Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Na cmentarze wojenne na Pogórzu Bocheńskim

Czwartek, 7 czerwca 2012 | dodano:07.06.2012 Kategoria 41-60 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 53.66 km
  • Teren: 7.00 km
  • Czas: 02:52
  • VAVG 18.72 km/h
  • VMAX 60.48 km/h
  • Temp.: 18.0 °C
  • Podjazdy: 874 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Pojechałem odwiedzić kolejne cmentarze wojenne z okresu I należące do IX okręgu cmentarnego (Bochnia), muszę przyznać, że trochę nie doceniłem trudności trasy, a chciałem ją przejechać szybko bo nie miałem dużo czasu. W rezultacie opuściłem cmentarz w Łapanowie, a do domu przyjechałem wręcz skrajnie zmęczony, mimo iż moja średnia wyniosła tylko 18,6 km/h. Trasa była jednak obiektywnie trudna - serwis Strava Ride wyznaczył mi aż 4 premię 4 kategorii, a np podjazd pod Czyżyczkę od strony Gierczyc (ok 2,5 km i 138 metrów przewyższenia, 4,3% średnie nachylenie - w ogóle na premię nawet 5 kategorii się nie łapie).

Na początek podjeżdżałem właśnie Czyżyczkę i od pierwszego podjazdu czułem, że nie mam za bardzo mocy. Z Czyżyczki zjechałem do Zawady i po chwili rozpocząłem kolejny podjazd pod stację narciarską w Woli Nieszkowskiej. Ten odcinek podjeżdżałem już wielokrotnie i moim zdaniem nie jest on znowu aż tak strasznie trudny, nie licząc mega stromej końcówki, a tym czasem tu już premia górska jest i to 4 kategorii (1,8 km, 101 metrów przewyższenia, 5,6% średnie nachylenie, podjechałem go w czasie 9:45; ze średnią prędkością 11,2 km/h; VAM 622; moc 182 waty). Na przełęczy zrobiłem krótki odpoczynek, pyknąłem kilka fotek i ruszyłem w kierunku widocznej po prawej zalesionej góry, skręt w prawo na wysokości stacji narciarskiej. Najpierw mamy szybki zjazd, a po chwili moim oczom ukazała się mega stroma ścianka, w mojej pamięci ten odcinek zapisał się jako mega trudny. Kolejne metry pokonywane pod górę po nierównej betonowej drodze są bardzo ciężkie, z wysokości 279 na dystansie niespełna 800 wyjeżdżamy na 370 metrów pod cmentarze wojenny. Końcówka jest w zasadzie nie przejezdna (szczególnie po deszczach a tak było tego dnia), więc ostatnie metry pod górę pchałem, ale odcinek do linii lasu możemy spokojnie pokonać na rowerze, najbardziej stromy jest odcinek po betonie do ostatnich zabudowań, potem jest wypłaszczenie po łące i znowu mocno pod górę błotnistą ścieżką. Na rowerze pokonałem odcinek 500 metrów z różnicą wysokości 61 metrów, momentami na moim liczniku pojawiała się średnia prędkość rzędu 5 km/h. Strava jako premię górską 4 kategorii wyznaczyła cały odcinek aż na szczyt wzgórza, powyżej cmentarz nr 340 Wola Nieszkowska - Wichras (900 metrów ze średnim nachyleniem 12,9%, różnicą wysokości 115 metrów, miejscami punktowe nachylenie sięga 16, 17, 19 a nawet 21% - jest na prawdę bardzo bardzo stromo).

Po obejrzeniu cmentarz wojennego, pojechałem dalej leśną ścieżką, po chwili dotarłem na otwartą polanę na której mogłem podziwiać piękne widoki, a zaraz potem szybkim zjazdem dotarłem do Leszczyny, gdzie chciałem odwiedzić kolejny cmentarz wojenny. W Leszczynie natchnąłem się na procesję z okazji Bożego Ciała, na szczęście skręt na cmentarz wojenny był przed kościołem, więc nie musiałem czekać. Niestety ścieżka do cmentarz nr 310 była zarośnięta wysoką trawą, podobnie zresztą jak sam cmentarz. Po sesji fotograficznej, wróciłem na drogę z Leszczyny w kierunku Łapanowa, na szczęście procesja już się skończyła i mogłem swobodnie przejechać obok kościoła i skierować się na Trzcianę. Już w Leszczynie mamy piękne widoki na okoliczne górski, szczególnie na najwyższy szczyt Pogórza Bocheńskiego czyli na Kamionną, widać też wyłaniające się na horyzoncie pierwsze wzniesienia Beskidu Wyspowego. Pędząc w dół stromym zjazdem do Trzciany, widoki te stają się jeszcze piękniejsze. Kolejny postój miałem na cmentarzu parafialnym w Trzcianie, na którym mieszczą się dwie kwatery z okresu pierwszej wojny oznaczone wspólnym numerem 309 - zrobiłem sesję zdjęciową i zjechałem jeszcze kawałek pod kościół w Trzcianie, gdzie akurat zakończyła się msza święta i rezultacie utknąłem w małym korku pod kościołem.

