Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

samotnie

Dystans całkowity:12977.67 km (w terenie 1061.20 km; 8.18%)
Czas w ruchu:557:47
Średnia prędkość:23.27 km/h
Maksymalna prędkość:76.10 km/h
Suma podjazdów:93851 m
Maks. tętno maksymalne:192 (102 %)
Maks. tętno średnie:158 (84 %)
Suma kalorii:118232 kcal
Liczba aktywności:383
Średnio na aktywność:33.88 km i 1h 27m
Więcej statystyk

Nowy stary licznik do szosówki - wyjazd do Brzezia

Sobota, 8 września 2012 | dodano:08.09.2012 Kategoria 0-20 km, samotnie
  • DST: 20.90 km
  • Czas: 00:45
  • VAVG 27.87 km/h
  • VMAX 48.00 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 140 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Pierwotnie w planach miałem wyjazd w sobotę do Niepołomic rowerem, ale prognozy pogody były kiepskie a dziś rano w zasadzie się potwierdzały, niebo zachmurzone i momentami nawet deszcz, więc pojechałem do Niepołomic samochodem. Dość nieoczekiwanie koło 10:00 wyszło słońce i zaczęło się robić bardzo ładnie choć wietrznie. Wpadłem na pomysł by do mojej szosówki zaadoptować mój stary chyba z 15 letni licznik SIGMA Sport 5000. Pojechałem do rodziców, odszukałem licznik w szafie, ze starego roweru odkręciłem podstawkę pod starą Sigmę, którą musiałem trochę reanimować. Na koniec pojechałem jeszcze do rynku po bateryjki, ale operacja zakończyła się pełnym sukcesem i miałem sprawny licznik. Licznik ten co prawda nie ma wielkich możliwości, pokazuje prędkość aktualną, dystans wycieczki, czas wycieczki, dystans całkowity i godzinę. W szafie znalazłem też licznik Sigma BC 301 - to trójfunkcyjny licznik, który używałem jeszcze wcześniej, ale on już w ogóle ma małe możliwości, więc na razie pozostał w szafie.
Po tych wszystkich operacjach ruszyłem na trasę, ul. Dębową do Staniątek, dalej przez Staniątki Górne i podjazd pod Winnicę, poszło mi całkiem sprawnie i tylko na chwilę prędkość spadła mi do 12 km/h - cały podjazd w siodle. Później zjazd przez Gruszki i skręt w prawo w kierunku Brzezia, podjazd na punkt widokowy w Brzeziu jest dłuższy niż Winnica i miejscami też dość stromy, cały podjazd wjechałem w siodle a prędkość nie spadła mi poniżej 16 km/h. Po wyjechaniu na punkt widokowy, porobiłem kilka zdjęć w tym jedno z samowyzwalacza - niestety trochę źle mi się skadrowało:(. Po przerwie jazda w drogę powrotną, od razu zderzyłem się ze ścianą wiatru, na zjeździe w kierunku Szarowa poszło jeszcze bez problemu, potem krótki i łatwy podjazd pod OSP w Dąbrowie i dalej skręciłem na Staniątki. Jazda wzdłuż ściany lasu jeszcze szybka, ale jak wyszedłem na otwarty teren to wiatr (podobnie jak wczoraj) wręcz mnie zatrzymał z 32 km/h musiałem zwolnić do 24-25 km. Dopiero w Staniątkach znowu jechało mi się w miarę normalnie, a po przejechaniu przez tory nawet jechałem z wiatrem.

Znowu wyszedł mi całkiem fajny nieplanowany trening, licznik mimo iż tylko 5 funkcji będzie jak znalazł na szosówkę, wczoraj mi strasznie brakowało licznika, a teraz mam już licznik na stałe zamontowany na szosówce i nie będę musiał go specjalnie ze sobą wozić z Łapczycy. Forma szosowa też rośnie, górki w okolicy w zasadzie łykam już bez problemu, choć na pewno nie bez zmęczenia. Rośnie też zdecydowanie średnia prędkość pokonywania trasy, choć dalej mam pewne obawy przed szybkimi zjazdami na cienkich szosowych oponach i w pedałach SPD.

Galeria wycieczki


Szosówką do Dąbrowy

Piątek, 7 września 2012 | dodano:07.09.2012 Kategoria 0-20 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 19.50 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 00:48
  • VAVG 24.38 km/h
  • VMAX 40.00 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Podjazdy: 171 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Nieplanowany wyjazd na szosówce - bez licznika i GPSa, trasa rysowana ręcznie.

