Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Po górkach

Dystans całkowity:12896.04 km (w terenie 1568.70 km; 12.16%)
Czas w ruchu:673:49
Średnia prędkość:19.14 km/h
Maksymalna prędkość:76.10 km/h
Suma podjazdów:133342 m
Maks. tętno maksymalne:189 (101 %)
Maks. tętno średnie:157 (83 %)
Suma kalorii:94371 kcal
Liczba aktywności:325
Średnio na aktywność:39.68 km i 2h 04m
Więcej statystyk

DWD - Sidzina - Wielka Polana - DWD

Środa, 30 maja 2012 | dodano:31.05.2012 Kategoria 0-20 km, Po górkach
  • DST: 11.40 km
  • Czas: 00:40
  • VAVG 17.10 km/h
  • VMAX 45.00 km/h
  • Temp.: 17.0 °C
  • Podjazdy: 238 m
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Na zdjęciach: kościół w Sidzinie, Dąb Adam oraz Wielka Polana - przystanek początek szlaku czarnego na Halę Krupową.

Po wycieczce pieszej na Halę Krupową, znów po południu mieliśmy trochę wolnego czasu, więc postanowiliśmy ponownie przejechać się na rowerach. Z DWD zjechaliśmy do Sidziny pod dęba i tym razem uderzyliśmy drogą w prawo do centrum Sidziny, zrobiliśmy zakupy i pojechaliśmy jeszcze kawałek dalej przez wieś, ale nie wypatrzyliśmy nic ciekawego, więc po chwili podjeżdżaliśmy pod górę pod DWD. Poszło łatwo, więc postanowiliśmy pojechać jeszcze wyżej do przystanku PKS Wielka Polana, skąd rano startowaliśmy czarnym szlakiem na Halę Krupową.

Podjazd na odcinku od dęba do przystanku na Wielkiej Polanie, startujemy z wysokości 537 m npm by po 5,3 metrach dojechać do przystanku na wysokości 758 m npm, co daję nam 221 metrów przewyższenia o średnim nachyleniu jakiś 4-5%, ale powyżej DWD zaczynają się odcinki bardziej strome. Z Wielkiej Polany zjechaliśmy do DWD, gdzie od pani pracującej z naszymi dziećmi dowiedzieliśmy się, że droga wiedzie jeszcze wyżej i to stromy serpentynami na Przełęcz Zubrzycką.

Galeria wycieczki



Mapa geocontext

DWD - Sidzina - DWD

Wtorek, 29 maja 2012 | dodano:31.05.2012 Kategoria 0-20 km, Po górkach
  • DST: 7.80 km
  • Czas: 00:28
  • VAVG 16.71 km/h
  • VMAX 45.00 km/h
  • Temp.: 18.0 °C
  • Podjazdy: 113 m
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Na zdjęciach Dom Wczasów Dziecięcych w Sidzinie oraz pobliska kapliczka na Bińkówce.

Pojechałem wraz z dziećmi z mojej szkoły na zieloną szkołę do Domu Wczasów Dziecięcych w Sidzinie. Jak się okazało do najbliższego sklepu było 3,5 km, więc wypożyczyliśmy od organizatorów rowery, żeby pojechać do sklepu i zrobić zakupy przed planowaną na następny dzień wycieczką na Halę Krupową. Dom Wczasów Dziecięcych (DWD) położony jest przy drodze z Sidziny na Przełęcz Zubrzycką na wysokości 618 m npm, więc do Sidziny mieliśmy w dół i zasadzie bez pedałowania dojechaliśmy pod Dąb Adam - będący symbolem Sidziny i pomnik papieski. Skręciliśmy w lewo i po około kilometrze dojechaliśmy do sklepu gdzie zrobiliśmy zakupy. Następnie powróciliśmy pod dąb i pojechaliśmy kawałek dalej pod kościół w Sidzinie, okazało się że tu znajduję się centrum wioski z kościołem, Zespołem Szkół i kilkoma sklepami. Zrobiłem zdjęcie i ruszyliśmy z powrótem do DWD.

Początek wyraźnego podjazdu na skrzyżowaniu pod dębem na wysokości jakiś 537 m npm, droga wznosi się równomiernie po nowiutkim asfalcie i po jakiś 3,3 km dojeżdżamy do DWD - średnie nachylenie podjazdu to jakieś 4%. Podjazd raczej łatwy.

Galeria wycieczki



Mapa geocontext

Zawody MTBO w Świebodnej

Sobota, 19 maja 2012 | dodano:20.05.2012 Kategoria 41-60 km, Po górkach, RNO, zawody
  • DST: 57.38 km
  • Teren: 25.00 km
  • Czas: 04:24
  • VAVG 13.04 km/h
  • VMAX 57.00 km/h
  • Temp.: 24.0 °C
  • Podjazdy: 1211 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wraz z Krzyśkiem wziąłem udział w zawodach MTBO w Świebodnej - Gmina Pruchnik w Podkarpackim. Było strasznie ciężko, ale jakoś daliśmy radę:)

Ostateczna decyzja o wyjeździe zapadła dosłownie w ostatniej chwili, Krzysiek załatwił sobie zastępstwo w pracy i postanowił jednak jechać. W sobotę o 5 rano ruszyliśmy z Łapczycy w kierunku na Rzeszów. Na szczęście droga nr 4 o tej porze nie jest jeszcze zakorkowana, więc podróż poszła nam sprawnie i kilka minut po 8 byliśmy już w Świebodnej. Start był zaplanowany na 9:30, ale o tej godzinie w zasadzie dopiero rozpoczęła się odprawa, organizator poinformował nas, że do zaliczenia jest aż 17 punktów a do przejechania przy optymalnym wariancie jakieś 70-80 km. Ta informacja nas trochę zaskoczyła bo wcześniej była mowa o 60 km, minimalna ilość punktów, które należało zaliczyć żeby być klasyfikowanym to 10.


