- Kategorie bloga:
- 0-20 km (165)
- 100 km i więcej (35)
- 21-40 km (294)
- 41-60 km (130)
- 61-80 km (36)
- 81-99 km (12)
- Akcja cmentarze 2014 (10)
- Geocaching (8)
- Gniezno 2016 (5)
- Jura 2015 (3)
- Jura 2016 (3)
- Jura2012 (2)
- Łapczyca (51)
- Mazury 2012 (9)
- miasto (11)
- pieszo (26)
- Po górkach (325)
- Po płaskim (348)
- praca (107)
- Przez Puszczę Niepołomicką (291)
- Rajdy rekreacyjne (6)
- RNO (24)
- samotnie (383)
- w grupie (29)
- Wiedeń 2013 (6)
- wycieczki piesze (6)
- Wyprawy wielodniowe (34)
- wyścig kolarski (19)
- Z córką (15)
- Z uczniami (5)
- Z Żoną / Narzeczoną (66)
- Zachodniogalicyjskie cmentarze (104)
- zawody (24)
Wpisy archiwalne w kategorii
Po płaskim
Dystans całkowity: | 13045.64 km (w terenie 1368.20 km; 10.49%) |
Czas w ruchu: | 585:11 |
Średnia prędkość: | 22.29 km/h |
Maksymalna prędkość: | 33334.00 km/h |
Suma podjazdów: | 45885 m |
Maks. tętno maksymalne: | 182 (97 %) |
Maks. tętno średnie: | 158 (84 %) |
Suma kalorii: | 88737 kcal |
Liczba aktywności: | 348 |
Średnio na aktywność: | 37.49 km i 1h 40m |
Więcej statystyk |
Do Puszczy z Emilką
Sobota, 1 sierpnia 2015 | dodano:04.08.2015 Kategoria 0-20 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Z córką, Z Żoną / Narzeczoną
- DST: 14.00 km
- Czas: 00:45
- VAVG 18.67 km/h
- VMAX 25.00 km/h
- Temp.: 28.0 °C
- Podjazdy: 20 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś razem z żoną i córką zaplanowaliśmy sobie wycieczkę rowerową przez Puszczę Niepołomicką nad "Bobrowe rozlewisko" w Zabierzowie Bocheńskim. Niestety mieliśmy gości i wyjechaliśmy dość późno. Na domiar złego jakieś 2 km za Sitowcem złapałem gumę w tylnym kole, wymieniłem dętkę, ale postanowiliśmy na wszelki wypadek wrócić już do domu. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze na Sitowcu na polanie koło leśniczówki - byliśmy już tu w Boże Ciało, Emilka trochę pobiegła i wróciliśmy do domu.
Łapczyca - Mikluszowice - N-ce
Niedziela, 26 lipca 2015 | dodano:29.07.2015 Kategoria 21-40 km, Łapczyca, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 35.41 km
- Czas: 01:12
- VAVG 29.51 km/h
- VMAX 58.40 km/h
- Temp.: 24.0 °C
- HRmax: 163 ( 87%)
- HRavg 134 ( 71%)
- Kalorie: 711 kcal
- Podjazdy: 141 m
- Sprzęt: Trek 1200 SL
- Aktywność: Jazda na rowerze
Od dwóch dni przerwa od roweru, na domiar złego dziś musiałem jechać na rodzinną imprezę do Łapczycy, postanowiłem jednak zabrać z sobą rower i wrócić na nim do Niepołomic. Jechać oczywiście miałem nie najkrótszą drogą, ale przez Bochnię, Mikluszowice, Puszczę Niepołomicką do Niepołomic. Od rana dziś pogoda była raczej słaba, było pochmurno, chłodno i wietrznie. Na szczęście po południu pogoda lekko się poprawiła, więc około 15:40 ruszyłem na trasę.
Na początek największe wyzwanie czyli podjazd od DK94 pod górny kościół w Łapczycy. Ten niespełna 600 m podjazd o średnich nachyleniu 10% pokonywałem już wielokrotnie, ale chyba nigdy nie zmierzyłem się z nim na szosówce, postanowiłem więc, że dziś pojadę pod górę dość mocno. Niestety okoliczności nie końca mi sprzyjały. Po pierwsze podjazd znajdował się jakiś kilometr od startu, więc nie było szans na rozgrzewkę. Po drugie jechałem po obiedzie i czułem się lekko zamulony. Ruszyłem jednak dość mocno, pierwsze metry na nieco twardszym przełożeniu, ale jak na liczniku wyskoczyło mi 11%, to wrzuciłem już najlżejsze przełożenie. Pod sam koniec podjazdu pojawiła się nawet wartość 12% i zacząłem mieć lekko dość. Wstałem więc na korby i trochę przyspieszyłem, niestety nie dałem rady dociągnąć tak do szczytu i na ostatnich kilku metrach znów zwolniłem.
Podjazd DK 95 - górny kościół w Łapczycy: 570 m, 56 m przewyższenia; średnie nachylenie 9,9%; maksymalnie 12,5%; czas: 2:50; średnia 12,1 km/h.
Gdy później porównałem ten czas z dotychczasowymi rekordami, to wyszło mi, że dziś pojechałem 51 s lepiej od najlepszego czasu z 2013 roku.
Po pokonaniu tej górki, czułem podjazd w płucach, chwilę zajęło mi uspokojenie tętna, potem miałem jeszcze kilka mniejszych hopek do przeskoczenia, więc cały czas czułem lekkie pieczenie w płucach. Na płaski teren na dobre wyjechałem na Proszowskiej w Bochni. Potem przejechałem przez Proszówki, Baczków, Gawłówek i dojechałem do Mikluszowic. Dziś ponownie wiało z zachódu, ja jechałem na północ, ale miejscami na otwartym terenie, trochę mi zawiewało. W Mikluszowicach skręciłem do Puszczy, teraz jechałem pod wiatr, ale w lesie nie było to aż tak odczuwalne. Przejazd Żubrostradą, był dość ciężki, ze względu na tłumy ludzi w Puszczy. Jechałem dość równym tempem, lekko ponad 30 km na godzinę. Jak się później okazało na 9,5 km Żubrostrady też wykręciłem swój rekord, choć tylko o 21 s lepszy od rekordu na Peugeocie z 2013 r. Na segmencie Drogi Królewskiej próbowałem mocniej przycisnąć, ale chyba nie miałem już siły, początkowo faktycznie przyspieszyłem, ale końcówkę za Sitowcem ledwo już jechałem. Przez miasto, już centralnie pod wiatr, toczyłem się w zasadzie resztką siły. Mimo wszystko kilka minut po 17, po pokonaniu 35 km byłem w domu.
Wycieczka ogólnie udana, choć forma dziś nie była za rewelacyjna, o ile czas pod Górny Gośniec wykręciłem jeszcze niezły, o tyle wyniki wykręcane na płaskim terenie były już dość przeciętne. Co prawda nie jechałem dziś w trupa, przez większość trasy starałem się jechać minimalnym nakładem sił, ale gdy próbowałem przyspieszyć to okazało się, że nie dam rady.
Na początek największe wyzwanie czyli podjazd od DK94 pod górny kościół w Łapczycy. Ten niespełna 600 m podjazd o średnich nachyleniu 10% pokonywałem już wielokrotnie, ale chyba nigdy nie zmierzyłem się z nim na szosówce, postanowiłem więc, że dziś pojadę pod górę dość mocno. Niestety okoliczności nie końca mi sprzyjały. Po pierwsze podjazd znajdował się jakiś kilometr od startu, więc nie było szans na rozgrzewkę. Po drugie jechałem po obiedzie i czułem się lekko zamulony. Ruszyłem jednak dość mocno, pierwsze metry na nieco twardszym przełożeniu, ale jak na liczniku wyskoczyło mi 11%, to wrzuciłem już najlżejsze przełożenie. Pod sam koniec podjazdu pojawiła się nawet wartość 12% i zacząłem mieć lekko dość. Wstałem więc na korby i trochę przyspieszyłem, niestety nie dałem rady dociągnąć tak do szczytu i na ostatnich kilku metrach znów zwolniłem.