Dziś nie planowałem jeździć na rowerze, ale musiałem poczekać na spotkanie w Niepołomicach do 18, więc postanowiłem się jednak przejechać szosówką, nie miałem stroju - coś tam znalazłem w mieszkaniu rodziców, ale za to miałem kask i buty do SPD. Na początek ruszyłem na osiedle na dawnej jednostce wojskowej, nie ma niestety asfaltu na całej drodze, więc musiałem nawet kawałek podprowadzić, potem wyjechałem na ul. Wielicką, którą dojechałem do ulicy Polnej prowadzącej do Staniątek. W Staniątkach wpadłem na plan, że pojadę do Szarowa i Dąbrowy i tam zrobię podjazd z pod OSP w Dąbrowie. Drogą ze Staniątek wyjechałem właśnie na górce pod OSP, pojechałem więc do Szarowa, drogą przy kościele zjechałem w dół i po chwili byłem u podnóża interesującego mnie podjazdu. Górka jest krótka ale miejscami, szczególnie w końcówce dość stroma. Początkowe metry jechałem mocno na 21 zębach tyłu, ale po chwili musiałem wrzucić na najlżejsze przełożenie (24 zęby), a końcówkę musiałem podciągnąć na stojąco. Maksymalne nachylenie na tej górce sięga gdzieś 6-7%. Po podjeździe powrót przez Staniątki do Niepołomic.

Sumie ten nieplanowany trening wyszedł mi całkiem fajny, nie wiem do końca jakim tempem jechałem, ale chyba nie najgorszym, trochę pokręciłem też sobie pod górkę, poważna górka to tylko podjazd pod OSP w Dąbrowie, pozostałe wzniesienia pokonałem szybko i bez problemu.


Szosówką do Bodzanowa

Środa, 5 września 2012 | dodano:05.09.2012 Kategoria 0-20 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 20.67 km
  • Czas: 00:49
  • VAVG 25.31 km/h
  • VMAX 56.35 km/h
  • Temp.: 24.0 °C
  • Podjazdy: 222 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Postanowiłem dziś zrobić trasę szosówką po górkach, którą miałem jechać w zeszły czwartek, wtedy zadzwonił Krzysiek i po podjechaniu Winnicy pojechałem do Puszczy.

Dziś wsiadłem na rower dopiero o 18:10, więc za dużo czasu nie było. Na początek wolno w kierunku Staniątek remontowaną ulicą Dębową, w Staniątkach jazda przez Staniątki Górne - pierwszy podjazd w kierunku Zakrzowa. Następnie skręt na Słomiróg i już konkretny podjazd. Starałem się przycisnąć mocno tą górkę poszło nie najgorzej prędkość minimalna 14 km/h. Dalej przejazd przez Słomiróg i znowu pod górkę do granic Gminy Niepołomice, w sumie podjazd z 217 na 272 m npm. W tym miejscu zwykle skręcałem w prawo i odbijałem na punkt widokowy, ale tym razem sobie to odpuściłem i od razu rozpocząłem zjazd w kierunku Bodzanowa. Na zjeździe można było mocno się rozpędzić, ale jak trochę hamowałem, jakoś boję się szybkiej jazdy w dół w na szosówce. Po zjeździe od razu droga prowadzi pod górę, pierwsze kilkaset metrów jeszcze na dużej szybkości z rozpędu, ale potem już dużo wolniej. Pod kapliczką odbiłem w prawo i rozpocząłem krótki, ale mega stromy podjazd pod kościół w Bodzanowie, musiałem stanąć na pedały a i tak prędkość spadła do 11 km/h - po wyjechaniu zatrzymałem się i zrobiłem fotkę najtrudniejszych metrów podjazdu. Mimo wszystko poszło mi nadspodziewanie łatwo, myślałem że będzie dużo trudniej. Pod kościołem kilka fotek, potem jeszcze kilka metrów pod górę do cmentarza i zjazd z kierunku Słomirogu, a po zjeździe podjazd. Dość niespodziewanie to właśnie ten fragment pod górę okazał się najbardziej wymagający i na nim miałem największe problemy. Na 800 metrach podjazdu mamy 40 metrów przewyższenia, więc jak nic 5%, najgorzej jest na początku, tu musiałem stanąć na pedały a prędkość spadła do 12 km/h, dalej już trochę łatwiej - jechałem w siodle ale dalej mniej więcej 12-13 km/h. Na wjeździe do Gminy Niepołomice podjazd się kończy i pędzimy znów w dół do Słomirogu, tym razem pojechałem prosto na Zakrzów. Podjazd pod szkołę w Zakrzowie zrobiłem na twardym przełożeniu i dużej prędkości, podobnie jak następny podjazd w kierunku wiaduktu autostradowego, gdzie pędziłem prawie do samego końca ponad 30 km/h. Dalej już płasko i łatwo przez Staniątki obok klasztoru i potem do domu przez remontowaną Dębową.

