- Kategorie bloga:
- 0-20 km (165)
- 100 km i więcej (35)
- 21-40 km (294)
- 41-60 km (130)
- 61-80 km (36)
- 81-99 km (12)
- Akcja cmentarze 2014 (10)
- Geocaching (8)
- Gniezno 2016 (5)
- Jura 2015 (3)
- Jura 2016 (3)
- Jura2012 (2)
- Łapczyca (51)
- Mazury 2012 (9)
- miasto (11)
- pieszo (26)
- Po górkach (325)
- Po płaskim (348)
- praca (107)
- Przez Puszczę Niepołomicką (291)
- Rajdy rekreacyjne (6)
- RNO (24)
- samotnie (383)
- w grupie (29)
- Wiedeń 2013 (6)
- wycieczki piesze (6)
- Wyprawy wielodniowe (34)
- wyścig kolarski (19)
- Z córką (15)
- Z uczniami (5)
- Z Żoną / Narzeczoną (66)
- Zachodniogalicyjskie cmentarze (104)
- zawody (24)
Wpisy archiwalne w kategorii
Po płaskim
Dystans całkowity: | 13045.64 km (w terenie 1368.20 km; 10.49%) |
Czas w ruchu: | 585:11 |
Średnia prędkość: | 22.29 km/h |
Maksymalna prędkość: | 33334.00 km/h |
Suma podjazdów: | 45885 m |
Maks. tętno maksymalne: | 182 (97 %) |
Maks. tętno średnie: | 158 (84 %) |
Suma kalorii: | 88737 kcal |
Liczba aktywności: | 348 |
Średnio na aktywność: | 37.49 km i 1h 40m |
Więcej statystyk |
Do sklepu na miejskim
Czwartek, 16 maja 2013 | dodano:17.05.2013 Kategoria 0-20 km, miasto, Po płaskim
- DST: 1.50 km
- Czas: 00:05
- VAVG 18.00 km/h
- VMAX 22.00 km/h
- Temp.: 25.0 °C
- Podjazdy: 5 m
- Sprzęt: Peugeot Nice - miejski
- Aktywność: Jazda na rowerze
Pojechałem do sklepu na zakupy na moim miejskim pomykaczu.
X Rekracyjny Rajd Rowerowy Kraków - Trzebinia
Sobota, 11 maja 2013 | dodano:11.05.2013 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Po płaskim, Z Żoną / Narzeczoną, Rajdy rekreacyjne
- DST: 47.17 km
- Teren: 10.00 km
- Czas: 03:01
- VAVG 15.64 km/h
- VMAX 39.29 km/h
- Temp.: 18.0 °C
- Podjazdy: 350 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wraz z moją żoną wzięliśmy udział w X Rekreacyjnym Rajdzie Rowerowym Kraków - Trzebinia. Jeszcze wczoraj myślałem, że jednak nie pojedziemy, prognozy były raczej słabe i już od nocy z piątku na sobotę miało lać. Jednak wstałem rano i co prawda niebo było całkowicie zachmurzone, ale deszczu nie było zapadała więc decyzja, że jedziemy. Na Błonia w Krakowie przyjechaliśmy mniej więcej około 9:50, ściągnęliśmy rowery z samochodu i poszliśmy się zarejestrować. Niestety utknęliśmy w kolejce, jednak po kilkunastu minutach udało nam się uzyskać numery startowe 291 i 292. Potem jeszcze szybka wycieczka do sklepu i około 10:55 byliśmy na linii startu.
Po krótkiej części oficjalnej mniej więcej o godzinie 11:07 ruszyliśmy na trasę. Początkowe kilometry po ulicach Krakowa wolno, bo peleton jeszcze nie zdążył się rozciągnąć, dopiero na wysokości mostu na Rudawie peleton rozciągnął się na tyle, że mogliśmy w miarę swobodnie jechać. Potem jazda ul. Królowej Jadwigi, Junacką i Chełmską na której rozpoczął się dość długi podjazd który skończył się dopiero koło willi Zakamycze (2,3 km, przewyższenia 63 m) - ten podjazd dość mocno dał w kość mojej żonie, ale na szczęście jakoś dała radę. Dalej droga z tendencją w dół aż do zalewu w Kryspinowie, jednak ten odcinek charakteryzował się kiepską nawierzchnią, szczególnie dla naszych rowerów na cienkich oponach. Pamiętam, że właśnie tą drogą jechałem w 2011 na maratonie krakowskim. Za zalewem w Kryspinowie zaczęła się jazda po asfalcie, droga była dobra, ale z coraz wyraźniejszą tendencją pod górę. Ostro pod górę zaczęło się znowu w Mnikowie, jeden ostry podjazd, potem kilka mniejszych przy przejeździe Doliną Mnikowską. Górki skończyły się ostatecznie w Baczynie po przejeździe pod autostradą. W tym miejscu zrobiliśmy krótki postój na uzupełnienie kalorii. Po postoju ruszyliśmy dalej już łagodniejszą drogą przez Puszczę Dulowską, ten odcinek drogi był dużo łatwiejszy, droga przez las w większości asfaltowa i z dużo ilością zjazdów, pod górę też w paru miejscach było ale już dość łagodnie. Po raz kolejny zatrzymaliśmy się Rudnie, gdzie postanowiłem zobaczyć zamek Tenczyn. Zobaczyłem znak 500 metrów do zamku, więc pomyślałem, że szybko skoczę, a moja żona odpocznie. Niestety do zamku większość drogi trzeba pokonać na nogach i to jeszcze pod górę (w sumie 53 metry pod zamek). Podszedłem, zrobiłem kilka fotek i popędziłem w dół.
