Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Rower na kolei - szlakami Pogórza Ciężkowickiego

Niedziela, 9 września 2012 | dodano:09.09.2012 Kategoria 61-80 km, Po górkach
  • DST: 71.56 km
  • Teren: 10.00 km
  • Czas: 04:44
  • VAVG 15.12 km/h
  • VMAX 60.88 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 1285 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wybrałem się na wycieczkę organizowaną przez bocheńskie PTTK pt. "Rower na kolei - szlakami Pogórza Ciężkowickiego".
Wstałem przed 6 rano, o 6:15 wyjechałem z Łapczycy a już o 6:30 byłem na dworcu kolejowym w Bochni. Na zbiórce zgłosiło się w sumie 6 uczestników wycieczki, pociągiem o 6:54 ruszyliśmy do Tuchowa, na miejsce dojechaliśmy około 8:10 i po kilku minutach już pedałowaliśmy na rowerach w stronę Ryglic. Pierwsze kilometry jazdy, łatwe i przyjemne, było co prawda jeszcze trochę zimno, a po drodze musieliśmy pokonać kilka niedużych podjazdów, ale 10 km dzielące Tuchów od Ryglic pokonaliśmy bardzo szybko. W Ryglicach pilot wycieczki zaplanował postój i uczestnictwo we mszy świętej. Ja zdecydowałem się jeszcze obejrzeć sobie miasteczko i położony w pobliżu centrum cmentarz wojenny z okresu I wojny nr 167 - jest to bardzo ładny obiekt położony na widokowym wzgórzu. Po mszy świętej o godzinie 10:00 ruszyliśmy w dalszą drogę i już za rynkiem w Ryglicach czekał nas mega podjazd, ja zdecydowałem się ruszyć do przodu i jechać pod górę własnym tempem. Podjazd rozpoczyna się na rynku w Ryglicach na wysokości 239 m npm, a kończy przy leśnym parkingu w miejscu gdzie szlak żółty odbija w prawo w kierunku Ostrego Kamienia i Brzanki - łączna długość 4,3 km; 236 metrów przewyższenia; średnie nachylenie 5,3%. Po drodze są dwa wypłaszczenia, pierwszy krótki za którym od razu widać dalszy (stromy) podjazd i drugi większy pod kapliczką na skrzyżowaniu dróg - to miejsce pierwotnie przyjąłem za koniec podjazdu i w tym miejscu zatrzymałem się czekając na resztę wycieczki, po czym okazało się że dalej trzeba pedałować pod górę:). Na wspomnianym wcześniej parkingu leśny, zatrzymałem się ale ponieważ reszta grupy nie dojeżdżała to postanowiłem pojechać jeszcze kawałek na znajdujący się niedaleko punkt widokowy. Prawdę mówiąc byłem przekonany, że reszta też pojedzie tam gdzie ja, tym czasem się że przy parkingu jest skręt szlaku w las. Gdy nie doczekałem się na grupę do wróciłem się, zauważyłem znaki szlaku i ruszyłem wąską ścieżką przez las. Dotarłem do Ostrego Kamienia gdzie spotkałem naszego pilota, zrobiłem kilka fotek i już z całą grupą ruszyłem dalej przez las. Najpierw jechaliśmy w dół, a potem droga zaczęła się wyraźnie wspinać wąską leśną ścieżką, ruszyłem więc znowu zdecydowanie do przodu. Ten odcinek był dość ciężki i od razu przypomniały mi się maratony MTB, ja i tak byłem w miarę dobrej sytuacji bo jechałem na rowerze górskim podczas, gdy reszta grupy jechała na trekkingach na wąskich gumach, w rezultacie przy bacówce na Brzance wyprzedziłem pozostałych o dobre 5 minut.

W bacówce na Brzance zrobiliśmy dłuższy postój na jedzienie i oglądanie widoków z pobliskiej wieży widokowej, przy ładnej pogodzie widok jest bardzo szeroki i daleki (co widać na tablicy znajdującej się na szczycie wieży), my wszystkiego nie widzieliśmy bo przejrzystość powietrza nie była rewelacyjna. Po przerwie popędziliśmy bardzo szybkim asfaltowym zjazdem w dół, by po chwili znowu się wspinać na drodze w kierunku Rzepiennika Strzyżewskiego. Po kilkuset metrach podjazdu zatrzymaliśmy się podziwiając - dawną latarnie sygnalizacyjną oraz pobliską kapliczkę, ja jeszcze sfotografowałem znajdujące się w pobliżu tajemnicze groby. Potem znowu pod górkę, ale w nagrodę długi zjazd do Rzepiennika Strzyżewskiego, gdzie zrobiliśmy kolejną przerwę. Zaraz po przerwie stanęliśmy przed kolejnym ciężkim podjazdem, który od samego początku poczęstował nas bardzo stromą ścianką. Znowu ruszyłem do przodu i szybko zostawiłem za sobą resztę stawki, zatrzymałem się dopiero w Ciężkowicach na przydrożnym cmentarzu wojennym nr 141. Sfotografowałem cmentarz i poczekałem na resztę wycieczki, z tego miejsca do centrum Ciężkowic było już bardzo blisko, ale nasz pilot postanowił nas poprowadzić szlakiem przez Wąwóz Wodospad. Sam wąwóz na pewno warty jest uwagi, ale droga przez niego prowadząca jest zdecydowanie nie rowerowa, większość trasy pokonaliśmy z rowerami na plecach, bo po schodach nawet wpychać się nie dało - dobrze że miałem ze sobą lekkiego górala. Po wyjściu z wąwozu krótka przerwa na regeneracje sił i po chwili popędziliśmy w dół do centrum Ciężkowic.

