Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Po górkach

Dystans całkowity:12896.04 km (w terenie 1568.70 km; 12.16%)
Czas w ruchu:673:49
Średnia prędkość:19.14 km/h
Maksymalna prędkość:76.10 km/h
Suma podjazdów:133342 m
Maks. tętno maksymalne:189 (101 %)
Maks. tętno średnie:157 (83 %)
Suma kalorii:94371 kcal
Liczba aktywności:325
Średnio na aktywność:39.68 km i 2h 04m
Więcej statystyk

Górki koło Łapczycy

Poniedziałek, 22 kwietnia 2013 | dodano:22.04.2013 Kategoria 21-40 km, Łapczyca, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 29.87 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 01:32
  • VAVG 19.48 km/h
  • VMAX 69.36 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Podjazdy: 574 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Dziś po pracy postanowiłem sprawdzić mojego Krossika i siebie na już solidnych górkach Pogórza Bocheńskiego. Ten wyjazd miał odpowiedzieć na pytanie czy mój rower crossowy z nowym napędem i przede wszystkim ja jestem gotowy na solidne górki. W zasadzie miałem podjechać tylko Czyżyczkę i w drodze powrotnej dużo łatwiejszy podjazd w Buczynie, ale jechało mi się nieźle więc podjechałem aż 3 duże górki.
Na początek niewielki podjazd w Łapczycy potem zjazd i w górę pod Czyżyczkę, najtrudniejsze są pierwsze metry tego podjazdu koło kościoła w Gierczycach. Muszę przyznać, że kręciło mi się ciężko, przełożenie 28x32 najlżejsze jakim obecnie dysponuję było dość twarde na największe stromizny, ale jakoś pokonałem wszystkie najtrudniejsze odcinki i po przejechaniu ponad 2 km podjazdu byłem na szczycie Czyżyczki. Wzgórze Czyżyczka - 363 m npm (mój GPS pokazuję jakieś 359) to przede wszystkim piękne widoki dookoła i cmentarz wojenny nr 336. Niestety stojące w obrębie cmentarza 2 duże drzewa, trochę się połamały i jeden wielki konar wylądował na cmentarzu na szczęście nie niszcząc elementów wystroju. Widoki jak zwykle piękne, zrobiłem jedno zdjęcie na dużym zoomie w kierunku kościoła Kazimierzowskiego w Łapczycy, kościół widać jak na dłoni, ale ciekawsze jest to co widać w tle - można tam wypatrzyć dwa kościoły (jeden chyba z Mikluszowic, drugi gdzieś dalej - może Cerekiew), wieżę obserwacyjną w Puszczy i wzniesienia proszowickie. Na południe widać oczywiście jak na dłoni Beskid Wyspowy.

Z Czyżyczki miałem jechać przez Grabinę do Buczyny, ale ponieważ czułem się nieźle, słońce świeciło bardzo mocno, więc zdecydowałem się zdobyć jeszcze Zonię od Zawady (łatwiejszy wariant). Dziś jechałem w spodenkach, pierwszy raz w tym roku, a na szczycie Czyżyczki, ściągnąłem dodatkowo jeszcze bluzę i w dół popędziłem w letnim stroju. Na zjeździe do Zawady oczywiście trochę zmarzłem, ale po chwili zacząłem podjazd pod Zonię i znowu się rozgrzałem. Podjazd od strony Zawady składa się z dwóch części, pierwsza od Zawady pod stację narciarską w Woli Nieszkowskiej - odcinek ten jest zakończony mega ciężkim 200 metrowym fragmentem na którym moja prędkość spadła do 5 km/h. Potem wypłaszczenie z pięknymi widokami fragment zjazdu i kolejne 3 dość strome ścianki. Po drugiej ściance dojeżdżamy do cmentarza wojennego nr 341. Na cmentarzu na szczęście wszystko gra, odmalowania domaga się tylko drewniany krzyż będący elementem centralnym tego obiektu. Potem jeszcze jedna ścianka i dojeżdżamy do kapliczki w Zonii gdzie podjazd się kończy. Mój GPS pokazał w tym miejscu 394 m npm - wcześniejsze pomiary wskazywały, że jest to około 401 m npm. Z Zonii popędziłem w dół w kierunku Sobolowa, asfalt który jakieś 2 lata temu został odlany od nowa, jest już popękany i połatany, więc trzeba na nim uważać. Zjazd jest bardzo szybki i już po chwili jesteśmy pod drewnianym kościołem w Sobolowie.

Z Sobolowa postanowiłem jechać boczną drogą koło cmentarza i wzdłuż rzeki Stradomka do miejscowości Stradomka. Dalej miałem jechać pagórkowatą trasą przez Nieszkowice Małe do drogi 967, ale nagle przyszło mi do głowy, że mógłbym jeszcze spróbować podjazdu pod wzgórze Borek. Raz jechałem tą drogą w dół i pamiętałem ją jako ciężki i stromy zjazd wąską drogą, nadszedł więc czas na sprawdzenie jak ciężko jest po górę. Z drogi Stradomka - Nieszkowice Małe skręcamy tuż za kościołem w wąską asfaltową drogę prawo (jadąc od Sobolowa). Od razu robi się dość stromo, ale dopóki jedziemy między zabudowaniami kręcimy jeszcze w miarę sprawnie. Problem robi się za ostatnim domem, droga staję się betonowa, poprzecinana poprzecznymi rowkami odprowadzającymi wodę, a stromizna gwałtownie rośnie. Kolejne 200 metrów to droga przez mękę, droga odpuszcza dopiero przy dojechaniu do rozjazdu na wysokości około 286 metrów npm, droga w prawo prowadzi w kierunku szczytu wzgórza Borek i do znajdujących się tam domów, a droga w lewo odbija w kierunku Buczyny. W prawo nie ma po co jechać, zaraz znak droga prywatna i zakaz wstępu, pojechałem więc w lewo. W zasadzie byłem przekonany, że to już koniec podjazdu, tym czasem okazało się, że po kilkuset metrach względnego wypłaszczenia trzeba dalej kręcić pod górę. Dalej już co prawda nie jest tak stromo jak wcześniej ale podjazd kończy się kończy się dopiero kilometr za szczytem wzgórza Borek na wysokości około 322 metrów npm. Cały podjazd jest dość ciężki: 1,7 km długość, 107 metrów w górę bez ani metra zjazdu. Na najbardziej stromym odcinku od kościoła w Stradomce do szczytu wzgórza Borek na 700 metrach pokonujemy 64 metry pod górę, a końcówka po betonowych płytach to stromizna mocno powyżej 10%. Biorąc pod uwagę te parametry będę musiał chyba wciągnąć ten podjazd do mojej bazy podjazdów:)

Dalej zjechałem do Buczyny, potem mega szybki zjazd do Nieszkowic Małych i pagórkowaty odcinek przez Nieszkowice Małe do drogi 967. Właśnie ten pagórkowaty odcinek całkowicie mnie wypompował, zmęczenie sprawiło, że pod niewielkie górki kręciłem niewiele szybciej niż pod strome długie podjazdy jakie jechałem wcześniej. Końcówka już w miarę prosta, zjazd drogą 967 i ostatnia górka w Łapczycy, potem zjazd do drogi nr 4 i po chwili byłem już w domu.