Wycieczka udana, podjazdy łyknięte dość gładko, choć nie powiem, że bez zmęczenia. Krótkie górki dobrze jest zrobić na dużej szybkości, wysiłek prawie taki sam, ale krótszy tylko, że muszą być warunki terenowe żeby wcześniej się rozpędzić. Bardziej strome podjazdy robię na najlżejszym przełożeniu 42x24, takie górki do 1 km daję radę nawet jak stromizna rośnie do 6-7%, ale jakby podjazd był dłuższy albo bardziej stromy to chyba miałby problemy z podjechaniem.

Galeria wycieczki


Ostatni dzień wakacji (Praca, N-ce)

Piątek, 31 sierpnia 2012 | dodano:31.08.2012 Kategoria samotnie, 41-60 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, praca
  • DST: 54.25 km
  • Teren: 9.00 km
  • Czas: 02:17
  • VAVG 23.76 km/h
  • VMAX 58.26 km/h
  • Temp.: 18.0 °C
  • Podjazdy: 251 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Ostatni pracujący dzień wakacji, pogoda piękna więc postanowiłem po raz ostatni w tym roku pojechać na rowerze do pracy. Rano o godzinie 6:50 było pięknie, ale dość rześko mimo wszystko jechało mi bardzo dobrze, po drodze zrobiłem kilka fotek i po jakiś 50 minutach byłem w już w pracy.
Do pracy: Dystans: 19,93 km; czas: 50:07; średnia: 23,87 km/h.

Po pracy ruszyłem do Niepołomic przez Puszczę Niepołomicką. Pogoda trochę się popsuła, było pochmurnie i duszno, w dobrym tempie dojechałem do Niepołomic w mieście pojechałem do sklepu rowerowego gdzie nabyłem oświetlenie do mojego roweru i dzwonek retro do roweru mojej żony. Podczas pobytu w Niepołomicach obejrzałem sobie kolejny etap Vuelty - po ucieczce wygrał kolarz BMC - Stephen Cummings i o godzinie 17:40 ruszyłem do Łapczycy.

W między czasie ponownie się wypogodziło, więc jechało się bardzo dobrze. Trasę przez Szarów i Targowisko do Łapczycy pokonałem dobrym tempem w czasie około 41 minut. Cała trasa to 54 km w bardzo dobrym tempie, dziś jechało mi się bardzo dobrze. Po dzisiejszym dniu mój cross zyskał dopinane lampki, które mogą się przydać wieczorami, bo zaczynają się coraz wcześniej oraz dzwonek, który odkręciłem od roweru mojej żony - przyda się bo ostatnio miałem kilka zatargów gapowatymi pieszymi.

Dziś jadąc z pracy do Niepołomic zatrzymałem się w miejscu, gdzie dzień wcześniej z lasu wyjechał mam gościu i Krzysiek miał w efekcie tego wypadek - mocno się obił. Na pierwszym zdjęciu dojazd do ścieżki wypadającej nagle z lasu z której wyjechał nam gościu - mniej więcej w tym momencie zobaczyłem gościa - zobacz zdjęcia w galerii (albo nawet trochę później), drugie zdjęcie pokazuje ścieżkę w całej okazałości. Ścieżki na pewno nie widać i myślę, że dobrze się stało, że nie jechaliśmy szybciej jakbym sunął wtedy z 30-32 km/h to pewnie bym gościa staranował.


