- Kategorie bloga:
- 0-20 km (165)
- 100 km i więcej (35)
- 21-40 km (294)
- 41-60 km (130)
- 61-80 km (36)
- 81-99 km (12)
- Akcja cmentarze 2014 (10)
- Geocaching (8)
- Gniezno 2016 (5)
- Jura 2015 (3)
- Jura 2016 (3)
- Jura2012 (2)
- Łapczyca (51)
- Mazury 2012 (9)
- miasto (11)
- pieszo (26)
- Po górkach (325)
- Po płaskim (348)
- praca (107)
- Przez Puszczę Niepołomicką (291)
- Rajdy rekreacyjne (6)
- RNO (24)
- samotnie (383)
- w grupie (29)
- Wiedeń 2013 (6)
- wycieczki piesze (6)
- Wyprawy wielodniowe (34)
- wyścig kolarski (19)
- Z córką (15)
- Z uczniami (5)
- Z Żoną / Narzeczoną (66)
- Zachodniogalicyjskie cmentarze (104)
- zawody (24)
Szybka rundka na góralu
Niedziela, 15 marca 2015 | dodano:15.03.2015 Kategoria samotnie, Przez Puszczę Niepołomicką, Po górkach, 0-20 km
- DST: 13.95 km
- Teren: 3.50 km
- Czas: 00:36
- VAVG 23.25 km/h
- VMAX 44.52 km/h
- Temp.: 12.0 °C
- HRmax: 162 ( 86%)
- HRavg 142 ( 75%)
- Kalorie: 429 kcal
- Podjazdy: 89 m
- Sprzęt: GT Avalanche 3.0
- Aktywność: Jazda na rowerze
Ostatnio zrobiłem mały remont mojego roweru górskiego, który przygotowuję do sezonu startowego. Zakupiłem też nowy pas firmy Polar do mierzenia tętna, bo stary Garminowski coś strasznie przekłamywał, a skoro niedziela dość nieoczekiwania przywitała nas ładną pogodą to trzeba było wypróbować nowy zestaw:)
Szosówką do Nowego Brzeska
Sobota, 7 marca 2015 | dodano:07.03.2015 Kategoria samotnie, Przez Puszczę Niepołomicką, Po płaskim, 41-60 km
- DST: 41.92 km
- Czas: 01:31
- VAVG 27.64 km/h
- VMAX 27.49 km/h
- Temp.: 7.0 °C
- HRmax: 159 ( 85%)
- HRavg 144 ( 77%)
- Kalorie: 981 kcal
- Podjazdy: 73 m
- Sprzęt: Lapierre S Tech 300
- Aktywność: Jazda na rowerze

Najpierw pojechałem do Puszczy Niepołomickiej, przejechałem całą asfaltową Drogę Królewską, potem przejechałem przez Zabierzów Bocheński, Wolę Zabierzowską i Chobot. Dalej jeszcze długa prosta znów przez Puszczę, most na Wiśle i po jakiś 45 minutach byłem na rynku w Nowym Brzesko - czas tego 21 km odcinka wyniósł 44,57, średnia 28 km/h. Powiem szczerze, że po dojechaniu na miejsce, byłem już lekko zmęczony, na dodatek trochę obawiałem się, że w powrotem mogę mieć po lekki wiatr.
Droga powrotna prowadziła szosą 964, początkowo przez las jechało mi się nawet nieźle, ale potem jak wyszedłem na otwarty teren, wyraźnie zacząłem czuć podmuchy wiatry i moje tempo niestety siadło. Mimo wszystko zdecydowałem się nie wracać do Puszczy, tylko cały czas jechać 964. Niestety nie jest to specjalnie przyjemne doświadczenie, nawet dziś gdy ruch był znikomy. Droga a szczególnie jej pobocza są mocno zniszczone po zimie, trzeba więc albo jechać fatalnym asfaltem, albo środkiem drogi. Pod kościołem w Woli Batorskiej zaliczyłem lekkie odcięcie, nie miałem już sił kręcić, na dodatek skończyło mi się picie. Zrobiłem postój pod sklepem, wzmocniłem się puszką Pepsi i potem już jakoś dociągłem do domu. Ostatnie 5 km starałem się nawet trochę przyspieszyć, początkowo to się udało, ale na ulicach Niepołomic już było ciężko. Czas trochę krótszego, ale pokonywanego pod wiatr odcinka do domu 45,38. średnia 26,9 km/h.