Wylosowaliśmy nr 12 i startowaliśmy jako druga para, o 9:48 otrzymaliśmy mapę i 2 minuty później ruszyliśmy na trasę. Mimo iż przyjechaliśmy na zawody z myślą, że jedziemy raczej rekreacyjnie (Krzysiek w tym roku przejechał dopiero 100 km, a ja tydzień wcześniej miałem mało przyjemne spotkanie z asfaltem:) to założyliśmy dość ambitny plan zaliczania poszczególnych punktów. Na początek najbliżej położony punkt nr 16 - od razu jechaliśmy mocno pod górę, najpierw po asfalcie a potem szutrówką, Krzysiek już na samym początku miał kłopoty z podjazdami, mimo to ambitnie walczył, po wyjechaniu na szczyt wzniesienia, jechaliśmy kawałek grzbietem, podziwiając widoki, a potem rozpoczęliśmy zjazd, na którym Krzysiek zaliczył wywrotkę. Z małymi przygodami dojechaliśmy do punktu nr 16 zlokalizowanego przy leśniczówce. Następny na liście był punkt nr 15, najpierw kawałek jazdy pod górę, a później szybki zjazd do miejscowości Hucisko Nienadowskie, tu mieliśmy skręcić z asfaltu na przecinkę i bez problemu dojechać do punktu. Niestety nie było tak łatwo, najpierw musieliśmy się przeprawiać przez potok, potem pojechaliśmy przez łąkę, ale w końcu trafiliśmy na właściwą drogę i po podjechaniu kilkuset metrów byliśmy na punkcie nr 15.

Kolejny był punkt nr 14, chyba trochę niepotrzebnie zjechaliśmy do asfaltu i po chwili znów musieliśmy wjeżdżać pod górkę, na szczycie spotkaliśmy zespół Bikeholików za którymi z pewnymi kłopotami dojechaliśmy do punktu, znajdującego się przy maszcie na szczycie wzniesienia. Okazało się, że na punkcie brakuje lampionu, ponieważ byliśmy tam w 3 zespoły, więc zadzwoniliśmy do organizatora i tym samym zaliczyliśmy punkt wirtualnie. Ze wzgórza zjechaliśmy leśną przecinką, droga niestety była fatalna, zarośnięta, z głębokimi koleinami, ale z niewielkimi problemami zjechaliśmy do miejscowości Nienadowa, gdzie skręciliśmy w kierunku szosy powiatowej na Babice. Po drodze zaliczyliśmy jeszcze sklep, bo Krzysiek musiał uzupełnić bidon. Po krótkiej przerwie ruszyliśmy pagórkowatą szosą na Babice, po jakiś 2 km odbiliśmy w lewo na Połanki i dalej jadąc mocno pod górę dotarliśmy pod budynek dawnej szkoły podbijając punkt nr 13.

Następnym punktem na rozkładzie była 12, jechaliśmy do niej leśną ścieżką. Po wyjechaniu z lasu dotarliśmy do punktu położonego w pięknym widokowym punkcie. Dalej mieliśmy do wyboru, jazdę przecinką do asfaltu i potem po asfalcie do miejscowości Skopów lub skrót przez las niepewną drogą. Wybraliśmy oczywiście skrót:) po drodze w pewnym momencie źle skręciliśmy ale po kilkuset metrach dostrzegliśmy błąd i wróciliśmy na właściwą ścieżkę. Po kilku minutach jazdy w dół byliśmy w Skopowie, jak się jednak okazało nie wyjechaliśmy tam gdzie planowaliśmy i rezultacie widząc kościół po prawej pojechaliśmy asfaltówką w lewo. Jechaliśmy tak dobry kilometr zanim się zorientowaliśmy, że coś nie gra, zdecydowałem się zapytać gdzie jesteśmy dwóch Panów naprawiających samochód na podwórku. Okazało się, że jednak jedziemy złą drogą i po chwili znowu wracaliśmy w kierunku kościoła, gdzie dopiero trzeba było skręcić w lewo. Kilkaset metrów dalej skręciliśmy w prawo i rozpoczęliśmy wspinaczkę do punktu nr 10. Prawdę mówiąc miałem pewne wątpliwości czy w ogóle atakować ten punkt, czas mieliśmy raczej słaby a w końcu obowiązywał limit 6 godzin, ale Krzysiek ostro obstawał, że dany radę zaliczyć jeszcze 10 i 9 przed powrotem w kierunku mety. Z punktem nr 10 poszło jeszcze nie najgorzej, co prawda musieliśmy podjechać a częściowo podejść pod dość strome wzniesienie ale potem grzbietem wzgórza bez problemu dotarliśmy na punkt, mogąc przy okazji znów podziwiać piękne widoczki. No ale dalej to już katastrofa, zdecydowaliśmy się jednak jechać na punkt nr 9, mieliśmy się kawałek wrócić i skręcić w pierwszą przecinkę w prawo. Na początku droga w którą skręciliśmy wyglądała dość dobrze, była szeroka i prowadziła w dół. Po drodze spotkaliśmy dwie pary idące pod górę, co upewniło nas w przekonaniu, że na dole musi gdzieś być punkt i tak jechaliśmy sobie aż droga po prostu się skończyła. Byliśmy gdzieś w lesie, do końca nie wiedzieliśmy gdzie, zjechaliśmy w dół 1,1 km i 88 metrów pionie. W tym momencie nasze moralne spadły do zera. Podjąłem szybką decyzję wracamy pod górę i pomijając 9 jedziemy na metę zaliczając po drodze łatwiejsze punkty. Wracaliśmy oczywiście spacerem bo było strasznie stromo a ścieżka była śliska. Podejście kosztowało nas sporo sił a jak już byliśmy na górze, to mieliśmy kompletnie dość.

