- Kategorie bloga:
- 0-20 km (165)
- 100 km i więcej (35)
- 21-40 km (294)
- 41-60 km (130)
- 61-80 km (36)
- 81-99 km (12)
- Akcja cmentarze 2014 (10)
- Geocaching (8)
- Gniezno 2016 (5)
- Jura 2015 (3)
- Jura 2016 (3)
- Jura2012 (2)
- Łapczyca (51)
- Mazury 2012 (9)
- miasto (11)
- pieszo (26)
- Po górkach (325)
- Po płaskim (348)
- praca (107)
- Przez Puszczę Niepołomicką (291)
- Rajdy rekreacyjne (6)
- RNO (24)
- samotnie (383)
- w grupie (29)
- Wiedeń 2013 (6)
- wycieczki piesze (6)
- Wyprawy wielodniowe (34)
- wyścig kolarski (19)
- Z córką (15)
- Z uczniami (5)
- Z Żoną / Narzeczoną (66)
- Zachodniogalicyjskie cmentarze (104)
- zawody (24)
Wpisy archiwalne w kategorii
Po górkach
Dystans całkowity: | 12896.04 km (w terenie 1568.70 km; 12.16%) |
Czas w ruchu: | 673:49 |
Średnia prędkość: | 19.14 km/h |
Maksymalna prędkość: | 76.10 km/h |
Suma podjazdów: | 133342 m |
Maks. tętno maksymalne: | 189 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 157 (83 %) |
Suma kalorii: | 94371 kcal |
Liczba aktywności: | 325 |
Średnio na aktywność: | 39.68 km i 2h 04m |
Więcej statystyk |
Czarny Staw, Bochnia, Zlot samochodów z PRL
Sobota, 27 czerwca 2015 | dodano:28.06.2015 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 51.52 km
- Czas: 01:46
- VAVG 29.16 km/h
- VMAX 56.53 km/h
- Temp.: 19.0 °C
- HRmax: 178 ( 95%)
- HRavg 151 ( 80%)
- Kalorie: 1234 kcal
- Podjazdy: 303 m
- Sprzęt: Trek 1200 SL
- Aktywność: Jazda na rowerze

Koło południa miałem około 2,5 godziny na trening, miałem różne koncepcje trasy, górski wyjazd do Dobczyc, przez płaską jak stół Puszczę Niepołomicką, po lekko pagórkowaty odcinek przez Nowe Brzesko i Proszowice. Ostatecznie stwierdziłem, że jadę do Puszczy, miałem oczywiście jechać na luzaka, ale jak wjechałem na segment Droga Królewska i łatwością rozpędziłem się do 38 km/h to pomyślałem, że próbuję. Tak mocno cisnąłem do Sitowca, tak powoli zacząłem słabnąć i zwolniłem gdzieś do 36 km/h, ale prawdziwy kryzys nastąpił po minięciu Dębu Augusta jakieś 1,5 przed końcem segmentu. Prawie całkowicie mnie odcięło, siłą woli dotoczyłem się do końca segmentu, ale prędkość momentami spadła mi do 33 km/h. Niestety ten kryzys nie pozwolił mi ustanowić rekordu, zabrakło 9 sekund, ale jak na samotny rajd (rekordowo jechałem z Krzyśkiem) to i tak poszło rewelacyjnie: czas 10:36, średnia 36,32 to mniej więcej taki wynik jaki przy wspólnej jeździe wykręcił wtedy Krzysiek. Swój najlepszy, samotny rekord pobiłem o 48 sekund.
Niestety po tym rajdzie byłem niemal całkowicie wypruty i kolejne kilometry do Czarnego Stawu jechałem już dość wolno, na miejsce zajechałem w czasie 32:23 sekund, ze średnią 32 km/h. Na Czarnym Stawem zrobiłem małą sesję fotograficzną i lekko opuściłem siodełko, bo stwierdziłem, że miałem go za wysoko. Do domu postanowiłem jechać przez Stanisławice, wyjechałem spod stawu, a tu na asfalcie minął mnie jakiś gościu na szosówce, postanowiłem za nim pogonić, ale jak go prawie doszedłem to niestety skręcił w prawo, a ja pojechałem prosto na Damienice. Nie ujechałem zresztą za daleko i zatrzymałem się i postanowiłem pokombinować trochę przy przedniej przerzutce, chciałem lekko przesunąć trim i umożliwić sobie korzystanie z najmniej zębatki z tyłu, przy mniejszej tarczy z przodu. Trochę poprawiłem, ale jednak jazda na tym skrajnym przełożeniu dalej powoduję tarcie łańcucha o wózek przerzutki. Regulując przerzutkę, obniżyłem sobie przy okazji średnią z 32 na 31,6 km/h.
Dojechałem do Damienic i nagle wpadłem na pomysł, że może pojechałbym do domu przez Bochnię, przeprawiłem się więc kładką na Rabie, następnie przejechałem dziurawą ulicą Majora Bacy, przeniosłem rower pod wiaduktem kolejowym i po chwili byłem na Plantach w Bochni, gdzie zatrzymałem się na lody. Po przerwie ruszyłem w kierunku Łapczycy, oczywiście było pod górę, wyjechałem ulicą Windakiewicza na Osiedle Niepodległości, a potem wyjechałem na Górny Gościniec, którym dojechałem do górnego kościoła w Łapczycy. Następnie zjechałem do Moszczenicy i znów podjechałem do Chełmu, dalej kawałek krajówkami 94 i 75 i skręt na Gruszki. Podjechałem Winnicę od strony Szarowa, zjechałem do Staniątek, przejechałem wiaduktem koło szkoły w Staniątkach i wyjechałem pod Coca-Colą. Do domu miałem już dość blisko, ale ponieważ do 50 km jeszcze mi trochę brakowało, to na koniec postanowiłem pojechać przez rynek w Niepołomicach.
Na rynku trafiłem, na zlot starych samochodów w PRL, było kilka fajnych eksponatów, między innymi samochody, którymi miałem okazję jeździć, maluch z końca lat 70-tych, Polonez z początku lat 80-tych, Skoda co prawda Rapid, ale jak wyjeżdżałem do domu to na plac wjeżdżała 105 - ja jeździłem trochę nowszą 120. Był też Wartburg, ale ja jeździłem dwusuwem, a ten był już nowszy czterosuwowy.
Wyjazd ogólnie bardzo udany, pierwsza połowa trasy plaska, druga mocno pagórkowata, forma niestety taka sobie, szczególnie pod górki było czuć barak mocy. Rower po drobnych regulacjach sprawował się dobrze, nic tylko trenować.
Mapa i galeria
Suchoraba
Czwartek, 25 czerwca 2015 | dodano:26.06.2015 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie
- DST: 23.25 km
- Czas: 00:50
- VAVG 27.90 km/h
- VMAX 56.20 km/h
- Temp.: 15.0 °C
- HRmax: 175 ( 93%)
- HRavg 144 ( 77%)
- Kalorie: 555 kcal
- Podjazdy: 199 m
- Sprzęt: Trek 1200 SL
- Aktywność: Jazda na rowerze

Kupiłem nową szosówkę i nie mam kiedy nią jeździć, więc mimo ogólnego zmęczenia i w zasadzie braku większych chęci na rower postanowiłem się jednak przejechać.
Stwierdziłem, że nie będę się jakoś zarzynał i walczył na segmentach, w zasadzie pewnie pojechałbym do Puszczy, ale potem pomyślałem sobie, że przecież już dziś tamtędy jechałem, a dłuższą trasę np. nad Czarny Staw jest już za późno, więc w końcu postanowiłem wybrać się na pagórkowatą trasę prowadzą na "dach" Gminy Niepołomice czyli pod cmentarz wojenny z okresu I wojny światowej w Suchorabie leżący na wysokości 301 m npm.
Na początek dojazd do Staniątek dość wolnym tempem, potem spacer przejściem pod torami - już tamtędy nie jeżdżę ponieważ przejście podziemne powoli zamienia się w śmietnik na którym jest niestety sporo potłuczonego szkła. Segment Staniątki Górne całkowicie odpuszczam, zresztą w tej chwili raczej trudno jest się tu ścigać, na samym początku droga została przekopana i tymczasowo zasypana grubymi kamieniami, więc szybki start pod górę jest niemożliwy. Potem zjazd i odbicie na Zagórze, na segmencie w stronę Zagórza tym razem postanowiłem przycisnąć i wykręciłem czas 0:54,0 (poprawa o 12 s) średnia 28,43 km/h tylko 0,2 s zabrakło mi do wskoczenia na 2 miejsce na tym segmencie.
Potem zjazd, przejazd przez Zagórze, kawałek drogą 94 i rozpocząłem podjazd pod cmentarz wojenny w Suchorabie. To jedna z trudniejszy górek w okolicy, co prawda średnie nachylenie na 1,5 km to tylko 4,5%, ale po pierwszej łatwiejszej części podjazdu następuję dość solidna ścianka z nachyleniem miejscami 10-11%. Ta górka była zawsze jednym z pierwszych testów dla zakupionych przeze mnie szosówek, więc i Trek musiał przejść swój test.
Pierwszą, łatwiejszą część podjazdu jechałem bez specjalnej napinki, ale po skręcie w prawo w kierunku cmentarza wojennego - na tym trudniejszym odcinku starałem się kręcić już dość mocno. Dwa kolejne zakręty na których stromizna jest największa dały mi mocno w kość, potem podjazd niby trochę popuszcza, ale zmęczenie wcześniejszym odcinkiem robi swoje i trudno już przyspieszyć. Do cmentarza wojennego, przy którym podjazd się kończy dojechałem naprawdę mocno zmęczony. Porobiłem kilka fotek i ruszyłem dalej.
Zjazd do drogi nr 94, niestety nie był za szybki bo asfalt jest w kiepskim stanie, tą drogą prowadzi druga wersja podjazdu na "dach" naszej gminy, początek tej wersji podjazdu jest łatwiejszy, ale potem końcowa ścianka ma stromizny nawet rzędu 14%. Następnie kawałek przejechałem drogą 94 i skręciłem na Słomiróg, następnie zjazd do Zakrzowa i postanowiłem odbić w lewo i przejechać jeszcze przez Podłęże. Bocznymi drogami dojechałem do torów kolejowych w Podłężu i po ich przekroczenie kładką pieszą, chciałem pojechać na Podgrabie, niestety ulica Grabska przestała istnieć, nie ma asfaltu tylko wielka dziura w ziemi. Musiałem, więc z powrotem przespacerować się po torach i ruszyłem w kierunku Niepołomic, po chwili nie było już innego wyjścia jak jechać główną drogą. Ponieważ opcje są dwie, postanowiłem wybrać obwodnicę miasta z myślą, że na koniec podjadę sobie jeszcze pod kopiec.
Na prostej drodze postanowiłem zrobić mały test na maksymalną kadencje jaką jestem wstanie obrócić korbami. Rano jak jechałem do pracy to na małej górce pod Wodociągami zakręciłem 134 obroty (na Peugeocie) ale mimo zjazdu chyba miałem wrzucone za twarde przełożenie, bo miałem opór pod pedałami. Teraz wrzuciłem bardzo miękki obrót i jazda, udało mi się dokręcić do 158 obrotów - prędkość mimo dużej zębatki z tyłu doszła prawie do 39 km/h no ale oczywiście długo tak nie wytrzymałem.
