- Kategorie bloga:
- 0-20 km (165)
- 100 km i więcej (35)
- 21-40 km (294)
- 41-60 km (130)
- 61-80 km (36)
- 81-99 km (12)
- Akcja cmentarze 2014 (10)
- Geocaching (8)
- Gniezno 2016 (5)
- Jura 2015 (3)
- Jura 2016 (3)
- Jura2012 (2)
- Łapczyca (51)
- Mazury 2012 (9)
- miasto (11)
- pieszo (26)
- Po górkach (325)
- Po płaskim (348)
- praca (107)
- Przez Puszczę Niepołomicką (291)
- Rajdy rekreacyjne (6)
- RNO (24)
- samotnie (383)
- w grupie (29)
- Wiedeń 2013 (6)
- wycieczki piesze (6)
- Wyprawy wielodniowe (34)
- wyścig kolarski (19)
- Z córką (15)
- Z uczniami (5)
- Z Żoną / Narzeczoną (66)
- Zachodniogalicyjskie cmentarze (104)
- zawody (24)
Wpisy archiwalne w kategorii
Po górkach
Dystans całkowity: | 12896.04 km (w terenie 1568.70 km; 12.16%) |
Czas w ruchu: | 673:49 |
Średnia prędkość: | 19.14 km/h |
Maksymalna prędkość: | 76.10 km/h |
Suma podjazdów: | 133342 m |
Maks. tętno maksymalne: | 189 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 157 (83 %) |
Suma kalorii: | 94371 kcal |
Liczba aktywności: | 325 |
Średnio na aktywność: | 39.68 km i 2h 04m |
Więcej statystyk |
Trening przed Odyseją - Czyżyczka
Piątek, 15 kwietnia 2011 | dodano:15.04.2011 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, Zachodniogalicyjskie cmentarze, samotnie
- DST: 15.82 km
- Teren: 0.50 km
- Czas: 00:50
- VAVG 18.98 km/h
- VMAX 59.70 km/h
- Temp.: 10.0 °C
- Podjazdy: 294 m
- Sprzęt: GT Avalanche 3.0
- Aktywność: Jazda na rowerze
Szybki trening przed Odyseją rowerową w Miechowie, podjazd pod wzgórze Grodzisko w Chełmie, potem pod Siedlec Górny i w końcu na Czyżyczkę.
Galeria wycieczki
Do Niepołomic powrót przez Puszczę
Niedziela, 3 kwietnia 2011 | dodano:03.04.2011 Kategoria 61-80 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Zachodniogalicyjskie cmentarze, samotnie
- DST: 61.87 km
- Teren: 5.00 km
- Czas: 03:06
- VAVG 19.96 km/h
- VMAX 62.90 km/h
- Temp.: 15.0 °C
- Podjazdy: 404 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wycieczka do Niepołomic przez Grodkowice i Brzezie - na miejscu postój, wymiana roweru na Krossa. Krótka pętla po Niepołomicach z fotografowaniem zabytków i powrót do domu przez Puszczę Niepołomicką i Bochnię.
Z Łapczycy wyruszyłem około 9 rano, było ciepło ale strasznie mglisto. Skierowałem się do Chełmu, później przez Łężkowice do Grodkowic, gdzie miałem do pokonania pierwszy podjazd na szczycie którego obejrzałem sobie Pałac Żeleńskich. Dalej przejazd przez Brzezie, niestety na punktach widokowych niewiele było widać, mgła co prawda zaczęła powoli zanikać ale rewelacyjnej widoczności nie było. Z Brzezia przez Staniątki dojechałem do domu rodziców w Niepołomicach. Tu zrobiłem sobie postój, wymieniłem rower górski na crossowy, który co dopiero wyremontowałem, więc chciałem zobaczyć jak chodzi.
Drogę powrotną rozpocząłem od wycieczki po Niepołomicach, byłem na Kopcu Grunwaldzki, później na rynku oglądając kolejno: Urząd Miasta, Dąb Wolności w Parku, Zamek wraz Ogrodami Królowej Bony i podgrodziem, budynek Centrum Dźwięku i Słowa, Zespołu Szkół, Rynek, Kościół a przy wyjeździe z miasta jeszcze Kirkut żydowski. Później już jazda, najpierw ścieżka rowerową do Szarowa, dalej do Kłaja gdzie skręciłem w boczną drogą biegnącą wzdłuż linii lasu, odwiedziłem Kozi Las z ładnym jeziorkiem. Dalej leśną drogą dojechałem do Stanisławic, gdzie wspiąłem się na leśne wzgórze, co ciekawe jechałem to drogą wiele razy, a dopiero pierwszy raz rzuciło mi się ono w oczy, w płaskiej jak stół Puszczy Niepołomickiej jest to na pewno jedno w wyższych wzniesień. Ze Stanisławic, również drogą przez las dojechałem do Czarnego Stawu, który sfotografowałem tym razem z innego mniej dostępnego dla turystów brzegu. Na tym skończyły się atrakcje niedzielnej wycieczki i już bez przystanków ruszyłem do domu. Rabę sforsowałem kładką w Damienicach i do pokonania została mi jeszcze ostatnia trudności w postaci podjazdu na Górny Gościniec, szczególnie trudny jest odcinek pomiędzy cmentarzem komunalnym a Osiedlem Niepodległości. Poprowadzona tędy stosunkowo niedawno droga pozwala ominąć centrum Bochni, ale jest strasznie stroma - na odcinku niewiele powyżej kilometra mamy przeszło 60 metrów różnicy wysokości przy czym nie jest to stałe nachylenie. Mamy dwa odcinki znacznie bardziej strome i dwa odcinki o zdecydowanie mniejszym nachyleniu. Ten podjazd strasznie mnie zmęczył, a tu za chwilę musiałem podjechać jeszcze jakieś 30 metrów w pionie do Górnego Gościńca. Dalej już tylko zjazdy do samego domu.