Ciężkowice mają bardzo ładny rynek ze starą zabudową, w pobliżu kościół Sanktuarium Pana Jezusa Miłosiernego, a na cmentarzu parafialnym znajduje się kolejna kwatera wojenna z okresu I wojny światowej - nr 137. W ogóle w Ciężkowicach i w okolicznych wioskach, takich cmentarzy jest jeszcze bardzo dużo i w czasie w którym reszta wycieczki odpoczywała w parku, ja postanowiłem odwiedzić jeszcze dwa, znajdujące się w miarę blisko cmentarze. Pierwszy z nich nr 138 znajduje się w Bogoniowicach przy drodze 977 w kierunku Tuchowa i Tarnowa, a drugi po drugiej stronie rzeki Biała w Tursku-Łosie - nr 139. Oba obiekty są odnowione i prezentują się bardzo ładnie, choć moim zdaniem ciekawszy jest cmentarz nr 138 - takiego typu nagrobków nie widziałem jeszcze na żadnym z cmentarz wojennych (odwiedziłem już ponad 100). Następnie wróciłem do Ciężkowic, do parku i zjadłem sobie kiełbaskę usmażoną na parkowym grillu. Po przerwie pojechaliśmy jeszcze do Skalnego Miasta, gdzie zobaczyłem dwie formy skalne: Czarownicę i Ratusz oraz przecisnąłem się przez szczelinę w skalę przy mieczach grunwaldzkich, a następnie pojechaliśmy jeszcze do Kąśnej Dolnej zobaczyć Dworek Paderewskiego wraz z zespołem parkowym. To był ostatni punkt naszej wycieczki, wróciliśmy się do Ciężkowic i pojechaliśmy na Dworzec PKP, gdzie o godzinie 17:44 mieliśmy pociąg. Skład jadący z Krynicy był mocno zapchany, ale jakoś się wcisnęliśmy i na 19:30 dojechaliśmy do Bochni. Niestety było już ciemno, ale na szczęście ostatnio zakupiłem lampki do roweru, które przydały się w drodze powrotnej do Łapczycy, do domu dojechałem około 20:00.

Wycieczka bardzo fajna, teren mocno pagórkowaty, a odcinek na Brzankę to dość trudna przeprawa terenowa, ale dzięki temu zrobiłem mocny trening przed nadchodzącymi rajdami na orientacje.