Forma jak na początek marca może nie tragiczna, ale wyraźnie brakuje mi siły, muszę kręcić na wysokiej kadencji (90-95), bo na wyższym przełożeniu przy 80 obrotach już się strasznie męczę. Dziś w miarę działał mi pas do pomiaru tętna (ubrałem inną koszulkę) i od razu wyszło, że praktycznie całą trasę pokonałem na tętnie około 150, to dość dużo biorąc pod uwagę tempo jazdy. Do domu przyjechałem mocno zmęczony.
Czarny Staw bez Czarnego Stawu
Sobota, 28 lutego 2015 | dodano:28.02.2015 Kategoria Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką
- DST: 39.02 km
- Czas: 01:40
- VAVG 23.41 km/h
- VMAX 43.82 km/h
- Temp.: 6.0 °C
- HRmax: 165 ( 88%)
- HRavg 140 ( 74%)
- Kalorie: 1245 kcal
- Podjazdy: 70 m
- Sprzęt: Lapierre S Tech 300
- Aktywność: Jazda na rowerze

Dziś koło 13 zadzwonił do mnie Krzysiek, że idzie na rower z Maćkiem. Maciek ostatnio kupił używaną szosówkę i za jej pomocą postanowił zadbać o formę, zapowiadał się więc niezbyt forsowny wyjazd na godzinkę. Było dość chłodno, niebo zachmurzone, ale myślę sobie pojadę.
Ruszyliśmy około 14, pojechaliśmy po Maćka i po kilku minutach ruszyliśmy do Puszczy Niepołomickiej. Okazało, że Maciek strasznie chciał wypróbować swój nowy rower, więc mimo iż tempo ogólne nie było za wysokie (Krzysiek jechał góralem), to momentami robiliśmy mocne przyspieszenia, proste całą parą itp. numery. Potem następowało zwolnienie w czasie których doganiał nas Krzysiek. Takie rwane tempo spowodowało, że można było się zmęczyć. Dopiero w drodze powrotnej na Drodze Królewskiej jechaliśmy w miarę równym szybkim tempem.
Ostatecznie przejechałem 39 km, średnia niezbyt imponująca jak na szosówkę 23,33 km/h. Trochę niestety zmarzłem, a w szczególności moje nogi, ale na koniec lutego zaliczyłem jeszcze jeden szybki wypad na rower.
Ruszyliśmy około 14, pojechaliśmy po Maćka i po kilku minutach ruszyliśmy do Puszczy Niepołomickiej. Okazało, że Maciek strasznie chciał wypróbować swój nowy rower, więc mimo iż tempo ogólne nie było za wysokie (Krzysiek jechał góralem), to momentami robiliśmy mocne przyspieszenia, proste całą parą itp. numery. Potem następowało zwolnienie w czasie których doganiał nas Krzysiek. Takie rwane tempo spowodowało, że można było się zmęczyć. Dopiero w drodze powrotnej na Drodze Królewskiej jechaliśmy w miarę równym szybkim tempem.
Ostatecznie przejechałem 39 km, średnia niezbyt imponująca jak na szosówkę 23,33 km/h. Trochę niestety zmarzłem, a w szczególności moje nogi, ale na koniec lutego zaliczyłem jeszcze jeden szybki wypad na rower.
Gdów i Biskupice
Niedziela, 22 lutego 2015 | dodano:22.02.2015 Kategoria 41-60 km, Po górkach, samotnie
- DST: 43.12 km
- Czas: 01:47
- VAVG 24.18 km/h
- VMAX 47.20 km/h
- Temp.: 11.0 °C
- HRmax: 163 ( 87%)
- HRavg 137 ( 73%)
- Kalorie: 973 kcal
- Podjazdy: 426 m
- Sprzęt: Lapierre S Tech 300
- Aktywność: Jazda na rowerze

W samo południe wyciągnąłem szosówkę i drogę. Już pierwsze niewielkie 3-4% pokazały, że jestem słaby, a podjazd w Brzeziu pokonywany na 9 km wycieczki (6-7%), praktycznie mnie zabił mimo, że jechałem na najlżejszych przełożenia. Na szczęście później nastąpiły łatwiejsze odcinki. Przejechałem przez Cichawę, Niegowić, Marszowice i po 21 km jazdy dojechałem na rynek w Gdowie. Na rynku krótka przerwa w pełnym słońcu, chyba akurat był to najcieplejszy moment dzisiejszego dnia - mój termometr pokazywał 17 stopni. Podczas przerwy doszedłem do wniosku, że jednak zaryzykuję jazdę mocno pagórkowatą drogą 966 na Wieliczkę i Biskupicach odbije na Bodzanów. Początkowo jechało mi się nawet nieźle, ale potem zrobiło się trudniej, zaczęły pojawiać się fragmenty, 9, 11, a nawet 13 procentowe, do tego ciągłe interwały góra i dół, dały mi mocno w kość, ale na szczęście nie miałem już odcięcia i wolno dojechałem sobie do Biskupic.