Wycieczka sumie udana, ale forma słaba, problem był w zasadzie pod każde wzniesienie, a na prostej też jakiegoś szybkiego tempa nie było, szczególnie gdy trafiły się odcinki pod wiatr. Trzeba dalej trenować do Odysei w Miechowie.
Galeria wycieczki
Czyżyczka przez Pogwizdów
Poniedziałek, 28 marca 2011 | dodano:28.03.2011 Kategoria 21-40 km, Łapczyca, Po górkach, Zachodniogalicyjskie cmentarze, samotnie
- DST: 20.88 km
- Teren: 3.00 km
- Czas: 01:12
- VAVG 17.40 km/h
- VMAX 57.50 km/h
- Temp.: 12.0 °C
- Podjazdy: 390 m
- Sprzęt: GT Avalanche 3.0
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wycieczka na Czyżyczkę przez Las Kolanowski, Pogwizdów i trasę Via Panoramica.
Mineło równo 2 lata od mojej pierwszej wycieczki z bikestats. Dzisiaj tak się złożyło że miałem wolny dzień, rano zawiozłem mojego Krossa do serwisu, gdzie ma przejść generalny remont, w zasadzie wszystko do wymiany, ale końcu przejechał już ponad 4 tys. km.
Po powrocie do Łapczycy, postanowiłem zrobić sobie wycieczkę, było słonecznie, ale trochę wiało. Po krótkiej analizie zdecydowałem się, że pojadę na Czyżyczkę (wzgórze widokowe, cmentarz wojenny 336), ale okrężną drogą przez Bochnię i Pogwizdów - widokową trasą Via Panoramica. Na początek wyjazd na Górny Gościniec - krótko ale stromo - podjazd ten jest opisany na mojej stronie w dziale "Podjazdy". Dalej do Bochni, gdzie zdecydowałem się na jazdę ulicą Kolanowską gdzie minąłem kaplicę pod wezwaniem Matki Bożej Różańcowej, przejechałem pod drogą nr 4, a następnie stromo pod górę ruszyłem w kierunku Lasu Kolanowskiego. Droga jest początkowo asfaltowa, choć asfalt jest raczej daleki od ideału. Na poboczu drogi co jakiś czas umieszczone są ławeczki, na których można odpocząć - w zamyśle jest to pewnie trasa spacerowa do lasu. Przed samym lasem asfalt się kończy i szutrową drogą dojeżdzamy na skraj lasu. Tu do wyboru jest kilka dróg, ja pojechałem szlakiem pomarańczowo - niebieskim w kierunku Dołuszyc. Po jakiś 2 km dojechałem do drogi prowadzącej z Bochni do Pogwizdowa i oczywiście skręciłem na Pogwizdów, tu znowu mocno pod górę aż do skrzyżowania z drogą na Czyżyczkę. Od tego miejsca prowadzi już łagodna droga szczytem przełęczy z przepięknymi widokowami, najpierw po lewej stronie na Beskid Wyspowy, a później po prawej na Łapczycę, Kraków, Puszczę Niepołomicką. Na tej trasie kilka razy się zatrzymywałem w celu zrobienia zdjęć.
Trasa Via Panoramica masz około 5 km, po których dojeżdzamy do skrzyżowania z drogą Gierczyce - Zawada. Na tym skrzyżowaniu kończy się również najtrudniejszy etap opisanego przeze mnie podjazdu od drogi 967 na Czyżyczkę. Tym razem pominąłem ten najtrudniejszy odcinek, ale po drodzę też parę metrów pod górę musiałem przejechać. Na skrzyżowaniu skręciłem w lewo i skierowałem się na szczyt wzgórza Czyżyczką. Na szczycie znajduję się zbiornik na wodę i cmentarz wojenny z okresu I wojny nr 336. Ze szczytu Patrii mamy przepiękny widok w każdą ze stron. Niestety gdy dojechałęm na szczyt trochę się zachmurzyło i zrobiło się chłodno, więc szybko ruszyłem w drogę powrotną. Trasę znanego mi dobrze podjazdu, tym razem pokonałem w dół i po kilku minutach byłem na skrzyżowaniu z drogą 967, którą dość szybko dotarłem do Łapczycy.
