Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Czyżyczka i Zonia na 105

Wtorek, 21 lipca 2015 | dodano:22.07.2015 Kategoria 41-60 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 52.16 km
  • Czas: 01:59
  • VAVG 26.30 km/h
  • VMAX 62.92 km/h
  • Temp.: 29.0 °C
  • HRmax: 164 ( 87%)
  • HRavg 140 ( 74%)
  • Kalorie: 1175 kcal
  • Podjazdy: 643 m
  • Sprzęt: Trek 1200 SL
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Plany na dziś miałem całkiem inne, chciałem zrobić sobie górską wycieczkę z Myślenic przez Pcim, schronisko na Kudłaczach, na Lubomir. Z tego powodu pojechałem nawet do pracy samochodem, wracając odebrałem jeszcze szosówkę z serwisu i zaraz po obiedzie miałem jechać na Myślenice. Niestety akurat wtedy pogoda się popsuła, zachmurzyło się, zaczął wiać silny wiatr i wyraźnie groziło burzą, postanowiłem więc nie ryzykować wypadu w góry w takich warunkach. Jak się później okazało to był jednak błąd, pogoda się poprawiła i do końca dnia było pięknie. Postanowiłem, więc wypróbować jak działa moja szosa po zmianie korby.

Kilka słów o serwisie. Postanowiłem wymienić moją korbą 53x39 na kompakt 50x34, rower oddałem do serwisu w poniedziałek i we wtorek sobie go odebrałem. Na mojej maszynie pojawiła się zakupiona okazyjnie korba Shimano 105 z supportem HTII również z grupy 105. Całość zdecydowanie lżejsza od mojego dotychczasowego zestawu, a co najważniejsze oferująca zdecydowanie lżejsze przełożenia. Reszta podzespołów pozostała bez zmian, a więc kaseta górska 13x28 i stare przerzutki, teoretycznie nie kompatybilne z kompaktem, ale zdaniem forumowiczów wszystko powinno działać bez problemu. Trzeba było więc nowy zestaw wypróbować, najlepiej na dość stromych górkach.

Niestety w okolicy nie mam Rdzawki, żeby sprawdzić czy tym razem bym wyjechał, są za to dość strome wzgórza na Pogórzu Bocheńskim z którymi już kilka razy się mierzyłem - Czyżyczka i Zonia. Gdy mieszkałem w Łapczycy miałem do nich blisko, z Niepołomic trzeba trochę dojechać, ale i w ten sposób już kiedyś na te górki podjeżdżałem.

Z Niepołomic wyjechałem drogą 75, którą dojechałem do Szarowa, tam przejazd pod remontowanym wiaduktem i podjazd pod kościół. Cały czas próbowałem przełożenia, na małej tarczy z przodu - 34 zęby da się wrzucić tryby od 16 (3) do 28 (9), tryby 13 i 14 powodują już tarcie o przerzutkę przednią - tu wychodzi jednak brak kompatybilności z korbami kompaktowymi. Na przełożeniu 34x16 przy kadencji 90 można jechać jakieś 27 km/h - to zdecydowanie za wolno jak na płaski teren, ale na podjazdach powyżej 3% już się przydaje. Większa tarcza - 50 zębów w zasadzie bez problemu współpracuje z całą kasetą, choć na trzech największych trybach z tyłu widać już duży przekos łańcucha.

Pod kościołem w Szarowie zrobiłem postój, postanowiłem poprawić sobie blok w prawym bucie, bo jechało mi się bardzo źle, bolało mnie kolano i mięśnie. Przesunąłem blok lekko do przodu i okazało się, że jest lepiej, ale mimo wszystko nie czuję się spdach zbyt komfortowo. Następnie zjechałem w dół, przejechałem kawałek 75 a następnie 94 i skręciłem na Gierczyce. Po przejechaniu niecałych 15 km stanąłem u stóp podjazdu na Czyżyczkę - tak właśnie podjeżdżałem ją po raz pierwszy w 2009 roku, potem zwykle jechałem z Łapczycy, a dziś po 6 latach znów z dojazdem z Niepołomic. Ten podjazd jest najcięższy na samym początku, pod kościołem z Gierczycach, gdzie znajduje się ścianka o nachyleniu 11-13%, potem chwila wytchnienia i znów ścianka 10-11%. Ten stromy odcinek pokazał mi, że jednak nawet korba kompaktowa nie daje mi pełnego komfortu podjeżdżania, kadencja spadła mi do 70 a prędkość do 10 km/h, jechałem co prawda w siodełku, na tętnie tylko nieznacznie powyżej 160, więc do odcięcia było jeszcze daleko, ale jechało mi się ciężko. Po przejechaniu tych najcięższych fragmentów potem, już dość spokojnie dojechałem do szczytu i zacząłem zjazdy, wybrałem najbardziej stromy wariant przez Grabinę, bo chciałem jak najszybciej znaleźć się w Sobolowie.

Podjazd Czyżyczka od Gierczyc: 2,28 km; 107 metrów przewyższenia; średnie nachylenie: 5,6%, max: 13%; kat: 4 (ridewithgps); czas: 8:27; średnia 16,2 km/h.

Czas lepszy od najlepszego czasu o 1:03. Co ciekawe ten poprzedni rekord wykręciłem na crossie próbując się utrzymać za szosowcami podczas wyjazdu do Krynicy 1 maja 2014.

Na wąskim, stromym zjeździe jechałem dość asekuracyjnie z rękami na klamkach i po zjeździe dość mocno bolały mnie ręce. Potem kawałek po płaskim i dojechałem do Sobolowa. Na początek, krótki ale dość stromy podjazd pod kościół, gdzie stanąłem u stóp właściwego podjazdu pod Zonię. Początek podjazdu to ledwie kilka procent, więc jechałem całkiem sprawnie, po chwili stromizna lekko rośnie, a po pokonaniu 1 km i przekroczeniu wysokości 300 m npm pojawia się mega stroma ścianka, od razu wyskakuje stromizna rzędu 13-16%, potem przez kilkanaście metrów 10% i znów ponad 13%. Jechało mi się bardzo ciężko, kadencja spadła mi poniżej 50 obrotów a prędkość do 7 km/h - zaczęła przypominać mi się Rdzawka. Walczyłem jednak jak mogłem, aż tu nagle pod koniec drugiej części ścianki wypadły mi okulary, które wcześniej ściągnąłem i powiesiłem na koszulce, bo zalewał je pot. Musiałem się zatrzymać, cofnąłem rower o kilka metrów i podniosłem okulary. Tym razem powiesiłem je przy pasie biodrowym, ale to też nie był dobry pomysł bo po 100 metrach ponownie mi spadły, znów postój i tym razem powiesiłem je na linkach przerzutki przy kierownicy. Niestety ten incydent zakłócił moją walkę z podjazdem, wybił z rytmu i zmusił do zatrzymania, z drugiej stromy pozwolił mi znacznie uspokoić tętno i resztę podjazdu pokonałem już bez problemu. Zatrzymałem się na szczycie Zonii, pod kapliczką gdzie zbiegają się wszystkie wersje podjazdu: od Sobolowa, od Zawady i terenowy od Cichawki, zrobiłem kilka fotek i ruszyłem w dół.

