Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

samotnie

Dystans całkowity:12977.67 km (w terenie 1061.20 km; 8.18%)
Czas w ruchu:557:47
Średnia prędkość:23.27 km/h
Maksymalna prędkość:76.10 km/h
Suma podjazdów:93851 m
Maks. tętno maksymalne:192 (102 %)
Maks. tętno średnie:158 (84 %)
Suma kalorii:118232 kcal
Liczba aktywności:383
Średnio na aktywność:33.88 km i 1h 27m
Więcej statystyk

Sprint na Lapierre

Sobota, 5 kwietnia 2014 | dodano:05.04.2014 Kategoria 0-20 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 8.31 km
  • Czas: 00:18
  • VAVG 27.70 km/h
  • VMAX 40.01 km/h
  • Temp.: 15.0 °C
  • Podjazdy: 62 m
  • Sprzęt: Lapierre S Tech 300
  • Aktywność: Jazda na rowerze

Spędziłem trochę czasu regulując Lapierre, poprawiłem przerzutkę, ustawiłem siodełko, napompowałem koła - trzeba było sprawdzić czy wszystko gra. Pojechałem więc na mały sprint do Staniątek.

Zmagania w garażu  z rowerem trochę trwały, na początek wywaliłem te koszykowe pedały - kompletnie nie umiem na nich jeździć, postanowiłem założyć SPD jednostronne z platformą po drugiej stronie. Taki zestaw pozwoli mi jeździć w butach SPD, a na spokojne wycieczki również w normalnych butach. Dalej na warsztat poszło siodełko, ustawiłem poziom i lekko ruszyłem wysokością, do siedzenia dokręciłem zaczep do torebki podsiodłowej.  Następnie przyszedł czas na przerzutkę, na szczęście regulacja poszła bez problemu, wystarczyło pokręcić śrubą baryłkową i przerzutki wchodzą bez problemu. Napompowałem, też koła, zgodnie z napisami na oponach (Michelin Orium) naładowałem w koła 6 atmosfer.  Na koniec zająłem się kierownicą, lekko ją podniosłem, przełożyłem dystans z nad mostka pod mostek oraz zamontowałem licznik.

Niestety nie miałem za wiele czasu na testy, postanowiłem więc pojechać na szybki test na pętle do Staniątek. Gdy miałem 14 lat robiłem taką właśnie pętle treningową na moim komunijnym Torino, z tego co pamiętam potrafiłem tą 8 km trasę pokonać w czasie 16:08 (średnia prawie 30 km/h), dziś postanowiłem się z tym czasem zmierzyć:) Na początek zderzenie z wiatrem, ale już po 500 m, skręciłem w ulicę Dębową i wiatr nie wiał mi już w twarz, ruszyłem z kopyta, prędkość rzędu 29-31 km/h, potem jeszcze szybciej. Za wiaduktem w Staniątkach, podjazd, mniej więcej 3-4%, pod górę targam 27-28 km. Kolejny odcinek to głównie zjazdy i moją prędkość sięga 35-40 km/h. W końcu dojeżdżam do wiaduktu na drodze 964 i skręcam w prawo na Niepołomice. Niestety w tym momencie kończy się moja szybka jazda, następuje centralne zdarzenie z wiatrem, a do mety jeszcze prawie 3 km. Moją prędkość drastycznie spada, do nawet 22 km/h, cisnę ile się da, a i tak trudno mi jechać szybciej niż 25 km/h. Na koniec jeszcze niewielki podjazd na ulicy Cmentarnej i meta. Na liczniku 8,3 km, czas 18:08, czyli 2 minuty gorzej niż w wieku 14 lat, na Torino.

Tak się zastanawiam, czy wtedy miałem aż tyle pary, czy dziś jestem taki słaby. Mój Torino ważył pewnie z 18 kg, przełożenia były twarde, tarcza z przodu pewnie ze 46 zębów, a tyłu 5 przełożeń coś chyba między 13-25, dziś mam niespełna 10 kg szosówkę i nie potrafię tego czasu pobić, będę musiał spróbować jeszcze raz przy bezwietrznej pogodzie:)


Sobotni wyjazd na budowę

Sobota, 5 kwietnia 2014 | dodano:05.04.2014 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 32.95 km
  • Czas: 01:28
  • VAVG 22.47 km/h
  • VMAX 50.57 km/h
  • Temp.: 14.0 °C
  • Podjazdy: 285 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze

Rano - około 8:20 pojechałem na budowę, miałem tam parę rzeczy do zrobienia. Podczas pobytu w Niepołomicach zrobiłem chyba z 5 km po mieście najpierw na miejskim Peugeocie a potem na crossie, tych kilometrów jednak nie wliczam do wycieczki. W drogę powrotną ruszyłem około 16:20 i kilka minut po 17 wróciłem do Łapczycy.