Tydzień temu jak podjeżdżałem po raz pierwszy na kopiec na Treku to wrzuciłem za miękkie przełożenie i mimo dobrej jazdy do rekordu zabrakło, dziś postanowiłem więc wkręcić na twardszym przełożeniu. Niestety coś dziś nie miałem szczęścia, na dojeździe do ronda zrobił się lekki korek, trochę musiałem wyhamować, potem przy skręcie na ul. Grunwaldzką musiałem puścić samochód i w rezultacie na segment wpadłem z twardym przełożeniem na zbyt niskiej prędkości. Wstałem co prawda na pedały i docisnąłem ile się, ale i tak na liczniku było ledwo 31 km/h, gdy zobaczyłem, że nic z tego nie będzie to postanowiłem popuścić i już wolniutko dojechałem sobie do szczytu.
Dziś mimo iż moja forma była raczej kiepska, to jechało mi się całkiem nieźle. Coraz lepiej czuję się na Treku, rower dość łatwo pozwala mi na utrzymanie wysokiej kadencji do tego dość łatwo mogę w razie czego wstać na pedały. Oczywiście mocnego tempa na podjeździe nie jest wstanie za długo wytrzymać, ale to już problem organizmu a nie roweru. Kilka dni temu byłem u Krzyśka i porównywałem Treka z moim starym Lapierrem. Od razu widać, że Trek jest dłuższy, ale jest jakby niżej zawieszony i w rezultacie kierownica jest niżej, mimo iż przecież obróciłem mostek do góry. Widać inną geometrię roweru, do której będę musiał się powoli przyzwyczajać.
Stwierdziłem, że nie będę się jakoś zarzynał i walczył na segmentach, w zasadzie pewnie pojechałbym do Puszczy, ale potem pomyślałem sobie, że przecież już dziś tamtędy jechałem, a dłuższą trasę np. nad Czarny Staw jest już za późno, więc w końcu postanowiłem wybrać się na pagórkowatą trasę prowadzą na "dach" Gminy Niepołomice czyli pod cmentarz wojenny z okresu I wojny światowej w Suchorabie leżący na wysokości 301 m npm.
Na początek dojazd do Staniątek dość wolnym tempem, potem spacer przejściem pod torami - już tamtędy nie jeżdżę ponieważ przejście podziemne powoli zamienia się w śmietnik na którym jest niestety sporo potłuczonego szkła. Segment Staniątki Górne całkowicie odpuszczam, zresztą w tej chwili raczej trudno jest się tu ścigać, na samym początku droga została przekopana i tymczasowo zasypana grubymi kamieniami, więc szybki start pod górę jest niemożliwy. Potem zjazd i odbicie na Zagórze, na segmencie w stronę Zagórza tym razem postanowiłem przycisnąć i wykręciłem czas 0:54,0 (poprawa o 12 s) średnia 28,43 km/h tylko 0,2 s zabrakło mi do wskoczenia na 2 miejsce na tym segmencie.
Potem zjazd, przejazd przez Zagórze, kawałek drogą 94 i rozpocząłem podjazd pod cmentarz wojenny w Suchorabie. To jedna z trudniejszy górek w okolicy, co prawda średnie nachylenie na 1,5 km to tylko 4,5%, ale po pierwszej łatwiejszej części podjazdu następuję dość solidna ścianka z nachyleniem miejscami 10-11%. Ta górka była zawsze jednym z pierwszych testów dla zakupionych przeze mnie szosówek, więc i Trek musiał przejść swój test.
Pierwszą, łatwiejszą część podjazdu jechałem bez specjalnej napinki, ale po skręcie w prawo w kierunku cmentarza wojennego - na tym trudniejszym odcinku starałem się kręcić już dość mocno. Dwa kolejne zakręty na których stromizna jest największa dały mi mocno w kość, potem podjazd niby trochę popuszcza, ale zmęczenie wcześniejszym odcinkiem robi swoje i trudno już przyspieszyć. Do cmentarza wojennego, przy którym podjazd się kończy dojechałem naprawdę mocno zmęczony. Porobiłem kilka fotek i ruszyłem dalej.
Zjazd do drogi nr 94, niestety nie był za szybki bo asfalt jest w kiepskim stanie, tą drogą prowadzi druga wersja podjazdu na "dach" naszej gminy, początek tej wersji podjazdu jest łatwiejszy, ale potem końcowa ścianka ma stromizny nawet rzędu 14%. Następnie kawałek przejechałem drogą 94 i skręciłem na Słomiróg, następnie zjazd do Zakrzowa i postanowiłem odbić w lewo i przejechać jeszcze przez Podłęże. Bocznymi drogami dojechałem do torów kolejowych w Podłężu i po ich przekroczenie kładką pieszą, chciałem pojechać na Podgrabie, niestety ulica Grabska przestała istnieć, nie ma asfaltu tylko wielka dziura w ziemi. Musiałem, więc z powrotem przespacerować się po torach i ruszyłem w kierunku Niepołomic, po chwili nie było już innego wyjścia jak jechać główną drogą. Ponieważ opcje są dwie, postanowiłem wybrać obwodnicę miasta z myślą, że na koniec podjadę sobie jeszcze pod kopiec.
Na prostej drodze postanowiłem zrobić mały test na maksymalną kadencje jaką jestem wstanie obrócić korbami. Rano jak jechałem do pracy to na małej górce pod Wodociągami zakręciłem 134 obroty (na Peugeocie) ale mimo zjazdu chyba miałem wrzucone za twarde przełożenie, bo miałem opór pod pedałami. Teraz wrzuciłem bardzo miękki obrót i jazda, udało mi się dokręcić do 158 obrotów - prędkość mimo dużej zębatki z tyłu doszła prawie do 39 km/h no ale oczywiście długo tak nie wytrzymałem.
Tydzień temu jak podjeżdżałem po raz pierwszy na kopiec na Treku to wrzuciłem za miękkie przełożenie i mimo dobrej jazdy do rekordu zabrakło, dziś postanowiłem więc wkręcić na twardszym przełożeniu. Niestety coś dziś nie miałem szczęścia, na dojeździe do ronda zrobił się lekki korek, trochę musiałem wyhamować, potem przy skręcie na ul. Grunwaldzką musiałem puścić samochód i w rezultacie na segment wpadłem z twardym przełożeniem na zbyt niskiej prędkości. Wstałem co prawda na pedały i docisnąłem ile się, ale i tak na liczniku było ledwo 31 km/h, gdy zobaczyłem, że nic z tego nie będzie to postanowiłem popuścić i już wolniutko dojechałem sobie do szczytu.
Dziś mimo iż moja forma była raczej kiepska, to jechało mi się całkiem nieźle. Coraz lepiej czuję się na Treku, rower dość łatwo pozwala mi na utrzymanie wysokiej kadencji do tego dość łatwo mogę w razie czego wstać na pedały. Oczywiście mocnego tempa na podjeździe nie jest wstanie za długo wytrzymać, ale to już problem organizmu a nie roweru. Kilka dni temu byłem u Krzyśka i porównywałem Treka z moim starym Lapierrem. Od razu widać, że Trek jest dłuższy, ale jest jakby niżej zawieszony i w rezultacie kierownica jest niżej, mimo iż przecież obróciłem mostek do góry. Widać inną geometrię roweru, do której będę musiał się powoli przyzwyczajać.
Nadszedł czas TREKA !!!
Sobota, 20 czerwca 2015 | dodano:21.06.2015 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie
- DST: 23.20 km
- Czas: 00:49
- VAVG 28.41 km/h
- VMAX 55.27 km/h
- Temp.: 15.0 °C
- HRmax: 182 ( 97%)
- HRavg 143 ( 76%)
- Kalorie: 531 kcal
- Podjazdy: 211 m
- Sprzęt: Trek 1200 SL
- Aktywność: Jazda na rowerze

Wczoraj wieczorem wróciłem z wycieczki szkolnej, a rower już na mnie czekał. Rozpakowałem, więc paczki i złożyłem maszynę, ale padał deszcz, więc nie udało mi się na niej przejechać. Dziś rano zrobiłem małą trasę do miasta, a potem znowu zaczęło padać, wykorzystując ten niesprzyjający do jazdy czas, postanowiłem sobie trochę Treka poustawiać. Wyregulowałem wysokość siodełka i jego ustawienie przód - tył, postanowiłem również przełożyć mostek w drugą stronę podnosząc tym samym kierownicę. Poranna przejażdżka pokazała, że chyba nie jest gotowy na tak mocno sportową pozycję na rowerze, zdecydowałem się więc na pozycję komfortową. Rower przyszedł nasmarowany i wyregulowany, z pedałami szosowymi Looka, licznikiem Specialized i bidonem zespołu IAM pod kolor roweru. Pedały wymieniłem, bo nie mam niestety bloków to tych szosowych Looków, dodatkowo do rowery przykręciłem Garmina z czujnikiem kadencji, napompowałem koła (są na nich chyba nowe opony Vittoria Zafiro) i podpiąłem torebkę podsiodłową z niezbędnymi narzędziami. Pojawił się jednak problem z pompką, chciałem ją podkręcić pod koszyk od bidonu. Okazało się jednak, że śruby są za krótki, a ja niestety nie mam dłuższych. Rower był przygotowany, czekałem na sprzyjającą pogodę, w między czasie zjadłem obiad i nagle pojawiło się okienko pogodowe, postanowiłem więc jechać na testy.
Jazda po obiedzie nie wychodzi mi zwykle za dobrze, do tego od samego początku czułem wyraźnie zmęczone mięśnie nóg, ale rower trzeba było wypróbować. Zanim opowiem o wrażeniach z jazdy to może najpierw powiem trochę o samym rowerze.
Model: Trek 1200 SL - 2006 r.
Rama: Alpha SL Aluminum
Widelec: Specialized C4m
Przerzutka przód: Shimano Tiagra
Przerzutka tył: Shimano 105
Manetki: Shimano Tiagra STI, 9 speed
Hamulce: Bontrager
Koła: Bontrager Select
Opony: Vittoria Zaffiro 700X23
Kaseta: Shimano HG50 13-28 (9 przełożeń - 13-14-16-17-19-21-23-25-28)
Korba: Bontrager Select 53x39 (170 mm)
Suport: -
Mostek: Bontrager Select
Wspornik siedz.: Bontrager (carbon)
Siodełko: VAPOR COMFORT
Rozmiar: 56 (rura podsiodłowa 55 cm, długość ramy 57 cm)
Rocznik oceniłem na podstawie archiwum ze strony Treka, w 2006 roku występuję model z takim samym malowaniem ramy i częściowo z takim osprzętem. W moim rowerze inny jest widelec, korba, koła, siedzenie i opony, ale to chyba jest ten rower. Największym mankamentem tego roweru z mojego punktu widzenia, jest korba z tarczami 53x39. Polowałem na rower z kompaktem, ewentualnie z trzema tarczami, a tu jest mega twardo. Sytuacje ratuje, trochę kaseta z koronką 28 zębów, ale obawiam się, że w większych górach może to nie wystarczyć. Jednak sam rower jest piękny, rama wygląda jak nowa, pozostałe podzespoły też są w całkiem dobrym stanie, nic tylko jeździć. Wagowo oceniam go na jakieś 10 kilo, nie jest mega lekki, chyba cięższy od Lapierra, ale tam w końcu była dużo mniejsza rama, myślę że waży podobnie jak Triban 520 w tym rozmiarze, na pewno jest jednak znacznie lżejszy od mojego starego Peugeota.
Mniej więcej koło 15 ruszyłem na trasę, pojechałem ulica Dębową do Staniątek, przeszedł pod torami kolejowymi i ruszyłem na segment Staniątki Górne - tym razem nie walczyłem, nastawiałem się na Winnicę. Podjazd pod Winnicę rozpocząłem od samego początku ostro, im trudniej tym bardziej redukowałem starając się utrzymać wysoką kadencję, w pewnym momencie gdy zwolniłem poniżej 18 km/h stanąłem na pedała i jeszcze docisnąłem. Gdy stromizna trochę puściła jeszcze przyspieszyłem bo walczyłem na dwóch segmentach Gruszki i Winnica - long. Po pokonaniu podjazdu byłem mocno zmęczony, ale dość szybko doszedłem do siebie. Walka się opłaciła bo padł rekord na obu wersjach podjazdu: Gruszki 1:29,7 (23,49 km/h) poprawa o 6 sekund, a Winnica - long 1:55,9 (24,18 km/h) - poprawa o 9 sekund. Pozostał jednak mały niedosyt, bo na Gruszkach zabrakło mi 0,7 s żeby ponownie wskoczyć na 2 miejsce.
