Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

41-60 km

Dystans całkowity:6503.92 km (w terenie 917.70 km; 14.11%)
Czas w ruchu:327:29
Średnia prędkość:19.86 km/h
Maksymalna prędkość:71.44 km/h
Suma podjazdów:45281 m
Maks. tętno maksymalne:182 (97 %)
Maks. tętno średnie:157 (83 %)
Suma kalorii:36208 kcal
Liczba aktywności:130
Średnio na aktywność:50.03 km i 2h 31m
Więcej statystyk

Niepołomice powrót przez Puszczę

Sobota, 19 października 2013 | dodano:19.10.2013 Kategoria Przez Puszczę Niepołomicką, Po płaskim, 41-60 km
  • DST: 55.07 km
  • Teren: 10.00 km
  • Czas: 02:24
  • VAVG 22.95 km/h
  • VMAX 56.19 km/h
  • Temp.: 14.0 °C
  • Podjazdy: 228 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Koło południa pojechałem do Niepołomic, wybrałem drogi krajowe 4 i 75 i mimo iż w jednym miejscu musiałem się zatrzymać, ze względu na remont to i tak ustanowiłem rekord drogi do Niepołomic, 15,7 km pokonałem w czasie 36:03 ze średnią 26,18 km/h (dane do rynku w Niepołomicach).

W Niepołomicach wizyta u mojego kolegi w rynku i potem małe porządki na budowie.
Mniej o 14:00 przyjechał Krzysiek i ruszyliśmy przez Puszczę nad Czarny Staw, jechaliśmy cały czas Drogą Królewską (również na jej szutrowym odcinku), więc tempo jazdy było niższe niż podczas rajdu krajówkami do Niepołomic. Nad Czarny Stawem mały postój a potem jazda asfaltami na Stanisławice i dalej na Kłaj. W Kłaju pod przejazdem kolejowym każdy z nas pojechał w swoją stronę. Ja pojechałem jeszcze do centrum Kłaja zrobić małe zakupy w sklepie, a potem przez Targowisko i Chełm do domu.

Wycieczka bardzo udana, pogoda piękną i słoneczna, choć jakoś mega ciepło nie było. Dzięki tej wycieczce przekroczyłem 4500 km przejechanych w tym sezonie i gdzie po głowie, chodzi mi myśl żeby powalczyć o te 5 tys., ale czasu mam ostatnio mało, więc może być z tym różnie, wiele będzie zależało od pogody.

Galeria wycieczki

Galicja Orient - etap II

Niedziela, 29 września 2013 | dodano:29.09.2013 Kategoria zawody, samotnie, RNO, Po górkach, 41-60 km
  • DST: 52.72 km
  • Teren: 10.00 km
  • Czas: 03:11
  • VAVG 16.56 km/h
  • VMAX 56.72 km/h
  • Temp.: 10.0 °C
  • Podjazdy: 1010 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Na drugi etap Galicja Orient pojechałem sam, Krzysiek po wczorajszym dniu miał dość. Ja podczas całej trasy też czułem spore zmęczenie, dlatego też wróciłem na metę już o 12:50 (limit czasu do 14:00) z 7 punktami, ale na więcej po prostu już nie miałem siły.

Start o godzinie 9:00 wraz ze wszystkimi zawodnikami, którzy do lidera po I etapie mieli stratę większą niż 1 godzina. Dostaje mapę, do zaliczenia 10 punktów, trasa wygląda na łatwiejszą niż na I etapie. Organizator informuje, też zawodników, że dziś nie ma kar czasowych za spóźnienie, kto przyjedzie po 14:00 od razu dostaje dyskwalifikacje. Obmyślam kolejność i jadę na punkt oznaczony jako nr 3 w Lesie Skarbowym.

Niestety popełniam podobny błąd jak wczoraj, mam obmyśloną trasę do drogi nr 4, a potem po szlaku niebieskim na sam punkt, ale widzę, że jeden zawodnik skręca wcześniej, przypominam sobie, że kiedyś tak jechałem więc skręcam zanim. Do lasu dojeżdżam jeszcze bez problemu, choć pod sporą górkę, ale potem doznaje jakiegoś zaćmienia umysłu i gubię się w lesie na dobre kilkanaście minut:( Do tej pory nie wiem dlaczego tak się stało, wjechałem dobrze i od razu byłem na właściwej ścieżce, ale była coś zarośnięta więc zacząłem się zastanawiać, skręciłem najpierw w lewo, ale kierunek mi się nie zgadzał, wróciłem odbiłem w prawo, potem znowu w lewo. Tak się zamieszałem, że w końcu nie wiedziałem co dalej. Wróciłem do punktu wyjścia, analiza i w końcu ta ścieżka co na początku - 300 metrów zarośniętą ścieżką i wyjazd tam gdzie trzeba - moja nawigacja to porażka. Punkt odnajduję dopiero o 9:50, straciłem tu dobre 20 minut - mógłbym być już na kolejnym punkcie:( Cała sytuacja też znacznie obniża moje moralne:(

Nic jadę dalej w strony Pogwizdowa, wyjeżdżam na asfalt i pędzę na Czyżyczkę, skręcam w ścieżkę za szczytem wzgórza i znowu zonk. Z rozpędu pojechałem dobrze utwardzoną szutrówką, która jednak prowadziła gościowi na podwórku. Wracam na piechotę przez pole, gdy chcę wsiąść na rower patrzę, a tu spadł mi łańcuch i do tego mocno się zaklinował:( Zakładam i jadę dalej po chwili dojeżdżam do kapliczki pkt 33. Obijam i jadę dalej na Buczynę.

