- Kategorie bloga:
- 0-20 km (165)
- 100 km i więcej (35)
- 21-40 km (294)
- 41-60 km (130)
- 61-80 km (36)
- 81-99 km (12)
- Akcja cmentarze 2014 (10)
- Geocaching (8)
- Gniezno 2016 (5)
- Jura 2015 (3)
- Jura 2016 (3)
- Jura2012 (2)
- Łapczyca (51)
- Mazury 2012 (9)
- miasto (11)
- pieszo (26)
- Po górkach (325)
- Po płaskim (348)
- praca (107)
- Przez Puszczę Niepołomicką (291)
- Rajdy rekreacyjne (6)
- RNO (24)
- samotnie (383)
- w grupie (29)
- Wiedeń 2013 (6)
- wycieczki piesze (6)
- Wyprawy wielodniowe (34)
- wyścig kolarski (19)
- Z córką (15)
- Z uczniami (5)
- Z Żoną / Narzeczoną (66)
- Zachodniogalicyjskie cmentarze (104)
- zawody (24)
Kurs instruktora turystyki rowerowej
Niedziela, 14 kwietnia 2013 | dodano:14.04.2013 Kategoria 61-80 km, Po płaskim
- DST: 67.69 km
- Teren: 3.00 km
- Czas: 04:07
- VAVG 16.44 km/h
- VMAX 33.97 km/h
- Temp.: 12.0 °C
- Podjazdy: 188 m
- Sprzęt: GT Avalanche 3.0
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wycieczka egzaminacyjna na kursie instruktora turystyki rowerowej, na wyjazd składała się wspomniana wycieczka na kursie + dojazd do Nowej Huty i powrót do Niepołomic.
Wycieczka grupowa w ramach kursu: 29,95 km; czas: 2:29:10; średnia: 12,1 km/h
Dojazd: 37,74 km; czas: 1:38:44; średnia: 22,74 km/h
Sama wycieczka na kursie miała być krótka - około 21 km, postanowiłem więc że pojadę z Niepołomic do Nowej Huty rowerem. Z domu rodziców ruszyłem około 8:50, było zimno (około 4-5 stopni) i pochmurno, więc na starcie musiałem się ciepło ubrać. Jechałem przez Podgrabie, później przez Grabie i Brzegi, na otwartych obszarach, których na tej trasie nie brakuje, wpadałem na dość silny wiatr, a że dodatkowo jechałem góralem, to moje tempo było niższe niż zakładałem. W pewnym momencie zacząłem się nawet martwić czy zdarzę na miejsce zbiórki na 9:45. Na szczęście zdążyłem, byłem pod szkołą muzyczną mniej więcej o 9:42 po przejechaniu 19 km w czasie 52 minut.
Kurs w którym brałem udział był dwudniowy, w sobotę przez 6 godzin słuchaliśmy wykładów i robiliśmy ćwiczenia w planowaniu wycieczek wielodniowych, natomiast w niedziele miała się odbyć wycieczka egzaminacyjna, każdy uczestnik kursu miał prowadzić grupę na pewnym odcinku trasy i opowiedzieć o jednym ze zwiedzanych obiektów.
Na trasę wycieczki miejskiej po Nowej Hucie opracowanej dzień wcześniej przez jedną z grup, wyruszyliśmy mniej więcej około 10:00. Pierwszy odcinek trasy miał prowadzić pod kościół św. Bartłomieja w Mogile a potem pod pobliskie Opactwo Cystersów, ale pani prowadzącą tak się rozpędziła, że wylądowaliśmy od razu pod opactwem. Wysłuchaliśmy kilku słów o historii opactwa i potem już na nogach wróciliśmy pod drewniany kościoł św. Bartłomieja - to znowu krótka relacja następnego uczestnika kursu, a potem następny prowadzący miał nas zaprowadzić pod Com-Com Zone (obiekt sportowo-rekreacyjny) przy stadionie Hutnika na ulicy Ptaszyckiego, niestety prowadzący na nawigacji znał się średnio i pod stadion Hutnika trafiliśmy mocno okrężną drogą:) Kilka słów i o Com Com Zonie i dalej jazda na kopiec Wandy, o tym obiekcie wypadło opowiedzieć mnie, powiedziałem kilka słów, pooglądaliśmy widoki ze szczytu kopca (niestety ze względu na pogodę nie były rewelacyjne) i ruszyliśmy dalej pod bramę Huty Sędzimira.
Po wysłuchaniu wiadomości o hucie ruszyliśmy dalej i nastąpiło nagle załamanie pogody, najpierw zaczęło padać, a po chwili z nieba zaczął lecieć grad. Zatrzymaliśmy się więc w połowie ulicy Ujastek pod jakimś daszkiem. Po chwili pogoda się poprawiła, przynajmniej przestało padać, więc ruszyliśmy dalej a pilotem na kolejnym odcinek zostałem ja. Poprowadziłem grupę do końca ul. Ujastek potem w prawo ulicą Łowińskiego i lewo ulicą Blokową pod cmentarz Grębałowski, dalej ścieżką pod górę wzdłuż ogrodzenia cmentarza do fortu Grębałów - muszę powiedzieć, że trafił mi się łatwy odcinek:) Pod fortem dłuższy postój, krótka relacja jednego z uczestników i przerwa po dość forsownym podjeździe. Fort bardzo ciekawy i warty obejrzenia. Pod fortem zaczęło świecić słońce, ale ledwo ściągnąłem kurtkę to znowu chmury i deszcz.