W sumie przejechałem niecałe 30 km na których zrobiłem aż 574 metry przewyższenia - to zdecydowanie najcięższa trasa jaką w tym roku zrobiłem. Próba "górska" wypadła całkiem nieźle, zarówno jeśli chodzi o rower jak i rowerzystę. Pogoda była piękna, słonecznie, ciepło i bezwietrznie, oby więcej taki dni. To był już 6 dzień z rzędu podczas którego jeżdżę na rowerze (przejechane - 161 km, 1694 m przewyższenia), ta dobra passa niestety zostanie jutro przerwana, ale potem mam nadzieję znowu pojeździć.

Galeria wycieczki


Do Bochni po Rowertour

Sobota, 20 kwietnia 2013 | dodano:20.04.2013 Kategoria samotnie, Po górkach, Łapczyca, 0-20 km
  • DST: 13.42 km
  • Czas: 00:41
  • VAVG 19.64 km/h
  • VMAX 57.21 km/h
  • Temp.: 15.0 °C
  • Podjazdy: 228 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Postanowiłem wykorzystać rower w celach praktycznych i pojechać do Bochni po miesięcznik rowerowy Rowertour. Pogoda była taka sobie, było mniej więcej 15 stopni, niebo zachmurzone i niestety wiał wiatr.

Pierwsza trudność to podjazd pod Górny Gościniec, tylko 500 metrów, ale przeszło 10% średniego nachylenia. Muszę powiedzieć, że było ciężko, mam wrażenie że moje najlżejsze przełożenie 28x32 jest dość twarde i jak nachylenie rośnie powyżej 10% robi się ciężko - muszę dalej trenować siłę na podjazdy.

Dalej już łatwiej, Górnym Gościńcem do osiedla Niepodległości, pod cmentarz i pod galerie. Na miejscu zorientowałem się, że nie mam zapięcia do roweru:( w końcu doszedłem do wniosku, że wykręcę zacisk przedniego koła i wezmę ze sobą, żeby nikt moim rowerem nie odjechał. Kupiłem gazetę i w drogę powrotną, tym razem trochę inną trasą, obok kościoła i szpitala do Górnego Gościńca, potem już jak zwykle.

Wycieczka w sumie udana, choć ciężka - dopiero drugi mój tegoroczny wyjazd z Łapczycy, przejechałem zaledwie 13 km, a zrobiłem aż 228 metrów przewyższenia.

Galeria wycieczki


Krossem po górkach

Czwartek, 18 kwietnia 2013 | dodano:18.04.2013 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 33.45 km
  • Czas: 01:31
  • VAVG 22.05 km/h
  • VMAX 62.87 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 351 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


O godzinie 17 gdy ruszałem na trasę było ciepło jak w lecie - ponad 20 stopni. Na początek pomyślałem, że pojadę nad Czarny Staw ale potem stwierdziłem, że czas na próbę roweru po górkach i postanowiłem jechać do Niegowici.

Tuż przed wyjazdem zmieniłem jeszcze dętkę w tylnym kole, bo po wczorajszym wybuchu miałem tam dętkę od szosówki i kilka minut po 17 ruszyłem na trasę. Na początek pojechałem do Staniątek, potem przez Staniątki Górne na Winnicę. Powiem szczerze, że podjazd wjechałem z pewnym trudem z użyciem najmniejszego trybu, ale w sumie w niezłym tempie min. 9 km/h. Potem przez Gruszki i podjazd do Brzezia i potem po betonowych płytach pod cmentarz w Brzeziu, gdzie zrobiłem kilka pięknych widoczków:) Potem pojechałem pod kościoł i w dół w kierunku Cichawy. Na zjeździe rozkręciłem rower do 59 km/h i dalej dało się kręcić pedałami, ale już nie miałem siły. Kolejny przystanek zrobiłem w pobliżu znajdującego się polach cmentarza wojennego nr 333, zdjęcie zrobiłem z daleka, ale to dalej nie jest ten widok, który urzekł mnie w 2008 roku, kiedy po raz pierwszy tędy przejeżdżałem. Łąka co prawda już jest zielona, ale drzewo nie ma jeszcze liści, od tamtej pory jakoś nie mogę uchwycić takiej pięknej scenerii mimo iż byłem w tym miejscu wielokrotnie - choć nigdy w maju tak jak 2008 r.

Dalej pojechałem do Niegowici, wioski w której wikarym był przez dwa lata Karol Wojtyła - to miejsce również zwiedzałem wielokrotnie, więc tylko szybka fotka i powrót do domu. Postanowiłem, że pojadę przez Krakuszowice i Zborczyce do Suchoraby, podjazdem którym jeszcze nigdy pod górę nie jechałem. Na początek podjazd do Krakuszowic, większość podjazdu poszło bez problemu, ale końcówka jest naprawdę bardzo stroma i na liczniku zobaczyłem prędkość 7 km/h. Dalszy podjazd jest już w miarę łatwy, jest praktycznie cały czas pod górę ale delikatnie i można jechać nawet całkiem szybko. Jeździłem tą drogą wiele razy ale zawsze w dół, jadąc pod górę łatwiej podziwiać piękne widoki, które mamy po obu stronach drogi. Tuż przed Suchorabą są dwa bardziej strome odcinki, ale wziąłem je z rozpędu na twardszym przełożeniu. W Suchorabie chciałem ścieżką przez pola pojechać pod cmentarz 376, ale jakoś przegapiłem zjazd, zjechałem więc asfaltem pod szkołę i znowu musiałem podjeżdżać stromym odcinkiem pod cmentarz. Pod górę jechało się ciężko, ludzie palą trawę przy drodze i ciężko było nawet oddychać, jakoś jednak wdrapałem się pod cmentarz. Dalej pojechałem prosto i po kilkuset metrach skręciłem w prawo na zjazd w kierunku drogi nr 4.

