Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Po górkach

Dystans całkowity:12896.04 km (w terenie 1568.70 km; 12.16%)
Czas w ruchu:673:49
Średnia prędkość:19.14 km/h
Maksymalna prędkość:76.10 km/h
Suma podjazdów:133342 m
Maks. tętno maksymalne:189 (101 %)
Maks. tętno średnie:157 (83 %)
Suma kalorii:94371 kcal
Liczba aktywności:325
Średnio na aktywność:39.68 km i 2h 04m
Więcej statystyk

Do Chełmu na wzgórze Grodzisko

Wtorek, 14 września 2010 | dodano:14.09.2010 Kategoria 0-20 km, Po górkach
  • DST: 10.03 km
  • Teren: 1.00 km
  • Czas: 00:29
  • VAVG 20.75 km/h
  • VMAX 49.80 km/h
  • Temp.: 15.0 °C
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Szybki wyjazd na wzgórze Grodzisko w Chełmie wyjazd rowerem na sam szczyt po kamieniach - bardzo stromo:)


Czyżyczka - Grabina - Buczyna - Nieszkowice Małe

Poniedziałek, 13 września 2010 | dodano:14.09.2010 Kategoria 0-20 km, Po górkach, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 15.47 km
  • Teren: 1.00 km
  • Czas: 00:48
  • VAVG 19.34 km/h
  • VMAX 75.40 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Trening górski:) Na wzgórze Czyżyczka powrót przez Grabinę, Buczynę i Nieszkowice Małe


Trening do Chełmu powrót przez Górny Gościniec

Wtorek, 7 września 2010 | dodano:07.09.2010 Kategoria 0-20 km, Po górkach
  • DST: 12.62 km
  • Teren: 1.00 km
  • Czas: 00:40
  • VAVG 18.93 km/h
  • VMAX 65.20 km/h
  • Temp.: 15.0 °C
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś w końcu była ładna pogoda, więc ledwo wróciłem z pracy to wskoczyłem na rower i pojechałem do Chełmu. Jechałem średnim tempem bez jakiś szaleństw pod górkę ale wyjechałem na wzgórze w kierunku bez najmniejszych problemów. Dalej jazda pod kościół w Chełmie i za kościołem w dół do plaży na Rabie:) Tu kawałek jazdy terenowej na brzeg rzeki, pełno mułu naniesionego przez wodę przy wysokich stanach Raby. Błoto z tego miejsca gubiłem jeszcze przez kilka kilometrów. Z nad Raby podjazd pod kościół w Chełmie i jeszcze w dół w boczną drogę, po jakiś 300 metrach droga się skończyła i z powrotem pod górę pod kościół. Dalej powrót w kierunku Łapczycy, ale żeby nie było za łatwo podjechałem jeszcze pod Górny Gościniec i dalej pod stary kościół w Łapczycy. Podjazd ten zawsze był dla mnie zabójcy a dziś poszło w miarę łatwo. Droga niestety dalej nieprzejezdna, na samym końcu najbardziej stromego podjazdu mamy usuwisko i wielką kupę żwiru wywaloną na drogę. W tym miejscu nie da się przejechać teraz nawet bokiem przejścia nie ma, musiałem przenieść rower:(

Dziś mogę być zadowolony z jazdy, mimo iż odcinek był krótki to dość ciężki w końcu miałem siłę ciągnąć pod górki, żeby tylko pogoda była to może jeszcze uda się przygotować do Odysei.


Do Niepołomic jak to brzmi:)

Sobota, 21 sierpnia 2010 | dodano:21.08.2010 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Przez Puszczę Niepołomicką
  • DST: 36.47 km
  • Teren: 5.00 km
  • Czas: 01:32
  • VAVG 23.78 km/h
  • VMAX 55.00 km/h
  • Temp.: 25.0 °C
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Zrobiłem wycieczkę do Niepołomic w odwiedziny do rodziców, dziwnie mi to trochę brzmi "wycieczka do Niepołomic" ciągle jeszcze mi się wydaję, że jestem z Niepołomic i że startuję z Niepołomic a tu proszę musiałem przejechać 18,5 km żeby dojechać do Niepołomic:)


