Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

samotnie

Dystans całkowity:12977.67 km (w terenie 1061.20 km; 8.18%)
Czas w ruchu:557:47
Średnia prędkość:23.27 km/h
Maksymalna prędkość:76.10 km/h
Suma podjazdów:93851 m
Maks. tętno maksymalne:192 (102 %)
Maks. tętno średnie:158 (84 %)
Suma kalorii:118232 kcal
Liczba aktywności:383
Średnio na aktywność:33.88 km i 1h 27m
Więcej statystyk

Praca #35

Środa, 9 września 2015 | dodano:10.09.2015 Kategoria samotnie, praca, Po płaskim, 21-40 km
  • DST: 27.50 km
  • Czas: 00:55
  • VAVG 30.00 km/h
  • VMAX 39.00 km/h
  • Temp.: 14.0 °C
  • HRmax: 179 ( 95%)
  • HRavg 145 ( 77%)
  • Kalorie: 688 kcal
  • Podjazdy: 60 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Od 130 km wycieczki w ostatnią niedzielę sierpnie nie jeździłem na rowerze. Trochę nie było pogody, trochę nie miałem i nie za bardzo mi się też chciało. Jednak już sobotę jadę na Mordownik, który ma się odbyć w trudnym terenie w okolicach Dobczyc i Myślenic, stwierdziłem więc, że trzeba coś pojeździć. Co prawda jak wstałem rano to w zasadzie prawie zrezygnowałem z jazdy na rowerze, ale w każdą minutą pogoda się poprawiała, więc postanowiłem jednak jechać.

Ubrałem się ciepło (na termometrze 11 stopni) i przed 7 rano ruszyłem do pracy. Na początku jechało mi się nawet całkiem dobrze, czułem moc pod nogą. Niestety mocy starczyło ledwie na 3,5 km i już przed Sitowcem zacząłem się mocno męczyć. Do leśniczówki udało mi się jeszcze dojechać, ze średnią 30 km/h, ale pod kościołem w Zabierzowie Bocheńskim kompletnie mnie odcięło. Na domiar złego rozpięła mi się opaska na uszy i musiałem się zatrzymać, potem jeszcze przez chwilę próbowałem trzymać tempo na 30 km/h ale z każdym metrem miałem coraz bardziej dość. Zrzuciłem, więc na niższe przełożenie  tempem w granicach 28 km/h dotoczyłem się do szkoły. Ogólnie rzecz mówiąc porażka, na płaskiej, niespełna 14 km trasie, nie dałem rady utrzymać tempa w granicach 30 km/h - katastrofa. Na dodatek do pracy przyjechałem kompletnie wykończony, oj chyba na Mordowniku będzie bardzo ciężko:(

Z powrotem jechało mi się trochę lepiej, pokusiłem się nawet o walkę na segmencie lekko wznoszącej się drogi od ściany lasu do leśniczówki Przyborów - segment ma 630 m i udało mi się go pokonać równo w minutę, co pozwoliło mi wskoczyć na pierwsze miejsce na tym segmencie (ridewithgps). Potem trzymałem w miarę równo tempo i udało mi się nawet lekko podciągnąć średnią całego wyjazdu, niestety nie miałem za bardzo szczęścia na ulicach miasta i tam średnia trochę spadła. 

Na segmentach:
- do pracy - 12:39 średnia 30,4 km/h (rekord 10:36 średnia 36,32 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)
- z pracy - 12:53 średnia 29,9 km/h (rekord 10:49 średnia 35,63 km/h)

Do pracy: dyst.: 13,56 km; czas: 27:31; średnia: 29,5 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,90 km; czas: 28:09; średnia: 29,6 km/h.

Łapczyca - Szczawnica

Niedziela, 30 sierpnia 2015 | dodano:04.09.2015 Kategoria 100 km i więcej, Po górkach, samotnie
  • DST: 130.38 km
  • Czas: 05:58
  • VAVG 21.85 km/h
  • VMAX 65.40 km/h
  • Temp.: 30.0 °C
  • HRmax: 165 ( 88%)
  • HRavg 141 ( 75%)
  • Kalorie: 3462 kcal
  • Podjazdy: 2091 m
  • Sprzęt: Trek 1200 SL
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Koniec wakacji trzeba było specjalnie uczcić, a że akurat miałem wolną niedzielę postanowiłem zrobić poważną wycieczkę rowerową. Początkowo plan był taki, żeby pojechać z Krzyśkiem i Izą samochodem do Szczawnicy, a na miejscu zrobić pętlę przez przełęcz nad Tokarnią (Słowacja), Czerwony Klasztor, Niedzicę i przełęcz Knurowską (od Knurowa). Jednak potem wpadłem na bardziej szalony pomysł pojechania do Szczawnicy na rowerze z Łapczycy, podjechania pod przełęcz Knurowską (od Ochotnicy Dolnej), a następnie przez Niedzicę do Szczawnicy skąd miał mnie zgarnąć Krzysiek.

Wycieczka dość wymagająca, choć jak się wydawało dość realna do zrealizowania, nie wziąłem pod uwagę jednak faktu, że niedziele będzie mega upał, który skutecznie trasę jeszcze utrudni. Z Łapczycy ruszyłem około godziny 9, ponieważ miałem do pokonania prawie 2000 m przewyższenia, to uznałem, że na początek należy pojechać ostrożnie. Do Bochni pojechałem więc DK94, gdzie miałem w miarę delikatny podjazd, następnie zjazd w kierunku centrum i kolejny podjazd w kierunku Nowego Wiśnicza. Na tym podjeździe po raz pierwszy dzisiaj zobaczyłem 2 cyfrowe wartości nachylenia podjazdu. Po serii podjazd, zjazd, podjazd, zjazd dojechałem do Nowego Wiśnicza, gdzie zrobiłem kilkuminutową przerwę, na liczniku miałem dopiero 10 km, a już powoli odczuwałem zmęczenie.

