Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Do pracy i z powrotem

Poniedziałek, 2 lipca 2012 | dodano:02.07.2012 Kategoria 41-60 km, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, praca
  • DST: 51.53 km
  • Teren: 10.00 km
  • Czas: 02:10
  • VAVG 23.78 km/h
  • VMAX 56.03 km/h
  • Temp.: 30.0 °C
  • Podjazdy: 251 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Trening przed wyprawą na Mazury, wyjazd z do pracy rano, i po pracy przez Niepołomice do domu.


Do okoła jeziora Dobczyckiego

Niedziela, 1 lipca 2012 | dodano:02.07.2012 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 42.66 km
  • Teren: 1.00 km
  • Czas: 03:12
  • VAVG 13.33 km/h
  • VMAX 59.30 km/h
  • Temp.: 34.0 °C
  • Podjazdy: 481 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


W ramach wyrabiania formy przed rowerowymi wakacjami na Mazurach wybrałem się z żoną na wycieczkę dookoła Jeziora Dobczyckiego. Do Dobczyc pojechaliśmy samochodem, zaparkowaliśmy na rynku i ruszyliśmy na trasę. Na początek podjechaliśmy sobie pod ruiny zamku bardzo stroną ulicą Kazimierza Wielkiego, żona kręciła ostro i padła dopiero 100 metrów przed bramą wejściową. Obejrzeliśmy zamek i skansen z zewnątrz, pooglądaliśmy widoki z zamkowego wzgórza i już chcieliśmy jechać dalej, ruszam a tu w tylnym kole flak. Zatrzymaliśmy się cieniu obok kościoła znajdującego się w murach dawnego zamku i szybko wymieniłem oponę i ruszyliśmy dalej w kierunku na Kornatkę. Mimo iż było jeszcze przed 11 to już było strasznie gorąco a tu jazda pod górkę. Przyznam szczerze, że sądziłem że czeka nas tylko jeden ciężki podjazd do Kornatki właśnie a potem już będziemy jechać brzegiem jeziora. Kręcąc powoli osiągnęliśmy szczyt w Kornatce na wysokości około 350 metrów npm, potem nastąpił zjazd ale już po chwili znowu jechaliśmy pod górę, dwie hopki i znowu byliśmy na 350 metrach. Dalej był długi wspaniały zjazd, na którym zjechaliśmy na 276 m npm, ale już po chwili stanął przed nami ciężki podjazd w miejscowości Brzezowa - 2,6 km i 119 metrów przewyższenia, średnie nachylenie 4,4%. Na tym podjeździe podziwialiśmy widok na znajdujący się na przeciwległym brzegu zamek i zaporę w Dobczycach. Z pewnymi problemami osiągnęliśmy jednak szczyt na wysokości prawie 400 m npm i popędziliśmy w dół do Drogini - ten odcinek tylko w przeciwnym kierunku pokonywali chyba kolarze podczas Mistrzostw Polski Juniorów, które odbyły się niedawno właśnie w Dobczycach, gdyż na asfalcie było sporo napisów dopingujących kolarzy. Tuż za kościołem w Drogini stanął przed nami kolejny podjazd, było już koło południa i grzało niemiłosiernie, podjazd ten mimo iż łatwiejszy od poprzedniego sprawił, że moja żona musiała kawałek podprowadzić rower, ale już po chwili pędziliśmy w dół, na skrzyżowaniu skręciliśmy na Osieczany i po prawie 16 km męczącej górskiej przeprawy z którą moja żona poradziła sobie dzielnie, zaczęła się w końcu w miarę łatwa jazda. Za Osieczanami odbiliśmy w ulicę Zdrojową, którą dojechaliśmy na Zarabie w Myślenicach.