Dojeżdżam do domów, skręcam asfaltem w lewo i jadę w dół, koło krzyża miałem skręcić w prawo na drogę asfaltową, jest krzyż, ale droga w prawo jest szutrowa, może dalej. Pędzę w dół, następnego skrętu oczywiście nie ma i ląduje w Grabinie. Do Buczyny niestety muszę jechać pod górę, skoro wylądowałem w tym miejscu postanawiam jechać przez szczyt Ostręgowca, więc znowu pod górę, potem zjazd, ale niestety droga wraca mnie kawałek. Wypadam w dolinie Stradomki i jadę na punkt przy Rabie w Wieńcu, który uważam za łatwy.

Dojazd po płaskim, droga w lewo tuż przed mostem tak jak na mapie, niestety sam punkt pkt 38 (koniec drogi) przejeżdżam. Widzę do prawda jakąś zarośniętą ścieżkę ze znakiem zakaz wjazdu, ale jadę szeroką szutrową drogą i myślę że to chyba ona ma się skończyć. Z przeciwka ktoś nadjeżdża, dalej punktu nie ma, wracamy do takiego dziwnego miejsca gdzie nagle w krzakach kończy się asfalt, ale tam punktu nie ma. Okazuje się, że jest tej zarośniętej ścieżce ze znakiem, dość mocno schowany. Obijam i postanawiam opuścić punkt nr 40. Jest on co prawda nie tak znowu daleko, ale na górce a ja wyraźnie czuję słabość.

Wracam kawałek i pędzę na Chrostową, kolejny punkt nr 39 jest niedaleko grodziska, wiem gdzie to jest i wiem, że od tej strony podjechać się nie da, ale da się podejść. Mega stromym podejściem wychodzę na wypłaszczenie, są dwie zarośnięte ścieżki, jedna na grodzisko, druga na skróty w kierunku punktu. Droga na skróty okazuje się tak zarośnięta, że ledwo się przedzieram, ale po jakiś 500 metrach wychodzę, tam gdzie trzeba, na rower i jazda grzbietem. Z tej strony punkt widać jak na dłoni, zostawiam rower, schodzę przez łąkę i odbijam. Z przeciwka nadjeżdżają rywale, pewnie jadą z 40.

Zjeżdżam w dół do Kamyka, w pobliżu punkt nr 37, decyduję się go opuścić i jechać asfaltem do Zonie gdzie jest punkt nr 36 z bufetem. Podjazd do Zonii jest mi doskonale znany i bardzo ciężki, ledwo kręcę, na najbardziej stromych miejscach 5 km/h - jestem strasznie zmęczony. Mimo wszystko wjeżdżam na punkt szybciej niż zamierzałem. Obijam, uzupełniam bidon i jadę dalej.

Staję przed sporym dylematem, mogę jechać na pkt 35 Królówce - droga w dół, ale żeby wrócić do 34 trzeba zrobić dobre 5 km więcej, albo jechać od razu w dół do Zawady na 34. Teraz myślę, że jednak mogłem jechać na tą 35, miałem czas a i sił może by wystarczyło, ale na trasie widziałem, że zarówno 34 jak i 32 są w miejscach, które mogą być trudne do odnalezienia, jak coś poknocę to zdobycie tych punktów może mnie kosztować sporo czasu, więc podjąłem decyzję o rezygnacji z 35.

Do Zawady zjechałem błyskawicznie, do końca czasu jeszcze 2:05. Podjeżdżam pod cmentarz i ścieżką za cmentarzem jadę na punkt. Ścieżka trochę ciężka, ale na punkt trafiam bez problemu, obijam i wracam. Następnie podjazd do Pogwizdowa, kręcę powoli, sił wyraźnie brakuje. Dojeżdżam do skrzyżowania w Pogwizdowie i skręcam na Las Kopaliński, do pkt 32 (szczyt grodziska) atakuję od strony szlaku niebieskiego. Trafiam bez problemu i podobno tą łatwiejszą drogą, obijam i wracam. Trochę kusi mnie ścieżka na skróty przez las, potem przypominam sobie jak to na GO nie ma szczęścia do skrótów, wracam więc na asfalt i pewną drogą jadę do Bochni, najpierw w dół, ale potem pod górę do drogi 965. Na dojeździe do mety gonię jeszcze dwie pary, wpadam na metę o 12:50 wraz ze Zdezorientowanymi:)

Zaliczonych 7 z 10 punktów, zostało mi jeszcze 1:10 czasu. Na pewno mógłbym zaliczyć jeszcze 35, może 37 lub 40, czasu by pewnie wystarczyło, ale obawiam się, że sił mogło by braknąć. Kilka minut po mnie wpada trójka zawodników z kompletem punktów zrobionych w 4 godziny, więc dzisiejsza trasa jednak była dużo łatwiejsza, tyle tylko że ja po pierwsze byłem strasznie zmęczony a po drugie popełniłem koszmarne błędy na dwóch pierwszych punktach gdzie na pewno straciłem co najmniej 30 minut i sporo sił.

Na stronie organizatora pojawiły się wyniki zawodów - ostatecznie ukończyłem na 25 miejscu na 44 zawodników, który wystartowali do zawodów i na 34 zawodników, którzy zawody ukończyli. Drugiego dnia miałem 23 wynik, mój łączny czas (wraz z karami) to 24:35:00 - suma kar to 13 godzin, na trasie byłem więc przez 11:35.