Następnie był podjazd Brzezie - kominki, tu pojechałem na sporym lajcie osiągając jeden z najsłabszych czasów na tym odcinku. Po wyjeździe do Brzezia zrobiłem sesję zdjęciową mojego Treka, którą można obejrzeć poniżej. Chwilę zastanawiałem się jak dalej jechać, ale w końcu zdecydowałem się wracać do domu. Zjechałem do Dąbrowy i rozpocząłem segment Dąbrowa nr 1 - tym razem postanowiłem powalczyć, poszło mi nawet całkiem dobrze, ale do rekordu zabrakło 1,5 s. Ponownie postanowiłem odpuścić OSP Dąbrowa i pojechałem od razu do Staniątek, gdzie czekał mnie segment Wietrzna prosta. Tym razem prosta faktycznie była mega wietrzna, jechałem ją z prędkością 26 km/h na godzinę mocno się męcząc - rekord to średnia powyżej 37 km/h. Przy okazji zauważyłem, że po bardzo słabym asfalcie, jaki leży na tym odcinku na moim Treku z kołami 23 mm jedzie się zdecydowanie gorzej niż na Peugeocie z koła 28 mm - może być ciężko o nowy rekord na tym odcinku. Przez Staniątki pojechałem trochę inaczej, zdecydowałem się jechać pod wiadukt koło szkoły, gdzie już da się przejechać rowerem. Wiadukt w zasadzie jest na ukończeniu, postanowiłem więc zatrzymać się i zrobić fotkę no i oczywiście zapomniałem, że jestem wpięty w SPDy i o mały włos się nie wyłożyłem przy zerowej prędkości, na szczęście w ostatniej chwili udało mi się wypiąć.
Chciałem jeszcze jechać do Krzyśka i porównać wagowo Treka z Lapierrem, ale Krzyśka nie było, więc postanowiłem, że jeszcze podjadę pod kopiec. Przycisnąłem bardzo mocno, ale chyba na zbyt miękkim przełożeniu, rozpędziłem się do 34 km/h ale miałem już wtedy kadencję 110 i nie utrzymałem tej prędkości do końca i do rekordu zabrakło mi 0,4 s. Potem już powoli do rynku w Niepołomicach i po paru minutach postoju do domu.
Pierwsze wrażenia z jazdy trochę mieszane. Zacznijmy od tarczy 53 zęby z przodu, bardzo ciężko mi się na tym jedzie, prędkość 35 km/h przy kadencji 90 uzyskuję na 53x17, chwilami jechałem też na przełożeniu 53x19, dolna część kasety była dla mnie osiągalna w zasadzie tylko na zjazdach. Jeśli chodzi o tarczę 39 zębów, to mogę na niej spokojnie jechać nawet koło 32 km/h na przełożeniu 39x14, wrzucając trzy najmniejsze koronki z tyłu przy tarczy 39 trzeba w przedniej przerzutce użyć półbiegu, który delikatnie przestawia wózek, żeby łańcuch nie harował. Mimo to koronka 13 zębów na tej tarczy lekko haruję o przednią przerzutkę. Jeśli chodzi o lekkie przełożeniu to jest całkiem dobrze, pod Winnicę wjechałem na przełożeniu 39x23 i poszło nawet nieźle, ale tam się zaginałem, natomiast pod Brzezie podjechałem na lajcie na przełożeniu 39x28 i szło mi dość luźno gdybym walczył o czas pewnie wjechałbym bez większych problemów na przełożeniu 39x25. Rower jest szybki i dość pewny w prowadzeniu nawet na nierównościach, widać wyraźnie, że ten karbonowy widelec działa całkiem dobrze. Moja pozycja na rowerze, różni się znacznie od tej na Lapierze i jest też inna od pozycji na Peugeocie. Podniesienie kierownicy do góry spowodowało, że moja pozycja nie jest jakaś mega sportowa i jedzie mi się wygodnie, pojeżdżę tak przez chwilę i może spróbuję przejść do niższego położenia kierownicy.
W sumie na razie zakup oceniam jako udany, rower jest fajny i dobrym stanie, a te kilka stówek w kieszeni jednak zostało - można je będzie zainwestować w coś innego.
Mapa i galeria
Wieczorny trening
Niedziela, 14 czerwca 2015 | dodano:15.06.2015 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie
- DST: 20.96 km
- Czas: 00:43
- VAVG 29.25 km/h
- VMAX 52.13 km/h
- Temp.: 25.0 °C
- HRmax: 175 ( 93%)
- HRavg 142 ( 75%)
- Kalorie: 485 kcal
- Podjazdy: 159 m
- Sprzęt: Peugeot Nice
- Aktywność: Jazda na rowerze

Wczoraj po powrocie z trasy Małopolskiego Wyścigu Górskiego i dziś po południu obejrzałem sobie decydujące metry dwóch ostatnich górskich etapów wyścigu Criterium du Dauphine. Oba etapy wygrał Froome, wczoraj gubiąc lidera Van Garderena na 20 sekund a dziś na 18. W obu przypadkach Froome zaatakował kręcąc młynkiem z dużą kadencją, nie odjechał szybko ale w pewnym momencie Van Garderen pękł i został z tyłu tracąc ostatecznie zwycięstwo. Froome kręcił bardzo szybko z kadencją na pewno powyżej 90, pewnie nawet w okolicach 100 obrotów. W pewnym momencie komentujący dzisiejszy etap Dariusz Baranowski powiedział, że gdyby Froome wrzucił bardziej "męski obrót" to by szybciej odjechał, jednak Froome w końcu odjechał a inni kolarze jadący na "męskich obrotach" musieli oglądać jego plecy.
Późnym wieczorem postanowiłem wyskoczyć na rower potrenować jazdę z dużą kadencją. Na początek pojechałem do Staniątek i pokonałem segment Staniątki Górne - jechałem na dużej kadencji, ale chyba na zbyt miękkim przełożeniu i rezultacie wjechałem dość wolno. Następnie był podjazd po Winnicę, to właśnie na nim kilka dni temu Szymek kręcąc na młynku bez problemu mi odjechał. Nie rozpędzałem się więc dziś za bardzo tylko postanowiłem przejechać podjazd równo z kadencją koło 90. Prędkość początkowa wynosiła około 28 km/h a potem im było stromiej, to redukowałem biegi i trzymałem rytm. Wjechałem dość sprawnie i bez jakiegoś mega zmęczenia, ale pod koniec prędkość na liczniku spadła dość znacznie, ostatecznie na wersji dłuższej podjazdu wykręciłem czas 2:13,7 (średnia 20,95 km/h - 9 sekund gorzej od rekordu), a na wersji krótkiej czas 1:45,9 (średnia 19,88 km/h - 10 sekund gorzej od rekordu).
Następnie zjazd i podjazd pod kominki w Brzeziu, wczoraj uciekając przed peletonem MWG wykręciłem rekord 3:54,0 poprawiając poprzedni o niecałą sekundę. Dziś pocisnąłem mocno od pierwszej ścianki, do samego końca w rezultacie znów padł rekord 3:37,3 (średnia 23,43 km/h) rytm od samego początku trzymałem mocny, gdy spadałem poniżej 90 to redukowałem, na samym końcu, gdy jechałem na przełożeniu 39x28 prędkość spadła mi do 16 km/h, ale rytm trzymałem do końca. Po tej górce stwierdziłem, że byłoby optymalnie gdybym pod górę trzymał kadencję powyżej 95, bo wtedy jadę w miarę gładko i płynnie, jednak z drugiej strony na dłuższą metę, moje serce ma problemy z takim tempem i szybko wskakuje na wysokie obroty.
Na górze zawróciłem i skierowałem się na podjazd do Dąbrowy od strony Brzezia, cisnąłem mocno, trzymając rytm, ale tym razem do rekordu trochę mi brakło (6 sekund). Przez całą drogę biłem się z myślami, czy podjeżdżać dziś Dąbrowę od Szarowa, ale ostatecznie postanowiłem zrezygnować. W zamian za to po zjazdach postanowiłem powalczyć na sprincie - Wietrzna prosta Staniątki, wrzuciłem przełożenie 52x16 i w rytmie powyżej 90 cisnąłem z prędkością dochodzącą do 40 km/h. Pod koniec segmentu zaczęło mi brakować sił, kadencja spadła, więc zredukowałem i to był chyba błąd, co prawda kadencja ponownie mi skoczyła, ale nie byłem wstanie jechać szybciej niż jakieś 34 km/h. Mimo wszystko ustanowiłem nowy rekord na tym odcinku, czas 1:36,1 (średnia 37,48 km/h - lepiej o 3,9 s), gdybym wytrzymał tempo na całym odcinku to mogło być nawet koło 1:30,0. Mocno zmęczony zjechałem w dół, przejechałem pod torami i przez las do Niepołomic.
W zasadzie nie miałem już sił na segment na Dębowej, ale postanowiłem sprawdzić jaki rytm jest mi potrzebny na rekord. Zaraz na początku rozpędziłem rower na przełożeniu 52x16 do prędkości w okolicach 42 km/h i od razu miałem kadencje 105. Zwolniłem, więc trochę i zacząłem jechać z kadencją około 90 i tak dojechałem sobie do końca segmentu - rezultat to czas 1:16,0 (średnia 38,19 km/h - gorzej o 9,8 s od rekordu). Gdy ustanawiałem ten rekord to kręciłem dokładnie na tym samym przełożeniu pewnie z kadencją grubo ponad 100, teraz już wiem, że żeby ustanowić tu nowy rekord będę musiał przeciągnąć całą prostą na najtwardszym przełożeniu jakie mam czyli 52x14 i będę miał cały dystans wytrzymać.
Trening krótki, ale treściwy, trzeba będzie pracować nad kadencją i wyjeżdżać pod górki jak Froome, bo na "męskie przełożenia" jestem za słaby:)
Późnym wieczorem postanowiłem wyskoczyć na rower potrenować jazdę z dużą kadencją. Na początek pojechałem do Staniątek i pokonałem segment Staniątki Górne - jechałem na dużej kadencji, ale chyba na zbyt miękkim przełożeniu i rezultacie wjechałem dość wolno. Następnie był podjazd po Winnicę, to właśnie na nim kilka dni temu Szymek kręcąc na młynku bez problemu mi odjechał. Nie rozpędzałem się więc dziś za bardzo tylko postanowiłem przejechać podjazd równo z kadencją koło 90. Prędkość początkowa wynosiła około 28 km/h a potem im było stromiej, to redukowałem biegi i trzymałem rytm. Wjechałem dość sprawnie i bez jakiegoś mega zmęczenia, ale pod koniec prędkość na liczniku spadła dość znacznie, ostatecznie na wersji dłuższej podjazdu wykręciłem czas 2:13,7 (średnia 20,95 km/h - 9 sekund gorzej od rekordu), a na wersji krótkiej czas 1:45,9 (średnia 19,88 km/h - 10 sekund gorzej od rekordu).