Podjazd Zonia od Sobolowa: 2,34 km; 132 metry przewyższenia; średnie nachylenie: 7%, max: 16%; kat: 3 (ridewithgps); czas: 11:41; średnia 13,1 km/h.

Co ciekawe, rok temu na Lappierze, wykręciłem czas lepszy o 12 sekund, gdyby nie kłopoty a okularami, pewnie dziś mogło być trochę lepiej.

Na zjeździe zatrzymałem się jeszcze w Woli Nieszkowskiej, żeby trochę pofocić, następnie zjechałem do Zawady, gdzie rozpocząłem kolejny podjazd pod Czyżyczkę. Ta wersja podjazdu pod Czyżyczkę jest dość długa - 4,2 km, ale w porównaniu z poprzednimi górkami, stosunkowo łatwa. Kręciłem pod górę, dość sprawnie i dość szybko. Taki podjazd jest akurat na moją formę, brak stromych ścianek, dość równo pod górę:)

Podjazd Czyżyczka od Zawady: 4,18 km; 102 metry przewyższenia; średnie nachylenie: 2,6%, max: 17%; kat: 4 (ridewithgps); czas: 12:09; średnia 20,6 km/h.

Czas lepszy od najlepszego na Lapierrze o 53 sekundy.

Dalej szybki zjazd z Czyżyczki, dojazd do 94, potem kawałek 75, postój w sklepie na loda i na Pepsi i zjazd w kierunku Szarowa. Podjazd pod kościół i dalej przez Dąbrowę i Staniątki do drogi 964, która dojechałem do domu. Powrót lekko pod wiatr, więc miejscami, trochę się męczyłem.

Wycieczka w miarę udana, podjazdy pokonane, na nowej korbie jedzie się łatwiej pod górę, ale ja nadal chyba jestem za słaby na szosę nawet z takimi przełożeniami. Pod stosunkowo krótkie stromizny jeszcze daję radę, ale w gdyby podjazd był dłuższy to mogłoby mi znowu braknąć pary. Nowy zestaw napędowy chodzi dobrze, choć pewną niekompatybilność widać, można by się jeszcze zastanowić na wymianą przedniej przerzutki na taką pod kompakt, koszt w sumie nie duży, a wtedy wszystko chodziłoby chyba trochę lepiej. Korba kompaktowa w zestawieniu z moją kasetą 13x28 daje mi prędkość maksymalną koło 50 km/h. Kilka razy z górki wykorzystałem najtwardsze przełożenie, o czym przy poprzednie korbie raczej nie było mowy. Z drugiej stromy oczywiście oznacza to, że raczej trudno byłoby rozkręcić rower do prędkości 60 czy 70 km/h, ale dla mnie takie prędkości i tak nie były osiągalne, więc dla mnie nie jest to problem.

Mapa i galeria

Praca #29

Poniedziałek, 20 lipca 2015 | dodano:21.07.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, samotnie
  • DST: 27.50 km
  • Czas: 00:53
  • VAVG 31.13 km/h
  • VMAX 35.90 km/h
  • Temp.: 24.0 °C
  • HRmax: 152 ( 81%)
  • HRavg 131 ( 70%)
  • Kalorie: 573 kcal
  • Podjazdy: 60 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
To już 29 wyjazd do pracy w tym roku - kolejny rekord. Ostatnio zauważyłem, że coraz bardziej lubię rywalizować, jest to co prawda zwykle rywalizacja z samym sobą, ale dzięki temu np tak często jeżdżę do pracy na rowerze w tym roku.

Dziś nie chciałem za bardzo rywalizować ze swoimi rekordami, więc przełączyłem Garmina na widok mamy, miałem podgląd tylko na prędkość i tętno. Mimo wszystko jechałem dość szybko, było chłodno i mokro, nad ranem musiało ostro padać, do tego jechałem z wiatrem, więc mimo braku walki o rekord jazda mijała mi bardzo szybko. Do pracy dojechałem w czasie 26:37 (średnia 30,6 km/h). Rok temu to byłby super rekord, a teraz to czas który osiągnąłem bez rywalizacji. Teraz rekord wynosi 24:12 na lekko na Treku i 24:22 Peugeotem z wiatrem - czasy już ciężkie do pobicia, choć pewnie kiedyś jeszcze się z nimi zmierzę. Teraz będę jeździł bez rywalizacji, został mi tydzień do urlopu i jak tylko będzie pogoda to zamierzam codziennie jeździć do pracy na rowerze:)

Gdy tylko wyszedłem z pracy, to od razu zauważyłem, że na dworze jest niemal wichura. Wiało bardzo mocno z zachodu. Początkowe metry do Puszczy Niepołomickiej, jechałem w miarę sprawnie, ale wiejący z boku wiatr kilka razy przestawiał mnie na drodze. W Puszczy jak zwykle drzewa dobrze osłaniały od wiatru, choć od czasu do czasu łapałem mocne podmuchy. W mieście już tradycyjnie, wolniej, bo duży ruch i do tego pod wiatr, do domu dojechałem z dużą ulgą, że to już koniec:)

Mimo wiatru w drodze powrotnej udało mi się wykręcić całkiem niezły czas, tym razem już kontrolowałem parametry jazdy i znowu włączyła mi się żyłka sportowa:)

Na segmentach:
- do pracy - segment nie zaliczony (rekord 10:36 średnia 36,32 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)
- z pracy - 12:17 średnia 31,4 km/h (rekord 10:49 średnia 35,63 km/h)

Do pracy: dyst.: 13,57 km; czas: 26:37; średnia: 30,6 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,57 km; czas: 26:58; średnia: 30,2 km/h.

