Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

21-40 km

Dystans całkowity:8860.74 km (w terenie 863.50 km; 9.75%)
Czas w ruchu:412:51
Średnia prędkość:21.46 km/h
Maksymalna prędkość:33334.00 km/h
Suma podjazdów:53296 m
Maks. tętno maksymalne:192 (102 %)
Maks. tętno średnie:155 (82 %)
Suma kalorii:75387 kcal
Liczba aktywności:294
Średnio na aktywność:30.14 km i 1h 24m
Więcej statystyk

Okolice Limanowej i Przełęcz pod Ostrą

Wtorek, 24 lipca 2012 | dodano:24.07.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 34.83 km
  • Teren: 3.00 km
  • Czas: 02:09
  • VAVG 16.20 km/h
  • VMAX 52.92 km/h
  • Temp.: 24.0 °C
  • Podjazdy: 735 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Pojechałem do Limanowej żeby podjechać przełęcz pod Ostrą (około 810 m npm), w drodze powrotnej odwiedziłem cmentarz wojenny nr 369 na wzgórzu Golców, cmentarz na Jabłońcu nr 368 i dawny cmentarz nr 367 Mordarka. Na koniec częściowo podjechałem, a końcówkę przeszedłem na piechotę na wzgórze na której stoi Krzyż Milenijny (715 m npm).

Ostatnio polubiłem jazdę w okolicach Limanowej, mam tam tylko 45 minut jazdy samochodem a wszędzie wkoło już wysokie góry i ciekawe przełęcze do podjechania. Ostatnio byłem w Łososinie Górnej i podjeżdżałem z problemami mega ciężki podjazd na Pasierbiecką Górę, później robiłem podjazd na przełęcz Widoma z Łąkty Górnej, dziś założyłem sobie trochę łatwiejszą drogę, choć zdecydowanie bardziej widokową i bogatą w atrakcje turystyczne. Samochód zaparkowałem w Limanowej przy kościele znajdującym się przy drodze nr 28 na Tymbark i Mszanę Dolną, liczyłem że będzie tam jakiś parking, ale parkingu nie było, za to było szerokie pobocze na którym zostawiłem samochód i ruszyłem w drogę. Spacerową zamkniętą dla ruchu drogą wzdłuż potoku Sowlina dojechałem do rynku w Limanowej, zrobiłem kilka fotek i ruszyłem drogą na Starą Wieś, którą miałem wyjechać na przełęcz pod Ostrą (około 810 m npm).

Podjazd zaczynamy na wysokości 401-402 m npm na rynku w Limanowej, cały podjazd to około 11 km podczas, którego mamy do podjechania przeszło 400 m różnicy wzniesień. Początkowe kilometry podjazdu są dość łatwe, wyjeżdżamy z Limanowej i wjeżdżamy do Starej Wsi, droga wiedzie pod górę ale bardzo łagodnie. Dopiero na 6 km jazdy przekraczamy 500 m npm, a odcinków w dół praktycznie nie ma. Ostro pod górę zaczyna się dopiero za ostatnimi zabudowania Starej Wsi, jak miniemy widoczny na jednym ze zdjęć pomnik poświęcony ofiarą hitlerowskim z 1943 r., kawałek dalej przy drodze pojawiają się solidne barierki, a zaraz potem znak informujący, że czeka nas stromy podjazd i serpentyny. W tym miejscu minąłem jakiegoś gościa na góralu też jadącego pod górę. Dalej robi się już naprawdę ciężko, do pierwszej serpentyny zakręcające o dobre 150 stopni, jechałem jeszcze na środkowym blacie na korbie, ale zaraz za nią w lesie musiałem wrzucić już najlżejsze przełożenie. Dalej mamy już do samej przełęczy drogę przez las o mniej więcej stałym nachyleniu rzędu 6-8%. Asfalt jest bardzo dobry, droga wąską i ograniczona barierkami, ale na szczęście nie jest jakoś mega ruchliwa. Od początku barierek przy drodze do przełęczy mamy 4,1 km ciągłej drogi pod górę, bez momentu wytchnienia, średnie nachylenie tego odcinka to jakieś 6-8%, a maksymalne 10%. Nie ma więc jakiś mega stromizn po prostu cały czas równo pod górę. Na jakieś 1,3 km przed szczytem przełęczy na kolejnej serpentynie z zakrętem o 150 stopni mijamy przystanek od którego w lewo odchodzi droga na Siekierczynę (inny podobno trudniejszy wariant podjazdu od Limanowej pod przełęcz). Ja jednak jechałem dalej, 500 metrów przed szczytem wrzuciłem trochę twardsze przełożenia i po chwili dojechałem do znaku "Witamy w Gminie Łukowica". To właśnie tu kończy się podjazd i Stara Wieś, kulminacja szosy jest kawałek dalej przy przystanku. Po lewej strony widać wzgórze Ostra 925 m npm, a po prawej Cichoń (Tokoń) 926 m npm. Na oba szczyty wiedzie stroma ścieżka, którą prawdopodobnie na dość krótkim dystansie zdobywamy szczyt, tak przynajmniej wygląda z układu poziomic na mapie. Na szczycie przełęczy zrobiłem krótką przerwę, parę fotek i ruszyłem w z powrotem w dół w kierunku wspomnianej wcześniej drogi na Siekierczynę. Trochę szkoda, że nie mogłem sobie zjechać tą samą drogą do Limanowej, byłby fantastyczny zjazd bez pedałowania, ale miałem inne plany na dalszą wycieczkę.

