Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Z Żoną / Narzeczoną

Dystans całkowity:2172.91 km (w terenie 413.00 km; 19.01%)
Czas w ruchu:168:33
Średnia prędkość:12.89 km/h
Maksymalna prędkość:66.50 km/h
Suma podjazdów:14398 m
Maks. tętno maksymalne:151 (80 %)
Maks. tętno średnie:131 (70 %)
Suma kalorii:8868 kcal
Liczba aktywności:66
Średnio na aktywność:32.92 km i 2h 33m
Więcej statystyk

Spacer z Emilką na plecach po Tyliczu

Piątek, 5 czerwca 2015 | dodano:08.06.2015 Kategoria wycieczki piesze, Z córką, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 6.00 km
  • Teren: 2.00 km
  • Czas: 01:30
  • VAVG 15:00 km/h
  • VMAX 10:00 km/h
  • Temp.: 25.0 °C
  • Kalorie: 600 kcal
  • Podjazdy: 56 m
Na długi weekend pojechaliśmy rodzinnie do Tylicza oddalonego o 6 km od Krynicy. Podczas pobytu w górach mieliśmy testować nosidełko na dziecko z zamiarem wędrówki po górach.

Na początek zrobiliśmy sobie kontrolny spacer po Tyliczu. Emilka przy wkładaniu trochę się buntowała, ale potem nawet siedziała spokojnie. Wychodziliśmy dwa razy, najpierw koło południa na obiad i zakupy a potem drugi raz po południu już bardziej zwiedzać (dane wycieczki, tylko z drugiego wyjścia).

Po południu poszliśmy najpierw na rynek w Tyliczu a potem na powstałą niedawno Golgotę. Znajdujący się na wzgórzu za nowym kościołem parafialnym obiekt jest imponujący. Najpierw idzie się ścieżkami w kierunku wysokiej kamiennej wieży, a potem wąskim korytarzem osiąga się szczyt wieży na której stoi krzyż. Całość naprawdę ładna, warto obejrzeć.

Miałem jeszcze plan wyjść na któreś z okolicznych wzgórz, ale nie bardzo wiedziałem którędy. Postanowiłem więc udać się szlakiem czarnym prowadzącym do Krynicy. Przeszliśmy jednak tylko odcinkiem prowadzącym po asfalcie, dalej było straszne błoto, więc zrezygnowaliśmy ze wspinaczki. Inną drogą wróciliśmy do rynku w Tyliczu, gdzie zjedliśmy lody i następnie wróciliśmy na kwaterę.

Pierwsze testy nosidełka wypadły pomyślnie, Emilka nie protestowała a mi szło się nawet nie najgorzej, choć ciężar wiercącego się brządąca czułem wyraźnie.

W Boże Ciało rowerem po Puszczy z Emilką

Czwartek, 4 czerwca 2015 | dodano:08.06.2015 Kategoria 0-20 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Z córką, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 11.10 km
  • Czas: 00:32
  • VAVG 20.81 km/h
  • VMAX 26.00 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • HRmax: 140 ( 74%)
  • HRavg 110 ( 58%)
  • Kalorie: 100 kcal
  • Podjazdy: 20 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Popołudniowa wycieczka z żoną i córką do Puszczy Niepołomickiej. W Boże Ciało jak zwykle pogoda była taka sobie, ale na szczęście nie padało, więc po południu załadowałem córkę na rower, wyjątkowo zabrałem z sobą też żonę i ruszyliśmy na wycieczkę rowerową.

Z córką zwykle jeżdżę na plac zabaw i z powrotem, dziś postanowiłem wybrać się dalej, czyli na zarządzamy przez Nadleśnictwo plac przy leśniczówce na Sitowcu.

Na miejsce dojechaliśmy dość sprawnie i na miejscu nadszedł czas na odpoczynek i zabawę, nawet słońce wyszło zza chmur i zaczęło świecić na całego. Po dłuższej przerwie ruszyliśmy z powrotem do Niepołomic z zamiarem odwiedzenia jeszcze placu zabaw. Niestety w drodze powrotne Emilka dość mocno rozrabiała, wykładając swoje nogi na moje plecy. Nie jest to oczywiście zbyt przyjemne, niestety moja córka nie toleruje przypinania nóg do krzesełka, krzyczy wtedy wniebogłosy, musiałem więc próbować jej wytłumaczyć, że ma tak nie robić. Oczywiście maluch wiele sobie z moich uwag nie robi, więc droga powrotna była dość uciążliwa.

