- Kategorie bloga:
- 0-20 km (165)
- 100 km i więcej (35)
- 21-40 km (294)
- 41-60 km (130)
- 61-80 km (36)
- 81-99 km (12)
- Akcja cmentarze 2014 (10)
- Geocaching (8)
- Gniezno 2016 (5)
- Jura 2015 (3)
- Jura 2016 (3)
- Jura2012 (2)
- Łapczyca (51)
- Mazury 2012 (9)
- miasto (11)
- pieszo (26)
- Po górkach (325)
- Po płaskim (348)
- praca (107)
- Przez Puszczę Niepołomicką (291)
- Rajdy rekreacyjne (6)
- RNO (24)
- samotnie (383)
- w grupie (29)
- Wiedeń 2013 (6)
- wycieczki piesze (6)
- Wyprawy wielodniowe (34)
- wyścig kolarski (19)
- Z córką (15)
- Z uczniami (5)
- Z Żoną / Narzeczoną (66)
- Zachodniogalicyjskie cmentarze (104)
- zawody (24)
Wpisy archiwalne w kategorii
samotnie
Dystans całkowity: | 12977.67 km (w terenie 1061.20 km; 8.18%) |
Czas w ruchu: | 557:47 |
Średnia prędkość: | 23.27 km/h |
Maksymalna prędkość: | 76.10 km/h |
Suma podjazdów: | 93851 m |
Maks. tętno maksymalne: | 192 (102 %) |
Maks. tętno średnie: | 158 (84 %) |
Suma kalorii: | 118232 kcal |
Liczba aktywności: | 383 |
Średnio na aktywność: | 33.88 km i 1h 27m |
Więcej statystyk |
Z Niepołomic do pracy i z powrotem
Czwartek, 16 sierpnia 2012 | dodano:16.08.2012 Kategoria 21-40 km, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, praca
- DST: 28.01 km
- Czas: 01:04
- VAVG 26.26 km/h
- VMAX 31.43 km/h
- Temp.: 18.0 °C
- Podjazdy: 50 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Odcinek do pracy: 14,06 km; czas 0:32:15; średnia 26,17 km/h;
Odcinek do Niepołomic: 14,04 km; czas 0:32:03 średnia 26,28 km/h
Wyjazd do pracy z powrotem, tempo w sumie niezłe choć do życiowej formy jednak dość sporo mi brakuję.
Galeria wycieczki
Odcinek do Niepołomic: 14,04 km; czas 0:32:03 średnia 26,28 km/h
Wyjazd do pracy z powrotem, tempo w sumie niezłe choć do życiowej formy jednak dość sporo mi brakuję.
Galeria wycieczki
Podsumowanie wyprawy do Częstochowy w bocheńskim PTTK
Poniedziałek, 13 sierpnia 2012 | dodano:13.08.2012 Kategoria 0-20 km, Po górkach, samotnie
- DST: 11.57 km
- Czas: 00:33
- VAVG 21.04 km/h
- VMAX 56.19 km/h
- Temp.: 17.0 °C
- Podjazdy: 100 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wybrałem się do Bochni do siedziby PTTK na podsumowanie rowerowej wyprawy do Częstochowy w dniach 26-29.08.2012 r., ja w tej wyprawie brałem udział tylko przez dwa dni czyli 26 i 27 sierpnia. Na spotkanie przybyli wszyscy uczestnicy wyprawy, pooglądaliśmy sobie zdjęcia robione podczas wyprawy i powspominaliśmy, dla mnie była to też okazja zobaczenia drogi powrotnej do Bochni w której już nie uczestniczyłem. Poniższe zdjęcia zostały zrobione przez Panią Anię, Edmunda i Adama - z ich zdjęć wybrałem tylko te z dwóch pierwszych dni w których brałem udział. Poniższy ślad jazdy przestawia moją drogę z Łapczycy do Częstochowy.
Na ostatnim zdjęciu zamieszczony w galerii widać licznik Adama, który w sobotę 28.07 chciał wrócić do domu, miał w planie podjechanie trochę rowerem i potem złapanie jakiegoś pociągu. Niestety pociągów nie było ani w Kluczach ani w Olkuszu, więc Adam (od Kluczy już samotnie), przejechał całą drogę do domu w jeden dzień - zrobił 178 km - podziwiam i jestem pełen uznania bo sam chyba bym nie dał rady. W nawiązaniu do długich wycieczek Edmund namawia mnie na wyjazd do Sandomierza w dniach 18-19 sierpnia w jedną stronę jest przeszło 150 km czyli tam z powrotem trzeba by pokonać przeszło 300 km w dwa dni, jest wyzwanie ale nie wiem jeszcze czy się na nie zdecyduję.