Zgodnie z pierwotnym planem w Trzcianie miałem odbić na Łapanów i wracać do domu doliną Stradomki, ale uznałem, że mam niezły czas i odwiedzę jeszcze cmentarze w Tarnawie i Kępanowie. Kiedyś już jechałem tą trasą na w/w cmentarze, ale jak się później okazało wybrałem inną drogę i była to droga krótsza ale zdecydowanie trudniejsza. Jechałem przez jakiś przysiółek przez który droga wiodła strasznie stromo pod górę, serwis Strava wyznaczył na tym podjeździe premię 4 kategorii (1 km, różnica wzniesień 100 m, średnie nachylenie 9,8%; mój czas to 7:58, średnia prędkość 7,7 km; VAM 755, moc 211 wat - jest odcinek 200 m ze średnim nachyleniem 19,6%). Momentami na liczniku miałem 4,5 km/h i miałem chwilę zwątpienia, ale jakoś wjechałem na szczyt do drogi na Tarnawę. W nagrodę za tą wspinaczkę, miałem długi i szybki zjazd do samej Tarnawy, w kościele trwała msza, a ja szybko podjechałem na cmentarz obejrzeć kwaterę wojenną nr 344. Po krótkiej sesji ruszyłem dalej w kierunku Łapanowa, najpierw miałem zjazd ale po chwili znów musiałem się wspinać, później zjazd do miejscowości Grabie, gdzie odbiłem w lewo do Kępanowa. Krótki podjazd i po chwili byłem pod malutkim cmentarzem nr 343 w Kępanowie, kilka zdjęć i popędziłem do Łapanowa, gdzie miałem odwiedzić jeszcze jeden cmentarz wojenny ale ostatecznie stwierdziłem, że mam mało czasu i od razu ruszyłem do domu. Miałem jechać po płaskim Doliną Stradomki ale w ostatniej chwili zdecydowałem się na jeszcze jeden podjazd.

Z Łapanowa w kierunku Raby prowadzi podjazd przez Kobylec, drogą tą przebiega Szlak Papieski, którym do raku odbywa się pieszy rajd z Łapanowa do Niegowici lub w kierunku przeciwnym. Rok temu pokonywałem ten podjazd właśnie podczas tego rajdu. Nie jest to może jakiś super trudny podjazd, ale i tak Strava zaklasyfikował go jako podjazd 4 kategorii (1,5 km, 91 metrów przewyższenia, średnie nachylenie 6,1%, czas 9:49, prędkość 9,2 km/h; VAM 556; moc 173 waty). Po tych parametrach widać wyraźnie, że już byłem słaby, dość kiepski współczynnik WAM czyli średnia prędkość podjeżdżania w metrach na godzinę. Z Kobylca zjechałem przez Jaroszówkę i Wieniec do Dąbrowicy, skąd pojechałem dalej przez Stradomkę. Na koniec zdecydowałem się zrobić skrót przez Nieszkowice Małe. Na tych niewielkich górkach, kompletnie odcięło mi prąd, męczyłem się strasznie ale jakoś dałem radę i tuż przed 13:00 byłem w domu.

Cała trasa okazała się ciężka i chyba nawet trochę dla mnie za ciężka, muszę sporo ćwiczyć jeśli chcę przejechać Tour de Pologne amatorów w limicie czasu, na treningi pozostał mi jeszcze jakiś miesiąc w którym niestety dwa weekendy mam zajęte, więc może być ciężko, ale tym roku startuję. Na koniec jeszcze kilka słów o cytowanych tu parametrach podjazdu z serwisu Strava, serwis ten wybiera tylko najbardziej strome odcinki drogi prowadzącej pod górę i tam wyznacza premię. W rzeczywistości podjazd są zwykle sporo dłuższe, ale pewnie są na tych nie liczonych odcinkach mniej strome lub występują tam wypłaszczenie lub odcinki zjazdów. Dla porównania powiem tylko, że podjazd pod Kobylec z Łapanowa to tak na prawdę 4,1 km/h o średnim nachyleniu 2,8% (ale są odcinki płaskie czy nawet krótkie zjazdy), różnica wzniesień 120 metrów, a w sumie pod górę trzeba jechać 144 metry (bo są odcinki zjazdów) - Strava do premii górskiej bierze tylko 1,5 z tego podjazdu bez odcinków płaskich czy prowadzących w dół.