Dalej pokonywaliśmy odcinek koło fortów Krzesławice i Dłubnia do ulicy Łowińskiego i Okulickiego i dalej ulicą Fatimską pod kościoł Arka. Pod kościołem przed którym byłem pierwszy raz wysłuchaliśmy informacji przygotowanych przez kolejnego kursanta i ruszyliśmy dalej ulicą Szajnowica - Iwanowa a potem ścieżką rowerową przez rondo Maczka, wzdłuż ulicy Andersa i Bora-Komorowskiego w pobliże dawnego lotnika wojskowego Rakowice-Czyżyny i Muzeum Lotnictwa. Kilka słów o muzeum i dalej jazda ścieżką wzdłuż ulicy Jana Pawła II, przez rondo Czyżyńskie, ulicą Boruty-Spychowicza, którą to dotarliśmy pod Krzyż Nowohucki i kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa. Kolejnym punktem było Muzeum Czynu Zbrojnego i efektowny czołg stojący przed nim. Dalej jazda pod zalew Nowohucki, który w sumie mieliśmy objechać dookoła, ostatecznie jednak oglądaliśmy go tylko od ulicy Bulwarowej słuchając przy okazji informacji przygotowanych przez kolejnego kursanta. Dwa ostatnie punkty wycieczki to Plac Centralny i znajdujące się przy placu Nowohuckie Centrum Kultury.
Kilka minut po 15 po przejechaniu prawie 30 km (miało być 21) wróciliśmy pod szkołę, gdzie nastąpiło rozdanie zaświadczeń, certyfikatów i legitymacji instruktorskich.
Mniej więcej o 15:20 ruszyłem w drogą powrotną, zatrzymałem się jeszcze w sklepie w Mogile w celu uzupełnienia zapasów i potem w Brzegach, gdzie zrobiłem fotki Wisły z wałów. Do domu moich rodziców dojechałem mniej więcej o 16:15.
Kurs zaliczony papiery zdobyte, ale taka jazda w dużej grupie po mieście nie do końca mi odpowiada, powiem więcej wycieczka i jej tempo zaczęło mnie nawet pod koniec dość irytować, może byłoby inaczej, gdyby całą trasę prowadził jeden instruktor, a takie ciągle zmiany, prowadzących i przy okazji tempa jazdy okazywały się bardzo męczące.
Moja forma nadal słaba, na odcinkach jechanych samotnie męczyłem się strasznie, tempo w sumie jak na górala wykręciłem niezłe, ale jechało mi się mało komfortowo, już czekam na powrót mojego crossa z serwisu - bo na takie wycieczki to zdecydowanie lepszy rower.
Niepołomice i okolice na szosówce
Piątek, 12 kwietnia 2013 | dodano:12.04.2013 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, samotnie
- DST: 22.31 km
- Czas: 00:52
- VAVG 25.74 km/h
- VMAX 38.39 km/h
- Temp.: 13.0 °C
- Podjazdy: 74 m
- Sprzęt: Peugeot Nice
- Aktywność: Jazda na rowerze
Po deszczowym dniu piękny wieczór wsiadam więc na szosówkę i robię rundkę dookoła Niepołomic trasa podobna jak dwa dni wcześniej z tym, że odwrotnym kierunku. Od wczoraj planowałem na dziś wyjazd rowerowy, ale od samego rano lało i to solidnie. Padać przestało mniej więcej przed 16:00 do 18:00 drogi częściowo wyschły, a że pojawiło się słońce a na termometrze było 14 stopni wsiadłem na szosówkę i drogę. Nie bardzo wiedziałem gdzie jechać, czasu nie było za dużo a ja miałem w pamięci, że dwa dni wcześniej o 18:30 już marzłem - ale dziś to całkiem inny dzień, całkiem inne powietrze, zdecydowanie cieplejsze i nawet o 19:00 jeszcze było przyjemnie. W końcu zdecydowałem, że zrobię płaską trasę podobną do tej sprzed dwóch dni z tym, że w przeciwnym kierunku.
Na początek pojechałem do Staniątek, pod wiaduktem i pod szkołę a potem w dół w kierunku drogi na Wieliczkę, to była połowa mojej pętli treningowej sprzed 18 lat - od drogi nr 964 wracałem do domy pętla miała 8 km a ja w rekordowym czasie zrobiłem ją 16:08 - zapisywałem na Commodorze 64:). Będę musiał kiedyś dokładnie tak pojechać, jednak dziś uderzyłem do Podłęża, wiaduktem pod torami i drogą między polami do Podgrabia. Na skrzyżowaniu w polach skręciłem w lewo, niestety ta droga jest ślepa i po kilkuset metrach musiałem zawrócić. Dalej pod szkołę do Podgrabia, tym razem zrobiłem fotkę - niestety tylko komórką i dalej przez Podgrabie wzdłuż Wisły do obwodnicy Wimmera. Na tym płaskim odcinku mocniej przycisnąłem, próbowałem nawet jazdy w dolnym chwycie i moje tempo wzrosło do 30-32 km/h.