Jak wspomniałem zjechałem kawałek tą samą drogą i po drodze spotkałem wciągającego z dużym trudem pod górę gościa na góralu, którego minąłem na początku tego trudniejszego odcinka. Koło przystanku na rozdrożu zrobiłem fotki i ruszyłem w dół, alternatywna droga do Limanowej na początkowym odcinku to wąską asfaltowa ścieżka z zerowym ruchem. Po dojechaniu do zabudowań zaczyna się bardzo ładny widokowy odcinek, widać Ostrą i wiele innych wyższych wzniesień w tym chyba również Turbacz w Gorcach, albo może Mogielnice (najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego) w każdym razie coś wysokiego. Dalej jadąc widzimy przed sobą wzgórze Golców na którego zboczu znajduję się cmentarz wojenny nr 369, który miał być kolejnym punktem mojej wycieczki. Szlak turystyczny wiedzie przez szczyt, ale ja podjechałem z drugiej strony, końcowy odcinek musiałem podjechać już szutrową drogą i prawie wyjechałem tam rowerem. Obejrzałem cmentarz z okresu I wojny, widoki ze wzgórza Golców w tym te na Limanową i wzgórze z krzyżem Milenijnym i popędziłem w dół, do widocznej drogi. Wyjechałem przy przystanku autobusowym przy którym stał znak informujący o drodze na cmentarz, próbowałem podjechać drogą na wprost, ale ponieważ nie prowadziła tam gdzie chciałem, więc wróciłem kawałek do drogi na Limanową i po chwili skręciłem w prawo na Zarębówkę, przez którą miałem dojechać na wzgórze Jabłoniec.

Dojazd na Jabłoniec w miejsce gdzie zlokalizowany jest cmentarz wojenny nr 368 z tej strony jest raczej łatwy, miałem sporą wysokość początkową, więc wiele pod górę nie jechałem. Obejrzałem sobie reprezentacyjny cmentarz okręgu X, byłem tu już kiedyś ale samochodem, więc teraz przyszedł czas odwiedzić cmentarz rowerem. Z tego miejsca w zasadzie miałem wracać do Limanowej, ale miałem przejechane niewiele kilometrów, więc postanowiłem odwiedzić jeszcze kapliczkę na Mordarce przy której kiedyś był zlokalizowany cmentarz wojenny nr 367. Najpierw zjechałem bardzo stromą drogą z Jabłońca do szosy nr 28 na Nowy Sącz (oj pod górę z tej strony byłoby ciężko), a potem skrótem z odcinkiem polnej drogi dojechałem pod kapliczkę na Mordarce. Porobiłem fotki, cmentarz z tego miejsca przeniesiono na cmentarz 366 w Limanowej, tym razem nie odwiedzałem tego miejsca (mimo że przejeżdżałem obok) bo byłem tam podczas nieudanej próby zdobywania Pasierbieckiej Góry. Przy kapliczce na Mordarce zobaczyłem znak wskazujący drogę na Górę Miejską na której szczycie ustawiono w latach 1999-2000 krzyż Milenijny. Po analizie mapy miałem nadzieję, że uda mi się tam wyjechać rowerem. Już początkowy odcinek trasy ulicą Polną pokazał, że nie będzie łatwo, stromizna dużo większa niż pod przełęcz. Na krótkim odcinku zdobyłem 100 metrów wysokości i skręciłem w ulicę Kasprowicza, tu nie było tak stromo i po chwili stanąłem przy odbijającej ostro w prawo, pod górę ścieżce.

Od razu zrozumiałem, że o jeździe nie ma mowy, pchanie roweru pod górę, też mijało się z celem, ponieważ było mega stromo a duże kamienie na drodze, raczej uniemożliwiały jakiś zjazd w dół na rowerze. Przypiąłem więc rower do poręczy i ruszyłem w górę na nogach, na 700 metrach zdobyłem 150 metrów wysokości, zmęczyłem się dużo bardziej niż podczas jazdy na rowerze, ale wzgórze z krzyżem zdobyłem. Widoki z tego miejsca są piękne, nic tylko podziwiać, widać okoliczne wzgórza, ale również Przechybę, Radziejową w Beskidzie Sądeckim i Turbacz w Gorcach, nie mówiąc już o widokach na miasto. Po sesji zszedłem do roweru i ulicą Leśną, na której stromizna też jest olbrzymia (to najkrótsza droga z miasta pod krzyż) zjechałem do Limanowej. Odbiłem jeszcze na rynek, gdzie odwiedziłem Punkt Informacji Turystycznej w którym za free otrzymałem mapę powiatu limanowskiego, a potem pojechałem pod samochód.