Po przerwie ruszyłem na Połom Wielki w zasadzie cały czas wspinając się pod górę, w Połomiu osiągnąłem wysokości ponad 400 m npm i ruszyłem w dół do Muchówki, potem lekki podjazd (po pokaniu którego zobaczyłem cel mojej kolejnej wspinaczki - przełęcz Widoma) i znów ostro w dół do Łąkty Dolnej na wysokość tylko 275 m npm. Z tego miejsca rozpoczął się kolejny, pierwszy naprawdę poważny dzisiejszy podjazd czyli wspinaczka na Widomą w Rozdzielu (535 m npm). Do Żegociny podjazd jest w miarę łagodny, ale i tak można się zmęczyć, w Żegocinie zatrzymałem się na chwilę, pogadałem z Krzyśkiem, który właśnie zamierzał ruszyć samochodem do Szczawnicy i po chwili ruszyłem na właściwą część podjazdu. Po wyjeździe z Żegociny robi się stromiej, ale naprawdę stromo jest dopiero w Rozdzielu, najgorsze są ostatnie metry podjazdu stromizna waha się w granicach 10-12%. Po pokonaniu podjazdu zrobiłem kilka minut przerwy na punkcie widokowym na fotografowanie.

Podjazd Przełęcz Widoma od Łąkty Dolnej: dystans 7,8 km; przewyższenia 239 m; średnie nachylenie 3,7%, max 12,1%; czas: 26:43; średnia 17,5 km/h (dane z ridewithgps).

Po podjeździe miałem zjazd do Laskowej, niestety nie jest to zjazd na którym można odpocząć, droga dziurawa, nierówna, z któtkimi podjazdami, więc niestety nie specjalnie odetchnąłem po trudach jazdy w górę. Zjechałem do doliny Łososiny i po przejechaniu rzeki, praktycznie od razu musiałem znów jechać pod górę. Co prawda dojazd do centrum Limanowej, ciężko klasyfikować jako podjazd, ale fakt, jest taki, że w zasadzie bez przerwy trzeba jechać pod górę. W rezultacie, jak dotarłem do rynku w Limanowej to znów musiałem odpocząć, zrobiło się już bardzo gorąco, więc skorzystałem z wody w fontannie, żeby się trochę schłodzić. Niestety na limanowskim rynku, nie znalazłem sklepu, w którym mógłbym uzupełnić pusty już bidon, więc ruszyłem w kierunku Starej Wsi z nadzieją, że tam znajdę otwarty sklep. Z rynku w Limanowej zaczął się kolejny poważny dziś podjazd czyli wspinaczka na Przełęcz pod Ostrą. Sklep znalazłem dość szybko, zakupiłem picie i banana, i po chwili ruszyłem dalej.

Początkowe kilometry podjazdu prowadzącego przez Starą Wieś nie są jakieś strasznie trudne, choć stromizna jest zauważalna, pod dojechaniu do pierwszego ostrego zakrętu zabezpieczonego metalową barierą żarty się jednak kończą i zaczyna się poważny podjazd ze stromizną 6-8%. Kolejne 4,5 km to naprawdę ciężki podjazd, na szczęście w większości droga prowadzi las. Kiedyś już jechałem ten podjazd, ale wtedy przyjechałem do Limanowej samochodem i dopiero stamtąd ruszyłem rowerem pod górę, wtedy wydawało mi się, że ten podjazd nie jest specjalnie trudny, dziś jednak było całkiem inaczej. Zanim dojechałem do podjazdu pokonałem już ponad 40 km i kilkaset metrów w pionie, do tego upał i to wszystko sprawiło, że podjazd okazał się bardzo ciężki. Powiem szczerze, że w pewnym momencie miałem już dość i do szczytu dojechałem w zasadzie już tylko siłą woli. Ten trudniejszy odcinek podjazdu ma średnie nachylenie 5,9%, a maksymalne 9,3%, jest jednak kilometr ponad 7,5% - nie ma więc bardzo stromo, ale są dłuższe odcinki dość strome.

Podjazd Przełęcz pod Ostrą z Limanowej: dystans 10,9 km; przewyższenia 406 m; średnie nachylenie 4,2%, max 9,3%; czas: 43:20; średnia 15,1 km/h (dane z ridewithgps).

Na szczęście z Ostrej można już sobie naprawdę pozjeżdżać:) Do Kamienicy mknąłem ponad 50 km/h, potem do Zabrzeża już wolniej, ale jeszcze ciągle w dół, dopiero po dojechaniu drogi 969 prowadzącej do Krościenka nad Dunajcem, zacząłem jechać po płaskim a potem nawet lekko pod górkę. Tą ruchliwą drogą na szczęście nie jechałem zbyt długo i po kilku kilometrach dojechałem do skrętu na Ochotnicę Dolną. W zasadzie chciałem zdobyć Przełęcz Knurowską od strony Knurowa drogą 34 zakrętów, ale jadąc rowerem z Łapczycy dojeżdżałem do drugiego końca tego podjazdu, jeszcze domu planowałem, że może wjadę od Ochotnicy, następnie zjadę i znowu podjadę, ale gdy dojechałem na miejsce, to już widziałem, że nie mam na to siły. Na liczniku miałem już 72 km i 1100 m przewyższenia, była godzina 13, było mega gorąco (37 stopni) a ja byłem już mocno zmęczony. Postanowiłem, więc poczekać na Krzyśka i Izę i pojechać pod górę z nimi, zadzwoniłem, ale okazało się, że dojadą do mnie najwcześniej za 30 minut, więc postanowiłem pojechać sklepu, który zdaniem Krzyśka był gdzieś w połowie podjazdu (10 km dalej), tam uzupełnić zapasy i poczekać na resztę.
Ruszyłem, więc pod mający 19 km podjazd na Przełęcz Knurowską. Początkowo podjazd jest bardzo delikatny 1-2%, mimo to jechało mi się dość ciężko, było upalnie i kręciło mi się źle. Gdy po 6 km dojechałem do budki z lodami to postanowiłem się zatrzymać i lekko schłodzić organizm. Zjadłem lody, ochłodziłem się rzece, ale ponieważ Krzyśka i Izy ciągle nie było, to postanowiłem jednak jechać do sklepu. Jak się okazało sklep był nie 4 km dalej, a ledwie 300 metrów od budki lodami, nadszedł więc czas na dłuższy postój. Tak się złożyło, że czekałem ponad godzinę, pozwoliło mi to na dłuższy odpoczynek, którego w pierwszej części dzisiejszego dnia wyraźnie mi brakowało. W końcu już trójkę ruszyliśmy dalej. Przez mniej więcej 5 km jechałem na końcu peletonu, jednak jak dojechaliśmy do Ochotnicy Górnej i zrobiło się trochę stromiej, to uznałem, że nadszedł czas na jazdę własnym tempem.

