Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Nadszedł czas TREKA !!!

Sobota, 20 czerwca 2015 | dodano:21.06.2015 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 23.20 km
  • Czas: 00:49
  • VAVG 28.41 km/h
  • VMAX 55.27 km/h
  • Temp.: 15.0 °C
  • HRmax: 182 ( 97%)
  • HRavg 143 ( 76%)
  • Kalorie: 531 kcal
  • Podjazdy: 211 m
  • Sprzęt: Trek 1200 SL
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Mam nowy (używany) rower szosowy:) Kilka dni temu miałem spory dylemat, co zrobić z zakupem następcy Lapierra, w zasadzie doszedłem już do wniosku, że poczekam na koniec sezonu, dozbieram pieniądze i zapoluję na jakąś używaną stosunkowo "młodą" szosę. Jednak w między czasie trwała aukcja używanego Treka 1200 SL - rower co prawda stary, ale na zdjęciach wyglądał bardzo dobrze. Nie licytowałem, tylko obserwowałem co się dzieje, tuż przed końcem licytacji przebiłem ofertę i wygrałem aukcję, ale nie osiągnąłem ceny minimalnej. Mimo to właściciel roweru skontaktował się ze mną i ustaliśmy, że kupię rower za wylicytowaną kwotę.

Wczoraj wieczorem wróciłem z wycieczki szkolnej, a rower już na mnie czekał. Rozpakowałem, więc paczki i złożyłem maszynę, ale padał deszcz, więc nie udało mi się na niej przejechać. Dziś rano zrobiłem małą trasę do miasta, a potem znowu zaczęło padać, wykorzystując ten niesprzyjający do jazdy czas, postanowiłem sobie trochę Treka poustawiać. Wyregulowałem wysokość siodełka i jego ustawienie przód - tył, postanowiłem również przełożyć mostek w drugą stronę podnosząc tym samym kierownicę. Poranna przejażdżka pokazała, że chyba nie jest gotowy na tak mocno sportową pozycję na rowerze, zdecydowałem się więc na pozycję komfortową. Rower przyszedł nasmarowany i wyregulowany, z pedałami szosowymi Looka, licznikiem Specialized i bidonem zespołu IAM pod kolor roweru. Pedały wymieniłem, bo nie mam niestety bloków to tych szosowych Looków, dodatkowo do rowery przykręciłem Garmina z czujnikiem kadencji, napompowałem koła (są na nich chyba nowe opony Vittoria Zafiro) i podpiąłem torebkę podsiodłową z niezbędnymi narzędziami. Pojawił się jednak problem z pompką, chciałem ją podkręcić pod koszyk od bidonu. Okazało się jednak, że śruby są za krótki, a ja niestety nie mam dłuższych. Rower był przygotowany, czekałem na sprzyjającą pogodę, w między czasie zjadłem obiad i nagle pojawiło się okienko pogodowe, postanowiłem więc jechać na testy.

Jazda po obiedzie nie wychodzi mi zwykle za dobrze, do tego od samego początku czułem wyraźnie zmęczone mięśnie nóg, ale rower trzeba było wypróbować. Zanim opowiem o wrażeniach z jazdy to może najpierw powiem trochę o samym rowerze.

Model: Trek 1200 SL - 2006 r.
Rama: Alpha SL Aluminum
Widelec: Specialized C4m
Przerzutka przód: Shimano Tiagra
Przerzutka tył: Shimano 105
Manetki: Shimano Tiagra STI, 9 speed
Hamulce: Bontrager
Koła: Bontrager Select
Opony: Vittoria Zaffiro 700X23
Kaseta: Shimano HG50 13-28 (9 przełożeń - 13-14-16-17-19-21-23-25-28)
Korba: Bontrager Select 53x39 (170 mm)
Suport: -
Mostek: Bontrager Select
Wspornik siedz.: Bontrager (carbon)
Siodełko: VAPOR COMFORT
Rozmiar: 56 (rura podsiodłowa 55 cm, długość ramy 57 cm)

Rocznik oceniłem na podstawie archiwum ze strony Treka, w 2006 roku występuję model z takim samym malowaniem ramy i częściowo z takim osprzętem. W moim rowerze inny jest widelec, korba, koła, siedzenie i opony, ale to chyba jest ten rower. Największym mankamentem tego roweru z mojego punktu widzenia, jest korba z tarczami 53x39. Polowałem na rower z kompaktem, ewentualnie z trzema tarczami, a tu jest mega twardo. Sytuacje ratuje, trochę kaseta z koronką 28 zębów, ale obawiam się, że w większych górach może to nie wystarczyć. Jednak sam rower jest piękny, rama wygląda jak nowa, pozostałe podzespoły też są w całkiem dobrym stanie, nic tylko jeździć. Wagowo oceniam go na jakieś 10 kilo, nie jest mega lekki, chyba cięższy od Lapierra, ale tam w końcu była dużo mniejsza rama, myślę że waży podobnie jak Triban 520 w tym rozmiarze, na pewno jest jednak znacznie lżejszy od mojego starego Peugeota.

Mniej więcej koło 15 ruszyłem na trasę, pojechałem ulica Dębową do Staniątek, przeszedł pod torami kolejowymi i ruszyłem na segment Staniątki Górne - tym razem nie walczyłem, nastawiałem się na Winnicę. Podjazd pod Winnicę rozpocząłem od samego początku ostro, im trudniej tym bardziej redukowałem starając się utrzymać wysoką kadencję, w pewnym momencie gdy zwolniłem poniżej 18 km/h stanąłem na pedała i jeszcze docisnąłem. Gdy stromizna trochę puściła jeszcze przyspieszyłem bo walczyłem na dwóch segmentach Gruszki i Winnica - long. Po pokonaniu podjazdu byłem mocno zmęczony, ale dość szybko doszedłem do siebie. Walka się opłaciła bo padł rekord na obu wersjach podjazdu: Gruszki 1:29,7 (23,49 km/h) poprawa o 6 sekund, a Winnica - long 1:55,9 (24,18 km/h) - poprawa o 9 sekund. Pozostał jednak mały niedosyt, bo na Gruszkach zabrakło mi 0,7 s żeby ponownie wskoczyć na 2 miejsce.