Dalej sporo zjazdów i krótki ale stromy podjazd w Bodzanowie, który niespodziewanie dał mi mocno w kość. Postanowiłem więc ominąć kolejny kolejny ciężki podjazd do Słomirogu i przez Zakrzowiec ruszyłem do Staniątek. Pod koniec miałem już wyraźnie dość, nawet wiadukt nad autostradą sprawił mi sporo trudności, na dodatek do domu miałem głównie pod wiatr (niewielki ale jednak), zacząłem mieć problemy z utrzymaniem odpowiedniego tempa i w końcu mocno zmęczony dojechałem do domu.
Przejechałem w sumie 43 km, ale zrobiłem dość sporo przewyższeń (426 m) to właśnie te górki sprawiły, że przyjechałem mocno zmęczony. Niestety mój pas do pomiaru tętna jest do niczego, działał dobrze przez pierwsze 13 km, ale potem zaczął świrować. Momentami pokazywał prawdopodobne wartości (choć ciężko powiedzieć czy prawdziwe), ale były momenty gdy wskazywał mi 58. Wyraźnie mam problemy z był szybko skaczącym tętnem, na bardziej stromych górkach, szybko przekracza mi 160 i zaczynam mieć problemy z jazdą, więc szczególnie teraz dobrze działający pulsometr by mi się przydał, chyba będę musiał kupić nowy pas:(
Sobotnie przetarcie
Sobota, 21 lutego 2015 | dodano:22.02.2015 Kategoria 0-20 km, samotnie
- DST: 12.77 km
- Teren: 0.50 km
- Czas: 00:34
- VAVG 22.54 km/h
- VMAX 42.00 km/h
- Temp.: 9.0 °C
- Podjazdy: 45 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Szybki sobotni trening przed planowanym wyjazdem niedzielnym, forma kiepska, szybko się męczę niestety. Dziś jeździłem po okolicy, blisko domu, pętla przez Staniątki i Podłęże. Na koniec jazda obwodnicą Niepołomic i wolny podjazd pod Kopiec Grunwaldzki. Dziś jechałem bez pulsometru, który mi coś ostatnio szwankuje, ale na podjeździe pod kopiec tetno poważnie mi podskoczyło.
Walentynkowe kręcenie
Niedziela, 15 lutego 2015 | dodano:15.02.2015 Kategoria Po płaskim, 0-20 km
- DST: 20.93 km
- Czas: 00:58
- VAVG 21.65 km/h
- VMAX 44.86 km/h
- Temp.: 9.0 °C
- HRmax: 167 ( 89%)
- HRavg 140 ( 74%)
- Podjazdy: 97 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
W sobotę 14 lutego przy pięknej słonecznej pogodzie wybrałem się na przejażdżkę rowerową z Krzyśkiem. Pętla nie była zbyt ciężka ani nie pokonywaliśmy jej w jakimś zawrotnym tempie, ale muszę przyznać, że trochę się zmęczyłem. Forma jak na luty może nie jest tragiczna, ale na pewno nie ma też rewelacji. Na domiar złego coś mi szwankuje pas do pomiaru tętna garmina i wtedy gdy najbardziej mnie interesuję ten wskaźnik to pulsometr pokazuje jakieś pierdoły:(
Styczniowy Czarny Staw
Sobota, 17 stycznia 2015 | dodano:17.01.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 37.81 km
- Teren: 1.00 km
- Czas: 01:26
- VAVG 26.38 km/h
- VMAX 39.63 km/h
- Temp.: 13.0 °C
- HRmax: 164 ( 87%)
- HRavg 143 ( 76%)
- Kalorie: 982 kcal
- Podjazdy: 102 m
- Sprzęt: Lapierre S Tech 300
- Aktywność: Jazda na rowerze

Grudniowa wycieczka po Puszczy
Sobota, 20 grudnia 2014 | dodano:20.12.2014 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 20.73 km
- Teren: 5.00 km
- Czas: 00:53
- VAVG 23.47 km/h
- VMAX 37.74 km/h
- Temp.: 13.0 °C
- Kalorie: 703 kcal
- Podjazdy: 94 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Sobota, piękna pogoda, 13 stopni ciepła, słońce - więc mimo iż miałem nie za wiele czasu to postanowiłem zaliczyć grudniową wycieczkę, tym samym zaliczyłem wycieczki rowerowe w każdym miesiącu 2014 roku.