W tym momencie mieliśmy zaliczone 6 punktów, do końca limitu czasu pozostawało nam niespełna 2 godziny, a na próbie zdobycia punktu nr 9 straciliśmy przeszło pół godziny:( W tym momencie nie było już co kombinować, postanowiliśmy jechać do mety zaliczając po drodze 4 najprostsze punkty. Z pewnymi kłopotami zjechaliśmy ponownie na asfalt i drogą ruszyliśmy punktu 11, znajdującego się w gospodarstwie agroturystycznym "U Julii". Na początek musieliśmy pokonać mega stromy asfaltowy podjazd. Później jechaliśmy sobie grzbietem przez przysiółek Helusz i nie wiem jakim cudem przegapiliśmy punkt, patrzyłem się na lewo, tym czasem punkt był po prawej stronie drogi i to przyczajony w bramie pod drzewem. Wróciłem, więc kawałek, podbiłem punkt i rozpoczęliśmy zjazd w stronę punktu nr 4 w Kramarzówce. Ten punkt też był dość dobrze ukryty w bocznej drodze, ale miła Pani wskazała nam bez problemu drogę do sklepu przy którym mieścił się punkt.

Dalej popędziliśmy drogą do Pruchnika, 6 km bez podjazdów poszło nam bardzo sprawnie i mając jeszcze 54 minuty podbiliśmy punkt nr 1 przy kościele w Pruchniku. Nasza sytuacja w przestała być beznadziejna, mieliśmy 9 punktów a po drodze na metę był jeszcze jeden punkt. Co prawda, żeby się do niego dostać musieliśmy pokonać dość długi podjazd, ale po 20 minutach byliśmy na miejscu. Pozostał, więc tylko dojazd do mety, planowałem zrobić mały skrót, ale chłopaczek stojący na punkcie doradził nam jazdę asfaltem, więc wróciliśmy się kawałek i rozpoczęliśmy zjazd w kierunku Świebodnej. Najpierw 3 km w dół, ale potem jak się okazało trzeba było pokonać jeszcze 3,7 km w wyraźną tendencją w górę, ponieważ byliśmy już mocno zmęczeni szło nam to dość opornie. Mimo wszystko o godzinie 15:35 zameldowaliśmy się na mecie. Okazało się, że jesteśmy pierwszą parą która wróciła z trasy, jednak startowaliśmy jako 2 para, więc w zasadzie cała reszta ruszała po nas i miała więcej czasu na powrót. Po chwili na mecie pojawiła się mix z rowerowanie.pl który wystartował pierwszy, też zaliczył 10 punktów i zmieścił się limicie czasu.

Wszystkie punkty zaliczyła tylko jedna para i to jeszcze w kategorii masters (suma wieku powyżej 90 lat). Pary na podium w elicie zaliczyły po 14-15 punktów. Drużyn które zaliczyły po 10-11 puntów było bardzo dużo, ale wszystkim startującym ta sztuka się udała. W losowaniu nagród Krzysiek zgarnął rękawiczki, a ja skuwacz do łańcucha i o godzinie 18 wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do domu, gdzie dotarliśmy około 21.

Na koniec kilka słów podsumowania. Impreza w Świebodnej była bardzo kameralna, startowało niewiele drużyn w tym aż 5 z okolic Krakowa, była jedna para nawet ze Słowacji (w kategorii mini) reszta drużyn z okolicy, choć miejscowych nie było wielu. Pojechaliśmy na zawody słabo przygotowali, Krzyśkowi brakowało treningów, ja po wywrotce na kolarzówce też byłem w słabej formie. Teren zawodów zdecydowanie nas przerósł, co prawda górki nie były jakieś mega wysokie (max 419 m npm, min 236 m npm suma przewyższeń 1211 m) ale punktu zostały rozrzucone w ten sposób, że nie można było wybrać między nimi łatwej trasy. Ścieżki, które na mapie wyglądały solidnie, często okazywała się ledwo przejezdne, było sporo błota do tego głębokie koleiny na który trzeba było strasznie uważać podczas zjazdów. Na szczęście pogoda była piękna i przynajmniej mogliśmy podziwiać piękne widoczki.

Na koniec o naszych błędach, a było ich naprawdę sporo. Wybraliśmy chyba nie najlepszy wariant trasy, lepiej poszło zespołom, które pojechały w drugą stronę a najdalszy punkt wyznaczyły sobie na 8 (120 minut kary). Jednak wracając do naszego wariantu, kompletnie niepotrzebnie atakowaliśmy 9, trzeba było ją odpuścić i pojechać na dwa inne punkty bliżej Pruchnika, chyba byśmy lepiej na tym wyszli. W sumie przejechaliśmy mało kilometrów ledwie 57, podczas gdy inni zaliczając 10-11 punktów robili po 70. Jednak teren, którym się przeprawialiśmy był miejscami ekstremalnie ciężki. Słaba forma, błędy nawigacyjne (trochę też niedokładna mapa) i chyba nie najszczęśliwsza taktyka dała nam dość kiepski wynik - 13 miejsce i 890 minut karnych. Opuszczając 9 i atakując 17 i 5 (każda za 60 minut) co mogło się udać, gdybyśmy nie próbowali jechać na 9, mielibyśmy tylko 770 minut kary co dało by nam miejsce 8. Następnym razem musimy się lepiej przygotować i lepiej przemyśleć taktykę jazdy od razu zakładając, że wszystkim punktów nie przejedziemy.

Galeria wycieczki


Trening przed MTBO w Świebodnej

Piątek, 18 maja 2012 | dodano:20.05.2012 Kategoria 0-20 km, Po górkach
  • DST: 8.60 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 00:29
  • VAVG 17.79 km/h
  • VMAX 48.00 km/h
  • Temp.: 15.0 °C
  • Podjazdy: 112 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze
W piątek wieczorem zadzwonił Krzysiek i powiedział, że jednak może jechać na zawody MTBO do Świebodnej, więc po przekręceniu pedałów w rowerze, który Krzysiek pożyczył od Wojtka. Później pojechaliśmy do Chełmu na wzgórze Grodzisko.

