- Kategorie bloga:
- 0-20 km (165)
- 100 km i więcej (35)
- 21-40 km (294)
- 41-60 km (130)
- 61-80 km (36)
- 81-99 km (12)
- Akcja cmentarze 2014 (10)
- Geocaching (8)
- Gniezno 2016 (5)
- Jura 2015 (3)
- Jura 2016 (3)
- Jura2012 (2)
- Łapczyca (51)
- Mazury 2012 (9)
- miasto (11)
- pieszo (26)
- Po górkach (325)
- Po płaskim (348)
- praca (107)
- Przez Puszczę Niepołomicką (291)
- Rajdy rekreacyjne (6)
- RNO (24)
- samotnie (383)
- w grupie (29)
- Wiedeń 2013 (6)
- wycieczki piesze (6)
- Wyprawy wielodniowe (34)
- wyścig kolarski (19)
- Z córką (15)
- Z uczniami (5)
- Z Żoną / Narzeczoną (66)
- Zachodniogalicyjskie cmentarze (104)
- zawody (24)
Wpisy archiwalne w kategorii
Po płaskim
Dystans całkowity: | 13045.64 km (w terenie 1368.20 km; 10.49%) |
Czas w ruchu: | 585:11 |
Średnia prędkość: | 22.29 km/h |
Maksymalna prędkość: | 33334.00 km/h |
Suma podjazdów: | 45885 m |
Maks. tętno maksymalne: | 182 (97 %) |
Maks. tętno średnie: | 158 (84 %) |
Suma kalorii: | 88737 kcal |
Liczba aktywności: | 348 |
Średnio na aktywność: | 37.49 km i 1h 40m |
Więcej statystyk |
Łapczyca - Bochnia - Puszcza Niepołomicka
Niedziela, 12 kwietnia 2015 | dodano:14.04.2015 Kategoria 41-60 km, Łapczyca, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 46.52 km
- Teren: 18.00 km
- Czas: 02:09
- VAVG 21.64 km/h
- VMAX 57.92 km/h
- Temp.: 15.0 °C
- HRmax: 166 ( 88%)
- HRavg 131 ( 70%)
- Kalorie: 1190 kcal
- Podjazdy: 393 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
W niedziele pojechałem do Łapczycy w ramach rozjazdu, po wczorajszych zawodach. Wyjazd miał być mocno rekreacyjny, ale ostatnio zauważyłem, że jak jadę sam to nie potrafię jechać wolno. Dziś pogoda nie była taka piękna jak sobotę, słońce nieśmiało przebijało się zza chmur i niestety dość mocno wiało.
Na trasę ruszyłem kilka minut po 12, na szczęście do Łapczycy miałem głównie z wiatrem, więc jechałem dość szybko. W Chełmie postanowiłem podjechać na sam szczyt wzgórza, najpierw więc musiałem pokonać bardzo stromą ściankę po asfalcie, a potem jeszcze stromszą po bruku z nieregularnych kamieni. Jakoś jednak wjechałem i porobiłem kilka fotek. Na szczycie wycięto kilka krzaków, otwierając bardzo piękne widoki na Pogórze Bocheńskie, dzięki temu też kapliczka umieszczona na szczycie wzgórza jest dobrze widoczna drogi na dole. Po krókiej przerwie już szybka jazda do Łapczycy.
W Łapczycy zjadłem obiad, posiedziałem chwilę i około 14:30 ruszyłem do domu. Postanowiłem jechać na około przez Puszczę Niepołomicką licząc trochę na to, że w lesie wiatr wiejący od zachodu nie będzie mi tak bardzo przeszkadzał. Na początek musiałem oczywiście pokonać podjazd pod Górny Gościniec w Łapczycy. Z pełnym brzuchem po obiedzie jechało mi jakoś strasznie ciężko i na szczycie stromego podjazdu byłem bardzo zmęczony. Postanowiłem zrobić kilka fotek starego kościoła i wtedy doszło do małego wypadku, a mianowicie aparat wypadł mi z ręki i upadł na asfalt. Myślę sobie już po nim:( Na szczęście na rower nigdy nie zabieram drogiego sprzętu i specjalnie dla potrzeb wycieczek rowerowych kupiłem sobie za 79 zł starego Panasonica, ale zawsze to trochę szkoda:(
Podniosłem aparat, obiektyw trochę się przekrzywił, ale coś tam potrafiłem i okazało się, że aparat ciągle działa - jak długo zobaczymy, ale na razie nie jest źle.
Dalej sporo zjazdów, przejazd przez Bochnię, ekstremalna przeprawa pod remontowanym wiaduktem kolejowym, przejazd przez kładkę na Rabie i byłem w Puszczy. Przejechałem kawałek asfaltem i postanowiłem skręcić w szeroką dobrze utwardzoną szutrówkę. Od razu poczułem niestety wiatr w twarz. Drzewa trochę łagodziły, ale od czasu do czasu łapałem mocniejszy podmuch. Jechałem tak sobie całuy czas prosto, przeciąłem drogę na Stanisławice, później szutrówkę Kłaj - Zabierzów i dość nieoczekiwanie dojechałem do zabudowań jednostki wojskowej - z tej strony jeszcze nigdy nie jechałem koło jednostki, więc dość przypadkowo odkryłem nową drogę przez Puszczę. Moja dobra droga przez las skończyła na skrzyżowaniu ze szlakiem czerwonym - od Drogi Królewskiej do Jeziora w Kozim lesie, ponieważ miałem bliżej do jeziora więc skręciłem na Kłaj. Znów musiałem przeprawiać się przez tory, potem wyjazd na asfalt i przez Kłaj dojechałem do Szarowa. Tu dopiero poczułem jak mocno wieje, jednak w lesie to luzik, więc najszybciej jak się dało znów wjechałem w las. Przejechałem sobie po leśnej ścieżce rowerowej na Kozie Górki i potem też głównie terenowo do mojego domu.
Wyjazd udany, ciekawy i nawet pokonany dość sprawnie. Forma dalej nie rewelacyjna, ale dziś jechało mi się całkiem dobrze. To był mój trzeci dzień z rzędu na rowerze w sumie w ten weekend pokonałem na rowerze chyba ze 140 km:).
Po powrocie obejrzałem sobie jeszcze Paryż-Roubaix, wyścig był ciekawy, a o wynikach zadecydował sprint na welodromie w którym najlepszy okazał się John Degenkolb.
Mapa i galeria
Na trasę ruszyłem kilka minut po 12, na szczęście do Łapczycy miałem głównie z wiatrem, więc jechałem dość szybko. W Chełmie postanowiłem podjechać na sam szczyt wzgórza, najpierw więc musiałem pokonać bardzo stromą ściankę po asfalcie, a potem jeszcze stromszą po bruku z nieregularnych kamieni. Jakoś jednak wjechałem i porobiłem kilka fotek. Na szczycie wycięto kilka krzaków, otwierając bardzo piękne widoki na Pogórze Bocheńskie, dzięki temu też kapliczka umieszczona na szczycie wzgórza jest dobrze widoczna drogi na dole. Po krókiej przerwie już szybka jazda do Łapczycy.
W Łapczycy zjadłem obiad, posiedziałem chwilę i około 14:30 ruszyłem do domu. Postanowiłem jechać na około przez Puszczę Niepołomicką licząc trochę na to, że w lesie wiatr wiejący od zachodu nie będzie mi tak bardzo przeszkadzał. Na początek musiałem oczywiście pokonać podjazd pod Górny Gościniec w Łapczycy. Z pełnym brzuchem po obiedzie jechało mi jakoś strasznie ciężko i na szczycie stromego podjazdu byłem bardzo zmęczony. Postanowiłem zrobić kilka fotek starego kościoła i wtedy doszło do małego wypadku, a mianowicie aparat wypadł mi z ręki i upadł na asfalt. Myślę sobie już po nim:( Na szczęście na rower nigdy nie zabieram drogiego sprzętu i specjalnie dla potrzeb wycieczek rowerowych kupiłem sobie za 79 zł starego Panasonica, ale zawsze to trochę szkoda:(
Podniosłem aparat, obiektyw trochę się przekrzywił, ale coś tam potrafiłem i okazało się, że aparat ciągle działa - jak długo zobaczymy, ale na razie nie jest źle.
