Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

41-60 km

Dystans całkowity:6503.92 km (w terenie 917.70 km; 14.11%)
Czas w ruchu:327:29
Średnia prędkość:19.86 km/h
Maksymalna prędkość:71.44 km/h
Suma podjazdów:45281 m
Maks. tętno maksymalne:182 (97 %)
Maks. tętno średnie:157 (83 %)
Suma kalorii:36208 kcal
Liczba aktywności:130
Średnio na aktywność:50.03 km i 2h 31m
Więcej statystyk

Niepołomice, budowa, odbiór samochodu w Bochni

Środa, 7 sierpnia 2013 | dodano:07.08.2013 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 49.08 km
  • Teren: 9.00 km
  • Czas: 02:05
  • VAVG 23.56 km/h
  • VMAX 58.80 km/h
  • Temp.: 35.0 °C
  • Podjazdy: 130 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Rano pojechałem do Niepołomic pozałatwiać parę spraw związanych z budową domu. Z Łapczycy wyjechałem około 8 rano, na termometrze 22 i jechało się bardzo przyjemnie do Niepołomic zajechałem parę minut przed 9. Musiałem tam zostać aż do 16, bo wtedy miałem umówione jeszcze jedno spotkanie. Jak już załatwiłem wszystko to musiałem jechać do Bochni do znajomego odebrać samochód w którym zepsuł mi się podnośnik szyby - awaria naprawiona, ale niestety mój portfel trochę ucierpiał.

Do Bochni jechałem przez Puszczę Niepołomicką, na Drodze Królewskiej w najbardziej zniszczonych miejscach (osiedle Piaski i Sitowiec) położyli nowy równiusieńki asfalt. Jedzie się dużo wygodnie, ale niestety wariaty z samochodach też jeżdżą dużo szybciej:( Przejechałem całą Drogę Królewską, również tą szutrową i w końcu wylądowałem w Baczkowie, tam krótka przerwa na loda i colę i jazda dalej do Bochni. Odebrałem samochód, więc rower na dach i do Łapczycy już powrót samochodem. Po południu mimo olbrzymiego gorąca przez las jechało się w miarę dobrze, ale wszelkie zatrzymania w miejsca nie zacienionych to już katastrofa.

Galeria wycieczki

IV etap TdP - Nowe Brzesko

Środa, 31 lipca 2013 | dodano:31.07.2013 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, wyścig kolarski
  • DST: 60.50 km
  • Teren: 7.00 km
  • Czas: 02:36
  • VAVG 23.27 km/h
  • VMAX 49.69 km/h
  • Temp.: 28.0 °C
  • Podjazdy: 317 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Pojechałem do Nowego Brzeska zobaczyć IV etap Tour de Pologne. Podczas tego etapu kolarze jechali z Tarnowa przez Żabno, Szczurową (lotna premia) - Nowe Brzesko - Proszowice i dalej na Skałę, Dąbrowę Górniczą do Katowic.

Ja ruszyłem z Łapczycy i zamierzałem wyjechać na niewielką górkę za Nowym Brzeskiem w kierunku Proszowic. W zasadzie planowałem jechać już wczoraj na III etap ze startem ostrym w Wieliczce, ale padało i zrezygnowałem, więc postanowiłem nadrobić to dzisiaj.

Z Łapczycy pojechałem do Chełmu i przez Targowisko, Kłaj, Puszczę Niepołomicką dojechałem do Zabierzowa Bocheńskiego, później przez Ispinę dojechałem do Nowego Brzeska. Była dopiero godzina 11:20, więc wstąpiłem jeszcze na rynek w Nowym Brzesku, zrobiłem przerwę, wypiłem colę i zjadłem loda. W centrum Nowego Brzeska zaczęli się już gromadzić kibice i oczywiście służby porządkowe. Pamiętam, że za Nowym Brzeskiem jest niewielka górką, więc postanowiłem tam pojechać i tam zaczekać na peleton. Wjechałem na górkę, ale na szczycie postanowiłem się kawałek wrócić w miejsce gdzie był lepszy widok.

W miejscu w którym stałem zatrzymał się też samochodów z napisem Polsat, który przywiózł kamerzystę, fotografa i panią redaktor, był też jakiś kolarz, z rozmowy wywnioskowałem, że to jakiś zawodnik, który walczył o miejsce w TdP ale nie miał szczęścia i się nie załapał.

Kolarze się niestety spóźniali, mieli być o 12:16, tym czasem 8 osobowa ucieczka przyjechała dopiero około 12:30. W składzie ucieczki - trójka Polaków Jacek Morajko z CCC i dwóch młodych zawodników z Reprezentacji Polski: Frantczak i Gradek. Po 4 minutach przejechał już cały peleton, górka na której stałem okazała się na tyle wymagająca, że kolarze jechali dość wolno i spokojnie mogłem zrobić fotki. Za peletonem jeszcze dwóch kolarzy między samochodami serwisowymi i wyścig pojechał dalej. W drodze powrotnej znalazłem jeszcze bidon Movistaru:)

Po wyjechaniu z Nowego Brzeska, postanowiłem jechać tym razem przez Groblę, Drwinię, Proszówki i Bochnię. Na długiej prostej drodze jechałem częściowo pod wiatr, więc nie miałem siły rozkręcać tempa za mocno. Dalej jeszcze górka w Bochni, Górny Gościnie i byłem w domu. Teraz czas na obejrzenie reszty etapu w telewizji.

Po 6 dniowej wyprawie do Wiednia, czuję się lekko zmęczony, jechało mi dość ciężko, bolały mnie nogi. Po wyprawie postanowiłem trochę odchudzić mój rower i ściągnąłem z niego bagażnik, jutro jeszcze zamierzam założyć cienkie opony i takim bicyklem zamierzam się wybrać na etap Tour de Pologne w Bukowinie Tatrzańskiej. Od kilku lat planuję wystartować w TdP Amatorów, ale po namyśle chyba jednak nie wystartuję również w tym roku - impreza kosztuję aż 140 zł to dla mnie trochę za dużo. Natomiast chyba pojadę sobie jako kibic, przejadę trasę TdP Amatorów, a potem pooglądam wyścig zawodowców.