Z żoną nad Czarny Staw

Poniedziałek, 7 maja 2012 | dodano:07.05.2012 Kategoria 21-40 km, Łapczyca, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 30.18 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 02:00
  • VAVG 15.09 km/h
  • VMAX 62.70 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 211 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Miałem w planie udział w Skandia Maraton w Krakowie, ale po wczorajszej jeździe bolały mnie trochę kostki i kolana - chyba będzie trzeba pokombinować z ustawieniem bloków w butach. Moja żona, która miała też jechać maraton na dystansie Rodzinna Parada jakoś też straciła chęci, więc postanowiliśmy zostać w domu i zrobić sobie wycieczkę do Puszczy Niepołomickiej nad Czarny Staw.

Z Łapczycy wyruszyliśmy tuż przed godziną 10:00, było ładnie i słonecznie ale trochę chłodnawo. Niby słońce dość mocno przygrzewało, ale w cieniu było zimno. Na początek podjechaliśmy na Górny Gościniec - moja żona sobie poradziła z podjazdem tym razem bez pchania:) a jakiś gościu który też próbował podjechać musiał od połowy podjazdu pchać:) Dalej Górnym Gościńcem do Bochni, skrótem przez Osiedle Niepodległości do kładki na Rabie. W Damienicach przejechaliśmy po placu budowy autostrady A4 i po chwili pędziliśmy już przez las. Szło nam całkiem szybko i po przejechaniu niespełna 15 km byliśmy na miejscu. Nad Czarnym Stawem zrobiliśmy małą sesję fotograficzną i po kilkunastu minutach ruszyliśmy w drogę powrotną.

Droga powrotna szła nam jeszcze lepiej, żona wyraźnie się rozkręciła. W Bochni wstąpiliśmy jeszcze na planty gdzie zjedliśmy lody i ulicą Oracką a potem Windakiewicza dojechaliśmy do Cmentarz Św. Rozalii, dalej mocno pod górę i po chwili byliśmy na Osiedlu Niepodległości. Dalej już jazda po Górnym Gościńcu do Łapczycy. Wycieczka bardzo udana, żona w formie:) pogoda dopisała, dobrze że wybraliśmy się na wycieczkę rano, bo po południu padało.

Galeria wycieczki


Biesiada rycersko-szlachecka w Nowym Wiśniczu

Środa, 2 maja 2012 | dodano:02.05.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 29.48 km
  • Teren: 8.00 km
  • Czas: 02:11
  • VAVG 13.50 km/h
  • VMAX 60.00 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Podjazdy: 220 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze



Pojechałem z moją żoną i kolegą Krzyśkiem do Nowego Wiśnicza na Biesiadę rycerską-szlachecką.

Krzysiek podszedł do sprawy ambitnie i przyjechał do nas z Niepołomic na rowerze, myląc drogę przejechał się Górnym Gościńcem podjeżdżając pod górę w Moszczenicy, więc jak ruszyliśmy do Nowego Wiśnicza to był już mocno rozgrzany:) Na początek podjazd od drogi nr 4 do Lasu Kolanowskiego, było stromo, żonie musiałem dodać kilka Watów żeby wjechała, Krzysiek niestety poległ:) Dalej z górki przez las do trasy Via Panoramica, tu skręt w lewo i po chwili jedliśmy już lody pod sklepem w Pogwizdowie. Dalej znowu trasą leśną do Kopalin i później już szosą do Nowego Wiśnicza i na zamek. Na zamku właśnie rozpoczynała się III Biesiada rycersko-szlachecka, po zamkowym dziecińcu spacerowali rycerze i damy dworu z różnych epok. Impreza była zaplanowana na cały dzień, my posiedzieliśmy jakąś godzinę i przed 13 ruszyliśmy w drogę powrotną.

Zapadła decyzja, że wracamy po asfaltach, więc z Nowego Wiśnicza skierowaliśmy się zjazdem na Olchawę, potem był oczywiście podjazd - najpierw mniejszy z Olchawy w kierunku Zawady, a potem po zjeździe znacznie dłuższy na Czyżyczkę. Oba podjazdy podjeżdżane od tej strony nie są jakieś mega ciężkie, ale pod górę trzeba kręcić. Po osiągnięciu szczytu Czyżyczki nastąpił szybki zjazd do drogi nr 967, w tym miejscu się rozstaliśmy, Krzysiek przez Siedlec pojechał do Niepołomic, a my skręciliśmy w prawo do Łapczycy.

Wycieczka udana, pogoda piękna, choć było trochę za gorąco. Ja i moja żona przejechaliśmy niespełna 30 km i aż 411 metrów różnicy wysokości, Krzysiek zrobił solidny trening i przejechał pewnie z 65 km - chyba jest teraz z siebie dumny:)

Galeria wycieczki


Do Ojcowa

Niedziela, 29 kwietnia 2012 | dodano:30.04.2012 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 50.57 km
  • Teren: 30.00 km
  • Czas: 03:39
  • VAVG 13.85 km/h
  • VMAX 47.10 km/h
  • Temp.: 25.0 °C
  • Podjazdy: 401 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze



Niedziela, piękna słoneczna pogoda, więc wraz z żoną wybrałem się do Krakowa do Ojcowa - jechaliśmy pieszym szlakiem Orlich Gniazd.