Dalej sporo zjazdów, przejazd przez Bochnię, ekstremalna przeprawa pod remontowanym wiaduktem kolejowym, przejazd przez kładkę na Rabie i byłem w Puszczy. Przejechałem kawałek asfaltem i postanowiłem skręcić w szeroką dobrze utwardzoną szutrówkę. Od razu poczułem niestety wiatr w twarz. Drzewa trochę łagodziły, ale od czasu do czasu łapałem mocniejszy podmuch. Jechałem tak sobie całuy czas prosto, przeciąłem drogę na Stanisławice, później szutrówkę Kłaj - Zabierzów i dość nieoczekiwanie dojechałem do zabudowań jednostki wojskowej - z tej strony jeszcze nigdy nie jechałem koło jednostki, więc dość przypadkowo odkryłem nową drogę przez Puszczę. Moja dobra droga przez las skończyła na skrzyżowaniu ze szlakiem czerwonym - od Drogi Królewskiej do Jeziora w Kozim lesie, ponieważ miałem bliżej do jeziora więc skręciłem na Kłaj. Znów musiałem przeprawiać się przez tory, potem wyjazd na asfalt i przez Kłaj dojechałem do Szarowa. Tu dopiero poczułem jak mocno wieje, jednak w lesie to luzik, więc najszybciej jak się dało znów wjechałem w las. Przejechałem sobie po leśnej ścieżce rowerowej na Kozie Górki i potem też głównie terenowo do mojego domu.
Wyjazd udany, ciekawy i nawet pokonany dość sprawnie. Forma dalej nie rewelacyjna, ale dziś jechało mi się całkiem dobrze. To był mój trzeci dzień z rzędu na rowerze w sumie w ten weekend pokonałem na rowerze chyba ze 140 km:).
Po powrocie obejrzałem sobie jeszcze Paryż-Roubaix, wyścig był ciekawy, a o wynikach zadecydował sprint na welodromie w którym najlepszy okazał się John Degenkolb.
Mapa i galeria
BO Góra Kamieńsk
Sobota, 11 kwietnia 2015 | dodano:14.04.2015 Kategoria 61-80 km, Po płaskim, RNO
- DST: 65.74 km
- Teren: 12.00 km
- Czas: 03:33
- VAVG 18.52 km/h
- VMAX 37.59 km/h
- Temp.: 20.0 °C
- HRmax: 171 ( 91%)
- HRavg 140 ( 74%)
- Kalorie: 1843 kcal
- Podjazdy: 365 m
- Sprzęt: GT Avalanche 3.0
- Aktywność: Jazda na rowerze
11 kwietnia wstałem o 5 rano i pojechałem z Krzyśkiem aż do Kamieńska w okolicach Łodzi, żeby wziąć udział w Bike Oriencie. Zawsze słyszałem, że Bikeorient to jeden z najlepiej zorganizowanych maratonów na orientacje, a że imprezy w okolicy jakoś mam się w tym roku wykruszyły, to postanowiliśmy spróbować. Minusem tej imprezy niestety był dość długi dojazd, ponad 3 godziny jazdy, ale poszło nawet dość sprawnie i przed godziną 9 dojechaliśmy na miejsce do ośrodka sportowego u stóp Góry Kamieńsk.
Przed godziną 10 nastąpiło rozdanie map. Na mapie znaleźliśmy 20 punktów kontrolnych przeznaczonych dla tras Mega i Giga, przed startem nie było podziału na poszczególne kategorie, po prostu ten kto zaliczył przynajmniej 11 punktów kontrolnych był klasyfikowany na Giga, a reszta na mega. My od początku zakładaliśmy, że jedziemy Mega (jakieś 50-60 km), zgodnie z tym co zobaczyliśmy na mapie myśleliśmy, że musimy więc pokonać punkty 1-10, tym czasem chyba nie było takiego obowiązku i wystarczyło przejechać 10 dowolnych punktów. My jednak mieliśmy inne założenie i wyrysowaliśmy trasę przez punkty: 5, 4, 6, 1, 9, 10, 8, 3, 7, 2 - oznaczało to, że 3 punkty umiejscowione na Górze Kamieńsk zostawiamy sobie na koniec. Co prawda ja chciałem atakować górę na samym początku po stoku narciarskim (tak zrobiło chyba większość uczestników), ale Krzysiek coś kręcił nosem, więc postanowiliśmy, że na górę sobie wjedziemy od drugiej strony, na końcu trasy.
Na początek poszedł więc punkt nr 5, dość długo rysowaliśmy trasę i ruszyliśmy jako jedni z ostatnich. Dojazd do 5 łatwy, przy punkcie tłok, trzeba było czekać w kolejce na podbicie punktu. Dalej kawałek po leśnej, lekko piaskowej ścieżce i wyjazd na asfalt. Przejechaliśmy kawałek asfaltem i odbiliśmy w lewo do punktu nr 4, patrzymy a tu wszyscy pojechali w prawo 20, 17, 12 - czyżby wszyscy jechali giga?
Mniejsza o to mkniemy sobie asfaltami z wiatrem, z dużą prędkością już samotnie. Dojeżdżamy w pobliże pkt 4, kilkaset metrów ścieżką przez las i bez pudła trafiamy na punkt na brzegu jeziorka. Podbijamy i przez chwilę rozważamy możliwość jazdy leśnymi, ścieżkami w kierunku 6. Jednak po namyśle odrzucamy tą opcję, widzimy że na ścieżkach jest sporo piachu, a ścieżki na mapie są zaznaczone liniami przerywanymi, więc może ich tam czasem nie być. Jedziemy więc asfaltami.
Wracamy się kawałek Łękawy i ładną drogą przez las jedziemy do Rząsawy, tam za rzeczką odbijamy w prawo i ścieżką wzdłuż rzeki jedziemy na punkt nr 6. Zajeżdżamy sobie trochę za daleko, ale szybko korygujemy błąd i zdobywamy kolejny punkt.
Teraz znów musimy się wrócić ścieżką wzdłuż rzeczki, a następnie wpadamy na szeroką szutrówkę biegnącą koło zbiornika Słoik. Przy Słoiku mamy kolejny punkt i zarazem bufet - pkt 1. W zasadzie mieliśmy się zatrzymać tylko na krótką chwilę, ale akurat nadjechała telewizja i Krzysiek zaczął udzielać wywiadu:) w rezultacie nasz postój trochę się przedłużył.
Kolejny punkt nr 9 znajdował się lesie przy trakcji energetycznej, na początek jednak jazda dalej szutrówką wzdłuż rzeczki, niestety pod wiatr. Linie wysokiego napięcia pomogły nam znaleźć właściwy skręt, potem kawałek leśną drogą i niewielkimi problemami trafiamy kolejny punkt.
Wyjeżdżamy z lasu i kierujemy się na punkt nr 10 - punkt widokowy przy Kopalni Bełchatów, czeka nas długi przelot po asfalcie, częściowo pod wiatr. Na 10 czujemy, już lekkie zmęczenie, robimy więc krótki postój, który wykorzystujemy na sesję zdjęciową. Następnie zawracamy rowery i pędzimy na 8.