Galeria wycieczki
Duża pętla Łapczycka
Piątek, 25 marca 2011 | dodano:25.03.2011 Kategoria 0-20 km, Po górkach, Łapczyca, samotnie
- DST: 14.27 km
- Teren: 0.50 km
- Czas: 00:45
- VAVG 19.03 km/h
- VMAX 62.90 km/h
- Temp.: 10.0 °C
- Sprzęt: GT Avalanche 3.0
- Aktywność: Jazda na rowerze
Pierwsza przejażdżka na rowerze górskim. Ruszyłem z Łapczycy na szybką pagórkowatą pętłe po okolicy. Na poczatek podjazd pod cmentarz w Chełmie - poszło bez problemów. Dalej zjazd pod kościół i krótki ale bardzo stromy podjazd na widokowe wzgórze Grodzisko (około 200 metrów po bruku). Na Grodzisku 3 minutowy odpoczynek, i potem zjazd do drogi nr 4. Przeciąłem 4 bez zatrzymywania się - miałem akurat zielone światło i skierowałem się na podjazd w Siedlcu Górnym. Niestety podczas podjazdu padł mi GPS - baterie się wyczerpały a ja w pośpiechu nie wziałem aparatu fotograficznego w którego futerale miałem zapasowe. W tej sytuacji dalsza jazda niestety bez możliwości analizy wzniesień:( Z Siedlca Górnego wróciłem do 4, ponownie ją przeciąłem na wysokości Hotelu Lech i po krótkim podjeździe ponownie byłem na Górnym Gościńcu. Szybki zjazd do Moszczenicy i kolejny stromy podjazd do Łapczycy. Drogę Górnym Gościńcem naprawili, więc znowu jeżdża tamtędy samochody objeżdżające korek na 4. Ja spokojnie powolutku podjechałem ten stromy fragment. Najgorszy odcinek to jakieś 800 metrów niestety dokładnych danych z podjazdu nie mam bo gps nie działał:( Dalsze kilkaset metrów pod gotycki Kościół w Łapczycy już stosunkowe łatwe.
Pod kościołem zrobiłem krótką przerwę w celu sfotografowania odbudowanej po pożarze drewnianej dzwonnicy. Dla porównania w galerii zamieszczam zdjęcia dzwonnicy przed pożarem i po pożarze. Końcówka to szybki zjazd do drogi nr 4 - prędkość max prawie 63 km/h.
W sumie przejechałem przeszło 14 km, trasa gps jest mało dokładna bo w większości została ona wyrysowana na komputerze. Przejechany dziś dystans oznaczam jako Dużą pętle łapczycką, niedługo muszę powtórzyć przejazd tą trasą tym razem ze sprawnym GPSem. W dniu dzisiejszym postanowiłem, że wystartuję w mini Odysei w Miechowie - 16 kwietnia, więc trzeba ostro się brać za trening, oby tylko pogoda była w miarę dobra.
Galeria wycieczki
Poczatek sezonu 2011 na punkt widokowy w Słomirogu
Sobota, 12 marca 2011 | dodano:12.03.2011 Kategoria 0-20 km, Po górkach, Przez Puszczę Niepołomicką, Zachodniogalicyjskie cmentarze, samotnie
- DST: 17.97 km
- Czas: 00:51
- VAVG 21.14 km/h
- VMAX 58.80 km/h
- Temp.: 16.0 °C
- Podjazdy: 101 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Piękna słoneczna pogoda, nic tylko kręcić. Na początek postanowiłem przeczyścić i nasmarować rower, niestety stwierdziłem, że mój rowerek crossowy wymaga paru napraw, ale w końcu ma przejechane przeszło 4 tys. km więc ma już prawo do tego.
Postanowiłem zrobić krótką trasę na punkt widokowy w Słomirogu. Zacząłem w Niepołomicach, przez Puszczę pojechałem do Staniątek, tam krótka przerwa pod cmentarzem wojennym nr 329 - na szczęście po zimie wszystko gra, cmentarz jest całkiem ładnie posprzątany. Dalej ruszyłem przez Staniątki Górne w kierunku Zagórza - tu pierwszy niewielki podjazd. W Zagórzu pod szkołą w prawo i kolejny podjazd, później zjazd i kolejny tym razem dłuższy podjazd przez Słomiróg do granic Gminy Niepołomice, gdzie kończy się górka i znajduję się punkt widokowy, który był celem mojej podróży. Sam punkt znajduję się w odległości około 150 metrów od drogi i trzeba było tam dojechać dość błotnistą ścieżką. Na punkcie krótka przerwa i powrót. Najpierw w dół do Słomirogu i skręt w lewo na drogę do Zakrzowa - Staniątek. Na tym odcinku był długi i szybki zjazd i padł pierwszy rekord prędkości w tym sezonie - 58,8 km/h. Dalej powrót przez Staniątki, koło klasztoru i znowu postój i kilka fotek. Ostatni postój tuż przed domem na cmentarzu parafialnym w kwaterze wojskowej - tu też wszystko pięknie wysprzątane:)
W sumie przejechane prawie 18 km, z kilkoma podjazdami co prawda niewielkimi ale trochę trzeba się było zmęczyć. Jak na razie forma w porządku, widać trenażer i treningi na koszu trochę mi dały, zobaczymy jak będzie na większych podjazdach. Jutro planuję dłuższą, ale za to całkiem płaską wycieczkę po Puszczy Niepołomickiej.