Forma podczas wyjazdu już raczej bardzo słaba, na początku jechałem co prawda dość szybko po asfalcie, ale gdy tylko skręciłem do lasu (na szeroką szutrową drogę) od razu poczułem niemoc. Po przeprawieniu się przez Puszczę w Szarowie miałem do podjechania nie długi i dość łatwy pojazd, ale w obecnej formie nie okazał się on specjalnie łatwy. Potem seria zjazdów i powrót do domu.
Tym wyjazdem ostatecznie zakończyłem rowerowy sezon 2014, nie był jakoś specjalnie udany, co prawda kilometrażowo wyszło w sumie nieźle, ale był to sezon raczej mało ciekawych wycieczek. Naprawdę ciekawe wyjazdy to do wycieczka do Krynicy w maju i lipcowy wyjazd do Sandomierza - obie niestety jednodniowe, w tym roku nie zaliczyłem żadnej wyprawy z sakwami.
Dość udany miałem natomiast sezon startowy. Wraz z Krzyśkiem wziąłem udział w 5 imprezach na orientacje, z dwóch przywieźliśmy srebrnej medale: Ciupaga Orient w Jordanowie (trasa turystyczna) i Galicja Orient w Bolęcinie (2 dniowa, trasa piknikowa). Blisko medalu byliśmy również podczas Wiosennej Odysei w Miechowie, tam jedna zawaliliśmy trochę na ostatnim punkcie i skończyło się na 5 miejscu. Do tego doszło II miejsce w klasyfikacji generalnej Galicja Trophy na który to cykl składały się powyższe imprezy. Wystartowaliśmy jeszcze dwa razy na trasach długi (około 100 km) podczas KORNO w Dąbrowie Górniczej (zaliczony komplet punktów choć miejsce niskie) i na Mordowniku w Beskidzie Niskim (tu poszło gorzej, ale trochę przez problemy sprzętowe). Ogólnie sezon startowy wypadł bardzo dobrze.
Z planów przedsezonowych zrealizowałem tylko część punktów:
- przejechać co najmniej 2000 km - zrobione
- wziąć udział w co najmniej dwóch imprezach na orientację - zrobione,
- podjechać co najmniej dwie przełęcze w tym Knurowską - niezrealizowane,
- odwiedzić rowerem wszystkie cmentarze wojenne (z I WŚ) okręgu IX - Bochnia - niezrealizowane.
- zdobyć wszystkie ciekawe Geocache w mojej najbliższej okolicy - niezrealizowane
Jeśli chodzi o niezrealizowane plany to punktu 4 i 5 nie realizowałem w ogóle ze względu na brak czasu, na przełęcz Knurowską chciałem pojechać, ale obowiązki domowe niestety mi to uniemożliwiły.
Teraz trochę statystycznych osiągnięć za rok 2014:
Wszystkie kilometry: 3562,26 km (w terenie 344.60 km, 9,7%)
Czas aktywności: 161:26
Średnia prędkość: 22.07 km/h
Suma podjazdów: 22875 m
Wycieczek: 102
Średnio na wycieczkę: 34.92 km i 01:34 godz.
Najdłuższa wycieczka w sezonie to: 172,21 km - Do Sandomierza - drugi wynik w życiu:)
z czego na rowerze crossowym: 1968.52 km (w terenie 135.60 km, 6,9%), 59 wycieczek, średnia prędkość 22.85 km/h;
na góralu: 520.93 km (w terenie 192.00 km, 36,9%), 12 wycieczek, średnia prędkość 17.15 km/h;
na szosówce (Lapierre): 982.21 km (w terenie 10 km, 0,1%), 27 wycieczek, średnia prędkość 25.86 km/h;
na szosówce (Peugeot): 74,20 km (w terenie 2 km, 2,7%), 3 wycieczek, średnia prędkość 27.31 km/h;
W porównaniu w poprzednim sezonem, nastąpił regres w większości statystyk, w tym sezonie jeździłem jednak znacznie szybciej, a gdyby nie starty na orientacje, gdzie średnie prędkości mam zwykle niskie, to byłoby jeszcze lepiej.