Rdzawka, Ludźmierz, Czarny Dunajec

Niedziela, 19 lipca 2015 | dodano:20.07.2015 Kategoria 61-80 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 53.69 km
  • Czas: 02:04
  • VAVG 25.98 km/h
  • VMAX 55.53 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • HRmax: 182 ( 97%)
  • HRavg 133 ( 71%)
  • Kalorie: 1010 kcal
  • Podjazdy: 496 m
  • Sprzęt: Trek 1200 SL
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Podczas pobytu w Rabce postanowiłem zrobić sobie wycieczkę rowerową, której głównym punktem miał być atak na podjazd w Rdzawce. Trochę bałem się tej górki bo w Treku miałem do dyspozycji tylko przełożenie 39x28 co na ten stromy podjazd było sporym wyzwaniem.

Na wycieczkę wybrałem się wcześnie rano, ruszyłem około 7, było jeszcze dość chłodno. Pojechałem w kierunku centrum Rabki i skręciłem na drogę prowadzą do Rdzawki. W zasadzie już od skrzyżowania w Rabce, znajdującego się na wysokości 490 m npm, zaczyna się jazda pod górę, ale na początku stromizna raczej nie przekracza 2%, więc szosówką można nadal jechać całkiem szybko.

Po przejechaniu 6,2 km i pokonaniu 121 m w pionie (średnio 1,9%, max 5,9%), tuż za centrum Rdzawki, pojawia się znak stromy podjazd 1,8 km, 20% i tuż za mostkiem na rzeczce od razu robi się strasznie stromo. Na szczęście na całym podjeździe leży nowiutki asfalt, więc nawierzchnia nie stanowi dodatkowej przeszkody. Już na pierwszych metrach podjazdu poczułem, że będzie ciężko, a moje przełożenia są zdecydowanie niewystarczające. Na moim garminie nie zauważyłem co prawda wartości 20% nachylenia, ale licznik praktycznie cały czas pokazywał koło 15-16%. Co gorsze nie ma nigdzie miejsca na wytchnienie, miejscami stromizna trochę popuszcza, ale to jest nadal około 10%, a po chwili znów przychodzi 15% ścianka. Początkowo kręciłem w siodełku, ale na ściankach moja kadencja spadała poniżej 40 obrotów, próbowałem więc wstawać na pedałach, ale wtedy tętno gwałtownie mi rosło. W pewnym momencie poczułem, że zdecydowanie mam dość, postanowiłem jednak, że pokonam jeszcze jedną ściankę, a potem najwyżej odpuszczę. Podjechałem ściankę na stojąco, mięśnie mnie piekły, a tętno skoczyło mi do 182 (praktycznie mój max), a gdy za zakrętem zobaczyłem kolejną stromą ściankę, zdecydowałem, że muszę się zatrzymać, bo potem mogę nie dać rady się wypiąć. Stanąłem na poboczu ciężko dysząc, po chwili ruszyłem do góry na piechotę, przeszedłem 200 metrów i zobaczyłem koniec podjazdu. Do szczęścia brakło mi 200 metrów z 12% nachyleniem, potem podjazd odpuszczał 4,5% (tuż już wsiadłem na rower) i za kolejne 200 metrów całkiem się kończy (skrzyżowania z Zakopianką). Gdybym wiedział, że ta ścianka była już ostatnia, może bym jeszcze dał rady, ale z drugiej strony, gdyby miało mi braknąć sił w połowie ścianki i nie dałbym się rady wypiąć to może lepiej, że zrezygnowałem zawczasu.

Cały podjazd od skrzyżowania w Rabce to: 8,0 km, 311 m przewyższenia, średnio 6,2%, max 16,2%. Odcinek od mostku w Rdzawce do Zakopianki to: 1,7 km, 195 metrów przewyższenia, średnio 11,7%, max 16,2%.  

Podjazd pod Rdzawkę mnie pokonał, miałem zdecydowanie za twarde przełożenia, a że na podjeździe nie ma momentów wytchnienia nie dałem rady tak długo przepychać korb na kadencji 40 obrotów. Szkoda, że nie zdążyłem przed wyjazdem założyć korby kompaktowej, bo przełożenie 34x28 może by pod tą górkę wystarczyło.

Dalsza wycieczka to już w zasadzie bez historii, najpierw dość długi i stromy zjazd Zakopianką do Klikuszowej. Dalej postanowiłem wybrać dłuższy wariant trasy przez Ludźmierz, do którego droga znów prowadziła lekko w dół, tak dojechałem do drogi 957 Nowy Targ - Czarny Dunajec. Kolejne 10 km do Czarnego Dunajca to droga prowadząca lekko pod górę po otwartym terenie, ten odcinek też był dość męczący. W Czarnym Dunajcu zrobiłem kilka fotek i ruszyłem i na Chabówkę, droga początkowo prowadziła lekko w dół, po niestety dość kiepskim asfalcie. Dopiero w Pieniążkowicach zaczął się podjazd, zatrzymywałem się dwa razy, bo chciałem uzupełnić płyn w bidonie, niestety wszystkie sklepy były pozamykane. Za centrum miejscowości pojawia się znak stromy podjazd 7% i jedziemy pod górkę na przełęcz Pieniążkowicką. Dwa lata temu zdobywałem tą górkę, jadąc do Wiednia, wtedy droga prowadząca z Rabki pod górę okazała się dość męczącą, jednak dziś od drugiej stromy podjazd nie jest aż tak trudny. Na serpentynach faktycznie jest wspomniane na znaku 7%, ale zasadniczy podjazd to ledwo  1,2 km ze średnim nachylenie 5,1%, więc po chwili byłem już na szczycie. Zrobiłem kilka fotek i ruszyłem w dół.

Kolejne 5 km to ciągły, dość wyraźny zjazd, więc pędziłem bardzo szybko. Potem dalej jest w dół, choć już trzeba pokręcić pedałami. Przejeżdżamy przez Rabę Wyżną i dojeżdżamy do Chabówki, gdzie miejscami było lekko pod górę, ale potem do Rabki znów jest w dół i po chwili byłem już na końcu mojej wycieczki. Średnia, która na podjeździe w Rdzawce mi mocno spadła, na zjeździe z przełęczy Pieniążkowickiej, mocno wzrosła, ostatecznie udało mi się wykręcić całkiem przyzwoity wynik prawie 26 km/h.

