- Kategorie bloga:
- 0-20 km (165)
- 100 km i więcej (35)
- 21-40 km (294)
- 41-60 km (130)
- 61-80 km (36)
- 81-99 km (12)
- Akcja cmentarze 2014 (10)
- Geocaching (8)
- Gniezno 2016 (5)
- Jura 2015 (3)
- Jura 2016 (3)
- Jura2012 (2)
- Łapczyca (51)
- Mazury 2012 (9)
- miasto (11)
- pieszo (26)
- Po górkach (325)
- Po płaskim (348)
- praca (107)
- Przez Puszczę Niepołomicką (291)
- Rajdy rekreacyjne (6)
- RNO (24)
- samotnie (383)
- w grupie (29)
- Wiedeń 2013 (6)
- wycieczki piesze (6)
- Wyprawy wielodniowe (34)
- wyścig kolarski (19)
- Z córką (15)
- Z uczniami (5)
- Z Żoną / Narzeczoną (66)
- Zachodniogalicyjskie cmentarze (104)
- zawody (24)
Wpisy archiwalne w kategorii
Przez Puszczę Niepołomicką
Dystans całkowity: | 10442.99 km (w terenie 1220.70 km; 11.69%) |
Czas w ruchu: | 456:10 |
Średnia prędkość: | 22.89 km/h |
Maksymalna prędkość: | 33334.00 km/h |
Suma podjazdów: | 37406 m |
Maks. tętno maksymalne: | 192 (102 %) |
Maks. tętno średnie: | 158 (84 %) |
Suma kalorii: | 73518 kcal |
Liczba aktywności: | 291 |
Średnio na aktywność: | 35.89 km i 1h 34m |
Więcej statystyk |
Baczków i Czarny Staw z żoną
Środa, 1 maja 2013 | dodano:01.05.2013 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Z Żoną / Narzeczoną
- DST: 35.45 km
- Teren: 1.00 km
- Czas: 02:36
- VAVG 13.63 km/h
- VMAX 53.94 km/h
- Temp.: 13.0 °C
- Podjazdy: 224 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Rowerowy debiut mojej żony był dwukrotnie odkłady, więc dziś mimo nie do końca sprzyjającej pogody ruszyliśmy na trasę. Na początek pod Górny Gościniec - oj było ciężko, potem przez Bochnie do kładki na Rabie i już po chwili byliśmy w Damienicach. Dalej do Puszczy drogą nad Czarny Staw, ale tuż przed stawem skręciliśmy w prawo i dojechaliśmy do Baczkowa.
W Baczkowie chcieliśmy zobaczyć jeden domek, który został zbudowany według tego samego projektu co nasz, z tym że my mamy odbicie lustrzane. Potem pojechaliśmy pod sklep w Baczkowie na lody. Po przerwie ruszyliśmy z powrotem do Puszczy i dojechaliśmy nad Czarny Staw, tam kilka fotek i jazda do domu. Tuż za Czarnym Stawem minęła nas para rowerzystów z sakwami, dogoniliśmy ich potem przy kładce i pod cmentarzem w Bochni, gdy czytali mapę. Wybierają się gdzieś w stronę Tymbarku i potem na zachód - pożyczyliśmy powodzenia i ruszyliśmy pod górę w stronę Osiedla Niepodległości. Na podjeździe znowu było ciężko, ale jakoś wjechaliśmy. Potem jeszcze kawałek pod górę i byliśmy na Górnym Gościńcu skąd już w dół do domu.
Wycieczka mimo kiepskiej pogody (zachmurzone, 13 stopni) dość udana, na początku trochę zmarzłem, potem jakby lekko się ociepliło i jechało mi się już nieźle. Mimo iż trasa była w większości płaska to podjechaliśmy przeszło 200 metrów w pionie, mojej żony podjazdy dały dość mocno w kość, ale w końcu musi trenować skoro wybiera się na Rajd Kraków - Trzebinia 11 maja:)
Galeria wycieczki
Do starorzecza Wisły
Sobota, 27 kwietnia 2013 | dodano:28.04.2013 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką
- DST: 44.58 km
- Teren: 15.00 km
- Czas: 02:17
- VAVG 19.52 km/h
- VMAX 31.97 km/h
- Temp.: 25.0 °C
- Podjazdy: 52 m
- Sprzęt: GT Avalanche 3.0
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wycieczka z Krzyśkiem przez Puszczę do starorzecza Wisły. Pogoda jak w lecie, słonecznie, ciepło, może lekko przeszkadzał wiatr. Ruszyliśmy koło godziny 14:00 przez Puszczę Niepołomicką do leśniczówki Przyborów, potem prosto szutrową Drogą Królewską do drogi na Stanisławice, tam w lewo i po chwili byliśmy na Żubrostradzie. Przejechaliśmy obok rezerwatu żubrów i skręciliśmy w lewo, zaraz za skrętem jest fajne jeziorko przy którym często robię postoje, od jesieni kiedy byłem tu ostatni raz przeprowadzono tu pewne prace, m.in zamontowano hydranty dla straży pożarnej. Po małej sesji ruszyliśmy dalej, przejechaliśmy koło Dębu Jagiellońskiego i po chwili już byliśmy na łąkach koło Drwinki, przekraczając rzekę wjechaliśmy do innej puszczy, bardziej dzikiej, bez tłumu turystów cisza i spokój.
Przejechaliśmy szutrowymi drogami przez Uroczysko Grobla, obok rezerwatu Lipówka aż do drogi 964 na Szczurową. Przejechaliśmy kawałek asfaltem w poszukiwaniu zjazdu do lasu, którym to chcieliśmy dojechać do rezerwatu Wiślisko Kobyle, niestety przecinki, której miałem na mapie nie było w praktyce, więc dojechaliśmy aż do Ispiny i dopiero na skraju lasu odbiliśmy w lewo. Niestety tu trochę pobłądziliśmy, znaleźliśmy się na drodze, której na mapie nie było, na szczęście w porę udało nami skorygować położenie i po chwili dojechaliśmy do rezerwatu. Byłem już tu kiedyś, dawno w 2008 roku, wtedy w lipcu stare koryto Wisły prezentowało się bardziej efektownie, było też chyba więcej wody.