Do Bochni na zakupy

Piątek, 20 sierpnia 2010 | dodano:20.08.2010 Kategoria Po górkach, 0-20 km
  • DST: 15.87 km
  • Teren: 1.00 km
  • Czas: 00:54
  • VAVG 17.63 km/h
  • VMAX 57.40 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Postanowiłem wykorzystać rower jako środek transportu i pojechałem na zakupy do Bochni. Po drodze podjechałem sobie ścieżką spacerową pod wzgórze Uzbornia u którego podnóża hitlerowcy rozstrzelali w czasie II wojny kilkudziesięciu mieszkańców Bochni i okolic.

Ojcowski Park Narodowy

Wtorek, 17 sierpnia 2010 | dodano:17.08.2010 Kategoria 61-80 km, Po górkach
  • DST: 67.45 km
  • Teren: 20.00 km
  • Czas: 03:58
  • VAVG 17.00 km/h
  • VMAX 56.90 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wycieczka po OPN - poniżej trasa w dużej mierze rysowana bo GPS zapisał ją tylko od połowy:(

Mimo katastrofalnej formy podczas wycieczki do Lipnicy Murowej postanowiłem, że w ostatnim tygodniu urlopu muszę zaliczyć jakiś ciekawy wyjazd, więc pojechałem do OPN. Ponieważ odwoziłem żonę do pracy to na miejscu startu - w Korzkwi pod zamkiem byłem już o 7:30. Rozłożyłem sprzęt i około 7:45 ruszyłem na trasę, najpierw do Hamerni na szlak Doliny Prądnika. Rano było dość zimno, ale jechało mi się całkiem dobrze, po kilku kilometrach odbiłem w lewo w kierunku Białego Kościoła. Tu czekał mnie pierwszy poważny sprawdzian - kilku kilometrowy podjazd, co prawda nie strasznie stromy ale za to droga wiodła cały czas pod górę. Muszę przyznać, że zmęczyłem się strasznie, ale przynajmniej nie miałem już takiego kryzysu jak podczas wcześniejszej wycieczki.

W miejscowości Biały Kościół szybko zrobiłem parę fotek białego kościoła i ruszyłem do jednego z nielicznych zaplanowanych punktów na trasie mojej wycieczki czyli do miejsca gdzie znajduję się rekonstrukcja słupa granicznego z czasów zaborów. Słup znajduję się na wlocie do Doliny Kluczwody, więc z Białego Kościoła miałem dojść długi zjazd w tym kierunku. Na szczęście słup graniczny znajduję zaraz na początku doliny, bo droga przez dolinę była mocno wypłukana i nasiąknięta wodą w wyniku deszczów:( Zobaczyłem piękną rekonstrukcję słupa granicznego pomiędzy Rosją carską i Cesarstwem Austro - Węgier, rzeczkę wypływająca spod słupa w kierunku doliny Kluczwody i zrobiłem szybki odwrót do miniętej chwilę wcześniej drogi prowadzącej pod jaskinię Wierzchowska Górą. Droga do jaskini nie była specjalnie trudna, więc po chwili byłem już przed wejściem do jaskini - jak się jednak okazało byłem tu pierwszy, ani turystów ani obsługi tylko ja:) W tej jaskini na szczęście już kiedyś byłem podczas jednej z nielicznych wycieczek z moją mało turystyczną wychowawczynią w LO, więc ruszyłem dalej w kierunku Czajowic z zamiarem podjechania pod Grotę Łokietka. W jaskini Łokietka byłem już kilka razy ale nigdy rowerem, podczas mojej ostatniej wycieczki w te strony po wspinaczce pod grotę od strony Ojcowa pod samą jaskinią zobaczyłem gościa na kolarzówce - pomyślałem sobie wtedy jak on tu wyjechał - teraz już wiem. W Czajowicach przeciąłem drogę krajową 94 i pięknym asfaltem ruszyłem w kierunku Groty Łokietka. Asfalt kończy się parkingiem jakieś 600 metrów od jaskini, a dalej wiedzie dobrze utwardzona droga szutrowa, nawet nie jest specjalnie pod górę. Pod Grotą Łokietka też byłem pierwszy:) zrobiłem szybką fotkę przy bramie i ruszyłem w drogę powrotną do Czajowic dopiero tu spotkałem osoby z obsługi jaskini udające się na stanowisko pracy:) - ciągle było jednak przed 9:00.