Zaparkowaliśmy samochód na krakowskich Błoniach i ruszyliśmy na trasę, przejechaliśmy przez Park Jordana i dalej ulicą Kijowską, Wrocławską, Wybickiego, Łokietka i przez Park Krowoderski dojechaliśmy do ulicy Opolskiej. Potem jeszcze kawałek ulicami Wyki i Pachońskiego i wjechaliśmy na czerwony szlak pieszy Orlich Gniazd. Mniej więcej tak samo rozpoczynaliśmy naszą ubiegłoroczną wycieczkę do Częstochowy, więc te drogi były nam dobrze znane. Jadąc szlakiem przejechaliśmy pod Czerwonym Mostem (tym razem bez żadnych problemów - było sucho) i dalej przez Pękowice dojechaliśmy do Giebułtowa. Kolejna trudność to Kwietniowe Doły, wąska stroma droga na szczęście jadąc do Ojcowa prowadzi ona głównie w dół. Po pokonaniu Kwietniowych Dołów wyjechaliśmy w Hamerni rozpoczynając jazdę Doliną Prądnika. Jechaliśmy dość wolno, ponieważ dla mojej żony była to dopiero druga wycieczka rowerowa w tym roku. Jadąc wzdłuż Prądnika zatrzymaliśmy się jeszcze pod Kaplicą na Łaskawcu, gdzie powoli gromadzili się ludzie - o 12 miała być msza święta.

W planie tej wycieczki było odwiedzenie (oczywiście na piechotę) widokowego wzgórza Okopy, więc zatrzymaliśmy się przy tablicy oznaczającej początek zielonego szlaku Jaskinia Ciemna - Góra Okopy. Z tej strony na wzgórze Okopy, na którym są pozostałości wcześnośredniowiecznego grodziska, mieliśmy tylko 700 metrów, ale pokonywanych po stromym zboczu, po schodach. Po 10 minutach byliśmy na miejscu, zrobiliśmy kilka fotek i zeszliśmy w dół do rowerów. Tą ścieżką można iść dalej i przechodząc przez kolejny widokowy punkt na Rękawicy dojdziemy do Jaskini Ciemnej i wrócimy na drogę do Ojcowa - może następnym razem pokonanym taki szlak. Jak już wspomniałem wróciliśmy jednak do rowerów i spokojnie dojechaliśmy sobie do centrum Ojcowa.

W parku pod zamkiem zrobiliśmy sobie postój. Po krótkich namowach udało mi się przekonać żonę, do jazdy na obiad na Złotą Górę (1,7 km i 110 metrów przewyższenia). Pod górkę było ciężko, ale jakoś wyjechaliśmy i rozsiedliśmy się w restauracji. Niestety obsługa była fatalna, 10 minut czekaliśmy żeby zrobić zamówienie, potem chyba ze 30 minut na obiad - coś tu chyba się pozmieniało od naszej ostatniej wizyty w tym miejscu - niestety na gorsze. Po obiedzie pojechaliśmy ponownie w dół do Ojcowa, na zjeździe jakiś osioł zajechał mi drogę nawracając sobie na drodze postawił tak samochód, że musiałem się zatrzymać, zrobił to mimo iż dobrze widział, że jadę - brawo dla naszych polskich kierowców. Powiedziałem mu co o tym myślę i pojechałem dalej. W centrum Ojcowa jeszcze przez chwilę zbieraliśmy siły przed drogą powrotną i tuż przez 16 ruszyliśmy do Krakowa.

Droga w kierunku Krakowa Doliną Prądnika ma wyraźną tendencję w dół, więc jechaliśmy szybko i sprawnie, ja zatrzymałem się jeszcze po drodze, żeby zrobić zdjęcia górze Okopy na której byliśmy przed południem. Jedyna trudność na drodze to ponownie Kwietniowe Doły pokonywane tym razem głównie pod górę, miejscami bardzo stromo. Później już spokojnie przez Giebułtów, Pękowice i ulicami Krakowa na Błonia.

Wycieczka bardzo udana, przejechaliśmy 50 km podczas których podziwialiśmy sobie widoki. Moja żona dała radę:) choć momentami była bardzo zmęczona, więc musi ostro pracować nad formą. Plany na rowerowy majowy weekend mamy spore, oby tylko pogoda się utrzymała.

Galeria wycieczki


Dwie przełęcze

Piątek, 27 kwietnia 2012 | dodano:27.04.2012 Kategoria 21-40 km, Łapczyca, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 24.04 km
  • Teren: 5.00 km
  • Czas: 01:15
  • VAVG 19.23 km/h
  • VMAX 63.40 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Podjazdy: 411 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Szybka wycieczka przez dwie "przełęcze" - trasy Via Panoramica i Via Regia Antiqua. Obejrzałem Tour de Romandie i o godzinie 18:00 postanowiłem się przejechać na rowerze. Na początek pojechałem wzdłuż drogi nr 4 po chodniku w kierunku Bochni, pod kościołem w Łapczycy musiałem stanąć na światłach dla pieszych, że móc się włączyć do ruchu na drodze. Dalej pojechałem jeszcze kawałek 4 i pod sklepem z meblami sosnowymi skręciłem w prawo i rozpocząłem podjazd do Lasu Kolanowskiego. Tą drogą podjeżdżałem rowerem po raz pierwszy i szybko się przekonałem, że łatwo nie będzie.

Podjazd rozpocząłem przy drodze nr 4 na wysokości 234 m npm, już pierwsze metry pod górę wśród zabudowań są dość ciężkie, po przejechaniu 1 km i 67 metrów w pionie kończy się asfalt i zaczyna droga przez las. Na szczęście droga jest dobrze utwardzona, puszcza też trochę stromizna. Cały podjazd to 1,58 km z 99 metrami przewyższenia (z 234 - 333 m npm) średnie nachylenie podjazdu to 6,2%. Trudniejszy jest odcinek po asfalcie, droga w lesie pnie się do góry już równomiernie bez stromych ścianek.