Galeria wycieczki
Krótka pętle po okolicy
Czwartek, 11 listopada 2010 | dodano:11.11.2010 Kategoria 0-20 km, Po górkach, Po płaskim
- DST: 15.08 km
- Czas: 00:42
- VAVG 21.54 km/h
- VMAX 52.70 km/h
- Temp.: 10.0 °C
- Sprzęt: GT Avalanche 3.0
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wstałem rano a tu mimo zapowiedzi ładna pogoda, postanowiłem więc pojeździć niestety zanim zdążyłem wyruszyć słońce zaszło i ruszył się wiatr, w rezultacie skończyło się 15 kilometrową pętlą po okolicy.
Z domu ruszyłem Via Regia Antiqua do Chełmu, nie dość że było pod górę to jeszcze pod wiatr. Dalej zjechałem do drogi nr 4 i nią pojechałem w kierunku Krakowa aż do skrętu na Łężkowice - tu też mocny przeciwny wiatr. Pod kościołem w Łężkowicach rozważałem jeszcze przez chwilę jazdę do Grodkowic i dalej do Brzezia, ale ta droga prowadziła pod wiatr więc zrezygnowałem i pojechałem przez Łężkowice i Książnice do drogi Łapczyca - Gdów - Myślenice i tu skręciłem na Łapczyce. Dalej już z wiatrem po lekkich wzniesieniach do domu.
Podobno w niedziele ma być piękna pogoda, więc planuję przejażdżkę z Niepołomic po Puszczy Niepołomickiej - zobaczymy co z tego wyjdzie.
Profil wysokościowy jest do kitu - trasa zapisywana komórką.
Z domu ruszyłem Via Regia Antiqua do Chełmu, nie dość że było pod górę to jeszcze pod wiatr. Dalej zjechałem do drogi nr 4 i nią pojechałem w kierunku Krakowa aż do skrętu na Łężkowice - tu też mocny przeciwny wiatr. Pod kościołem w Łężkowicach rozważałem jeszcze przez chwilę jazdę do Grodkowic i dalej do Brzezia, ale ta droga prowadziła pod wiatr więc zrezygnowałem i pojechałem przez Łężkowice i Książnice do drogi Łapczyca - Gdów - Myślenice i tu skręciłem na Łapczyce. Dalej już z wiatrem po lekkich wzniesieniach do domu.
Podobno w niedziele ma być piękna pogoda, więc planuję przejażdżkę z Niepołomic po Puszczy Niepołomickiej - zobaczymy co z tego wyjdzie.
Profil wysokościowy jest do kitu - trasa zapisywana komórką.
Odyseja Compassu dzień 2
Niedziela, 3 października 2010 | dodano:03.10.2010 Kategoria Po górkach, 41-60 km, RNO, zawody
- DST: 47.03 km
- Teren: 8.00 km
- Czas: 02:57
- VAVG 15.94 km/h
- VMAX 56.90 km/h
- Temp.: 14.0 °C
- Podjazdy: 930 m
- Sprzęt: GT Avalanche 3.0
- Aktywność: Jazda na rowerze
Po bardzo wyczerpującym pierwszym dniu imprezy, miałem spore wątpliwości czy drugiego dnia dam radę jechać, jak się okazało moje obawy były uzasadnione i na dojeździe do pierwszych dwóch punktów miałem straszny kryzys - jednak udało się przejechać ostatecznie całą trasę z czego jestem bardzo zadowolony.
Rano czułem się strasznie zmęczony szczególnie bolały mnie mięśnie w których dzień wcześniej łapały mnie skurcze. Startowaliśmy o godzinie 9:00, ze wszystkimi drużynami, które w pierwszym dniu imprezy straciły do zwycięzców więcej niż godzinę. W drugim dniu kolejność zaliczania punktów była z góry narzucona, więc chcąc nie chcąc ruszyliśmy do punktu 1 - na około po asfaltach, ale jak się okazało tak samo zrobiła większość zawodników. Sam dojazd do wzgórza na którym mieścił się punkt to 7 kilometrów po drodze bez większych podjazdów, ale wyjazd na górę to była masakra. Po zaledwie 300 metrach musiałem zsiąść z roweru, bo poczułem ból praktycznie w całych noga. Kawałek podprowadziłem, później wsiadłem na rower i końcówkę podjechałem. Z punktu 1 do 2 drugiego można było jechać na dwa sposoby część drużyn postanowiła zjechać z powrotem na dół i jechać dalej drogą powiatową, a część ruszyła odważnie niepewną drogą na skróty. My zjechaliśmy na dół i jak się okazało to był straszny błąd. Droga powiatowa prowadziła cały czas pod górę i to momentami dość stromo (przy drodze był znak nakazujący jazdę z łańcuchami w zimie). Pod tą górę o mało nie zrezygnowałem z jazdy, nogi strasznie mnie bolały szczególnie w miejscach wczorajszych skurczów, część podjazdu musiałem pokonać na noga a na szczycie okazało się, że należało wybrać jednak skrót:(
Dalej na szczęście nastąpiły dojść długie zjazdy, dopiero sam dojazd do punktu drugiego okazał się podjazdem ścieżką przez las - tu znowu spacer w końcowym fragmencie ścieżki, ale po chwili byliśmy już na punkcie. Dojazd do punktu 3 nie okazał się strasznie trudny, do Korzennej były w zasadzie cały czas zjazdy, później długi podjazd ale na szczęście dość łagodny. Sam punkt był schowany w lesie i niektórzy mieli problem z jego odszukaniem, nam się jednak udało bez większych trudności i po chwili ruszyliśmy dalej.