Podjazd DK 95 - górny kościół w Łapczycy: 570 m, 56 m przewyższenia; średnie nachylenie 9,9%; maksymalnie 12,5%; czas: 2:50; średnia 12,1 km/h.
Gdy później porównałem ten czas z dotychczasowymi rekordami, to wyszło mi, że dziś pojechałem 51 s lepiej od najlepszego czasu z 2013 roku.
Po pokonaniu tej górki, czułem podjazd w płucach, chwilę zajęło mi uspokojenie tętna, potem miałem jeszcze kilka mniejszych hopek do przeskoczenia, więc cały czas czułem lekkie pieczenie w płucach. Na płaski teren na dobre wyjechałem na Proszowskiej w Bochni. Potem przejechałem przez Proszówki, Baczków, Gawłówek i dojechałem do Mikluszowic. Dziś ponownie wiało z zachódu, ja jechałem na północ, ale miejscami na otwartym terenie, trochę mi zawiewało. W Mikluszowicach skręciłem do Puszczy, teraz jechałem pod wiatr, ale w lesie nie było to aż tak odczuwalne. Przejazd Żubrostradą, był dość ciężki, ze względu na tłumy ludzi w Puszczy. Jechałem dość równym tempem, lekko ponad 30 km na godzinę. Jak się później okazało na 9,5 km Żubrostrady też wykręciłem swój rekord, choć tylko o 21 s lepszy od rekordu na Peugeocie z 2013 r. Na segmencie Drogi Królewskiej próbowałem mocniej przycisnąć, ale chyba nie miałem już siły, początkowo faktycznie przyspieszyłem, ale końcówkę za Sitowcem ledwo już jechałem. Przez miasto, już centralnie pod wiatr, toczyłem się w zasadzie resztką siły. Mimo wszystko kilka minut po 17, po pokonaniu 35 km byłem w domu.
Wycieczka ogólnie udana, choć forma dziś nie była za rewelacyjna, o ile czas pod Górny Gośniec wykręciłem jeszcze niezły, o tyle wyniki wykręcane na płaskim terenie były już dość przeciętne. Co prawda nie jechałem dziś w trupa, przez większość trasy starałem się jechać minimalnym nakładem sił, ale gdy próbowałem przyspieszyć to okazało się, że nie dam rady.
Praca #31
Czwartek, 23 lipca 2015 | dodano:24.07.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, samotnie
- DST: 27.04 km
- Czas: 00:54
- VAVG 30.04 km/h
- VMAX 36.10 km/h
- Temp.: 25.0 °C
- HRmax: 160 ( 85%)
- HRavg 138 ( 73%)
- Kalorie: 998 kcal
- Podjazdy: 60 m
- Sprzęt: Peugeot Nice
- Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś z samego rana musiałem jechać do Wieliczki załatwić jedną urzędową sprawę, wróciłem koło 8:05 i postanowiłem, że do pracy pojadę jednak na rowerze.
Nie cisnąłem jakoś mega mocno, przez miasto przejechałem nawet dość wolno, ale dalej jak już się rozpędziłem to jechałem całkiem niezłym tempem. Na Woli Zabierzowskiej zdecydowałem się nawet zafiniszować i rezultacie wykręciłem całkiem niezły czas.
Niestety gdy siedziałem w pracy to pogoda gwałtownie się załamała, pojawiły się burze i deszcze, czekał mnie więc powrót do domu po mokrym asfalcie, całkiem możliwe, że wręcz w deszczu.
Niestety sprawdziły się moje obawy, do domu musiałem jechać w deszczu. Co prawda gdy zacząłem się wybierać do domu, to nie padało, ale ledwo wystawiłem rower to zaczęło padać. Ubrałem pelerynę i w drogę. Jechałem wolno, bo po mokrym asfalcie i jeszcze pod wiatr. Do tego moja peleryna łapała każdy podmuch wiatru jak żagiel, więc jechało mi się bardzo ciężko. Na końcu Drogi Królewskiej zobaczyłem, że już nie pada, ściągnąłem kaptur i od razu zaczęło mi się jechać znacznie lepiej. W zasadzie kto wie czy nie lepiej bym zrobił całkiem rezygnując z peleryny, pod spodem i tak byłem cały mokry, po rękach spływał mi pot, a kurtka cały czas łapała wiatr.
Do domu dojechałem mocno zmęczony i cały mokry, buty miałem z dziurami, więc w środku całe mokre, rower po jeździe wyglądał katastrofalnie:(
Na segmentach:
- do pracy - segment nie zaliczony (rekord 10:36 średnia 36,32 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)Nie cisnąłem jakoś mega mocno, przez miasto przejechałem nawet dość wolno, ale dalej jak już się rozpędziłem to jechałem całkiem niezłym tempem. Na Woli Zabierzowskiej zdecydowałem się nawet zafiniszować i rezultacie wykręciłem całkiem niezły czas.
Niestety gdy siedziałem w pracy to pogoda gwałtownie się załamała, pojawiły się burze i deszcze, czekał mnie więc powrót do domu po mokrym asfalcie, całkiem możliwe, że wręcz w deszczu.
Niestety sprawdziły się moje obawy, do domu musiałem jechać w deszczu. Co prawda gdy zacząłem się wybierać do domu, to nie padało, ale ledwo wystawiłem rower to zaczęło padać. Ubrałem pelerynę i w drogę. Jechałem wolno, bo po mokrym asfalcie i jeszcze pod wiatr. Do tego moja peleryna łapała każdy podmuch wiatru jak żagiel, więc jechało mi się bardzo ciężko. Na końcu Drogi Królewskiej zobaczyłem, że już nie pada, ściągnąłem kaptur i od razu zaczęło mi się jechać znacznie lepiej. W zasadzie kto wie czy nie lepiej bym zrobił całkiem rezygnując z peleryny, pod spodem i tak byłem cały mokry, po rękach spływał mi pot, a kurtka cały czas łapała wiatr.
Do domu dojechałem mocno zmęczony i cały mokry, buty miałem z dziurami, więc w środku całe mokre, rower po jeździe wyglądał katastrofalnie:(
Na segmentach:
- z pracy - 12:52 średnia 30,0 km/h (rekord 10:49 średnia 35,63 km/h)
Do pracy: dyst.: 13,53 km; czas: 26:15; średnia: 30,9 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,52 km; czas: 28:19; średnia: 38,6 km/h.
Praca #30 - na Treku
Środa, 22 lipca 2015 | dodano:23.07.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, samotnie
- DST: 27.50 km
- Czas: 00:51
- VAVG 32.35 km/h
- VMAX 35.63 km/h
- Temp.: 28.0 °C
- HRmax: 156 ( 83%)
- HRavg 141 ( 75%)
- Kalorie: 614 kcal
- Podjazdy: 60 m
- Sprzęt: Trek 1200 SL
- Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś mały jubileusz - 30 raz do pracy na rowerze w tym roku:) Tym razem postanowiłem jechać Trekiem, ale nie zamiarem bicia rekordu, a raczej z myślą wypróbowania nowych przełożeń.
Do pracy kręciłem dość szybko, ale na dość miękkim przełożeniu i niskim tętnie. Jechałem cały czas równo bez przyspieszenia nawet w Woli Zabierzowskiej na finiszu. Efektem takiej jazdy czas niewiele ponad 25 minut, do niedawna byłby to rekord, teraz do rekordu brakuje ponad minuty.
Z powrotem pod lekki wiatr, jak to zwykle po południu. Tempo znowu dość równe, bez nadmiernego dociskania. Zatrzymałem się jeszcze na rynku porozmawiać z kolegą, który właśnie wrócił z wakacji, chciałem go nawet przekonać do wypadu na góralach w okolice Myślenic, ale nie udało mi się to. Efektem tego zatrzymania, był niestety fakt, że zapomniałem włączyć stoper w GPS na dojeździe do domu, więc mój czas powrotu jest lekko szacunkowy.