Następnie zjazd i podjazd pod kominki w Brzeziu, wczoraj uciekając przed peletonem MWG wykręciłem rekord 3:54,0 poprawiając poprzedni o niecałą sekundę. Dziś pocisnąłem mocno od pierwszej ścianki, do samego końca w rezultacie znów padł rekord 3:37,3 (średnia 23,43 km/h) rytm od samego początku trzymałem mocny, gdy spadałem poniżej 90 to redukowałem, na samym końcu, gdy jechałem na przełożeniu 39x28 prędkość spadła mi do 16 km/h, ale rytm trzymałem do końca. Po tej górce stwierdziłem, że byłoby optymalnie gdybym pod górę trzymał kadencję powyżej 95, bo wtedy jadę w miarę gładko i płynnie, jednak z drugiej strony na dłuższą metę, moje serce ma problemy z takim tempem i szybko wskakuje na wysokie obroty.
Na górze zawróciłem i skierowałem się na podjazd do Dąbrowy od strony Brzezia, cisnąłem mocno, trzymając rytm, ale tym razem do rekordu trochę mi brakło (6 sekund). Przez całą drogę biłem się z myślami, czy podjeżdżać dziś Dąbrowę od Szarowa, ale ostatecznie postanowiłem zrezygnować. W zamian za to po zjazdach postanowiłem powalczyć na sprincie - Wietrzna prosta Staniątki, wrzuciłem przełożenie 52x16 i w rytmie powyżej 90 cisnąłem z prędkością dochodzącą do 40 km/h. Pod koniec segmentu zaczęło mi brakować sił, kadencja spadła, więc zredukowałem i to był chyba błąd, co prawda kadencja ponownie mi skoczyła, ale nie byłem wstanie jechać szybciej niż jakieś 34 km/h. Mimo wszystko ustanowiłem nowy rekord na tym odcinku, czas 1:36,1 (średnia 37,48 km/h - lepiej o 3,9 s), gdybym wytrzymał tempo na całym odcinku to mogło być nawet koło 1:30,0. Mocno zmęczony zjechałem w dół, przejechałem pod torami i przez las do Niepołomic.
W zasadzie nie miałem już sił na segment na Dębowej, ale postanowiłem sprawdzić jaki rytm jest mi potrzebny na rekord. Zaraz na początku rozpędziłem rower na przełożeniu 52x16 do prędkości w okolicach 42 km/h i od razu miałem kadencje 105. Zwolniłem, więc trochę i zacząłem jechać z kadencją około 90 i tak dojechałem sobie do końca segmentu - rezultat to czas 1:16,0 (średnia 38,19 km/h - gorzej o 9,8 s od rekordu). Gdy ustanawiałem ten rekord to kręciłem dokładnie na tym samym przełożeniu pewnie z kadencją grubo ponad 100, teraz już wiem, że żeby ustanowić tu nowy rekord będę musiał przeciągnąć całą prostą na najtwardszym przełożeniu jakie mam czyli 52x14 i będę miał cały dystans wytrzymać.
Trening krótki, ale treściwy, trzeba będzie pracować nad kadencją i wyjeżdżać pod górki jak Froome, bo na "męskie przełożenia" jestem za słaby:)
Małopolski Wyścig Górski
Sobota, 13 czerwca 2015 | dodano:15.06.2015 Kategoria 61-80 km, Po górkach, samotnie, wyścig kolarski
- DST: 75.00 km
- Czas: 02:44
- VAVG 27.44 km/h
- VMAX 56.12 km/h
- Temp.: 35.0 °C
- HRmax: 177 ( 94%)
- HRavg 151 ( 80%)
- Kalorie: 1969 kcal
- Podjazdy: 657 m
- Sprzęt: Peugeot Nice
- Aktywność: Jazda na rowerze

Małopolski Wyścig Górski już od kilku lat gości w moim kalendarzu imprez rowerowych, również w tym roku chciałem pokibicować na tym wyścigu. Planów na ten wyścig miałem kilka, pierwszy zakładał, że podobnie ja w latach wcześniejszych pojadę samochodem do Krasnych Lasocic, a potem przejadę całą jedną rundę wyścigu i na koniec pojadę na metę. Jednak dzień przed wyścigiem okazało się, że nie będę miał samochodu, więc wpadłem na pomysł, że wykonam ten sam plan, ale na miejsce pojadę rowerem - co oznaczało konieczność pokonania 115 km.
Wstałem w sobotę rano, a tu słońce świeci na całego, prognozy na dziś 35 stopni w cieniu, stwierdziłem więc, że chyba trzeba sobie odpuścić i doszedłem do wniosku, że pojadę na start, ruszę kilkanaście minut przed kolarzami i pojadę jeszcze na górkę do Brzezia zrobić kilka fotek. Około 11 wyjechałem z domu w kierunku niepołomickiego rynku, ujechałem 500 metrów i na ulicy Pięknej wpadłem na rozbitą butelkę:( no i oczywiście złapałem gumę. Doszedłem do rynku i w sklepie u kolegi zabrałem się do wymiany, niestety jak się okazało dętka, którą woziłem w zapasie też była przebita:( Myślę sobie - to koniec jazdy na dziś, poszedłem zrobić kilka fotek na starcie, ale potem myślę, że może bym jeszcze szybko skoczył do rowerowego po dętki i jednak się przejechał. Mniej więcej o 11:50 byłem ponownie gotowy do drogi.
Ruszyłem z całych sił, chciałem zdążyć do Brzezia przed kolarzami. W Szarowie pod Azalią skręciłem w prawo i potem pod kościół, zrobiłem lekki skrót w stosunku do trasy wyścigu i po chwili atakowałem już podjazd w Brzeziu. Wjechałem dobry tempem, ale cały ten odcinek z Niepołomic kosztował mnie sporo sił i na szczycie opróżniłem praktycznie cały bidon. Jak się okazało, nie potrzebnie się tak spieszyłem, kolarzom wyraźnie spieszyło się mniej i musiałem czekać jeszcze dobre 10 minut. Porobiłem fotki i zasadzie miałem już wracać do domu, ale w ostatniej chwili pomyślałem sobie, że pojadę do Krasnych Lasocic na premię górską.
Początek dość łatwo, w Brzeziu zjazd, potem po płaskim do Gdowa. Musiałem się trochę przebijać w korku, bo kolumna wyścigu zablokowała drogi. Za Gdowem podjazd, gorąco jak cholera, a bidon świeci pustakami, więc w połowie podjazdu zatrzymałem się w sklepie, gdzie uzupełniłem zapasy. Dalej pojechałem do Zagórzan, a następnie odbiłem na Lubomierz i Grabie, trasa cały czas była mocno pagórkowata. W końcu dojechałem do Kępanowa i stanąłem u stóp podjazdu na Krasne Lasocice, kolarze mieli tędy zjeżdżać, a postanowiłem podjechać. Wiedziałem, że łatwo nie będzie, kilka razy jechałem tędy samochodem. Podjazd od samego początku daje ostro w kość, szczególnie przy takim upale. Pierwsze kilkaset metrów wjechałem szybko z dobrą kadencją, ale już po chwili zaliczyłem odcięcie, musiałem zwolnić i już do samego końca jechałem z kłopotami. Podjazd w zasadzie nie jest jakiś mega ciężki (3,04 km/h, przewyższenia 149 m, nachylenie 5,5%), w zasadzie nie ma na nim miejsc bardzo stromych, przez większość dystansu nachylenie waha się granicach 6-8%, a miejscami są wypłaszczenie po 3-4%. Powiem szczerze, że naprawdę się zmęczyłem pokonując tą górkę, ale po kilkunastu minutach byłem na szczycie.
Od samego Brzezia cisnąłem ile sił w nogach i w rezultacie do przejazdu kolarzy przez premię miałem teraz jeszcze prawie godzinę. Porobiłem kilka fotek, a następnie zszedłem kilkaset metrów niżej w poszukiwaniu najlepszego miejsca na fotki. W oczekiwaniu na kolarzy siedziałem w sobie w cieniu, a tu nagle doszedł do mnie gościu z bidonem, którzy jak się okazało był ojcem jednego kolarza z peletonu i chciał mu podać picie. Pogadaliśmy sobie przez chwilę i tak doczekałem do przejazdu kolarzy. Najpierw przez premię przejechała 2 osobowa ucieczka, potem większa grupa, potem grupka z kolarzem na którego czekał ojciec, potem jeszcze chyba ze dwie inne grupki i koniec wyścigu. Kolarze przez tą premię mieli jechać jeszcze raz, ale dopiero za godzinę, mogłem jeszcze jechać na metę do Szczyrzyca, ale to oznaczało dodatkowo przynajmniej 20 km jazdy, więc postanowiłem, że wracam.
Na zjeździe do Kępanowa wyminąłem wspinającego się pod górę Piotrka (piotrkol). Zjazd był piękny, ale potem trzeba było jeszcze powalczyć z trudnościami, górki w Grabiu i Lubomierzu pokazały, że już jestem mocno zmęczony. Potem do Gdowa głównie w dół, więc poszło w miarę gładko. W Gdowie zrobiłem przerwę na lody i uzupełnienie bidonów, po czym przez Liplas ruszyłem dalej. Przejechałem przez Niegowić i Cichawę i stanął u stóp podjazdu do Brzezia - jechałem dość wolno, miałem wyraźnie dość. Później na szczęście już głównie w dół i dojazd do domu. Po drodze w Staniątkach jeszcze raz stanąłem w sklepie, gdzie kupiłem sobie pepsi i już dość wolno pokonałem ostatnie kilometry do domu.
Wyjazd udany, choć przyjechałem mocno zmęczony. Po drodze wypiłem przeszło 3 litry wody i puszkę pepsi, a zaraz po powrocie jeszcze trochę mineralnej i pepsi. Było mega gorąco, jadąc na rowerze, jeszcze trochę wiatr mnie chłodził, ale jak stanąłem to grzało strasznie. Tych zaplanowanych 115 kilometrów i ponad 1200 m przewyższenia chyba bym dziś nie pokonał, dobrze więc że wróciłem już Krasnych Lasocic. Pod duży podjazd znów brakowało mi trochę przełożeń, musiałem cisnąć z kadencją około 70, później udawało mi się zbliżyć do 80 obrotów, cały czas mocno się męcząc - jednak dalej jestem słaby.
Trudny górski etap, znów wygrał sprinter i lider wyścigu Marko Kump, który jak się później okazało został zwycięzcą całego wyścigu.
Wstałem w sobotę rano, a tu słońce świeci na całego, prognozy na dziś 35 stopni w cieniu, stwierdziłem więc, że chyba trzeba sobie odpuścić i doszedłem do wniosku, że pojadę na start, ruszę kilkanaście minut przed kolarzami i pojadę jeszcze na górkę do Brzezia zrobić kilka fotek. Około 11 wyjechałem z domu w kierunku niepołomickiego rynku, ujechałem 500 metrów i na ulicy Pięknej wpadłem na rozbitą butelkę:( no i oczywiście złapałem gumę. Doszedłem do rynku i w sklepie u kolegi zabrałem się do wymiany, niestety jak się okazało dętka, którą woziłem w zapasie też była przebita:( Myślę sobie - to koniec jazdy na dziś, poszedłem zrobić kilka fotek na starcie, ale potem myślę, że może bym jeszcze szybko skoczył do rowerowego po dętki i jednak się przejechał. Mniej więcej o 11:50 byłem ponownie gotowy do drogi.
Ruszyłem z całych sił, chciałem zdążyć do Brzezia przed kolarzami. W Szarowie pod Azalią skręciłem w prawo i potem pod kościół, zrobiłem lekki skrót w stosunku do trasy wyścigu i po chwili atakowałem już podjazd w Brzeziu. Wjechałem dobry tempem, ale cały ten odcinek z Niepołomic kosztował mnie sporo sił i na szczycie opróżniłem praktycznie cały bidon. Jak się okazało, nie potrzebnie się tak spieszyłem, kolarzom wyraźnie spieszyło się mniej i musiałem czekać jeszcze dobre 10 minut. Porobiłem fotki i zasadzie miałem już wracać do domu, ale w ostatniej chwili pomyślałem sobie, że pojadę do Krasnych Lasocic na premię górską.