Wycieczka nie do końca udana, porażka na Rdzawce trochę popsuła mi humor. Jednak pod górki dalej jestem ze słaby na szosę. Przed rokiem poradziłem sobie z podjazdem na Gliczarów jadąc Lapierrem, ale tam miałem przełożenie 30x26 (1,15), dziś próbowałem pod Rdzawkę wjechać na 39x28 (1,39) i mocno zatęskniłem na Lapierrem. Nowa korba kompaktowa ma mi dać przełożenie 34x28 (1,21), mam nadzieję, że to wystarczy na Gliczarów, bo w sierpniu zamierzam pojechać w Tatry pokibicować na TdP.

Mapa i galeria

Bacówka na Maciejowej

Sobota, 18 lipca 2015 | dodano:20.07.2015 Kategoria Po górkach, wycieczki piesze, Z córką, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 6.50 km
  • Teren: 6.00 km
  • Czas: 02:40
  • VAVG 2.44 km/h
  • Aktywność: Wędrówka
Podczas drugiego dnia pobytu w Rabce wybrałem się wraz z żoną i córką do Bacówki PTTK na Maciejowej. Pierwotnie mieliśmy iść z centrum Rabki Głównym Szlakiem Beskidzkim na Turbacz, ale to oznaczało 1,5 do centrum i 5,5 km na Maciejową, trochę się obawiałem aż tak długiego dystansu z dzieckiem na plecach, więc wybrałem wariant krótki. Pojechaliśmy więc samochodem na przysiółek Słone, skąd na Maciejową prowadził szlak czarny długość jakieś 3 km, zaparkowaliśmy samochód i górę. Czarny szlak prowadził wzdłuż wyciągu narciarskiego, więc od razu było dość stromo pod górę. Pogodę mieliśmy niezłą, bo mimo wysokiej temperatury niebo było zachmurzone i jakoś strasznie nie dogrzewało, jednak było dość duszno i po po ledwie kilometrze podejścia byłem w zasadzie cały mokry.

Po przejściu jakiegoś 1,3 km dotarliśmy na polanę Maciejową do górnej stacji wyciągu narciarskiego, tu kończyły się zasadnicze trudności podejścia i dalej do Bacówki prowadziła już praktycznie droga szczytowa prowadzącą lekko pod górę. Sam szczyt Maciejowej leży na wysokości 815 m npm, natomiast schronisko znajduję się na Polanie Przyslop na wysokości 852 m npm. Położenie Bacówki jest bardzo malownicze a polany wokół niej mamy naprawdę piękne widoki. Pod bacówką zrobiliśmy sobie dłuższy postój, w między czasie całkowicie się wypogodziło. Bacówka jest przystankiem na Głównym Szlaku Beskidzkim w drodze na Turbacz, więc turystów nie brakowało, dla nas była celem podróży, więc po przerwie ruszyliśmy w dół. Tym razem szło nam bardzo dobre, więc bez postojów zeszliśmy od razu do samochodu i chyba dobrze się stało, bo na ostatnich metrach wycieczki zaczęło lekko kropić, a jak wróciliśmy na kwaterę to nad Rabką przeszła dość silna burza.

Wycieczka udana, Emilka nawet dzielnie zniosła wyprawę i awanturowała się tylko trochę:), choć moja córka jest już dość ciężka i dzwiganie jej na plecach jest dość męczące.

Rabka - Maciejowa SKI

Piątek, 17 lipca 2015 | dodano:20.07.2015 Kategoria 0-20 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 13.74 km
  • Czas: 00:35
  • VAVG 23.55 km/h
  • VMAX 42.75 km/h
  • Temp.: 28.0 °C
  • HRmax: 161 ( 86%)
  • HRavg 126 ( 67%)
  • Kalorie: 310 kcal
  • Podjazdy: 200 m
  • Sprzęt: Trek 1200 SL
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Wraz z rodziną pojechałem do Rabki na weekend, tzn ja pojechałem na weekend a żona z córką na cały tydzień:) Ponieważ miałem w planie wycieczkę rowerową, to zabrałem ze sobą Treka, jednak na rowerze miałem jeździć dopiero w niedzielę rano, ale w sobotę wybierałem się do Bacówki na Maciejowej, więc w piątek postanowiłem sprawdzić czy na początku szlaku czarnego przy stacji narciarskiej Maciejowa SKI można bez przeszkód zaparkować samochód.

W Rabce mieszkałem przy ulicy Zakopiańskiej, ale do głównej drogi miałem 200 m z 10% nachyleniem pod górę, do tego droga pokryta była częściowo brukiem, a częściowo betonowymi płytami. Szosówką jechać się tam nie dało, ciężko nawet było zjechać w dół, pod górę to w ogóle nie próbowałem, więc swoją wycieczkę zacząłem na ulicy Zakopiańskiej. Na początek 1,5 km do centrum Rabki przejazd drogą w kierunku Krakowa i skręt w prawo na przysiółek Słone. Na początku doskonały asfalt na drodze prowadzącej lekko pod górę, ale im dalej centrum Rabki tym droga stawała się zdecydowanie gorsza. Na szczęście podjazd nie jest jakiś mega stromy - 2-4% ale ciągle pod górę. Jechałem sobie dość sprawnie, nawet z dość wysoką prędkością i po chwili dojechałem do miejsca, gdzie szlak czarny odbijał w górę, 100 metrów dalej znajdował się mały parking, więc mogłem stąd bez problemu wyruszyć jutro na Maciejową. Ponieważ jednak droga prowadziła dalej, a ja oczekiwałem widoku jakiejś stacji narciarskiej, więc pojechałem dalej. Pojawił się znak droga zamknięta i nagle zrobiło się wąsko i dość stromo, ujechałem jeszcze kilkaset metrów i dotarłem do końca asfaltu, po drodze gdzieś między drzewami widziałem wyciąg, ale stacji narciarskiej nie widziałem. 

