Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Praca #7 + wycieczka szkolna nad Czarny Staw

Czwartek, 7 maja 2015 | dodano:08.05.2015 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, Z uczniami
  • DST: 53.28 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 02:31
  • VAVG 21.17 km/h
  • VMAX 35.77 km/h
  • Temp.: 17.0 °C
  • HRmax: 170 ( 90%)
  • HRavg 106 ( 56%)
  • Kalorie: 935 kcal
  • Podjazdy: 52 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś zaplanowałem sobie wycieczkę rowerową z uczniami nad Czarny Staw, musiałem więc dojechać na rowerze do pracy. Zapowiadali piękną słoneczną pogodę, tym czasem w nocy mocno lało, a jak wstałem rano to było dość pochmurnie, ale ciepło - 13 stopni.

Do pracy nie cisnąłem zbyt mocno, było mokro i ślisko, a do tego trochę się oszczędzał przed popołudniową wycieczką. Trochę udało mi się przyspieszyć po wyjeździe w Puszczy i rezultacie wykręciłem całkiem przyzwoity czas poniżej 28 minut.

Około 14:30, ruszyłem z dziećmi na wycieczkę rowerową, tempo było oczywiście niskie i do tego jeszcze co parę kilometrów robiliśmy postój. Jechałem na tętnie prawie spoczynkowym, momentami widziałem na liczniku nawet 80, średnie tętno na wycieczce wyszło mi 89. Około 16:45 wróciliśmy do Woli Zabierzowskiej, nie jechałem pod samą szkołę tylko zostawiłem, dzieci pod sklepem i ruszyłem do domu (stąd krótszy dystans do domu).

Starałem się cisnąć z całych sił, ale jakoś nie miałem mocy. Trochę wiało, poczułem to zdecydowanie po wyjeździe z Puszczy, w rezultacie przez miasto przejechałem już raczej wolno. Dzisiejsze cały dalekie więc były od rekordowych przejazdów, ale rano było mokro, a po południu miałem w nogach dłuższy dystans i jakoś nie miałem już siły napędzać roweru.
Na segmentach:
- do pracy - 13:23 średnia 28,8 km/h (rekord 11,51 średnia 32,42 km/h)
- z pracy - 12:35 średnia 30,8 km/h (rekord 11,07 średnia 34,71 km/h)

Do pracy:
dyst.: 13,48 km; czas: 27:56; średnia: 28,9 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,44 km; czas: 27:28; średnia: 29,4 km/h.

Wycieczka: dyst.: 26,36 km; czas: 1:36:03; średnia: 16,4 km/h.

Na rowerze z córką

Środa, 6 maja 2015 | dodano:08.05.2015 Kategoria 0-20 km, Z córką
  • DST: 3.00 km
  • Czas: 00:12
  • VAVG 15.00 km/h
  • VMAX 20.00 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 5 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dzisiejszy dzień był w pewien sposób szczególnych, ponieważ po raz pierwszy pojechałem na rower z moją córką. Kilka dni temu zakupiłem fotelik rowerowy dla dzieci Hamax Siesta. Zaraz po zakupie próbowałem na niego wsadzić swoją córkę. Emilkę sam fotelik w sumie interesował, ale już jazda na nim nie za bardzo, a gdy dodatkowo zapiąłem jej nogi, córka się zbuntowała i jazdy nic nie wyszło.
Dziś podjąłem próbę nr 2, wsadziłem córkę na fotelik i jazda na plac zabaw (dystans około 1 km). Tym razem zrezygnowałem z zapinania nóg i to pomogło, na plac zabaw dojechaliśmy bez problemu.

Pobawiliśmy się trochę i następnie chciałem pojechać do cioci mojej żony (odcinek 900 m.) i tu córka zaczęła się coś buntować, skorzystałem więc ze smoczka i dojechałem na miejsce. Tu kolejna przerwa jedzenie, zabawa i pozostało jeszcze wrócić do domu.

Powiedziałem córce, że jedziemy do mamy, dzięki temu siedziała spokojnie i bez problemu dojechaliśmy do domu - zaliczając tym samym pierwszą wspólną wycieczkę rowerową.

Mam nadzieję, że uda mi się przekonać małą do częstszych i dłuższych wspólnych wycieczek rowerowych:)

Praca #6 - na szosówce

Wtorek, 5 maja 2015 | dodano:05.05.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 27.43 km
  • Czas: 00:53
  • VAVG 31.05 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • HRmax: 165 ( 88%)
  • HRavg 146 ( 78%)
  • Kalorie: 677 kcal
  • Podjazdy: 33 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny raz do pracy, dziś rano było ciepło około 12 stopni, nie mniej podczas jazdy rowerem czuć było jeszcze chłód, więc ubrałem się jeszcze dość ciepło. 

Mimo, że w gruncie rzeczy nie jechało mi się rano za dobrze, to starałem się trzymać dość mocne tempo. Po wyjeździe w Puszczy stwierdziłem, że jest szansa na czas poniżej 28 minut, wiec starałem się jeszcze trochę przyspieszyć. Ostatecznie do pracy dojechałem z drugim swoim czasem w historii gorszym od rekordu o prawie pół minuty, ale bardzo dobrym.