Galeria wycieczki
Do pracy tym razem bez rekordu i z pracy przez Niepołomice
Piątek, 10 sierpnia 2012 | dodano:10.08.2012 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, praca
- DST: 51.18 km
- Teren: 10.00 km
- Czas: 02:08
- VAVG 23.99 km/h
- VMAX 56.70 km/h
- Temp.: 20.0 °C
- Podjazdy: 296 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Już drugi raz w tym tygodniu zdecydowałem się jechać do pracy na rowerze, pogoda taka sobie, jak wyjeżdżałem było ledwie 16 stopni i chmury, ale deszczem raczej nie groziło. Forma dziś taka sobie, jechałem wolniej niż we wtorek, może brakowało mi motywacji w postaci czarnej chmury nad głową. Jak wjechałem do puszczy w Kłaju to nawet słońce zaczęło mi świecić na głową:) Pod leśniczówką 38:20 więc jakieś 40 sekund gorzej niż ostatnio, ale na otwartym terenie w Zabierzowie i Woli Zabierzowskiej wiał przeciwny wiatr i nie miałem siły jechać tak mocno jak ostatnio. Jak wjechałem do Woli Zabierzowskiej miałem czas 47:38 i ruszyłem sprintem żeby zmieścić się poniżej 50 minut - ostatni kilometr zrobiłem w 2:06 i endomondo oznaczył go jako kilometr zająca:), ale niestety brakło pod sklepem jakieś 150 metrów od szkoły zawracała ciężarówka dostawcza i stanęła w poprzek drogi, musiałem wyhamować do zera i potem już bez pośpiechu dojechałem do szkoły ostateczny czas - 50:28 i tak całkiem niezły, ale do rekordu brakło sporo.
Po pracy pojechałem do Niepołomic, posiedziałem chwilę u kolegi a następnie ruszyłem do domu przez Szarów łącznie przejechałem przeszło 50 km. Dziś też postanowiłem, że postaram się jeszcze w tym roku zrobić przynajmniej tyle kilometrów, że przeskoczyć próg 10 000 km przejechanych z bikestats - po obecnej wycieczce do przejechania pozostało mi jeszcze niecałe 600 km.
Po pracy pojechałem do Niepołomic, posiedziałem chwilę u kolegi a następnie ruszyłem do domu przez Szarów łącznie przejechałem przeszło 50 km. Dziś też postanowiłem, że postaram się jeszcze w tym roku zrobić przynajmniej tyle kilometrów, że przeskoczyć próg 10 000 km przejechanych z bikestats - po obecnej wycieczce do przejechania pozostało mi jeszcze niecałe 600 km.
Z pracy do Niepołomic
Wtorek, 7 sierpnia 2012 | dodano:07.08.2012 Kategoria 0-20 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, praca
- DST: 13.34 km
- Czas: 00:30
- VAVG 26.68 km/h
- VMAX 31.75 km/h
- Temp.: 25.0 °C
- Podjazdy: 20 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Szybka jazda z pracy do Niepołomic przez Puszczę Niepołomicką, miejscami przeszkadzał dość mocno wiatr, ale tempo wyszło w sumie niezłe, choć nie rekordowe.
Do pracy w rekordowym czasie
Wtorek, 7 sierpnia 2012 | dodano:07.08.2012 Kategoria 0-20 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, praca
- DST: 19.84 km
- Teren: 4.00 km
- Czas: 00:48
- VAVG 24.80 km/h
- VMAX 57.73 km/h
- Temp.: 19.0 °C
- Podjazdy: 100 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Pojechałem do pracy na rowerze, w Łapczycy świeciło słońce, ale już Targowisku wjechałem pod czarne chmury. Cisnąłem więc dość mocno, ale na rekord zacząłem jechać dopiero po wyjeździe z lasu pod leśniczówką Przyborów gdy zobaczyłem, że mam czas około 37 minut - postanowiłem powalczyć o wynik poniżej 50 minut. Ostatnie kilometry już ostro, miejscami pod solidny wiatr. Ostatecznie osiągnąłem czas 48:21, średnia prędkość 24,63 km/h - biorąc pod uwagę, że na trasie był 4 km odcinek szutrówką przez las to wyszło rewelacyjnie.
Podjazdy dookoła Zakopanego
Niedziela, 5 sierpnia 2012 | dodano:05.08.2012 Kategoria 61-80 km, Po górkach, samotnie
- DST: 75.09 km
- Teren: 2.00 km
- Czas: 04:21
- VAVG 17.26 km/h
- VMAX 63.50 km/h
- Temp.: 30.0 °C
- Podjazdy: 1255 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
W poniedziałek 31.07 zrobiłem wycieczkę do Niepołomic dzięki, której przekroczyłem 1000 km przejechanych w lipcu. Na pierwszy sierpniowy weekend planowałem wycieczkę rowerową w okolicach Zakopanego, ale we wtorek dopadło mnie jakieś strasznie zatrucie pokarmowe. W sobotę wieczór czułem się już trochę lepiej, więc postanowiłem, że w niedziele jadę. Pogodę zapowiadali dobrą tym czasem ledwo dojechałem do Myślenic a tu ulewa, po chwili padać przestało, ale całe niebo było zasłonięte przez czarne chmury. Około 9 rano dojechałem do Szaflar gdzie na Termach Podhalańskim miałem zostawić rodzinę a sam ruszyć na rower, jednak gdy już dojechałem to Szaflarach padał deszcz, a gdzieś w oddali słychać było burzę. Postanowiłem więc, że chwilę przeczekam na gorących źródłach, około 11 pogoda się w miarę uspokoiła, dalej było pochmurno, ale deszcz już nie padał - postanowiłem, więc jechać.