Obróciłem rower i jazda w dół, nie mogłem jechać za szybko, bo asfalt był dość kiepski, nie mniej jednak po kilkunastu minutach byłem z powrotem w centrum Rabki, tym razem wybrałem trochę inny wariant przejazdu i pojechałem koło parku zdrojowego. Na koniec jeszcze zdjęcie pod Mikołajem koło wyremontowanego Dworca Kolejowego (gdy byłem tu po drodze do Wiednia w 2013 akurat zaczynali remont) i powrót do domu, ostatnie 200 metrów z buta:)

Praca #28 - rekord na Treku, Majka wygrywa na TdF

Czwartek, 16 lipca 2015 | dodano:16.07.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, samotnie
  • DST: 27.10 km
  • Czas: 00:48
  • VAVG 33.88 km/h
  • VMAX 38.40 km/h
  • Temp.: 25.0 °C
  • HRmax: 174 ( 93%)
  • HRavg 155 ( 82%)
  • Kalorie: 657 kcal
  • Podjazdy: 50 m
  • Sprzęt: Trek 1200 SL
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś po trzech dniach deszczu w końcu zaświeciło słońce, postanowiłem więc jechać rowerem do pracy - tym razem na lekko na Treku.

Jedynym plusem kiepskiej pogody był fakt, że mogłem sobie pooglądać Tour de France. We wtorek na pierwszym górskim etapie Froome zdemolował i zasadzie pozbawił ich złudzeń o zwycięstwie w TdF. Wczoraj do ucieczki zabrał się Rafał Majka, jechał wspaniale i na 50 km przed metą na podjeździe na mityczne Col du Tourmalet odjechał od grupy, wygrał premię górską, potem świetnie zjechał, utrzymał przewagę na płaskim i na ostatnim podjeździe. Pod koniec etapu próbował Rafała gonić Daniel Martin, który wcześniej stracił 2 minuty - jechał bardzo mocno, ale i tak Rafał zameldował się na mecie minutę przed nim. Faworyci pojechali na remis, meldując się na mecie prawie 6 minut po Rafale.

Już wczoraj wieczorem chciałem uczcić zwycięstwo Rafała, przestawiłem nawet mostek w Treku z powrotem na minus, ale padało, więc z jazdy nic nie wyszło. Dziś rano wyciągnąłem z garażu Treka, zabrałem ze sobą tylko kanapki i klucze i koło 7 ruszyłem do pracy.
W zasadzie tak miałem jechać już przed tygodniem i próbować bić rekord, rekord i tak pobiłem ale na Peugeocie z sakwami, więc dziś teoretycznie miałem szansę pojechać lepiej. Dziś nie byłem pewny czy dam rady pojechać na rekord, ale na wszelki wypadek przez miasto próbowałem pojechać mocno, na Drodze Królewskiej wrzuciłem twardsze przełożenie i mocno ciągnąłem do przodu. Za Sitowcem zobaczyłem przed sobą jakiegoś kolarza, nie dochodziłem go za szybko, więc postanowiłem docisnąć i do niego dojechać potem odpocząć na kole. Dogoniłem gościa, jechał na fajnym Cube z lemondką, ale z prędkością ledwie koło 30 km/h, chwilę za nim odpocząłem, ale twierdziłem że pojadę mocniej, wyprzedziłem go pojechałem do przodu. 

Przy wyjeździe z lasu stwierdziłem, że mam lepszy czas niż ostatnio przy rekordowym przejeździe, postanowiłem więc zawalczyć o rekord. Jechałem w miarę równo na dość twardym przełożeniu, męczyłem się mocno, ale trzymałem tempo w granicach 34-35 km/h. Na Woli Zabierzowskiej walczyłem dalej, ale już przy tej prędkości nie byłe wstanie mocniej zafiniszować. Na 100 metrów przed metą zegar przeskoczył mi 24 minuty, na mecie czas 24:12 (średnia 33,7 km/h) rekord poprawiony o 10 sekund, ale tym razem jechałem bez wiatru w plecy, więc rekord nie może być podważany przez purystów:)

W drodze powrotnej niestety pod wiatr, wieje niezmiennie z zachodu. Do Puszczy wiatr boczny, choć już trochę przeszkadzający w jeździe. Na Drodze Królewskiej las blokował zapędy wietrzne, czuć je było w zasadzie tylko na Sitowcu i na samym końcu segmentu. Przez miasto już wyraźnie pod wiatr i w ruchu miejskim, więc wysoka średnia szybko spada, najgorsze jest to, że ostatni kilometr był już tradycyjnie pod silny czołowy wiatr. Jednak czas miałem niezły, więc dawałem z siebie wszystko, żeby wykręcić jak najlepszy rekord. Pod domem czas 48:51, a więc z powrotem pojechałem niewiele gorzej niż do pracy - pierwszy wyjazd do pracy na Treku i od razu taki rekord:)

Na segmentach:
- do pracy - 11:22 średnia 33,9 km/h (rekord 10:36 średnia 36,32 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)
- z pracy - 11:17 średnia 34,2 km/h (rekord 10:49 średnia 35,63 km/h)

Do pracy: dyst.: 13,59 km; czas: 24:12; średnia: 33,7 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,54 km; czas: 24:38; średnia: 33,0 km/h.

Po ostatniej wycieczce na Chorągwicę, stwierdziłem że muszę jednak zmienić korbę na kompakt, tym bardziej że moja obecna korba z supportem na ISIS zaczęła coś łapać luzy. Popytałem trochę na forach rowerowych i postanowiłem w końcu zakupić po okazyjnej cenie korbę Shimano 105 do napędów 9/10 rzędowych wraz z supportem również z grupy 105. Co prawda zarówno przerzutka przednia jak i tylna nie do końca są kompatybilne z korbą 50x34 ale jak twierdzą koledzy z forum nie powinno być problemów z działaniem. Jak będzie zobaczymy, korba kupiona i teraz czekam jak przyjdzie, w najgorszym razie kupię jeszcze przerzutkę przednią - dużo nie kosztuję, a przerzutka tylna może mieć problem tylko na skrajnych przełożeniach których i tak trzeba unikać, więc mam nadzieję że da rady. 

