- Kategorie bloga:
- 0-20 km (165)
- 100 km i więcej (35)
- 21-40 km (294)
- 41-60 km (130)
- 61-80 km (36)
- 81-99 km (12)
- Akcja cmentarze 2014 (10)
- Geocaching (8)
- Gniezno 2016 (5)
- Jura 2015 (3)
- Jura 2016 (3)
- Jura2012 (2)
- Łapczyca (51)
- Mazury 2012 (9)
- miasto (11)
- pieszo (26)
- Po górkach (325)
- Po płaskim (348)
- praca (107)
- Przez Puszczę Niepołomicką (291)
- Rajdy rekreacyjne (6)
- RNO (24)
- samotnie (383)
- w grupie (29)
- Wiedeń 2013 (6)
- wycieczki piesze (6)
- Wyprawy wielodniowe (34)
- wyścig kolarski (19)
- Z córką (15)
- Z uczniami (5)
- Z Żoną / Narzeczoną (66)
- Zachodniogalicyjskie cmentarze (104)
- zawody (24)
Przełęcz Krowiarki i Zubrzycka
Sobota, 18 sierpnia 2012 | dodano:18.08.2012 Kategoria 61-80 km, Po górkach, samotnie
- DST: 71.87 km
- Czas: 03:39
- VAVG 19.69 km/h
- VMAX 68.04 km/h
- Temp.: 22.0 °C
- Podjazdy: 941 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Pętle przez Przełęcz Krowiarki planowałem już od maja kiedy to byłem w Sidzinie na zielonej szkole i wtedy podjeżdżałem starym stalowym rowerem górskim w kierunku przełęczy Zubrzyckiej. Pomysł był taki, że pojadę samochodem do Jordanowa i z zrobię pętle rowerową przez Zawoję, Przełęcz Krowiarki, Przełęcz Zubrzycką, Sidzinę do Jordanowa - planowany dystans około 70 km. W sobotę przy pięknej słonecznej pogodzie nadszedł czas na realizacje:)
Do Jordanowa przyjechałem tuż przed 9:00, zaparkowałem na przedmieściach (bo rynku postój płatny) przy markecie Lewiatan i ruszyłem na trasę. Od samego początku miałem pod górkę, najpierw do rynku w Jordanowie, którego zwiedzanie zostawiłem sobie na koniec wycieczki, a później był solidny podjazd pod Osielec. Już ta w końcu niewysoka górka (800 m i 49 metrów przewyższenia), pokazała że nie jestem dziś w formie, nogi miałem jak z ołowiu, mięśnie napięte na granicy kurczy - jechało mi się ciężko. Na szczęście za podjazdem w Osielcu miałem piękny długi zjazd a potem odcinek w miarę płaski aż do mostu na rzecze Skawica na granicy Juszczyna i Białki. To właśnie za tym mostem skręciłem w lewo na Zawoję (385 m npm) rozpoczynając tym samym prawie 26 km podjazd na Przełęcz Krowiarki. Po skręcie przejeżdżamy tory kolejowe i jedziemy sobie przez Białkę, podjazd jest prawie nie wyczuwalny, metrów na altimetrze powoli przybywa ale jazda jest szybka i bez wysiłkowa. Po wjechaniu do Skawicy zaczynają się zdarzać odcinki i większej stromiźnie, ale są też odcinki płaskie i średnia podjazdu dalej nie przekracza 1%. Po przejechaniu 8,5 km dojeżdżamy do centrum Zawoi, tu zrobiłem mały postój na kilka fotek, kilkaset metrów dalej sfotografowałem jeszcze pensjonat Silver gdzie parę lat temu spędzałem majowy weekend i ruszyłem dalej. Za centrum Zawoi stromizna lekko rośnie, choć dalej nie jest jakaś mega duża, za to widoki robią się coraz ładniejsze. Po przejechaniu ronda ze skrętem na Markowa (16 km podjazdu), zaczyna robić się dość stromo, po kolejnych 3 km dojeżdżamy do wyciągu na Mosorny Groń. Tu zrobiłem kolejny postój (710 m npm) i przyznam szczerze, że byłem już dość mocno zmęczony. Za wyciągiem dojeżdżamy do przysiółka Policzne i zaczyna się jazda przez las, stromizna rośnie do poziomu, który będzie się już utrzymywał do końca