Kilkanaście dni temu podjeżdżałem ten podjazd na szosówce i wtedy ostatni odcinek widoczny na jednym ze zdjęć dał mi mocno w kość. Na 4 skręciłem w lewo i po chwili w prawo na Słomiróg kilka mniejszych podjazdów i potem długi zjazd ze Słomirogu w kierunku drogi Zakrzowiec - Staniątki. Rozkręciłem rower do 62 km/h i dalej można było kręcić - tyle że siły zabrakło. Potem przejazd koło klasztoru w Staniątkach i drogą przez pola pod Coca-Colę, a następnie ulicą Wielicką w kierunku domu. Na Wielickiej zrobiłem jeszcze postój w domu kolegi, żeby pooglądać bagażnik dachowy na rowery Thule. Piękna i bardzo wygodna rzecz, ale cena kosmiczna, więc na razie zostanę przy moim stalowym bagażniku:)

Wycieczka w sumie bardzo udana, rower w końcu chodzi jak trzeba, podregulowałem lekko przerzutki i wyeliminowałem niepotrzebne tarcia na niektórych biegach. Nowy napęd to całkiem inna jakoś i innym sposób zmiany biegów, ale chyba zdecydowanie lepszy. Teraz to już chyba trzeba szukać wolnego dnia i przymierzyć się do jakiejś setki:)

Galeria wycieczki


Szosówką do Suchoraby

Poniedziałek, 8 kwietnia 2013 | dodano:08.04.2013 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 23.44 km
  • Czas: 01:00
  • VAVG 23.44 km/h
  • VMAX 46.07 km/h
  • Temp.: 8.0 °C
  • Podjazdy: 196 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


W końcu jakieś oznaki wiosny, zaraz po pracy wsiadłem więc na szosówkę i pomknąłem na trasę. Od kilku dni zapowiadali poprawę pogody, bo ostatnio była jak w środku zimy. Ja po ostatniej wycieczce 2 kwietnia, czułem się kiepsko i z rowerowych rzeczy pozostało mi tylko oglądanie wyścigów w telewizji - Vuelta al Pais Vasco (w kraju Basków) oraz piekło północy Paryż – Roubaix, a w poniedziałek wielkanocny oglądnąłem też inny klasyk po brukach i to jeszcze w podjazdami - czyli wyścig Dookoła Flandrii. W klasykach nie miał sobie równych Fabian Cancelara, natomiast w Kraju Basków wygrał nieoczekiwanie Nairo Quintana. W nawiązaniu do mojego telewizyjnego - rowerowego tygodnia dwa ostatnie zdjęcia mazurskich bruków, pierwszy to leśny odcinek pomiędzy drogą 592 Giżycko - Kętrzyn, a Wilczym Szańcem w Gierłoży - po tym odcinku jechało się bardzo ciężko, drugi trochę łatwiejszy to regularna droga między miejscowościami Radzieje i Kamionek Wielki. Jak jechałem te odcinki z żoną to strasznie nas wytrzepało, prędkość nie przekraczała raczej 10 km/h a kolarze mkną taką drogą z prędkością ponad 40 podziwiam:).
Wracając jednak do dzisiejszej wycieczki, około 16:10 ruszyłem na trasę, celem był cmentarz wojenny nr 376 w Suchorabie. Na początek jazda do Staniątek, gdzie przed stacją kolejową minąłem jakiegoś pana w średnim wieku na starej szosówce - coś jak moja, niestety pan jechał wolno więc nie mogłem się za nim poholować. Dalej lekko pod górkę do Staniątek Górnych i dalej na Zagórze, tam znowu lekko pod górkę i zjazd pod szkołę. Dalej po płaskim do drogi nr 4. Na 4 zwykle skręcałem w lewo i podjeżdżałem na cmentarz przez Suchorabę, tym razem postanowiłem spróbować czegoś nowego, na skrzyżowaniu z 4 skręciłem w prawo i po kilkuset metrach lewo w kierunku Zabłocia. Jeździłem już tą drogą ale do tej pory wyłącznie w dół. Podjazd zaczyna się już na 4, stromizna nie wielka, ale jest ciągle pod górę. Po skręcie mamy dalej dość równo pod górę, drogą nr 4 kręciłem 20 km/h, potem 16 km/h i doszedłem do wniosku, że jest bardzo łatwo i pewnie myślałbym tak dalej gdyby nie ostatnie 200 metrów podjazdu na których nagle stromizna bardzo rośnie, przepychałem pedały w stójce z prędkością 6,5 km/h a jak wyjechałem na górę to musiałem się zatrzymać i uspokoić oddech. W sumie cały podjazd od skrzyżowania z drogą nr 4 do skrzyżowania z drogą na granicy Suchoraby i Zabłocia to 1,6 km, 61 m przewyższenia, średnio 3,8%, ale ostatnie 100 metrów to jakieś 8-10%. W mojej obecnej formie na szosówce to była katorga. Po tym podjeździe pomyślałem nawet, że czas już wracać, ale na początek pojechałem pod cmentarz wojenny w Suchorabie, zrobiłem fotki, zjechałem w dół i postanowiłem, że jadę dalej. Znowu ciężki podjazd do granic Gminy Niepołomice (tu prędkość już nie spadła mi poniżej 10 km/h) potem zjazd przez Czyżów i znowu podjazd w kierunku Brzezia - tu też dość stromy odcinek, ale poszło w miarę gładko.

Od tego miejsca już głównie w dół, przez Brzezie do Gruszek, potem w dół z Winnicy, dalej przez Staniątki Górne do Niepołomic. Na koniec zrobiłem jeszcze przerwę w rynku w Niepołomicach w sklepie u kolegi i potem dojazd do domu rodziców.

Wycieczka udana, miło było w końcu pooddychać świeżym choć jeszcze mroźnym powietrzem, w końcu było słonecznie, choć na temperaturę jeszcze nie do końca się to przełożyło. Forma niestety dość kiepska, mam wrażenie, że już w tym roku było trochę lepiej, w końcu zapowiadają lepszą, wiosenną pogodę, więc może rozpocznę sezon na całego.