W planie miałem powrót do Niepołomic po wiślanym wale, ale niestety dość mocno wiało i po namyśle zdecydowaliśmy się wrócić do Puszczy. Przejechaliśmy przez Wolę Zabierzowską, koło mojej szkoły, koło kościoła w Zabierzowie z powrotem na Drogę Królewską. Na otwartych obszarach mocno nam niestety dowiało, ale w Puszczy wszystko wróciło do normy. Ostatnie kilometry, mimo pewnego zmęczenia pokonaliśmy dość sprawnie i mniej więcej około 17 byliśmy z powrotem w Niepołomicach.
Wycieczka udana, dobre tempo i sporo kilometrów po szutrach. Trochę błądzenia po lesie w poszukiwaniu starorzecza i potem przy wyjeździe z lasu. Jechałem na rowerze górskim, niestety nie lubię tego roweru, po 40 km czułem wyraźnie siedzenie, no ale raz za czas w terenie też trzeba sobie pojeździć.
Galeria wycieczki
Szosówką po Puszczy
Środa, 24 kwietnia 2013 | dodano:24.04.2013 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 45.75 km
- Teren: 0.50 km
- Czas: 01:33
- VAVG 29.52 km/h
- VMAX 41.13 km/h
- Temp.: 20.0 °C
- Podjazdy: 81 m
- Sprzęt: Peugeot Nice
- Aktywność: Jazda na rowerze
Myślałem, że pojadę z Krzyśkiem do Baczkowa, byłem gotów nawet jechać góralem, ale Krzysiek nie chciał, więc pojechałem sam - szosówką:)
Początkowo chciałem sobie delikatnie pokręcić, więc tempo w mieście i na pierwszych kilometrach Drogi Królewskiej było raczej wolne, ale potem zacząłem się rozkręcać, więc przyśpieszyłem. Na Żubrostradzie próbowałem nawet jazdy na dużej tarczy - 52 zęby, prędkość skoczyła mi do 35-36 km/h, ale za długo tak nie dałem rady jechać, więc dalszą drogę do Mikluszowic pokonywałem tempem około 30-32 km/h. Po dojechaniu do końca Puszczy w Mikluszowicach miałem na liczniku 19,55 km w czasie 39:57 - średnia 29,37 km/h. W Mikluszowicach zaraz szlabanem na wyjeździe z Puszczy był kiosk a przy nim ławeczka, na której zwykle odpoczywałem, kiosk zniknął i ławeczka niestety też, więc od razu wsiadłem na rower i popędziłem do Baczkowa. Droga 965 od ubiegłego roku ma nowy asfalt, więc jechałem szybko. Po przejechaniu jakiś 3 km byłem już pod sklepem w Baczkowie (średnia 29,65) - tam zrobiłem przerwę, kupiłem sobie loda i pepsi, loda zjadłem pepsi schowałem i popędziłem nad Czarny Staw. Po przerwie kręciło mi się trochę gorzej, więc do Czarnego Stawu prędkość trochę spadła, nad stawem kilka fotek, na siebie wrzuciłem dodatkowo koszulkę bo zaczęło się robić zimno i drogę. Do samych Niepołomic starałem się kręcić mocno. Na Sitowcu jak zwykle kryzys, ale jakoś dokręciłem do Zajazdu Królewskiego przy obwodnicy ze średnią 29,55 km/h. W mieście jak zwykle straciłem, ale stosunkowo nie dużo i pod domem moich rodziców skończyłem jazdę: 45,75 km, średnia 29,3 km/h - jak na taki dystans i porę sezonu to chyba nieźle, ale zmęczyłem się strasznie.
Wyjazd udany, pogoda ładna, dziś bardziej trening niż wycieczka, ale parę fotek zrobiłem:). Po głowie chodzi mi setka na szosówce, ale trochę się martwię czy dam sobie radę z dobrym rozłożeniem tempa, czy nie zacznę za mocno, a potem nie będę umierał, jakie to byłoby dobre tempo na szosówkę. Oceniam, że na przejechanie setki na szosówce powinno wystarczyć mi 4 godziny - trzeba będzie spróbować kiedyś, mam nadzieję że niedługo.
Galeria wycieczki
Po Puszczy nad Czarny Staw
Niedziela, 21 kwietnia 2013 | dodano:21.04.2013 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 37.31 km
- Teren: 14.00 km
- Czas: 01:53
- VAVG 19.81 km/h
- VMAX 53.94 km/h
- Temp.: 16.0 °C
- Podjazdy: 289 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wczoraj świętowałem swoje imieniny, poszedłem spać o 3 nad ranem, a dziś już o 10:30 rozpoczynałem wycieczkę do Puszczy Niepołomickiej nad Czarny Staw:)
Gdy wyjeżdżałem pogoda była średnia, słońce co chwila chowało się za chmurami, a na temperatura wynosiła jakieś 12 stopni, do tego wiał wiatr. Z domu pojechałem pod stary kościół w Łapczycy, po drodze oczywiście podjazd, jechałem go sobie powolutku, znacznie wolniej niż dzień wcześniej, ale jakoś dałem rady. Po drodze sfotografowałem jeszcze nowy dom budowany przy drodze - techniką bunkra, skosy są wylewane z betonu, kilka osób doradzało mi taką technikę, ale ostatecznie stwierdziłem, że nie będę tak robił. Pod kościołem w Łapczycy pojechałem na prosto w szutrową drogę koło cmentarza, tym razem jechałem tędy wolniej niż na jesieni i udało mi się zrobić kilka ciekawych fotek m.in. świetnie z tej drogi widać grodzisko:) Na jesieni jechałem tędy po raz pierwszy wtedy po dojeździe do zabudowań za dużo pokombinowałem, a później po analizie zdjęć satelitarnych stwierdziłem, że jednak powinna między domami przebiegać droga. Dziś już wiem, że drogi nie ma, ta od Łapczycy, którą jechałem kończy się na podwórku, a mieszkający 50 metrów dalej sąsiad ma drogę dojazdową od Bochni, te 50 metrów to płot i jakiś ogród - nie da się przejechać nawet na bezczelnego. Jedyne wyjście to przejście między foliami tego gościa co ma drogę od Bochni, dalej jechałem już drogą poganiany co chwilę przez psy z okolicznych gospodarstw. Niestety nie będę już tędy jeździł, choć jest to najkrótsza droga z Łapczycy nad Czarny Staw.