Po męczącej jeździe - 23 km i 380 metrów przewyższenia, rozbiliśmy się w cieniu nad Rabą. Ludzi na rzeką mnóstwo, większość brodziła w płytkiej (po kostki) Rabie, niektórzy się opalali, a jeszcze inni jak my po prostu odpoczywali w cieniu. Przy okazji odpoczynku nad rzeką, mieliśmy okazję wypróbować kupioną w Decathlonie matę - sprawdziła się dobrze, ja lekko się ochłodziłem w rzece, zjedliśmy po zapiekance i po jakiś 2 godzinach stwierdziliśmy, że wracamy - tym razem główną drogą 967, że trochę ograniczyć trudności w postaci ciężkich podjazdów. Pierwotnie plany były trochę inne, ja planowałem nawet podjazd pod górę Chełm, myślałem, że żona będzie w tym czasie odpoczywać na plaży, albo może pojedzie na górę wyciągiem, ale straszny upał ostudził nasze plany. Wracać pierwotnie, mieliśmy tą samą drogą, ale okazała się ona strasznie trudna i uznaliśmy, że jednak pojedziemy drogą główną. Na początek jednak odwiedziliśmy jeszcze malowniczy rynek w Myślenicach, zjedliśmy lody i ruszyliśmy w drogę. Na początek przez Myślenice ulicą Kazimierza Wielkiego, a potem już drogą 967. Tuż za Myślenicami droga prowadzi mocno pod górę, na szczęście przy jezdni jest chodnik, na nieszczęście ten chodnik zrobiono w formie niewysokich schodków. Jazda po takie nawierzchni jeszcze pod górę jest ciężka, ale uznaliśmy, że będzie to mimo wszystko bezpieczniejsze niż podjeżdżanie szosą. Prawie 2 km podjazd na średnie nachylenie powyżej 5%, więc było ciężko ale jakoś osiągnęliśmy szczyt. Po drodze do Dobczyc czekały nas jeszcze dwa podjazdy na szczęście już sporo łatwiejsze i to pokonywane bo asfalcie (bo chodnika już nie było). Na koniec zjazd do Dobczyc, gdzie na parkingu przed kościołem zamknęliśmy 40 km pętlę. Mój licznik pokazał większy dystans, ale jeździłem rowerem jeszcze do sklepu i po jedzenie w czasie pobytu nad Rabą w Myślenicach.

Wycieczka fajna, choć trasa trudna a upał wręcz straszny. Odcinek do Myślenic zmęczył nas strasznie, odcinek główną drogą do Dobczyc był krótszy i w sumie dużo łatwiejszy, ale ze względu na spory ruch samochodów zdecydowanie mniej przyjemny. Moja żona miała, ze dwa momenty kryzysu, ale w sumie z tą ciężka trasą poradziła sobie wzorowo - to dobry prognostyk przed zbliżającymi się wakacjami na Mazurach. Zamierzamy przejechać z Iławy przez Grunwald, Szczytno nad Wielkie Jeziora Mazurskie, objechać jeziora i skończyć wycieczkę gdzie pewnie w Kętrzynie skąd wrócimy pociągiem. Taki jest plan, jak będzie zobaczymy, zapowiadają upały w gwałtownymi burzami, które mam nadzieje nas ominą. Ruszamy we czwartek - relacja po powrocie na mojej stronie:)

Galeria wycieczki


Spotkanie Bożogrobców w Chełmie

Sobota, 30 czerwca 2012 | dodano:02.07.2012 Kategoria 0-20 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 10.28 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 00:31
  • VAVG 19.90 km/h
  • VMAX 49.20 km/h
  • Temp.: 25.0 °C
  • Podjazdy: 150 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Prolog do 99 Tour de France wygrał Fabian Cancelara. Po przedpołudniowej wycieczce do Niepołomic byłem mocno zmęczony, jednak jazda w taki upał daję mocno popalić, mimo to postanowiłem zrobić sobie jeszcze wieczorną wycieczkę do Chełmu, gdzie odbywało się spotkanie Bożogrobców, a o 18:30 miał być pokaz walk rycerskich. Przed wyjazdem kombinowałem jeszcze trochę z błotnikami, z przodu można podnieść i nie będzie przycierał od koło, ale z tyłu niestety nic się nie da zrobić, na razie ściągnąłem więc błotniki i ruszyłem szlakiem Via Regia Antiqua do Chełmu. Koło kościoła rozłożono scenę i właśnie trwał jakiś przegląd piosenki. Ja na początek pojechałem nad Rabę, gdzie późnym wieczorem miało się odbyć puszczanie wianków - stosy były już przygotowane od rana i jak jechałem do Niepołomic to widziałem je z drugiego brzegu Raby. Po sesji ruszyłem pod górkę, wyjechałem pod kościół a potem po kocich łbach na wzgórze Grodzisko - gdzie stacjonowali rycerze:). Inscenizacja walki miała się zacząć o 18:30, ale jak to w Polsce bywa musiało być jakieś opóźnienie i walki rozpoczęły się dopiero przed 19:00. Przedstawiano atak księcia ruskiego na Chełm, małą bitwę przed grodem, później obronę wieży bramnej i w końcu kontratak i zwycięstwo Bożogrobców. Po pokazie pojechałem do domu kosić trawę - upał w końcu ustąpił:)