Dopiero plac zabaw zaspokoił potrzebę ruchu u mojej córki, potem jeszcze lody i do domu pakować się na wyjazd do Tylicza.

Góra Chełm, Schronisko Kudłacze

Piątek, 1 maja 2015 | dodano:05.05.2015 Kategoria pieszo, Po górkach, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 20.70 km
  • Teren: 18.00 km
  • Czas: 04:54
  • VAVG 4.22 km/h
  • VMAX 11.00 km/h
  • Temp.: 11.0 °C
  • Kalorie: 829 kcal
  • Podjazdy: 837 m
  • Aktywność: Wędrówka
Na 1 maja zrobiliśmy mały trekking w Beskidzie Wyspowym - zdobyliśmy górę Chełm, a potem schronisko na Kudłaczach. Plan wycieczki opracowała moja siostra, wybierały się w trzy + mój szwagier, postanowiłem wraz żoną podłączyć się do wycieczki. Niestety kilka dni przed wycieczką pojawiły się dość niepokojące prognozy pogody i zacząłem się obawiać, że jednak nigdzie nie pojedziemy. Jednak dziś rano pogoda była w miarę, nawet gdzie nie gdzie zaczęło pojawiać się słońce, więc o 7 rano byliśmy z żoną gotowi do wyjazdu. Nastąpiła jednak pewna obsuwa i z Niepołomic do Myślenic ruszyliśmy dopiero około 7:20, trasa poszła sprawnie i koło 8 byliśmy na parkingu pod stadionem Dalinu Myślenice na Zarabiu.

Plan wycieczki był taki: wchodzimy zielonym szlakiem na Chełm (654 m) i dalej tym samym szlakiem do połączenia z czerwonym prowadzący do schroniska Kudłacze (730 m), schodzimy czarnym szlakiem do Pcimia, gdzie szukamy podwózki do Myślenic. Na początek więc spacer deptakiem po Zarabiu jakieś 1,5 km, ale raz potem rozpoczęło się mega strome podejście na górę Chełm. Co ciekawe szlak zielony jest najbardziej stromy właśnie na samym początku, więc stosunkowo szybko musieliśmy zrobić pierwszy postój. Potem już było znacznie łatwiej przejściu 2,6 km od deptaku zameldowaliśmy się pod górną stacją wyciągu na Chełm (wysokość około 614 m), tam krótki odpoczynek, parę fotek i ruszamy dalej. Na początek trzeba jeszcze zdobyć szczyt góry Chełm, bo stacja narciarska nie leży w najwyższym punkcie wzniesienia, wspinamy się więc na 654 m npm) i schodzimy do osiedla Chełm na jakieś 560 metrów. W tym momencie pozostała nam już tylko krótka przełączka przez las do połączenia ze szlakiem czerwonym.

W tym momencie zauważyłem, że mój rowerowy Garmin Edge 800 całkowicie nie radzi sobie z pieszą wycieczką, moja siostra miała pokonany dystans 7 km, a na moim gpsie było ledwo 4,1 km/h. Pogrzebałem trochę ustawieniach, całkiem wyłączyłem autopause (wcześnie dałem żeby włączała się dopiero po zatrzymaniu) i od tej pory liczył już trochę lepiej, ale ostatecznie do prezentacji wycieczki korzystam ze śladu mojej siostry z mojej starej Dakoty 20. Ten ślad też niestety nie jest pełny, bo moja siostra nie włączyła GPS wcześniej żeby się skalibrował, włączyłem go dopiero idąc deptakiem, a że miał problemy ze zlokalizowaniem satelitów do zaczął działać dopiero po przejściu 500-600 metrów.