Galeria wycieczki


Prawie jak wiosna

Środa, 20 marca 2013 | dodano:20.03.2013 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 22.83 km
  • Czas: 00:58
  • VAVG 23.62 km/h
  • VMAX 41.13 km/h
  • Temp.: 9.0 °C
  • Podjazdy: 209 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


W ostatni dzień zimy pogoda była prawie wiosenna - było słonecznie, w miarę bezwietrznie, a temperatura sięgała 9-10 stopni. To pierwszy taki dzień od dłuższego czasu, ale niestety już od jutra (od pierwszego dnia wiosny) zima ma powrócić:(
Taką okazję należało wykorzystać, około 16 wsiadłem na szosówkę i ruszyłem na wycieczkę po górkach do Brzezia. Tempo jazdy było raczej wolne, chciałem po prostu się przejechać bez walki o czas i prędkość. Na początek pojechałem ulicą Dębową, przez Puszczę do Staniątek, potem przejazd przez Staniątki Górne i ruszyłem na Winnicę. Od kilku lat zawsze na początku sezonu próbuję się z tym podjazdem, choć pierwszy raz zrobiłem to na szosówce. W 2009 na crossie podjazdu nie wyjechałem, od 2010 roku już sobie daję radę i co roku na początku sezonu jestem jakby trochę mocniejszy. Podjeżdżając szosówką oczywiście dość mocno się zmęczyłem i jak zwykle brakowało mi trochę lżejszych przełożeń, ale jakoś w stójce wyjechałem. Następnie zjazd przez Gruszki i znowu podjazd, ze stromą końcówką pod kościół w Brzeziu. Po tej serii podjazdów zatrzymałem się na punkcie widokowym w Brzeziu, żeby zrobić kilka fotek. Zdjęcia robiłem starym aparatem mojej siostry (Olympus z 2000 r.) i powiem że jest to na prawdę dobry aparat, na pewno duży lepszy od dzisiejszych tanich konstrukcji. Zrobiłem też kilka fotek nowemu wyposażeniu mojej szosówki - które zakupiłem ostatnio w Lidlu na wielkiej wiosennej promocji rzeczy rowerowych - wiele słyszałem o dość dobrej jakości przy niskiej cenie akcesoriów i odzieży rowerowej sprzedawanej w Lidlu, więc postanowiłem to sprawdzić. Zakupiłem podsiodłówkę z zestawem naprawczym do roweru, licznik, okulary w wymiennymi szkłami i możliwością założenia paska jak goglach (to rozwiązania sprawdziło się dobrze), pompkę podłogową, spodenki kolarskie z wkładką, rękawiczki i skarpetki rowerowe, wszystko będę powoli wypróbowywał.

Po przerwie na fotografowanie ruszyłem do domu, postanowiłem wypróbować drogę przez Łysokanie, w tym celu musiałem przejechać jakieś 200 metrów drogą nr 4, a następnie skręciłem w lewo w kierunku Szarowa. Drogą przez Łysokanie jechałem po raz pierwszy, w kierunku Szarowa droga w zasadzie cały czas opada, mamy więc dość długi zjazd aż do wiaduktu nad autostradą. Wiaduktem ruszyłem w kierunku Szarowa i po kilkuset metrach skręciłem w prawo pod kapliczką, droga ta nie dość że ze stromym podjazdem to jeszcze zaprowadziła mnie nie tam gdzie zamierzałem, w rezultacie po zjeździe musiałem jeszcze podjeżdżać pod kościół w Szarowie. Dalej pojechałem pod OSP w Dąbrowie i po serii zjazdów wylądowałem z Dąbrowie. Przed dojazdem do Staniątek czekała mnie jeszcze nieprzyjemna, wietrzna prosta z kiepskim asfaltem - na której zawsze się strasznie męczę. Dalej już łatwo przez Staniątki, Puszczę Niepołomicką do domu moich rodziców.

Wycieczka udana, pogoda jak na tegoroczny marzec dobra, choć obiektywnie taka sobie, mimo 9-10 stopni na termometrze było dość chłodno. W zasadzie nie zmarzłem, bo ubrany byłem dobrze, dopiero w końcówce jak słońce zaczęło zachodzić, zaczęły mi marznąć stopy - przydałyby się ochraniacze na buty SPD. Tempo jazdy takie sobie jak na szosówkę, ale biorąc pod uwagę, że podjechałem kilka stromych wzniesień to może jednak nie takie złe.

Niestety na kolejne dni zapowiadają pogorszenie pogody, opady deszczu i śniegu oraz mrozy nawet do -15 w nocy. Taka pogoda chyba przekreśli mojej bogate weekendowe plany, miałem w piątek wieczorem jechać Nocny Rajd na Orientacje - Korno III w Dąbrowie Górniczej, a w niedziele miałem jechać z PTTK Bochnia na wycieczkę rowerową do Lipnicy Murowanej na konkurs Palm Wielkanocnych:(

Galeria wycieczki


Zimowo do Bochni

Niedziela, 17 marca 2013 | dodano:17.03.2013 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, samotnie
  • DST: 12.31 km
  • Czas: 00:41
  • VAVG 18.01 km/h
  • VMAX 45.78 km/h
  • Temp.: 1.0 °C
  • Podjazdy: 168 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Na początku marca planowałem, że w ten weekend będę już intensywnie jeździł, tym czasem pod koniec tego tygodnia nastąpił gwałtowny atak zimy, napadało pełno śniegu. Weekend był zimny ale słoneczny, mimo wszystko w niedzielne popołudnie zdecydowałem się na małą przejażdżkę do Bochni.
Mój termometr na oknie wskazywał 10 stopni, ale to w słońcu, temperatura odczuwalna była znacznie niższa ze względu na zimny wiatr. Zdecydowałem się jechać do Bochni drogą nr 4, na szczęście w niedzielne popołudnie ruch był niewielki. Na tablicy nad 4 zobaczyłem odczyty temperatury powietrza 1,9; a przy drodze 13 stopni. W stronę Bochni jechałem pod wiatr i w zasadzie ciągle pod górę, więc mimo zimna szybko się rozgrzałem. Tempo jazdy było niewielkie, ale nie miałem specjalnych problemów z jazdą pod górę. Jak zjechałem z drogi nr 4 to zaczął się długi zjazd w kierunku centrum Bochni. Zatrzymałem się na rynku i zrobiłem kilka fotek rynku, pomnika Kazimierza Wielkiego i kościoła św. Mikołaja po czym ruszyłem w drogę powrotną.