Galeria wycieczki



profil na ridewidthgps.com

Z żoną nad Czarny Staw

Niedziela, 3 czerwca 2012 | dodano:03.06.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 35.73 km
  • Teren: 4.00 km
  • Czas: 02:11
  • VAVG 16.36 km/h
  • VMAX 34.20 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 31 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Niedzielna wycieczka z żoną przez Puszczę Niepołomicką nad Czarny Staw. Pogoda w niedzielne popołudnie była dość niepewna, gdy wyjeżdżaliśmy z Niepołomic nawet lekko kropiło, więc przygotowani na deszcz (zaopatrzeni w kurtki przeciwdeszczowe) wybraliśmy się na wycieczkę do Puszczy Niepołomickiej. Przez las jechało się bardzo fajnie, temperatura około 17 stopni, bezwietrznie. Gdy dojechaliśmy nad Czarny Staw nawet zaczęło się lekko rozpogadzać, zrobiliśmy więc sesję zdjęciową (niestety komórką bo aparatu zapomniałem) i ruszyliśmy w drogę powrotną. Koło rezerwatu żubrów zatrzymaliśmy się nad bardzo fajnym mały jeziorkiem, gdzie moja żona przymierzyła jeszcze nie używaną pelerynę, którą kupiła w ubiegłym roku przed wyjazdem do Częstochowy. Na deszcz się jednak już nie zapowiadało, a słońce coraz odważniej zaczęło pojawiać się na niebie.
</p><p>
Na zakończenie wycieczki pojechaliśmy na lody na niepołomicki rynek, gdy tak siedzieliśmy i jedliśmy lody zrobiło się słonecznie i ciepło, aż trzeba się było rozebrać. Deszcz wyczekał do godziny 19:00 i wtedy zaczęło lać na całego, ale mu już byliśmy w domu:) Wycieczka bardzo udana, żona dała radę, choć pod koniec trochę narzekała na ból nóg:)

Galeria wycieczki


Do Bochni po samochód

Sobota, 2 czerwca 2012 | dodano:02.06.2012 Kategoria 0-20 km, Po górkach, Po płaskim, samotnie
  • DST: 9.38 km
  • Czas: 00:24
  • VAVG 23.45 km/h
  • VMAX 42.50 km/h
  • Temp.: 17.0 °C
  • Podjazdy: 70 m
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Przed zieloną szkołą zostawiłem samochód u lakiernika i rowerem pojechałem do Niepołomic, dziś miałem samochód odebrać - tylko że nie miałem w Łapczycy żadnego ze swoich rowerów, musiałem więc skorzystać roweru mojej żony. Rowerek jest fajny, lekki i szybki na dobrym osprzęcie - sporo lepszy niż mój cross, ale niestety pozycja na rowerze jest zdecydowanie nie dla mnie. Jakoś podjechałem pod Górny Gościniec a potem już szybciutko dojechałem do lakiernica na granicę Bochni i Krzeczowa. Odebrałem samochód i do domu wróciłem z rowerem na dachu.


Prawie na Przełęcz Zubrzycką

Czwartek, 31 maja 2012 | dodano:31.05.2012 Kategoria 0-20 km, Po górkach
  • DST: 13.00 km
  • Czas: 00:42
  • VAVG 18.57 km/h
  • VMAX 45.00 km/h
  • Temp.: 18.0 °C
  • Podjazdy: 302 m
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Na zdjęciach Wielka Polana - widoki w miejscu kulminacji szosy (817 m npm)

Po wczorajszej wycieczce był pewien niedosyt, więc tym razem z DWD skręciliśmy w lewo w kierunku Wielkiej Polany i zaczęliśmy podjazd. Po cichu liczyłem, że może uda nam się zdobyć Przełęcz Zubrzycką (877 m npm). Dojechaliśmy do przystanku PKS Sidzina Wielka Polana, a następnie po stromy serpentynach zaczęliśmy się wspinać pod górę. W internecie wyczytałem, że są tam odcinki 100 metrowe z nachyleniem 12% i 14%. W moim "stalowym rumaku" nie mogłem przerzucić na najmniejszą zębatkę z przodu, więc na tych stromych odcinkach miałem kłopoty, ale stojąc na pedałach jakoś wjechałem na szczyt. W tym miejscu na dużej otwartej polanie znajdowało się kilka domków, kapliczka a droga wyraźnie zaczęła schodzić w dół i założyłem, że jesteśmy już na miejscu, więc po krótkim odpoczynku zaczęliśmy zjeżdżać w dół. Jak się później okazało, miejsce do którego dojechaliśmy to właściwa Wielka Polana położona na wysokości jakiś 817 m npm, a do przełęczy brakło nam jeszcze około 1 km i 50 metrów w pionie podobno po bardzo stromej drodze.