Szosówką nad Czarny Staw w rekordowym tempie

Poniedziałek, 27 sierpnia 2012 | dodano:27.08.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 35.68 km
  • Czas: 01:07
  • VAVG 31.95 km/h
  • VMAX 40.06 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 50 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Pojechałem na wyjazd szosówką nad Czarny Staw, przez miasto wolno, zacząłem rozpędzać się dopiero na Drodze Królewskiej. Pod leśniczówkę Przyborów (8,5 km) w tempie 30,7 km/h, dalej bardzo mocno i pod Czarnym Stawem miałem średnią 32,04 km/h (17,3 km), ale i byłem strasznie zmęczony. Jakieś 10 minut odpoczynku nad jeziorkiem i jazda z powrotem tym razem drugą stroną prostokąta - trochę dłuższa trasa, myślałem że będę słabnął a tym czasem jechało mi się bardzo dobrze, mimo iż w niektórych momentach jechałem pod wiatr. Na końcu Żubrostrady przy szlabanie miałem 32,4 km (24 km), cisnąłem dalej mocno po Drodze Królewskiej i pod Zajazdem Królewskim przy obwodnicy - drodze 75 średnia dalej wynosiła 32,4. Jednak przez miasto oczywiście trochę straciłem, szczególnie na remontowanym skrzyżowaniu ulicy Pięknej i Dębowej, gdzie najpierw musiałem mocno zwolnić a potem zatrzymać się całkowicie.

Ostatecznie pod domem zanotowałem średnią 31,98 km/h i znów 0,2 brakło do pełnej liczby (rok temu na tej samej trasie miałem 29,98 km/h), ale i tak był to mój rekordowy przyjazd. Długie odcinki jechałem w uchwycie dolnym na przełożeniu 52/15 co dawało mi prędkość między 33-37 km, ważne jest też, że nie osłabłem i do końca mogłem mocno cisnąć, choć na mocniejsze tempo już brakowało mi mocy w nogach.

Dystans 35,68 km; Czas 1:06:58; średnia 31,98 km/h.

Trasa mniej więcej taka - choć track poniżej to zapis mojej wycieczki z marca 2012 r., dziś nie miałem z sobą GPSu.


Praca. Rajd po cmentarzach wojennych

Środa, 22 sierpnia 2012 | dodano:22.08.2012 Kategoria 61-80 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze, praca
  • DST: 76.90 km
  • Teren: 7.00 km
  • Czas: 03:22
  • VAVG 22.84 km/h
  • VMAX 57.73 km/h
  • Temp.: 30.0 °C
  • Podjazdy: 244 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Rano pojechałem do pracy. Pogoda piękna o 7:15 jak wyjeżdżałem było 22 stopnie i słonecznie, droga do pracy w takich warunkach to czysta przyjemność. Do Woli Zabierzowskiej przyjechałem niezłym tempem w czasie 51:15.
Plan na powrót do domu był taki, że jadę do Uścia Solnego i dopiero tam skręcam na Bochnię przy okazji zwiedzając cmentarze wojenne okręgu IX na których jeszcze w tym roku nie byłem. Jednak gdy siedziałem sobie w pracy, pogoda zaczęła się zmieniać, na necie wyczytałem nawet, że na popołudnie zapowiadają burze z gradem. Po 13 jak zrywałem się z pracy, było strasznie duszo, wiał mocny gorący wiatr, ale zdecydowałem się jednak jechać. Na początek przez Wolę Zabierzowską a potem drogą 964 przez Chobot do Grobli, to odcinek w większości przez las, więc tu wiatr nie dał mi się jakoś we znaki. Pierwszy przystanek po 11 km na cmentarzu parafialnym w Grobli, gdzie znajduje się kwatera wojenna z okresu I wojny oznaczona nr 322, porobiłem fotki i jazda dalej. Cały czas jechałem drogą 964, na której nawierzchnia na długich odcinkach jest delikatnie rzecz mówiąc kiepska, do tego dość spory ruch i fakt, że za Groblą wyszedłem na otwarty teren, sprawiały że jechało się ciężko, choć mimo wszystko w niezłym tempie. Kolejny przystanek to Świniary i cmentarz 321, przejazd przez wieś i powrót na drogę 964. Tuż przed mostem na Rabie w Uściu Solnym, znajduje się cmentarz wojenny 320 w Niedarach, mocno zaniedbana kwatera znajduje się na prywatnej posesji, zrobiłem więc tylko parę zdjęć zza płotu. Potem pojechałem na wał zobaczyć miejsce gdzie żołnierze rosyjscy pochowani na cmentarzu 320 próbowali przeprawić się przez rzekę i zostali niemal doszczętnie wybici, zginął także ich dowódca. Za rzeką Uście Solne już w Gminie Szczurowa, to właśnie tu Raba wpada do Wisły, jest kościół, mały rynek ze starą zabudową, ale mnie interesował oczywiście cmentarz wojenny nr 319 znajdujący się na położony przy drodze 964 cmentarzu parafialnym. Warto zwrócić uwagę, że na krzyżach pojawiły się tabliczki z nazwiskami poległych, za to od stromy drogi znikło ogrodzenia cmentarza parafialnego, stanowiące również tylne ogrodzenie kwatery wojennej, chyba trwa jakiś remont.