Z Szaflar pojechałem do Białego Dunajca, gdzie z kolei skręciłem w ulicę Gliczarowską z zamiarem podjechania sobie pod Gliczarów Górny - najtrudniejszy podjazd na trasie Tour de Pologne. Ponieważ nie byłem pewny swoich możliwości to od początku jechałem sobie powolutku, przez Gliczarów Dolny droga lekko się wznosi i wije wąską nitką pomiędzy domami. Jechałem sobie powoli robiąc fotki i czekając na najtrudniejszy odcinek, który pojawił się wraz z przejechaniem znaku oznaczającego koniec Gliczarowa Dolnego. W tym miejscu zaczyna się najtrudniejsza ścianka, od razu jest strasznie stromo, a po wjechaniu w lasek robi się jeszcze gorzej. Kręciłem sobie przepychając pedały przy prędkości 4,5 - 5 km/h, zastanawiając się ile jeszcze do końca, po przejechaniu przez lasek droga trochę odpuszcza, ale kręcić pod górę trzeba jeszcze sporo. Podjazd kończy się pominięciu tablicy Gliczarów Górny, kilka metrów dalej jest skrzyżowanie z kapliczką a za kolejne 100 metrów kulminacja drogi asfaltowej, przy pensjonacie rozpoczyna się zjazd do Bukowiny Tatrzańskiej.
W Gliczarowie Górnym zrobiłem kilka fotek i ruszyłem w dół do Bukowiny, droga niby w dół ale nie do końca, bo drodze mamy kilka odcinków gdzie trzeba jeszcze pokręcić pod górę. Ostatecznie jednak po zjeździe wyjeżdżamy na rondo koło Termy Bukowina, zgodnie z planem w tym miejscu miałem skręcić na Stasikówkę i pomknąć w dół w kierunku Poronina, ale nagle stwierdziłem, że może podjechał bym sobie pod Cyrhlę na Białką i na Głodówkę. Do tej pory podjeżdżałem na Głodówkę w 2009 i 2011 z okazji etapu Tour de Pologne, ale zawsze tak jak jechał wyścig czyli od strony Zakopanego, tym razem postanowiłem zaatakować najkrótszą drogą od Bukowiny (czyli tak jak zwykle zjeżdżałem). Kiedyś ta droga wydawała mi się niebotycznie trudna, tym czasem wcale taka trudna nie jest, nachylenie jest miarę stałe i raczej nie przekraczające 8%, jedyną trudnością jest ruchliwa droga (na przejście graniczne w Łysej Polanie) i fakt, że droga cały czas wiedzie pod górę bez wypłaszczeń. Wbrew wcześniejszym obawom czułem się całkiem nieźle i na Cyrhlę nad Białką wyjechałem bez większych problemów z prędkością 9-12 km/h bez użycia małej tarczy z przodu. Na polanie Głodówka w schronisku jak zwykle zatrzymałem się na obiad, z tego miejsca są piękne widoki na Tatry Wysokie, ale dziś pogoda była nie najlepsza, widać było góry, ale jakby za mgłą. W czasie przerwy obiadowej trochę się przejaśniło, więc zrobiłem kilka fotek i ruszyłem w dół w stronę Zakopanego.
Z tego miejsca mogłem w zasadzie jechać cały czas drogą Oswalda Balzera w dół do Zakopanego, ale ponieważ przed wyjazdem założyłem sobie, że podjadę ze Stasikówki przez Murzasichle do Drogi Balzera to najpierw musiałem z tej drogi zjechać. Od skrzyżowania z drogą na Łysą Polanę pomknąłem w dół w stronę Zakopanego po serpentynach, nie zbyt szybko bo droga była mokra i nie chciałem przykrych niespodzianek, ale po zjechaniu z serpentyn nie pojechałem na wprost do Zakopanego, tylko odbiłem w prawo niebieskim szlakiem na Małe Ciche. Droga na początkowym odcinku (jakiś 2 km) jest szutrowa, utwardzana dużymi kamieniami, drogę tę wyraźnie ostatnio przepłukała woda robiąc miejscami spore bruzdy. Jechało się więc dość ciężko, ale za to malowniczo przez las, a po kilku minutach byłem już na asfalcie w Małym Cichym. Przejechałem przez wioskę i pomknąłem w kierunku drogi 961 w Stasikówce, żeby jechać pod górę przez Murzasichle nie trzeba dojeżdżać do drogi 961, ale żeby podjazd był pełny tak jak 2009 gdy jechałem go podczas TdP to zjechałem do samego skrzyżowania, porobiłem fotki i ruszyłem pod górę. Po przejechaniu 1,5 km wjechałem do Murzasichle i spokojnie kręciłem sobie pod górę, zatrzymałem się na 30 sekund pod kościołem żeby zrobić fotkę i ruszyłem dalej. Podjazd średnio trudny, mniej więcej stałe nachylenie, nowiutki asfalt którego nie było 2009 i spokojna jazda bez użycia małej tarczy z przodu. Po przejechaniu niecałych 6 km dojechałem ponownie do drogi Oswalda Balzera kończąc tym samym podjazd, który w 2009 był premią I kategorii na TdP. Dalej jazda przez Toporową Cyrhlę do osiedla Cyrhla, w tym miejscu byłem kiedyś na wakacjach, więc zrobiłem obowiązkowy postój na fotkę, przy okazji sfotografowałem jeszcze Gubałówkę, gdzie dziś też miałem jeszcze podjechać i ruszyłem w dół do Zakopanego.