Następnie postanowiłem zjechać sobie w kierunku Dołuszyc (Bochnia). Pędząc drogą leśną z prędkością 35-39 km na godzinę po chwili dojechałem do drogi Bochnia - Pogwizdów i rozpocząłem kolejny podjazd do skrzyżowania z drogą na Czyżyczkę (1,2 km, 66 metrów przewyższenia). Na skrzyżowaniu w prawo i rozpocząłem bardzo przyjemny odcinek drogi po widokowej trasie Via Panoramica. Niestety nie miałem przy sobie aparatu, więc zrobiłem tylko kilka fotek komórką. 5 km trasą Via Panoramica, dojedziemy do Gierczyc (Czyżyczka), postanowiłem więc jeszcze zdobyć wzgórze Czyżyczka na wysokości ponad 360 metrów - miejsca w którym byłem ten podjazd to już pikuś i po chwili byłem na szczycie. Zrobiłem kilka fotek popędziłem w dół do drogi nr 967 Łapczyca - Myślenice, na liczniku miałem dopiero 16 km, więc postanowiłem przejechać jeszcze drogą "przełęcz" czyli Via Regia Antiqua. Przez Gierczyce dojechałem do drogi nr 4, zrobiłem skrót terenowy koło ogrodzenia dawnej kopalni i wyjechałem na skrzyżowanie z drogą nr 4 tuż za mostem na Rabie. Przeciąłem 4 i rozpocząłem, krótki ale stromy podjazd pod kościół w Chełmie, gdzie rozpoczyna się trasa Via Regia Antiqua, szybka fotka i dalszy podjazd pod cmentarz w Chełmie, później zjazd do Moszczenicy. Ponieważ ciągle jeszcze miałem niedosyt jazdy to rozpocząłem kolejny ciężki podjazd w stronę starego kościoła w Łapczycy. Ten odcinek z Moszczenicy do znaku Łapczyca to 850 metrów i 70 metrów w pionie (średnie nachylenie 8,1%). Potem szczytem przełęczy jest już znacznie łatwiej i tak po kolejnym 1,2 km dojeżdżamy do zabytkowego kościoła w Łapczyc. Dalej to już tylko błyskawiczny zjazd do drogi nr 4 i powrót do domu.

Wycieczka udana, forma taka sobie, niby jedzie mi się dobrze i jakoś specjalnie się nie męczę, ale widać brak siły w kręceniu pod górki. Na rowerze górskim nie ma dla mnie strasznych górek, bo są lekkie przełożenia, ale z drugiej strony nie bardzo mam siłę coś podkręcić szybciej na wyższym przełożeniu. Trasa którą wybrałem jest ciekawa, w zasadzie można by ją powolutku pstrykając fotki, trasy Via Panoramica i Via Regia Antiqua obfitują w piękne widoki i na pewno warto je przejechać w wolnym tempie oglądając widoczki.

Galeria wycieczki


Cmentarze wojenne na Pogórzu Bocheńskim

Niedziela, 22 kwietnia 2012 | dodano:22.04.2012 Kategoria 61-80 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 71.42 km
  • Teren: 5.00 km
  • Czas: 03:57
  • VAVG 18.08 km/h
  • VMAX 71.42 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • Podjazdy: 1153 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Miałem jechać z Krakowa do Rudna na Zamek Tenczyn i do Krzeszowic, ale ponieważ w Krakowie odbywał się Maraton i miasto a szczególnie Błonia miały być wyłączone z użytku to zrezygnowałem i wybrałem się na pagórkowatą trasę po cmentarzach wojennych (z okresu I wojny) na Pogórzu Bocheńskim. W najbliższą sobotę z krakowskich Błoń rusza Rajd Rekreacyjny Kraków - Trzebinia, termin jednak mi nie pasuję i nie pojadę, miałem więc w planach tydzień wcześniej przejechać się po trasie rajdu do zamku Tenczyn w Rudnie, następnie odwiedzić Krzeszowice i wrócić inną drogą. Już wszystko miałem zaplanowane a tu się dowiedziałem, że w niedziele po Krakowie będą biegać maratończycy i w godzina od 9:00 do 16:00 miasto będzie sparaliżowane, a na Błoniach na pewno nie zaparkuję, więc po raz kolejny musiałem odłożyć wycieczkę pod zamek Tenczyn i ostatniej chwili wybrać inną trasę. W niedzielę rano zadecydowałem, że robię objazd cmentarzy wojennych z okresu I wojny na Pogórzu Bocheńskim aż po Rajbrot.

Z domu ruszyłem o 8:20 i skierowałem się do Gierczyc, gdzie rozpocząłem pierwszy podjazd - pod Czyżyczkę, na rowerze górskim kuszą niskie przełożenia, których nie mam w crossie i już na pierwszym wzniesieniu z nich skorzystałem pokonując oczywiście podjazd trochę wolniej niż bym to robił jadąc crossem. Tym razem nie jechałem na szczyt Czyżyczki pod cmentarz 336, który już w tym roku zaliczyłem, ale od razu skierowałem się na zjazd do Zawady. W Zawadzie skręt na Nowy Wiśnicz i od razu stromy podjazd do Olchawy, jednak tu mała niespodzianka, położono nowy asfalt i podjazd stał się łatwiejszy. Dawniej trzeba było walczyć nie tylko ze stromizną, ale i dziurami w drodze - ten problem już nie istnieje. Podjechałem pod Olchawę na prawie 290 m npm a następnie wytraciłem całą wysokość na zjeździe, na skrzyżowaniu skręciłem w prawo i skierowałem się do Królówki. Następne kilometry łatwiejsze, droga ma co prawda lekką tendencje wznoszącą ale na prawie 6 kilometrach jest to niespełna 40 m, co po podjazdach na Czyżyczkę i Olchawę było wręcz odpoczynkiem. Pierwszy postój zrobiłem pod kościołem w Królówce, przeanalizowałem mapę i skierowałem się na podjazd do drogi Muchówka - Leszczyna. Kiedyś już pokonywałem trasę w tym wariancie i wtedy napotkałem na zerwany mostek na rzeczce, tym razem takich problemów nie było za to przede mną stanął mega ciężki podjazd. Droga wznosiła się w zasadzie od skrzyżowania w Nieszkowicach Wielkich, mocniej od kościoła w Królówce, ale od wspomnianego wyżej mostka, robi się naprawdę ciężko. Na pierwszych 100 metrach podjazdu pokonujemy 20 metrów pod górę, potem jest trochę lżej, ale aż do momentu kulminacyjnego wśród zabudowań Muchówki, droga prowadzi cały czas stromo pod górę, dokładając nam co jakiś czas mega strome ścianki. Na dystansie 1 km pokonujemy 98 metrów pod górę (z 270 metrów na 368) potem mały kawałek zjazdu i znowu krótki podjazd do drogi 966 na wysokość 371 metrów. W sumie 1,8 km, 110 metrów pod górę i jakieś 10 w dół (licząc w pionie). Podjazd ten pokonywałem po raz drugi i po raz drugi strasznie się męczyłem, większość podjazdu pokonałem na najlżejszym przełożeniu.