podjazdu. Po chwili kończy się Zawoja, nic się nie zaczyna:) pozostaje tylko podjazd do góry. Asfalt miejscami jest dobry, ale są też dość duże odcinki z bardzo kiepską nawierzchnią, ruch na drodze jest spory, zdarzają się nawet ciężarówki, co na pewno nie ułatwia jazdy. Na 22 km podjazdu (wysokość 836 m npm) dojeżdżamy do serii serpentyn, na szczęście stromizna nie rośnie jakoś dramatycznie, choć wysokość zdobywamy trochę szybciej. Po wyjeździe z ostatniego zakrętu, droga prowadzi na wprost do góry, po obu stromach pojawiają się zaparkowane samochody, to znak że do przełęczy jest już blisko. W pewnym momencie widać na szczycie duży banner "Gmina Jabłonka wita" - jesteśmy na miejscu, po prawej stronie drogi jest duży łąką na której są ławeczki i kasa przed wejściem na szlak na Babią Górę. Gdy wyjechałem na szczyt mój GPS pokazywał wysokość 1004 m npm, ale po kilku minutach postoju wyraźnie się skalibrował i podniósł wysokość do 1013 m npm (większość źródeł podaję 1012). Na szczycie zrobiłem sobie dłuższy postój i sesję fotograficzną, w tym miejscu miałem przejechane 40 km i byłem już dość mocno zmęczony.
Po przerwie popędziłem w dół i szybko straciłem część wysokości, szybki zjazd skończył się w Zubrzycy Górnej pod Skansenem (niestety zza płotu nic nie widać), więc od razu ruszyłem dalej i po chwili dojechałem do skrętu na Sidzinę (728 m npm) i początku podjazdu pod Przełęcz Zubrzycką. Podjazd z tej strony jest raczej łatwy dopiero ostatnie kilkaset metrów może dać trochę w kość. Na samej przełęczy w zasadzie nic nie ma, kapliczka i fajny widok na Okrąglice w pasmie Policy. Zaraz za przełęczą mamy szybki i stromy zjazd, by po niecałym kilometrze wyjechać na ciekawą widokową polanę - czyli Wielką Polanę już w Sidzinie, w maju jak jechałem tu od strony Sidziny to błędnie założyłem że to już szczyt przełęczy. Po prawej widać dużą drewnianą kaplicę, a po lewej małą kapliczkę w figurą Matki Bożej. Do samej przełęczy brakło mi więc maju nie dużo, choć to na pewno ciężki i stromy odcinek. Za Wielką Polaną możemy dalej cieszyć się szybkim zjazdem, najpierw trzeba uważać bo są dość strome serpentyny, ale potem już bardzo przyjemna jazda w dół aż do samej Sidziny pod Dąb Adam. Po drodze mijamy jeszcze Dom Wczasów Dziecięcych - fajny ośrodek na zieloną szkołę i wystawioną po drugiej stronie drogi drewnianą kapliczkę, kawałek dalej po lewej Skansen w Sidzinie. W centrum Sidziny pod kościołem zrobiłem kolejny postój, uzupełniłem zapasy w sklepie i posiedziałem sobie na ławeczce pod kościołem. Do Jordanowa miałem jechać przez Bystrą, ale potem musiałbym znowu jechać drogą 28, więc zdecydowałem się na znacznie spokojniejszy odcinek (choć może trochę dłuższy) przez Toporzysko. Do pokonania miałem spory podjazd, ale potem w nagrodę długi zjazd i dopiero przed samym Jordanowem znowu pod górę.
W Jordanowie porobiłem kilka fotek i przy okazji trafiłem na Dni Ziemi Jordanowskiej i załapałem się na darmowy placek. Potem jeszcze kilkaset metrów dojazdu do samochodu i tuż po 14:00 zamknąłem pętle. Wycieczka w sumie udana, choć jechało mi się dość ciężko i wyraźnie brakowało siły pod górę, na szczęście stromizny nie były za wielkie i jakoś udało się wyjechać.
Galeria wycieczki