W Zakopanym punkty obowiązkowe: Jaszczurówka, skocznia i Krupówki a następnie zatrzymałem się na przerwę w parku tuż przede mną jak na dłoni widać było Gubałówkę. W między czasie pogoda się poprawiła, a gdy byłem w Zakopanym to grzało już na całego, ja po poprzednich podjazdach zacząłem odczuwać lekkie zmęczenie, a na domiar złego coś zaczął mnie boleć brzuch. Po przerwie ruszyłem dalej, drogą na Kościelisko z zamiarem podjechania na Gubałówkę i Butorowy Wierch. Już droga w kierunku Kościeliska dała mi mocno w kość, a następnie skręciłem w prawo na oznaczony Szlak Papieski i rozpocząłem najtrudniejszy odcinek podjazdu. Powiem szczerze, że faktycznie jest trudno, może na moje odczucie złożyło się zmęczenie i prażące słońce, ale męczyłem się okropnie kręcąc powolutku na najlżejszym przełożeniu 6 km/h. Podjazd nie odpuszcza ani przez chwilę i dopiero wyjazd na grzbiet Gubałówki pozwala odetchnąć po wysiłku. Ja zdecydowałem się jeszcze podjechać po betonowych płytach na Butory Wierch, jest tam wyciąg którym można zjechać w dół lub oczywiście wjechać na górę z Kościeliska:). Dalej zjechałem kawałek w dół i pojechałem sobie grzbietem Gubałówki, droga ta jest straszna, ludzie są wszędzie, lezą całą drogą i na nic nie patrzą, dość długo przebijałem się z prędkością poniżej 5 km na godzinę aż w końcu dojechałem do masztu na Gubałówce gdzie rozpoczyna się zjazd w kierunku Zębu. Tu zatrzymałem się na chwilę chowając się przed deszczem, który dość niespodziewanie zaczął intensywnie padać mimo iż słońce grzało na całego. Deszcz przeszedł po 5 minutach i już w pełnym słońcu mogłem ruszyć w dół.
Przyznam, że w tym miejscu mojej wycieczki byłem już mocno zmęczony, na szczęście większość pozostałego mi dystansu to droga w dół. Na początek zjechałem do Zębu robiąc po drodze kilka fotem m.in. drewnianego kościołka i kamienia papieskiego w Zębie, który chwali się faktem iż jest najwyżej położoną parafią w Polsce. Następnie przejechałem przez Ząb i ruszyłem na Sierockie gdzie czekał mnie lekki podjazd, w miejscowości Sierockie zrobiłem fotkę drogi na Leszczyny, którą kolarze Tour de Pologne zjeżdżają w dół do Białego Dunajca by po chwili rozpocząć podjazd pod Gliczarów Górny, oj ciasno jest w tym miejscu. Ja jednak pojechałem przez Sierockie prosto w kierunku na Bańską Wyżną, w tej miejscowości rozpoczyna się piękny nowy asfalt, a droga bardzo wyraźnie wiedzie w dół, postanowiłem już nie robić zdjęć tylko pomknąć sobie w dół. Przejechałem Bańską Wyżną, Bańską Niżna praktycznie bez pedałowania, zatrzymałem się tylko raz na ostrym zakręcie z ograniczeniem do 40 km/h, że zrobić zdjęcie widocznych w dole Term Podhalańskich w Szaflarach i po chwili znów pędziłem w dół. Tak beztrosko zjechałem sobie aż do samych Szaflar na wysokość około 650 m npm z 1000 w Sierockich, przejechałem Zakopiankę i pojechałem zobaczyć centrum wsi. Dość niespodziewanie Szaflary mnie zaskoczyły, jest tu ładny kościół, coś na kształt małego ryneczku ze starą zabudową i ciekawy pomnik Augustyna Suskiego, urodzonego w Szaflarach Naczelnika Konfederacji Tatrzańskiej zamordowanego w Oświęcimiu w 1942 r. Po obejrzeniu atrakcji Szaflar ruszyłem przez wieś w kierunku Białego Dunajca, do Term Podhalańskich znajdujących się właśnie na granicy z Białym Dunajcem miałem jeszcze spory kawałek i niestety lekko pod górę, jakoś jednak dałem radę i około 17:45 byłem na miejscu, kończąc tym samym 75 km wycieczkę.
Pierwotnie planowałem trochę inną trasę, początkowo miałem jechać dokładnie jak TdP, ale potem stwierdziłem, że jak na wycieczkę to mała ciekawa trasa, więc postanowiłem pojechać przez Gliczarów Górny, Bukowiną, Stasikówkę, Murzasichle, Zakopane, Gubałówkę, Ząb, Sierockie do Szaflar. Nie planowałem w ogóle podjazdu pod Cyrhlę nad Białką i przejażdżki przez Małe Ciche, również na pomysł przejazdu przez Bańską Wyżną i Niżną a potem przez całe Szaflary wpadłem w ostatniej chwili. To wszystko sprawiło, że zamiast 50 km zrobiłem 75 km i do tego dodatkowo kilkaset metrów przewyższenia więcej. Wycieczkę uważam za bardzo udaną, moja forma nawet po chorobie okazała się całkiem niezła, zmęczenie co prawda nastąpiło szczególnie podczas podjazdu na Gubałówkę, ale w sumie nie było źle:)
Galeria wycieczki
Do Niepołomic po 1000 km w lipcu
Wtorek, 31 lipca 2012 | dodano:31.07.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 35.83 km
- Teren: 7.00 km
- Czas: 01:30
- VAVG 23.89 km/h
- VMAX 57.15 km/h
- Temp.: 25.0 °C
- Podjazdy: 215 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
W do zrobienia 1000 km w lipcu brakowało mi jeszcze dwóch, więc ostatniego dnia lipca zdecydowałem się pojechać do Niepołomic wymienić opony na cienkie i przy okazji nabić kilometry:)
Okolice Limanowej i Przełęcz pod Ostrą
Wtorek, 24 lipca 2012 | dodano:24.07.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
- DST: 34.83 km
- Teren: 3.00 km
- Czas: 02:09
- VAVG 16.20 km/h
- VMAX 52.92 km/h
- Temp.: 24.0 °C
- Podjazdy: 735 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Pojechałem do Limanowej żeby podjechać przełęcz pod Ostrą (około 810 m npm), w drodze powrotnej odwiedziłem cmentarz wojenny nr 369 na wzgórzu Golców, cmentarz na Jabłońcu nr 368 i dawny cmentarz nr 367 Mordarka. Na koniec częściowo podjechałem, a końcówkę przeszedłem na piechotę na wzgórze na której stoi Krzyż Milenijny (715 m npm).