Całe to oglądanie zamku trwało około 10 minut, wróciłem na szlak patrzę a moja żona popędziła do przodu. Rozpędziłem więc rower i zacząłem gonić. Pędziłem dość szybko, wyprzedziłem parę osób a mojej żony jakoś nie mogłem dojść. Jechałem dość szybko około 30 km/h patrzyłem na strzałki i jechałem, jednak w pewnym momencie zobaczyłem, że trasa nie zgadza się mapą, co prawda widać było, że tędy też dojadę, ale zacząłem się zastanawiać czy czasem nie przegapiłem jakiejś strzałki. Za mną jechał samochód organizatorów rajdu, więc podjechałem szybko i zapytałem czy dobrze jadę. Pan w samochodzie powiedział, że wszystko gra i twierdził że mapą też wszystko gra - choć to oczywiście była nie prawda:). Żonę dopędziłem dopiero na 4 km przed metą, po 5 km pościgu, ze średnią 26 km/h co do wyraźnie podciągnęło moją średnią wycieczki. Ostatnie kilometry już powoli z żoną. Meta usytuowana była na końcu ścieżki przyrodniczo-leśnej w Młoszowie, tam zdaliśmy numer, podpisaliśmy listę, dostaliśmy bloczki na grochówkę i pojechaliśmy dalej do Pałacu w Młoszowej (jeszcze prawie 2 km).
Pod bardzo ładnym pałacem, mogliśmy w końcu odpocząć. Zjedliśmy grochówkę (po postoju w bardzo długiej kolejce) i czekaliśmy na losowanie nagród. Do wygrania było 10 rowerów górskich, niestety nie wygraliśmy:(, na jednym z moich zdjęć widać rower, który można było wygrać. Około 16 opuściliśmy pałac i pojechaliśmy na pobliski parking, gdzie wsadziliśmy rower do ciężarówki a sami wsiedliśmy do autobusu, około 17 dojechaliśmy do Krakowa.
Wyjazd super udany, moja żona dała radę:) w sumie ma już przejechane prawie 120 km (3 wyjazdy). Trasa rajdu to ledwo jakieś 43 km (razem z dojazdem do pałacu), a nie podawane na ulotce 50 km. My do mety dojechaliśmy kilka minut po 14, pokonanie całej trasy zajęło nam mniej więcej 3 godziny. Pogoda mimo kiepskich prognoz utrzymała się, co prawda było dość chłodno i momentami nawet lekko kropiło, ale w sumie w takiej pogodzie jechało bardzo dobrze.
Galeria wycieczki
Nowe Brzesko i Hebdów na szosówce
Czwartek, 9 maja 2013 | dodano:09.05.2013 Kategoria 61-80 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 60.19 km
- Teren: 1.00 km
- Czas: 02:15
- VAVG 26.75 km/h
- VMAX 38.70 km/h
- Temp.: 24.0 °C
- Podjazdy: 150 m
- Sprzęt: Peugeot Nice
- Aktywność: Jazda na rowerze
Szybki wieczorny wyjazd do Nowego Brzeska i Hebdowa, powrót przez Drwinię i Mikluszowice. Na sobotę zaplanowałem z żoną wyjazd rowerowy na Rajd Kraków-Trzebinia, niestety prognozy na weekend znowu są kiepskie, więc postanowiłem wykorzystać ładną pogodę póki się da. Tuż przed 17 wsiadłem na szosówkę i ruszyłem do Nowego Brzeska.
To właśnie Nowe Brzesko było celem jednej z moich pierwszych poważnych wycieczek rowerowych w wieku 14 lat, potem byłem tam oczywiście kilka razy, zwykle przejazdem i tym razem postanowiłem, że to będzie cel mojej wycieczki. Z Niepołomic pojechałem do Puszczy i Drogą Królewską dojechałem do Zabierzowa, potem skierowałem się na Wolę Zabierzowską i Chobot przez które dojechałem do Ispiny. Zauważyłem, że zmieniono oznaczenie na drogach, dawniej po opuszczeniu Chobotu jechało się przez las i dopiero za lasem był znak Ispina, teraz znak jest w miejscu gdzie kończy się Chobot, więc las jest już w Ispinie. Po przejechaniu 19 kilometrów dojechałem do mostu na Wiśle, akurat było zielone światło, więc pełnym gazem popędziłem przez most (jest jedno pasmowy), niestety światła nie są wyliczone dla rowerzystów, do końca mostu brakowało mi jeszcze ze 100 metrów gdy ruszyły samochody z drugiej strony, na szczęście jakiś miły pan mnie przepuścił:). Przed Starym Rynkiem w Nowym Brzesku podjazd na którego szczycie zatrzymałem się po raz pierwszy dzisiejszego dnia, kilka fotek i już wolny dojazd nową spacerową alejką na nowy rynek.