Po kilku minutach byliśmy na węźle szlaków, jeszcze przez pewien czas szlak zielony szedł razem z czerwonym, ale potem miał gdzieś odbić, a czerwony miał nas zaprowadzić do schroniska do którego z tego miejsca było jeszcze około 3 km. Szliśmy więc sobie spokojnie, choć zaczęła nas trochę martwić pogarszająca się pogoda, na kolejnym szlaków stwierdziliśmy, że jest różnicami w czasie dojścia między tym co mamy na mapie (40 minut - 2 km) a tym co pokazuje znak 1:15. No cóż idziemy dalej, po pokonaniu jakiegoś kilometra zrozumieliśmy skąd ta różnica, na gpsie widać było wyraźnie że jesteśmy poza szlakiem z mapy, jednak ślady na drzewach pokazywały, że jesteśmy na szlaku - bieg szlaku został zmieniony i zarazem wydłużony. Tym sposobem trochę na około, ale po szlaku doszliśmy do schroniskach na Kudłaczach.

Gdy już byliśmy na placu schroniska, akurat zaczęło mocniej kropić, schowaliśmy się więc szybko pod dach. Nadszedł czas na dłuższą przerwę i zasłużony obiad. W między czasie stwierdziliśmy, że nie będziemy schodzić do Pcimia, skąd trzeba by łapać jakiegoś busa, tylko szlakiem czerwonym wrócimy do Myślenic wprost pod samochód. W sytuacji gdyby pogoda się pogorszyła, mieliśmy zejść przez osiedle Chełm po asfalcie.

Ponieważ deszcz ciągle siąpił, to założyliśmy peleryny i drogę. Na początek pokonaliśmy "dawny", krótszy odcinek po szlaku czerwonym. Droga była dobra, a zamalowane znaki szlaku jeszcze widoczne na drzewach. Dalej był odcinek do połączenia (w tym kierunku rozejścia) się szlaku czerwonego i zielonego, w tym miejscu mogliśmy ruszyć na drogę przez osiedle Chełm, ale ponieważ padać w w zasadzie przestało to postanowiliśmy iść po czerwonym szlaku. Ta decyzja spowodowała jednak, że nasze zejście zamieniło się w podejście na początek na Śliwik (620 m npm) - ten odcinek poszedł nam jeszcze dość gładko, ale później było zejście na na 550 metrów i rozpoczęło się kolejne podejście na Uklejna, która zgodnie z mapą miała 677 m npm. To właśnie to podejście okazało się strasznie męczące i gdy zdobyliśmy Uklejnę to potrzebowaliśmy chwili odpoczynku.

Dalej już było tylko w dół, ale ponieważ byliśmy stosunkowo wysoko, to zejście okazało się bardzo strome a co za tym idzie dość męczące. Szliśmy wąskimi, śliskimi i bardzo stromym ścieżkami i tak było aż do samego dołu. Tuż przed dojściem do Zarabia zwiedziliśmy jeszcze ruiny baszty z XIII wieku, potem jeszcze stroma ścieżka w dół i byliśmy na Zarabiu, pozostało już tylko jakieś 600 metrów dojścia do samochodu.

Co ciekawe po deszczu, który złapał nas w schronisku, potem pogoda się poprawiła, przeszło padać, ustał też wiatr i zrobiło się cieplej. Wycieczka udana, choć ze względu na straszącą nas pogodę pokonana w dość szybkim tempie, co biorąc pod uwagę fakt, że nie chodzimy w góry na co dzień sprawiło, że wróciliśmy do samochodów mocno zmęczeni.

Myślę, że w tym roku pokuszę się o więcej wycieczek pieszych w góry, może nie koniecznie na jakieś wysokie szczyty. Jak pokazał ten wypad, nawet blisko domu można zrobić sobie ciekawą górską wycieczkę.

Mapa i zdjęcia

Dolinki podkrakowskie - pieszo

Niedziela, 11 sierpnia 2013 | dodano:12.08.2013 Kategoria pieszo, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 9.00 km
  • Teren: 6.00 km
  • Czas: 02:30
  • VAVG 16:40 km/h
  • VMAX 10:00 km/h
  • Temp.: 26.0 °C
  • Podjazdy: 200 m
  • Aktywność: Chodzenie


Wraz z żoną zrobiłem sobie spacer po podkrakowskich dolinkach: Dolinie Kobylańskiej i Dolinie Bolechowickiej.