Dalej już prosto ulicą Karusia, Chodenicką i skręt na Majora Bacy, którą to ulicą dojechałem do kładki na Rabie w Damienicach, przejazd przez kładkę i przez Damienice do Puszczy. Tuż przed Puszczą przejechałem nowym wiaduktem nad autostradą i wjechałem do Puszczy, w tym momencie słońce wyszło na dobre i zrobiło się cieplej. Po przejechaniu 12 km dojechałem nad Czarny Staw, jak się zatrzymałem nad stawem to było mi wręcz gorąco, porobiłem fotki i ruszyłem w dalszą drogę. W zasadzie miałem jechać tak samo jak na jesień, Żubrostradą i potem drogą na Stanisławice, ale stwierdziłem, że zrobię sobie małe Strade Bianche:) i tuż za Czarny Stawem skręciłem w lewo w szutrową Drogę Królewską. Przejechałem koło rezerwatu żubrów i dalej na prosto po szutrach aż do leśniczówki Przyborów w Zabierzowie Bocheńskim. Na parkingu przed leśniczówką już tłumy, w zasadzie nie było gdzie zaparkować. Skręciłem znowu w lewo i po szutrach pojechałem do Kłaja, drogi szutrowe są obecnie bardzo dobre, suche i ubite, odcinek od Czarnego Stawu do leśniczówki mknąłem na wąskich oponach z prędkością pod 25 km/h, odcinek od leśniczówki do Kłaja jest trochę zniszczony w wyniku ubiegłorocznej wycinki drzew i tu musiałem jechać wolniej.
W Kłaju wyjechałem z lasu, przejechałem obok kościoła i skierowałem się na Targowisko, tam nad Rabę i szutrówką wzdłuż Raby do drogi nr 4. Przejeżdżając koło Raby zobaczyłem, że na drugim brzegu rzeki w Chełmie odbywają się jakieś zawody samochodów terenowych, chwilę zastanawiałem się czy tam pojechać, bo to w końcu oznaczało jeden podjazd więcej, ale w końcu zdecydowałem, że jadę. Rabę przekroczyłem mostem na drodze nr 4 (wiało mi prosto w twarz - dobrze, że to był krótki odcinek) i rozpocząłem podjazd pod kościół w Chełmie. Powolutku jakoś wyjechałem, objechałem kościół i zjechałem w dół nad Rabę. Niestety zawody chyba właśnie się skończyły i uczestnicy zaczęli się zbierać, więc po chwili ruszyłem pod górę znowu pod kościół w Chełmie. Dalej pod cmentarz w Chełmie, gdzie jak zwykle zrobiłem postój na fotografowanie widoków:) a potem już w dół przez Moszczenicę do Łapczycy. Na sam koniec podjechałem jeszcze do sklepu po Pepsi i do domu.
Wycieczka bardzo udana, jechało mi się dobrze, mimo iż krótko spałem i wiał wiatr:). Podjazdy szły mi opornie i powoli, ale ze wszystkimi sobie dałem radę. Mój Krossik tnie jak rakieta po asfalcie, na szutrach też radzi sobie nieźle mimo że mam cieniutki opony, jednak wyraźnie brakuje mi dobrze działającego amortyzatora. Mój amor w zasadzie nigdy nie działał za dobrze, a teraz jest praktycznie sztywny, na szosie to niczemu nie przeszkadza, jednak na nierównej szutrowej drodze już jakieś tłumienie drgań by się przydało - trzeba będzie nad tym pomyśleć.
Galeria wycieczki
Test Krossa po remoncie
Środa, 17 kwietnia 2013 | dodano:17.04.2013 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 26.06 km
- Teren: 6.00 km
- Czas: 01:11
- VAVG 22.02 km/h
- VMAX 41.05 km/h
- Temp.: 18.0 °C
- Podjazdy: 114 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś odebrałem mój crossowy rower marki Kross, który przeszedł dość poważny remont. O remoncie za chwilę a na początek o teście.
Z domu rodziców wyjechałem w kierunku Puszczy z zamiarem pojechania nad Czarny Staw. Rower do którego założyłem również nowe opony KENDA typu semislick ciął przez miasto jak rakieta. Nie ujechałem jednak za daleko, tuż za Zajazdem Królewskim strzeliła mi dętka - strzał jak pistoletu:( Musiałem się zatrzymać i wymienić dętkę, a że na zapas miałem tylko dętkę do kolarki to zacząłem się nawet zastanawiać czy nie wrócić do domu. Jednak dętka szosowa mimo iż przeznaczona do zdecydowanie cieńszych kół, dość dobrze wypełniła oponę, więc zdecydowałem że podaję dalej. Dojechałem do leśniczówki Przyborów, zrobiłem małą sesję zdjęciową i zdecydowałem się zmodyfikować trasę. Skręciłem w prawo w szutrową drogę na Kłaj, przejechałem Puszczę wszerz potem znów skręciłem w prawo i drogą przez las wzdłuż torów dojechałem do jednostki wojskowe w Kłaju. W tym miejscu zawsze przejeżdżałem tunelem pod torami, tym czasem trwa remont i tunelu nie ma, jest prowizoryczna kładka i przejście po torach. Przepuściłem więc pociąg towarowy i przejechałem na drugą stronę, fotografując jeszcze stację w Kłaju.
Dalej pojechałem nowiutką asfaltówką w kierunku jeziorka w tzw. Kozim Lesie. Po drodze testowałem małe tryby w mojej nowej kasecie, rower może dużo, ja niestety trochę mniej mimo to wykręciłem prawie 40 km na prostej drodze. Nad jeziorkiem znowu kilka fotek i jazda do domu, postanowiłem że podjadę jeszcze górkę w Dąbrowie, najpierw więc podjechałem pod kościół w Szarowie, zjechałem w dół i rozpocząłem podjazd pod OSP w Dąbrowie. Dzień wcześniej tą górkę zdobył Krzysiek, na swoim mega wypasionym góralu CUBE - twierdził, że było ciężko, więc ja na tym podjeździe postanowiłem wypróbować duże tryby w nowej kasecie. Górkę podjechałem bez większych problemów, zauważyłem natomiast, że chyba będę musiał inaczej wrzucać biegi. Małe koło z przodu - 28 zębów, współpracuję aż 6 trybami z tyłu i chyba będzie go trzeba wrzucać pod górki i tylnymi trybami regulować odciążenie. Do tej pory jeździłem zwykle pod górki na środkowej tarczy z przodu i największej z tyłu i MEGARANGE z tyłu, dopiero jak było bardzo ciężko to wrzucałem na mały tryb z przodu.