Co ciekawe dalej wieje nie tak jak trzeba:( Dojeżdżamy do lasu w Łękowisku, skręcamy w szeroką szutrówkę, a potem w wąską ścieżkę w las.Punkt nr 8 jest w jakimś mini wąwozie, chyba podjechaliśmy do niego trochę, ze złej strony i pewnie mielibyśmy problemy z jego odnalezieniem, ale w pobliżu punktu, spotkaliśmy jakąś parę, która dała nam niezbędne wskazówki. Po kilku minutach kolejny punkt był nasz.
Pozostały nam już tylko 3 punkty na Górze Kamieńsk. Cała trasa do tej pory była niemal płaska, a przed nami było jedyne w tym wyścigu wzniesienie za to zapowiadała się nie lada wspinaczka. Na początek punkt nr 3 - dworek myśliwski, od razu podjazd i to nie byle jaki bo 10% i do tego po betonowych płytach. Na szczęście ten odcinek nie był zbyt długi i po chwili wyjechaliśmy na wypłaszczenie i szeroką drogę, którą dojechaliśmy do pkt 3.
Następnie był kawałek zjazdu i rozpoczęła się wspinaczka już na szczyt góry. Droga na szczęście asfaltowa, ale podjazd dość stromy. Pod górę ciągnąłem szybciej niż Krzysiek i po paru minutach odjechałem kilkaset metrów do przodu. Podjazd do końca asfaltu miał w sumie 3 km i 146 metrów przewyższenia, na szczyt przyjechałem bardzo zmęczony i do tego jeszcze skończyło mi się picie. Patrzę się przed siebie i widzę, że punkt 7 jest jeszcze wyżej i co więcej prowadzi do niego jakaś mega piaskownica.
Dojazd do punktu 7 analizowałem, już wcześniej, stwierdziłem że na końcu asfaltu należy odbić na ścieżkę prowadzącą lekko na prawo i nią dojechać po punktu, nie sądziłem, jednak że ten punkt będzie jeszcze o tyle wyżej. Skręciłem więc w prawo mega stromym piaskowym podejściem długości około 30 metrów wyszedłem na ścieżkę i w zasadzie wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt, że moja droga okazała się taką piaskownicą, że cały dystans (800 metrów) do punktu pokonałem praktycznie z buta. Gdy dochodziłem do punktu zobaczyłem Krzyśka, który zamiast na górze był na dole - wyjechał a końca asfaltu a potem zjechał sobie w dół. Po chwili byłem przy punkcie, a Krzysiek musiał sie jeszcze wspiąć po bardzo stromej piaskowej ścieżce.
Postanowiłem, więc że jadę dalej, jeszcze kawałek był po piasku, ale po chwili pojawiła się szeroka szutrówka prowadząca lekko w dół. Pędziłem więc z całych sił do górnej stacji wyciągu narciarskiego, gdzie miałem odbić ostatni punkt. Na miejsce dojechałem bez problemu, ale na samym punkcie popełniłem niestety błąd. Rozejrzałem się po okolicy punktu nie ma, wyciągnąłem więc mapę i czytam opis, niestety chyba zmęczenie dawało już o sobie znać i zamiast opisu punktu 2, którego szukałem przeczytałem opis 1 (wiata bufet) a że na szczycie stał właśnie taki bufet, więc zacząłem szukać tam. Nigdzie jednak punktu nie było, zapytałem nawet osoby siedzące na szczycie czy czasem nie widziały gdzieś punktu, ale nic to nie pomogło. Tak kręciłem się w kółko gdy na punkt wjechała trójka rowerzystów. Oni dobrze przeczytali opis (skraj stoku narciarskiego) i po chwili miałem punkt podbity. Pozostało już tylko zjechać w dół po stoku.
Od początku bałem się tego zjazdu, nigdy nie byłem najlepszym zjazdowcem, a to tego mój rower też się za bardzo do tego nie nadaje. Nie mniej jednak adrenalina działała, chwyciłem, więc rower i jazda - ruszyłem jako pierwszy. Niestety po chwili na mojej z drodze pojawiła się spora dziura, próbowałem hamować i w tym momencie chwycił mnie skurcz. Gdy zwolniłem jeden z zawodników przemknął obok mnie. Zacisnąłem zęby i jadę dalej, stok był nierówny i miałem jeszcze kilka trudnych momentów, nie mnie jednak po chwili byłem na mecie.
Mój czas to 4:19:10 sekund - 22 miejsce wśród mężczyzn i 24 w open startowało 166 osób. Krzysiek przyjechał 4:33 za mną odpowiednio na pozycji 24/27. Jednak po analizie wyników, stwierdzam, że jednak strasznie zawaliłem ostatni punkt. Na jego poszukiwaniu straciłem prawie 7 minut, w tym czasie dojechała do mnie trójka zawodników, ostatecznie rywalizacje przegrałem tylko z jednym z nich, ale zawodnik z pozycji 17/19 przyjechał z czasem 4:15:56, a więc lepszy ode mnie o zaledwie 3:14. Gdybym więc trafił dwójkę od razu powiedzmy w dwie minuty miałem szansę być nawet 17.
W sumie jednak nasz pierwszy BikeOrient uważam za udany, była piękna pogoda, trasa była ciekawa i nie strasznie trudna, w końcu mimo nie zbyt wysokiej formy zajęliśmy niezłe miejsca, biorąc pod uwagę liczbę startujących zawodników. Organizacja faktycznie była dopięta na ostatni guzik, nie mieliśmy co prawda okazji wziąć udziału w rozdaniu i losowaniu nagród, ale może następnym razem. W tym roku mają być jeszcze trzy edycje BikeOrientu i myślę, że jeszcze na jakąś się wybierzemy - choć niestety dojazd pożera strasznie dużo czasu.
Mapa i galeria
Przed godziną 10 nastąpiło rozdanie map. Na mapie znaleźliśmy 20 punktów kontrolnych przeznaczonych dla tras Mega i Giga, przed startem nie było podziału na poszczególne kategorie, po prostu ten kto zaliczył przynajmniej 11 punktów kontrolnych był klasyfikowany na Giga, a reszta na mega. My od początku zakładaliśmy, że jedziemy Mega (jakieś 50-60 km), zgodnie z tym co zobaczyliśmy na mapie myśleliśmy, że musimy więc pokonać punkty 1-10, tym czasem chyba nie było takiego obowiązku i wystarczyło przejechać 10 dowolnych punktów. My jednak mieliśmy inne założenie i wyrysowaliśmy trasę przez punkty: 5, 4, 6, 1, 9, 10, 8, 3, 7, 2 - oznaczało to, że 3 punkty umiejscowione na Górze Kamieńsk zostawiamy sobie na koniec. Co prawda ja chciałem atakować górę na samym początku po stoku narciarskim (tak zrobiło chyba większość uczestników), ale Krzysiek coś kręcił nosem, więc postanowiliśmy, że na górę sobie wjedziemy od drugiej strony, na końcu trasy.
Na początek poszedł więc punkt nr 5, dość długo rysowaliśmy trasę i ruszyliśmy jako jedni z ostatnich. Dojazd do 5 łatwy, przy punkcie tłok, trzeba było czekać w kolejce na podbicie punktu. Dalej kawałek po leśnej, lekko piaskowej ścieżce i wyjazd na asfalt. Przejechaliśmy kawałek asfaltem i odbiliśmy w lewo do punktu nr 4, patrzymy a tu wszyscy pojechali w prawo 20, 17, 12 - czyżby wszyscy jechali giga?
Mniejsza o to mkniemy sobie asfaltami z wiatrem, z dużą prędkością już samotnie. Dojeżdżamy w pobliże pkt 4, kilkaset metrów ścieżką przez las i bez pudła trafiamy na punkt na brzegu jeziorka. Podbijamy i przez chwilę rozważamy możliwość jazdy leśnymi, ścieżkami w kierunku 6. Jednak po namyśle odrzucamy tą opcję, widzimy że na ścieżkach jest sporo piachu, a ścieżki na mapie są zaznaczone liniami przerywanymi, więc może ich tam czasem nie być. Jedziemy więc asfaltami.
