- Kategorie bloga:
- 0-20 km (165)
- 100 km i więcej (35)
- 21-40 km (294)
- 41-60 km (130)
- 61-80 km (36)
- 81-99 km (12)
- Akcja cmentarze 2014 (10)
- Geocaching (8)
- Gniezno 2016 (5)
- Jura 2015 (3)
- Jura 2016 (3)
- Jura2012 (2)
- Łapczyca (51)
- Mazury 2012 (9)
- miasto (11)
- pieszo (26)
- Po górkach (325)
- Po płaskim (348)
- praca (107)
- Przez Puszczę Niepołomicką (291)
- Rajdy rekreacyjne (6)
- RNO (24)
- samotnie (383)
- w grupie (29)
- Wiedeń 2013 (6)
- wycieczki piesze (6)
- Wyprawy wielodniowe (34)
- wyścig kolarski (19)
- Z córką (15)
- Z uczniami (5)
- Z Żoną / Narzeczoną (66)
- Zachodniogalicyjskie cmentarze (104)
- zawody (24)
Wpisy archiwalne w kategorii
Po górkach
Dystans całkowity: | 12896.04 km (w terenie 1568.70 km; 12.16%) |
Czas w ruchu: | 673:49 |
Średnia prędkość: | 19.14 km/h |
Maksymalna prędkość: | 76.10 km/h |
Suma podjazdów: | 133342 m |
Maks. tętno maksymalne: | 189 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 157 (83 %) |
Suma kalorii: | 94371 kcal |
Liczba aktywności: | 325 |
Średnio na aktywność: | 39.68 km i 2h 04m |
Więcej statystyk |
Wycieczka szosówką, Winnica potem Puszcza
Czwartek, 30 sierpnia 2012 | dodano:30.08.2012 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Po płaskim
- DST: 49.82 km
- Teren: 1.00 km
- Czas: 02:10
- VAVG 22.99 km/h
- VMAX 45.61 km/h
- Temp.: 22.0 °C
- Podjazdy: 150 m
- Sprzęt: Peugeot Nice
- Aktywność: Jazda na rowerze
Miałem jechać do Słomirogu potem do Bodzanowa pod kościół a na koniec na Winnicę, czyli spróbować się z górkami w okolicy, ale jak już wyjeżdżałem to zadzwonił Krzysiek, więc umówiliśmy się w Puszczy, on miał wyjechać dopiero za 20 minut, więc ja postanowiłem podjechać chociaż Winnicę. Z domu pojechałem w kierunku Staniątek omijając remontowaną ulicę Dębową i dopiero w lesie zacząłem się powoli rozpędzać, ale ponieważ przede mną była górka do podjechanie to nie szarżowałem. W Staniątkach za torami najpierw podjechałem niewielką górkę, potem był zjazd i po skręcie na Gruszki rozpocząłem podjazd pod Winnicę. Wjechałem dość sprawnie, ale strasznie się zmęczyłem i stwierdziłem, że może to lepiej że resztę górek sobie dziś odpuszczę. Potem pojechałem do Szarowa (znowu niewielki podjazd) i dalej przez Kłaj dojechałem do Stanisławic, gdzie odbiłem koło nowego wiaduktu autostradowego do Puszczy Niepołomickiej.
Jak wyjechałem na dobry asfalt w Puszczy to postanowiłem trochę pocisnąć żeby poprawić kiepska średnią wycieczki, ale nie miałem tyle sił co podczas ostatniego wyjazdu. Przez parę kilometrów do skrzyżowania pod Czarnym Stawem jechałem dość mocno, ale momentami musiałem zwalniać żeby sobie odsapnąć. Do tego momentu przejechałem ponad 25 km ze średnią 27,6 km/h. Na skrzyżowaniu koło Czarnego Stawu poczekałem na Krzyśka i potem już razem pojechaliśmy do Baczkowa, tam przerwa i jazda do Niepołomic. Jechało nam się całkiem dobrze aż do osiedla Piaski w Niepołomicach, już prawie na końcu Puszczy przy dojeździe do pierwszych domów na Piaskach, dość niespodziewania z lasu na drogę nagle wyjechał nam gość na rowerze. Ja jechałem pierwszy i gwałtownie przyhamowałem, Krzysiek nie widział co się dzieje i całej siły nacisnął na hamulce i niestety zaliczył wywrotkę przez kierownicę. Po tym wypadku jechaliśmy już tempem spacerowym do domu i niestety nasza wycieczka zakończyła się przykrym wypadkiem.
Czas: 2:10:39; średnia: 22,88 km/h
Z żoną do Łapanowa
Niedziela, 19 sierpnia 2012 | dodano:19.08.2012 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Z Żoną / Narzeczoną, Zachodniogalicyjskie cmentarze
- DST: 41.61 km
- Czas: 02:55
- VAVG 14.27 km/h
- VMAX 50.05 km/h
- Temp.: 26.0 °C
- Podjazdy: 304 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
W końcu piękna pogoda, zdecydowaliśmy więc że jedziemy do Łapanowa. Z Łapczycy pojechaliśmy drogą powiatową do Siedlca i odbiliśmy w lewo na drogę na Stradomkę. Tą mniej ruchliwą drogą dojechaliśmy do Wieńca i skręciliśmy w prawo rozpoczynając podjazd przez Wieniec i Jaroszówkę. Moja żona trochę się męczyła pod górę (dawno nie jeździła) ale dała radę i po kilkunastu minutach jazdy i jakiś 130 metrach pod górę w pionie byliśmy w Klęczanach skąd rozpoczęliśmy szalony zjazd do Łapanowa. W Łapanowie na początku odwiedziliśmy cmentarz, a konkretnie dwie kwatery wojenne z okresu I wojny oznaczone wspólnym numerem 342. Potem pojechaliśmy na rynek gdzie zjedliśmy lody i uzupełniliśmy nasze bidony, kolejnym punktem miał być zalew. Podjechaliśmy pod ośrodek, ale tam jakieś remonty, można co prawda wejść nad zalew, ale kosztuje to 5 zł od osoby a my chcieliśmy tylko chwilę sobie posiedzieć, więc stwierdziliśmy że siedzenie na jeziorkiem nie jest warte 10 zł. Wróciliśmy się kawałek i zrobiliśmy sobie piknik nad Stradomką:) Po dłuższej przerwie ruszyliśmy w drogę powrotną, tym razem zdecydowaliśmy się pojechać płaską trasą prowadzącą doliną Stradomki. Na początek pojechaliśmy dość ruchliwą szosą na Ubrzeż, gdzie skręciliśmy w lewo i już mniej ruchliwą drogą przez Kamyk, Chrostową i Dąbrowicę dojechaliśmy do Wieńca, skąd tą samą drogą co rano wróciliśmy do domu.
