- Kategorie bloga:
- 0-20 km (165)
- 100 km i więcej (35)
- 21-40 km (294)
- 41-60 km (130)
- 61-80 km (36)
- 81-99 km (12)
- Akcja cmentarze 2014 (10)
- Geocaching (8)
- Gniezno 2016 (5)
- Jura 2015 (3)
- Jura 2016 (3)
- Jura2012 (2)
- Łapczyca (51)
- Mazury 2012 (9)
- miasto (11)
- pieszo (26)
- Po górkach (325)
- Po płaskim (348)
- praca (107)
- Przez Puszczę Niepołomicką (291)
- Rajdy rekreacyjne (6)
- RNO (24)
- samotnie (383)
- w grupie (29)
- Wiedeń 2013 (6)
- wycieczki piesze (6)
- Wyprawy wielodniowe (34)
- wyścig kolarski (19)
- Z córką (15)
- Z uczniami (5)
- Z Żoną / Narzeczoną (66)
- Zachodniogalicyjskie cmentarze (104)
- zawody (24)
Gdów i Biskupice
Niedziela, 22 lutego 2015 | dodano:22.02.2015 Kategoria 41-60 km, Po górkach, samotnie
- DST: 43.12 km
- Czas: 01:47
- VAVG 24.18 km/h
- VMAX 47.20 km/h
- Temp.: 11.0 °C
- HRmax: 163 ( 87%)
- HRavg 137 ( 73%)
- Kalorie: 973 kcal
- Podjazdy: 426 m
- Sprzęt: Lapierre S Tech 300
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wczoraj trenowałem, a dziś miałem zrobić poważniejszą wycieczkę. Początkowo planowałem jechać do Słomnik, ale po namyśle stwierdziłem, że 32 km w jedną stronę to może być trochę za dużo jak na moją obecną formę, postanowiłem więc, że pojadę do Gdowa.
W samo południe wyciągnąłem szosówkę i drogę. Już pierwsze niewielkie 3-4% pokazały, że jestem słaby, a podjazd w Brzeziu pokonywany na 9 km wycieczki (6-7%), praktycznie mnie zabił mimo, że jechałem na najlżejszych przełożenia. Na szczęście później nastąpiły łatwiejsze odcinki. Przejechałem przez Cichawę, Niegowić, Marszowice i po 21 km jazdy dojechałem na rynek w Gdowie. Na rynku krótka przerwa w pełnym słońcu, chyba akurat był to najcieplejszy moment dzisiejszego dnia - mój termometr pokazywał 17 stopni. Podczas przerwy doszedłem do wniosku, że jednak zaryzykuję jazdę mocno pagórkowatą drogą 966 na Wieliczkę i Biskupicach odbije na Bodzanów. Początkowo jechało mi się nawet nieźle, ale potem zrobiło się trudniej, zaczęły pojawiać się fragmenty, 9, 11, a nawet 13 procentowe, do tego ciągłe interwały góra i dół, dały mi mocno w kość, ale na szczęście nie miałem już odcięcia i wolno dojechałem sobie do Biskupic.
Dalej sporo zjazdów i krótki ale stromy podjazd w Bodzanowie, który niespodziewanie dał mi mocno w kość. Postanowiłem więc ominąć kolejny kolejny ciężki podjazd do Słomirogu i przez Zakrzowiec ruszyłem do Staniątek. Pod koniec miałem już wyraźnie dość, nawet wiadukt nad autostradą sprawił mi sporo trudności, na dodatek do domu miałem głównie pod wiatr (niewielki ale jednak), zacząłem mieć problemy z utrzymaniem odpowiedniego tempa i w końcu mocno zmęczony dojechałem do domu.
Przejechałem w sumie 43 km, ale zrobiłem dość sporo przewyższeń (426 m) to właśnie te górki sprawiły, że przyjechałem mocno zmęczony. Niestety mój pas do pomiaru tętna jest do niczego, działał dobrze przez pierwsze 13 km, ale potem zaczął świrować. Momentami pokazywał prawdopodobne wartości (choć ciężko powiedzieć czy prawdziwe), ale były momenty gdy wskazywał mi 58. Wyraźnie mam problemy z był szybko skaczącym tętnem, na bardziej stromych górkach, szybko przekracza mi 160 i zaczynam mieć problemy z jazdą, więc szczególnie teraz dobrze działający pulsometr by mi się przydał, chyba będę musiał kupić nowy pas:(
W samo południe wyciągnąłem szosówkę i drogę. Już pierwsze niewielkie 3-4% pokazały, że jestem słaby, a podjazd w Brzeziu pokonywany na 9 km wycieczki (6-7%), praktycznie mnie zabił mimo, że jechałem na najlżejszych przełożenia. Na szczęście później nastąpiły łatwiejsze odcinki. Przejechałem przez Cichawę, Niegowić, Marszowice i po 21 km jazdy dojechałem na rynek w Gdowie. Na rynku krótka przerwa w pełnym słońcu, chyba akurat był to najcieplejszy moment dzisiejszego dnia - mój termometr pokazywał 17 stopni. Podczas przerwy doszedłem do wniosku, że jednak zaryzykuję jazdę mocno pagórkowatą drogą 966 na Wieliczkę i Biskupicach odbije na Bodzanów. Początkowo jechało mi się nawet nieźle, ale potem zrobiło się trudniej, zaczęły pojawiać się fragmenty, 9, 11, a nawet 13 procentowe, do tego ciągłe interwały góra i dół, dały mi mocno w kość, ale na szczęście nie miałem już odcięcia i wolno dojechałem sobie do Biskupic.
Dalej sporo zjazdów i krótki ale stromy podjazd w Bodzanowie, który niespodziewanie dał mi mocno w kość. Postanowiłem więc ominąć kolejny kolejny ciężki podjazd do Słomirogu i przez Zakrzowiec ruszyłem do Staniątek. Pod koniec miałem już wyraźnie dość, nawet wiadukt nad autostradą sprawił mi sporo trudności, na dodatek do domu miałem głównie pod wiatr (niewielki ale jednak), zacząłem mieć problemy z utrzymaniem odpowiedniego tempa i w końcu mocno zmęczony dojechałem do domu.
Przejechałem w sumie 43 km, ale zrobiłem dość sporo przewyższeń (426 m) to właśnie te górki sprawiły, że przyjechałem mocno zmęczony. Niestety mój pas do pomiaru tętna jest do niczego, działał dobrze przez pierwsze 13 km, ale potem zaczął świrować. Momentami pokazywał prawdopodobne wartości (choć ciężko powiedzieć czy prawdziwe), ale były momenty gdy wskazywał mi 58. Wyraźnie mam problemy z był szybko skaczącym tętnem, na bardziej stromych górkach, szybko przekracza mi 160 i zaczynam mieć problemy z jazdą, więc szczególnie teraz dobrze działający pulsometr by mi się przydał, chyba będę musiał kupić nowy pas:(