Z powrotem poleciałem jak rakieta i mimo postoju w rynku wykręciłem rekordowy czas 26:24 i rezultacie na całej trasie wyszło mi 53:45. W drodze powrotnej czułem się naprawdę dobrze i mimo iż na początku mi trochę wiało, to ciągnąłem na twardym przełożeniu 52x16 (chyba). Efektem takiej jazdy był rewelacyjny czas, co ciekawe nie zredukowałem za bardzo przełożenia nawet w mieście i dzięki temu mogłem rozpędzać się bardzo szybko. Podjazd pod wodociągami wyjechałem ze średnią w okolicach 30 km/h podobnie ciągnąłem na ulicach miasta. Zrobiłem mały postój w rynku, gdyby nie to pewnie miałbym szansę na czas poniżej 26 minut. Świetne czasy osiągnąłem również na segmentach GC (6,42 km przez Puszczę) odpowiednio:
- do pracy - 12:55 średnia 29,82 km/h (4 mój czas na GC - rekord 11,51 średnia 32,42 km/h)
- z pracy - 11:43 średnia 32,93 km/h (3 mój czas na GC - rekord 11,07 średnia 34,71 km/h)

Szczególnie na segmencie do pracy jest pole do poprawy.

Do pracy:
dyst.: 13,50 km; czas: 27:22; średnia: 29,6 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,93 km; czas: 26:24; średnia: 30,6 km/h.

Dobczyce - Łapczyca

Niedziela, 3 maja 2015 | dodano:05.05.2015 Kategoria 41-60 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 54.71 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 02:09
  • VAVG 25.45 km/h
  • VMAX 55.58 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • HRmax: 174 ( 93%)
  • HRavg 142 ( 75%)
  • Kalorie: 1100 kcal
  • Podjazdy: 630 m
  • Sprzęt: Lapierre S Tech 300
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Gdy ostatnio zjeżdżałem z Chorągwicy przez Sierczę do Wieliczki, to stwierdziłem, że tej górki chyba nigdy nie pokonywałem do góry, w piątek więc zaplanowałem sobie wyjazd do Dobczyc częściowo nieznanymi mi jeszcze drogami przez Wieliczkę, Siercze, Koźmice Wielkie, Gorzków do Dobczyc i z powrotem przez Hucisko, Sułów, Biskupice, Bodzanów do Niepołomic. Większość odcinków tej trasy już kiedyś przejechałem, ale nigdy w takiej konfiguracji.

Do Dobczyc miałem jechać już wczoraj, ale ani pogoda, ani zmęczenie po piątkowym trekkingu po górach mi nie pozwoliło. Dziś pogoda była piękna, a ja czułem się już lepiej, więc postanowiłem się wybrać:). Zaplanowaną w piątek wycieczkę zrealizowałem co prawda tylko częściowo, bo z Dobczyc nie wróciłem do Niepołomic, ale pojechałem do Łapczycy.

Na trasę ruszyłem kilka minut po 9 (z małym falstartem bo musiałem się wrócić po pompkę). Pierwsze kilometry w stronę Wieliczki, kręciło mi się dość dobrze, choć było mi trochę zimno. Kilka hopek przed Wieliczką pokonałem dość sprawnie i dojechałem do miasta, centrum minąłem bokiem i brukowaną drogą koło Szybu Daniłowicza rozpocząłem podjazd. W zasadzie ten pierwszy odcinek jest już dość stromy i trudny, ale ponieważ do Sierczy można jechać również przez rynek, więc podjazd zacząłem mierzyć dopiero na skrzyżowaniu, gdzie kończy się kostka. Pierwsze metry tego asfaltowego podjazdu są w miarę łatwe, po chwili jest nawet wypłaszczenie, ale zaraz potem pojawia się stroma 11% ścianka. Stromizna po chwili popuszcza i dalej mamy już dość równy podjazd 6-7% miejscami dochodzący do 9%. Na podjeździe jechałem dość sprawnie, choć niezbyt szybko, pomiar podjazdu skończyłem pod bramą wjazdową do budynków Zgromadzenia Sióstr Urszulanek - mój czas 7:36 (dystans 1,71 km; średnia 13,5 km/h; przewyższenia 99 m). Sam podjazd ma jeszcze jedną, krótką ściankę pod stację benzynową. Potem w nagrodę mamy bardzo długi zjazd do Koźmic Wielkich - tą drogę już kiedyś pokonywałem, ale jadąc pod górę, dziś było dużo przyjemniej. Po kilku kilometrach podjazd się kończy i od razu jest pod górę, najpierw odcinek w Koźmicach, potem lekkie wypłaszczenie i kolejny dość trudny podjazd do Gorzkowa. W Gorzkowie na szczycie podjazdu zrobiłem postój, bo na podjazdach zauważyłem, że pomiar tętna coś mi szwankuje, zdenerwowałem się trochę, bo przecież ostatnio zakupiłem nowy pas Polara do mojego pulsometru, a tu taka niespodzianka. Próbowałem więc poprawić trochę pas, ale niewiele to pomagało. Z Gorzkowa zacząłem kolejne zjazdy, potem jeszcze dwie hopki i dojechałem do drogi Łapczyca - Dobczyce - Myślenice, skręciłem w lewo, szybki zjazd i po chwili byłem już na rynku w Dobczycach.

Trafiłem akurat na początek obchodów święta Konstytucji 3 Maja, porobiłem kilka fotek i mega stromym podjazdem ruszyłem do dobczyckiego zamku. Od razu zauważyłem, że od mojego ostatniego pobytu w tym miejscu, nastąpił spory remont, odbudowano część murów miejskich i wieżę przy bramie wjazdowej na której zrobiono taras widokowy. Wyszedłem więc sobie na taras i zrobiłem kilka zdjęć, potem podjechałem pod zamek, gdzie szykowano sprzęt na kolejny etap rozpoczętego na dole święta, więc po kilku minutach ruszyłem w dół, żeby nie zostać złapanym przez świąteczny pochód. Gdy przejechałem przez bramę, zobaczyłem, że pochód na którego czele jechała kawaleria, właśnie zmierzał w moją stronę, zrobiłem więc kilka fotek i inną drogą ruszyłem w dół.