W Czajowicach zacząłem się zastanawiać jak jechać dalej, pogoda była super, więc postanowiłem zahaczyć o Dolinę Będkowską, pojechałem do Będkowic i tu zielonym szlakiem pieszym skierowałem się do doliny. To był niestety wielki błąd, wąska, prowadząca ostro w dół ścieżka przez las była praktycznie nieprzejezdna. Wypłukana przez wodę, z powalonymi drzewami i mocno zarośnięta krzakami - efekt był taki, że momentami musiałem prowadzić rower na ścieżce prowadzącej w dół, to mi się dawno nie zdarzyło. Gdy dotarłem do doliny to było już trochę lepiej, co prawda droga była strasznie mokra i momentami ciężko było przejechać, ale już przynajmniej jechałem na rowerze. Z Doliny Będkowskiej wyjechałem wprost na jaskinię Nietoperzową, postanowiłem więc zrobić krótki postój i przy okazji zwiedzić jaskinie:) Na szczęście na wejście nie czekałem prawie wcale, więc zwiedzanie jaskini nie zajęło specjalnie dużo czasu.

Po wyjściu z jaskini skierowałem się bocznymi droga w kierunku Jerzmanowic, na chwilę odbiłem z trasy żeby podjechać na punkt widokowy przy skale Grodzisko (502 metry npm - wyjechałem stromą ścieżką szutrową). W Jerzmanowicach sfotografowałem 2 kościoły (jeden to w zasadzie ruina) i poboczem drogi krajowej skierowałem się na Sąspów (skręt w prawo z krajówki po jakiś 2 km). W Sąspowie nie zdecydowałem się na zwiedzanie zabytkowego kościoła, natomiast tuż przed znakiem Wola Kalinowska odbiłem w lewo za oznakowaniem niebieskiego szlaku rowerowego i tym oto sposobem pięknym asfaltem przez Wąwóz Sokolec wyjechałem pod samą Maczugą Herkulesa:) Pod zamek w Pieskowej Skale postanowiłem podjechać rowerem, minąłem więc schody prowadzące od parkingu do zamku i kilkaset metrów dalej skręciłem w prawo na mega stromą kamienistą ścieżkę pod zamek. Wrzuciłem najlżejsze przełożenie i dzielnie jechałem do momentu gdy chciałem objechać bruzdę wypłukaną przez wodę, koło trafiło na duży kamień i wykonało ostry skręt i żeby się nie przewrócić to musiałem się zatrzymać. A jak już się zatrzymałem to nie mogłem ruszyć, było za stromo, koło obracało mi się w miejscu, więc kilka metrów musiałem podejść a jak zrobiło się trochę bardziej płasko wsiadłem na rower i ostatnie metry już podjechałem. Do zamku da się oczywiście dojechać drogą asfaltową, ale trzeba dołożyć sporo metrów. Na zamku krótki postój i szybkie zdjęcia, zwiedzałem zamek już wiele razy więc szybko ruszyłem dalej. Zdecydowałem się pojechać do Skały drogą wojewódzką 794, a po drodze zwiedzić ponownie Grodzisko pod Ojcowem z kościołem i pustelnią bł. Salomei.

W Grodzisku byłem w zeszłym roku z obecną moją żona, ale weszliśmy tam stromym podejściem na nogach od strony Ojcowa, tym razem postanowiłem nadłożyć kilka kilometrów i wjechać tam rowerem. Po wizycie w Grodzisku pojechałem do Skały gdzie zrobiłem krótki odpoczynek na posiłek. Niestety w tym momencie pogoda już poważnie zaczęła się psuć pojawiły się czarne chmury, mocno wiało, więc postanowiłem jak najszybciej skierować się do samochodu. Ze Skały zjechałem do Ojcowa, tu tylko kilka fotek i doliną Prądnika ruszyłem do Korzkwi. Po drodze tylko fotka pod Bramą Krakowską i krótki postój pod Kaplicą Łaskawiec, a dalej już prosto na parking gdzie zostawiłem samochód. Gdy dojechałem do Korzkwi to wydawało mi się że zaraz zacznie lać, schowałem nawet rower do samochodu, zamiast na uchwyt i szybko ruszyłem w stronę Krakowa.