Początek dość łatwo, w Brzeziu zjazd, potem po płaskim do Gdowa. Musiałem się trochę przebijać w korku, bo kolumna wyścigu zablokowała drogi. Za Gdowem podjazd, gorąco jak cholera, a bidon świeci pustakami, więc w połowie podjazdu zatrzymałem się w sklepie, gdzie uzupełniłem zapasy. Dalej pojechałem do Zagórzan, a następnie odbiłem na Lubomierz i Grabie, trasa cały czas była mocno pagórkowata. W końcu dojechałem do Kępanowa i stanąłem u stóp podjazdu na Krasne Lasocice, kolarze mieli tędy zjeżdżać, a postanowiłem podjechać. Wiedziałem, że łatwo nie będzie, kilka razy jechałem tędy samochodem. Podjazd od samego początku daje ostro w kość, szczególnie przy takim upale. Pierwsze kilkaset metrów wjechałem szybko z dobrą kadencją, ale już po chwili zaliczyłem odcięcie, musiałem zwolnić i już do samego końca jechałem z kłopotami. Podjazd w zasadzie nie jest jakiś mega ciężki (3,04 km/h, przewyższenia 149 m, nachylenie 5,5%), w zasadzie nie ma na nim miejsc bardzo stromych, przez większość dystansu nachylenie waha się granicach 6-8%, a miejscami są wypłaszczenie po 3-4%. Powiem szczerze, że naprawdę się zmęczyłem pokonując tą górkę, ale po kilkunastu minutach byłem na szczycie.
Od samego Brzezia cisnąłem ile sił w nogach i w rezultacie do przejazdu kolarzy przez premię miałem teraz jeszcze prawie godzinę. Porobiłem kilka fotek, a następnie zszedłem kilkaset metrów niżej w poszukiwaniu najlepszego miejsca na fotki. W oczekiwaniu na kolarzy siedziałem w sobie w cieniu, a tu nagle doszedł do mnie gościu z bidonem, którzy jak się okazało był ojcem jednego kolarza z peletonu i chciał mu podać picie. Pogadaliśmy sobie przez chwilę i tak doczekałem do przejazdu kolarzy. Najpierw przez premię przejechała 2 osobowa ucieczka, potem większa grupa, potem grupka z kolarzem na którego czekał ojciec, potem jeszcze chyba ze dwie inne grupki i koniec wyścigu. Kolarze przez tą premię mieli jechać jeszcze raz, ale dopiero za godzinę, mogłem jeszcze jechać na metę do Szczyrzyca, ale to oznaczało dodatkowo przynajmniej 20 km jazdy, więc postanowiłem, że wracam.
Na zjeździe do Kępanowa wyminąłem wspinającego się pod górę Piotrka (piotrkol). Zjazd był piękny, ale potem trzeba było jeszcze powalczyć z trudnościami, górki w Grabiu i Lubomierzu pokazały, że już jestem mocno zmęczony. Potem do Gdowa głównie w dół, więc poszło w miarę gładko. W Gdowie zrobiłem przerwę na lody i uzupełnienie bidonów, po czym przez Liplas ruszyłem dalej. Przejechałem przez Niegowić i Cichawę i stanął u stóp podjazdu do Brzezia - jechałem dość wolno, miałem wyraźnie dość. Później na szczęście już głównie w dół i dojazd do domu. Po drodze w Staniątkach jeszcze raz stanąłem w sklepie, gdzie kupiłem sobie pepsi i już dość wolno pokonałem ostatnie kilometry do domu.
Wyjazd udany, choć przyjechałem mocno zmęczony. Po drodze wypiłem przeszło 3 litry wody i puszkę pepsi, a zaraz po powrocie jeszcze trochę mineralnej i pepsi. Było mega gorąco, jadąc na rowerze, jeszcze trochę wiatr mnie chłodził, ale jak stanąłem to grzało strasznie. Tych zaplanowanych 115 kilometrów i ponad 1200 m przewyższenia chyba bym dziś nie pokonał, dobrze więc że wróciłem już Krasnych Lasocic. Pod duży podjazd znów brakowało mi trochę przełożeń, musiałem cisnąć z kadencją około 70, później udawało mi się zbliżyć do 80 obrotów, cały czas mocno się męcząc - jednak dalej jestem słaby.
Trudny górski etap, znów wygrał sprinter i lider wyścigu Marko Kump, który jak się później okazało został zwycięzcą całego wyścigu.
W peletonie
Czwartek, 11 czerwca 2015 | dodano:11.06.2015 Kategoria 21-40 km, Po górkach
- DST: 36.01 km
- Czas: 01:22
- VAVG 26.35 km/h
- VMAX 43.84 km/h
- Temp.: 22.0 °C
- HRmax: 182 ( 97%)
- HRavg 142 ( 75%)
- Kalorie: 672 kcal
- Podjazdy: 256 m
- Sprzęt: Lapierre S Tech 300
- Aktywność: Jazda na rowerze

Zanim jednak wyruszyliśmy na trasę musiałem jeszcze jechać do Krzyśka bo zadzwonił, że ma przebitą przednią dętkę. Musiałem go więc poratować dętką, a dodatkowo miałem odzyskać i zamontować do siebie czujnik prędkości i kadencji do Garmina. Niestety gdy ruszyłem z domu mój GPS dał mi komunikat - Słaba bateria. Zanim dojechałem do Krzyśka całkiem padł - chyba musiałem go zostawić włączonego i przez te dwa dni od ostatniego treningu się po prostu rozładował:( Krzysiek na chwilę podpiął go pod ładowanie, zmieniliśmy dętkę, założyliśmy kadencje do mojego Peugeota i ruszyliśmy na rynek, gdzie mieliśmy się spotkać z Maćkiem i Szymkiem.
Zebranie grupy trochę trwało, ale po kilkunastu minutach ruszyliśmy na trasę, cel pętla treningowa nieobecnego dziś Łukasza. Garmina ponownie włączyłem dopiero jak ruszyliśmy wszyscy razem, dodatkowo postanowiłem odpalić jeszcze ridewithgps na komórce, bo było raczej pewne, że Garmin do końca treningu nie pociągnie.
Początek trasy dość łatwy, poprowadziłem nasz mały peleton przez strefę przemysłową do Podgrabia - prędkość około 32 km/h. Następnie zmianę dał Szymek, a potem Krzysiek którzy trochę przyspieszyli i tym sposobem dojechaliśmy do Węgrzc Wielkich, gdzie kończyła płaska część trasy. Na początek krótki podjazd w Węgrzcach, a potem po zjeździe kolejny na dojeździe do Zakrzowa, tą drugą górkę próbowałem pokonać z dużej tarczy z przodu, wcześniej na zjeździe i na płaskim rozpędziłem rower i na podjazd wpadłem z dużą prędkością, pary brakło pod sam koniec górki, ale i tak wjechałem bardzo szybko.
Dalej kawałek po płaskim i podjazd pod Słomiróg, tym razem poszedłem tam z cały sił, przez chwilę gonił mnie Krzysiek, ale potem i jemu odjechałem. Wysiłek się opłacał, udało się poprawić rekord na segmencie z przed 2 dni o 16 sekund nowy rekord to 1:40,2 s (średnia 21,37 km/h). Dalej zjazd do Zakrzowa i lekka górka w kierunku wiaduktu, znów poszedłem bardzo mocno. Potem zjazd i przed nami czekała Winnica. Nie rozpędzałem się za bardzo przed górką, ale sam podjazd poszedłem dość mocno, brak prędkości początkowej sprawił jednak, że górka szybko mnie zatrzymała. Tu popisał się swoją mocą Szymek, który wcześnie nie walczył na segmentach, zredukował bieg i na miękkim przełożeniu bez problemu mi odjechał, na górce nawet nie wyglądał na specjalnie zmęczonego.
Po chwili dojechał Krzysiek, Szymek wziął od niego GPSa i postanowił podjechać górkę jeszcze raz, tym razem już się zmęczył, ale wykręcił średnią powyżej 23 km bijąc mój rekord o 6 sekund. Szymek jeździ pod górę na dość miękkim przełożeniu, ale idzie mu to na prawdę dobrze. Ja wjechałem podjazd o 11 sekund gorzej od mojego rekordu jednak z miarę z niezłą kadencją 84, Szymek kręcił zdecydowanie szybciej, a ja już nie miałem z czego zredukować.
Z Winnicy zjechaliśmy w dół i skręciliśmy na podjazd do Dąbrowy od strony Brzezia. Tym razem nie było walki na segmencie, bo szykowaliśmy się na Dąbrowę od strony Szarowa. Ponieważ jechaliśmy pętlę Łukasza to trzeba było zrobić podjazd po OSP w Dąbrowie w wersji dłuższej czyli od wiaduktu kolejowego. Zjechałem więc pod sam wiadukt, a Krzysiek z Szymkiem nawrócili trochę wcześniej na skrzyżowaniu, zanim ruszyłem zatrzymał mnie jeszcze przejeżdżający samochód, w rezultacie już na starcie straciłem do Krzyśka i Szymka chyba ze 150 metrów. Oni pierwszej części podjazdu nie cisnęli za mocno, więc zaraz po wjeździe na ten bardziej stromy odcinek minąłem ich i popędziłem do przodu. Szymek początkowo został z Krzyśkiem, ale przyspieszył i przed szczytem wzniesienia jeszcze mnie minął.
Zaraz za tym podjazdem padł mi GPS, więc dalej ślad notowała już tylko komórka. Krzysiek walczył jeszcze na segmencie Wietrzna prosta w Staniątkach, swój rekord poprawił, ale do mojego jeszcze mu brakuje. Dalej było już bardzo spokojnie, bez walki na segmencie na Dębowej, bez napinki powoli dojechałem sobie do domu.
Dzisiejsza wycieczka w miarę udana, choć mówiąc szczerze nie czułem się dziś najlepiej, dużo lepiej jechało mi się dwa dni temu. Padł segment pod Słomiróg, tym razem pojechałem bez żadnej rezerwy i nowy czas będzie już ciężki do poprawienia. Szymek pokazał mi dziś lekkość jazdy na najbardziej stromych górkach pod Winnicę i pod Dąbrowę, on co prawda nie walczy na segmentach i początkowo część trasy się oszczędzał, ale było widać było u niego moc pod górę. Co prawda Szymek waży jedynie 64 kg i ma dużo lepszy rower ode mnie ale dziś sporo mi do niego brakowało.
Cały czas poluję na jakąś współczesną szosówkę, mój budżet jest niestety mocno ograniczony, a chciałbym trafić jakiś rower w dobrym stanie, więc całkiem możliwe, że jeszcze przez jakiś czas pojeżdżę na Peugeocie.
Biskupice, Suchoraba, Brzezie, Dąbrowa
Wtorek, 9 czerwca 2015 | dodano:09.06.2015 Kategoria 41-60 km, Po górkach, samotnie
- DST: 43.45 km
- Czas: 01:41
- VAVG 25.81 km/h
- VMAX 65.17 km/h
- Temp.: 16.6 °C
- HRmax: 174 ( 93%)
- HRavg 142 ( 75%)
- Kalorie: 976 kcal
- Podjazdy: 567 m
- Sprzęt: Peugeot Nice
- Aktywność: Jazda na rowerze

Moim celem był stromy podjazd w Biskupicach. Na początek pojechałem do Staniątek, tam dość wolno podjechałem pod Staniątki Górne i ruszyłem na Słomiróg, gdzie czekał mnie podjazd. Górka ta nie jest jakoś specjalnie ciężka (590 m, 7,2%) ale zawsze sprawiała mi spore problemy. Pocisnąłem pod górę dość mocno, choć chyba miałem jeszcze rezerwy - ostatecznie wyszedł rekord na segmencie 1:56,4 (średnia 18,39 km/h) i udało mi się wskoczyć na 2 miejsce na tym segmencie na GC. Potem chwila zjazdu i znów podjazd do granic Gminy Niepołomice, dalej zjazd do Bodzanowa i kolejny podjazd, następnie zjazd do drogi 94 i znów podjazd.