Galeria wycieczki

X Rekracyjny Rajd Rowerowy Kraków - Trzebinia

Sobota, 11 maja 2013 | dodano:11.05.2013 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Po płaskim, Z Żoną / Narzeczoną, Rajdy rekreacyjne
  • DST: 47.17 km
  • Teren: 10.00 km
  • Czas: 03:01
  • VAVG 15.64 km/h
  • VMAX 39.29 km/h
  • Temp.: 18.0 °C
  • Podjazdy: 350 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wraz z moją żoną wzięliśmy udział w X Rekreacyjnym Rajdzie Rowerowym Kraków - Trzebinia. Jeszcze wczoraj myślałem, że jednak nie pojedziemy, prognozy były raczej słabe i już od nocy z piątku na sobotę miało lać. Jednak wstałem rano i co prawda niebo było całkowicie zachmurzone, ale deszczu nie było zapadała więc decyzja, że jedziemy. Na Błonia w Krakowie przyjechaliśmy mniej więcej około 9:50, ściągnęliśmy rowery z samochodu i poszliśmy się zarejestrować. Niestety utknęliśmy w kolejce, jednak po kilkunastu minutach udało nam się uzyskać numery startowe 291 i 292. Potem jeszcze szybka wycieczka do sklepu i około 10:55 byliśmy na linii startu.
Po krótkiej części oficjalnej mniej więcej o godzinie 11:07 ruszyliśmy na trasę. Początkowe kilometry po ulicach Krakowa wolno, bo peleton jeszcze nie zdążył się rozciągnąć, dopiero na wysokości mostu na Rudawie peleton rozciągnął się na tyle, że mogliśmy w miarę swobodnie jechać. Potem jazda ul. Królowej Jadwigi, Junacką i Chełmską na której rozpoczął się dość długi podjazd który skończył się dopiero koło willi Zakamycze (2,3 km, przewyższenia 63 m) - ten podjazd dość mocno dał w kość mojej żonie, ale na szczęście jakoś dała radę. Dalej droga z tendencją w dół aż do zalewu w Kryspinowie, jednak ten odcinek charakteryzował się kiepską nawierzchnią, szczególnie dla naszych rowerów na cienkich oponach. Pamiętam, że właśnie tą drogą jechałem w 2011 na maratonie krakowskim. Za zalewem w Kryspinowie zaczęła się jazda po asfalcie, droga była dobra, ale z coraz wyraźniejszą tendencją pod górę. Ostro pod górę zaczęło się znowu w Mnikowie, jeden ostry podjazd, potem kilka mniejszych przy przejeździe Doliną Mnikowską. Górki skończyły się ostatecznie w Baczynie po przejeździe pod autostradą. W tym miejscu zrobiliśmy krótki postój na uzupełnienie kalorii. Po postoju ruszyliśmy dalej już łagodniejszą drogą przez Puszczę Dulowską, ten odcinek drogi był dużo łatwiejszy, droga przez las w większości asfaltowa i z dużo ilością zjazdów, pod górę też w paru miejscach było ale już dość łagodnie. Po raz kolejny zatrzymaliśmy się Rudnie, gdzie postanowiłem zobaczyć zamek Tenczyn. Zobaczyłem znak 500 metrów do zamku, więc pomyślałem, że szybko skoczę, a moja żona odpocznie. Niestety do zamku większość drogi trzeba pokonać na nogach i to jeszcze pod górę (w sumie 53 metry pod zamek). Podszedłem, zrobiłem kilka fotek i popędziłem w dół.