Wycieczka udana, pogoda piękna, grzało może nawet trochę za mocno, ale po ostatnich chłodnych dniach to miła odmiana. Żona dała radę, przy okazji podnosząc swój tegoroczny dystans do 796 km, plan ma na 1000 czy się uda zobaczymy:)
Galeria wycieczki
Przełęcz Krowiarki i Zubrzycka
Sobota, 18 sierpnia 2012 | dodano:18.08.2012 Kategoria 61-80 km, Po górkach, samotnie
- DST: 71.87 km
- Czas: 03:39
- VAVG 19.69 km/h
- VMAX 68.04 km/h
- Temp.: 22.0 °C
- Podjazdy: 941 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Pętle przez Przełęcz Krowiarki planowałem już od maja kiedy to byłem w Sidzinie na zielonej szkole i wtedy podjeżdżałem starym stalowym rowerem górskim w kierunku przełęczy Zubrzyckiej. Pomysł był taki, że pojadę samochodem do Jordanowa i z zrobię pętle rowerową przez Zawoję, Przełęcz Krowiarki, Przełęcz Zubrzycką, Sidzinę do Jordanowa - planowany dystans około 70 km. W sobotę przy pięknej słonecznej pogodzie nadszedł czas na realizacje:)
Do Jordanowa przyjechałem tuż przed 9:00, zaparkowałem na przedmieściach (bo rynku postój płatny) przy markecie Lewiatan i ruszyłem na trasę. Od samego początku miałem pod górkę, najpierw do rynku w Jordanowie, którego zwiedzanie zostawiłem sobie na koniec wycieczki, a później był solidny podjazd pod Osielec. Już ta w końcu niewysoka górka (800 m i 49 metrów przewyższenia), pokazała że nie jestem dziś w formie, nogi miałem jak z ołowiu, mięśnie napięte na granicy kurczy - jechało mi się ciężko. Na szczęście za podjazdem w Osielcu miałem piękny długi zjazd a potem odcinek w miarę płaski aż do mostu na rzecze Skawica na granicy Juszczyna i Białki. To właśnie za tym mostem skręciłem w lewo na Zawoję (385 m npm) rozpoczynając tym samym prawie 26 km podjazd na Przełęcz Krowiarki. Po skręcie przejeżdżamy tory kolejowe i jedziemy sobie przez Białkę, podjazd jest prawie nie wyczuwalny, metrów na altimetrze powoli przybywa ale jazda jest szybka i bez wysiłkowa. Po wjechaniu do Skawicy zaczynają się zdarzać odcinki i większej stromiźnie, ale są też odcinki płaskie i średnia podjazdu dalej nie przekracza 1%. Po przejechaniu 8,5 km dojeżdżamy do centrum Zawoi, tu zrobiłem mały postój na kilka fotek, kilkaset metrów dalej sfotografowałem jeszcze pensjonat Silver gdzie parę lat temu spędzałem majowy weekend i ruszyłem dalej. Za centrum Zawoi stromizna lekko rośnie, choć dalej nie jest jakaś mega duża, za to widoki robią się coraz ładniejsze. Po przejechaniu ronda ze skrętem na Markowa (16 km podjazdu), zaczyna robić się dość stromo, po kolejnych 3 km dojeżdżamy do wyciągu na Mosorny Groń. Tu zrobiłem kolejny postój (710 m npm) i przyznam szczerze, że byłem już dość mocno zmęczony. Za wyciągiem dojeżdżamy do przysiółka Policzne i zaczyna się jazda przez las, stromizna rośnie do poziomu, który będzie się już utrzymywał do końca podjazdu. Po chwili kończy się Zawoja, nic się nie zaczyna:) pozostaje tylko podjazd do góry. Asfalt miejscami jest dobry, ale są też dość duże odcinki z bardzo kiepską nawierzchnią, ruch na drodze jest spory, zdarzają się nawet ciężarówki, co na pewno nie ułatwia jazdy. Na 22 km podjazdu (wysokość 836 m npm) dojeżdżamy do serii serpentyn, na szczęście stromizna nie rośnie jakoś dramatycznie, choć wysokość zdobywamy trochę szybciej. Po wyjeździe z ostatniego zakrętu, droga prowadzi na wprost do góry, po obu stromach pojawiają się zaparkowane samochody, to znak że do przełęczy jest już blisko. W pewnym momencie widać na szczycie duży banner "Gmina Jabłonka wita" - jesteśmy na miejscu, po prawej stronie drogi jest duży łąką na której są ławeczki i kasa przed wejściem na szlak na Babią Górę. Gdy wyjechałem na szczyt mój GPS pokazywał wysokość 1004 m npm, ale po kilku minutach postoju wyraźnie się skalibrował i podniósł wysokość do 1013 m npm (większość źródeł podaję 1012). Na szczycie zrobiłem sobie dłuższy postój i sesję fotograficzną, w tym miejscu miałem przejechane 40 km i byłem już dość mocno zmęczony.