Podczas jazdy zauważyłem niestety, że jednak mam problem z dolnym chwytem kierownicy, przy obecnym ustawieniu mostka na minus. Jak to ktoś napisał na forum rowerowym, mam problem z odpowiednim zgięciem tułowiowa, bo przeszkadza mi zapasowa opona wożona na brzuchu:) Tak właśnie zastanawiam nad moimi problemami w jeździe pod górę i dochodzę do wniosku, że najlepszym rozwiązania było schudnąć, nie jestem co prawda jakiś strasznie gruby - 78-80 kg przy 180 cm wzrostu, ale niektórych miejscach wożę niestety zbędny balast. Wczoraj na stronie naszosie.pl czytałem informacje o jeździe Chrisa Frooma na etapie TdF podczas którego zniszczył rywali, poza danymi o mocy, których za bardzo nie rozumiem były też dane o aktualnej wadze kolarza - 67,5 kg przy 186 cm. Froome jest bardzo wysoki jak na górala, ale waży bardzo mało. W 2010 przed ślubem ważyłem 70-72 kg, potem dość szybko dobiłem do 80 kg, zbicie wagi do powiedzmy 74-75 kg byłoby wskazane, ale niestety wymagało by chyba diety i zdrowego odżywania, niestety mój problem polega na tym, że lubię jeść i to nie koniecznie bardzo zdrowo:)
Na segmentach:
- do pracy - nie zanotowano (rekord 10:36 średnia 36,32 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)
- z pracy - 11:52 średnia 32,5 km/h (rekord 10:49 średnia 35,63 km/h)
Do pracy: dyst.: 13,50 km; czas: 25:23; średnia: 31,9 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,54 km; czas: 26:02; średnia: 31,2 km/h.
Do pracy kręciłem dość szybko, ale na dość miękkim przełożeniu i niskim tętnie. Jechałem cały czas równo bez przyspieszenia nawet w Woli Zabierzowskiej na finiszu. Efektem takiej jazdy czas niewiele ponad 25 minut, do niedawna byłby to rekord, teraz do rekordu brakuje ponad minuty.
Z powrotem pod lekki wiatr, jak to zwykle po południu. Tempo znowu dość równe, bez nadmiernego dociskania. Zatrzymałem się jeszcze na rynku porozmawiać z kolegą, który właśnie wrócił z wakacji, chciałem go nawet przekonać do wypadu na góralach w okolice Myślenic, ale nie udało mi się to. Efektem tego zatrzymania, był niestety fakt, że zapomniałem włączyć stoper w GPS na dojeździe do domu, więc mój czas powrotu jest lekko szacunkowy.
Podczas jazdy zauważyłem niestety, że jednak mam problem z dolnym chwytem kierownicy, przy obecnym ustawieniu mostka na minus. Jak to ktoś napisał na forum rowerowym, mam problem z odpowiednim zgięciem tułowiowa, bo przeszkadza mi zapasowa opona wożona na brzuchu:) Tak właśnie zastanawiam nad moimi problemami w jeździe pod górę i dochodzę do wniosku, że najlepszym rozwiązania było schudnąć, nie jestem co prawda jakiś strasznie gruby - 78-80 kg przy 180 cm wzrostu, ale niektórych miejscach wożę niestety zbędny balast. Wczoraj na stronie naszosie.pl czytałem informacje o jeździe Chrisa Frooma na etapie TdF podczas którego zniszczył rywali, poza danymi o mocy, których za bardzo nie rozumiem były też dane o aktualnej wadze kolarza - 67,5 kg przy 186 cm. Froome jest bardzo wysoki jak na górala, ale waży bardzo mało. W 2010 przed ślubem ważyłem 70-72 kg, potem dość szybko dobiłem do 80 kg, zbicie wagi do powiedzmy 74-75 kg byłoby wskazane, ale niestety wymagało by chyba diety i zdrowego odżywania, niestety mój problem polega na tym, że lubię jeść i to nie koniecznie bardzo zdrowo:)
Na segmentach:
- do pracy - nie zanotowano (rekord 10:36 średnia 36,32 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)
- z pracy - 11:52 średnia 32,5 km/h (rekord 10:49 średnia 35,63 km/h)
Do pracy: dyst.: 13,50 km; czas: 25:23; średnia: 31,9 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,54 km; czas: 26:02; średnia: 31,2 km/h.
Praca #29
Poniedziałek, 20 lipca 2015 | dodano:21.07.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, samotnie
- DST: 27.50 km
- Czas: 00:53
- VAVG 31.13 km/h
- VMAX 35.90 km/h
- Temp.: 24.0 °C
- HRmax: 152 ( 81%)
- HRavg 131 ( 70%)
- Kalorie: 573 kcal
- Podjazdy: 60 m
- Sprzęt: Peugeot Nice
- Aktywność: Jazda na rowerze
To już 29 wyjazd do pracy w tym roku - kolejny rekord. Ostatnio zauważyłem, że coraz bardziej lubię rywalizować, jest to co prawda zwykle rywalizacja z samym sobą, ale dzięki temu np tak często jeżdżę do pracy na rowerze w tym roku.
Dziś nie chciałem za bardzo rywalizować ze swoimi rekordami, więc przełączyłem Garmina na widok mamy, miałem podgląd tylko na prędkość i tętno. Mimo wszystko jechałem dość szybko, było chłodno i mokro, nad ranem musiało ostro padać, do tego jechałem z wiatrem, więc mimo braku walki o rekord jazda mijała mi bardzo szybko. Do pracy dojechałem w czasie 26:37 (średnia 30,6 km/h). Rok temu to byłby super rekord, a teraz to czas który osiągnąłem bez rywalizacji. Teraz rekord wynosi 24:12 na lekko na Treku i 24:22 Peugeotem z wiatrem - czasy już ciężkie do pobicia, choć pewnie kiedyś jeszcze się z nimi zmierzę. Teraz będę jeździł bez rywalizacji, został mi tydzień do urlopu i jak tylko będzie pogoda to zamierzam codziennie jeździć do pracy na rowerze:)
Gdy tylko wyszedłem z pracy, to od razu zauważyłem, że na dworze jest niemal wichura. Wiało bardzo mocno z zachodu. Początkowe metry do Puszczy Niepołomickiej, jechałem w miarę sprawnie, ale wiejący z boku wiatr kilka razy przestawiał mnie na drodze. W Puszczy jak zwykle drzewa dobrze osłaniały od wiatru, choć od czasu do czasu łapałem mocne podmuchy. W mieście już tradycyjnie, wolniej, bo duży ruch i do tego pod wiatr, do domu dojechałem z dużą ulgą, że to już koniec:)
Mimo wiatru w drodze powrotnej udało mi się wykręcić całkiem niezły czas, tym razem już kontrolowałem parametry jazdy i znowu włączyła mi się żyłka sportowa:)
Na segmentach:
- do pracy - segment nie zaliczony (rekord 10:36 średnia 36,32 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)Dziś nie chciałem za bardzo rywalizować ze swoimi rekordami, więc przełączyłem Garmina na widok mamy, miałem podgląd tylko na prędkość i tętno. Mimo wszystko jechałem dość szybko, było chłodno i mokro, nad ranem musiało ostro padać, do tego jechałem z wiatrem, więc mimo braku walki o rekord jazda mijała mi bardzo szybko. Do pracy dojechałem w czasie 26:37 (średnia 30,6 km/h). Rok temu to byłby super rekord, a teraz to czas który osiągnąłem bez rywalizacji. Teraz rekord wynosi 24:12 na lekko na Treku i 24:22 Peugeotem z wiatrem - czasy już ciężkie do pobicia, choć pewnie kiedyś jeszcze się z nimi zmierzę. Teraz będę jeździł bez rywalizacji, został mi tydzień do urlopu i jak tylko będzie pogoda to zamierzam codziennie jeździć do pracy na rowerze:)
Gdy tylko wyszedłem z pracy, to od razu zauważyłem, że na dworze jest niemal wichura. Wiało bardzo mocno z zachodu. Początkowe metry do Puszczy Niepołomickiej, jechałem w miarę sprawnie, ale wiejący z boku wiatr kilka razy przestawiał mnie na drodze. W Puszczy jak zwykle drzewa dobrze osłaniały od wiatru, choć od czasu do czasu łapałem mocne podmuchy. W mieście już tradycyjnie, wolniej, bo duży ruch i do tego pod wiatr, do domu dojechałem z dużą ulgą, że to już koniec:)
Mimo wiatru w drodze powrotnej udało mi się wykręcić całkiem niezły czas, tym razem już kontrolowałem parametry jazdy i znowu włączyła mi się żyłka sportowa:)
Na segmentach:
- z pracy - 12:17 średnia 31,4 km/h (rekord 10:49 średnia 35,63 km/h)
Do pracy: dyst.: 13,57 km; czas: 26:37; średnia: 30,6 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,57 km; czas: 26:58; średnia: 30,2 km/h.