Wynik uważam za raczej słaby, jakbym nie popełnił tylu błędów to spokojnie mogłem z tej trasy i z siebie wycisnąć więcej. Pierwszego dnia spokojnie powinienem zaliczyć 13-14 punktów (zrobiłem 11) a drugiego dnia myślę, że 9 byłoby dobrym wynikiem (zrobiłem 7). Wynik drugiego dnia trochę podratowałem wczesnym przyjazdem na metę, co dało mi jakby jeden punkt więcej. Jednak z wyników zawodów rozgrywanych na moim terenie na pewno nie mogę być zadowolony, co prawda trasa była mega trudna, ja byłem trochę chory, ale o tak kiepskim wyników zadecydowały błędy, których w takiej ilości już dawno na zawodach na orientacje nie popełniłem. No cóż jest nad czym pracować i wyciągać wnioski na kolejne zmagania:)

Galeria wycieczki

Pogórze Bocheńskie - trening przed Galicja Orient

Niedziela, 22 września 2013 | dodano:22.09.2013 Kategoria 41-60 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 48.39 km
  • Teren: 15.00 km
  • Czas: 02:56
  • VAVG 16.50 km/h
  • VMAX 56.75 km/h
  • Temp.: 14.0 °C
  • Podjazdy: 930 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Już za tydzień Galicja Orient, dziś więc postanowiłem przejechać się rowerem MTB po Pogórzu Bocheńskim i przy okazji sprawdzić jakoś (możliwość przejścia) niebieskiego szlaku pieszego pomiędzy Kamieniem Grzybem, a Kamieniami Brodzińskiego w kontekście ewentualnej wycieczki szkolnej.

Dziś postanowiłem się trochę wyspać, więc na trasę wyjechałem dopiero kilka minut przed 9. Założyłem sobie, że maksymalnie terenowym wariantem dojadę sobie do Kamieni Brodzińskiego pod Rajbrotem, z przejazdem niebieskim szlakiem pieszym między Kamieniem Grzybem a Kamieniami Brodzińskiego. Z Łapczycy wyjechałem w kierunku Lasu Skarbowego, celowo wybrałem krótszą ale trudniejszą drogę do lasu. Od drogi nr 4 ostry podjazd po asfalcie do położonych pod lasem domów i potem już po trawie do lasu. Ścieżka po trawie śliska zaliczyłem pierwszy uślizg koła i musiałem kilka metrów pod górę pokonać z buta. Dalej kawałek wąską ścieżką przez las - tu było miejscami grząsko, ale już po chwili wyjechałem na dobrze utwardzoną leśną drogę w kierunku Pogwizdowa.

Po kilku minutach wyjechałem na asfalt i skręciłem na Pogwizdów. Tuż za mną z lasu wypadła czwórka zawodników, po chwili dojechali do mnie i chwilę sobie pogadaliśmy. Okazało się, że to rowerzyści z Bochni, którzy podobnie jak ja trenują przed Galicja Orient. Proponowali mi nawet, żebym się z nimi przejechał, ale oni już w Pogwizdowie skręcali gdzieś w teren, ja natomiast miałem jechać na Nowy Wiśnicz, więc się rozstaliśmy. Dojechałem więc do centrum Pogwizdowa i po chwili wjechałem w las i szeroką szutrówką przez Las Kopalińskiego dojechałem do Kopalin. Z Kopalin błyskawicznie przejechałem asfaltem do Nowego Wiśnicza i w centrum miasta odbiłem na drogę przez Leksandrową do Lipnicy Murowej.

Jednym z punktów mojej wycieczki był Kamień Grzyb, postanowiłem dojechać tam niebieskim szlakiem pieszym choć z wycieczki z 2008 roku wiedziałem, że dotarcie tam tą drogą nie jest sprawą prostą. Jakiś kilometr za basenem w Nowym Wiśniczu odbiłem w prawo za znakami szlaku pieszego. Po asfalcie ciężki podjazd, potem wyjazd na szutrówkę, po której zaczął się zjazd, dojazd do lasu przez grząską łąkę. W końcu dojechałem do lasu, ale żeby wjechać na leśną ścieżkę musiałem się przeprawić przez strumyk. Przeprawa może nie specjalnie trudna, ale w 2008 roku zjechałem po śliskim zboczu butami wprost do wody, tym razem udało mi się przejść suchą nogą:). Jednak za strumykiem droga leśna prowadzi bardzo ostro pod górę, musiałem ją pokonywać w większości z buta, bo po śliskich liściach pod ponad 10% wzniesienie nie było szans jechać. Trochę się męcząc dotarłem w końcu do Kamienia Grzyba, porobiłem kilka fotek i ruszyłem w kierunku Połomia Dużego.

Mała dygresja, przejazd szlakiem był założony z góry, ale do Rezerwaru Kamień Grzyb, dużo szybciej był dojechał (na rowerze bez spaceru), jadąc pod górę w kierunku Lipnicy Murowej po asfalcie a potem grzbietem na miejsce. Droga trochę na około ale zdecydowanie szybsza.

Spod Kamienia Grzyba jeszcze kawałek pod górę i dojazd do drogi biegnącej grzbietem, na niej skręciłem w prawo na Połom Duży. Tą drogą jeszcze nigdy nie jechałem, droga po lekkim zjeździe prowadzi w zasadzie cały czas pod górę aż do samego Połomia. Skręciłem w prawo za znakami szlaku, jechałem sobie asfaltem próbując wypatrzeć skręt szlaku niebieskiego, od początku coś nie do końca mi grało, skrętu nie było natomiast szlak prowadził prosto wzdłuż drogi asfaltowej do Lipnicy Górnej. Widziałem na mapie lepszą drogę niż tą którą wiódł szlak, ale chciałem przejechać szlakiem, więc szukałem w skrętu.