Po przerwie popędziłem w dół i szybko straciłem część wysokości, szybki zjazd skończył się w Zubrzycy Górnej pod Skansenem (niestety zza płotu nic nie widać), więc od razu ruszyłem dalej i po chwili dojechałem do skrętu na Sidzinę (728 m npm) i początku podjazdu pod Przełęcz Zubrzycką. Podjazd z tej strony jest raczej łatwy dopiero ostatnie kilkaset metrów może dać trochę w kość. Na samej przełęczy w zasadzie nic nie ma, kapliczka i fajny widok na Okrąglice w pasmie Policy. Zaraz za przełęczą mamy szybki i stromy zjazd, by po niecałym kilometrze wyjechać na ciekawą widokową polanę - czyli Wielką Polanę już w Sidzinie, w maju jak jechałem tu od strony Sidziny to błędnie założyłem że to już szczyt przełęczy. Po prawej widać dużą drewnianą kaplicę, a po lewej małą kapliczkę w figurą Matki Bożej. Do samej przełęczy brakło mi więc maju nie dużo, choć to na pewno ciężki i stromy odcinek. Za Wielką Polaną możemy dalej cieszyć się szybkim zjazdem, najpierw trzeba uważać bo są dość strome serpentyny, ale potem już bardzo przyjemna jazda w dół aż do samej Sidziny pod Dąb Adam. Po drodze mijamy jeszcze Dom Wczasów Dziecięcych - fajny ośrodek na zieloną szkołę i wystawioną po drugiej stronie drogi drewnianą kapliczkę, kawałek dalej po lewej Skansen w Sidzinie. W centrum Sidziny pod kościołem zrobiłem kolejny postój, uzupełniłem zapasy w sklepie i posiedziałem sobie na ławeczce pod kościołem. Do Jordanowa miałem jechać przez Bystrą, ale potem musiałbym znowu jechać drogą 28, więc zdecydowałem się na znacznie spokojniejszy odcinek (choć może trochę dłuższy) przez Toporzysko. Do pokonania miałem spory podjazd, ale potem w nagrodę długi zjazd i dopiero przed samym Jordanowem znowu pod górę.
W Jordanowie porobiłem kilka fotek i przy okazji trafiłem na Dni Ziemi Jordanowskiej i załapałem się na darmowy placek. Potem jeszcze kilkaset metrów dojazdu do samochodu i tuż po 14:00 zamknąłem pętle. Wycieczka w sumie udana, choć jechało mi się dość ciężko i wyraźnie brakowało siły pod górę, na szczęście stromizny nie były za wielkie i jakoś udało się wyjechać.
Galeria wycieczki
Do Bochni na zwiedzanie kirkutu żydowskiego
Piątek, 17 sierpnia 2012 | dodano:17.08.2012 Kategoria 0-20 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
- DST: 13.96 km
- Czas: 00:45
- VAVG 18.61 km/h
- VMAX 56.70 km/h
- Temp.: 18.0 °C
- Podjazdy: 220 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Pojechałem do Bochni na wzgórze Krzeczków obejrzeć kirkut żydowski. Muzeum w Bochni zorganizowało zwiedzanie cmentarza, byłem na Krzeczków już parę razy ale cmentarz normalnie jest zamknięty a zza płotu nic nie widać, zdarzyła się więc okazja obejrzenia cmentarza i to jeszcze z przewodnikiem, więc nie mogłem jej przegapić.
Na kirkucie interesowały mnie przede wszystkim groby żołnierzy z okresu I wojny oznaczone jako cmentarz nr 313, ale sfotografowałem przy okazji dużo więcej ciekawych nagrobków.
Po cmentarzu oprowadzała zebranych pani Iwona Zawidzka, która podczas prawie półtora godzinnego spaceru pokazała nam najciekawsze nagrobki na cmentarzu opowiadając niejednokrotnie historię życia i śmierci osób tam pochowanych. Kirkut żydowski w Bochni został otwarty w roku 1872, pierwsze zachowane nagrobki pochodzą z 1873. Wcześniej bocheńscy żydzi wozili swoich zmarłych na cmentarz w Nowym Wiśniczu, ale w tych latach panowała zaraza i przepisy sanitarne zabraniały przewożenia zwłok, powstał więc cmentarz w Bochni. Ostatni pochówek na tym cmentarzu miał miejsce w czerwcu 1945 r. ale na terenie kirkutu znajdziemy też groby nowsze, często odtworzone bo część macew została zniszczona i wywieziona poza cmentarz o okresie II wojny światowej. W wielu miejscach cmentarza stoją więc jednakowe betonowe płyty z krzyżem Dawida, które postawiono w miejsce tych wywiezionych. Na samym kirkucie jest wiele zabytkowych grobów z bogata symboliką, która co ciekawe dość rzadko nawiązuje do gwiazdy Dawida z która kojarzą się nam Żydzi.
Więcej informacji o bocheńskim kirkucie można znaleźć tu, a moje zdjęcia ze zwiedzania kirkutu znajdują się tu.
Galeria wycieczki
Mapa zawiera trasę ranną do pracy i z powrotem i wieczorny wyjazd na zwiedzanie kirkutu.
Podsumowanie wyprawy do Częstochowy w bocheńskim PTTK
Poniedziałek, 13 sierpnia 2012 | dodano:13.08.2012 Kategoria 0-20 km, Po górkach, samotnie
- DST: 11.57 km
- Czas: 00:33
- VAVG 21.04 km/h
- VMAX 56.19 km/h
- Temp.: 17.0 °C
- Podjazdy: 100 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wybrałem się do Bochni do siedziby PTTK na podsumowanie rowerowej wyprawy do Częstochowy w dniach 26-29.08.2012 r., ja w tej wyprawie brałem udział tylko przez dwa dni czyli 26 i 27 sierpnia. Na spotkanie przybyli wszyscy uczestnicy wyprawy, pooglądaliśmy sobie zdjęcia robione podczas wyprawy i powspominaliśmy, dla mnie była to też okazja zobaczenia drogi powrotnej do Bochni w której już nie uczestniczyłem. Poniższe zdjęcia zostały zrobione przez Panią Anię, Edmunda i Adama - z ich zdjęć wybrałem tylko te z dwóch pierwszych dni w których brałem udział. Poniższy ślad jazdy przestawia moją drogę z Łapczycy do Częstochowy.
Na ostatnim zdjęciu zamieszczony w galerii widać licznik Adama, który w sobotę 28.07 chciał wrócić do domu, miał w planie podjechanie trochę rowerem i potem złapanie jakiegoś pociągu. Niestety pociągów nie było ani w Kluczach ani w Olkuszu, więc Adam (od Kluczy już samotnie), przejechał całą drogę do domu w jeden dzień - zrobił 178 km - podziwiam i jestem pełen uznania bo sam chyba bym nie dał rady. W nawiązaniu do długich wycieczek Edmund namawia mnie na wyjazd do Sandomierza w dniach 18-19 sierpnia w jedną stronę jest przeszło 150 km czyli tam z powrotem trzeba by pokonać przeszło 300 km w dwa dni, jest wyzwanie ale nie wiem jeszcze czy się na nie zdecyduję.