Ostatnio polubiłem jazdę w okolicach Limanowej, mam tam tylko 45 minut jazdy samochodem a wszędzie wkoło już wysokie góry i ciekawe przełęcze do podjechania. Ostatnio byłem w Łososinie Górnej i podjeżdżałem z problemami mega ciężki podjazd na Pasierbiecką Górę, później robiłem podjazd na przełęcz Widoma z Łąkty Górnej, dziś założyłem sobie trochę łatwiejszą drogę, choć zdecydowanie bardziej widokową i bogatą w atrakcje turystyczne. Samochód zaparkowałem w Limanowej przy kościele znajdującym się przy drodze nr 28 na Tymbark i Mszanę Dolną, liczyłem że będzie tam jakiś parking, ale parkingu nie było, za to było szerokie pobocze na którym zostawiłem samochód i ruszyłem w drogę. Spacerową zamkniętą dla ruchu drogą wzdłuż potoku Sowlina dojechałem do rynku w Limanowej, zrobiłem kilka fotek i ruszyłem drogą na Starą Wieś, którą miałem wyjechać na przełęcz pod Ostrą (około 810 m npm).
Podjazd zaczynamy na wysokości 401-402 m npm na rynku w Limanowej, cały podjazd to około 11 km podczas, którego mamy do podjechania przeszło 400 m różnicy wzniesień. Początkowe kilometry podjazdu są dość łatwe, wyjeżdżamy z Limanowej i wjeżdżamy do Starej Wsi, droga wiedzie pod górę ale bardzo łagodnie. Dopiero na 6 km jazdy przekraczamy 500 m npm, a odcinków w dół praktycznie nie ma. Ostro pod górę zaczyna się dopiero za ostatnimi zabudowania Starej Wsi, jak miniemy widoczny na jednym ze zdjęć pomnik poświęcony ofiarą hitlerowskim z 1943 r., kawałek dalej przy drodze pojawiają się solidne barierki, a zaraz potem znak informujący, że czeka nas stromy podjazd i serpentyny. W tym miejscu minąłem jakiegoś gościa na góralu też jadącego pod górę. Dalej robi się już naprawdę ciężko, do pierwszej serpentyny zakręcające o dobre 150 stopni, jechałem jeszcze na środkowym blacie na korbie, ale zaraz za nią w lesie musiałem wrzucić już najlżejsze przełożenie. Dalej mamy już do samej przełęczy drogę przez las o mniej więcej stałym nachyleniu rzędu 6-8%. Asfalt jest bardzo dobry, droga wąską i ograniczona barierkami, ale na szczęście nie jest jakoś mega ruchliwa. Od początku barierek przy drodze do przełęczy mamy 4,1 km ciągłej drogi pod górę, bez momentu wytchnienia, średnie nachylenie tego odcinka to jakieś 6-8%, a maksymalne 10%. Nie ma więc jakiś mega stromizn po prostu cały czas równo pod górę. Na jakieś 1,3 km przed szczytem przełęczy na kolejnej serpentynie z zakrętem o 150 stopni mijamy przystanek od którego w lewo odchodzi droga na Siekierczynę (inny podobno trudniejszy wariant podjazdu od Limanowej pod przełęcz). Ja jednak jechałem dalej, 500 metrów przed szczytem wrzuciłem trochę twardsze przełożenia i po chwili dojechałem do znaku "Witamy w Gminie Łukowica". To właśnie tu kończy się podjazd i Stara Wieś, kulminacja szosy jest kawałek dalej przy przystanku. Po lewej strony widać wzgórze Ostra 925 m npm, a po prawej Cichoń (Tokoń) 926 m npm. Na oba szczyty wiedzie stroma ścieżka, którą prawdopodobnie na dość krótkim dystansie zdobywamy szczyt, tak przynajmniej wygląda z układu poziomic na mapie. Na szczycie przełęczy zrobiłem krótką przerwę, parę fotek i ruszyłem w z powrotem w dół w kierunku wspomnianej wcześniej drogi na Siekierczynę. Trochę szkoda, że nie mogłem sobie zjechać tą samą drogą do Limanowej, byłby fantastyczny zjazd bez pedałowania, ale miałem inne plany na dalszą wycieczkę.