Szybko zostawiłem Krzyśka i Izę, jadących na rowerach górskich i pojechałem do przodu. Przez wieś jechało mi się jeszcze miarę dobrze, ale upał strasznie dawał w kość. Na jakiś kilometr przed przełęczą wjechałem do lasu, poczułem lekką ulgę od słońca, ale za to zrobiło się naprawdę stromo - na ostatnim kilometrze średnie nachylenie to prawie 5% (maks. 6,5%) co biorąc pod uwagę jazdę w upale, oraz fakt, że już od kilkunastu kilometrów kręcimy pod górę, to końcówka podjazdu może dać mocno w kość. Ostatnie metry przed przełęczą to znowu wyjazd na otwarty teren, na przełęczy było gorąco jak w piekle, więc szybko podjąłem decyzję, żeby zjechać trochę do lasu i tam poczekać na resztę peletonu. Okazało się, że musiałem czekać dobrze ponad 20 minut, ale w końcu wszyscy razem zdobyliśmy przełęcz i ruszyliśmy w dół drogą 34 zakrętów. Ten zjazd był szybki i piękny, ale tak naprawdę to chciałby tędy pojechać pod górę, dziś już nie dałem rady, ale jeszcze kiedyś spróbuję.

Podjazd Przełęcz Knurowska z Ochotnicy Dolnej: dystans 19,1 km; przewyższenia 430 m; średnie nachylenie 2,4%, max 6,5%; czas: 1:05:33; średnia 17,6 km/h (dane z ridewithgps).

Po zjeździe i przecięciu drogi 969 ruszyliśmy na Niedzicę, po drodze zrobiliśmy mały postój na kąpielisku na rzecze Białka, gdzie trochę się ochłodziliśmy. Później już w palącym słońcu ruszyliśmy na podjazd w Falsztynie. Krzysiek i Iza reklamowali ten podjazd jako bardzo trudny, było mega gorąco, a ja miałem już na liczniku ponad 100 km, więc początek podjazdu pojechałem powoli za Krzyśkiem. Jednak w pewnym momencie Krzysiek zaczął redukować biegi w swoim góralu, a ja nie miałem już czego zrzucić, więc powolutku, ale jednak szybciej niż reszta ruszyłem do przodu. Sam podjazd nie był znowu taki strasznie ciężki, choć pokonywany w takim upale, mógł na pewno dać w kość.
Podjazd Falsztyn z Frydmana: dystans 2,87 km; przewyższenia 123 m; średnie nachylenie 4,5%, max 7,9%; czas: 12:17; średnia 14,0 km/h (dane z ridewithgps).
Z Falsztynu zjechaliśmy do Niedzicy, gdzie zrobiliśmy przerwę na obiad. Po obiedzie mieliśmy się rozstać, Krzysiek i Iza mieli pojechać do Czerwonego Klasztoru i tam wzdłuż Dunajca dojechać do Szczawnicy, ja musiałem pojechać pod górę w kierunku Czorsztyna i szosą przez Krościenko dojechać do Szczawnicy. Zarazem dojechaliśmy jeszcze do Sromowców Wyżnych, gdzie ja musiałem zboczyć z trasy żeby zakupić picie na dalszą jazdę, sklep znajdował się na trasie Krzyśka i Izy, ale nie na mojej. Musiałem więc odbić jakieś 500 metrów z mojej trasy i może nie byłoby tragedii gdyby nie fakt, że droga prowadziła w dół, więc z powrotem musiałem podciągnąć pod górkę ze stromizną prawie 10%. Następnie kontynuowałem podjazd drogą na Czorsztyn, jechałem powoli wyraźnie już zmęczony, na szczęście podjazd nie był bardzo stromy i jakoś wmęczyłem pod górkę.

Podjazd Hałuszowa ze Sromowców Wyżnych: dystans 4,56 km; przewyższenia 172 m; średnie nachylenie 4,3%, max 7,9%; czas: 20:40; średnia 17,1 km/h (dane z ridewithgps).

Na szczęście to była już ostatnia wspinaczka dzisiejszego dnia, ze szczytu ruszyłem mocno w dół, początkowo po kiepskim asfalcie, ale potem było już lepiej. Ostro zjeżdżałem aż do skrzyżowania z drogą 969, potem musiałem już pedałować, ale w sumie dalej jechałem w dół. Od Krościenka do Szczawnicy się wypłaszczyło, momentami było nawet chyba lekko pod górę, ale jakoś dojechałem do samochodu Krzyśka. Po kilku minutach dojechali Krzysiek i Iza i ruszyliśmy do domu.