Sobota miała być ładna i słoneczna, gdy rano wstawałem to słońce całkiem ładnie przyświecało, ale gdy o 8:20 ruszyłem do Niepołomic, było już pochmurno, zimno i wietrznie. Na szczęście dobrze się przygotowałem: pełne rękawiczki, komin na szyję i nieprzewiewna kurtka. Po drodze do Niepołomic nie zmarzłem specjalnie, jechałem dość szybko, oczywiście na miarę swoich obecnych możliwości. Około 9:00 zameldowałem się na budowie.

Przez cały dzień coś robiłem, między innymi musiałem dwa razy odwiedzić Dorbud, za pierwszym razem pojechałem miejskim Peugeotem, a drugi raz crossem.

W drogę powrotną ruszyłem, około 16:20. Wiało strasznie mocno, do rynku Niepołomicach jechałem pod wiatr, ale jak skręciłem na ulicę Bocheńską, wiatr przestał przeszkadzać. Jechałem drogą główną do Targowiska, tempo utrzymywałem całkiem dobre, jednak gdy skręciłem w Targowisku w stronę Bochni, to moje tempo drastycznie spadło, nawet do 18 km/h. Na szczęście pod wiatr jechałem tylko do Raby, następnie podjechałem pod kościół w Chełmie i znowu ruszyłem teoretycznie pod wiatr, ale na Górnym Gościńcu nie był on już tak odczuwalny. Zatrzymałem się jeszcze na małą sesje zdjęciową pod kurhanem w Moszczenicy, a po paru minutach byłem już w domu.

W sumie w sobotę przejechałem około 46 km, 33 na budowę i z powrotem, 8 km na szosówce i jakieś 5 jazdy po mieście. Rożnica między szosą a crossem (aktualnie na grubych - 1,75 gumach), jest wyraźnie odczuwalna. Szosówką nawet pod czołowy wiatr targałem jakieś 22-24 km/h, a crossem ledwie 18-19. Chyba przełożę w crossie opony na 1,35, zawsze będzie trochę lżej jeździć, a miarę wolnego czasu będę trenował na szosówce:)


Brzezie na Lapierre

Czwartek, 3 kwietnia 2014 | dodano:03.04.2014 Kategoria 0-20 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 20.40 km
  • Czas: 00:48
  • VAVG 25.50 km/h
  • VMAX 45.00 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • Podjazdy: 195 m
  • Sprzęt: Lapierre S Tech 300
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Szybki wyjazd do Brzezia na sesję zdjęciową Lapierre S Tech 300:). Po drodze zaliczoną Winnica i podjazd pod kościół w Brzeziu. Pierwsze wrażenia z jazdy z bardzo dobre, rower płynie po szosie, pod górę jechałem dość dobrze, a w razie czego jest trzecia ratunkowa tarcza z przodu (30 zębów) - czyni to może ten rower amatorskim, ale mi na pewno się przyda. Lekkie zastrzeżenia mam na tylnej przerzutki, czasem się coś nie do końca dobrze przeskakuje, mam nadzieję że wystarczy regulacja. Ciężko mi też jest na razie przyzwyczaić się do siodełka - bardzo twarde, jechałem bez pampersa i wyraźnie go czułem. Pedały do wymiany, założę jednostronne SPD z platformą z drugiej strony (wiem nie profesjonalnie, ale chcę mieć możliwość jazdy również bez specjalnych butów, o SPDL na razie nie myślę). Zniszczona jest również owijka, to chyba najpilniejsza rzecz do wymiany w tym rowerze, poza tym rower rewelacja:)
W związku z faktem, że w mojej rowerowej stajnie pojawił się Lapierre - mam na sprzedaż klasyczną szosówkę Peugeot Nice:



Specyfikacja roweru  tu


Na budowę, powrót przez Brzezie

Sobota, 29 marca 2014 | dodano:31.03.2014 Kategoria 21-40 km, Akcja cmentarze 2014, Po górkach, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 38.43 km
  • Czas: 01:45
  • VAVG 21.96 km/h
  • VMAX 52.92 km/h
  • Temp.: 15.0 °C
  • Podjazdy: 325 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Kolejna piękna sobota i po raz kolejny nie wiele czasu na jazdę, znowu musiałem jechać na budowę, więc pojechałem rowerem. Z Łapczycy wyjechałem około 8:40, było niby słonecznie, ale dość chłodno, żałowałem nawet że nie mam zimowych rękawiczek. Zanim jednak dojechałem do Niepołomic wyraźnie się ociepliło. Jechałem najkrótszą możliwą drogą, czyli do Chełmu Górnym Gościńcem a potem już drogami głównymi nr 4 i 75. Starałem się mocno cisnąć ale gdzieś tak w Szarowie, trochę odcięło mi prąd. Do rynku w Niepołomicach dojechałem w czasie 39 minut, nieźle ale na pewno nie rekordowo. Potem pojechałem na budowie, gdzie spędziłem kilka godzin załatwiając różne sprawy, gdzieś przed 12 ruszyłem w drogę powrotną.
Postanowiłem wrócić dłuższą, pagórkowatą trasą przez Brzezie. Na początek pojechałem do Staniątek i po raz pierwszy w tym sezonie zmierzyłem się z Winnicą, górka krótka ale stroma, poszło w miarę, choć dość szybko musiałem skorzystać z najlżejszych przełożeń. Potem kolejne górki w Brzeziu, w tym podjazd po betonowych płytach pod cmentarza. Znów bez rewelacji, wjechać, wjechałem ale mocy nie czułem. Krótka przerwa na cmentarzu wojennym w Brzeziu - zrobiono tu jakiś mały remont, szybka fotka i jazda dalej. Jeszcze jedną sesję zdjęciową zrobiłem sobie na punkcie widokowym, a potem już szybko do domu. Przejechałem przez Grodkowice, koło Pałacu Żeleńskich, na drodze nowy asfalt, w dół mogłem pomknąć z dużą prędkością, a i pod górę będzie teraz dużo łatwiej.
Dalej drogą przez pola, równoległą do 4, dalej Chełm i Łapczyca. Wycieczka w sumie udana, trening nie najgorszy, forma jednak dalej pozostawia sporo do życzenia, niestety na treningi teraz nie bardzo mam czas:(



Pierwszy raz na szosie

Piątek, 14 marca 2014 | dodano:17.03.2014 Kategoria 21-40 km, Akcja cmentarze 2014, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 23.41 km
  • Teren: 2.00 km
  • Czas: 00:55
  • VAVG 25.54 km/h
  • VMAX 35.26 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • Podjazdy: 60 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Cały tydzień piękna słoneczna pogoda, ale ja niestety w pracy, w piątek wyszedłem trochę wcześniej, a że o 17:00 miałem spotkanie na budowie, to postanowiłem, że w oczekiwaniu na 17 przejadę się na rowerze. Po raz pierwszy w tym sezonie pojechałem szosówką:)

W tygodniu na rower czasu brak, pozostało mi tylko oglądać w telewizji popisy Michała Kwiatkowskiego na Tirreno-Adriatico. Michał wygrał drużynową czasówkę, na III etapie był drugi za Saganem i został liderem, na pierwszym etapie górskim trochę stracił, ale nadal pozostał liderem, niestety na drugim górskim etapie, Contador zniszczył wszystkich, Michał osłabł, stracił 6 minut i spadł na 19 miejsce w generalce:(

Nad wyjazdem na rower szosówką, zastanawiałem się już we wtorek, ale zanim zrobiłem co trzeba na budowie, zrobiło się już chłodno, więc zrezygnowałem. Dziś postanowiłem - jadę. Ruszyłem dość wolno przez miasto do Puszczy Niepołomickiej. Na drodze Królewskiej zrobiło mi się trochę chłodno, cień w lesie a ja chyba za lekko się ubrałem, ale kręciło mi się bardzo dobrze i z prędkością w granicach 30 km dojechałem do Sitowca. Tam kilka fotek cmentarza wojennego z okresu I wojny nr 325, i jazda dalej do Zabierzowa Bocheńskiego. Na jazdę nad Czarny Staw nie miałem niestety czasu, postanowiłem więc zakręcić na Zabierzów i Wolę Batorską. W Woli Batorskiej stwierdziłem, że nie wracam co lasu tylko pojadę w stronę Wisły. Niestety na otwartym terenie nie jechało mi się już tak dobrze, było lekko pod wiatr, do tego zmęczenie zaczęło dawać o sobie znać. Na dodatek tuż przez Niepołomicami czekał mnie odcinek po szutrach - znowu Strade Bianche i to tym razem na szosówce - na szczęście droga mimo iż szutrowa to w dobrym stanie i bez problemu dojechałem do Niepołomic. Na koniec pojechałem jeszcze zobaczyć pozostałości po cmentarzu wojennym nr 326, wpadłem nawet na nowy dość ciekawy pomysł w związku z niewyjaśnioną historią tego obiektu. Dalej do centrum miasta, krótka wizyta u kolegi i potem do rodziców.

Wycieczka w sumie udana, początkowo jechało mi się bardzo dobrze, ale już po 10 km zacząłem odczuwać zmęczenie, forma niestety słaba, trzeba trenować, niestety pogoda na weekend się popsuła i jeździć się nie dało.