Na początek zdecydowałem się podjechać pod cmentarz św. Rozalii, podjazd trochę mnie zmęczył więc pod cmentarzem się zatrzymałem, chciałem porobić kilka fotek, ale na cmentarzu było strasznie dużo śniegu, więc zrobiłem zdjęcia tylko z bramki cmentarza i ruszyłem dalej na Osiedle Niepodległości. Dalej już dobrze znaną drogą na Górny Gościniec, jadąc Via Regia Antiqua do Łapczycy kilka razy się zatrzymywałem żeby zrobić zdjęcia otaczających mnie wzgórz. Na koniec zatrzymałem się jeszcze pod starym kościołem w Łapczycy, żeby zrobić fotkę zimowej szacie:) Dalej zjazdem do drogi nr 4 i do domu.

W sumie pokonałem przeszło 12 km i 168 m przewyższenia, mogłem jeszcze trochę się pojeździć ale spieszyłem się na klasyk Mediolan - San Remo, który został skrócony ze względu na śnieg i niską temperaturę. Wyjazd w sumie udany, forma nie najgorsza, było jednak trochę chłodno i przede wszystkim mokro, zwykle w takich warunkach nie decydowałem się na jazdę na rowerze, ale przedłużająca się zima wyraźnie wzmogła moją potrzebę jazdy na rowerze:) Mam jednak nadzieję na szybką poprawę pogody i wzrost temperatury bo na piątek 22 marca planuję udział w nocnym Rajdzie na Orientacje w Dąbrowie Górniczej a na niedzielę 24 marca wyjazd z PTTK do Lipnicy Murowanej na konkurs palm wielkanocnych.

Galeria wycieczki


Do Bodzanowa - jeszcze zima

Sobota, 2 marca 2013 | dodano:02.03.2013 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 20.96 km
  • Teren: 1.00 km
  • Czas: 01:01
  • VAVG 20.62 km/h
  • VMAX 51.60 km/h
  • Temp.: 3.0 °C
  • Podjazdy: 223 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Początek nowego sezonu 2013 zaplanowałem podobnie jak przed rokiem na pierwszy weekend marca z tym, że rok temu (3-4.03.2013) było jednak zdecydowanie cieplej niż dzisiaj. Co prawda słońce świeciło dziś całkiem ładnie, ale niestety było zimno, a uczucie chłodu potęgował jeszcze wiatr.

Na trasę ruszyłem późno bo dopiero przed 14, postanowiłem jechać pod kościół w Bodzanowie, z tym że trochę inaczej niż zwykle. Na początek pojechał drogą 964 w stronę Wieliczki, mnie więcej pod zakładem Coca-Coli skręciłem w ulicę Polną, którą dojechałem do Staniątek. Dalej pojechałem do Zakrzowca w zasadzie cały ten odcinek jechałem w zasadzie pod wiatr i dopiero jak skręciłem w lewo na granicy Zakrzowa i Ochmanowa to począłem ulgę. Ulgą była tylko chwilowa bo po chwili rozpocząłem podjazd w dużej mierze szutrowym odcinkiem pod kościół w Bodzanowie (czarnym szlakiem) - już kiedyś dawno temu jechałem i teraz postanowiłem to powtórzyć. Trochę się męczyłem ale po kilku minutach stanąłem na górce pod kościołem w Bodzanowie. Zrobiłem kilka fotek i ruszyłem w drogę powrotną.

Na początek podjechałem jeszcze kawałek do cmentarza w Bodzanowie i potem rozpocząłem serię zjazdów. Po zjazdach nastąpił dość ciężki podjazd do granic Gminy Niepołomice. Przed wjechaniem do Gminy Niepołomice odbiłem jeszcze w lewo i podjechałem na punkt widokowy. Tym razem widoki były średnie bo akurat trochę popsuła się pogoda, więc po paru fotkach znowu zacząłem zjeżdżać przez Słomiróg w stroną Zagórza. Pod szkołą w Zagórzu w lewo potem przez Staniątki Górne, koło cmentarza wojennego nr 329 na Podborzu do domu moich rodziców na Cmentarnej.

W sumie pokonałem prawie 21 km robiąc dość ciekawą pętlę bez powtarzania tych samym odcinków trasy. Forma chyba nie najgorsza, miałem trochę mało siły podczas jazdy po górę, ale z drugiej strony wszystkie wzniesienia wjechałem bez problemu i bez użycia najmniejszej tarczy z przodu. Mam nadzieję, że pogoda będzie się poprawiać bo trzeba trenować do Wiosennej Odysei Miechowskiej, która już 7 kwietnia.

Na razie jeżdżę na góralu, bo cross stoi na trenażerze poza tym w zasadzie trzeba tam wymienić napęd.

Galeria wycieczki


Szlak Żeleńskich

Sobota, 20 października 2012 | dodano:20.10.2012 Kategoria Po górkach, 100 km i więcej, Przez Puszczę Niepołomicką, Zachodniogalicyjskie cmentarze, samotnie
  • DST: 104.35 km
  • Teren: 15.00 km
  • Czas: 05:03
  • VAVG 20.66 km/h
  • VMAX 57.80 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 1105 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wycieczka Szlakiem Żeleńskich z Niepołomic do Jodłownika i z powrotem. Szlak Żeleńskich został otwarty 16 października 2011 r. więc przeszło rok temu, wielokrotnie podczas moich wyjazdów trafiałem na oznaczenia tego szlaku, a od czerwca byłem też posiadaczem mapy szlaku. Na taki wyjazd szykowałem się już od dawna, a że zapowiadali naprawdę piękną pogodę na sobotę, to postawiłem, że czas wykonać plan.