Dzisiejsza wycieczka była udana, choć bardzo trudna. Co prawda sam dystans nie powala i wiele razy pokonywałem dłuższe odcinki, jednak jeśli do podsumowania dołożymy 2091 m przewyższenia i upadł rzędu 35 stopni to trasa zrobiła się strasznie trudna. Bardziej męczący był mój odcinek dojazdowy, który pokonałem dość szybko, mało odpoczywając. Później gdy już jechałem z Krzyśkiem i Izą to nie podkręcałem już tak tempa i miałem zdecydowanie więcej przerw w jeździe podczas których mogłem odpocząć. Niestety mimo zmiany roweru i większej liczby treningów na szosie, dalej daleko mi do szosowców. Na dłuższych podjazdach brakuje mi przełożeń, kadencja mi spada i w rezultacie ledwo kręcę. O mały włos nie pokonała mnie przełęcz pod Ostrą, gdzie stromizna dochodzi ledwo do 8%, a ja w końcówce już ledwo kręciłem. Pod Przełęcz Knurowską było łatwiej, choć w końcówce też już miałem trochę dość. Na krótszych podjazdach było trochę lepiej, choć zbyt szybko też ich nie jechałem. Sprawdziłem sobie nawet, że kiedyś jadąc na crossie pod Ostrą wyjechałem szybciej niż dziś na szosówce, co prawda warunki były całkiem inne, ale jednak fakt jest taki, że na szosówkę jestem po prostu za słaby.

Mapa i galeria wycieczki

Praca #34

Piątek, 28 sierpnia 2015 | dodano:02.09.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 27.37 km
  • Czas: 00:52
  • VAVG 31.58 km/h
  • VMAX 37.30 km/h
  • Temp.: 30.0 °C
  • HRmax: 173 ( 92%)
  • HRavg 146 ( 78%)
  • Kalorie: 668 kcal
  • Podjazdy: 50 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Po wczorajszym dniu gdy pojechałem do pracy wolno, a mimo to mocno się zmęczyłem, dziś postanowiłem pocisnąć od samego początku wkręcając organizm na wysokie obroty. Udało mi się nawet przejechać obwodnicę tylko z lekkim zwolnieniem, więc na Drodze Królewskiej mogłem cisnąć już mocno. Jechałem na przełożeniu 42x16 kręcąc z kadencją około 95-98, co pozwalało mi osiągnąć prędkość w granicach 32 km/h. Co prawda męczyłem się dość mocno i moje tętno prawie cały przekraczało 150, ale jechałem dość mocno.

W zasadzie postanowiłem nie finiszować, bo pod koniec miałem już 160 uderzeń na pulsometrze, ale ostatecznie na jakieś 600 m przed metą wrzuciłem na blat i rozpocząłem krótki finisz. Okazało się, że finisz nastąpił za późno i nie udało mi się zejść poniżej 26 minut, ale dzisiejszy czas i tak jest całkiem niezły.

Z powrotem też cisnąłem ile się dało, ale niestety miałem trochę pod wiatr i pojechałem trochę wolniej, jednak koniec końców wyszedł całkiem niezły czas.

Na segmentach:
- do pracy - segment nie zaliczony (rekord 10:36 średnia 36,32 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)
- z pracy - 11:53 średnia 32,3 km/h (rekord 10:49 średnia 35,63 km/h)

Do pracy: dyst.: 13,52 km; czas: 26:00; średnia: 31,2 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,86 km; czas: 26:55; średnia: 30,9 km/h.

Praca #33

Czwartek, 27 sierpnia 2015 | dodano:28.08.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, samotnie
  • DST: 27.10 km
  • Czas: 00:54
  • VAVG 30.11 km/h
  • VMAX 35.40 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • HRmax: 162 ( 86%)
  • HRavg 140 ( 74%)
  • Kalorie: 645 kcal
  • Podjazdy: 50 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś postanowiłem pojechać do pracy wolno. Przez miasto przejechałem prawie prędkością patrolową, na Drodze Królewskiej przyspieszyłem, ale rzadko jechałem szybciej niż 30 km/h. Mimo tej stosunkowo luźnej jazdy, męczyłem się zupełnie jak wczoraj, tętno miałem wysokie i wyraźnie czułem brak mocy. Do pracy przyjechałem o minutę wolniej niż wczoraj, ale byłem równie mocno zmęczony.

W drodze powrotnej postanowiłem przycisnąć, co prawda na początku jechało mi się kiepsko, ale z czasem coraz bardziej się rozkręcałem. Od ściany lasu na prowadzącej lekko pod górkę drodze do leśniczówki, zrobiłem sobie sprint, ponieważ ktoś tam ustanowił segment na ridewithgps. Kręciłem mocno i wykręciłem swój rekord 1:04 średnia 34,6 km/h zrównując się czasem z najlepszym zawodnikiem na tym segmencie, można tu oczywiście pojechać jeszcze szybciej i pewnie jak ktoś się zagnie to bez problemu czas poprawi.

Dalej jechało mi się już całkiem dobrze, nie wrzucałem na blat z przodu, tylko z dużą kadencją kręciłem sobie na 42x16 w rezultacie udało mi się podkręcić średnią dla całego wyjazdu na ponad 30 km/h.

Na segmentach:
- do pracy - segment nie zaliczony (rekord 10:36 średnia 36,32 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)
- z pracy - 12:18 średnia 31,3 km/h (rekord 10:49 średnia 35,63 km/h)

Do pracy: dyst.: 13,52 km; czas: 27:38; średnia: 29,3 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,60 km; czas: 26:25; średnia: 30,8 km/h.

Praca #32

Środa, 26 sierpnia 2015 | dodano:26.08.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, samotnie
  • DST: 27.27 km
  • Czas: 00:53
  • VAVG 30.87 km/h
  • VMAX 35.50 km/h
  • Temp.: 18.0 °C
  • HRmax: 166 ( 88%)
  • HRavg 147 ( 78%)
  • Kalorie: 671 kcal
  • Podjazdy: 50 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Wszystko co dobre szybko się kończy, skończył się też mój urlop i od poniedziałku wróciłem do pracy. W poniedziałek jazdę na rowerze sobie odpuściłem, bo byłem trochę zmęczony po wycieczce na Babią Górę, we wtorek padało, więc pierwszy po urlopie wyjazd na rowerze do pracy przypadł na środę.

