg. Niestety kasy były zamknięte, wiec wróciłem na krynicki deptak, przy którym moi znajomi jedli obiad. Ja też coś zjadłem, a potem ponownie pojechałem na dworzec, gdzie już czekałem na pociąg. O 19:36 ruszyłem do domu pociągiem TLK, na stacji w Bochni byłem tuż po północy. Uzbroiłem rower w lampki i pojechałem do Łapczycy, do domu dotarłem około godziny 0:35.
Wyjazd udany, forma chyba niezła, ale miałem też i momenty kryzysu. W sumie tego dnia pokonałem 134,1 km, w czasie 6:05:16 czyli uzyskałem średnią 22,14 km/h. To jednak cała jazda, do której zaliczyłem również wolniutki przejazd krynickim deptakiem. Na samym odcinku Łapczyca - Krynica wyszło mi 123,9 km, czas 5:16:29, średnia 23,49 km. Pierwszy odcinek przez Nowy Wiśnicz - Lipnicę Murowaną do Tymowej zakończyłem ze średnią 22,9 km/h. Potem na bardziej płaskim odcinku nastąpiło wyraźnie przyspieszenie i Grybowie miałem średnią powyżej 25 km/h. Ostatni długi podjazd spowodował, ze średnia trochę spadła, ale i tak na koniec wyszła rewelacyjnie wysoka. Muszę częściej organizować sobie takie długie i wymagające wyjazdy, może następnym razem na szosówce:)