Galeria i mapa wycieczki

Walki rycerskie w Chełmie, Baczków, Bochnia

Sobota, 29 czerwca 2013 | dodano:29.06.2013 Kategoria 41-60 km, Po płaskim
  • DST: 51.76 km
  • Teren: 7.00 km
  • Czas: 02:17
  • VAVG 22.67 km/h
  • VMAX 56.58 km/h
  • Temp.: 25.0 °C
  • Podjazdy: 287 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Pojechałem do Chełmu zobaczyć walki rycerskie na wzgórzu Grodzisku, impreza odbywała się w ramach 2 dniowych Wianków w Chełmie. Potem zadzwonił Krzysiek i pojechałem jeszcze przez Puszczę do Zabierzowa, potem do Baczkowa, powrót do domu przez Bochnię.

Cały tydzień nie jeździłem, bo cały czas lało a w sumie i tak nie bardzo miałem czas, w piątek miałem w planie jazdę na szosówce, ale oczywiście lało, więc dopiero dziś mogłem pomyśleć o wyjeździe. Rano umyłem rower, wyczyściłem napęd, a potem zasiadłem przed TV zobaczyć początek 1 etapu setnej edycji Tour de France - jak się później okazało wygrał Marcel Kittel. Jednak około 16:00 przerwałem oglądanie wsiadłem na rower i pojechałem do Chełmu zobaczyć walki rycerskie na grodzisku.

III Średniowieczne Spotkanie u Bożogrobców były jedną z imprez zorganizowanych w ramach wianków w Chełmie. Na grodzisko przyjechałem około 16:20 i jak się okazało idealnie trafiłem na pokazy walk. Gdy byłem na Grodzisku słońce przygrzewało na całego i nawet zacząłem się zastanawiać czy czasem nie ubrałem się za ciepło. W między czasie zadzwonił Krzysiek i umówiliśmy się na jazdę do Baczkowa, więc około 16:50 gdy walki się skończyły, ruszyłem w kierunku Puszczy. Droga tradycyjna, przez Targowisko i Kłaj a potem przez Puszczę do Zabierzowa, pod leśniczówka w Przyborowie byłem dokładnie o 17:15. Niestety Krzysiek się spóźniał, więc żeby mnie komary nie zjadły pojechałem w stronę Niepołomic na Sitowiec. Obejrzałem cmentarz wojenny nr 325 i poczekałem na Krzyśka, około 17:35 ruszyliśmy już razem w kierunku Baczkowa.

Ponieważ w Puszczy było mokro zdecydowaliśmy się na drogi asfaltowe, Żubrostradą dojechaliśmy do Mikluszowic, a potem drogą główną do Baczkowa gdzie nastąpiła tradycyjna przerwa. Po przerwie ruszyliśmy główną drogą do Bochni, dalej przez Osiedle Niepodległości na Górny Gościniec. Razem z Krzyśkiem zjechałem do Moszczenicy, gdzie się rozstaliśmy on pojechał do Niepołomic, a ja drogą koło kopalni dojechałem do domu.

Tempo wycieczki było mocne, szczególnie szybko jechaliśmy na odcinku z Mikluszowic do Baczkowa, potem trochę wolniej, ale też mocno do Bochni i mocno na podjeździe pod Górny Gościniec. To mocne tempo spowodowało, że przyjechałem do domu zmęczony, bolały mnie mięśnie nóg. Wycieczkę jednak uważam za bardzo udaną, zobaczyłem walki na Grodzisku w Chełmie na potem zaliczyłem ciekawą pętle przez Puszczę.

Galeria wycieczki

Rowerowy dzień

Środa, 19 czerwca 2013 | dodano:19.06.2013 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, praca, samotnie
  • DST: 44.04 km
  • Teren: 5.00 km
  • Czas: 02:02
  • VAVG 21.66 km/h
  • VMAX 31.71 km/h
  • Temp.: 30.0 °C
  • Podjazdy: 60 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Odcinek 1 - do pracy:
Wyjazd z Niepołomic parę minut przed 7 rano, jazda przez Puszczę Niepołomicką na Wolę Zabierzowską. Temperatura około 20 stopni, warunki do jazdy idealne, niestety forma słaba, jakoś nie mogłem się wkręcić na wyższe obroty.

Dystans: 13,48 km, czas: 30:46, średnia 26,3 km, max: 31,44 km/h

Średnia i tak wyszła niezła jak na moje odczucia podczas jazdy, ostatnio zauważyłem że mimo niezłych osiągów na liczniku mam wrażenie wolnej i ciężkiej jazdy.

Odcinek 2 - wycieczka z dziećmi Szkoła - Wola Batorska - Szkoła:
Wycieczka z dziećmi do Gimnazjum w Woli Batorskiej i z powrotem, jechaliśmy bocznymi drogami, kilka kilometrów po szutrowej drodze. Tempo jak na jazdę z dziećmi w sumie niezłe, pogoda już ciężka do jazdy, zrobiło się słonecznie i gorąco.

Dystans: 17,1 km, czas: 1:01:35, średnia 17 km, max: 25 km/h (dane odczytane z GPS)

Odcinek 3 - z pracy do Niepołomic:
Powrót do domu, cisnąłem z całej siły, ale jechało się ciężko, było strasznie gorąco, w lesie jechało się nie najgorzej, ale na otwartych terenach było ciężko, szczególnie, że wiał dość mocny wiatr

Dystans: 13,5 km, czas: 30:31, średnia 27 km, max: 31,71 km/h (dane odczytane z GPS)

Wyjazd udany, jazda do pracy z Niepołomic to jakieś 30 minut na rowerze, myślę że już niedługo będę częściej jeździł rowerem i pewnie dość często właśnie z Niepołomic, bo rano muszę zwykle być na budowie lub zawieść tam żonę. Oby tylko pogoda była ładna to będę nabijał kilometry w drodze do pracy.