Ostatnio mało jeżdżę na rowerze, jakoś mi się chcę, więc nie ma się co dziwić, że forma jest taka sobie. W zasadzie miałem dziś jechać na całkowitym luzie, ale mimo to myślałem o średniej w okolicach 30 km/h. Jak się okazało w trakcie jazdy, taka średnia wymagała dziś nie lada wysiłku. Tętno szybko skoczyło mi ponad 145, a jak próbowałem mocniej pocisnąć to moment miałem 155, na finiszu przekroczyłem nawet 160 i przyjechałem do pracy mocno zmęczony. Czas daleki od rekordowego, ale jak na pierwszy raz po urlopie chyba całkiem niezły.

W drodze powrotnej starałem się trochę pocisnąć, niestety nie za bardzo mi to wyszło. Chwilę jechałem na twardszym przełożeniu i wtedy faktycznie tempo wzrosło, ale nie wytrzymałem takiej jazdy zbyt długo. Do obwodnicy udało mi się wyciągnąć średnią na 30,8 km/h, ale w mieście jak zwykle straciłem. Koniec końców czas wyszedł mi dość przeciętny, a zmęczyłem się bardzo, wyraźnie brak formy.

Na segmentach:
- do pracy - segment nie zaliczony (rekord 10:36 średnia 36,32 km/h - samotnie, 10:27 - średnia 36,84 km/h z Krzyśkiem)
- z pracy - 12:10 średnia 31,7 km/h (rekord 10:49 średnia 35,63 km/h)

Do pracy: dyst.: 13,51 km; czas: 26:38; średnia: 30,4 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,77 km; czas: 26:55; średnia: 30,7 km/h.

Płaska 50

Czwartek, 20 sierpnia 2015 | dodano:24.08.2015 Kategoria samotnie, Przez Puszczę Niepołomicką, Po płaskim, 41-60 km
  • DST: 50.52 km
  • Czas: 01:36
  • VAVG 31.57 km/h
  • VMAX 57.81 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • HRmax: 167 ( 89%)
  • HRavg 140 ( 74%)
  • Kalorie: 1025 kcal
  • Podjazdy: 128 m
  • Sprzęt: Trek 1200 SL
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Tydzień bez poważnej wycieczki rowerowej, dziś trzeba było to zmienić, postanowiłem więc przejechać sobie 50 km po w miarę płaskim terenie.
Od samego początku jechałem sobie dość szybko (pomijając bardzo wolny przejazd przez miasto), ale nie zaginając się jakoś bardzo mocno.

Na Drodze Królewskiej wykręciłem średnią 32,5 km/h w zasadzie bez większego wysiłku, na Żubrostradzie dalej kręciłem w podobny tempie, choć w pewnym momencie zacząłem trochę słabnąć i moja prędkość coraz bardziej zbliżała się do 30 km/h. W pewnym momencie usłyszałem, że ktoś się do mnie zbliża, było to dość dziwne, bo mimo iż nie jechałem jakoś na maksa, to przy prędkości 30 km/h rzadko ktoś mnie dogania. Po chwili patrzę a wyprzedza mnie kolarz jadący na Meridzie z lemondką, nie wiele myśląc siadam mu koło i do końca Żubrostrady pędzę z prędkością 37-39 km/h. Szkoda, że taki zając nie trafił mi się wcześniej, bo może ustanowił bym nowy rekord na Żubrostradzie.
Po wyjeździe z lasu pojechałem już sam, bo mój zając pojechał prosto w kierunku kładki na Rabie, a ja skręciłem do Baczkowa. Pod sklepem zrobiłem tradycyjny postój na loda i po kilku minutach ruszyłem w drogę powrotną. Przejechałem koło Czarnego Stawu na wprost i następnie odbiłem na Stanisławice, leśną drogą dojechałem do przejazdu kolejowego w Kłaju, gdzie wyjechałem z lasu i przez centrum Kłaja skierowałem się na Targowisko. Przeciąłem drogę 75 i ruszyłem na Gruszki, pokonałem łatwiejszą wersję podjazdu na Winnicę i zjechałem do Staniątek Górnych. Następnie pojechałem do centrum Staniątek gdzie już czynnym wiaduktem w pobliżu szkoły przejechałem pod torami kolejowymi. Jeszcze tylko dość dziurawa droga do Coca-Coli i dalej drogą 964 do domu.

Taka pętla to prawie dokładnie 50 km (jakieś 120 m przewyższenia - jeden podjazd), gdybym nie kombinował na początku z przejazdem po rondzie pod urzędem to pewnie wyszło by dokładnie 50 km. Miałem plan zawodów a w zasadzie rajdu, który nawet przedstawiłem Wydziałowi Promocji, polegający na pokonaniu takiej pętli od 1 do 4 razy i osiągnięciu wyniku w zależności od możliwości od 50 do 200 km. Zawody miały by się odbywać na zasadach Brevetu (choć jazda po pętlach jest nie zgodna z regulaminem takich zawodów) czyli nie byłoby ścigania tylko sprawdzenie swoich możliwości, może kiedyś uda się takie zawody zrealizować:)


Trasy do przewodnika (trasa 6)

Czwartek, 13 sierpnia 2015 | dodano:24.08.2015 Kategoria samotnie, Przez Puszczę Niepołomicką, Po płaskim, 21-40 km
  • DST: 34.43 km
  • Czas: 01:29
  • VAVG 23.21 km/h
  • VMAX 33.06 km/h
  • Temp.: 28.0 °C
  • HRmax: 137 ( 73%)
  • HRavg 119 ( 63%)
  • Kalorie: 654 kcal
  • Podjazdy: 86 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dostałem dość ciekawe zlecenie przejechania rowerem 6 tras do przewodnika jaki UMiG Niepołomice przygotowuje na urządzenia mobilne. Do tras ma być dołączony plik .gpx, który będzie można sobie pobrać i wgrać do dowolnego urządzenia a następnie ruszyć sobie po śladzie. To właśnie te pliki miałem przygotować ja, uzbrojony w dwa GPSy Garmin Edge 800 i Garmin Dakota 20 ruszyłem na trasy.

