- Kategorie bloga:
- 0-20 km (165)
- 100 km i więcej (35)
- 21-40 km (294)
- 41-60 km (130)
- 61-80 km (36)
- 81-99 km (12)
- Akcja cmentarze 2014 (10)
- Geocaching (8)
- Gniezno 2016 (5)
- Jura 2015 (3)
- Jura 2016 (3)
- Jura2012 (2)
- Łapczyca (51)
- Mazury 2012 (9)
- miasto (11)
- pieszo (26)
- Po górkach (325)
- Po płaskim (348)
- praca (107)
- Przez Puszczę Niepołomicką (291)
- Rajdy rekreacyjne (6)
- RNO (24)
- samotnie (383)
- w grupie (29)
- Wiedeń 2013 (6)
- wycieczki piesze (6)
- Wyprawy wielodniowe (34)
- wyścig kolarski (19)
- Z córką (15)
- Z uczniami (5)
- Z Żoną / Narzeczoną (66)
- Zachodniogalicyjskie cmentarze (104)
- zawody (24)
Dobczyce - Łapczyca
Niedziela, 3 maja 2015 | dodano:05.05.2015 Kategoria 41-60 km, Po górkach, samotnie
- DST: 54.71 km
- Teren: 0.50 km
- Czas: 02:09
- VAVG 25.45 km/h
- VMAX 55.58 km/h
- Temp.: 16.0 °C
- HRmax: 174 ( 93%)
- HRavg 142 ( 75%)
- Kalorie: 1100 kcal
- Podjazdy: 630 m
- Sprzęt: Lapierre S Tech 300
- Aktywność: Jazda na rowerze
Gdy ostatnio zjeżdżałem z Chorągwicy przez Sierczę do Wieliczki, to stwierdziłem, że tej górki chyba nigdy nie pokonywałem do góry, w piątek więc zaplanowałem sobie wyjazd do Dobczyc częściowo nieznanymi mi jeszcze drogami przez Wieliczkę, Siercze, Koźmice Wielkie, Gorzków do Dobczyc i z powrotem przez Hucisko, Sułów, Biskupice, Bodzanów do Niepołomic. Większość odcinków tej trasy już kiedyś przejechałem, ale nigdy w takiej konfiguracji.
Do Dobczyc miałem jechać już wczoraj, ale ani pogoda, ani zmęczenie po piątkowym trekkingu po górach mi nie pozwoliło. Dziś pogoda była piękna, a ja czułem się już lepiej, więc postanowiłem się wybrać:). Zaplanowaną w piątek wycieczkę zrealizowałem co prawda tylko częściowo, bo z Dobczyc nie wróciłem do Niepołomic, ale pojechałem do Łapczycy.
Na trasę ruszyłem kilka minut po 9 (z małym falstartem bo musiałem się wrócić po pompkę). Pierwsze kilometry w stronę Wieliczki, kręciło mi się dość dobrze, choć było mi trochę zimno. Kilka hopek przed Wieliczką pokonałem dość sprawnie i dojechałem do miasta, centrum minąłem bokiem i brukowaną drogą koło Szybu Daniłowicza rozpocząłem podjazd. W zasadzie ten pierwszy odcinek jest już dość stromy i trudny, ale ponieważ do Sierczy można jechać również przez rynek, więc podjazd zacząłem mierzyć dopiero na skrzyżowaniu, gdzie kończy się kostka. Pierwsze metry tego asfaltowego podjazdu są w miarę łatwe, po chwili jest nawet wypłaszczenie, ale zaraz potem pojawia się stroma 11% ścianka. Stromizna po chwili popuszcza i dalej mamy już dość równy podjazd 6-7% miejscami dochodzący do 9%. Na podjeździe jechałem dość sprawnie, choć niezbyt szybko, pomiar podjazdu skończyłem pod bramą wjazdową do budynków Zgromadzenia Sióstr Urszulanek - mój czas 7:36 (dystans 1,71 km; średnia 13,5 km/h; przewyższenia 99 m). Sam podjazd ma jeszcze jedną, krótką ściankę pod stację benzynową. Potem w nagrodę mamy bardzo długi zjazd do Koźmic Wielkich - tą drogę już kiedyś pokonywałem, ale jadąc pod górę, dziś było dużo przyjemniej. Po kilku kilometrach podjazd się kończy i od razu jest pod górę, najpierw odcinek w Koźmicach, potem lekkie wypłaszczenie i kolejny dość trudny podjazd do Gorzkowa. W Gorzkowie na szczycie podjazdu zrobiłem postój, bo na podjazdach zauważyłem, że pomiar tętna coś mi szwankuje, zdenerwowałem się trochę, bo przecież ostatnio zakupiłem nowy pas Polara do mojego pulsometru, a tu taka niespodzianka. Próbowałem więc poprawić trochę pas, ale niewiele to pomagało. Z Gorzkowa zacząłem kolejne zjazdy, potem jeszcze dwie hopki i dojechałem do drogi Łapczyca - Dobczyce - Myślenice, skręciłem w lewo, szybki zjazd i po chwili byłem już na rynku w Dobczycach.