Praca #28 - rekord na Treku, Majka wygrywa na TdF
Czwartek, 16 lipca 2015 | dodano:16.07.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, samotnie
- DST: 27.10 km
- Czas: 00:48
- VAVG 33.88 km/h
- VMAX 38.40 km/h
- Temp.: 25.0 °C
- HRmax: 174 ( 93%)
- HRavg 155 ( 82%)
- Kalorie: 657 kcal
- Podjazdy: 50 m
- Sprzęt: Trek 1200 SL
- Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś po trzech dniach deszczu w końcu zaświeciło słońce, postanowiłem więc jechać rowerem do pracy - tym razem na lekko na Treku.
Jedynym plusem kiepskiej pogody był fakt, że mogłem sobie pooglądać Tour de France. We wtorek na pierwszym górskim etapie Froome zdemolował i zasadzie pozbawił ich złudzeń o zwycięstwie w TdF. Wczoraj do ucieczki zabrał się Rafał Majka, jechał wspaniale i na 50 km przed metą na podjeździe na mityczne Col du Tourmalet odjechał od grupy, wygrał premię górską, potem świetnie zjechał, utrzymał przewagę na płaskim i na ostatnim podjeździe. Pod koniec etapu próbował Rafała gonić Daniel Martin, który wcześniej stracił 2 minuty - jechał bardzo mocno, ale i tak Rafał zameldował się na mecie minutę przed nim. Faworyci pojechali na remis, meldując się na mecie prawie 6 minut po Rafale.
Już wczoraj wieczorem chciałem uczcić zwycięstwo Rafała, przestawiłem nawet mostek w Treku z powrotem na minus, ale padało, więc z jazdy nic nie wyszło. Dziś rano wyciągnąłem z garażu Treka, zabrałem ze sobą tylko kanapki i klucze i koło 7 ruszyłem do pracy.
W zasadzie tak miałem jechać już przed tygodniem i próbować bić rekord, rekord i tak pobiłem ale na Peugeocie z sakwami, więc dziś teoretycznie miałem szansę pojechać lepiej. Dziś nie byłem pewny czy dam rady pojechać na rekord, ale na wszelki wypadek przez miasto próbowałem pojechać mocno, na Drodze Królewskiej wrzuciłem twardsze przełożenie i mocno ciągnąłem do przodu. Za Sitowcem zobaczyłem przed sobą jakiegoś kolarza, nie dochodziłem go za szybko, więc postanowiłem docisnąć i do niego dojechać potem odpocząć na kole. Dogoniłem gościa, jechał na fajnym Cube z lemondką, ale z prędkością ledwie koło 30 km/h, chwilę za nim odpocząłem, ale twierdziłem że pojadę mocniej, wyprzedziłem go pojechałem do przodu.
Przy wyjeździe z lasu stwierdziłem, że mam lepszy czas niż ostatnio przy rekordowym przejeździe, postanowiłem więc zawalczyć o rekord. Jechałem w miarę równo na dość twardym przełożeniu, męczyłem się mocno, ale trzymałem tempo w granicach 34-35 km/h. Na Woli Zabierzowskiej walczyłem dalej, ale już przy tej prędkości nie byłe wstanie mocniej zafiniszować. Na 100 metrów przed metą zegar przeskoczył mi 24 minuty, na mecie czas 24:12 (średnia 33,7 km/h) rekord poprawiony o 10 sekund, ale tym razem jechałem bez wiatru w plecy, więc rekord nie może być podważany przez purystów:)
W drodze powrotnej niestety pod wiatr, wieje niezmiennie z zachodu. Do Puszczy wiatr boczny, choć już trochę przeszkadzający w jeździe. Na Drodze Królewskiej las blokował zapędy wietrzne, czuć je było w zasadzie tylko na Sitowcu i na samym końcu segmentu. Przez miasto już wyraźnie pod wiatr i w ruchu miejskim, więc wysoka średnia szybko spada, najgorsze jest to, że ostatni kilometr był już tradycyjnie pod silny czołowy wiatr. Jednak czas miałem niezły, więc dawałem z siebie wszystko, żeby wykręcić jak najlepszy rekord. Pod domem czas 48:51, a więc z powrotem pojechałem niewiele gorzej niż do pracy - pierwszy wyjazd do pracy na Treku i od razu taki rekord:)
Na segmentach:
- do pracy - 11:22 średnia 33,9 km/h (rekord 10:36 średnia 36,32 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)
- z pracy - 11:17 średnia 34,2 km/h (rekord 10:49 średnia 35,63 km/h)
Do pracy: dyst.: 13,59 km; czas: 24:12; średnia: 33,7 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,54 km; czas: 24:38; średnia: 33,0 km/h.
Po ostatniej wycieczce na Chorągwicę, stwierdziłem że muszę jednak zmienić korbę na kompakt, tym bardziej że moja obecna korba z supportem na ISIS zaczęła coś łapać luzy. Popytałem trochę na forach rowerowych i postanowiłem w końcu zakupić po okazyjnej cenie korbę Shimano 105 do napędów 9/10 rzędowych wraz z supportem również z grupy 105. Co prawda zarówno przerzutka przednia jak i tylna nie do końca są kompatybilne z korbą 50x34 ale jak twierdzą koledzy z forum nie powinno być problemów z działaniem. Jak będzie zobaczymy, korba kupiona i teraz czekam jak przyjdzie, w najgorszym razie kupię jeszcze przerzutkę przednią - dużo nie kosztuję, a przerzutka tylna może mieć problem tylko na skrajnych przełożeniach których i tak trzeba unikać, więc mam nadzieję że da rady.
Drugą sprawą jest kwestia pedałów, obecnie mam założone pedały MTB Shimano, ten system od samego początku mi raczej nie służy, po ostatniej wycieczce prawe kolano dawało mi się mocno we znaki. Od dłuższego czasu myślę o zmianie systemu, gdy kupiłem Treka to były do niego dokręcone pedały szosowe Look (jak się dowiedziałem na forum - w systemie Delta - starszy model zatrzasków Looka). Nie mam do nich bloków, ale można je zakupić na allegro za 60 zł z przesyłką. Niestety do kompletu potrzebowałbym jeszcze butów, bo moje obecne nie nadają się do bloków szosowych. Pojawia się więc pytanie czy gra jest warta świeczki i czy rzeczywiście w systemie szosowym Looka (myślę o blokach z luzem roboczym 9 stopni) będzie mi się jeździć lepiej, a przede wszystkim bezpieczniej dla moich kolan. Ciągle się jeszcze nad tym zastanawiam. Myślałem też o zakupie pedałów Cranka do MTB i zastosowania ich do szosy, wtedy mógłbym wykorzystać obecne buty, ale poczytałem na forach i o ile Cranki są zachwalane w MTB, to do szosy nadają się średnio, bo powierzchnia podparcia buta jest jeszcze mniejsza niż w Shimano. Coś jednak trzeba będzie jednak zrobić bo jednak jazda w zatrzaskach Shimano niekorzystnie odbija się na moim zdrowiu.