Drugą sprawą jest kwestia pedałów, obecnie mam założone pedały MTB Shimano, ten system od samego początku mi raczej nie służy, po ostatniej wycieczce prawe kolano dawało mi się mocno we znaki. Od dłuższego czasu myślę o zmianie systemu, gdy kupiłem Treka to były do niego dokręcone pedały szosowe Look (jak się dowiedziałem na forum - w systemie Delta - starszy model zatrzasków Looka). Nie mam do nich bloków, ale można je zakupić na allegro za 60 zł z przesyłką. Niestety do kompletu potrzebowałbym jeszcze butów, bo moje obecne nie nadają się do bloków szosowych. Pojawia się więc pytanie czy gra jest warta świeczki i czy rzeczywiście w systemie szosowym Looka (myślę o blokach z luzem roboczym 9 stopni) będzie mi się jeździć lepiej, a przede wszystkim bezpieczniej dla moich kolan. Ciągle się jeszcze nad tym zastanawiam. Myślałem też o zakupie pedałów Cranka do MTB i zastosowania ich do szosy, wtedy mógłbym wykorzystać obecne buty, ale poczytałem na forach i o ile Cranki są zachwalane w MTB, to do szosy nadają się średnio, bo powierzchnia podparcia buta jest jeszcze mniejsza niż w Shimano. Coś jednak trzeba będzie jednak zrobić bo jednak jazda w zatrzaskach Shimano niekorzystnie odbija się na moim zdrowiu.

PS. Wieczorem przyszła korba, jednak z przekładką poczekam do poniedziałku bo jutro wyjeżdżam do Rabki na weekend i mam planach małą wycieczkę rowerową z podjazdem pod Rdzawkę - mam nadzieję, że dam rady choć może być ciężko bo pod koniec jest odcinek 1,5 ze średnim nachyleniem 11%.


Chorągwica, Wieliczka

Poniedziałek, 13 lipca 2015 | dodano:13.07.2015 Kategoria 41-60 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 41.27 km
  • Czas: 01:34
  • VAVG 26.34 km/h
  • VMAX 58.05 km/h
  • Temp.: 30.0 °C
  • HRmax: 173 ( 92%)
  • HRavg 136 ( 72%)
  • Kalorie: 882 kcal
  • Podjazdy: 493 m
  • Sprzęt: Trek 1200 SL
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Od czasu wyprawy do Częstochowy jeździłem rowerem tylko do pracy, co więcej od dwóch tygodni nie siedziałem na zakupionej niedawno szosowce Treka, więc w niedzielne południe, mimo wysokiej temperatury i silnego wiatru postanowiłem się przejechać. Czasu nie miałem za wiele, więc postanowiłem zmierzyć się z podjazdem do Chorągwicy przez Biskupice - chyba najtrudniejszą górką w okolicy.

Trochę ponad miesiąc temu zmierzyłem się z podjazdem na Biskupice na mojej starej szosówce Peugeota - poszło mi wtedy całkiem dobrze, później jednak nie jechałem na Chorągwicę, tylko na Łazany. Dziś plan był taki żeby zdobyć Chorągwicę, a potem może zjechać do Dobranowic i podjechać Biskupice jeszcze z drugiej, równie stromej strony.

Jednak gdy koło 11:30 ruszyłem w stronę Wieliczki, to od razu poczułem, że łatwo dziś nie będzie. Było gorąco i wiało dość mocno z zachodu, czyli akurat mi prosto w twarz. Dojechałem do Coca-Coli i skręciłem na Staniątki, przejazd koło klasztoru u i ruszyłem na Zakrzów, postanowiłem zmierzyć się z podjazdem pod Słomiróg, ale dziś raczej rekreacyjnie. Mimo stosunkowo niewysokiego tempa, podjazd dał mi mocno w kość, a po krótkim zjeździe skręciłem na Bodzanów i miałem jeszcze kilkaset metrów poprawki. Po tych pierwszych górkach stało się jasne, że dziś za mocno nie powalczę, czułem się zwyczajnie słabo. W planie miałem atak na wyznaczony kiedyś przeze mnie segment pod kościół w Bodzanowie, miałem tam stosunkowo słaby wynik ustawiony ponad rok temu, więc o poprawę nie powinno być ciężko, jednak już od początku podjazdu czułem się źle. Górka na szczęście nie jest długa (600 m, średnie nachylenie 5,2%) ale szczególnie w samej końcówce jest naprawdę stromo. Rekord na segmencie poprawiłem, ale dalej nie jest to jakiś mega imponujący wynik. W kościele właśnie zaczynała się msza, więc bez postoju podjechałem jeszcze kawałek pod cmentarz i po chwili zjechałem do drogi 94.

Tu czekał mnie kolejny podjazd, jakieś 800 m ze średnim nachyleniem 5%, wjechałem niby bez problemu, ale wyraźnie miałem problem z przyłożeniem odpowiedniej siły do pedałów i rezultacie kadencja spadała mi poniżej 80. Dalej w miarę łatwo i po chwili byłem u stóp segmentu w Biskupicach, gdy pokonywałem go miesiąc temu to nie wiedziałem, gdzie dokładnie segment się zaczyna i w rezultacie zacząłem dość wolno, dziś zacząłem trochę mocniej, ale siły na jakieś mega ściganie niestety nie miałem. Pierwszy kilometr podjazdu to krótkie sztywne ścianki poprzeplatane z odcinkami lekko w dół, trzeba więc szybko podjechać a potem na wysokim tętnie wrzucić twardsze przełożenie i szybko zjechać - tu poszło mi nawet nieźle. Potem jednak następuję jakieś 700 metrów o średnim nachyleniu prawie 10% a w kilku miejscach jest około 15%. Niestety ten odcinek mnie pokonał, szybko brakło mi siły, próbowałem wstać na pedały ale dalej miałem problem a kadencją i szybko się zmęczyłem, siadłem więc na siodełko i kadencją spadającą momentami poniżej 50 doczłapałem na szczyt wzniesienia - rekord niby poprawiłem, pojechałem o 4 sekund lepiej niż poprzednio (czas: 6:38,0 średnia 16,46 km/h), ale tą stromą ściankę pojechałem chyba słabiej niż ostatnio na Peugeocie. Fakt, że dziś od samego początku czułem się słabo, a wtedy jechało mi się lepiej, ale dziś jechałem Trekiem, który powinien dać mi jednak zdecydowaną przewagę.

Zrobiłem kilka fotek i ruszyłem dalej na Chorągwicę, najpierw w dół a po chwili dość równo pod górę. Na tej drodze nie ma już mega stromizn, jest po prosto równo pod górę, kręciłem dość sprawnie, ale nie specjalnie szybko. Na szczycie pod kościółkiem zatrzymałem się na obowiązkową sesję fotograficzną, która niestety mi nie wyszła, aparat zrobił zdjęcia w bardzo niskiej rozdzielczości i musiałem je wywalić. Mój wysłużony Panasonic czasem coś tak nawala, wcześniejsze i późniejsze zdjęcia zrobił normalnie, a te na Chorągwicy były niestety do niczego.