Następnie był podjazd Brzezie - kominki, tu pojechałem na sporym lajcie osiągając jeden z najsłabszych czasów na tym odcinku. Po wyjeździe do Brzezia zrobiłem sesję zdjęciową mojego Treka, którą można obejrzeć poniżej. Chwilę zastanawiałem się jak dalej jechać, ale w końcu zdecydowałem się wracać do domu. Zjechałem do Dąbrowy i rozpocząłem segment Dąbrowa nr 1 - tym razem postanowiłem powalczyć, poszło mi nawet całkiem dobrze, ale do rekordu zabrakło 1,5 s. Ponownie postanowiłem odpuścić OSP Dąbrowa i pojechałem od razu do Staniątek, gdzie czekał mnie segment Wietrzna prosta. Tym razem prosta faktycznie była mega wietrzna, jechałem ją z prędkością 26 km/h na godzinę mocno się męcząc - rekord to średnia powyżej 37 km/h. Przy okazji zauważyłem, że po bardzo słabym asfalcie, jaki leży na tym odcinku na moim Treku z kołami 23 mm jedzie się zdecydowanie gorzej niż na Peugeocie z koła 28 mm - może być ciężko o nowy rekord na tym odcinku. Przez Staniątki pojechałem trochę inaczej, zdecydowałem się jechać pod wiadukt koło szkoły, gdzie już da się przejechać rowerem. Wiadukt w zasadzie jest na ukończeniu, postanowiłem więc zatrzymać się i zrobić fotkę no i oczywiście zapomniałem, że jestem wpięty w SPDy i o mały włos się nie wyłożyłem przy zerowej prędkości, na szczęście w ostatniej chwili udało mi się wypiąć.

Chciałem jeszcze jechać do Krzyśka i porównać wagowo Treka z Lapierrem, ale Krzyśka nie było, więc postanowiłem, że jeszcze podjadę pod kopiec. Przycisnąłem bardzo mocno, ale chyba na zbyt miękkim przełożeniu, rozpędziłem się do 34 km/h ale miałem już wtedy kadencję 110 i nie utrzymałem tej prędkości do końca i do rekordu zabrakło mi 0,4 s. Potem już powoli do rynku w Niepołomicach i po paru minutach postoju do domu.

Pierwsze wrażenia z jazdy trochę mieszane. Zacznijmy od tarczy 53 zęby z przodu, bardzo ciężko mi się na tym jedzie, prędkość 35 km/h przy kadencji 90 uzyskuję na 53x17, chwilami jechałem też na przełożeniu 53x19, dolna część kasety była dla mnie osiągalna w zasadzie tylko na zjazdach. Jeśli chodzi o tarczę 39 zębów, to mogę na niej spokojnie jechać nawet koło 32 km/h na przełożeniu 39x14, wrzucając trzy najmniejsze koronki z tyłu przy tarczy 39 trzeba w przedniej przerzutce użyć półbiegu, który delikatnie przestawia wózek, żeby łańcuch nie harował. Mimo to koronka 13 zębów na tej tarczy lekko haruję o przednią przerzutkę. Jeśli chodzi o lekkie przełożeniu to jest całkiem dobrze, pod Winnicę wjechałem na przełożeniu 39x23 i poszło nawet nieźle, ale tam się zaginałem, natomiast pod Brzezie podjechałem na lajcie na przełożeniu 39x28 i szło mi dość luźno gdybym walczył o czas pewnie wjechałbym bez większych problemów na przełożeniu 39x25. Rower jest szybki i dość pewny w prowadzeniu nawet na nierównościach, widać wyraźnie, że ten karbonowy widelec działa całkiem dobrze. Moja pozycja na rowerze, różni się znacznie od tej na Lapierze i jest też inna od pozycji na Peugeocie. Podniesienie kierownicy do góry spowodowało, że moja pozycja nie jest jakaś mega sportowa i jedzie mi się wygodnie, pojeżdżę tak przez chwilę i może spróbuję przejść do niższego położenia kierownicy.
W sumie na razie zakup oceniam jako udany, rower jest fajny i dobrym stanie, a te kilka stówek w kieszeni jednak zostało - można je będzie zainwestować w coś innego.

Mapa i galeria

Praca #20 - Kolejny rekord

Środa, 17 czerwca 2015 | dodano:20.06.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 27.50 km
  • Czas: 00:50
  • VAVG 33.00 km/h
  • VMAX 37.10 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • HRmax: 178 ( 95%)
  • HRavg 147 ( 78%)
  • Kalorie: 646 kcal
  • Podjazdy: 65 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny raz pojechałem do pracy na rowerze, mimo iż rano było niebo zachmurzone a temperatura wynosiła tylko 13 stopni.Z domu wyjechałem spóźniony, więc należało mocno cisnąć, żeby zdążyć na czas.

Przez las stałą kadencją koło 90 na przełożeniu 52x18, jednak tym razem po wyjeździe z lasu nie wiało, więc w Zabierzowie mogłem trzymać stałą kadencje na twardym przełożeniu. Moja średnia zaczęła się zbliżać do 32 km/h, więc pomyślałem, że może jest szansa na rekord, jednak utrzymanie prędkości na dotychczasowym poziomie kosztowało mnie trochę sił, więc nie miałem ich za dużo na finisz. Mimo wszystko rekord udało się ustanowić, poprawiłem go dokładnie o 3 sekundy - no rekord to 25:18 (średnia 32,2 km/h). W tym roku chciałbym zrobić czas poniżej 25 minut, na pewno jest to możliwe, ale chyba będę musiał część trasy przejechać na twardszym przełożeniu.

Z powrotem też cisnąłem bardzo mocno na wysokiej kadencji. Na obwodnicy Niepołomic miałem średnią 32,5 km/h, jednak w mieście jak zwykle trochę straciłem, ale zagiąłem się na całego i skończyłem ze średnią 32,4 km/h.

Dzięki jeździe w równym tempie w obie strony, po raz pierwszy udało mi się zejść na całej trasie poniżej 51 minut, dzisiejszy czas to 50:50.
Na segmentach:
- do pracy - 12:01 średnia 32,1 km/h (rekord 11,34 średnia 33,27 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)
- z pracy - brak pomiaru (rekord 10,49 średnia 35,63 km/h)

Do pracy:
dyst.: 13,60 km; czas: 25:18; średnia: 32,2 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,95 km; czas: 25:32; średnia: 32,6 km/h.

Praca #19 - Jaką szosę kupić ?

Wtorek, 16 czerwca 2015 | dodano:17.06.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 27.50 km
  • Czas: 00:52
  • VAVG 31.73 km/h
  • VMAX 36.10 km/h
  • Temp.: 15.0 °C
  • HRmax: 165 ( 88%)
  • HRavg 143 ( 76%)
  • Kalorie: 648 kcal
  • Podjazdy: 87 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Po mega gorącym weekendzie przyszło ochłodzenie, wczoraj padało i moje rowerowe plany legły w gruzach. Dziś rano niebo było zachmurzone, temperatura wynosiła 14 stopni, ale postanowiłem, że jednak jadę rowerem.