Zgodnie z moim planem miałem jechać na Stadniki i dalej do Gdowa. Wydawało mi się, że ten odcinek drogi powinien być całkiem płaski (tak pamiętałem go z wyprawy do Wiednia), jednak nie wziąłem pod uwagę, że jadąc od Dobczyc najkrótszą drogą wybieram trochę inny wariant przejazdu niż ten znany mi z 2013 roku. W rezultacie tuż za Dobczycami czekał mnie całkiem solidy podjazd pod Krzyż Millenijny do Skrzynki, co prawda potem w nagrodę miałem równie solidny zjazd do Stadnik, ale jednak zmęczyć się musiałem solidnie. Potem już zgodnie z planem, płasko aż do samego Gdowa. W Gdowie skrót w celu pominięcia centrum i jazda drogą 967 do Łapczycy, droga ta jest mało przyjemna, długie, wietrzne proste potrafią dać mocno w kość - to właśnie na tej drodze coraz wyraźnej zacząłem odczuwać zmęczenie. Do tego doszło jeszcze poczucie dyskomfortu związane z twardym siedzeniem, więc ostatnie kilometry mojej dzisiejszej wycieczki to prawdziwa męczarnia. Tuż przed Łapczycą trzeba było oczywiście pokonać jeszcze dwie hopki, nie mniej jednak o godzinie 11:40 byłem na miejscu.

Wycieczka udana, forma na podjazdach w pierwszej części dystansu w miarę przyzwoita, zmęczenie dopadło mnie dopiero na płaskich odcinkach do Łapczycy, na których męczyłem się strasznie. Nie mniej jednaj udało mi się w całkiem przyzwoitym czasie pokonać zaplanowany dystans. Już w domu okazało się, dlaczego pomiar tętna mi szwankował, zamiast pasa Polara wziąłem ten stary Garminowski.

Mapa i galeria

Łapczyca

Sobota, 2 maja 2015 | dodano:05.05.2015 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 34.12 km
  • Teren: 6.00 km
  • Czas: 01:29
  • VAVG 23.00 km/h
  • VMAX 54.66 km/h
  • Temp.: 12.0 °C
  • HRmax: 176 ( 94%)
  • HRavg 132 ( 70%)
  • Kalorie: 871 kcal
  • Podjazdy: 289 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Po wczorajszej wycieczce pieszej, dziś postanowiłem jechać do Łapczycy odwiedzić moją córkę, która długi weekend spędza u babci. W zasadzie wczoraj po wycieczce po górach zaplanowałem sobie wycieczkę rowerową do Dobczyc przez Sierczę i Koźmice Wielkie z powrotem przez Hucisko i Biskupice - taka trasa oznaczała masę podjazdów i przewyższenia około 800 metrów. Niestety w sobotę nie byłem wstanie na taki wyczyn, moje zakwaszone mięśnie strasznie mnie bolały, do tego pogoda też była raczej kiepska, postanowiłem więc że pojadę do Łapczycy rozruszać mięśnie.

W trasę ruszyłem po 13, było pochmurno i zimno. Na początek ścieżka rowerowa wzdłuż drogi 75, tak sobie kręcąc przez las wpadłem na pomysł zmierzenia się podjazdem w Dąbrowie. Wiedziałem, że raczej nie jestem wstanie wykręcić jakiegoś mega czasu, ale cóż spróbuję. Ponieważ na GC podjazd jest wyznaczony już od wiaduktu kolejowego w Szarowie, więc już tam kręciłem mocno, potem kawałek wypłaszczenia i zasadniczy podjazd. Niestety już w połowie podjazdu, jeszcze przed najtrudniejszym odcinkiem, miałem w zasadzie dość, końcówka podjazdu pokonana już dość wolno i to jeszcze przy bardzo wysokim tętnie, które skoczyło mi nawet do 176.
Na szczycie mocno zmęczony skręciłem w stronę kościoła w Szarowie. Na szczęście potem nastąpiła seria zjazdów i prosty odcinek 75 do DK94. Po podjeździe w Dąbrowie miałem do Łapczycy jechać właśnie DK94 omijając większe podjazdy, ale jak dojechałem do Chełmu to postanowiłem jednak jechać bokiem. Podjazd pod Chełm pokonany raczej wolno, ale bez problemów. Pod cmentarzem w Chełmie zrobiłem postój na małą sesję fotograficzną mojego crossa. Ostatnimi czasy mój crossik, stracił bagażnik (który założyłem do starej szosy) a zyskał uchwyt na fotelik dziecięcy - co prawda moja córka na razie nie chcę się przekonać do jazdy, ale myślę że już nie długo będziemy jeździć razem:) Dalej już zjazd do Łapczycy i odpoczynek w domy teściowej.

Z powrotem jechałem dość podobną drogą, z tym że zrobiłem przejazd po szutrze koło Raby i potem przejazd odcinkiem ścieżki rowerowej w Puszczy, prowadzącym przez Kozie Górki. Końcowe metry wycieczki pokonywałem przy przebijającym się dość mocno słońcem. Wieczorem zrobiło się nawet dość ciepło, ale ja już wtedy odpoczywałem.

Wycieczka w sumie dość udana, mimo bólu w mięśniach przejechałem trasę dość sprawnie, gdy jechałem to nawet specjalnie nie czułem, że nogi mnie bolą, ale jak skończyłem wycieczkę to ból znowu powrócił.