W zasadzie z tego miejsca miałem już wracać, plan był taki, że pojadę do domu przez Drwinię, Mikluszowice i całą Puszczę, ale ponieważ do celu dojechałem bardzo szybko (45 min, średnia 28,3) i była dopiero godzina 17:35 to postanowiłem, że pojadę jeszcze do klasztoru w Hebdowie. Muszę przyznać, że wydawało mi się, że jest tam bliżej, na dodatek pojechałem jeszcze dłuższą drogą, pod górę i to główną szosą, niestety bardzo ruchliwą. Potem miałem zjazd po bruku, na którym pod koniec zszedłem z roweru, bo tak mnie wytrzepało, za brukiem jeszcze dobry kilometr jazdy pod klasztor.
W klasztorze od mojej ostatniej wizyty w 2010 r sporo się zmieniło, powstał jakiś hotel i restauracja, samo otoczenia klasztoru też wyraźnie zostało uporządkowane, jest dużo ładniej. Porobiłem kilka fotek i ruszyłem w drogę powrotną. Tym razem znalazłem inną chyba trochę krótszą drogę i na główną szosę na Sandomierz wyjechałem tuż przed miastem na wysokości stacji benzynowej. Niestety te kilkaset metrów do rynku okazało się dla mnie mało przyjemne. Jak jechałem do Hebdowa to strażacy lali drogę (chyba zmywali naniesioną ziemię) i jak wracałem to trafiłem na mega kałużę, 100 metrów po kałuży i wyglądałem (rower też) jak po przeprawie w czasie deszczu. Zrobiłem więc jeszcze jedną przerwę na rynku, trochę wyczyściłem rower, zrobiłem też małe zakupy i po krótkiej przerwie ruszyłem do domu.
Niestety słońce schowało się gdzieś za chmura mi zrobiło się wyraźnie chłodniej, początkowo miałem więc jechać do domu tą samą drogą co przyjechałem (jakieś 21,5 km - w tym momencie miałem na liczniku jakieś 27 km) ale stwierdziłem, że raz się żyję:) i wróciłem do pierwotnego planu czyli do drogi przez Mikluszowice, której długość oceniałem na jakieś 30 km. Początkowy odcinek przez Ispinę w stronę Grobli to bardzo kiepski asfalt potem skręt przez las na Drwinię i już trochę szybsza jazda, dojazd do Drwini, przejazd przez Dziewin (znów zaczęło pojawiać się słońce) i dojazd do Mikluszowic. Ten prawie 13 km odcinek dał mi mocno w kość, co prawda mocno nie wiało, ale na tym odcinku niestety musiałem się z tym niewielkim wiatrem zmagać. Do tego doszło zmęczenie i na prostej w Dziewinie ledwo utrzymywałem prędkość około 26-27 km/h. Gdy wjeżdżałem na Żubrostradę w Mikluszowicach miałem na liczniku 40 km a tu do domu jeszcze 20. Na szczęście przez Puszczę jechało mi się znacznie lepiej, zmieniłem kierunek jazdy i chyba nawet miałem z wiatrem, do tego w kierunku Zabierzowa jest chyba lekko z górki (zwykle jeżdżę w przeciwnym kierunku) i znowu udało mi się rozkręcić rower w pobliże 30 km/h. Przeciąłem Żubrostradę i wjechałem na Drogę Królewską, którą dojechałem do Sitowca, gdzie postanowiłem na chwilę się zatrzymywać w nowo utworzonym miejscu wypoczynkowym. Miejsce to powstało w tym roku, właścicielem jest Nadleśnictwo Niepołomice, kilka tygodni temu była wielka uroczystość, na której był prezydent Komorowski, który w centrum placu zasadził Dąb Prezydencki:). Porobiłem kilka fotek i ruszyłem na ostatnie 5 km dzielące mnie od domu. Na ulicy Bocheńskiej w Niepołomicach miałem na liczniku 58,5 km, postanowiłem więc jeszcze przejechać przez rynek, żeby dobić do 60 km.