Przez całą drogę starałem się jechać w miarę równym rytmem, przez las wszystko szło mi szybko i sprawnie, ale jak wyjechałem na otwartą przestrzeń to niestety zderzyłem się z wiatrem. W myśl zasady, że najważniejszy jest rytm zredukowałem bieg, niestety w moim rowerze oznaczało to przeskok z 52x18 na 52x21 - co oznaczało również dość spore zwolnienie. Tak przejechałem przez Zabierzów, ale potem postanowiłem przyspieszyć nawet kosztem trochę niższego rytmu. Walka z wiatrem na twardych przełożenia kosztowała mnie trochę sił, ale ostatecznie udało mi się wykręcić po raz kolejny czas poniżej 26 minut.

W drodze powrotnej znów walka o równe tempo, ostatecznie z te mojej tempowej jazdy wyszła pewna ciekawostka. Segment na Drodze Królewskiej pokonałem w obie strony w identycznym czasie 11:54 (średnia 32,4 km/h), coś takiego mi się jeszcze nie zdarzyło:). Ostatecznie na całej trasie wykręciłem czas 52:19 - średnia 31,4 km/h.

Od jakiegoś czasu po sprzedaniu Krzyśkowi Lapierra stoję przed dylematem zakupu nowej (może używanej) szosówki. Z jednej strony nie chciałbym wydać za wiele, bo tej pory szosówką jeździłem raczej sporadycznie (choć i to ostatnio się zmienia), a drugiej strony chciałbym zakupić sprzęt, który będzie jakimś postępem w stosunku do posiadanego wcześniej Lapierra. Przeglądałem oferty za allegro i jakoś żaden rower nie może spełnić moich oczekiwań (inna sprawa, że środku sezonu ofert nie ma za wiele), bo są albo słabe technicznie lub mocno zniszczone, albo strasznie drogie.

Od kilku dni zacząłem również rozważać zakup nowej szosówki z Decathlonu, w grę wchodziły: stary model Tribana 500, nowy Triban 520, ewentualnie już dość drogi Alur. Wczoraj byłem w Decathlonie i przemierzyłem się do rowerów. Na początek do Tribana 520 rozmiar L (długość górnej rury 57), ogólne wrażenia dobre, choć z mojej ocenie rower nie jest specjalnie lekki. Potem wyciągnąłem ze stojaka starego Tribana 500 rozmiar 54, jednak ten rower jest na mnie za mały, podobne rozmiary miał Lapierre, dodatkowo ten rower już praktycznie jest nie do dostania, ostatnie egzemplarze, brak rozmiaru 57. Do Alura się nie przymierzałem, bo był dopięty kłódką do stojaka, ale optycznie prezentuje się bardzo ładnie, wagowo również czuć różnicę, niestety cena jest już spora. Na pierwszy rzut oka lepszy dla mnie byłby rozmiar 57, w sumie Triban 520 mi się podoba, tylko mam wrażenie, że waży on jednak sporo. Tak naprawdę to przydałbym się rower w rozmiarze pośrednim, niestety Decathlon ma rowery tylko w rozmiarach 54 i 57. Najchętniej kupiłbym Alura - dużo lepsza waga i osprzęt, ale cena dla mnie jest chyba jednak za wielka. Tribana 520 mógłbym kupić od razu, byłby to rower nowy, na osprzęcie Sory, choć hamulce są niższej grupy i kaseta to Sunrace. Rower ma korbę trójrzędową Sora 50x39x30, kaseta 12x25 z fajnym stopniowaniem w sumie fajny rower, choć w stosunku do Lapierra postępu by nie było, rower byłby prawdopodobnie cięższy (rama z gorszego stopu) i na gorszym osprzęcie, choć nowym.

Poważnie zastanawiam się czy nie zaczekać z zakupem do końca sezonu, dozbierać pieniądze i kupić wypasiony rower, ale z drugiej strony czy warto tyle inwestować? Poza tym chciałbym jeździć już dzisiaj:)
Na segmentach:
- do pracy - 11:54 średnia 32,4 km/h (rekord 11,34 średnia 33,27 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)
- z pracy - 11:54 średnia 32,4 km/h (rekord 10,49 średnia 35,63 km/h)

Do pracy:
dyst.: 13,60 km; czas: 25:53; średnia: 31,3 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,95 km; czas: 26:25; średnia: 31,5 km/h.

Wieczorny trening

Niedziela, 14 czerwca 2015 | dodano:15.06.2015 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 20.96 km
  • Czas: 00:43
  • VAVG 29.25 km/h
  • VMAX 52.13 km/h
  • Temp.: 25.0 °C
  • HRmax: 175 ( 93%)
  • HRavg 142 ( 75%)
  • Kalorie: 485 kcal
  • Podjazdy: 159 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Wczoraj po powrocie z trasy Małopolskiego Wyścigu Górskiego i dziś po południu obejrzałem sobie decydujące metry dwóch ostatnich górskich etapów wyścigu Criterium du Dauphine. Oba etapy wygrał Froome, wczoraj gubiąc lidera Van Garderena na 20 sekund a dziś na 18. W obu przypadkach Froome zaatakował kręcąc młynkiem z dużą kadencją, nie odjechał szybko ale w pewnym momencie Van Garderen pękł i został z tyłu tracąc ostatecznie zwycięstwo. Froome kręcił bardzo szybko z kadencją na pewno powyżej 90, pewnie nawet w okolicach 100 obrotów. W pewnym momencie komentujący dzisiejszy etap Dariusz Baranowski powiedział, że gdyby Froome wrzucił bardziej "męski obrót" to by szybciej odjechał, jednak Froome w końcu odjechał a inni kolarze jadący na "męskich obrotach" musieli oglądać jego plecy.