Podjazd od DWD na Wielką Polanę 3845 metrów i 200 metrów przewyższenia, średnie nachylenie 6%, bardzo stroma końcówka po serpentynach i ostatni zakręt po którym dojeżdżamy do punktu kulminacyjnego drogi. Dalej droga wyraźnie opada i wchodzi w las, później jednak jak mówiłem jest jeszcze jeden podjazd do przełęczy.

Po chwili przerwy zjechaliśmy do Sidziny na zakupy i na koniec podjechaliśmy ponownie do DWD w sumie zaliczyliśmy przeszło 300 metrów przewyższenia i tyle mniej więcej ma cały podjazd od Dębu Adam w Sidzinie na Wielką Polanę.

Galeria wycieczki



Mapa geocontext

DWD - Sidzina - Wielka Polana - DWD

Środa, 30 maja 2012 | dodano:31.05.2012 Kategoria 0-20 km, Po górkach
  • DST: 11.40 km
  • Czas: 00:40
  • VAVG 17.10 km/h
  • VMAX 45.00 km/h
  • Temp.: 17.0 °C
  • Podjazdy: 238 m
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Na zdjęciach: kościół w Sidzinie, Dąb Adam oraz Wielka Polana - przystanek początek szlaku czarnego na Halę Krupową.

Po wycieczce pieszej na Halę Krupową, znów po południu mieliśmy trochę wolnego czasu, więc postanowiliśmy ponownie przejechać się na rowerach. Z DWD zjechaliśmy do Sidziny pod dęba i tym razem uderzyliśmy drogą w prawo do centrum Sidziny, zrobiliśmy zakupy i pojechaliśmy jeszcze kawałek dalej przez wieś, ale nie wypatrzyliśmy nic ciekawego, więc po chwili podjeżdżaliśmy pod górę pod DWD. Poszło łatwo, więc postanowiliśmy pojechać jeszcze wyżej do przystanku PKS Wielka Polana, skąd rano startowaliśmy czarnym szlakiem na Halę Krupową.

Podjazd na odcinku od dęba do przystanku na Wielkiej Polanie, startujemy z wysokości 537 m npm by po 5,3 metrach dojechać do przystanku na wysokości 758 m npm, co daję nam 221 metrów przewyższenia o średnim nachyleniu jakiś 4-5%, ale powyżej DWD zaczynają się odcinki bardziej strome. Z Wielkiej Polany zjechaliśmy do DWD, gdzie od pani pracującej z naszymi dziećmi dowiedzieliśmy się, że droga wiedzie jeszcze wyżej i to stromy serpentynami na Przełęcz Zubrzycką.

Galeria wycieczki



Mapa geocontext

DWD - Sidzina - DWD

Wtorek, 29 maja 2012 | dodano:31.05.2012 Kategoria 0-20 km, Po górkach
  • DST: 7.80 km
  • Czas: 00:28
  • VAVG 16.71 km/h
  • VMAX 45.00 km/h
  • Temp.: 18.0 °C
  • Podjazdy: 113 m
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Na zdjęciach Dom Wczasów Dziecięcych w Sidzinie oraz pobliska kapliczka na Bińkówce.

Pojechałem wraz z dziećmi z mojej szkoły na zieloną szkołę do Domu Wczasów Dziecięcych w Sidzinie. Jak się okazało do najbliższego sklepu było 3,5 km, więc wypożyczyliśmy od organizatorów rowery, żeby pojechać do sklepu i zrobić zakupy przed planowaną na następny dzień wycieczką na Halę Krupową. Dom Wczasów Dziecięcych (DWD) położony jest przy drodze z Sidziny na Przełęcz Zubrzycką na wysokości 618 m npm, więc do Sidziny mieliśmy w dół i zasadzie bez pedałowania dojechaliśmy pod Dąb Adam - będący symbolem Sidziny i pomnik papieski. Skręciliśmy w lewo i po około kilometrze dojechaliśmy do sklepu gdzie zrobiliśmy zakupy. Następnie powróciliśmy pod dąb i pojechaliśmy kawałek dalej pod kościół w Sidzinie, okazało się że tu znajduję się centrum wioski z kościołem, Zespołem Szkół i kilkoma sklepami. Zrobiłem zdjęcie i ruszyliśmy z powrótem do DWD.

Początek wyraźnego podjazdu na skrzyżowaniu pod dębem na wysokości jakiś 537 m npm, droga wznosi się równomiernie po nowiutkim asfalcie i po jakiś 3,3 km dojeżdżamy do DWD - średnie nachylenie podjazdu to jakieś 4%. Podjazd raczej łatwy.