Galeria wycieczki


Strade Bianche po Puszczy Niepołomickiej

Niedziela, 9 marca 2014 | dodano:09.03.2014 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 37.09 km
  • Teren: 16.00 km
  • Czas: 01:47
  • VAVG 20.80 km/h
  • VMAX 51.48 km/h
  • Temp.: 10.0 °C
  • Podjazdy: 245 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Po wczorajszym pięknym zwycięstwie Michała Kwiatkowskiego w Strade Bianche postanowiłem sobie zrobić czy mały tour po szutrach w Puszczy Niepołomickiej. Najpierw o Michale, zwycięstwo w pięknym stylu, 20 km ucieczka z Peterem Saganem i wspaniały finisz na wąskim stromym podjeździe w Sienie. W pokonanym polu, Sagan, Valvarde, Cunego, Cancelara - coś niesamowitego:)Moje wycieczka już nie taka niesamowita, nie jeździłem prawie miesiąc, ostatnio chorowałem, więc forma słabiutka. Z Łapczycy pojechałem na Chełm, pierwszy podjazd poszedł mi dość gładko, potem zjazd most na Rabie i pierwszy odcinek szutrowy wzdłuż Raby do Targowiska (0,7 km), poszło gładko, wszędzie sucho, więc jazda bezproblemowa. Potem przejazd przez Targowisko i Kłaj - tu trochę dokuczał wiatr, wjazd do Puszczy Niepołomickiej i kolejny, tym razem znacznie dłuższy odcinek szutrowy do Zabierzowa Bocheńskiego (4,5 km). Początek to klasyczna leśna ścieżka, ale od połowy odcinka niespodzianka, droga została utwardzona i wyrównana, można jechać znacznie szybciej. Zatrzymałem się zrobić fotkę, tej nowej drogi, a przy okazji trafiłem przebiegające przez drogę sarny, ruszam, a tu jakiś gościu na góralu mija mnie dość sporą prędkością. Jadę więc za nim, gościu podkręca prędkość, wyraźnie chcę mnie zgubić, na liczniku 38 km/h, ale się nie daję, razem dojeżdżamy do szlabanu w Zabierzowie, ja skręcam w prawo na kolejny szutrowy odcinek, on jedzie prosto na asfalt, więc dalej muszę jechać sam.

Droga Królewska od leśniczówki Przyborów w stronę Rezerwatu Żubrów, też utwardzona i to na całym prawie 3 kilometrowym odcinku, potem przecinam asfalt na Stanisławice i pędzę dalej po szutrach (już nie wyrównanych) w stronę Czarnego Stawu. Po kolejnych 3,3 km wyjeżdżam na asfalt prowadzący do Damienic, kawałek asfaltem i po chwili jestem nad Czarnym Stawem. Pod Czarny Stawem miałem na liczniku 22 km z czego 11-12 po szutrach, czułem już spore zmęczenie, ale nie miałem za dużo czasu, więc tylko kilka fotek nad Stawem i jazda w kierunku Damienic. W lesie dużo ludzi, pogoda piękna, biegacze, rolkarze, rowerzyście, piesi, wyraźnie idzie wiosna. Kolejny krótki postój zrobiłem pod sklepem w Damienicach, kupiłem Liona żeby doładować baterię, przejechałem Rabę - brzegi rzeki zostały obłożone dużymi kamieniami, zrobiłem kilka fotek i dalej. W Bochni zaczęło się pod górę, początkowo lekko, a później od cmentarza na Osiedle Niepodległości i Górny Gościniec to już kawałek poważnego podjazdu (na 3 km 110 metrów pod górę i 10 w dół). Tu w zasadzie odcięło mi prąd już zupełnie, od cmentarza do osiedla 1,1 km i 66 metrów w górę, podjechałem ledwo, wolno i wyraźnym bólem, dalej było już lepiej, ale czułem poważne zmęczenie. Dalej jeszcze odcinek szczytem, zjazd i byłem w domu.
Wycieczka udana, 37 km przy pięknej słoneczniej pogodzie, lekko wiało, ale nie było tragedii. Gorzej z moją formą, w zasadzie po 22 km gdy byłem nad Czarnym Stawem, to miałem już dość, końcowy podjazd wypompował mnie już całkowicie, ale z drugiej strony byłem dopiero 3 raz na rowerze w tym roku, trasę przejechałem (tylko z krótkimi postojami), wszystko podjechałem, więc może jak na 9 marca to moja forma nie jest znowu taka tragiczna.



Początek sezonu na Trzech Króli

Piątek, 17 stycznia 2014 | dodano:17.01.2014 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, samotnie
  • DST: 13.91 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 00:55
  • VAVG 15.17 km/h
  • VMAX 53.91 km/h
  • Temp.: 8.0 °C
  • Podjazdy: 290 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze

Tegoroczny sezon rozpocząłem bardzo wcześnie bo już 6 stycznia - ponieważ było słonecznie i ciepło jak na wiosnę to w Święto Trzech Króli postanowiłem zrobić sobie poobiednią wycieczkę do Bochni.Z Łapczycy do Bochni pojechałem drogą nr 4, to najłagodniejszy podjazd w tym kierunku, choć dość długi bo prawie 2,5 km. Dalej zjazd do centrum Bochni, szybkie fotki na rynku i mega podjazd ulicą Sienkiewicza w kierunku Uzborni, wiele razy tędy zjeżdżałem, wiedziałem że jest ciężko postanowiłem więc spróbować pod górę. Zasadniczy podjazd to jakieś 800 metrów długości i 61 m przewyższenia (średnio 8,2%) choć są momenty gdzie średnie nachylenie przekracza 10%.
W wyremontowanym niedawno "Parku Rodzinnym Uzbornia", zrobiłem krótką przerwę, wdrapałem się nie wieżę widokową, skąd zrobiłem kilka fotek, sfotografowałem też inne miejsce w parku, a następnie ruszyłem w dół parkowymi alejkami. To właśnie tędy zwykle wjeżdżałem na Uzbornię, zmieniona jest nawierzchnie, nie ma już nierównych betonowych płyt, ale szybko tędy jechać się nie da, jest kręto no i dużo ludzi spaceruje.
Wyjechałem pod stadionem BKS i ruszyłem znowu pod górę w kierunku Górnego Gościńca, którym dojechałem do Łapczycy. Zrobiłem jeszcze postój pod kościołem Kazimierzowskim w Łapczycy, chciałem poszukać kesza, w tym celu plątałem się nawet przez chwilę po okolicznych łąkach, ale nic nie znalazłem:(
Dalej już tylko zjazd do 4 i powrót do domu, wycieczka super udana, forma może nie najwyższa, ale jak na styczeń to chyba jednak bardzo dobra, wycieczka nie była może długa, ale z dużą ilością podjazdów (suma przewyższeń wyniosła prawie 300 metrów). Start sezonu już w styczniu umożliwia mi rowerowanie w każdym miesiącu 2014 roku i chyba trzeba sobie to postawić jako kolejny cel na ten rok.



To jest już koniec...

Sobota, 14 grudnia 2013 | dodano:14.12.2013 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 12.56 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 00:42
  • VAVG 17.94 km/h
  • VMAX 47.56 km/h
  • Temp.: 2.0 °C
  • Podjazdy: 241 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Dziś wyszło słońce, nie wiało i mimo iż temperatura odczuwalna była w pobliżu zera, to postanowiłem wybrać się na Czyżyczkę na wycieczkę kończącą sezony 2013.

Ostatni raz na poważnej wycieczce rowerowej byłem 17 listopada, potem 29 listopada próbowałem zakończyć sezon keszowaniem po Niepołomicach, ale załamanie pogody zmusiło mnie do powrotu do domu ze stanem na liczniku 4699 km w roku 2013. Doszedłem, więc do wniosku, że potrzebna mi jest jeszcze jedna wycieczka. Na dogodną pogodę musiałem czekać aż do dzisiaj, było zimno, ale słonecznie i bezwietrznie, więc ruszyłem na trasę. Mój plan był dość ambitny, podjechać pod Cmentarz wojenny nr 336 na wzgórzu Czyżyczka w miejsce gdzie 99 lat temu toczyły się zażarte walki podczas I wojny światowej - na szczęście dziś w zdobyciu wzgórza nie przeszkadzał mi ostrzał artyleryjski a co najwyżej własne słabości.

Sam podjazd odczułem dość mocno w noga, jechało wolno wyraźnie odczuwając brak treningu, ale jakoś udało mi wdrapać na szczyt:) Tam zrobiłem krótką przerwę, kilka fotek i szybka kontrola założonego przeze mnie geocacha. Kesz na swoim miejscu i na szczęście wszystko z nim w porządku, zrobiłem też kilka fotek jego zawartości w tym ciekawego geocoina zostawionego przez Murazora. Pierwsze odnalezienie skrzynki miało miejsce już następnego dnia po rejestracji, ale kolejnych odnalezień na razie brak.

Ze szczytu Czyżyczki zjechałem błyskawicznie i postanowiłem wybrać się jeszcze pod kurhan w Moszczenicy na kolejne poszukiwanie ukrytego tam kesza. Niestety, znowu nic nie znalazłem, kesz jest w miejscu, bo niedawno ktoś go znalazł, ale ja jakoś nie mogę go ciągle namierzyć:( Po kilku minutach spędzony na poszukiwaniu, ruszyłem dość szybki tempem do domu, bo słońce zaczęło powoli chylić się ku zachodowi i zaczęło robić się dość zimno.

Wycieczka w sumie udana, forma niestety już zimowa i pod Czyżyczkę było ciężko, ale w końcu wyjechałem, więc chyba nie ma co specjalnie narzekać. Dzisiejsza pogoda była dobra, jak jechałem pod prostym to nie marzłem, pod górę było mi wręcz gorąco, jednak na zjazdach było mi trochę zimno. Teraz czas na małe roztrenowanie, chyba odstawie nawet rower stacjonarny na którym od czasu do czasu sobie kręcę, do poważnych treningów w domu wrócę od stycznia, a sezon na powietrzu zainauguruję z początkiem marca - planuję przygotować się do startu w MiniOdysei Miechowskiej na początku kwietnia.