Późnym wieczorem postanowiłem wyskoczyć na rower potrenować jazdę z dużą kadencją. Na początek pojechałem do Staniątek i pokonałem segment Staniątki Górne - jechałem na dużej kadencji, ale chyba na zbyt miękkim przełożeniu i rezultacie wjechałem dość wolno. Następnie był podjazd po Winnicę, to właśnie na nim kilka dni temu Szymek kręcąc na młynku bez problemu mi odjechał. Nie rozpędzałem się więc dziś za bardzo tylko postanowiłem przejechać podjazd równo z kadencją koło 90. Prędkość początkowa wynosiła około 28 km/h a potem im było stromiej, to redukowałem biegi i trzymałem rytm. Wjechałem dość sprawnie i bez jakiegoś mega zmęczenia, ale pod koniec prędkość na liczniku spadła dość znacznie, ostatecznie na wersji dłuższej podjazdu wykręciłem czas 2:13,7 (średnia 20,95 km/h - 9 sekund gorzej od rekordu), a na wersji krótkiej czas 1:45,9 (średnia 19,88 km/h - 10 sekund gorzej od rekordu).

Następnie zjazd i podjazd pod kominki w Brzeziu, wczoraj uciekając przed peletonem MWG wykręciłem rekord 3:54,0 poprawiając poprzedni o niecałą sekundę. Dziś pocisnąłem mocno od pierwszej ścianki, do samego końca w rezultacie znów padł rekord 3:37,3 (średnia 23,43 km/h) rytm od samego początku trzymałem mocny, gdy spadałem poniżej 90 to redukowałem, na samym końcu, gdy jechałem na przełożeniu 39x28 prędkość spadła mi do 16 km/h, ale rytm trzymałem do końca. Po tej górce stwierdziłem, że byłoby optymalnie gdybym pod górę trzymał kadencję powyżej 95, bo wtedy jadę w miarę gładko i płynnie, jednak z drugiej strony na dłuższą metę, moje serce ma problemy z takim tempem i szybko wskakuje na wysokie obroty.

Na górze zawróciłem i skierowałem się na podjazd do Dąbrowy od strony Brzezia, cisnąłem mocno, trzymając rytm, ale tym razem do rekordu trochę mi brakło (6 sekund). Przez całą drogę biłem się z myślami, czy podjeżdżać dziś Dąbrowę od Szarowa, ale ostatecznie postanowiłem zrezygnować. W zamian za to po zjazdach postanowiłem powalczyć na sprincie - Wietrzna prosta Staniątki, wrzuciłem przełożenie 52x16 i w rytmie powyżej 90 cisnąłem z prędkością dochodzącą do 40 km/h. Pod koniec segmentu zaczęło mi brakować sił, kadencja spadła, więc zredukowałem i to był chyba błąd, co prawda kadencja ponownie mi skoczyła, ale nie byłem wstanie jechać szybciej niż jakieś 34 km/h. Mimo wszystko ustanowiłem nowy rekord na tym odcinku, czas 1:36,1 (średnia 37,48 km/h - lepiej o 3,9 s), gdybym wytrzymał tempo na całym odcinku to mogło być nawet koło 1:30,0. Mocno zmęczony zjechałem w dół, przejechałem pod torami i przez las do Niepołomic.

W zasadzie nie miałem już sił na segment na Dębowej, ale postanowiłem sprawdzić jaki rytm jest mi potrzebny na rekord. Zaraz na początku rozpędziłem rower na przełożeniu 52x16 do prędkości w okolicach 42 km/h i od razu miałem kadencje 105. Zwolniłem, więc trochę i zacząłem jechać z kadencją około 90 i tak dojechałem sobie do końca segmentu - rezultat to czas 1:16,0 (średnia 38,19 km/h - gorzej o 9,8 s od rekordu). Gdy ustanawiałem ten rekord to kręciłem dokładnie na tym samym przełożeniu pewnie z kadencją grubo ponad 100, teraz już wiem, że żeby ustanowić tu nowy rekord będę musiał przeciągnąć całą prostą na najtwardszym przełożeniu jakie mam czyli 52x14 i będę miał cały dystans wytrzymać.

Trening krótki, ale treściwy, trzeba będzie pracować nad kadencją i wyjeżdżać pod górki jak Froome, bo na "męskie przełożenia" jestem za słaby:)

Małopolski Wyścig Górski

Sobota, 13 czerwca 2015 | dodano:15.06.2015 Kategoria 61-80 km, Po górkach, samotnie, wyścig kolarski
  • DST: 75.00 km
  • Czas: 02:44
  • VAVG 27.44 km/h
  • VMAX 56.12 km/h
  • Temp.: 35.0 °C
  • HRmax: 177 ( 94%)
  • HRavg 151 ( 80%)
  • Kalorie: 1969 kcal
  • Podjazdy: 657 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Małopolski Wyścig Górski już od kilku lat gości w moim kalendarzu imprez rowerowych, również w tym roku chciałem pokibicować na tym wyścigu. Planów na ten wyścig miałem kilka, pierwszy zakładał, że podobnie ja w latach wcześniejszych pojadę samochodem do Krasnych Lasocic, a potem przejadę całą jedną rundę wyścigu i na koniec pojadę na metę. Jednak dzień przed wyścigiem okazało się, że nie będę miał samochodu, więc wpadłem na pomysł, że wykonam ten sam plan, ale na miejsce pojadę rowerem - co oznaczało konieczność pokonania 115 km.

Wstałem w sobotę rano, a tu słońce świeci na całego, prognozy na dziś 35 stopni w cieniu, stwierdziłem więc, że chyba trzeba sobie odpuścić i doszedłem do wniosku, że pojadę na start, ruszę kilkanaście minut przed kolarzami i pojadę jeszcze na górkę do Brzezia zrobić kilka fotek. Około 11 wyjechałem z domu w kierunku niepołomickiego rynku, ujechałem 500 metrów i na ulicy Pięknej wpadłem na rozbitą butelkę:( no i oczywiście złapałem gumę. Doszedłem do rynku i w sklepie u kolegi zabrałem się do wymiany, niestety jak się okazało dętka, którą woziłem w zapasie też była przebita:( Myślę sobie - to koniec jazdy na dziś, poszedłem zrobić kilka fotek na starcie, ale potem myślę, że może bym jeszcze szybko skoczył do rowerowego po dętki i jednak się przejechał. Mniej więcej o 11:50 byłem ponownie gotowy do drogi.

Ruszyłem z całych sił, chciałem zdążyć do Brzezia przed kolarzami. W Szarowie pod Azalią skręciłem w prawo i potem pod kościół, zrobiłem lekki skrót w stosunku do trasy wyścigu i po chwili atakowałem już podjazd w Brzeziu. Wjechałem dobry tempem, ale cały ten odcinek z Niepołomic kosztował mnie sporo sił i na szczycie opróżniłem praktycznie cały bidon. Jak się okazało, nie potrzebnie się tak spieszyłem, kolarzom wyraźnie spieszyło się mniej i musiałem czekać jeszcze dobre 10 minut. Porobiłem fotki i zasadzie miałem już wracać do domu, ale w ostatniej chwili pomyślałem sobie, że pojadę do Krasnych Lasocic na premię górską.