Galeria wycieczki


Nowy stary licznik do szosówki - wyjazd do Brzezia

Sobota, 8 września 2012 | dodano:08.09.2012 Kategoria 0-20 km, samotnie
  • DST: 20.90 km
  • Czas: 00:45
  • VAVG 27.87 km/h
  • VMAX 48.00 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 140 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Pierwotnie w planach miałem wyjazd w sobotę do Niepołomic rowerem, ale prognozy pogody były kiepskie a dziś rano w zasadzie się potwierdzały, niebo zachmurzone i momentami nawet deszcz, więc pojechałem do Niepołomic samochodem. Dość nieoczekiwanie koło 10:00 wyszło słońce i zaczęło się robić bardzo ładnie choć wietrznie. Wpadłem na pomysł by do mojej szosówki zaadoptować mój stary chyba z 15 letni licznik SIGMA Sport 5000. Pojechałem do rodziców, odszukałem licznik w szafie, ze starego roweru odkręciłem podstawkę pod starą Sigmę, którą musiałem trochę reanimować. Na koniec pojechałem jeszcze do rynku po bateryjki, ale operacja zakończyła się pełnym sukcesem i miałem sprawny licznik. Licznik ten co prawda nie ma wielkich możliwości, pokazuje prędkość aktualną, dystans wycieczki, czas wycieczki, dystans całkowity i godzinę. W szafie znalazłem też licznik Sigma BC 301 - to trójfunkcyjny licznik, który używałem jeszcze wcześniej, ale on już w ogóle ma małe możliwości, więc na razie pozostał w szafie.
Po tych wszystkich operacjach ruszyłem na trasę, ul. Dębową do Staniątek, dalej przez Staniątki Górne i podjazd pod Winnicę, poszło mi całkiem sprawnie i tylko na chwilę prędkość spadła mi do 12 km/h - cały podjazd w siodle. Później zjazd przez Gruszki i skręt w prawo w kierunku Brzezia, podjazd na punkt widokowy w Brzeziu jest dłuższy niż Winnica i miejscami też dość stromy, cały podjazd wjechałem w siodle a prędkość nie spadła mi poniżej 16 km/h. Po wyjechaniu na punkt widokowy, porobiłem kilka zdjęć w tym jedno z samowyzwalacza - niestety trochę źle mi się skadrowało:(. Po przerwie jazda w drogę powrotną, od razu zderzyłem się ze ścianą wiatru, na zjeździe w kierunku Szarowa poszło jeszcze bez problemu, potem krótki i łatwy podjazd pod OSP w Dąbrowie i dalej skręciłem na Staniątki. Jazda wzdłuż ściany lasu jeszcze szybka, ale jak wyszedłem na otwarty teren to wiatr (podobnie jak wczoraj) wręcz mnie zatrzymał z 32 km/h musiałem zwolnić do 24-25 km. Dopiero w Staniątkach znowu jechało mi się w miarę normalnie, a po przejechaniu przez tory nawet jechałem z wiatrem.

Znowu wyszedł mi całkiem fajny nieplanowany trening, licznik mimo iż tylko 5 funkcji będzie jak znalazł na szosówkę, wczoraj mi strasznie brakowało licznika, a teraz mam już licznik na stałe zamontowany na szosówce i nie będę musiał go specjalnie ze sobą wozić z Łapczycy. Forma szosowa też rośnie, górki w okolicy w zasadzie łykam już bez problemu, choć na pewno nie bez zmęczenia. Rośnie też zdecydowanie średnia prędkość pokonywania trasy, choć dalej mam pewne obawy przed szybkimi zjazdami na cienkich szosowych oponach i w pedałach SPD.

Galeria wycieczki


Szosówką do Dąbrowy

Piątek, 7 września 2012 | dodano:07.09.2012 Kategoria 0-20 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 19.50 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 00:48
  • VAVG 24.38 km/h
  • VMAX 40.00 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Podjazdy: 171 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Nieplanowany wyjazd na szosówce - bez licznika i GPSa, trasa rysowana ręcznie.

Dziś nie planowałem jeździć na rowerze, ale musiałem poczekać na spotkanie w Niepołomicach do 18, więc postanowiłem się jednak przejechać szosówką, nie miałem stroju - coś tam znalazłem w mieszkaniu rodziców, ale za to miałem kask i buty do SPD. Na początek ruszyłem na osiedle na dawnej jednostce wojskowej, nie ma niestety asfaltu na całej drodze, więc musiałem nawet kawałek podprowadzić, potem wyjechałem na ul. Wielicką, którą dojechałem do ulicy Polnej prowadzącej do Staniątek. W Staniątkach wpadłem na plan, że pojadę do Szarowa i Dąbrowy i tam zrobię podjazd z pod OSP w Dąbrowie. Drogą ze Staniątek wyjechałem właśnie na górce pod OSP, pojechałem więc do Szarowa, drogą przy kościele zjechałem w dół i po chwili byłem u podnóża interesującego mnie podjazdu. Górka jest krótka ale miejscami, szczególnie w końcówce dość stroma. Początkowe metry jechałem mocno na 21 zębach tyłu, ale po chwili musiałem wrzucić na najlżejsze przełożenie (24 zęby), a końcówkę musiałem podciągnąć na stojąco. Maksymalne nachylenie na tej górce sięga gdzieś 6-7%. Po podjeździe powrót przez Staniątki do Niepołomic.

Sumie ten nieplanowany trening wyszedł mi całkiem fajny, nie wiem do końca jakim tempem jechałem, ale chyba nie najgorszym, trochę pokręciłem też sobie pod górkę, poważna górka to tylko podjazd pod OSP w Dąbrowie, pozostałe wzniesienia pokonałem szybko i bez problemu.


Szosówką do Bodzanowa

Środa, 5 września 2012 | dodano:05.09.2012 Kategoria 0-20 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 20.67 km
  • Czas: 00:49
  • VAVG 25.31 km/h
  • VMAX 56.35 km/h
  • Temp.: 24.0 °C
  • Podjazdy: 222 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Postanowiłem dziś zrobić trasę szosówką po górkach, którą miałem jechać w zeszły czwartek, wtedy zadzwonił Krzysiek i po podjechaniu Winnicy pojechałem do Puszczy.