Galeria wycieczki



Mapa geocontext

Z Bochni do Niepołomic

Niedziela, 27 maja 2012 | dodano:27.05.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 28.44 km
  • Teren: 3.00 km
  • Czas: 01:02
  • VAVG 27.52 km/h
  • VMAX 34.21 km/h
  • Temp.: 18.0 °C
  • Podjazdy: 45 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Jutro jadę z dziećmi na zieloną szkołę, więc postanowiłem wykorzystać ten czas na pomalowanie uszkodzonego błotnika w moim samochodzie. Obejrzałem, więc czasówkę w Giro i pojechałem odstawić samochód do lakiernika do Bochni, a właściwie praktycznie do Krzeczowa. Na miejscu ściągnąłem rower i ruszyłem do Niepołomic. Na początek jazda w kierunku Gawłowa, droga w remoncie bo robią autostradę, musiałem nawet przez chwilę stać na mijance. Dalej skręt na kładkę w Krzyżanowicach. Nad głową wisiała mi ciemna deszczowa chmura, więc miałem większą motywację do szybkiego kręcenia. W Krzyżanowicach przejechałem Rabę i przez wieś ruszyłem w kierunku Baczkowa. W Baczkowie pod sklepem stanąłem dosłownie na dwie minuty, żeby kupić chusteczki higieniczne (od kilku dni mam niestety katar) i skręciłem do Puszczy.

W momencie gdy wydawało mi się, że już wyjeżdżam spod ciemnej chmury, to zaczęło podać. Lekki deszcz towarzyszył mi prawie do drogi na Stanisławice, dopiero tam udało mi się chmurę przegonić - niestety w wyniku deszczu dość wyraźnie spadła temperatura i zacząłem trochę marznąć. Dalej dojechałem do szutrowego odcinka Drogi Królewskiej i skręciłem w kierunku leśniczówki Przyborów zaliczając odcinek Strade Bianche:). Od leśniczówki już asfaltową Drogą Królewską do Niepołomic. Na droga osiedlowych w Niepołomicach na liczniku pojawił mi się dystans 27 km, potrzebował 59:50 sekund, żeby go pokonać. Zanim dojechałem do domu przejechałem jeszcze prawie 1,5 km, udało mi się otrzymać średnią powyżej 27 km/h - całkiem nieźle biorą jeszcze pod uwagę, że jechałem z plecakiem na plechach:)


XI Gwiaździsty Zlot Rowerowy

Niedziela, 20 maja 2012 | dodano:20.05.2012 Kategoria 61-80 km, Po płaskim, Rajdy rekreacyjne
  • DST: 78.76 km
  • Teren: 12.00 km
  • Czas: 04:08
  • VAVG 19.05 km/h
  • VMAX 51.45 km/h
  • Temp.: 25.0 °C
  • Podjazdy: 195 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wyjazd z uczennicami Szkoły Podstawowej w Woli Zabierzowskiej do Bochni na XI Gwiaździsty Zlot Rowerowy. Po wczorajszych zawodach byłem mocno zmęczony ale postanowiłem jechać z Łapczycy. Na podjeździe do Chełmu dość mocno bolało mnie kolano i w zasadzie całą drogę przez Kłaj i Puszczę Niepołomicką do Woli Zabierzowskiej jechało mi się dość ciężko. Pod szkołą byłem o 8:40 a około 9:00 w 9 osobowej grupce ruszyliśmy pod leśniczówkę Przyborów. Musieliśmy poczekać na grupę jadącą z Niepołomic, która dojechała około godziny 9:45. Po chwili przerwy ruszyliśmy już razem leśnymi drogami przez Puszczę do Damienic, gdzie przejechaliśmy kładką przez Rabę i po chwili byliśmy już w ośrodku Bochnia - Chodenice, gdzie odbywał się piknik.

W Chodenicach byliśmy przez około 4 godziny, dzieci brały udział w konkurencjach sportowych, zjadły żurek i poopalały się na słońcu. Zlot rowerowy był połączony z oficjalnym otwarcie szlaku rowerowego "Salina Cracoviensis" - rozdawano mapy szlaku oraz przewodniki po najciekawszych miejscach na szlaku. Ja ten szlak już przejechałem w kwietniu, szkoda że wtedy nie miałem mapy, może kiedyś pojadę jeszcze raz tym razem już dokładnie po trasie szlaku. Na zakończenie pikniku o godzinie 14:30 nastąpiło wręczenie nagród i losowanie rowerów dla każdej z reprezentowanych gmin. Gmina Niepołomice, była reprezentowana tylko przez 25 osób z czego 9 z naszej grupy, więc szansę były spore. Nagrodę zgarnęła nauczycielka wf z naszej szkoły:) Około 15 ruszyliśmy w drogę powrotną, w Damienicach zrobiliśmy jeszcze postój na lody, a potem dość mocnym tempem wróciliśmy pod szkołę.