Całe to oglądanie zamku trwało około 10 minut, wróciłem na szlak patrzę a moja żona popędziła do przodu. Rozpędziłem więc rower i zacząłem gonić. Pędziłem dość szybko, wyprzedziłem parę osób a mojej żony jakoś nie mogłem dojść. Jechałem dość szybko około 30 km/h patrzyłem na strzałki i jechałem, jednak w pewnym momencie zobaczyłem, że trasa nie zgadza się mapą, co prawda widać było, że tędy też dojadę, ale zacząłem się zastanawiać czy czasem nie przegapiłem jakiejś strzałki. Za mną jechał samochód organizatorów rajdu, więc podjechałem szybko i zapytałem czy dobrze jadę. Pan w samochodzie powiedział, że wszystko gra i twierdził że mapą też wszystko gra - choć to oczywiście była nie prawda:). Żonę dopędziłem dopiero na 4 km przed metą, po 5 km pościgu, ze średnią 26 km/h co do wyraźnie podciągnęło moją średnią wycieczki. Ostatnie kilometry już powoli z żoną. Meta usytuowana była na końcu ścieżki przyrodniczo-leśnej w Młoszowie, tam zdaliśmy numer, podpisaliśmy listę, dostaliśmy bloczki na grochówkę i pojechaliśmy dalej do Pałacu w Młoszowej (jeszcze prawie 2 km).

Pod bardzo ładnym pałacem, mogliśmy w końcu odpocząć. Zjedliśmy grochówkę (po postoju w bardzo długiej kolejce) i czekaliśmy na losowanie nagród. Do wygrania było 10 rowerów górskich, niestety nie wygraliśmy:(, na jednym z moich zdjęć widać rower, który można było wygrać. Około 16 opuściliśmy pałac i pojechaliśmy na pobliski parking, gdzie wsadziliśmy rower do ciężarówki a sami wsiedliśmy do autobusu, około 17 dojechaliśmy do Krakowa.

Wyjazd super udany, moja żona dała radę:) w sumie ma już przejechane prawie 120 km (3 wyjazdy). Trasa rajdu to ledwo jakieś 43 km (razem z dojazdem do pałacu), a nie podawane na ulotce 50 km. My do mety dojechaliśmy kilka minut po 14, pokonanie całej trasy zajęło nam mniej więcej 3 godziny. Pogoda mimo kiepskich prognoz utrzymała się, co prawda było dość chłodno i momentami nawet lekko kropiło, ale w sumie w takiej pogodzie jechało bardzo dobrze.

Galeria wycieczki


Z żoną do Niepołomic

Piątek, 3 maja 2013 | dodano:03.05.2013 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Przez Puszczę Niepołomicką, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 36.75 km
  • Teren: 8.00 km
  • Czas: 02:25
  • VAVG 15.21 km/h
  • VMAX 52.42 km/h
  • Temp.: 18.0 °C
  • Podjazdy: 223 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wyjazd z moją żoną do Niepołomic do moich rodziców, rano pogoda była w miarę zachęcająca, 21 stopni i słońce przebijające się zza chmur, więc o 11 ruszyliśmy do Niepołomic. Niestety ledwo dojechaliśmy do Chełmu zaczęło się już wyraźnie chmurzyć. Deszcz dopadł nas pod kościołem w Szarowie, zatrzymaliśmy się, założyliśmy peleryny (moja została użyta po raz pierwszy) i ruszyliśmy dalej. Około 12:30 dojechaliśmy do domu moich rodziców.

Zjedliśmy obiad, trochę odpoczęliśmy, w między czasie pogoda była nawet znośna nie padało i znów zaczęło pojawiać się słońce, jednak gdy ruszyliśmy do domu około 14:30 znów zaczęło się psuć. Pierwsze grzmoty usłyszeliśmy już Niepołomicach, ale nic twardo jedziemy dalej. Dojechaliśmy do Szarowa i 500 metrów przed kościołem zaczęło padać, znów dojechaliśmy pod kościół i znowu postój. Tym razem padało znacznie mocniej, a gdzieś bokiem przetaczała się burza. Staliśmy pod kościołem dobre 30 minut, padać nie przestało, ale burza odeszła, więc w pelerynach ruszyliśmy dalej. Jechaliśmy chwilę w deszczu, na szczęście gdzieś w Targowisku padać przestało, a jak zaczęliśmy podjeżdżać pod kościół w Chełmie nawet zaczęło świecić słońce. Ostatnie kilometry jechaliśmy więc już w przy całkiem niezłej pogodzie.

Wycieczka mimo deszczu w sumie udana, peleryny dobrze się sprawdziły, bardzo nie zmokliśmy zaliczyliśmy całkiem fajną wycieczką.