Cała wycieczka to niecałe 35 km, ale przeszło 700 metrów różnicy wzniesień na rowerze + 150 na nogach. Moja forma chyba nie najgorsza. Podjazd pod Ostrą nie jest ekstremalnie trudny, ale 11 km jazdy pod górę, bez odcinków zjazdu w tym 4 km o nachyleniu około 6-8% może zmęczyć. Alternatywna droga przez Siekierczynę, już taka nie jest, na tym odcinku co zjeżdżałem w dół są odcinki o dużej stromiźnie, ale i odcinki zjazdu przez co trzeba pewnie więcej metrów podjechać. Droga ta jest bardziej widokowa i mniej ruchliwa, ale za to podjazd równiutkim asfaltem przez Starą Wieś ma klimat podjazdu z wyścigów szosowych i na pewno jest świetnym odcinkiem na treningi dla szosowców.

Galeria wycieczki


Niedzielna wycieczka z żoną

Niedziela, 22 lipca 2012 | dodano:22.07.2012 Kategoria 21-40 km, Łapczyca, Po górkach, Po płaskim, Z Żoną / Narzeczoną, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 39.71 km
  • Czas: 02:27
  • VAVG 16.21 km/h
  • VMAX 53.41 km/h
  • Temp.: 21.0 °C
  • Podjazdy: 285 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Mieliśmy w planie niedzielną wycieczkę rowerową do Borku i mimo iż niebo było dość mocno zachmurzone to postanowiliśmy jechać. Na początek oczywiście podjazd pod Górny Gościniec - poszło dość ciężko po przeszło tygodniowym okresie bez roweru, potem do Bochni i dalej już raczej po płaskim. Przejechaliśmy przez Krzeczów i Borek aby dojechać do Centrum Aktywnego Wypoczynku Borek. Niestety w ośrodku pocałowaliśmy klamkę, centrum było zamknięte a za chwilę miało przyjechać wesele. Nie pozostało nam nic innego jak wracać do Bochni. Po drodze przez Borek zaczął nas doganiać jakiś gość na góralu, mnie wyprzedził ale moja żona nie chciała się dać wyminąć i ruszyła z kopyta do przodu. Ja chwilę siadłem gościowi na kole, miał budowę ciężarowca, umięśnione nogi i szerokie bary, jechał na średniej klasy góralu na najtwardszym przełożeniu osiągając prędkość około 22-24 km na godzinę. Moja żona odjechała trochę do przodu, więc wyprzedziłem "ciężarowca" i ją dogoniłem, ścigaliśmy się z gościem do Krzeczowa, odstawiliśmy go na jakieś 300 metrów, a potem on musiał gdzieś skręcić lub się zatrzymać bo jakoś znikł nam z oczu.

W Krzeczowie odwiedziłem jeszcze cmentarz wojenny z okresu I wony nr 315, a potem pojechaliśmy do Bochni. Zatrzymaliśmy się na plantach, gdzie zjedliśmy lody, a potem ulicą Karosek, obok cmentarza św. Rozalii i dalej przez Osiedle Niepodległości wyjechaliśmy na Górny Gościniec, którym dojechaliśmy do górnego kościoła w Łapczycy. Moja żona postanowiła jechać do domu przez Moszczenicę, więc zjechaliśmy w dół, a potem drogą obok kopalni dojechaliśmy do mety. Wycieczka nie do końca udana, bo planie były odwiedziny w Borku, ale jechało się dobrze. Ponieważ wróciliśmy przed czasem to zdążyłem jeszcze obejrzeć ostatni etap Tour de France, który wygrał Cavendich a cały tour Wiggins.

Galeria wycieczki


Przełęcz Widoma i Bacówka na Zadzielu

Środa, 20 czerwca 2012 | dodano:30.06.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 26.42 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 01:21
  • VAVG 19.57 km/h
  • VMAX 62.00 km/h
  • Temp.: 24.0 °C
  • HRmax: 168 ( 87%)
  • HRavg 145 ( 75%)
  • Podjazdy: 521 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Ostatnio spodobało mi się zdobywanie podjazdów, prześledziłem więc dokładnie stronę www z rowerową bazą podjazdów i znalazłem podjazd Łąkty Górnej przez Przełęcz Widoma do Bacówki na Zadzielu. Podjazd nie jest taki trudny jak ten na Pasierbiecką Górę, ale też trzeba trochę się namęczyć, oto parametry podjazdu według danych z bazy podjazdów: 188 nr w rankingu najtrudniejszych podjazdów szosowych; długość 9,5 km; różnica wzniesień 357 m; średnie nachylenie 3,8%; śr. max. nachylenie na 1 km 8,0%; śr. max. nachylenie na 100 m 16%; liczba punktów rankingowych 215,9. Dodatkową motywacją do zdobycia przełęczy Widoma był fakt, że wracając w poniedziałek z Limanowej zauważyłem, że na przełęczy zbudowano punkt widokowy, zajrzałem do internetu i znalazłem informacje, że Gmina Żegocina wybudowała na widokowej przełęczy punkt dla turystów z którego mamy piękną panoramę na okoliczne góry Beskidu Wyspowego.