Mi pozostał jeszcze powrót do Łapczycy, jechałem dość spokojnym tempem, na szczęście kolano bolało mniej już trochę mniej i nawet udało mi się wjechać w Chełmie pod górkę. Około 18 dojechałem do domu zaliczając prawie 79 km, co w połączeniu zaliczonymi dzień wcześniej 57 km (w bardzo trudnym terenie) dało mi sporą dawkę kilometrową, ale też duże zmęczenie:)

Galeria wycieczki


Zawody MTBO w Świebodnej

Sobota, 19 maja 2012 | dodano:20.05.2012 Kategoria 41-60 km, Po górkach, RNO, zawody
  • DST: 57.38 km
  • Teren: 25.00 km
  • Czas: 04:24
  • VAVG 13.04 km/h
  • VMAX 57.00 km/h
  • Temp.: 24.0 °C
  • Podjazdy: 1211 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wraz z Krzyśkiem wziąłem udział w zawodach MTBO w Świebodnej - Gmina Pruchnik w Podkarpackim. Było strasznie ciężko, ale jakoś daliśmy radę:)

Ostateczna decyzja o wyjeździe zapadła dosłownie w ostatniej chwili, Krzysiek załatwił sobie zastępstwo w pracy i postanowił jednak jechać. W sobotę o 5 rano ruszyliśmy z Łapczycy w kierunku na Rzeszów. Na szczęście droga nr 4 o tej porze nie jest jeszcze zakorkowana, więc podróż poszła nam sprawnie i kilka minut po 8 byliśmy już w Świebodnej. Start był zaplanowany na 9:30, ale o tej godzinie w zasadzie dopiero rozpoczęła się odprawa, organizator poinformował nas, że do zaliczenia jest aż 17 punktów a do przejechania przy optymalnym wariancie jakieś 70-80 km. Ta informacja nas trochę zaskoczyła bo wcześniej była mowa o 60 km, minimalna ilość punktów, które należało zaliczyć żeby być klasyfikowanym to 10.


Wylosowaliśmy nr 12 i startowaliśmy jako druga para, o 9:48 otrzymaliśmy mapę i 2 minuty później ruszyliśmy na trasę. Mimo iż przyjechaliśmy na zawody z myślą, że jedziemy raczej rekreacyjnie (Krzysiek w tym roku przejechał dopiero 100 km, a ja tydzień wcześniej miałem mało przyjemne spotkanie z asfaltem:) to założyliśmy dość ambitny plan zaliczania poszczególnych punktów. Na początek najbliżej położony punkt nr 16 - od razu jechaliśmy mocno pod górę, najpierw po asfalcie a potem szutrówką, Krzysiek już na samym początku miał kłopoty z podjazdami, mimo to ambitnie walczył, po wyjechaniu na szczyt wzniesienia, jechaliśmy kawałek grzbietem, podziwiając widoki, a potem rozpoczęliśmy zjazd, na którym Krzysiek zaliczył wywrotkę. Z małymi przygodami dojechaliśmy do punktu nr 16 zlokalizowanego przy leśniczówce. Następny na liście był punkt nr 15, najpierw kawałek jazdy pod górę, a później szybki zjazd do miejscowości Hucisko Nienadowskie, tu mieliśmy skręcić z asfaltu na przecinkę i bez problemu dojechać do punktu. Niestety nie było tak łatwo, najpierw musieliśmy się przeprawiać przez potok, potem pojechaliśmy przez łąkę, ale w końcu trafiliśmy na właściwą drogę i po podjechaniu kilkuset metrów byliśmy na punkcie nr 15.

Kolejny był punkt nr 14, chyba trochę niepotrzebnie zjechaliśmy do asfaltu i po chwili znów musieliśmy wjeżdżać pod górkę, na szczycie spotkaliśmy zespół Bikeholików za którymi z pewnymi kłopotami dojechaliśmy do punktu, znajdującego się przy maszcie na szczycie wzniesienia. Okazało się, że na punkcie brakuje lampionu, ponieważ byliśmy tam w 3 zespoły, więc zadzwoniliśmy do organizatora i tym samym zaliczyliśmy punkt wirtualnie. Ze wzgórza zjechaliśmy leśną przecinką, droga niestety była fatalna, zarośnięta, z głębokimi koleinami, ale z niewielkimi problemami zjechaliśmy do miejscowości Nienadowa, gdzie skręciliśmy w kierunku szosy powiatowej na Babice. Po drodze zaliczyliśmy jeszcze sklep, bo Krzysiek musiał uzupełnić bidon. Po krótkiej przerwie ruszyliśmy pagórkowatą szosą na Babice, po jakiś 2 km odbiliśmy w lewo na Połanki i dalej jadąc mocno pod górę dotarliśmy pod budynek dawnej szkoły podbijając punkt nr 13.