Dziś wsiadłem na rower dopiero o 18:10, więc za dużo czasu nie było. Na początek wolno w kierunku Staniątek remontowaną ulicą Dębową, w Staniątkach jazda przez Staniątki Górne - pierwszy podjazd w kierunku Zakrzowa. Następnie skręt na Słomiróg i już konkretny podjazd. Starałem się przycisnąć mocno tą górkę poszło nie najgorzej prędkość minimalna 14 km/h. Dalej przejazd przez Słomiróg i znowu pod górkę do granic Gminy Niepołomice, w sumie podjazd z 217 na 272 m npm. W tym miejscu zwykle skręcałem w prawo i odbijałem na punkt widokowy, ale tym razem sobie to odpuściłem i od razu rozpocząłem zjazd w kierunku Bodzanowa. Na zjeździe można było mocno się rozpędzić, ale jak trochę hamowałem, jakoś boję się szybkiej jazdy w dół w na szosówce. Po zjeździe od razu droga prowadzi pod górę, pierwsze kilkaset metrów jeszcze na dużej szybkości z rozpędu, ale potem już dużo wolniej. Pod kapliczką odbiłem w prawo i rozpocząłem krótki, ale mega stromy podjazd pod kościół w Bodzanowie, musiałem stanąć na pedały a i tak prędkość spadła do 11 km/h - po wyjechaniu zatrzymałem się i zrobiłem fotkę najtrudniejszych metrów podjazdu. Mimo wszystko poszło mi nadspodziewanie łatwo, myślałem że będzie dużo trudniej. Pod kościołem kilka fotek, potem jeszcze kilka metrów pod górę do cmentarza i zjazd z kierunku Słomirogu, a po zjeździe podjazd. Dość niespodziewanie to właśnie ten fragment pod górę okazał się najbardziej wymagający i na nim miałem największe problemy. Na 800 metrach podjazdu mamy 40 metrów przewyższenia, więc jak nic 5%, najgorzej jest na początku, tu musiałem stanąć na pedały a prędkość spadła do 12 km/h, dalej już trochę łatwiej - jechałem w siodle ale dalej mniej więcej 12-13 km/h. Na wjeździe do Gminy Niepołomice podjazd się kończy i pędzimy znów w dół do Słomirogu, tym razem pojechałem prosto na Zakrzów. Podjazd pod szkołę w Zakrzowie zrobiłem na twardym przełożeniu i dużej prędkości, podobnie jak następny podjazd w kierunku wiaduktu autostradowego, gdzie pędziłem prawie do samego końca ponad 30 km/h. Dalej już płasko i łatwo przez Staniątki obok klasztoru i potem do domu przez remontowaną Dębową.

Wycieczka udana, podjazdy łyknięte dość gładko, choć nie powiem, że bez zmęczenia. Krótkie górki dobrze jest zrobić na dużej szybkości, wysiłek prawie taki sam, ale krótszy tylko, że muszą być warunki terenowe żeby wcześniej się rozpędzić. Bardziej strome podjazdy robię na najlżejszym przełożeniu 42x24, takie górki do 1 km daję radę nawet jak stromizna rośnie do 6-7%, ale jakby podjazd był dłuższy albo bardziej stromy to chyba miałby problemy z podjechaniem.

Galeria wycieczki


Niedzielna wycieczka z żoną i 10 000 km z bikestats

Niedziela, 2 września 2012 | dodano:02.09.2012 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 53.11 km
  • Teren: 4.00 km
  • Czas: 03:44
  • VAVG 14.23 km/h
  • VMAX 39.91 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 210 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Niedzielna wycieczka z żoną do Niepołomic podczas, której przekroczyłem 10 000 km przejechanych z blogiem bikestats (od marca 2009 r.)
Na trasę ruszyliśmy tuż po 12:00 kierunek Niepołomice, ale dłuższą drogą przez Bochnię. Na początek podjazd pod Górny Gościniec potem zjazd do Bochni i koło cmentarza komunalnego skręt w kierunku w Puszczy. Następnie przeprawa przez kładkę na Rabie i po chwili pedałowaliśmy już przez Puszczę Niepołomicką. Do samych Niepołomic jechaliśmy praktycznie bez przerwy i po 14:00 zameldowaliśmy się w domu u moich rodziców (32 km). Tam oczywiście przerwa i mniej więcej o 16:30 ruszyliśmy w drogę powrotną, ponieważ moja żona nabija kilometry do 1 000 to do Łapczycy pojechaliśmy trochę okrężną drogą przez Gruszki, Dąbrowa (gdzie udało nam się załapać na Święto Ziemniaka), Grodkowice, Łężkowice i Książnice w sumie zaliczając przeszło 53 km. Pogoda podczas całej wycieczki była taka sobie, w czasie jazdy do Niepołomic nawet straszyło trochę deszczem, potem już trochę lepiej a jak dojeżdżaliśmy do Łapczycy nawet zaczęło świecić słońce. Mojej żonie do 1 000 km brakuje już tylko 41 - ma 959 km:)