Galeria wycieczki


Do Niepołomic po sakwy, bieg w pogoni za Żubrem

Sobota, 30 czerwca 2012 | dodano:30.06.2012 Kategoria 41-60 km, Łapczyca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 48.14 km
  • Teren: 4.00 km
  • Czas: 02:12
  • VAVG 21.88 km/h
  • VMAX 55.48 km/h
  • Temp.: 32.0 °C
  • Podjazdy: 211 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wycieczka do Niepołomic po sakwy crosso, które właśnie zakupiłem. Przy okazji zobaczyłem sobie przygotowania do biegu w pogoni za Żubrem. Powrót przez Puszczę Niepołomicką.

Galeria wycieczki


Przełęcz Widoma i Bacówka na Zadzielu

Środa, 20 czerwca 2012 | dodano:30.06.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 26.42 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 01:21
  • VAVG 19.57 km/h
  • VMAX 62.00 km/h
  • Temp.: 24.0 °C
  • HRmax: 168 ( 87%)
  • HRavg 145 ( 75%)
  • Podjazdy: 521 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Ostatnio spodobało mi się zdobywanie podjazdów, prześledziłem więc dokładnie stronę www z rowerową bazą podjazdów i znalazłem podjazd Łąkty Górnej przez Przełęcz Widoma do Bacówki na Zadzielu. Podjazd nie jest taki trudny jak ten na Pasierbiecką Górę, ale też trzeba trochę się namęczyć, oto parametry podjazdu według danych z bazy podjazdów: 188 nr w rankingu najtrudniejszych podjazdów szosowych; długość 9,5 km; różnica wzniesień 357 m; średnie nachylenie 3,8%; śr. max. nachylenie na 1 km 8,0%; śr. max. nachylenie na 100 m 16%; liczba punktów rankingowych 215,9. Dodatkową motywacją do zdobycia przełęczy Widoma był fakt, że wracając w poniedziałek z Limanowej zauważyłem, że na przełęczy zbudowano punkt widokowy, zajrzałem do internetu i znalazłem informacje, że Gmina Żegocina wybudowała na widokowej przełęczy punkt dla turystów z którego mamy piękną panoramę na okoliczne góry Beskidu Wyspowego.

Cały dzień było gorąco i parno, koło godziny 14:00 nawet zachmurzyło się i zaczęło grzmieć i moja wycieczka stanęła pod znakiem zapytania, na szczęście koło 17:30 gdy wsiadłem w samochód było już pięknie choć dalej gorąco. Samochodem dojechałem do Muchówki, gdzie zaparkowałem pod kościołem i w drogę. Na początek pod górę, później w dół do Łąkty Górnej gdzie na skrzyżowaniu z drogą na Trzcianę zaczynał się podjazd - 283 m npm (zdj. 3). Przejechałem obok kościoła w Łąkcie i ruszyłem na Żegocinę, podjazdu na początku nie widać, choć lekko czuć na korbach opór. Zanim dojedziemy do Żegociny to na tym niewidocznym podjeździe zdobywam prawie 60 metrów w pionie, za centrum Żegociny robi się trochę bardziej stromo, choć dalej nie za bardzo widać, że jedziemy pod górę. Dopiero jak dojedziemy do Rozdziela to żarty się kończą, mamy już na alimetrze 410 m npm, przed nami znak informujący o stromy podjeździe - 12%, a po prawej jak na dłoni widać podjazd pod przełęcz. Najbardziej stromy odcinek mamy tuż za skrzyżowaniem z lokalną drogą na Rozdziele (w lewo) a nasza droga główna ostro zakręca w prawo. Dwiema stromymi serpentynami zdobywamy przełęcz Widoma na wysokości 535 m npm. Na przełęczy wypłaszczenie, po prawej mijam wspomniany wcześniej punkt widokowy, ale nie zatrzymuję się tylko kontynuuję podjazd pod Bacówkę na Zadzielu - skręt w prawo z przełęczy jest znak i tablica z mapą. Po chwili wytchnienia na wypłaszczeniu na szczycie przełęczy znowu jedziemy dość mocno pod górę. Wąską kręta droga biegnie między zabudowaniami, po prawej możemy podziwiać widoki w kierunku na Żegocinę. W pewnym momencie dojeżdżamy do rozwidlenie, tabliczka na drzewie pokazuję, że należy jechać w lewo i po chwili dojeżdżamy do lasu. W tym momencie zobaczyłem przed sobą ściankę prawie tak stromą jak na Pasierbieckiej Górze, a że byłem już mocno zmęczony, trochę się przestraszyłem tego odcinka. Na szczęście stroma ścianka ma może ze 150 metrów i po chwili wyjeżdżamy z lasku, po prawej mijamy Hotel-Restauracje SARA, na wprost widzimy bacówkę. Do bramy Bacówki na Zadzielu dojeżdżamy dość prosto, ale podjazd kończy się wraz z końcem drogi asfaltowej jakieś 200 metrów za bacówką, ostatnie metry znowu bardzo stromę, a już po chwili dojeżdżamy do niewielkiego osiedla i drogi szutrowej, gdzie kończymy walkę z podjazdem. Zrobiłem fotkę Kamionnej, a po chwili zjechałem do bacówki, gdzie nadszedł czas na dłuższą sesję zdjęciową.