W końcu dojechałem do skrętu, był zdecydowanie dalej niż na mapie, ale droga wyglądała nieźle więc skręciłem. Ścieżka po trawie, więc trochę śliska, ale było w dół więc jechałem bez problemu. W końcu dojechałem do rozjazdu, w zasadzie lepiej by mi było jechać w lewo, ale patrzę a tu znaki szlaku w prawo, więc jadę w prawo. To był niestety straszny błąd, błoto, podjazd i w końcu wyjazd na łąkę z metrową trawą. Ta ścieżka, którą przejechałem prowadziła do drogi, którą miał prowadzić szlak według mojego zaznaczenia na mapie, więc mimo wszystko próbowałem się przebić, ale jak wyjechałem na tą nieszczęsną łąkę, zdecydowałem się wrócić:(

Wróciłem więc do rozjazdu i pojechałem tym razem w lewo, co ciekawe za 100 metrów widzę, szlak niebieski, co jest grane w prawo też był. Droga dobra i po chwili wypadam na asfalt, którym jechałem z Połomia, więc w zasadzie trzeba było trzymać się asfaltu. Po chwili znowu skręt w las, ale tym razem szeroką szutrówką, więc jadę. Droga dobra ale stroma i cały czas pod górę, więc tempo słabe. Po kilku minutach kręcenia dojeżdżam do domów w Lipnicy Górnej - Dział Południowy, ładny widokowy grzbiet, ale już widzę, że żeby przebić się na Górę Paprotną pod Kamienie Brodzińskiego trzeba będzie zjechać a następnie znowu podjechać. Tym razem decyduję się wybrać drogę asfaltową, równoległą do ścieżki, którą biegnie szlak.

Zjazd i znowu trzeba kręcić pod górę, aż na 405 m npm pod Gospodę pod Kamieniem. Od drogi asfaltowej jeszcze kilkaset metrów ścieżką przez las pod górę i jestem pod Kamieniami Brodzińskiego. Tu mała przerwa, kilka fotek, czas jaki potrzebowałem, żeby przebić się od Kamienia Grzyba do Kamieni Brodzińskiego (7 km) to prawie godzina, słabo, gdybym jechał asfaltem myślę, że w góra 30 minut byłbym na miejscu.

Decyduję się wrócić do domu przez Królówkę, więc na początek zjazd do Muchówki, gdzie robię przerwę pod sklepem w celu uzupełnienia zapasów. Dalej lekki podjazd i szalony zjazd w kierunku Królówki. Potem dojazd do kościoła i skręt na dość wąską drogą prowadząca przez tzw. Graniczne Doły - znowu ciężki podjazd. Dojeżdżam do przełęczy w Woli Nieszkowskiej i szybki zjazd do Zawady. Postanawiam jechać przez Czyżyczkę, więc czeka mnie 4 km podjazd, może niezbyt ciężki ale dość długi. Na podjeździe trochę się meczę, już wyraźnie czuję zmęczenie, postanawiam wjechać na sam szczyt Czyżyczki pod cmentarz wojenny.

Na szczycie krótka przerwa, na kilka fotek, to piękne miejsce i na miejscu Qnicka umieściłbym tu punkt kontrolny:) Potem długi zjazd do drogi 967, jadę na prosto przez Gierczyce, pod masztem telefonicznym skręcam w szutrową drogę, którą dojeżdżam do drogi nr 4. Końcówka to przejazd przez Moszczenicę do domu w Łapczycy.

Trasa nie za długa bo wyszło zaledwie 48 km, ale ciężka wyszło aż 930 metrów przewyższenia, pierwszy odcinek do Kamieni Brodzińskiego to głównie trasa terenowa, powrót już po asfaltach, ale też z dużą liczbą podjazdów. Zresztą na tym terenie chyba inaczej się da, wydaję mi się że trasa Galicji Orient będzie trudniejsza niż Mordownik, nie będzie co prawda piasku, ale zapowiada się znacznie więcej podjazdów. Do domu przyjechałem mocno zmęczony i mam wątpliwości jak to będzie za tydzień, na pokonanie trasy potrzebowałem 3 godz. 40 minut z czego 2 godz. 56 minut na rowerze a przecież nie musiałem szukać punktów. Limit czasu na GO to 8 godz. trasa w wariancie optymalnym mam mieć 100 km, czyli dla mnie pewnie ze 120 km, bo już widzę, że w miarę możliwości będę stawiał na asfalty, może być ciężko się zmieścić. W razie czego pozostaje jeszcze jazda wariantem kobiecym, gdzie mam być 75 km i 4 punkty mniej. Dużo będzie na pewno zależeć od pogody i formy dnia.

Galeria wycieczki

Szosówką na Chorągwicę i do Wieliczki

Czwartek, 19 września 2013 | dodano:19.09.2013 Kategoria 41-60 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 42.67 km
  • Czas: 01:44
  • VAVG 24.62 km/h
  • VMAX 53.21 km/h
  • Temp.: 15.0 °C
  • Podjazdy: 380 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Szybki wieczorny wyjazd szosówką na górki Pogórza Wielickiego, powrót przez Wieliczkę, przy okazji przekroczone 4000 km w sezonie:)

Dziś montowali u mnie w nowym domu drzwi zewnętrzne, więc po pracy musiałem jeszcze jechać za nie zapłacić, ale już koło godziny 16:30 byłem gotowy do wyjazdu na rower.

Plan był taki podjechać pod Chorągwicę, a potem zjechać do Wieliczki i wrócić do Niepołomic bocznymi drogami. Pogoda była ładna, ale jak wyjechałem to słońce zaczęło się chować za chmurami i zrobiło się chłodniej.

Na początek pojechałem do Stąniątek i drogą koło klasztoru (trwa remont wieży kościoła) pojechałem w kierunku Zagórza, a następnie skręciłem na Zakrzów. Tempo na początku raczej wolne, postanowiłem oszczędzać siły na trudny podjazd pod Chorągwicę. Dalej przejechałem przez Zakrzowiec i skierowałem się na Bodzanów, po drodze pojawiły się pierwsze górki, pod które starałem się kręcić dość mocno.