Galeria wycieczki

Teraz nadszedł czas na podsumowanie roku 2013.

Moje przedsezonowe cele:
- przejechać co najmniej 2000 km,
- zrobić wycieczkę na 150 km (może w końcu porwę się na taki wyczyn),
- wziąć udział w co najmniej dwóch imprezach na orientację,
- podjechać co najmniej dwie przełęcze w tym Knurowską,
- spróbować pojeździć terenowo po Górach, może Obindza, Przechyba, może nawet Radziejowa,
- wziąć w Tour de Pologne Amatorów.

Mam za sobą długi i dość ciekawy sezon, jeździłem od 2 marca do 14 grudnia. Większość celów zrealizowałem, mimo iż plany były ostrożne to zaliczyłem kolejny rok postępu. Pokonałem więcej kilometrów niż przed rokiem, więcej razy wychodziłem na rower, jeździłem najszybciej w całej swojej dotychczasowej "karierze". Przejechałem ponad 4700 km (był plan na 5 tys., ale choroba i pogoda pokrzyżowała plany), zrobiłem rekordową wycieczkę na 201 km - Szlakiem Bursztynowym do Nowego Korczyna i z powrotem (11 razy przekraczałem 100 km dziennie). Zaliczyłem też rekordowy dystans podczas zawodów na orientacje - szukając punktów, jeżdżąc w terenie pokonałem 135 km.

Najbardziej zadowolony jestem jednak przede wszystkim z dwóch ciekawych wypraw rowerowych: 4 dniowej do Częstochowy i z powrotem, oraz 6 dniowego wyjazdu do Wiednia. Bardzo cieszyły mnie też imprezy na orientacje, w tym roku walczyłem aż na 5 zawodach (łącznie 6 dni), w tym 3 razy na trasie GIGA - efektem jeden brązowy medal na trasie mini podczas Jurajskiego Orientu w Dąbrowie Górniczej.

W tym roku większość tras pokonywałem sam (ponad 2700 km) - podczas tych wycieczek osiągnąłem średnią 22,33 km/h. Szybciej niż przed rokiem jeździłem też na góralu (z którego głównie na zawodach) i na szosówce. Zakupiłem też rower miejski, który na pewno będzie szerzej wykorzystywany gdy ponownie przeprowadzę się do Niepołomic.

Nie wystartowałem w Tour de Pologne Amatorów, tzn. jechałem w dzień zawodów po trasie wyścigu, ale na zawody się nie zapisałem, ponieważ kosztowało to trochę drogo, a po drugie jest to impreza przede wszystkim dla szosowców. Niestety nie udało mi się też wyrwać rowerem w góry, na jakieś górskie terenowe podjazdy - te plany odkładam na przyszłość, ale chyba raczej nie na przyszły rok. Mniej niż sezon wcześniej robiłem też podjazdów, nie jeździłem specjalnie ich zdobywać, a to co podjechałem wyszło podczas moich wypraw rowerowych.

Teraz trochę statystycznych osiągnięć za rok 2013:
Wszystkie kilometry: 4712.52 km (w terenie 524.50 km, 11%)
Czas aktywności: 226:403
Średnia prędkość: 20.83 km/h
Suma podjazdów: 35211 m
Wycieczek: 115
Średnio na wycieczkę: 40.98 km i 01:57 godz.
Najdłuższa wycieczka w sezonie to: 201,21 km - Do Korczyna Szlakiem Bursztynowym - nowy rekord w karierze:)

z czego na rowerze crossowym: 3357.01 km (w terenie 342.50 km, 10,2%), 69 wycieczek, średnia prędkość 21.13 km/h;

na góralu: 780.85 km (w terenie 173.00 km, 22%), 20 wycieczek, średnia prędkość 17.21 km/h;

na szosówce: 521.26 km (w terenie 3.50 km, 0,7%), 17 wycieczek, średnia prędkość 27.10 km/h;

oraz na miejskim: 26,1 km (w terenie 0.50 km, 1,9%), 8 wycieczek, średnia prędkość 19.23 km/h;

Cele na sezon 2014:
- przejechać co najmniej 2000 km,
- wziąć udział w co najmniej dwóch imprezach na orientację,
- podjechać co najmniej dwie przełęcze w tym Knurowską,
- odwiedzić rowerem wszystkie cmentarze wojenne (z I WŚ) okręgu IX - Bochnia.
- zdobyć wszystkie ciekawe Geocache w mojej najbliższej okolicy :)