PS. Wieczorem przyszła korba, jednak z przekładką poczekam do poniedziałku bo jutro wyjeżdżam do Rabki na weekend i mam planach małą wycieczkę rowerową z podjazdem pod Rdzawkę - mam nadzieję, że dam rady choć może być ciężko bo pod koniec jest odcinek 1,5 ze średnim nachyleniem 11%.
Jedynym plusem kiepskiej pogody był fakt, że mogłem sobie pooglądać Tour de France. We wtorek na pierwszym górskim etapie Froome zdemolował i zasadzie pozbawił ich złudzeń o zwycięstwie w TdF. Wczoraj do ucieczki zabrał się Rafał Majka, jechał wspaniale i na 50 km przed metą na podjeździe na mityczne Col du Tourmalet odjechał od grupy, wygrał premię górską, potem świetnie zjechał, utrzymał przewagę na płaskim i na ostatnim podjeździe. Pod koniec etapu próbował Rafała gonić Daniel Martin, który wcześniej stracił 2 minuty - jechał bardzo mocno, ale i tak Rafał zameldował się na mecie minutę przed nim. Faworyci pojechali na remis, meldując się na mecie prawie 6 minut po Rafale.
Już wczoraj wieczorem chciałem uczcić zwycięstwo Rafała, przestawiłem nawet mostek w Treku z powrotem na minus, ale padało, więc z jazdy nic nie wyszło. Dziś rano wyciągnąłem z garażu Treka, zabrałem ze sobą tylko kanapki i klucze i koło 7 ruszyłem do pracy.
W zasadzie tak miałem jechać już przed tygodniem i próbować bić rekord, rekord i tak pobiłem ale na Peugeocie z sakwami, więc dziś teoretycznie miałem szansę pojechać lepiej. Dziś nie byłem pewny czy dam rady pojechać na rekord, ale na wszelki wypadek przez miasto próbowałem pojechać mocno, na Drodze Królewskiej wrzuciłem twardsze przełożenie i mocno ciągnąłem do przodu. Za Sitowcem zobaczyłem przed sobą jakiegoś kolarza, nie dochodziłem go za szybko, więc postanowiłem docisnąć i do niego dojechać potem odpocząć na kole. Dogoniłem gościa, jechał na fajnym Cube z lemondką, ale z prędkością ledwie koło 30 km/h, chwilę za nim odpocząłem, ale twierdziłem że pojadę mocniej, wyprzedziłem go pojechałem do przodu.
Przy wyjeździe z lasu stwierdziłem, że mam lepszy czas niż ostatnio przy rekordowym przejeździe, postanowiłem więc zawalczyć o rekord. Jechałem w miarę równo na dość twardym przełożeniu, męczyłem się mocno, ale trzymałem tempo w granicach 34-35 km/h. Na Woli Zabierzowskiej walczyłem dalej, ale już przy tej prędkości nie byłe wstanie mocniej zafiniszować. Na 100 metrów przed metą zegar przeskoczył mi 24 minuty, na mecie czas 24:12 (średnia 33,7 km/h) rekord poprawiony o 10 sekund, ale tym razem jechałem bez wiatru w plecy, więc rekord nie może być podważany przez purystów:)
W drodze powrotnej niestety pod wiatr, wieje niezmiennie z zachodu. Do Puszczy wiatr boczny, choć już trochę przeszkadzający w jeździe. Na Drodze Królewskiej las blokował zapędy wietrzne, czuć je było w zasadzie tylko na Sitowcu i na samym końcu segmentu. Przez miasto już wyraźnie pod wiatr i w ruchu miejskim, więc wysoka średnia szybko spada, najgorsze jest to, że ostatni kilometr był już tradycyjnie pod silny czołowy wiatr. Jednak czas miałem niezły, więc dawałem z siebie wszystko, żeby wykręcić jak najlepszy rekord. Pod domem czas 48:51, a więc z powrotem pojechałem niewiele gorzej niż do pracy - pierwszy wyjazd do pracy na Treku i od razu taki rekord:)
Na segmentach:
- do pracy - 11:22 średnia 33,9 km/h (rekord 10:36 średnia 36,32 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)
- z pracy - 11:17 średnia 34,2 km/h (rekord 10:49 średnia 35,63 km/h)
Do pracy: dyst.: 13,59 km; czas: 24:12; średnia: 33,7 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,54 km; czas: 24:38; średnia: 33,0 km/h.
Po ostatniej wycieczce na Chorągwicę, stwierdziłem że muszę jednak zmienić korbę na kompakt, tym bardziej że moja obecna korba z supportem na ISIS zaczęła coś łapać luzy. Popytałem trochę na forach rowerowych i postanowiłem w końcu zakupić po okazyjnej cenie korbę Shimano 105 do napędów 9/10 rzędowych wraz z supportem również z grupy 105. Co prawda zarówno przerzutka przednia jak i tylna nie do końca są kompatybilne z korbą 50x34 ale jak twierdzą koledzy z forum nie powinno być problemów z działaniem. Jak będzie zobaczymy, korba kupiona i teraz czekam jak przyjdzie, w najgorszym razie kupię jeszcze przerzutkę przednią - dużo nie kosztuję, a przerzutka tylna może mieć problem tylko na skrajnych przełożeniach których i tak trzeba unikać, więc mam nadzieję że da rady.
Drugą sprawą jest kwestia pedałów, obecnie mam założone pedały MTB Shimano, ten system od samego początku mi raczej nie służy, po ostatniej wycieczce prawe kolano dawało mi się mocno we znaki. Od dłuższego czasu myślę o zmianie systemu, gdy kupiłem Treka to były do niego dokręcone pedały szosowe Look (jak się dowiedziałem na forum - w systemie Delta - starszy model zatrzasków Looka). Nie mam do nich bloków, ale można je zakupić na allegro za 60 zł z przesyłką. Niestety do kompletu potrzebowałbym jeszcze butów, bo moje obecne nie nadają się do bloków szosowych. Pojawia się więc pytanie czy gra jest warta świeczki i czy rzeczywiście w systemie szosowym Looka (myślę o blokach z luzem roboczym 9 stopni) będzie mi się jeździć lepiej, a przede wszystkim bezpieczniej dla moich kolan. Ciągle się jeszcze nad tym zastanawiam. Myślałem też o zakupie pedałów Cranka do MTB i zastosowania ich do szosy, wtedy mógłbym wykorzystać obecne buty, ale poczytałem na forach i o ile Cranki są zachwalane w MTB, to do szosy nadają się średnio, bo powierzchnia podparcia buta jest jeszcze mniejsza niż w Shimano. Coś jednak trzeba będzie jednak zrobić bo jednak jazda w zatrzaskach Shimano niekorzystnie odbija się na moim zdrowiu.
PS. Wieczorem przyszła korba, jednak z przekładką poczekam do poniedziałku bo jutro wyjeżdżam do Rabki na weekend i mam planach małą wycieczkę rowerową z podjazdem pod Rdzawkę - mam nadzieję, że dam rady choć może być ciężko bo pod koniec jest odcinek 1,5 ze średnim nachyleniem 11%.
Praca #27 - nowy rekord
Piątek, 10 lipca 2015 | dodano:11.07.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, samotnie
- DST: 27.01 km
- Czas: 00:49
- VAVG 33.07 km/h
- VMAX 32.70 km/h
- Temp.: 15.0 °C
- HRmax: 170 ( 90%)
- HRavg 146 ( 78%)
- Kalorie: 634 kcal
- Podjazdy: 60 m
- Sprzęt: Peugeot Nice
- Aktywność: Jazda na rowerze
Po dwóch dniach przerwy ponownie jadę do pracy na rowerze. Planowałem nawet wybrać się na Treku i w tym celu zawiozłem wcześniej do pracy wszystkie potrzebne mi rzeczy, żebym mógł jechać na lekko, ale dziś rano było dość zimno, więc zdecydowałem się jechać normalnie Peugeotem z sakwą.