Na ostatnią trasę postanowiłem wyruszyć wcześnie rano żeby zdążyć przed upałem.

Trasa 6 wzdłuż Wisły
Trasa dość ciekawa, prowadziła przez przysiółki (dzielnice) Niepołomic, Woli Batorskiej, Zabierzowa Bocheńskiego i Woli Zabierzowskiej leżące nad Wisłą. W Zabierzowie dodatkowo przejechałem przez Las Koło i na Łaźni wjechałem na wał, którym dojechałem do przysiółka Flaga już w Woli Zabierzowskiej. Dalej przejechałem przez Wolę Zabierzowską, koło szkoły i Domu Kultury, następnie przez Zabierzów koło kościoła i kąpieliska Bobrowe Rozlewisko wróciłem do Puszczy Niepołomicką. Do Niepołomic wróciłem standardowo Drogą Królewską.

Na wykonanie zlecenia potrzebowałem poświęcić ponad 6 godzin jazdy w czasie których, pokonałem ponad 130 km - szczegółowe statystyki tu.

Mapa i galeria


Trasy do przewodnika (trasa 3 i 4)

Środa, 12 sierpnia 2015 | dodano:24.08.2015 Kategoria samotnie, Przez Puszczę Niepołomicką, Po płaskim, 21-40 km
  • DST: 37.13 km
  • Teren: 1.00 km
  • Czas: 01:44
  • VAVG 21.42 km/h
  • VMAX 51.98 km/h
  • Temp.: 32.0 °C
  • Kalorie: 1260 kcal
  • Podjazdy: 201 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dostałem dość ciekawe zlecenie przejechania rowerem 6 tras do przewodnika jaki UMiG Niepołomice przygotowuje na urządzenia mobilne. Do tras ma być dołączony plik .gpx, który będzie można sobie pobrać i wgrać do dowolnego urządzenia a następnie ruszyć sobie po śladzie. To właśnie te pliki miałem przygotować ja, uzbrojony w dwa GPSy Garmin Edge 800 i Garmin Dakota 20 ruszyłem na trasy.

Kolejnego dnia postanowiłem zaliczyć następne dwie trasy

Trasa 4 do Strefa przemysłowa
Trasa nr 3 prowadziła z rynku, koło OSP Niepołomice, Kopca Grunwaldzkiego na Strefę przemysłową, tam pętla do Podgrabia i powrót ulica portową pod zamek.

Trasa 4 do Na zachód
Trasa nr 4 była już trochę dłuższa i trudniejsza. Początek pod klasztor w Staniątkach - dokładnie tak ja trasa nr 1, następnie dojazd do Zagórza, skręt na Słomiróg (kilka podjazdów po drodze). Zjazd ze Słomirogu, odbicie na Zakrzów i po chwili nad staw do Zakrzowca, przez Zakrzowiec dojazd do Zakrzowa pod OSP i szkołę i odbicie na Ochmanów gdzie odwiedziłem pole golfowe. Następnie powrót do Zakrzowa drogą 964 i przejazd drogą wzdłuż torów kolejowych do Podłęża, w planie było przekroczenie torów, ale niestety nie chwilę obecną wszystkie wiadukty są w remoncie. Na koniec fotka pod pomnikiem mieszkańców pomordowanych przez hitlerowców w 1942 r. i powrót pod zamek.

Mapa i galeria

Trasy do przewodnika (trasa 1 i 2)

Wtorek, 11 sierpnia 2015 | dodano:24.08.2015 Kategoria samotnie, Przez Puszczę Niepołomicką, Po płaskim, 21-40 km
  • DST: 21.58 km
  • Teren: 10.00 km
  • Czas: 01:15
  • VAVG 17.26 km/h
  • VMAX 33.47 km/h
  • Temp.: 30.0 °C
  • Kalorie: 624 kcal
  • Podjazdy: 68 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dostałem dość ciekawe zlecenie przejechania rowerem 6 tras do przewodnika jaki UMiG Niepołomice przygotowuje na urządzenia mobilne. Do tras ma być dołączony plik .gpx, który będzie można sobie pobrać i wgrać do dowolnego urządzenia a następnie ruszyć sobie po śladzie. To właśnie te pliki miałem przygotować ja, uzbrojony w dwa GPSy Garmin Edge 800 i Garmin Dakota 20 ruszyłem na trasy.

Trasa 1 do Staniątek
To najkrótsza i najprostsza z tras, która miała prowadzić spod zamku w Niepołomicach (start i meta dla wszystkich tras), drogą asfaltową do odległego o jakieś 4 km klasztoru w Staniątkach. Z własnej inicjatywy poprowadziłem dodatkowo drogę powrotną ścieżkami leśnymi, a następnie ulicą Wrzosową, koło cmentarza parafialnego, ulicą Daszyńskiego z powrotem do rynku.

Trasa 2 do Ścieżki leśne
Od razu ruszyłem na drugą trasę, która miała prowadzić niewielką pętlą przez Puszczę Niepołomicką, pętla w większości pokrywała się z wyznaczoną w lesie ścieżką rowerową, dodatkowo dochodził dojazd wzdłuż drogi 75 i powrót przez las do ulicy Partyzantów.

Mapa i galeria

TdP Bukowina

Piątek, 7 sierpnia 2015 | dodano:10.08.2015 Kategoria 61-80 km, Po górkach, samotnie, wyścig kolarski
  • DST: 80.03 km
  • Czas: 04:02
  • VAVG 19.84 km/h
  • VMAX 58.87 km/h
  • Temp.: 30.0 °C
  • HRmax: 178 ( 95%)
  • HRavg 142 ( 75%)
  • Kalorie: 2479 kcal
  • Podjazdy: 1847 m
  • Sprzęt: Trek 1200 SL
  • Aktywność: Jazda na rowerze
W piątek wstałem o 5 rano i tuż przed 6 wyjechałem samochodem do Szaflar, skąd już na rowerze miałem najpierw przejechać pętle TdP a potem kibicować amatorom i zawodowcom podczas wyścigu. Plan ambitny, co do którego nie byłem pewnym czy sobie z nim poradzę na szosówce, ale postanowiłem powalczyć.