W drodze powrotnej stawałem kilka razy na sesję, najpierw na zjeździe z Zadziela, później na przełęczy, gdzie dokładnie sfotografowałem widoki i punkt widokowy, nakręciłem nawet filmik. Widoki na przełęczy faktycznie piękne, choć pogoda tego dnia była taka sobie a przejrzystość powietrza niska, czasem podobno doskonale widać stąd Tatry. Musiałem się więc zadowolić widokiem Pasma Łososińskiego na południu i okolicznych górek i miejscowości na północ. Z przełęczy popędziłem w dół, nie pedałując dojechałem aż do Żegociny, tym razem już wyraźnie widziałem, że droga wyraźnie opada (prędkość około 50 km/h). W Żegocinie kilka fotek pod pomnikiem i dalej w centrum pod kościołem i dalej szybki rajd do Łąkty. Na tym odcinku pod górę wcale nie widać było podjazdu, zjazd widać już wyraźniej, na twardym przełożeniu jechałem cały czas z prędkością 38 km/h. W Łąkcie fajny zjazd się kończy i trzeba zasuwać pod górę, ten podjazd już kiedyś podjeżdżałem i jest on dość wymagający, choć w porównaniu ze wcześniejszym tu już pikuś. Na granicy Łąkty i Muchówki zatrzymałem się jeszcze, żeby zwiedzić cmentarz wojenny z okresu I wojny nr 304 i po krótkiej przerwie pojechałem do Muchówki. Około godziny 19:50 byłem już na miejscu.

Tym razem wycieczka super udana, co prawda męczyłem się na podjeździe, ale jechało się dobrze, widoki na przełęczy bardzo fajne, również ostatni odcinek pod Bacówkę na Zadzielu (na mapie zaznaczony jako Bacówka na Nad Wilczym Rynkiem) też warto podjechać. Zjazd do Łąkty błyskawiczny i praktycznie bez wysiłku.

Galeria wycieczki


Sobolów, Zonia i Bochnia

Wtorek, 19 czerwca 2012 | dodano:19.06.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 33.10 km
  • Czas: 01:42
  • VAVG 19.47 km/h
  • VMAX 58.26 km/h
  • Temp.: 28.0 °C
  • HRmax: 166 ( 86%)
  • HRavg 138 ( 71%)
  • Kalorie: 2530 kcal
  • Podjazdy: 592 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Po wczorajszej mało udanej próbie zdobycia Pasierbieckiej Góry (10 miejsce w rankingu najtrudniejszych polskich podjazdów szosowych), dziś postanowiłem pojeździć po górka w okolicach Bochni przy okazji odwiedzając cmentarze wojenne okręgu IX.