Od momentu gdy udało mi się wykręcić do pracy czas poniżej 26 minut zacząłem rozmyślać, nad rekordem poniżej 25 minut. Obliczyłem sobie, że potrzebowałbym do tego średniej około 32,5 km/h. 17 czerwca udało mi się wykręcić czas 25:18 (średnia 32,2 km/h) i to był obowiązujący do dziś rekord. Trekiem do pracy chciałem jechać między innymi po to, żeby ten rekord poprawić. Zrobiłem już raz na te trasie czas poniżej 25 minut, ale w drodze powrotnej do domu, 8 czerwca na dłuższej, bo prowadzącej jeszcze przez rynek trasie wykręciłem czas 24:25 (średnia 34,3 km/h) ale wtedy miałem mocno z wiatrem:)
Dziś wsiadłem na rower i od razu zauważyłem, że jest zimno około 13 stopni i mocno wieje, ale co ciekawe wieje raczej na moją korzyść. W zasadzie decyzja wyboru Peugeota do jazdy spowodowała, że rekordu zrezygnowałem, ale ponieważ było zimno, to od samego początku pokręciłem dość mocno. Na obwodnicy miałem średnią ponad 29 km/h i do tego udało mi się przeciąć drogę bez zatrzymania, na Drodze Królewskiej wrzuciłem twardsze przełożenie i jazda. Prędkość wysoka, wyraźnie jadę z wiatrem, początkowo ponad 35 km/h, za Sitowcem trochę słabnę, ale nadal jadę koło 33 km/h. Z przeciwka mija mnie gościu, którego dość często spotykam podczas porannej jazdy, jedzie na crossie praktycznie leżąc na kierownicy, on ma pod wiatr. Im bliżej leśniczówki tym bardziej słabnę, ale postanawiam powalczyć chociaż do końca segmentu, w końcu skręcam na Zabierzów, jest lekko z górki, więc pociągam kilka łyków z bidonu i jadę dalej. Na wylocie z lasu mam średnią 33 km/h, wystarczy więc ją utrzymać i będzie rekord, ale czy na otwartej przestrzeni nie zderzę się z wiatrem?
Wyjeżdżam z lasu, wiatr wieje lekko z boku, ale dalej na moją korzyść, więc trzymam równe tempo w okolicach 34 km/h. Przejeżdżam przez Zabierzów i wyjeżdżam na łąki, droga lekko kręci, jak zawraca na zachód to zderzam się wiatrem, ale na szczęście to tylko chwila, po chwili znów jadę na północ i mogę kręcić szybciej. Na finiszu w Woli Zabierzowskiej już nie jestem stanie przyspieszyć, ale staram się trzymać równe mocno tempo. Przecinam linię mety pod szkołą, patrzę na licznik - jest nowy rekord: czas 24:22 (średnia 33,4 km/h) i to na Peugeocie, co by było jakbym dziś pojechał na Treku? Trzeba uczciwie przyznać, że warunki dziś sprzyjały, niska temperatura dopingowała do szybkiego kręcenia, a wiatr wyraźnie pchał mnie do przodu. Cel na ten sezon został osiągnięty - dojazd do pracy poniżej 25 minut, nowy rekord jest mocno wyśrubowany i pewnie ciężko będzie się nim ponownie zmierzyć, tym razem bez lekkiego Treka chyba się nie obędzie:)
Z powrotem w zasadzie miałem jechać powoli, szczególnie jak zobaczyłem jak mocno wieje, ale jak już rozpędziłem maszynę to postanowiłem pociągnąć. Wiało w zasadzie w tym samym kierunku co rano, tylko jakby trochę mocniej. Do Puszczy Niepołomickiej było jeszcze nie najgorzej, zawiewało mi z boku, czasem lekko w twarz, ale kręciłem dość sprawnie. W Puszczy kilka razy poczułem podmuch prosto w twarz, ale ściana drzew dość skutecznie blokowała szalejący wiatr. Kręciłem na przełożeniu 42x16 z kadencją dochodzącą do 100 obrotów, kilka razy zastanawiałem się czy nie wrzucić czegoś twardszego, ale zawsze wtedy mocniej powiewało. Szczególnie mocno wiatr uderzył we mnie na Sitowcu, gdzie jechałem skrajem lasu, na szczęście zaraz wróciłem do lasu i znowu było nie najgorzej. Przy wjeździe do miasta poczułem jak mocno wieje, do tego coś nie do końca miałem szczęście na skrzyżowaniach, taki jeden czerwony Golf skutecznie blokował mnie najpierw pod sklepem Lubarskiego, a potem na rondzie pod kościołem. Dojazd z rynku do domu, to już całkiem kiepsko, centralnie pod wiatr, ale mi to cisnąłem ile się bo chciałem się zmieścić w czasie poniżej 50 minut. Pod domem czas 49:58 - rekordowo, choć w zasadzie rekordów z pracy do domu nie liczę, bo moje drogi powrotu bywają różne, tym razem jechałem prosto do domu, więc tak jak rano.
Czas łączny poniżej 50 minut to wynik bez precedensu, co prawda stoper w drodze powrotnej włączyłem dopiero po oddaniu kluczy czyli jakieś 100 metrów za linią z której zwykle startuję, więc gdybym jechał jak zwykle to pewnie z 10 sekund należało by jeszcze doliczyć, ale i tak jest to czas znakomity.
Od momentu gdy udało mi się wykręcić do pracy czas poniżej 26 minut zacząłem rozmyślać, nad rekordem poniżej 25 minut. Obliczyłem sobie, że potrzebowałbym do tego średniej około 32,5 km/h. 17 czerwca udało mi się wykręcić czas 25:18 (średnia 32,2 km/h) i to był obowiązujący do dziś rekord. Trekiem do pracy chciałem jechać między innymi po to, żeby ten rekord poprawić. Zrobiłem już raz na te trasie czas poniżej 25 minut, ale w drodze powrotnej do domu, 8 czerwca na dłuższej, bo prowadzącej jeszcze przez rynek trasie wykręciłem czas 24:25 (średnia 34,3 km/h) ale wtedy miałem mocno z wiatrem:)
Dziś wsiadłem na rower i od razu zauważyłem, że jest zimno około 13 stopni i mocno wieje, ale co ciekawe wieje raczej na moją korzyść. W zasadzie decyzja wyboru Peugeota do jazdy spowodowała, że rekordu zrezygnowałem, ale ponieważ było zimno, to od samego początku pokręciłem dość mocno. Na obwodnicy miałem średnią ponad 29 km/h i do tego udało mi się przeciąć drogę bez zatrzymania, na Drodze Królewskiej wrzuciłem twardsze przełożenie i jazda. Prędkość wysoka, wyraźnie jadę z wiatrem, początkowo ponad 35 km/h, za Sitowcem trochę słabnę, ale nadal jadę koło 33 km/h. Z przeciwka mija mnie gościu, którego dość często spotykam podczas porannej jazdy, jedzie na crossie praktycznie leżąc na kierownicy, on ma pod wiatr. Im bliżej leśniczówki tym bardziej słabnę, ale postanawiam powalczyć chociaż do końca segmentu, w końcu skręcam na Zabierzów, jest lekko z górki, więc pociągam kilka łyków z bidonu i jadę dalej. Na wylocie z lasu mam średnią 33 km/h, wystarczy więc ją utrzymać i będzie rekord, ale czy na otwartej przestrzeni nie zderzę się z wiatrem?