Trafiłem akurat na początek obchodów święta Konstytucji 3 Maja, porobiłem kilka fotek i mega stromym podjazdem ruszyłem do dobczyckiego zamku. Od razu zauważyłem, że od mojego ostatniego pobytu w tym miejscu, nastąpił spory remont, odbudowano część murów miejskich i wieżę przy bramie wjazdowej na której zrobiono taras widokowy. Wyszedłem więc sobie na taras i zrobiłem kilka zdjęć, potem podjechałem pod zamek, gdzie szykowano sprzęt na kolejny etap rozpoczętego na dole święta, więc po kilku minutach ruszyłem w dół, żeby nie zostać złapanym przez świąteczny pochód. Gdy przejechałem przez bramę, zobaczyłem, że pochód na którego czele jechała kawaleria, właśnie zmierzał w moją stronę, zrobiłem więc kilka fotek i inną drogą ruszyłem w dół.
Zgodnie z moim planem miałem jechać na Stadniki i dalej do Gdowa. Wydawało mi się, że ten odcinek drogi powinien być całkiem płaski (tak pamiętałem go z wyprawy do Wiednia), jednak nie wziąłem pod uwagę, że jadąc od Dobczyc najkrótszą drogą wybieram trochę inny wariant przejazdu niż ten znany mi z 2013 roku. W rezultacie tuż za Dobczycami czekał mnie całkiem solidy podjazd pod Krzyż Millenijny do Skrzynki, co prawda potem w nagrodę miałem równie solidny zjazd do Stadnik, ale jednak zmęczyć się musiałem solidnie. Potem już zgodnie z planem, płasko aż do samego Gdowa. W Gdowie skrót w celu pominięcia centrum i jazda drogą 967 do Łapczycy, droga ta jest mało przyjemna, długie, wietrzne proste potrafią dać mocno w kość - to właśnie na tej drodze coraz wyraźnej zacząłem odczuwać zmęczenie. Do tego doszło jeszcze poczucie dyskomfortu związane z twardym siedzeniem, więc ostatnie kilometry mojej dzisiejszej wycieczki to prawdziwa męczarnia. Tuż przed Łapczycą trzeba było oczywiście pokonać jeszcze dwie hopki, nie mniej jednak o godzinie 11:40 byłem na miejscu.
Wycieczka udana, forma na podjazdach w pierwszej części dystansu w miarę przyzwoita, zmęczenie dopadło mnie dopiero na płaskich odcinkach do Łapczycy, na których męczyłem się strasznie. Nie mniej jednaj udało mi się w całkiem przyzwoitym czasie pokonać zaplanowany dystans. Już w domu okazało się, dlaczego pomiar tętna mi szwankował, zamiast pasa Polara wziąłem ten stary Garminowski.
Mapa i galeria
Do Dobczyc miałem jechać już wczoraj, ale ani pogoda, ani zmęczenie po piątkowym trekkingu po górach mi nie pozwoliło. Dziś pogoda była piękna, a ja czułem się już lepiej, więc postanowiłem się wybrać:). Zaplanowaną w piątek wycieczkę zrealizowałem co prawda tylko częściowo, bo z Dobczyc nie wróciłem do Niepołomic, ale pojechałem do Łapczycy.