Z górki w Dąbrowie w dół do Staniątek, na zjeździe próbowałem dużą tarczę z przodu, jest moc, ale brak siły rowerzysty na rozkręcania tempa na takich twardych przełożeniach.
Wycieczka wyszła 26 km, pogoda ładna i byłoby super gdyby nie wystrzał dętki, zastanawiam się czy założyłem ją źle szybko wymieniając opony przed wyjazdem, czy też za mocno ją nabiłem i stara dętka nie wytrzymała ciśnienia? Na koniec odwiedziłem jeszcze moją budowę na której prace idą pełną parą:).
Galeria wycieczki
Początek sezonu szosowego - nad Czarny Staw
Środa, 6 marca 2013 | dodano:06.03.2013 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
- DST: 36.20 km
- Teren: 1.00 km
- Czas: 01:28
- VAVG 24.68 km/h
- VMAX 35.00 km/h
- Temp.: 10.0 °C
- Podjazdy: 74 m
- Sprzęt: Peugeot Nice
- Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś rozpocząłem sezon szosowy, na kolarzówce pojechałem nad Czarny Staw - jechałem dość wolno jak na szosówkę, ale jechało mi się naprawdę dobrze.
Początkowo miałem jechać na górki w Staniątkach i Brzeziu, ale ponieważ mocno wiało zdecydowałem się na wyjazd do lasu. Pojechałem więc sobie powoli na Drogę Królewską w kierunku Zabierzowa, droga jeszcze miejscami bardzo mokra, można nawet spotkać resztki lodu. Tempem w około 24-26 km/h dojechałem pod cmentarz wojenny nr 325 na Sitowcu, gdzie zatrzymałem się i zrobiłem szybką fotkę. Dalej pojechałem pod leśniczówkę Przyborów gdzie znowu zrobiłem parę fotek, na leśnych droga jeszcze śnieg i lód.
W tym momencie postanowiłem jechać zobaczyć jak wygląda Żubrostrada, przed skrętem na Żubrostradę zatrzymałem się jeszcze pod nową tablicą informującą o odcinku Bursztynowego Szlaku z Niepołomic do Nowego Korczyna. Mam już mapkę tego szlaku i planuję go przejechać w tym roku, jedyną trudnością wydaję się być fakt, że w/w odcinek to prawie 90 km, więc tam i z powrotem w jeden dzień nie obrócę.
Gdy tak stałem sobie i oglądałem tablicę z mapą szlaku koło mnie przejechał jakiś gościu na trekkingu i pomknął na Żubrostradę, ja w sumie miałem tylko sprawdzić przejezdność drogi i wracać do domu, ale skoro trafił mi się zając to postanowiłem pojechać nad Czarny Staw. Facet jechał dość szybko mniej więcej 24-26 km, jak do niego dojechałem to próbował mnie zgubić i tempo wzrosło do 28 km/h. Przez parę ładnych kilometrów jechałem więc sobie spokojnie za nim, ale mój zając chyba się zmęczył i zwolnił, więc ja przyspieszyłem i pomknąłem nad Czarny Staw. Dojazd do stawu ciężki, jest błoto, miejscami śnieg i lód, na szosówce jechało się bardzo ciężko. Nad stawem postój i kilka zdjęć, co ciekawe nie byłem tam sam, było dwóch chłopaczków, którzy chyba tu przybiegli. Tak w ogóle w lesie spotkałem kilka osób, oprócz mojego zająca jeszcze dwóch czy trzech rowerzystów w tym jednego kolarza na szosówce, dwie osoby na rolkach i w sumie 4 biegaczy.
Trochę bałem się drogi powrotnej bo myślałem, że wpadnę na ścianę wiatru, tym czasem nie było tak źle, trochę wiało, ale raczej nie czołowo i raczej słabo, więc jechałem dość mocno. Na drodze ze Stanisławic w kierunku Żubrostrady, ponownie dogoniłem mojego zająca, ale jechał już wolno (21-22 km/h) i był wyraźnie zmęczony, więc nie mogłem się za nim holować i ruszyłem ostro sam.
Powrót do domu Drogą Królewską, pod koniec zaczęło się lekko ściemniać, słońce zachodziło i zaczęło się robić zimno. Tuż przed 17 dojechałem do rynku w Niepołomicach, gdzie u kolegi zrobiłem mały postój a po paru minutach wróciłem do domu rodziców.
Wycieczka w sumie bardzo udana, było w miarę ciepło, a wiatr który w porywach wiał bardzo mocno, w lesie był praktycznie nie odczuwalny. Przejechałem znacznie więcej kilometrów niż planowałem i zobaczyłem praktycznie całkiem zamarznięty Czarny Staw. Niestety od jutra ma się popsuć pogoda, więc nie wiem kiedy się uda kolejny raz wyjechać na trasę.
Galeria wycieczki
Do Bodzanowa - jeszcze zima
Sobota, 2 marca 2013 | dodano:02.03.2013 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Zachodniogalicyjskie cmentarze
- DST: 20.96 km
- Teren: 1.00 km
- Czas: 01:01
- VAVG 20.62 km/h
- VMAX 51.60 km/h
- Temp.: 3.0 °C
- Podjazdy: 223 m
- Sprzęt: GT Avalanche 3.0
- Aktywność: Jazda na rowerze
Początek nowego sezonu 2013 zaplanowałem podobnie jak przed rokiem na pierwszy weekend marca z tym, że rok temu (3-4.03.2013) było jednak zdecydowanie cieplej niż dzisiaj. Co prawda słońce świeciło dziś całkiem ładnie, ale niestety było zimno, a uczucie chłodu potęgował jeszcze wiatr.
Na trasę ruszyłem późno bo dopiero przed 14, postanowiłem jechać pod kościół w Bodzanowie, z tym że trochę inaczej niż zwykle. Na początek pojechał drogą 964 w stronę Wieliczki, mnie więcej pod zakładem Coca-Coli skręciłem w ulicę Polną, którą dojechałem do Staniątek. Dalej pojechałem do Zakrzowca w zasadzie cały ten odcinek jechałem w zasadzie pod wiatr i dopiero jak skręciłem w lewo na granicy Zakrzowa i Ochmanowa to począłem ulgę. Ulgą była tylko chwilowa bo po chwili rozpocząłem podjazd w dużej mierze szutrowym odcinkiem pod kościół w Bodzanowie (czarnym szlakiem) - już kiedyś dawno temu jechałem i teraz postanowiłem to powtórzyć. Trochę się męczyłem ale po kilku minutach stanąłem na górce pod kościołem w Bodzanowie. Zrobiłem kilka fotek i ruszyłem w drogę powrotną.