Galeria wycieczki

Piknik z okazji Dnia Rodziny w Woli Zabierzowskiej

Niedziela, 16 czerwca 2013 | dodano:16.06.2013 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 44.96 km
  • Teren: 10.00 km
  • Czas: 02:04
  • VAVG 21.75 km/h
  • VMAX 53.40 km/h
  • Temp.: 25.0 °C
  • Podjazdy: 240 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Do pracy w niedziele czyli wyjazd do Woli Zabierzowskiej na piknik z okazji święta rodziny. Powrót przez Niepołomice.

Z Łapczycy wyjechałem około 13:15 jak zwykle trochę spóźniony, więc zamiast spokojnej piknikowej jazdy, musiałem mocno pocisnąć. Pod górki w Moszczenicy i Chełmie z całych sił, potem zjazd kawałek drogą nr 4 potem skrót szutrówką do Targowiska. Dalej na Kłaj i drogą leśną przez Puszczę Niepołomicką do Zabierzowa Bocheńskiego. Potem jeszcze jakieś 6 km przez Zabierzów do Woli Zabierzowskiej, te ostatnie kilometry po otwartym terenie i to jeszcze pod wiatr. Czas na trasie Łapczyca - Wola Zabierzowska 49:02, dystans 19,10, średnia 23,5 km/h, co prawda słabszy od rekordowego ale biorąc pod uwagę spore odcinki pod wiatr całkiem dobry.

Na miejscu oczywiście praca przy Pikniku, który trwał od 15: do 18:30, a potem powrót do domu. Pojechałem trochę na około, Drogą Królewską do Niepołomic, tuż przed osiedlem Piaski, skrót przez las w stronę drogi nr 75, dalej ścieżką rowerową wzdłuż szosy do Szarowa, pod kościół i dół ponownie do drogi 75. Dalej już standardowo, skrót szutrówką wzdłuż Raby, kawałek 4 i podjazd w Chełmie pod kościół i dalej pod cmentarz, potem już w zasadzie cały czas w dół do Łapczycy.

Wycieczka udana, pogoda już prawie letnia, ciepło i słonecznie, co prawda przez moment postraszyło deszczem, ale na szczęście, tylko lekko pokropiło. Na odcinku Wola Zabierzowska - Niepołomice nie jechałem sam, więc tempo jazdy trochę spadło.

Galeria wycieczki

Jurajski Orient - trasa rekreacyjna

Niedziela, 26 maja 2013 | dodano:26.05.2013 Kategoria 41-60 km, Po górkach, RNO, zawody
  • DST: 41.96 km
  • Teren: 12.00 km
  • Czas: 02:35
  • VAVG 16.24 km/h
  • VMAX 50.00 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 270 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wraz z Krzyśkiem przejechaliśmy Jurajski Orient w Dąbrowie Górniczej (Błędów) na trasie rekreacyjnej. Poszło nam całkiem dobrze i wywalczyliśmy miejsca tuż za podium ja - 4, Krzysiek - 5. Niestety szybsza od nas okazała się trójkach jadących razem zawodników, którzy wyprzedzili nas o 10 minut.
Dane z licznika z Krzyśka, bo mój licznik coś niestety nie łączył (podstawka uniwersalna z przepinanymi bolcami jest jednak do kitu).

We wrześniu ubiegłego roku startowałem na trasie GIGA i kameralnej obsadzie wywalczyłem srebrny medal, tym razem na udział w zawodach udało mi się namówić Krzyśka i zdecydowaliśmy się wystartować na trasie rekreacyjnej która miała liczyć około 40 km. W porównaniu z zawodami z września startowało dużo więcej zawodników, na trasę rekreacyjną było zapisanych 36 osób w tym 2 zawodnik rozegranej przed tygodniem Odysei Wiosennej w Miechowie - walka zapowiadała się więc ciężka. Z Niepołomic wyjechaliśmy 6:20 i koło 8 byliśmy na miejscu, dostaliśmy numery 49 - Krzysiek, 50 ja i rozpoczęliśmy przygotowania do startu. Odprawa zaczęła się koło 9:00, dowiedzieliśmy się, że punkt 3 jest przesunięty, na trasie są dwa punkty mylne za które przyznawany jest -1 punkt, trasa rekreacyjna ma do zaliczenia 10 punktów. Mniej więcej o 9:14 ruszyliśmy na trasę, ponieważ podejrzewaliśmy, że punkt 3 może się wiązać z wejściem do wody, to postanowiliśmy go zaliczyć na samym końcu, więc na początek ruszyliśmy na wschód od bazy gdzie do zaliczenia były 3 punkty.



Na początek więc z bazy w prawo, pod kościół w Błędowie i na czerwony szlak pieszy do punktu nr 7 (kapliczka), na środku łąki stało jedno wielkie drzewo, obrośnięte krzakami i tam schowana była kapliczka, zobaczyłem od razu i szybko zaliczyliśmy punkt - niektórzy z rozpędu podobno kapliczkę przegapili.

Dalej szlakiem dojechaliśmy do asfaltu, którym popędziliśmy w kierunku Chechła, tuż przed miasteczkiem skrót przez las i szybko dojechaliśmy do kolejnej kapliczki - punkt nr 6, po zaliczeniu decydujemy się na powrót w kierunku Błędowa tą samą drogą.

Kolejny punkt - nr 5 (krzyż) postanowiliśmy zaliczyć ten punkt od drogi prowadzącej na przysiółki Zagórze i Połok, z mapy wynikało, że punkt znajdował się na szczycie wzniesienia przez które nie prowadzi żadna ścieżka. Udało mam się jednak jakąś znaleźć i popędziliśmy w kierunku punktu, jak się okazało trafiliśmy bezbłędnie i już daleka widzieliśmy trójkę zawodników przy punkcie. Po zaliczeniu punktu popędziliśmy dół ścieżką, która skończyła się na jakimś podwórku, musieliśmy się więc przedzierać bokiem przez metrową trawę, ale już po chwili byliśmy na asfalcie w centrum Błędowa.