Mapa i zdjęcia

Góra Chełm, Schronisko Kudłacze

Piątek, 1 maja 2015 | dodano:05.05.2015 Kategoria pieszo, Po górkach, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 20.70 km
  • Teren: 18.00 km
  • Czas: 04:54
  • VAVG 4.22 km/h
  • VMAX 11.00 km/h
  • Temp.: 11.0 °C
  • Kalorie: 829 kcal
  • Podjazdy: 837 m
  • Aktywność: Wędrówka
Na 1 maja zrobiliśmy mały trekking w Beskidzie Wyspowym - zdobyliśmy górę Chełm, a potem schronisko na Kudłaczach. Plan wycieczki opracowała moja siostra, wybierały się w trzy + mój szwagier, postanowiłem wraz żoną podłączyć się do wycieczki. Niestety kilka dni przed wycieczką pojawiły się dość niepokojące prognozy pogody i zacząłem się obawiać, że jednak nigdzie nie pojedziemy. Jednak dziś rano pogoda była w miarę, nawet gdzie nie gdzie zaczęło pojawiać się słońce, więc o 7 rano byliśmy z żoną gotowi do wyjazdu. Nastąpiła jednak pewna obsuwa i z Niepołomic do Myślenic ruszyliśmy dopiero około 7:20, trasa poszła sprawnie i koło 8 byliśmy na parkingu pod stadionem Dalinu Myślenice na Zarabiu.

Plan wycieczki był taki: wchodzimy zielonym szlakiem na Chełm (654 m) i dalej tym samym szlakiem do połączenia z czerwonym prowadzący do schroniska Kudłacze (730 m), schodzimy czarnym szlakiem do Pcimia, gdzie szukamy podwózki do Myślenic. Na początek więc spacer deptakiem po Zarabiu jakieś 1,5 km, ale raz potem rozpoczęło się mega strome podejście na górę Chełm. Co ciekawe szlak zielony jest najbardziej stromy właśnie na samym początku, więc stosunkowo szybko musieliśmy zrobić pierwszy postój. Potem już było znacznie łatwiej przejściu 2,6 km od deptaku zameldowaliśmy się pod górną stacją wyciągu na Chełm (wysokość około 614 m), tam krótki odpoczynek, parę fotek i ruszamy dalej. Na początek trzeba jeszcze zdobyć szczyt góry Chełm, bo stacja narciarska nie leży w najwyższym punkcie wzniesienia, wspinamy się więc na 654 m npm) i schodzimy do osiedla Chełm na jakieś 560 metrów. W tym momencie pozostała nam już tylko krótka przełączka przez las do połączenia ze szlakiem czerwonym.

W tym momencie zauważyłem, że mój rowerowy Garmin Edge 800 całkowicie nie radzi sobie z pieszą wycieczką, moja siostra miała pokonany dystans 7 km, a na moim gpsie było ledwo 4,1 km/h. Pogrzebałem trochę ustawieniach, całkiem wyłączyłem autopause (wcześnie dałem żeby włączała się dopiero po zatrzymaniu) i od tej pory liczył już trochę lepiej, ale ostatecznie do prezentacji wycieczki korzystam ze śladu mojej siostry z mojej starej Dakoty 20. Ten ślad też niestety nie jest pełny, bo moja siostra nie włączyła GPS wcześniej żeby się skalibrował, włączyłem go dopiero idąc deptakiem, a że miał problemy ze zlokalizowaniem satelitów do zaczął działać dopiero po przejściu 500-600 metrów.

Po kilku minutach byliśmy na węźle szlaków, jeszcze przez pewien czas szlak zielony szedł razem z czerwonym, ale potem miał gdzieś odbić, a czerwony miał nas zaprowadzić do schroniska do którego z tego miejsca było jeszcze około 3 km. Szliśmy więc sobie spokojnie, choć zaczęła nas trochę martwić pogarszająca się pogoda, na kolejnym szlaków stwierdziliśmy, że jest różnicami w czasie dojścia między tym co mamy na mapie (40 minut - 2 km) a tym co pokazuje znak 1:15. No cóż idziemy dalej, po pokonaniu jakiegoś kilometra zrozumieliśmy skąd ta różnica, na gpsie widać było wyraźnie że jesteśmy poza szlakiem z mapy, jednak ślady na drzewach pokazywały, że jesteśmy na szlaku - bieg szlaku został zmieniony i zarazem wydłużony. Tym sposobem trochę na około, ale po szlaku doszliśmy do schroniskach na Kudłaczach.

Gdy już byliśmy na placu schroniska, akurat zaczęło mocniej kropić, schowaliśmy się więc szybko pod dach. Nadszedł czas na dłuższą przerwę i zasłużony obiad. W między czasie stwierdziliśmy, że nie będziemy schodzić do Pcimia, skąd trzeba by łapać jakiegoś busa, tylko szlakiem czerwonym wrócimy do Myślenic wprost pod samochód. W sytuacji gdyby pogoda się pogorszyła, mieliśmy zejść przez osiedle Chełm po asfalcie.