Galeria wycieczki


Baczków i Czarny Staw z żoną

Środa, 1 maja 2013 | dodano:01.05.2013 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 35.45 km
  • Teren: 1.00 km
  • Czas: 02:36
  • VAVG 13.63 km/h
  • VMAX 53.94 km/h
  • Temp.: 13.0 °C
  • Podjazdy: 224 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Rowerowy debiut mojej żony był dwukrotnie odkłady, więc dziś mimo nie do końca sprzyjającej pogody ruszyliśmy na trasę. Na początek pod Górny Gościniec - oj było ciężko, potem przez Bochnie do kładki na Rabie i już po chwili byliśmy w Damienicach. Dalej do Puszczy drogą nad Czarny Staw, ale tuż przed stawem skręciliśmy w prawo i dojechaliśmy do Baczkowa.
W Baczkowie chcieliśmy zobaczyć jeden domek, który został zbudowany według tego samego projektu co nasz, z tym że my mamy odbicie lustrzane. Potem pojechaliśmy pod sklep w Baczkowie na lody. Po przerwie ruszyliśmy z powrotem do Puszczy i dojechaliśmy nad Czarny Staw, tam kilka fotek i jazda do domu. Tuż za Czarnym Stawem minęła nas para rowerzystów z sakwami, dogoniliśmy ich potem przy kładce i pod cmentarzem w Bochni, gdy czytali mapę. Wybierają się gdzieś w stronę Tymbarku i potem na zachód - pożyczyliśmy powodzenia i ruszyliśmy pod górę w stronę Osiedla Niepodległości. Na podjeździe znowu było ciężko, ale jakoś wjechaliśmy. Potem jeszcze kawałek pod górę i byliśmy na Górnym Gościńcu skąd już w dół do domu.

Wycieczka mimo kiepskiej pogody (zachmurzone, 13 stopni) dość udana, na początku trochę zmarzłem, potem jakby lekko się ociepliło i jechało mi się już nieźle. Mimo iż trasa była w większości płaska to podjechaliśmy przeszło 200 metrów w pionie, mojej żony podjazdy dały dość mocno w kość, ale w końcu musi trenować skoro wybiera się na Rajd Kraków - Trzebinia 11 maja:)

Galeria wycieczki


Do Niepołomic z żoną

Niedziela, 14 października 2012 | dodano:14.10.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 36.19 km
  • Teren: 8.00 km
  • Czas: 02:36
  • VAVG 13.92 km/h
  • VMAX 57.15 km/h
  • Temp.: 15.0 °C
  • Podjazdy: 203 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


W niedzielny poranek padało, ale koło południa zrobiło się słonecznie i ciepło namówiłem, więc na wyjazd na rower moją żoną, która od czasu gdy przekroczyła 1 000 km w sezonie jakoś straciła zapał do jazdy. Pojechaliśmy tradycyjnie do Niepołomic, jak słońce świeciło to było bardzo ciepło, jak chowało się za niewielkie chmury to robiło się chłodniej, ale mimo wszystko jazda była dość przyjemna. Dojechaliśmy do Niepołomic do domu moich rodziców, zrobiliśmy mniej więcej godzinną przerwę a ruszyliśmy do domu.

Wybraliśmy trochę inną, ale już dobrze nam znaną drogę i około godziny 16:30 byliśmy z powrotem w Łapczycy. Wycieczka udana, tempo spacerowe, moja żona miała 3 tygodnie przerwy od ostatniego wyjazdu i jej forma wyraźnie już spada - pewno ciężko będzie ją znowu wyciągnąć na rower. Ja powoli zbliżam się do 4 000 km i do 100 wycieczek, po tym weekendzie myślę że nie powinno być problemów z osiągnięciem założonego celu.

Do 4 tys. km w sezonie 2012 pozostało jeszcze 4 wycieczek i 99 km.