Dzięki tej wycieczce przekroczyłem 10 000 km przejechanych z blogiem bikestats.pl, pierwszy wpis pojawił się w końcu marca 2009 i to właśnie dziś 2 września licznik przeskoczył przez 10 000 km. Pewnie nie jest to jakiś specjalny wyczyn, bo niektórzy zaliczają tyle w jeden sezon, ale i tak jestem z siebie zadowolony, tym bardziej, że w porównaniu z ubiegłym rokiem mam na początku września 600 km zrobionych więcej i wygląda na to, że ubiegłoroczny rekord zostanie poprawiony.

Galeria wycieczki


Ostatni dzień wakacji (Praca, N-ce)

Piątek, 31 sierpnia 2012 | dodano:31.08.2012 Kategoria samotnie, 41-60 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, praca
  • DST: 54.25 km
  • Teren: 9.00 km
  • Czas: 02:17
  • VAVG 23.76 km/h
  • VMAX 58.26 km/h
  • Temp.: 18.0 °C
  • Podjazdy: 251 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Ostatni pracujący dzień wakacji, pogoda piękna więc postanowiłem po raz ostatni w tym roku pojechać na rowerze do pracy. Rano o godzinie 6:50 było pięknie, ale dość rześko mimo wszystko jechało mi bardzo dobrze, po drodze zrobiłem kilka fotek i po jakiś 50 minutach byłem w już w pracy.
Do pracy: Dystans: 19,93 km; czas: 50:07; średnia: 23,87 km/h.

Po pracy ruszyłem do Niepołomic przez Puszczę Niepołomicką. Pogoda trochę się popsuła, było pochmurnie i duszno, w dobrym tempie dojechałem do Niepołomic w mieście pojechałem do sklepu rowerowego gdzie nabyłem oświetlenie do mojego roweru i dzwonek retro do roweru mojej żony. Podczas pobytu w Niepołomicach obejrzałem sobie kolejny etap Vuelty - po ucieczce wygrał kolarz BMC - Stephen Cummings i o godzinie 17:40 ruszyłem do Łapczycy.

W między czasie ponownie się wypogodziło, więc jechało się bardzo dobrze. Trasę przez Szarów i Targowisko do Łapczycy pokonałem dobrym tempem w czasie około 41 minut. Cała trasa to 54 km w bardzo dobrym tempie, dziś jechało mi się bardzo dobrze. Po dzisiejszym dniu mój cross zyskał dopinane lampki, które mogą się przydać wieczorami, bo zaczynają się coraz wcześniej oraz dzwonek, który odkręciłem od roweru mojej żony - przyda się bo ostatnio miałem kilka zatargów gapowatymi pieszymi.

Dziś jadąc z pracy do Niepołomic zatrzymałem się w miejscu, gdzie dzień wcześniej z lasu wyjechał mam gościu i Krzysiek miał w efekcie tego wypadek - mocno się obił. Na pierwszym zdjęciu dojazd do ścieżki wypadającej nagle z lasu z której wyjechał nam gościu - mniej więcej w tym momencie zobaczyłem gościa - zobacz zdjęcia w galerii (albo nawet trochę później), drugie zdjęcie pokazuje ścieżkę w całej okazałości. Ścieżki na pewno nie widać i myślę, że dobrze się stało, że nie jechaliśmy szybciej jakbym sunął wtedy z 30-32 km/h to pewnie bym gościa staranował.


Wycieczka szosówką, Winnica potem Puszcza

Czwartek, 30 sierpnia 2012 | dodano:30.08.2012 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Po płaskim
  • DST: 49.82 km
  • Teren: 1.00 km
  • Czas: 02:10
  • VAVG 22.99 km/h
  • VMAX 45.61 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Podjazdy: 150 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Miałem jechać do Słomirogu potem do Bodzanowa pod kościół a na koniec na Winnicę, czyli spróbować się z górkami w okolicy, ale jak już wyjeżdżałem to zadzwonił Krzysiek, więc umówiliśmy się w Puszczy, on miał wyjechać dopiero za 20 minut, więc ja postanowiłem podjechać chociaż Winnicę. Z domu pojechałem w kierunku Staniątek omijając remontowaną ulicę Dębową i dopiero w lesie zacząłem się powoli rozpędzać, ale ponieważ przede mną była górka do podjechanie to nie szarżowałem. W Staniątkach za torami najpierw podjechałem niewielką górkę, potem był zjazd i po skręcie na Gruszki rozpocząłem podjazd pod Winnicę. Wjechałem dość sprawnie, ale strasznie się zmęczyłem i stwierdziłem, że może to lepiej że resztę górek sobie dziś odpuszczę. Potem pojechałem do Szarowa (znowu niewielki podjazd) i dalej przez Kłaj dojechałem do Stanisławic, gdzie odbiłem koło nowego wiaduktu autostradowego do Puszczy Niepołomickiej.