Cały dzień było gorąco i parno, koło godziny 14:00 nawet zachmurzyło się i zaczęło grzmieć i moja wycieczka stanęła pod znakiem zapytania, na szczęście koło 17:30 gdy wsiadłem w samochód było już pięknie choć dalej gorąco. Samochodem dojechałem do Muchówki, gdzie zaparkowałem pod kościołem i w drogę. Na początek pod górę, później w dół do Łąkty Górnej gdzie na skrzyżowaniu z drogą na Trzcianę zaczynał się podjazd - 283 m npm (zdj. 3). Przejechałem obok kościoła w Łąkcie i ruszyłem na Żegocinę, podjazdu na początku nie widać, choć lekko czuć na korbach opór. Zanim dojedziemy do Żegociny to na tym niewidocznym podjeździe zdobywam prawie 60 metrów w pionie, za centrum Żegociny robi się trochę bardziej stromo, choć dalej nie za bardzo widać, że jedziemy pod górę. Dopiero jak dojedziemy do Rozdziela to żarty się kończą, mamy już na alimetrze 410 m npm, przed nami znak informujący o stromy podjeździe - 12%, a po prawej jak na dłoni widać podjazd pod przełęcz. Najbardziej stromy odcinek mamy tuż za skrzyżowaniem z lokalną drogą na Rozdziele (w lewo) a nasza droga główna ostro zakręca w prawo. Dwiema stromymi serpentynami zdobywamy przełęcz Widoma na wysokości 535 m npm. Na przełęczy wypłaszczenie, po prawej mijam wspomniany wcześniej punkt widokowy, ale nie zatrzymuję się tylko kontynuuję podjazd pod Bacówkę na Zadzielu - skręt w prawo z przełęczy jest znak i tablica z mapą. Po chwili wytchnienia na wypłaszczeniu na szczycie przełęczy znowu jedziemy dość mocno pod górę. Wąską kręta droga biegnie między zabudowaniami, po prawej możemy podziwiać widoki w kierunku na Żegocinę. W pewnym momencie dojeżdżamy do rozwidlenie, tabliczka na drzewie pokazuję, że należy jechać w lewo i po chwili dojeżdżamy do lasu. W tym momencie zobaczyłem przed sobą ściankę prawie tak stromą jak na Pasierbieckiej Górze, a że byłem już mocno zmęczony, trochę się przestraszyłem tego odcinka. Na szczęście stroma ścianka ma może ze 150 metrów i po chwili wyjeżdżamy z lasku, po prawej mijamy Hotel-Restauracje SARA, na wprost widzimy bacówkę. Do bramy Bacówki na Zadzielu dojeżdżamy dość prosto, ale podjazd kończy się wraz z końcem drogi asfaltowej jakieś 200 metrów za bacówką, ostatnie metry znowu bardzo stromę, a już po chwili dojeżdżamy do niewielkiego osiedla i drogi szutrowej, gdzie kończymy walkę z podjazdem. Zrobiłem fotkę Kamionnej, a po chwili zjechałem do bacówki, gdzie nadszedł czas na dłuższą sesję zdjęciową.

W drodze powrotnej stawałem kilka razy na sesję, najpierw na zjeździe z Zadziela, później na przełęczy, gdzie dokładnie sfotografowałem widoki i punkt widokowy, nakręciłem nawet filmik. Widoki na przełęczy faktycznie piękne, choć pogoda tego dnia była taka sobie a przejrzystość powietrza niska, czasem podobno doskonale widać stąd Tatry. Musiałem się więc zadowolić widokiem Pasma Łososińskiego na południu i okolicznych górek i miejscowości na północ. Z przełęczy popędziłem w dół, nie pedałując dojechałem aż do Żegociny, tym razem już wyraźnie widziałem, że droga wyraźnie opada (prędkość około 50 km/h). W Żegocinie kilka fotek pod pomnikiem i dalej w centrum pod kościołem i dalej szybki rajd do Łąkty. Na tym odcinku pod górę wcale nie widać było podjazdu, zjazd widać już wyraźniej, na twardym przełożeniu jechałem cały czas z prędkością 38 km/h. W Łąkcie fajny zjazd się kończy i trzeba zasuwać pod górę, ten podjazd już kiedyś podjeżdżałem i jest on dość wymagający, choć w porównaniu ze wcześniejszym tu już pikuś. Na granicy Łąkty i Muchówki zatrzymałem się jeszcze, żeby zwiedzić cmentarz wojenny z okresu I wojny nr 304 i po krótkiej przerwie pojechałem do Muchówki. Około godziny 19:50 byłem już na miejscu.