W zasadzie od drogi 94 aż do samego szczytu wzniesienia w Sułowie miałem się już wspinać, jednak zasadniczy podjazd w Biskupicach zaczyna się dopiero po przecięciu drogi 966. Tak naprawdę nie wiedziałem dokładnie w którym miejscu rozpoczyna się podjazd, więc jego początek pojechałem dość wolno, zasadnicza stromizna w postaci dwóch bardzo stromych ścianek z nachyleniem rzędu 11-14% następuję dopiero za kościołem w Biskupicach. Na te ścianki wjechałem na przełożeniu 39x28 i w pewnym momencie przydało by się trochę lżejsze przełożenie, w najbardziej stromych miejscach jechałem z prędkością około 8-9 km/h, ale robiłem to dość spokojnie w siodełku. Muszę powiedzieć, że podjazd wszedł mi w miarę bez problemu, oczywiście zmęczyłem się trochę, ale nie musiałem jakoś bardzo przepychać pedałów. Ostatecznie na podjeździe (1,82 km; 6,4%; najbardziej stromy odcinek to 700 m, średnio 9,3% maks 13-14%) wykręciłem czas 6:42,4 średnia 16,28 km/h - to wynik lepszy od mojego poprzedniego rekordu o 1:21,0 a od wyniku z marca tego roku gdy jechałem na Lapierrze aż o 2:10,0 to naprawdę sporo.
Z Sułowa chciałem jechać na Chorągwicę, ale stwierdziłem, że jednak pojadę na Łazany. Najpierw miałem więc fajny zjazd i potem kolejną dość stromą ściankę nachyleniem ponad 10%. Przez Łazany w dół, dalej do Zabłocia, gdzie postanowiłem zmierzyć się kolejną stromą ścianką. Kiedyś dawno temu jechałem tędy podczas wycieczki do Gdowa i na tym podjeździe prowadzącym w kierunku Suchoraby musiałem pchać rower do góry, później wiele razy mierzyłem się z tym podjazdem i oczywiście już go podjeżdżałem, ale zawsze było tu ciężko. Podjazd ma jakieś 700 metrów długości i 51 metrów przewyższenia (średnie nachylenie 8%), początkowo jest leciutko pod górę, ale potem następują strome ścianki z nachyleniem dochodzącym do 13% - dziś udało mi się wykręcić czas 3:21,0 średnia 13,4 km/h. Podjazd jakich wiele w tych okolicach, a kiedyś wydawał mi się tak strasznie ciężki.
Gdy byłem w Łazanach to zadzwoniłem do Krzyśka i umówiłem się z nim na szczycie górki w Brzeziu, przejechałem więc koło cmentarza wojennego w Suchorabie, zjechałem pod szkołę, podjechałem do Zborczyc i zjechałem przez Czyżów do drogi 94. Potem jeszcze krótki podjazd w kierunku Brzezia, kawałek po płaskim i podjazd serpentynami pod kominki. Okazało się, że Krzysiek i Maciek dopiero zaczynają atakować ten podjazd, więc miałem chwilę czasu na odpoczynek. Samotnie przejechałem więc dystans 29,5 km w czasie 1:10:35 średnia 25 km/h, przewyższenia 491 m.
Po kilku minutach dojechał najpierw Krzysiek i potem Maciek, chwilę sobie dychneli i ruszyliśmy w dół na Łysokanie. Potem podjazd pod kościół w Szarowie, zjazd i atak na segment OSP w Dąbrowie. W zasadzie miałem nie ścigać się pod górkę, ale jak zobaczyłem, że zarówno Krzysiek jak i Maciek mi uciekają to pomyślałem, że tak być nie może:) Nacisnąłem mocniej na pedały, dość szybko wyprzedziłem Maćka, ale Krzysiek mocno ciągnął do góry. Przed największą stromizną minąłem również Krzyśka i pojechałem do góry, niestety przed samym szczytem miałem problem z przerzutką i coś mi zaczął łańcuch przeskakiwać, fakt że chyba nie do końca dobre pociągnąłem manetkę, a potem na dużej stromiźnie już mi było ciężko to poprawić, ale przeskakujący łańcuch wybił mnie całkiem z rytmu i chyba kosztował mnie rekord na tym segmencie (zabrakło 0,4 s).
Potem nastąpiła seria zjazdów i segment Wietrzna prosta w Staniątkach, tym razem nie pojechałem do przodu, ruszył za to Krzysiek, siadłem mu na koło i czekałem. Początkowo jechał w granicach 35 km/h, ale pod koniec zaczął zwalniać, wrzuciłem więc twardsze przełożenie i ruszyłem bardzo mocno do przodu. Jak się jednak okazało mój mocny finisz nie wystarczył na rekord - zabrakło 1,5 s.
Dalej zjazd, przejazd przez las i ostatni segment na Dębowej, próbowałem ruszyć mocniej do przodu, ale trochę wiało i chyba też nie miałem już sił, zwolniłem wyprzedził mnie Krzysiek, ale on też po chwili zrezygnował i już wolniutko dojechałem sobie do domu.
Wycieczka udana, nowy zestaw napędowy i wyrobiona na dojazdach do pracy forma, pozwala mi wciągnąć bez problemu pod wszystkie górki w okolicy, nawet te dość strome. Niestety brakuje mi klamkomanetek, źle zrzucony bieg pod Dąbrowę kosztował mnie rekord, muszę zacząć się rozglądać za nową (chyba używaną) szosówką na treningi, a mój poczciwy Peugeot pozostanie tylko rowerem dojazdowym do pracy.
Szosowo z Maćkiem i Krzyśkiem
Wtorek, 2 czerwca 2015 | dodano:03.06.2015 Kategoria 21-40 km, Po górkach
- DST: 25.55 km
- Czas: 00:56
- VAVG 27.38 km/h
- VMAX 64.20 km/h
- Temp.: 20.1 °C
- HRmax: 186 ( 99%)
- HRavg 146 ( 78%)
- Kalorie: 610 kcal
- Podjazdy: 203 m
- Sprzęt: Peugeot Nice
- Aktywność: Jazda na rowerze

Około godziny 19 wybrałem się na wieczorny trening szosowy z Maćkiem i Krzyśkiem po okolicznych górkach.
Od dziś moim podstawowym i jedynym rowerem szosowym jest stary poczciwy Peugeot, Lapierra sprzedałem Krzyśkowi. Dziś nadszedł czas na sprawdzenie nowego napędu w moim rowerze na górkach - po zmianie wolnobiegu dysponuję zdecydowanie lżejszymi przełożeniami.
Na początek jedziemy z Krzyśkiem do rynku gdzie czeka Maciek, z rynku jedziemy do Staniątek, przejeżdżamy pod torami i przed nami staje pierwszy podjazd Staniątki Górne - cisnę z całej siły i na szczycie osiągam czas 0:46,6 średnia 31,9 km/h (rekord poprawiony o 5 sekund).
Dalej zjazd i jedziemy na Winnicę. Chciałem się rozpędzić i wziąć podjazd na maksa, ale od początku górki coś mi nie szło, prędkość szybko spadła i na koniec użyłem nawet mojego nowego lekkiego biegu czyli 39x28 - powiem szczerze, że dzięki takiemu przełożeniu udało mi się do samego końca utrzymać dość dobrą kadencje. Rekordu oczywiście nie było, słabo zacząłem i szybko się zmęczyłem, ostatecznie wykręciłem czas: Winnica - long 2:23,4 średnia 19,54 (gorzej od rekordu o prawie 20 sekund), Gruszki (krótsza wersja) 1:50,4 średnia 19,09 km/h (gorzej od rekordu 15 sekund).
Dalej zjazd i skręcamy w prawo na Brzezie, przed nami podjazd Brzezie - kominki. Tym razem nie jechałem na rekord, pod pierwszą górkę, prowadził Krzysiek, dopiero później lekko przyspieszam i jadę do przodu, na serpentynach wrzucam najlżejsze i dobrą kadencją wkręcam na szczyt - nawet bez nadmiernego wysiłku. Dzisiejszy czas 4:09,7 średnia 20,39 km/h, wynik jest gorszy od rekordu z przed 3 dni o 15 sekund, ale dziś zacząłem znacznie wolniej - na tym segmencie mam jeszcze duże rezerwy i myślę, że niedługo tu czas poprawię.
Z Brzezia zjeżdżamy przez Łysokanie do Szarowa - piękny długi zjazd, potem czeka nas niewielki podjazd pod kościół w Szarowie i zapada decyzja, że atakujemy podjazd pod OSP w Dąbrowie w wersji krótkiej. Zjeżdżam w dół, rozpędzam rower i całych sił wpadam na segment, prędkość początkowa około 36 km/h, im wyżej to stromiej i redukuję biegi, pod sam koniec wrzucam 39x28 i o dziwo udaje mi się na tym przyspieszyć. Na szczycie mega zmęczenie, ale rekord wydaje się pewny, ostatecznie wykręciłem czas 1:19,6 średnia 20,29 km/h (wynik poprawiony o prawie 11 sekund).
Dalej zjazd i kolejny segment Wietrzna prosta Staniątki - cisnę z całej siły, a na moje koło załapał się Maciek, udało mi się go zgubić dopiero na ostatnich metrach segmentu, do skrzyżowania dojeżdżam ostatkiem sił, ale jest kolejny rekord: 1:40,0 średnia 36,01 km/h (poprawa o 2,7 sekundy).
Na koniec wycieczki pozostaje nam segment na Dębowej, w zasadzie miałem go sobie odpuścić, ale Krzysiek namawia mnie na walkę. Cisnę od początku z całych sił, a Krzysiek za mną jak cień na kole. W końcówce trochę słabnę, ale rekord jest 1:06,2 średnia 43,86 km/h (poprawa o 1,3 sekundy), ale co ciekawe jadący za mną Krzysiek notuję lepszy o 1,2 czas. Ciekawe z czego to wynikło, czy dogonił mnie na początku segmentu, czy też może jego odczyt z koła okazał się dokładniejszy niż mój szacowany tylko na podstawie GPSa? Druga sprawa jest taka, że ja zjechałem z segmentu ledwo żywy, a Krzysiek nawet nie zdradzał oznak większego zmęczenia, jednak jazda na kole jest dużo łatwiejsza:)
Wyjazd udany, pobiłem rekordy na 4 segmentach, nowe, miększe przełożenie okazało się bardzo pomocne w utrzymaniu dobrej kadencji na bardziej stromych odcinkach.
Od dziś moim podstawowym i jedynym rowerem szosowym jest stary poczciwy Peugeot, Lapierra sprzedałem Krzyśkowi. Dziś nadszedł czas na sprawdzenie nowego napędu w moim rowerze na górkach - po zmianie wolnobiegu dysponuję zdecydowanie lżejszymi przełożeniami.
Na początek jedziemy z Krzyśkiem do rynku gdzie czeka Maciek, z rynku jedziemy do Staniątek, przejeżdżamy pod torami i przed nami staje pierwszy podjazd Staniątki Górne - cisnę z całej siły i na szczycie osiągam czas 0:46,6 średnia 31,9 km/h (rekord poprawiony o 5 sekund).