Ponieważ deszcz ciągle siąpił, to założyliśmy peleryny i drogę. Na początek pokonaliśmy "dawny", krótszy odcinek po szlaku czerwonym. Droga była dobra, a zamalowane znaki szlaku jeszcze widoczne na drzewach. Dalej był odcinek do połączenia (w tym kierunku rozejścia) się szlaku czerwonego i zielonego, w tym miejscu mogliśmy ruszyć na drogę przez osiedle Chełm, ale ponieważ padać w w zasadzie przestało to postanowiliśmy iść po czerwonym szlaku. Ta decyzja spowodowała jednak, że nasze zejście zamieniło się w podejście na początek na Śliwik (620 m npm) - ten odcinek poszedł nam jeszcze dość gładko, ale później było zejście na na 550 metrów i rozpoczęło się kolejne podejście na Uklejna, która zgodnie z mapą miała 677 m npm. To właśnie to podejście okazało się strasznie męczące i gdy zdobyliśmy Uklejnę to potrzebowaliśmy chwili odpoczynku.

Dalej już było tylko w dół, ale ponieważ byliśmy stosunkowo wysoko, to zejście okazało się bardzo strome a co za tym idzie dość męczące. Szliśmy wąskimi, śliskimi i bardzo stromym ścieżkami i tak było aż do samego dołu. Tuż przed dojściem do Zarabia zwiedziliśmy jeszcze ruiny baszty z XIII wieku, potem jeszcze stroma ścieżka w dół i byliśmy na Zarabiu, pozostało już tylko jakieś 600 metrów dojścia do samochodu.

Co ciekawe po deszczu, który złapał nas w schronisku, potem pogoda się poprawiła, przeszło padać, ustał też wiatr i zrobiło się cieplej. Wycieczka udana, choć ze względu na straszącą nas pogodę pokonana w dość szybkim tempie, co biorąc pod uwagę fakt, że nie chodzimy w góry na co dzień sprawiło, że wróciliśmy do samochodów mocno zmęczeni.

Myślę, że w tym roku pokuszę się o więcej wycieczek pieszych w góry, może nie koniecznie na jakieś wysokie szczyty. Jak pokazał ten wypad, nawet blisko domu można zrobić sobie ciekawą górską wycieczkę.

Mapa i zdjęcia

Praca #5 - na szosówce

Czwartek, 30 kwietnia 2015 | dodano:30.04.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 27.13 km
  • Czas: 00:55
  • VAVG 29.60 km/h
  • VMAX 38.00 km/h
  • Temp.: 13.0 °C
  • HRmax: 169 ( 90%)
  • HRavg 145 ( 77%)
  • Kalorie: 681 kcal
  • Podjazdy: 36 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Po intensywnym rowerowo weekendzie w poniedziałek postanowiłem sobie zrobić przerwę i nie pojechałem do pracy na rowerze mimo pięknej pogody. Na wtorek zapowiadali popołudniowe burze, więc też nie pojechałem, a okazało się że ostatecznie nie padało:( Miałem jechać w środę, ale niestety był to bardzo zimny i wietrzny dzień. No i w końcu udało się w czwartek, ostatni dzień pracujący tego skróconego tygodnia.

Ruszyłem lekko spóźniony, kilka minut po 7. Od samego początku poczułem, że dziś nie jest mój dzień, kręcił mi się ciężko. Dopiero na Drodze Królewskiej w Puszczy Niepołomickiej trochę się rozpędziłem, próbowałem nawet wrzucić jakieś twardsze przełożenie, ale skończyło się to błyskawicznym bólem mięśni. Całą drogę próbowałem trzymać średnią w okolicach 28-29 km/h i przychodziło mi to z lekkim trudem. Po wyjeździe z Puszczy trochę udało mi się przyśpieszyć, ale cały czas byłem mocno zmęczony, a moje tętno coraz wyraźniej zbliżało się do 160. Na ostatnim kilometrze już w Woli Zabierzowskiej chciałem zafiniszować, ale natknąłem się na ciągnik z przyczepą. Ciągnik był z tych nowszych i jechał całkiem szybko, ale uznałem, że dla mnie jednak trochę za wolno i postanowiłem go wyprzedzić. Żeby to zrobić musiałem rozpędzić maszynę do 37 km/h i potem już siłą rozpędu pędziłem na metę. Mój czas to 28:05 średnia 28,7 km/h - wolniej niż ostatnio o 14 sekund, a dziś przyjechałem o wiele bardziej zmęczony.

Zrobiłem sobie taką małą analizę moich rekordowych przejazdów do pracy na tej trasie:
- rekord na Peugeocie z 2013 roku - 27:42 (poprawiony w tym roku na 26:55 km/h)
- rekord na Lappierze z roku ubiegłego - 27:37

Biorąc pod uwagę te czasy, to w tym roku jeżdżę naprawdę szybko, poprawiłem swój rekord a czasy w granicach 28 minut to też jedne z najlepszych w historii. Trochę zadziwia niezbyt dobry wynik na Lappierze, ale w tamtym roku jak jeździłem do pracy, to na ulicach Niepołomic były remonty i musiałem jeździć po chodnikach - zobaczymy ile zdołam wykręcić na Lappierze w tym roku, ale to chyba dopiero we wakacje.

Po pracy jechałem dość mocno, co prawda na dojeździe do lasu przeszkadzał mi trochę wiatr, ale potem wrzuciłem z przodu 52 zęby i jazda. Dałem radę trzymać dość mocne tempo i na odcinku przez Puszczę wykręciłem całkiem niezły czas. Przez miasto niestety musiałem trochę zwolnić, ale końcówkę znów mocno nacisnąłem. Ostatecznie wykręciłem całkiem dobry czas 27:16 i średnią 29,9 km/h. Na całej trasie wykręciłem dziś czas 55:25.

Na trasie powrotnej raczej nie liczę rekordów, ponieważ wracam różnymi drogami. Często też zatrzymuję się w rynku u kolegi. Dziś jechałem prosto do domu, jednak w porównaniu z ranną trasą pojechałem przez rondo pod kościołem i moja trasa była dłuższa o 120 metrów.