W Bodzanowie tym razem nie pojechałem pod kościół tylko od razu zjechałem w kierunku drogi nr 4 i rozpocząłem pierwszy poważny podjazd w kierunku Szczygłowa. Musiałem wrzucić najlżejsze przełożenie ale podjazd w sumie poszedł łatwo, następnie skręciłem na Biskupice i po kilku mniejszych hopkach dojechałem do drogi Wieliczka - Gdów. Kawałek szosą w stronę Wieliczki i podjazd do Biskupic, tu również remontują wieżę kościoła, ja jednak nie pojechałem pod kościół tylko od razu skierowałem się na Sułów. To właśnie ten odcinek z Biskupic do Sułowa długości mniej więcej 1 km jest najbardziej stromym fragmentem podjazdu. Musiałem jechać w stójce a momentami i tak prędkość spadła mi do 8 km - mimo to jechałem pod górę chyba zdecydowanie mocniej niż rok temu, gdy pierwszy forsowałem ten podjazd na szosówce.

Po dojeździe na skrzyżowanie w Sułowie skręciłem na Chorągwicę, zaraz za skrzyżowanie jest piękny punkt widokowy z panoramą wzgórz w okolicach Dobczyc i Beskidu Wyspowego. Postanowiłem więc porobić kilka fotek moim Alcatelem - aparat w tym smartphonie jest taki sobie, przy dobrym oświetleniu zdjęcia wychodzą jeszcze jako tako, ale przy gorszym jest kiepsko, o zbliżeniach można w ogóle zapomnieć, ale na potrzeby strony www zdjęcia od biedy mogą być. Po krótkiej przerwie jadę dalej na Chorągwicę, na początek zjazd ale po chwili już cały czas pod górę, jednak ten odcinek można już uznać za w miarę łatwy. Po kilku minutach kręcenia jestem już pod kościółkiem w Chorągwicy czyli w najwyższym punkcie Pogórza Wielickiego (430,5 m npm).

Z Chorągwicy zgodnie z planem rozpocząłem zjazd w kierunku Wieliczki, niestety asfalt w kierunku Mietniowa był zeszlifowany i jechało mi się ciężko i niezbyt szybko. Dojechałem do drogi 964 i przeciąłem ją na wprost w kierunku Sierczy, po paru minutach byłem już w Sierczy i rozpocząłem zjazd do Wieliczki. Zjazd znowu nie zbyt szybki, droga ruchliwa i z kiepskim asfaltem kiedyś będę musiał ją wypróbować pod górę:).

Wjeżdżam na rynek w Wieliczce, miasto to mimo iż bardzo blisko Niepołomic, nigdy nie było celem mojej wycieczki rowerowej (chociaż raz było, ale to jeszcze w szkole podstawowej na rowerze Torino), przejeżdżałem przez Wieliczkę parę razy, ale zawsze po drodze gdzieś. Nie inaczej było tym razem, ale postanowiłem poświęcić kilka minut odremontowanemu centrum miasta. Na płycie rynku pojawiło się ładne "kopalniane" malowidło 3D - podobne widziałem na zaporze Niedzicy. Co więcej to malowidło można sobie sfotografować specjalną maszyną i zdjęcie za free wysłać na maila - sprawdziłem działa. Koło malowidła jest też kiosk z pamiątkami. Sama płyta rynku i kamienice wokół też są odremontowane, podobnie jak znajdujący się trochę poniżej rynku szyb Regis. Jedyny minus to drogi w okolicach centrum, są wyłożone kostką brukową, w której już widać spore ubytki, a niektóre kostki zwyczajnie ruszały mi się pod kołami.

Po przerwie na rynku w Wieliczce ruszyłem pod cmentarz, zaskoczył mnie dość ciężki, ale na szczęście krótki podjazd, dalej dojechałem do drogi nr 4 i przeciąłem ją w kierunku na Czarnochowice. Powrót do domu już po płaskim więc i znacznie szybciej przez Kokotów, Brzegi i Grabie. Mniej więcej o 18:30 dojechałem na miejsce startu czyli do domu moich rodziców.

Wyjazd udany, Chorągwica ponownie na szosówce zdobyta. Zaliczyłem fajną trasę i nawet trochę pozwiedzałem. Niestety jesień coraz bliżej, dni robią się krótkie i gdy wracałem po 18 przy zachmurzonym niebie było dość szarawo. Muszę ponownie do szosówki zamontować jakieś lampki, żebym mógł śmigać wieczorami.

Przy okazji tego wyjazdu przebiłem 4 000 km w tym sezonie, następnego celu nie ustawiam wyjdzie ile wyjdzie, ale wygląda na to że mimo iż plany na sezon nie były za wielkie to rekord z poprzedniego padnie:)

Galeria wycieczki

Do Niepołomic na budowę, powrót przez Cichawę

Sobota, 31 sierpnia 2013 | dodano:31.08.2013 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 41.59 km
  • Teren: 9.00 km
  • Czas: 01:46
  • VAVG 23.54 km/h
  • VMAX 53.94 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Podjazdy: 272 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Dziś musiałem zrobić parę rzeczy na budowie, zdecydowałem się więc na wyjazd rowerem. Z Łapczycy wyjechałem około 8:10, było słonecznie i wyjątkowo ciepło około 15 stopni - ładny dzień szkoda, że jutro pogoda ma się zepsuć niszcząc jednocześnie moje plany na rekordowy wyjazd do Nowego Korczyna Szlakiem Bursztynowym:(

Do Niepołomic jechałem przez Targowisko, Kłaj i ścieżką rowerową wzdłuż drogi 75, na miejsce zajechałem około 8:50 i od razu pojechałem do sklepu budowlanego. Około 9:15 byłem już na budowie, gdzie miałem do zrobienia parę rzeczy. W między czasie wybrałem się jeszcze raz do sklepu budowlanego tym razem na rowerze miejskim.

Około 14 po załatwieniu wszystkiego na budowie, ruszyłem w drogę powrotną. Postanowiłem pojechać trochę na około przez Brzezie i Cichawę. Najpierw przez Puszczę do Gruszek, potem podjazd wąwozem i dalej w kierunku Brzezia, gdzie przejechałem nad drogą nr 4, następnie zjechałem w kierunku Szczytnik. Potem jechałem drogą do Cichawy, zatrzymałem się jeszcze na chwilę zrobić parę fotek cmentarza wojennego nr 333 z różnej perspektywy.