Dalej zjazd i jedziemy na Winnicę. Chciałem się rozpędzić i wziąć podjazd na maksa, ale od początku górki coś mi nie szło, prędkość szybko spadła i na koniec użyłem nawet mojego nowego lekkiego biegu czyli 39x28 - powiem szczerze, że dzięki takiemu przełożeniu udało mi się do samego końca utrzymać dość dobrą kadencje. Rekordu oczywiście nie było, słabo zacząłem i szybko się zmęczyłem, ostatecznie wykręciłem czas: Winnica - long 2:23,4 średnia 19,54 (gorzej od rekordu o prawie 20 sekund), Gruszki (krótsza wersja) 1:50,4 średnia 19,09 km/h (gorzej od rekordu 15 sekund).
Dalej zjazd i skręcamy w prawo na Brzezie, przed nami podjazd Brzezie - kominki. Tym razem nie jechałem na rekord, pod pierwszą górkę, prowadził Krzysiek, dopiero później lekko przyspieszam i jadę do przodu, na serpentynach wrzucam najlżejsze i dobrą kadencją wkręcam na szczyt - nawet bez nadmiernego wysiłku. Dzisiejszy czas 4:09,7 średnia 20,39 km/h, wynik jest gorszy od rekordu z przed 3 dni o 15 sekund, ale dziś zacząłem znacznie wolniej - na tym segmencie mam jeszcze duże rezerwy i myślę, że niedługo tu czas poprawię.
Z Brzezia zjeżdżamy przez Łysokanie do Szarowa - piękny długi zjazd, potem czeka nas niewielki podjazd pod kościół w Szarowie i zapada decyzja, że atakujemy podjazd pod OSP w Dąbrowie w wersji krótkiej. Zjeżdżam w dół, rozpędzam rower i całych sił wpadam na segment, prędkość początkowa około 36 km/h, im wyżej to stromiej i redukuję biegi, pod sam koniec wrzucam 39x28 i o dziwo udaje mi się na tym przyspieszyć. Na szczycie mega zmęczenie, ale rekord wydaje się pewny, ostatecznie wykręciłem czas 1:19,6 średnia 20,29 km/h (wynik poprawiony o prawie 11 sekund).
Dalej zjazd i kolejny segment Wietrzna prosta Staniątki - cisnę z całej siły, a na moje koło załapał się Maciek, udało mi się go zgubić dopiero na ostatnich metrach segmentu, do skrzyżowania dojeżdżam ostatkiem sił, ale jest kolejny rekord: 1:40,0 średnia 36,01 km/h (poprawa o 2,7 sekundy).
Na koniec wycieczki pozostaje nam segment na Dębowej, w zasadzie miałem go sobie odpuścić, ale Krzysiek namawia mnie na walkę. Cisnę od początku z całych sił, a Krzysiek za mną jak cień na kole. W końcówce trochę słabnę, ale rekord jest 1:06,2 średnia 43,86 km/h (poprawa o 1,3 sekundy), ale co ciekawe jadący za mną Krzysiek notuję lepszy o 1,2 czas. Ciekawe z czego to wynikło, czy dogonił mnie na początku segmentu, czy też może jego odczyt z koła okazał się dokładniejszy niż mój szacowany tylko na podstawie GPSa? Druga sprawa jest taka, że ja zjechałem z segmentu ledwo żywy, a Krzysiek nawet nie zdradzał oznak większego zmęczenia, jednak jazda na kole jest dużo łatwiejsza:)
Wyjazd udany, pobiłem rekordy na 4 segmentach, nowe, miększe przełożenie okazało się bardzo pomocne w utrzymaniu dobrej kadencji na bardziej stromych odcinkach.
Na szosówkach z Krzyśkiem
Piątek, 29 maja 2015 | dodano:01.06.2015 Kategoria 21-40 km, Po górkach
- DST: 21.30 km
- Czas: 00:47
- VAVG 27.19 km/h
- VMAX 53.31 km/h
- Temp.: 23.0 °C
- HRmax: 183 ( 97%)
- HRavg 143 ( 76%)
- Kalorie: 412 kcal
- Podjazdy: 148 m
- Sprzęt: Peugeot Nice
- Aktywność: Jazda na rowerze

Krzysiek powoli próbuje się z rowerem szosowym, a dziś postanowił się sprawdzić na niewielkich na razie górkach. Ruszamy dość późno, bo dopiero o 18:20, na początek jedziemy do Staniątek, tempo mocno rekreacyjne. W Staniątkach trzeba się niestety przeprawić pod torami, wyłączam GPS w przejściu podziemnym i jak się potem okaże, zapomnę bo włączyć:(
Zaraz za torami pierwszy segment - Staniątki Górne, cisnę z całych sił, jadę na prawdę mocno, byłby rekord jak nic, ale GPS oczywiście nie działa. Jedziemy dalej i teraz kolej na Winnicę, tu nie jadę na rekord. Do połowy górki jadę równo z Krzyśkiem, ale on zaczyna redukować biegi, a ja już nie bardzo mam czym, więc jadę do przodu. Wyprzedzam Krzyśka dość mocno, ale zmęczenie na szczycie górki jest duże, prawie takie jak wtedy gdy jadę ją od początku na maksa - czasu oczywiście nie mam, bo GPS nie działał. Mniej więcej na Winnicy orientuję się w końcu, że garmin jest zastopowany włączam go i jedziemy dalej. Kolejny podjazd to Brzezie - Kominki, cisnę od początku mocno, pod koniec na serpentynach brakuję mi już trochę pary, ale udaje mi się wykręcić niezły czas - 3:54,9 średnia 21,7 km/h - miejsce na GC dopiero 10, bo tą drogą jeżdżą kolarze na etapie Małopolskiego Wyścigu Górskiego.
Z Brzezia wracamy tą samą drogą, w planie jest jeszcze podjazd z obu stron pod OSP w Dąbrowie, ale już w Brzeziu Krzysiek mówi, że nie podjeżdża od tej trudniejszej strony, więc jedziemy tylko będący po drodze podjazd Dąbrowa nr 1. Cisnę mocno pod górę, do pobicia czas sprzed kilku dni zrobiony na Lapierrze. Ostatecznie wykręcam czas 1:12,7 (średnia 28,81 km/h) i o przeszło 6 sekund poprawiam poprzedni rekord.
Z Dąbrowy zjeżdżamy do Staniątek, rezygnując z trudniejszej wersji podjazdu pod Dąbrowę, kilka kilometrów zjazdu i rozpoczyna się nie lubiana przeze mnie wietrzna prosta w Staniątkach. Postanawiam zrobić tu segment, więc cisnę z całych sił. Dziś nie wieje, ale pozostałe trudności pozostają, droga ma kiepski asfalt, a w końcowej fazie lekko się wznosi. Początkowo mam bardzo wysoką prędkość, ale słabnę i średnia spada, resztkami sił dojeżdżam do skrzyżowania i odbijam w kierunku stacji w Staniątkach - segment ma 1 km długości, mój czas 1:42,7 (średnia 35,06 km/h) - daje mi to 2 miejsce na segmencie w GC.
Zjeżdżam do stacji kolejowej i postanawiam jeszcze raz pojechać pod górę, bo już wiem że segment z początku treningu nie został zanotowany. Jednak tym razem jadę znacznie wolniej i na dodatek na szczycie zwalniam, a segment kończy się dopiero na skrzyżowaniu, więc mój czas na segmencie jest dość kiepski. Przejeżdżamy pod torami i przed nami ostatni segment - Dębowa sprint. Przed segmentem zaczynamy się rozpędzać, ale okazuję się że na wysepce zwalniającej na początku segmentu robi się korek i musimy lekko zwolnić. W ulicę Dębową wpadam z prędkością około 34 km/h, szybko rozpędzam się do 44 km/h, przez próg zwalniający przelatuję na pełnej prędkości (grubsze opony Peugeota spokojnie na to pozwalają). Na końcu Dębowej zaczynam mieć powoli dość, ale siłą woli dociągam do mety z prędkością mniej więcej 41 km/h - rekord wydaje się być pewny. Jak się potem okazuje, pokonałem segment w czasie 1:07,5 (średnia 43 km/h) poprawiam poprzedni rekord o przeszło 7 sekund i wskakuję na 2 miejsce na GC.
Pozostaje nam już tylko kilkaset metrów do domu. Krzysiek niestety traci cały ślad, więc dziś nie mam porównania z jego wynikami. W sumie wyjazd udany, ustanowione rekordy do Brzezia, na łatwiejszej Dąbrowie i na sprincie na Dębowej, szkoda tylko rekordu na segmencie Staniątki Górne, bo podczas tego nie zarejestrowanego przejazdu rekord na pewno by był.
Sprzedać Lapierra ?
Środa, 20 maja 2015 | dodano:21.05.2015 Kategoria 0-20 km, Po górkach, samotnie
- DST: 19.12 km
- Czas: 00:38
- VAVG 30.19 km/h
- VMAX 45.26 km/h
- Temp.: 20.0 °C
- HRmax: 180 ( 96%)
- HRavg 145 ( 77%)
- Kalorie: 825 kcal
- Podjazdy: 141 m
- Sprzęt: Lapierre S Tech 300
- Aktywność: Jazda na rowerze

W tym roku dużo jeżdżę na starej szosówce Peugeot Nice, którą wykorzystuję jako rower dojazdowy do pracy, a bardzo mało na Lapierrze. Ostatnio nawet stwierdziłem, że lepiej mi się jeździ na starej szosówce, zacząłem się więc zastanawiać czy Lapierre nie jest czasem na mnie za mały. W zasadzie ten dylemat miałem już gdy kupowałem ten rower, ale okazja była doskonała, a na rowerze siedziało mi się dobrze, więc kupiłem. Od czasu zakupu Lapierra zrobiłem na nim 34 wycieczki i około 1300 km, jeździło mi się dobrze i przede wszystkim szybko, ale przy dłuższych wycieczka, których niestety za wiele nie było, rower był strasznie niewygodny.
Po ostatniej wycieczce szosowej z Krzyśkiem, kiedy ja jechałem na Peugeocie a on na moim Lapierrze pomyślałem sobie, że mógłbym Lapierra sprzedać (Krzysiek jest chętny) a kupić sobie rower na większej ramie, przy okazji może trochę lepszy. Z drugiej strony mój Lapierre to naprawdę solidna konstrukcja, rama aluminiowa 7005, widelec karbonowy, pełna grupa sora - rower w zasadzie bez zarzutów, ciężko będzie mi trafić drugi raz taki dobry rower.
Dziś postanowiłem zrobić jeszcze jeden solidny trening na Lapierrze, trochę się spieszyłem, bo na niebie gromadziły się burzowe chmury i niestety zapomniałem wziąć ze sobą pasa do pomiaru tętna. Na początek jadę w kierunku Staniątek z zamiarem podjechania Winnicy. Dojeżdżam do torów i tu niespodzianka, pod wiaduktem co prawda dalej przejechać się nie da, za to da się legalnie przejść pod torami przejściem podziemnym, co więcej oprócz schodów, którymi pokonałem tory za pierwszym razem, jest też podjazd dla wózków, którego z początku nie zauważyłem, ale w drodze powrotnej już go wykorzystałem.
Za torami pierwszy segment lekko pod górę, ciężko tu było o dobry wynik, bo jechałem ze startu zatrzymanego i to jeszcze z drogi szutrowej, ale mimo wszystko starałem się wciągnąć na pełnym gazie i ostatecznie wyciągnąłem średnią 27,86 km/h i czas gorszy tylko o 1,5 sekundy od rekordu. Dalej chwila wytchnienia i podjazd pod Winnicę, ruszyłem z całych sił, ale im bliżej szczytu tym mocniej musiałem redukować przerzutki, do szczytu wzniesienia dociągnąłem ostatkiem sił, ale z efektu mogę być zadowolony: na dłuższej wersji podjazdu (0,78 km, średnie nachylenie 5%, max 12%) poprawiłem swój czas o ponad 4 sekundy - 2:04,8 - średnia 22,45 km/h (3 miejsce na GC), natomiast na krótszej wersji (0,59 km, średnie nachylenie 5,1%, max 12%) poprawiłem się o 2,3 sekund - 1:35,8 - średnia 21,98 km/h (3 miejsce na GC).