Pisząc te słowa tak się zastanawiam jakie cele postawić sobie na rok 2015. Mam małe prawie roczne dziecko, może w tym roku uda się już ją wziąć na jakieś przejażdżki rowerowe, pewnie pojeżdżę też trochę w moją żoną, ale będą to raczej krótkie wycieczki. Chciałbym się wybrać na przynajmniej jeden wyjazd z sakwami, przynajmniej na kilka dni, do tego oczywiście starty na orientacje, może ciągle jeszcze nie zrealizowany udział w Tour de Pologne Amatorów - zobaczymy, wstępnie cele ustalam następująco:
Cele na sezon 2015:
- przejechać co najmniej 3000 km,
- wziąć udział w co najmniej czterech imprezach na orientację,
- podjechać co najmniej dwie przełęcze w tym Knurowską,
- wziąć udział w Tour de Pologne Amatorów,
- wybrać się na wyprawę z sakwami.
Mam nadzieję, że uda się zrealizować cele, a jeśli zrobię coś więcej to będzie bardzo dobrze.
Forma podczas wyjazdu już raczej bardzo słaba, na początku jechałem co prawda dość szybko po asfalcie, ale gdy tylko skręciłem do lasu (na szeroką szutrową drogę) od razu poczułem niemoc. Po przeprawieniu się przez Puszczę w Szarowie miałem do podjechania nie długi i dość łatwy pojazd, ale w obecnej formie nie okazał się on specjalnie łatwy. Potem seria zjazdów i powrót do domu.
Tym wyjazdem ostatecznie zakończyłem rowerowy sezon 2014, nie był jakoś specjalnie udany, co prawda kilometrażowo wyszło w sumie nieźle, ale był to sezon raczej mało ciekawych wycieczek. Naprawdę ciekawe wyjazdy to do wycieczka do Krynicy w maju i lipcowy wyjazd do Sandomierza - obie niestety jednodniowe, w tym roku nie zaliczyłem żadnej wyprawy z sakwami.
Dość udany miałem natomiast sezon startowy. Wraz z Krzyśkiem wziąłem udział w 5 imprezach na orientacje, z dwóch przywieźliśmy srebrnej medale: Ciupaga Orient w Jordanowie (trasa turystyczna) i Galicja Orient w Bolęcinie (2 dniowa, trasa piknikowa). Blisko medalu byliśmy również podczas Wiosennej Odysei w Miechowie, tam jedna zawaliliśmy trochę na ostatnim punkcie i skończyło się na 5 miejscu. Do tego doszło II miejsce w klasyfikacji generalnej Galicja Trophy na który to cykl składały się powyższe imprezy. Wystartowaliśmy jeszcze dwa razy na trasach długi (około 100 km) podczas KORNO w Dąbrowie Górniczej (zaliczony komplet punktów choć miejsce niskie) i na Mordowniku w Beskidzie Niskim (tu poszło gorzej, ale trochę przez problemy sprzętowe). Ogólnie sezon startowy wypadł bardzo dobrze.
Z planów przedsezonowych zrealizowałem tylko część punktów:
- przejechać co najmniej 2000 km - zrobione
- wziąć udział w co najmniej dwóch imprezach na orientację - zrobione,
- podjechać co najmniej dwie przełęcze w tym Knurowską - niezrealizowane,
- odwiedzić rowerem wszystkie cmentarze wojenne (z I WŚ) okręgu IX - Bochnia - niezrealizowane.
- zdobyć wszystkie ciekawe Geocache w mojej najbliższej okolicy - niezrealizowane
Jeśli chodzi o niezrealizowane plany to punktu 4 i 5 nie realizowałem w ogóle ze względu na brak czasu, na przełęcz Knurowską chciałem pojechać, ale obowiązki domowe niestety mi to uniemożliwiły.
Teraz trochę statystycznych osiągnięć za rok 2014:
Wszystkie kilometry: 3562,26 km (w terenie 344.60 km, 9,7%)
Czas aktywności: 161:26
Średnia prędkość: 22.07 km/h
Suma podjazdów: 22875 m
Wycieczek: 102
Średnio na wycieczkę: 34.92 km i 01:34 godz.