Jak wyjechałem na dobry asfalt w Puszczy to postanowiłem trochę pocisnąć żeby poprawić kiepska średnią wycieczki, ale nie miałem tyle sił co podczas ostatniego wyjazdu. Przez parę kilometrów do skrzyżowania pod Czarnym Stawem jechałem dość mocno, ale momentami musiałem zwalniać żeby sobie odsapnąć. Do tego momentu przejechałem ponad 25 km ze średnią 27,6 km/h. Na skrzyżowaniu koło Czarnego Stawu poczekałem na Krzyśka i potem już razem pojechaliśmy do Baczkowa, tam przerwa i jazda do Niepołomic. Jechało nam się całkiem dobrze aż do osiedla Piaski w Niepołomicach, już prawie na końcu Puszczy przy dojeździe do pierwszych domów na Piaskach, dość niespodziewania z lasu na drogę nagle wyjechał nam gość na rowerze. Ja jechałem pierwszy i gwałtownie przyhamowałem, Krzysiek nie widział co się dzieje i całej siły nacisnął na hamulce i niestety zaliczył wywrotkę przez kierownicę. Po tym wypadku jechaliśmy już tempem spacerowym do domu i niestety nasza wycieczka zakończyła się przykrym wypadkiem.

Czas: 2:10:39; średnia: 22,88 km/h


Szosówką nad Czarny Staw w rekordowym tempie

Poniedziałek, 27 sierpnia 2012 | dodano:27.08.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 35.68 km
  • Czas: 01:07
  • VAVG 31.95 km/h
  • VMAX 40.06 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 50 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Pojechałem na wyjazd szosówką nad Czarny Staw, przez miasto wolno, zacząłem rozpędzać się dopiero na Drodze Królewskiej. Pod leśniczówkę Przyborów (8,5 km) w tempie 30,7 km/h, dalej bardzo mocno i pod Czarnym Stawem miałem średnią 32,04 km/h (17,3 km), ale i byłem strasznie zmęczony. Jakieś 10 minut odpoczynku nad jeziorkiem i jazda z powrotem tym razem drugą stroną prostokąta - trochę dłuższa trasa, myślałem że będę słabnął a tym czasem jechało mi się bardzo dobrze, mimo iż w niektórych momentach jechałem pod wiatr. Na końcu Żubrostrady przy szlabanie miałem 32,4 km (24 km), cisnąłem dalej mocno po Drodze Królewskiej i pod Zajazdem Królewskim przy obwodnicy - drodze 75 średnia dalej wynosiła 32,4. Jednak przez miasto oczywiście trochę straciłem, szczególnie na remontowanym skrzyżowaniu ulicy Pięknej i Dębowej, gdzie najpierw musiałem mocno zwolnić a potem zatrzymać się całkowicie.

Ostatecznie pod domem zanotowałem średnią 31,98 km/h i znów 0,2 brakło do pełnej liczby (rok temu na tej samej trasie miałem 29,98 km/h), ale i tak był to mój rekordowy przyjazd. Długie odcinki jechałem w uchwycie dolnym na przełożeniu 52/15 co dawało mi prędkość między 33-37 km, ważne jest też, że nie osłabłem i do końca mogłem mocno cisnąć, choć na mocniejsze tempo już brakowało mi mocy w nogach.

Dystans 35,68 km; Czas 1:06:58; średnia 31,98 km/h.

Trasa mniej więcej taka - choć track poniżej to zapis mojej wycieczki z marca 2012 r., dziś nie miałem z sobą GPSu.