Z Winnicy zjechałem do skrzyżowania Brzezie - Szarów i rozpocząłem kolejny segment, na którym do tej pory jeszcze nigdy tak naprawdę z całych sił nie walczyłem. Jest to podjazd pod OSP w Dąbrowie od strony Brzezia, jechałem tą drogą oczywiście wiele razy, ale nigdy z zamiarem walki na segmencie, odcinek oznaczony na GC jako Dąbrowa nr 1 to 0,58 km, średnie nachylenie 3,6% (najtrudniejszy koniec podjazdu) - mój dzisiejszy czas to 1:18,0 - średnia 26,88 km/h (2 miejsce na GC). Na szczycie odbiłem w kierunku Szarowa, pod kościołem zjechałem w kierunku Puszczy i rozpocząłem zdecydowanie trudniejszy wariant podjazdu pod OSP w Dąbrowie. Na tym odcinku wyznaczone są dwa segmenty, pierwszy o nazwie OSP Dąbrową (0,45 km; średnia 5,1%, max 13%), a drugi dłuższy, zaczynający się już przy wiadukcie kolejowym nosi nazwę Dąbrowa nr 2 (0,76 km; średnia 4,2%, max 13%). Pierwszy segment wyznaczyłem ja i obejmuje on tylko stromą ściankę, drugi został wyznaczony od wiaduktu kolejowego i na nim najpierw mamy podjazd 3%, potem chwilę wypłaszczenia i dopiero ściankę. Walcząc od razu na dłuższej wersji trzeba się trochę zmęczyć i na ściankę wjeżdża się już ze sporym tętnem. Zacząłem mocno, tempo około 26-27 km/h na pierwszej części podjazdu, na wypłaszczeniu próbowałem się jeszcze trochę rozpędzić, ale nie bardzo się udało, potem nastąpiła ścianka, do połowy jechałem jeszcze jako tako, ale najbardziej stroma końcówka, to już walka o przeżycie, na szczycie miałem tętno pewnie około 180, a prędkość i tak spadła mi do 14 km/h. Efekt na podjeździe niestety taki sobie, na dłuższej wersji podjazdu wykręciłem czas 2:13,4 - średnia 20,57 km/h (gorzej o prawie 5 sekund od mojego rekordu), lepiej poszło mi na krótszej (stromej wersji) tu wykręciłem czas 1:30,4 km/h - średnia 17,87 km/h (poprawiłem się 0,5 s) ale to dalej dość kiepski czas:(.
Po tym podjeździe musiałem przez dłuższy czas odpoczywać na zjeździe, potem nastąpiła długa, wietrzna i lekko wznosząca się prosta do Staniątek, na której miałem prawie odcięcie, dalej zjazd do stacji kolejowej pod którą zrobiłem małą sesję zdjęciową. Powstały już nowe przejścia podziemne i peron, powoli pojawia się wiadukt nad torami - będzie kolejny stromy podjazd na tej trasie. Dalej jechałem sobie już powolutku mocno zmęczony, ale przede mną był jeszcze jeden segment - sprint na ulicy Dębowej. W zasadzie postanowiłem na nim nie walczyć, ale potem stwierdziłem, że jednak spróbuję go mocno przejechać, nie cisnąłem od początku z całej siły, ale jak przejechałem próg zwalniający i jechało mi się dobrze, to drugą część pojechałem już na maksa. Już tradycyjnie zwolniłem na skrzyżowaniu z ulicą Piękną, bo jakoś boję się tam wpaść z prędkością 40 km/h, to zwolnienie spowodowało, że nie poprawiłem czasu na segmencie, zabrakło mi 0,2 s - mimo to średnia wyszła całkiem niezła 38,79 km/h.
Pozostał mi już tylko dojazd do domu, musiałem cisnąć, bo burza zbliżała się wielkimi krokami, ledwie zdążyłem schować rower i wejść do domu, a po chwili lunęło na całego.
Wyjazd udany, główny cel poprawa czasu na Winnicy został osiągnięty, nie do końca jestem zadowolony z podjazdu pod OSP w Dąbrowie, ciągle uważam, że na tej stromej ściance powinienem pojechać mocniej, ale cóż może następnym razem, może na nowym rowerze?
Wieczorem przy pomocy metra, poziomicy i żony:) dokonałem dokładnych pomiarów swojego ciała, które to wpisałem na kalkulatora na stronie Competitive Cyclist. Pomiar nie pozostawia złudzeń, rama Lapierra jest dla mnie za mała, potrzebna mi jest rama o długości 56 cm - więc nie pozostaje mi chyba nic innego jak sprzedać Lapierra i rozglądnąć się za nowym rowerem.
Po ostatniej wycieczce szosowej z Krzyśkiem, kiedy ja jechałem na Peugeocie a on na moim Lapierrze pomyślałem sobie, że mógłbym Lapierra sprzedać (Krzysiek jest chętny) a kupić sobie rower na większej ramie, przy okazji może trochę lepszy. Z drugiej strony mój Lapierre to naprawdę solidna konstrukcja, rama aluminiowa 7005, widelec karbonowy, pełna grupa sora - rower w zasadzie bez zarzutów, ciężko będzie mi trafić drugi raz taki dobry rower.
Dziś postanowiłem zrobić jeszcze jeden solidny trening na Lapierrze, trochę się spieszyłem, bo na niebie gromadziły się burzowe chmury i niestety zapomniałem wziąć ze sobą pasa do pomiaru tętna. Na początek jadę w kierunku Staniątek z zamiarem podjechania Winnicy. Dojeżdżam do torów i tu niespodzianka, pod wiaduktem co prawda dalej przejechać się nie da, za to da się legalnie przejść pod torami przejściem podziemnym, co więcej oprócz schodów, którymi pokonałem tory za pierwszym razem, jest też podjazd dla wózków, którego z początku nie zauważyłem, ale w drodze powrotnej już go wykorzystałem.
Za torami pierwszy segment lekko pod górę, ciężko tu było o dobry wynik, bo jechałem ze startu zatrzymanego i to jeszcze z drogi szutrowej, ale mimo wszystko starałem się wciągnąć na pełnym gazie i ostatecznie wyciągnąłem średnią 27,86 km/h i czas gorszy tylko o 1,5 sekundy od rekordu. Dalej chwila wytchnienia i podjazd pod Winnicę, ruszyłem z całych sił, ale im bliżej szczytu tym mocniej musiałem redukować przerzutki, do szczytu wzniesienia dociągnąłem ostatkiem sił, ale z efektu mogę być zadowolony: na dłuższej wersji podjazdu (0,78 km, średnie nachylenie 5%, max 12%) poprawiłem swój czas o ponad 4 sekundy - 2:04,8 - średnia 22,45 km/h (3 miejsce na GC), natomiast na krótszej wersji (0,59 km, średnie nachylenie 5,1%, max 12%) poprawiłem się o 2,3 sekund - 1:35,8 - średnia 21,98 km/h (3 miejsce na GC).
Z Winnicy zjechałem do skrzyżowania Brzezie - Szarów i rozpocząłem kolejny segment, na którym do tej pory jeszcze nigdy tak naprawdę z całych sił nie walczyłem. Jest to podjazd pod OSP w Dąbrowie od strony Brzezia, jechałem tą drogą oczywiście wiele razy, ale nigdy z zamiarem walki na segmencie, odcinek oznaczony na GC jako Dąbrowa nr 1 to 0,58 km, średnie nachylenie 3,6% (najtrudniejszy koniec podjazdu) - mój dzisiejszy czas to 1:18,0 - średnia 26,88 km/h (2 miejsce na GC). Na szczycie odbiłem w kierunku Szarowa, pod kościołem zjechałem w kierunku Puszczy i rozpocząłem zdecydowanie trudniejszy wariant podjazdu pod OSP w Dąbrowie. Na tym odcinku wyznaczone są dwa segmenty, pierwszy o nazwie OSP Dąbrową (0,45 km; średnia 5,1%, max 13%), a drugi dłuższy, zaczynający się już przy wiadukcie kolejowym nosi nazwę Dąbrowa nr 2 (0,76 km; średnia 4,2%, max 13%). Pierwszy segment wyznaczyłem ja i obejmuje on tylko stromą ściankę, drugi został wyznaczony od wiaduktu kolejowego i na nim najpierw mamy podjazd 3%, potem chwilę wypłaszczenia i dopiero ściankę. Walcząc od razu na dłuższej wersji trzeba się trochę zmęczyć i na ściankę wjeżdża się już ze sporym tętnem. Zacząłem mocno, tempo około 26-27 km/h na pierwszej części podjazdu, na wypłaszczeniu próbowałem się jeszcze trochę rozpędzić, ale nie bardzo się udało, potem nastąpiła ścianka, do połowy jechałem jeszcze jako tako, ale najbardziej stroma końcówka, to już walka o przeżycie, na szczycie miałem tętno pewnie około 180, a prędkość i tak spadła mi do 14 km/h. Efekt na podjeździe niestety taki sobie, na dłuższej wersji podjazdu wykręciłem czas 2:13,4 - średnia 20,57 km/h (gorzej o prawie 5 sekund od mojego rekordu), lepiej poszło mi na krótszej (stromej wersji) tu wykręciłem czas 1:30,4 km/h - średnia 17,87 km/h (poprawiłem się 0,5 s) ale to dalej dość kiepski czas:(.
Po tym podjeździe musiałem przez dłuższy czas odpoczywać na zjeździe, potem nastąpiła długa, wietrzna i lekko wznosząca się prosta do Staniątek, na której miałem prawie odcięcie, dalej zjazd do stacji kolejowej pod którą zrobiłem małą sesję zdjęciową. Powstały już nowe przejścia podziemne i peron, powoli pojawia się wiadukt nad torami - będzie kolejny stromy podjazd na tej trasie. Dalej jechałem sobie już powolutku mocno zmęczony, ale przede mną był jeszcze jeden segment - sprint na ulicy Dębowej. W zasadzie postanowiłem na nim nie walczyć, ale potem stwierdziłem, że jednak spróbuję go mocno przejechać, nie cisnąłem od początku z całej siły, ale jak przejechałem próg zwalniający i jechało mi się dobrze, to drugą część pojechałem już na maksa. Już tradycyjnie zwolniłem na skrzyżowaniu z ulicą Piękną, bo jakoś boję się tam wpaść z prędkością 40 km/h, to zwolnienie spowodowało, że nie poprawiłem czasu na segmencie, zabrakło mi 0,2 s - mimo to średnia wyszła całkiem niezła 38,79 km/h.
Pozostał mi już tylko dojazd do domu, musiałem cisnąć, bo burza zbliżała się wielkimi krokami, ledwie zdążyłem schować rower i wejść do domu, a po chwili lunęło na całego.
Wyjazd udany, główny cel poprawa czasu na Winnicy został osiągnięty, nie do końca jestem zadowolony z podjazdu pod OSP w Dąbrowie, ciągle uważam, że na tej stromej ściance powinienem pojechać mocniej, ale cóż może następnym razem, może na nowym rowerze?
Wieczorem przy pomocy metra, poziomicy i żony:) dokonałem dokładnych pomiarów swojego ciała, które to wpisałem na kalkulatora na stronie Competitive Cyclist. Pomiar nie pozostawia złudzeń, rama Lapierra jest dla mnie za mała, potrzebna mi jest rama o długości 56 cm - więc nie pozostaje mi chyba nic innego jak sprzedać Lapierra i rozglądnąć się za nowym rowerem.