Najdłuższa wycieczka w sezonie to: 172,21 km - Do Sandomierza - drugi wynik w życiu:)
z czego na rowerze crossowym: 1968.52 km (w terenie 135.60 km, 6,9%), 59 wycieczek, średnia prędkość 22.85 km/h;
na góralu: 520.93 km (w terenie 192.00 km, 36,9%), 12 wycieczek, średnia prędkość 17.15 km/h;
na szosówce (Lapierre): 982.21 km (w terenie 10 km, 0,1%), 27 wycieczek, średnia prędkość 25.86 km/h;
na szosówce (Peugeot): 74,20 km (w terenie 2 km, 2,7%), 3 wycieczek, średnia prędkość 27.31 km/h;
W porównaniu w poprzednim sezonem, nastąpił regres w większości statystyk, w tym sezonie jeździłem jednak znacznie szybciej, a gdyby nie starty na orientacje, gdzie średnie prędkości mam zwykle niskie, to byłoby jeszcze lepiej.
Pisząc te słowa tak się zastanawiam jakie cele postawić sobie na rok 2015. Mam małe prawie roczne dziecko, może w tym roku uda się już ją wziąć na jakieś przejażdżki rowerowe, pewnie pojeżdżę też trochę w moją żoną, ale będą to raczej krótkie wycieczki. Chciałbym się wybrać na przynajmniej jeden wyjazd z sakwami, przynajmniej na kilka dni, do tego oczywiście starty na orientacje, może ciągle jeszcze nie zrealizowany udział w Tour de Pologne Amatorów - zobaczymy, wstępnie cele ustalam następująco:
Cele na sezon 2015:
- przejechać co najmniej 3000 km,
- wziąć udział w co najmniej czterech imprezach na orientację,
- podjechać co najmniej dwie przełęcze w tym Knurowską,
- wziąć udział w Tour de Pologne Amatorów,
- wybrać się na wyprawę z sakwami.
Mam nadzieję, że uda się zrealizować cele, a jeśli zrobię coś więcej to będzie bardzo dobrze.
Makowica w Beskidzie Sądeckim
Poniedziałek, 1 grudnia 2014 | dodano:20.12.2014 Kategoria pieszo
- DST: 16.40 km
- Teren: 14.00 km
- Czas: 04:12
- VAVG 15:21 km/h
- VMAX 10:00 km/h
- Temp.: -3.0 °C
- Podjazdy: 718 m

Największym problemem okazało się jednak zejście ze schroniska z powrotem do Rytra. W zasadzie zaraz po wyjściu ze schroniska zapadał zmrok. Szliśmy głównym Szlakiem Beskidzkim, który okazał się dość stromy, co połączeniu, ze śniegiem, lodem i ciemnością okazało się nie lada wyzwaniem. Na dłuższym odcinku tego właśnie zejścia mi przypadł obowiązek prowadzenia grupy. Pierwszym problem pojawił się, gdy wyszliśmy nagle na dość dużą łąkę, kiepsko oznakowany w tym miejscu szlak nie wskazywał jednoznacznie kierunku marszu, po dłuższym zastanowieniu postanowiliśmy przeciąć łąkę po przekątnej, co na szczęście było dobrą decyzją. Niestety zaraz potem weszliśmy na wąską, stromą i mocno oblodzoną ścieżkę, po której poruszanie się w ciemnościach było nie lada wyzwaniem. Po wyjściu na szeroką drogę przy jakiś zabudowania nastąpiła zmiana prowadzącego i mogłem zacząć się zajmować tylko swoim zejściem a nie całą grupą:).
Praktycznie na koniec wycieczki, odwiedziliśmy jeszcze ruiny zamku w Rytrze, o którym to ja miałem opowiadać. Fakt, że przyszliśmy tu w nocy trochę zadanie utrudniał, ale na szczęście udało mi się i tą sprawę załatwić pomyślnie:)
Mniej więcej o godzinie 18:00 po prawie 9 godzinach wycieczki i przejściu ponad 16 km, zeszliśmy na parking w Rytrze, gdzie w zajeździe nastąpiło zakończenie kursu. W mojej legitymacji instruktorskiej pojawiła się druga pieczątką.
