- Kategorie bloga:
- 0-20 km (165)
- 100 km i więcej (35)
- 21-40 km (294)
- 41-60 km (130)
- 61-80 km (36)
- 81-99 km (12)
- Akcja cmentarze 2014 (10)
- Geocaching (8)
- Gniezno 2016 (5)
- Jura 2015 (3)
- Jura 2016 (3)
- Jura2012 (2)
- Łapczyca (51)
- Mazury 2012 (9)
- miasto (11)
- pieszo (26)
- Po górkach (325)
- Po płaskim (348)
- praca (107)
- Przez Puszczę Niepołomicką (291)
- Rajdy rekreacyjne (6)
- RNO (24)
- samotnie (383)
- w grupie (29)
- Wiedeń 2013 (6)
- wycieczki piesze (6)
- Wyprawy wielodniowe (34)
- wyścig kolarski (19)
- Z córką (15)
- Z uczniami (5)
- Z Żoną / Narzeczoną (66)
- Zachodniogalicyjskie cmentarze (104)
- zawody (24)
Praca #31
Czwartek, 23 lipca 2015 | dodano:24.07.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, samotnie
- DST: 27.04 km
- Czas: 00:54
- VAVG 30.04 km/h
- VMAX 36.10 km/h
- Temp.: 25.0 °C
- HRmax: 160 ( 85%)
- HRavg 138 ( 73%)
- Kalorie: 998 kcal
- Podjazdy: 60 m
- Sprzęt: Peugeot Nice
- Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś z samego rana musiałem jechać do Wieliczki załatwić jedną urzędową sprawę, wróciłem koło 8:05 i postanowiłem, że do pracy pojadę jednak na rowerze.
Nie cisnąłem jakoś mega mocno, przez miasto przejechałem nawet dość wolno, ale dalej jak już się rozpędziłem to jechałem całkiem niezłym tempem. Na Woli Zabierzowskiej zdecydowałem się nawet zafiniszować i rezultacie wykręciłem całkiem niezły czas.
Niestety gdy siedziałem w pracy to pogoda gwałtownie się załamała, pojawiły się burze i deszcze, czekał mnie więc powrót do domu po mokrym asfalcie, całkiem możliwe, że wręcz w deszczu.
Niestety sprawdziły się moje obawy, do domu musiałem jechać w deszczu. Co prawda gdy zacząłem się wybierać do domu, to nie padało, ale ledwo wystawiłem rower to zaczęło padać. Ubrałem pelerynę i w drogę. Jechałem wolno, bo po mokrym asfalcie i jeszcze pod wiatr. Do tego moja peleryna łapała każdy podmuch wiatru jak żagiel, więc jechało mi się bardzo ciężko. Na końcu Drogi Królewskiej zobaczyłem, że już nie pada, ściągnąłem kaptur i od razu zaczęło mi się jechać znacznie lepiej. W zasadzie kto wie czy nie lepiej bym zrobił całkiem rezygnując z peleryny, pod spodem i tak byłem cały mokry, po rękach spływał mi pot, a kurtka cały czas łapała wiatr.
Do domu dojechałem mocno zmęczony i cały mokry, buty miałem z dziurami, więc w środku całe mokre, rower po jeździe wyglądał katastrofalnie:(
Na segmentach:
- do pracy - segment nie zaliczony (rekord 10:36 średnia 36,32 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)Nie cisnąłem jakoś mega mocno, przez miasto przejechałem nawet dość wolno, ale dalej jak już się rozpędziłem to jechałem całkiem niezłym tempem. Na Woli Zabierzowskiej zdecydowałem się nawet zafiniszować i rezultacie wykręciłem całkiem niezły czas.
Niestety gdy siedziałem w pracy to pogoda gwałtownie się załamała, pojawiły się burze i deszcze, czekał mnie więc powrót do domu po mokrym asfalcie, całkiem możliwe, że wręcz w deszczu.
Niestety sprawdziły się moje obawy, do domu musiałem jechać w deszczu. Co prawda gdy zacząłem się wybierać do domu, to nie padało, ale ledwo wystawiłem rower to zaczęło padać. Ubrałem pelerynę i w drogę. Jechałem wolno, bo po mokrym asfalcie i jeszcze pod wiatr. Do tego moja peleryna łapała każdy podmuch wiatru jak żagiel, więc jechało mi się bardzo ciężko. Na końcu Drogi Królewskiej zobaczyłem, że już nie pada, ściągnąłem kaptur i od razu zaczęło mi się jechać znacznie lepiej. W zasadzie kto wie czy nie lepiej bym zrobił całkiem rezygnując z peleryny, pod spodem i tak byłem cały mokry, po rękach spływał mi pot, a kurtka cały czas łapała wiatr.
Do domu dojechałem mocno zmęczony i cały mokry, buty miałem z dziurami, więc w środku całe mokre, rower po jeździe wyglądał katastrofalnie:(
Na segmentach:
- z pracy - 12:52 średnia 30,0 km/h (rekord 10:49 średnia 35,63 km/h)
Do pracy: dyst.: 13,53 km; czas: 26:15; średnia: 30,9 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,52 km; czas: 28:19; średnia: 38,6 km/h.