Na trasę ruszyłem kilka minut po 9 (z małym falstartem bo musiałem się wrócić po pompkę). Pierwsze kilometry w stronę Wieliczki, kręciło mi się dość dobrze, choć było mi trochę zimno. Kilka hopek przed Wieliczką pokonałem dość sprawnie i dojechałem do miasta, centrum minąłem bokiem i brukowaną drogą koło Szybu Daniłowicza rozpocząłem podjazd. W zasadzie ten pierwszy odcinek jest już dość stromy i trudny, ale ponieważ do Sierczy można jechać również przez rynek, więc podjazd zacząłem mierzyć dopiero na skrzyżowaniu, gdzie kończy się kostka. Pierwsze metry tego asfaltowego podjazdu są w miarę łatwe, po chwili jest nawet wypłaszczenie, ale zaraz potem pojawia się stroma 11% ścianka. Stromizna po chwili popuszcza i dalej mamy już dość równy podjazd 6-7% miejscami dochodzący do 9%. Na podjeździe jechałem dość sprawnie, choć niezbyt szybko, pomiar podjazdu skończyłem pod bramą wjazdową do budynków Zgromadzenia Sióstr Urszulanek - mój czas 7:36 (dystans 1,71 km; średnia 13,5 km/h; przewyższenia 99 m). Sam podjazd ma jeszcze jedną, krótką ściankę pod stację benzynową. Potem w nagrodę mamy bardzo długi zjazd do Koźmic Wielkich - tą drogę już kiedyś pokonywałem, ale jadąc pod górę, dziś było dużo przyjemniej. Po kilku kilometrach podjazd się kończy i od razu jest pod górę, najpierw odcinek w Koźmicach, potem lekkie wypłaszczenie i kolejny dość trudny podjazd do Gorzkowa. W Gorzkowie na szczycie podjazdu zrobiłem postój, bo na podjazdach zauważyłem, że pomiar tętna coś mi szwankuje, zdenerwowałem się trochę, bo przecież ostatnio zakupiłem nowy pas Polara do mojego pulsometru, a tu taka niespodzianka. Próbowałem więc poprawić trochę pas, ale niewiele to pomagało. Z Gorzkowa zacząłem kolejne zjazdy, potem jeszcze dwie hopki i dojechałem do drogi Łapczyca - Dobczyce - Myślenice, skręciłem w lewo, szybki zjazd i po chwili byłem już na rynku w Dobczycach.
Trafiłem akurat na początek obchodów święta Konstytucji 3 Maja, porobiłem kilka fotek i mega stromym podjazdem ruszyłem do dobczyckiego zamku. Od razu zauważyłem, że od mojego ostatniego pobytu w tym miejscu, nastąpił spory remont, odbudowano część murów miejskich i wieżę przy bramie wjazdowej na której zrobiono taras widokowy. Wyszedłem więc sobie na taras i zrobiłem kilka zdjęć, potem podjechałem pod zamek, gdzie szykowano sprzęt na kolejny etap rozpoczętego na dole święta, więc po kilku minutach ruszyłem w dół, żeby nie zostać złapanym przez świąteczny pochód. Gdy przejechałem przez bramę, zobaczyłem, że pochód na którego czele jechała kawaleria, właśnie zmierzał w moją stronę, zrobiłem więc kilka fotek i inną drogą ruszyłem w dół.
Zgodnie z moim planem miałem jechać na Stadniki i dalej do Gdowa. Wydawało mi się, że ten odcinek drogi powinien być całkiem płaski (tak pamiętałem go z wyprawy do Wiednia), jednak nie wziąłem pod uwagę, że jadąc od Dobczyc najkrótszą drogą wybieram trochę inny wariant przejazdu niż ten znany mi z 2013 roku. W rezultacie tuż za Dobczycami czekał mnie całkiem solidy podjazd pod Krzyż Millenijny do Skrzynki, co prawda potem w nagrodę miałem równie solidny zjazd do Stadnik, ale jednak zmęczyć się musiałem solidnie. Potem już zgodnie z planem, płasko aż do samego Gdowa. W Gdowie skrót w celu pominięcia centrum i jazda drogą 967 do Łapczycy, droga ta jest mało przyjemna, długie, wietrzne proste potrafią dać mocno w kość - to właśnie na tej drodze coraz wyraźnej zacząłem odczuwać zmęczenie. Do tego doszło jeszcze poczucie dyskomfortu związane z twardym siedzeniem, więc ostatnie kilometry mojej dzisiejszej wycieczki to prawdziwa męczarnia. Tuż przed Łapczycą trzeba było oczywiście pokonać jeszcze dwie hopki, nie mniej jednak o godzinie 11:40 byłem na miejscu.
Wycieczka udana, forma na podjazdach w pierwszej części dystansu w miarę przyzwoita, zmęczenie dopadło mnie dopiero na płaskich odcinkach do Łapczycy, na których męczyłem się strasznie. Nie mniej jednaj udało mi się w całkiem przyzwoitym czasie pokonać zaplanowany dystans. Już w domu okazało się, dlaczego pomiar tętna mi szwankował, zamiast pasa Polara wziąłem ten stary Garminowski.
Mapa i galeria