Po dojechaniu do obwodnicy miałem na liczniku jakieś 17 km, postanowiłem więc jeszcze trochę pokręcić po mieście i dobić do 20 km. Na początek na rynek i kilka fotek, potem Bocheńską skręt w ulicę Sikorskiego potem przez osiedle na Dębową, ponieważ ciągle brakowało kilometrów to pojechałem jeszcze Grunwaldzką na kopiec, potem Płaszowską. Na liczniku pod kopcem przeskoczyło 20 km, ale na skrzyżowaniu z Wielicką postanowiłem jeszcze jechać na Wrzosową i dopiero na Cmentarną.
Wycieczka bardzo udana, pogoda była piękna i mimo później pory wykręciłem przeszło 22 km. gdy wróciłem o godz. 19:00 mój licznik jeszcze ciągle pokazywał prawie 13 stopni - czyżby w końcu nadeszła wiosna:)
Niepołomice i okolice na góralu
Środa, 10 kwietnia 2013 | dodano:10.04.2013 Kategoria 0-20 km, Po płaskim, samotnie
- DST: 20.50 km
- Czas: 00:53
- VAVG 23.21 km/h
- VMAX 33.67 km/h
- Temp.: 11.0 °C
- Podjazdy: 50 m
- Sprzęt: GT Avalanche 3.0
- Aktywność: Jazda na rowerze
Temperatura ciągle rośnie, ale dziś było raczej pochmurnie, na dodatek o godz. 16:00 zaczęło dość mocno padać, więc pomyślałem że z roweru jednak nici. Jednak około 16:30 padać przestało, dokręciłem więc porządnie mój mapnik i zdecydowałem, że jadę na testy. Nie chciałem za daleko odjeżdżać bo ciągle groziło deszczem, więc postanowiłem, że spróbuję trasy, którą często pokonywałem w wieku lat 14 na moim komunijnym rowerze Torino. Ostatnio znalazłem na allegro mój model Torino - ale licytacja zaczynała się prawie od 300 zł więc stwierdziłem, że za drogo, rower był w innym kolorze niż mój - ja miałem zielony.
Z domu pojechałem bocznymi drogami do ulicy Kolejowej, przeciąłem obwodnicę Wimmera i ruszyłem drogą wzdłuż Wisły na Podgrabie w wieku 14 lat robiłem pętlę przez Podgrabie i ulicą Grabską do domu, pętla miała około 8 km i jeździłem ją sobie na czas:) Tym razem postanowiłem jechać trochę inaczej, pojechałem pod szkołę, tam na chwilę wyszedłem na wał, chciałem zrobić fotki, ale okazało się, że baterię mam wyładowane:(, wróciłem więc na drogę i pod szkołą skręciłem w prawo (jadąc od Niepołomic) na strefę inwestycyjną. Koło fabryk droga jest całkiem niezła, ale dalej asfalt jest już kiepski. Tą drogą, którą w zasadzie jechałem po raz pierwszy dojechałem do Podłęża w pobliże stacji kolejowej, przejechałem wiaduktem pod torami i pojechałem drogą do stacji, potem wyjechałem na drogę do Wieliczki, pod szkołę w Podłężu i zakręt na Staniątki. Przejechałem obok szkoły i klasztoru w Staniątkach, za szkołą skręciłem w lewo i drogą między polami dojechałem do ulicy Wielickiej. Z tego miejsca pojechałem do domu po baterię do aparatu i postanowiłem pojechać jeszcze na Kopiec Grunwaldzki, zrobić kilka fotek.
W sumie przejechałem około 20 km w niezłym tempie, ale po ostatnich jazdach na kolarzówce miałem wrażenie bardzo wolnej i ciężkiej jazdy. Pogoda pod wieczór się wyklarowała i nawet zaczęło się lekko przejaśniać, choć jak wracałem do domu około 18:30 to było już zimno.
Szosówką do Suchoraby
Poniedziałek, 8 kwietnia 2013 | dodano:08.04.2013 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
- DST: 23.44 km
- Czas: 01:00
- VAVG 23.44 km/h
- VMAX 46.07 km/h
- Temp.: 8.0 °C
- Podjazdy: 196 m
- Sprzęt: Peugeot Nice
- Aktywność: Jazda na rowerze
W końcu jakieś oznaki wiosny, zaraz po pracy wsiadłem więc na szosówkę i pomknąłem na trasę. Od kilku dni zapowiadali poprawę pogody, bo ostatnio była jak w środku zimy. Ja po ostatniej wycieczce 2 kwietnia, czułem się kiepsko i z rowerowych rzeczy pozostało mi tylko oglądanie wyścigów w telewizji - Vuelta al Pais Vasco (w kraju Basków) oraz piekło północy Paryż – Roubaix, a w poniedziałek wielkanocny oglądnąłem też inny klasyk po brukach i to jeszcze w podjazdami - czyli wyścig Dookoła Flandrii. W klasykach nie miał sobie równych Fabian Cancelara, natomiast w Kraju Basków wygrał nieoczekiwanie Nairo Quintana. W nawiązaniu do mojego telewizyjnego - rowerowego tygodnia dwa ostatnie zdjęcia mazurskich bruków, pierwszy to leśny odcinek pomiędzy drogą 592 Giżycko - Kętrzyn, a Wilczym Szańcem w Gierłoży - po tym odcinku jechało się bardzo ciężko, drugi trochę łatwiejszy to regularna droga między miejscowościami Radzieje i Kamionek Wielki. Jak jechałem te odcinki z żoną to strasznie nas wytrzepało, prędkość nie przekraczała raczej 10 km/h a kolarze mkną taką drogą z prędkością ponad 40 podziwiam:).