Pojechaliśmy jeszcze kawałek w stronę bazy i odbiliśmy w lewo na żółty szlak - szeroką szutrówkę, która zamierzaliśmy przejechać przez Las Błędowski w kierunku punktów 10 i 8. Obawiałem się trochę tej drogi, ale na szczęście poszło bez problemu i po kilku minutach jazdy dojechaliśmy do miejscowości Laski, chwilę wcześniej dopędziła nas para mieszana (Lider Bajk eMTeBe) ze 2 zawodnikiem Odysei Miechowskiej z która rywalizowaliśmy już do samego końca zawodów. W Laskach wjechaliśmy na niebieski szlak, którym najpierw asfaltem a potem szutrówką dojechaliśmy do lasu na skraju którego odnaleźliśmy punkt 10.

Do punktu nr 8 należało dalej jechać niebieskim szlakiem, niestety w lesie szlak pieszy połączył się z konnym i stał się trudno przejezdny, jechaliśmy nim ładne kilka kilometrów za zawodnikami Lider Bajk eMTeBe aż dojechaliśmy do punktu nr 8. Postanowiliśmy nie męczyć się z powrotem tym samym szlakiem tylko objechać asfaltami.

Dojechaliśmy do miejscowości Hutki i potem przez kol. Ujków Nowy wróciliśmy do Lasek gdzie ponownie wbiliśmy się na niebieski szlak pieszy prowadzący tym razem w kierunku zachodnim. Naszym celem był punkt nr 2, wjechaliśmy w las i pewnym momencie dojechaliśmy do miejsca gdzie szlak niebieski odbijał w krzaki, była co prawda ścieżka, ale strasznie mokra - wyglądało jak jakieś moczary i niestety popełniliśmy błąd - zamiast atakować tą ścieżkę zaczęliśmy szukać alternatywy. Na mapie wyglądało, że jest szansa, wróciliśmy się kawałek, wybraliśmy inną ścieżkę, ale kolejnej przecinki, którą mieliśmy jechać już nie było. Koniec końców, wróciliśmy na mokrą ścieżkę tracąc dobre 10 minut i nie zyskując ani metra terenu. Pojechaliśmy przez błoto, okazało się że po 200-300 metrach podmokły teren się kończył i zaczynała się normalna jazda. Trochę źli na siebie popędziliśmy dalej i po chwili wpadliśmy na punkt oznaczony jako nr 2(skrzyżowania ścieżek). Coś jednak nie grało, punkt był za bardzo widoczny i miałem wrażenie, że pojawił się za szybko - czyżby zmyłka? Zapamiętaliśmy kod i pojechaliśmy dalej, kolejne skrzyżowanie jakiś zawodnik szuka punktu, Krzysiek został szukać z nim a jadę 200 metrów dalej na kolejne skrzyżowanie ścieżek, szukamy, szukamy i na moim skrzyżowaniu jest druga 2, tym razem ukryta - spisujemy więc kod i pędzimy dalej natykając się na zawodników nadjeżdżających z przeciwka. Na punkcie spotkaliśmy zawodnika, który powiedział nam, że zmyłka była też na punkcie 4.

Wyjechaliśmy na asfalt trzymając się jednak cały czas szlaku niebieskiego, przejechaliśmy przez Krzykawkę i za znakami szlaku odbiliśmy na południe. Najpierw pod górę ścieżką z wysoką trawą, a potem mocno w dół aż pod sam kirkut żydowski, gdzie znajdował się punkt nr 1. Mieliśmy na punkcie policzyć świeczki w świeczniku na Macewie najbliższej bramy - wyliczyliśmy 5, wpisaliśmy i ruszyliśmy dalej do drogi głównej nr 94.

Przejechaliśmy kawałek i mieliśmy odbić w szutrówkę, której nie było, zrobiliśmy przeprawę przez rów i wysoką trawę, potem była przez chwilę ścieżka, ale potem znowu trawa, z tym że już wiedzieliśmy 200 metrów dalej bardzo ładną ścieżkę rowerową prowadzą w interesującym nas kierunku. Wjechaliśmy na szczyt patrzymy para z Lider Bajk eMTeBe właśnie zalicza punkt, więc i my znaleźliśmy punkt nr 9 (krzyż) bez problemów.

Rywale odjechali a my za nimi, najpierw kawałek w dół i na asfalt prowadzący w stronę Kuźniczki, dwa podjazdy a potem długi zjazd i znów pod górę do Kuźniczki Nowej. Na szczycie na czerwony szlak i przez las w kierunku punktu nr 4 (gdzie miała być kolejna zmyła). Po chwili znowu dopędziliśmy buszujących po krzakach rywali z Lider Bajk eMTeBe i zaraz mieliśmy już 4, tylko czy właściwą. Pojechaliśmy dalej innej czwórki nie ma, zatrzymaliśmy się na kolejnym skrzyżowaniu obracam się w tył a tu jak na dłoni kolejna 4 - za dobrze widoczna i wyraźnie nie tam gdzie trzeba, więc to jednak ten wcześniejszy punkt był właściwy.

Pędzimy więc dalej do zaliczenia już tylko jeden punkt - niedaleko bazy rajdu. Jedziemy szlakiem pieszym i po chwili wypadamy na szeroką szutrówkę (którą jechałem do ostatniego punktu na jesiennych zawodach). Pędzimy więc dalej bez zastanowienia, mijamy skręt szlaku i jedziemy dalej. Niestety okazało się, że nie jesteśmy tam gdzie trzeba - czerwony szlak powinien przebiegać bardziej na prawo, trafiamy więc na jakąś zarośniętą ścieżkę i próbujemy się przedrzeć na szlak. Po chwili dojeżdżamy do ścieżki równoległej, ale znaków szlaku nie ma - jednak to musi być ta droga, bo na prawo mamy las. Dojeżdżamy do miejsca gdzie według mapy powinien być punkt nr 3 (zakręt rzeki), ale zaraz ten punkt miał być przesunięty tylko gdzie? Szukamy, dojeżdżają zawodnicy Lider Bajk eMTeBe, którzy przecież z 4 odjeżdżali przed nami - dziwne. Krzysiek idzie w jedna stronę ja w drugą rywale też szukają - nie ma. Po chwili zastanowienia decyduję się na telefon do organizatorów i już po chwili wiem gdzie szukać, jadę, znajduję i spisuję kod. Dzwonie do Krzyśka pędząc jednocześnie na metę - brak zasięgu, ale po chwili Krzysiek dzwoni mówię mu gdzie szukać, pędząc z dalej na metę.