Wracamy się kawałek Łękawy i ładną drogą przez las jedziemy do Rząsawy, tam za rzeczką odbijamy w prawo i ścieżką wzdłuż rzeki jedziemy na punkt nr 6. Zajeżdżamy sobie trochę za daleko, ale szybko korygujemy błąd i zdobywamy kolejny punkt.
Teraz znów musimy się wrócić ścieżką wzdłuż rzeczki, a następnie wpadamy na szeroką szutrówkę biegnącą koło zbiornika Słoik. Przy Słoiku mamy kolejny punkt i zarazem bufet - pkt 1. W zasadzie mieliśmy się zatrzymać tylko na krótką chwilę, ale akurat nadjechała telewizja i Krzysiek zaczął udzielać wywiadu:) w rezultacie nasz postój trochę się przedłużył.
Kolejny punkt nr 9 znajdował się lesie przy trakcji energetycznej, na początek jednak jazda dalej szutrówką wzdłuż rzeczki, niestety pod wiatr. Linie wysokiego napięcia pomogły nam znaleźć właściwy skręt, potem kawałek leśną drogą i niewielkimi problemami trafiamy kolejny punkt.
Wyjeżdżamy z lasu i kierujemy się na punkt nr 10 - punkt widokowy przy Kopalni Bełchatów, czeka nas długi przelot po asfalcie, częściowo pod wiatr. Na 10 czujemy, już lekkie zmęczenie, robimy więc krótki postój, który wykorzystujemy na sesję zdjęciową. Następnie zawracamy rowery i pędzimy na 8.
Co ciekawe dalej wieje nie tak jak trzeba:( Dojeżdżamy do lasu w Łękowisku, skręcamy w szeroką szutrówkę, a potem w wąską ścieżkę w las.Punkt nr 8 jest w jakimś mini wąwozie, chyba podjechaliśmy do niego trochę, ze złej strony i pewnie mielibyśmy problemy z jego odnalezieniem, ale w pobliżu punktu, spotkaliśmy jakąś parę, która dała nam niezbędne wskazówki. Po kilku minutach kolejny punkt był nasz.
Pozostały nam już tylko 3 punkty na Górze Kamieńsk. Cała trasa do tej pory była niemal płaska, a przed nami było jedyne w tym wyścigu wzniesienie za to zapowiadała się nie lada wspinaczka. Na początek punkt nr 3 - dworek myśliwski, od razu podjazd i to nie byle jaki bo 10% i do tego po betonowych płytach. Na szczęście ten odcinek nie był zbyt długi i po chwili wyjechaliśmy na wypłaszczenie i szeroką drogę, którą dojechaliśmy do pkt 3.
Następnie był kawałek zjazdu i rozpoczęła się wspinaczka już na szczyt góry. Droga na szczęście asfaltowa, ale podjazd dość stromy. Pod górę ciągnąłem szybciej niż Krzysiek i po paru minutach odjechałem kilkaset metrów do przodu. Podjazd do końca asfaltu miał w sumie 3 km i 146 metrów przewyższenia, na szczyt przyjechałem bardzo zmęczony i do tego jeszcze skończyło mi się picie. Patrzę się przed siebie i widzę, że punkt 7 jest jeszcze wyżej i co więcej prowadzi do niego jakaś mega piaskownica.
Dojazd do punktu 7 analizowałem, już wcześniej, stwierdziłem że na końcu asfaltu należy odbić na ścieżkę prowadzącą lekko na prawo i nią dojechać po punktu, nie sądziłem, jednak że ten punkt będzie jeszcze o tyle wyżej. Skręciłem więc w prawo mega stromym piaskowym podejściem długości około 30 metrów wyszedłem na ścieżkę i w zasadzie wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt, że moja droga okazała się taką piaskownicą, że cały dystans (800 metrów) do punktu pokonałem praktycznie z buta. Gdy dochodziłem do punktu zobaczyłem Krzyśka, który zamiast na górze był na dole - wyjechał a końca asfaltu a potem zjechał sobie w dół. Po chwili byłem przy punkcie, a Krzysiek musiał sie jeszcze wspiąć po bardzo stromej piaskowej ścieżce.
Postanowiłem, więc że jadę dalej, jeszcze kawałek był po piasku, ale po chwili pojawiła się szeroka szutrówka prowadząca lekko w dół. Pędziłem więc z całych sił do górnej stacji wyciągu narciarskiego, gdzie miałem odbić ostatni punkt. Na miejsce dojechałem bez problemu, ale na samym punkcie popełniłem niestety błąd. Rozejrzałem się po okolicy punktu nie ma, wyciągnąłem więc mapę i czytam opis, niestety chyba zmęczenie dawało już o sobie znać i zamiast opisu punktu 2, którego szukałem przeczytałem opis 1 (wiata bufet) a że na szczycie stał właśnie taki bufet, więc zacząłem szukać tam. Nigdzie jednak punktu nie było, zapytałem nawet osoby siedzące na szczycie czy czasem nie widziały gdzieś punktu, ale nic to nie pomogło. Tak kręciłem się w kółko gdy na punkt wjechała trójka rowerzystów. Oni dobrze przeczytali opis (skraj stoku narciarskiego) i po chwili miałem punkt podbity. Pozostało już tylko zjechać w dół po stoku.
Od początku bałem się tego zjazdu, nigdy nie byłem najlepszym zjazdowcem, a to tego mój rower też się za bardzo do tego nie nadaje. Nie mniej jednak adrenalina działała, chwyciłem, więc rower i jazda - ruszyłem jako pierwszy. Niestety po chwili na mojej z drodze pojawiła się spora dziura, próbowałem hamować i w tym momencie chwycił mnie skurcz. Gdy zwolniłem jeden z zawodników przemknął obok mnie. Zacisnąłem zęby i jadę dalej, stok był nierówny i miałem jeszcze kilka trudnych momentów, nie mnie jednak po chwili byłem na mecie.
Mój czas to 4:19:10 sekund - 22 miejsce wśród mężczyzn i 24 w open startowało 166 osób. Krzysiek przyjechał 4:33 za mną odpowiednio na pozycji 24/27. Jednak po analizie wyników, stwierdzam, że jednak strasznie zawaliłem ostatni punkt. Na jego poszukiwaniu straciłem prawie 7 minut, w tym czasie dojechała do mnie trójka zawodników, ostatecznie rywalizacje przegrałem tylko z jednym z nich, ale zawodnik z pozycji 17/19 przyjechał z czasem 4:15:56, a więc lepszy ode mnie o zaledwie 3:14. Gdybym więc trafił dwójkę od razu powiedzmy w dwie minuty miałem szansę być nawet 17.
W sumie jednak nasz pierwszy BikeOrient uważam za udany, była piękna pogoda, trasa była ciekawa i nie strasznie trudna, w końcu mimo nie zbyt wysokiej formy zajęliśmy niezłe miejsca, biorąc pod uwagę liczbę startujących zawodników. Organizacja faktycznie była dopięta na ostatni guzik, nie mieliśmy co prawda okazji wziąć udziału w rozdaniu i losowaniu nagród, ale może następnym razem. W tym roku mają być jeszcze trzy edycje BikeOrientu i myślę, że jeszcze na jakąś się wybierzemy - choć niestety dojazd pożera strasznie dużo czasu.