Wracając jednak do dzisiejszej wycieczki, około 16:10 ruszyłem na trasę, celem był cmentarz wojenny nr 376 w Suchorabie. Na początek jazda do Staniątek, gdzie przed stacją kolejową minąłem jakiegoś pana w średnim wieku na starej szosówce - coś jak moja, niestety pan jechał wolno więc nie mogłem się za nim poholować. Dalej lekko pod górkę do Staniątek Górnych i dalej na Zagórze, tam znowu lekko pod górkę i zjazd pod szkołę. Dalej po płaskim do drogi nr 4. Na 4 zwykle skręcałem w lewo i podjeżdżałem na cmentarz przez Suchorabę, tym razem postanowiłem spróbować czegoś nowego, na skrzyżowaniu z 4 skręciłem w prawo i po kilkuset metrach lewo w kierunku Zabłocia. Jeździłem już tą drogą ale do tej pory wyłącznie w dół. Podjazd zaczyna się już na 4, stromizna nie wielka, ale jest ciągle pod górę. Po skręcie mamy dalej dość równo pod górę, drogą nr 4 kręciłem 20 km/h, potem 16 km/h i doszedłem do wniosku, że jest bardzo łatwo i pewnie myślałbym tak dalej gdyby nie ostatnie 200 metrów podjazdu na których nagle stromizna bardzo rośnie, przepychałem pedały w stójce z prędkością 6,5 km/h a jak wyjechałem na górę to musiałem się zatrzymać i uspokoić oddech. W sumie cały podjazd od skrzyżowania z drogą nr 4 do skrzyżowania z drogą na granicy Suchoraby i Zabłocia to 1,6 km, 61 m przewyższenia, średnio 3,8%, ale ostatnie 100 metrów to jakieś 8-10%. W mojej obecnej formie na szosówce to była katorga. Po tym podjeździe pomyślałem nawet, że czas już wracać, ale na początek pojechałem pod cmentarz wojenny w Suchorabie, zrobiłem fotki, zjechałem w dół i postanowiłem, że jadę dalej. Znowu ciężki podjazd do granic Gminy Niepołomice (tu prędkość już nie spadła mi poniżej 10 km/h) potem zjazd przez Czyżów i znowu podjazd w kierunku Brzezia - tu też dość stromy odcinek, ale poszło w miarę gładko.
Od tego miejsca już głównie w dół, przez Brzezie do Gruszek, potem w dół z Winnicy, dalej przez Staniątki Górne do Niepołomic. Na koniec zrobiłem jeszcze przerwę w rynku w Niepołomicach w sklepie u kolegi i potem dojazd do domu rodziców.
Wycieczka udana, miło było w końcu pooddychać świeżym choć jeszcze mroźnym powietrzem, w końcu było słonecznie, choć na temperaturę jeszcze nie do końca się to przełożyło. Forma niestety dość kiepska, mam wrażenie, że już w tym roku było trochę lepiej, w końcu zapowiadają lepszą, wiosenną pogodę, więc może rozpocznę sezon na całego.
Galeria wycieczki
Na zakupy do Nowej Huty
Wtorek, 2 kwietnia 2013 | dodano:02.04.2013 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
- DST: 47.23 km
- Teren: 4.00 km
- Czas: 02:21
- VAVG 20.10 km/h
- VMAX 37.67 km/h
- Temp.: 5.0 °C
- Podjazdy: 137 m
- Sprzęt: GT Avalanche 3.0
- Aktywność: Jazda na rowerze
Miałem trenować przed Odyseją Wiosenną w Miechowie (7 kwietnia), ale tuż przed wyjazdem dostałem informacje, że Odyseja ze względu na warunki pogodowe została przeniesiona aż na 19 maja (nowy termin kompletnie mi nie pasuję). Postanowiłem więc pojechać do Nowej Huty na małe zakupy.
Pogoda rano była obiecująca, było co prawda zimno, ale bardzo ładnie świeciło słońce. Zakręciłem więc go GT bagażnik na sztycę (musiałem zdemontować błotnik) i około 11 ruszyłem do Nowej Huty. Plan był taki, że do Huty przeprawię się w miarę możliwości z pominięciem głównych dróg, przejechałem więc mostem na Wiśle na drodze 75 i po chwili skręciłem w boczną drogą na Wolicę. W Przylasku Wyciąskim skręciłem w lewo i wąską drogą między domami dojechałem do Przylasku Rusieckiego, tam skręciłem w lewo i ruszyłem dalej asfaltową groblą między jeziorkami. Liczyłem na to, że uda mi się przejechać całą trasę wyłącznie po asfaltach, ale niestety popełniłem błąd, skręciłem na drogę po wale, która nie dość, że nie była asfaltowa to jeszcze pełna śniegu. Po chwili popełniłem chyba jeszcze większy błąd, zamiast kontynuować jazdę po wale, skręciłem w leśną ścieżkę, którą chciałem wyjechać do lepszą drogę. Po ścieżce ledwo przejechałem, potem wyjechałem na szeroką szutrówkę, która jednak była w katastrofalnym stanie, śnieg, woda, błoto. W rezultacie jak w końcu dojechałem do asfaltu Branicach, byłem cały w błocie, spodnie, kurtka z tyłu, o rowerze już nie wspominając.