W Cichawie skręciłem na Książnice gdzie dojechałem do drogi powiatowej, którą dotarłem do Łapczycy. To był ostatni dzień tegorocznych wakacji i ostatnia wakacyjna wycieczka rowerowa.

Czas więc na podsumowanie dwóch wakacyjnych miesięcy: dystans - 2019 km; czas - 92:24; średnia - 21,86 km/h; ilość wycieczek 36.

Dużo bardziej udany był lipiec:
Dystans całkowity: 1286.94 km (w terenie 70.50 km; 5.48%)
Czas w ruchu: 59:02
Średnia prędkość: 21.80 km/h
Maksymalna prędkość: 69.23 km/h
Suma podjazdów: 7571 m
Liczba aktywności: 22
Średnio na aktywność: 58.50 km i 2h 41m

Oprócz dużej ilości kilometrów, przede wszystkim ciekawe wycieczki, aż dwie wyprawy rowerowe: Łapczyca - Częstochowa - Łapczyca (4 dni) i Łapczyca - Wiedeń (6 dni). Poza tym wyjazd do pracy głównie z Niepołomic, niektóre na szosówce, oraz wycieczka do Nowego Brzeska kibicować na etapie Tour de Pologne (31.07).

W sierpniu byłem już chyba trochę zmęczony, więc miesiąc rowerowo był mniej udany:
Dystans całkowity: 732.54 km (w terenie 125.0 km; 17.1%)
Czas w ruchu: 33:22
Średnia prędkość: 21.95 km/h
Maksymalna prędkość: 58.80 km/h
Suma podjazdów: 4510 m
Liczba aktywności: 14
Średnio na aktywność: 52.32 km i 2h 23m

Miesiąc rozpocząłem fajnymi wyjazdami, najpierw wyjazd na królewski etap Tour de Pologne do Bukowiny Tatrzańskiej, a dzień później zrobiłem 100 km na Dębowym Oriencie. Jednak kolejne dni głównie wyjazdy do pracy i na budowę, dopiero pod koniec sierpnia zrobiłem ciekawą wycieczkę do Brzeska i Szczepanowa w celu odwiedzenia cmentarzy wojennych.

W porównaniu z poprzednimi wakacjami zrobiłem ponad 200 km więcej (2019 km a 1810 km) różnica ta wyszła w rekordowym lipcu (1286 km a 1034 km) bo z sierpniu tego roku zrobiłem mniej kilometrów niż rok temu (732 km a 776 km). W porównaniu z poprzednim rokiem miałem też jedną wycieczkę mniej, robiłem więc za to dłuższe odcinki i przede wszystkim z dużo większą średnią prędkością.

Wakacje planowałem zakończyć w niedzielę 1 września wyjazdem do Nowego Korczyna Szlakiem Bursztynowym i z powrotem już najkrótszą drogą - cała wycieczka miała liczyć około 170 km. Niestety wygląda na to, że jednak wyjazd się nie uda bo w niedziele ma padać:(

Galeria wycieczki

Praca, chyba po raz ostatni

Środa, 28 sierpnia 2013 | dodano:28.08.2013 Kategoria Po płaskim, 41-60 km, praca, samotnie
  • DST: 51.11 km
  • Teren: 9.00 km
  • Czas: 02:11
  • VAVG 23.41 km/h
  • VMAX 57.21 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 213 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny raz pojechałem do pracy na rowerze, czas do pracy raczej słaby znowu w pobliżu 54 minut, trochę szybciej niż wczoraj ale nadal wolno. Po wczorajszej setce, trochę bolały mnie nogi.

Po pracy pojechałem do Niepołomic, bo musiałem być na budowie. Znów jechałem drogą powiatową, ale dziś tak mocno nie wiało i tempo nie było już takie dobre, choć i tak starałem się trzymać tempo 28-30 km/h.

Po załatwieniach w Niepołomicach pojechałem do domu w Łapczycy, tempo w miarę, już nie wiało. To chyba był mój ostatni wyjazd do pracy w te wakacje, bo jutro i pojutrze muszę jechać samochodem, a potem już rok szkolny i raczej na rowerze już do pracy nie pojadę.

Brzesko, Sterkowiec, Szczepanów

Niedziela, 25 sierpnia 2013 | dodano:25.08.2013 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Po płaskim, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 60.80 km
  • Teren: 8.00 km
  • Czas: 02:49
  • VAVG 21.59 km/h
  • VMAX 56.70 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Podjazdy: 496 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Niedzielna przedpołudniowa wycieczka, do Brzeska w celu odwiedzenia cmentarza wojennego nr 277, później przedłużona do Sterkowca gdzie w lesie odwiedziłem kolejny cmentarz 279. Wróciłem przez Szczepanów, Grądy i Rzezawę.
Taką wycieczkę planowałem już kiedyś, wtedy nic z tego nie wyszło ze względu na pogodę, więc postanowiłem dzisiaj ją zrealizować. Wyraźnie idzie ku jesieni, noce są zimne, a poranki chłodne i mgliste. Miałem jechać już o 8:00, ale jak wstałem o 7:30 to termometr wskazywał 10 stopni. Ostatecznie wyjechałem około 8:20 kiedy temperatura wzrosła aż do 13 stopni - dobrze się ubrałem i ruszyłem. Do Bochni pojechałem poboczem drogi nr 4, w niedziele i jeszcze o tej porze, ruch jest niewielki i do tego w kierunku Bochni jest szerokie pobocze. Nie bez znaczenia dla mojego wyboru drogi był też fakt, że droga pnie się do góry powoli, miałem w planie dziś kilka górek, wiec na początek postanowiłem się za bardzo nie męczyć i nie wyjeżdżać na Górny Gościniec.