Tym razem wycieczka super udana, co prawda męczyłem się na podjeździe, ale jechało się dobrze, widoki na przełęczy bardzo fajne, również ostatni odcinek pod Bacówkę na Zadzielu (na mapie zaznaczony jako Bacówka na Nad Wilczym Rynkiem) też warto podjechać. Zjazd do Łąkty błyskawiczny i praktycznie bez wysiłku.

Galeria wycieczki


Sobolów, Zonia i Bochnia

Wtorek, 19 czerwca 2012 | dodano:19.06.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 33.10 km
  • Czas: 01:42
  • VAVG 19.47 km/h
  • VMAX 58.26 km/h
  • Temp.: 28.0 °C
  • HRmax: 166 ( 86%)
  • HRavg 138 ( 71%)
  • Kalorie: 2530 kcal
  • Podjazdy: 592 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Po wczorajszej mało udanej próbie zdobycia Pasierbieckiej Góry (10 miejsce w rankingu najtrudniejszych polskich podjazdów szosowych), dziś postanowiłem pojeździć po górka w okolicach Bochni przy okazji odwiedzając cmentarze wojenne okręgu IX.

Na początek pojechałem do Sobolowa, przez Gierczyce, pagórkowatą trasą przez Nieszkowice Małe i Stradomkę. Na ostatnim odcinku wybrałem skrót wzdłuż rzeki Stradomki po betonowych płytach i tak dojechałem do cmentarza parafialnego w Sobolowie, gdzie znajduje się cmentarz wojenny nr 339 z okresu I wojny. Zrobiłem kilka fotek i stwierdziłem, że cmentarz wojenny Sobolowie wygląda coraz gorzej. Pochówki pojawiły się nowe groby cywilne w obrębie kwatery, podniszczone są też tablice i napisy na krzyżu centralnym. Po chwili byłem już pod kościołem w Sobolowie, gdzie rozpocząłem podjazd pod Zonię - podjazd ten jest opisany tu choć nie pokonywałem go dokładnie w ten sam sposób bo zrobiłem skrót na cmentarz w Sobolowie wzdłuż Stradomki i tym samym ominąłem początkowy etap podjazdu, nie mniej to co najtrudniejsze było dopiero przede mną. Początek podjazdu jest gdzie tak do granicy 300 m npm, później zaczyna się bardzo ciężko, trzy kolejne mega strome ścianki rozdzielone krótkimi odcinkami o trochę niższej stromiźnie zaprowadzą nasz do Zonii na szczy wzniesienia na wysokości około 400 m npm (po wyjeździe z lasu - kapliczka z krzyżem na skrzyżowaniu- to punkt kulminacyjny). Serwis Strava wyznaczył na najbardziej stromy odcinku podjazdu premię 4 kategorii (1,4 km; 9,6 śr. nachylenie; śr. prędkość 8,9; czas: 09:19; VAM 850; Moc 257 Wat) - pojechałem, więc ten podjazd całkiem sprawnie, mimo iż podczas całej wycieczki czułem się raczej słabo. Dalej zjazd na którym po prawej stronie mijamy kolejny cmentarz wojenny nr 341 - Wola Nieszkowska - Zonia. Zatrzymałem się, zrobiłem kilka zdjęć, cmentarz jest w stanie bardzo dobry, a po chwili ruszyłem w dół do Woli Nieszkowskiej, chwila przerwy na przełęczy, widoki raczej kiepskiej, wielkie ciemne chmury burzowe, zasłaniały widoki. Po chwili pędziłem już w dół do Zawady, gdzie miałem podjeżdżać pod Czyżyczkę, ale ostatniej chwili stwierdziłem, że pojadę do Pogwizdowa i dalej do Bochni (kiedyś jechałem tą drogą z tym, że w przeciwnym kierunku.

Od Zawady najpierw trochę w dół po chwili byłem pod zabytkowym kościołem św. Szymona i Tadeusza Judy w Pogwizdowie. Kilka fotek i po chwili już kręciłem na dość stromym pojeździe w kierunku Kopalin i Bochni. Po dojechaniu do skrzyżowania z drogą na Czyżyczkę podjazd się skończył i popędziłem w dół do Bochni. Po zjeździe znów pod górę w Dołuszycach, gdzie zrobiłem fotkę z ładnym widokiem na Bochnie i na szczycie wzniesienia popędziłem boczną drogą do Bochni. W Bochni postanowiłem jeszcze podjechać pod wzgórze Krzeczków, na którym znajduje się cmentarz wojenny nr 313. Podjazd pod Krzeczków spod Hali Targowej jest krótki, ale mega stromy, jakoś jednak podjechałem i zatrzymałem się pod bramą kirkutu na którym znajduje się kwatera wojenna. Na teren kirkutu niestety nie wszedłem, bo jest on zamknięty i można tam wejść tylko z opiekunem cmentarza. Po chwili popędziłem więc w dół, po drodze robiąc jeszcze fajną fotkę z widokiem na kościół św. Mikołaja. Na koniec pojechałem jeszcze na cmentarz komunalny w celu odwiedzenia kwatery wojennej nr 314, na cmentarz wszedłem bramą główną, mimo iż do interesującej mnie kwatery najłatwiej jest dostać się z drugiej strony. Sfotografowałem bramę główną z datą założenia cmentarza - 1787 i po przejściu przez cmentarz doszedłem do interesującej mnie kwatery.