Szlak startuję w Niepołomicach na leśnym parkingu przy byłym ośrodku Krakowianka, czyli dokładnie w tym samym miejscu gdzie szlak Salina Cracoviensis, który przejechałem na wiosnę. Do Niepołomic pojechałem samochodem, zaparkowałem w domu u moich rodziców, była godzina 9 rano, było zimno i strasznie mglisto. Postanowiłem, że pojadę na kawę do kolegi do rynku i poczekam aż mgła opadnie. Niestety do 10:00 nic się nie zmieniło, postanowiłem, więc że nie ma na co czekać, ubrałem kurtkę, wsiadłem na rower i ruszyłem w kierunku Puszczy, na parking gdzie szlak startuje. Porobiłem kilka fotek, włączyłem GPSa i ruszyłem na trasę. Na początek dobrze mi znane tereny, szybka fotka pod pomnikiem pomordowanych na Kozich Górkach, potem koło torów kolejowych przy pomniku upamiętniającym nieudany zamach AK na Hansa Franka i dalej przez Puszczę do Dąbrowy. W Puszczy mgła zalegała wszędzie, natomiast tuż za lasem zaczęło się wyraźnie przejaśniać, zrobiło się też cieplej. Dalej szlak prowadzi nas przez Gruszki do Brzezia, tu po raz pierwszy zauważyłem brak oznakowania, nie ma tabliczki na skrzyżowaniu kierującej nas na cmentarz w Brzeziu, którędy szlak przebiega i rezultacie pojechałem prosto od razu pod kościół. Pod kościołem postój na fotografowanie, na placu przed kościołem znajduje się okazały grobowiec rodziny Żeleńskich. W Brzeziu już słońce grzało na całego, więc ściągnąłem kurtkę i pojechałem dalej w kierunku Grodkowic pod pałac Żeleńskich. Obecny pałac został zbudowany na początku XX wieku i pełni funkcje konferencyjno-imprezowe, można tu np. zorganizować sobie wesele. Zrobiłem kilka fotek pałacu i przyległego parku i ruszyłem dalej. Tu znowu można mieć zastrzeżenia do oznakowania trasy, po prostu nie ma żadnych tabliczek, z mapy wyczytałem, że należy jechać drogą obok pałacu (wyłożoną starą kostką brukową), ale ujechałem kawałek, patrzę brama, napis wstęp wzbroniony, więc postanowiłem się wrócić i pojechać normalnie asfaltem. Szlak biegł jednak tą drogą, którą nie pojechałem, widać to wyraźnie jadąc od drugiej strony, bo tam są tabliczki sygnalizujące skręt, z drugiej strony to dziwne, że szlak poprowadzono przez tereny prywatne z zakazem wstępu.

Dalej szlak prowadzi dobrze utwardzoną, ale dość nierówną szutrówką pomiędzy polami, tu miałem okazję zaobserwować mgłę zalegającą nisko na polami. Tą drogą dojechałem do Cichawy, tam mam wrażenie że oznakowanie szlaku jest trochę inne niż to co widać na mapie, nie mniej znaki pojawiają się kiedy trzeba i można spokojnie jechać za drogowskazami szlaku. Z Cichawy do Niegowici pojechałem asfaltem mimo iż szlak odbija w wąską błotnistą ścieżkę między polami by po chwili wrócić na asfalt, którym ja cały czas jechałem. W Niegowici najpierw przejeżdżamy koło cmentarza (pojawiły się tu poprawne oznakowania szlaku Salina Cracoviensis - gdy jechałem ten szlak na wiosnę to tabliczki jeszcze nie było) i po krótkim podjeździe dojeżdżamy pod kościół. W Niegowici przez dwa lata wikariuszem był Karol Wojtyła i jest tu bardzo wiele miejsc z nim związanych. Na wyjeździe z centrum Niegowici, po lewej stronie widzimy posesję ogrodzoną wysokim murem, za którym znajduje się odnowiony zabytkowy dworek. Jeszcze kilka lat temu dworek był w ruinie obecnie wygląda bardzo ładnie, ale wstęp na jego teren jest wzbroniony - brama zamknięta, zrobiłem więc tylko szybką fotkę i ruszyłem dalej. Po kilkuset metrach szlak skręca w prawo w drogę między polami (znów brak tabliczki sygnalizujące skręt) tym razem postanowiłem jechać za szlakiem po chwili moim oczom ukazał się bardzo ładny widok na Niegowić i okoliczne wzniesienia. Po jakimś kilometrze jazdy ścieżką wyjeżdżamy ponownie na asfalt i kierujemy się na Liplas. Tu ponownie szlak skręca między polami i jest bardzo dobrze oznakowany, jechałem kiedyś między polami tak jak prowadzi szlak (wycieczka szlakiem okrężnym ziemi gdowskiej) ale uważam, że ten odcinek nie wnosi nic ciekawego do wycieczki, więc do Gdowa pojechałem asfaltem. Szlak nie prowadzi nas przez centrum Gdowa, tylko boczną drogą wyprowadza na most na Rabie na drodze 966, zaraz za mostem należy skręcić na parking restauracji Szałas (niestety brak oznakowania skrętu) i po chwili jedziemy już wąską dróżką wzdłuż Raby. Droga niestety nie jest najlepsza, nierówna, błotnista a jedyny jej urok to fakt, że prowadzi brzegiem rzeki i co chwila są miejsca gdzie możemy nad Rabą się zatrzymać. Po kilku minutach jazdy droga zacznie delikatnie odbijać od rzeki, tu trzeba uważać, żeby nie przegapić oznakowania skrętu w polną drogę, która po kilkuset metrach doprowadzi nas do asfaltu w miejscowości Podolany. Przez Podolany znów w zasadzie jedziemy wzdłuż rzeki z tym, że drogą asfaltową, tu natchnąłem się na jakieś zawody samochodów terenowych i quadów zrobiłem kilka fotek i ruszyłem dalej. Wąską drogą między domami dojedziemy do skrzyżowania z drogą prowadzą przez Klęczany i Kobylec do Łapanowa, skręcamy w prawo i rozpoczynamy podjazd pod Kobylec. Jechałem tą drogą w 2008 roku i wtedy podjazd był dla mnie bardzo ciężki, tym razem poszło w miarę gładko, choć trzeba trochę popedałować pod górę. To właśnie tą drogą prowadzi Szlak Papieski z Niegowici do Łapanowa, jeśli więc chcielibyśmy trochę sobie skrócić jazdę do Jodłownika to można nie jechać przez Liplas, Gdów i Podolany tylko z Niegowici jechać za oznakowaniem szlaku papieskiego.