Już wcześniej zrozumiałem, że nie ma sensu dalej walczyć z górkami, bo po prostu nie mam siły, ruszyłem więc w dół przez Mietniów i Siercze do Wieliczki. Na rynku w Wieliczce postój na lody i kilka fotek, a potem drogą koło cmentarza wyjechałem z Wieliczki na Czarnochowice. Przejechałem bardzo szybko przez Kokotów - bo nie dość że z górki to jeszcze z wiatrem i w Węgrzcach Wielkich skręciłem na Grabie. Teraz wiało mi lekko z boku, ale dalej trzymałem bardzo mocne tempo i średnia wycieczki, która strasznie spadła na podjazdach teraz powoli zaczęła rosnąć. Gdy dojeżdżałem do Niepołomic, to postanowiłem zmierzyć się jeszcze z podjazdem pod kopiec, wjechałem bardzo mocno, ale znowu na zbyt miękkim przełożeniu 42x16 i znów do rekord brakło mi 0,4 s. Co ciekawe rekord ustanowiłem na Peugeocie na przełożeniu 39x16, gdy ostatnio próbowałem Trekiem na 42x14 to z kolei zabrakło mi siły by rozpędzić rower.

Wycieczka udana, choć forma niestety słaba. Problemy z górkami po raz kolejny skłoniły mnie do przemyśleń na wymianą korby na kompakt 50x34. Na obecnej korbie 53x39 pod górki mi brakuje, a na prostej i tak nie jestem stanie wykorzystać odpowiednio kasety przy tarczy 53 zęby. Dla mnie jako amatora, raczej turysty niż sportowca kompakt będzie zdecydowanie lepszy, da mi dużo lżejsze przełożenia pod górę i szersze wykorzystanie kasety na prostych przy tarczy 50 zębów.

Praca #27 - nowy rekord

Piątek, 10 lipca 2015 | dodano:11.07.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, samotnie
  • DST: 27.01 km
  • Czas: 00:49
  • VAVG 33.07 km/h
  • VMAX 32.70 km/h
  • Temp.: 15.0 °C
  • HRmax: 170 ( 90%)
  • HRavg 146 ( 78%)
  • Kalorie: 634 kcal
  • Podjazdy: 60 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Po dwóch dniach przerwy ponownie jadę do pracy na rowerze. Planowałem nawet wybrać się na Treku i w tym celu zawiozłem wcześniej do pracy wszystkie potrzebne mi rzeczy, żebym mógł jechać na lekko, ale dziś rano było dość zimno, więc zdecydowałem się jechać normalnie Peugeotem z sakwą.

Od momentu gdy udało mi się wykręcić do pracy czas poniżej 26 minut zacząłem rozmyślać, nad rekordem poniżej 25 minut. Obliczyłem sobie, że potrzebowałbym do tego średniej około 32,5 km/h. 17 czerwca udało mi się wykręcić czas 25:18 (średnia 32,2 km/h) i to był obowiązujący do dziś rekord. Trekiem do pracy chciałem jechać między innymi po to, żeby ten rekord poprawić. Zrobiłem już raz na te trasie czas poniżej 25 minut, ale w drodze powrotnej do domu, 8 czerwca na dłuższej, bo prowadzącej jeszcze przez rynek trasie wykręciłem czas 24:25 (średnia 34,3 km/h) ale wtedy miałem mocno z wiatrem:)

Dziś wsiadłem na rower i od razu zauważyłem, że jest zimno około 13 stopni i mocno wieje, ale co ciekawe wieje raczej na moją korzyść. W zasadzie decyzja wyboru Peugeota do jazdy spowodowała, że rekordu zrezygnowałem, ale ponieważ było zimno, to od samego początku pokręciłem dość mocno. Na obwodnicy miałem średnią ponad 29 km/h i do tego udało mi się przeciąć drogę bez zatrzymania, na Drodze Królewskiej wrzuciłem twardsze przełożenie i jazda. Prędkość wysoka, wyraźnie jadę z wiatrem, początkowo ponad 35 km/h, za Sitowcem trochę słabnę, ale nadal jadę koło 33 km/h. Z przeciwka mija mnie gościu, którego dość często spotykam podczas porannej jazdy, jedzie na crossie praktycznie leżąc na kierownicy, on ma pod wiatr. Im bliżej leśniczówki tym bardziej słabnę, ale postanawiam powalczyć chociaż do końca segmentu, w końcu skręcam na Zabierzów, jest lekko z górki, więc pociągam kilka łyków z bidonu i jadę dalej. Na wylocie z lasu mam średnią 33 km/h, wystarczy więc ją utrzymać i będzie rekord, ale czy na otwartej przestrzeni nie zderzę się z wiatrem?

Wyjeżdżam z lasu, wiatr wieje lekko z boku, ale dalej na moją korzyść, więc trzymam równe tempo w okolicach 34 km/h. Przejeżdżam przez Zabierzów i wyjeżdżam na łąki, droga lekko kręci, jak zawraca na zachód to zderzam się wiatrem, ale na szczęście to tylko chwila, po chwili znów jadę na północ i mogę kręcić szybciej. Na finiszu w Woli Zabierzowskiej już nie jestem stanie przyspieszyć, ale staram się trzymać równe mocno tempo. Przecinam linię mety pod szkołą, patrzę na licznik - jest nowy rekord: czas 24:22 (średnia 33,4 km/h) i to na Peugeocie, co by było jakbym dziś pojechał na Treku? Trzeba uczciwie przyznać, że warunki dziś sprzyjały, niska temperatura dopingowała do szybkiego kręcenia, a wiatr wyraźnie pchał mnie do przodu. Cel na ten sezon został osiągnięty - dojazd do pracy poniżej 25 minut, nowy rekord jest mocno wyśrubowany i pewnie ciężko będzie się nim ponownie zmierzyć, tym razem bez lekkiego Treka chyba się nie obędzie:)