Po dojechaniu do drogi 966, skręciłem w prawo na Leszczynę a po 1,5 km w lewo w drogę szutrową przy słupie informującym o drodze na cmentarze wojenne nr 306-308. Dalsza droga to szutrówka prowadząca głównie w dół, pierwszy jest cmentarz 308 w Królówce, na który dojeżdżam odbijając w lewo. Cmentarz w porównaniu ze stanem w jakim go widziałem ostatnio (w 2010 r.) wygląda bardzo dobrze, teren uporządkowany, trawa wycięta - powód - cmentarz stał się obiektem na Szlaku frontu wschodniego I wojny o czym informuje stosowna tablica. Cmentarz 308 w Królówce to duży obiekt na którym pochowano około 1000 żołnierzy ze wszystkich walczących armii.

Aby dojechać do kolejnych cmentarzy, wracam się kawałek, następnie przejeżdżam przez sady skręcam w lewo i wąska błotną ścieżką zjeżdżam w dół, potem kawałek pod górę skręt w lewo i już jestem pod cmentarzem nr 305 w Łąkcie Dolnej to jeden z trzech bardzo podobnych do siebie cmentarzy w znajdujących się w niewielkiej odległości od siebie. Przy okazji udaje mi się sfotografować sarny:) Odwiedzam cmentarz i wracam się kawałek do drogi którą poprzednio jechałem skręcam w lewo i po chwili jestem pod cmentarzami nr 306 i 307 w Łąkcie Dolnej, oba obiekty znajdują się w odległości może 100 metrów od siebie. Jednak żeby do nich dojść musiałem przejść przez zaorane pole, po odwiedzinach na opisanych cmentarzach moje buty i spodnie były niestety mocno brudne. Dalej nastąpił zjazd najpierw polną drogą, a następnie kawałek asfaltem do drogi Łakta Dolna - Trzciana, tu też stoi słup informacyjny kierujący na cmentarze, tym razem nr 305-306-307. Ja skręciłem w lewo i po chwili byłem już przy drodze Bochnia - Limanowa.

Opisany wyżej odcinek trasy już kiedyś pokonałem, wtedy w tym miejscu skręciłem na Bochnię, tym razem skręciłem w prawo na Żegocinę. Do centrum Żegociny czekał mnie odcinek 5,5 km drogi, która ku mojemu zdziwieniu prowadziła dość wyraźnie pod górę (84 metry przewyższenia), Do tej pory pokonywałem ten odcinek wyłącznie samochodem i nie zauważyłem by droga prowadziła pod górę, ale z perspektywy siodełka roweru sprawa ma się zupełnie inaczej i na pewno ten odcinek mnie trochę zmęczył. Na terenie kościoła w Żegocinie znajduje się niewielki cmentarzyk nr 301, a 100 metrów dalej na miejscowym cmentarzu znajduję się cmentarz wojenny nr 302. Najpierw sfotografowałem cmentarz pod kościołem, a następnie podjechałem na cmentarz parafialny, droga jak wspomniałem liczy zaledwie 100 metrów ale przewyższenie na tym odcinku wynosi aż 15 metrów. Cmentarz wojenny nr 302 jest znacznie większy od cmentarza 301, znajduje się na cmentarzu parafialnym przy głównej alejce. Na obu cmentarzach w Żegocinie znajdują się tablice informujące o charakterze obiektu wraz z imienną listą pochowanych pochowanych.