W tym miejscu skręciłem w kierunku Bochni, warto wspomnieć, że zmieniła się pogoda, słońce zaszło, pojawiły się chmury, wiatr osłabł, zrobiło się chłodniej i przyjemniej, w sumie mi takie warunki odpowiadały, bałem się jednak zapowiadanych burz. Jadąc z Uścia Solnego drogą na Cerekiew zastanawiałem się czy jednak nie odpuścić sobie jazdy na cmentarz 318 we Wrzępi, co pozwoliło by mi znacznie skrócić drogę do Bochni, ostatecznie jednak postanowiłem, że jadę na Wrzępię. Powiem szczerze, że ta wioska mnie pozytywnie zaskoczyła, mają ładny kościół plac w centrum z przystankiem i jakąś altanką w której można posiedzieć, niestety nie było czasu i od razu popędziłem na znajdujący się w lesie na granicy z Bratucicami cmentarz 318. Właśnie zaczyna się remont będącej w fatalnym stanie drogi ze Wrzępi do Bratutic i od jutra ta droga ma być zamknięta, są już nawet robotnicy i trwają jakieś prace przygotowawcze, ale jeszcze jakoś przyjechałem. Wcześniej oczywiście odwiedziłem cmentarz, tuż za znakiem Bratucice należy skręcić w lewo, droga jest już asfaltowa (wcześniej był szuter) ale tylko przez 200 metrów, potem po staremu jedziemy po szutrze w kierunku lasu. Znajdujący się na skraju lasu cmentarz 318 na szczęście nadal jest z niezłym stanie, zrobiłem kilka fotek i ruszyłem dalej. Na drodze do Bratucic straciłem niestety siły i moja moc wyraźnie zmalała, dojechałem do Okulic, gdzie zrobiłem szybkie fotki sanktuarium i pojechałem drogą na Bogucice, gdzie odwiedziłem kolejny cmentarz wojenny oznaczony nr 317. Tu niestety też po staremu, tyle że chwasty wyższe niż zwykle. Dalej pojechałem do Majkowic, gdzie pod sklepem zrobiłem pierwszy dłuższy (10 minutowy) postój, zjadłem bułkę, wypiłem colę i ruszyłem dalej na Bochnię. Kolejny przystanek pod kościołem w Gawłowie, przez dawny cmentarz ewangelicki doszedłem do kwatery wojennej nr 316, wszystko zadbane, położono nawet jakąś folię, która nie za bardzo wiem czemu ma służyć. Po odwiedzinach na tym cmentarzu pozostał już tylko powrót do domu, pojechałem na Słomkę, tam skręciłem na Krzyżanowice, przejechałem pod autostradą i zacząłem dojeżdżać do Bochni. W między czasie pogoda się wyklarowała i zaczęło grzać na całego, co tylko spotęgowało moje zmęczenie. W Bochni pojechałem pod kościół św Mikołaja, potem pod górę pod kościółek szkolny, koło policji i szpitala, i dalej pod górę drogą osiedlową koło kościoła św. Pawła. Tak wyjechałem na Górny Gościniec, którym dojechałem do kościoła kazimierzowskiego w Łapczycy tam w dół do drogi nr 4 i do domu po chodniku.

W sumie wycieczka udana, chyba niepotrzebnie tylko tak pędziłem, bo burzy nie było, zaliczyłem 7 kolejnych cmentarzy z okręgu IX i do pełnej puli 46 cmentarzy pozostały mi już tylko 4.