Mapa i galeria
Praca #1
Piątek, 10 kwietnia 2015 | dodano:14.04.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 32.40 km
- Teren: 2.00 km
- Czas: 01:18
- VAVG 24.92 km/h
- VMAX 30.65 km/h
- Temp.: 15.0 °C
- HRmax: 169 ( 90%)
- HRavg 148 ( 79%)
- Kalorie: 971 kcal
- Podjazdy: 59 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś po raz pierwszy w tym roku wybrałem się rowerem do pracy. To przeszło miesiąc wcześniej niż pierwszy wyjazd do pracy z ubiegłego roku, kiedy zdecydowałem się na dopiero końcem maja. Dziś rano wstawał piękny dzień, ale przed godziną 7:00 kiedy to ruszałem na trasę, było dość zimno - około 1-2 stopni. Gdy dojechałem do Puszczy Niepołomickiej zrobiło się jeszcze chłodniej, na wyjeździe z Puszczy termometr na GPS pokazywał mi -1,2 stopnia. Dobrze, że przewidziałem sytuację i ubrałem się prawie jak na jazdę zimową.
Do pracy jechałem tzw. drogą normalną, czyli tą która jeżdżę najczęście czyli Drogą Królewską przez Puszczę i potem przez Zabierzów Bocheński do Woli Zabierzowskiej - dystans jakieś 13,6 km. W zależność od formy, jestem wstanie dojechać do pracy w czasie od 28 do 35 minut, dziś forma raczej słaba, więc dojazd zajął mi przeszło 32 minuty. Całą drogę jednak strasznie się męczyłem, żeby wyciśnąć taki czas, tętno rzadko schodziło mi poniżej 160 co jak na mnie oznacza duży wysiłek i niestety widoczną ostatnio niską wydolność.
Po po pracy około 15:10 ruszyłem do domu, postawiłem jechać bocznymi drogami wzdłuż Wisły. Niestety nie był to do końca dobry wybór. Droga po pierwsze dłuższa, po drugie pod wiatr, po trzecie z odcinkami szutrowymi i w końcu po czwarte udało mi się pogubić w plątaninie wąskich dróżek. W rezultacie w drodze powrotnej przejechałem prawie 19 km, co prawda na koniec dołożyłem pewnie z kilometr ekstra jadąc po chleb do piekarni, ale nie zmienia to faktu, że sporo na tej drodze nadłożyłem. Jedynym plusem jazda do domu było piękną, słoneczna choć wietrzna pogoda.
Z formy niestety nie mogę być dalej zadowolony, jestem zwyczajnie słaby, gdy próbuję coś pocisnąć to z miejsca skacze mi tętno i bolą mnie nogi, w rezultacie zrzucam na lżejsze przełożenia, jadę wolniej na wysokiej kadencji i znów się męczę choć trochę mniej. Szczególnie kiepsko było rano, tam tętno 160 miałem prawie cały czas.
Do pracy: dyst.: 13,53 km; czas: 32:04; średnia: 25,3 km/h.
Z pracy: dyst.: 18,87 km; czas: 46:54; średnia: 24,2 km/h.
W czwartek wieczorem byłem w MCDiS na spotkaniu z cyklu "Podróże małe i duże", spotkanie to prowadził Krzysiek Nowak i powiadał o organizowanych przez Gimnazjum w Niepołomicach wycieczkach rowerowych: pod Grunwald, do Wilna i do Lwowa. Byłem członkiem wyprawy o Wilna, więc można było trochę powspominać:)
Więcej informacji o wycieczce
Do pracy jechałem tzw. drogą normalną, czyli tą która jeżdżę najczęście czyli Drogą Królewską przez Puszczę i potem przez Zabierzów Bocheński do Woli Zabierzowskiej - dystans jakieś 13,6 km. W zależność od formy, jestem wstanie dojechać do pracy w czasie od 28 do 35 minut, dziś forma raczej słaba, więc dojazd zajął mi przeszło 32 minuty. Całą drogę jednak strasznie się męczyłem, żeby wyciśnąć taki czas, tętno rzadko schodziło mi poniżej 160 co jak na mnie oznacza duży wysiłek i niestety widoczną ostatnio niską wydolność.
Po po pracy około 15:10 ruszyłem do domu, postawiłem jechać bocznymi drogami wzdłuż Wisły. Niestety nie był to do końca dobry wybór. Droga po pierwsze dłuższa, po drugie pod wiatr, po trzecie z odcinkami szutrowymi i w końcu po czwarte udało mi się pogubić w plątaninie wąskich dróżek. W rezultacie w drodze powrotnej przejechałem prawie 19 km, co prawda na koniec dołożyłem pewnie z kilometr ekstra jadąc po chleb do piekarni, ale nie zmienia to faktu, że sporo na tej drodze nadłożyłem. Jedynym plusem jazda do domu było piękną, słoneczna choć wietrzna pogoda.
Z formy niestety nie mogę być dalej zadowolony, jestem zwyczajnie słaby, gdy próbuję coś pocisnąć to z miejsca skacze mi tętno i bolą mnie nogi, w rezultacie zrzucam na lżejsze przełożenia, jadę wolniej na wysokiej kadencji i znów się męczę choć trochę mniej. Szczególnie kiepsko było rano, tam tętno 160 miałem prawie cały czas.
Do pracy: dyst.: 13,53 km; czas: 32:04; średnia: 25,3 km/h.
Z pracy: dyst.: 18,87 km; czas: 46:54; średnia: 24,2 km/h.
W czwartek wieczorem byłem w MCDiS na spotkaniu z cyklu "Podróże małe i duże", spotkanie to prowadził Krzysiek Nowak i powiadał o organizowanych przez Gimnazjum w Niepołomicach wycieczkach rowerowych: pod Grunwald, do Wilna i do Lwowa. Byłem członkiem wyprawy o Wilna, więc można było trochę powspominać:)
Więcej informacji o wycieczce
Ścieżka rowerowa - trening
Środa, 8 kwietnia 2015 | dodano:14.04.2015 Kategoria 0-20 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 10.15 km
- Teren: 9.00 km
- Czas: 00:24
- VAVG 25.38 km/h
- VMAX 33.76 km/h
- Temp.: 9.0 °C
- HRmax: 167 ( 89%)
- HRavg 156 ( 83%)
- Kalorie: 337 kcal
- Podjazdy: 53 m
- Sprzęt: GT Avalanche 3.0
- Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś nie miałem za wiele, ale kilka minut po 18 znalazłem chwilę na szybką rundkę na góralu. Pojechałem tą samą trasą co kilka dni temu, żeby móc porównać rezultaty. Praktycznie cała trasa była terenowa, a jej najważniejszym odcinkiem była runda po leśnej ścieżce rowerowej. Dziś Garmin policzył mi segment, który wyznaczyłem przed rokiem i nawet udało mi się pobić swój najlepszy czas na tej trasie.
Dzisiejszy czas na całej trasie, jest lepszy od tego z 25 marca o 16 sekund. Jeśli zaś chodzi o sam segment po leśnej ścieżce rowerowej długość 6,44 km to dziś wykręciłem czas 14,22 (średnia 26,89 km/h) poprawiając poprzedni wynik (z 09.10.2014) o 5 sekund, gdy jechałem ten segment w marcu jakoś Garmin mi go nie zaliczył - z pomiaru na śladzie GPS wynika, że wtedy pojechałem jednak wolniej o około 10 sekund.
Kiedyś robiłem już próby czasowe na tej ścieżce: w 2009 na crossie przejechałem ścieżkę w czasie 14:06 i ten wynik ciągle zostaje nie pobity, rower crossowy miał większe koła, ale z drugiej strony na szutrowej ścieżce wąskie opony mogły nie radzić sobie najlepiej. Jest jeszcze jeden ważny fakt, ostatnie przejazdy robię bardzo intensywne już od samego wyjazdu z domu, w rezultacie na ścieżkę dojeżdżam już lekko zmęczony. W 2009 roku do ścieżki pojechałem na całkowitym lajcie i ścigałem się tylko po samej ścieżce, może następnym razem spróbuję takiego wariantu, choć z drugiej strony 10 km intensywnej jazdy, to na pewno lepszy trening niż tylko 6,5 km sprint po ścieżce.