Galeria wycieczki
Z Krzyśkiem do Baczkowa - test Endomondo na HTC
Wtorek, 7 sierpnia 2012 | dodano:07.08.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, praca
- DST: 37.51 km
- Czas: 01:43
- VAVG 21.85 km/h
- VMAX 55.56 km/h
- Temp.: 25.0 °C
- Podjazdy: 151 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Po pracy odpocząłem w sklepie kolegi w rynku w Niepołomicach, zjadłem obiad i namówiłem go na wycieczkę rowerową do Baczkowa, potem Krzysiek miał wrócić do Niepołomic a ja jechać do Łapczycy. Przed wyjazdem ściągnęliśmy na telefony HTC oprogramowanie Endomondo, założyliśmy konta i ruszyliśmy na trasę z włączonymi programami. Ja na porównania włączyłem również mojego Garmina. W Baczkowie oba telefony z opalonym endomondo pokazywały mniej więcej to samo, również odchylenia od wskazań Garmina były w normie. Potem ja pojechałem do Łapczycy a Krzysiek do Niepołomic, niestety mój telefon nie wytrzymał i padł jakieś 4 km przed metą mimo to wysłał ślad, który zanotował do serwisu. Po przyjeździe wgrałem ręcznie pełny ślad z Garmina do Endomondo.com i tu niestety widać pewne równice, a mianowicie ślad notowany komórką wyraźnie przekłamuje wysokości - pokazywał mi wysokość prawie 340 m npm na Górnym Gościńcu pod Bochnią, a jest co najwyżej 290 m npm. Krzyśkowi pokazał wysokości 273 m npm gdzieś w Puszczy i przewyższenia na całkowicie płaskiej trasie rzędu 230 metrów jest to więc ewidentny błąd.
Ślad z Garmina wgrany do endomondo: min wysokość 182, maks wys. 287, przewyższenia 102 m
Ślad z HTC (krótszy bo padł mi telefon): min wysokość 224, maks wys. 337, przewyższeń mi nie zanotował bo nie dokończył śladu normalnie
Ślad z Garmina wgrany do endomondo: min wysokość 182, maks wys. 287, przewyższenia 102 m
Ślad z HTC (krótszy bo padł mi telefon): min wysokość 224, maks wys. 337, przewyższeń mi nie zanotował bo nie dokończył śladu normalnie
Podjazdy dookoła Zakopanego
Niedziela, 5 sierpnia 2012 | dodano:05.08.2012 Kategoria 61-80 km, Po górkach, samotnie
- DST: 75.09 km
- Teren: 2.00 km
- Czas: 04:21
- VAVG 17.26 km/h
- VMAX 63.50 km/h
- Temp.: 30.0 °C
- Podjazdy: 1255 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
W poniedziałek 31.07 zrobiłem wycieczkę do Niepołomic dzięki, której przekroczyłem 1000 km przejechanych w lipcu. Na pierwszy sierpniowy weekend planowałem wycieczkę rowerową w okolicach Zakopanego, ale we wtorek dopadło mnie jakieś strasznie zatrucie pokarmowe. W sobotę wieczór czułem się już trochę lepiej, więc postanowiłem, że w niedziele jadę. Pogodę zapowiadali dobrą tym czasem ledwo dojechałem do Myślenic a tu ulewa, po chwili padać przestało, ale całe niebo było zasłonięte przez czarne chmury. Około 9 rano dojechałem do Szaflar gdzie na Termach Podhalańskim miałem zostawić rodzinę a sam ruszyć na rower, jednak gdy już dojechałem to Szaflarach padał deszcz, a gdzieś w oddali słychać było burzę. Postanowiłem więc, że chwilę przeczekam na gorących źródłach, około 11 pogoda się w miarę uspokoiła, dalej było pochmurno, ale deszcz już nie padał - postanowiłem, więc jechać.
Z Szaflar pojechałem do Białego Dunajca, gdzie z kolei skręciłem w ulicę Gliczarowską z zamiarem podjechania sobie pod Gliczarów Górny - najtrudniejszy podjazd na trasie Tour de Pologne. Ponieważ nie byłem pewny swoich możliwości to od początku jechałem sobie powolutku, przez Gliczarów Dolny droga lekko się wznosi i wije wąską nitką pomiędzy domami. Jechałem sobie powoli robiąc fotki i czekając na najtrudniejszy odcinek, który pojawił się wraz z przejechaniem znaku oznaczającego koniec Gliczarowa Dolnego. W tym miejscu zaczyna się najtrudniejsza ścianka, od razu jest strasznie stromo, a po wjechaniu w lasek robi się jeszcze gorzej. Kręciłem sobie przepychając pedały przy prędkości 4,5 - 5 km/h, zastanawiając się ile jeszcze do końca, po przejechaniu przez lasek droga trochę odpuszcza, ale kręcić pod górę trzeba jeszcze sporo. Podjazd kończy się pominięciu tablicy Gliczarów Górny, kilka metrów dalej jest skrzyżowanie z kapliczką a za kolejne 100 metrów kulminacja drogi asfaltowej, przy pensjonacie rozpoczyna się zjazd do Bukowiny Tatrzańskiej.