Galeria wycieczki
Po górkach Pogórza Bocheńskiego
Czwartek, 20 listopada 2014 | dodano:20.11.2014 Kategoria samotnie, Po górkach, Geocaching, Akcja cmentarze 2014, 41-60 km
- DST: 49.09 km
- Teren: 1.00 km
- Czas: 02:40
- VAVG 18.41 km/h
- VMAX 52.84 km/h
- Temp.: 10.0 °C
- HRmax: 169 ( 90%)
- HRavg 140 ( 74%)
- Kalorie: 1171 kcal
- Podjazdy: 811 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
W dniu wyborów samorządowych, zagłosowałem, zawiozłem małą do babci do Łapczycy i ruszyłem na wycieczkę rowerową po górkach Pogórza Bocheńskiego. Pogodę na niedzielę zapowiadali kiepską, więc obawiałem się że jazdy na rowerze nic nie wyjdzie, ale na szczęście prognozy nie do końca się sprawdziły i mogłem trochę pojeździć.
Na trasę ruszyłem około 11:30, akurat zrobiło się trochę cieplej i zaczęło pojawiać się słońce. Na początek postanowiłem jechać na Czyżyczkę, sprawdzić w jakim stanie jest mój kesz. Podjazd mocno mnie zmęczył, forma już słaba, więc pod górę ze stromizną momentami dochodzą do 16% jechało mi się bardzo ciężko. Po niecałych 5 km jazdy byłem na szczycie - już mocno zmęczony. Zrobiłem przerwę, porobiłem fotki, sprawdziłem kesz, ale po chwili zaczęło mi się robić zimno, więc ruszyłem dalej. Kolejne kilometry w dół do Zawady, potem skręt na Olchawę i kolejny stromy, choć na szczęście nie zbyt długi podjazd. Na podjeździe zaczął coś mi świrować pulsometr, mimo iż jechałem na sporym zmęczeniu on pokazywał puls około 110. Po jakiś 14 km jazdy dojechałem do Nowego Wiśnicza. To był mój cel minimum, gdyby forma była bardzo słaba, ale stwierdziłem, że nie jest najgorzej, więc niemal od razu ruszyłem w kierunku Lipnicy Murowanej.
Podjazd w Leksandrowej w kierunku Lipnicy pokonywałem już wielokrotnie i w zależności od aktualnej formy, jechało mi się na nim bardzo ciężko lub łatwo i szybko, dziś zdecydowanie przyszedł czas na tą ciężką przeprawę. Stromizna na wielu odcinkach dochodziła do 11-12%, rzadko było mniej niż 6%, więc moje tempo było słabe, a zmęczenie na kolejnych metrach podjazdu robiło się coraz większe. Powiem szczerze, że gdy w końcu w dole zobaczyłem Lipnicę Murową poczułem dużą ulgę. Szybki zjazd i mogłem zrobić rundkę po zabytkach Lipnicy: rynek, trzy kościoły, cmentarz z I wojny, dawny budynek szkoły. Mogłem trochę odpocząć, akurat zrobiło się bardzo ciepło, więc siedziało się bardzo przyjemnie. Jednak zaczęło robić się późno, droga do domu jeszcze daleka, więc trzeba było ruszać.
Postanowiłem, że pojadę na Muchówkę, pokonam podjazd pod Kamienie Brodzińskiego, a potem zjadę przez Muchówkę do Królówki. Podjazd nie zbyt trudny, ale dość długi i męczący, potem szybki zjazd do Muchówki, gdzie musiałem zatrzymać się pod sklepem w celu uzupełnienia zapasów. Potem pojechałem w kierunku Królówki, kawałek pod górę i potem bardzo stromo w dół (całe szczęście, że dziś jechałem w dół bo w górę chyba nie dałbym dziś tu rady). Przez Królówkę, spokojna jazda po płaskim, nawet z lekką tendencją w dół, ale perspektywie miałem jeszcze dwa dość ciężkie podjazdy.
Po dojechaniu do Olchawy rozpoczął się pierwszy podjazd, od tej strony jest on łatwiejszy ale na tym etapie dzisiejszego wyjazdu sprawił mi spore problemy. Potem krótki zjazd i podjazd na Czyżyczkę od strony Zawady - ten wariant też jest znacznie łatwiejszy od tego, który musiałem pokonać na początku wycieczki, ale kolejne 4 km pod górę dały mi mocno w kość. Ze szczytu Czyżyczki, szybki zjazd do drogi 967 i na koniec ostatni odcinek dojazdowy do Łapczycy z jeszcze jedną niewielką górką.