Więcej informacji o wycieczce
Dzisiejszy czas na całej trasie, jest lepszy od tego z 25 marca o 16 sekund. Jeśli zaś chodzi o sam segment po leśnej ścieżce rowerowej długość 6,44 km to dziś wykręciłem czas 14,22 (średnia 26,89 km/h) poprawiając poprzedni wynik (z 09.10.2014) o 5 sekund, gdy jechałem ten segment w marcu jakoś Garmin mi go nie zaliczył - z pomiaru na śladzie GPS wynika, że wtedy pojechałem jednak wolniej o około 10 sekund.
Kiedyś robiłem już próby czasowe na tej ścieżce: w 2009 na crossie przejechałem ścieżkę w czasie 14:06 i ten wynik ciągle zostaje nie pobity, rower crossowy miał większe koła, ale z drugiej strony na szutrowej ścieżce wąskie opony mogły nie radzić sobie najlepiej. Jest jeszcze jeden ważny fakt, ostatnie przejazdy robię bardzo intensywne już od samego wyjazdu z domu, w rezultacie na ścieżkę dojeżdżam już lekko zmęczony. W 2009 roku do ścieżki pojechałem na całkowitym lajcie i ścigałem się tylko po samej ścieżce, może następnym razem spróbuję takiego wariantu, choć z drugiej strony 10 km intensywnej jazdy, to na pewno lepszy trening niż tylko 6,5 km sprint po ścieżce.
Więcej informacji o wycieczce
Test opon Schwalbe Racing Ralph
Środa, 25 marca 2015 | dodano:05.04.2015 Kategoria 0-20 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 10.01 km
- Teren: 9.00 km
- Czas: 00:25
- VAVG 24.02 km/h
- VMAX 32.79 km/h
- Temp.: 14.0 °C
- HRmax: 167 ( 89%)
- HRavg 151 ( 80%)
- Kalorie: 330 kcal
- Podjazdy: 49 m
- Sprzęt: GT Avalanche 3.0
- Aktywność: Jazda na rowerze
Nie miałem za wiele czasu, więc zrobiłem tylko krótki trening po ścieżce
rowerowej i przy okazji testowałem nowe "buty" dla mojego górala.
Szosówką do Nowego Brzeska
Sobota, 7 marca 2015 | dodano:07.03.2015 Kategoria samotnie, Przez Puszczę Niepołomicką, Po płaskim, 41-60 km
- DST: 41.92 km
- Czas: 01:31
- VAVG 27.64 km/h
- VMAX 27.49 km/h
- Temp.: 7.0 °C
- HRmax: 159 ( 85%)
- HRavg 144 ( 77%)
- Kalorie: 981 kcal
- Podjazdy: 73 m
- Sprzęt: Lapierre S Tech 300
- Aktywność: Jazda na rowerze
To już podobno koniec zimy, faktycznie dziś po południu zrobiło się naprawdę ciepło, wsiadłem więc na szosówkę i ruszyłem w trasę. Za cel wybrałem sobie Nowe Brzesko, płaska, miejscami trochę wietrzna trasa długości około 40 km.
Najpierw pojechałem do Puszczy Niepołomickiej, przejechałem całą asfaltową Drogę Królewską, potem przejechałem przez Zabierzów Bocheński, Wolę Zabierzowską i Chobot. Dalej jeszcze długa prosta znów przez Puszczę, most na Wiśle i po jakiś 45 minutach byłem na rynku w Nowym Brzesko - czas tego 21 km odcinka wyniósł 44,57, średnia 28 km/h. Powiem szczerze, że po dojechaniu na miejsce, byłem już lekko zmęczony, na dodatek trochę obawiałem się, że w powrotem mogę mieć po lekki wiatr.
Droga powrotna prowadziła szosą 964, początkowo przez las jechało mi się nawet nieźle, ale potem jak wyszedłem na otwarty teren, wyraźnie zacząłem czuć podmuchy wiatry i moje tempo niestety siadło. Mimo wszystko zdecydowałem się nie wracać do Puszczy, tylko cały czas jechać 964. Niestety nie jest to specjalnie przyjemne doświadczenie, nawet dziś gdy ruch był znikomy. Droga a szczególnie jej pobocza są mocno zniszczone po zimie, trzeba więc albo jechać fatalnym asfaltem, albo środkiem drogi. Pod kościołem w Woli Batorskiej zaliczyłem lekkie odcięcie, nie miałem już sił kręcić, na dodatek skończyło mi się picie. Zrobiłem postój pod sklepem, wzmocniłem się puszką Pepsi i potem już jakoś dociągłem do domu. Ostatnie 5 km starałem się nawet trochę przyspieszyć, początkowo to się udało, ale na ulicach Niepołomic już było ciężko. Czas trochę krótszego, ale pokonywanego pod wiatr odcinka do domu 45,38. średnia 26,9 km/h.
Forma jak na początek marca może nie tragiczna, ale wyraźnie brakuje mi siły, muszę kręcić na wysokiej kadencji (90-95), bo na wyższym przełożeniu przy 80 obrotach już się strasznie męczę. Dziś w miarę działał mi pas do pomiaru tętna (ubrałem inną koszulkę) i od razu wyszło, że praktycznie całą trasę pokonałem na tętnie około 150, to dość dużo biorąc pod uwagę tempo jazdy. Do domu przyjechałem mocno zmęczony.
Najpierw pojechałem do Puszczy Niepołomickiej, przejechałem całą asfaltową Drogę Królewską, potem przejechałem przez Zabierzów Bocheński, Wolę Zabierzowską i Chobot. Dalej jeszcze długa prosta znów przez Puszczę, most na Wiśle i po jakiś 45 minutach byłem na rynku w Nowym Brzesko - czas tego 21 km odcinka wyniósł 44,57, średnia 28 km/h. Powiem szczerze, że po dojechaniu na miejsce, byłem już lekko zmęczony, na dodatek trochę obawiałem się, że w powrotem mogę mieć po lekki wiatr.
Droga powrotna prowadziła szosą 964, początkowo przez las jechało mi się nawet nieźle, ale potem jak wyszedłem na otwarty teren, wyraźnie zacząłem czuć podmuchy wiatry i moje tempo niestety siadło. Mimo wszystko zdecydowałem się nie wracać do Puszczy, tylko cały czas jechać 964. Niestety nie jest to specjalnie przyjemne doświadczenie, nawet dziś gdy ruch był znikomy. Droga a szczególnie jej pobocza są mocno zniszczone po zimie, trzeba więc albo jechać fatalnym asfaltem, albo środkiem drogi. Pod kościołem w Woli Batorskiej zaliczyłem lekkie odcięcie, nie miałem już sił kręcić, na dodatek skończyło mi się picie. Zrobiłem postój pod sklepem, wzmocniłem się puszką Pepsi i potem już jakoś dociągłem do domu. Ostatnie 5 km starałem się nawet trochę przyspieszyć, początkowo to się udało, ale na ulicach Niepołomic już było ciężko. Czas trochę krótszego, ale pokonywanego pod wiatr odcinka do domu 45,38. średnia 26,9 km/h.
Forma jak na początek marca może nie tragiczna, ale wyraźnie brakuje mi siły, muszę kręcić na wysokiej kadencji (90-95), bo na wyższym przełożeniu przy 80 obrotach już się strasznie męczę. Dziś w miarę działał mi pas do pomiaru tętna (ubrałem inną koszulkę) i od razu wyszło, że praktycznie całą trasę pokonałem na tętnie około 150, to dość dużo biorąc pod uwagę tempo jazdy. Do domu przyjechałem mocno zmęczony.