W Gliczarowie Górnym zrobiłem kilka fotek i ruszyłem w dół do Bukowiny, droga niby w dół ale nie do końca, bo drodze mamy kilka odcinków gdzie trzeba jeszcze pokręcić pod górę. Ostatecznie jednak po zjeździe wyjeżdżamy na rondo koło Termy Bukowina, zgodnie z planem w tym miejscu miałem skręcić na Stasikówkę i pomknąć w dół w kierunku Poronina, ale nagle stwierdziłem, że może podjechał bym sobie pod Cyrhlę na Białką i na Głodówkę. Do tej pory podjeżdżałem na Głodówkę w 2009 i 2011 z okazji etapu Tour de Pologne, ale zawsze tak jak jechał wyścig czyli od strony Zakopanego, tym razem postanowiłem zaatakować najkrótszą drogą od Bukowiny (czyli tak jak zwykle zjeżdżałem). Kiedyś ta droga wydawała mi się niebotycznie trudna, tym czasem wcale taka trudna nie jest, nachylenie jest miarę stałe i raczej nie przekraczające 8%, jedyną trudnością jest ruchliwa droga (na przejście graniczne w Łysej Polanie) i fakt, że droga cały czas wiedzie pod górę bez wypłaszczeń. Wbrew wcześniejszym obawom czułem się całkiem nieźle i na Cyrhlę nad Białką wyjechałem bez większych problemów z prędkością 9-12 km/h bez użycia małej tarczy z przodu. Na polanie Głodówka w schronisku jak zwykle zatrzymałem się na obiad, z tego miejsca są piękne widoki na Tatry Wysokie, ale dziś pogoda była nie najlepsza, widać było góry, ale jakby za mgłą. W czasie przerwy obiadowej trochę się przejaśniło, więc zrobiłem kilka fotek i ruszyłem w dół w stronę Zakopanego.
Z tego miejsca mogłem w zasadzie jechać cały czas drogą Oswalda Balzera w dół do Zakopanego, ale ponieważ przed wyjazdem założyłem sobie, że podjadę ze Stasikówki przez Murzasichle do Drogi Balzera to najpierw musiałem z tej drogi zjechać. Od skrzyżowania z drogą na Łysą Polanę pomknąłem w dół w stronę Zakopanego po serpentynach, nie zbyt szybko bo droga była mokra i nie chciałem przykrych niespodzianek, ale po zjechaniu z serpentyn nie pojechałem na wprost do Zakopanego, tylko odbiłem w prawo niebieskim szlakiem na Małe Ciche. Droga na początkowym odcinku (jakiś 2 km) jest szutrowa, utwardzana dużymi kamieniami, drogę tę wyraźnie ostatnio przepłukała woda robiąc miejscami spore bruzdy. Jechało się więc dość ciężko, ale za to malowniczo przez las, a po kilku minutach byłem już na asfalcie w Małym Cichym. Przejechałem przez wioskę i pomknąłem w kierunku drogi 961 w Stasikówce, żeby jechać pod górę przez Murzasichle nie trzeba dojeżdżać do drogi 961, ale żeby podjazd był pełny tak jak 2009 gdy jechałem go podczas TdP to zjechałem do samego skrzyżowania, porobiłem fotki i ruszyłem pod górę. Po przejechaniu 1,5 km wjechałem do Murzasichle i spokojnie kręciłem sobie pod górę, zatrzymałem się na 30 sekund pod kościołem żeby zrobić fotkę i ruszyłem dalej. Podjazd średnio trudny, mniej więcej stałe nachylenie, nowiutki asfalt którego nie było 2009 i spokojna jazda bez użycia małej tarczy z przodu. Po przejechaniu niecałych 6 km dojechałem ponownie do drogi Oswalda Balzera kończąc tym samym podjazd, który w 2009 był premią I kategorii na TdP. Dalej jazda przez Toporową Cyrhlę do osiedla Cyrhla, w tym miejscu byłem kiedyś na wakacjach, więc zrobiłem obowiązkowy postój na fotkę, przy okazji sfotografowałem jeszcze Gubałówkę, gdzie dziś też miałem jeszcze podjechać i ruszyłem w dół do Zakopanego.
W Zakopanym punkty obowiązkowe: Jaszczurówka, skocznia i Krupówki a następnie zatrzymałem się na przerwę w parku tuż przede mną jak na dłoni widać było Gubałówkę. W między czasie pogoda się poprawiła, a gdy byłem w Zakopanym to grzało już na całego, ja po poprzednich podjazdach zacząłem odczuwać lekkie zmęczenie, a na domiar złego coś zaczął mnie boleć brzuch. Po przerwie ruszyłem dalej, drogą na Kościelisko z zamiarem podjechania na Gubałówkę i Butorowy Wierch. Już droga w kierunku Kościeliska dała mi mocno w kość, a następnie skręciłem w prawo na oznaczony Szlak Papieski i rozpocząłem najtrudniejszy odcinek podjazdu. Powiem szczerze, że faktycznie jest trudno, może na moje odczucie złożyło się zmęczenie i prażące słońce, ale męczyłem się okropnie kręcąc powolutku na najlżejszym przełożeniu 6 km/h. Podjazd nie odpuszcza ani przez chwilę i dopiero wyjazd na grzbiet Gubałówki pozwala odetchnąć po wysiłku. Ja zdecydowałem się jeszcze podjechać po betonowych płytach na Butory Wierch, jest tam wyciąg którym można zjechać w dół lub oczywiście wjechać na górę z Kościeliska:). Dalej zjechałem kawałek w dół i pojechałem sobie grzbietem Gubałówki, droga ta jest straszna, ludzie są wszędzie, lezą całą drogą i na nic nie patrzą, dość długo przebijałem się z prędkością poniżej 5 km na godzinę aż w końcu dojechałem do masztu na Gubałówce gdzie rozpoczyna się zjazd w kierunku Zębu. Tu zatrzymałem się na chwilę chowając się przed deszczem, który dość niespodziewanie zaczął intensywnie padać mimo iż słońce grzało na całego. Deszcz przeszedł po 5 minutach i już w pełnym słońcu mogłem ruszyć w dół.