Początek dość łatwo, w Brzeziu zjazd, potem po płaskim do Gdowa. Musiałem się trochę przebijać w korku, bo kolumna wyścigu zablokowała drogi. Za Gdowem podjazd, gorąco jak cholera, a bidon świeci pustakami, więc w połowie podjazdu zatrzymałem się w sklepie, gdzie uzupełniłem zapasy. Dalej pojechałem do Zagórzan, a następnie odbiłem na Lubomierz i Grabie, trasa cały czas była mocno pagórkowata. W końcu dojechałem do Kępanowa i stanąłem u stóp podjazdu na Krasne Lasocice, kolarze mieli tędy zjeżdżać, a postanowiłem podjechać. Wiedziałem, że łatwo nie będzie, kilka razy jechałem tędy samochodem. Podjazd od samego początku daje ostro w kość, szczególnie przy takim upale. Pierwsze kilkaset metrów wjechałem szybko z dobrą kadencją, ale już po chwili zaliczyłem odcięcie, musiałem zwolnić i już do samego końca jechałem z kłopotami. Podjazd w zasadzie nie jest jakiś mega ciężki (3,04 km/h, przewyższenia 149 m, nachylenie 5,5%), w zasadzie nie ma na nim miejsc bardzo stromych, przez większość dystansu nachylenie waha się granicach 6-8%, a miejscami są wypłaszczenie po 3-4%. Powiem szczerze, że naprawdę się zmęczyłem pokonując tą górkę, ale po kilkunastu minutach byłem na szczycie.

Od samego Brzezia cisnąłem ile sił w nogach i w rezultacie do przejazdu kolarzy przez premię miałem teraz jeszcze prawie godzinę. Porobiłem kilka fotek, a następnie zszedłem kilkaset metrów niżej w poszukiwaniu najlepszego miejsca na fotki. W oczekiwaniu na kolarzy siedziałem w sobie w cieniu, a tu nagle doszedł do mnie gościu z bidonem, którzy jak się okazało był ojcem jednego kolarza z peletonu i chciał mu podać picie. Pogadaliśmy sobie przez chwilę i tak doczekałem do przejazdu kolarzy. Najpierw przez premię przejechała 2 osobowa ucieczka, potem większa grupa, potem grupka z kolarzem na którego czekał ojciec, potem jeszcze chyba ze dwie inne grupki i koniec wyścigu. Kolarze przez tą premię mieli jechać jeszcze raz, ale dopiero za godzinę, mogłem jeszcze jechać na metę do Szczyrzyca, ale to oznaczało dodatkowo przynajmniej 20 km jazdy, więc postanowiłem, że wracam.

Na zjeździe do Kępanowa wyminąłem wspinającego się pod górę Piotrka (piotrkol). Zjazd był piękny, ale potem trzeba było jeszcze powalczyć z trudnościami, górki w Grabiu i Lubomierzu pokazały, że już jestem mocno zmęczony. Potem do Gdowa głównie w dół, więc poszło w miarę gładko. W Gdowie zrobiłem przerwę na lody i uzupełnienie bidonów, po czym przez Liplas ruszyłem dalej. Przejechałem przez Niegowić i Cichawę i stanął u stóp podjazdu do Brzezia - jechałem dość wolno, miałem wyraźnie dość. Później na szczęście już głównie w dół i dojazd do domu. Po drodze w Staniątkach jeszcze raz stanąłem w sklepie, gdzie kupiłem sobie pepsi i już dość wolno pokonałem ostatnie kilometry do domu.

Wyjazd udany, choć przyjechałem mocno zmęczony. Po drodze wypiłem przeszło 3 litry wody i puszkę pepsi, a zaraz po powrocie jeszcze trochę mineralnej i pepsi. Było mega gorąco, jadąc na rowerze, jeszcze trochę wiatr mnie chłodził, ale jak stanąłem to grzało strasznie. Tych zaplanowanych 115 kilometrów i ponad 1200 m przewyższenia chyba bym dziś nie pokonał, dobrze więc że wróciłem już Krasnych Lasocic. Pod duży podjazd znów brakowało mi trochę przełożeń, musiałem cisnąć z kadencją około 70, później udawało mi się zbliżyć do 80 obrotów, cały czas mocno się męcząc - jednak dalej jestem słaby.

Trudny górski etap, znów wygrał sprinter i lider wyścigu Marko Kump, który jak się później okazało został zwycięzcą całego wyścigu.

Praca #18 - na szosówce

Czwartek, 11 czerwca 2015 | dodano:14.06.2015 Kategoria 21-40 km, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 27.50 km
  • Czas: 00:55
  • VAVG 30.00 km/h
  • VMAX 37.40 km/h
  • Temp.: 19.0 °C
  • HRmax: 192 (102%)
  • HRavg 145 ( 77%)
  • Kalorie: 652 kcal
  • Podjazdy: 50 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Po wczorajszym treningu, a w zasadzie to już od kilku dni czuję zmęczenie, mimo wszystko zdecydowałem się dziś na wyjazd do pracy na rowerze. Wczoraj do mojego Peugeota dopiąłem sensor kadencji, więc postanowiłem dziś sprawdzić jak się jeździ na różnych kadencjach.

Na początku pocisnąłem na przełożeniu 52x18 (2,88) z kadencją przekraczająca 90 obrotów, żeby utrzymać taką kadencje na tym przełożeniu, to trzeba kręcić w okolicach 35 km/h. Niestety mój ledwo 6 stopniowy wolnobieg ma dość duże przeskoki lżejsza przerzutka to 52x21 (2,47) lub 39x16 (2,43) jest do prawda możliwość wrzucenia na 39x14 (2,78) ale po pierwsze jest to niewielka różnica, a po drugie jest spory skos łańcucha i momentami trze on o przerzutkę. Wykonanie redukcji powoduję, więc zwolnienie do jakiś 30 km/h. 

Za Sitowcem wrzuciłem przełożenie 39x16 i jechałem z kadencją między 95-100, prędkość nie przekraczała 30 km/h a dość ostro się męczyłem, na płaskim takie przełożenie nie za bardzo chyba mam sens. W starym, szosowym wolnobiegu miałem przełożenie 39x15 (2,6) na którym mogłem jechać ponad 30 km/h przy kadencji koło 90.