Na początek pojechałem do Sobolowa, przez Gierczyce, pagórkowatą trasą przez Nieszkowice Małe i Stradomkę. Na ostatnim odcinku wybrałem skrót wzdłuż rzeki Stradomki po betonowych płytach i tak dojechałem do cmentarza parafialnego w Sobolowie, gdzie znajduje się cmentarz wojenny nr 339 z okresu I wojny. Zrobiłem kilka fotek i stwierdziłem, że cmentarz wojenny Sobolowie wygląda coraz gorzej. Pochówki pojawiły się nowe groby cywilne w obrębie kwatery, podniszczone są też tablice i napisy na krzyżu centralnym. Po chwili byłem już pod kościołem w Sobolowie, gdzie rozpocząłem podjazd pod Zonię - podjazd ten jest opisany tu choć nie pokonywałem go dokładnie w ten sam sposób bo zrobiłem skrót na cmentarz w Sobolowie wzdłuż Stradomki i tym samym ominąłem początkowy etap podjazdu, nie mniej to co najtrudniejsze było dopiero przede mną. Początek podjazdu jest gdzie tak do granicy 300 m npm, później zaczyna się bardzo ciężko, trzy kolejne mega strome ścianki rozdzielone krótkimi odcinkami o trochę niższej stromiźnie zaprowadzą nasz do Zonii na szczy wzniesienia na wysokości około 400 m npm (po wyjeździe z lasu - kapliczka z krzyżem na skrzyżowaniu- to punkt kulminacyjny). Serwis Strava wyznaczył na najbardziej stromy odcinku podjazdu premię 4 kategorii (1,4 km; 9,6 śr. nachylenie; śr. prędkość 8,9; czas: 09:19; VAM 850; Moc 257 Wat) - pojechałem, więc ten podjazd całkiem sprawnie, mimo iż podczas całej wycieczki czułem się raczej słabo. Dalej zjazd na którym po prawej stronie mijamy kolejny cmentarz wojenny nr 341 - Wola Nieszkowska - Zonia. Zatrzymałem się, zrobiłem kilka zdjęć, cmentarz jest w stanie bardzo dobry, a po chwili ruszyłem w dół do Woli Nieszkowskiej, chwila przerwy na przełęczy, widoki raczej kiepskiej, wielkie ciemne chmury burzowe, zasłaniały widoki. Po chwili pędziłem już w dół do Zawady, gdzie miałem podjeżdżać pod Czyżyczkę, ale ostatniej chwili stwierdziłem, że pojadę do Pogwizdowa i dalej do Bochni (kiedyś jechałem tą drogą z tym, że w przeciwnym kierunku.

Od Zawady najpierw trochę w dół po chwili byłem pod zabytkowym kościołem św. Szymona i Tadeusza Judy w Pogwizdowie. Kilka fotek i po chwili już kręciłem na dość stromym pojeździe w kierunku Kopalin i Bochni. Po dojechaniu do skrzyżowania z drogą na Czyżyczkę podjazd się skończył i popędziłem w dół do Bochni. Po zjeździe znów pod górę w Dołuszycach, gdzie zrobiłem fotkę z ładnym widokiem na Bochnie i na szczycie wzniesienia popędziłem boczną drogą do Bochni. W Bochni postanowiłem jeszcze podjechać pod wzgórze Krzeczków, na którym znajduje się cmentarz wojenny nr 313. Podjazd pod Krzeczków spod Hali Targowej jest krótki, ale mega stromy, jakoś jednak podjechałem i zatrzymałem się pod bramą kirkutu na którym znajduje się kwatera wojenna. Na teren kirkutu niestety nie wszedłem, bo jest on zamknięty i można tam wejść tylko z opiekunem cmentarza. Po chwili popędziłem więc w dół, po drodze robiąc jeszcze fajną fotkę z widokiem na kościół św. Mikołaja. Na koniec pojechałem jeszcze na cmentarz komunalny w celu odwiedzenia kwatery wojennej nr 314, na cmentarz wszedłem bramą główną, mimo iż do interesującej mnie kwatery najłatwiej jest dostać się z drugiej strony. Sfotografowałem bramę główną z datą założenia cmentarza - 1787 i po przejściu przez cmentarz doszedłem do interesującej mnie kwatery.

Reprezentacyjny cmentarz okręgu IX - Bochnia, jest w doskonałym stanie i zadbany, szkoda że wszystkie cmentarze wojenne tak się nie prezentują.