Dość miarodajne są natomiast czasy na segmentach wyznaczonych przeze mnie na serwisie Garmin Connect i ridewithgps. Na odcinku Drogi Królewskiej przez Puszczę Niepołomicką długości 6,42 km dziś osiągnąłem:
- do pracy - 13,13 średnia 29,13 km/h (4 mój czas na GC - rekord 11,51 średnia 32,42 km/h)
- z pracy - 12,19 średnia 31,31 km/h (3 mój czas na GC - rekord 11,07 średnia 34,71 km/h)

Oba rekordy ustanowiłem oczywiście na Lappierze bez bagażu:)

Do pracy: dyst.: 13,50 km; czas: 28:09; średnia: 28,7 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,62 km; czas: 27:16; średnia: 29,9 km/h.

Brzesko - Szczepanów

Niedziela, 26 kwietnia 2015 | dodano:27.04.2015 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, samotnie
  • DST: 56.98 km
  • Czas: 02:14
  • VAVG 25.51 km/h
  • VMAX 56.52 km/h
  • Temp.: 21.0 °C
  • HRmax: 145 ( 77%)
  • HRavg 123 ( 65%)
  • Kalorie: 1116 kcal
  • Podjazdy: 317 m
  • Sprzęt: Lapierre S Tech 300
  • Aktywność: Jazda na rowerze
W sobotę byłem na Rajdzie Rekreacyjnym Kraków - Trzebinia, ale wraz z Edmundem zrobiliśmy rajd Niepołomice - Trzebinia - Niepołomice i rezultacie przejechałem jakieś 134 km. W niedziele pojechałem z córką do babci do Łapczycy, pogoda była ładna, nic tylko jeździć, więc mimo iż byłem trochę zmęczony to postanowiłem się przejechać.

Jadąc z Łapczycy wszędzie jest pod górkę, więc dość trudno o trasę łatwą i przyjemną, jednak wykombinowałem sobie wariant stosunkowo łatwy: do Brzeska przez Rzezawę i Jodłówkę, a więc po płaskim. Dojazd do Bochni pod górkę, wybrałem jednak ten łatwiejszy wariant a więc jazdę drogą DK94, w niedziele rano ruch był znikomy, dalej przejazd przez Bochnię i już po w miarę płaskim terenie jechałem przez Krzeczów, Rzezawę i Jodłówkę do Brzeska. Przed samym Brzeskiem trochę się pogubiłem, od mojej ostatniej jazdy tą trasą powstał węzeł autostradowy i kilka dróg dojazdowych, miałem więc lekki problem w połapaniu się, którędy powinienem jechać, w końcu jednak się udało i dojechałem do Brzeska. Postanowiłem jeszcze odwiedzić duży cmentarz wojenny z okresu I wojny, porobiłem kilka fotek i ruszyłem do rynku.

Na rynku zrobiłem, krótką przerwę, zjadłem sobie loda i zacząłem się zastanawiać co dalej. Do Brzeska jechałem 55 minut (mimo lekkiego błądzenia), było jeszcze przed 11, więc jakbym zaczął wracać to w domu byłbym pewnie przed południem. Z drugiej strony nie miałem za bardzo sił na jakieś mega wyczyny, więc niestety musiałem odrzucić pomysł ataku na Bocheniec, postanowiłem w końcu że pojadę przez Sterkowiec do Szczepanowa. Odcinek ten pokonałem dość szybko i po kilkunastu minutach byłem pod kościołem w Szczepanowie, a że akurat zaczynała się msza to postanowiłem zostać. Po mszy odwiedziłem kolejny cmentarz wojenny na cmentarzu parafialnym w Szczepanowie, widać wyraźnie że nastąpiły tu pewne prace. Cmentarz wojenny w Szczepanowie był często podawany jak przykład bezmyślnego niszczenia tych zabytkowych obiektów przez zarządców cmentarzy parafialnych, widać postęp w kwestii zachowania tego obiektu, jednak do zrobienia jeszcze sporo zostało.

Dalej ruszyłem w stronę Mokrzysk, niestety już wyraźnie pod wiatr. Chwilę zastanawiałem się czy nie jechać jeszcze Bucze, Dąbrówkę i Borek, ale ostatecznie odrzuciłem ten pomysł. Ze Szczepanowa do domu wracałem zwykle przez Grądy, ale tam trzeba było pokonać odcinek po szutrach przez las, a że dziś jechałem szosówką to skierowałem się na Brzesko. Dojeżdżając do autostrady zobaczyłem drogę serwisową, pomyślałem że może uda mi się pominąć miasto - postanowiłem więc zaryzykować. To był dobry wybór i zaledwie po kilku minutach byłem już na drodze do Jodłówki. Dalej jazda przez Rzezawę i Krzeczów do Bochni, gdzie znów musiałem podjeżdżać. Wybrałem jazdę drogą główną do DK94, jednak żeby nie jechać do Łapczycy po chodniku, tuż przed DK94 odbiłem na Górny Gościniec - co oznaczało jeszcze 30 metrów podjazdu w pionie. Cały podjazd pokonywałem na dość lekkich przełożenia, byłem zmęczony i stwierdziłem, że nie ma sensu się zarzynać.