Dokładnie o godzinie 19:34 stanąłem znowu pod domem moich rodziców. W czasie mniej więcej 2 godz. i 40 minut (razem z postojami) pokonałem 60 km ze średnią 26,7 km/h. Początkowy odcinek do Zabierzowa Bocheńskiego jechałem dość wolno (26-28 km/h), potem do Nowego Brzeska mocno przyspieszyłem i podniosłem średnią do 28,3 km/h. Średnia bardzo mi spadła na 5 km do Hebdowa i powrotem na rynek w Nowym Brzesku - po przejechaniu 27 km miałem średnią 25,5 km/h. Odcinek do Mikluszowic, też nie specjalnie szybko, za to odcinek 20 km przez Puszczę znowu dość mocno, ale już nie dałem rady zbyt dużo średniej podciągnąć, szczególnie że przez miasto znowu zwolniłem. 21 km z Niepołomic do Nowego Brzeska pokonałem bez postoju, potem odcinek z Nowego Brzeska do Sitowca jakieś 28 km również bez zatrzymania. Myślę, że muszę w końcu porwać się na 100 km na szosówce, powinienem pokonać taki dystans ze średnią 25 km/h czyli w jakieś 4 godz. jazdy. Co prawda podczas jazdy trochę bolały mnie mięśnie nóg, ale jeszcze trochę ćwiczeń i powinienem sobie poradzić z setką.
Wycieczkę oceniam jako bardzo udaną, po pracy udało mi się zaliczyć aż 60 km i do tego jeszcze trochę zwiedziłem:) Pogoda ładna, ciepło, słonecznie, bez większego wiatru, nic tylko jeździć:)
Galeria wycieczki
Po Rowertour przez Cikowice
Niedziela, 5 maja 2013 | dodano:05.05.2013 Kategoria 21-40 km, Łapczyca, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 29.02 km
- Teren: 4.00 km
- Czas: 01:26
- VAVG 20.25 km/h
- VMAX 59.34 km/h
- Temp.: 22.0 °C
- Podjazdy: 214 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wyjazd do Bochni po Rowertour ale żeby nie było za łatwo pojechałem na około przez Kłaj, Stanisławice i Cikowice. W zasadzie dziś miałem nie jeździć na rowerze, ale ponieważ po raz pierwszy w maju zaświeciło słońce postanowiłem, że się jednak przejadę do bocheńskiej galerii Rondo po Rowertour.
Wyznaczyłem sobie trasę na około czyli z Łapczycy pojechałem Chełmu i tuż za mostem skręciłem w szutrową drogę wzdłuż Raby, trochę pokręciłem po ścieżkach i wyjechałem w Targowisku, skąd skierowałem się bocznymi drogami do Stanisławic. Przejechałem przez Stanisławice i dojechałem pod kościół w Cikowicach, zrobiłem kilka fotek i podjechałem jeszcze pod most kolejowy na Rabie. Jadąc ścieżką zauważyłem gościa na rowerze jadącego pod most, pomyślałem że pojadę za nim, ale niestety facet znał jakiś skrót, ja dojechałem do ogrodzenia a on był za ogrodzeniem. Po drugiej stronie Raby jak na dłoni zauważyłem jak ludzie odpoczywają w Chodenicach. Ścieżki niestety nie znalazłem, więc zawróciłem rower w stronę kościoła w Cikowicach, co więcej okazało się, że wiadukt pod torami w Cikowicach jest zamknięty i musiałem wrócić się aż do drogi Kłaj - Proszówki. Tą drogą dojechałem do Damienic, potem przez wieś i na kładkę. W Bochni dojechałem do galerii, kupiłem gazetę i w drogę do domu. Dość mocnym tempem podjechałem pod górkę na osiedle Niepodległości i potem pod Górny Gościniec i dalej już spokojnie pojechałem do domu.
Wycieczka krótka, ale w miarę udana, gazeta kupiona, trasa i zwiedzanie wiosek po drugiej stronie Raby zaliczone i cały długi weekend przejeżdżony na rowerze.
Galeria wycieczki
Baczków i Czarny Staw z żoną
Środa, 1 maja 2013 | dodano:01.05.2013 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Z Żoną / Narzeczoną
- DST: 35.45 km
- Teren: 1.00 km
- Czas: 02:36
- VAVG 13.63 km/h
- VMAX 53.94 km/h
- Temp.: 13.0 °C
- Podjazdy: 224 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Rowerowy debiut mojej żony był dwukrotnie odkłady, więc dziś mimo nie do końca sprzyjającej pogody ruszyliśmy na trasę. Na początek pod Górny Gościniec - oj było ciężko, potem przez Bochnie do kładki na Rabie i już po chwili byliśmy w Damienicach. Dalej do Puszczy drogą nad Czarny Staw, ale tuż przed stawem skręciliśmy w prawo i dojechaliśmy do Baczkowa.