Galeria wycieczki


Pieniny polskie i słowackie, 1000 km żony w 2012

Poniedziałek, 24 września 2012 | dodano:24.09.2012 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 54.00 km
  • Teren: 12.00 km
  • Czas: 03:35
  • VAVG 15.07 km/h
  • VMAX 55.00 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • Podjazdy: 720 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Od kilku dni Krzysiek namawiał nas na wyjazd do Szczawnicy i wycieczkę rowerową do Czerwonego Klasztoru z tym, że okrężną drogą przez Słowację. W końcu zdecydowaliśmy się jechać, w sobotę wieczór podjęliśmy nieudaną próbę montażu mojego bagażnika dachowego na auto Krzyśka by w końcu zamontować go ponownie na moje auto, wraz z dodatkowy rynienkami. W niedziele rano udało nam się 4 rowery umieścić na dachu mojej Skody i z takim ładunkiem ruszyliśmy do Szczawnicy. Około 11 byliśmy na miejscu, ściągnęliśmy rowery i ruszyliśmy w drogę.

Na sam początek awaria, mój licznik nie działa, musiałem gdzieś uszkodzić kabelki przy ładowaniu rowerów i klapa, brak odczytów. Na szczęście mam jeszcze GPSa wyposażonego w komputer podróży, więc mogę spokojnie śledzić parametry jazdy. Początek szlakiem pieszo-rowerowym do Czerwonego klasztoru, ale po przejechaniu jakiś 2 km odbijamy ze szlaku w lewo i już po chwili dojeżdżamy do Lesnicy - wioski znajdującej się już na Słowacji. O tą miejscowość toczyły się konflikty dyplomatyczne pomiędzy Polską i Czechosłowacją, zarówno po I jak i po II wojnie światowej, ostatecznie Lesnica znalazła się za granicą i obecnie leży na Słowacji. Wraz z wjazdem na Słowację rozpoczęliśmy podjazd pod Lesnicke Sedlo znane również jako Przełęcz nad Tokarnią. Do Lesnicy i przez wioskę jeszcze w miarę łatwo, pod górę ale łagodnie, jednak za zabudowaniami robi się na prawdę stromo. Przy drodze ustawione są znaki informujące o 12% podjeździe. Trudno mi obiektywnie wypowiedzieć się o trudności tej górki, jechałem ją wolno razem z żoną, więc specjalnie się nie zmęczyłem, są dość strome odcinki i pewnie miejscami faktycznie mamy 12%, mimo wszystko uważam ten podjazd za niespecjalnie trudny. Natomiast na szczycie przełęczy mamy piękne widoki, jest parking i jakiś sklepik oraz przepiękny taras widokowy. Według mapy Compassu przełęcz mam 719 m npm, mój gps po postoju na górze wskazał jakieś 717. Na szczycie zrobiliśmy postój na odpoczynek i podziwianie widoków, a po przerwie popędziliśmy w dół do słowackiego miasteczka Velky Lipnik, gdzie skręciliśmy w prawo i drogą główną skierowaliśmy się do Czerwonego Klasztoru. Droga w tym kierunku ma wyraźną tendencje w dół, więc jazda jest w miarę szybka i przyjemna. Przy wjeździe do miejscowości Cerveny Klastor mamy piękne widoki na Trzy Korony, a po chwili dojeżdżamy do samego klasztoru. Dawny klasztor Kartuzów i Kamedułów zwiedziliśmy już wszyscy w roku ubiegły, więc tym razem zatrzymaliśmy się tu tylko na posiłek, na dziedzińcu klasztoru była jakaś impreza, przy okazji zjedliśmy sobie zupę - jakiś węgierski specjał - całkiem dobry. Po przerwie zadecydowaliśmy, że jedziemy jeszcze do Nidzicy - moja żona miała dziś przebić 1000 km w sezonie a przypadku powrotu prosto do Szczawnicy brakło by kilometrów.

Do Nidzicy pojechaliśmy słowacką stroną Dunajca, droga niestety miała lekką tendencje w górę, więc jazda szła powoli. Granicę przekroczyliśmy w Lysej na Dunajcom i po chwili znowu byliśmy w Polsce. Pod zamek i zaporę w Nidzicy czekał nas jeszcze dość stromy podjazd, ale powolutku jakoś daliśmy radę. Zwiedziliśmy zaporę i zrobiliśmy sobie przerwę kawowo-gofrową. Ja z żoną pojechaliśmy jeszcze na zamek, zrobiliśmy kilka fotek w tym też zdjęcie pobliskiego (znajdującego się po drugiej stronie zbiornika Czorsztyńskiego) zamku w Czorsztynie i zwróciliśmy nad zaporę do odpoczywających przy kawie znajomych.