Z powrotem w zasadzie miałem jechać powoli, szczególnie jak zobaczyłem jak mocno wieje, ale jak już rozpędziłem maszynę to postanowiłem pociągnąć. Wiało w zasadzie w tym samym kierunku co rano, tylko jakby trochę mocniej. Do Puszczy Niepołomickiej było jeszcze nie najgorzej, zawiewało mi z boku, czasem lekko w twarz, ale kręciłem dość sprawnie. W Puszczy kilka razy poczułem podmuch prosto w twarz, ale ściana drzew dość skutecznie blokowała szalejący wiatr. Kręciłem na przełożeniu 42x16 z kadencją dochodzącą do 100 obrotów, kilka razy zastanawiałem się czy nie wrzucić czegoś twardszego, ale zawsze wtedy mocniej powiewało. Szczególnie mocno wiatr uderzył we mnie na Sitowcu, gdzie jechałem skrajem lasu, na szczęście zaraz wróciłem do lasu i znowu było nie najgorzej. Przy wjeździe do miasta poczułem jak mocno wieje, do tego coś nie do końca miałem szczęście na skrzyżowaniach, taki jeden czerwony Golf skutecznie blokował mnie najpierw pod sklepem Lubarskiego, a potem na rondzie pod kościołem. Dojazd z rynku do domu, to już całkiem kiepsko, centralnie pod wiatr, ale mi to cisnąłem ile się bo chciałem się zmieścić w czasie poniżej 50 minut. Pod domem czas 49:58 - rekordowo, choć w zasadzie rekordów z pracy do domu nie liczę, bo moje drogi powrotu bywają różne, tym razem jechałem prosto do domu, więc tak jak rano.

Czas łączny poniżej 50 minut to wynik bez precedensu, co prawda stoper w drodze powrotnej włączyłem dopiero po oddaniu kluczy czyli jakieś 100 metrów za linią z której zwykle startuję, więc gdybym jechał jak zwykle to pewnie z 10 sekund należało by jeszcze doliczyć, ale i tak jest to czas znakomity.

Na segmentach:
- do pracy - 11:23 średnia 33,8 km/h (rekord 10:36 średnia 36,32 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)
- z pracy - 11:55 średnia 32,3 km/h (rekord 10:49 średnia 35,63 km/h)

Do pracy: dyst.: 13,56 km; czas: 24:22; średnia: 33,4 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,44 km; czas: 25:35; średnia: 31,5 km/h.

Praca #26

Wtorek, 7 lipca 2015 | dodano:08.07.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, samotnie
  • DST: 27.01 km
  • Czas: 00:54
  • VAVG 30.01 km/h
  • VMAX 36.80 km/h
  • Temp.: 25.0 °C
  • HRmax: 145 ( 77%)
  • HRavg 127 ( 67%)
  • Kalorie: 549 kcal
  • Podjazdy: 60 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Nie mam kiedy odpocząć od roweru bo dziś kolejny raz musiałem jechać do pracy rowerem.

Postanowiłem, że dziś pojadę trochę szybciej niż wczoraj, ale bez przesady, bo nogi miałem jeszcze ciągle zmęczone po wyprawie. Wymieniłem też baterie w czujniku tętna, który padł mi na wyprawie i dziś miałem podgląd na swoje tętno.Zacząłem dość wolno, a w lesie jechałem na miękkim przełożeniu 42x16, ale starałem się trzymać kadencję powyżej 90 obrotów. W efekcie na segmencie na Drodze Królewskiej trzymałem średnią około 30 km/h. Dziwiłem się natomiast wskazaniom czujnika tętna, bo pomiar pokazywał wartości w okolicach 125 uderzeń, to strasznie wolno czyżby czujnik nawalał. Po wyjeździe w Puszczy postanowiłem lekko przyspieszyć, wrzuciłem przełożenie 52x18 i tak dojechałem do pracy, dzięki temu udało mi się podnieść średnią całego odcinka powyżej 30 km/h i uzyskać czas poniżej 27 minut.

Gdy wyszedłem z pracy to uderzył mnie dość mocny, gorący wiatr z którym musiałem trochę się zmagać. Starałem się jechać mocniej, do lasu było ciężko, ale na segmencie wyraźnie przyspieszyłem. Starałem się też uzyskać wyższe tętno, bo mój pulsometr z trudem dochodził do 130. Dopiero jak wrzuciłem twardsze przełożenie i docisnąłem do 95 obrotów to powoli zaczął dochodzić do 140 uderzeń. Tak się zastanawiam, czy czujnik coś nawala, czy też moje serce przyzwyczajone do sporego wysiłku podczas wyprawy, uznaje taką niezbyt szybką jazdę do pracy za mały pikuś i po prostu tak wolno bije. W mieście nie miałem niestety szczęścia i mimo iż pojechałem prosto do domu, bez postoju w rynku do wykręciłem minimalnie słabszy czas niż rano, przy relatywnie większym zmęczeniu.

Na segmentach:
- do pracy - 12:45 średnia 30,2 km/h (rekord 10:36 średnia 36,32 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)
- z pracy - 12:10 średnia 31,7 km/h (rekord 10:49 średnia 35,63 km/h)

Do pracy: dyst.: 13,54 km; czas: 26:57; średnia: 30,1 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,48 km; czas: 27:03; średnia: 29,9 km/h.

Praca #25

Poniedziałek, 6 lipca 2015 | dodano:08.07.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, samotnie
  • DST: 27.64 km
  • Czas: 00:59
  • VAVG 28.11 km/h
  • VMAX 32.00 km/h
  • Temp.: 25.0 °C
  • HRmax: 150 ( 80%)
  • HRavg 141 ( 75%)
  • Kalorie: 927 kcal
  • Podjazdy: 60 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Po wyprawie rowerowej miałem odpoczywać, ale okazało się, że nie mam samochodu i będę musiał jechać rowerem. Ponieważ jednak byłem dość mocno zmęczony, to dzisiejszy wyjazd był bardzo mocno piknikowy.

Kręciłem sobie na dość miękkim przełożeniu z niską intensywnością starając się jak najmniej zmęczyć.

Niestety w drodze powrotnej musiałem trochę powalczyć z wiatrem, więc kręciłem równie wolno jak rano, ale męczyłem się już dość mocno.

Wyjazd jednak uznaję za udany, ponieważ mimo zmęczenia po wyprawie jechałem dość sprawnie i pewnie jakby trzeba było kręcić kolejny dzień na wyprawie to nie byłoby większego problemu.

Do pracy: dyst.: 13,50 km; czas: 28:49; średnia: 28,1 km/h.
Z pracy: dyst.: 14,13 km; czas: 30:25; średnia: 27,4 km/h.