Tym razem zdecydowaliśmy się wybrać skrót przez szczyt wzgórza, początkowo było mocno pod górę, ale dzięki tej decyzji później mieliśmy długi zjazd. Sam dojazd do punktu 4 to znowu długi podjazd na którym znowu nie wytrzymałem i po raz kolejny zaliczyłem kryzys, na domiar złego przed samym punktem spadł mi łańcuch.
W drodze do punktu 5 mieliśmy najpierw szybki zjazd, ale już po chwili musieliśmy znowu pokonywać podjazd, który wcześniej pokonywaliśmy już w dół. Tym razem obyło się jednak bez większych kryzysów, a ze szczytu wzgórza do punktu 5 było już w dół. Na punkcie 5 spotkaliśmy parę 99 do której traciliśmy w generalce 15 sekund, ale popełniliśmy błąd taktyczny i zamiast próbować wrócić do drogi asfaltowej to ruszyliśmy za naszymi rywalami skrótem, który okazał się błotnistą ścieżką. Później był już w zasadzie tylko zjazd do mety, więc ostatecznie musieliśmy się pogodzić z porażką z parą 99. Na mecie zameldowaliśmy się o godzinie 12:21:50, jako 8 drużyna w kategorii rekreacyjnej.
Na rozdanie nagród nie czekaliśmy, ale ostatecznie zajęliśmy 8 miejsce w Odysei jesiennej, w obu imprezach zostaliśmy sklasyfikowani na miejscu 4, ale tylko 5 par ukończyło obie imprezy. Odyseja wiosenna odbyła się temperaturze 5 stopni przy padającym deszczu i momentami gradzie. Podczas odysei jesiennej pogoda była znacznie lepsza, ale deszcze padające niemal nieprzerwanie od wiosny i przez cały tydzień przed imprezą uczyniły trasę strasznie trudną, do tego jeszcze znacznie trudniejsze niż Olkuszu ukształtowanie terenu. Jestem więc strasznie zadowolony, że w ogóle udało mi się przejechać całą trasę obu imprez.

Galeria wycieczki
Rano czułem się strasznie zmęczony szczególnie bolały mnie mięśnie w których dzień wcześniej łapały mnie skurcze. Startowaliśmy o godzinie 9:00, ze wszystkimi drużynami, które w pierwszym dniu imprezy straciły do zwycięzców więcej niż godzinę. W drugim dniu kolejność zaliczania punktów była z góry narzucona, więc chcąc nie chcąc ruszyliśmy do punktu 1 - na około po asfaltach, ale jak się okazało tak samo zrobiła większość zawodników. Sam dojazd do wzgórza na którym mieścił się punkt to 7 kilometrów po drodze bez większych podjazdów, ale wyjazd na górę to była masakra. Po zaledwie 300 metrach musiałem zsiąść z roweru, bo poczułem ból praktycznie w całych noga. Kawałek podprowadziłem, później wsiadłem na rower i końcówkę podjechałem. Z punktu 1 do 2 drugiego można było jechać na dwa sposoby część drużyn postanowiła zjechać z powrotem na dół i jechać dalej drogą powiatową, a część ruszyła odważnie niepewną drogą na skróty. My zjechaliśmy na dół i jak się okazało to był straszny błąd. Droga powiatowa prowadziła cały czas pod górę i to momentami dość stromo (przy drodze był znak nakazujący jazdę z łańcuchami w zimie). Pod tą górę o mało nie zrezygnowałem z jazdy, nogi strasznie mnie bolały szczególnie w miejscach wczorajszych skurczów, część podjazdu musiałem pokonać na noga a na szczycie okazało się, że należało wybrać jednak skrót:(
Dalej na szczęście nastąpiły dojść długie zjazdy, dopiero sam dojazd do punktu drugiego okazał się podjazdem ścieżką przez las - tu znowu spacer w końcowym fragmencie ścieżki, ale po chwili byliśmy już na punkcie. Dojazd do punktu 3 nie okazał się strasznie trudny, do Korzennej były w zasadzie cały czas zjazdy, później długi podjazd ale na szczęście dość łagodny. Sam punkt był schowany w lesie i niektórzy mieli problem z jego odszukaniem, nam się jednak udało bez większych trudności i po chwili ruszyliśmy dalej.
Tym razem zdecydowaliśmy się wybrać skrót przez szczyt wzgórza, początkowo było mocno pod górę, ale dzięki tej decyzji później mieliśmy długi zjazd. Sam dojazd do punktu 4 to znowu długi podjazd na którym znowu nie wytrzymałem i po raz kolejny zaliczyłem kryzys, na domiar złego przed samym punktem spadł mi łańcuch.
W drodze do punktu 5 mieliśmy najpierw szybki zjazd, ale już po chwili musieliśmy znowu pokonywać podjazd, który wcześniej pokonywaliśmy już w dół. Tym razem obyło się jednak bez większych kryzysów, a ze szczytu wzgórza do punktu 5 było już w dół. Na punkcie 5 spotkaliśmy parę 99 do której traciliśmy w generalce 15 sekund, ale popełniliśmy błąd taktyczny i zamiast próbować wrócić do drogi asfaltowej to ruszyliśmy za naszymi rywalami skrótem, który okazał się błotnistą ścieżką. Później był już w zasadzie tylko zjazd do mety, więc ostatecznie musieliśmy się pogodzić z porażką z parą 99. Na mecie zameldowaliśmy się o godzinie 12:21:50, jako 8 drużyna w kategorii rekreacyjnej.