Jak wspomniałem zjechałem kawałek tą samą drogą i po drodze spotkałem wciągającego z dużym trudem pod górę gościa na góralu, którego minąłem na początku tego trudniejszego odcinka. Koło przystanku na rozdrożu zrobiłem fotki i ruszyłem w dół, alternatywna droga do Limanowej na początkowym odcinku to wąską asfaltowa ścieżka z zerowym ruchem. Po dojechaniu do zabudowań zaczyna się bardzo ładny widokowy odcinek, widać Ostrą i wiele innych wyższych wzniesień w tym chyba również Turbacz w Gorcach, albo może Mogielnice (najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego) w każdym razie coś wysokiego. Dalej jadąc widzimy przed sobą wzgórze Golców na którego zboczu znajduję się cmentarz wojenny nr 369, który miał być kolejnym punktem mojej wycieczki. Szlak turystyczny wiedzie przez szczyt, ale ja podjechałem z drugiej strony, końcowy odcinek musiałem podjechać już szutrową drogą i prawie wyjechałem tam rowerem. Obejrzałem cmentarz z okresu I wojny, widoki ze wzgórza Golców w tym te na Limanową i wzgórze z krzyżem Milenijnym i popędziłem w dół, do widocznej drogi. Wyjechałem przy przystanku autobusowym przy którym stał znak informujący o drodze na cmentarz, próbowałem podjechać drogą na wprost, ale ponieważ nie prowadziła tam gdzie chciałem, więc wróciłem kawałek do drogi na Limanową i po chwili skręciłem w prawo na Zarębówkę, przez którą miałem dojechać na wzgórze Jabłoniec.
Dojazd na Jabłoniec w miejsce gdzie zlokalizowany jest cmentarz wojenny nr 368 z tej strony jest raczej łatwy, miałem sporą wysokość początkową, więc wiele pod górę nie jechałem. Obejrzałem sobie reprezentacyjny cmentarz okręgu X, byłem tu już kiedyś ale samochodem, więc teraz przyszedł czas odwiedzić cmentarz rowerem. Z tego miejsca w zasadzie miałem wracać do Limanowej, ale miałem przejechane niewiele kilometrów, więc postanowiłem odwiedzić jeszcze kapliczkę na Mordarce przy której kiedyś był zlokalizowany cmentarz wojenny nr 367. Najpierw zjechałem bardzo stromą drogą z Jabłońca do szosy nr 28 na Nowy Sącz (oj pod górę z tej strony byłoby ciężko), a potem skrótem z odcinkiem polnej drogi dojechałem pod kapliczkę na Mordarce. Porobiłem fotki, cmentarz z tego miejsca przeniesiono na cmentarz 366 w Limanowej, tym razem nie odwiedzałem tego miejsca (mimo że przejeżdżałem obok) bo byłem tam podczas nieudanej próby zdobywania Pasierbieckiej Góry. Przy kapliczce na Mordarce zobaczyłem znak wskazujący drogę na Górę Miejską na której szczycie ustawiono w latach 1999-2000 krzyż Milenijny. Po analizie mapy miałem nadzieję, że uda mi się tam wyjechać rowerem. Już początkowy odcinek trasy ulicą Polną pokazał, że nie będzie łatwo, stromizna dużo większa niż pod przełęcz. Na krótkim odcinku zdobyłem 100 metrów wysokości i skręciłem w ulicę Kasprowicza, tu nie było tak stromo i po chwili stanąłem przy odbijającej ostro w prawo, pod górę ścieżce.
Od razu zrozumiałem, że o jeździe nie ma mowy, pchanie roweru pod górę, też mijało się z celem, ponieważ było mega stromo a duże kamienie na drodze, raczej uniemożliwiały jakiś zjazd w dół na rowerze. Przypiąłem więc rower do poręczy i ruszyłem w górę na nogach, na 700 metrach zdobyłem 150 metrów wysokości, zmęczyłem się dużo bardziej niż podczas jazdy na rowerze, ale wzgórze z krzyżem zdobyłem. Widoki z tego miejsca są piękne, nic tylko podziwiać, widać okoliczne wzgórza, ale również Przechybę, Radziejową w Beskidzie Sądeckim i Turbacz w Gorcach, nie mówiąc już o widokach na miasto. Po sesji zszedłem do roweru i ulicą Leśną, na której stromizna też jest olbrzymia (to najkrótsza droga z miasta pod krzyż) zjechałem do Limanowej. Odbiłem jeszcze na rynek, gdzie odwiedziłem Punkt Informacji Turystycznej w którym za free otrzymałem mapę powiatu limanowskiego, a potem pojechałem pod samochód.
Cała wycieczka to niecałe 35 km, ale przeszło 700 metrów różnicy wzniesień na rowerze + 150 na nogach. Moja forma chyba nie najgorsza. Podjazd pod Ostrą nie jest ekstremalnie trudny, ale 11 km jazdy pod górę, bez odcinków zjazdu w tym 4 km o nachyleniu około 6-8% może zmęczyć. Alternatywna droga przez Siekierczynę, już taka nie jest, na tym odcinku co zjeżdżałem w dół są odcinki o dużej stromiźnie, ale i odcinki zjazdu przez co trzeba pewnie więcej metrów podjechać. Droga ta jest bardziej widokowa i mniej ruchliwa, ale za to podjazd równiutkim asfaltem przez Starą Wieś ma klimat podjazdu z wyścigów szosowych i na pewno jest świetnym odcinkiem na treningi dla szosowców.