Przyznam, że w tym miejscu mojej wycieczki byłem już mocno zmęczony, na szczęście większość pozostałego mi dystansu to droga w dół. Na początek zjechałem do Zębu robiąc po drodze kilka fotem m.in. drewnianego kościołka i kamienia papieskiego w Zębie, który chwali się faktem iż jest najwyżej położoną parafią w Polsce. Następnie przejechałem przez Ząb i ruszyłem na Sierockie gdzie czekał mnie lekki podjazd, w miejscowości Sierockie zrobiłem fotkę drogi na Leszczyny, którą kolarze Tour de Pologne zjeżdżają w dół do Białego Dunajca by po chwili rozpocząć podjazd pod Gliczarów Górny, oj ciasno jest w tym miejscu. Ja jednak pojechałem przez Sierockie prosto w kierunku na Bańską Wyżną, w tej miejscowości rozpoczyna się piękny nowy asfalt, a droga bardzo wyraźnie wiedzie w dół, postanowiłem już nie robić zdjęć tylko pomknąć sobie w dół. Przejechałem Bańską Wyżną, Bańską Niżna praktycznie bez pedałowania, zatrzymałem się tylko raz na ostrym zakręcie z ograniczeniem do 40 km/h, że zrobić zdjęcie widocznych w dole Term Podhalańskich w Szaflarach i po chwili znów pędziłem w dół. Tak beztrosko zjechałem sobie aż do samych Szaflar na wysokość około 650 m npm z 1000 w Sierockich, przejechałem Zakopiankę i pojechałem zobaczyć centrum wsi. Dość niespodziewanie Szaflary mnie zaskoczyły, jest tu ładny kościół, coś na kształt małego ryneczku ze starą zabudową i ciekawy pomnik Augustyna Suskiego, urodzonego w Szaflarach Naczelnika Konfederacji Tatrzańskiej zamordowanego w Oświęcimiu w 1942 r. Po obejrzeniu atrakcji Szaflar ruszyłem przez wieś w kierunku Białego Dunajca, do Term Podhalańskich znajdujących się właśnie na granicy z Białym Dunajcem miałem jeszcze spory kawałek i niestety lekko pod górę, jakoś jednak dałem radę i około 17:45 byłem na miejscu, kończąc tym samym 75 km wycieczkę.
Pierwotnie planowałem trochę inną trasę, początkowo miałem jechać dokładnie jak TdP, ale potem stwierdziłem, że jak na wycieczkę to mała ciekawa trasa, więc postanowiłem pojechać przez Gliczarów Górny, Bukowiną, Stasikówkę, Murzasichle, Zakopane, Gubałówkę, Ząb, Sierockie do Szaflar. Nie planowałem w ogóle podjazdu pod Cyrhlę nad Białką i przejażdżki przez Małe Ciche, również na pomysł przejazdu przez Bańską Wyżną i Niżną a potem przez całe Szaflary wpadłem w ostatniej chwili. To wszystko sprawiło, że zamiast 50 km zrobiłem 75 km i do tego dodatkowo kilkaset metrów przewyższenia więcej. Wycieczkę uważam za bardzo udaną, moja forma nawet po chorobie okazała się całkiem niezła, zmęczenie co prawda nastąpiło szczególnie podczas podjazdu na Gubałówkę, ale w sumie nie było źle:)
Galeria wycieczki
Okolice Limanowej i Przełęcz pod Ostrą
Wtorek, 24 lipca 2012 | dodano:24.07.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
- DST: 34.83 km
- Teren: 3.00 km
- Czas: 02:09
- VAVG 16.20 km/h
- VMAX 52.92 km/h
- Temp.: 24.0 °C
- Podjazdy: 735 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Pojechałem do Limanowej żeby podjechać przełęcz pod Ostrą (około 810 m npm), w drodze powrotnej odwiedziłem cmentarz wojenny nr 369 na wzgórzu Golców, cmentarz na Jabłońcu nr 368 i dawny cmentarz nr 367 Mordarka. Na koniec częściowo podjechałem, a końcówkę przeszedłem na piechotę na wzgórze na której stoi Krzyż Milenijny (715 m npm).
Ostatnio polubiłem jazdę w okolicach Limanowej, mam tam tylko 45 minut jazdy samochodem a wszędzie wkoło już wysokie góry i ciekawe przełęcze do podjechania. Ostatnio byłem w Łososinie Górnej i podjeżdżałem z problemami mega ciężki podjazd na Pasierbiecką Górę, później robiłem podjazd na przełęcz Widoma z Łąkty Górnej, dziś założyłem sobie trochę łatwiejszą drogę, choć zdecydowanie bardziej widokową i bogatą w atrakcje turystyczne. Samochód zaparkowałem w Limanowej przy kościele znajdującym się przy drodze nr 28 na Tymbark i Mszanę Dolną, liczyłem że będzie tam jakiś parking, ale parkingu nie było, za to było szerokie pobocze na którym zostawiłem samochód i ruszyłem w drogę. Spacerową zamkniętą dla ruchu drogą wzdłuż potoku Sowlina dojechałem do rynku w Limanowej, zrobiłem kilka fotek i ruszyłem drogą na Starą Wieś, którą miałem wyjechać na przełęcz pod Ostrą (około 810 m npm).
Podjazd zaczynamy na wysokości 401-402 m npm na rynku w Limanowej, cały podjazd to około 11 km podczas, którego mamy do podjechania przeszło 400 m różnicy wzniesień. Początkowe kilometry podjazdu są dość łatwe, wyjeżdżamy z Limanowej i wjeżdżamy do Starej Wsi, droga wiedzie pod górę ale bardzo łagodnie. Dopiero na 6 km jazdy przekraczamy 500 m npm, a odcinków w dół praktycznie nie ma. Ostro pod górę zaczyna się dopiero za ostatnimi zabudowania Starej Wsi, jak miniemy widoczny na jednym ze zdjęć pomnik poświęcony ofiarą hitlerowskim z 1943 r., kawałek dalej przy drodze pojawiają się solidne barierki, a zaraz potem znak informujący, że czeka nas stromy podjazd i serpentyny. W tym miejscu minąłem jakiegoś gościa na góralu też jadącego pod górę. Dalej robi się już naprawdę ciężko, do pierwszej serpentyny zakręcające o dobre 150 stopni, jechałem jeszcze na środkowym blacie na korbie, ale zaraz za nią w lesie musiałem wrzucić już najlżejsze przełożenie. Dalej mamy już do samej przełęczy drogę przez las o mniej więcej stałym nachyleniu rzędu 6-8%. Asfalt jest bardzo dobry, droga wąską i ograniczona barierkami, ale na szczęście nie jest jakoś mega ruchliwa. Od początku barierek przy drodze do przełęczy mamy 4,1 km ciągłej drogi pod górę, bez momentu wytchnienia, średnie nachylenie tego odcinka to jakieś 6-8%, a maksymalne 10%. Nie ma więc jakiś mega stromizn po prostu cały czas równo pod górę. Na jakieś 1,3 km przed szczytem przełęczy na kolejnej serpentynie z zakrętem o 150 stopni mijamy przystanek od którego w lewo odchodzi droga na Siekierczynę (inny podobno trudniejszy wariant podjazdu od Limanowej pod przełęcz). Ja jednak jechałem dalej, 500 metrów przed szczytem wrzuciłem trochę twardsze przełożenia i po chwili dojechałem do znaku "Witamy w Gminie Łukowica". To właśnie tu kończy się podjazd i Stara Wieś, kulminacja szosy jest kawałek dalej przy przystanku. Po lewej strony widać wzgórze Ostra 925 m npm, a po prawej Cichoń (Tokoń) 926 m npm. Na oba szczyty wiedzie stroma ścieżka, którą prawdopodobnie na dość krótkim dystansie zdobywamy szczyt, tak przynajmniej wygląda z układu poziomic na mapie. Na szczycie przełęczy zrobiłem krótką przerwę, parę fotek i ruszyłem w z powrotem w dół w kierunku wspomnianej wcześniej drogi na Siekierczynę. Trochę szkoda, że nie mogłem sobie zjechać tą samą drogą do Limanowej, byłby fantastyczny zjazd bez pedałowania, ale miałem inne plany na dalszą wycieczkę.