Dalej na szczęście jechałem już w miarę dobrą drogą, przejechałem przez Branice i wyjechałem w Pleszowie, w planie był jeszcze skrót boczną drogą, ale jak ją zobaczyłem to postanowiłem pojechać jednak Igołomską. To była dobra decyzja, ruch nie był jakiś wielki, a dobra jakoś nawierzchni sprawiła, że szybko przejechałem ten odcinek i skręciłem w lewo na ulicę Ptaszyckiego, którą dojechałem na Osiedle Wandy. Tam zrobiłem krótki postój na cmentarzu, chciałem zobaczyć cmentarz wojenny nr 390 na którym podobno miał być remont, niestety nie wiele do tej pory zrobiono, zabezpieczono tylko pomnik folią, żeby dalej nie niszczał. Po krótkim postoju na cmentarzu, ruszyłem dalej - celem był sklep na ulicy Makuszyńskiego. Przejechałem się jeszcze wokół Zalewu Nowohuckiego, który był prawie cały zamarznięty i końcu dojechałem do ulicy Kocmyrzowskiej a po chwili do ulicy Makuszyńskiego. Tam krótki postój na zakupy - ciuchy rowerowe na chłodną pogodę m.in. komin na szyję i twarz, który od razu wypróbowałem:).
Drogę powrotną zaplanowałem inaczej, pojechałem najpierw pod Cmentarz Grębałowski i potem w kierunku Luboczy i Wadowa, niestety na tym odcinku musiałem jechać pod wiatr, co sprawiło że bardzo szybko opadłem z sił. Na osiedlu Wadów zrobiłem mały postój pod sklepem i następnie przejechałem koło wiezienia i po przejechaniu tunelem wyjechałem w Ruszczy. Przez Ruszczę dojechałem do Igołomskiej, przeciąłem ją na skrzyżowaniu i od razu skręciłem na Wyciąże i Wolicę. Po przejechaniu 40 km zamknąłem pętlę w miejscu gdzie na początku wycieczki skręciłem na Przylasek Rusiecki, w tym miejscu byłem już strasznie zmęczony, ale do domu pozostawało jeszcze kilka kilometrów. W Niepołomicach zrobiłem jeszcze postój w sklepie rowerowym, gdzie szukałem części do mojego crossa - trochę trzeba będzie wydać:( a potem pojechałem do domu moich rodziców.
W sumie przejechałem przeszło 47 km, wycieczka nie do końca udana, źle wybrałem drogę w Przylasku Rusieckim i musiałem się taplać w błocie, niestety na GPS nie mam podglądu na większy fragment mapy i takim terenie chyba będę musiał rysować trasę by trafić gdzie zamierzałem. No chyba, że zacznę jeździć z mapnikiem, a końcu mam porządny mapnik - kupiony okazyjnie, niestety przyszedł dopiero po południu i na wyjazd nie miałem okazji go wziąć, ale niedługo trzeba go będzie wypróbować. Myślałem, że zrobię to w niedzielę na Odysei w Miechowie, ale impreza została przeniesiona. Patrząc na mój przejazd przez śnieg i błoto to może dobrze się stało, w Miechowie na pewno warunki są jeszcze trudniejsze, a na domiar złego pogoda wcale się nie poprawia i dalej ma sypać śnieg:( Kiedy w końcu będzie wiosna ???
Prawie jak wiosna
Środa, 20 marca 2013 | dodano:20.03.2013 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie
- DST: 22.83 km
- Czas: 00:58
- VAVG 23.62 km/h
- VMAX 41.13 km/h
- Temp.: 9.0 °C
- Podjazdy: 209 m
- Sprzęt: Peugeot Nice
- Aktywność: Jazda na rowerze
W ostatni dzień zimy pogoda była prawie wiosenna - było słonecznie, w miarę bezwietrznie, a temperatura sięgała 9-10 stopni. To pierwszy taki dzień od dłuższego czasu, ale niestety już od jutra (od pierwszego dnia wiosny) zima ma powrócić:(
Taką okazję należało wykorzystać, około 16 wsiadłem na szosówkę i ruszyłem na wycieczkę po górkach do Brzezia. Tempo jazdy było raczej wolne, chciałem po prostu się przejechać bez walki o czas i prędkość. Na początek pojechałem ulicą Dębową, przez Puszczę do Staniątek, potem przejazd przez Staniątki Górne i ruszyłem na Winnicę. Od kilku lat zawsze na początku sezonu próbuję się z tym podjazdem, choć pierwszy raz zrobiłem to na szosówce. W 2009 na crossie podjazdu nie wyjechałem, od 2010 roku już sobie daję radę i co roku na początku sezonu jestem jakby trochę mocniejszy. Podjeżdżając szosówką oczywiście dość mocno się zmęczyłem i jak zwykle brakowało mi trochę lżejszych przełożeń, ale jakoś w stójce wyjechałem. Następnie zjazd przez Gruszki i znowu podjazd, ze stromą końcówką pod kościół w Brzeziu. Po tej serii podjazdów zatrzymałem się na punkcie widokowym w Brzeziu, żeby zrobić kilka fotek. Zdjęcia robiłem starym aparatem mojej siostry (Olympus z 2000 r.) i powiem że jest to na prawdę dobry aparat, na pewno duży lepszy od dzisiejszych tanich konstrukcji. Zrobiłem też kilka fotek nowemu wyposażeniu mojej szosówki - które zakupiłem ostatnio w Lidlu na wielkiej wiosennej promocji rzeczy rowerowych - wiele słyszałem o dość dobrej jakości przy niskiej cenie akcesoriów i odzieży rowerowej sprzedawanej w Lidlu, więc postanowiłem to sprawdzić. Zakupiłem podsiodłówkę z zestawem naprawczym do roweru, licznik, okulary w wymiennymi szkłami i możliwością założenia paska jak goglach (to rozwiązania sprawdziło się dobrze), pompkę podłogową, spodenki kolarskie z wkładką, rękawiczki i skarpetki rowerowe, wszystko będę powoli wypróbowywał.