Wpadam na asfalt i z całych sił pędzę do mety, nikt mnie nie goni, ale przecież z drugiej strony może ktoś jechać, więc jadę z całych sił, wpadam na metę oddaję kartę, wszystkie punkty zaliczone poprawnie ale jestem dopiero (a może aż) czwarty. Przede mną dojechała jadąca razem trójka zawodników - mam 10 minut straty. Krzysiek przyjeżdża po jakiś 3-5 minutach, jest 5, rywale z Lider Bajk eMTeBe za dobre 15 minut po Krzyśku - dobrze, że nauczony doświadczeniem z zawodów wrześniowych zdecydowałem się na telefon (w sumie można było też lepiej słuchać na odprawie:). Wynik dobry, choć szkoda, że do podium zabrakło i to prawie dokładnie tyle czasu ile straciliśmy kombinując z dojazdem do punktu 2, 11 minut szybciej i byłoby zwycięstwo:(

Galeria wycieczki


Odyseja Wiosenna w Miechowie - trasa turystyczna

Niedziela, 19 maja 2013 | dodano:19.05.2013 Kategoria 41-60 km, Po górkach, RNO, zawody
  • DST: 57.85 km
  • Teren: 20.00 km
  • Czas: 03:47
  • VAVG 15.29 km/h
  • VMAX 55.85 km/h
  • Temp.: 26.0 °C
  • Podjazdy: 706 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Według już oficjalnych wyników 12 miejsce na trasie turystycznej w kategorii mężczyzn - czas 7:23 (w tym 135 minut kary), Krzysiek 13 miejsce - czas 7:24 (w tym 135 minut kary), za nami 28 osób sklasyfikowanych i 18 zdyskwalifikowanych. Z kategorii kobiet lepsza od nas okazała się tylko zwyciężczyni z czasem 7:16.

Jadąc zawody w Miechowie byłem przyzwyczajony, że jadę wszystkie punkty, w dwóch poprzednich edycjach udawało się to bez większych problemów, więc i tym razem zrobiliśmy założenie, że jedziemy wszystko i tak zaplanowaliśmy trasę. Tym czasem okazało się, że tym roku było strasznie ciężko, punkty poukrywane, teren ciężki, bardzo gorąco z temperaturą dochodzącą do 30 stopni i efekcie nie zaliczyliśmy 3 z 12 punktów. To co zaliczyliśmy dało nam miejsca na początku drugiej dziesiątki: ja - 12, a Krzysiek 13, za mami zawody ukończyło jeszcze 28 osób (w kategorii mężczyźni open), i 18 osób nie zostało sklasyfikowanych bo nie zdążyli wrócić przed zamknięciem mety o 16:30 (łącznie startowało 59 mężczyzn).

Zacznijmy jednak od początku, około 9:40 dojechaliśmy do Miechowa, odebraliśmy numery 103 i 104, obejrzeliśmy start trasy klasycznej (100 km - Puchar Polski w Maratonach na Orientacje) i zaczęliśmy się przygotowywać do startu, który miał nastąpić i 11:00.



O 10:55 dostaliśmy mapę z 12 punktami kontrolnymi (o 3 więcej niż rok wcześniej) oraz informacje o tym że: trasa w optymalnym wariancie to 56 km, czas został wydłużony do 16:30 bez kar a potem od razu dyskwalikacja, dwa punkty a mianowicie nr 5 i 17 są trochę w innym miejscu niż na mapie. Ustaliliśmy następującą kolejność przejazdu punktów: 2, 3, 4, 5, 22, 11, 21, 17, 16, 7, 6, 1. Wydawało się, że 5 godz. 30 minut powinniśmy dać radę. Rok temu z Wojtkiem przejechaliśmy 9 punktów na trasie w czasie 3 godz. 6 minut robiąc 56 km - więc uważałem że nasze założenie jest jak najbardziej realne.

Ze startu ruszyliśmy do punktu nr 2, mniej więcej w tym miejscu znajdował się też punkt w roku 2011, więc dojazd bardzo szybko. Problem pojawił się dopiero przy samym punkcie, okazało się że lampion jest dojść mocno ukryty w krzakach (co się raczej do tej pory się nie zdarzało na imprezach organizowanych przez Compass czy później przez Bikeholików), poszukiwania w większej grupie zawodników trochę trwały, ale po kilku minutach odbiliśmy punkt nr 2. Dalej zdecydowaliśmy się na skrót i to niestety był wielki błąd, droga po chwili się skończyła i musieliśmy się przeprawiać, przez trawę, pokrzywy, orne pole - w większości na noga i to jeszcze po pagórkach. Gdy w końcu wyjechaliśmy na asfalt byliśmy już mocno zmęczeni, ale cóż pędzimy do punktu nr 3. Sam dojazd punktu łatwy, ale szukanie punktu to katastrofa, miało być skrzyżowanie ścieżek, przejechaliśmy wszystkie ścieżki w okolicy, wszystkie skrzyżowania a lampionu nie ma. W końcu ktoś za ornym polem, na skarpie znalazł lampion, podbiliśmy i dół do drogi. W tym momencie stało się jasne, że będzie ciężko, dlatego zdecydowaliśmy, że do punktu nr 4 jedziemy trochę na około po asfaltach. Z samym punktem poszło nam dość łatwo, najpierw dziewczyna jadąca od góry powiedziała nam, że do punktu tą drogą, a jak wyjechałem na górkę, patrzę a tu jakiś chłopaczek szuka punktu i pyta mnie czy nie widziałem, a ja patrzę w lewo a tu za krzakiem lampion. Podbijamy i jedziemy dalej.