Galeria wycieczki


Szosówką pod leśniczówkę Przyborów

Niedziela, 19 sierpnia 2012 | dodano:19.08.2012 Kategoria 0-20 km, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 17.21 km
  • Czas: 00:35
  • VAVG 29.50 km/h
  • VMAX 39.04 km/h
  • Temp.: 25.0 °C
  • Podjazdy: 33 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Nie jeździłem szosówką od czasu wypadku podczas wyjazdu do Krakowa na Małopolski Wyścig Górski (09.05.2012) - dziś postanowiłem w końcu się przejechać. Przed wyjazdem musiałem dopompować powietrze w obu kołach. Na trasę wyruszyłem dopiero o 18:45, myślałem nawet o dłuższej trasie, ale słońce już wyraźnie zaczęło zachodzić, więc postanowiłem, że pojadę Drogą Królewską pod leśniczówkę w Przyborowie i z powrotem.

Przez miasto jechało wolno i asekuracyjnie, wypinając się co chwilę z pedałów, zacząłem się rozpędzać dopiero pod Zajazdem Królewski. Jechałem dość szybko, po kilku kilometrach wrzuciłem nawet na dużą tarczę z przodu (52 zęby), próbowałem też jazdy na dłuższych odcinkach z dolnym uchwytem. Taka jazda jest dla mnie dość ciężka, nie wiem jak można w takiej pozycji zrobić 200 km, fakt jest faktem że w tej typowo kolarskiej pozycji moc jest większa i łatwiej o wysoką prędkość, ale mi jedzie się tak ciężko. Jak już rozpędziłem rower to jechałem 35-37 km, z tyłu pozostawały mi jeszcze dwie mniejsze koronki, ale nie miałem siły na nich cisnąć. Pod leśniczówką miałem średnią 28,2 km/h - powód wolne pierwsze 2 km przez miasto. W drodze powrotnej cisnąłem mocno i tuż przed wyjazdem z Puszczy dobiłem do średniej 29,5 km/h, ale później jazda przez miasto, znowu trochę wolniej, ale mimo wszystko starałem się przejechać szybko. W drodze powrotnej wykręciłem czas około 17:15, podczas gdy do leśniczówki miałem około 18:34, ostatecznie zakończyłem ten krótki wyjazd ze średnią 28,85 km/h.

Szosówka to szybki ale moim zdaniem mało bezpieczny rower, już się trochę odzwyczaiłem od jazdy bez amortyzacji, do tego jeszcze mocno nabiłem koła i niestety czułem każdą nawet najmniejszą nierówność. Rowerzystów na Drodze Królewskiej wręcz połykałem, to fajne uczucie ale z drugiej strony może lepiej jechać sobie trochę wolniej:). Jeszcze muszę potrenować w tym roku na szosówce, ale chyba tylko po Puszczy bo jakoś ciągle boję się jechać gdzieś dalej, trauma po wypadku w Krakowie pozostaje.