Po przerwie na fotografowanie ruszyłem do domu, postanowiłem wypróbować drogę przez Łysokanie, w tym celu musiałem przejechać jakieś 200 metrów drogą nr 4, a następnie skręciłem w lewo w kierunku Szarowa. Drogą przez Łysokanie jechałem po raz pierwszy, w kierunku Szarowa droga w zasadzie cały czas opada, mamy więc dość długi zjazd aż do wiaduktu nad autostradą. Wiaduktem ruszyłem w kierunku Szarowa i po kilkuset metrach skręciłem w prawo pod kapliczką, droga ta nie dość że ze stromym podjazdem to jeszcze zaprowadziła mnie nie tam gdzie zamierzałem, w rezultacie po zjeździe musiałem jeszcze podjeżdżać pod kościół w Szarowie. Dalej pojechałem pod OSP w Dąbrowie i po serii zjazdów wylądowałem z Dąbrowie. Przed dojazdem do Staniątek czekała mnie jeszcze nieprzyjemna, wietrzna prosta z kiepskim asfaltem - na której zawsze się strasznie męczę. Dalej już łatwo przez Staniątki, Puszczę Niepołomicką do domu moich rodziców.
Wycieczka udana, pogoda jak na tegoroczny marzec dobra, choć obiektywnie taka sobie, mimo 9-10 stopni na termometrze było dość chłodno. W zasadzie nie zmarzłem, bo ubrany byłem dobrze, dopiero w końcówce jak słońce zaczęło zachodzić, zaczęły mi marznąć stopy - przydałyby się ochraniacze na buty SPD. Tempo jazdy takie sobie jak na szosówkę, ale biorąc pod uwagę, że podjechałem kilka stromych wzniesień to może jednak nie takie złe.
Niestety na kolejne dni zapowiadają pogorszenie pogody, opady deszczu i śniegu oraz mrozy nawet do -15 w nocy. Taka pogoda chyba przekreśli mojej bogate weekendowe plany, miałem w piątek wieczorem jechać Nocny Rajd na Orientacje - Korno III w Dąbrowie Górniczej, a w niedziele miałem jechać z PTTK Bochnia na wycieczkę rowerową do Lipnicy Murowanej na konkurs Palm Wielkanocnych:(
Galeria wycieczki
Zimowo do Bochni
Niedziela, 17 marca 2013 | dodano:17.03.2013 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, samotnie
- DST: 12.31 km
- Czas: 00:41
- VAVG 18.01 km/h
- VMAX 45.78 km/h
- Temp.: 1.0 °C
- Podjazdy: 168 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Na początku marca planowałem, że w ten weekend będę już intensywnie jeździł, tym czasem pod koniec tego tygodnia nastąpił gwałtowny atak zimy, napadało pełno śniegu. Weekend był zimny ale słoneczny, mimo wszystko w niedzielne popołudnie zdecydowałem się na małą przejażdżkę do Bochni.
Mój termometr na oknie wskazywał 10 stopni, ale to w słońcu, temperatura odczuwalna była znacznie niższa ze względu na zimny wiatr. Zdecydowałem się jechać do Bochni drogą nr 4, na szczęście w niedzielne popołudnie ruch był niewielki. Na tablicy nad 4 zobaczyłem odczyty temperatury powietrza 1,9; a przy drodze 13 stopni. W stronę Bochni jechałem pod wiatr i w zasadzie ciągle pod górę, więc mimo zimna szybko się rozgrzałem. Tempo jazdy było niewielkie, ale nie miałem specjalnych problemów z jazdą pod górę. Jak zjechałem z drogi nr 4 to zaczął się długi zjazd w kierunku centrum Bochni. Zatrzymałem się na rynku i zrobiłem kilka fotek rynku, pomnika Kazimierza Wielkiego i kościoła św. Mikołaja po czym ruszyłem w drogę powrotną.