W przyszłym roku kończę budowę domu i przeprowadzam się do Niepołomic, ponownie więc powrócę do swojej pierwszej bazy wypadowej. W mojej jak do tej pory dwuosobowej rodzinie, pojawi się też nowy członek, co pewnie znacznie ograniczy moją rowerową aktywność, ale na pewno całkiem jej nie przerwie. Chciałbym przejechać co najmniej 2000 km - w porównaniu z moimi osiągami z trzech ostatnich lat, to niewiele, ale mimo wszystko dość sporo. Chciałbym również powalczyć trochę na orientację i trochę pokeszować po okolicy. Jak wyjdzie przekonamy się już za rok:)

Kesze w Łapczycy

Poniedziałek, 11 listopada 2013 | dodano:11.11.2013 Kategoria 0-20 km, Geocaching, Łapczyca, Po górkach, samotnie
  • DST: 10.20 km
  • Czas: 00:33
  • VAVG 18.55 km/h
  • VMAX 57.80 km/h
  • Temp.: 6.0 °C
  • Podjazdy: 185 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Po wczorajszej ładnej pogodzie dziś zimno i mglisto, około południa decyduję się jednak na mały wypad jest jakieś 5-6 stopni, wkoło mgły i lekki wiaterek. Moim celem jest skrzynka geochaningowa wieloetapowa w Łapczycy czyli tuż koło mojego domu.
Na początek jadę pod położony przy drodze nr 4 kościół pw. Św. Anny, gdzie ma się znajdować pierwsza skrzynka ze współrzędnymi skrzynki finalnej (gdzieś koło górnego kościoła). GPS wskazuje róg parkingu, między drzewami a ogrodzeniem kościoła. Chodzę szukam, sprawdzam cordy i nic, wchodzę na teren kościoła i sprawdzam ogrodzenie od środka - nic. Po jakiś 20 minutach rezygnuję, nie ma pierwszej skrzynki, więc nie ma też za bardzo szans odnaleźć skrzynkę finalną, mam tylko małą podpowiedź "nisko". Postanawiam jednak podjechać pod górny kościół, robię kilka fotek, ale sprawa jest beznadziejna. W najbliższym otoczeniu kościoła, skrzynka może być wszędzie, sprawdzam pro-forma przy murze kościoła, ale nic nie znajduję, wkoło jest pełno dużych drzew, ale jakoś nie chcę mi się grzebać przy korzeniach każdego drzewa. Muszę jednak namierzyć skrzynkę pierwszą inaczej nie mam szans na odnalezienie skrzynki finalnej.

Na dziś rezygnuję i postanawiam pojechać jeszcze pod kurhan w Moszczenicy, gdzie mimo dwóch prób ciągle mam nieodnaleziony kesz. Dojeżdżam szybko, ale mimo intensywnych poszukiwań skrzynki ponownie nie znajduję. Ten kesz został ponownie ukryty (pierwszy zginął) na początku października i to tej pory nikt go nie znalazł, robię wpis na stronie, że nie znalazłem (po powrocie do domu, jestem drugim użytkownikiem z takim wpisem). Rezygnuję więc i z tego punktu i wracam do domu, trochę na około przez Gierczyce, chcę dociągnąć tą wycieczkę chociaż do 10 km.

Wyjazdu raczej nie zaliczę do udanych, jedyny plus to fakt, że się przejechałem. Keszowanie bez sukcesu, wczoraj 100% skuteczność w szukaniu, dziś 0%. Ciągle jeszcze zakładam, że te kesze gdzieś tam są, tylko ja nie potrafię ich odnaleźć, będę jeszcze próbował, choć nie wiem czy nie przełożę tego na wiosnę.

Galeria wycieczki

Keszowanie na cmentarzach wojennych - Grabina, Nieprześnia, Sobolów

Niedziela, 10 listopada 2013 | dodano:10.11.2013 Kategoria 21-40 km, Geocaching, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 27.76 km
  • Teren: 2.00 km
  • Czas: 01:25
  • VAVG 19.60 km/h
  • VMAX 47.56 km/h
  • Temp.: 10.0 °C
  • Podjazdy: 484 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Dziś pojechałem poszukać keszy na cmentarzach wojennych w Grabinie, Nieprześni i Sobolowie oraz zaplanować miejsce pod mój pierwszy kesz na cmentarzu wojennym na Czyżyczce.
Na niedziele zapowiadali deszcz, tym czasem od samego rano świeciło słońce, jednak gdy chciałem ruszyć w trasę około 10:00 to się zachmurzyło. Jednak koło 11:00 znowu zaczęło się przejaśniać, więc postanowiłem, że jednak jadę. Zaplanowałem sobie trasę po cmentarzach wojennych w Gierczycach, Grabinie, Sobolowie, a później zmodyfikowałem wyjazd jeszcze o cmentarz wojenny w Nieprześni.