Kilka minut przed 8 ruszyłem spod Term Podhalańskich przez Biały Dunajec do Poronina, gdzie był start ostrym TdPA. Jechałem 2 godziny przed wyścigiem i liczyłem, że na uda mi się zajechać do Bukowiny na start imprezy. Po 7 kilometrowym dojeździe z Szaflar rozpocząłem pierwszy podjazd już na pętli TdP czyli podjazd do Zębu. Tą górkę wjeżdżałem do tej pory raz, na crossie i pamiętałem, że nawet poszła mi ona całkiem nieźle. Początek faktycznie podjechałem dość szybko, ale potem zaczęło się robić stromiej około 7-8% i zacząłem się dość mocno męczyć. Przy przejeździe koło znaku Ząb (jeszcze jakieś 1,5 km przed premią) zacząłem mieć lekko dość, sytuację dodatkowo pogarszało grzejące już bardzo mocno słońce. Jakoś jednak doczłapałem do skrzyżowania z drogą na Gubałówkę, gdzie zawsze znajdowała się premia i skręciłem na Czerwienne. Podjazd na premii się nie kończy i jeszcze dość mocno trzeba jechać pod górę, co prawda już nie tak stromo, ale jednak ciągle pod górę - na ridewithgps mam wyznaczony podjazd właśnie do kulminacji asfaltu i tak podaje jego parametry poniżej:

Podjazd Ząb od Poronina: dystans 4,71 km; przewyższenia 255 m; średnie nachylenie 5,9%, max 9,1%; czas: 20:28; średnia 13,8 km/h (dane z ridewithgps).

W tym miejscu podjazd się jeszcze nie kończy, po lekkim zjeździe czeka nas jeszcze podjazd na Rolów Wierch, natomiast sam podjazd na premię górską jest krótszy o jakieś 500 metrów. Porównując ten przejazd do tego przed dwóch lat (na crossie) dziś pojechałem szybciej o niecałe 6 minut.

Po pokonaniu Rolowego Wierchu znów zjazd na którym nawet na chwilę się zatrzymałem bo nie byłem pewny czy czasem nie przegapiłem skrętu przez Leszczyny na Biały Dunajec, jednak jak się okazało skręt był jakieś 500 metrów dalej. Dość szybko zjechałem do Białego Dunajca i po chwili stanąłem u stop podjazdu na Gliczarów Górny.

Tego podjazdu bałem się najbardziej, do tej pory pokonywałem go już trzykrotnie: w 2012 i 2013 na crossie oraz w 2014 na Lappierze. Na crossie wolno, ale bez większych problemów pokonywałem mega stroną ściankę znaną od dwóch jako Ściana Bukowina. Na Lappierze miałem zdecydowanie większe problemy, ale mimo wszystko też podjechałem. Dziś jechałem na Treku z najtwardszym przełożeniem w porównaniu z poprzednimi rowerami i poważnie się obawiałem, czy z mojej obecnej formie dam radę tam wciągnąć. Początek jednak w miarę łatwy i dość sprawnie przejechałem przez Gliczarów Dolny, jednak gdy dojechałem do ściany to chyba już głowie zawaliłem ten podjazd. Ruszyłem pod pierwszą prawie 20% ściankę wpięty w spd, jechałem wolno ale jakoś przepychałem, niestety chyba trochę miałem pecha, ponieważ w momencie gdy znalazłem się na zakręcie w najbardziej stromym miejscu to akurat koło mnie pod górę przejechały dwa samochody Straży Pożarnej rozwożące strażaków jako służbę porządkową po trasie. Automatycznie zjechałem do krawędzi jezdni w pewnym momencie poczułem, że nie ma już siły, nie mogłem zrobić zakosu na środek jezdni, więc panicznie próbowałem się wypiąć, niestety mi się to nie udało, zjechałem na pobocze i przewróciłem się w krzaki. Upadek był dość miękki, ale nie mogłem wstać, bo jedna noga nie wypięła mi się pedału. Po chwili udało mi się wstać, wyprowadziłem rower na asfalt i już bez wpięcia w spd ruszyłem dalej. Jak się okazało teraz już podjechałem bez problemu, mimo iż teoretycznie było trudniej. Po przejechaniu najtrudniejszej ścianki ruszyłem dalej, przejechałem przez premię i pomknąłem w dół.

Podjazd Gliczarów Górny z Białego Dunajca: dystans 5,61 km; przewyższenia 301 m; średnie nachylenie 7%, max 22%; czas: 30:00; średnia 12,5 km/h (dane z ridewithgps).

Podjazd pojechałem wolniej niż rok temu na Lappierze (27:36), jednak wtedy jechałem tą górkę jako pierwszą, dziś już miałem w nogach podjazd na Ząb, poza tym wtedy było chłodno, a dziś grzało na całego.

Po pokonaniu premii mamy jeszcze lekko pagórkowaty teren z dwoma niewielkimi podjazdami, a potem bardzo ostry zjazd po niestety nie najlepszej drodze. Ostatnia trudność jaka nas czeka na tej pętli to podjazd do Bukowiny Tatrzańskiej na metę, premii górskiej tu co prawda nie ma, ale podjazd jest dość ciężki. W górę w zasadzie zaczynamy jechać zaraz po zjeździe, ale dopiero za rondem robi się poważny podjazd. Niestety tu nie kręciłem też za szybko, podjazd w pełnym słońcu na już dość sporym zmęczeniu i w rezultacie dość wolne tempo jazdy. Po niecałych 20 minutach kręcenia byłem jednak na mecie z najlepszym czasem z swojej karierze (lepiej o 2:32 niż rok temu)

Podjazd do Bukowiny Tatrzańskiej (od ronda do ronda): dystans 3,92 km; przewyższenia 193 m; średnie nachylenie 5,7%, max 9,6%; czas: 18:04; średnia 13,0 km/h (dane z ridewithgps).