W Baczkowie chcieliśmy zobaczyć jeden domek, który został zbudowany według tego samego projektu co nasz, z tym że my mamy odbicie lustrzane. Potem pojechaliśmy pod sklep w Baczkowie na lody. Po przerwie ruszyliśmy z powrotem do Puszczy i dojechaliśmy nad Czarny Staw, tam kilka fotek i jazda do domu. Tuż za Czarnym Stawem minęła nas para rowerzystów z sakwami, dogoniliśmy ich potem przy kładce i pod cmentarzem w Bochni, gdy czytali mapę. Wybierają się gdzieś w stronę Tymbarku i potem na zachód - pożyczyliśmy powodzenia i ruszyliśmy pod górę w stronę Osiedla Niepodległości. Na podjeździe znowu było ciężko, ale jakoś wjechaliśmy. Potem jeszcze kawałek pod górę i byliśmy na Górnym Gościńcu skąd już w dół do domu.
Wycieczka mimo kiepskiej pogody (zachmurzone, 13 stopni) dość udana, na początku trochę zmarzłem, potem jakby lekko się ociepliło i jechało mi się już nieźle. Mimo iż trasa była w większości płaska to podjechaliśmy przeszło 200 metrów w pionie, mojej żony podjazdy dały dość mocno w kość, ale w końcu musi trenować skoro wybiera się na Rajd Kraków - Trzebinia 11 maja:)
Galeria wycieczki
Do starorzecza Wisły
Sobota, 27 kwietnia 2013 | dodano:28.04.2013 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką
- DST: 44.58 km
- Teren: 15.00 km
- Czas: 02:17
- VAVG 19.52 km/h
- VMAX 31.97 km/h
- Temp.: 25.0 °C
- Podjazdy: 52 m
- Sprzęt: GT Avalanche 3.0
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wycieczka z Krzyśkiem przez Puszczę do starorzecza Wisły. Pogoda jak w lecie, słonecznie, ciepło, może lekko przeszkadzał wiatr. Ruszyliśmy koło godziny 14:00 przez Puszczę Niepołomicką do leśniczówki Przyborów, potem prosto szutrową Drogą Królewską do drogi na Stanisławice, tam w lewo i po chwili byliśmy na Żubrostradzie. Przejechaliśmy obok rezerwatu żubrów i skręciliśmy w lewo, zaraz za skrętem jest fajne jeziorko przy którym często robię postoje, od jesieni kiedy byłem tu ostatni raz przeprowadzono tu pewne prace, m.in zamontowano hydranty dla straży pożarnej. Po małej sesji ruszyliśmy dalej, przejechaliśmy koło Dębu Jagiellońskiego i po chwili już byliśmy na łąkach koło Drwinki, przekraczając rzekę wjechaliśmy do innej puszczy, bardziej dzikiej, bez tłumu turystów cisza i spokój.
Przejechaliśmy szutrowymi drogami przez Uroczysko Grobla, obok rezerwatu Lipówka aż do drogi 964 na Szczurową. Przejechaliśmy kawałek asfaltem w poszukiwaniu zjazdu do lasu, którym to chcieliśmy dojechać do rezerwatu Wiślisko Kobyle, niestety przecinki, której miałem na mapie nie było w praktyce, więc dojechaliśmy aż do Ispiny i dopiero na skraju lasu odbiliśmy w lewo. Niestety tu trochę pobłądziliśmy, znaleźliśmy się na drodze, której na mapie nie było, na szczęście w porę udało nami skorygować położenie i po chwili dojechaliśmy do rezerwatu. Byłem już tu kiedyś, dawno w 2008 roku, wtedy w lipcu stare koryto Wisły prezentowało się bardziej efektownie, było też chyba więcej wody.
W planie miałem powrót do Niepołomic po wiślanym wale, ale niestety dość mocno wiało i po namyśle zdecydowaliśmy się wrócić do Puszczy. Przejechaliśmy przez Wolę Zabierzowską, koło mojej szkoły, koło kościoła w Zabierzowie z powrotem na Drogę Królewską. Na otwartych obszarach mocno nam niestety dowiało, ale w Puszczy wszystko wróciło do normy. Ostatnie kilometry, mimo pewnego zmęczenia pokonaliśmy dość sprawnie i mniej więcej około 17 byliśmy z powrotem w Niepołomicach.
Wycieczka udana, dobre tempo i sporo kilometrów po szutrach. Trochę błądzenia po lesie w poszukiwaniu starorzecza i potem przy wyjeździe z lasu. Jechałem na rowerze górskim, niestety nie lubię tego roweru, po 40 km czułem wyraźnie siedzenie, no ale raz za czas w terenie też trzeba sobie pojeździć.