Po podjechaniu do Kobylca czeka nas długi i fajny zjazd do Łapanowa. W Łapanowie znów zgubiłem szlak, nie wiem czy brakowało oznakowania czy po prostu z rozpędu go nie zauważyłem, szlak prowadzi wąską szutrówką pod cmentarz a potem pod kościół a ja pojechałem od razu pod kościół po asfalcie. Jakieś 100 metrów dalej po drugiej stronie ulicy znajduję się zabytkowy drewniany kościółek, tablica z opisem szlaku Żeleńskich i kierunkowskazami mówiącymi, że pokonaliśmy już 35 km a do Jodłownika pozostało nam 15 km. W tym miejscy szlak od razu skręca na widoczną w pobliżu kładkę i boczną drogą wyprowadza nas z Łapanowa, ja postanowiłem jednak podjechać na rynek i zrobić sobie krótką przerwę. Myślę, że warto nadłożyć te kilkaset metrów i zobaczyć sobie niewielki rynek w Łapanowie. Po przerwie wróciłem pod drewniany kościółek i zgodnie z oznakowaniem szlaku przekroczyłem rzeczkę po kładce i bocznymi drogami pojechałem w stronę zalewu w Łapanowie a potem po ponownym przejechaniu rzeczki po wale wyjechałem z Łapanowa. Do tego miejsca jechałem dobrze znanymi mi drogami, no może poza odcinkiem w Podolanach, ale dalszej drogi już nie znałem. Po wyjechaniu na asfalt i przejechaniu jakiegoś kilometra szlak skręca w lewo na most i kieruje nas na Boczów. Po przejechaniu przez wieś dojeżdżamy do skrzyżowania z drogą Tarnawa - Grabie, skręcamy w prawo (uwagi tu tabliczki szlaku są lekko mylące) i po krótkim podjeździe skręcamy w lewo w wąską asfaltową drogę (tu skręt dobrze oznaczony). Krótki zjazd i rozpoczynamy najcięższy podjazd na szlaku do Słupi.

Najpierw jedziemy wśród domów, potem ładną drogą przez las i potem znowu wśród zabudowań - cały czas pod górę. Podjazd nie jest może specjalnie trudny, ale dość długi i można się na nim zmęczyć. Po wyjeździe z lasu powoli dojeżdżamy do szczytu wzniesienia i możemy obserwować coraz piękniejsze i bardzo odległe widoki. Jadąc cały czas za szlakiem dojeżdżamy w końcu do szczytu wzniesienia i schowanego za murem kolejnego dworku. Potem czeka nas szybki zjazd, na skrzyżowaniu w prawo (trzeba uważać znów brak znaku) i w końcu wyjeżdżamy na drogę w Krasnych Lasocicach, skręcamy w lewoi przez Mstów dojeżdżamy do Jodłownika gdzie na Placu im. III Rzeczypospolitej - szlak się kończy. W Jodłowniku oprócz wspomnianego placu przy który znajduję się budynek banku i OSP są jeszcze dwa kościoły - nowy i zabytkowy drewniany kościół w którym akurat był pogrzeb, zajrzałem więc do środka ale wchodzić nie wypadało. Z Jodłownika jest zaledwie 4 km do Szczyrzyca gdzie znajduję się ciekawy klasztor cystersów - byłem tam wycieczce w 2011 roku. W Jodłowniku zrobiłem tylko krótki postój na uzupełnienie zapasów i po chwili ruszyłem w drogę powrotną.

Kilka danych dotyczących szlaku: według wskazań na tabliczka w Niepołomicach i w Jodłowniku szlak ma długość 49 km, mi wyszło 51,5 km nie wszędzie jednak jechałem za szlakiem choć 2,5 km to chyba raczej nie nadłożyłem. Pokonanie szlaku zajęło mi 2:35:04 jazdy a jakieś 3:10 z przerwami na fotografowanie, jadąc do Jodłownika nawet specjalnie się nie zmęczyłem, choć kilka metrów pod górę trzeba wjechać najpierw na wysokość około 340 m npm w Kobylcu, a potem na wysokość przeszło 420 m npm w Słupi no i jeszcze kilka mniejszych górek po drodze. Szlak jest ciekawy, miejscami fajny widokowo, choć jakiegoś nagromadzenia zabytków na nim nie znajdziemy.

Do domu zdecydowałem się wracać jakąś inną drogą na początek pojechałem jednak tak samo przez Mstów w kierunku na Krasne Lasocice z tym, że tym razem nie skręciłem na Słupię tylko pojechałem prosto i rozpocząłem podjazd. Przejechałem obok kościoła w Krasnych Lasocicach, za którym znajduję się cmentarz parafialny a tam cmentarz wojenny, który już kiedyś widziałem, więc tym razem postanowiłem go sobie odpuścić. Pokręciłem więc w górę aż do szczytu wzniesienia z którego możemy jeszcze odbić na szlak przez Boczów do Łapanowa, ale ja pojechałem za drogą w dół i przez Żerosławice dojechałem do Kępanowa. Przejechałem koło kolejnego cmentarza wojennego i dojechałem do Grabia, tu zdecydowałem się nie jechać do Łapanowa tylko przez Grabie i Lubomierz dojechać do Zagórzan (tej drogi jeszcze na rowerze nie jechałem). Po drodze kilka dość stromy hopek ale w końcu po ładnym zjeździe przez las dojechałem do drogi nr 966 w Zagórzanach, dalej jeszcze kawałek pod górę i dość długi zjazd w kierunku Gdowa. W Gdowie już dziś byłem, ale tylko przejechałem wtedy bokiem, więc tym razem postanowiłem wstąpić na rynek, a potem na cmentarz parafialny zobaczyć kwaterę wojenną z okresu I wojny i kopiec powstańczy z 1846. Po odwiedzinach na cmentarzu wróciłem na drogę do Liplasu, postanowiłem nie jechać tym razem do Niegowici, tylko po krótkiej wizycie w remontowanym dworku w Liplasie ruszyć na Wiatowice. Przez Wiatowice i Zborówek dojechałem do Zabłocia, a po podjechaniu stromym podjazdem do Suchoraby zjechałem w kierunku drogi nr 4. Przejechałem kawałek 4 i skręciłem na Słomiróg, by dalej przez Staniątki dojechać do Niepołomic, postanowiłem, że zamknę pętlę pod tablicą informacyjną na leśnym parkingu, więc przebiłem się między tłumami turystów spacerujących po Puszczy i dojechałem na miejsce gdzie zaczynałem jazdę po Szlaku Żeleńskich - była godzina 16:15, więc do startu na szlak minęło równo 6 godzin.

Wycieczka udana, pogoda ładna a jak na koniec października to nawet bardzo ładna. Łącznie z dojazdem z domu na Krakowiankę i potem do domu przejechałem przeszło 104 km, dzięki czemu przekroczyłem granicę 4 000 km w sezonie, była to dla mnie 99 wycieczka w tym roku, więc do setki brakuje mi już tylko jednej. Ten wyjazd to w zasadzie koniec sezonu rowerowego a na pewno koniec z dłuższymi wyjazdami, może jak będzie pogoda to pojeżdżę sobie jeszcze trochę na szosówce, może coś z żoną jeśli będzie miała ochotę, ale jak będzie zobaczymy.