Na początek podjazd pod Czyżyczkę, było ciężko, kręciłem powoli, ale jakoś w końcu się wdrapałem na szczyt wzgórza Patria (363 m npm), znajduje się tu cmentarz wojenny nr 336 przy którym zamierzam założyć swojego pierwszego kesza, a dziś wybrałem się poszukać odpowiedniego miejsca na ukrycie skrzynki. Na szczycie dość nieoczekiwanie spotkałem sporo ludzi i musiałem chwilę zaczekać, żeby sobie poszli, więc po kilku minutach odpoczynku ruszyłem na mały rekonesans. Od razu rzuciło mi się jedno potencjalne miejsce ma schowanie kesza, ale obszedłem jeszcze okolice w poszukiwaniu alternatywnej miejscówki. W końcu jednak doszedłem do wniosku, że mój pierwszy typ będzie najlepszy. Wyznaczyłem współrzędne punktu przy użyciu pomiaru uśrednionego (3 próby), teraz tylko wystarczy schować skrzynkę, co zamierzam zrobić w najbliższym tygodniu.

Następnie zjechałem w dół do Grabiny i wybrałem się pod cmentarz 337, gdzie chciałem dla odmiany kesza poszukać. Pod sam cmentarz prowadzi dość stroma polna droga, już udawało mi się nią podjechać, ale dziś było mokro, koła mojego crossa ślizgały się po trawie, liściach i błocie, więc w rezultacie musiałem kawałek podejść. Samo poszukiwanie też trwało znacznie dłużej niż planowałem, bez problemu zlokalizowałem właściwe miejsce, ale postanowiłem doczytać jeszcze wskazówki na Smartphonie, żeby niepotrzebnie się nie brudzić i nie paprać się w ziemi. Niestety technika zawiodła, nie zapisałem sobie punktów do użytku offline, a zasięg sieci był słaby i miałem problemy z odczytaniem punktu przy pomocy programu c:geo. W końcu postanowiłem wejść bezpośrednio na stronę geocaching.com, znalazłem wskazówkę i po chwili zdobyłem punkt. W pojemniku niestety woda, logbook zawilgocony, jakoś udało się jednak zalogować i po małej sesji zdjęciowej ruszyłem dalej.

Miałem jechać do Sobolowa, ale ponieważ wyszło piękne słońce to postanowiłem pojechać jeszcze do Nieprześni. Pod sam cmentarz spacer, tym razem punkt namierzony błyskawicznie, w pojemniku sucho, więc szybkie logowanie, sesja zdjęciowa i jazda do Sobolowa.

Po drodze niestety niespodzianka, znak droga zamknięta, remont - objazd. Oczywiście nie chciało mi się objeżdżać i stwierdziłem, że na rowerze jakoś dam radę, tym czasem okazało się, że remont jednak na całego, głębokie wykopy, ciężki sprzęt. Musiałem więc przebijać się z rowerem na plecach i to jeszcze, ze sporym trudem. Po chwili byłem już jednak na cmentarzu parafialnym w Sobolowie. Miejsce ukrycia kesza namierzyłem błyskawicznie, ale podjęciem samej skrzynki był problem. Po pierwsze skrzynka nie była widoczna na pierwszy rzut oka, więc trzeba było dokładnie przepatrzyć świerka (podpowiedż - drzewo, więc możliwa lokalizacja była tylko jedna), a do tego na cmentarzu pełno ludzi, w tym jedna rodzinka tuż przy miejscu gdzie miałem szukać. Chodzę, fotografuję, kombinuję i czekam aż pójdą, a oni nic, minęło dobre 10 minut zanim mogłem podejść i przyjrzeć się dokładnie. Z pewnym trudem zdobyłem kesza, szybki wpis i mała gimnastyka odłożeniem na miejsce - cała operacja na tym cmentarzu trwała na pewno ponad 20 minut.

Dziś 100% skuteczność w szukaniu keszy, zadowolony wracam, więc do domu, a że pogoda dalej piękna (choć za gorąco nie było) postanawiam jechać jeszcze do Moszczenicy i ponownie poszukać pod kurhanem. Po kilkunastu minutach jazdy zajeżdżam na miejsce, ale już daleka widzę, że poszukiwania nici. Pod kurhanem zaparkowane chyba 10 samochodów, a w koło chodzi chyba ze 30 ludzi ze strzelbami - myśliwi wyraźnie szykujący się na jakieś polowanie. Przejeżdżam więc tylko obok kurhanu i jadę do domu, jeszcze tylko szybka fotka "panującego" na okolicą szczytu Czyżyczki (Patrii) do kolekcji - dziś ofotografowałem to wzgórze, ze wszystkich stron. W czasie pierwszej wojny światowej w grudniu 1914 roku, o Czyżyczkę stoczono krwawy bój, samo strategiczne wzgórze kilkukrotnie przechodziło z rąk do rąk, efektem tych walk są właśnie odwiedzone przeze mnie dziś cmentarze wojenne.

Galeria wycieczki