Do rynku w Bochni zjazd i skręt w kierunku osiedla Jana, zwykle w kierunku Brzeźnicy jeździłem drogą równoległą, więc tym razem postanowiłem sprawdzić inny wariant. Ten podjazd różni się trochę, najpierw ostro pod górę, ale pod kościołem wypłaszczenie i dopiero za osiedlem, po przejechaniu pod drogą nr 4, znowu stromizna. Jest ciężko aż do samego skrętu w prawo, gdzie ulica Brzeźnicka, którą właśnie jechałem, łączy się ulicą Łychów którą zwykle dojeżdżałem w to miejsce. Potem przejazd szczytem i zjazd pod kościół w Brzeźnicy - do tego miejsca droga była mi już znana, tym razem pojechałem jednak na prosto odkrywać nowe trasy:) Pod kościołem w Brzeźnicy mamy 225 m npm, właśnie zjechaliśmy z 295 m npm, ale tuż za skrzyżowaniem znowu zaczynamy się wspinać. Jedziemy w górę przez dłuższy czas aż do granicy Poręby Spytkowskiej na wysokości jakiś 313 m npm. Za znakiem Poręba Spytkowska na szczęście rozpoczyna się długi przyjemny zjazd. W dół zjeżdżamy (nie licząc jednej małej hopki) w zasadzie aż do drogi 75 Brzesko - Nowy Sącz. Na skrzyżowaniu z tą drogą miałem na liczniku 19 km w czasie 55 minut, dwie szybkie fotki, skręt w lewo i jazda na Brzesko.

Droga niestety nie ma poboczy, na szczęście w niedziele ruch nie był za duży. Po przejechaniu trochę ponad kilometra dojechałem do granicy Brzeska i muru wzdłuż drogi otaczającego pałac Goetzów. Moim celem było znalezienie cmentarza wojennego nr 277, skręciłem od razu w pierwszą bramę w murze, znalazłem bramkę, ale zanim w nią wejść wróciłem na drogę i postanowiłem, że poszukam dojazdu od strony pałacu. Podjechałem pod piękny pałac, ale okazało się, że wejścia z tej strony nie ma, wróciłem więc tam gdzie byłem na początku, przeszedłem przez bramkę, przedarłem się przez krzaki i po chwili byłem pod cmentarzem. Zrobiłem kilka fotek odnowionego przez obecnych właścicieli pałacu grobu zbiorowego 9 żołnierzy austriackich i ruszyłem w kierunku centrum Brzeska.

Po kilku minutach byłem już na odremontowanym rynku w Brzesku, remont trwał chyba ze dwa lata, ale w końcu można podziwiać jego efekt. Stojące na beczce dwa okocimskie koziołki, zostały zastąpione odlanymi pasącymi się koziołkami przy fontannie - mi bardziej podobały się te poprzednie:). W tym momencie w zasadzie osiągnąłem cel moje wycieczki, ale na liczniku miałem dopiero 23 km, była godzina 9:40, więc postanowiłem, że poszukam jeszcze cmentarza 279 w lesie sterkowieckim. Ten cmentarz podobnie jak 277 koło pałacu do tej pory jakoś zawsze omijałem, nadszedł więc czas na pojechanie i tam. W samym Brzesku coś poknociłem i nadłożyłem parę metrów, ale już po chwili pedałowałem w kierunku Jadownik, następnie dojechałem do Sterkowca i jakieś 200 metrów za znakiem skręciłem w lewo w szutrówkę koło boiska sportowego.

Cmentarz wojenny nr 279 znajduje się w lesie, kilkaset metrów od dróg asfaltowych, podobno w okresie jak był budowany to w miejscu gdzie jest teraz las była wieś Dziekanów - zresztą sprawa nazwy i położenia cmentarza nie jest do końca jasna - kilka informacji na ten temat można znaleźć - tu. W każdym razie obecnie Dziekanowa już nie ma, a cmentarz leży na terenie lasu sterkowieckiego. Ścieżką koło boiska dojechałem do wiaduktu kolejowego, za wiaduktem jest już las, jechałem więc dalej dość szeroką, ale mocno zarośniętą leśną ścieżką aż dojechałem do skrzyżowania przecinek, tu stwierdziłem, że układ terenie trochę różni się od tego na mapie, ale po paru chwilach dojechałem do interesującego mnie cmentarza. Obiekt jest dość efektowny i można o nim znaleźć sporo informacji w sieci z których wynikach, że cmentarz został niedawno wyremontowany i przywrócony do pierwotnego wyglądu. Jeszcze kilka lat temu był praktycznie w całkowitej ruinie, jednak teraz prezentuje się naprawdę dobrze, jest co prawda trochę zarośnięty, ale poza tym jest w stanie idealnym. Koło cmentarza przebiega droga w kierunku zachodnim, zgodnie z mapą powinna prowadzić do drogi Sterkowiec - Szczepanów, postanowiłem więc z niej skorzystać. Ta droga jest o wiele lepsza niż ta którą przyjechałem, na dodatek o połowę krótsza i zaledwie po przejechaniu jakiś 600 metrów byłem już na drodze do Szczepanowa.