Reprezentacyjny cmentarz okręgu IX - Bochnia, jest w doskonałym stanie i zadbany, szkoda że wszystkie cmentarze wojenne tak się nie prezentują.

Pozostał mi już tylko powrót do domu, podjechałem pod osiedle Niepodległości i dalej na Górny Gościniec, którym dojechałem do Łapczycy, po drodze obserwując błyskawice przecinające niebo gdzieś nad Zonią, ja na szczycie byłem już w domu, więc burzą nie musiałem się już przejmować. Wycieczka udana, choć forma była słaba, bolały mi nogi, było gorąco i duszno, więc jazda po górkach była ciężka, ale jakoś się udało:)

Galeria wycieczki


Na Pasiebiecką Górę

Poniedziałek, 18 czerwca 2012 | dodano:18.06.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 24.67 km
  • Teren: 1.00 km
  • Czas: 01:30
  • VAVG 16.45 km/h
  • VMAX 64.96 km/h
  • Temp.: 30.0 °C
  • HRmax: 185 ( 96%)
  • HRavg 146 ( 76%)
  • Kalorie: 2332 kcal
  • Podjazdy: 582 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Niestety nie udana próba podjazdu pod Pasierbiecką Górę z Łososiny Górnej - podjazd znajduję się na 10 miejscu wśród najtrudniejszych polskich podjazdów szosowych.

Galeria wycieczki


Myślenice i Góra Chełm

Wtorek, 12 czerwca 2012 | dodano:12.06.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 21.39 km
  • Teren: 3.00 km
  • Czas: 01:15
  • VAVG 17.11 km/h
  • VMAX 58.00 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • Podjazdy: 444 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Pojechałem samochodem do Myślenic specjalnie po to by sobie podjechać pod górę Chełm (654 m npm - mój GPS zmierzył jedynie 645 m npm) i zjeździe z Chełmu pojechałem jeszcze na rynek do Myślenic.

Ładna pogoda miała być tylko do południa, więc wsiadłem w samochód i pojechałem do Myślenic na Zarabie, około 9:45 stałem już na parkingu gotowy do drogi. Pogoda była dość niepewna, mocno zachmurzone niebo i dość chłodno. Po przejechaniu 800 metrów od parkingu skręciłem w ulicę Leśną i rozpocząłem podjazd pod górę Chełm. Na początku zobaczyłem znak nakazujący jazdę w łańcuchami, a potem tabliczkę, że do stacji narciarskiej jest zaledwie 800 metrów, ale nie zrażony tymi informacjami ruszyłem pod górę. Pierwsze metry nie są specjalnie trudne, kręciłem dość równo z prędkością około 13 km/h. Po chwili wjechałem do lasu, było chłodno, a w zacienionych miejscach miejscami droga była mokra. Po prawej stronie za linią drzew widziałem jadące do góry siedziska na wyciągu. Po około kilometrze faktycznie dojechałem do stacji narciarskiej z tym, że do jej dolnego punktu i po raz pierwszy dnia dzisiejszego zobaczyłem stok narciarski. Dalej droga zaczęła się wznosić do góry coraz mocniej, po około 2 km zrobiło się na prawdę stromo i po raz pierwszy musiałem wrzucić najmniejsze koło w przodu. Na dodatek zorientowałem się z bidon z piciem został w samochodzie, a teraz bardzo by się przydał. Po przejechaniu najbardziej stromego odcinka dojeżdżamy do zabudowań osiedla Chełm, jest szkoła, kościółek i sporo domów. Ten odcinek między domami jest lżejszy, dopiero po nawrocie o prawie 180 stopni ponownie zaczyna się ostra wspinaczka. Na wysokości jakiś 620 m npm kończy się asfalt i zaczyna odcinek dziurawej drogi szutrowej. Taką to drogą dojeżdżamy do szczytu wzniesienia na wysokości około 645 metrów npm i po chwili zjeżdżamy w dół. Po prawej mijamy prywatne obserwatorium później skrzyżowanie szlaków, po chwili po krótkim podjeździe również po prawej mamy maszt GSM (chyba). Od obserwatorium mamy ponownie asfalt, a kilkaset metrów za masztem znajduje się górna stacja narciarska (wysokość jakiś 614 m npm). Z góry mamy piękne widoczki na Myślenice i sąsiednie górki oraz restauracje w której musiałem nabyć coś do picia - Tymbark 0,5 l za 6 zł:(. Podjazd opiszę dokładnie w dziale podjazd, więc tu nie będę podawał jego parametrów.