Galeria wycieczki
Szosówką po Puszczy
Środa, 24 kwietnia 2013 | dodano:24.04.2013 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 45.75 km
- Teren: 0.50 km
- Czas: 01:33
- VAVG 29.52 km/h
- VMAX 41.13 km/h
- Temp.: 20.0 °C
- Podjazdy: 81 m
- Sprzęt: Peugeot Nice
- Aktywność: Jazda na rowerze
Myślałem, że pojadę z Krzyśkiem do Baczkowa, byłem gotów nawet jechać góralem, ale Krzysiek nie chciał, więc pojechałem sam - szosówką:)
Początkowo chciałem sobie delikatnie pokręcić, więc tempo w mieście i na pierwszych kilometrach Drogi Królewskiej było raczej wolne, ale potem zacząłem się rozkręcać, więc przyśpieszyłem. Na Żubrostradzie próbowałem nawet jazdy na dużej tarczy - 52 zęby, prędkość skoczyła mi do 35-36 km/h, ale za długo tak nie dałem rady jechać, więc dalszą drogę do Mikluszowic pokonywałem tempem około 30-32 km/h. Po dojechaniu do końca Puszczy w Mikluszowicach miałem na liczniku 19,55 km w czasie 39:57 - średnia 29,37 km/h. W Mikluszowicach zaraz szlabanem na wyjeździe z Puszczy był kiosk a przy nim ławeczka, na której zwykle odpoczywałem, kiosk zniknął i ławeczka niestety też, więc od razu wsiadłem na rower i popędziłem do Baczkowa. Droga 965 od ubiegłego roku ma nowy asfalt, więc jechałem szybko. Po przejechaniu jakiś 3 km byłem już pod sklepem w Baczkowie (średnia 29,65) - tam zrobiłem przerwę, kupiłem sobie loda i pepsi, loda zjadłem pepsi schowałem i popędziłem nad Czarny Staw. Po przerwie kręciło mi się trochę gorzej, więc do Czarnego Stawu prędkość trochę spadła, nad stawem kilka fotek, na siebie wrzuciłem dodatkowo koszulkę bo zaczęło się robić zimno i drogę. Do samych Niepołomic starałem się kręcić mocno. Na Sitowcu jak zwykle kryzys, ale jakoś dokręciłem do Zajazdu Królewskiego przy obwodnicy ze średnią 29,55 km/h. W mieście jak zwykle straciłem, ale stosunkowo nie dużo i pod domem moich rodziców skończyłem jazdę: 45,75 km, średnia 29,3 km/h - jak na taki dystans i porę sezonu to chyba nieźle, ale zmęczyłem się strasznie.
Wyjazd udany, pogoda ładna, dziś bardziej trening niż wycieczka, ale parę fotek zrobiłem:). Po głowie chodzi mi setka na szosówce, ale trochę się martwię czy dam sobie radę z dobrym rozłożeniem tempa, czy nie zacznę za mocno, a potem nie będę umierał, jakie to byłoby dobre tempo na szosówkę. Oceniam, że na przejechanie setki na szosówce powinno wystarczyć mi 4 godziny - trzeba będzie spróbować kiedyś, mam nadzieję że niedługo.
Galeria wycieczki
Po Puszczy nad Czarny Staw
Niedziela, 21 kwietnia 2013 | dodano:21.04.2013 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 37.31 km
- Teren: 14.00 km
- Czas: 01:53
- VAVG 19.81 km/h
- VMAX 53.94 km/h
- Temp.: 16.0 °C
- Podjazdy: 289 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wczoraj świętowałem swoje imieniny, poszedłem spać o 3 nad ranem, a dziś już o 10:30 rozpoczynałem wycieczkę do Puszczy Niepołomickiej nad Czarny Staw:)
Gdy wyjeżdżałem pogoda była średnia, słońce co chwila chowało się za chmurami, a na temperatura wynosiła jakieś 12 stopni, do tego wiał wiatr. Z domu pojechałem pod stary kościół w Łapczycy, po drodze oczywiście podjazd, jechałem go sobie powolutku, znacznie wolniej niż dzień wcześniej, ale jakoś dałem rady. Po drodze sfotografowałem jeszcze nowy dom budowany przy drodze - techniką bunkra, skosy są wylewane z betonu, kilka osób doradzało mi taką technikę, ale ostatecznie stwierdziłem, że nie będę tak robił. Pod kościołem w Łapczycy pojechałem na prosto w szutrową drogę koło cmentarza, tym razem jechałem tędy wolniej niż na jesieni i udało mi się zrobić kilka ciekawych fotek m.in. świetnie z tej drogi widać grodzisko:) Na jesieni jechałem tędy po raz pierwszy wtedy po dojeździe do zabudowań za dużo pokombinowałem, a później po analizie zdjęć satelitarnych stwierdziłem, że jednak powinna między domami przebiegać droga. Dziś już wiem, że drogi nie ma, ta od Łapczycy, którą jechałem kończy się na podwórku, a mieszkający 50 metrów dalej sąsiad ma drogę dojazdową od Bochni, te 50 metrów to płot i jakiś ogród - nie da się przejechać nawet na bezczelnego. Jedyne wyjście to przejście między foliami tego gościa co ma drogę od Bochni, dalej jechałem już drogą poganiany co chwilę przez psy z okolicznych gospodarstw. Niestety nie będę już tędy jeździł, choć jest to najkrótsza droga z Łapczycy nad Czarny Staw.