Na początek zdecydowałem się podjechać pod cmentarz św. Rozalii, podjazd trochę mnie zmęczył więc pod cmentarzem się zatrzymałem, chciałem porobić kilka fotek, ale na cmentarzu było strasznie dużo śniegu, więc zrobiłem zdjęcia tylko z bramki cmentarza i ruszyłem dalej na Osiedle Niepodległości. Dalej już dobrze znaną drogą na Górny Gościniec, jadąc Via Regia Antiqua do Łapczycy kilka razy się zatrzymywałem żeby zrobić zdjęcia otaczających mnie wzgórz. Na koniec zatrzymałem się jeszcze pod starym kościołem w Łapczycy, żeby zrobić fotkę zimowej szacie:) Dalej zjazdem do drogi nr 4 i do domu.
W sumie pokonałem przeszło 12 km i 168 m przewyższenia, mogłem jeszcze trochę się pojeździć ale spieszyłem się na klasyk Mediolan - San Remo, który został skrócony ze względu na śnieg i niską temperaturę. Wyjazd w sumie udany, forma nie najgorsza, było jednak trochę chłodno i przede wszystkim mokro, zwykle w takich warunkach nie decydowałem się na jazdę na rowerze, ale przedłużająca się zima wyraźnie wzmogła moją potrzebę jazdy na rowerze:) Mam jednak nadzieję na szybką poprawę pogody i wzrost temperatury bo na piątek 22 marca planuję udział w nocnym Rajdzie na Orientacje w Dąbrowie Górniczej a na niedzielę 24 marca wyjazd z PTTK do Lipnicy Murowanej na konkurs palm wielkanocnych.
Galeria wycieczki
Początek sezonu szosowego - nad Czarny Staw
Środa, 6 marca 2013 | dodano:06.03.2013 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
- DST: 36.20 km
- Teren: 1.00 km
- Czas: 01:28
- VAVG 24.68 km/h
- VMAX 35.00 km/h
- Temp.: 10.0 °C
- Podjazdy: 74 m
- Sprzęt: Peugeot Nice
- Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś rozpocząłem sezon szosowy, na kolarzówce pojechałem nad Czarny Staw - jechałem dość wolno jak na szosówkę, ale jechało mi się naprawdę dobrze.
Początkowo miałem jechać na górki w Staniątkach i Brzeziu, ale ponieważ mocno wiało zdecydowałem się na wyjazd do lasu. Pojechałem więc sobie powoli na Drogę Królewską w kierunku Zabierzowa, droga jeszcze miejscami bardzo mokra, można nawet spotkać resztki lodu. Tempem w około 24-26 km/h dojechałem pod cmentarz wojenny nr 325 na Sitowcu, gdzie zatrzymałem się i zrobiłem szybką fotkę. Dalej pojechałem pod leśniczówkę Przyborów gdzie znowu zrobiłem parę fotek, na leśnych droga jeszcze śnieg i lód.
W tym momencie postanowiłem jechać zobaczyć jak wygląda Żubrostrada, przed skrętem na Żubrostradę zatrzymałem się jeszcze pod nową tablicą informującą o odcinku Bursztynowego Szlaku z Niepołomic do Nowego Korczyna. Mam już mapkę tego szlaku i planuję go przejechać w tym roku, jedyną trudnością wydaję się być fakt, że w/w odcinek to prawie 90 km, więc tam i z powrotem w jeden dzień nie obrócę.
Gdy tak stałem sobie i oglądałem tablicę z mapą szlaku koło mnie przejechał jakiś gościu na trekkingu i pomknął na Żubrostradę, ja w sumie miałem tylko sprawdzić przejezdność drogi i wracać do domu, ale skoro trafił mi się zając to postanowiłem pojechać nad Czarny Staw. Facet jechał dość szybko mniej więcej 24-26 km, jak do niego dojechałem to próbował mnie zgubić i tempo wzrosło do 28 km/h. Przez parę ładnych kilometrów jechałem więc sobie spokojnie za nim, ale mój zając chyba się zmęczył i zwolnił, więc ja przyspieszyłem i pomknąłem nad Czarny Staw. Dojazd do stawu ciężki, jest błoto, miejscami śnieg i lód, na szosówce jechało się bardzo ciężko. Nad stawem postój i kilka zdjęć, co ciekawe nie byłem tam sam, było dwóch chłopaczków, którzy chyba tu przybiegli. Tak w ogóle w lesie spotkałem kilka osób, oprócz mojego zająca jeszcze dwóch czy trzech rowerzystów w tym jednego kolarza na szosówce, dwie osoby na rolkach i w sumie 4 biegaczy.
Trochę bałem się drogi powrotnej bo myślałem, że wpadnę na ścianę wiatru, tym czasem nie było tak źle, trochę wiało, ale raczej nie czołowo i raczej słabo, więc jechałem dość mocno. Na drodze ze Stanisławic w kierunku Żubrostrady, ponownie dogoniłem mojego zająca, ale jechał już wolno (21-22 km/h) i był wyraźnie zmęczony, więc nie mogłem się za nim holować i ruszyłem ostro sam.
Powrót do domu Drogą Królewską, pod koniec zaczęło się lekko ściemniać, słońce zachodziło i zaczęło się robić zimno. Tuż przed 17 dojechałem do rynku w Niepołomicach, gdzie u kolegi zrobiłem mały postój a po paru minutach wróciłem do domu rodziców.