Na rozdanie nagród nie czekaliśmy, ale ostatecznie zajęliśmy 8 miejsce w Odysei jesiennej, w obu imprezach zostaliśmy sklasyfikowani na miejscu 4, ale tylko 5 par ukończyło obie imprezy. Odyseja wiosenna odbyła się temperaturze 5 stopni przy padającym deszczu i momentami gradzie. Podczas odysei jesiennej pogoda była znacznie lepsza, ale deszcze padające niemal nieprzerwanie od wiosny i przez cały tydzień przed imprezą uczyniły trasę strasznie trudną, do tego jeszcze znacznie trudniejsze niż Olkuszu ukształtowanie terenu. Jestem więc strasznie zadowolony, że w ogóle udało mi się przejechać całą trasę obu imprez.

Galeria wycieczki
Odyseja Compassu dzień 1
Sobota, 2 października 2010 | dodano:02.10.2010 Kategoria Po górkach, 41-60 km, RNO, zawody
- DST: 55.53 km
- Teren: 25.00 km
- Czas: 04:35
- VAVG 12.12 km/h
- VMAX 55.40 km/h
- Temp.: 10.0 °C
- Podjazdy: 1660 m
- Sprzęt: GT Avalanche 3.0
- Aktywność: Jazda na rowerze
Mimo małej ilości treningu w ostatnim czasie zdecydowałem się jechać na Odyseję rowerową Compassu do Gródka nad Dunajcem. Efektem trudnej trasy i braku treningu było skrajne zmęczenia na mecie. Odyseja jesienna mimo zdecydowanie lepszej pogody niż podczas wiosennej edycji okazała się dużo trudniejsza, ze względu na dużo cięższe podjazdy i olbrzymie ilości błota na wszystkich drogach nie asfaltowych:(
Start imprezy nastąpił o godzinie 10:00, po analizie mapki zdecydowaliśmy, że najpierw jedziemy do punktu nr 1 wybór padł na krótszą drogę - nie przewidzieliśmy jednak, że ta krótsza droga prowadzi pod wysokie wzniesienie, z którego po chwili zjechaliśmy w dół i do punktu musieliśmy znowu podjeżdżać. Podjazd pod te dwa wzniesienia kosztował mnie strasznie dużo siły, podjeżdżając pod Bujne miałem też pierwszy poważny kryzys na trasie - musiałem się zatrzymać i chwilę odpocząć przed dalszą jazdą. Z punktu pierwszego ruszyliśmy w kierunku punktu 3 - tu dojazd nie był specjalnie trudny, do Olszowej było w dół i dopiero dojazd do samego punktu wymagał krótkiego podjazdu. Sam punkt ukryty był w lesie nad strumieniem, więc trzeba było do niego dość jakieś 200 metrów.
Jazda do punktu 4 to początkowo podjazd od 3 do drogi na Jastrzębią później mocno pod górę czarnym szlakiem, a później mieliśmy jechać na około po asfaltach, jednak niestety w ostatniej chwili zmieniliśmy decyzje i efekcie musieliśmy się przebierać przez las w wielkim błocie, powrót już szlakiem, ale również mocno błotnistym.
Dalej ruszyliśmy do punktu 5 przez miejscowość Kąśna Górna, tu do wyboru była jazda na około lub stroma wspinaczka - wybraliśmy wspinaczkę. Całą drogę (około 500-600 metrów) szliśmy po bardzo stromej ścieżce przez las, ale po około 10 minutach byliśmy na miejscu. Tu krótki odpoczynek i jazda w kierunku punktu 2 na Jamnej. Droga do Bacówki na Jamnej na szczęście bez przeszkód i na rowerze, było trochę pod górę ale dojechaliśmy to tego punktu dość sprawnie. Na szczycie Jamnej znowu krótki odpoczynek i ruszyliśmy w kierunku najbardziej niedostępnego punktu nr 6.
Z mapy wynikało, że do punktu można dojść tylko od południa, więc tak postanowiliśmy jechać - później okazało się to nieprawdą i droga od północy była zdecydowanie łatwiejsza i sporo krótsza. Odszukanie punktu 6 zajęło nam pewnie godzinę chodzenia w wielkim błocie. Z punktu 6 wracaliśmy tą samą błotnistą drogą pod górę co również było błędem bo droga w dół był krótsza i łatwiejsza. Na domiar złego jak już doszliśmy do niebieskiego szlaku, którym chcieliśmy się udać do punktu nr 7 to okazało się, że szlak jest praktycznie nieprzejezdny i znowu brodziliśmy w błocie.
Przy pierwszej okazji zjechaliśmy z niebieskiego szlaku i szybkim asfaltowym zjazdem dojechaliśmy do miejscowości Przydomica. Tam musieliśmy wrócić na szlak i czekał nas długi, stromy podjazd pod górę. Tam właśnie po raz drugi już dzisiaj złapał mnie mocny skurcz, ale po chwili przerwy ruszyliśmy pod górę. Na szczęście droga była asfaltowa i po parunastu minutach ciężkiego kręcenia byliśmy na punkcie 7.