Do Bukowiny dojechałem akurat gdy ruszała druga grupa wyścigu TdPA, porobiłem więc kilka fotek i od razu ruszyłem ponownie do Gliczarowa Górnego tym razem drogą od Bukowiny. Ten podjazd nie jest specjalnie trudny, choć parę stromych miejsc się znajdzie (3,4 km; 85 m przewyższenia; maks. nachylenie 13%). Po drodze zrobiłem jeszcze krótką przerwę w sklepie i po chwili ponownie na ściance. Po kilkunastu minutach przejechali pierwsi amatorzy, pierwsza pięćdziesiątka nie miała większych problemów z podjazdem, potem już jednak sporo osób prowadziło pod górę. Obejrzałem przejazd może pierwszej pięćsetki, a potem wsiadłem na rower i ruszyłem z zawodnikami do premii. Byłem wypoczęty, oni wypruci po co dopiero pokonanym Gliczarówie, więc wielu z nich spokojnie wyprzedziłem. Ja oczywiście ruszyłem bezpośrednio do Bukowiny, a oni jeszcze na końcowy podjazd. Na mecie zrobiłem jeszcze kilka fotek między innymi mojemu koledze, który ukończył ostatecznie rywalizację na 426 miejscu z czasem 1:17 (mi pokonanie pętli zajęło 1:39). Później pojechałem jeszcze pod Hotel Bukowina, pogadać z kolegą, ale go nie znalazłem, więc postanowiłem, że przed wyścigiem zawodowców pojadę jeszcze na Głodówkę na obiad.

Podjazd ten pokonywałem od tej strony już dwukrotnie dziś jechałem po raz trzeci. Droga na Głodówkę nie jest bardzo stroma, ale podjazd trzyma dość równe nachylenie dochodzące do 7-8%. Jechało mi się a miarę dobrze, choć słońce bardzo mocno dogrzewało, na szczęście podjazd jest miejscami zacieniony, więc tragedii nie było w czasie poniżej 18 minut dojechałem na szczyt do schroniska, gdzie zjadłem obiad, a potem zrobiłem małą sesję na tle tatrzańskich szczytów.

Podjazd Głodówka od Bukowiny: dystans 3,53 km; przewyższenia 177 m; średnie nachylenie 4,9%, max 8%; czas: 17:33; średnia 12,1 km/h (dane z ridewithgps).

Po obiedzie wróciłem do Bukowiny, gdzie obejrzałem start wyścigu zawodowców, później ponownie pojechałem na Gliczarów, gdzie obejrzałem przejazd pierwszej pętli. Następnie pojechałem w pobliże premii górskiej gdzie obejrzałem drugą pętlę. Później zjechałem do Bukowiny, gdzie chciałem obejrzeć trzeci przejazd, niestety tu pojawił się problem, organizatorzy nie chcieli mnie wpuścić na asfalt mimo iż do przejazdu wyścigu było jeszcze ponad 30 minut, musiałem duży odcinek przejść na nogach chodnikiem, przeciskając się między balonami z reklamami. Potem udało mi się zjechać w miejsce gdzie przed rokiem atakował Majka, ale po przejeździe grupy miałem problem z powrotem. Kawałek przejechałem ale potem jeden z sędziów mnie ściągnął bo miało jechać jeszcze grupetto, więc znowu ponad kilometr chodnikiem koło balonów. Na mecie nie znalazłem już dobrego miejsca do oglądania wyścigu, nie mogłem się nawet odpowiednio ustawić, żeby zobaczyć przejazd na ekranie. W końcu więc wcisnąłem się gdzieś do barierek 100 m przed metą i czekałem.

Wyścig wygrał Henao, za nim niewielką stratą pozostali faworyci, chciałem zaczekać jeszcze na Miarczyńskiego (najlepszego z Polaków), ale on sporo stracił i pojawił się w zasadzie dopiero w momencie, gdy już odjeżdżałem. Na trasie wycofał się uciekający na pierwszych okrążeniach Michał Kwiatkowki, pozostali Polacy też raczej kiepsko. Na pocieszenia pozostał wygrany etap Bodnara w Nowym Sączu i dość niespodziewane zwycięstwo w czasówce w Krakowie (dzień później) Marcina Białobłockiego, jednak w klasyfikacji generalnej Polacy się niestety kompletnie nie liczyli.

Pozostał mi jeszcze powrót do Szaflar, gdzie zaparkowałem samochodem. Postanowiłem wrócić przez Gliczarów, niestety to był błąd. Dojechałem do pętli i musiałem poczekać 10 minut aż przejedzie grupetto z Marcelem Kitellem. Potem na zjeździe też miałem problem, dużo ludzi, organizatorzy składający balony i do tego jakaś babka w Astrze przez którą o mały włos bym leżał. Jedynym plusem tej drogi był fakt, że wyjechałem niemal przy samochodzie i nie musiałem się już męczyć po Zakopiance, jeszcze tylko krótki postój w sklepie i 2 godziny jazdy do domu.

Dzień w sumie udany, tylko ta gleba na Gliczarowie trochę popsuła mi humor. Myślę jednak, że ten podjazd przegrałem trochę w głowie, od dawna się bałem czy dam rady i ten strach mnie chyba lekko sparaliżował, do tego spdy, jednak należało się wypiąć. Najbardziej stroma ścianę przejechałem na platformach i jakoś dałem radę, więc pewnie całość też bym tak przejechał. Miałem też trochę pecha, gdyby nie te samochody to może jakoś bym zakosem przejechał, a tak lipa. Poza tym jednak wyjazd udany:)

Mapa i galeria