Wyjeżdżam z lasu, wiatr wieje lekko z boku, ale dalej na moją korzyść, więc trzymam równe tempo w okolicach 34 km/h. Przejeżdżam przez Zabierzów i wyjeżdżam na łąki, droga lekko kręci, jak zawraca na zachód to zderzam się wiatrem, ale na szczęście to tylko chwila, po chwili znów jadę na północ i mogę kręcić szybciej. Na finiszu w Woli Zabierzowskiej już nie jestem stanie przyspieszyć, ale staram się trzymać równe mocno tempo. Przecinam linię mety pod szkołą, patrzę na licznik - jest nowy rekord: czas 24:22 (średnia 33,4 km/h) i to na Peugeocie, co by było jakbym dziś pojechał na Treku? Trzeba uczciwie przyznać, że warunki dziś sprzyjały, niska temperatura dopingowała do szybkiego kręcenia, a wiatr wyraźnie pchał mnie do przodu. Cel na ten sezon został osiągnięty - dojazd do pracy poniżej 25 minut, nowy rekord jest mocno wyśrubowany i pewnie ciężko będzie się nim ponownie zmierzyć, tym razem bez lekkiego Treka chyba się nie obędzie:)
Z powrotem w zasadzie miałem jechać powoli, szczególnie jak zobaczyłem jak mocno wieje, ale jak już rozpędziłem maszynę to postanowiłem pociągnąć. Wiało w zasadzie w tym samym kierunku co rano, tylko jakby trochę mocniej. Do Puszczy Niepołomickiej było jeszcze nie najgorzej, zawiewało mi z boku, czasem lekko w twarz, ale kręciłem dość sprawnie. W Puszczy kilka razy poczułem podmuch prosto w twarz, ale ściana drzew dość skutecznie blokowała szalejący wiatr. Kręciłem na przełożeniu 42x16 z kadencją dochodzącą do 100 obrotów, kilka razy zastanawiałem się czy nie wrzucić czegoś twardszego, ale zawsze wtedy mocniej powiewało. Szczególnie mocno wiatr uderzył we mnie na Sitowcu, gdzie jechałem skrajem lasu, na szczęście zaraz wróciłem do lasu i znowu było nie najgorzej. Przy wjeździe do miasta poczułem jak mocno wieje, do tego coś nie do końca miałem szczęście na skrzyżowaniach, taki jeden czerwony Golf skutecznie blokował mnie najpierw pod sklepem Lubarskiego, a potem na rondzie pod kościołem. Dojazd z rynku do domu, to już całkiem kiepsko, centralnie pod wiatr, ale mi to cisnąłem ile się bo chciałem się zmieścić w czasie poniżej 50 minut. Pod domem czas 49:58 - rekordowo, choć w zasadzie rekordów z pracy do domu nie liczę, bo moje drogi powrotu bywają różne, tym razem jechałem prosto do domu, więc tak jak rano.
Czas łączny poniżej 50 minut to wynik bez precedensu, co prawda stoper w drodze powrotnej włączyłem dopiero po oddaniu kluczy czyli jakieś 100 metrów za linią z której zwykle startuję, więc gdybym jechał jak zwykle to pewnie z 10 sekund należało by jeszcze doliczyć, ale i tak jest to czas znakomity.
Na segmentach:
- do pracy - 11:23 średnia 33,8 km/h (rekord 10:36 średnia 36,32 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)
- z pracy - 11:55 średnia 32,3 km/h (rekord 10:49 średnia 35,63 km/h)
Do pracy: dyst.: 13,56 km; czas: 24:22; średnia: 33,4 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,44 km; czas: 25:35; średnia: 31,5 km/h.
Praca #26
Wtorek, 7 lipca 2015 | dodano:08.07.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, samotnie
- DST: 27.01 km
- Czas: 00:54
- VAVG 30.01 km/h
- VMAX 36.80 km/h
- Temp.: 25.0 °C
- HRmax: 145 ( 77%)
- HRavg 127 ( 67%)
- Kalorie: 549 kcal
- Podjazdy: 60 m
- Sprzęt: Peugeot Nice
- Aktywność: Jazda na rowerze
Nie mam kiedy odpocząć od roweru bo dziś kolejny raz musiałem jechać do pracy rowerem.
Postanowiłem, że dziś pojadę trochę szybciej niż wczoraj, ale bez przesady, bo nogi miałem jeszcze ciągle zmęczone po wyprawie. Wymieniłem też baterie w czujniku tętna, który padł mi na wyprawie i dziś miałem podgląd na swoje tętno.Zacząłem dość wolno, a w lesie jechałem na miękkim przełożeniu 42x16, ale starałem się trzymać kadencję powyżej 90 obrotów. W efekcie na segmencie na Drodze Królewskiej trzymałem średnią około 30 km/h. Dziwiłem się natomiast wskazaniom czujnika tętna, bo pomiar pokazywał wartości w okolicach 125 uderzeń, to strasznie wolno czyżby czujnik nawalał. Po wyjeździe w Puszczy postanowiłem lekko przyspieszyć, wrzuciłem przełożenie 52x18 i tak dojechałem do pracy, dzięki temu udało mi się podnieść średnią całego odcinka powyżej 30 km/h i uzyskać czas poniżej 27 minut.
Gdy wyszedłem z pracy to uderzył mnie dość mocny, gorący wiatr z którym musiałem trochę się zmagać. Starałem się jechać mocniej, do lasu było ciężko, ale na segmencie wyraźnie przyspieszyłem. Starałem się też uzyskać wyższe tętno, bo mój pulsometr z trudem dochodził do 130. Dopiero jak wrzuciłem twardsze przełożenie i docisnąłem do 95 obrotów to powoli zaczął dochodzić do 140 uderzeń. Tak się zastanawiam, czy czujnik coś nawala, czy też moje serce przyzwyczajone do sporego wysiłku podczas wyprawy, uznaje taką niezbyt szybką jazdę do pracy za mały pikuś i po prostu tak wolno bije. W mieście nie miałem niestety szczęścia i mimo iż pojechałem prosto do domu, bez postoju w rynku do wykręciłem minimalnie słabszy czas niż rano, przy relatywnie większym zmęczeniu.
Na segmentach:
- do pracy - 12:45 średnia 30,2 km/h (rekord 10:36 średnia 36,32 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)
- z pracy - 12:10 średnia 31,7 km/h (rekord 10:49 średnia 35,63 km/h)
Do pracy: dyst.: 13,54 km; czas: 26:57; średnia: 30,1 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,48 km; czas: 27:03; średnia: 29,9 km/h.
Postanowiłem, że dziś pojadę trochę szybciej niż wczoraj, ale bez przesady, bo nogi miałem jeszcze ciągle zmęczone po wyprawie. Wymieniłem też baterie w czujniku tętna, który padł mi na wyprawie i dziś miałem podgląd na swoje tętno.Zacząłem dość wolno, a w lesie jechałem na miękkim przełożeniu 42x16, ale starałem się trzymać kadencję powyżej 90 obrotów. W efekcie na segmencie na Drodze Królewskiej trzymałem średnią około 30 km/h. Dziwiłem się natomiast wskazaniom czujnika tętna, bo pomiar pokazywał wartości w okolicach 125 uderzeń, to strasznie wolno czyżby czujnik nawalał. Po wyjeździe w Puszczy postanowiłem lekko przyspieszyć, wrzuciłem przełożenie 52x18 i tak dojechałem do pracy, dzięki temu udało mi się podnieść średnią całego odcinka powyżej 30 km/h i uzyskać czas poniżej 27 minut.
Gdy wyszedłem z pracy to uderzył mnie dość mocny, gorący wiatr z którym musiałem trochę się zmagać. Starałem się jechać mocniej, do lasu było ciężko, ale na segmencie wyraźnie przyspieszyłem. Starałem się też uzyskać wyższe tętno, bo mój pulsometr z trudem dochodził do 130. Dopiero jak wrzuciłem twardsze przełożenie i docisnąłem do 95 obrotów to powoli zaczął dochodzić do 140 uderzeń. Tak się zastanawiam, czy czujnik coś nawala, czy też moje serce przyzwyczajone do sporego wysiłku podczas wyprawy, uznaje taką niezbyt szybką jazdę do pracy za mały pikuś i po prostu tak wolno bije. W mieście nie miałem niestety szczęścia i mimo iż pojechałem prosto do domu, bez postoju w rynku do wykręciłem minimalnie słabszy czas niż rano, przy relatywnie większym zmęczeniu.