Pozostał mi już tylko powrót do domu, podjechałem pod osiedle Niepodległości i dalej na Górny Gościniec, którym dojechałem do Łapczycy, po drodze obserwując błyskawice przecinające niebo gdzieś nad Zonią, ja na szczycie byłem już w domu, więc burzą nie musiałem się już przejmować. Wycieczka udana, choć forma była słaba, bolały mi nogi, było gorąco i duszno, więc jazda po górkach była ciężka, ale jakoś się udało:)

Galeria wycieczki


Na Pasiebiecką Górę

Poniedziałek, 18 czerwca 2012 | dodano:18.06.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 24.67 km
  • Teren: 1.00 km
  • Czas: 01:30
  • VAVG 16.45 km/h
  • VMAX 64.96 km/h
  • Temp.: 30.0 °C
  • HRmax: 185 ( 96%)
  • HRavg 146 ( 76%)
  • Kalorie: 2332 kcal
  • Podjazdy: 582 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Niestety nie udana próba podjazdu pod Pasierbiecką Górę z Łososiny Górnej - podjazd znajduję się na 10 miejscu wśród najtrudniejszych polskich podjazdów szosowych.

Galeria wycieczki


SPD przy crossie

Piątek, 15 czerwca 2012 | dodano:15.06.2012 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach
  • DST: 4.79 km
  • Czas: 00:15
  • VAVG 19.16 km/h
  • VMAX 51.45 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • HRmax: 170 ( 88%)
  • HRavg 146 ( 76%)
  • Kalorie: 220 kcal
  • Podjazdy: 80 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Szybka wyjazd ze stromym podjazdem w Moszczenicy pod Górny Gościniec w Łapczycy. Minął już przeszło miesiąc od mojego wypadku na kolarzówce podczas jazdy w Krakowie w SPD, od tego czasu nie jeździłem w pedałach SPD. Postanowiłem, że czas to zmienić i przykręciłem SPD (z jednej strony z platformą Shimano PD-A530) do mojego crossa, wziąłem też ze sobą pulsometr, który ostatnio używałem w zimie 2010 podczas jazdy na trenażerze. Czasu miałem mało więc pojechałem tylko do Moszczenicy, gdzie wykręciłem w stronę Łapczycy i rozpocząłem ciężki i stromy podjazd pod Górny Gościniec. Stoper w pulsometrze włączyłem dopiero jak zacząłem podjeżdżać górkę, więc podane niżej wskazania pulsometru zostały ustalone tylko podczas 9 minut. Pod górę podjechałem dość sprawnie, następnie już bardzo szybko dojechałem do starego kościoła w Łapczycy, a następnie zjechałem do drogi nr i wróciłem do domu. Test zarówno pedałów jak i pulsometru wypadł nieźle, więc od dziś będę ich używał podczas wycieczek.

Myślenice i Góra Chełm

Wtorek, 12 czerwca 2012 | dodano:12.06.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 21.39 km
  • Teren: 3.00 km
  • Czas: 01:15
  • VAVG 17.11 km/h
  • VMAX 58.00 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • Podjazdy: 444 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Pojechałem samochodem do Myślenic specjalnie po to by sobie podjechać pod górę Chełm (654 m npm - mój GPS zmierzył jedynie 645 m npm) i zjeździe z Chełmu pojechałem jeszcze na rynek do Myślenic.

Ładna pogoda miała być tylko do południa, więc wsiadłem w samochód i pojechałem do Myślenic na Zarabie, około 9:45 stałem już na parkingu gotowy do drogi. Pogoda była dość niepewna, mocno zachmurzone niebo i dość chłodno. Po przejechaniu 800 metrów od parkingu skręciłem w ulicę Leśną i rozpocząłem podjazd pod górę Chełm. Na początku zobaczyłem znak nakazujący jazdę w łańcuchami, a potem tabliczkę, że do stacji narciarskiej jest zaledwie 800 metrów, ale nie zrażony tymi informacjami ruszyłem pod górę. Pierwsze metry nie są specjalnie trudne, kręciłem dość równo z prędkością około 13 km/h. Po chwili wjechałem do lasu, było chłodno, a w zacienionych miejscach miejscami droga była mokra. Po prawej stronie za linią drzew widziałem jadące do góry siedziska na wyciągu. Po około kilometrze faktycznie dojechałem do stacji narciarskiej z tym, że do jej dolnego punktu i po raz pierwszy dnia dzisiejszego zobaczyłem stok narciarski. Dalej droga zaczęła się wznosić do góry coraz mocniej, po około 2 km zrobiło się na prawdę stromo i po raz pierwszy musiałem wrzucić najmniejsze koło w przodu. Na dodatek zorientowałem się z bidon z piciem został w samochodzie, a teraz bardzo by się przydał. Po przejechaniu najbardziej stromego odcinka dojeżdżamy do zabudowań osiedla Chełm, jest szkoła, kościółek i sporo domów. Ten odcinek między domami jest lżejszy, dopiero po nawrocie o prawie 180 stopni ponownie zaczyna się ostra wspinaczka. Na wysokości jakiś 620 m npm kończy się asfalt i zaczyna odcinek dziurawej drogi szutrowej. Taką to drogą dojeżdżamy do szczytu wzniesienia na wysokości około 645 metrów npm i po chwili zjeżdżamy w dół. Po prawej mijamy prywatne obserwatorium później skrzyżowanie szlaków, po chwili po krótkim podjeździe również po prawej mamy maszt GSM (chyba). Od obserwatorium mamy ponownie asfalt, a kilkaset metrów za masztem znajduje się górna stacja narciarska (wysokość jakiś 614 m npm). Z góry mamy piękne widoczki na Myślenice i sąsiednie górki oraz restauracje w której musiałem nabyć coś do picia - Tymbark 0,5 l za 6 zł:(. Podjazd opiszę dokładnie w dziale podjazd, więc tu nie będę podawał jego parametrów.