Jak wspomniałem zjechałem kawałek tą samą drogą i po drodze spotkałem wciągającego z dużym trudem pod górę gościa na góralu, którego minąłem na początku tego trudniejszego odcinka. Koło przystanku na rozdrożu zrobiłem fotki i ruszyłem w dół, alternatywna droga do Limanowej na początkowym odcinku to wąską asfaltowa ścieżka z zerowym ruchem. Po dojechaniu do zabudowań zaczyna się bardzo ładny widokowy odcinek, widać Ostrą i wiele innych wyższych wzniesień w tym chyba również Turbacz w Gorcach, albo może Mogielnice (najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego) w każdym razie coś wysokiego. Dalej jadąc widzimy przed sobą wzgórze Golców na którego zboczu znajduję się cmentarz wojenny nr 369, który miał być kolejnym punktem mojej wycieczki. Szlak turystyczny wiedzie przez szczyt, ale ja podjechałem z drugiej strony, końcowy odcinek musiałem podjechać już szutrową drogą i prawie wyjechałem tam rowerem. Obejrzałem cmentarz z okresu I wojny, widoki ze wzgórza Golców w tym te na Limanową i wzgórze z krzyżem Milenijnym i popędziłem w dół, do widocznej drogi. Wyjechałem przy przystanku autobusowym przy którym stał znak informujący o drodze na cmentarz, próbowałem podjechać drogą na wprost, ale ponieważ nie prowadziła tam gdzie chciałem, więc wróciłem kawałek do drogi na Limanową i po chwili skręciłem w prawo na Zarębówkę, przez którą miałem dojechać na wzgórze Jabłoniec.
Dojazd na Jabłoniec w miejsce gdzie zlokalizowany jest cmentarz wojenny nr 368 z tej strony jest raczej łatwy, miałem sporą wysokość początkową, więc wiele pod górę nie jechałem. Obejrzałem sobie reprezentacyjny cmentarz okręgu X, byłem tu już kiedyś ale samochodem, więc teraz przyszedł czas odwiedzić cmentarz rowerem. Z tego miejsca w zasadzie miałem wracać do Limanowej, ale miałem przejechane niewiele kilometrów, więc postanowiłem odwiedzić jeszcze kapliczkę na Mordarce przy której kiedyś był zlokalizowany cmentarz wojenny nr 367. Najpierw zjechałem bardzo stromą drogą z Jabłońca do szosy nr 28 na Nowy Sącz (oj pod górę z tej strony byłoby ciężko), a potem skrótem z odcinkiem polnej drogi dojechałem pod kapliczkę na Mordarce. Porobiłem fotki, cmentarz z tego miejsca przeniesiono na cmentarz 366 w Limanowej, tym razem nie odwiedzałem tego miejsca (mimo że przejeżdżałem obok) bo byłem tam podczas nieudanej próby zdobywania Pasierbieckiej Góry. Przy kapliczce na Mordarce zobaczyłem znak wskazujący drogę na Górę Miejską na której szczycie ustawiono w latach 1999-2000 krzyż Milenijny. Po analizie mapy miałem nadzieję, że uda mi się tam wyjechać rowerem. Już początkowy odcinek trasy ulicą Polną pokazał, że nie będzie łatwo, stromizna dużo większa niż pod przełęcz. Na krótkim odcinku zdobyłem 100 metrów wysokości i skręciłem w ulicę Kasprowicza, tu nie było tak stromo i po chwili stanąłem przy odbijającej ostro w prawo, pod górę ścieżce.
Od razu zrozumiałem, że o jeździe nie ma mowy, pchanie roweru pod górę, też mijało się z celem, ponieważ było mega stromo a duże kamienie na drodze, raczej uniemożliwiały jakiś zjazd w dół na rowerze. Przypiąłem więc rower do poręczy i ruszyłem w górę na nogach, na 700 metrach zdobyłem 150 metrów wysokości, zmęczyłem się dużo bardziej niż podczas jazdy na rowerze, ale wzgórze z krzyżem zdobyłem. Widoki z tego miejsca są piękne, nic tylko podziwiać, widać okoliczne wzgórza, ale również Przechybę, Radziejową w Beskidzie Sądeckim i Turbacz w Gorcach, nie mówiąc już o widokach na miasto. Po sesji zszedłem do roweru i ulicą Leśną, na której stromizna też jest olbrzymia (to najkrótsza droga z miasta pod krzyż) zjechałem do Limanowej. Odbiłem jeszcze na rynek, gdzie odwiedziłem Punkt Informacji Turystycznej w którym za free otrzymałem mapę powiatu limanowskiego, a potem pojechałem pod samochód.