Następnym punktem na rozkładzie była 12, jechaliśmy do niej leśną ścieżką. Po wyjechaniu z lasu dotarliśmy do punktu położonego w pięknym widokowym punkcie. Dalej mieliśmy do wyboru, jazdę przecinką do asfaltu i potem po asfalcie do miejscowości Skopów lub skrót przez las niepewną drogą. Wybraliśmy oczywiście skrót:) po drodze w pewnym momencie źle skręciliśmy ale po kilkuset metrach dostrzegliśmy błąd i wróciliśmy na właściwą ścieżkę. Po kilku minutach jazdy w dół byliśmy w Skopowie, jak się jednak okazało nie wyjechaliśmy tam gdzie planowaliśmy i rezultacie widząc kościół po prawej pojechaliśmy asfaltówką w lewo. Jechaliśmy tak dobry kilometr zanim się zorientowaliśmy, że coś nie gra, zdecydowałem się zapytać gdzie jesteśmy dwóch Panów naprawiających samochód na podwórku. Okazało się, że jednak jedziemy złą drogą i po chwili znowu wracaliśmy w kierunku kościoła, gdzie dopiero trzeba było skręcić w lewo. Kilkaset metrów dalej skręciliśmy w prawo i rozpoczęliśmy wspinaczkę do punktu nr 10. Prawdę mówiąc miałem pewne wątpliwości czy w ogóle atakować ten punkt, czas mieliśmy raczej słaby a w końcu obowiązywał limit 6 godzin, ale Krzysiek ostro obstawał, że dany radę zaliczyć jeszcze 10 i 9 przed powrotem w kierunku mety. Z punktem nr 10 poszło jeszcze nie najgorzej, co prawda musieliśmy podjechać a częściowo podejść pod dość strome wzniesienie ale potem grzbietem wzgórza bez problemu dotarliśmy na punkt, mogąc przy okazji znów podziwiać piękne widoczki. No ale dalej to już katastrofa, zdecydowaliśmy się jednak jechać na punkt nr 9, mieliśmy się kawałek wrócić i skręcić w pierwszą przecinkę w prawo. Na początku droga w którą skręciliśmy wyglądała dość dobrze, była szeroka i prowadziła w dół. Po drodze spotkaliśmy dwie pary idące pod górę, co upewniło nas w przekonaniu, że na dole musi gdzieś być punkt i tak jechaliśmy sobie aż droga po prostu się skończyła. Byliśmy gdzieś w lesie, do końca nie wiedzieliśmy gdzie, zjechaliśmy w dół 1,1 km i 88 metrów pionie. W tym momencie nasze moralne spadły do zera. Podjąłem szybką decyzję wracamy pod górę i pomijając 9 jedziemy na metę zaliczając po drodze łatwiejsze punkty. Wracaliśmy oczywiście spacerem bo było strasznie stromo a ścieżka była śliska. Podejście kosztowało nas sporo sił a jak już byliśmy na górze, to mieliśmy kompletnie dość.

W tym momencie mieliśmy zaliczone 6 punktów, do końca limitu czasu pozostawało nam niespełna 2 godziny, a na próbie zdobycia punktu nr 9 straciliśmy przeszło pół godziny:( W tym momencie nie było już co kombinować, postanowiliśmy jechać do mety zaliczając po drodze 4 najprostsze punkty. Z pewnymi kłopotami zjechaliśmy ponownie na asfalt i drogą ruszyliśmy punktu 11, znajdującego się w gospodarstwie agroturystycznym "U Julii". Na początek musieliśmy pokonać mega stromy asfaltowy podjazd. Później jechaliśmy sobie grzbietem przez przysiółek Helusz i nie wiem jakim cudem przegapiliśmy punkt, patrzyłem się na lewo, tym czasem punkt był po prawej stronie drogi i to przyczajony w bramie pod drzewem. Wróciłem, więc kawałek, podbiłem punkt i rozpoczęliśmy zjazd w stronę punktu nr 4 w Kramarzówce. Ten punkt też był dość dobrze ukryty w bocznej drodze, ale miła Pani wskazała nam bez problemu drogę do sklepu przy którym mieścił się punkt.