Po wyjeździe z Puszczy postanowiłem dostosować się do zwykle używanego tempa jazdy na tym odcinku, wrzuciłem więc 52x18 i jechałem z prędkością około 31-32 km/h. Przy takiej jeździe kadencja wynosiła około 85-88 obrotów, czułem lekki opór pod pedałami, a jednocześnie jechało mi się jeszcze w miarę lekko. Wydaje się, że na płaskiej jak stół drodze jaką pokonuję do pracy jest to optymalna jazda. Dwa dni temu wracałem do domu z rekordową prędkością powyżej 34 km/h (przełożenie 52x16), ale wtedy na początkowym odcinku miałem z wiatrem, a później jechałem z dużym oporem i pewnie z niską stosunkowo kadencją.

W drodze powrotnej cały czas jechałem z kadencją około 88-92 - to zdecydowanie najbardziej optymalny wariant na tej trasie, odcinek pokonałem dość szybko nie męcząc się za bardzo.
Na segmentach:
- do pracy - 12:13 średnia 31,5 km/h (rekord 11,34 średnia 33,27 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)
- z pracy - brak pomiaru (rekord 10,49 średnia 35,63 km/h)

Do pracy:
dyst.: 13,60 km; czas: 25:56; średnia: 31,3 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,95 km; czas: 26:15; średnia: 31,6 km/h.

W peletonie

Czwartek, 11 czerwca 2015 | dodano:11.06.2015 Kategoria 21-40 km, Po górkach
  • DST: 36.01 km
  • Czas: 01:22
  • VAVG 26.35 km/h
  • VMAX 43.84 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • HRmax: 182 ( 97%)
  • HRavg 142 ( 75%)
  • Kalorie: 672 kcal
  • Podjazdy: 256 m
  • Sprzęt: Lapierre S Tech 300
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś do naszego peletonu dołączył Szymek - można powiedzieć, że zawodowiec bo mający za sobą starty w Tour de Pologne Amatorów i Klasyki Beskidzkim, miał jechać jeszcze Łukasz - lider wszystkich okolicznych segmentów, ale ostatecznie nie dał rady i pojechaliśmy w w czwórkę.

Zanim jednak wyruszyliśmy na trasę musiałem jeszcze jechać do Krzyśka bo zadzwonił, że ma przebitą przednią dętkę. Musiałem go więc poratować dętką, a dodatkowo miałem odzyskać i zamontować do siebie czujnik prędkości i kadencji do Garmina. Niestety gdy ruszyłem z domu mój GPS dał mi komunikat - Słaba bateria. Zanim dojechałem do Krzyśka całkiem padł - chyba musiałem go zostawić włączonego i przez te dwa dni od ostatniego treningu się po prostu rozładował:( Krzysiek na chwilę podpiął go pod ładowanie, zmieniliśmy dętkę, założyliśmy kadencje do mojego Peugeota i ruszyliśmy na rynek, gdzie mieliśmy się spotkać z Maćkiem i Szymkiem.
Zebranie grupy trochę trwało, ale po kilkunastu minutach ruszyliśmy na trasę, cel pętla treningowa nieobecnego dziś Łukasza. Garmina ponownie włączyłem dopiero jak ruszyliśmy wszyscy razem, dodatkowo postanowiłem odpalić jeszcze ridewithgps na komórce, bo było raczej pewne, że Garmin do końca treningu nie pociągnie.

Początek trasy dość łatwy, poprowadziłem nasz mały peleton przez strefę przemysłową do Podgrabia - prędkość około 32 km/h. Następnie zmianę dał Szymek, a potem Krzysiek którzy trochę przyspieszyli i tym sposobem dojechaliśmy do Węgrzc Wielkich, gdzie kończyła płaska część trasy. Na początek krótki podjazd w Węgrzcach, a potem po zjeździe kolejny na dojeździe do Zakrzowa, tą drugą górkę próbowałem pokonać z dużej tarczy z przodu, wcześniej na zjeździe i na płaskim rozpędziłem rower i na podjazd wpadłem z dużą prędkością, pary brakło pod sam koniec górki, ale i tak wjechałem bardzo szybko.

Dalej kawałek po płaskim i podjazd pod Słomiróg, tym razem poszedłem tam z cały sił, przez chwilę gonił mnie Krzysiek, ale potem i jemu odjechałem. Wysiłek się opłacał, udało się poprawić rekord na segmencie z przed 2 dni o 16 sekund nowy rekord to 1:40,2 s (średnia 21,37 km/h). Dalej zjazd do Zakrzowa i lekka górka w kierunku wiaduktu, znów poszedłem bardzo mocno. Potem zjazd i przed nami czekała Winnica. Nie rozpędzałem się za bardzo przed górką, ale sam podjazd poszedłem dość mocno, brak prędkości początkowej sprawił jednak, że górka szybko mnie zatrzymała. Tu popisał się swoją mocą Szymek, który wcześnie nie walczył na segmentach, zredukował bieg i na miękkim przełożeniu bez problemu mi odjechał, na górce nawet nie wyglądał na specjalnie zmęczonego.
Po chwili dojechał Krzysiek, Szymek wziął od niego GPSa i postanowił podjechać górkę jeszcze raz, tym razem już się zmęczył, ale wykręcił średnią powyżej 23 km bijąc mój rekord o 6 sekund. Szymek jeździ pod górę na dość miękkim przełożeniu, ale idzie mu to na prawdę dobrze. Ja wjechałem podjazd o 11 sekund gorzej od mojego rekordu jednak z miarę z niezłą kadencją 84, Szymek kręcił zdecydowanie szybciej, a ja już nie miałem z czego zredukować.

Z Winnicy zjechaliśmy w dół i skręciliśmy na podjazd do Dąbrowy od strony Brzezia. Tym razem nie było walki na segmencie, bo szykowaliśmy się na Dąbrowę od strony Szarowa. Ponieważ jechaliśmy pętlę Łukasza to trzeba było zrobić podjazd po OSP w Dąbrowie w wersji dłuższej czyli od wiaduktu kolejowego. Zjechałem więc pod sam wiadukt, a Krzysiek z Szymkiem nawrócili trochę wcześniej na skrzyżowaniu, zanim ruszyłem zatrzymał mnie jeszcze przejeżdżający samochód, w rezultacie już na starcie straciłem do Krzyśka i Szymka chyba ze 150 metrów. Oni pierwszej części podjazdu nie cisnęli za mocno, więc zaraz po wjeździe na ten bardziej stromy odcinek minąłem ich i popędziłem do przodu. Szymek początkowo został z Krzyśkiem, ale przyspieszył i przed szczytem wzniesienia jeszcze mnie minął.