Na początek podjechałem jeszcze kawałek do cmentarza w Bodzanowie i potem rozpocząłem serię zjazdów. Po zjazdach nastąpił dość ciężki podjazd do granic Gminy Niepołomice. Przed wjechaniem do Gminy Niepołomice odbiłem jeszcze w lewo i podjechałem na punkt widokowy. Tym razem widoki były średnie bo akurat trochę popsuła się pogoda, więc po paru fotkach znowu zacząłem zjeżdżać przez Słomiróg w stroną Zagórza. Pod szkołą w Zagórzu w lewo potem przez Staniątki Górne, koło cmentarza wojennego nr 329 na Podborzu do domu moich rodziców na Cmentarnej.
W sumie pokonałem prawie 21 km robiąc dość ciekawą pętlę bez powtarzania tych samym odcinków trasy. Forma chyba nie najgorsza, miałem trochę mało siły podczas jazdy po górę, ale z drugiej strony wszystkie wzniesienia wjechałem bez problemu i bez użycia najmniejszej tarczy z przodu. Mam nadzieję, że pogoda będzie się poprawiać bo trzeba trenować do Wiosennej Odysei Miechowskiej, która już 7 kwietnia.
Na razie jeżdżę na góralu, bo cross stoi na trenażerze poza tym w zasadzie trzeba tam wymienić napęd.
Galeria wycieczki
To już chyba koniec - runda po Puszczy
Sobota, 10 listopada 2012 | dodano:10.11.2012 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 54.42 km
- Czas: 02:05
- VAVG 26.12 km/h
- VMAX 38.00 km/h
- Temp.: 10.0 °C
- Podjazdy: 90 m
- Sprzęt: Peugeot Nice
- Aktywność: Jazda na rowerze
Na sobotę zapowiadano ładny i słoneczny dzień, tym czasem rano był mróz i dopiero koło godziny 12:00 na niebie pojawiło się słońce a temperatura sięgnęła 10 stopni. Parę minut po 12 ruszyłem na trasę, szosówką z Niepołomic, celem była kładka na Rabie w Mikluszowicach - Majkowicach, która właśnie została wyremontowana i na 11 listopada planowano oficjalne otwarcie trasy. Pojechałem więc Drogą Królewską przez Puszczę do leśniczówki Przyborów, potem dalej Żubrostradą do Mikluszowic. Na Żubrostradzie tuż za rezerwatem Żubrów zobaczyłem stojących przy drodze myśliwych, akurat chyba kończyło się jakieś polowanie, przy szlabanie w Mikluszowicach stał samochód a na nim jakiś duży jeleń i kilka dzików - oczywiście martwych. W Mikluszowicach udało mi się zgubić, ale po małej korekcie dojechałem w końcu do kładki na Rabie. Kładka jest po remoncie, przez większość tego roku była zamknięta, obecnie pomalowano ją na żółto-czerwony kolor, wymieniono deski i chyba zabezpieczono poręczę. Niestety remont wykonano podobnie jak na kładce w Damienicach i deski już się wykrzywiają:(
Po przekroczeniu Raby zdecydowałem się pojechać drugim brzegiem rzeki przez Majkowice, Gawłów i Krzyżanowice do kładki między Proszówkami a Krzyżanowicami. Tą kładkę remontowano w roku 2010, jest to chyba najstarsza tego typu przeprawa w okolicy, bo pochodzi z 1947 r. (ta w Majkowicach z 1974 r.), moim zdaniem to właśnie na tej kładce przeprowadzono najsolidniejszy remont, kładka jest węższa i o mniejszej nośności niż obiekty w Mikluszowicach i Damienicach, ale prezentuje się solidniej, deski nie przylegają do siebie tylko są pomiędzy nimi 1 cm przerwy, do tej pory nie ma specjalnego wykrzywienia desek i kładka jest równa.
Po przekroczeniu kładki, przejechałem przez Proszówki i po wyjechaniu na drogę główną przejechałem jeszcze kawałek do Baczkowa, gdzie skręciłem do Puszczy. Następnie przejechałem przez całą Puszczę z powrotem do Niepołomic. Cała trasa to przeszło 54 km dzięki, którym przekroczyłem 4100 km przejechanych w sezonie (4141 km) i 11 000 km przejechany z bikestats.pl od marca 2009 r. (11 005,78 km). Ta wycieczka chyba kończy dla mnie sezon 2012, może zrobię jeszcze jeden krótki wyjazd i wtedy podsumuje sezon, ale na dłuższe wycieczki już nie mam sił.
Galeria wycieczki
Łapczycy do Puszczy Niepołomickiej
Niedziela, 4 listopada 2012 | dodano:04.11.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
- DST: 37.45 km
- Teren: 5.00 km
- Czas: 01:45
- VAVG 21.40 km/h
- VMAX 49.27 km/h
- Temp.: 12.0 °C
- Podjazdy: 200 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Po dwóch tygodnia przerwy od roweru w końcu znalazłem czas żeby się przejechać. Weekend był dość ciepły jak na listopad, myślałem nawet o jakiejś przejażdżce w sobotę, ale nie udało się więc postanowiłem, że w niedziele rano jadę. Pogoda w niedzielny poranek była taka sobie, temperatura około 9 stopni, a słońce które o 7 rano świeciło na całego o 9 jakoś schowało się za chmurami. Na szczęście nie wiało i temperatur odczuwalna była całkiem znośna.
Postanowiłem, że podaję do Puszczy i przy okazji wypróbuję nową drogę. Na początek podjazd pod stary kościół w Łapczycy z tego miejsca jechałem zwykle Górnym Gościńcem do Bochni, tym razem postanowiłem spróbować szutrowej drogi biegnącej w dół koło kościoła i cmentarza. Na początek całkiem miła niespodzianka, droga wysypana drobnymi kamyczkami, dobrze ubita i co ważne w prowadząca w dół. Nagle po lewej stronie zobaczyłem samotną mogiłę, zatrzymałem się żeby zrobić kilka fotek. Okazało się, że jest to pomnik (cmentarz choleryczny) wystawiony przez mieszkańców Łapczycy w roku 1869 r. w celu uczczenia pamięci 39 osób zmarłych na cholerę w 1849 r. Ten rok jest ważną datą w historii w Łapczycy, epidemia cholery panowała też w Bochni i mieszkańcy Bochni właśnie w tym roku zorganizowali pieszą pielgrzymkę do kościoła Kazimierzowskiego w Łapczycy, dzięki której epidemia miała ustąpić. Z tej okazji każdego roku odbywa się piesza pielgrzymka mieszkańców Bochni do Łapczycy. O pielgrzymce i epidemii oczywiście słyszałem, ale o tym stojącym w polach pomniku jeszcze nigdy nie słyszałem i dziś trafiłem na niego przez przypadek.