Wycieczka bardzo udana, forma już trochę lepsza niż podczas poprzedniej wycieczki, choć daleka jeszcze od ideału. Pokonałem 67 kilometrów z częstymi przerwami na zwiedzanie i fotografowanie, ale tak miało być to była przede wszystkim wycieczka turystyczna po Jurze, ale na odysei trzeba będzie pokonać taki dystans praktycznie bez przerwy i to jeszcze w trudniejszym terenie - trzeba więc jeszcze dużo ćwiczyć.

Galeria wycieczki


Do Lipnicy Murowanej

Niedziela, 15 sierpnia 2010 | dodano:15.08.2010 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 42.60 km
  • Czas: 02:19
  • VAVG 18.39 km/h
  • VMAX 65.50 km/h
  • Temp.: 30.0 °C
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wczasy all inclusive szkodzą zdrowiu, przez dwa tygodnie byłem na Krecie wróciłem 5 kilo cięższy i kompletnie bez formy o czym dziś niestety boleśnie się przekonałem. Miała być wycieczka do Czchowa a skończyło się na zwiedzaniu po raz kolejny Lipnicy Murowanej i w drodze powrotnej Nowego Wiśnicza przyjechałem ledwo żywy a i tak to że przejechałem aż tyle uważam za sukces bo mega kryzys miałem już na 8 kilometrze:( Trzeba szybko się wziąć za odbudowywanie formy bo przecież do jesiennej Odysei Compassu zostało już tylko 1,5 miesiąca.

Z Łapczycy wyruszyłem około 9:15, miało być wcześniej ale oczywiście mi się nie chciało:) Celem wycieczki był Czchów (zamek i cmentarz wojenny), ale w zasadzie od początku przypuszczałem, że może mi się nie udać zaliczyć takiej trasy ponieważ na popołudnie zapowiadali burzę. Mojej formy jeszcze nie miałem okazji sprawdzić po wakacjach, byłem co prawda na rodzinnej wycieczce 3 dni temu, a wczoraj zrobiłem 6 km na stację do Gierczyc i z powrotem ale poważnego sprawdzianu nie było. Już na samym początku miałem do pokonania stromy podjazd po Górny Gościniec w Łapczycy tu już poczułem, że coś jest nie tak. Jechałem co prawda na rowerze crossowym na którym zawsze trudniej się wjeżdżało pod górę, ale już od połowy wzniesienia musiałem jechać na najlżejszym przełożeniu - myślałem jednak, że jeszcze się rozgrzeję. Do Bochni zjazd a później seria podjazdów w kierunku Wiśnicza, pierwszą górę jeszcze jakoś pokonałem co prawda z problemami ale jednak, później zjazd i podjazd serpentynami przez lasek do Kopalin. Tu zaczęły się mega problemy, na drugiej serpentynie nagle całkowicie odcięło mi tlen, musiałem się zatrzymać w lesie. Stałem i stałem kilka minut i wcale nie czułem się lepiej:( w końcu jednak postanowiłem jechać dalej. Przejechałem do szczytu wzniesienia i postanowiłem zatrzymać się pod sklepem gdzie nabyłem bombę kaloryczną w postaci batonów i coli. Do Wiśnicza miałem już blisko, więc postanowiłem, że będę jadł w Wiśniczu, postój na rynku trwał blisko 20 minut, poważnie zacząłem się zastanawiać czy czasem nie wracać do domu, ale ostatecznie podjąłem decyzję, że muszę dojechać przynajmniej do Lipnicy. Zaraz za Wiśniczem w Leksandrowej zaczyna się długi podjazd w kierunku Lipnicy, bardzo, bardzo powoli jakoś jednak wyjechałem i szybkim zjazdem dotarłem do Lipnicy, gdzie postanowiłem odwiedzić zabytki oznakowanego szlaku Świętego Szymona - patrz zdjęcia. Wśród zdjęć z Lipnicy umieściłem kilka fotek z 2008 r. ponieważ w kościółku odbywała się msza święta i jakoś nie mogłem doczekać się końca.