Po krótkim odpoczynku i sesji fotograficznej ruszyłem w dół. Zjazd nie jest specjalnie szybki, wąska i kręta droga wymusza sporą ostrożność i częste hamowanie, nie mniej jednak dość szybko jesteśmy z powrotem na Zarabiu. Na koniec postanowiłem jechać jeszcze na rynek do Myślenic, zrobiłem sesję fotograficzną efektownego centrum miasta i potem trochę inną drogą wróciłem do samochodu. Wycieczka krótka ale bardzo udana, podjazd pod Chełm jest wymagający o sporej różnicy wniesień i ponad 6 km długości, ale odcinki bardzo strome są w zasadzie tylko dwa.

Galeria wycieczki


Z żoną do Niepołomic

Piątek, 8 czerwca 2012 | dodano:08.06.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 36.25 km
  • Teren: 9.00 km
  • Czas: 02:20
  • VAVG 15.54 km/h
  • VMAX 58.00 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Podjazdy: 90 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Szybki wyjazd z żoną do Niepołomic, gdy wyjeżdżaliśmy pogoda była średnia, gdy wracaliśmy było już pięknie i słonecznie. Moja żona chciała coś załatwić w Niepołomicach, więc pojechaliśmy okoł0 14:50, pogoda była średnia, było ciepło ale wiało, a na niebie zaczęły pojawiać się czarne chmury. Jak byliśmy w Chełmie to nawet trochę kropiło, ale na szczęście deszczu nie było. Spokojnym tempem przez Targowisko, Kłaj, Szarów i Puszczę Niepołomicką dojechaliśmy do Niepołomic. Tam byliśmy w dwóch miejscach i o 17:15 ruszyliśmy w drogę powrotną. Pogoda stała się nagle piękna, chmury zniknęły, przestało też wiać.

Do domu jechaliśmy trochę inną drogą, przez Staniątki, Gruszki, Szarów, przecięliśmy drogę 75 i dalej już tradycyjnie przez Targowisko do Chełmu gdzie musieliśmy pokonać krótki, ale stromy podjazd. Żona tym razem dała radę i uśmiechem na ustach zatrzymała się dopiero pod kościołem w Chełmie. Zrobiliśmy krótki postój i po chwili ruszyliśmy do Łapczycy, ledwo obróciliśmy pedałami a tu nagle z kilku domów usłyszeliśmy krzyki w stylu "jeeeeest", po chwili trąbki i dalsze krzyki. Okazało się, że właśnie w tym momencie Lewandowski strzelił Grekom bramkę i całą Polskę ogarnęła euforia. Po jakiś 10 minutach już byliśmy w domu, do przerwy Polska prowadziła z Grecją 1:0 mając zdecydowaną przewagę i okazje na co najmniej 3 bramki. Jak się później w drugiej połowie było już gorzej i mecz zakończył się szczęśliwym dla nas remisem.

W między czasie, gdy Polacy grali z Grecją, nad Łapczycą pojawiły się balony, zrobiłem kilka fotek, choć żałuję, że nie widziałem, że balony będą startować z Łapczycy. Rok temu byłem na takim starcie i bardzo mi się podobało. Tym razem pozostało mi tylko oglądanie balonów z okna domu - i tak zdjęcia wyszły bardzo fajne:)

Galeria wycieczki