Jadąc dalej wróciłem się kawałek w stronę Bochni i zrobiłem postój na terenie malowniczo wyglądającego Parku Geologicznego Piaskowców Grodziskich. Zjadłem co nieco:) przebrałem się, ubierając spodenki i ruszyłem dalej w kierunku Rajbrotu drogą przez Bytomsko. Droga ta według moich obliczeń miała być stosunkowo łatwa, faktycznie super trudna nie była, ale parę podjazdów się zdarzyło. Mimo wszystko dość szybko znalazłem się pod kościołem, a w zasadzie pod kościołami w Rajbrocie. Na placu przy drodze stoi piękny nowy kościół w którym akurat odbywała się msza święta, a kilkadziesiąt metrów dalej stoi stary, drewniany zabytkowy kościółek. Jadąc od Żegociny cały czas biłem się z myślami czy w Rajbrocie odbić od razu w lewo i jechać w stronę Muchówki czy też spróbować zdobyć wzgórze Kobyła (przeszło 600 m npm) pod szczytem, którego znajduję się cmentarz wojenny nr 300. W tym roku chcę dojechać na rowerze na wszystkie cmentarze okręgu IX z których cmentarz nr 300 jest najdalej położony na południe obiektem, jest to też cmentarz znajdujący się najwyższej na wysokości ponad 500 m npm. Miałem pewne wątpliwości czy dam radę, ale ostatecznie się zdecydowałem, skręciłem więc prawo na Wojakową i jak się okazało od razu zacząłem jechać pod górę. Już od kościoła w Rajbrocie droga zaczyna się wznosić a na dodatek jechałem jeszcze pod wiatr, zanim rozpoczniemy właściwy podjazd pokonujemy 2,2 km oraz 48 metrów pod górę. Na końcu wsi na przeciwko znajdującego się po lewej stronie drogi przystanku, w prawo skręca wąska droga, przy której stoi słup z tabliczką informująca, że droga prowadzi na miejsce gdzie znajduje się pomnik pomordowanych żołnierzy 16 pp ziemi tarnowskiej. Ta sama droga prowadzi również na cmentarz nr 300. Początkowy odcinek trasy jest mega stromy, potem robi się trochę lżej, mijamy od lewej strony 2 kolejne kapliczki (to ważne bo wśród zabudowań mamy kilka dróg). Pierwsza kaplica to w zasadzie mały kościółek, droga kapliczka znacznie mniejsza. Odcinek asfaltowy kończy się po przejechaniu 1,2 km (102 metry pod górę) tuż za ostatnimi zabudowaniami, tam też po prawej stronie drogi zobaczymy charakterystyczny słup informujący o drodze na cmentarz nr 300. Skręcamy w prawo i rozpoczynamy podjazd (podejście przez las). Gdyby leśna droga była sucha i dobrze utwardzona pewnie dało by się ją podjechać, ale niestety trafiłem na błotną masakrę, ledwo byłem wstanie pchać rower pod górę, bo nogi co chwilę mi się ślizgały. Podczas drogi przez las na drzewach po lewej stronie co kilkadziesiąt metrów namalowany jest symbol Polski Walczącej (ma to chyba być znak, że idziemy pod pomnik żołnierzy pomordowanych w czasie II wojny). W pewnym momencie oznaczenia na drzewach kierują nas na ścieżkę na lewo od błotnej drogi przez las, chcąc jednak dość do cmentarz trzeba jechać (iść) dalej drogą na wprost i po chwili po prawie stronie zobaczymy cmentarz. Cmentarz nr 300 Rajbrot-Kobyła znajduje się pod szczytem wzgórza Kobyła na wysokości jakiś 530 metrów, podjazd od drogi na Wojakową to 1,7 km i 150 metrów przewyższenia bez odcinków w dół. Obejrzałem cmentarz o rozpocząłem zjazd, to samą drogą mimo iż przez chwilę korciło mnie spróbować drogi przebiegającej przy samym cmentarzu, która chyba wiodła w dół, ale byłem już mocno zmęczony, więc postanowiłem nie ryzykować. Zjazd błotną drogą leśną był ciężki i powolny, potem bardzo szybki zjazd po asfalcie na którym zacząłem gubić zebrane wcześniej błoto, w rezultacie dość dużo błotka z kół wylądowało na moim ubraniu.

Do samego kościoła w Rajbrocie ciągle w dół z 530 na 334 m npm (dystans jakieś 4 kilometry), a następnie znowu ostro pod górę aż do cmentarza nr 303 w Rajbrocie. Podjazd to 1,8 km (67 metrów w górę i 13 dół) dojeżdżając do lasu po lewej stronie widzimy piękny cmentarz nr 303. Cmentarz znajduje się jakieś 100 metrów od drogi, otoczony jest kamiennym murem, a na jego teren wchodzimy przez wielką kamienną bramę, na środku placu stoi wysoki kamienny krzyż, po bokach przy murze kamienne ławki, na przeciwległym do bramy odcinku ogrodzenia znajduje się ściana pomnikowa z wnęką na tablicę, której niestety nie ma. Za po drugiej stronie ściany pomnikowej (trzeba przejść przez mur) znajduje się napis w języku niemieckim „Drogim Przyjaciołom z naszej kochanej Armii - 1924”.

Pod cmentarze 303 zdecydowałem się wracać do domu, podjechałem, więc jeszcze kawałek do drogi Muchówka - Lipnica Murowana, skręciłem w lewo na Muchówkę, dalej pod kościołem skręciłem w prawo. Podjechałem do Połomia Dużego, następnie pagórkowata trasą z tendencją w dół dojechałem do Nowego Wiśnicza, ponieważ byłem mocno zmęczony, to na rynku w Wiśniczu zrobiłem krótki postój i po kilku minutach ruszyłem dalej do Bochni. Na odcinku do Bochni już mi trochę brakowało sił, szczególnie gdy trzeba było coś podjechać, ale mimo to dość sprawie dotarłem do Bochni, gdzie skręciłem w lewo, podjechałem do drogi nr 4 i chodnikiem wzdłuż drogi dojechałem do Łapczycy na godzinę 14:00 o której to godzinie miała się rozpocząć transmisja z wyścigu Liege - Baston - Liege. W czasie wycieczki, pominąłem cmentarz 304 w Łąkcie Górnej, ponieważ musiałbym do niego jechać specjalnie z Łąkty Dolnej lub Muchówki. Pominąłem też cmentarz w Nowym Wiśniczu, mimo iż przejeżdżałem koło niego, ale pojadę do Nowego Wiśnicza kiedy indziej i wtedy zajrzę na ten cmentarz.

Wycieczka w sumie bardzo udana choć ciężka, pokonałem przeszło 71 km i 1153 metry różnicy wysokości, odwiedziłem najdalej na południe położone cmentarze wojenne okręgu IX. W tych okolicach pozostają mi jeszcze cmentarze: nr 299 w Lipnicy Murowanej, 304 w Łąkcie Górnej oraz cmentarze 311 i 312 w Nowym i Starym Wiśniczu, więc co najmniej jeszcze jedna wycieczka w te okolice w tym roku musi się odbyć. Rower po tej wycieczce wygląda tragicznie w sobotę go myłem i smarowałem po Odysei a teraz wygląda 100 razy gorzej. Cały jest oblepiony błotem, więc jutro albo pojutrze znowu mycie. Na kolejne wycieczki dalej pozostaje mi zamek Tenczyn, do którego już 2 razy miałem w tym roku jechać.

Galeria wycieczki


Górki na szosówce

Piątek, 20 kwietnia 2012 | dodano:21.04.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 24.20 km
  • Czas: 00:58
  • VAVG 25.03 km/h
  • VMAX 44.73 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • Podjazdy: 120 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Szybki trening na szosówce, jednak nadal jestem słaby:(

Galeria wycieczki