Zaraz za tym podjazdem padł mi GPS, więc dalej ślad notowała już tylko komórka. Krzysiek walczył jeszcze na segmencie Wietrzna prosta w Staniątkach, swój rekord poprawił, ale do mojego jeszcze mu brakuje. Dalej było już bardzo spokojnie, bez walki na segmencie na Dębowej, bez napinki powoli dojechałem sobie do domu.

Dzisiejsza wycieczka w miarę udana, choć mówiąc szczerze nie czułem się dziś najlepiej, dużo lepiej jechało mi się dwa dni temu. Padł segment pod Słomiróg, tym razem pojechałem bez żadnej rezerwy i nowy czas będzie już ciężki do poprawienia. Szymek pokazał mi dziś lekkość jazdy na najbardziej stromych górkach pod Winnicę i pod Dąbrowę, on co prawda nie walczy na segmentach i początkowo część trasy się oszczędzał, ale było widać było u niego moc pod górę. Co prawda Szymek waży jedynie 64 kg i ma dużo lepszy rower ode mnie ale dziś sporo mi do niego brakowało.

Cały czas poluję na jakąś współczesną szosówkę, mój budżet jest niestety mocno ograniczony, a chciałbym trafić jakiś rower w dobrym stanie, więc całkiem możliwe, że jeszcze przez jakiś czas pojeżdżę na Peugeocie.

Biskupice, Suchoraba, Brzezie, Dąbrowa

Wtorek, 9 czerwca 2015 | dodano:09.06.2015 Kategoria 41-60 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 43.45 km
  • Czas: 01:41
  • VAVG 25.81 km/h
  • VMAX 65.17 km/h
  • Temp.: 16.6 °C
  • HRmax: 174 ( 93%)
  • HRavg 142 ( 75%)
  • Kalorie: 976 kcal
  • Podjazdy: 567 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś koło 18 miałem jechać z Krzyśkiem i Maćkiem na kolejny trening szosowy, ale Krzysiek zadzwonił, że dadzą radę jechać dopiero około 19, więc postanowiłem wcześniej przejechać się sam.

Moim celem był stromy podjazd w Biskupicach. Na początek pojechałem do Staniątek, tam dość wolno podjechałem pod Staniątki Górne i ruszyłem na Słomiróg, gdzie czekał mnie podjazd. Górka ta nie jest jakoś specjalnie ciężka (590 m, 7,2%) ale zawsze sprawiała mi spore problemy. Pocisnąłem pod górę dość mocno, choć chyba miałem jeszcze rezerwy - ostatecznie wyszedł rekord na segmencie 1:56,4 (średnia 18,39 km/h) i udało mi się wskoczyć na 2 miejsce na tym segmencie na GC. Potem chwila zjazdu i znów podjazd do granic Gminy Niepołomice, dalej zjazd do Bodzanowa i kolejny podjazd, następnie zjazd do drogi 94 i znów podjazd.

W zasadzie od drogi 94 aż do samego szczytu wzniesienia w Sułowie miałem się już wspinać, jednak zasadniczy podjazd w Biskupicach zaczyna się dopiero po przecięciu drogi 966. Tak naprawdę nie wiedziałem dokładnie w którym miejscu rozpoczyna się podjazd, więc jego początek pojechałem dość wolno, zasadnicza stromizna w postaci dwóch bardzo stromych ścianek z nachyleniem rzędu 11-14% następuję dopiero za kościołem w Biskupicach. Na te ścianki wjechałem na przełożeniu 39x28 i w pewnym momencie przydało by się trochę lżejsze przełożenie, w najbardziej stromych miejscach jechałem z prędkością około 8-9 km/h, ale robiłem to dość spokojnie w siodełku. Muszę powiedzieć, że podjazd wszedł mi w miarę bez problemu, oczywiście zmęczyłem się trochę, ale nie musiałem jakoś bardzo przepychać pedałów. Ostatecznie na podjeździe (1,82 km; 6,4%; najbardziej stromy odcinek to 700 m, średnio 9,3% maks 13-14%) wykręciłem czas 6:42,4 średnia 16,28 km/h - to wynik lepszy od mojego poprzedniego rekordu o 1:21,0 a od wyniku z marca tego roku gdy jechałem na Lapierrze aż o 2:10,0 to naprawdę sporo.

Z Sułowa chciałem jechać na Chorągwicę, ale stwierdziłem, że jednak pojadę na Łazany. Najpierw miałem więc fajny zjazd i potem kolejną dość stromą ściankę nachyleniem ponad 10%. Przez Łazany w dół, dalej do Zabłocia, gdzie postanowiłem zmierzyć się kolejną stromą ścianką. Kiedyś dawno temu jechałem tędy podczas wycieczki do Gdowa i na tym podjeździe prowadzącym w kierunku Suchoraby musiałem pchać rower do góry, później wiele razy mierzyłem się z tym podjazdem i oczywiście już go podjeżdżałem, ale zawsze było tu ciężko. Podjazd ma jakieś 700 metrów długości i 51 metrów przewyższenia (średnie nachylenie 8%), początkowo jest leciutko pod górę, ale potem następują strome ścianki z nachyleniem dochodzącym do 13% - dziś udało mi się wykręcić czas 3:21,0 średnia 13,4 km/h. Podjazd jakich wiele w tych okolicach, a kiedyś wydawał mi się tak strasznie ciężki.

Gdy byłem w Łazanach to zadzwoniłem do Krzyśka i umówiłem się z nim na szczycie górki w Brzeziu, przejechałem więc koło cmentarza wojennego w Suchorabie, zjechałem pod szkołę, podjechałem do Zborczyc i zjechałem przez Czyżów do drogi 94. Potem jeszcze krótki podjazd w kierunku Brzezia, kawałek po płaskim i podjazd serpentynami pod kominki. Okazało się, że Krzysiek i Maciek dopiero zaczynają atakować ten podjazd, więc miałem chwilę czasu na odpoczynek. Samotnie przejechałem więc dystans 29,5 km w czasie 1:10:35 średnia 25 km/h, przewyższenia 491 m.