Za pomnikiem droga zakręca w prawo, kończy się też odcinek wysypany kamyczkami, zbliżamy się natomiast do zabudowań. W tym miejscu się trochę pogubiłem, jadę sobie spokojnie drogą, patrzę a tu nagle droga kończy się na jakimś podwórku z którego jeszcze szczekają na mnie psy, ponieważ chwilę wcześniej widziałem coś na kształt ścieżki przez łąkę to tam pojechałem, ale ścieżka szybko się skończyła i nie było gdzie dalej jechać. Poprowadziłem więc rower przez orne pole w kierunku widocznych na dole szklarni i przez kolejne podwórko dojechałem do drogi w kierunku Bochni. Po dokładnej analizie zdjęć satelitarnych na google stwierdziłem, że jednak należy jechać pomiędzy podwórkami, gdzie chyba jest jakaś droga, która doprowadziła by mnie tam gdzie chciałem, będę musiał jeszcze kiedyś tamtędy pojechać. Po przeprawie przez podwórka, dojechałem do drogi asfaltowej już w Bochni - Chodenicach, przejechałem przez jakieś osiedle i następnie skręciłem w ulicę Majora Bacy, przeprawiłem się pod wysokim 1,3 m wiaduktem kolejowym i po chwili dojechałem do kładki na Rabie między Bochnią i Damienicami. Muszę przyznać, że droga którą pokonałem do kładki jest sporo krótsza od tej którą zwykle jeżdżę przez Bochnie, gdyby jeszcze nie trzeba było jeździć przez podwórka z ujadającymi psami to byłaby to idealna droga z Łapczycy do Puszczy Niepołomickiej.
Dalej już jechałem sobie spokojnie przez Puszczę, zatrzymałem się na chwilę nad Czarnym Stawem, potem nad jeziorkiem obok rezerwatu żubrów i dalej przez Stanisławice dojechałem do Kłaja. Obok kościoła w Kłaju skręciłem na Targowisko i dobrze znaną mi drogą wzdłuż Raby dojechałem do drogi nr 4. Potem podjazd pod kościół w Chełmie, dalej pod cmentarz gdzie zatrzymałem się żeby zrobić kilka fotek cmentarzowi wojennemu nr 334 - wygląda bardzo ładnie, jest wyremontowany i zadbany i gdyby jeszcze tuż za nim nie stał kontener na śmieci to byłoby idealnie. Z Chełmu drogą koło kopalni dojechałem do domu zamykając przeszło 37 km pętle.
Był to mój 100 zanotowany na bikestats.pl wyjazd rowerowy w tym roku, jechało mi całkiem dobrze i forma jak na listopad jest nadal dość wysoka. Do 4100 km pozostało mi już tylko 13 km, a zbliżam się również do granicy 11 000 km z bikestats - pozostało jeszcze 49 km, jak pogoda dopisze to może uda mi się jeszcze złamać te dwie granice w tym roku.
Galeria wycieczki
Szlak Żeleńskich
Sobota, 20 października 2012 | dodano:20.10.2012 Kategoria Po górkach, 100 km i więcej, Przez Puszczę Niepołomicką, Zachodniogalicyjskie cmentarze, samotnie
- DST: 104.35 km
- Teren: 15.00 km
- Czas: 05:03
- VAVG 20.66 km/h
- VMAX 57.80 km/h
- Temp.: 20.0 °C
- Podjazdy: 1105 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wycieczka Szlakiem Żeleńskich z Niepołomic do Jodłownika i z powrotem. Szlak Żeleńskich został otwarty 16 października 2011 r. więc przeszło rok temu, wielokrotnie podczas moich wyjazdów trafiałem na oznaczenia tego szlaku, a od czerwca byłem też posiadaczem mapy szlaku. Na taki wyjazd szykowałem się już od dawna, a że zapowiadali naprawdę piękną pogodę na sobotę, to postawiłem, że czas wykonać plan.
Szlak startuję w Niepołomicach na leśnym parkingu przy byłym ośrodku Krakowianka, czyli dokładnie w tym samym miejscu gdzie szlak Salina Cracoviensis, który przejechałem na wiosnę. Do Niepołomic pojechałem samochodem, zaparkowałem w domu u moich rodziców, była godzina 9 rano, było zimno i strasznie mglisto. Postanowiłem, że pojadę na kawę do kolegi do rynku i poczekam aż mgła opadnie. Niestety do 10:00 nic się nie zmieniło, postanowiłem, więc że nie ma na co czekać, ubrałem kurtkę, wsiadłem na rower i ruszyłem w kierunku Puszczy, na parking gdzie szlak startuje. Porobiłem kilka fotek, włączyłem GPSa i ruszyłem na trasę. Na początek dobrze mi znane tereny, szybka fotka pod pomnikiem pomordowanych na Kozich Górkach, potem koło torów kolejowych przy pomniku upamiętniającym nieudany zamach AK na Hansa Franka i dalej przez Puszczę do Dąbrowy. W Puszczy mgła zalegała wszędzie, natomiast tuż za lasem zaczęło się wyraźnie przejaśniać, zrobiło się też cieplej. Dalej szlak prowadzi nas przez Gruszki do Brzezia, tu po raz pierwszy zauważyłem brak oznakowania, nie ma tabliczki na skrzyżowaniu kierującej nas na cmentarz w Brzeziu, którędy szlak przebiega i rezultacie pojechałem prosto od razu pod kościół. Pod kościołem postój na fotografowanie, na placu przed kościołem znajduje się okazały grobowiec rodziny Żeleńskich. W Brzeziu już słońce grzało na całego, więc ściągnąłem kurtkę i pojechałem dalej w kierunku Grodkowic pod pałac Żeleńskich. Obecny pałac został zbudowany na początku XX wieku i pełni funkcje konferencyjno-imprezowe, można tu np. zorganizować sobie wesele. Zrobiłem kilka fotek pałacu i przyległego parku i ruszyłem dalej. Tu znowu można mieć zastrzeżenia do oznakowania trasy, po prostu nie ma żadnych tabliczek, z mapy wyczytałem, że należy jechać drogą obok pałacu (wyłożoną starą kostką brukową), ale ujechałem kawałek, patrzę brama, napis wstęp wzbroniony, więc postanowiłem się wrócić i pojechać normalnie asfaltem. Szlak biegł jednak tą drogą, którą nie pojechałem, widać to wyraźnie jadąc od drugiej strony, bo tam są tabliczki sygnalizujące skręt, z drugiej strony to dziwne, że szlak poprowadzono przez tereny prywatne z zakazem wstępu.