Do Łapczycy przyjechałem około 13. Cała wycieczka to jakieś 57 kilometrów, niezły wynik biorąc pod uwagę, że dzień wcześniej zrobiłem 134 km. Wyjazd w sumie udany, choć przez większość trasy doskwierało mi twarde siedzenie w Lappierze. Pamiętam, że pod rokiem już się do niego przyzwyczajałem, tym czasem dziś kompletna porażka. W drodze powrotnej próbowałem coś zmieniać, najpierw podniosłem siodełko jakiś 1 cm do góry. Jechało mi się wygodniej ale znów byłem za daleko od kierownicy, zrobiłem więc postój i przesunąłem siodełko do przodu - niby teraz wszystko się zgadzało ale znów mi było niewygodnie. No cóż pewnie znowu muszę do tego siodełka przyzwyczaić.

N-ce - Trzebinia - N-ce

Sobota, 25 kwietnia 2015 | dodano:27.04.2015 Kategoria 100 km i więcej, Po górkach
  • DST: 133.62 km
  • Teren: 10.00 km
  • Czas: 06:06
  • VAVG 21.90 km/h
  • VMAX 45.62 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • HRmax: 175 ( 93%)
  • HRavg 129 ( 68%)
  • Kalorie: 2805 kcal
  • Podjazdy: 616 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
W tym roku po raz kolejny postanowiłem wziąć udział w Rajdzie Rekreacyjny Kraków - Trzebinia, myślałem że podobnie jak dwa lata temu pojadę z żoną. Niestety moją żona pracowała i nie mogła, więc wpadłem na pomysł, że może pojadę sobie Rajd Niepołomice - Trzebinia - Niepołomice:) Wyrysowałem trasę i wyszło mi, że do przejechania będzie jakieś 135-140 km. Na wyjazd chciałem namówić Krzyśka, ale on postanowił że pojedzie z Izą ale z Krakowa, szukałem więc dalej i znalazłem Edmunda, który zdecydował się przejechać ze mną całą trasę.

Mniej więcej o 8:15 rano ruszyliśmy na naszą trasę. Przejazd do Krakowa przez Brzegi i Rybitwy dojechaliśmy do centrum, potem przejechaliśmy przez krakowski rynek gdzie zrobiliśmy szybką fotkę. Dalej chciałem wjechać na ulicę Piłsudskiego, ale zajechałem sobie za daleko i wylądowaliśmy na Zwierzynieckiej, ten błąd o mały włos drogo by mnie kosztował. Zaraz na samym początku ulicy Zwierzynieckiej zaliczyłem poślizg na szynie tramwajowej, na szczęście udało mi się wyratować, ale już miałem przed oczami upadek sprzed 3 lat:( Dalej na szczęście już bez przygód dojechaliśmy na Błonia, szybka rejestracja i czas na regeneracje. Ponieważ wyjechaliśmy wcześniej niż zakładałem to teraz musieliśmy trochę poczekać. Po kilku minutach dojechali Krzysiek z Izą i czekaliśmy sobie w słoneczku.

Kilka minut po 11 za samochodem policyjnym ruszył rajd, byliśmy dobrze ustawieni i znaleźliśmy się na samym początku kolumny rowerzystów. Pierwsze kilometry bardzo wolno, mocniejsze tempo zaczęło się dopiero pod górkę na ulicy Junackiej i Chełmskiej. Starałem się utrzymać tempo czołówki i na szczyt wjechałem w 10 dziesiątce:) Potem była seria zjazdów a dalej jazda po szutrze i kamieniach w kierunku autostrady, tu niestety musiałem trochę zwolnić, bo moje cienkie opony nie pozwalały na zbytnie szaleństwo. Wjechałem na wiadukt nad autostradą i postanowiłem poczekać na resztę, zrobiłem im nawet ładą fotkę:). Dalej przejechaliśmy przez Kryspinów i wyjechaliśmy na drogę do Cholerzyna. Najpierw jechaliśmy razem, ale na wietrznej prostej w Cholerzynie złapałem koło jakiegoś dość mocno zasuwającego gościa i razem z Edmundem odjechaliśmy od Krzyśka i Izy. Gościu pociągnął nas ze dwa kilometry, ale potem zaczął wyraźnie wymiękać. Wyszedłem więc na czoło, za mną Edmund i jeszcze jeden zawodnik, który gdzieś się po drodze podczepił, a nas dotychczasowy zając został z tyłu. Dość mocno wiało, więc dojazd do skrętu w Mnikowie dał mi mocno w kość. Skoro już Edmundem byliśmy z przodu, to postanowiliśmy mocniej pogonić po górkach w dolinie Sanki. Do wjazdu w Puszczę Dulowską trzymaliśmy mocne tempo mijając bardzo wielu zawodników, jednak zaraz po wjeździe do lasu postanowiliśmy poczekać na Izę i Krzyśka.

Do Rudna znów jechaliśmy trochę wolniej, ale w końcówce znów z Edmundem, trochę odjechaliśmy, w rezultacie metę rajdu przekroczyliśmy, może z 3 minuty przez Krzyśkiem. Dogonili nas na pobliskim przejeździe kolejowym, na którym musieliśmy trochę poczekać. Potem już powolutku dojechaliśmy pod pałac Młoszowej.

Zjedliśmy sobie grochówkę i kiełbaski, odpoczęliśmy trochę i po krótkim zastanowieniu postanowiliśmy nie czekać nad losowanie nagród zaplanowane na 15:30, tylko mniej więcej o 14:45 ruszyliśmy w drogę powrotną.