Czarny Staw bez Czarnego Stawu
Sobota, 28 lutego 2015 | dodano:28.02.2015 Kategoria Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką
- DST: 39.02 km
- Czas: 01:40
- VAVG 23.41 km/h
- VMAX 43.82 km/h
- Temp.: 6.0 °C
- HRmax: 165 ( 88%)
- HRavg 140 ( 74%)
- Kalorie: 1245 kcal
- Podjazdy: 70 m
- Sprzęt: Lapierre S Tech 300
- Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś koło 13 zadzwonił do mnie Krzysiek, że idzie na rower z Maćkiem. Maciek ostatnio kupił używaną szosówkę i za jej pomocą postanowił zadbać o formę, zapowiadał się więc niezbyt forsowny wyjazd na godzinkę. Było dość chłodno, niebo zachmurzone, ale myślę sobie pojadę.
Ruszyliśmy około 14, pojechaliśmy po Maćka i po kilku minutach ruszyliśmy do Puszczy Niepołomickiej. Okazało, że Maciek strasznie chciał wypróbować swój nowy rower, więc mimo iż tempo ogólne nie było za wysokie (Krzysiek jechał góralem), to momentami robiliśmy mocne przyspieszenia, proste całą parą itp. numery. Potem następowało zwolnienie w czasie których doganiał nas Krzysiek. Takie rwane tempo spowodowało, że można było się zmęczyć. Dopiero w drodze powrotnej na Drodze Królewskiej jechaliśmy w miarę równym szybkim tempem.
Ostatecznie przejechałem 39 km, średnia niezbyt imponująca jak na szosówkę 23,33 km/h. Trochę niestety zmarzłem, a w szczególności moje nogi, ale na koniec lutego zaliczyłem jeszcze jeden szybki wypad na rower.
Ruszyliśmy około 14, pojechaliśmy po Maćka i po kilku minutach ruszyliśmy do Puszczy Niepołomickiej. Okazało, że Maciek strasznie chciał wypróbować swój nowy rower, więc mimo iż tempo ogólne nie było za wysokie (Krzysiek jechał góralem), to momentami robiliśmy mocne przyspieszenia, proste całą parą itp. numery. Potem następowało zwolnienie w czasie których doganiał nas Krzysiek. Takie rwane tempo spowodowało, że można było się zmęczyć. Dopiero w drodze powrotnej na Drodze Królewskiej jechaliśmy w miarę równym szybkim tempem.
Ostatecznie przejechałem 39 km, średnia niezbyt imponująca jak na szosówkę 23,33 km/h. Trochę niestety zmarzłem, a w szczególności moje nogi, ale na koniec lutego zaliczyłem jeszcze jeden szybki wypad na rower.
Walentynkowe kręcenie
Niedziela, 15 lutego 2015 | dodano:15.02.2015 Kategoria Po płaskim, 0-20 km
- DST: 20.93 km
- Czas: 00:58
- VAVG 21.65 km/h
- VMAX 44.86 km/h
- Temp.: 9.0 °C
- HRmax: 167 ( 89%)
- HRavg 140 ( 74%)
- Podjazdy: 97 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
W sobotę 14 lutego przy pięknej słonecznej pogodzie wybrałem się na przejażdżkę rowerową z Krzyśkiem. Pętla nie była zbyt ciężka ani nie pokonywaliśmy jej w jakimś zawrotnym tempie, ale muszę przyznać, że trochę się zmęczyłem. Forma jak na luty może nie jest tragiczna, ale na pewno nie ma też rewelacji. Na domiar złego coś mi szwankuje pas do pomiaru tętna garmina i wtedy gdy najbardziej mnie interesuję ten wskaźnik to pulsometr pokazuje jakieś pierdoły:(
Styczniowy Czarny Staw
Sobota, 17 stycznia 2015 | dodano:17.01.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 37.81 km
- Teren: 1.00 km
- Czas: 01:26
- VAVG 26.38 km/h
- VMAX 39.63 km/h
- Temp.: 13.0 °C
- HRmax: 164 ( 87%)
- HRavg 143 ( 76%)
- Kalorie: 982 kcal
- Podjazdy: 102 m
- Sprzęt: Lapierre S Tech 300
- Aktywność: Jazda na rowerze
17 stycznia - piękna, słoneczna pogoda, na termometrze około 14 stopni, trochę co prawda wiało, ale i tak należało iść na rower. Na pierwszy wyjazd w 2015 roku wybrałem się szosówką nad Czarny Staw w Puszczy Niepołomickiej.
Grudniowa wycieczka po Puszczy
Sobota, 20 grudnia 2014 | dodano:20.12.2014 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 20.73 km
- Teren: 5.00 km
- Czas: 00:53
- VAVG 23.47 km/h
- VMAX 37.74 km/h
- Temp.: 13.0 °C
- Kalorie: 703 kcal
- Podjazdy: 94 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Sobota, piękna pogoda, 13 stopni ciepła, słońce - więc mimo iż miałem nie za wiele czasu to postanowiłem zaliczyć grudniową wycieczkę, tym samym zaliczyłem wycieczki rowerowe w każdym miesiącu 2014 roku.
Forma podczas wyjazdu już raczej bardzo słaba, na początku jechałem co prawda dość szybko po asfalcie, ale gdy tylko skręciłem do lasu (na szeroką szutrową drogę) od razu poczułem niemoc. Po przeprawieniu się przez Puszczę w Szarowie miałem do podjechania nie długi i dość łatwy pojazd, ale w obecnej formie nie okazał się on specjalnie łatwy. Potem seria zjazdów i powrót do domu.
Tym wyjazdem ostatecznie zakończyłem rowerowy sezon 2014, nie był jakoś specjalnie udany, co prawda kilometrażowo wyszło w sumie nieźle, ale był to sezon raczej mało ciekawych wycieczek. Naprawdę ciekawe wyjazdy to do wycieczka do Krynicy w maju i lipcowy wyjazd do Sandomierza - obie niestety jednodniowe, w tym roku nie zaliczyłem żadnej wyprawy z sakwami.
Dość udany miałem natomiast sezon startowy. Wraz z Krzyśkiem wziąłem udział w 5 imprezach na orientacje, z dwóch przywieźliśmy srebrnej medale: Ciupaga Orient w Jordanowie (trasa turystyczna) i Galicja Orient w Bolęcinie (2 dniowa, trasa piknikowa). Blisko medalu byliśmy również podczas Wiosennej Odysei w Miechowie, tam jedna zawaliliśmy trochę na ostatnim punkcie i skończyło się na 5 miejscu. Do tego doszło II miejsce w klasyfikacji generalnej Galicja Trophy na który to cykl składały się powyższe imprezy. Wystartowaliśmy jeszcze dwa razy na trasach długi (około 100 km) podczas KORNO w Dąbrowie Górniczej (zaliczony komplet punktów choć miejsce niskie) i na Mordowniku w Beskidzie Niskim (tu poszło gorzej, ale trochę przez problemy sprzętowe). Ogólnie sezon startowy wypadł bardzo dobrze.
Z planów przedsezonowych zrealizowałem tylko część punktów:
- przejechać co najmniej 2000 km - zrobione
- wziąć udział w co najmniej dwóch imprezach na orientację - zrobione,
- podjechać co najmniej dwie przełęcze w tym Knurowską - niezrealizowane,
- odwiedzić rowerem wszystkie cmentarze wojenne (z I WŚ) okręgu IX - Bochnia - niezrealizowane.