Z żoną z Niepołomic do Tyńca

Sobota, 25 sierpnia 2012 | dodano:25.08.2012 Kategoria 61-80 km, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 79.36 km
  • Teren: 1.00 km
  • Czas: 05:03
  • VAVG 15.71 km/h
  • VMAX 39.69 km/h
  • Temp.: 25.0 °C
  • Podjazdy: 257 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Z moją żoną do Tyńca jeździmy co roku, ale tym roku zdecydowaliśmy się na wyjazd niezwykły, a mianowice start i meta były w Niepołomicach a dystans przekroczył 70 km.
Moją żona musiała jeszcze odwiedzić pacjentkę na Prokocimiu, więc do Krakowa pojechaliśmy trochę inną drogą niż pierwotnie zakładaliśmy. Z Niepołomic pojechaliśmy drogą 964 do Podłęża, na granicy z Zakrzowem skręciliśmy na Węgrzece Wielkie i dalej przez Kokotów i Czarnachowice dojechaliśmy do Bieżanowa, dalej ulicą Bieżanowską dojechaliśmy do osiedla na którym moja żona poszła do pacjentki a ja pokręciłem się trochę po okolicy. Zwiedziłem Park Jerzmanowskich w Prokocimiu, sfotografowałem pomnik lotników przy ulicy Na Wrzosach, dość ciekawy kościół Ojców Augustianów oraz posąg Erazma Jerzmanowskiego w samym parku. Po około 20 minutach już razem żoną ruszyłem w kierunku centrum Krakowa, bocznymi drogami dojechaliśmy do Placu Bohaterów Getta i dalej wzdłuż Wisły dojechaliśmy do Bulwarów Wiślanych. Zrobiliśmy krótką przerwę pod "Plażą" na której chyba szykowano jakieś zawody w spinningu i po chwili ruszyliśmy ścieżką rowerową do Tyńca. Niestety na tym odcinku jechaliśmy pod wiatr, najgorzej było w końcówce gdy wyjechaliśmy na drogę koroną wału, tam chciało nam dosłownie głowę urwać, ale jakoś dojechaliśmy do Tyńca. Na miejscu moja żona odpoczywała a ja zrobiłem odjazd klasztoru, zrobiłem zdjęcie klasztoru z dość ciekawej perspektywy i przejechałem się wąską ścieżką prowadzącą przy brzegu Wisły.

Po przerwie ruszyliśmy w drogę powrotną, jechało się o niebo lepiej bo z wiatrem, więc i nasza prędkość zdecydowanie wzrosła. Po powrocie do centrum Krakowa, znowu zrobiliśmy postój pod "Plażą" połączony z małą sesją fotograficzną i następnie skierowaliśmy się na ulicę Lipską, wzdłuż której pojechaliśmy ścieżką rowerową przez Rybitwy. Dalej przejazd przez Brzegi i Grabie, oraz będącą w remoncie drogą między mostem w Grabiu a szkołą w Podgrabiu, dalej przez strefę przemysłową do domu moich rodziców w Niepołomicach.

Na trasę wyruszyliśmy kilka minut po 9 rano, a wróciliśmy na 15:15, cała trasa 74 km (ja zrobiłem więcej bo kluczyłem po Prokocimiu i jechałem do około klasztoru w Tyńcu) zajęła nam około 6 godzin z czego niecałe 4:50 jazdy (dane z licznika mojej żony). To chyba najbardziej forsowny odcinek w karierze rowerowej moje żony, dużo kilometrów, krótkie czasy postoju i do tego nie najlepsza pogoda z mocnym wiatrem na dystansie dobrych 20 km. Po tej wycieczce na liczniku mojej żony jest już 905 km, więc do założonego 1000 pozostało niewiele i wygląda na to, że uda się jej granicę osiągnąć. Mój licznik wskazuje niecałe 3000 km , więc może i mi uda się ten dystans przeskoczyć:).

Galeria wycieczki


Praca. Rajd po cmentarzach wojennych

Środa, 22 sierpnia 2012 | dodano:22.08.2012 Kategoria 61-80 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze, praca
  • DST: 76.90 km
  • Teren: 7.00 km
  • Czas: 03:22
  • VAVG 22.84 km/h
  • VMAX 57.73 km/h
  • Temp.: 30.0 °C
  • Podjazdy: 244 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Rano pojechałem do pracy. Pogoda piękna o 7:15 jak wyjeżdżałem było 22 stopnie i słonecznie, droga do pracy w takich warunkach to czysta przyjemność. Do Woli Zabierzowskiej przyjechałem niezłym tempem w czasie 51:15.
Plan na powrót do domu był taki, że jadę do Uścia Solnego i dopiero tam skręcam na Bochnię przy okazji zwiedzając cmentarze wojenne okręgu IX na których jeszcze w tym roku nie byłem. Jednak gdy siedziałem sobie w pracy, pogoda zaczęła się zmieniać, na necie wyczytałem nawet, że na popołudnie zapowiadają burze z gradem. Po 13 jak zrywałem się z pracy, było strasznie duszo, wiał mocny gorący wiatr, ale zdecydowałem się jednak jechać. Na początek przez Wolę Zabierzowską a potem drogą 964 przez Chobot do Grobli, to odcinek w większości przez las, więc tu wiatr nie dał mi się jakoś we znaki. Pierwszy przystanek po 11 km na cmentarzu parafialnym w Grobli, gdzie znajduje się kwatera wojenna z okresu I wojny oznaczona nr 322, porobiłem fotki i jazda dalej. Cały czas jechałem drogą 964, na której nawierzchnia na długich odcinkach jest delikatnie rzecz mówiąc kiepska, do tego dość spory ruch i fakt, że za Groblą wyszedłem na otwarty teren, sprawiały że jechało się ciężko, choć mimo wszystko w niezłym tempie. Kolejny przystanek to Świniary i cmentarz 321, przejazd przez wieś i powrót na drogę 964. Tuż przed mostem na Rabie w Uściu Solnym, znajduje się cmentarz wojenny 320 w Niedarach, mocno zaniedbana kwatera znajduje się na prywatnej posesji, zrobiłem więc tylko parę zdjęć zza płotu. Potem pojechałem na wał zobaczyć miejsce gdzie żołnierze rosyjscy pochowani na cmentarzu 320 próbowali przeprawić się przez rzekę i zostali niemal doszczętnie wybici, zginął także ich dowódca. Za rzeką Uście Solne już w Gminie Szczurowa, to właśnie tu Raba wpada do Wisły, jest kościół, mały rynek ze starą zabudową, ale mnie interesował oczywiście cmentarz wojenny nr 319 znajdujący się na położony przy drodze 964 cmentarzu parafialnym. Warto zwrócić uwagę, że na krzyżach pojawiły się tabliczki z nazwiskami poległych, za to od stromy drogi znikło ogrodzenia cmentarza parafialnego, stanowiące również tylne ogrodzenie kwatery wojennej, chyba trwa jakiś remont.