Wycieczka w sumie bardzo udana, było w miarę ciepło, a wiatr który w porywach wiał bardzo mocno, w lesie był praktycznie nie odczuwalny. Przejechałem znacznie więcej kilometrów niż planowałem i zobaczyłem praktycznie całkiem zamarznięty Czarny Staw. Niestety od jutra ma się popsuć pogoda, więc nie wiem kiedy się uda kolejny raz wyjechać na trasę.
Galeria wycieczki
Do Bodzanowa - jeszcze zima
Sobota, 2 marca 2013 | dodano:02.03.2013 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Zachodniogalicyjskie cmentarze
- DST: 20.96 km
- Teren: 1.00 km
- Czas: 01:01
- VAVG 20.62 km/h
- VMAX 51.60 km/h
- Temp.: 3.0 °C
- Podjazdy: 223 m
- Sprzęt: GT Avalanche 3.0
- Aktywność: Jazda na rowerze
Początek nowego sezonu 2013 zaplanowałem podobnie jak przed rokiem na pierwszy weekend marca z tym, że rok temu (3-4.03.2013) było jednak zdecydowanie cieplej niż dzisiaj. Co prawda słońce świeciło dziś całkiem ładnie, ale niestety było zimno, a uczucie chłodu potęgował jeszcze wiatr.
Na trasę ruszyłem późno bo dopiero przed 14, postanowiłem jechać pod kościół w Bodzanowie, z tym że trochę inaczej niż zwykle. Na początek pojechał drogą 964 w stronę Wieliczki, mnie więcej pod zakładem Coca-Coli skręciłem w ulicę Polną, którą dojechałem do Staniątek. Dalej pojechałem do Zakrzowca w zasadzie cały ten odcinek jechałem w zasadzie pod wiatr i dopiero jak skręciłem w lewo na granicy Zakrzowa i Ochmanowa to począłem ulgę. Ulgą była tylko chwilowa bo po chwili rozpocząłem podjazd w dużej mierze szutrowym odcinkiem pod kościół w Bodzanowie (czarnym szlakiem) - już kiedyś dawno temu jechałem i teraz postanowiłem to powtórzyć. Trochę się męczyłem ale po kilku minutach stanąłem na górce pod kościołem w Bodzanowie. Zrobiłem kilka fotek i ruszyłem w drogę powrotną.
Na początek podjechałem jeszcze kawałek do cmentarza w Bodzanowie i potem rozpocząłem serię zjazdów. Po zjazdach nastąpił dość ciężki podjazd do granic Gminy Niepołomice. Przed wjechaniem do Gminy Niepołomice odbiłem jeszcze w lewo i podjechałem na punkt widokowy. Tym razem widoki były średnie bo akurat trochę popsuła się pogoda, więc po paru fotkach znowu zacząłem zjeżdżać przez Słomiróg w stroną Zagórza. Pod szkołą w Zagórzu w lewo potem przez Staniątki Górne, koło cmentarza wojennego nr 329 na Podborzu do domu moich rodziców na Cmentarnej.
W sumie pokonałem prawie 21 km robiąc dość ciekawą pętlę bez powtarzania tych samym odcinków trasy. Forma chyba nie najgorsza, miałem trochę mało siły podczas jazdy po górę, ale z drugiej strony wszystkie wzniesienia wjechałem bez problemu i bez użycia najmniejszej tarczy z przodu. Mam nadzieję, że pogoda będzie się poprawiać bo trzeba trenować do Wiosennej Odysei Miechowskiej, która już 7 kwietnia.
Na razie jeżdżę na góralu, bo cross stoi na trenażerze poza tym w zasadzie trzeba tam wymienić napęd.
Galeria wycieczki
Do nieczynnego serwisu rowerowego
Czwartek, 28 lutego 2013 | dodano:01.03.2013 Kategoria 0-20 km, Po płaskim, samotnie
- DST: 4.00 km
- Czas: 00:12
- VAVG 20.00 km/h
- VMAX 25.00 km/h
- Temp.: 6.0 °C
- Podjazdy: 10 m
- Sprzęt: GT Avalanche 3.0
- Aktywność: Jazda na rowerze
Mój sezon rowerowy jeszcze się nie zaczął, wstępnie planowałem początek na pierwszy marcowy weekend, ale coś straszą krótkim nawrotem zimy, więc nie wiem czy coś tego będzie.
Ostatniego dnia lutego natomiast było bardzo słonecznie, więc po powrocie do domu postanowiłem zawieść rower GT do serwisu, żeby mi go trochę podreperowali przed sezonem - pojechałem trochę na około, żeby lekko rozkręcić nogi. Niestety okazało się, że serwis jest zamknięty, więc wróciłem do domu. Początek sezonu 2013 wypadł dość przypadkowo - pierwszy dystans 4 km.
Ostatniego dnia lutego natomiast było bardzo słonecznie, więc po powrocie do domu postanowiłem zawieść rower GT do serwisu, żeby mi go trochę podreperowali przed sezonem - pojechałem trochę na około, żeby lekko rozkręcić nogi. Niestety okazało się, że serwis jest zamknięty, więc wróciłem do domu. Początek sezonu 2013 wypadł dość przypadkowo - pierwszy dystans 4 km.