Galeria wycieczki
Do Niepołomic, powrót przez Cichawę, cmentarz wojenny 333
Poniedziałek, 23 lipca 2012 | dodano:23.07.2012 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
- DST: 42.70 km
- Teren: 8.00 km
- Czas: 01:55
- VAVG 22.28 km/h
- VMAX 22.16 km/h
- Temp.: 24.0 °C
- Podjazdy: 288 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Kilka dni temu znalazłem na stronie bochnianin.pl informacje o 4 dniowej wycieczce rowerowej do Częstochowy organizowanej przez bocheńskie PTTK. Wyjazd 27 a powrót 29, ponieważ 28 umówiłem się już żoną, a 29 mamy wesele, więc postanowiłem pojechać tylko na dwa dni. W tym czasie mamy dojechać z Chełmu do Częstochowy, kolejne dwa dni są przeznaczone na powrót, ja wrócę pociągiem. Moim znajomi pojechali na wyprawę do Lwowa (23-29.07) ja niestety ze względu na obowiązki związane z załatwianiem papierów na budowę musiałem zostać, może więc uda mi się chociaż wybrać na tą dwudniową wycieczkę z PTTK.
Dziś postanowiłem zrobić lekki trening, pojechałem do Niepołomic gdzie odwiedziłem kolegę oraz sklep rowerowy. Chciałem kupić sakwę na kierownicę, bo moja poprzednia niestety chyba dokonała żywota, w sklepie bywa fajna sakwa ale niestety mocowanie nie pasowało do mojej kierownicy, więc sakwy nie mam.
Powrót zaplanowałem okrężną drogą przez Brzezie i Cichawę, gdzie planowałem odwiedzić cmentarz wojenny nr 333. Do Brzezie pojechałem przez Puszczę i dalej przez Trąbki, potem zjechałem w dół do Cichawy. Do cmentarza niestety nie podszedłem ponieważ pola wokół cmentarza są zarośnięte zbożem a drogi dojazdowej oczywiście brak. Dalej przejechałem przez Cichawę do Książnic i drogą powiatową do Łapczycy. Wycieczka w sumie dość udana, trochę się męczyłem pod górki, ale do czwartku mam nadzieję złapać odpowiednią formę.
Podczas tej wycieczki przekroczyłem 2000 km w sezonie, ponieważ taki był mój plan i poszło mi to bardzo sprawnie, kolejną granicę ustalam ambitnie na 3000 km. Wynik z poprzedniego roku to 3400 km, może być ciężko pobić, choć w sumie takich planów na ten sezon nie było.
Galeria wycieczki
Dookoła jeziora Śniardwy
Poniedziałek, 9 lipca 2012 | dodano:09.07.2012 Kategoria Mazury 2012, Po płaskim, 100 km i więcej, samotnie, Wyprawy wielodniowe
- DST: 115.35 km
- Teren: 55.00 km
- Czas: 06:11
- VAVG 18.65 km/h
- VMAX 38.88 km/h
- Temp.: 28.0 °C
- Podjazdy: 467 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wstałem rano i ruszyłem na odjazd największego jeziora w Polsce czyli Śniardwy. Na początek pokonałem 7 km do Mikołajek i ruszyłem na właściwą trasę. W Mikołajkach przejechałem koło Młyna, potem koło kościoła i w końcu wyjechałem z miasta w kierunku miejscowości Łuknajno. Po chwili droga zmieniła się w szutrową a tuż przez Łuknajnem droga przeszła w brukowaną. Po przejechaniu kanału między jeziorem Śniardwy i Łuknajno dojechałem do miejscowości, znajdował się tam ośrodek z wieżą widokową (niestety płatną) na Śniardwy, natomiast po drugiej stronie drogi prowadziła ścieżka do wieży widokowej na jezioro Łuknajno. Widok z wieży piękny, jezioro Łuknajno objęte jest ochroną ze względu na występujące to ptactwo a szczególnie łabędzie nieme, więc teren jezioro można podziwiać właściwe tylko z takich wież widokowych. Po powrocie na drogę ruszyłem w kierunku miejscowości Dziubiele, ale żeby tam dojechać musiałem pokonać dobre 10 km brukowaną drogą przez las. Jazda po takiej drodze jest strasznie trudna, po skręcie na Dziubiele wyjechałem na asfalt. W po kolejnych kilku kilometrach w końcu dojechałem do brzegu jeziora Śniardwy, kawałek dalej w miejscowości Suchy Róg stanąłem nawet chwilę na plaży.