Po kilku minutach dojechał najpierw Krzysiek i potem Maciek, chwilę sobie dychneli i ruszyliśmy w dół na Łysokanie. Potem podjazd pod kościół w Szarowie, zjazd i atak na segment OSP w Dąbrowie. W zasadzie miałem nie ścigać się pod górkę, ale jak zobaczyłem, że zarówno Krzysiek jak i Maciek mi uciekają to pomyślałem, że tak być nie może:) Nacisnąłem mocniej na pedały, dość szybko wyprzedziłem Maćka, ale Krzysiek mocno ciągnął do góry. Przed największą stromizną minąłem również Krzyśka i pojechałem do góry, niestety przed samym szczytem miałem problem z przerzutką i coś mi zaczął łańcuch przeskakiwać, fakt że chyba nie do końca dobre pociągnąłem manetkę, a potem na dużej stromiźnie już mi było ciężko to poprawić, ale przeskakujący łańcuch wybił mnie całkiem z rytmu i chyba kosztował mnie rekord na tym segmencie (zabrakło 0,4 s).

Potem nastąpiła seria zjazdów i segment Wietrzna prosta w Staniątkach, tym razem nie pojechałem do przodu, ruszył za to Krzysiek, siadłem mu na koło i czekałem. Początkowo jechał w granicach 35 km/h, ale pod koniec zaczął zwalniać, wrzuciłem więc twardsze przełożenie i ruszyłem bardzo mocno do przodu. Jak się jednak okazało mój mocny finisz nie wystarczył na rekord - zabrakło 1,5 s.

Dalej zjazd, przejazd przez las i ostatni segment na Dębowej, próbowałem ruszyć mocniej do przodu, ale trochę wiało i chyba też nie miałem już sił, zwolniłem wyprzedził mnie Krzysiek, ale on też po chwili zrezygnował i już wolniutko dojechałem sobie do domu.

Wycieczka udana, nowy zestaw napędowy i wyrobiona na dojazdach do pracy forma, pozwala mi wciągnąć bez problemu pod wszystkie górki w okolicy, nawet te dość strome. Niestety brakuje mi klamkomanetek, źle zrzucony bieg pod Dąbrowę kosztował mnie rekord, muszę zacząć się rozglądać za nową (chyba używaną) szosówką na treningi, a mój poczciwy Peugeot pozostanie tylko rowerem dojazdowym do pracy.

Praca #17 - na szosówce

Poniedziałek, 8 czerwca 2015 | dodano:09.06.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, samotnie
  • DST: 27.50 km
  • Czas: 00:56
  • VAVG 29.46 km/h
  • VMAX 40.60 km/h
  • Temp.: 17.7 °C
  • HRmax: 173 ( 92%)
  • HRavg 143 ( 76%)
  • Kalorie: 628 kcal
  • Podjazdy: 35 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Po kilku dniach przerwy do roweru i spacerów po Beskidzie Sądeckim z ciężkim plecakiem wypełniony marudzącym brzdącem, dziś trochę z konieczności pojechałem rowerem do pracy.

Tempo do pracy dość wolne, jechało mi się ciężko, jakoś nie mogłem się wkręcić na właściwe obroty. W zasadzie stwierdziłem, że nie będę też finiszował, ale równym tempem dojadę do szkoły, ale jak zobaczyłem, że jest szansa na czas poniżej 27 minut to na ostatnich metrach trochę docisnąłem. Ostatecznie wykręciłem czas 26:54 i średnią 30,3 km/h.

Gdy tylko wyszedłem z pracy to od razu zobaczyłem, że mocno wieje. Jak ruszyłem, to stwierdziłem, że o dziwo wiatr jest dziś moim sprzymierzeńcem:) Rozpędziłem, więc rower i jazda. Odcinek do Puszczy Niepołomickiej pokonałem tempem ekspresowym i wtedy pomyślałem sobie, że może zawalczył bym na segmencie. Co prawda w Puszczy wiatr już nie pomagał, a nawet momentami lekko przeszkadzał, ale byłem rozpędzony, więc na twardym przełożeniu 52x16 cisnąłem przez cały segment. Do Sitowca jeszcze jakoś szło, ale potem zacząłem słabnąć, siłą woli jakoś cisnąłem dalej, na końcowych metrach miałem już autentycznie dość i jak tylko minąłem metę segmentu to musiałem odsapnąć. Ostatecznie jednak rekord pobiłem mój czas to 10:49 (średnia 35,63 km/h) i jest wynik lepszy o 18 sekund od poprzedniego rekordu.

Mocne tempo zarówno na odcinku do Puszczy jak i później na segmencie przełożyło się na bardzo dobry czas w całej drodze powrotnej. Mimo zwolnienia w mieście i zatrzymania w rynku wykręciłem czas 24:25 (średnia 34,3 km/h) - tak szybko jeszcze nigdy nie jechałem. Bardzo mocna droga powrotna przełożyła się też na rekordową średnią na całej trasie, mimo dość przeciętnego czasu na odcinku do pracy, wykręciłem czas 51:19 (średnia 32,2 km/h).
Na segmentach:
- do pracy - brak pomiaru (rekord 11,34 średnia 33,27 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)
- z pracy - 10:49 średnia 35,63 km/h (dotychczasowy rekord 11,07 średnia 34,71 km/h)

Do pracy:
dyst.: 13,60 km; czas: 26:54; średnia: 30,3 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,95 km; czas: 24:25; średnia: 34,3 km/h.

Góra Parkowa

Niedziela, 7 czerwca 2015 | dodano:09.06.2015 Kategoria pieszo, wycieczki piesze, Z córką, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 4.40 km
  • Teren: 3.50 km
  • Czas: 01:11
  • VAVG 3.72 km/h
  • VMAX 7.00 km/h
  • Temp.: 30.0 °C
  • Kalorie: 950 kcal
  • Podjazdy: 172 m
  • Aktywność: Wędrówka
Ostatni dzień naszych rodzinnych mini wakacji postanowiliśmy spędzić w Krynicy i przy okazji zdobyć Górę Parkową. Wsadzenie Emilki do nosidełka znów było problematyczne, ale jak już się tam znalazła to siedziała w miarę spokojnie.

Górę Parkową postanowiliśmy zdobywać wchodząc na nią po szlaku - jest to droga trochę na około, ale za to prowadzi ładnymi leśnymi ścieżkami. Muszę powiedzieć, że trochę się zmachałem idąc po górę, ale po jakiś 40 minutach marszu byliśmy na miejscu. Na szczycie oczywiście dłuższa przerwa na jedzenie i zabawę na placu zabaw.

W dół postanowiliśmy iść alejkami, jest ich tak dużo, że ciężko się zdecydować którą iść, ale jakoś udało nam się zejść na deptak w Krynicy:) Potem jeszcze trochę zabawy w fontannie, jedzenie, małe zakupy i do domu.