Na segmentach:
- do pracy - 12:45 średnia 30,2 km/h (rekord 10:36 średnia 36,32 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)
- z pracy - 12:10 średnia 31,7 km/h (rekord 10:49 średnia 35,63 km/h)
Do pracy: dyst.: 13,54 km; czas: 26:57; średnia: 30,1 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,48 km; czas: 27:03; średnia: 29,9 km/h.
Praca #25
Poniedziałek, 6 lipca 2015 | dodano:08.07.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, samotnie
- DST: 27.64 km
- Czas: 00:59
- VAVG 28.11 km/h
- VMAX 32.00 km/h
- Temp.: 25.0 °C
- HRmax: 150 ( 80%)
- HRavg 141 ( 75%)
- Kalorie: 927 kcal
- Podjazdy: 60 m
- Sprzęt: Peugeot Nice
- Aktywność: Jazda na rowerze
Po wyprawie rowerowej miałem odpoczywać, ale okazało się, że nie mam samochodu i będę musiał jechać rowerem. Ponieważ jednak byłem dość mocno zmęczony, to dzisiejszy wyjazd był bardzo mocno piknikowy.
Kręciłem sobie na dość miękkim przełożeniu z niską intensywnością starając się jak najmniej zmęczyć.
Niestety w drodze powrotnej musiałem trochę powalczyć z wiatrem, więc kręciłem równie wolno jak rano, ale męczyłem się już dość mocno.
Wyjazd jednak uznaję za udany, ponieważ mimo zmęczenia po wyprawie jechałem dość sprawnie i pewnie jakby trzeba było kręcić kolejny dzień na wyprawie to nie byłoby większego problemu.
Do pracy: dyst.: 13,50 km; czas: 28:49; średnia: 28,1 km/h.
Z pracy: dyst.: 14,13 km; czas: 30:25; średnia: 27,4 km/h.
Kręciłem sobie na dość miękkim przełożeniu z niską intensywnością starając się jak najmniej zmęczyć.
Niestety w drodze powrotnej musiałem trochę powalczyć z wiatrem, więc kręciłem równie wolno jak rano, ale męczyłem się już dość mocno.
Wyjazd jednak uznaję za udany, ponieważ mimo zmęczenia po wyprawie jechałem dość sprawnie i pewnie jakby trzeba było kręcić kolejny dzień na wyprawie to nie byłoby większego problemu.
Do pracy: dyst.: 13,50 km; czas: 28:49; średnia: 28,1 km/h.
Praca #24 - na crossie
Czwartek, 2 lipca 2015 | dodano:06.07.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 27.70 km
- Czas: 00:59
- VAVG 28.17 km/h
- VMAX 33.00 km/h
- Temp.: 23.0 °C
- HRmax: 153 ( 81%)
- HRavg 135 ( 72%)
- Kalorie: 667 kcal
- Podjazdy: 60 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś wybrałem się do pracy na crossie. Jutro jadę do Częstochowy, więc chciałem sobie wypróbować rower przed mini wyprawą. Jak pisałem we wcześniejszym wpisie, trochę ostatnio przy rowerze pozmieniałem, a najważniejszą zmiana jest nowy bagażnik crosso, przystosowany do przewozu sakw. Rano założyłem, więc sakwę na rower i ruszyłem do pracy.
Pierwsze wrażenie z jazdy, to niska prędkość, naprawdę się starałem, ale utrzymanie prędkości 30 km/h to już spory wyczyn. Nie chciałem się za bardzo forsować, więc jechałem wolniej i przez cały czas miałem wrażenie, że prawie stoję w miejscu. Nie mogłem też dobrać odpowiedniego przełożenia do kadencji 90-95, albo było za wolno, albo za ciężko, w sumie można powiedzieć, że w porównaniu do jazdy szosówką jechało mi się źle. Ostatecznie wykręciłem czas 29:24 - średnia 27,7 km/h, biorąc pod uwagę czasy na szosówce to słaby rezultat, jednak z drugiej strony jak w kwietniu dwa razy jechałem crossem to wykręciłem czasy 32:04 a potem 30:20. Patrząc na ubiegłoroczne rezultaty to tak naprawdę tylko raz przejechałem tą trasę szybciej było to 17.07.2014 r. - czas 29:17, potem jeszcze był jeden podobny czas, a wszystkie pozostał rezultaty były grubo powyżej 30 minut, zwykle około 32 minut. Z tej perspektywy mój dzisiejszy czas, jest prawie rekordowy, a jakbym się uparł to na pewno mogłem jechać szybciej. Mimo wszystko jazda nie sprawiała mi za wiele przyjemności, miałem wrażenie, że wkładam w nią zbyt wiele sił efekt jest marny, jednak wykorzystanie Peugeota do dojazdów do pracy było strzałem w 10, wczoraj jadąc na kompletnym lajcie wykręciłem czas 26:20, trzy minuty szybciej, a zmęczony byłem mniej.
W drodze powrotnej jechałem trochę szybciej, jakoś sprawniej mi się pedałowało, w rezultacie na całej trasie wykręciłem całkiem niezły czas jak na crossa. Całkiem nieźle wypadłem też na segmentach, do pracy 28,2 km/h, z pracy 29,1 km/h.
Do pracy: dyst.: 13,6 km; czas: 29:24; średnia: 27,7 km/h.
Z pracy: dyst.: 14,12 km; czas: 29:54; średnia: 28,3 km/h.
Pierwsze wrażenie z jazdy, to niska prędkość, naprawdę się starałem, ale utrzymanie prędkości 30 km/h to już spory wyczyn. Nie chciałem się za bardzo forsować, więc jechałem wolniej i przez cały czas miałem wrażenie, że prawie stoję w miejscu. Nie mogłem też dobrać odpowiedniego przełożenia do kadencji 90-95, albo było za wolno, albo za ciężko, w sumie można powiedzieć, że w porównaniu do jazdy szosówką jechało mi się źle. Ostatecznie wykręciłem czas 29:24 - średnia 27,7 km/h, biorąc pod uwagę czasy na szosówce to słaby rezultat, jednak z drugiej strony jak w kwietniu dwa razy jechałem crossem to wykręciłem czasy 32:04 a potem 30:20. Patrząc na ubiegłoroczne rezultaty to tak naprawdę tylko raz przejechałem tą trasę szybciej było to 17.07.2014 r. - czas 29:17, potem jeszcze był jeden podobny czas, a wszystkie pozostał rezultaty były grubo powyżej 30 minut, zwykle około 32 minut. Z tej perspektywy mój dzisiejszy czas, jest prawie rekordowy, a jakbym się uparł to na pewno mogłem jechać szybciej. Mimo wszystko jazda nie sprawiała mi za wiele przyjemności, miałem wrażenie, że wkładam w nią zbyt wiele sił efekt jest marny, jednak wykorzystanie Peugeota do dojazdów do pracy było strzałem w 10, wczoraj jadąc na kompletnym lajcie wykręciłem czas 26:20, trzy minuty szybciej, a zmęczony byłem mniej.
W drodze powrotnej jechałem trochę szybciej, jakoś sprawniej mi się pedałowało, w rezultacie na całej trasie wykręciłem całkiem niezły czas jak na crossa. Całkiem nieźle wypadłem też na segmentach, do pracy 28,2 km/h, z pracy 29,1 km/h.
Do pracy: dyst.: 13,6 km; czas: 29:24; średnia: 27,7 km/h.
Z pracy: dyst.: 14,12 km; czas: 29:54; średnia: 28,3 km/h.