W Lipnicy jeszcze przez chwilę rozważałem przedłużenia trasy do Czchowa lub chociaż do Rajbrotu, ale pogoda zaczęła się psuć, więc ruszyłem w drogę powrotną. Bałem się trochę 2 km podjazdu zaraz za Lipnicą, ale powolutku jakoś dałem radę. Później około 6 km zjazd do Wiśnicza, gdzie postanowiłem jeszcze pojechać na Zamek. Podjazd pod zamek był dość ciężki, ale jakoś się udało, później jeszcze byłem pod Koryznówką gdzie mieści się muzeum pamiątek po Matejce oraz pod zabytkowym klasztorem w którym obecnie znajduję się więzienie. Jednak od strony drogi praktycznie nic nie widać, więc wróciłem jeszcze na krótką przerwę na rynek a po chwili ruszyłem do Łapczycy. Pogoda zaczęła się psuć coraz bardziej, zaczęło gwałtownie wiać i moja droga pod górę do Kopalin była znowu bardzo ciężka, później zjazd na którym wymiękłem rano jadąc w przeciwnym kierunku, jeszcze jeden podjazd przed Bochnią i zjazd do Bochni - tam podjazd do drogi nr 4 i zjazd chodnikiem do Łapczycy. Gdy dojeżdżałem do domu już grzmiało, a po 30 minutach od mojego powrotu zaczęło lać.

Forma katastrofalna, pod koniec jechało mi się już trochę lepiej, ale dalej byłem słabiutki pod górę - trzeba zacząć ostro trenować, oby tylko pogoda pozwoliła.

Galeria wycieczki


Rodzinnie do Chełmu

Czwartek, 12 sierpnia 2010 | dodano:12.08.2010 Kategoria 0-20 km, Po górkach
  • DST: 8.80 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 00:39
  • VAVG 13.54 km/h
  • VMAX 46.70 km/h
  • Temp.: 30.0 °C
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Oj dawno nie jeździłem 2 tygodniowe wczasy na Krecie minęły leniwie i bez roweru, bo niestety w tej górzystej okolicy można było wypożyczyć wszystko oprócz roweru:(

Dziś bardzo krótka przejażdżka z siostrą mojej żony i synem kuzyna - żona była niestety nie formie i została w domu:) Tempo takie jak najwolniejszego uczestnika wycieczki (8 letniego chłopca)

Galeria wycieczki


Z żoną do Bochni na lody:)

Czwartek, 22 lipca 2010 | dodano:22.07.2010 Kategoria 0-20 km, Po górkach, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 12.77 km
  • Czas: 00:51
  • VAVG 15.02 km/h
  • VMAX 66.50 km/h
  • Temp.: 26.0 °C
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wycieczka z żoną do Bochni na lody - tempo wolne, ale żona dała rady prawie pod każdy podjazd tylko wyjazd z Łapczycy na Górny Gościniec już tradycyjnie okazał się za trudny:) Jak jednak widać na profilu trasy podjazd pod Górny Gościniec od drogi nr 4 jest dość ciężki a nachylenie miejscami sięga 7%. Ja tym razem nie jechałem pod górę własnym tempem, tylko zacząłem tempem żony - mobilizując ją do jazdy, żeby nie poddała się zbyt szybko:) Wyjechała prawie 3/4 wzniesienia i dała za wygraną dopiero przed najtrudniejszym odcinkiem. Ja pojechałem oczywiście do samej góry i tam zaczekałem na żonkę robiąc już tradycyjne zdjęcie, teraz czekam kiedy zrobię zdjęcie żony wyjeżdżającej w tym miejscu pod górkę:)

Galeria wycieczki


Czyżyczka - Wola Nieszkowska - Zonia

Środa, 21 lipca 2010 | dodano:21.07.2010 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 30.27 km
  • Czas: 01:23
  • VAVG 21.88 km/h
  • VMAX 56.40 km/h
  • Temp.: 25.0 °C
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wycieczka z podjazdami pod Czyżyczkę (365 m npm) - Wolę Nieszkowską (stacja narciarska - 335 m npm) i Zonię (408 m npm).