Po krótkim odpoczynku i sesji fotograficznej ruszyłem w dół. Zjazd nie jest specjalnie szybki, wąska i kręta droga wymusza sporą ostrożność i częste hamowanie, nie mniej jednak dość szybko jesteśmy z powrotem na Zarabiu. Na koniec postanowiłem jechać jeszcze na rynek do Myślenic, zrobiłem sesję fotograficzną efektownego centrum miasta i potem trochę inną drogą wróciłem do samochodu. Wycieczka krótka ale bardzo udana, podjazd pod Chełm jest wymagający o sporej różnicy wniesień i ponad 6 km długości, ale odcinki bardzo strome są w zasadzie tylko dwa.

Galeria wycieczki


Z żoną do Niepołomic

Piątek, 8 czerwca 2012 | dodano:08.06.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 36.25 km
  • Teren: 9.00 km
  • Czas: 02:20
  • VAVG 15.54 km/h
  • VMAX 58.00 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Podjazdy: 90 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Szybki wyjazd z żoną do Niepołomic, gdy wyjeżdżaliśmy pogoda była średnia, gdy wracaliśmy było już pięknie i słonecznie. Moja żona chciała coś załatwić w Niepołomicach, więc pojechaliśmy okoł0 14:50, pogoda była średnia, było ciepło ale wiało, a na niebie zaczęły pojawiać się czarne chmury. Jak byliśmy w Chełmie to nawet trochę kropiło, ale na szczęście deszczu nie było. Spokojnym tempem przez Targowisko, Kłaj, Szarów i Puszczę Niepołomicką dojechaliśmy do Niepołomic. Tam byliśmy w dwóch miejscach i o 17:15 ruszyliśmy w drogę powrotną. Pogoda stała się nagle piękna, chmury zniknęły, przestało też wiać.

Do domu jechaliśmy trochę inną drogą, przez Staniątki, Gruszki, Szarów, przecięliśmy drogę 75 i dalej już tradycyjnie przez Targowisko do Chełmu gdzie musieliśmy pokonać krótki, ale stromy podjazd. Żona tym razem dała radę i uśmiechem na ustach zatrzymała się dopiero pod kościołem w Chełmie. Zrobiliśmy krótki postój i po chwili ruszyliśmy do Łapczycy, ledwo obróciliśmy pedałami a tu nagle z kilku domów usłyszeliśmy krzyki w stylu "jeeeeest", po chwili trąbki i dalsze krzyki. Okazało się, że właśnie w tym momencie Lewandowski strzelił Grekom bramkę i całą Polskę ogarnęła euforia. Po jakiś 10 minutach już byliśmy w domu, do przerwy Polska prowadziła z Grecją 1:0 mając zdecydowaną przewagę i okazje na co najmniej 3 bramki. Jak się później w drugiej połowie było już gorzej i mecz zakończył się szczęśliwym dla nas remisem.

W między czasie, gdy Polacy grali z Grecją, nad Łapczycą pojawiły się balony, zrobiłem kilka fotek, choć żałuję, że nie widziałem, że balony będą startować z Łapczycy. Rok temu byłem na takim starcie i bardzo mi się podobało. Tym razem pozostało mi tylko oglądanie balonów z okna domu - i tak zdjęcia wyszły bardzo fajne:)

Galeria wycieczki


Z żoną nad Czarny Staw

Niedziela, 3 czerwca 2012 | dodano:03.06.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 35.73 km
  • Teren: 4.00 km
  • Czas: 02:11
  • VAVG 16.36 km/h
  • VMAX 34.20 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 31 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Niedzielna wycieczka z żoną przez Puszczę Niepołomicką nad Czarny Staw. Pogoda w niedzielne popołudnie była dość niepewna, gdy wyjeżdżaliśmy z Niepołomic nawet lekko kropiło, więc przygotowani na deszcz (zaopatrzeni w kurtki przeciwdeszczowe) wybraliśmy się na wycieczkę do Puszczy Niepołomickiej. Przez las jechało się bardzo fajnie, temperatura około 17 stopni, bezwietrznie. Gdy dojechaliśmy nad Czarny Staw nawet zaczęło się lekko rozpogadzać, zrobiliśmy więc sesję zdjęciową (niestety komórką bo aparatu zapomniałem) i ruszyliśmy w drogę powrotną. Koło rezerwatu żubrów zatrzymaliśmy się nad bardzo fajnym mały jeziorkiem, gdzie moja żona przymierzyła jeszcze nie używaną pelerynę, którą kupiła w ubiegłym roku przed wyjazdem do Częstochowy. Na deszcz się jednak już nie zapowiadało, a słońce coraz odważniej zaczęło pojawiać się na niebie.
</p><p>
Na zakończenie wycieczki pojechaliśmy na lody na niepołomicki rynek, gdy tak siedzieliśmy i jedliśmy lody zrobiło się słonecznie i ciepło, aż trzeba się było rozebrać. Deszcz wyczekał do godziny 19:00 i wtedy zaczęło lać na całego, ale mu już byliśmy w domu:) Wycieczka bardzo udana, żona dała radę, choć pod koniec trochę narzekała na ból nóg:)