Cała wycieczka to niecałe 35 km, ale przeszło 700 metrów różnicy wzniesień na rowerze + 150 na nogach. Moja forma chyba nie najgorsza. Podjazd pod Ostrą nie jest ekstremalnie trudny, ale 11 km jazdy pod górę, bez odcinków zjazdu w tym 4 km o nachyleniu około 6-8% może zmęczyć. Alternatywna droga przez Siekierczynę, już taka nie jest, na tym odcinku co zjeżdżałem w dół są odcinki o dużej stromiźnie, ale i odcinki zjazdu przez co trzeba pewnie więcej metrów podjechać. Droga ta jest bardziej widokowa i mniej ruchliwa, ale za to podjazd równiutkim asfaltem przez Starą Wieś ma klimat podjazdu z wyścigów szosowych i na pewno jest świetnym odcinkiem na treningi dla szosowców.
Galeria wycieczki
Do Niepołomic, powrót przez Cichawę, cmentarz wojenny 333
Poniedziałek, 23 lipca 2012 | dodano:23.07.2012 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
- DST: 42.70 km
- Teren: 8.00 km
- Czas: 01:55
- VAVG 22.28 km/h
- VMAX 22.16 km/h
- Temp.: 24.0 °C
- Podjazdy: 288 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Kilka dni temu znalazłem na stronie bochnianin.pl informacje o 4 dniowej wycieczce rowerowej do Częstochowy organizowanej przez bocheńskie PTTK. Wyjazd 27 a powrót 29, ponieważ 28 umówiłem się już żoną, a 29 mamy wesele, więc postanowiłem pojechać tylko na dwa dni. W tym czasie mamy dojechać z Chełmu do Częstochowy, kolejne dwa dni są przeznaczone na powrót, ja wrócę pociągiem. Moim znajomi pojechali na wyprawę do Lwowa (23-29.07) ja niestety ze względu na obowiązki związane z załatwianiem papierów na budowę musiałem zostać, może więc uda mi się chociaż wybrać na tą dwudniową wycieczkę z PTTK.
Dziś postanowiłem zrobić lekki trening, pojechałem do Niepołomic gdzie odwiedziłem kolegę oraz sklep rowerowy. Chciałem kupić sakwę na kierownicę, bo moja poprzednia niestety chyba dokonała żywota, w sklepie bywa fajna sakwa ale niestety mocowanie nie pasowało do mojej kierownicy, więc sakwy nie mam.
Powrót zaplanowałem okrężną drogą przez Brzezie i Cichawę, gdzie planowałem odwiedzić cmentarz wojenny nr 333. Do Brzezie pojechałem przez Puszczę i dalej przez Trąbki, potem zjechałem w dół do Cichawy. Do cmentarza niestety nie podszedłem ponieważ pola wokół cmentarza są zarośnięte zbożem a drogi dojazdowej oczywiście brak. Dalej przejechałem przez Cichawę do Książnic i drogą powiatową do Łapczycy. Wycieczka w sumie dość udana, trochę się męczyłem pod górki, ale do czwartku mam nadzieję złapać odpowiednią formę.
Podczas tej wycieczki przekroczyłem 2000 km w sezonie, ponieważ taki był mój plan i poszło mi to bardzo sprawnie, kolejną granicę ustalam ambitnie na 3000 km. Wynik z poprzedniego roku to 3400 km, może być ciężko pobić, choć w sumie takich planów na ten sezon nie było.
Galeria wycieczki
Niedzielna wycieczka z żoną
Niedziela, 22 lipca 2012 | dodano:22.07.2012 Kategoria 21-40 km, Łapczyca, Po górkach, Po płaskim, Z Żoną / Narzeczoną, Zachodniogalicyjskie cmentarze
- DST: 39.71 km
- Czas: 02:27
- VAVG 16.21 km/h
- VMAX 53.41 km/h
- Temp.: 21.0 °C
- Podjazdy: 285 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Mieliśmy w planie niedzielną wycieczkę rowerową do Borku i mimo iż niebo było dość mocno zachmurzone to postanowiliśmy jechać. Na początek oczywiście podjazd pod Górny Gościniec - poszło dość ciężko po przeszło tygodniowym okresie bez roweru, potem do Bochni i dalej już raczej po płaskim. Przejechaliśmy przez Krzeczów i Borek aby dojechać do Centrum Aktywnego Wypoczynku Borek. Niestety w ośrodku pocałowaliśmy klamkę, centrum było zamknięte a za chwilę miało przyjechać wesele. Nie pozostało nam nic innego jak wracać do Bochni. Po drodze przez Borek zaczął nas doganiać jakiś gość na góralu, mnie wyprzedził ale moja żona nie chciała się dać wyminąć i ruszyła z kopyta do przodu. Ja chwilę siadłem gościowi na kole, miał budowę ciężarowca, umięśnione nogi i szerokie bary, jechał na średniej klasy góralu na najtwardszym przełożeniu osiągając prędkość około 22-24 km na godzinę. Moja żona odjechała trochę do przodu, więc wyprzedziłem "ciężarowca" i ją dogoniłem, ścigaliśmy się z gościem do Krzeczowa, odstawiliśmy go na jakieś 300 metrów, a potem on musiał gdzieś skręcić lub się zatrzymać bo jakoś znikł nam z oczu.
W Krzeczowie odwiedziłem jeszcze cmentarz wojenny z okresu I wony nr 315, a potem pojechaliśmy do Bochni. Zatrzymaliśmy się na plantach, gdzie zjedliśmy lody, a potem ulicą Karosek, obok cmentarza św. Rozalii i dalej przez Osiedle Niepodległości wyjechaliśmy na Górny Gościniec, którym dojechaliśmy do górnego kościoła w Łapczycy. Moja żona postanowiła jechać do domu przez Moszczenicę, więc zjechaliśmy w dół, a potem drogą obok kopalni dojechaliśmy do mety. Wycieczka nie do końca udana, bo planie były odwiedziny w Borku, ale jechało się dobrze. Ponieważ wróciliśmy przed czasem to zdążyłem jeszcze obejrzeć ostatni etap Tour de France, który wygrał Cavendich a cały tour Wiggins.
Galeria wycieczki