Na szlaku Niepołomice - Jodłownik:
dystans: 51,52 km
czas: 2:35:04

Na szlaku Niepołomice - Jodłownik - Niepołomice:
dystans: 98,71 km
czas: 4:47:44

Dzięki tej wycieczce przekroczyłem próg 4 000 km w sezonie 2012, do 100 wycieczek pozostał jeszcze jeden wyjazd.

Wszystkie kilometry: 4049.26 km (w terenie 577.00 km, 14%)
Czas aktywności: 219:24
Średnia prędkość: 18.45 km/h
Suma podjazdów: 32152 m
Wycieczek: 99
Średnio na wycieczkę: 40.90 km i 02:13 godz.

Galeria wycieczki


Szosowy Tour de Dąbrowa

Środa, 17 października 2012 | dodano:18.10.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 22.15 km
  • Czas: 00:49
  • VAVG 27.12 km/h
  • VMAX 46.00 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • Podjazdy: 130 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Szybki szosowy wyjazd - objechałem w koło Dąbrowę zaliczając po drodze kilka górek. Pogoda była bardzo ładna, było ciepło około 15-16 stopni i bezwietrznie, więc około 16:10 wsiadłem na rower i ruszyłem na trasę. Zdecydowałem się na szybką wycieczkę w zasadzie identyczną do tej, którą jechałem 4 października.
Na początek Al. Dębową do Staniątek tam podjazd pod Winnicę potem zjazd do Dąbrowy przejazd drogą techniczną koło autostrady i następnie skręciłem na Szarów, tu mała zmiana nie pojechałem pod kościół tylko najpierw po płaskim pod Hotel Azalia i następnie pod górę w kierunku kościoła. Pod kościołem w Szarowie zjazd w kierunku Puszczy i krótki ale stromy podjazd pod OSP w Dąbrowie (tu musiałem stanąć na pedały). Potem już standardowo drogą wzdłuż Puszczy w kierunku Staniątek, tym razem nie wiało więc nawet na otwartej przestrzeni poszło mi gładko. Na koniec jazda do rynku na herbatę i po kilkunastu minutach powrót do domu.

Wyjazd bardzo udany, szkoda że tak szybko robi się ciemno i zimno, o godzinie 16 było ciepło a już o 17 słońce zaszło i zaczęło się robić zimno i szarawo. Już niedługo ma być przestawienie czasu, więc jeszcze o kilkanaście minut wieczór się wydłuży, więc jest jeszcze szansa na jakąś wycieczkę po pracy.

Do 4 tys. km w sezonie 2012 pozostały jeszcze 3 wycieczki i 76 km.


Szosówką na Chorągwicę

Piątek, 12 października 2012 | dodano:13.10.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 38.24 km
  • Czas: 01:34
  • VAVG 24.41 km/h
  • VMAX 49.00 km/h
  • Temp.: 14.0 °C
  • Podjazdy: 305 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Dziś wyszedłem z pracy wcześniej i postanowiłem zrobić trochę dłuższą wycieczkę na szosówce, było słonecznie i względnie ciepło, więc zapowiadał się udany wyjazd. Najpierw miałem jechać do Puszczy nad Czarny Staw ale potem wpadłem na pomysł podjechania na szosówce pod Chorągwicę na najwyższy punkt Pogórza Wielickiego.

Na trasę ruszyłem około 14:00 pojechałem do Staniątek a potem skierowałem się na Zakrzowiec, od razu poczułem że dziś nie jestem w najlepszej formie, do tego dość mocno wiało i szybko poczułem zmęczenie. Mimo wszystko postanowiłem się nie poddawać, podobnie jak kilka dni wcześniej dojechałem do Bodzanowa, przeciąłem drogę nr 4 i podjechałem do Słomianej z tym, że tym razem skręciłem w prawo i ruszyłem na Biskupice. Podjazd pod kościół w Biskupicach to pierwszy poważny sprawdzian, ostatnie 300 metrów to górka o bardzo dużej stromiźnie, po raz pierwszy jadąc na szosówce zobaczyłem na liczniku prędkość 8 km/h, z trudem ale jakoś wyjechałem pod kościół. Tu poważnie zastanawiałem się czy jechać dalej na Chorągwicę, byłem zmęczony a po drodze czekał mnie około 1 km dość stromy podjazd, w końcu postanowiłem jednak spróbować. Podjazd okazał się strasznie ciężki, przepychałem pedały na stojąco przy prędkości około 7-8 km/h, po kilku minutach walki udało mi się wjechać na wypłaszczenie w Sułowie. Zatrzymałem się porobiłem kilka fotek i ruszyłem dalej w kierunku Chorągwicy, na początek lekki zjazd a potem podjazd, z tym że już nie taki trudny i po kilku minutach kręcenia dojechałem pod kościółek w Chorągwicy - czyli na najwyższy punkt Pogórza Wielickiego. Kilkaset metrów dalej znajduję się nadajnik telewizyjny ale to właśnie koło kościoła jest najwyższy punkt. Miałem w planach kilka wariantów powrotu, ale podjazd kosztował mnie sporo sił, więc postanowiłem wracać w miarę najkrótszą drogą. Na początek wróciłem się tą samą drogą przez Sułów i Biskupice do Słomianej, potem jednak zdecydowałem się jeszcze na podjazd w kierunku Suchoraby z tym, że nie pojechałem pod cmentarz wojenny tylko skręciłem wcześniej w stronę drogi nr 4, którą przejechałem kawałek i odbiłem na Słomiróg. Dalej przez Słomiróg, Zakrzów i Staniątki Górne wróciłem do domu.

Wycieczka w sumie udana, choć przed wyjazdem planowałem przejechać jakieś 50 km a skończyło się na 38. Podjazd pod kościół w Biskupicach o potem w kierunku Sułowa to bardzo strome odcinki na których jazda szosówką z moimi przełożeniami jest bardzo ciężka - to zdecydowanie najtrudniejsza górka pod jaką udało mi się szosówką wyjechać.

Do 4 tys. w sezonie 2012 pozostało jeszcze 6 wycieczek i 188 km.

Galeria wycieczki