Dalej już prosto ulicą Karusia, Chodenicką i skręt na Majora Bacy, którą to ulicą dojechałem do kładki na Rabie w Damienicach, przejazd przez kładkę i przez Damienice do Puszczy. Tuż przed Puszczą przejechałem nowym wiaduktem nad autostradą i wjechałem do Puszczy, w tym momencie słońce wyszło na dobre i zrobiło się cieplej. Po przejechaniu 12 km dojechałem nad Czarny Staw, jak się zatrzymałem nad stawem to było mi wręcz gorąco, porobiłem fotki i ruszyłem w dalszą drogę. W zasadzie miałem jechać tak samo jak na jesień, Żubrostradą i potem drogą na Stanisławice, ale stwierdziłem, że zrobię sobie małe Strade Bianche:) i tuż za Czarny Stawem skręciłem w lewo w szutrową Drogę Królewską. Przejechałem koło rezerwatu żubrów i dalej na prosto po szutrach aż do leśniczówki Przyborów w Zabierzowie Bocheńskim. Na parkingu przed leśniczówką już tłumy, w zasadzie nie było gdzie zaparkować. Skręciłem znowu w lewo i po szutrach pojechałem do Kłaja, drogi szutrowe są obecnie bardzo dobre, suche i ubite, odcinek od Czarnego Stawu do leśniczówki mknąłem na wąskich oponach z prędkością pod 25 km/h, odcinek od leśniczówki do Kłaja jest trochę zniszczony w wyniku ubiegłorocznej wycinki drzew i tu musiałem jechać wolniej.
W Kłaju wyjechałem z lasu, przejechałem obok kościoła i skierowałem się na Targowisko, tam nad Rabę i szutrówką wzdłuż Raby do drogi nr 4. Przejeżdżając koło Raby zobaczyłem, że na drugim brzegu rzeki w Chełmie odbywają się jakieś zawody samochodów terenowych, chwilę zastanawiałem się czy tam pojechać, bo to w końcu oznaczało jeden podjazd więcej, ale w końcu zdecydowałem, że jadę. Rabę przekroczyłem mostem na drodze nr 4 (wiało mi prosto w twarz - dobrze, że to był krótki odcinek) i rozpocząłem podjazd pod kościół w Chełmie. Powolutku jakoś wyjechałem, objechałem kościół i zjechałem w dół nad Rabę. Niestety zawody chyba właśnie się skończyły i uczestnicy zaczęli się zbierać, więc po chwili ruszyłem pod górę znowu pod kościół w Chełmie. Dalej pod cmentarz w Chełmie, gdzie jak zwykle zrobiłem postój na fotografowanie widoków:) a potem już w dół przez Moszczenicę do Łapczycy. Na sam koniec podjechałem jeszcze do sklepu po Pepsi i do domu.
Wycieczka bardzo udana, jechało mi się dobrze, mimo iż krótko spałem i wiał wiatr:). Podjazdy szły mi opornie i powoli, ale ze wszystkimi sobie dałem radę. Mój Krossik tnie jak rakieta po asfalcie, na szutrach też radzi sobie nieźle mimo że mam cieniutki opony, jednak wyraźnie brakuje mi dobrze działającego amortyzatora. Mój amor w zasadzie nigdy nie działał za dobrze, a teraz jest praktycznie sztywny, na szosie to niczemu nie przeszkadza, jednak na nierównej szutrowej drodze już jakieś tłumienie drgań by się przydało - trzeba będzie nad tym pomyśleć.
Galeria wycieczki
Do Ochmanowa pod Orła - cmentarz wojenny 379
Piątek, 19 kwietnia 2013 | dodano:19.04.2013 Kategoria 0-20 km, Po płaskim, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
- DST: 20.92 km
- Czas: 00:50
- VAVG 25.10 km/h
- VMAX 41.50 km/h
- Temp.: 19.0 °C
- Podjazdy: 138 m
- Sprzęt: Peugeot Nice
- Aktywność: Jazda na rowerze
Na Twiterze naszego burmistrza przeczytałem, że w końcu odbudowali pomnik z orłem na cokole, który został zbudowany w okresie I wojny światowej jako element centralny cmentarza wojennego nr 379. Po pracy wsiadłem więc na szosówkę i pojechałem do Ochmanowa zobaczyć rezultaty remontu.
Pomnik został zniszczony w marcu 2012 roku, kiedy to jakiś kierowca wypadł z drogi i staranował pomnik, więc cały rok zajęło naszej gminie odbudowanie cokołu. Z domu rodziców pojechałem do Staniątek potem do Zakrzowca i w Zakrzowie skręciłem na Ochmanów. Ostatnie metry przed wyjazdem na drogę 965 przy której stoi orzeł, to całkiem solidny podjazd, a że jechałem na szosówce to trochę siły musiałem w niego włożyć. Potem sesja fotograficzna pod pomnikiem. Orzeł stoi, ale cokół wygląda gorzej niż przed wypadkiem. Został odlany z betonu, dolna część ma inny kolor niż pozostałe - ale może będą jeszcze jakieś prace wykończeniowe.