Przełęcz Krowiarki i Zubrzycka

Sobota, 18 sierpnia 2012 | dodano:18.08.2012 Kategoria 61-80 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 71.87 km
  • Czas: 03:39
  • VAVG 19.69 km/h
  • VMAX 68.04 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Podjazdy: 941 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Pętle przez Przełęcz Krowiarki planowałem już od maja kiedy to byłem w Sidzinie na zielonej szkole i wtedy podjeżdżałem starym stalowym rowerem górskim w kierunku przełęczy Zubrzyckiej. Pomysł był taki, że pojadę samochodem do Jordanowa i z zrobię pętle rowerową przez Zawoję, Przełęcz Krowiarki, Przełęcz Zubrzycką, Sidzinę do Jordanowa - planowany dystans około 70 km. W sobotę przy pięknej słonecznej pogodzie nadszedł czas na realizacje:)
Do Jordanowa przyjechałem tuż przed 9:00, zaparkowałem na przedmieściach (bo rynku postój płatny) przy markecie Lewiatan i ruszyłem na trasę. Od samego początku miałem pod górkę, najpierw do rynku w Jordanowie, którego zwiedzanie zostawiłem sobie na koniec wycieczki, a później był solidny podjazd pod Osielec. Już ta w końcu niewysoka górka (800 m i 49 metrów przewyższenia), pokazała że nie jestem dziś w formie, nogi miałem jak z ołowiu, mięśnie napięte na granicy kurczy - jechało mi się ciężko. Na szczęście za podjazdem w Osielcu miałem piękny długi zjazd a potem odcinek w miarę płaski aż do mostu na rzecze Skawica na granicy Juszczyna i Białki. To właśnie za tym mostem skręciłem w lewo na Zawoję (385 m npm) rozpoczynając tym samym prawie 26 km podjazd na Przełęcz Krowiarki. Po skręcie przejeżdżamy tory kolejowe i jedziemy sobie przez Białkę, podjazd jest prawie nie wyczuwalny, metrów na altimetrze powoli przybywa ale jazda jest szybka i bez wysiłkowa. Po wjechaniu do Skawicy zaczynają się zdarzać odcinki i większej stromiźnie, ale są też odcinki płaskie i średnia podjazdu dalej nie przekracza 1%. Po przejechaniu 8,5 km dojeżdżamy do centrum Zawoi, tu zrobiłem mały postój na kilka fotek, kilkaset metrów dalej sfotografowałem jeszcze pensjonat Silver gdzie parę lat temu spędzałem majowy weekend i ruszyłem dalej. Za centrum Zawoi stromizna lekko rośnie, choć dalej nie jest jakaś mega duża, za to widoki robią się coraz ładniejsze. Po przejechaniu ronda ze skrętem na Markowa (16 km podjazdu), zaczyna robić się dość stromo, po kolejnych 3 km dojeżdżamy do wyciągu na Mosorny Groń. Tu zrobiłem kolejny postój (710 m npm) i przyznam szczerze, że byłem już dość mocno zmęczony. Za wyciągiem dojeżdżamy do przysiółka Policzne i zaczyna się jazda przez las, stromizna rośnie do poziomu, który będzie się już utrzymywał do końca podjazdu. Po chwili kończy się Zawoja, nic się nie zaczyna:) pozostaje tylko podjazd do góry. Asfalt miejscami jest dobry, ale są też dość duże odcinki z bardzo kiepską nawierzchnią, ruch na drodze jest spory, zdarzają się nawet ciężarówki, co na pewno nie ułatwia jazdy. Na 22 km podjazdu (wysokość 836 m npm) dojeżdżamy do serii serpentyn, na szczęście stromizna nie rośnie jakoś dramatycznie, choć wysokość zdobywamy trochę szybciej. Po wyjeździe z ostatniego zakrętu, droga prowadzi na wprost do góry, po obu stromach pojawiają się zaparkowane samochody, to znak że do przełęczy jest już blisko. W pewnym momencie widać na szczycie duży banner "Gmina Jabłonka wita" - jesteśmy na miejscu, po prawej stronie drogi jest duży łąką na której są ławeczki i kasa przed wejściem na szlak na Babią Górę. Gdy wyjechałem na szczyt mój GPS pokazywał wysokość 1004 m npm, ale po kilku minutach postoju wyraźnie się skalibrował i podniósł wysokość do 1013 m npm (większość źródeł podaję 1012). Na szczycie zrobiłem sobie dłuższy postój i sesję fotograficzną, w tym miejscu miałem przejechane 40 km i byłem już dość mocno zmęczony.

Po przerwie popędziłem w dół i szybko straciłem część wysokości, szybki zjazd skończył się w Zubrzycy Górnej pod Skansenem (niestety zza płotu nic nie widać), więc od razu ruszyłem dalej i po chwili dojechałem do skrętu na Sidzinę (728 m npm) i początku podjazdu pod Przełęcz Zubrzycką. Podjazd z tej strony jest raczej łatwy dopiero ostatnie kilkaset metrów może dać trochę w kość. Na samej przełęczy w zasadzie nic nie ma, kapliczka i fajny widok na Okrąglice w pasmie Policy. Zaraz za przełęczą mamy szybki i stromy zjazd, by po niecałym kilometrze wyjechać na ciekawą widokową polanę - czyli Wielką Polanę już w Sidzinie, w maju jak jechałem tu od strony Sidziny to błędnie założyłem że to już szczyt przełęczy. Po prawej widać dużą drewnianą kaplicę, a po lewej małą kapliczkę w figurą Matki Bożej. Do samej przełęczy brakło mi więc maju nie dużo, choć to na pewno ciężki i stromy odcinek. Za Wielką Polaną możemy dalej cieszyć się szybkim zjazdem, najpierw trzeba uważać bo są dość strome serpentyny, ale potem już bardzo przyjemna jazda w dół aż do samej Sidziny pod Dąb Adam. Po drodze mijamy jeszcze Dom Wczasów Dziecięcych - fajny ośrodek na zieloną szkołę i wystawioną po drugiej stronie drogi drewnianą kapliczkę, kawałek dalej po lewej Skansen w Sidzinie. W centrum Sidziny pod kościołem zrobiłem kolejny postój, uzupełniłem zapasy w sklepie i posiedziałem sobie na ławeczce pod kościołem. Do Jordanowa miałem jechać przez Bystrą, ale potem musiałbym znowu jechać drogą 28, więc zdecydowałem się na znacznie spokojniejszy odcinek (choć może trochę dłuższy) przez Toporzysko. Do pokonania miałem spory podjazd, ale potem w nagrodę długi zjazd i dopiero przed samym Jordanowem znowu pod górę.