Po przerwie ruszyliśmy w drogę powrotną, tym razem polską stroną Dunajca przez Sromowce Wyżne. Po początkowym odcinku zjazdu, dalej płasko z niewielkimi hopkami co jakiś czas. Po kilku kilometrach jazdy wzdłuż Dunajca moja żona zatrzymała się bo na liczniku pojawił się 1000 km przejechanych w tym sezonie:) zrobiliśmy małą sesję fotograficzną tego wydarzenia i ruszyliśmy dalej. Po dojechaniu do Sromowców Niżnych przeszliśmy przez kładkę na Dunajcu i znów byliśmy na Słowacji w Czerwony Klasztorze, już bez dłuższego postoju ruszyliśmy Drogą Pienińską wzdłuż rzeki do Szczawnicy. Droga ta w większości jest mocno zacieniona, więc zaczęło nam się robić zimno co dodatkowo dopingowało do mocniejszego naciskania na pedały. Około 17 dojechaliśmy na parking do Szczawnicy. Potem już tylko ładowanie rowerów, obiad i do domu.

Wycieczka bardzo udana, pogoda dobra, było zimno ale słonecznie, wysoka przejrzystość powietrza i przepiękne widoki. Moja żona przekroczyła 1000 km w sezonie kończąc wycieczkę z wynikiem 1013 km, więc cel na ten sezon osiągnięty, ale to może nie koniec jej jazdy w tym roku, na przyszłą sobotę planujemy wyjazd do Niepołomic na Pola Chwały. Ja już przejechałem przeszło 3550 km, więc jak będzie pogoda to może jakoś do 3800 dobiję.

Galeria wycieczki


Niedzielna wycieczka z żoną i 10 000 km z bikestats

Niedziela, 2 września 2012 | dodano:02.09.2012 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 53.11 km
  • Teren: 4.00 km
  • Czas: 03:44
  • VAVG 14.23 km/h
  • VMAX 39.91 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 210 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Niedzielna wycieczka z żoną do Niepołomic podczas, której przekroczyłem 10 000 km przejechanych z blogiem bikestats (od marca 2009 r.)
Na trasę ruszyliśmy tuż po 12:00 kierunek Niepołomice, ale dłuższą drogą przez Bochnię. Na początek podjazd pod Górny Gościniec potem zjazd do Bochni i koło cmentarza komunalnego skręt w kierunku w Puszczy. Następnie przeprawa przez kładkę na Rabie i po chwili pedałowaliśmy już przez Puszczę Niepołomicką. Do samych Niepołomic jechaliśmy praktycznie bez przerwy i po 14:00 zameldowaliśmy się w domu u moich rodziców (32 km). Tam oczywiście przerwa i mniej więcej o 16:30 ruszyliśmy w drogę powrotną, ponieważ moja żona nabija kilometry do 1 000 to do Łapczycy pojechaliśmy trochę okrężną drogą przez Gruszki, Dąbrowa (gdzie udało nam się załapać na Święto Ziemniaka), Grodkowice, Łężkowice i Książnice w sumie zaliczając przeszło 53 km. Pogoda podczas całej wycieczki była taka sobie, w czasie jazdy do Niepołomic nawet straszyło trochę deszczem, potem już trochę lepiej a jak dojeżdżaliśmy do Łapczycy nawet zaczęło świecić słońce. Mojej żonie do 1 000 km brakuje już tylko 41 - ma 959 km:)

Dzięki tej wycieczce przekroczyłem 10 000 km przejechanych z blogiem bikestats.pl, pierwszy wpis pojawił się w końcu marca 2009 i to właśnie dziś 2 września licznik przeskoczył przez 10 000 km. Pewnie nie jest to jakiś specjalny wyczyn, bo niektórzy zaliczają tyle w jeden sezon, ale i tak jestem z siebie zadowolony, tym bardziej, że w porównaniu z ubiegłym rokiem mam na początku września 600 km zrobionych więcej i wygląda na to, że ubiegłoroczny rekord zostanie poprawiony.

Galeria wycieczki