Dalej do samej mety już tylko zjazdy, o godzinie 15:53 byliśmy na mecie przegrywając na ostatniej prostej z parą mieszaną z nr 99. Ostatecznie po pierwszym dniu imprezy zajmowaliśmy 9 miejsce ze stratą 15 sekund do pary 99 i przewagą 23 minut nad pierwszą parą za nami.

Galeria wycieczki
Start imprezy nastąpił o godzinie 10:00, po analizie mapki zdecydowaliśmy, że najpierw jedziemy do punktu nr 1 wybór padł na krótszą drogę - nie przewidzieliśmy jednak, że ta krótsza droga prowadzi pod wysokie wzniesienie, z którego po chwili zjechaliśmy w dół i do punktu musieliśmy znowu podjeżdżać. Podjazd pod te dwa wzniesienia kosztował mnie strasznie dużo siły, podjeżdżając pod Bujne miałem też pierwszy poważny kryzys na trasie - musiałem się zatrzymać i chwilę odpocząć przed dalszą jazdą. Z punktu pierwszego ruszyliśmy w kierunku punktu 3 - tu dojazd nie był specjalnie trudny, do Olszowej było w dół i dopiero dojazd do samego punktu wymagał krótkiego podjazdu. Sam punkt ukryty był w lesie nad strumieniem, więc trzeba było do niego dość jakieś 200 metrów.
Jazda do punktu 4 to początkowo podjazd od 3 do drogi na Jastrzębią później mocno pod górę czarnym szlakiem, a później mieliśmy jechać na około po asfaltach, jednak niestety w ostatniej chwili zmieniliśmy decyzje i efekcie musieliśmy się przebierać przez las w wielkim błocie, powrót już szlakiem, ale również mocno błotnistym.
Dalej ruszyliśmy do punktu 5 przez miejscowość Kąśna Górna, tu do wyboru była jazda na około lub stroma wspinaczka - wybraliśmy wspinaczkę. Całą drogę (około 500-600 metrów) szliśmy po bardzo stromej ścieżce przez las, ale po około 10 minutach byliśmy na miejscu. Tu krótki odpoczynek i jazda w kierunku punktu 2 na Jamnej. Droga do Bacówki na Jamnej na szczęście bez przeszkód i na rowerze, było trochę pod górę ale dojechaliśmy to tego punktu dość sprawnie. Na szczycie Jamnej znowu krótki odpoczynek i ruszyliśmy w kierunku najbardziej niedostępnego punktu nr 6.
Z mapy wynikało, że do punktu można dojść tylko od południa, więc tak postanowiliśmy jechać - później okazało się to nieprawdą i droga od północy była zdecydowanie łatwiejsza i sporo krótsza. Odszukanie punktu 6 zajęło nam pewnie godzinę chodzenia w wielkim błocie. Z punktu 6 wracaliśmy tą samą błotnistą drogą pod górę co również było błędem bo droga w dół był krótsza i łatwiejsza. Na domiar złego jak już doszliśmy do niebieskiego szlaku, którym chcieliśmy się udać do punktu nr 7 to okazało się, że szlak jest praktycznie nieprzejezdny i znowu brodziliśmy w błocie.
Przy pierwszej okazji zjechaliśmy z niebieskiego szlaku i szybkim asfaltowym zjazdem dojechaliśmy do miejscowości Przydomica. Tam musieliśmy wrócić na szlak i czekał nas długi, stromy podjazd pod górę. Tam właśnie po raz drugi już dzisiaj złapał mnie mocny skurcz, ale po chwili przerwy ruszyliśmy pod górę. Na szczęście droga była asfaltowa i po parunastu minutach ciężkiego kręcenia byliśmy na punkcie 7.
Dalej do samej mety już tylko zjazdy, o godzinie 15:53 byliśmy na mecie przegrywając na ostatniej prostej z parą mieszaną z nr 99. Ostatecznie po pierwszym dniu imprezy zajmowaliśmy 9 miejsce ze stratą 15 sekund do pary 99 i przewagą 23 minut nad pierwszą parą za nami.

Galeria wycieczki
Trening przed Odyseją
Piątek, 1 października 2010 | dodano:02.10.2010 Kategoria Po górkach, 0-20 km
- DST: 12.75 km
- Czas: 00:38
- VAVG 20.13 km/h
- VMAX 49.30 km/h
- Temp.: 10.0 °C
- Sprzęt: GT Avalanche 3.0
- Aktywność: Jazda na rowerze
Szybki trening przed Odyseją rowerową Compassu. Podjechałem pod trzy górki: w Chełmie pod Kościół, w Siedlcu pod kopalnię i w Siedlcu Górnym pod osiedle. Forma słaba na odysei może być ciężko.