Galeria wycieczki


Z Bochni do Niepołomic

Niedziela, 27 maja 2012 | dodano:27.05.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 28.44 km
  • Teren: 3.00 km
  • Czas: 01:02
  • VAVG 27.52 km/h
  • VMAX 34.21 km/h
  • Temp.: 18.0 °C
  • Podjazdy: 45 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Jutro jadę z dziećmi na zieloną szkołę, więc postanowiłem wykorzystać ten czas na pomalowanie uszkodzonego błotnika w moim samochodzie. Obejrzałem, więc czasówkę w Giro i pojechałem odstawić samochód do lakiernika do Bochni, a właściwie praktycznie do Krzeczowa. Na miejscu ściągnąłem rower i ruszyłem do Niepołomic. Na początek jazda w kierunku Gawłowa, droga w remoncie bo robią autostradę, musiałem nawet przez chwilę stać na mijance. Dalej skręt na kładkę w Krzyżanowicach. Nad głową wisiała mi ciemna deszczowa chmura, więc miałem większą motywację do szybkiego kręcenia. W Krzyżanowicach przejechałem Rabę i przez wieś ruszyłem w kierunku Baczkowa. W Baczkowie pod sklepem stanąłem dosłownie na dwie minuty, żeby kupić chusteczki higieniczne (od kilku dni mam niestety katar) i skręciłem do Puszczy.

W momencie gdy wydawało mi się, że już wyjeżdżam spod ciemnej chmury, to zaczęło podać. Lekki deszcz towarzyszył mi prawie do drogi na Stanisławice, dopiero tam udało mi się chmurę przegonić - niestety w wyniku deszczu dość wyraźnie spadła temperatura i zacząłem trochę marznąć. Dalej dojechałem do szutrowego odcinka Drogi Królewskiej i skręciłem w kierunku leśniczówki Przyborów zaliczając odcinek Strade Bianche:). Od leśniczówki już asfaltową Drogą Królewską do Niepołomic. Na droga osiedlowych w Niepołomicach na liczniku pojawił mi się dystans 27 km, potrzebował 59:50 sekund, żeby go pokonać. Zanim dojechałem do domu przejechałem jeszcze prawie 1,5 km, udało mi się otrzymać średnią powyżej 27 km/h - całkiem nieźle biorą jeszcze pod uwagę, że jechałem z plecakiem na plechach:)


Z żoną nad Czarny Staw

Poniedziałek, 7 maja 2012 | dodano:07.05.2012 Kategoria 21-40 km, Łapczyca, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 30.18 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 02:00
  • VAVG 15.09 km/h
  • VMAX 62.70 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 211 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Miałem w planie udział w Skandia Maraton w Krakowie, ale po wczorajszej jeździe bolały mnie trochę kostki i kolana - chyba będzie trzeba pokombinować z ustawieniem bloków w butach. Moja żona, która miała też jechać maraton na dystansie Rodzinna Parada jakoś też straciła chęci, więc postanowiliśmy zostać w domu i zrobić sobie wycieczkę do Puszczy Niepołomickiej nad Czarny Staw.

Z Łapczycy wyruszyliśmy tuż przed godziną 10:00, było ładnie i słonecznie ale trochę chłodnawo. Niby słońce dość mocno przygrzewało, ale w cieniu było zimno. Na początek podjechaliśmy na Górny Gościniec - moja żona sobie poradziła z podjazdem tym razem bez pchania:) a jakiś gościu który też próbował podjechać musiał od połowy podjazdu pchać:) Dalej Górnym Gościńcem do Bochni, skrótem przez Osiedle Niepodległości do kładki na Rabie. W Damienicach przejechaliśmy po placu budowy autostrady A4 i po chwili pędziliśmy już przez las. Szło nam całkiem szybko i po przejechaniu niespełna 15 km byliśmy na miejscu. Nad Czarnym Stawem zrobiliśmy małą sesję fotograficzną i po kilkunastu minutach ruszyliśmy w drogę powrotną.

Droga powrotna szła nam jeszcze lepiej, żona wyraźnie się rozkręciła. W Bochni wstąpiliśmy jeszcze na planty gdzie zjedliśmy lody i ulicą Oracką a potem Windakiewicza dojechaliśmy do Cmentarz Św. Rozalii, dalej mocno pod górę i po chwili byliśmy na Osiedlu Niepodległości. Dalej już jazda po Górnym Gościńcu do Łapczycy. Wycieczka bardzo udana, żona w formie:) pogoda dopisała, dobrze że wybraliśmy się na wycieczkę rano, bo po południu padało.

Galeria wycieczki