Dalej szlak prowadzi dobrze utwardzoną, ale dość nierówną szutrówką pomiędzy polami, tu miałem okazję zaobserwować mgłę zalegającą nisko na polami. Tą drogą dojechałem do Cichawy, tam mam wrażenie że oznakowanie szlaku jest trochę inne niż to co widać na mapie, nie mniej znaki pojawiają się kiedy trzeba i można spokojnie jechać za drogowskazami szlaku. Z Cichawy do Niegowici pojechałem asfaltem mimo iż szlak odbija w wąską błotnistą ścieżkę między polami by po chwili wrócić na asfalt, którym ja cały czas jechałem. W Niegowici najpierw przejeżdżamy koło cmentarza (pojawiły się tu poprawne oznakowania szlaku Salina Cracoviensis - gdy jechałem ten szlak na wiosnę to tabliczki jeszcze nie było) i po krótkim podjeździe dojeżdżamy pod kościół. W Niegowici przez dwa lata wikariuszem był Karol Wojtyła i jest tu bardzo wiele miejsc z nim związanych. Na wyjeździe z centrum Niegowici, po lewej stronie widzimy posesję ogrodzoną wysokim murem, za którym znajduje się odnowiony zabytkowy dworek. Jeszcze kilka lat temu dworek był w ruinie obecnie wygląda bardzo ładnie, ale wstęp na jego teren jest wzbroniony - brama zamknięta, zrobiłem więc tylko szybką fotkę i ruszyłem dalej. Po kilkuset metrach szlak skręca w prawo w drogę między polami (znów brak tabliczki sygnalizujące skręt) tym razem postanowiłem jechać za szlakiem po chwili moim oczom ukazał się bardzo ładny widok na Niegowić i okoliczne wzniesienia. Po jakimś kilometrze jazdy ścieżką wyjeżdżamy ponownie na asfalt i kierujemy się na Liplas. Tu ponownie szlak skręca między polami i jest bardzo dobrze oznakowany, jechałem kiedyś między polami tak jak prowadzi szlak (wycieczka szlakiem okrężnym ziemi gdowskiej) ale uważam, że ten odcinek nie wnosi nic ciekawego do wycieczki, więc do Gdowa pojechałem asfaltem. Szlak nie prowadzi nas przez centrum Gdowa, tylko boczną drogą wyprowadza na most na Rabie na drodze 966, zaraz za mostem należy skręcić na parking restauracji Szałas (niestety brak oznakowania skrętu) i po chwili jedziemy już wąską dróżką wzdłuż Raby. Droga niestety nie jest najlepsza, nierówna, błotnista a jedyny jej urok to fakt, że prowadzi brzegiem rzeki i co chwila są miejsca gdzie możemy nad Rabą się zatrzymać. Po kilku minutach jazdy droga zacznie delikatnie odbijać od rzeki, tu trzeba uważać, żeby nie przegapić oznakowania skrętu w polną drogę, która po kilkuset metrach doprowadzi nas do asfaltu w miejscowości Podolany. Przez Podolany znów w zasadzie jedziemy wzdłuż rzeki z tym, że drogą asfaltową, tu natchnąłem się na jakieś zawody samochodów terenowych i quadów zrobiłem kilka fotek i ruszyłem dalej. Wąską drogą między domami dojedziemy do skrzyżowania z drogą prowadzą przez Klęczany i Kobylec do Łapanowa, skręcamy w prawo i rozpoczynamy podjazd pod Kobylec. Jechałem tą drogą w 2008 roku i wtedy podjazd był dla mnie bardzo ciężki, tym razem poszło w miarę gładko, choć trzeba trochę popedałować pod górę. To właśnie tą drogą prowadzi Szlak Papieski z Niegowici do Łapanowa, jeśli więc chcielibyśmy trochę sobie skrócić jazdę do Jodłownika to można nie jechać przez Liplas, Gdów i Podolany tylko z Niegowici jechać za oznakowaniem szlaku papieskiego.
Po podjechaniu do Kobylca czeka nas długi i fajny zjazd do Łapanowa. W Łapanowie znów zgubiłem szlak, nie wiem czy brakowało oznakowania czy po prostu z rozpędu go nie zauważyłem, szlak prowadzi wąską szutrówką pod cmentarz a potem pod kościół a ja pojechałem od razu pod kościół po asfalcie. Jakieś 100 metrów dalej po drugiej stronie ulicy znajduję się zabytkowy drewniany kościółek, tablica z opisem szlaku Żeleńskich i kierunkowskazami mówiącymi, że pokonaliśmy już 35 km a do Jodłownika pozostało nam 15 km. W tym miejscy szlak od razu skręca na widoczną w pobliżu kładkę i boczną drogą wyprowadza nas z Łapanowa, ja postanowiłem jednak podjechać na rynek i zrobić sobie krótką przerwę. Myślę, że warto nadłożyć te kilkaset metrów i zobaczyć sobie niewielki rynek w Łapanowie. Po przerwie wróciłem pod drewniany kościółek i zgodnie z oznakowaniem szlaku przekroczyłem rzeczkę po kładce i bocznymi drogami pojechałem w stronę zalewu w Łapanowie a potem po ponownym przejechaniu rzeczki po wale wyjechałem z Łapanowa. Do tego miejsca jechałem dobrze znanymi mi drogami, no może poza odcinkiem w Podolanach, ale dalszej drogi już nie znałem. Po wyjechaniu na asfalt i przejechaniu jakiegoś kilometra szlak skręca w lewo na most i kieruje nas na Boczów. Po przejechaniu przez wieś dojeżdżamy do skrzyżowania z drogą Tarnawa - Grabie, skręcamy w prawo (uwagi tu tabliczki szlaku są lekko mylące) i po krótkim podjeździe skręcamy w lewo w wąską asfaltową drogę (tu skręt dobrze oznaczony). Krótki zjazd i rozpoczynamy najcięższy podjazd na szlaku do Słupi.