Pielgrzymka na Zachodniogalicyjskie cmentarze wojenne
Niedziela, 19 września 2010 | dodano:19.09.2010 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Zachodniogalicyjskie cmentarze
- DST: 50.60 km
- Teren: 5.00 km
- Czas: 02:49
- VAVG 17.96 km/h
- VMAX 59.10 km/h
- Temp.: 14.0 °C
- Sprzęt: GT Avalanche 3.0
- Aktywność: Jazda na rowerze
Mimo, że trochę byłem chory postanowiłem zaryzykować trudną, mocną pagórkowatą trasę do kilku zachodniogalicyjskich cmentarzy wojennych w okręgu Bochnia, na których do tej pory nie byłem na rowerze. Po ciężkich podjazdach odwiedziłem cmentarz 308 w Królówce, zespół cmentarzy 305-307 w Łąkcie Dolnej i cmentarz 304 w Łąkcie Górnej. W planie był jeszcze cmentarz 303 w Rajbrocie, ale wielka czarna chmura trochę mnie wystraszyła i ostatecznie skróciłem trasę.
Na początek kilka słów wyjaśnienia, pierwsze 4 zdjęcia zrobiłem dzień wcześniej na cmentarzu parafialnym w Niepołomicach, gdzie właśnie trwa remont cmentarza wojennego 327. Cieszę się z tego powodu tym bardziej, że to właśnie ja zwróciłem uwagę władz miasta na konieczność dokonania prac remontowo odtworzeniowych na tym cmentarzu. Po dwóch latach sprawa ruszyła z miejsca i już niedługo cmentarz zostanie przywrócony do stanu zbliżonego do pierwotnego założenia. Dokumentację historyczno-odtworzeniową wykonał Pan Drogomir. Jak tylko cmentarz będzie gotowy wybiorę się tam na wycieczkę rowerową, w końcu teraz mam na ten cmentarz aż 19 kilometrów a nie tak jak do niedawna 300 metrów:)
Wracając do niedzielnej wycieczki na cmentarze w okolicach Łąkty i Królówki, to wyruszyłem oczywiście w Łapczycy, pogoda była w miarę, co prawda słońce nie świeciło tak ładnie jak dzień wcześniej, ale było w miarę ciepło. Na początek trudny podjazd pod Czyżyczkę, tym razem ominąłem sam szczyt i cmentarz wojenny 336. Dalej zjazd do Zawady i stromy podjazd do Olchawy, następnie zjazd i na skrzyżowaniu skręt w prawo na Królówkę. Przez następne 5 kilometrów droga w zasadzie płaska, przejechałem koło kościoła w Królówce i skierowałem się na Muchówkę. Tu czekała mnie niemiła niespodzianka, zerwany most i brak przejazdu, na szczęście dołem ktoś przerzucił prowizoryczną kładkę, więc przeniosłem rower i za rzeczką stanąłem przed mega stromym podjazdem. Bardzo powolutku dojechałem do drogi Leszczyna - Muchówka. Tu skręciłem w prawo w kierunku Leszczyny z zamiarem dojechania do grupy cmentarz 305-308.
Po około kilometrze jazdy po lewej stronie zauważyłem oryginalny słup informacyjny informujący o drodze na interesujące mnie cmentarze. Na cmentarzach tych już kiedyś byłem, ale wtedy podjechałem od drugiej strony (samochodem). Do cmentarza 308 w Królówce dotarłem dobrą, utwardzoną, szutrową drogą. Widok cmentarza niestety trochę mnie przeraził. Jest to piękny, duży obiekt i jak byłem tu ostatnim razem to naprawdę robił wrażenie. Tym razem było inaczej, krzyże połamane, trawa i chwasty są tak wysokie, że większość krzyży nie widać, do pomników na końcu cmentarza musiałem się przedzierać przez chaszcze. Cmentarz wymaga sprzątania i wykonania bieżących napraw. Następnie wróciłem się do bramy w sadzie z jabłkami i po 100 metrach skręciłem w lewo w wąską polną dróżkę prowadzącą do zespołu cmentarzy w Łąkcie Dolnej. Droga ta okazała się strasznie mokra i porośnięta wysoką trawą, więc jazda była dość ciężka. Odwiedziłem kolejno cmentarz 305, 306 i 307, miejscami musiałem się przedzierać przez orne pole, bo jakiś rolnik wziął i zaorał drogę. Po zwiedzeniu cmentarzy zjechałem do drogi prowadzącej do Trzciany, ja jednak skręciłem w lewo i na pobliskim skrzyżowaniu znowu w lewo w kierunku Nowego Wiśnicza. Pokonałem dojść długi podjazd i zwiedziłem cmentarz 304 w Łąkcie Górnej. Myślałem jeszcze o odwiedzeniu cmentarza 303 w Rajbrocie i przy okazji Kamieni Brodzińskiego na górze Paprotnej, ale pojawiła się wielka czarna chmura i zrobiło się zimno, więc postanowiłem wracać do domu główną drogą przez Nowy Wiśnicz.
Po drodze czekał mnie jeszcze ciężki podjazd do Muchówki i jeszcze cięższy do Połomu Dużego. Później już w miarę z górki do Wiśnicza, dalej podjazd pod Kopaliny i jeszcze dwa mniejsze podjazdy po drodze do Bochni. W Bochni ostatni podjazd do drogi nr 4, na którym czułem się już strasznie zmęczony ale do domu było już blisko więc jakoś wyjechałem:) W sumie przeszło 50 kilometrów dość ciężkim terenie - całkiem niezły trening przed odyseją, choć forma jeszcze daleka od ideału.
Galeria wycieczki