Najpierw lekko po górę i potem grzbietem wzgórza do samego punktu, to był pierwszy nie schowany punkt na trasie, podbijamy więc 5 i pędzimy szutrówką z dużymi kamieniami w dół. Wyjeżdżamy na asfalt i pędzimy na Gołczy, tam skręt w prawo i ostro pod górkę, po długim podjazdzie dojeżdżamy do lasu i obijamy w lewo do punktu 22 - poszło dość łatwo i szybko obijamy punkt w lesie. Wracamy do skrzyżowania i decydujemy się jechać na 11. Dojazd do punktu bez problemu, ale szukanie to mega problem, punkt mocno ukryty i to jeszcze nie w tym miejscu gdzie był zaznaczony na mapie. Tracimy dużo czasu, ale w końcu ktoś znajduje punkt i odbijamy. Dalej chciałem jechać asfaltem, ale Krzysiek znowu namówił mnie na skrót i znów był to błąd, w pewnym momencie droga się skończyła a my musieliśmy jeść w dół po bardzo stromej skarpie, dalej lekko pod górę przecinamy drogę i po chwili jesteśmy pod punktem 21 - tak nam się przynajmniej wydaje. Na miejscu jest chyba ze 30 osób, wszyscy szukają punktu opisanego jako skałki po byłym kamieniołomie. Chodzimy po krzakach sprawdzamy, a po 20 minutach okazuje że punkt jest jednak dużo dalej, dojeżdżamy i podbijamy, po czym jedziemy na bufet. Na bufecie przerwa, zjedliśmy drożdżówki, uzupełniliśmy bidony i stajemy przed wyborem co dalej (do końca czasu mamy jakieś 2 godz. 20 minut), za bufetem są jeszcze dwa punkty 17 i 16, po podpytaniu innych zawodników na bufecie decydujemy, że próbujemy zaliczyć 17 i opuszczamy 16.

Punkt 17 niby nie był specjalnie trudny, ale droga najpierw pod górę, potem mocno zarośniętą ścieżką, potem znowu pod górę już za punktem spowodował, że na zaliczenie tego punktu straciliśmy dobre 35 minut. Znów przejechaliśmy koło bufetu i popędziliśmy w kierunku Gołczy. W planie były jeszcze punkty 6 i 7, ale ich lokalizacja w lasach, długi odcinek drogi do Miechowa, palące słońce i coraz większe zmęczenie Krzyśka i upływający szybko czas do zamknięcia mety spowodowało, że w końcu zdecydowali jechać prosto do Miechowa gdzie mieliśmy do zaliczenia jeszcze punkt nr 1. Przed Gołczą skręciliśmy jeszcze w drogę na Krępe bijąc się myślami czy nie zaatakować jednak 6, ale jednak zmęczenie wygrało i popędziliśmy w kierunku Miechowa.

Już w Miechowie był jeszcze punkt 1, skręciliśmy w szutrową ścieżkę, niestety znowu nie poszło jak trzeba, wybraliśmy szeroką drogę, która najpierw zaprowadziła nas do górę i potem musieliśmy zjeżdżać w drugą stronę do punktu, ale w końcu udało się. W tym miejscu zostawiłem Krzyśka i popędziłem pod górę, wyjechałem na asfalt, którym zjechałem do rynku w Miechowie i po chwili byłem na mecie - była godzina 16:08.

Po chwili zaczęli przyjeżdżać kolejni zawodnicy, którzy większość z nich nie miała więcej niż 8 punktów, my mieliśmy 9, więc i tak nie było najgorzej. Na punkcie nr 1 spotkaliśmy zawodnika, który jak się później okazało jako jedyny zaliczył wszystkie punkty. Około 17 nastąpiło zakończenie i dekoracja trasy turystycznej, nasze miejsca to odpowiednio 12 i 13 do mega dobrego wyniku czyli pozycji 6 zabrakło 1 punktu więcej, ale niestety zabrakło nam sił. Po dekoracji losowanie, ja wygrywam kask Catlike Kompakt Pro - cena katalogowa 299 zł:) a Krzysiek dopasowywanie pozycji na rowerze:) opłacało się więc zmęczyć.

Podsumowując uważam imprezę za udaną, do pełni szczęścia zabrakło zaliczenia 1 punktu co oznaczało by czas krótszy o 45 minut i miejsce 6. Na pewno nie byliśmy wstanie zaliczyć wszystkich 12 punktów, ale myślę że mogliśmy trochę lepiej zaplanować przejazd, jednak wtedy trzeba by założyć, że nie pojedziemy wszystkich punktów, a my przecież zakładaliśmy zaliczyć wszystko. Mogliśmy jednak pominąć 17, która może nie była mega trudna ale czasowo zeszło sporo, w zamian można było spróbować zaliczyć 6 i 7, które co prawda podobno były dość trudne, ale zwycięzca, który jechał mniej więcej tak jak my mówił, że od tej strony co zamierzaliśmy atakować te punkty nie było tragedii i przy odrobinie szczęścia może udało by się je nam zaliczyć. Impreza jak na trasę turystyczną, była bardzo trudna, teren ciężki punkty poukrywane, niektóre w niewłaściwym miejscu to wszystko sprawiło, że trasa była praktycznie nie do zaliczenia w całości - tym bardziej gratuluję zwycięzcy, który jako jedyny tego dokonał. Organizatorzy tłumaczyli trudność trasy, faktem że na trasie klasycznej (której nasza trasa była fragmentem) obywał się Puchar Polski i nie mogło być za łatwo, jednak mimo wszystko uważam, że było za ciężko, niedokładnie zaznaczone punkty, mało mówiące opisy (czasem wręcz błędne - punkt oznaczony jako koniec drogi był przy przelotowej szerokiej szutrówce). To wszystko sprawiło, że wśród stałych uczestników trasy turystycznej słychać było głosy niezadowolenia.

Ja jestem zadowolony, uważam że poszło nam nieźle, oczywiście zawsze mogło być lepiej, ale na tle innych uczestników wypadliśmy dobrze 12 i 13 miejsce na przeszło 50 startujący to wynik dobry.