W tym miejscu skręciłem w kierunku Bochni, warto wspomnieć, że zmieniła się pogoda, słońce zaszło, pojawiły się chmury, wiatr osłabł, zrobiło się chłodniej i przyjemniej, w sumie mi takie warunki odpowiadały, bałem się jednak zapowiadanych burz. Jadąc z Uścia Solnego drogą na Cerekiew zastanawiałem się czy jednak nie odpuścić sobie jazdy na cmentarz 318 we Wrzępi, co pozwoliło by mi znacznie skrócić drogę do Bochni, ostatecznie jednak postanowiłem, że jadę na Wrzępię. Powiem szczerze, że ta wioska mnie pozytywnie zaskoczyła, mają ładny kościół plac w centrum z przystankiem i jakąś altanką w której można posiedzieć, niestety nie było czasu i od razu popędziłem na znajdujący się w lesie na granicy z Bratucicami cmentarz 318. Właśnie zaczyna się remont będącej w fatalnym stanie drogi ze Wrzępi do Bratutic i od jutra ta droga ma być zamknięta, są już nawet robotnicy i trwają jakieś prace przygotowawcze, ale jeszcze jakoś przyjechałem. Wcześniej oczywiście odwiedziłem cmentarz, tuż za znakiem Bratucice należy skręcić w lewo, droga jest już asfaltowa (wcześniej był szuter) ale tylko przez 200 metrów, potem po staremu jedziemy po szutrze w kierunku lasu. Znajdujący się na skraju lasu cmentarz 318 na szczęście nadal jest z niezłym stanie, zrobiłem kilka fotek i ruszyłem dalej. Na drodze do Bratucic straciłem niestety siły i moja moc wyraźnie zmalała, dojechałem do Okulic, gdzie zrobiłem szybkie fotki sanktuarium i pojechałem drogą na Bogucice, gdzie odwiedziłem kolejny cmentarz wojenny oznaczony nr 317. Tu niestety też po staremu, tyle że chwasty wyższe niż zwykle. Dalej pojechałem do Majkowic, gdzie pod sklepem zrobiłem pierwszy dłuższy (10 minutowy) postój, zjadłem bułkę, wypiłem colę i ruszyłem dalej na Bochnię. Kolejny przystanek pod kościołem w Gawłowie, przez dawny cmentarz ewangelicki doszedłem do kwatery wojennej nr 316, wszystko zadbane, położono nawet jakąś folię, która nie za bardzo wiem czemu ma służyć. Po odwiedzinach na tym cmentarzu pozostał już tylko powrót do domu, pojechałem na Słomkę, tam skręciłem na Krzyżanowice, przejechałem pod autostradą i zacząłem dojeżdżać do Bochni. W między czasie pogoda się wyklarowała i zaczęło grzać na całego, co tylko spotęgowało moje zmęczenie. W Bochni pojechałem pod kościół św Mikołaja, potem pod górę pod kościółek szkolny, koło policji i szpitala, i dalej pod górę drogą osiedlową koło kościoła św. Pawła. Tak wyjechałem na Górny Gościniec, którym dojechałem do kościoła kazimierzowskiego w Łapczycy tam w dół do drogi nr 4 i do domu po chodniku.

W sumie wycieczka udana, chyba niepotrzebnie tylko tak pędziłem, bo burzy nie było, zaliczyłem 7 kolejnych cmentarzy z okręgu IX i do pełnej puli 46 cmentarzy pozostały mi już tylko 4.

Galeria wycieczki