Dalej popędziliśmy drogą do Pruchnika, 6 km bez podjazdów poszło nam bardzo sprawnie i mając jeszcze 54 minuty podbiliśmy punkt nr 1 przy kościele w Pruchniku. Nasza sytuacja w przestała być beznadziejna, mieliśmy 9 punktów a po drodze na metę był jeszcze jeden punkt. Co prawda, żeby się do niego dostać musieliśmy pokonać dość długi podjazd, ale po 20 minutach byliśmy na miejscu. Pozostał, więc tylko dojazd do mety, planowałem zrobić mały skrót, ale chłopaczek stojący na punkcie doradził nam jazdę asfaltem, więc wróciliśmy się kawałek i rozpoczęliśmy zjazd w kierunku Świebodnej. Najpierw 3 km w dół, ale potem jak się okazało trzeba było pokonać jeszcze 3,7 km w wyraźną tendencją w górę, ponieważ byliśmy już mocno zmęczeni szło nam to dość opornie. Mimo wszystko o godzinie 15:35 zameldowaliśmy się na mecie. Okazało się, że jesteśmy pierwszą parą która wróciła z trasy, jednak startowaliśmy jako 2 para, więc w zasadzie cała reszta ruszała po nas i miała więcej czasu na powrót. Po chwili na mecie pojawiła się mix z rowerowanie.pl który wystartował pierwszy, też zaliczył 10 punktów i zmieścił się limicie czasu.

Wszystkie punkty zaliczyła tylko jedna para i to jeszcze w kategorii masters (suma wieku powyżej 90 lat). Pary na podium w elicie zaliczyły po 14-15 punktów. Drużyn które zaliczyły po 10-11 puntów było bardzo dużo, ale wszystkim startującym ta sztuka się udała. W losowaniu nagród Krzysiek zgarnął rękawiczki, a ja skuwacz do łańcucha i o godzinie 18 wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do domu, gdzie dotarliśmy około 21.

Na koniec kilka słów podsumowania. Impreza w Świebodnej była bardzo kameralna, startowało niewiele drużyn w tym aż 5 z okolic Krakowa, była jedna para nawet ze Słowacji (w kategorii mini) reszta drużyn z okolicy, choć miejscowych nie było wielu. Pojechaliśmy na zawody słabo przygotowali, Krzyśkowi brakowało treningów, ja po wywrotce na kolarzówce też byłem w słabej formie. Teren zawodów zdecydowanie nas przerósł, co prawda górki nie były jakieś mega wysokie (max 419 m npm, min 236 m npm suma przewyższeń 1211 m) ale punktu zostały rozrzucone w ten sposób, że nie można było wybrać między nimi łatwej trasy. Ścieżki, które na mapie wyglądały solidnie, często okazywała się ledwo przejezdne, było sporo błota do tego głębokie koleiny na który trzeba było strasznie uważać podczas zjazdów. Na szczęście pogoda była piękna i przynajmniej mogliśmy podziwiać piękne widoczki.

Na koniec o naszych błędach, a było ich naprawdę sporo. Wybraliśmy chyba nie najlepszy wariant trasy, lepiej poszło zespołom, które pojechały w drugą stronę a najdalszy punkt wyznaczyły sobie na 8 (120 minut kary). Jednak wracając do naszego wariantu, kompletnie niepotrzebnie atakowaliśmy 9, trzeba było ją odpuścić i pojechać na dwa inne punkty bliżej Pruchnika, chyba byśmy lepiej na tym wyszli. W sumie przejechaliśmy mało kilometrów ledwie 57, podczas gdy inni zaliczając 10-11 punktów robili po 70. Jednak teren, którym się przeprawialiśmy był miejscami ekstremalnie ciężki. Słaba forma, błędy nawigacyjne (trochę też niedokładna mapa) i chyba nie najszczęśliwsza taktyka dała nam dość kiepski wynik - 13 miejsce i 890 minut karnych. Opuszczając 9 i atakując 17 i 5 (każda za 60 minut) co mogło się udać, gdybyśmy nie próbowali jechać na 9, mielibyśmy tylko 770 minut kary co dało by nam miejsce 8. Następnym razem musimy się lepiej przygotować i lepiej przemyśleć taktykę jazdy od razu zakładając, że wszystkim punktów nie przejedziemy.

Galeria wycieczki


Trening przed MTBO w Świebodnej

Piątek, 18 maja 2012 | dodano:20.05.2012 Kategoria 0-20 km, Po górkach
  • DST: 8.60 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 00:29
  • VAVG 17.79 km/h
  • VMAX 48.00 km/h
  • Temp.: 15.0 °C
  • Podjazdy: 112 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze
W piątek wieczorem zadzwonił Krzysiek i powiedział, że jednak może jechać na zawody MTBO do Świebodnej, więc po przekręceniu pedałów w rowerze, który Krzysiek pożyczył od Wojtka. Później pojechaliśmy do Chełmu na wzgórze Grodzisko.