X Rekracyjny Rajd Rowerowy Kraków - Trzebinia

Sobota, 11 maja 2013 | dodano:11.05.2013 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Po płaskim, Z Żoną / Narzeczoną, Rajdy rekreacyjne
  • DST: 47.17 km
  • Teren: 10.00 km
  • Czas: 03:01
  • VAVG 15.64 km/h
  • VMAX 39.29 km/h
  • Temp.: 18.0 °C
  • Podjazdy: 350 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wraz z moją żoną wzięliśmy udział w X Rekreacyjnym Rajdzie Rowerowym Kraków - Trzebinia. Jeszcze wczoraj myślałem, że jednak nie pojedziemy, prognozy były raczej słabe i już od nocy z piątku na sobotę miało lać. Jednak wstałem rano i co prawda niebo było całkowicie zachmurzone, ale deszczu nie było zapadała więc decyzja, że jedziemy. Na Błonia w Krakowie przyjechaliśmy mniej więcej około 9:50, ściągnęliśmy rowery z samochodu i poszliśmy się zarejestrować. Niestety utknęliśmy w kolejce, jednak po kilkunastu minutach udało nam się uzyskać numery startowe 291 i 292. Potem jeszcze szybka wycieczka do sklepu i około 10:55 byliśmy na linii startu.
Po krótkiej części oficjalnej mniej więcej o godzinie 11:07 ruszyliśmy na trasę. Początkowe kilometry po ulicach Krakowa wolno, bo peleton jeszcze nie zdążył się rozciągnąć, dopiero na wysokości mostu na Rudawie peleton rozciągnął się na tyle, że mogliśmy w miarę swobodnie jechać. Potem jazda ul. Królowej Jadwigi, Junacką i Chełmską na której rozpoczął się dość długi podjazd który skończył się dopiero koło willi Zakamycze (2,3 km, przewyższenia 63 m) - ten podjazd dość mocno dał w kość mojej żonie, ale na szczęście jakoś dała radę. Dalej droga z tendencją w dół aż do zalewu w Kryspinowie, jednak ten odcinek charakteryzował się kiepską nawierzchnią, szczególnie dla naszych rowerów na cienkich oponach. Pamiętam, że właśnie tą drogą jechałem w 2011 na maratonie krakowskim. Za zalewem w Kryspinowie zaczęła się jazda po asfalcie, droga była dobra, ale z coraz wyraźniejszą tendencją pod górę. Ostro pod górę zaczęło się znowu w Mnikowie, jeden ostry podjazd, potem kilka mniejszych przy przejeździe Doliną Mnikowską. Górki skończyły się ostatecznie w Baczynie po przejeździe pod autostradą. W tym miejscu zrobiliśmy krótki postój na uzupełnienie kalorii. Po postoju ruszyliśmy dalej już łagodniejszą drogą przez Puszczę Dulowską, ten odcinek drogi był dużo łatwiejszy, droga przez las w większości asfaltowa i z dużo ilością zjazdów, pod górę też w paru miejscach było ale już dość łagodnie. Po raz kolejny zatrzymaliśmy się Rudnie, gdzie postanowiłem zobaczyć zamek Tenczyn. Zobaczyłem znak 500 metrów do zamku, więc pomyślałem, że szybko skoczę, a moja żona odpocznie. Niestety do zamku większość drogi trzeba pokonać na nogach i to jeszcze pod górę (w sumie 53 metry pod zamek). Podszedłem, zrobiłem kilka fotek i popędziłem w dół.

Całe to oglądanie zamku trwało około 10 minut, wróciłem na szlak patrzę a moja żona popędziła do przodu. Rozpędziłem więc rower i zacząłem gonić. Pędziłem dość szybko, wyprzedziłem parę osób a mojej żony jakoś nie mogłem dojść. Jechałem dość szybko około 30 km/h patrzyłem na strzałki i jechałem, jednak w pewnym momencie zobaczyłem, że trasa nie zgadza się mapą, co prawda widać było, że tędy też dojadę, ale zacząłem się zastanawiać czy czasem nie przegapiłem jakiejś strzałki. Za mną jechał samochód organizatorów rajdu, więc podjechałem szybko i zapytałem czy dobrze jadę. Pan w samochodzie powiedział, że wszystko gra i twierdził że mapą też wszystko gra - choć to oczywiście była nie prawda:). Żonę dopędziłem dopiero na 4 km przed metą, po 5 km pościgu, ze średnią 26 km/h co do wyraźnie podciągnęło moją średnią wycieczki. Ostatnie kilometry już powoli z żoną. Meta usytuowana była na końcu ścieżki przyrodniczo-leśnej w Młoszowie, tam zdaliśmy numer, podpisaliśmy listę, dostaliśmy bloczki na grochówkę i pojechaliśmy dalej do Pałacu w Młoszowej (jeszcze prawie 2 km).

Pod bardzo ładnym pałacem, mogliśmy w końcu odpocząć. Zjedliśmy grochówkę (po postoju w bardzo długiej kolejce) i czekaliśmy na losowanie nagród. Do wygrania było 10 rowerów górskich, niestety nie wygraliśmy:(, na jednym z moich zdjęć widać rower, który można było wygrać. Około 16 opuściliśmy pałac i pojechaliśmy na pobliski parking, gdzie wsadziliśmy rower do ciężarówki a sami wsiedliśmy do autobusu, około 17 dojechaliśmy do Krakowa.

Wyjazd super udany, moja żona dała radę:) w sumie ma już przejechane prawie 120 km (3 wyjazdy). Trasa rajdu to ledwo jakieś 43 km (razem z dojazdem do pałacu), a nie podawane na ulotce 50 km. My do mety dojechaliśmy kilka minut po 14, pokonanie całej trasy zajęło nam mniej więcej 3 godziny. Pogoda mimo kiepskich prognoz utrzymała się, co prawda było dość chłodno i momentami nawet lekko kropiło, ale w sumie w takiej pogodzie jechało bardzo dobrze.