Z Suchego Rogu wyjechałem przez miejscowości Tuchlin koło jeziora Tuchlin w kierunku drogi głównej nr 16. Cały czas jechałem drogą szutrową i kiedy wyjechałem na drogę nr 16 w końcu mogłem trochę odpocząć. Drogą nr 16 dojechałem do większej miejscowości Okartowo, gdzie zrobiłem krótki postój pod sklepem, potem wybrałem się obejrzeć bunkry - niestety niewiele zobaczyłem, potem podjechałem jeszcze na pole namiotowe na jeziorem Śniardwy. Później wróciłem na drogę nr 16, którą przejechałem kanał pomiędzy jeziorem Śniardwy a jeziorem Tyrkło a po chwili skręciłem w prawo w kierunku miejscowości Nowe Guty. To właśnie w Nowych Gutach były piękne miejsca widokowe i plaże nad Śniardwy. Na jednym ze zdjęć z tego miejsca widać gromadzące się nad Mikołajkami chmury, ale u mnie jeszcze wtedy świeciło, więc po kilku minutach ruszyłem dalej. Tuż na Nowymi Gutami zdecydowałem się na skrót brzegiem jeziora, po chwili trochę żałowałem tej decyzji bo niebo zasnuły czarne chmury a na szutrowej drodze brzegiem nie było się kompletnie gdzie schować. Na szczęście udało mi się dojechać do miejscowości Kwik nad jeziorem Białoławki, ponieważ ciągle jeszcze nie padało ruszyłem dalej szutrówką do miejscowości Zdory. Po drodze zatrzymałem się jeszcze nad Śniardwy na polanie oznaczonej jako "Wysoki Brzeg" na kierunkowskazie było napisane, że jest to dobre miejsce widokowe, ale mi widoki jakoś zasłaniały drzewa. Wróciłem więc na trasę i po chwili dojechałem do śluzy pomiędzy jeziorami pomiędzy Zatoką Kwik (j. Śniardwy) a jeziorem Białoławki. Po kolejnych kilku minutach dojechałem do Zdorów, gdzie dopadła mnie burza, schowałem się na przystanku, gdzie przeczekałem burzę. Ponieważ zbliżałem się do Kanału Jeglińskiego to musiałem wyjechać na ruchliwą drogę główną nr 63, tą drogą przejechałem kilka kilometrów i oczywiście most na Kanale Jeglińskim a następnie skręciłem w prawo w kierunku miejscowości Karwik w której znajduje się śluza Karwik na Kanale Jeglińskim.
Z pewnymi problemami dotarłem do śluzy i obejrzałem jak łodzie wypływają w kierunku jeziora Seksty (w zasadzie jest to zatoka j. Śniardwy). Teren śluzy jest zamknięty i wstęp jest wzbroniony, więc robiłem zdjęcia z pewnego oddalenia. Następnie ruszyłem ścieżkami a w zasadzie drogami szutrowymi przez las w kierunku miejscowości Niedźwiedzi Róg. Przez las jechałem dobre kilka kilometrów coraz mocniej zacząłem odczuwać zmęczenie. W Niedźwiedzim Rogu zrobiłem chwilę przerwy najpierw zatrzymałem się pod jakiś dziwnym masztem nad brzegiem, gdzie spotkałem sakwiarzy z Niemiec, a następnie ujechałem jeszcze kawałek i zatrzymałem się na pomoście wśród trzcin gdzie nie było nikogo - tu mogłem zaobserwować ptaszka biegającego po pomoście, który nic sobie nie robił mojej obecności oraz z pewnego oddalenia łabędzia. Po przerwie ruszyłem przez Końcewo do miejscowości Wejsuny, na tym odcinku miałem lekki kryzys i gdy w końcu dojechałem do Wejsun zrobiłem przerwę pod sklepem w celu uzupełnienia zapasów. Kolejnym punktem na mojej trasie była stacja PAN w Popielnie. Odcinek przez las do Wierzby a potem do Popielna to jakieś 9 km po pagórkowatym terenie, po drodze minąłem dwie bramy informujące, że wjeżdżam do stacji badawczej PAN. W Popielnie nad jeziorem Śniardwy znajduję się wspomniana już stacja w której hodowane są koniki polskie - Tarpany, znajduję się tam też port dla żaglówek. Po odwiedzinach w Popielnie wróciłem do odległej o kilometr miejscowości Wierzba, gdzie również znajduje się port z tym, że już na jeziorze Bełdany oraz prom kursujący w wąskim przesmyku pomiędzy jeziorem Mikołajskim a jeziorem Bełdany, który miał mnie przewieźć na drugi brzeg. Zapłaciłem 3 zł i po kilku minutach byłem już na drugim brzegu skąd do Mikołajek miałem jeszcze jakieś 5 km. Trochę wcześniej bo w Popielnie, mój licznik pokazał 100 km. Do Mikołajek jechałem drogą szutrową, do miasta wjechałem od strony osiedla Karłowo, a po dojechaniu do drogi nr 16 odbiłem w lewo w kierunku Zełwągów. Moja żona odpoczywała cały dzień na plaży, więc pojechałem jeszcze po nią, a po dłuższej chwili zameldowałem się naszym domku.
Cała trasa to przeszło 115 km, licząc odcinek z Mikołajek do Mikołajek wyszło około 100 km - tyle trzeba przejechać żeby objechać Śniardwy na około wraz z zatokami jeziora czyli jeziorem Seksty, jeziorem Kaczerajno i jeziorem Warnołty zakładając jednocześnie że przepłyniemy promem z Wierzby przez jezioro Bełdany. Możliwa jest trochę dłuższa droga bez promu, z Wejsun należy uderzyć na Ruciane-Nida a następnie jest droga przez las do Mikołajek. Prom który wykorzystałem pływa od godziny 10:00 do 18:00 przeprawia się na drugi brzeg gdy nam co najmniej jeden samochód (maks wchodzą dwa). Droga do okoła jeziora jest ciężka ze względu na długie odcinki drogi szutrowej a miejscami brukowanej. Ta wycieczka była dla mnie bardzo męcząca szczególnie, że dzień wcześniej zrobiłem przecież aż 91 km.
Galeria wycieczki