Na początku tempo w drodze powrotnej narzucała Iza i powiem szczerze, jechaliśmy dość szybko, szczególnie że było z wiatrem. Po wyjeździe z Puszczy Dulowskiej, przykręciłem na którymś zjeździe i odjechałem do reszty, powoli zaczął doganiać mnie Edmund. Zrobiłem krótki postój pod ładną skałą wapienną w dolinie Sanki, kilka fotek w jazda dalej już w komplecie. Na prostej Mników - Cholerzyn tym razem mieliśmy z wiatrem, więc tempo było bardzo mocne. W Kryspinowie, stwierdziliśmy że nie będziemy męczyć się szutrami, tylko przez Bielany wbijemy się na wały wiślane. Oznaczało to parę kilometrów pokonanych główną drogę i to jeszcze pod dość długi podjazd. Na liczniku przeskoczyło mi 100 km i podjazd o średnim nachyleniu nie przekraczającym 3% dał mi dość mocno w kość. W końcu jednak udało nam się wjechać na ścieżkę prowadzącą po wałach, którą dojechaliśmy do mostu Zwierzynieckiego. Po przejechaniu Wisły Iza z Krzyśkiem pojechali do mieszkania Izy, a ja i Edmund ruszyliśmy do Niepołomic.

Na początek jechaliśmy dalej wałem, a potem bulwarami wiślanymi, tu niestety tempo trochę spadło bo było dużo ludzi. W końcu jednak udało nam się przebić na Pogórze, a potem dojechać do ścieżki, którą pokonywaliśmy rano. Przejechaliśmy przez Rybitwy i gdy mieliśmy już skręcić ze ścieżki w ulicę Wrobela nastąpił wystrzał dętki Edmunda. No trudno zmieniamy dętkę, ale jak Edmund szukał zapasu zauważyłem, że opona jest przecięta na długości jakiś 2 cm - no to klapa, zmiana dętki nic nie da bo nowa zaraz też będzie przebita. Nie pozostało mi nic innego jak jechać do Niepołomic samotnie i wrócić samochodem po Edmunda.

Ostatnie 14 kilometrów do domu pokonałem, więc samotnie. Tempo jazdy nie było za wysokie, bo byłem już dość mocno zmęczony. Nie mniej jednak około 18:10 byłem w domu. Zostawiłem rzeczy, zamontowałem bagażnik rowerowy na dach i ruszyłem po Edmunda. Około 19:20 byłem w domu po raz drugi tym razem z Edmundem:)

Wycieczka była super, pogoda piękna, siły wystarczyło na długi dystans i tylko awaria na ostatnich kilometrach trochę zepsuła sobotnią sielankę:) Przed wyjazdem trochę się bałem dużego dystansu, tym czasem okazało się, że poszło dość gładko, nawet fakt że momentami po górkach cisnąłem naprawdę mocno, nie odbił się jakoś negatywnie na mojej formie. Oczywiście po koniec byłem dość mocno zmęczony, ale po takim dystansie to chyba nic dziwnego.

Na liczniku Sigma 136,49 km, 6:13:49, 21,90 km/h, max 46,19 km/h.

Praca #4 - na szosówce

Czwartek, 23 kwietnia 2015 | dodano:24.04.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 28.79 km
  • Czas: 01:00
  • VAVG 28.79 km/h
  • VMAX 35.50 km/h
  • Temp.: 12.0 °C
  • HRmax: 171 ( 91%)
  • HRavg 144 ( 77%)
  • Kalorie: 742 kcal
  • Podjazdy: 45 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Zgodnie z planem dziś po raz drugi w tym tygodniu pojechałem do pracy rowerem. Mimo iż robi się coraz cieplej to o 7 rano dalej jest zimno i trzeba ubierać się prawie jak na zimę. Dziś ubrałem cieńsze niż ostatnio rękawiczki i po kilku kilometrach tego pożałowałem.

Założyłem sobie, że dziś nie będę się zarzynał, tylko spróbuję pojechać w tempie około 28 km/h. Początek przez miasto oczywiście wolniej, więc na pierwszych kilometrach Puszczy musiałem nadrabiać. Potem trzymałem w miarę równe tempo w granicach 28,5 km/h. Po wyjeździe z Puszczy udało mi się nawet jeszcze trochę przyspieszyć, a na ostatnim kilometrze mocno zafiniszować. W rezultacie dojechałem do pracy w czasie 27:55, ze średnią 29 km/h. Wolniejsze tempo podyktowane na początku pozwoliło mi podkręcić tempo w końcówce i w rezultacie dojechałem prawie minutę szybciej niż zakładałem i tylko minutę wolniej od mojego ostatniego (rekordowego) przejazdu. Tętno podczas przejazdu znów miałem dość wysokie, a na finiszu nawet wskoczyło mi pod 170, ale przez większość trasy utrzymywałem puls w granicach 150 i do pracy nie przyjechałem jakoś strasznie zmęczony.

Gdy po południu ruszyłem do domu, już mocno wiało. Co gorsza na odcinku od szkoły do Puszczy Niepołomickiej wiało mi w twarz, cisnąłem ile się dało w dolnym uchwycie, ale mimo wszystko prędkość jazdy była nie specjalna. Gdy wjechałem do puszczy było już trochę lepiej, choć wiatr ciągle trochę przeszkadzał. Na obwodnicy Niepołomic ciągle miałem jeszcze średnią w granicach 28,9 km/h, jednak przejazd przez miasto, postój w rynku i potem jeszcze dojazd do piekarni po chleb sprawił, że moja średnia spadła 28,45 km/h a czas jazdy wyniósł ponad godzinę.

Do pracy: dyst.: 13,50 km; czas: 27:55; średnia: 29 km/h.
Z pracy: dyst.: 15,28 km; czas: 32:43; średnia: 28 km/h.