W Jordanowie porobiłem kilka fotek i przy okazji trafiłem na Dni Ziemi Jordanowskiej i załapałem się na darmowy placek. Potem jeszcze kilkaset metrów dojazdu do samochodu i tuż po 14:00 zamknąłem pętle. Wycieczka w sumie udana, choć jechało mi się dość ciężko i wyraźnie brakowało siły pod górę, na szczęście stromizny nie były za wielkie i jakoś udało się wyjechać.

Galeria wycieczki


Z Łapczycy do pracy i z powrotem

Piątek, 17 sierpnia 2012 | dodano:17.08.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, praca
  • DST: 39.87 km
  • Teren: 10.00 km
  • Czas: 01:45
  • VAVG 22.78 km/h
  • VMAX 55.00 km/h
  • Temp.: 17.0 °C
  • Podjazdy: 180 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Jazda z Łapczycy do pracy w tempie na 51:30 i powrót do Łapczycy tą samą drogą choć już zdecydowanie wolniej, bo długie odcinki musiałem jechać pod przeciwny wiatr.

Do Bochni na zwiedzanie kirkutu żydowskiego

Piątek, 17 sierpnia 2012 | dodano:17.08.2012 Kategoria 0-20 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 13.96 km
  • Czas: 00:45
  • VAVG 18.61 km/h
  • VMAX 56.70 km/h
  • Temp.: 18.0 °C
  • Podjazdy: 220 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Pojechałem do Bochni na wzgórze Krzeczków obejrzeć kirkut żydowski. Muzeum w Bochni zorganizowało zwiedzanie cmentarza, byłem na Krzeczków już parę razy ale cmentarz normalnie jest zamknięty a zza płotu nic nie widać, zdarzyła się więc okazja obejrzenia cmentarza i to jeszcze z przewodnikiem, więc nie mogłem jej przegapić.

Na kirkucie interesowały mnie przede wszystkim groby żołnierzy z okresu I wojny oznaczone jako cmentarz nr 313, ale sfotografowałem przy okazji dużo więcej ciekawych nagrobków.

Po cmentarzu oprowadzała zebranych pani Iwona Zawidzka, która podczas prawie półtora godzinnego spaceru pokazała nam najciekawsze nagrobki na cmentarzu opowiadając niejednokrotnie historię życia i śmierci osób tam pochowanych. Kirkut żydowski w Bochni został otwarty w roku 1872, pierwsze zachowane nagrobki pochodzą z 1873. Wcześniej bocheńscy żydzi wozili swoich zmarłych na cmentarz w Nowym Wiśniczu, ale w tych latach panowała zaraza i przepisy sanitarne zabraniały przewożenia zwłok, powstał więc cmentarz w Bochni. Ostatni pochówek na tym cmentarzu miał miejsce w czerwcu 1945 r. ale na terenie kirkutu znajdziemy też groby nowsze, często odtworzone bo część macew została zniszczona i wywieziona poza cmentarz o okresie II wojny światowej. W wielu miejscach cmentarza stoją więc jednakowe betonowe płyty z krzyżem Dawida, które postawiono w miejsce tych wywiezionych. Na samym kirkucie jest wiele zabytkowych grobów z bogata symboliką, która co ciekawe dość rzadko nawiązuje do gwiazdy Dawida z która kojarzą się nam Żydzi.

Więcej informacji o bocheńskim kirkucie można znaleźć tu, a moje zdjęcia ze zwiedzania kirkutu znajdują się tu.

Galeria wycieczki

Mapa zawiera trasę ranną do pracy i z powrotem i wieczorny wyjazd na zwiedzanie kirkutu.