- zdobyć wszystkie ciekawe Geocache w mojej najbliższej okolicy - niezrealizowane
Jeśli chodzi o niezrealizowane plany to punktu 4 i 5 nie realizowałem w ogóle ze względu na brak czasu, na przełęcz Knurowską chciałem pojechać, ale obowiązki domowe niestety mi to uniemożliwiły.
Teraz trochę statystycznych osiągnięć za rok 2014:
Wszystkie kilometry: 3562,26 km (w terenie 344.60 km, 9,7%)
Czas aktywności: 161:26
Średnia prędkość: 22.07 km/h
Suma podjazdów: 22875 m
Wycieczek: 102
Średnio na wycieczkę: 34.92 km i 01:34 godz.
Najdłuższa wycieczka w sezonie to: 172,21 km - Do Sandomierza - drugi wynik w życiu:)
z czego na rowerze crossowym: 1968.52 km (w terenie 135.60 km, 6,9%), 59 wycieczek, średnia prędkość 22.85 km/h;
na góralu: 520.93 km (w terenie 192.00 km, 36,9%), 12 wycieczek, średnia prędkość 17.15 km/h;
na szosówce (Lapierre): 982.21 km (w terenie 10 km, 0,1%), 27 wycieczek, średnia prędkość 25.86 km/h;
na szosówce (Peugeot): 74,20 km (w terenie 2 km, 2,7%), 3 wycieczek, średnia prędkość 27.31 km/h;
W porównaniu w poprzednim sezonem, nastąpił regres w większości statystyk, w tym sezonie jeździłem jednak znacznie szybciej, a gdyby nie starty na orientacje, gdzie średnie prędkości mam zwykle niskie, to byłoby jeszcze lepiej.
Pisząc te słowa tak się zastanawiam jakie cele postawić sobie na rok 2015. Mam małe prawie roczne dziecko, może w tym roku uda się już ją wziąć na jakieś przejażdżki rowerowe, pewnie pojeżdżę też trochę w moją żoną, ale będą to raczej krótkie wycieczki. Chciałbym się wybrać na przynajmniej jeden wyjazd z sakwami, przynajmniej na kilka dni, do tego oczywiście starty na orientacje, może ciągle jeszcze nie zrealizowany udział w Tour de Pologne Amatorów - zobaczymy, wstępnie cele ustalam następująco:
Cele na sezon 2015:
- przejechać co najmniej 3000 km,
- wziąć udział w co najmniej czterech imprezach na orientację,
- podjechać co najmniej dwie przełęcze w tym Knurowską,
- wziąć udział w Tour de Pologne Amatorów,
- wybrać się na wyprawę z sakwami.
Mam nadzieję, że uda się zrealizować cele, a jeśli zrobię coś więcej to będzie bardzo dobrze.
Forma podczas wyjazdu już raczej bardzo słaba, na początku jechałem co prawda dość szybko po asfalcie, ale gdy tylko skręciłem do lasu (na szeroką szutrową drogę) od razu poczułem niemoc. Po przeprawieniu się przez Puszczę w Szarowie miałem do podjechania nie długi i dość łatwy pojazd, ale w obecnej formie nie okazał się on specjalnie łatwy. Potem seria zjazdów i powrót do domu.
Tym wyjazdem ostatecznie zakończyłem rowerowy sezon 2014, nie był jakoś specjalnie udany, co prawda kilometrażowo wyszło w sumie nieźle, ale był to sezon raczej mało ciekawych wycieczek. Naprawdę ciekawe wyjazdy to do wycieczka do Krynicy w maju i lipcowy wyjazd do Sandomierza - obie niestety jednodniowe, w tym roku nie zaliczyłem żadnej wyprawy z sakwami.
Dość udany miałem natomiast sezon startowy. Wraz z Krzyśkiem wziąłem udział w 5 imprezach na orientacje, z dwóch przywieźliśmy srebrnej medale: Ciupaga Orient w Jordanowie (trasa turystyczna) i Galicja Orient w Bolęcinie (2 dniowa, trasa piknikowa). Blisko medalu byliśmy również podczas Wiosennej Odysei w Miechowie, tam jedna zawaliliśmy trochę na ostatnim punkcie i skończyło się na 5 miejscu. Do tego doszło II miejsce w klasyfikacji generalnej Galicja Trophy na który to cykl składały się powyższe imprezy. Wystartowaliśmy jeszcze dwa razy na trasach długi (około 100 km) podczas KORNO w Dąbrowie Górniczej (zaliczony komplet punktów choć miejsce niskie) i na Mordowniku w Beskidzie Niskim (tu poszło gorzej, ale trochę przez problemy sprzętowe). Ogólnie sezon startowy wypadł bardzo dobrze.
Z planów przedsezonowych zrealizowałem tylko część punktów:
- przejechać co najmniej 2000 km - zrobione
- wziąć udział w co najmniej dwóch imprezach na orientację - zrobione,
- podjechać co najmniej dwie przełęcze w tym Knurowską - niezrealizowane,
- odwiedzić rowerem wszystkie cmentarze wojenne (z I WŚ) okręgu IX - Bochnia - niezrealizowane.
- zdobyć wszystkie ciekawe Geocache w mojej najbliższej okolicy - niezrealizowane
Jeśli chodzi o niezrealizowane plany to punktu 4 i 5 nie realizowałem w ogóle ze względu na brak czasu, na przełęcz Knurowską chciałem pojechać, ale obowiązki domowe niestety mi to uniemożliwiły.
Teraz trochę statystycznych osiągnięć za rok 2014:
Wszystkie kilometry: 3562,26 km (w terenie 344.60 km, 9,7%)
Czas aktywności: 161:26
Średnia prędkość: 22.07 km/h
Suma podjazdów: 22875 m
Wycieczek: 102
Średnio na wycieczkę: 34.92 km i 01:34 godz.
Najdłuższa wycieczka w sezonie to: 172,21 km - Do Sandomierza - drugi wynik w życiu:)
z czego na rowerze crossowym: 1968.52 km (w terenie 135.60 km, 6,9%), 59 wycieczek, średnia prędkość 22.85 km/h;
na góralu: 520.93 km (w terenie 192.00 km, 36,9%), 12 wycieczek, średnia prędkość 17.15 km/h;
na szosówce (Lapierre): 982.21 km (w terenie 10 km, 0,1%), 27 wycieczek, średnia prędkość 25.86 km/h;
na szosówce (Peugeot): 74,20 km (w terenie 2 km, 2,7%), 3 wycieczek, średnia prędkość 27.31 km/h;
W porównaniu w poprzednim sezonem, nastąpił regres w większości statystyk, w tym sezonie jeździłem jednak znacznie szybciej, a gdyby nie starty na orientacje, gdzie średnie prędkości mam zwykle niskie, to byłoby jeszcze lepiej.
Pisząc te słowa tak się zastanawiam jakie cele postawić sobie na rok 2015. Mam małe prawie roczne dziecko, może w tym roku uda się już ją wziąć na jakieś przejażdżki rowerowe, pewnie pojeżdżę też trochę w moją żoną, ale będą to raczej krótkie wycieczki. Chciałbym się wybrać na przynajmniej jeden wyjazd z sakwami, przynajmniej na kilka dni, do tego oczywiście starty na orientacje, może ciągle jeszcze nie zrealizowany udział w Tour de Pologne Amatorów - zobaczymy, wstępnie cele ustalam następująco:
Cele na sezon 2015:
- przejechać co najmniej 3000 km,
- wziąć udział w co najmniej czterech imprezach na orientację,
- podjechać co najmniej dwie przełęcze w tym Knurowską,
- wziąć udział w Tour de Pologne Amatorów,
- wybrać się na wyprawę z sakwami.
Mam nadzieję, że uda się zrealizować cele, a jeśli zrobię coś więcej to będzie bardzo dobrze.