Galeria wycieczki


Do starorzecza Wisły

Sobota, 27 kwietnia 2013 | dodano:28.04.2013 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką
  • DST: 44.58 km
  • Teren: 15.00 km
  • Czas: 02:17
  • VAVG 19.52 km/h
  • VMAX 31.97 km/h
  • Temp.: 25.0 °C
  • Podjazdy: 52 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wycieczka z Krzyśkiem przez Puszczę do starorzecza Wisły. Pogoda jak w lecie, słonecznie, ciepło, może lekko przeszkadzał wiatr. Ruszyliśmy koło godziny 14:00 przez Puszczę Niepołomicką do leśniczówki Przyborów, potem prosto szutrową Drogą Królewską do drogi na Stanisławice, tam w lewo i po chwili byliśmy na Żubrostradzie. Przejechaliśmy obok rezerwatu żubrów i skręciliśmy w lewo, zaraz za skrętem jest fajne jeziorko przy którym często robię postoje, od jesieni kiedy byłem tu ostatni raz przeprowadzono tu pewne prace, m.in zamontowano hydranty dla straży pożarnej. Po małej sesji ruszyliśmy dalej, przejechaliśmy koło Dębu Jagiellońskiego i po chwili już byliśmy na łąkach koło Drwinki, przekraczając rzekę wjechaliśmy do innej puszczy, bardziej dzikiej, bez tłumu turystów cisza i spokój.

Przejechaliśmy szutrowymi drogami przez Uroczysko Grobla, obok rezerwatu Lipówka aż do drogi 964 na Szczurową. Przejechaliśmy kawałek asfaltem w poszukiwaniu zjazdu do lasu, którym to chcieliśmy dojechać do rezerwatu Wiślisko Kobyle, niestety przecinki, której miałem na mapie nie było w praktyce, więc dojechaliśmy aż do Ispiny i dopiero na skraju lasu odbiliśmy w lewo. Niestety tu trochę pobłądziliśmy, znaleźliśmy się na drodze, której na mapie nie było, na szczęście w porę udało nami skorygować położenie i po chwili dojechaliśmy do rezerwatu. Byłem już tu kiedyś, dawno w 2008 roku, wtedy w lipcu stare koryto Wisły prezentowało się bardziej efektownie, było też chyba więcej wody.

W planie miałem powrót do Niepołomic po wiślanym wale, ale niestety dość mocno wiało i po namyśle zdecydowaliśmy się wrócić do Puszczy. Przejechaliśmy przez Wolę Zabierzowską, koło mojej szkoły, koło kościoła w Zabierzowie z powrotem na Drogę Królewską. Na otwartych obszarach mocno nam niestety dowiało, ale w Puszczy wszystko wróciło do normy. Ostatnie kilometry, mimo pewnego zmęczenia pokonaliśmy dość sprawnie i mniej więcej około 17 byliśmy z powrotem w Niepołomicach.

Wycieczka udana, dobre tempo i sporo kilometrów po szutrach. Trochę błądzenia po lesie w poszukiwaniu starorzecza i potem przy wyjeździe z lasu. Jechałem na rowerze górskim, niestety nie lubię tego roweru, po 40 km czułem wyraźnie siedzenie, no ale raz za czas w terenie też trzeba sobie pojeździć.

Galeria wycieczki


Szosówką po Puszczy

Środa, 24 kwietnia 2013 | dodano:24.04.2013 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 45.75 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 01:33
  • VAVG 29.52 km/h
  • VMAX 41.13 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 81 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Myślałem, że pojadę z Krzyśkiem do Baczkowa, byłem gotów nawet jechać góralem, ale Krzysiek nie chciał, więc pojechałem sam - szosówką:)

Początkowo chciałem sobie delikatnie pokręcić, więc tempo w mieście i na pierwszych kilometrach Drogi Królewskiej było raczej wolne, ale potem zacząłem się rozkręcać, więc przyśpieszyłem. Na Żubrostradzie próbowałem nawet jazdy na dużej tarczy - 52 zęby, prędkość skoczyła mi do 35-36 km/h, ale za długo tak nie dałem rady jechać, więc dalszą drogę do Mikluszowic pokonywałem tempem około 30-32 km/h. Po dojechaniu do końca Puszczy w Mikluszowicach miałem na liczniku 19,55 km w czasie 39:57 - średnia 29,37 km/h. W Mikluszowicach zaraz szlabanem na wyjeździe z Puszczy był kiosk a przy nim ławeczka, na której zwykle odpoczywałem, kiosk zniknął i ławeczka niestety też, więc od razu wsiadłem na rower i popędziłem do Baczkowa. Droga 965 od ubiegłego roku ma nowy asfalt, więc jechałem szybko. Po przejechaniu jakiś 3 km byłem już pod sklepem w Baczkowie (średnia 29,65) - tam zrobiłem przerwę, kupiłem sobie loda i pepsi, loda zjadłem pepsi schowałem i popędziłem nad Czarny Staw. Po przerwie kręciło mi się trochę gorzej, więc do Czarnego Stawu prędkość trochę spadła, nad stawem kilka fotek, na siebie wrzuciłem dodatkowo koszulkę bo zaczęło się robić zimno i drogę. Do samych Niepołomic starałem się kręcić mocno. Na Sitowcu jak zwykle kryzys, ale jakoś dokręciłem do Zajazdu Królewskiego przy obwodnicy ze średnią 29,55 km/h. W mieście jak zwykle straciłem, ale stosunkowo nie dużo i pod domem moich rodziców skończyłem jazdę: 45,75 km, średnia 29,3 km/h - jak na taki dystans i porę sezonu to chyba nieźle, ale zmęczyłem się strasznie.

Wyjazd udany, pogoda ładna, dziś bardziej trening niż wycieczka, ale parę fotek zrobiłem:). Po głowie chodzi mi setka na szosówce, ale trochę się martwię czy dam sobie radę z dobrym rozłożeniem tempa, czy nie zacznę za mocno, a potem nie będę umierał, jakie to byłoby dobre tempo na szosówkę. Oceniam, że na przejechanie setki na szosówce powinno wystarczyć mi 4 godziny - trzeba będzie spróbować kiedyś, mam nadzieję że niedługo.

Galeria wycieczki