Ostatnio kompletnie nie mam motywacji do jazdy - zwyczajnie mi się nie chcę jeździć co niestety odbija się wyraźnie na mojej formie. Po tygodniowej przerwie od jeżdżenia w końcu postanowiłem przejechać planowaną od dawna górską rundę. Ruszyłem z domu w kierunku podjazdu na Czyżyczkę - to ta sama górka co opisywałem tydzień temu z tym, że tym razem nie jechałem na sam szczyt pod cmentarz wojenny tylko przejechałem przez Czyżyczkę drogą asfaltową. Dystans do momentu kulminacyjnego na asfalcie to 2,53 km odcinek ten pokonałem w czasie 10 minut i 41 sekund. Już podczas podjazdu na Czyżyczkę słychać było grzmoty nadciągającej burzy, w momencie gdyby rozpocząłem zjazd w kierunku Zawady zaczęła się ulewa, zatrzymałem się więc na przystanku autobusowym żeby przeczekać burzę. Przymusowy postój trwał około 15 minut i dopiero jak przestało padać ruszyłem w dół do Zawady.

Z nieba już deszcz nie padał, za to doświadczyłem efektu deszczu padającego od dołu:) co nie pozwoliło mi zbyt szybko jechać w dół. W Zawadzie zaczynał się drugi podjazd, który miałem pokonać droga prowadząca do Woli Nieszkowskiej pod stacje narciarską wiedzie cały czas pod górę z tym że początkowo podjazd jest dość łagodny. Bardzo stroma jest w zasadzie tylko sama końcówka jakieś 200 metrów podjazdu pod wypłaszczenie na przełęczy:) czyli pod stacją narciarską - cały odcinek do Woli Nieszkowskiej to 2,1 km z różnicą wysokości około 100 metrów.

W Woli Nieszkowskiej mamy krótki zjazd i potem od razu stromy podjazd. Odcinek Wola Nieszkowska - Zonia to krótki ale bardzo strome podjazdy, kończące się krótkimi wypłaszczeniami na których mamy kilka sekund odpoczynku. Po pokonaniu 1 kilometra podjazdu i 65 metrów w pionie dojeżdżamy do wypłaszczenia, a po prawej stronie w lasku mamy cmentarz wojennych z okresu I wojny nr 341 - Zonia. Pod cmentarzem zrobiłem krótki postój w celu wykonania kilku zdjęć i muszę przyznać, że obiekt prezentował się lepiej niż rok temu, ktoś wykosił trawę i chwasty, więc sam cmentarz można zwiedzać bez przeszkód:) Ostatni odcinek podjazdu jest już stosunkowo łatwy. W najwyższym punkcie GPS wskazał 416 metrów. Ze szczytu mamy 3 kilometr zjazdu do Sobolowa w ubiegłym roku to właśnie od strony Sobolowa podjeżdżałem do Zonii). Niestety na zjeździe nie osiągnąłem jakieś zawrotnej prędkości, ponieważ trochę się bałem mając w pamięci kiepski asfalt nad tym odcinku - asfalt już co prawda został wyremontowany, ale droga jest kręta, a dodatkową trudnością był ponownie padający od dołu deszcz - droga była mokra i wszystko spod kół leciało mi na twarz. Na dole pod kościołem w Sobolowie byłem cały brudny, ale ruszyłem dalej. Droga powrotna do Łapczycy - doliną Stradomki jest już praktycznie całkiem płaska, więc wracałem już spokojnym mocnym tempem.

Wycieczka ogólnie udana choć na pewno deszcz nie był mi do szczęścia potrzebny:) Forma raczej słaba, ale jakoś pod górki wyjechałem, więc nie ma tragedii. Może uda mi się jeszcze zmobilizować na jakąś dłuższą wycieczkę przed wyjazdem na urlop.

Galeria wycieczki