Najpierw jedziemy wśród domów, potem ładną drogą przez las i potem znowu wśród zabudowań - cały czas pod górę. Podjazd nie jest może specjalnie trudny, ale dość długi i można się na nim zmęczyć. Po wyjeździe z lasu powoli dojeżdżamy do szczytu wzniesienia i możemy obserwować coraz piękniejsze i bardzo odległe widoki. Jadąc cały czas za szlakiem dojeżdżamy w końcu do szczytu wzniesienia i schowanego za murem kolejnego dworku. Potem czeka nas szybki zjazd, na skrzyżowaniu w prawo (trzeba uważać znów brak znaku) i w końcu wyjeżdżamy na drogę w Krasnych Lasocicach, skręcamy w lewoi przez Mstów dojeżdżamy do Jodłownika gdzie na Placu im. III Rzeczypospolitej - szlak się kończy. W Jodłowniku oprócz wspomnianego placu przy który znajduję się budynek banku i OSP są jeszcze dwa kościoły - nowy i zabytkowy drewniany kościół w którym akurat był pogrzeb, zajrzałem więc do środka ale wchodzić nie wypadało. Z Jodłownika jest zaledwie 4 km do Szczyrzyca gdzie znajduję się ciekawy klasztor cystersów - byłem tam wycieczce w 2011 roku. W Jodłowniku zrobiłem tylko krótki postój na uzupełnienie zapasów i po chwili ruszyłem w drogę powrotną.
Kilka danych dotyczących szlaku: według wskazań na tabliczka w Niepołomicach i w Jodłowniku szlak ma długość 49 km, mi wyszło 51,5 km nie wszędzie jednak jechałem za szlakiem choć 2,5 km to chyba raczej nie nadłożyłem. Pokonanie szlaku zajęło mi 2:35:04 jazdy a jakieś 3:10 z przerwami na fotografowanie, jadąc do Jodłownika nawet specjalnie się nie zmęczyłem, choć kilka metrów pod górę trzeba wjechać najpierw na wysokość około 340 m npm w Kobylcu, a potem na wysokość przeszło 420 m npm w Słupi no i jeszcze kilka mniejszych górek po drodze. Szlak jest ciekawy, miejscami fajny widokowo, choć jakiegoś nagromadzenia zabytków na nim nie znajdziemy.
Do domu zdecydowałem się wracać jakąś inną drogą na początek pojechałem jednak tak samo przez Mstów w kierunku na Krasne Lasocice z tym, że tym razem nie skręciłem na Słupię tylko pojechałem prosto i rozpocząłem podjazd. Przejechałem obok kościoła w Krasnych Lasocicach, za którym znajduję się cmentarz parafialny a tam cmentarz wojenny, który już kiedyś widziałem, więc tym razem postanowiłem go sobie odpuścić. Pokręciłem więc w górę aż do szczytu wzniesienia z którego możemy jeszcze odbić na szlak przez Boczów do Łapanowa, ale ja pojechałem za drogą w dół i przez Żerosławice dojechałem do Kępanowa. Przejechałem koło kolejnego cmentarza wojennego i dojechałem do Grabia, tu zdecydowałem się nie jechać do Łapanowa tylko przez Grabie i Lubomierz dojechać do Zagórzan (tej drogi jeszcze na rowerze nie jechałem). Po drodze kilka dość stromy hopek ale w końcu po ładnym zjeździe przez las dojechałem do drogi nr 966 w Zagórzanach, dalej jeszcze kawałek pod górę i dość długi zjazd w kierunku Gdowa. W Gdowie już dziś byłem, ale tylko przejechałem wtedy bokiem, więc tym razem postanowiłem wstąpić na rynek, a potem na cmentarz parafialny zobaczyć kwaterę wojenną z okresu I wojny i kopiec powstańczy z 1846. Po odwiedzinach na cmentarzu wróciłem na drogę do Liplasu, postanowiłem nie jechać tym razem do Niegowici, tylko po krótkiej wizycie w remontowanym dworku w Liplasie ruszyć na Wiatowice. Przez Wiatowice i Zborówek dojechałem do Zabłocia, a po podjechaniu stromym podjazdem do Suchoraby zjechałem w kierunku drogi nr 4. Przejechałem kawałek 4 i skręciłem na Słomiróg, by dalej przez Staniątki dojechać do Niepołomic, postanowiłem, że zamknę pętlę pod tablicą informacyjną na leśnym parkingu, więc przebiłem się między tłumami turystów spacerujących po Puszczy i dojechałem na miejsce gdzie zaczynałem jazdę po Szlaku Żeleńskich - była godzina 16:15, więc do startu na szlak minęło równo 6 godzin.
Wycieczka udana, pogoda ładna a jak na koniec października to nawet bardzo ładna. Łącznie z dojazdem z domu na Krakowiankę i potem do domu przejechałem przeszło 104 km, dzięki czemu przekroczyłem granicę 4 000 km w sezonie, była to dla mnie 99 wycieczka w tym roku, więc do setki brakuje mi już tylko jednej. Ten wyjazd to w zasadzie koniec sezonu rowerowego a na pewno koniec z dłuższymi wyjazdami, może jak będzie pogoda to pojeżdżę sobie jeszcze trochę na szosówce, może coś z żoną jeśli będzie miała ochotę, ale jak będzie zobaczymy.
Na szlaku Niepołomice - Jodłownik:
dystans: 51,52 km
czas: 2:35:04
Na szlaku Niepołomice - Jodłownik - Niepołomice:
dystans: 98,71 km
czas: 4:47:44
Dzięki tej wycieczce przekroczyłem próg 4 000 km w sezonie 2012, do 100 wycieczek pozostał jeszcze jeden wyjazd.
Wszystkie kilometry: 4049.26 km (w terenie 577.00 km, 14%)
Czas aktywności: 219:24
Średnia prędkość: 18.45 km/h
Suma podjazdów: 32152 m
Wycieczek: 99
Średnio na wycieczkę: 40.90 km i 02:13 godz.
Galeria wycieczki