Spod pomnika postanowiłem jechać drogą główną do Zakrzowa, to niestety nic przyjemnego, mimo iż jechałem szybko 35-40 km/h to cieszyłem się kiedy w końcu z tej drogi zjechałem, TIRy pędzące z przeciwka rzucały na mnie taką masą powietrza, że prawie mnie wyhamowywały:( Z drogi 965 skręciłem w kierunku Kokotowa, a za 100 metrów w boczną drogę na Podłęże. Wyjechałem obok torów w Podłężu i popędziłem dobrze mi znaną z ostatnich wyjazdów drogą przez pola w kierunku Podgrabia. Nie pojechałem jednak do Podgrabia, tylko na skrzyżowaniu odbiłem w prawo i koło MANa dojechałem do obwodnicy Niepołomic, potem pojechałem jeszcze na kopiec i do domu moich rodziców.
Pogoda była średnia, niebo było zachmurzone i do tego wiał wiatr, ale w prognoza zapowiadali deszcz, więc i tak było znacznie lepiej.
Galeria wycieczki
Test Krossa po remoncie
Środa, 17 kwietnia 2013 | dodano:17.04.2013 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 26.06 km
- Teren: 6.00 km
- Czas: 01:11
- VAVG 22.02 km/h
- VMAX 41.05 km/h
- Temp.: 18.0 °C
- Podjazdy: 114 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś odebrałem mój crossowy rower marki Kross, który przeszedł dość poważny remont. O remoncie za chwilę a na początek o teście.
Z domu rodziców wyjechałem w kierunku Puszczy z zamiarem pojechania nad Czarny Staw. Rower do którego założyłem również nowe opony KENDA typu semislick ciął przez miasto jak rakieta. Nie ujechałem jednak za daleko, tuż za Zajazdem Królewskim strzeliła mi dętka - strzał jak pistoletu:( Musiałem się zatrzymać i wymienić dętkę, a że na zapas miałem tylko dętkę do kolarki to zacząłem się nawet zastanawiać czy nie wrócić do domu. Jednak dętka szosowa mimo iż przeznaczona do zdecydowanie cieńszych kół, dość dobrze wypełniła oponę, więc zdecydowałem że podaję dalej. Dojechałem do leśniczówki Przyborów, zrobiłem małą sesję zdjęciową i zdecydowałem się zmodyfikować trasę. Skręciłem w prawo w szutrową drogę na Kłaj, przejechałem Puszczę wszerz potem znów skręciłem w prawo i drogą przez las wzdłuż torów dojechałem do jednostki wojskowe w Kłaju. W tym miejscu zawsze przejeżdżałem tunelem pod torami, tym czasem trwa remont i tunelu nie ma, jest prowizoryczna kładka i przejście po torach. Przepuściłem więc pociąg towarowy i przejechałem na drugą stronę, fotografując jeszcze stację w Kłaju.
Dalej pojechałem nowiutką asfaltówką w kierunku jeziorka w tzw. Kozim Lesie. Po drodze testowałem małe tryby w mojej nowej kasecie, rower może dużo, ja niestety trochę mniej mimo to wykręciłem prawie 40 km na prostej drodze. Nad jeziorkiem znowu kilka fotek i jazda do domu, postanowiłem że podjadę jeszcze górkę w Dąbrowie, najpierw więc podjechałem pod kościół w Szarowie, zjechałem w dół i rozpocząłem podjazd pod OSP w Dąbrowie. Dzień wcześniej tą górkę zdobył Krzysiek, na swoim mega wypasionym góralu CUBE - twierdził, że było ciężko, więc ja na tym podjeździe postanowiłem wypróbować duże tryby w nowej kasecie. Górkę podjechałem bez większych problemów, zauważyłem natomiast, że chyba będę musiał inaczej wrzucać biegi. Małe koło z przodu - 28 zębów, współpracuję aż 6 trybami z tyłu i chyba będzie go trzeba wrzucać pod górki i tylnymi trybami regulować odciążenie. Do tej pory jeździłem zwykle pod górki na środkowej tarczy z przodu i największej z tyłu i MEGARANGE z tyłu, dopiero jak było bardzo ciężko to wrzucałem na mały tryb z przodu.
Z górki w Dąbrowie w dół do Staniątek, na zjeździe próbowałem dużą tarczę z przodu, jest moc, ale brak siły rowerzysty na rozkręcania tempa na takich twardych przełożeniach.
Wycieczka wyszła 26 km, pogoda ładna i byłoby super gdyby nie wystrzał dętki, zastanawiam się czy założyłem ją źle szybko wymieniając opony przed wyjazdem, czy też za mocno ją nabiłem i stara dętka nie wytrzymała ciśnienia? Na koniec odwiedziłem jeszcze moją budowę na której prace idą pełną parą:).
Galeria wycieczki