Po 49 km jazdy i przeszło 800 metrach przewyższeń, przyjechałem strasznie zmęczony, to chyba była trochę za trudna trasa, jak na moją obecną formę. Mimo iż trasę pokonałem dość wolno, a na podjazdach starałem się nie przesadzać i kręcić raczej na miękkich przełożeniach, to jednak strasznie się zmęczyłem. To już definitywnie ostatnia moja tak długa i wymagająca wycieczka w tym roku, jeśli jeszcze gdzieś się wybiorę to na raczej na trasę do 20 km i to najlepiej po płaskim:)
Na trasę ruszyłem około 11:30, akurat zrobiło się trochę cieplej i zaczęło pojawiać się słońce. Na początek postanowiłem jechać na Czyżyczkę, sprawdzić w jakim stanie jest mój kesz. Podjazd mocno mnie zmęczył, forma już słaba, więc pod górę ze stromizną momentami dochodzą do 16% jechało mi się bardzo ciężko. Po niecałych 5 km jazdy byłem na szczycie - już mocno zmęczony. Zrobiłem przerwę, porobiłem fotki, sprawdziłem kesz, ale po chwili zaczęło mi się robić zimno, więc ruszyłem dalej. Kolejne kilometry w dół do Zawady, potem skręt na Olchawę i kolejny stromy, choć na szczęście nie zbyt długi podjazd. Na podjeździe zaczął coś mi świrować pulsometr, mimo iż jechałem na sporym zmęczeniu on pokazywał puls około 110. Po jakiś 14 km jazdy dojechałem do Nowego Wiśnicza. To był mój cel minimum, gdyby forma była bardzo słaba, ale stwierdziłem, że nie jest najgorzej, więc niemal od razu ruszyłem w kierunku Lipnicy Murowanej.
Podjazd w Leksandrowej w kierunku Lipnicy pokonywałem już wielokrotnie i w zależności od aktualnej formy, jechało mi się na nim bardzo ciężko lub łatwo i szybko, dziś zdecydowanie przyszedł czas na tą ciężką przeprawę. Stromizna na wielu odcinkach dochodziła do 11-12%, rzadko było mniej niż 6%, więc moje tempo było słabe, a zmęczenie na kolejnych metrach podjazdu robiło się coraz większe. Powiem szczerze, że gdy w końcu w dole zobaczyłem Lipnicę Murową poczułem dużą ulgę. Szybki zjazd i mogłem zrobić rundkę po zabytkach Lipnicy: rynek, trzy kościoły, cmentarz z I wojny, dawny budynek szkoły. Mogłem trochę odpocząć, akurat zrobiło się bardzo ciepło, więc siedziało się bardzo przyjemnie. Jednak zaczęło robić się późno, droga do domu jeszcze daleka, więc trzeba było ruszać.
Postanowiłem, że pojadę na Muchówkę, pokonam podjazd pod Kamienie Brodzińskiego, a potem zjadę przez Muchówkę do Królówki. Podjazd nie zbyt trudny, ale dość długi i męczący, potem szybki zjazd do Muchówki, gdzie musiałem zatrzymać się pod sklepem w celu uzupełnienia zapasów. Potem pojechałem w kierunku Królówki, kawałek pod górę i potem bardzo stromo w dół (całe szczęście, że dziś jechałem w dół bo w górę chyba nie dałbym dziś tu rady). Przez Królówkę, spokojna jazda po płaskim, nawet z lekką tendencją w dół, ale perspektywie miałem jeszcze dwa dość ciężkie podjazdy.
Po dojechaniu do Olchawy rozpoczął się pierwszy podjazd, od tej strony jest on łatwiejszy ale na tym etapie dzisiejszego wyjazdu sprawił mi spore problemy. Potem krótki zjazd i podjazd na Czyżyczkę od strony Zawady - ten wariant też jest znacznie łatwiejszy od tego, który musiałem pokonać na początku wycieczki, ale kolejne 4 km pod górę dały mi mocno w kość. Ze szczytu Czyżyczki, szybki zjazd do drogi 967 i na koniec ostatni odcinek dojazdowy do Łapczycy z jeszcze jedną niewielką górką.
Po 49 km jazdy i przeszło 800 metrach przewyższeń, przyjechałem strasznie zmęczony, to chyba była trochę za trudna trasa, jak na moją obecną formę. Mimo iż trasę pokonałem dość wolno, a na podjazdach starałem się nie przesadzać i kręcić raczej na miękkich przełożeniach, to jednak strasznie się zmęczyłem. To już definitywnie ostatnia moja tak długa i wymagająca wycieczka w tym roku, jeśli jeszcze gdzieś się wybiorę to na raczej na trasę do 20 km i to najlepiej po płaskim:)