Tym razem przez Szczepanów przejechałem szybko, zrobiłem tylko dwie fotki kościoła, który wyraźnie został wyremontowany, remont widać też w innych obiektach na wiosce - jest naprawdę ładnie. Ze Szczepanowa zjechałem do Mokrzysk, a następnie znaną mi drogą pojechałem na Grądy, gdzie czekał mnie mniej więcej 3 km odcinek drogą przez las. Momentami jechało się ciężko, albo duże kamienie, albo piasek, tempo spadło, jednak po kilku minutach wyjechałem na asfalt i skierowałem się na Jodłówkę. Dalej już droga bez historii, dość szybki przejazd przez Rzezawę i Krzeczów, w Bochni podjazd koło kościoła św. Pawła (jeszcze nigdy tak nie jechałem - jest stromo) i Górnym Gościńcem do Łapczycy, gdzie sfotografowałem jeszcze kościół Kazimierzowski z XIV wieku, który ostatnio przeszedł remont elewacji zewnętrznej. W środku wyraźnie też jest coś robione, ale mogłem to zobaczyć tylko przez lufcik w głównych drzwiach. Potem już tylko zjazd i po chwili byłem w domu.

Wycieczka bardzo udana, tylko ta pogoda ciężka do jazdy. Rano zimno, musiałem jechać w bluzie i koszulce z długim rękawem, bluzę ściągnąłem w Brzesku, a gdy wracałem do domu około 11 było już gorąco. Na przyszłą niedzielę planuję rekordową wycieczkę Szlakiem Bursztynowym z Niepołomic do Nowego Korczyna i z powrotem, trzeba będzie wyruszyć wcześnie rano, bo dystans do pokonania w najlepszym razie będzie wynosił około 150 km. Jak będzie ładna i bezwietrzna pogoda to może się uda - dziś trochę za mocno wiało, na szczęście pod wiatr jechałem do Brzeska, a powrotną drogę miałem głównie z wiatrem, zwykle bocznym ale jednak pchającym mnie trochę do przodu.

Galeria wycieczki

Kolejny raz do pracy

Czwartek, 22 sierpnia 2013 | dodano:22.08.2013 Kategoria 41-60 km, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 51.52 km
  • Teren: 4.00 km
  • Czas: 02:10
  • VAVG 23.78 km/h
  • VMAX 57.21 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 250 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wczoraj lało, więc do pracy pojechałem samochodem, dziś świeci słońce, więc jadę znowu rowerem:) Po wczorajszym dniu dzisiejszy poranek jest chłodny ledwo 13 stopni o godzinie 7:50, jak wyjeżdżam z domu. Droga do pracy jak zwykle, ale za to na powrót planuję coś specjalnego.

Do pracy: 19,94 km; czas: 51:12; średnia 23,37 km/h.

Po pracy wybrałem się na poszukiwanie zapomnianego grobu radzieckiego żołnierza w Puszczy. Ciekawą historię o radzieckim skoczku-zwiadowcy, zastrzelonym w Puszczy Niepołomickiej przeczytałem na stronie www.bochenskiedzieje.pl. Ten grób nie jest zaznaczony na żadnej mapie i nigdy do tej pory o nim nie słyszałem. Autora strony, dopytałem o dokładniejsze dane tego miejsca w odpowiedzi otrzymałem linka do serwisu Panoramio - www.panoramio.com/photo/53565179.

Wracając do domu pojechałem Żubrostradą, skręciłem w drogę do Damienic, a następnie w lewo w Wielką Drogą Królewską (szutrową). Po przejechaniu mniej więcej 1,2 km od drogi asfaltowej, skręciłem w prawo w dość szeroką szutrówkę. Na drzewie na początku ścieżki wisi maleńki krzyż, a powyżej w korze wyryte jest słowo "GRÓB". Następnie przejechałem ścieżką jakieś 100-150 metrów i po lewej przy drodze zauważyłem grób z czerwoną gwiazdą.

Zrobiłem szybko kilka fotek i ruszyłem dalej, w lesie nie można za długo stać bo zaraz atakują komary, nie pozostaje nic innego jak jechać i to najlepiej szybko, prędkość 20 km/h podobno jest już dla komara nie osiągalna:). Powrót do domu przez Bochnię, w sumie dziś znowu wykręciłem ponad 50 km.

Galeria wycieczki

Znowu do pracy z Łapczycy

Wtorek, 20 sierpnia 2013 | dodano:20.08.2013 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 52.45 km
  • Teren: 9.00 km
  • Czas: 02:12
  • VAVG 23.84 km/h
  • VMAX 55.01 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 260 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Znowu dziś wybrałem się do pracy na rowerze, planowana trasa taka sama jak wczoraj. Rano niestety nie jechało mi się dobrze i rezultacie na pokonanie trasy do pracy potrzebowałem przeszło 2 minuty więcej niż wczoraj.

Do pracy: 19,90 km; czas: 51:45; średnia 23,08 km/h.

Po pracy do Niepołomic, a potem po jakiejś godzinie do Łapczycy, dziś trochę inną drogą jak wczoraj, wyszło mniej więcej kilometr więcej. Dziś było zdecydowanie chłodniej, nawet pochmurno, niestety wiał dość silny wiatr, który zwłaszcza w drodze do Niepołomic dał mi mocno w kość.

Do pracy po urlopie

Poniedziałek, 19 sierpnia 2013 | dodano:19.08.2013 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 52.22 km
  • Teren: 8.00 km
  • Czas: 02:12
  • VAVG 23.74 km/h
  • VMAX 54.74 km/h
  • Temp.: 31.0 °C
  • Podjazdy: 200 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Niestety skończył mi się urlop i musiałem wrócić do pracy. Zdecydowałem się pojechać rowerem i chyba po raz pierwszy w te wakacje ruszyłem do pracy z Łapczycy. Przed urlopem kilka razy jeździłem rowerem do pracy, ale zwykle startowałem z Niepołomic.

Do pracy: 19,91 km; czas: 49:17; średnia 24,25 km/h.

Powrót do domu przez Niepołomice, mam parę spraw do załatwienia w związku z budową - więc odcinek podzielony na dwie części: najpierw ze szkoły do Niepołomic i około 16 z Niepołomic do Łapczycy. Zrobiło się gorąco, więc jechało się dość ciężko, na dodatek na odcinku do Łapczycy jechałem pod wiatr.